Recenzja raportu Nowa sprawozdawczość instytucji kultury opracowanego w ramach projektu „Poprawa jakości gromadzenia danych o publicznych i niepublicznych instytucjach kultury w Polsce”
1. Prof. dr hab. Barbara Fatyga
Zakład Metoda Badania Kultury
ISNS UW
Fundacja Obserwatorium Żywej Kultury-
Sieć Badawcza
RECENZJA RAPORTU „NOWA SPRAWOZDAWCZOŚĆ INSTYTUCJI KULTURY”
(dla Małopolskiego Instytutu Kultury)
2. UWAGI WSTĘPNE
Ze względu na wagę podjętej w recenzowanym raporcie problematyki, dotyczącej
statystyki publicznej w obszarze kultury, przesłany tekst przeczytałam z dużym
zainteresowaniem. Wszelkie działania mające służyć realnej poprawie stanu tej
statystyki zasługują bowiem na uwagę i wsparcie. Trudno (a NIE „ciężko” – s.34)
wszakże nie zauważyć, iż wiele elementów diagnostycznych zawartych w raporcie
wynika z przesłanek, które bądź są pominięte, bądź potraktowane marginalnie. Od tego
wątku chciałabym zatem zacząć moją recenzję. W ogóle zamierzam się tu
skoncentrować na uwagach krytycznych, zakładając, iż recenzja ma posłużyć PT
Autorom do udoskonalenia ich dzieła.
Wśród moich zastrzeżeń pragnę podkreślić wagę błędów językowych, które są
ostatnio coraz częściej marginalizowane, jako podlegające tzw. obróbce redakcyjnej, z
reguły zresztą zewnętrznej. Warto jednak przypomnieć starą acz zapoznawaną obecnie
prawdę, że żaden redaktor nie zastąpi autora w precyzyjnym wyrażaniu myśli. Zaś co do
błędów korektorskich można ubolewać, co najwyżej nad tym, iż PT Autorzy bez
zażenowania wysyłają recenzentom teksty przed korektą. Gdy przyjmuje się (co czynię),
że język daje użytkownikowi system kategorialny do rozumienia i opisu świata kwestia
ta wykracza poza wymiar redakcji tekstu. Bo to JAK piszemy świadczy o tym JAK
myślimy.
Ostatnim elementem niniejszej recenzji jest refleksja metodologiczna dotycząca
zamieszczonego w raporcie opisu badania, mającego sprawdzać przygotowane
narzędzie, a także kilka uwag dotyczących samego narzędzia.
ZAŁOŻENIA POZNAWCZE
W raporcie założenia teoriopoznawcze nie są wyeksplikowane wprost, co utrudnia ich
analizę (por. też niżej uwagi o konstrukcji tekstu). Wiele ciekawych wątków pojawia się
tylko incydentalnie (np. w wypowiedziach ekspertów czy komentatorów); inne – często
bardziej banalne – są zbyt często powtarzane, zwłaszcza w części diagnozującej stan
statystyki kultury prowadzonej przez GUS. Tak więc i z tego względu tekst wymaga
silnej redaktorskiej dłoni. Przejdę teraz do kilku kwestii szczegółowych, które zwróciły
moją uwagę w lekturze.
3. Już we wstępie Autorzy piszą, że samorządy są „bardzo zainteresowane” statystyką
kultury (s.14), albowiem, m.in., może to wspomagać prowadzoną przez nie politykę
kulturalną. Błędem – moim zdaniem – jest tu użycie tzw. dużego kwantyfikatora
(domyślnie: wszystkie samorządy). Tymczasem różne badania i analizy licznie
prowadzone w ostatnich latach pokazują, iż wiele samorządów nie ma żadnej,
świadomej polityki kulturalnej, ani też nie odczuwa specjalnie jej braku. Jeżeli za
narzędzie polityki uznać środki finansowania kultury, to obraz ten staje się jeszcze mniej
optymistyczny, niż to się jawi w wypadku deklaratywnych strategii, planów czy
podobnych dokumentów.
Pojęcie polityki kulturalnej w recenzowanym raporcie należy do tych, które się
stosunkowo często pojawiają na jego kartach, ale nigdzie nie zostało powiedziane, jak
Autorzy je rozumieją. Tym samym wydają się zakładać, że:
- po pierwsze, istnieją zwerbalizowane wprost (zapisane?) polityki kulturalne od
szczebla ministerialnego do gminnego;
- po drugie, że zakres pojęcia jest powszechnie zrozumiały.
Jak pokazywaliśmy to w naszych analizach (www.ozkultura.pl), a także jak można się
zorientować z wielu innych dostępnych źródeł, tak jednak nie jest. Przykładowo w
naszym najnowszym raporcie wyróżniamy 5 empirycznych typów polityk kulturalnych,
mocno różniących się co do sformułowania idei i celów oraz metod realizacji1. Jeżeli
więc narzędzie opisane w raporcie ma służyć politykom kulturalnym to niezbędne jest
wyjaśnienie o czym właściwie jest mowa. Jest tu trudność, bowiem realne polityki trzeba
rekonstruować z realnych decyzji i niedoskonałych dokumentów, bądź nawet ustnych
wypowiedzi decydentów.
W wielu miejscach raportu podkreślana jest (w odniesieniu do GUS) waga systemu
pojęciowego. Jednakże raport też pod tym względem ma braki i niedociągnięcia. Zacznę
od dziwnego podziału na „podejście definicyjne” i „podejście zarządcze” (s.18). Z obu są
wywodzone pewne modele statystyki kultury. Tymczasem nie trzeba być zwolennikiem
1
Raport autorstwa dr Pawła Tomanka pojawi się niebawem na stronach portalu www.ozkultura.pl
4. teorii żywej kultury, czy jakiejkolwiek teorii kultury, by wiedzieć, że podstawą
wszelkiego badania, także prostego liczenia różnorakich obiektów, jest dobrze
zdefiniowany system pojęciowy (por. też niżej – cytat z Gregory’ego Batesona w
Wieloźródłowym Słowniku Kultury). Bowiem dobra, jasna definicja pojęcia umożliwia
jego operacjonalizację, również dla celów praktycznych. Zarysowany w cytowanym
podziale dylemat jest zatem całkowicie pozorny i nie powinien być używany jako
podstawa modelowania. Tu chciałabym się też odnieść do zaproponowanego w raporcie
podziału na „ujęcia” (s.16): kulturalne, kulturowe, społeczne i zarządcze – w świetle
tego, co napisałam wyżej, wydają mi się one bardzo wątpliwe nie tylko jako klasy
(pojawia się kwestia definicji kultury i rozłączności tych pojęć), ale nawet jako typy (tu –
kwestia metaforycznej trafności). Gdyby takim podziałom towarzyszyła jasno
wyeksplikowana przez Autorów koncepcja kultury być może łatwiej byłoby z tymi
propozycjami dyskutować i ocenić ich ogólną trafność.
Zamiast opowiedzenia się za jakąś koncepcją kultury, co mogłoby zdynamizować
dyskurs ekspercki i pomóc jaśniej sformułować stanowiska, w raporcie pojawiają się en
passant (czyli - w tym wypadku - bez definicji) kolejne pojęcia, które budzą już mój
otwarty sprzeciw. Są to: pojęcie „formatu” (nadużywane w całym tekście, por. np.: ss. 7,
8, 16, 22, 26, 27, 29, 36, 40 itd.) oraz pojęcie „sektora kultury”. Niestety, nie zdołałam się
dowiedzieć, cóż to jest ten „format”, bowiem odnosi się on w raporcie zarówno do
„działalności placówek”, do „danych”, do „usług kulturalnych”, do „instytucji” –
przykładowo pisze się o „formacie biblioteki”. Jeszcze groźniejszym chwastem
językowym jest drugie wspomniane pojęcie. Użycie sformułowania „sektor kultury” w
jednym zdaniu z „sektorem gospodarczym i obywatelskim” (s.29) powoduje, iż zdanie
to nic nie znaczy. Podobnie na przykładowo tu wymienionych stronach 20, 22, 30, 41 itd.
Pojęcie sektora nie dotyczy, jak się okazuje, kultury en bloc, bo sektory pojawiają się też
w jej „wnętrzu” – por. np. na s. 22. Sytuację poznawczą czytelnika komplikuje
dodatkowo fakt, że Autorzy w gruncie rzeczy odżegnują się od modelu kultury
proponowanego przez tradycyjne kwestionariusze GUS, ale w zamian proponują
sektorowego potworka, który jest jeszcze bardziej zamykający dla kultury niż dawny
wartościujący podział na kulturę wysoką i upowszechnianie, co było (i w dużej mierze
ciągle jeszcze jest) podstawą dla GUS.
5. Dla Autorów raportu często deklarowane wartości to porównywalność danych i
precyzja pojęć, ale mają one dotyczyć GUS, a niekoniecznie już użytkowników statystyki
kultury, którzy mogą sobie pod daną nazwę podkładać przeróżne znaczenia, bo też nie
zaproponowano im w raporcie jakiejś spójnej wykładni i – w konsekwencji – słowniczka
terminów (czyli pojęć z definicjami).
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden coraz powszechniejszy grzech współczesnego
polskiego pisania o kulturze, od którego i recenzowany tekst nie jest wolny. W raporcie
powinno się znaleźć systematyczne omówienie stanu, punktu od którego Autorzy
wystartowali, tymczasem mamy tu tylko chaotyczne napomknięcia, iż ktoś zrobił gdzieś
coś, a ktoś inny co innego. (Bibliografia do zagadnień poruszanych w raporcie też nie jest
zestawiona rzetelnie). Ogromnego wysiłku związanego z precyzacją pojęć,
podejmowanego w ostatnich latach przez środowisko akademickich badaczy kultury, w
tym tekście w ogóle nie widać. Raport jest pisany w konwencji avant nous, le déluge czyli
przed nami nikt (lub prawie nikt) nic (lub prawie nic) w danej sprawie nie zrobił.
Szczególnie jednak zastanawiające jest, że raport w ogóle nie uwzględnia
problematyki autoteliczności kultury i – co z tego zapewne wynika – prawie nic nie
mówi o twórczości i twórcach. Tu szczególnie jasne stanowisko by się przydało jeśli
idzie o politykę kulturalną. (Może dlatego Autorzy pominęli te sprawy, iż są to kwestie
zbyt „jakościowe”, albo dlatego, iż ukrytym założeniem raportu jest flirt z ekonomiką
kultury, a twórcy są „nieopłacalni”, „generują tylko deficyty”, albo może też twórcy –
zdaniem Autorów - rozmyli się w świecie internetu i związanej z tym redefinicji
odbiorcy jako nadawcy/odbiorcy?). Bo nie sądzę, iż ograniczenia co do podmiotów,
przyjęte w trakcie konstrukcji narzędzia, musiały tę problematykę wykluczyć.
Co ciekawe i szczególnie znamienne nic tu też nie ma - o współpracy z nauką w
udoskonalaniu statystyki kultury. Jeśli z tego punktu widzenia ocenić podsumowanie
debaty ekspertów, to jest ono dalece niepełne.
De facto z raportu dowiadujemy się, iż kultura jest sektorem, że się zmienia, że może
być narzędziem jakiejś polityki, że jej pole powinno być poszerzone, ale nie
dowiadujemy się czym jest dla Autorów raportu. Dlatego też – jak sądzę – nie
dowiadujemy się również jaka jest ich (choćby normatywna) koncepcja polityki
kulturalnej. Ku czemu winna owa polityka zmierzać? Jakie cele osiągać? Z tym wiążą się
6. kolejne kwestie, np. udostępniania kultury. W raporcie pojawia się wiele cennych uwag
na temat różnych aspektów tego zagadnienia są one jednak porozpraszane w różnych
miejscach tekstu.
STRUKTURA RAPORTU
W ten sposób doszłam do krytycznej refleksji nad strukturą recenzowanego tekstu.
Wydaje się, iż inna jego kompozycja - zamiast schematu sprawozdającego kolejne etapy
projektu – byłaby o wiele czytelniejsza. Przysłużyłoby się to też niewątpliwie jasności
wywodów. Klucz, wg mnie powinien być zatem nie tyle chronologiczny, ile
merytoryczny, a tekst uporządkowany wedle wagi podjętych zagadnień lub wg
zagadnień, do których odnosić się miało projektowane narzędzie wraz ze swoim
kontekstem.
Tu też warto zwrócić uwagę, iż eksperci cytowani w tekście in extenso, powinni
być wymieniani z imienia i nazwiska lub chociaż wedle inicjałów (wtedy te – jako ich
kody - winny się znaleźć w tabeli, w której zestawiono ich dane). Same cytaty nie
zawsze wydają się wnosić istotne treści do tekstu; może jednak należałoby je staranniej
wyselekcjonować i/lub lepiej dobrać.
ZAŁOŻENIA METODYCZNE
Jednym z ważniejszych problemów oceny stanu kultury jest problem analizy jej
składników ilościowych i jakościowych. W raporcie pojawiają się wypowiedzi nie tylko
krytycznie odnoszące się do pomiarów kultury, ale i (poza jednym wyjątkiem – por.
fragment autorstwa Tomasza Ignalskiego; zwłaszcza strony 58-59) dość bezrefleksyjnie
powtarzana jest teza o „niemierzalności” jakościowych elementów kultury. Otóż jeśli ma
się wzorzec – np. w postaci jasno określonych celów polityki/polityk kulturalnych, jeśli
wiadomo o czym się mówi (istnieje jasny zestaw terminów), to i efekty tzw. jakościowe
prowadzenia danego działania da się zmierzyć (oczywiście nie wszystkie od razu i
niekoniecznie łatwo).
W tym miejscu, przy okazji, jeszcze uwaga na temat zliczania odbiorców kultury
(by pozostać przy tej niezbyt szczęśliwej nazwie: Autorzy raportu zbyt małą uwagą
obdarzyli tę kwestię, zakładając (nie wiadomo dlaczego), że wyliczenie (nie „ilości” lecz
liczby) uczestników danego zdarzenia kulturalnego jest samooczywiste (por. np. s.9).
Tylko w jednym miejscu pojawiło się napomknięcie o szacunkach, tymczasem dane tego
7. rodzaju są najczęściej właśnie szacunkowe. Nota bene - jeszcze raz: odbiorców opisuje
NIE ILOŚĆ LECZ LICZBA! (np. ss. 50, 102 itd.). Por. też http://ozkultura.pl/wpisy/2102 :
"Liczby są produktem liczenia. Ilości są produktem pomiaru. Oznacza to, że liczby mogą
być dokładne, ponieważ między każdą całością a całością następną istnieje nieciągłość.
Jest przeskok między dwa a trzy. W przypadku ilości takiego przeskoku nie ma; a
ponieważ w świecie ilości brakuje przeskoku, żadna ilość nie może być dokładna.
Możecie mieć dokładnie trzy pomidory. Nigdy nie możecie mieć dokładnie trzech
galonów wody. Ilość jest zawsze przybliżona. (...) Innymi słowy, liczba należy do świata
wzorca, postaci i rachunku cyfrowego; ilość należy do świata rachunku analogowego i
probabilistycznego." (podkreśl. - GB)
Hasło to dedykuję w szczególności moim Studentom, Magistrantom i Doktorantom,
którzy od paru lat nagminnie mylą te pojęcia - BF
Źródło definicji (papierowe): Gregory Bateson, Umysł i przyroda, Warszawa: PIW,
(1979, 1996), s. 72.
Hasło wprowadził(a): Barbara Fatyga
W tym fragmencie niniejszej recenzji chciałabym się jeszcze odnieść do części
raportu, którą stanowczo należy przeformułować. Jest ona poświęcona omówieniu
wyników pilotażu stworzonego w projekcie narzędzia. Mam tu na myśli badanie z
LICZBĄ N=20 respondentów (s.116 i dalej), z którego pracowicie wyliczono procenty,
np.: 66% - co daje 15,18 osoby, a 10% = 2 osoby (sic!). W innych miejscach nie jest
podana tzw. N-ka, więc nie wiadomo jaki sens ma np. wykres na s. 119 (czy też dotyczy
20 osób?). Skoro pilotaż był tak mały to opis wyników w ogóle nie powinien
wykorzystywać sztafażu badania ilościowego (wykresy, tabele, odsetki) leczy skupić się
na jakościowej charakterystyce wyników. W tej postaci w jakiej obecnie figuruje w
tekście jest to i śmieszne, i niekompetentne zarazem. Wystarczyłoby skoncentrować
się na cechach narzędzia i opiniach badanych o jego funkcjonalności.
Nie będę tu szczegółowo oceniać koncepcji narzędzia online, (generalnie się
bowiem z nią zgadzam) formułuję tylko poniżej kilka uwag na jego temat. Podoba mi
się, że Autorzy nie chcieli zajmować się badaniem „wszystkiego” i rozsądnie ograniczyli
zakres oddziaływania narzędzia. (Jeśli ten system zacznie funkcjonować, co do czego
zresztą sami mają pewne wątpliwości, to zawsze będzie można go rozbudować). Warto
też docenić próbę rozszerzenia zagadnień badanych przez GUS. Jednakże projekt ten
wydaje mi się generalnie zbyt mało radykalny nie tylko w stosunku do zmienionej
8. rzeczywistości kulturalnej, ale nawet do sformułowanych w raporcie – m.in. przez
ekspertów – potrzeb różnych grup użytkowników statystyk. Ponieważ formularz
wypełnia się krótko, spokojnie można było w nim uwzględnić większą liczbę
wskazanych sugestii.
Na kilka kwestii szczegółowych jednakże muszę tu zwrócić uwagę. I tak: w
pytaniu 3 nazwa „koncentracja tematyczna” nie jest specjalnie jasna – może jednak
lepiej byłoby napisać „główna dziedzina działalności”? Podobnie w kolejnych pytaniach
zrezygnowałabym z tej „koncentracji”, bo brzmi to niepotrzebnie groźnie, jest nadęte i
niejasne. W kolejnym pytaniu kategorie „zadania” i „projekty” – mimo dość szczegółowej
dyskusji w raporcie – w narzędziu pozostają, wg mnie, niejasne dla wypełniającego. Z
kolei, kategorie odbiorców działań są zbyt wąskie, bo nie uwzględniają przykładowo
ogólnie rozumianej publiczności kulturalnej, itd. Zalecałabym zatem jeszcze
przemyślenie kategorii w kafeteriach do pytań.
UWAGI KOŃCOWE
Na koniec jeszcze dwie uwagi dotyczące innych, niż wyżej omówione, błędów
językowych: w tekście raportu jest bardzo dużo literówek, często dość drastycznie
zmieniających sens – np. „wyszukane informacje (? - BF)” to w tekście „oszukane
informacje” itd. Ponadto w bardzo wielu zdaniach króluje konstrukcja, którą
wydawałoby się zdezawuowała swego czasu Ewa Szumańska: „Będąc młodą lekarką,
przyszedł do mnie pacjent…”. Czyż raporty dotyczące kultury nie powinny być pisane
staranną i poprawną polszczyzną? Imiesłów na początku niemal co drugiego zdania to
nie jest przykład dobrej polszczyzny.
Warszawa - Milanówek, 15.12.2015 r.