SlideShare a Scribd company logo
1 of 8
Download to read offline
Steven Fleming 
Ilustracja Anna Zabdyrska 
URBANISTYCZNY 
POTENCJAŁ RUCHU 
ROWEROWEGO
nowych, przystosowanych do ruchu samocho-dowego 
budynków i infrastruktury drogowej, 
pokolenie naszych dziadków znalazło w sobie 
odwagę, aby zbudować coś, co wcześniej nie 
zostało przetestowane, a mianowicie przed-mieścia. 
Przyjrzyjcie się uważnie utopijnym 
cielesnego rozpieszczenia nie mogą sobie wy-obrazić 
siebie w świecie, w którym rower jest 
podstawowym środkiem transportu. 
Jednak dzięki pokoleniu wizjonerskich 
projektantów tworzących modele i rysunki 
Frank Lloyd Wright, projekt Broadcare City 
W nadchodzącej epoce ekspan-sji 
miast większe znaczenie 
zyskają tereny przeznaczo-ne 
pod ponowną zabudowę 
(brownfield) oraz obszary zaniedbane i opusz-czone 
(greyfield) niż te w ogóle niezagospo-darowane 
(greenfield). Do końca obecnego 
stulecia populacja wielu miast wzrośnie 
najprawdopodobniej dwukrotnie, a wraz 
z nią podwojeniu ulegnie powierzchnia 
obszarów zabudowanych, głównie za sprawą 
przebudowy porzuconych i niedostatecznie 
wykorzystanych terenów poprzemysłowych. 
Czy można sobie wyobrazić, że podstawą mo-bilności 
w nowych dzielnicach będzie ruch 
rowerowy? Nie zadaję tego pytania dlatego, 
że życzę sobie powstrzymania prywatnego 
transportu samochodowego i jest to dla mnie 
cel sam w sobie. Uważam po prostu, że ruch 
rowerowy kryje niewykorzystany potencjał, 
ponieważ do tej pory nigdy nie budowano 
z myślą o nim, tak jak to było w przypadku 
ruchu pieszego czy samochodowego. 
Zrealizowana utopia 
Jeżeli idea rozwoju miasta na podstawie ruchu 
rowerowego to za wiele dla naszych krótkich 
nóg i miękkich siedzeń, rozważcie, w jaki spo-sób 
ludzie żyjący w latach 20. i 30. ubiegłego 
stulecia zareagowaliby na stwierdzenie, że 
wkrótce będą mieszkali na terenach, które 
wówczas były obszarami rolnymi i że pozornie 
niemożliwe do objęcia odległości skurczą się 
w sensie czasowym, jeśli miasta nie tylko będą 
przyjmować samochody, ale także zostaną za-projektowane 
z myślą o nich. Przedstawiciele 
klasy robotniczej z czasów wielkiego kryzysu 
nie byli sobie w stanie wyobrazić siebie jako 
posiadaczy samochodu, a swojego życia jako 
zależnego od czterech kółek. Masowe zmoto-ryzowanie 
i organizacja miast wokół samo-chodów 
wydawały się wówczas absurdalną 
propozycją. Tak samo ludzie dzisiejszej epoki 
fot. kjell olsen, flickr 
autoportret 2 [45] 2014 | 45
wizjom, które zainspirowały proces rozlewa-nia 
się miast (urban sprawl), a zaczniecie się 
zastanawiać, czy nasi przodkowie nie posunęli 
się za daleko w realizacji planów, które pier-wotnie 
miały być jedynie żartem. Prezentowa-ny 
na poważnie przez Le Corbusiera jego Plan 
Voisin to najlepsze przedstawienie tego typu 
do tej pory: czysty komiczny geniusz. Zupełnie 
jakby architekt o jego pozycji rzeczywiście 
uwierzył, że Paryż można dostosować do 
budowy wysokościowych apartamentowców 
i autostrad! W wypadku Broadacre City Franka 
Lloyda Wrighta samochody są dodatkiem do 
wielkiego żartu. A co zrobić z projektem takim 
jak Futurama Normana Bela Geddesa, który 
bezpośrednio oddziaływał na publiczność, 
ponieważ został pokazany na wystawie świato-wej 
w Nowym Jorku w 1939 roku? 
Postmodernizm nauczył nas cynizmu w sto-sunku 
do wspólnych wizji, które mają nas pro-wadzić 
ramię w ramię ku przyszłości. Patrzy-my 
więc na Futuramę i jedyne, co widzimy, to 
kolejne miasta na planie okręgu, które kolejni 
poczciwcy – od Platona począwszy, a na Walcie 
Disney'u skończywszy – próbowali zbudować, 
choć w gruncie rzeczy nie byli w stanie tego 
zrobić. Widzimy też „samochody przyszłości” 
– tak absurdalne, że ich miniatur nie wykona-łaby 
nawet firma Hot Wheels. 
Jeśli wytrzymamy trwający dwadzieścia trzy 
minuty film propagandowy przygotowany dla 
Futuramy (www.youtube.com/watch?v=1cRo-aPLvQx0), 
z jego skrzypcową ścieżką dźwię-kową 
i narratorem, którego głos brzmi, jakby 
naukę dykcji pobierał u samego Boga, to jedy-nym 
wnioskiem, do jakiego dojdziemy, będzie 
przekonanie, że ludzie w roku 1939 musieli być 
po prostu głupi, skoro uwierzyli w ten non-sens. 
Zbyt mocno przywykliśmy do upadają-cych 
utopii. Spójrzcie na Paola Soleriego. Czy 
on naprawdę myślał, że Arcosanti kiedykol-wiek 
oderwie się od ziemi? A co z Jacques’em 
Fresco, który ma teraz 98 lat, nadal tworzy 
modele i naprawdę wierzy w to, że pewnego 
dnia jego projekt Venus uchroni nas przed 
koniecznością pracowania? 
Jest jednak pewna różnica między Futuramą 
a tymi projektami. Futurama, z drobnymi 
zmianami, została zrealizowana. Czternasto-pasmowe 
autostrady o maksymalnej prędkości 
150 mil na godzinę zastąpiono ośmiopasmowy-mi 
o dozwolonej prędkości 70 mil na godzinę. 
Zamiast fantastycznych budynków wybudo-wano 
coś, co Robert Venturi nazwał później 
ozdobnymi budami z wielkimi znakami na 
fasadach. Ameryka powróciła z II wojny świa-towej 
do domu, wybrała prezydenta Trumana, 
zabrała się za budowę autostrad i przedmieść, 
a jeszcze parę lat wcześniej wystawę Futurama 
oglądało każdego dnia 28 tysięcy ludzi. Reszta 
świata poszła za amerykańskim przykładem. 
Z dzisiejszej perspektywy sukces Futuramy 
był katastrofą, bo zainspirował prywatne 
użytkowanie samochodów oraz rozlewanie się 
miast. Nie zapominajmy jednak, że prawidło-wo 
zbudowane autostrady zmniejszyły liczbę 
śmiertelnych wypadków na drogach, zasoby 
energii wydawały się wówczas nieskończone, 
ludzie mieli zaś dobry powód, aby się prze-prowadzać 
poza miasto – wielu spośród nich 
pamiętało jeszcze epidemię grypy z roku 1918, 
która zabiła co dwudziestego mieszkańca. 
Nieelegancko jest krytykować dawne poko-lenia 
z perspektywy trosk i problemów dnia 
dzisiejszego (wojny o ropę naftową, globalnego 
ocieplenia, izolacji społecznej, otyłości itd.). 
Nieeleganckie jest również krytykowanie 
ludzi wciąż marzących o domku na przedmie-ściach 
i samochodzie, którym będą dojeżdżać, 
kiedy nikt nie zaproponował żadnego nowego 
marzenia. Najokrutniejszą rzeczą, jaką można 
zrobić w sytuacji rozrostu miast, to kupić dom 
w centrum i powiedzieć, że nieroby z przed-mieść 
miały szansę zrobić to samo, kiedy ceny 
były niskie. Wierzę, że nasza odpowiedzialność 
jako projektantów polega na uchwyceniu ludz-kich 
pragnień w ramach wizji odpowiadającej 
warunkom stawianym przez współczesność 
– wizji, którą wszyscy będą mogli pokochać 
i stać się jej częścią. 
aktualność Futuramy 
Jak wspomniałem, rozwój urbanistyczny w obec-nym 
stuleciu będzie o wiele bardziej skoncentro-wany 
na terenach przeznaczonych pod ponowną 
zabudowę (stare doki, składy odpadów, tereny 
fabryczne, gazownie) i zaniedbanych obszarach 
zabudowanych (niewystarczająco użytkowa-ne 
dawne tereny fabryczne wykorzystywane 
obecnie na przykład do handlu używanymi 
samochodami lub materiałami budowlanymi). 
Co zrobimy z tymi terenami? Gdybyśmy zadali 
to pytanie w okresie powojennym, mówilibyśmy 
o wieżowcach usytuowanych w środku wyobrażo-nego 
parku. Teraz już jednak wiemy, jak szybko 
parki zamieniły się w parkingi. 
Strony z broszury reklamowej General Motors 
z 1953 roku 
copyright 2014 general motors llc. dzięki uprzejmości gm media archive
Gdybyśmy żyli w latach 80., używalibyśmy 
teorii wypracowanych na konferencjach 
Urban Design, które zaczęto organizować 
w Graduate School of Design Uniwersytetu 
Harvarda jeszcze w latach 50. Szkicowali-byśmy 
plany generalne, które wyglądałyby 
dobrze na papierze w oczach takich ludzi jak 
Josep Lluís Sert, Jane Jacobs, Gordon Cullen 
czy Jan Gehl – dzisiejsza twarz ruchu na rzecz 
niskiej zabudowy. Rozwój współczesnych miast 
poszedłby w kierunku powstawania nowych 
stylistycznych wariantów Paryża. 
Nie doszło do tego, ponieważ architekci 
spędzili pierwsze lata bieżącego stulecia, 
składając gołosłowne deklaracje dotyczące 
reguł urbanistyki, pozostając jednocześnie 
na usługach ultrakonserwatywnych finan-sistów, 
którzy nalegali na to, aby aparta-mentowce 
miały gigantycznych rozmiarów 
garaże. Oto powód: Stefan van der Spek 
z TU Delft zaopatrzył mieszkańców apar-tamentowców 
z Rotterdamu w urządzenia 
śledzące i przekonał się, że w gruncie rzeczy 
nie wychodzili oni nigdy na ulicę. Zjeż-dżali 
windą do garażu i wylatywali z niego 
niczym Batman, prosto do centrów handlo-wych, 
do których jeździli jeszcze w czasach, 
gdy mieszkali na przedmieściach i wycho-wywali 
dzieci. Jak powszechnie wiadomo, 
człowiek pozbawiony samochodowego 
dostępu do podmiejskich centrów handlo-wych, 
parków narodowych, plaż, sklepów 
Ikei, górskich punktów widokowych i tamy 
Hoovera umiera w ciągu kilku miesięcy. Nie 
mamy co do tego całkowitej pewności, ale 
jednocześnie nie chcemy tworzyć budynków 
mieszkalnych pozbawionych garaży na wy-padek, 
gdyby jednak okazało się to prawdą. 
Na kursach architektury i w programach 
studiów urbanistycznych mówimy o współ-czesnych 
wzorcach rozwoju, odnosząc się do 
przykładowych idei, między innymi parku 
wieżowców tonących w zieleni i europejskich 
typologii budynków. Wielka szkoda, że żaden 
z tych modeli nie doczekał się nigdy oszała-miającej 
prezentacji, która by go objaśniała, 
byłaby odwiedzana przez 28 tysięcy ludzi 
dziennie i miała nieograniczone wsparcie 
finansowe General Motors. Odnoszę się tutaj 
raz jeszcze do ekspozycji Futurama z wysta-wy 
światowej z 1939 roku. Aby zrozumieć jej 
oddziaływanie, musicie pamiętać, że była to 
diorama zajmująca niemal pół hektara i że 
stanowiła główną atrakcję całej wystawy. 
Ludzie oglądali ją z góry, zajmując siedzenia 
na taśmociągu w rodzaju tych bagażowych, 
które znamy z lotnisk. Z historycznego punktu 
widzenia czas powstania Futuramy nie mógł 
być lepszy – świat wychodził właśnie z kryzysu 
gospodarczego, a II wojna światowa jeszcze się 
nie rozpoczęła. Futurama miała być głównym 
impulsem do wprowadzenia przez prezydenta 
Trumana narodowego projektu budowy auto-strad 
oraz osiedla Levittown w stanie Nowy 
Jork, które od tamtego czasu były kopiowane 
przez resztę świata. 
Futurama nie pokazywała wyłącznie 
przedmieść, ale także zabudowę o miesza-nych 
funkcjach położoną w centrach miast, 
z garażami i natychmiastowym dostępem 
do głównych dróg. Teraz, gdy dążymy do 
wzmocnienia centrów naszych miast, warto 
raz jeszcze spojrzeć na przewidywania Nor-mana 
Bela Geddesa. Według mnie, podobień-stwa 
między jego prognozami, a tym, jak 
copyright 2014 general motors llc. dzięki uprzejmości gm media archive 
autoportret 2 [45] 2014 | 47
wyglądają budowane współcześnie miejskie 
mieszkania, są uderzające. Podobnie jak 
fakt, że życie w mieście stało się znowu 
modne. To wszystko sprawia, że wydaje 
się, iż nasze dyskusje o zorientowanym na 
transport i ekologicznie zrównoważonym 
rozwoju, miejscu zamieszkania o skali 
umożliwiającej piesze przemieszczanie się 
i planowaniu przyjaznym dla rowerów jedy-nie 
hamują podejmowanie decyzji. W grun-cie 
rzeczy budujemy platformę mobilności 
samochodowej w taki sposób, w jaki wyobra-żałby 
sobie ją Bel Geddes. Jedyna różnica 
polega na tym, że dzisiaj wolimy maskować 
nasze gigantyczne parkingi. 
miasto zaprojektowane dla 
rowerzystów 
Dlaczego jednak powinno to obchodzić mnie 
jako rowerzystę, skoro wszystkie te parkingi 
są ukrywane na tyłach nowych budynków? 
Z całą pewnością samochody służą szerszemu 
spektrum społeczeństwa niż kiedykolwiek 
rowery. Mówi się nam również, że ruch 
samochodowy jest systemem finansowanym 
przez jego użytkowników, którzy łożą na niego 
całkiem sporo w ramach opłat rejestracyjnych, 
podatków wliczonych w cenę paliwa oraz opłat 
parkingowych. Poza tym: czyż nie potrafimy 
projektować dla samochodów w taki sposób, 
że nie przeszkadzają one rowerzystom? Nie 
zgadzam się z żadnym z tych założeń. 
Po pierwsze, urbanistyka bazująca na samo-chodach 
służy w prawidłowy sposób wyłącznie 
kierowcom, czyli ludziom o dobrym wzroku 
i zdrowiu, w wieku powyżej osiemnastu lat, 
dysponującym kwotą około 5 tysięcy dolarów 
rocznie, którą mogą przeznaczyć na utrzyma-nie 
pojazdu. Na szczęście dla nielicznych spo-śród 
nas spełniających te wymogi wydaje się 
całkiem w porządku być raz na jakiś czas pod-chmielonym, 
odebrać w samochodzie telefon, 
przejechać na czerwonym świetle, przekroczyć 
limit prędkości, zaparkować na chodniku lub 
ścieżce rowerowej. W innym wypadku wszyscy 
zostalibyśmy wykluczeni ze społeczeństwa, dla 
którego motoryzacja jest podstawą, z powodu 
naszych niebezpiecznych nawyków. Weźmy 
jednak dowolne społeczeństwo rowerzystów, 
a należy pamiętać, że nie ma ich zbyt wiele: 
może Groningen w Holandii, do pewnego 
stopnia Kopenhaga, centra Ferrary i Krakowa. 
Jakkolwiek rzadkie by nie były, pokazują nam, 
że każdy w wieku od ośmiu do osiemdziesięciu 
lat może się cieszyć transportem rowerowym. 
Nie zgadzam się również z twierdzeniem, 
że system transportu samochodowego jest 
opłacany przez jego użytkowników – przynaj-mniej 
nie w sytuacji, kiedy przemieszczający 
się samochód i jego droga hamowania zajmują 
przynajmniej 100 m2 przestrzeni miejskiej. 
Ślad pozostawiany przeze mnie jako rowerzy-stę 
ma około 5 m2, podczas gdy pieszy zajmuje 
zaledwie 1 m2 przestrzeni publicznej. Jakże 
bym chciał, żeby transport samochodowy 
faktycznie b y ł opłacany przez użytkowni-ków! 
Za godzinę piesi płaciliby po dolarze, 
ja piątaka za rower, a kierowcy samochodów 
musieliby dać po stówie. 
Najpoważniejszy problem z samochodami pole-ga 
jednak na tym, że spowalniają one rowe-rzystów. 
Nie chodzi mi wcale o hasło nadające 
się na nagłówek prasowy w rodzaju „Człowiek 
pogryzł psa”, piszę to całkiem poważnie. Czas 
dojazdu do pracy jest po prostu krótszy w mia-stach, 
w których tempo dyktowały rowery, 
a najkrótszy w miastach, w których nieliczne 
samochody zostały zdominowane przez liczne 
rowery. 
Pomimo wysiłków związanych z inżynierią 
drogową, najbardziej efektywną prędkością 
(rozumianą jako iloraz odległości i czasu) 
samochodów w mieście, którą udało się 
osiągnąć, jest około 10 km/h. Paul Trantner, 
ekspert ds. transportu, zauważa, że należy 
liczyć również czas poświęcany na krążenie 
wokół budynków w poszukiwaniu miejsca 
do parkowania oraz przejście od i do miej-sca 
parkingowego, a także wziąć pod uwagę 
prawdopodobieństwo utknięcia w korku. Jak 
na ironię, im bardziej staramy się zwiększyć 
Ulice Kopenhagi 
www.roadslesstraveledbykatie.com
efektywną prędkość samochodów, tym staje się 
ona niższa. Żadne miasto nie zmarnowało tyle 
pieniędzy na wsparcie ruchu samochodowego 
co Los Angeles, w którym przeciętny kierowca 
spędza jedną czwartą każdego dnia w korku, 
w ogóle się nie przemieszczając. 
Samochody są z góry skazane na porażkę 
i gdziekolwiek są wprowadzane, kolidują 
z funkcjonowaniem innego środka transpor-tu, 
który – jak dowiedziono – jest najszybszy, 
najmniej zawodny i najbardziej elastyczny. 
Jeśli spojrzycie na nagrania ruchu drogowego 
z Danii z lat 40. XX wieku, zauważycie, że 
rowerzyści w ogóle się na nich nie zatrzymują, 
a było to w zabudowie odziedziczonej wprost 
po epoce powozów konnych. Wyobrażacie 
sobie prędkości, jakie moglibyśmy osiągnąć 
na współczesnych rowerach, gdyby miasta 
i budynki były projektowane z myślą o nich 
dokładnie w taki sam sposób, w jaki Los Ange-les 
zostało zaprojektowane dla samochodów, 
a Wenecja dla łodzi? 
Z kopenhaskich doświadczeń z ustawieniem 
świateł w „zieloną falę” wiemy, że przeciętny 
rowerzysta może sunąć po płaskim terenie 
ze średnią prędkością 20 km/h. Tereny, 
które musimy rozbudować, by poradzić sobie 
ze wzrostem populacji, są zwykle płaskie, 
podobnie jak łączące je przejazdy. Wyznacz-my 
zatem drogi szybkiego ruchu rowerowego 
i zaprojektujmy tę przestrzeń, koncentrując 
się na idei transportu rowerowego. Jeśli stwo-rzymy 
dla rowerów drogi bezproblemowego 
przemieszczania się, nawet bez konieczności 
zwalniania, powstaną dzielnice charakte-ryzujące 
się najkrótszym czasem przejazdu 
w stosunku do liczebności połączonych z sobą 
populacji ludzi. 
Przez ostatni rok kierowałem grupami 
magistrantów i doktorantów z Uniwersyte-tu 
Tasmańskiego w Australii, pracując nad 
wieloma projektami o charakterze badawczym 
i projektowo-badawczym. Jedno z pytań, jakie 
sobie zadawaliśmy, brzmiało: jak wyglądałoby 
miasto zbudowane z myślą o rowerach? Czy 
miałoby ulice, aleje czy tereny otwarte? Czy 
rowerowa urbanistyka przyczyniłaby się do po-wstania 
nowych typów budynków w taki sam 
sposób, w jaki samochodocentryczna urbani-styka 
zrodziła sobie tylko właściwe rodzaje 
zabudowy? 
A co z urbanistycznymi morfologiami? Czy mia-sto 
zbudowane od podstaw i skoncentrowane 
na rowerach (nie na chodzeniu, tranzycie czy 
jeździe samochodem), miałoby zabudowę z wiel-kiej 
płyty, strukturę dziedzińcową, wieżowce 
czy hybrydy? Wizjonerzy, tacy jak Le Corbusier, 
R. Buckminster Fuller, Frank Lloyd Wright czy 
Norman Bel Geddes, spędzili długie dekady, 
poszukując właściwych elementów miasta 
opartego na motoryzacji – skrzyżowania dróg 
w formie koniczyny, wewnętrznego garażu, 
wolnostojącego budynku otoczonego przez 
parking itd. Z pomocą studentów próbuję zrobić 
coś podobnego, tyle że szybciej i bez powoływa-nia 
globalnego ruchu architektów zgłębiających 
jednocześnie te same problemy. Pomimo tych 
ograniczeń, posuwamy się do przodu. 
Z naszych poszukiwań wyłoniła się na przy-kład 
przesłanka, że w dzielnicy opartej na 
komunikacji rowerowej sklepy nie muszą być 
skoncentrowane w ciasnych szeregach. Jeśli 
się nad tym zastanowić, okazuje się, że klienci 
na rowerach poruszaliby się pięć razy szybciej 
od pieszych. Sklep mógłby nie mieć innych 
lokali handlowych w swoim bezpośrednim 
sąsiedztwie, ale wciąż przemieszczaliby się 
wokół niego ludzie. Praktycznym następstwem 
takiej obserwacji jest to, że plany miejscowe 
nie musiałyby skupiać sklepów przy głównych 
ulicach, wykluczając w ten sposób pozostałe. 
Aktywność i pasywny nadzór mogłyby się 
zatem rozprzestrzenić po całej dzielnicy. 
Kolejna przesłanka głosi, że wejścia do budyn-ków 
oraz do sklepów mogłyby być umieszczane 
na wysokości od 1 do 3 metrów, żeby zredukować 
prędkość rowerzystów w pobliżu ruchliwych wę-złów 
komunikacyjnych bez zmuszania ich do za-trzymywania 
się. W podobny sposób rowerzyści 
mogliby opuszczać te węzły – bez konieczności 
gehlarchitects.wordpress.com 
Ulice Kopenhagi 
autoportret 2 [45] 2014 | 49
Steven Fleming, projekt pochyłego bloku mieszkalnego przystosowanego do potrzeb 
użytkowników poruszających się na rowerach, 2013 
archiwum autora
pedałowania, zjeżdżając po prostu ze wzniesie-nia. 
Piesi i jadący wolno rowerzyści mogliby się 
przemieszczać między wzniesieniami za pomocą 
pomostów, które dodatkowo zapewniałyby dasz-ki 
chroniące przed deszczem przemieszczających 
się w dole szybkich rowerzystów. 
Próba wyobrażenia sobie urbanistyki tworzo-nej 
z myślą o rowerach prowadzi do pytania, 
dlaczego rowerzyści w takich miastach jak 
Amsterdam czy Kopenhaga nie lobbowali do 
tej pory za przeciwdeszczowymi i ocieniają-cymi 
osłonami na swoich ścieżkach? Pewnie 
paru kalwinistów czy luteranów, którzy 
pozostali jeszcze w tych krajach, może mieć 
wrażenie bycia wybranymi przez Boga, kiedy 
mkną przez zamieć śnieżną. Myślę jednak 
o mojej żonie z okresu, kiedy nasze dzieci 
były małe. Nie mogę jej winić za to, że w nie-pogodę 
chciała mieć dach nad głową i dlatego 
wybierała wtedy samochód. Czy jazda na ro-werze 
uszczęśliwiałaby ją, gdybyśmy wycho-wywali 
dzieci w Amsterdamie lub Kopenha-dze? 
Wątpię. Przypuszczam, że przeklinałaby 
fakt, że jest zmuszona poruszać się w deszczu 
i że marzyłaby albo o parkingu, do którego 
mogłaby dojechać, albo o daszkach chronią-cych 
przed deszczem umieszczonych nad 
trasami rowerowymi. Niezmiennie zaskakuje 
mnie względnie niski, wynoszący 15 procent, 
udział rowerów w ruchu w Rotterdamie, i to 
pomimo porównywalnej lub nawet lepszej 
infrastruktury niż w Kopenhadze, gdzie wy-nosi 
on 40 procent. Różnica bierze się stąd, że 
Rotterdam, podobnie jak większość miast, ma 
wielopiętrowe parkingi. Ludzie używają ich 
do ochrony przed zmoknięciem. Z tego można 
wyciągnąć wniosek, że istnieje niskie praw-dopodobieństwo, 
żeby infrastruktura rowero-wa 
stała się głównym kanałem komunikacji 
w większości miast. Trzeba by albo wysadzić 
w powietrze parkingi samochodowe, albo 
zakryć trasy dla rowerów. Z całą pewnością 
drugi pomysł natrafiłby na opór. 
Ponieważ projektujemy już wnętrza w taki 
sposób, żeby mogły poruszać się po nich wózki 
dziecięce oraz wózki i skutery inwalidzkie, 
wydaje mi się, że nadszedł czas na projektowa-nie 
dla ruchu rowerowego wewnątrz budyn-ków. 
Pomyślcie o korzyściach: rodzice mogliby 
robić zakupy w przelotowych (ride-through) 
supermarketach z dziećmi śpiącymi w skrzyni 
roweru, następnie zawieźć zakupy do spiżarni 
tymi samymi rowerami, a to wszystko jeszcze 
przed obudzeniem się dzieci. Rower transpor-towy, 
holenderski bakfiets, jest zbyt wielkim 
darem niebios, żeby można go było zostawić na 
zewnątrz jak konia, czyli tak, jak tradycyjnie 
traktuje się rowery w Holandii. 
Takie myślenie doprowadziło mnie do nowej 
koncepcji projektowania mieszkań, która 
byłaby prawdopodobnie warta opatentowania, 
gdyby jej zamykanie byłoby zgodne z którymś 
z moich głównych celów. Pomysł ten to blok 
z wielkiej płyty, z windą na jednym końcu, 
otwierający się na podwójne, napowietrzne 
ulice, które nie przebiegają na jednym pozio-mie, 
ale stopniowo opadają, aż do poziomu 
gruntu. Mieszkańcy mogliby wjeżdżać na 
swoje piętro windą, albo – dla sportu – na 
rowerze, a zjeżdżać z niego rowerem. 
Ponieważ stopień nachylenia ramp wynosi 
1:20, każdy poziom jest 20 razy dłuższy od 
jego odległości od gruntu. Chociaż oznacza 
to bardzo długie bloki, możliwe jest skręca-nie 
lub zawijanie ramp w taki sposób, aby 
zmniejszyć ich wizualne oddziaływanie na 
otoczenie. Z funkcjonalnego punktu widzenia 
nie są jednak zbyt długie, zjazd z większości 
mieszkań jest krótszy niż podstawa przecięt-nego 
bloku. 
W takim pochyłym bloku koszty utrzymywania 
windy są rozłożone na wiele mieszkań, co, jeśli 
uwzględnić wysokość takich opłat, jest dobrą 
wiadomością finansową. Jeśli wziąć pod uwagę 
fakt, że z technicznego punktu widzenia windy 
nie są w zasadzie potrzebne, mogłyby one na-wet 
funkcjonować na zasadzie opłaty za użycie 
(pay-per-use). Rowerzyści, rodzice z wózkami, 
a nawet ludzie poruszający się na wózkach in-walidzkich 
mieliby możliwość przemieszczania 
się po łagodnych pochyłościach napowietrznych 
ulic wprost do swoich mieszkań. 
Kolejną zaletą jest to, że takie budynki mogą 
być wznoszone równolegle, w orientacji pół-nocno- 
południowej, która zapewni doświetle-nie 
obydwu stron w zimie, ale jednocześnie 
bez tworzenia rzędów wywołujących skoja-rzenia 
z obozami pracy. Dzięki zastosowaniu 
naprzemiennego układu, od niskiego do 
wysokiego i na odwrót, widok z wysokiego 
końca budynku rozpościerałby się nad niskim 
krańcem następnego bloku. 
Napisałem Cycle Space w 2012 roku. Książka 
dotyczyła tego, w jaki sposób my jako rowerzy-ści 
poznawczo kreujemy przestrzeń dla siebie 
w liminalnych, pozbawionych alternatywy 
środowiskach naszych miast. Wtedy mogłem 
jedynie pokrótce pisać o metodach fizycznego 
tworzenia przestrzeni dla rowerów za pomocą 
znaków terytorialnych, takich jak parkingi, lub 
za pośrednictwem projektów rozbudowy opar-tych 
na ruchu rowerowym. Od tego czasu zasta-nawiam 
się, jak moglibyśmy budować dla siebie 
na poważnie, gdybyśmy tylko nie byli ogarnięci 
obsesją czynienia przyjazną dla rowerów starej 
przestrzeni zaprojektowanej z myślą o konnych 
zaprzęgach i gdybyśmy zwrócili naszą uwagę 
w stronę obszarów do ponownego zagospoda-rowania. 
Z punktu widzenia rozwoju miast, 
tereny zdegradowane i wymagające przebudowy 
oraz nabrzeża i węzły kolejowe, które je często 
łączą, wydają się o wiele ważniejszymi obszara-mi 
niż stare miejskie centra. 
Tłumaczenie z angielskiego: 
Michał Choptiany 
autoportret 2 [45] 2014 | 51

More Related Content

What's hot

Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...
Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...
Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...Małopolski Instytut Kultury
 
Agnieszka Wołodźko, "Niechciana spuścizna", Blokowiska
Agnieszka Wołodźko, "Niechciana spuścizna", BlokowiskaAgnieszka Wołodźko, "Niechciana spuścizna", Blokowiska
Agnieszka Wołodźko, "Niechciana spuścizna", BlokowiskaMałopolski Instytut Kultury
 
Jean-Louis Cohen, Architektura szkicowania: Doświadczenie II wojny światowej
Jean-Louis Cohen, Architektura szkicowania: Doświadczenie II wojny światowejJean-Louis Cohen, Architektura szkicowania: Doświadczenie II wojny światowej
Jean-Louis Cohen, Architektura szkicowania: Doświadczenie II wojny światowejMałopolski Instytut Kultury
 
Levente Polyak, Miasto jako pole bitwy. Cztery debaty na temat krajobrazu Bud...
Levente Polyak, Miasto jako pole bitwy. Cztery debaty na temat krajobrazu Bud...Levente Polyak, Miasto jako pole bitwy. Cztery debaty na temat krajobrazu Bud...
Levente Polyak, Miasto jako pole bitwy. Cztery debaty na temat krajobrazu Bud...Małopolski Instytut Kultury
 
O nową robotniczą rewolucję. Transcendentny sens miasta przemysłowego
O nową robotniczą rewolucję. Transcendentny sens miasta przemysłowegoO nową robotniczą rewolucję. Transcendentny sens miasta przemysłowego
O nową robotniczą rewolucję. Transcendentny sens miasta przemysłowegoMałopolski Instytut Kultury
 
Miasto w ruchu
Miasto w ruchuMiasto w ruchu
Miasto w ruchuLukas OL
 
Przykład Dobrej Praktyki – www.przestrzenmiasta.pl – o pomyśle i potencjale –...
Przykład Dobrej Praktyki – www.przestrzenmiasta.pl – o pomyśle i potencjale –...Przykład Dobrej Praktyki – www.przestrzenmiasta.pl – o pomyśle i potencjale –...
Przykład Dobrej Praktyki – www.przestrzenmiasta.pl – o pomyśle i potencjale –...bridgecamp
 
Parada miłosna. Związki maszyny z architekturą modernistyczną.
Parada miłosna. Związki maszyny z architekturą modernistyczną.Parada miłosna. Związki maszyny z architekturą modernistyczną.
Parada miłosna. Związki maszyny z architekturą modernistyczną.Małopolski Instytut Kultury
 
Tychy - miasto (po?)przemysłowe i jego mieszkańcy
Tychy - miasto (po?)przemysłowe i jego mieszkańcyTychy - miasto (po?)przemysłowe i jego mieszkańcy
Tychy - miasto (po?)przemysłowe i jego mieszkańcyMałopolski Instytut Kultury
 

What's hot (20)

Michał Wiśniewski, Betonowy ogród
Michał Wiśniewski, Betonowy ogródMichał Wiśniewski, Betonowy ogród
Michał Wiśniewski, Betonowy ogród
 
O 2 takich
O 2 takichO 2 takich
O 2 takich
 
Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...
Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...
Paweł Jaworski, Tak wykształca się stopniowo...
 
Samu Szemerey - Tożsamości blokowiska
Samu Szemerey - Tożsamości blokowiskaSamu Szemerey - Tożsamości blokowiska
Samu Szemerey - Tożsamości blokowiska
 
Agnieszka Wołodźko, "Niechciana spuścizna", Blokowiska
Agnieszka Wołodźko, "Niechciana spuścizna", BlokowiskaAgnieszka Wołodźko, "Niechciana spuścizna", Blokowiska
Agnieszka Wołodźko, "Niechciana spuścizna", Blokowiska
 
Wojciech Wilczyk, Czesi widzą więcej
Wojciech Wilczyk, Czesi widzą więcejWojciech Wilczyk, Czesi widzą więcej
Wojciech Wilczyk, Czesi widzą więcej
 
Jean-Louis Cohen, Architektura szkicowania: Doświadczenie II wojny światowej
Jean-Louis Cohen, Architektura szkicowania: Doświadczenie II wojny światowejJean-Louis Cohen, Architektura szkicowania: Doświadczenie II wojny światowej
Jean-Louis Cohen, Architektura szkicowania: Doświadczenie II wojny światowej
 
Levente Polyak, Miasto jako pole bitwy. Cztery debaty na temat krajobrazu Bud...
Levente Polyak, Miasto jako pole bitwy. Cztery debaty na temat krajobrazu Bud...Levente Polyak, Miasto jako pole bitwy. Cztery debaty na temat krajobrazu Bud...
Levente Polyak, Miasto jako pole bitwy. Cztery debaty na temat krajobrazu Bud...
 
O nową robotniczą rewolucję. Transcendentny sens miasta przemysłowego
O nową robotniczą rewolucję. Transcendentny sens miasta przemysłowegoO nową robotniczą rewolucję. Transcendentny sens miasta przemysłowego
O nową robotniczą rewolucję. Transcendentny sens miasta przemysłowego
 
Przemiany miast przemysłowych
Przemiany miast przemysłowychPrzemiany miast przemysłowych
Przemiany miast przemysłowych
 
Levente Polyák - Wymiana na ulicy
Levente Polyák - Wymiana na ulicyLevente Polyák - Wymiana na ulicy
Levente Polyák - Wymiana na ulicy
 
Miasto w ruchu
Miasto w ruchuMiasto w ruchu
Miasto w ruchu
 
Przykład Dobrej Praktyki – www.przestrzenmiasta.pl – o pomyśle i potencjale –...
Przykład Dobrej Praktyki – www.przestrzenmiasta.pl – o pomyśle i potencjale –...Przykład Dobrej Praktyki – www.przestrzenmiasta.pl – o pomyśle i potencjale –...
Przykład Dobrej Praktyki – www.przestrzenmiasta.pl – o pomyśle i potencjale –...
 
Minimalne mieszkania
Minimalne mieszkaniaMinimalne mieszkania
Minimalne mieszkania
 
Patrząc pod nogi
Patrząc pod nogiPatrząc pod nogi
Patrząc pod nogi
 
Parada miłosna. Związki maszyny z architekturą modernistyczną.
Parada miłosna. Związki maszyny z architekturą modernistyczną.Parada miłosna. Związki maszyny z architekturą modernistyczną.
Parada miłosna. Związki maszyny z architekturą modernistyczną.
 
Tychy - miasto (po?)przemysłowe i jego mieszkańcy
Tychy - miasto (po?)przemysłowe i jego mieszkańcyTychy - miasto (po?)przemysłowe i jego mieszkańcy
Tychy - miasto (po?)przemysłowe i jego mieszkańcy
 
Dorota Jędruch, Oko języka
Dorota Jędruch, Oko językaDorota Jędruch, Oko języka
Dorota Jędruch, Oko języka
 
Piotr Winskowski, Motywy maszyny, Nowoczesności
Piotr Winskowski, Motywy maszyny, NowoczesnościPiotr Winskowski, Motywy maszyny, Nowoczesności
Piotr Winskowski, Motywy maszyny, Nowoczesności
 
Sztuka współczesna
Sztuka współczesnaSztuka współczesna
Sztuka współczesna
 

Viewers also liked

Alessio Bortot, Niepokój cudowności w epoce baroku
Alessio Bortot, Niepokój cudowności w epoce barokuAlessio Bortot, Niepokój cudowności w epoce baroku
Alessio Bortot, Niepokój cudowności w epoce barokuMałopolski Instytut Kultury
 
Francesco Bergamo, Niesamowita ekologia przestrzeni wirtualnej
Francesco Bergamo, Niesamowita ekologia przestrzeni wirtualnejFrancesco Bergamo, Niesamowita ekologia przestrzeni wirtualnej
Francesco Bergamo, Niesamowita ekologia przestrzeni wirtualnejMałopolski Instytut Kultury
 
Mario Perniola, Wampiryzm i seksapil nieorganiczności
Mario Perniola, Wampiryzm i seksapil nieorganicznościMario Perniola, Wampiryzm i seksapil nieorganiczności
Mario Perniola, Wampiryzm i seksapil nieorganicznościMałopolski Instytut Kultury
 

Viewers also liked (20)

Tim Ingold, Katarzyna Wala, Magdalena Zych
Tim Ingold, Katarzyna Wala, Magdalena ZychTim Ingold, Katarzyna Wala, Magdalena Zych
Tim Ingold, Katarzyna Wala, Magdalena Zych
 
Stephan Rammpler
Stephan RammplerStephan Rammpler
Stephan Rammpler
 
Nunzia Bonifati
Nunzia BonifatiNunzia Bonifati
Nunzia Bonifati
 
Agostino De Rosa
Agostino De RosaAgostino De Rosa
Agostino De Rosa
 
Maciej Rawluk, Jedynka
Maciej Rawluk, JedynkaMaciej Rawluk, Jedynka
Maciej Rawluk, Jedynka
 
Tim Ingold
Tim IngoldTim Ingold
Tim Ingold
 
Emiliano Ranocchi
Emiliano RanocchiEmiliano Ranocchi
Emiliano Ranocchi
 
Rossano Baronciani
Rossano BaroncianiRossano Baronciani
Rossano Baronciani
 
Paweł Jaworski
Paweł JaworskiPaweł Jaworski
Paweł Jaworski
 
Auge
AugeAuge
Auge
 
Krzysztof Korżyk, Mit przestrzeni
Krzysztof Korżyk, Mit przestrzeniKrzysztof Korżyk, Mit przestrzeni
Krzysztof Korżyk, Mit przestrzeni
 
Marcin Szoska, Fenomenologiczny obóz treningowy
Marcin Szoska, Fenomenologiczny obóz treningowyMarcin Szoska, Fenomenologiczny obóz treningowy
Marcin Szoska, Fenomenologiczny obóz treningowy
 
Marco Zanta, Rzeczy
Marco Zanta, RzeczyMarco Zanta, Rzeczy
Marco Zanta, Rzeczy
 
Isabella Friso, Doświadczenie granicy
Isabella Friso, Doświadczenie granicyIsabella Friso, Doświadczenie granicy
Isabella Friso, Doświadczenie granicy
 
Giuseppe Longo, Strażnik wieży
Giuseppe Longo, Strażnik wieżyGiuseppe Longo, Strażnik wieży
Giuseppe Longo, Strażnik wieży
 
Alessio Bortot, Niepokój cudowności w epoce baroku
Alessio Bortot, Niepokój cudowności w epoce barokuAlessio Bortot, Niepokój cudowności w epoce baroku
Alessio Bortot, Niepokój cudowności w epoce baroku
 
Francesco Bergamo, Niesamowita ekologia przestrzeni wirtualnej
Francesco Bergamo, Niesamowita ekologia przestrzeni wirtualnejFrancesco Bergamo, Niesamowita ekologia przestrzeni wirtualnej
Francesco Bergamo, Niesamowita ekologia przestrzeni wirtualnej
 
Mario Perniola, Wampiryzm i seksapil nieorganiczności
Mario Perniola, Wampiryzm i seksapil nieorganicznościMario Perniola, Wampiryzm i seksapil nieorganiczności
Mario Perniola, Wampiryzm i seksapil nieorganiczności
 
Jakub Woynarowski, Horror
Jakub Woynarowski, HorrorJakub Woynarowski, Horror
Jakub Woynarowski, Horror
 
Nicholas Royle, Niesamowite
Nicholas Royle, NiesamowiteNicholas Royle, Niesamowite
Nicholas Royle, Niesamowite
 

More from Małopolski Instytut Kultury

PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)Małopolski Instytut Kultury
 
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)Małopolski Instytut Kultury
 
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...Małopolski Instytut Kultury
 
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...Małopolski Instytut Kultury
 
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...Małopolski Instytut Kultury
 
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...Małopolski Instytut Kultury
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)Małopolski Instytut Kultury
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...Małopolski Instytut Kultury
 
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 

More from Małopolski Instytut Kultury (20)

Oficyna Raczków- przewodnik.pdf
Oficyna Raczków- przewodnik.pdfOficyna Raczków- przewodnik.pdf
Oficyna Raczków- przewodnik.pdf
 
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
 
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
 
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
 
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
 
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
 
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
 
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
 
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
 
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
 
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
 
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...
 
PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa)
PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa) PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa)
PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa)
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
 
BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)
BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)
BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)
 
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
 
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
 
ZAMEK W CZCHOWIE (baner)
ZAMEK W CZCHOWIE (baner)ZAMEK W CZCHOWIE (baner)
ZAMEK W CZCHOWIE (baner)
 
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)
 

Steven Fleming

  • 1. Steven Fleming Ilustracja Anna Zabdyrska URBANISTYCZNY POTENCJAŁ RUCHU ROWEROWEGO
  • 2. nowych, przystosowanych do ruchu samocho-dowego budynków i infrastruktury drogowej, pokolenie naszych dziadków znalazło w sobie odwagę, aby zbudować coś, co wcześniej nie zostało przetestowane, a mianowicie przed-mieścia. Przyjrzyjcie się uważnie utopijnym cielesnego rozpieszczenia nie mogą sobie wy-obrazić siebie w świecie, w którym rower jest podstawowym środkiem transportu. Jednak dzięki pokoleniu wizjonerskich projektantów tworzących modele i rysunki Frank Lloyd Wright, projekt Broadcare City W nadchodzącej epoce ekspan-sji miast większe znaczenie zyskają tereny przeznaczo-ne pod ponowną zabudowę (brownfield) oraz obszary zaniedbane i opusz-czone (greyfield) niż te w ogóle niezagospo-darowane (greenfield). Do końca obecnego stulecia populacja wielu miast wzrośnie najprawdopodobniej dwukrotnie, a wraz z nią podwojeniu ulegnie powierzchnia obszarów zabudowanych, głównie za sprawą przebudowy porzuconych i niedostatecznie wykorzystanych terenów poprzemysłowych. Czy można sobie wyobrazić, że podstawą mo-bilności w nowych dzielnicach będzie ruch rowerowy? Nie zadaję tego pytania dlatego, że życzę sobie powstrzymania prywatnego transportu samochodowego i jest to dla mnie cel sam w sobie. Uważam po prostu, że ruch rowerowy kryje niewykorzystany potencjał, ponieważ do tej pory nigdy nie budowano z myślą o nim, tak jak to było w przypadku ruchu pieszego czy samochodowego. Zrealizowana utopia Jeżeli idea rozwoju miasta na podstawie ruchu rowerowego to za wiele dla naszych krótkich nóg i miękkich siedzeń, rozważcie, w jaki spo-sób ludzie żyjący w latach 20. i 30. ubiegłego stulecia zareagowaliby na stwierdzenie, że wkrótce będą mieszkali na terenach, które wówczas były obszarami rolnymi i że pozornie niemożliwe do objęcia odległości skurczą się w sensie czasowym, jeśli miasta nie tylko będą przyjmować samochody, ale także zostaną za-projektowane z myślą o nich. Przedstawiciele klasy robotniczej z czasów wielkiego kryzysu nie byli sobie w stanie wyobrazić siebie jako posiadaczy samochodu, a swojego życia jako zależnego od czterech kółek. Masowe zmoto-ryzowanie i organizacja miast wokół samo-chodów wydawały się wówczas absurdalną propozycją. Tak samo ludzie dzisiejszej epoki fot. kjell olsen, flickr autoportret 2 [45] 2014 | 45
  • 3. wizjom, które zainspirowały proces rozlewa-nia się miast (urban sprawl), a zaczniecie się zastanawiać, czy nasi przodkowie nie posunęli się za daleko w realizacji planów, które pier-wotnie miały być jedynie żartem. Prezentowa-ny na poważnie przez Le Corbusiera jego Plan Voisin to najlepsze przedstawienie tego typu do tej pory: czysty komiczny geniusz. Zupełnie jakby architekt o jego pozycji rzeczywiście uwierzył, że Paryż można dostosować do budowy wysokościowych apartamentowców i autostrad! W wypadku Broadacre City Franka Lloyda Wrighta samochody są dodatkiem do wielkiego żartu. A co zrobić z projektem takim jak Futurama Normana Bela Geddesa, który bezpośrednio oddziaływał na publiczność, ponieważ został pokazany na wystawie świato-wej w Nowym Jorku w 1939 roku? Postmodernizm nauczył nas cynizmu w sto-sunku do wspólnych wizji, które mają nas pro-wadzić ramię w ramię ku przyszłości. Patrzy-my więc na Futuramę i jedyne, co widzimy, to kolejne miasta na planie okręgu, które kolejni poczciwcy – od Platona począwszy, a na Walcie Disney'u skończywszy – próbowali zbudować, choć w gruncie rzeczy nie byli w stanie tego zrobić. Widzimy też „samochody przyszłości” – tak absurdalne, że ich miniatur nie wykona-łaby nawet firma Hot Wheels. Jeśli wytrzymamy trwający dwadzieścia trzy minuty film propagandowy przygotowany dla Futuramy (www.youtube.com/watch?v=1cRo-aPLvQx0), z jego skrzypcową ścieżką dźwię-kową i narratorem, którego głos brzmi, jakby naukę dykcji pobierał u samego Boga, to jedy-nym wnioskiem, do jakiego dojdziemy, będzie przekonanie, że ludzie w roku 1939 musieli być po prostu głupi, skoro uwierzyli w ten non-sens. Zbyt mocno przywykliśmy do upadają-cych utopii. Spójrzcie na Paola Soleriego. Czy on naprawdę myślał, że Arcosanti kiedykol-wiek oderwie się od ziemi? A co z Jacques’em Fresco, który ma teraz 98 lat, nadal tworzy modele i naprawdę wierzy w to, że pewnego dnia jego projekt Venus uchroni nas przed koniecznością pracowania? Jest jednak pewna różnica między Futuramą a tymi projektami. Futurama, z drobnymi zmianami, została zrealizowana. Czternasto-pasmowe autostrady o maksymalnej prędkości 150 mil na godzinę zastąpiono ośmiopasmowy-mi o dozwolonej prędkości 70 mil na godzinę. Zamiast fantastycznych budynków wybudo-wano coś, co Robert Venturi nazwał później ozdobnymi budami z wielkimi znakami na fasadach. Ameryka powróciła z II wojny świa-towej do domu, wybrała prezydenta Trumana, zabrała się za budowę autostrad i przedmieść, a jeszcze parę lat wcześniej wystawę Futurama oglądało każdego dnia 28 tysięcy ludzi. Reszta świata poszła za amerykańskim przykładem. Z dzisiejszej perspektywy sukces Futuramy był katastrofą, bo zainspirował prywatne użytkowanie samochodów oraz rozlewanie się miast. Nie zapominajmy jednak, że prawidło-wo zbudowane autostrady zmniejszyły liczbę śmiertelnych wypadków na drogach, zasoby energii wydawały się wówczas nieskończone, ludzie mieli zaś dobry powód, aby się prze-prowadzać poza miasto – wielu spośród nich pamiętało jeszcze epidemię grypy z roku 1918, która zabiła co dwudziestego mieszkańca. Nieelegancko jest krytykować dawne poko-lenia z perspektywy trosk i problemów dnia dzisiejszego (wojny o ropę naftową, globalnego ocieplenia, izolacji społecznej, otyłości itd.). Nieeleganckie jest również krytykowanie ludzi wciąż marzących o domku na przedmie-ściach i samochodzie, którym będą dojeżdżać, kiedy nikt nie zaproponował żadnego nowego marzenia. Najokrutniejszą rzeczą, jaką można zrobić w sytuacji rozrostu miast, to kupić dom w centrum i powiedzieć, że nieroby z przed-mieść miały szansę zrobić to samo, kiedy ceny były niskie. Wierzę, że nasza odpowiedzialność jako projektantów polega na uchwyceniu ludz-kich pragnień w ramach wizji odpowiadającej warunkom stawianym przez współczesność – wizji, którą wszyscy będą mogli pokochać i stać się jej częścią. aktualność Futuramy Jak wspomniałem, rozwój urbanistyczny w obec-nym stuleciu będzie o wiele bardziej skoncentro-wany na terenach przeznaczonych pod ponowną zabudowę (stare doki, składy odpadów, tereny fabryczne, gazownie) i zaniedbanych obszarach zabudowanych (niewystarczająco użytkowa-ne dawne tereny fabryczne wykorzystywane obecnie na przykład do handlu używanymi samochodami lub materiałami budowlanymi). Co zrobimy z tymi terenami? Gdybyśmy zadali to pytanie w okresie powojennym, mówilibyśmy o wieżowcach usytuowanych w środku wyobrażo-nego parku. Teraz już jednak wiemy, jak szybko parki zamieniły się w parkingi. Strony z broszury reklamowej General Motors z 1953 roku copyright 2014 general motors llc. dzięki uprzejmości gm media archive
  • 4. Gdybyśmy żyli w latach 80., używalibyśmy teorii wypracowanych na konferencjach Urban Design, które zaczęto organizować w Graduate School of Design Uniwersytetu Harvarda jeszcze w latach 50. Szkicowali-byśmy plany generalne, które wyglądałyby dobrze na papierze w oczach takich ludzi jak Josep Lluís Sert, Jane Jacobs, Gordon Cullen czy Jan Gehl – dzisiejsza twarz ruchu na rzecz niskiej zabudowy. Rozwój współczesnych miast poszedłby w kierunku powstawania nowych stylistycznych wariantów Paryża. Nie doszło do tego, ponieważ architekci spędzili pierwsze lata bieżącego stulecia, składając gołosłowne deklaracje dotyczące reguł urbanistyki, pozostając jednocześnie na usługach ultrakonserwatywnych finan-sistów, którzy nalegali na to, aby aparta-mentowce miały gigantycznych rozmiarów garaże. Oto powód: Stefan van der Spek z TU Delft zaopatrzył mieszkańców apar-tamentowców z Rotterdamu w urządzenia śledzące i przekonał się, że w gruncie rzeczy nie wychodzili oni nigdy na ulicę. Zjeż-dżali windą do garażu i wylatywali z niego niczym Batman, prosto do centrów handlo-wych, do których jeździli jeszcze w czasach, gdy mieszkali na przedmieściach i wycho-wywali dzieci. Jak powszechnie wiadomo, człowiek pozbawiony samochodowego dostępu do podmiejskich centrów handlo-wych, parków narodowych, plaż, sklepów Ikei, górskich punktów widokowych i tamy Hoovera umiera w ciągu kilku miesięcy. Nie mamy co do tego całkowitej pewności, ale jednocześnie nie chcemy tworzyć budynków mieszkalnych pozbawionych garaży na wy-padek, gdyby jednak okazało się to prawdą. Na kursach architektury i w programach studiów urbanistycznych mówimy o współ-czesnych wzorcach rozwoju, odnosząc się do przykładowych idei, między innymi parku wieżowców tonących w zieleni i europejskich typologii budynków. Wielka szkoda, że żaden z tych modeli nie doczekał się nigdy oszała-miającej prezentacji, która by go objaśniała, byłaby odwiedzana przez 28 tysięcy ludzi dziennie i miała nieograniczone wsparcie finansowe General Motors. Odnoszę się tutaj raz jeszcze do ekspozycji Futurama z wysta-wy światowej z 1939 roku. Aby zrozumieć jej oddziaływanie, musicie pamiętać, że była to diorama zajmująca niemal pół hektara i że stanowiła główną atrakcję całej wystawy. Ludzie oglądali ją z góry, zajmując siedzenia na taśmociągu w rodzaju tych bagażowych, które znamy z lotnisk. Z historycznego punktu widzenia czas powstania Futuramy nie mógł być lepszy – świat wychodził właśnie z kryzysu gospodarczego, a II wojna światowa jeszcze się nie rozpoczęła. Futurama miała być głównym impulsem do wprowadzenia przez prezydenta Trumana narodowego projektu budowy auto-strad oraz osiedla Levittown w stanie Nowy Jork, które od tamtego czasu były kopiowane przez resztę świata. Futurama nie pokazywała wyłącznie przedmieść, ale także zabudowę o miesza-nych funkcjach położoną w centrach miast, z garażami i natychmiastowym dostępem do głównych dróg. Teraz, gdy dążymy do wzmocnienia centrów naszych miast, warto raz jeszcze spojrzeć na przewidywania Nor-mana Bela Geddesa. Według mnie, podobień-stwa między jego prognozami, a tym, jak copyright 2014 general motors llc. dzięki uprzejmości gm media archive autoportret 2 [45] 2014 | 47
  • 5. wyglądają budowane współcześnie miejskie mieszkania, są uderzające. Podobnie jak fakt, że życie w mieście stało się znowu modne. To wszystko sprawia, że wydaje się, iż nasze dyskusje o zorientowanym na transport i ekologicznie zrównoważonym rozwoju, miejscu zamieszkania o skali umożliwiającej piesze przemieszczanie się i planowaniu przyjaznym dla rowerów jedy-nie hamują podejmowanie decyzji. W grun-cie rzeczy budujemy platformę mobilności samochodowej w taki sposób, w jaki wyobra-żałby sobie ją Bel Geddes. Jedyna różnica polega na tym, że dzisiaj wolimy maskować nasze gigantyczne parkingi. miasto zaprojektowane dla rowerzystów Dlaczego jednak powinno to obchodzić mnie jako rowerzystę, skoro wszystkie te parkingi są ukrywane na tyłach nowych budynków? Z całą pewnością samochody służą szerszemu spektrum społeczeństwa niż kiedykolwiek rowery. Mówi się nam również, że ruch samochodowy jest systemem finansowanym przez jego użytkowników, którzy łożą na niego całkiem sporo w ramach opłat rejestracyjnych, podatków wliczonych w cenę paliwa oraz opłat parkingowych. Poza tym: czyż nie potrafimy projektować dla samochodów w taki sposób, że nie przeszkadzają one rowerzystom? Nie zgadzam się z żadnym z tych założeń. Po pierwsze, urbanistyka bazująca na samo-chodach służy w prawidłowy sposób wyłącznie kierowcom, czyli ludziom o dobrym wzroku i zdrowiu, w wieku powyżej osiemnastu lat, dysponującym kwotą około 5 tysięcy dolarów rocznie, którą mogą przeznaczyć na utrzyma-nie pojazdu. Na szczęście dla nielicznych spo-śród nas spełniających te wymogi wydaje się całkiem w porządku być raz na jakiś czas pod-chmielonym, odebrać w samochodzie telefon, przejechać na czerwonym świetle, przekroczyć limit prędkości, zaparkować na chodniku lub ścieżce rowerowej. W innym wypadku wszyscy zostalibyśmy wykluczeni ze społeczeństwa, dla którego motoryzacja jest podstawą, z powodu naszych niebezpiecznych nawyków. Weźmy jednak dowolne społeczeństwo rowerzystów, a należy pamiętać, że nie ma ich zbyt wiele: może Groningen w Holandii, do pewnego stopnia Kopenhaga, centra Ferrary i Krakowa. Jakkolwiek rzadkie by nie były, pokazują nam, że każdy w wieku od ośmiu do osiemdziesięciu lat może się cieszyć transportem rowerowym. Nie zgadzam się również z twierdzeniem, że system transportu samochodowego jest opłacany przez jego użytkowników – przynaj-mniej nie w sytuacji, kiedy przemieszczający się samochód i jego droga hamowania zajmują przynajmniej 100 m2 przestrzeni miejskiej. Ślad pozostawiany przeze mnie jako rowerzy-stę ma około 5 m2, podczas gdy pieszy zajmuje zaledwie 1 m2 przestrzeni publicznej. Jakże bym chciał, żeby transport samochodowy faktycznie b y ł opłacany przez użytkowni-ków! Za godzinę piesi płaciliby po dolarze, ja piątaka za rower, a kierowcy samochodów musieliby dać po stówie. Najpoważniejszy problem z samochodami pole-ga jednak na tym, że spowalniają one rowe-rzystów. Nie chodzi mi wcale o hasło nadające się na nagłówek prasowy w rodzaju „Człowiek pogryzł psa”, piszę to całkiem poważnie. Czas dojazdu do pracy jest po prostu krótszy w mia-stach, w których tempo dyktowały rowery, a najkrótszy w miastach, w których nieliczne samochody zostały zdominowane przez liczne rowery. Pomimo wysiłków związanych z inżynierią drogową, najbardziej efektywną prędkością (rozumianą jako iloraz odległości i czasu) samochodów w mieście, którą udało się osiągnąć, jest około 10 km/h. Paul Trantner, ekspert ds. transportu, zauważa, że należy liczyć również czas poświęcany na krążenie wokół budynków w poszukiwaniu miejsca do parkowania oraz przejście od i do miej-sca parkingowego, a także wziąć pod uwagę prawdopodobieństwo utknięcia w korku. Jak na ironię, im bardziej staramy się zwiększyć Ulice Kopenhagi www.roadslesstraveledbykatie.com
  • 6. efektywną prędkość samochodów, tym staje się ona niższa. Żadne miasto nie zmarnowało tyle pieniędzy na wsparcie ruchu samochodowego co Los Angeles, w którym przeciętny kierowca spędza jedną czwartą każdego dnia w korku, w ogóle się nie przemieszczając. Samochody są z góry skazane na porażkę i gdziekolwiek są wprowadzane, kolidują z funkcjonowaniem innego środka transpor-tu, który – jak dowiedziono – jest najszybszy, najmniej zawodny i najbardziej elastyczny. Jeśli spojrzycie na nagrania ruchu drogowego z Danii z lat 40. XX wieku, zauważycie, że rowerzyści w ogóle się na nich nie zatrzymują, a było to w zabudowie odziedziczonej wprost po epoce powozów konnych. Wyobrażacie sobie prędkości, jakie moglibyśmy osiągnąć na współczesnych rowerach, gdyby miasta i budynki były projektowane z myślą o nich dokładnie w taki sam sposób, w jaki Los Ange-les zostało zaprojektowane dla samochodów, a Wenecja dla łodzi? Z kopenhaskich doświadczeń z ustawieniem świateł w „zieloną falę” wiemy, że przeciętny rowerzysta może sunąć po płaskim terenie ze średnią prędkością 20 km/h. Tereny, które musimy rozbudować, by poradzić sobie ze wzrostem populacji, są zwykle płaskie, podobnie jak łączące je przejazdy. Wyznacz-my zatem drogi szybkiego ruchu rowerowego i zaprojektujmy tę przestrzeń, koncentrując się na idei transportu rowerowego. Jeśli stwo-rzymy dla rowerów drogi bezproblemowego przemieszczania się, nawet bez konieczności zwalniania, powstaną dzielnice charakte-ryzujące się najkrótszym czasem przejazdu w stosunku do liczebności połączonych z sobą populacji ludzi. Przez ostatni rok kierowałem grupami magistrantów i doktorantów z Uniwersyte-tu Tasmańskiego w Australii, pracując nad wieloma projektami o charakterze badawczym i projektowo-badawczym. Jedno z pytań, jakie sobie zadawaliśmy, brzmiało: jak wyglądałoby miasto zbudowane z myślą o rowerach? Czy miałoby ulice, aleje czy tereny otwarte? Czy rowerowa urbanistyka przyczyniłaby się do po-wstania nowych typów budynków w taki sam sposób, w jaki samochodocentryczna urbani-styka zrodziła sobie tylko właściwe rodzaje zabudowy? A co z urbanistycznymi morfologiami? Czy mia-sto zbudowane od podstaw i skoncentrowane na rowerach (nie na chodzeniu, tranzycie czy jeździe samochodem), miałoby zabudowę z wiel-kiej płyty, strukturę dziedzińcową, wieżowce czy hybrydy? Wizjonerzy, tacy jak Le Corbusier, R. Buckminster Fuller, Frank Lloyd Wright czy Norman Bel Geddes, spędzili długie dekady, poszukując właściwych elementów miasta opartego na motoryzacji – skrzyżowania dróg w formie koniczyny, wewnętrznego garażu, wolnostojącego budynku otoczonego przez parking itd. Z pomocą studentów próbuję zrobić coś podobnego, tyle że szybciej i bez powoływa-nia globalnego ruchu architektów zgłębiających jednocześnie te same problemy. Pomimo tych ograniczeń, posuwamy się do przodu. Z naszych poszukiwań wyłoniła się na przy-kład przesłanka, że w dzielnicy opartej na komunikacji rowerowej sklepy nie muszą być skoncentrowane w ciasnych szeregach. Jeśli się nad tym zastanowić, okazuje się, że klienci na rowerach poruszaliby się pięć razy szybciej od pieszych. Sklep mógłby nie mieć innych lokali handlowych w swoim bezpośrednim sąsiedztwie, ale wciąż przemieszczaliby się wokół niego ludzie. Praktycznym następstwem takiej obserwacji jest to, że plany miejscowe nie musiałyby skupiać sklepów przy głównych ulicach, wykluczając w ten sposób pozostałe. Aktywność i pasywny nadzór mogłyby się zatem rozprzestrzenić po całej dzielnicy. Kolejna przesłanka głosi, że wejścia do budyn-ków oraz do sklepów mogłyby być umieszczane na wysokości od 1 do 3 metrów, żeby zredukować prędkość rowerzystów w pobliżu ruchliwych wę-złów komunikacyjnych bez zmuszania ich do za-trzymywania się. W podobny sposób rowerzyści mogliby opuszczać te węzły – bez konieczności gehlarchitects.wordpress.com Ulice Kopenhagi autoportret 2 [45] 2014 | 49
  • 7. Steven Fleming, projekt pochyłego bloku mieszkalnego przystosowanego do potrzeb użytkowników poruszających się na rowerach, 2013 archiwum autora
  • 8. pedałowania, zjeżdżając po prostu ze wzniesie-nia. Piesi i jadący wolno rowerzyści mogliby się przemieszczać między wzniesieniami za pomocą pomostów, które dodatkowo zapewniałyby dasz-ki chroniące przed deszczem przemieszczających się w dole szybkich rowerzystów. Próba wyobrażenia sobie urbanistyki tworzo-nej z myślą o rowerach prowadzi do pytania, dlaczego rowerzyści w takich miastach jak Amsterdam czy Kopenhaga nie lobbowali do tej pory za przeciwdeszczowymi i ocieniają-cymi osłonami na swoich ścieżkach? Pewnie paru kalwinistów czy luteranów, którzy pozostali jeszcze w tych krajach, może mieć wrażenie bycia wybranymi przez Boga, kiedy mkną przez zamieć śnieżną. Myślę jednak o mojej żonie z okresu, kiedy nasze dzieci były małe. Nie mogę jej winić za to, że w nie-pogodę chciała mieć dach nad głową i dlatego wybierała wtedy samochód. Czy jazda na ro-werze uszczęśliwiałaby ją, gdybyśmy wycho-wywali dzieci w Amsterdamie lub Kopenha-dze? Wątpię. Przypuszczam, że przeklinałaby fakt, że jest zmuszona poruszać się w deszczu i że marzyłaby albo o parkingu, do którego mogłaby dojechać, albo o daszkach chronią-cych przed deszczem umieszczonych nad trasami rowerowymi. Niezmiennie zaskakuje mnie względnie niski, wynoszący 15 procent, udział rowerów w ruchu w Rotterdamie, i to pomimo porównywalnej lub nawet lepszej infrastruktury niż w Kopenhadze, gdzie wy-nosi on 40 procent. Różnica bierze się stąd, że Rotterdam, podobnie jak większość miast, ma wielopiętrowe parkingi. Ludzie używają ich do ochrony przed zmoknięciem. Z tego można wyciągnąć wniosek, że istnieje niskie praw-dopodobieństwo, żeby infrastruktura rowero-wa stała się głównym kanałem komunikacji w większości miast. Trzeba by albo wysadzić w powietrze parkingi samochodowe, albo zakryć trasy dla rowerów. Z całą pewnością drugi pomysł natrafiłby na opór. Ponieważ projektujemy już wnętrza w taki sposób, żeby mogły poruszać się po nich wózki dziecięce oraz wózki i skutery inwalidzkie, wydaje mi się, że nadszedł czas na projektowa-nie dla ruchu rowerowego wewnątrz budyn-ków. Pomyślcie o korzyściach: rodzice mogliby robić zakupy w przelotowych (ride-through) supermarketach z dziećmi śpiącymi w skrzyni roweru, następnie zawieźć zakupy do spiżarni tymi samymi rowerami, a to wszystko jeszcze przed obudzeniem się dzieci. Rower transpor-towy, holenderski bakfiets, jest zbyt wielkim darem niebios, żeby można go było zostawić na zewnątrz jak konia, czyli tak, jak tradycyjnie traktuje się rowery w Holandii. Takie myślenie doprowadziło mnie do nowej koncepcji projektowania mieszkań, która byłaby prawdopodobnie warta opatentowania, gdyby jej zamykanie byłoby zgodne z którymś z moich głównych celów. Pomysł ten to blok z wielkiej płyty, z windą na jednym końcu, otwierający się na podwójne, napowietrzne ulice, które nie przebiegają na jednym pozio-mie, ale stopniowo opadają, aż do poziomu gruntu. Mieszkańcy mogliby wjeżdżać na swoje piętro windą, albo – dla sportu – na rowerze, a zjeżdżać z niego rowerem. Ponieważ stopień nachylenia ramp wynosi 1:20, każdy poziom jest 20 razy dłuższy od jego odległości od gruntu. Chociaż oznacza to bardzo długie bloki, możliwe jest skręca-nie lub zawijanie ramp w taki sposób, aby zmniejszyć ich wizualne oddziaływanie na otoczenie. Z funkcjonalnego punktu widzenia nie są jednak zbyt długie, zjazd z większości mieszkań jest krótszy niż podstawa przecięt-nego bloku. W takim pochyłym bloku koszty utrzymywania windy są rozłożone na wiele mieszkań, co, jeśli uwzględnić wysokość takich opłat, jest dobrą wiadomością finansową. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że z technicznego punktu widzenia windy nie są w zasadzie potrzebne, mogłyby one na-wet funkcjonować na zasadzie opłaty za użycie (pay-per-use). Rowerzyści, rodzice z wózkami, a nawet ludzie poruszający się na wózkach in-walidzkich mieliby możliwość przemieszczania się po łagodnych pochyłościach napowietrznych ulic wprost do swoich mieszkań. Kolejną zaletą jest to, że takie budynki mogą być wznoszone równolegle, w orientacji pół-nocno- południowej, która zapewni doświetle-nie obydwu stron w zimie, ale jednocześnie bez tworzenia rzędów wywołujących skoja-rzenia z obozami pracy. Dzięki zastosowaniu naprzemiennego układu, od niskiego do wysokiego i na odwrót, widok z wysokiego końca budynku rozpościerałby się nad niskim krańcem następnego bloku. Napisałem Cycle Space w 2012 roku. Książka dotyczyła tego, w jaki sposób my jako rowerzy-ści poznawczo kreujemy przestrzeń dla siebie w liminalnych, pozbawionych alternatywy środowiskach naszych miast. Wtedy mogłem jedynie pokrótce pisać o metodach fizycznego tworzenia przestrzeni dla rowerów za pomocą znaków terytorialnych, takich jak parkingi, lub za pośrednictwem projektów rozbudowy opar-tych na ruchu rowerowym. Od tego czasu zasta-nawiam się, jak moglibyśmy budować dla siebie na poważnie, gdybyśmy tylko nie byli ogarnięci obsesją czynienia przyjazną dla rowerów starej przestrzeni zaprojektowanej z myślą o konnych zaprzęgach i gdybyśmy zwrócili naszą uwagę w stronę obszarów do ponownego zagospoda-rowania. Z punktu widzenia rozwoju miast, tereny zdegradowane i wymagające przebudowy oraz nabrzeża i węzły kolejowe, które je często łączą, wydają się o wiele ważniejszymi obszara-mi niż stare miejskie centra. Tłumaczenie z angielskiego: Michał Choptiany autoportret 2 [45] 2014 | 51