2. Ludzie żyją nie tylko w teraźniejszości, lecz mogą
odbywać mentalne podróże pomiędzy przeszło-
ścią, teraźniejszością i przyszłością. Wyjątkowa
dla ludzi zdolność sytuowania własnej egzy-
stencji w kontinuum przestrzenno-czasowym
i spoglądania w przeszłość, która poprzedziła
teraźniejszość, ma na celu przede wszystkim
orientację w przyszłych działaniach. Zarazem
ludzie mogą oglądać się na przyszłość, która
wcale nie stała się rzeczywistością.
Harald Welzer, Wojny klimatyczne
W
ojna, która wybuchła latem
1914 roku, była zaskoczeniem.
Z początku ani politykom, ani
przeciętnym mieszkańcom nie
przyszło do głowy, że zabójstwo arcyksięcia
Franciszka Ferdynanda stanie się przyczyną
kilkuletniego krwawego konfliktu, który
spowoduje śmierć milionów ludzi i przewarto-
ściowanie ładu politycznego świata. Sarajewski
mord początkowo nie skłonił nawet do zmiany
lipcowych planów urlopowych: nad morze, „do
wód” (serbski szef sztabu w lipcu 1914 roku wy-
poczywał w styryjskim Bad Gleichenberg) czy –
jak Wilhelm II – na jacht. Wielu wybuch wojny
zaskoczył w trakcie wypoczynku na terenie
już wrogiego państwa. Tym bardziej może
zastanawiać początkowa euforia wojenna euro-
pejskich społeczeństw (przynajmniej w dużych
miastach, wieś zachowywała raczej spokojny
dystans) oraz jej konsekwencja: późniejsza
umiejętność dostosowania się do niespotyka-
nych wcześniej niedogodności i okropieństw
długotrwałego konfliktu. Dlaczego zatem z taką
radością oczekiwano strasznego nieznanego
i dlaczego tak długo radzono sobie z czymś, co
z perspektywy wiosny 1914 roku wydawało się
przerażające?
Przyczyn tego jest zapewne wiele – wpływ
wojennej propagandy w połączeniu z rozbu-
dzonymi postawami narodowymi i patrio-
tycznymi, poczucie siły i stabilności własnego
świata (zachodnia Europa od ponad czter-
dziestu lat nie widziała wojny), moc oddzia-
ływania nastrojów zbiorowości czy zwykła
ludzka zdolność do adaptowania się do niemal
każdych warunków. Jest w tym również coś
głębszego, co można by nazwać „przeczuciem
wojny”, „oczekiwaniem wojny”. To prawda
bowiem, że w 1914 roku niewielu spodziewało
się takiego obrotu zdarzeń. Wojna, nawet
dla zawodowych wojskowych, była zagad-
nieniem teoretycznym – znano ją z książek,
map sztabowych i korespondencji wojennych
w prasie. Jednocześnie jednak rozmaite wizje
wojny, która mogłaby nastąpić, unosiły się
w powietrzu już od dłuższego czasu. Nawet
jeśli okazały się chybione (właściwie: zwłasz-
cza gdy były chybione), tworzyły sferę tego, co
„wyobrażalne” – czasem działały jak samo-
spełniające się przepowiednie, częściej jednak
realizowały się na sposób ironiczny, to znaczy
dostarczały schematów rozumienia rzeczywi-
stości, do której nie zawsze pasowały. W ten
sposób przewidywania mogły się rzeczywi-
ście spełnić, ale w sposób zgoła odmienny od
intencji przewidującego.
Duch czy materia? „Dzisiejsza
wojna” czy „przyszła wojna”?
Przepowiadanie, jak będzie wyglądać
następna wojna, jest zajęciem, którego po-
dejmują się chętnie zarówno wojskowi, jak
i rozmaici teoretycy i wizjonerzy. Ci pierwsi
robią to z obowiązku, korzystając z wielu
danych, wyliczeń i szacunków. Ci drudzy
piszą z pasją, nierzadko tworząc na poły
fantastyczne wizje. W praktyce jednak mylą
się i jedni, i drudzy. Wojskowi rozgrywają
zazwyczaj w swoich planach wczorajsze
boje, nawet jeśli książki tytułują O dzisiejszej
wojnie, jak w 1912 roku nazwał swoje dość
opasłe dzieło niemiecki generał Friedrich
von Bernhardi1
, kawalerzysta i teoretyk
wojskowości. Praca ta jest symptomatyczna
i dość reprezentatywna dla stanu umy-
słu wielu wojskowych przed rokiem 1914.
Autor, jak wielu innych, dostrzega zmiany
zachodzące w rzemiośle wojennym dzięki
rozwojowi techniki (karabiny, działa, samo-
loty itp.), a zarazem uważa, że najlepszym
sposobem na poradzenie sobie z nimi są od-
powiednio wysokie morale i odwaga żołnie-
rza, który śmiało będzie podejmować atak,
jak w wojnie francusko-pruskiej 1870–1871
czy w czasie kampanii Fryderyka Wielkiego.
Szybki i masowy atak miał mieć bowiem
przewagę nad biernym oporem, a hart
ducha nad śmiercionośną techniką. Jakie
były skutki takiego myślenia o prowadzeniu
działań wojennych, pokazały już pierwsze
miesiące Wielkiej Wojny, gdy do ataku na
bagnety przeciwko karabinom maszynowym
posyłano doborowe jednostki pełnych hartu
ducha żołnierzy. Sporo czasu od wybuchu
wojny minęło, nim wojskowi zauważyli, że
taka strategia nie tylko skutkuje wieloty-
sięcznymi ofiarami, ale także jest po prostu
nieefektywnym sposobem walki.
Jeśli książka Bernhardiego (i szerzej: bliski
jej sposób myślenia) jest dobrym przykła-
dem tego, jaki rezultat mogą mieć nietrafne
przewidywania, uznane za trafne, to na prze-
ciwległym końcu znajduje się przepowiednia
słuszna, której nikt nie posłuchał. Tak można
potraktować pięciotomowe dzieło Jana Gotli-
ba Blocha Przyszła wojna pod względem technicz-
nym, ekonomicznym i politycznym, które ukazało
się w 1900 roku od razu po polsku, niemiec-
ku, angielsku, rosyjsku, francusku i holen-
dersku (a w 1904 roku także po czesku). Sam
Bloch to ciekawa postać – nie wojskowy, lecz
polski finansista i przedsiębiorca kolejowy
żydowskiego pochodzenia (właściciel m.in.
1
F. v Berhnardi, Vom heutingen Kriege, Berlin: Mittler, 1912.
3. Dużo miejsca poświęca strukturze armii,
taktyce, liczebności, mobilizacji, polu walki
itp. Wartość jego analizy leży jednak przede
wszystkim w uwzględnieniu kontekstu spo-
łecznego i gospodarczego: ocenia wydatki
wojenne, możliwe skutki wojny dla rynków
finansowych, kwestie zaopatrzenia w żyw-
ność i opał itp. Pod tym względem, mimo
specyficznego języka i gadatliwości, które
dziś nieco trącą myszką, jego rozważaniom
znacznie bliżej do współczesnych analiz
strategicznych tworzonych przez rozmaite
think-tanki niż pracom sztabowców sprzed
stulecia.
Oddając argumentację Blocha w największym
skrócie: rozwój nowoczesnych technik zabi-
jania w połączeniu z milionowymi armiami
z powszechnego poboru oraz poziomem gospo-
darczej i ideologicznej mobilizacji, do jakiej
zdolne są nowoczesne państwa, może sprawić,
że przyszła wojna będzie krwawa i niszczyciel-
linii z Łodzi do Koluszek oraz z Dąbrowy
Górniczej do Dęblina), który ostatnie lata
swojego życia (zmarł w 1902 roku) poświęcił
studiom nad wojną oraz propagowaniu idei
„polubownego rozstrzygania starć między-
narodowych”; słusznie jest uważany za ojca
nowoczesnego pacyfizmu. Jego opus magnum
powstało dzięki pracy specjalnego biura,
w którym zatrudnieni przez Blocha „rese-
archerzy” (jak byśmy dziś powiedzieli) gro-
madzili dla niego wiele danych i opracowań
szczegółowych – dlatego książka pełna jest
tabel i wyliczeń. Ich wymowa jest jednak od-
mienna od wymowy opracowań wojskowych.
Warszawski przedsiębiorca szczegółowo
analizuje wpływ rozwoju technologii na
prowadzenie wojen: pisze o pociskach,
okrętach, ale też chociażby o rowerach.
polona
polona
4. ska jak żadna inna. Wojna w takich warun-
kach „byłaby zgubną zarówno dla zwyciężo-
nych, jako też zwycięzcy, a może i niebezpiecz-
ną dla całego ustroju społecznego, albo też
doprowadzić narody do strasznych powikłań”2
.
Autor, w przeciwieństwie do tych, którzy mieli
prowadzić wojnę, nie wierzy w szybki konflikt
i przewiduje, że będzie on trwać latami,
rujnując ludność i zasoby walczących stron.
„Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wielka
wojna europejska, wobec dzisiejszych warun-
ków byłaby zgubna dla wszystkich”3
. Mniej
więcej wyrównane siły walczących stron są
zapowiedzią, że bardzo trudne będzie odnie-
2
J.G. Bloch, Przyszła wojna pod względem technicznym,
ekonomicznym i politycznym, oprac. G.P. Bąbiak, Warszawa:
Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, 2005, s. 57.
3
Tamże, s. 441.
sienie strategicznej przewagi dającej jedno-
znaczne zwycięstwo, więc wygranym okaże się
nie to państwo, które zwycięży walną bitwę,
lecz to, które dłużej wytrzyma ekonomicznie
i społecznie rujnujące je starcie. Rozumnym
wnioskiem, który może stąd płynąć – uważa
Bloch – jest stwierdzenie, że prowadzenie woj-
ny będzie po prostu nieracjonalne i skrajnie
nieopłacalne. Nowoczesne państwa powinny
więc zaniechać zbrojeń i dążyć do rozwiązywa-
nia sporów na drodze politycznej. Zakłada, że
z każdym rokiem będzie rosnąć świadomość
tragicznych skutków wojny, a tym samym –
maleć jej prawdopodobieństwo.
Polski finansista tworzył zatem szczegółową
analizę przyszłości, która – jak miał nadzieję
– nie nastąpi. Ufał, że racjonalny rachunek
zysków i strat zwycięży nad irracjonalnymi
emocjami. I na tym właśnie polegał błąd
jego przewidywań: ci, do których książka
była skierowana, nie potraktowali jej jako
chłodnej rozumowej analizy czekającego
zagrożenia, lecz jako widzimisię żydowskie-
go finansisty, który chce „rozbroić moralnie”
narody Europy.
Warszawa oblężona
Pośród mniej lub bardziej interesujących roz-
ważań i wyliczeń Blocha dla współczesnego
mu polskiego czytelnika szczególnie ciekawy
był zapewne podrozdział „Zabezpieczenie
Warszawy na wypadek oblężenia”. Gdy go
pisał, miasto między fortami w Dęblinie
(Iwanogrodzie) i Modlinie (Nowogeorgijew-
sku) było twierdzą liczącą ponad 600 tysięcy
mieszkańców, leżącą o parę dni marszu od
granicy – wizja długotrwałego i wyczerpu-
jącego oblężenia była zatem całkiem realna.
Autor Przyszłej wojny… sądził, że wobec tego
miasto należy na taką ewentualność dobrze
przygotować, chociaż nie bardzo chyba wie-
rzył w to, że ktoś posłucha jego rad.
Struktura tego rozdziału wydaje się na
pierwszy rzut oka dość dziwna – więcej
niż połowę zajmuje opis warunków życia
i zaopatrzenia w Paryżu w latach 1870–1871,
który autor uznaje za najbardziej wyrazisty
przykład oblężenia dużego miasta. Dowiadu-
jemy się więc o sposobie robienia zapasów,
o jedzeniu koni, kotów, psów i szczurów
(odnotowane są nawet ceny ich mięsa),
o sposobach radzenia sobie z pożarami itp.
Potem zaś dochodzi do analizy tego, w jakim
położeniu będzie Warszawa, gdy przyjdzie
do wojny. Ta jednak została sprowadzona do
dwu kwestii: problemów z aprowizacją oraz
ruchami ludności – ile trzeba nagromadzić
żywności (zboże, najlepiej w ziarnie); jak
podwarszawskim torfem zastąpić przerwane
dostawy węgla z Dąbrowy, a transport kolejo-
wy – rzecznym; dokąd uciekać z obleganego
miasta oraz co robić z tymi, którzy w mieście
pozostaną itp. Bloch przewiduje i proponu-
je rozwiązania, które rzeczywiście znajdą
zastosowanie w czasie I wojny światowej: re-
gulację i ograniczenie prywatnej konsumpcji
czy też urzędowy podział ludności miasta na
tę, która może w nim zostać na czas oblęże-
nia, musi w nim być i która powinna w nim
być. Postuluje także ingerencję państwa oraz
wskazuje na wielką rolę władz miejskich
w czasie wojny (trafnie – burmistrz Wiednia
w 1916 roku z rozgoryczeniem zwracał uwagę,
że „w czasie pokoju nikt jakoś nie domagał
się, bym dostarczył mu ziemniaków”4
). Mimo
tych propozycji można odnieść wrażenie, że
autor nie wieszczy obleganej Warszawie nic
dobrego, a widmo głodu, epidemii i paraliżu
miasta jest dla niego całkiem realne.
Co ciekawe, ani razu nie pada jednak ter-
min „zdobycie miasta” – jaki może być los
największego polskiego miasta w przypadku
4
Cyt. za: M. Healy, Vienna and the Fall of the Habsburg Em-
pire, Cambridge, Cambridge University Press, 2004, s. 59.
Strony z książki Jana Blocha Przyszła wojna pod względem
technicznym, ekonomicznym i politycznym z 1900 roku
polona
autoportret 3 [46] 2014 | 43
5. zajęcia go przez nieprzyjaciela po długotrwa-
łym oblężeniu? Jak będzie wyglądać zdoby-
wanie miasta i z jak dużymi stratami może
się wiązać? Czy Warszawa będzie bardzo
zniszczona? Tego z kart Przyszłej wojny… się
nie dowiemy, być może ze względów cenzu-
ralnych, a być może dlatego, że było to bardzo
trudne do wyrażenia wprost pod koniec XIX
wieku (musiałby napisać np.: „ot, wyobraź
sobie, czytelniku, że ogień artyleryjski kie-
rowany jest na Zamek Królewski, potem na
katedrę św. Jana i Stare Miasto. Ile ton gruzu
należałoby wtedy uprzątnąć i dokąd powin-
no się go wywieźć?”). Zamiast tego mamy
wspomnienie bombardowania Paryża, które
musi wystarczyć potrafiącym czytać między
wierszami. Jeszcze u schyłku XIX wieku wi-
zja celowo niszczonego miasta była poza sferą
racjonalnej analizy – opis panicznej ucieczki
ze zdobywanego Londynu mógł się znaleźć
co najwyżej na kartach książki fantastyczno-
naukowej, jaką była Wojna światów Herberta
George’a Wellsa.
Kraków oblężony –
w najbliższej przyszłości
Jednak kilkanaście lat później granice wy-
obraźni zostały już przesunięte, a do opisania
wojennego losu miasta niepotrzebny był
fantastyczny kostium, wystarczyła zwykła
narracja fabularna. W 1911 roku bowiem,
równolegle w Krakowie i w Warszawie, na-
kładem wydawnictwa Gebethner i Wolff, uka-
zała się powieść pod tytułem Przewrót. Powieść
z najbliższej przyszłości5
, której autorem był
Ludwik Szczepański, krakowski dziennikarz
„Ilustrowanego Kuriera Codziennego”, tater-
nik, a także zwolennik „reformy seksualnej”.
W czasie I wojny światowej Szczepański
intensywnie zaangażował się w działalność
5
L. Szczepański, Przewrót. Powieść z najbliższej przyszłości,
Kraków–Warszawa: Gebethner i Wolff, 1911.
wydawniczą Naczelnego Komitetu Narodo-
wego, pisząc broszurki wyjaśniające sens tej
pozbawionej sensu wojny czy też publikując
zbiory pieśni legionowych (za nieprzychyl-
ną postawę został nawet na krótko „wzięty
w austriackie kamasze”).
Jego przedwojenna powieść też jest o wojnie:
fabułę książki stanowi historia rodzinna
osnuta na tle wojskowo-politycznym z dłu-
gotrwałym oblężeniem twierdzy Kraków
w roli głównej. Mamy więc dyplomatyczne
ultimatum, które staje się przyczyną wojny,
wojskową cenzurę prasy i biorące się z niej
niesprawdzone pogłoski, wojenną droży-
znę w mieście itp. Zmobilizowani żołnierze
odczytują manifest Franciszka Józefa „Do
moich ludów” ogłaszający wojnę i po-
wszechną mobilizację, a „armia austryacka
wobec przewagi sił nieprzyjacielskich cofa
się wprawdzie ustawicznie, ale w wielkim
porządku”6
. Konflikt zbrojny na kartach
Przewrotu to wojna masowa, angażująca lud-
ność cywilną, z użyciem nieznanych dotąd
technicznych środków walki (np. samo-
chodów pancernych, „dział maszynowych”
czy „aeromobilów” – samolotów, autor był
nimi wyraźnie zafascynowany), w której
główną rolę odgrywa ogień artyleryjski.
Wszystko więc jako żywo pasuje do konfliktu
z 1914 roku, z wyjątkiem właściwie jednego
szczegółu – wroga. U Szczepańskiego bowiem
Austria toczy bój z sojuszem… Niemiec, Rosji
oraz Serbii z Czarnogórą, a Kraków, oblegany
przez armię pruską i rosyjską, przeżywa cięż-
kie bombardowania przez pruskie Zeppeliny
(Anglia, która wcześniej wygrała szybką
wojnę morską z Niemcami, oraz Francja
pozostają w tym konflikcie neutralne). Całość
kończy się rewolucyjnym chaosem w Rosji,
zwycięstwem naddunajskiej monarchii, czar-
no-żółtymi sztandarami powiewającymi nad
6
Tamże, s. 158.
Warszawą oraz planami konferencji pokojo-
wej w Krakowie.
Mimo że Szczepański na różne sposoby usiłuje
uprawomocnić opowiadaną historię, ubierając
ją w szatę fachowych wojskowo-politycznych
rozważań, to nawet w 1911 roku przeciętny ob-
serwator życia politycznego dostrzegał, iż taki
geopolityczno-wojskowy scenariusz jest raczej
mało prawdopodobny: egzemplarz książki,
z którego korzystałem, jest pełen dopisanych
odręcznie krytycznych komentarzy i podkre-
śleń, a ich autor nie ukrywa irytacji, choćby
kwitując fragment fikcyjnej przemowy prezy-
denta Juliusza Lea słowami: „Cała powyższa
mowa jest szczytowym przykładem naiwności
autora w zakresie wojenno-wojskowym”.
Uczciwie należy oczywiście zauważyć, że
podczas I wojny światowej austriackie sztan-
archiwumautora
Okładka Przewrotu. Powieści
o najbliższej przyszłości autorstwa
Ludwika Szczepańskiego z 1911 roku
6. dary rzeczywiście zawisły po jakimś czasie
na Zamku Królewskim w Warszawie, a Rosję
koniec końców ogarnęła rewolucja. W 1914
roku Kraków został oblężony, jednak wojska
rosyjskie zatrzymały się na przedpolach i mia-
sto nie było bezpośrednio bombardowane, co
wyobrażał sobie Szczepański. Mimo to, gdy
czyta się dziś niektóre fragmenty jego książki
(np. te o warunkach życia i aprowizacji),
można odnieść wrażenie, że to fragment wy-
danych dwadzieścia lat po wojnie wspomnień
z obleganego miasta.
Nie to jest jednak największą wartością wizji
Szczepańskiego. Krakowski dziennikarz
pokazał wojnę jako coś bardzo realnego,
czasowo i przestrzennie nieodległego: ostrzał
krakowskich fortów i pociski spadające na
centrum miasta, prezydenta Juliusza Lea wy-
dającego wojenne zarządzenia... Bomby nisz-
czą kamienice przy Rynku, uszkodzony jest
Wawel i kościół św. Wojciecha, zniszczona
część eksponatów Muzeum Czartoryskich…
Naloty rujnują stację pomp krakowskich
wodociągów na Bielanach, a oba miasta (Kra-
ków i Podgórze) stają przed wizją kopania
tysięcy studni lub uzdatniania wody z Wisły.
O Bielany toczy się zresztą krwawy bój –
„wszystkie wzgórza zamieniły się w wulkany,
ziejące nieprzerwanym strumieniem ognistej
lawy pocisków”, a z klasztoru Kamedułów,
który przechodzi z rąk do rąk, zostaje w koń-
cu „tylko krwawa kupa gruzów, grób kilku-
nastu setek walczących”. Krakowianie ze
śródmiejskich kamienic odbywający niedziel-
ne spacery do Muzeum Czartoryskich czy
rowerowe wycieczki na Bielany mogli swoją
codzienność bezpośrednio skonfrontować
z wizją wojny.
W dziele Blocha „przyszła wojna”, choć
detalicznie analizowana, mogła się wydawać
czymś mało prawdopodobnym, bo koniec
końców nieopłacalnym. U Szczepańskiego
militarny konflikt jest już na wyciągnięcie
ręki. Jest to o tyle interesujące, że autor nie
był kontrowersyjnym, „mrocznym” moder-
nistycznym poetą – jak chociażby Tadeusz
Miciński – wieszczącym „wojnę srogą od Ura-
lu po Morze Egejskie”7
, ale pisał popularne
prace, książki „do czytania”. Nie wieszczył
też wcale Mickiewiczowskiej „wojny ludów”,
ale po prostu wyobrażał sobie przyszłe (na-
wet fikcyjne) starcie, wpisując je w kategorie
swojej rzeczywistości. W ten sposób niejako
płynnie włączył wojnę w zbiór pojęć, którymi
myśli się o świecie.
Sens przewidywania
Zakończenie książki Szczepańskiego, mimo
wcześniejszych obrazów grozy, jest jednak
bardzo optymistyczne. W przyszłości, którą
widzą przed sobą bohaterowie jego historii,
już niebawem „nastaną inne czasy, w stosun-
kach Europy dokona się przewrót. […] Leci-
my w przyszłość promienną. Rozwój techniki
awiatycznej zniesie granice, zdejmie z czło-
wieka policyjno-militarne kajdany, zmieni
nasze pojęcia o odległości, zbliży ludy i na-
rody do siebie. […] Nowa era zacznie się dla
ludzkości; postęp, który dzięki wynalazkowi
lokomotywy w siedmiomilowych kroczył
butach, obecnie skrzydła sobie przypnie”8
.
Wydaje się więc, że to kolejny przejaw naiw-
nej wiary w zbawczą moc postępu i techni-
ki – avant la lettre wizja „końca historii” na
miarę początku XX wieku. Zarazem samą
książkę można dziś widzieć jako zaskakująco
trafną w wielu szczegółach prognozę natury
7
T. Miciński, Xiądz Faust, Kraków: Wydawnictwo „Książ-
ka”, 1913, s. 334, cyt. za: E. Flis, „Polskość jest wyzwaniem”
– Miciński w przededniu i w dobie Wielkiej Wojny, [w:] Pierwsza
wojna światowa w literaturze polskiej i obcej. Wybrane zagad-
nienia, red. E. Łoch, K. Stępnik, Lublin: Wydawnictwo
UMCS, 1999, s. 148.
8
L. Szczepański, dz. cyt., s. 168.
konfliktu, który miał niebawem nastąpić.
Jest zatem w tym coś paradoksalnego, co
stanowi właściwość każdej prognozy przy-
szłości i próby wysnuwania analogii między
przeszłością i przyszłością: trafne wskazanie
na przyszłe fakty (wydarzenia) wcale nie
oznacza, że równie trafne okażą się nadane
im znaczenia. Niepodobna wydarzeniom
nadać sensy inne niż te, które już znamy,
i stąd nasze błędy, bo przyszłość przynosi
czasem coś, co wcześniej było nie do poję-
cia. Wiemy to, czytając proroctwa i analizy
przyszłości napisane przed wiekiem, bo dziś
możemy skonfrontować wizję z rzeczywisto-
ścią, która nastąpiła po ich wydaniu. Jeśli
więc z refleksji nad wojną sprzed ponad
stulecia wynika dla nas jakiś wniosek, to jest
nim przekonanie, że nigdy dosyć planowania
i przewidywania przyszłości. Czasem sprawić
mogą, że przyszłość jest trochę lepsza, a cza-
sem pomagają w oswojeniu tego, co nastę-
puje. Nawet jednak jeśli nie posłużą nam do
zrozumienia ani do zmiany przyszłości, to na
pewno przydadzą się kiedyś innym do zrozu-
mienia naszych czasów. A to wbrew pozorom
wcale niemały profit.
autoportret 3 [46] 2014 | 45