1. To człowiek kształtuje miejsca i nadaje im du- Christopher Alexander już w 1977 r. zapropono-
cha, który – jak chce Christian Norberg-Schulz wał wizję architektury i urbanistyki, w kształtowaniu
– jest nawarstwianiem się znaczeń. Człowiek których biorą udział sami użytkownicy. Dziś na świe-
także, zamieszkując w czasie i przestrzeni, tworzy cie idea ta święci triumfy. Jest ona odpowiedzią
i odczytuje znaczenia miejsc. Jest on częścią krajo- na wszechobecne zjawisko marginalizacji społecznej
brazu, a jednocześnie krajobraz zmienia się pod jego i izolacji przestrzeni w mieście, gdzie z jednej stro-
wpływem: staje się kompromisem między człowie- ny powstają luksusowe apartamentowce, a z drugiej
kiem a przyrodą. Przeobraża się w przestrzeń relacji istnieją podlegające degradacji, podobne do gett,
z inną osobą lub, przeciwnie, pozostaje tylko nasz, osiedla. Aby zaradzić temu procesowi, wiele miast
jeśli nie chcemy się nim z nikim dzielić. pokusiło się o eksperymenty
beata joanna gawryszewska
modernizując
modernizm...
o architekturze partycypacyjnej
na starym osiedlu
16
2. z architekturą partycypacyjną. Stanowiło część Nowego Żoliborza – dzielnicy
nawiązującej do idei miast-ogrodów Howarda.
Przykładem może być projekt przeprowadzony Miało stać się mieszkaniem nisko uposażonych
w Stanach Zjednoczonych w związku z programem urzędników, inteligentów i robotników – członków
rewaloryzacji krajobrazu „Seattle Neighborhood Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Struktura
2014”. W jego ramach urządza się parki i zieleńce WSM-u była precyzyjne zaplanowana z myślą o bo-
osiedlowe przy współudziale mieszkańców. Mia- gatym zapleczu społeczno-kulturalnym. Działały tu
łam przyjemność współuczestniczyć w realizacji kluby, biblioteki, sklepy spółdzielcze, łaźnie i pral-
projektu zieleńca na starym osiedlu domów jedno- nie. Powołano też osiedlową wspólnotę pod nazwą
rodzinnych, do którego dobudowano kilka domów Towarzystwo „Szklane Domy”, która spełniała cele
dla bezrobotnych. Niewielki park zaprojektowano oświatowe i była ośrodkiem samopomocy lokator-
przeprowadzając szerokie konsultacje wśród spo- skiej. W latach 40. Barbara Brukalska, prowadząc
łeczności lokalnej: mieszkańcy mogli wypowiedzieć teoretyczne studia nad zasadami budowy osiedli
się na temat proponowanej koncepcji. Kiedy mieszkaniowych, wprowadziła ideę „zielonego
przygotowano już teren i rozplantowano ziemię, rdzenia osiedla” jako centrum życia społecznego.
urządzono festyn, podczas którego wszyscy sadzili Miał nim być park.
rośliny. Wspólnie pracowali zarówno zasiedziali, jak Podobnie jak w wielu osiedlach powstałych
i nowi lokatorzy osiedla, co skutecznie przełamało w tym i późniejszym okresie, przestrzeń ukształtowa-
nieufność tubylców względem przybyszów. Inna na została dla ludzi żyjących we wspólnocie. Pomimo
odmiana architektury partycypacyjnej uprawiana upływu lat i zmian w rzeczywistości gospodarczo-po-
jest przez władze miejskie Paryża.W ręce miesz- litycznej, ten zamysł projektowy jest ciągle odczuwal-
kańców oddaje się tam, na określony czas, tereny ny. Mieszkająca tu wspólnota wykształciła widoczną
przeznaczone w przyszłości (za 6-8 lat) pod większe do dziś strukturę przestrzenną, w której zasadniczą
inwestycje. Na razie powstają tam ogródki działkowe rolę zaczęły pełnić
i miejsca te nabierają nowej jakości, unikając losu
„kryminogennych przestrzeni niczyich” Oskara ogrody.
Newmana.
Zanim jednak Alexandrowi śniło się o architek- Podejmowanie lokalnych inicjatyw nie jest
turze partycypacyjnej, w latach 20. ubiegłego wieku jednak możliwe bez poczucia związku z miej-
rozpoczęto na warszawskim Żoliborzu budowę scem. Mało tego, poziom identyfikacji z konkretną
przestrzenią wpływa bezpośrednio na jej wygląd.
osiedla WSM. R.G. Ames stwierdził, że przeżywalność roślin
użytych do nasadzeń miejskich bardziej zależy
Osiedle powstawało w latach 1926-48; projekto- od udziału społeczności w planowaniu i sadzeniu niż
wali je młodzi, sympatyzujący z grupą „Preasens” od innych czynników. Zaangażowanie ludzi w proces
architekci: Bruno Zborowski, Barbara i Stanisław kreacji otoczenia sprawia, że zaczynają utożsamiać
Brukalscy, Jan Chmielewski i Juliusz Żakowski. się z nim i czują się za nie odpowiedzialni. Osiedlowe
17
3. ogrody mogą być fundamentem integracji lokalnych
społeczności, czego przykładem są wspomniane re-
alizacje w Seattle i w Paryżu.
Przestrzeń społeczna WSM-u wyraża się przez
zasadę wspólnego użytkowania architektury i zieleni.
Regułę tę ustanowiono już w momencie tworzenia
koncepcji osiedla. Jego struktura, na którą składają
się kolonie tworzone z budynków połączonych
wspólną przestrzenią dziedzińca i rozmieszczone
wokół centralnie położonego parku, sprzyja zarówno
identyfikacji z miejscem, jak i daje możliwość współ-
decydowania o jego przyszłości. Architektura tego
pierwszego osiedla spółdzielczego w Polsce miała
być tania i prosta w wyrazie, jednak detale, które
zawdzięcza nie tylko projektantom, ale i starym war-
szawskim rzemieślnikom, nadały jej niepowtarzalny
rys dwudziestolecia. Kute ogrodzenia i poręcze
schodów, drewniane ławeczki dla dozorców umiesz-
czone przy wejściu na klatkę schodową, kamienne
ławki na dziedzińcach i delikatna stolarka okienna
– wszystko to sprawiało, że modernizm WSM-u był
modernizmem „domowym”, modernizmem „z ludz-
ką twarzą”. Niestety, elementy te obecnie zanikają,
w najlepszym razie ustępując miejsca prostym,
prefabrykowanym częściom.
Detal architektoniczny
pozwala człowiekowi rozpoznawać otoczenie i w ten
sposób pomaga mu znaleźć egzystencjalne oparcie.
W żoliborskim osiedlu zastępują go rośliny: kwitną-
ce drzewa, krzewy i wspinające się po ścianach
pnącza. Łamią one twardą strukturę architektury,
nadając jej nowy rytm, a raczej takt, melodię. Ob-
serwując dziedzińce WSM-u, nie można oprzeć się
wrażeniu pulsowania. I nie jest to tylko puls życia
– codziennych zabieganych poranków, sennych
popołudni i chłodnych wieczorów. Wiosną pachnie
tu czeremchą, latem lipami, jesienią opadającymi
wszystkie fot. w artykule: beata joanna gawryszewska
mirabelkami, a zimą rześkością lodowych sopli
kapiących z osiedlowych galerii. Rytm pojawia się
w formach ogródków pielęgnowanych przez miesz-
kańców, a napięcie w nieustannym decydowaniu
o wspólnej przestrzeni w wyniku jej budowania
– wspólnego urządzania dziedzińców i określania
za pomocą zielonych form, co moje, co nasze, co
ich… Rytm jest również elementem wyróżniającym
żoliborskie osiedle z zabudowy dzielnicy. Otaczają-
ce kompleks aleje klonów, topól i robinii podkreślają
jego odrębność i wyjątkowość.
18
4. W przestrzeni zabudowy wielorodzinnej
architekci nie pozostawili miejsca na prywatne
ogrody. Powstały spontanicznie: zbudowane przez
mieszkańców na rabatach pod oknami, zastępują
gładko strzyżone trawniki. Wyniknęły z chęci obco-
wania z pięknem, z naturalnej potrzeby identyfikacji
z miejscem przez włożenie w nie swojej pracy i wraż-
liwości. Ta transformacja przestrzeni od założeń pro-
jektantów do zagospodarowania przez mieszkańców
nie kłóci się bynajmniej z zasadami budownictwa
społecznego. Barbara Brukalska pisała: „Należy
umożliwić, a nie narzucać nowe sposoby życia.
Zbędne zmniejszenie swobody życia przyszłego
mieszkańca jest nadużyciem władzy spoczywa-
jącej w rękach budującego.” Lokatorzy WSM-u
nie byli zapraszani do uczestnictwa w kreowaniu
swego otoczenia w sposób, w jaki robi się to teraz.
Ofiarowano im jednak przestrzeń, którą mogli współ-
tworzyć, a PRL-owska rzeczywistość paradoksalnie
temu sprzyjała. Nic i nikt nie przeszkadzał w tym,
żeby przekopać kawałek trawnika pod oknem i po-
sadzić tam kolorowe kwiaty.
Człowiek potrzebuje
oswojonej, przyjaznej przestrzeni,
którą mógłby odróżnić od nieprzyjaznego krajobrazu miejsca, jak przydomowe ogrody. Namiastką
naturalnego. Jeżeli zaś ma jakieś bezpieczne miej- wspólnej przestrzeni społecznej stają się podwórka
sce na ziemi, to jest nim dom i ogród. Mając wokół i dziedzińce wewnątrz budynków wielorodzinnych,
siebie świat, który rządzi się pewnymi regułami, uży- zaś granica wspólnoty zostaje wyartykułowana
wa tych reguł do porządkowania swojej przestrzeni poprzez aleje drzew posadzone wokół osiedla.
za pomocą ustrukturalizowanych obrazów. To kwin- Mieszkańcy sami potrafią zbudować taką struk-
tesencja ludzkiej walki z przyrodą o bezpieczeństwo, turę, od dziesięcioleci spontanicznie tworząc
o posiadanie, o miejsce. Optymalną formą prze- „architekturę partycypacyjną”. Można więc sądzić,
strzeni egzystencjalnej jest siedlisko składające się że proces ten jest optymalny dla warunków osiedli,
z domeny prywatnej – domu w ogrodzie – i domeny a naśladowany w miejscach, które nie mają takiej
sąsiedzkiej – wspólnej przestrzeni ulicy oraz terenów tradycji, może pomóc w budowaniu dojrzałej struk-
należących do społeczności. Niezwykle istotny staje tury przestrzeni społecznej i przyczynić się do lep-
się tu fenomen przedogródka – domeny zarazem pry- szej integracji społeczności. Architekt powinien tu
watnej i społecznej, gdzie w barwnych, rytmicznych być przede wszystkim doradcą, nie kreatorem.
formach wyraża się symbolika izolacji (prywatności) Bo architektura partycypacyjna nie polega tylko
i otwarcia (bycia we wspólnocie). Ludzie w naturalny na zapraszaniu mieszkańców do konsultacji nad
sposób dążą do takiej struktury. Mieszkania w zabu- projektem i sadzenia drzewek według ustalonego
dowie wielorodzinnej nie dają możliwości pełnego jej wcześniej planu. Mnie samej marzy się taka archi-
kształtowania, dlatego w osiedlach mieszkaniowych tektura partycypacyjna, gdzie architekt postępuje
tworzą się struktury szczątkowe i zastępcze. krok w krok z użytkownikiem, a może nawet pół
Pielęgnowane przez mieszkańców ogródki pod kroku za nim...
oknami mienią się kolorami kwiatów i fascynują
figlarną różnorodnością form roślinnych. Są nie-
powtarzalne i dlatego tworzą tak niepowtarzalne
19