Józef Raczek (1922-1990) – malarz, rzeźbiarz, kolekcjoner,
autor sztuk teatralnych i bajek.
„Orędownik Sądecczyzny” swój dom, zwany „Oficyną Raczków”,
zamienił w niezwykłą galerię grafik, obrazów i rzeźb. Przez wiele lat było to miejsce spotkań i twórczej pracy artystów. W pokoju „Pod muzami” Raczek podejmował gości winem własnego wyrobu z owoców głogu i dzikiej róży.
Sztuka była dla niego niczym pamiętnik – uwiecznił starosądecki rynek, klasztor klarysek, kapliczki, św. Kingę. Malowidła znajdujące się w sieni przybliżają nam kulturę i historię Starego Sącza, a na podwórku wciąż jeszcze rzeczywistość miesza się z bajką.
Józef Raczek (1922-1990) – malarz, rzeźbiarz, kolekcjoner,
autor sztuk teatralnych i bajek.
„Orędownik Sądecczyzny” swój dom, zwany „Oficyną Raczków”,
zamienił w niezwykłą galerię grafik, obrazów i rzeźb. Przez wiele lat było to miejsce spotkań i twórczej pracy artystów. W pokoju „Pod muzami” Raczek podejmował gości winem własnego wyrobu z owoców głogu i dzikiej róży.
Sztuka była dla niego niczym pamiętnik – uwiecznił starosądecki rynek, klasztor klarysek, kapliczki, św. Kingę. Malowidła znajdujące się w sieni przybliżają nam kulturę i historię Starego Sącza, a na podwórku wciąż jeszcze rzeczywistość miesza się z bajką.
1. War. War never changes.
Fallout, 1997
War has changed.
Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots, 2008
Warunkiem skuteczności modelu jest „post-
modernizacja” rosyjskich sił zbrojnych, służb
specjalnych, instytucji politycznych, systemów
informacyjnych i komunikacyjnych itp.
Anatomia rosyjskiej wojny informacyjnej.
Operacja krymska – studium przypadku,
Jolanta Darczewska, 2014
W
ojna się zmieniła. Uległa
postmodernizacji. Zjawisko to
przebiega dwutorowo. Z jednej
strony następuje militaryzacja
aparatów medialnych, dyplomatycznych,
prawnych i finansowych jako metod walki
oraz cyberprzestrzeni i całych populacji jako
jej pola. Z drugiej strony następuje demilita-
ryzacja samych działań wojennych. Te dwa
zjawiska są jednym i tym samym. Najbar-
dziej ogólnie nazywamy je wojną asymetrycz-
ną, wojną informacyjną bądź nieograniczoną
wojną. Wraz z postmodernizacją wojny pącz-
kują nowe, podobne nazwy, a każda z nich
potwierdza diagnozę postmodernizmu,
jednocześnie wyrażając jego klęskę.
W artykule z 2012 roku zatytułowanym
The Future of History1
[Przyszłość historii]
Francis Fukuyama pisze, że postmodernizm
nie przyniesie zmian, a lewica potrzebuje
„nowej ideologii”. W 2006 roku, kiedy prze-
żywał rozgoryczenie neokonserwatyzmem,
pisał, że „»wojna« to zła nazwa dla szeroko
pojętych wyzwań, gdyż wojny są prowadzone
przy pełnej intensywności oraz posiadają
jasno określony koniec i początek”2
. W roku
1
F. Fukuyama, The Future of History. Can Liberal Democracy
Survive the Decline of the Middle Class?, „Foreign Affairs”
2012, Vol. 91/1, s. 53–61.
2
F. Fukuyama, After Neoconservatism, „New York
Times”, 19 lutego 2006, http://www.nytimes.com/
pańskim 2014, czyli całkiem niedawno, zaraz
po aneksji Krymu przez Rosję, stwierdził, że
Stany Zjednoczone muszą przestać się dekon-
centrować walką z tzw. państwem islamskim,
a zająć Rosją i Chinami, które dokonują re-
wizji granic terytorialnych i stanowią realne
zagrożenie dla sojuszników naszego ukocha-
nego hegemona. Mimo to Fukuyama wierzy
w przyszłość zachodniej demokracji.
Przytaczam słowa Fukuyamy, gdyż jego ocena
jest bardzo trzeźwa i historycznie zasadna.
Ma jednak pewne mankamenty. Przykładowo
Fukuyama ma rację, mówiąc, że potrzebu-
jemy nowej lewicowej ideologii, a nawet
proponuje jej zasadny szkic, lecz nie ma
racji, twierdząc, że postmodernizm się nie
sprawdził. Postmodernizm nie jest ideologią,
lecz opisem sytuacji zmiany sposobu naszego
bycia w świecie spowodowanym przemia-
2006/02/19/magazine/neo.html?pagewanted=all&_r=0
(dostęp: 22 sierpnia 2014).
Mateusz Curyło
Nazwy wojny
autoportret 3 [46] 2014 | 90
2. nami technologicznymi. Postmodernizm
opisuje przemieszczenie znaczeń związanych
z przezwyciężeniem liniowych narracji. Przy-
kładowo, przed postmodernizmem zachodnie
społeczeństwa historyczne postrzegały płeć
jako cechę wrodzoną, a wojny jako konflikt
zbrojny o możliwie pełnej intensywności,
posiadający początek i koniec. Lewicowi post-
moderniści zauważyli, że płeć jest wytworem
dominujących społecznie praktyk dyskur-
sywnych, a rosyjscy i chińscy wojskowi
zauważyli, że koncepcja wojny jako konfliktu
zbrojnego o wysokiej intensywności jest
wytworem praktyk dyskursywnych domi-
nujących państw i organizacji międzynaro-
dowych. W taki sposób poczęty został queer,
chińska wojna trzech metod i interwencja
rosyjska na Ukrainie.
Oczywiście są ludzie, którzy stwierdzą, że queer
jest ideologią, a aneksja Krymu nie jest działa-
niem wojennym. Będą obstawać przy starych
nazwach. Tym samym nie zrozumieją ani wła-
snej seksualności, ani globalnych konfliktów,
w których uczestniczą. To pierwsze niezrozu-
mienie okaże się ich osobistą klęską bądź klęską
uciskanych przez nich mniejszości. Drugie
może się okazać klęską zachodnich demokracji.
Fukuyama myli się, uznając postmodernizm
za ideologię, a wojnę za podlegającą definicjom
prawa międzynarodowego i Wikipedii. Post-
modernizm jest mniej lub bardziej akuratnym
opisem naszej współczesnej sytuacji. Zarówno
płeć, jak i wojna są społecznymi konstruktami.
Kiedy rosyjscy przywódcy wojskowi żądają,
by możliwości wojenne Federacji Rosyjskiej
rozciągały się od bezpośredniego zniszczenia do
bezpośredniego wpływu, od wojny w określo-
nych granicach czasowych do wojny jako per-
manentnej kondycji w życiu narodów, definicja
wojny z Wikipedii staje się zbukiem.
Akademicki postmodernizm, o którym
pisze Fukuyama, oraz jego przedstawiciele
rzeczywiście nie stanowią konkurencji dla
obecnych systemów władzy. Postmoderniści
z akademii wojskowych to zupełnie inne
zwierzęta: aspołeczne kocury z wyrzutniami
rakiet i pociskami interkontynentalnymi,
marzące o militaryzacji dyplomacji, handlu,
prawa, a nawet mafii i instytucji międzyna-
rodowych. Przyjaźnią się z uspołeczniającymi
ludzkość geekami nękanymi syndromem
Aspergera, a w Centrum Dominacji Informa-
cyjnej wybudowały replikę mostu dowodze-
nia rodem ze Star Treka. Tam, w wygodnym,
obrotowym fotelu kontemplują nowe nazwy
wojny.
Nazwy są zmorą naszych czasów. Wraz ze
wzrostem przepustowości łącz i mocy oblicze-
niowych oraz fenomenem samozapylania się
tekstów, obrazków i ssaków, mnożą się nazwy
posiadające ten samym desygnat, a każda
oświetla swój przedmiot z innego punktu wi-
dzenia. Gdy zamrugaliśmy oczyma, nazywa-
nie posiadło to coś z fotografii. Nasze nazwy,
niczym fotografie reklamowe, przestały
oznaczać przedmioty, a zaczęły oznaczać
punkty widzenia.
„Niegdyś cały świat był obłąkany”, mówią
ostatni ludzie, mrugając aparatami. I dobrze
widzą, gdyż widzą ekrany. Gdy dostatecznie
szybko zamrugać oczyma, pojawia się kalej-
doskop barwnych plam, niczym w zabawce
dla dzieci, teledysku bądź szybko odtwa-
rzanej prezentacji graficznej tysiąca zdjęć.
Aparaty ostatnich ludzi mrugają satelitami
przestrzeni kosmicznych, kamerami moni-
toringów miejskich i ekranami maklerów.
Wizja stałego świata, w którym pojedynczy
punkt widzenia nie jest jedynie mrugnięciem
globalnego kalejdoskopu, lecz stałą struktu-
rą doświadczenia, jest obłąkana. Struktury
barwiące kalejdoskopy znajdują się w pro-
dukujących obrazy, mrugających aparatach.
Wojna jest społecznym konstruktem, a każdy
ze współczesnych społecznych konstruktów
jest wytworem aparatów. Aparaty wojenne
należą do najbardziej zaawansowanych i zin-
tegrowanych tworów ludzkich cywilizacji.
Rozwijając i modyfikując je, w ciągu ostatnie-
go ćwierćwiecza zrodziliśmy dla wojny setki
nowych nazw, a każda z nich zmienia istotę,
której dotknęła.
Nazwy-obrazy są dziwnymi tworami, do-
tkniętymi w większym stopniu rozwojem
technologii niż „ideologii”. Same obrazy
techniczne, produkty znanego wszystkim
i przez wielu codziennie używanego aparatu
fotograficznego są słabo zrozumiane. Nazwy-
-obrazy są wynikiem analizy serii fotografii,
ubocznymi produktami opisów działania
aparatury wojennej. Zanim omówimy nazwy
obrazów wojny, wypada krótko wyjaśnić,
czym jest zdjęcie.
Zdjęcia wydają się nam czymś łatwo uchwyt-
nym i zrozumiałym. Naciskamy jeden raz
klawisz na boku smartfona i włącza się
aplikacja robiąca zdjęcia. Naciskamy drugi
raz i z głośnika dobywa się pstryk. Pstryk sy-
muluje odgłos migawki. Na ekranie telefonu
mruga kot.
Nic bardziej mylnego. Na ekranie nie mruga
kot. Mrugnięcie nie jest obrazem-referencją,
czy nawet symulakrem. Mrugnięcie jest po-
miarem. To, co migocze na naszym ekranie,
to model kota – abstrakcyjny efekt konkret-
nego pomiaru światła wykonanego przez
aparat wycelowany w kota. To, co widzimy,
jest realizacją możliwości naszej aparatury,
aktualizacją możliwego modelu kota. Obraz
techniczny jest wysoce abstrakcyjną wizuali-
zacją działania niezwykle skomplikowanej
aparatury pomiarowej, a nie reprezentacją
kota. Zdjęcia są sposobem dotykania możli-
wości aparatów, a nie aktualnych, „rzeczywi-
stych” kotów.
autoportret 3 [46] 2014 | 91
3. W aparatach tkwią miliardy kotów, które
można wyzwolić migawką. Niektóre z tych
aparatów są dość drapieżne, a zawarte
w nich koty sieją destrukcję. Nazwy tworzo-
ne dla nowych wojen nie odnoszą się do kon-
kretnych, „aktualnych” wojen. Są one opisem
obserwacji abstrakcyjnych obrazów powsta-
łych na skutek działania zaawansowanych
technologicznie aparatur wojennych. Wojna
prowadzona i tworzona jest przez routery Ci-
sco i systemy operacyjne Microsoftu, tak jak
kultura tworzona jest na maszynach Apple
z użyciem oprogramowania marki Adobe.
Nowe nazwy dla wojny pochodzą z opisów
działania technologicznych aparatur; sta-
nowią pochodne obrazów wyświetlanych na
ekranach komputerów współczesnych funk-
cjonariuszy wojny. Ich cykl rozwojowy to teo-
retyczna publikacja naukowa dająca podsta-
wę do tworzenia aparatu, rysunki techniczne
aparatury wykorzystującej teorię, aparat
techniczny, obrazy tworzone przez ten apa-
rat i wreszcie publikacje z użyciem nowych
nazw, które stanowią rezultat obserwacji
działania aparatu. Zakodowane są w nich nie
ideologie czy też dyskursywne praktyki kul-
turowe stanowiące serie spisanych i niespi-
sanych wypowiedzi, ale możliwości aparatów
technicznych pojęte na podstawie obserwacji
serii ich aktualizacji w postaci obrazów tech-
nicznych. Sposoby oświetlenia konfliktu, owe
„punkty widzenia”, nie stanowią subiektyw-
nych opinii, a opis konkretnych abstrakcji
systemów technologicznych produkujących
nie baudrillardowskie symulakry czy też
modele kota, lecz wojny.
I tak istnieje multum nazw dla współcze-
snych wojen: wojna sieciocentryczna (wojna
z wykorzystaniem nowoczesnych technologii
informacyjnych na polu walki); wojna nowej
generacji (IV bądź VI, zależy kogo pytasz);
wojna informacyjna (rozumiana na multum
sposobów); wojna cybernetyczna (wojna, dla
której cyberprzestrzeń jest polem walki);
wojna psychologiczna (uderzająca w morale
przeciwnika); wojna medialna (propagowa-
nie własnego punktu widzenia wśród opinii
publicznej); wojna finansowa (wykorzystu-
jąca przepływ międzynarodowego kapitału);
wojna prawna (wykorzystująca instytucje
prawa międzynarodowego w celu wywarcia
wpływu); wojna asymetryczna (pomiędzy
podmiotem państwowym a niepaństwowym
bądź wojna, w której strony stosują różne
środki), wojna pełnego spektrum (lądowo-
-powietrzno-morsko-cybernetyczna); wojna
hybrydowa (łącząca dowolne rodzaje wojny
i pola walki, jednak z naciskiem na środki
kinetyczne); wojna nieograniczona (wojna
ograniczonych celów, swobodnie kombinu-
jąca metody); wojna wśród ludzi (traktująca
cywilów jako pole walki); wojna kinetyczna
(nastawiona na fizyczne uszkodzenie celu).
Istnieją wreszcie koncepcje końca wojny
(jako otwartego konfliktu zbrojnego między
dwiema potęgami, zmierzającego do ostatecz-
nego rozstrzygnięcia), koncepcje niewojen-
nych działań militarnych (wykorzystanie
wojska bez deklaracji wojny) i niemilitar-
nych działań wojennych (prowadzenie dzia-
łań wojennych bez wykorzystania środków
kinetycznych i militarnych).
Nazwy wojny nie są opisem dyskursów, lecz
konkretnych sposobów działania precyzyjnie
ustawionych aparatur wojennych. Przykła-
dowo Chiny prowadzą właśnie z Ameryką
nieograniczoną, asymetryczną wojnę psycho-
logiczno-medialno-prawną, bez zastosowania
środków militarnych bądź kinetycznych.
Oznacza to, że militaryzują media i prawo
międzynarodowe, czasem strasząc wojskiem.
Wojsko amerykańskie nie jest przygotowane
na odpowiedź, gdyż stanowi aparat nasta-
wiony na sieciocentryczną wojnę kinetyczną
pełnego spektrum. Nie mieszczą się w nim
obrazy konfliktu psychologiczno-medial-
no-prawnego. Gdyby amerykański aparat
wojenny zawierał takie obrazy, chińskie
działania nie byłyby asymetryczne. Po-
miar poprzedza reakcję. Amerykanom nie
pomaga fakt, że amerykańscy teoretycy od
dawna piszą o chińskiej doktrynie wojennej,
że 566-stronicowy raport o wojnie trzech
działań leży otwarty w internecie (osobiście
korzystałem ze źródeł w języku angielskim),
a „Small Wars Journal” opublikował w 2010
roku artykuł o chińskiej strategii wojennej,
którego rytm wyznacza sentencja „Wojna
jest konstruktem społecznym”. Dla aparatów
nazwy odnoszące się do zakresu możliwych
do wyprodukowania modeli są puste. Obojęt-
ne, ile artykułów na temat nieograniczonej
wojny napiszą amerykańscy funkcjonariusze,
ich aparat nie potrafi jej sobie wymrugać. Po
co ukrywać bombowce, skoro można schować
wojnę?
Podobnie, wykorzystując asymetryczne
środki, Rosja dokonała aneksji Krymu bez
odgłosów tłuczonego szkła, bez konfliktu
zbrojnego, bez reakcji militarnej i bez oficjal-
nego wkroczenia wojska. Rosja realizowała
krok po kroku plan działań wojennych,
który został dokładnie opisany w ogólnie
dostępnych źródłach. Plan ten mógłby być
zrealizowany w kraju bałtyckim należącym
do NATO, a aparat wojenny NATO nie mógłby
go uchwycić. Radary mrugałyby nieznaczą-
co, a niektórzy politycy modliliby się, aby
generałowie nie usłyszeli blip. Kiedy piszę
te słowa, Ukraina nadal nie jest oficjalnie
w stanie wojny z Rosją, a Zachód, pomimo
wprowadzania kolejnych sankcji, najbardziej
pragnie, żeby tak zostało. Asymetryczna woj-
na atakuje miejsca, w których przewaga jest
pewna, a przewidywana odpowiedź niekom-
petentna. Wywołuje sytuacje, w których na
zagrożenie wojskowe odpowiadają niewłaści-
we ministerstwa, stara się niwelować możli-
autoportret 3 [46] 2014 | 92
4. wość mobilizacji wojskowej wroga, zastrasza,
mami i przekupuje urzędników. Wysyła
sprzeczne sygnały na różnych poziomach
medialnych, administracyjnych, dyploma-
tycznych i wojskowych. Tym samym jednym
z zagrożeń, jakie wiąże się z wojną asyme-
tryczną, jest możliwość nieproporcjonalnej
reakcji w momencie niezrozumienia posu-
nięć przeciwnika. Jest to szczególnie niebez-
pieczne, gdy korpus dyplomatyczny staje się
częścią dywersji bądź gdy reakcje polityczne
są mylone z wojennymi. Kiedy Ameryka
zaatakowała Irak po 11 września, można było
to uznać za głupotę wynikającą z jedynego ro-
dzaju wojny, jaką oficjalnie rozumie Zachód.
Wydana w 2002 roku, napisana przez Qiao
Liang i Wang Xiangsui Unrestricted Warfare3
poświęca cały rozdział zrównaniu „terrorysty
finansowego” George’a Sorosa i azjatyckiego
kryzysu finansowego 1998 roku z terrory-
zmem kinetycznym Osamy Bin Ladena. Ame-
ryka uważa, że ma prawo zabijać członków
organizacji terrorystycznych bez procesów
i wypowiadania wojny. Czy Chiny mają
podobne prawo do zabijania osób uznanych
za amerykańskich terrorystów finansowych?
Czy Rosja bądź Chiny mogą uznać obniże-
nie ratingów za terroryzm finansowy bądź
działanie wojenne i zareagować cybernetycz-
nym atakiem kinetycznym? Ameryka uważa,
że ma prawo do kinetycznej reakcji na atak
cybernetyczny. Zarówno zła ocena sytuacji,
jak i złe przypisanie sprawstwa mogą mieć
w takich sytuacjach fatalne skutki. W obec-
nej sytuacji, którą stwarza zakres dostępnych
nazw wojny i jej aparatów, eskalacja przebie-
gająca od nieodpowiedzialnego zachowania
dużego funduszu inwestycyjnego, poprzez
atak cybernetyczny, do wojny nuklearnej nie
jest niemożliwa.
3
Q.Liang, W. Xiangsui, Unrestricted Warfare. China’s Master
Plan to Destroy America, Los Angeles: Pan American Publi-
shing, 2002.
Amerykańska koncepcja wojny nowej
generacji jest dość prymitywna i ograniczo-
na w porównaniu do propozycji chińskich
i rosyjskich. Amerykanie uważają, że wojna
polega na niszczeniu rzeczy i zabijaniu ludzi.
Cyberprzestrzeń jest nową przestrzenią
niszczenia. Przykładowo, pozwala zniszczyć
nienarodzoną rakietę nuklearną wirusem
Stuxnet. Amerykańska koncepcja „nowo-
czesnej” wojny sieciocentrycznej polega na
precyzyjnym wyznaczaniu celów destrukcji
zarówno w czasie, jak i przestrzeni. I tak
rakieta Tomahawk, dzięki odbiornikowi
GPS, może zniszczyć wybrany budynek
o 8.40, a dron bojowy połączony z wywiadem
sygnałowym i środkami prawnymi może
dosięgnąć obywatela Wielkiej Brytanii zaraz
po odebraniu mu obywatelstwa. W manhuncie
za pomocą dronów bojowych i oddziałów
specjalnych realizujących macierz dyspozycji
– osobiście podpisywaną przez prezydenta
Obamę w trakcie terrorystycznych czwart-
ków, a zawierającą przyszłe losy niefortun-
nych – amerykański aparat wojenny dokonał
ostatecznej implementacji ideologii indywi-
dualistycznej. Tym samym szczytem wysubli-
mowania myśli amerykańskiej są niewojenne
działania militarne, czyli precyzyjne dostar-
czanie zabójczych ilości energii kinetycznej
bez wypowiadania wojny, praktykowane przy
pomocy wywiadu, oddziałów specjalnych
i dronów. Jest to olbrzymi postęp w porówna-
niu z ostatnią wojną w Iraku. Równocześnie
z zachodniego punktu widzenia używanie
dronów bojowych poza strefą oficjalnego kon-
fliktu militarnego jest moralnie wątpliwe.
Postęp czy nie, znaczenia nazw mieszkają
w aparatach. Zachód oficjalnie dysponuje
strukturą wojskową oddzieloną od cywilnej,
a wojsko dysponuje zakresem kompetencji
mieszczących się w granicach wyznacza-
nych niszczeniem rzeczy i zabijaniem ludzi.
Jednocześnie Zachód postrzega państwo jako
posiadające monopol na użycie przemocy.
Dla Zachodu wojny składają się z państwa
i zabijania, a uprawiają je żołnierze. Fu-
kuyama używa takiej a nie innej definicji
wojny i jest to głęboko uzasadniona decyzja.
Względnie nieograniczoną przemoc stosuje
tylko państwo, tylko w przypadku wojny
i w określonym przedziale czasu – i tak być
powinno. Dla Zachodu niebezpieczne jest nie
tylko ignorowanie warunków, na jakich grają
rewizjoniści, lecz również ich akceptowanie.
Wojna jest bardzo kosztownym konstruktem
społecznym. Implementacja konkretnych
możliwości wojennych w danym społeczeń-
stwie wiąże się z olbrzymimi wydatkami
i nie są to jedynie koszty przeliczalne
w walucie. Wyliczający nazwy wojny aspo-
łeczny kocur mógłby wpaść w ekstazę. Ileż
instytucji można zmilitaryzować – internet,
media, dyplomacja, finanse, prawo, organi-
zacje międzynarodowe, organizacje pożytku
publicznego, firmy produkujące urządzenia
telekomunikacyjne. Jeżeli godzimy się na
wszystkie nazwy wojny, posiadanie pełnych
możliwości militarnych łączy się z pełną
likwidacją państwa cywilnego. Między inny-
mi dlatego, że posiada słabszą gospodarkę,
gorsze wojsko i mniej sojuszników, Putin jeży
się żwawo. Dlatego też Fukuyama może się
mylić co do przyszłości demokracji i współ-
czesnych systemów autorytarnych. Może się
mylić, gdyż istnieją kocury tak queerowe, że
chcą one podpinać swoje aparaty pod wszyst-
kie inne aparaty, a kocury posiadają bolesne
kreatynowe kolce na swoich penisach.
Gdybyśmy szukali takich penisów w najbar-
dziej zmilitaryzowanej demokracji, zapewne
znaleźlibyśmy je w wywiadzie. Generał Keith
Alexander, kiedy jeszcze pracował w Natio-
nal Security Agency, był najbardziej utytuło-
wanym i mającym największe uprawnienia
przywódcą wojskowym w historii Stanów
autoportret 3 [46] 2014 | 93
5. Zjednoczonych. Dowodził wszystkimi oddzia-
łami cybernetycznymi w Stanach. Zajmował
się ochroną demokracji poprzez gromadze-
nie możliwie największych baz danych,
niszczenie prywatności użytkowników sieci
i sponsorowanie destrukcji bezpieczeństwa
sieciowego i kryptograficznego. Krótko
mówiąc: jeżeli coś było podpięte do jakiegoś
kabla i płynął tym kablem sygnał, generał też
się podpinał. Nie interesowało go pytanie,
czy to uniwersytet, czy to Facebook, czy
cały kontynent. Azja czy Europa. Historię
podpięć generała Alexandra opowiedział
nam Edward Snowden, który przebywa na
wygnaniu w Rosji. Dziennikarz Barrett
Brown podjął próbę zmapowania, na podsta-
wie przechwyconej komunikacji, powiązań
pomiędzy prywatnymi firmami należącymi
do kompleksu amerykańskiego aparatu
wywiadowczego, agencjami wywiadowczy-
mi i innymi podmiotami. Obecnie siedzi
w więzieniu. Generał Alexander przesiaduje
na emeryturze. Założył firmę mającą chronić
banki przed rynkiem ofensywnych usług
cybernetycznych, który sam stworzył. Gdyby
Ameryka była Rosją, generał Alexander nie
musiałby handlować swoją wiedzą. Zostałby
prezydentem gwarantującym spójność apara-
tu wojennego.
Dzisiaj najbardziej zmilitaryzowana demo-
kracja ma inne problemy. Agenci CIA podpi-
nali się pod komputery senatorów. Laureat
Pokojowej Nagrody Nobla prezydent Obama
popiera demokratyczny queer podpinających
się pod inne instytucje aparatów, zapomi-
nając, że queer wyznacza wyraźną granicę
między stosunkiem a gwałtem.
Wojna jest społecznym konstruktem. Za-
chód ma konkretne wyobrażenie o wojnie.
Znamy je ze szkoły. Spotykają się w niej dwa
państwa wraz z sojusznikami, dwie maszyny
wojenne. Strony przeciwstawiają sobie hart
ducha, siłę produkcyjną i logistykę. Zdolność
prowadzenia gry i technologię. Maszyna wo-
jenna zamienia surowce w energię kinetycz-
ną, którą dostarcza na pole walki. Niszczy
rzeczy i zabija ludzi.
Każdy element maszyny – robotnik czy
żołnierz – ma za zadanie jedynie przenieść
energię kinetyczną, poinformować materię
zgodnie z przedustawnym planem. Jaka-
kolwiek informacja spoza planu jest szu-
mem, sabotażem, dezercją. Cnotą robotnika
i żołnierza jest nie szumieć i nie produkować
informacji, a jedynie transportować energię
z surowca wyprodukowanego przez fabrykę
na pole walki, według zadanego planu. Na
wojnie wygrywają produkcja i logistyka.
II wojny światowej nie wygrała tradycyjna
maszyna wojenna. II wojnę, jak twierdzi
Friedrich Kittler, wygrał aparat wywiadu.
Wygrana ta położyła podwaliny pod na-
szą postmodernistyczną rzeczywistość. To
w alianckim wywiadzie spotkali się twór-
ca teorii maszyny liczącej z twórcą teorii
informacji: Alan Turing i Claude Shannon.
Alan Turing, twórca teorii maszyny liczącej,
zajmował się łamaniem szyfrów nieprzyjacie-
la. Claude Shannon, twórca teorii informacji,
zajmował się matematycznymi dowodami
bezpieczeństwa komunikacji między sojusz-
nikami.
Aparat wywiadu jest jak karaluch sterujący
zdalnie drugim karaluchem z diodami w mó-
zgu. Turing zajmuje się podpinaniem nowych
karaluchów, a Shannon – dowodzeniem, że
aparat posiada jeszcze własną wolę. Ważne
jest, by inne karaluchy nie dowiedziały się,
że poległy na wojnie.
Aparat różni się od maszyny tym, że produ-
kuje informacje. Posiada nie tylko mecha-
nizmy przyczynowo-skutkowe, lecz także
wejścia, wyjścia i generatory szumu. Aparaty,
w ramach posiadanej swobody, tworzą formy
dla informowania maszyn. Celem aparatu
wywiadowczego jest informowanie aparatu
wroga poprzez kontrolę nad jego stopniami
swobody i upewnianie się co do własnej
niezależności. Tym samym Friedrich Kittler
kończy History of Communication Media4
[Histo-
rię mediów komunikacyjnych] opowieścią
o aparacie wywiadu, który przejął wszystkie
inne aparaty na Ziemi i wyruszył w kosmos
w celu przechwytywania obcych inteligencji.
W świecie stworzonym przez Turinga
i Shannona wojna kinetyczna jest w dużej
mierze przeżytkiem. Na wszystkich pozio-
mach konfliktu, od finansów, przez fabryki
i logistykę, po zachowania pojedynczego
żołnierza, zwiększa się ilość przetwarzanych
informacji, a więc rośnie możliwość szumu.
Inicjatywę przejmują aparaty.
W dziele o nieograniczonej wojnie spotkamy
się z opinią, że w przyszłym konflikcie soju-
sze będą przebiegały pomiędzy państwami
i organizacjami poza- i ponadpaństwowymi,
a środki kombinowane będą z całej gamy wo-
jennych możliwości. Tęczę grawitacji zdolną
dostarczyć ładunek nuklearny w dowolne
miejsce o odpowiednim czasie zastąpi barw-
na eksplozja nazw. Oznacza to dość prostą
rzecz, którą obserwujemy w rosnącej potędze
wywiadu, lobbingu czy sprzeciwu londyń-
skiego City na sankcje wobec Rosji. Państwa
jedynie pozornie są podmiotami wojen.
Powoli, lecz w coraz większym stopniu, stają
się nimi asamblaże aparatów, składające się
z dowolnie kombinowanych, pojedynczych
bytów posiadających własne wejścia, wyjścia
i stopnie swobody. Wojna asymetryczna jest
możliwa, gdyż państwa rozdrobniły się na
4
http://www.ctheory.net/articles.aspx?id=45 (dostęp:
22 sierpnia 2014).
autoportret 3 [46] 2014 | 94
6. liczne osobne aparaty, które miały pilnować
i obserwować się nawzajem, a starają się
przejąć kontrolę, pozbawiając państwo głowy.
Wszystkie skomputeryzowane instytucje sta-
ją się aparatami gotowymi do przejęcia przez
inne aparaty. Państwa są tylko wyróżniony-
mi asamblażami. Działania wojenne służą do
ich precyzyjnego podziału.
Cybernetyczna globalizacja nie doprowa-
dziła do spojenia się państw i organizacji
międzynarodowych. Wręcz przeciwnie –
doprowadziła do przekształcenia się struktur
państwowych i międzynarodowych w apa-
raty, zrodziła możliwość nowych podziałów
i rozdrobnień. Wejścia, wyjścia i stopnie
swobody pozwalają przewidywać zachowania
aparatów i zarządzać ryzykiem. Spisane pra-
wa, zasady wspólnego działania i rozbieżne
interesy wymagają jedynie odpowiednio sze-
rokiego pasma komunikacyjnego i zręcznej
kombinacji środków. Wojny asymetryczne,
prawne, ekonomiczne, medialne, psycholo-
giczne i informacyjne są możliwe właśnie
dzięki wyrwom utrudniającym koercję
działań i umożliwiającym wykorzystanie
kombinacji środków w celu dalszego pogłę-
bienia podziałów, wywoływania chwilo-
wych zmian stopni swobód w celu przejęcia
kontroli nad sytuacją. Działania przejmujące
inicjatywę nie muszą być ani tajne, ani
szczególnie wysublimowane. Autorytarne
kraje, takie jak Rosja i Chiny, mają przewagę
w nowej rzeczywistości wojennej, gdyż nie
są tradycyjnymi państwami przeżywającymi
problemy z aparatyzacją instytucji. Rosja jest
zarządzana przez aparat o strukturze wywia-
dowczo-mafijnej, a Chiny przez biurokrację
partyjną. W obu wypadkach rozdrobnienie
innych struktur wpływa pozytywnie na sto-
pień swobody i samokontroli aparatu władzy.
W tym samym momencie zachodnie demo-
kracje są rozrywane przez sprzeczne interesy
partii politycznych, mediów, korporacji,
organizacji pozarządowych, organizacji
ponadrządowych, oligarchii, wojsk, wywia-
dów i społeczeństwa. Również obce aparaty
mogą się podpinać do każdego z istniejących
i potencjalnych konfliktów w celu kontroli
stopni swobody i zmiany sytuacji. Dążenia
do nacjonalizmu i autorytaryzmu w krajach
Europy stanowią próbę konstruowania apa-
ratów zdolnych do samodzielnego działania
i odpornych na próby wrogiego przejęcia.
Dlatego na Węgrzech kotki, które przejęły
władzę, chcą kontroli nad finansowaniem or-
ganizacji pozarządowych innych podmiotów
działających na swoim terenie. Wprowadze-
nie autorytarnych rządów może brzmieć jak
rozwiązanie w sytuacji permanentnej wojny
aparatów, jest jednak mizernym przedsię-
wzięciem pozwalającym jedynie zyskać tro-
chę czasu. Wyizolowany karaluch może mieć
większy stopień swobody, jednak jest bardziej
podatny na wczepienie diody w mózg.
Smutna prawda jest taka, że w wojnie nowej
generacji przewagę ma zawsze agresor. Dzieje
się tak, gdyż rozumienie i nazywanie dzia-
łań zawsze jest oparte na wąskim paśmie,
podczas gdy agresor może działać szeroko,
dostarczając różnych komunikatów – medial-
nych, psychologicznych, finansowych i kine-
tycznych – do starannie wybranych celów.
Może wywołać strach u obcych bojowników,
pogardę dla nich wśród swojej populacji
i konfuzję wśród obcych. Może jednocze-
śnie grać na zaostrzenie obrazu konfliktu
we własnym parlamencie oraz uspokajać
konflikt poprzez dyplomację. Przekupywać
dowódców wojskowych, zastraszając polity-
ków. Przy odpowiedniej swobodzie i doborze
asymetrycznych środków działanie może
zdominować synchronicznie szerokie pasmo
komunikacyjne i kontrolować mnogość punk-
tów widzenia. Oczywiście o ile jest w stanie
kontrolować siebie.
Jeszcze smutniejszą prawdą jest to, że nie
posiadamy żadnej teorii defensywy dla
wojen nowego typu. Prawdopodobnie byłaby
nią nowa ideologia lewicowa, o której pisze
Fukuyama. Postmodernizm może i nie jest
tą ideologią; prawdopodobnie opisuje naszą
sytuację, lecz na pewno nie daje żadnej teorii
obrony pozwalającej zachować demokrację.
Żyjemy w czasach, w których pokój nic nie
znaczy. Chociaż znamy multum nazw na woj-
nę, to nie znamy nazwy jej przeciwieństwa
ani aparatu, który je realizuje.
W artykule korzystałem z opracowań następujących
autorów: Tony Corn, Jolanta Darczewska, Vilém Flusser,
Francis Fukuyama, Szymon Hantkiewicz, Friedrich
Kittler, Qiao Liang i Wang Xiangsui, a także z licznych
artykułów o NSA z „Guardiana” oraz z rozmów z Ja-
kubem Baranem, Kajetanem Młynarskim i Mojżeszem
Stawarzem.
autoportret 3 [46] 2014 | 95