Witold Rybczynski, Dlaczego w ogóle mieszkamy w domach
1. Witold Rybczynski
dlaczego w ogóle
mieszkamy w domach
C
ztery z pięciu budynków miesz-
kalnych budowanych w Stanach
Zjednoczonych to domy jedno-
rodzinne. Te dane statystyczne
w mniejszym stopniu dotyczą tego, na
czym polega natura przemysłu budow-
lanego, czy też przedmieść jako obszaru
lokalizacji zabudowy mieszkalnej, przede
wszystkim sporo mówią o preferencjach
klientów, czyli o tym, Czego Ludzie Chcą.
Wiele czynników, takich jak polityka pro-
wadzona przez rząd, struktura podatków,
metody finansowania, wzorce własności
domów i dostępność ziemi, składa się na
sposób mieszkania, jaki wybierają ludzie,
ale najważniejszym spośród nich jest
kultura. By zrozumieć, dlaczego mieszka-
my w domach, należy się cofnąć o kilkaset
lat i spojrzeć na Europę. Ludność wiej-
ska zawsze mieszkała w domach, ale na
typowym średniowiecznym osiedlu, gdzie
dom łączył się z miejscem pracy, zamiesz-
kiwały rodziny powiększone o służących
i pracowników. Obraz ten uległ zmianie
w siedemnastowiecznej Holandii. Nider-
landy były pierwszą europejską republiką
i pierwszym na świecie państwem klasy
średniej. Gospodarcza prosperity pozwo-
liła na intensywny rozwój własności
budynków mieszkalnych, republikanizm
zniechęcał do szeroko zakrojonego wy-
korzystywania służby, znaczenia nabrał
model rodziny nuklearnej ufundowany
na miłości okazywanej dzieciom, a kalwi-
nizm zachęcał do kultywowania oszczęd-
ności i innych wartości rodzinnych. Te
okoliczności, w połączeniu ze szczególną
sympatią dla domu jednorodzinnego,
zapoczątkowały rewolucję kulturalną.
Ludzie zaczęli mieszkać i pracować
w oddzielnych miejscach; dzieci zaczęły
dorastać przy swoich rodzicach (zamiast
być oddawane na naukę do kogoś obce-
go, jak to działo się do tej pory), a dom,
znajdujący się pod bezpieczną kontrolą
kogoś, kogo obecnie nazwalibyśmy panią
domu (housewife), został ograniczony tylko
do najbliższej rodziny. Ta intymna zatoka
zawsze była domem (house). Siedemnasto-
wieczne miasta i miasteczka niderlandz-
kie to niemal wyłącznie domy budowane
w szeregach, bok w bok, szerokich lub
wąskich − w zależności od pozycji mająt-
kowej właściciela.
Idea domów miejskich rozprzestrzeniła
się na Wyspy Brytyjskie dzięki silnym
kontaktom handlowym i kulturalnym
między Anglią i Niderlandami. W Wiel-
kiej Brytanii XVIII i XIX stulecia dom
szeregowy pojawia się w różnych odmia-
nach: półkolistej ulicy z czasów Jerzego V,
szeregowca klasy średniej czy też szere-
gowej zabudowy mieszkaniowej dla klasy
robotniczej. Oszacowano, że do początku
XX wieku dziewięć z dziesięciu budynków
mieszkalnych w Anglii i Walii powstało
w zabudowie szeregowej. Stany Zjedno-
czone (a także Irlandia, Kanada i Austra-
lia) przejęły anglo-holenderską tradycję
budowlaną i trzy czwarte Amerykanów
autoportret 2 [31] 2010 | 4
3. mieszka w dziś w takich domach. Wbrew po-
wszechnemu mniemaniu, nie jest to rezultat
suburbanizacji, ponieważ większość miesz-
kańców miast również mieszka w domach.
Łatwo powiedzieć, że ludzie wolą mieszkać
w domach, ale należy spytać, j a k i e g o
r o d z aj u są to domy? Zasadniczo mamy
trzy opcje do wyboru: dom wolnostojący, dom
bliźniak, dzielący ściany z domami sąsiadu-
jącymi, oraz dom zorientowany względem
wewnętrznego podwórka (dom atrialny).
Ostatni to wzorzec antyczny: typowy dom
rzymski był właśnie domem atrialnym,
zazwyczaj miał jedną kondygnację i zajmo-
wał całą działkę. W zależności od rozmiaru
parceli posiadał jedno lub więcej podwórek-
-ogrodów. Dom atrialny, duży lub mały, był
kwestią wyboru, tymczasem najubożsi Rzy-
mianie mieszkali w insulach lub wielopiętro-
wych kamienicach.
Dom atrialny jest rozpowszechniony w ba-
senie Morza Śródziemnego. W Hiszpanii
podwórko jest nazywane patio i jako element
domu przeszczepione zostało następnie do
Ameryki Łacińskiej. Dom z dziedzińcem jest
efektywny pod względem wykorzystania
gruntu (zazwyczaj nie ma on pasa ziemi
między budynkiem a granicami parceli),
a wewnętrzny dziedziniec zapewnia miesz-
kańcom całkowitą prywatność.
Domy atrialne występują także w Azji. Do
czasu rewolucji komunistycznej, która wpro-
wadziła bloki mieszkalne w sowieckim stylu,
chińskie miasta niemal w całości składały
się z domów atrialnych, które budowano
tam od czasów dynastii Han, czyli od około
200 roku p.n.e. Domy tego typu są ograni-
czone do jednego lub dwóch pięter, w innym
wypadku podwórko stałoby się zbyt ciemne.
Jeśli ziemia jest bardzo droga, jak to było na
przykład w siedemnastowiecznym Amsterda-
mie, alternatywą okazują się trzy- lub cztero-
piętrowe domy szeregowe, oferujące większe
zagęszczenie zabudowy. Mieszkańcy domu
szeregowego muszą jednakowoż iść na pewne
ustępstwa. Układ wnętrz będzie zdetermi-
nowany długimi i wąskimi oknami, których
liczba dodatkowo jest ograniczona. Z kolei
podwórka nie będą całkowicie odizolowane
od sąsiadujących z nimi działek. Prywatność
− zarówno wizualna, jak i akustyczna − jest
ograniczona. Domy bliźniaki, dzielące tylko
jedną ścianę z sąsiadem, pozwalają na unik-
nięcie pewnych niedogodności, ponieważ
mają więcej okien i szersze działki wokoło.
W Wielkiej Brytanii, niegdyś kraju domów
szeregowych, obecnie około jedna trzecia
domów to właśnie bliźniaki.
W Ameryce, podobnie jak w Wielkiej Bryta-
nii, domy szeregowe są wspólną cechą dzie-
więtnastowiecznych miast przemysłowych.
Obecnie połowa domów w metropolitalnej
Filadelfii to nadal zabudowa szeregowa,
mimo że dobrobyt dał Amerykanom do wy-
boru inne rozwiązania i dom szeregowy lub
dom miejski nie cieszą się już popularnością
w miastach poprzemysłowych. Na przykład
w obszarze metropolitalnym Houston czy
Los Angeles tylko jeden dom na dziesięć to
dom szeregowy.
Dziewięćdziesiąt procent domów jednoro-
dzinnych w Stanach Zjednoczonych to domy
wolnostojące (w miastach ta proporcja jest
tylko nieznacznie niższa). Zalety takich
domów są liczne: dostęp do światła i powie-
trza ze wszystkich stron, większa prywatność
akustyczna i wizualna, mniejsze zagrożenie
pożarem ze strony sąsiednich budynków oraz
możliwość przejścia z frontu działki na tył
domu bez konieczności przechodzenia przez
wnętrze budynku. Nawet jeśli działka jest
tylko nieznacznie szersza od domu, różnica
pod względem prywatności jest znaczna.
Zazwyczaj nabywcy są skłonni zapłacić
dodatkowo 10 lub 15 procent więcej za dom
wolnostojący niż za dom bliźniak, nawet jeśli
powierzchnie obu są takie same.
Nie tylko Amerykanie zdradzają upodobanie
dla domów wolnostojących, choć to dla nich
typowe. Pierwszym afrykańskim miastem,
jakie odwiedziłem, było Makurdi położone
w środkowo-południowej Nigerii (było to
w 1982 roku). Ciągnące się wzdłuż rzeki Benue
miasto liczyło wówczas około 100 tysięcy
mieszkańców. Spędziłem mnóstwo czasu, cho-
dząc po niebrukowanych ulicach, zawalonych
śmieciami, których nikt nie zbierał, co było
w istocie powodem mojego przyjazdu, ponie-
waż nasz kanadyjski zespół konsultantów do-
radzał rządowi w kwestii poprawy warunków
sanitarnych w mieście. Tereny mieszkalne
składały się z niskich wolno stojących domów
położonych na dużych działkach. Choć domy
nie były otoczone trawnikami i klombami, tyl-
ko ogródkami warzywnymi i kurnikami, kręte
uliczki były zacienione przez duże drzewa.
autoportret 2 [31] 2010 | 6
4. Miasta składające się w dużej mierze z do-
mów są powszechne w Afryce subsaharyj-
skiej − tam, podobnie jak w Ameryce, ziemi
jest pod dostatkiem, a stopień zaludnienia
niski. Zupełnie inaczej jest w Azji południo-
wej, ale nawet tam, jeśli ludzie mieli moż-
liwość wyboru, opowiadali się za domami.
W New Delhi i Madrasie dobrze sytuowani
Hindusi zamieszkują obszary zabudowane
wolno stojącymi willami. Biedota mieszka
co prawda w slumsach, ale za to w domach
szeregowych. Ten sam wzorzec daje się
dostrzec w Manili i Bangkoku. W 1986 roku
zwiedzałem świeżo wybudowane osiedle
w Nowych Terytoriach w Hongkongu. Dewe-
loper z dumą oprowadzał mnie po Fairview
Park (dosł. osiedle „Ładny Widok”), osiedlu
złożonym z pięciu tysięcy małych „domów-
-ogrodów”, oczywiście w postaci bliźniaków.
Hongkong jako taki jest miastem, w którym
dominują mieszkania, ale Fairview Park miał
wiele atrybutów anglo-amerykańskiego ogro-
dowego przedmieścia: odpowiednio ukształ-
towane ulice, wzdłuż których ustawiono
domki z garażami i prywatnymi ogródkami.
Podczas tej samej podróży odwiedziłem też
Chiny kontynentalne. W Szanghaju oprowa-
dzono mnie po niezwykle smętnych blokach
mieszkalnych należących do uniwersytetu.
Zapytałem mojego gospodarza, profesora,
czy mógłby mi pokazać przykład jakiegoś
prywatnego budynku mieszkalnego. Pojechali-
śmy do dzielnicy mieszkaniowej na obrzeżach
miasta. Właścicielami byli zamożni farmerzy,
którzy zainwestowali swoje dochody w domy
− oczywiście wolno stojące. Obszerne wnę-
trza były o wiele większe od dwupokojowego
mieszkania, które mój gospodarz dzielił ze
swoją rodziną. Gospodarcza rewolucja, która
miała ogarnąć kraj, dopiero się zaczynała.
Wątpię, czy domy profesorów zmieniły się od
tego czasu, ale dla rosnącej klasy zarządzającej
spektrum wyboru w kwestii miejsca zamiesz-
kania znacznie się dzisiaj poszerzyło i obej-
muje również przedmieścia w amerykańskim
stylu z domami jednorodzinnymi.
Nawet w takich krajach, jak Francja, Niemcy
czy Rosja, w których wielu ludzi nadal miesz-
ka w mieszkaniach, wzrasta liczba domów
jednorodzinnych. „Sondaże systematycznie
potwierdzają, że większość Europejczyków,
tak jak większość Amerykanów, i w ogóle
większość ludzi na całym świecie, wolałaby
mieszkać w domu jednorodzinnym zbudowa-
nym na własnym kawałku ziemi aniżeli w blo-
ku mieszkalnym” pisze Robert Breugmann,
profesor z University of Illinois. To właśnie
globalna natura tego pragnienia, w równym
stopniu jak anglo-holenderska tradycja, wy-
jaśnia popularność domów jednorodzinnych
w Stanach Zjednoczonych. Fast food, filmy hol-
lywoodzkie, amerykański profesjonalny sport
to kwestia gustu, ale większość imigrantów
przybywających do Stanów nie musi wzniecać
w sobie entuzjazmu dla domku jednorodzin-
nego. To jest powszechnie dokonywany wybór.
Tekst jest zredagowanym dla „Autoportretu” frag-
mentem książki Last Harvest: How A Cornfield Became New
Daleville: Real Estate Development in America, Scribner, New
York 2008.
tłumaczenie z angielskiego: michał choptiany
ilustracje: anna zabdyrska