Prezentacja przedstawiona przez Miguel Beleza podczas 55 Seminarium BRE-CASE: Portuguese Experience in Restructuring and Privatizing of Banks (27.06.2001)
Zobacz więcej na nasze stronie: http://www.case-research.eu/en/node/56492
Study and Reports on the VAT Gap in the EU-28 Member States: 2019 Final Report
BRE-CASE Seminarium 55 - Portuguese Experience in Restructuring and Privatizing of Banks
1. 55
Luis Miguel Beleza
PORTUGALSKIE DOOEWIADCZENIA
W RESTRUKTURYZACJI
I PRYWATYZACJI BANKÓW
2. Publikacja jest kontynuacją serii wydawniczej Zeszyty PBR-CASE
CASE-Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, Fundacja Naukowa
00 – 944 Warszawa, ul. Sienkiewicza 12
BRE Bank SA
00 – 950 Warszawa, ul. Senatorska 18
Copyright by: CASE-Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, Fundacja Naukowa i BRE Bank SA
Redakcja Zeszytów
Redakcja naukowa
Ewa Balcerowicz
Sekretarz Zeszytów
Krystyna Olechowska
Opracowanie graficzne
Agnieszka Bury
DTP
SK Studio
ISSN 1233-121X
Wydawca
CASE-Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, Fundacja Naukowa, 00 - 944 Warszawa, ul. Sienkiewicza 12
Nakładca
BRE Bank SA, 00-950 Warszawa, ul. Senatorska 18
Oddano do druku w październiku 2001 r. Nakład 600 egz.
3. Luis Miguel Beleza
Profesor ekonomii, od 1979 roku wykładowca na Wydziale Ekonomii Uniwersytetu w Lizbonie. Były minister finansów
Portugalii (1990 – 1991) i były prezes Banku Portugalii (1992 – 1994).W centralnym banku Portugalii pracował od 1984
do 1994 roku. Był ekonomistą Międzynarodwego Funduszu Walutowego (1984 – 1987), a następnie konsultantem (1995).
Od 1994 roku jest doradcą w Banco Comercial Português, od 1995 roku – dyrektorem w firmie Siemens Portugal.
4. SPIS TREŒCI
WPROWADZENIE 7
Luis Miguel Beleza – PORTUGALSKIE DOŚWIADCZENIA W RESTRUKTURYZACJI
I PRYWATYZACJI BANKÓW 9
1.Wstęp 9
2. Gospodarka Portugalii po zmianie ustroju 9
3. Członkostwo we Wspólnocie Europejskiej i jego konsekwencje 11
4. Internacjonalizacja i deregulacja 13
5. Konwergencja i unia walutowa 16
6. Podsumowanie 18
7. Pytania 22
Załącznik 27
5. LISTA UCZESTNIKÓW SEMINARIUM
Beata Arasim PAP
Tadeusz Baczko INE PAN
Ewa Balcerowicz Fundacja CASE
Luis Miguel Beleza Banco Comercial Português
Jan Bielawski Ministerstwo Spraw Zagranicznych
Bogumił Bińczak K&K Consultants
Barbara Błaszczyk Fundacja CASE
Mirosław Błażej Ministerstwo Finansów
Marzena Borowiec Polski Koncern Naftowy
Michel Carter Bank Światowy w Polsce
Tomasz Chmielewski SGH
Grzegorz Cydejko ePress
Marek Dąbrowski Fundacja CASE
Małgorzata Dobrzyńska AmerBank SA
Bartosz Drabikowski Ministerstwo Finansów
Stefan Dunin Wąsowicz SGH
Barbara Durka Instytut Koniunktur i Cen
Mirosław Dusza Narodowy Bank Polski
Michał Dwurzyński Kredyt Bank SA
Piotr Dziewulski Towarzystwo Funduszy
Inwestycyjnych BH
Jasmin El-Falouji Gaeta Finansowa
Irena Folta Bank Przemysłowo-Handlowy
Maciej Fornalczyk CDC Comper
Jacek Furga HypoVereinsbank Bank Hipoteczny SA
Lech Gajewski BSE
Marta Gołajewska Narodowy Bank Polski
Mirosław Gronicki BIG Bank Gdański SA
Michał Górzyński Fundacja CASE
Włodzimierz Grudziński BISE SA
Magdalena Jakubiak Fundacja CASE
Anna Jaros Ambasada USA
Leszek Jasiński INE PAN
Cezary Józefiak Rada Polityki Pieniężnej NBP
Jakub Karnowski Narodowy Bank Polski
Leszek Kąsek Ministerstwo Finansów
Barbara Kluza Uniwersytet Warszawski
Krzysztof Kluza Bank Handlowy SA
Paweł Kłosiewicz Narodowy Bank Polski
Wojciech Kostrzewa BRE Bank SA
Jan Kowalczyk RCSS
Zygmunt Królak Wyższa Szkoła Handlu i Prawa
Ewa Krukowska Reuters
Maciej Krzak Bank Handlowy w Warszawie SA
Stanisław Kubielas NICOM
Wojciech Kwaśniak NBP GINB
Jerzy Kwieciński Unia Europejska Przedstawicielstwo
w Polsce
Adam Lipowski INE PAN
Jan Macieja INE PAN
Patrycja Maciejewicz Gazeta Wyborcza
Wojciech Maliszewski Fundacja CASE
Waldemar Markiewicz ProCapital
Jarosław Maroń Fundacja CASE
Mirosław Maszybrocki DAEWOO TU SA
Krystyna Olechowska Fundacja CASE
Tadeusz Ołdakowski Krajowa Izba Rozliczeniowa SA
Julian Pańków
Leszek Pawłowicz Gdańska Akademia Bankowa
Piotr Perlański Deutsche Bank Polska SA
Jerzy Pieńkowski Przedstawicielstwo Komisji
Europejskiej w Polsce
Jerzy W. Pietrewicz SGH
Piotr Poruziński 3M POLAND
Jerzy Pruski Rada Polityki Pieniężnei NBP
Elżbieta Pustoła Krajowy Depozyt Papierów
Wartościowych
Artur Radziwiłł Fundacja CASE
Wojciech Rogowski Narodowy Bank Bolski
Wiesław Rozłucki Giełda Papierów Wartościowych
Ewa Sadowska-Cieślak Narodowy Bank Polski
Cyrus Saasnapour International Finance Corporation
Andrzej Sławiński Narodowy Bank Polski
Jan K. Solarz Narodowy Bank Polski
Małgorzata Sosnowska AmerBank SA
Piotr Sota Ministerstwo Finansów
Stanisław Sudak Rządowe Centrum Studiów
Strategicznych
Piotr Szpunar Narodowy Bank Polski
Przemysław Szubański Businessman
Urszula Szyperska Polityka
Kazimierz Ślubowski BCC
Andrzej Śniecikowski IBD Zmiany SA
Piotr Tefelski PBK SA
Robert Tkaczyk AIG Poland Insurane Company SA
Piotr Tomaszewski Bank Pocztowy SA
Andrzej Tuszyński MSP
Tomasz Uchman Business Cenre Club
Dorota Wesołowska Agencja Unia-Press
Ewa Wilk Narodowy Bank Polski
Łukasz Wilkowicz Gazeta Bankowa
Jacek Wojciechowicz Bank Światowy w Polsce
Richard Woodward CASE
Paweł Wróbel BRE Bank SA
Marek Wrzosek Kredyt Bank SA
Marzena Zaremba Narodowy Bank Polski
Wiesław Zawadzki Business Centre Club
6. WPROWADZENIE
Portugalskie doświadczenia w restrukturyzacji i prywatyzacji banków były tematem 55 seminarium BRE-CASE, które
odbyło się 27 czerwca br. w Warszawie. O wygłoszenie wykładu organizatorzy poprosili profesora Luisa Miguela Belezę,
byłego ministra finansów Portugalii i prezesa Banku Portugalii, obecnie starszego doradcę w Banco Comercial Português.
Reformę portugalskiej gospodarki zapoczątkowała w 1974 roku rewolucja demokratyczna, to zmiany w systemie
bankowym rozpoczęły się dopiero dziesięć lat później.W skali makroekonomicznej efektem porewolucyjnej powszech-nej
nacjonalizacji przedsiębiorstw i instytucji finansowych była polityka destabilizacji. Gwałtownie wzrosły wydatki pu-bliczne,
rosło zatrudnienie w służbie cywilnej, jak i w dziedzinach, które były uprzednio poza zakresem kontroli pań-stwowej.
Ratunku szukano w polityce monetarnej, która, dzięki między innymi administracyjnie kontrolowanm wysokim
stopom procentowm, pułapom kredytowm itp., miała trzymać w ryzach wydatki publiczne. Starano się w ten sposób
kontrolować deficyt finansów publicznych i wydatki publiczne tak, by nie powodowały one zbytnich zagrożeń dla salda
płatności.W 1982 roku sfera budżetowa stanowiła prawie 18% PKB. Towarzyszyła temu odpowiednio wysoka, ponad
20-proc. inflacja, dochodząca do ok. 30% pod koniec 1984 r. Kilkakrotnie Portugalia zbliżała się do poważnego kryzy-su
płatności w wymianie zagranicznej. Sytuację uratował Międzynarodowy Fundusz Walutowy przyznając dwukrotnie
kredyty rezerwowe, które chłodziły popyt krajowy, by można było wchłonąć nadmierne wydatki sektora publicznego
oraz nieco zmniejszyć deficyt budżetowy. Nieznaczne złagodzenie skutków wydatków umożliwiła również dewaluacja
portugalskiej waluty.
Wyraźne oznaki zmian pojawiły się dopiero pod koniec pierwszej połowy lat 80., następowały wraz ze stabilizacją
gospodarczą wspieraną przez MFW, a polegały na ponownym otwarciu szeregu gałęzi gospodarki dla kapitału prywat-nego.
Jedną z nich był sektor bankowy. Dopiero jednak pięć lat później została uchwalona ustawa pozwalająca na peł-ną
prywatyzację kapitału dowolnego przedsiębiorstwa. Zgodnie zaś z harmonogramem towarzyszącyum wprowadza-niu
zasad Wspólnego Rynku zlikwidowano mechanizmy kontroli rynków kapitałowych.
Prywatyzacja wywoływała ostre spory. Jednym z nich była zwyczajowa debata na temat tego, czy „chcemy prywa-tyzować
i ponosić ryzyko stworzenia prywatnego monopolu, czy też pragniemy konkurencji?” Efektem było dzielenie
firm w niektórych sektorach gospodarki tuż przed prywatyzacją, co oznaczało mniej wpływów i niższe ceny sprzeda-ży.
Prywatyzacji towarzyszyły też wszelkiego rodzaju spory polityczne. Jeden z nich rozgrywał się wokół domniemane-go
ryzyka, że duże portugalskie przedsiębiorstwa dostałyby się w prywatne ręce obcego kapitału, zwłaszcza hiszpań-skiego.
Z politycznego punktu widzenia były to ciężkie czasy; decydenci ponosili rozmaite polityczne konsekwencje de-cyzji.
Niektórzy z tych powodów odeszli z banku centralnego. Ministerstwo Finansów również miało trudności. Sypały
się interpelacje poselskie. Co ciekawe, na przestrzeni tych lat udział banków będących w całości, lub większości wła-snością
zagranicznego kapitału nigdy nie przekroczył 10% rynku. Nawet obecnie, po przejęciu w zeszłym roku portu-galskiego
banku przez duży bank hiszpański BSHC, suma aktywów kontrolowanych przez właścicieli zagranicznych
w sektorze bankowym waha się w przedziale 16–20%, w zależności od przyjętej definicji aktywów. Póki co, żaden za-graniczny
bank nie zaistniał znacząco w sektorze detalicznym.
7
7. Podstawy nowego prawa i systemu bankowego stworzono w pierwszej połowie lat 90. Portugalia musiała się dosto-sować
do reguł Wspólnego Rynku, a zwłaszcza zapisów II Dyrektywy Bankowej. Pojawił się wymóg liberalizacji prze-pływów
kapitałowych. To wręcz nie do wiary, jak szybko w Portugalii powstał prawdziwie zintegrowany rynek finanso-wy.
Łatwiej było do tego doprowadzić dzięki pojawieniu się euro. Skok z krajowego rynku międzybankowego do rynku
europejskiego wykonano w czasach uprawomocnienia i zakończenia liberalizacji rynków kapitałowych. Między innymi
wymagało to usunięcia wszelkiego rodzaju pułapów. Oczywiście, działo się to wszystko równocześnie z prywatyzacją
i stwarzaniem warunków konkurencyjnych.
W drugiej połowie lat 90. Portugalczycy byli świadkami bardzo interesującego zjawiska polegającego na dostoso-waniu
się do wspólnego rynku pieniężnego. Począwszy od połowy 1998 r., kiedy ustalono stawki wyjściowe w euro
i rynki nabrały do nich zaufania, portugalskie domy maklerskie straciły 80% obrotów w przeciągu kilku miesięcy, gdyż
zniknęły wszystkie transakcje dewizowe. Rynek escudo przestał istnieć, ale natychmiast powstał rynek międzybanko-wy.
Zadziwiające było tempo i łatwość, z jaką portugalskie instytucje finansowe stały się znaczącymi operatorami na
europejskim rynku pieniężnym, wcześniej dość odosobnione poprzez system kursów wymiany walut.W połowie 1999 r.
już zupełnie zapomniano na czym polegało zawieranie transakcji w escudos. Portugalia choć niewielki gracz, stała się
częścią wiele większego rynku. Oznaczało to, że bez względu na wielkość zapotrzebowania na środki obce, mogła po-zyskiwać
z rynku międzybankowego dowolne kwoty. Była to, według L. Belezy, największa makroekonomiczna konse-kwencja
przyjęcia przez Portugalię wspólnej waluty.
Inną sprawą jest koncentracja sektora bankowego, do jakiej doszło w Portugalii. W 2000 r. działało pięć najwięk-szych
grup, lecz w 1994 r. obraz kształtował się nieco inaczej. Na ten sam udział w sumie aktywów, lub depozytów
przypadało 8–9 banków. Obecnie ten sam udział (ponad 85% aktywów) przypada 5 największym bankom. Koncentra-cja
ta ilustruje w sumie obecność 62 banków, z czego 33 ma zagranicznych właścicieli, spośród których liczy się tylko
jeden w segmencie detalicznym, a może dwa, jeśliby zsumować banki hurtowe i detaliczne. Tak więc, faktycznie, mi-mo
pełnej liberalizacji i swobody świadczenia usług oraz zakładania działalności gospodarczej, banki kontrolowane
przez zagranicznych właścicieli stanowią niewielki ułamek rynku. Obecnie jest to nie więcej niż 20%, a w zależności
od przyjętego kryterium może to być 15–18%.
Po 1992 r. gwałtownie wzrosła liczba oddziałów.W 1993 r. rynek w pełni zliberalizowano. Stało się to przy niezmie-nionym
poziomie zatrudnienia w sektorze, a wręcz w niektórych bankach nastąpiła jego korekta w dół. Po wprowadze-niu
euro ani w Portugalii, ani w Unii Europejskiej, czy strefie euro, nie nastąpił żaden wyraźny przyrost ilości fuzji, lub
przejęć ponadgranicznych. Niewiele ich było w ciągu ostatnich 3–5 lat. Ogólnie rzecz biorąc w branży zawarto pewne
istotne partnerstwa strategiczne.
Zmiana portugalskiego sektora finansowego, zdaniem L. Belezy, przyniosła krajowi więcej korzyści niż kosztów. Są-dzę,
stwierdził, że znacznie przyczyniliśmy się do wzrostu zamożności.
8
8. 1.Wstęp
PORTUGALSKIE DOŒWIADCZENIA
W RESTRUKTURYZACJI
I PRYWATYZACJI BANKÓW
Graniczną datą dla zreformowanej portugalskiej
gospodarki jest rok 1974. Dlaczego akurat ten rok?
Otóż, był to czas portugalskiej rewolucji demokra-tycznej,
po której nastąpiło kilka lat sporych zabu-rzeń,
zakończonych stabilizacją. Następnym etapem
był okres wzrostu gospodarczego i wreszcie – kon-wergencji,
czyli zbliżenia z gospodarkami krajów Unii
Europejskiej.
2. Gospodarka Portugalii
po zmianie ustroju
2.1. Hurtowe upaństwowienie banków,
sektora ubezpieczeń i innych branż
Lata, które nastały bezpośrednio po portugal-skiej
rewolucji trudno scharakteryzować w katego-rich
gospodarczych. Postaram się jednak znaleźć
najważniejsze cechy tego okresu. Hurtem wówczas
znacjonalizowano wszystkie duże firmy w kraju, i to
nie tylko banki i towarzystwa ubezpieczeniowe. Na
przykład, browary, jako że były to duże przedsiębior-stwa,
też uległy nacjonalizacji. Wszystko, co duże,
upaństwowiono i to z interesującymi konsekwencja-mi.
Również większość gazet stała się własnością
państwową, gdyż były one w rękach spółek uprze-dnio
znacjonalizowanych. Na tej zasadzie zostało
upaństwowione nawet kino pornograficzne – znaj-dujące
się niedaleko siedziby ministerstwa finansów
– ponieważ właścicielem właściciela tego przybytku
był upaństwowiony bank.
A zatem znacznie zwiększyła się własność pań-stwowa,
również w systemie finansowym. Na dobrą
sprawę, jak rozumiem, zamysł był taki – według po-wszechnie
znanego łacińskiego przysłowia – że naj-lepszym
sposobem zniszczenia systemu kapitali-stycznego
jest zepsucie waluty. Jest to cytat znany
i z prac Keynesa. Nikomu nie udało się odnaleźć tej
myśli u Lenina, ale skoro cytuje ją Keynes, to jest to
z pewnością prawda. Taką mniej więcej zasadą wów-czas
się kierowano.
Nie znacjonalizowano natomiast zagranicznych
banków i towarzystw ubezpieczeniowych. Nie miało
to jednak większego znaczenia, ponieważ ich udział
w rynku był niewielki, nie miały więc wpływu na to, co
się działo na rynkach finansowych. Uogólniając, moż-na
więc stwierdzić, że cały sektor finansowy został
znacjonalizowany i poddany państwowemu zarzą-dzaniu.
Jedyny istniejący duży bank oszczędnościo-wy
był własnością państwa, bezpośrednio kierował
nim rząd i bank centralny. Wszystkie stopy procento-we
podlegały sterowaniu administracyjnemu. Ustalo-
9
Rozwój systemu bankowego w Portugalii
1983 – 1989 Wstêpna liberalizacja
1990 – 1995 Internacjonalizacja i deregulacja
1995 – 1999 Koncentracja
2000 – Konsolidacja
9. no pułapy kredytowe dla kilku rodzajów kredytów. Na-wet
polityka kadrowa i decyzje o otwieraniu nowych
bankowych oddziałów znalazły się w gestii czynników
rządowych; bezpośrednio decydowały o nich mini-sterstwo
finansów lub bank centralny Portugalii.
Niewątpliwą korzyścią tamtych czasów, dziedzic-twem
znacjonalizowanego systemu finansowego,
jest jednolita sieć bankomatów. Bank Portugalii nie
zezwalał bowiem bankom komercyjnym na instalo-wanie
bankomatów, dopóki cały system bankowy
nie osiągnął gotowości do ich uruchomienia. Efek-tem
jest obecna dobra, rozległa i spójna ich sieć. Tą
samą kartą bankomatową można posługiwać się
w całym kraju. Jest to faktycznie bardzo dobra sieć.
Bankomaty służą do opłacania należności podatko-wych,
zakupu biletów, pobierania i wpłat gotówki,
dokonywania przelewów. Niestety, tylko w tym jed-nym
przypadku proces nacjonalizacji przyniósł spo-re
oszczędności.
2. 2. Polityka (de)stabilizacji
W skali makroekonomicznej mieliśmy do czynie-nia
z polityką destabilizacji. Gwałtownie wzrosły
wydatki publiczne, zatrudnienie w służbie cywilnej,
jak i w dziedzinach, które były uprzednio poza za-kresem
kontroli państwowej. Przed rewolucją pań-stwo
portugalskie nie troszczyło się zbytnio o kwe-stie
socjalne. Wydatki na te cele były bardzo małe,
stąd zapewne, po części, ich wzrost był uzasadnio-ny,
lecz dynamika ich wzrostu już z pewnością nie.
Polityka monetarna zatem miała na celu trzymanie
w ryzach wydatków publicznych za pomocą wyso-kich
stóp procentowych (oczywiście administracyj-nie
kontrolowanych), pułapów kredytowych itp.
środków. Starano się w ten sposób kontrolować de-ficyt
finansów publicznych i wydatki publiczne tak,
by nie powodowały one zbytnich zagrożeń dla sal-da
płatności.
Bardzo duże wydatki publiczne i deficyt stanowi-ły
od 12% do 15% PKB; w zależności od przyjętej
definicji. Lecz, jeśli dodać tzw. przedsiębiorstwa
państwowe, to sektor publiczny stanowił w 1982 r.
prawie 18% PKB. Towarzyszyła temu odpowiednio
wysoka, ponad 20-proc. inflacja, dochodząca do ok.
30% pod koniec 1984 r. Kilkakrotnie zbliżaliśmy się
do poważnego kryzysu płatności w wymianie zagra-nicznej.
Mieliśmy to szczęście, że mogliśmy skorzy-stać
z dwóch kredytów rezerwowych Międzynarodo-wego
Funduszu Walutowego (umowa stand-by): na
przełomie 1978/1979 i 1983/1984 r., które w sumie
na tyle ochłodziły popyt krajowy, by można było
wchłonąć nadmierne wydatki sektora publicznego
oraz nieco zmniejszyć deficyt budżetowy. Dewalua-cja
waluty również umożliwiła nieznaczne złagodze-nie
skutków wydatków. W obydwu tych okresach
kredytowania odnotowano duże sukcesy w rebalan-sowaniu
salda płatności zagranicznych. Drugi kre-dyt
udzielony Portugalii w 1984 r. nadal służy za
podręcznikowy przykład kredytowania przez MFW.
W ten sposób stworzono podstawy o wiele stabil-niejszego
rozwoju, jaki stał się później udziałem go-spodarki
naszego kraju.
2. 3. Pierwsza jaskółka zmian: otwarcie sektora
bankowego na kapitał prywatny
Pod koniec pierwszej porewolucyjnej dekady po-jawiły
się oznaki prowadzenia rozsądnej polityki.
Wcześniej już Portugalia zgłosiła wniosek o człon-kostwo
w EWG. Negocjacje nie były trudne. Portu-galia
to mały kraj. Trudność wzięła się stąd, że taki
sam wniosek złożyła też Hiszpania. Z powodów po-litycznych
nie można było przyjąć Hiszpanii przed
Portugalią, ani Portugalii przed Hiszpanią. Czekali-śmy
zatem na pełną gotowość Hiszpanii kolejne 2–3
lata. Traktat członkowski podpisano tego samego
dnia, lecz Portugalia złożyła podpis 3 godziny wcze-śniej.
Możemy zatem powiedzieć, że przywitaliśmy
Hiszpanię w gronie członków UE.
Istotne zmiany pod koniec tego okresu, które na-stępowały
wraz ze stabilizacją gospodarczą wspie-raną
przez MFW, to ponowne otwarcie szeregu gałę-zi
gospodarki dla kapitału prywatnego. Jedną z nich
10
10. był sektor bankowy. Począwszy od 1983 r. zezwolo-no
na reprywatyzację kilku banków. Co ciekawe,
pierwszymi zainteresowanymi prywatyzacją były trzy
banki amerykańskie i dwa portugalskie. A zatem po-jawiły
się Citibank, Chase, następnie BPI, pierwszy
prywatny bank portugalski, oraz Banko Comercial
Português (BCP). Obecnie wiele instytucji uczestni-czących
w początkowym stadium prywatyzacji już
nie istnieje. Przykładowo jeden z ówczesnych ban-ków
został wykupiony najpierw przez Chemical, na-stępnie
przez Chase.
Co ciekawe, w ciągu tych pierwszych kilku lat re-prywatyzacji
nie znacjonalizowane po zmianie
ustroju banki zagraniczne nie zwiększyły udziału
w rynku i pozostały na dobrą sprawę podmiotami
nie liczącymi się w sektorze. Mowa tu o jednym ban-ku
brazylijskim, jednym brytyjskim i jednym francu-skim.
Nie były to znaczące instytucje ani przed, ani
po reprywatyzacji.
Banki amerykańskie, uczestniczące w procesie
reprywatyzacji portugalskiego sektora bankowego,
a zwłaszcza pierwszy z nich, bardzo się wzbogaci-ły.
Okazały się bardzo skutecznymi podmiotami
w bankowości hurtowej. Wprowadziły do Portugalii
szereg innowacji. Przez pierwsze trzy do pięciu lat
odnosiły sukcesy, lecz w poszukiwaniu kapitału
wielokrotnie zmieniały właścicieli. Później zniknęły
ze sceny. Pozostałe, czyli Citi i Chase, chociaż
osiągnęły sukcesy, nigdy nie miały poważnego
udziału w bankowości detalicznej. Zapewne żaden
z nich nie posiadał więcej niż 2–3% udziału w ryn-ku,
a łączne ich aktywa stanowiły 5% sumy akty-wów
systemu bankowego. Generalnie wszystkie
banki zagraniczne obecne w Portugalii w tym okre-sie
miały na pewno mniej niż 10% udziału w rynku
i, co ciekawe, żaden z nich nie odniósł sukcesów
w branży detalicznej. Niektóre nawet nie próbowa-ły
wejść w ten segment rynku, a te, które się o to
pokusiły, nie miały sukcesów. Nie zdołały się rozwi-nąć,
mimo usilnych starań ze strony np. Barclay’s,
czy Bilbao Bizcaya, dużego banku hiszpańskiego.
Niejednokrotnie spore inwestycje nie przełożyły się
na wzrost.
3. Członkostwo we Wspólnocie Europej-skiej
i jego konsekwencje
3. 1. Stabilność polityczna
Połowa lat 80. to czas diametralnej zmiany kursu
polityki. Przystąpiliśmy do EWG. Traktat członkowski
podpisano w czerwcu 1985 r. Był to też – szczęśliwie
dla nas – okres stabilizacji politycznej. Po raz pierwszy
w 1985 r. utworzono rząd większościowy, który sprawo-wał
władzę przez około 10 lat. Było to o tyle istotne, że
po raz pierwszy od wielu lat można było prowadzić
spójną i konsekwentną politykę gospodarczą.To, w mo-im
przekonaniu, oprócz stabilizacji, do jakiej doszło
uprzednio przy asyście kredytu rezerwowego z MFW,
miało ogromne znaczenie dla stabilizacji portugalskiej.
Doszło wówczas do znamiennych nowelizacji
konstytucji zapewniających kontynuację polityki go-spodarczej.
Jeden z konstytucyjnych zapisów sprzed
nowelizacji głosił, że nacjonalizacja jest nieodwracal-ną
zdobyczą klas pracujących. W praktyce oznacza-ło
to znaczne obciążenie budżetowo-podatkowe dla
tychże mas pracujących. Pojawił się więc pogląd, iż
11
Wstêpna liberalizacja (1983–1989)
Regulacje
ograniczaj¹
dzia³alnooeæ
Ale
w Pu³apy kredytowe
w Regulowane
stopy procentowe
w Ograniczenia w ponadgranicznym
przep³ywie kapita³u
w Inne
w Otwarcie sektora bankowego
na kapita³ prywatny
w Dopuszczenie stopniowego
otwierania oddzia³ów
w Wejoecie specjalistycznych
niebankowych instytucji
finansowych
w Banki komercyjne mog¹ udzielaæ
oerednio- i d³ugoterminowych
kredytów
11. zapis konstytucyjny nie przekreśla prywatyzacji firm
uprzednio znacjonalizowanych. W 1989 r. odnośny
zapis konstytucyjny znowelizowano i dopuszczono
możliwość reprywatyzacji. Utorowało to drogę pierw-szym
prywatyzacjom. Faktycznie rzecz biorąc, cząst-kową
prywatyzację zaczęto już wcześniej, sprzedając
od 20% do 30% udziałów państwowej cementowni
czy browaru. Jednak dopiero dzięki nowelizacji kon-stytucji
można było przystąpić do szeroko zakrojonej
prywatyzacji gospodarki. Wtedy to rzeczywiście za-początkowano
deregulację i stabilizację gospodarki.
3. 2. Początek deregulacji, liberalizacji, dezinflacji
W owym czasie zrozumieliśmy, a była nas garstka,
że jedyny sposób na rozsądnie prowadzoną gospodar-kę
to, z jednej strony, jej ustabilizowanie i dezinflacja,
a z drugiej prywatyzacja i deregulacja. Na te kilka koń-cowych
lat 80. przypadł okres szybkiego wzrostu na po-ziomie
ponad 4% rocznie w ujęciu realnym.Co ważniej-sze,
nasz rzeczywisty średni dochód na mieszkańca
wyrażony w kategoriach parytetu siły nabywczej w okre-sie
tuż po rewolucji spadł nieco poniżej poziomu
z 1973 r. do około połowy średniego dochodu w krajach
EWG, a w omawianym okresie udało nam się zbliżyć do
wskaźnika 70-75%, również wyrażonego w układzie pa-rytetu
siły nabywczej w porównaniu do obecnej średniej
poziomu dochodu narodowego w Unii Europejskiej.
Wówczas, a przypominam, że był to okres, kiedy
pojawiła się już unijna dyrektywa dotycząca przepły-wów
kapitałowych, zrozumiałem, że nie mieliśmy wy-boru
w polityce gospodarczej. Wiedzieliśmy, że swo-boda
przepływów kapitałowych będzie zasadą trwałą
bez względu na preferencje polityczno-gospodarcze
danego kraju. Stała się ona wiodącą regułą dla kra-jów
pragnących pozostać w gronie członków EWG,
a my już wtedy wśród nich byliśmy. Oznaczało to dla
nas, że aby utrzymać koszty środków kapitałowych
i stopy procentowe na akceptowanym poziomie, trze-ba
było zapewnić stabilność waluty, czyli musieliśmy
utrzymać inflację na niskim poziomie, porównywal-nym
z naszymi partnerami. Wtedy to na poważnie
przystąpiono do działań zmierzających do zmniejsze-nia
inflacji. Oznaczało to okresowy wzrost stóp pro-centowych.
Wystąpił wówczas zwyczajowy konflikt
między polityką wysokich stóp procentowych a napły-wem
kapitału. Jestem pewien, że obecnie jesteście
Państwo świadkami tego procesu u siebie.
Sądzimy, że niektóre zastosowane instrumenty
kontroli kapitału były dość skuteczne.Można tu przyta-czać
przykłady powszechnych starań zaciągania kre-dytów
dewizowych, co nie spotykało się z przychylno-ścią
banku centralnego. Nie dało się temu zapobiec
całkowicie.Tak, czy inaczej, w latach osiemdziesiątych
zaczęto zdawać sobie sprawę z konieczności dezinfla-cji.
Nie mówiono jeszcze wtedy o wspólnej walucie,
czy Europejskiej Unii Walutowej, lecz, kiedy pojawiła
12
Wstêpna liberalizacja (1983–1989)
Konkurencyjne
oerodowisko
w Interwencjonizm
polityczny
w Niska kapitalizacja
w Brak specjalizacji
w Brak cross-sellingu
w Ma³o wydajne systemy
operacyjne
w Wysoki udzia³ kredytów
zagro¿onych
Warunki
rynkowe
w Wzrost
w Internacjonalizacja
w Niespe³nione potrzeby
klientów
w Wysokie (pozorne)
mar¿e odsetkowe netto
w Wyzwanie: integracja
europejska
Wstêpna liberalizacja (1983–1989)
Konkurencyjne
oerodowisko
w Dalszy spadek mar¿
w Stabilizacja liczby
oddzia³ów
w Konkurencja ze strony
instytucji
niefinansowych
w Kontrola kosztów
Warunki
rynkowe
w Wzrost
w Konwergencja stóp
procentowych
w Szybki rozwój kredytów
dla sektora prywatnego
w Spadaj¹cy poziom
oszczêdnooeci
gospodarstw
domowych
12. się świadomość tej konieczności, zaczęto też działać.
Trzeba przyznać, że spora część uświadomionej opinii
publicznej nie zgadzała się z nami. Zrozumienie dla
naszych inicjatyw pojawiło się dopiero po 1990 r.Wte-dy
moim zadaniem było wypośrodkowanie interesów
rozmaitych dziedzin gospodarki, ministerstwa finan-sów
i banku centralnego, który starał się utrzymać wy-sokie
stopy procentowe. Nie do końca wytrwaliśmy
w banku centralnym w tym postanowieniu. Nie był to
najprostszy postulat. Sporo troski przysparzał nam
fakt, że nie udało się utrzymać stóp procentowych na
odpowiednio wysokim poziomie przez odpowiednio
długi czas. Dopiero po 1990 r. mogliśmy przystąpić do
realizacji polityki zbliżenia z UE i zakończyć, a w każ-dym
razie w pełni przeprowadzić prywatyzację.
4. Internacjonalizacja i deregulacja
W kwietniu 1990 r., gdy pełniłem funkcję ministe-rialną,
wystąpiłem z inicjatywą ustawodawczą po-zwalającą
na ostateczną pełną prywatyzację kapitału
dowolnego przedsiębiorstwa. Wpływy z prywatyzacji
przeznaczano głównie na spłatę długu publicznego.
Nie chcieliśmy tworzyć dodatkowych okazji do zwięk-szania
wydatków publicznych. Nie udało się ograni-czyć
wydatków publicznych na tyle, na ile bym sobie
tego życzył. Udało się nam jednak przeprowadzić
istotną reformę podatkową, dzięki której wprowadzo-no,
czy też przywrócono, rozmaite formy podatku od
wartości dodanej oraz sensu stricto podatek docho-dowy,
którego nie mieliśmy do 1989 r. Był to okres po-stępu
w finansach publicznych.
Zgodnie z harmonogramem towarzyszącym
wprowadzaniu zasad Wspólnego Rynku, zlikwidowa-liśmy
pozostałe mechanizmy kontroli rynków kapita-łowych.
Mam tu powód do osobistej dumy, gdyż ogło-siłem
ich ostateczną likwidację 16 grudnia 1992.
Chciałem, by stało się to 17 grudnia, w dniu urodzin
mojej córki, lecz, niestety, była to niedziela, więc mu-siałem
się nieco pospieszyć. Jak można sobie wyo-brazić,
napotykaliśmy przy tym na rozmaite problemy.
Lecz był to w sumie dobry okres. Musieliśmy zlibera-lizować
i sprywatyzować gospodarkę i dostosować ją
do reguł Wspólnego Rynku w zasadzie w ciągu mniej
niż dziesięciu lat.
4. 1. Wreszcie prywatyzacja
Z prywatyzacją wiąże się wiele ciekawych wątków.
Jeden z nich to zwyczajowa debata na temat tego,
czy „chcemy prywatyzować i ponosić ryzyko stworze-nia
prywatnego monopolu, czy też pragniemy konku-rencji”?
Oznaczało to, że firmy w niektórych sektorach
gospodarki trzeba było przed prywatyzacją dzielić na
mniejsze. Byłem świadom, że takie rozwiązanie ozna-czało
mniej wpływów i niższe ceny sprzedaży. Jednak
decydowaliśmy się na takie kroki. Prywatyzacji towa-rzyszyły
też wszelkiego rodzaju spory polityczne, za-pewne
nieobce i w Polsce. Jeden z nich rozgrywał się
wokół domniemanego ryzyka, że duże portugalskie
przedsiębiorstwa dostałyby się w posiadanie obcego
kapitału, zwłaszcza hiszpańskiego, naszego jedyne-go,
dużego sąsiada. Z politycznego punktu widzenia
były to ciężkie czasy; musieliśmy ponosić rozmaite
polityczne konsekwencje naszych decyzji. Niektórzy
specjaliści, po części z tych powodów, odeszli z ban-ku
centralnego. Ministerstwo Finansów również miało
trudności. Sypały się interpelacje poselskie.Więc pol-skie
doświadczenia nie są w tym względzie odkryw-cze.
Nasze wówczas też pewnie takimi nie były. Mam
zrozumienie dla tego, o czym dowiaduję się na temat
13
Internacjonalizacja i deregulacja (1990–1995)
w Wspólny rynek europejski (1993)
w Nowe prawo bankowe,
(dyrektywy UE)
w Liberalizacja przep³ywów
kapita³owych
w Zniesienie pu³apów kredytowych
i regulowanych stóp procentowych;
otwieranie oddzia³ów
w Wzmocnienie funkcji regulacyjno-
-nadzorczej banku centralnego
w Prywatyzacja
Zmiany
w otoczeniu
prawnym
13. Polski z doniesień prasowych, jako że to samo było
wielokrotnie naszym udziałem.
Co ciekawe, na przestrzeni tych lat udział banków
będących w całości, lub większości własnością zagra-nicznego
kapitału nigdy nie przekroczył 10-proc. udziału
w rynku. Nawet obecnie, po przejęciu w zeszłym roku
portugalskiego banku przez duży bank hiszpański
BSHC, suma aktywów kontrolowanych przez właścicie-li
zagranicznych w sektorze bankowym waha się
w przedziale od 16% do 20%, w zależności od przyjętej
definicji aktywów. Zobaczymy, co stanie się po tym naj-świeższym
przejęciu.Na razie, żaden zagraniczny bank
nie zaistniał znacząco w sektorze detalicznym. Dlatego
BCP nie poszukuje inwestorów zagranicznych.Możemy
wejść w partnerstwo z bankiem polskim, greckim, ban-kiem
z USA obsługującym np. w New Jersey społecz-ność
portugalską, czy bankiem z Mozambiku.Nie chce-my
zagranicznego inwestora strategicznego. Jeżeli już,
to wolelibyśmy być częścią np. banku polskiego.
Inny znaczący ówczesny dylemat dotyczył tego,
czy ustawa prywatyzacyjna powinna zawierać pośre-dnie
czy bezpośrednie ograniczenia zaangażowania
zagranicznego kapitału. Zmuszono mnie do zgody na
pewne zapisy zezwalające na tego typu rozróżnienie.
Przypominam sobie ciekawą dyskusję, jaką toczyłem
z ówczesnym premierem. Postawił mnie przed nastę-pującym
wyborem: „albo zgadzamy się na ten zapis
i nie będziemy w stanie dokończyć prywatyzacji, albo
zapis skreślamy i wtedy nie mogę zapewnić kwalifiko-wanej
większości w parlamencie”. A kwalifikowana
większość była nam niezbędna do uchwalenia tej
ustawy. Zapis utrzymano, co przysporzyło nam okre-ślonych
problemów, głównie z administracją unijną.
Nie wiem, jaki tok postępowania byłby wtedy lepszy.
Wówczas mieliśmy takie obostrzenie. Korzystano z nie-go
ostrożnie i skutecznie. Obecnie nie jest stosowane.
Czasami pojawia się pokusa, by z niego skorzystać ty-tułem
pretekstu do załatwienia innych interesów. Jak
dotąd udało się nie doprowadzić do interwencji władz
unijnych. Szczerze mówiąc wątpię, by był to zapis bar-dzo
użyteczny. Jestem pewien, że oznacza on transfer
renty z kieszeni podatnika lub właściciela znacjonalizo-wanego
przedsiębiorstwa na rzecz Portugalczyka po-siadającego
obce obywatelstwo, który następnie takie
przedsiębiorstwo odsprzedaje.Takie właśnie transakcje
zaobserwowano. W szeregu przypadków, gdy próbo-wano
egzekwować ten zapis, po mniej więcej 8–10 la-tach
obywatele zagraniczni pochodzenia portugalskie-go,
którzy – z wielkim poświęceniem z naszej strony –
korzystali na oferowanej przez nas cenie, później od-sprzedawali
przedsiębiorstwa z dużym zyskiem. I jest to
w sumie zachowanie normalne: tak działa ten system.
W moim przekonaniu podatnik natomiast na tym nie
skorzystał, bo nie wynikła stąd żadna poprawa sytemu
bankowego.My, jako podatnicy, mogliśmy na tym nieco
więcej zarobić. Mój bank, BCP, mógł taniej nabyć akty-wa,
które zakupił w końcu w tym skomplikowanym ukła-dzie
podmiotów krajowych i zagranicznych z krajowym
szefostwem we wszelkich możliwych kombinacjach.
Gdyby kogoś interesowała moja ocena prywatyza-cji,
to oczywiste jest, że będzie ona stronnicza. Gdyby
nie dokonano prywatyzacji, sytuacja byłaby o wiele gor-sza
od obecnej. Co do tego nie ma wątpliwości. Gdyby
się zastanowić, czy dałoby się to przeprowadzić lepiej,
to prawdopodobnie odpowiedź brzmiałaby „tak”. Ale
czy o wiele lepiej? Szczerze wątpię. Może gdybym
w tym procesie nie uczestniczył, prywatyzację przepro-wadzono
by lepiej, ale tak naprawdę, to nie wiadomo.
Na marginesie przytoczę kilka, jak się wydaje, inte-resujących
wydarzeń związanych z procesem prywaty-
14
Internacjonalizacja i deregulacja (1990–1995)
Konkurencyjne
oerodowisko
w Prywatyzacja
i koncentracja grup
finansowych
w Spadaj¹ce mar¿e
odsetkowe
w Wzrost konkurencji
w Wejoecie banków
miêdzynarodowych
o agresywnej strategii
w Miêdzynarodowa
dywersyfikacja portfeli
finansowych
Warunki
rynkowe
w Wzrost
w Pocz¹tek konwergencji
stóp procentowych
w Silna ekspansja
kredytowa
w Racjonalizacja kosztów
operacyjnych
w Segmentacja rynku
14. zacji. Po pierwsze – przed prywatyzacją wielu bankom
groziła upadłość i wiele z nich upadłoby, gdyby nie mia-ły
państwowego właściciela lub gwarancji skarbu pań-stwa.
Po drugie – pierwsze prywatyzacje były wyjątko-wo
udane. Cieszyły się bardzo dużym popytem sektora
prywatnego, zarówno w Portugalii jak i za granicą. Tak
więc, dobrze na nich zarobiliśmy.W tym sensie było to
bardzo opłacalne przedsięwzięcie. Część wpływów
z prywatyzacji skierowano do samych banków celem
ich wzmocnienia i znacznego podniesienia wskaźnika
wypłacalności ponad wymagane minimum. Uznaliśmy,
że istotne było zbudowanie zaufania do sektora banko-wego
w trakcie jego prywatyzacji.
4. 2. Dyskusja o Europejskiej Unii Walutowej
W okresie tym, co ważne, wszczęto dyskusję na
temat wspólnej waluty. Mało kto w Portugalii był
wówczas w stanie to sobie wyobrazić. Zdecydowanie
za wprowadzeniem wspólnej waluty opowiadał się
bank centralny i niektóre kręgi ludzi świadomych
konsekwencji tego rozwiązania. Debata ta z pewno-ścią
przebiegała podobnie, jak w innych krajach.
Podnoszono kwestię szoków asymetrycznych: jak
sobie z nimi poradzimy w obliczu braku wspólnego
instrumentu polityki pieniężnej? Wskazywano, że bę-dziemy
pod wpływem bardzo rygorystycznej polityki
Bundesbanku, która oznaczała reżim jeszcze
ostrzejszy niż ten, któremu sami byśmy się poddali.
W chwili zapoczątkowania tej debaty pracowałem
w banku centralnym i, co podkreślam, byłem gorą-cym
zwolennikiem wspólnej waluty. [Na dobrą spra-wę
można mnie również uznać winnym niektórych
zapisów traktatu z Maastricht. Lektura traktatu wska-zuje,
że nie jest on najlepiej zredagowany. Po części
jest to i moja wina, bo przyczyniłem się do tych sfor-mułowań.
Lecz, po lekturze Traktatu Amsterdamskie-go
i Nicejskiego mam mniejsze wyrzuty sumienia, bo
i one nie są lepsze.]
Zasadnicza debata toczyła się jednak wokół zwal-czania
szoków asymetrycznych, w przypadku braku
instrumentu polityki monetarnej czy dewizowej. Po
części je straciliśmy. Byliśmy w systemie Europejskie-go
Mechanizmu Walutowego (ERM) od 1992 r., okre-su
wówczas bardzo interesującego. Byliśmy świadka-mi
wszystkich perturbacji. Moje pytanie brzmiało jed-nak
„co tracimy na przystąpieniu do Europejskiej Unii
Walutowej?” Czymże jest ta autonomia, niezależność
polityki monetarnej, której utrata nas czeka? Twier-dziłem,
że nic nie tracimy, a to z tego bardzo proste-go
powodu, że nic nie mamy do stracenia. Innymi sło-wy,
ta tzw. niezależna polityka monetarna była całko-witym
złudzeniem. Faktycznie, to moi koledzy i znajo-mi
z Bundesbanku byli prawdziwymi bankowcami
centralnego banku Europy, a wszystko inne to mrzon-ki.
Dzwoniono do mnie z informacją, że „przed chwi-lą
podnieśli stopy procentowe, o czym uprzejmie in-formują,”
za którą to wiadomość mogłem jedynie
podziękować, bo nie pozostawało nam nic innego, jak
podążać ich tropem. Nasza niezależność była żadna,
i to dotyczy chyba nie tylko Portugalii. Byliśmy ucze-stnikami
Europejskiego Mechanizmu Walutowego.
Mieliśmy dość określone kursy wymiany przy swobo-dzie
przepływów kapitałowych. W kategoriach finan-sowych
i innych byliśmy niewielkim partnerem,
podobnie jak i obecnie Polska nie liczliśmy się zbyt-nio
na rynkach finansowych.
Nie było zatem nic do stracenia. Mogliśmy teore-tycznie
prowadzić odmienną politykę, lecz byłoby to
szalenie ryzykowne. Nie podejmowaliśmy nawet ta-kich
prób, bo zdawaliśmy sobie sprawę, że „polegnie-my”.
I tu pozwolę sobie na dygresję. Pochodzę z ro-dziny
prawniczej. Moja siostra jest sędzią w Trybuna-le
Konstytucyjnym, mój ojciec jest profesorem prawa.
Mnie prawo nie odpowiadało, więc zdecydowałem się
na inny kierunek studiów. Kiedy byliśmy dziećmi, mat-ka
odpytywała nas z zagadnień prawa po to, by się
przekonać, czy bylibyśmy zdolni wybrać karierę pra-wniczą.
Jednym z jej pytań było: „czy mężczyzna mo-że
poślubić siostrę swojej wdowy?” Całkiem zasadne
pytanie. Odpowiedź jest oczywista: może, gdyż nie
jest to zabronione. Ale też i mało wykonalne, gdyż
mówimy o wdowie po nim, a zatem nowożeńcem
miałby być nieboszczyk. Tak samo sprawa się miała
z autonomią naszej polityki monetarnej. Teoretycznie
15
15. mogliśmy samodzielnie zmieniać stopy procentowe
i nie iść w ślady Bundesbanku, ale przegralibyśmy
przy pierwszej próbie. Stałoby się to dotkliwą oczywi-stością,
gdybyśmy np. starali się prowadzić bardziej
ekspansywną politykę. Wystarczy za przykład to, co
zaszło w ERM począwszy od połowy 1992 r., kiedy to
Niemcom zależało na wyższych stopach procento-wych
z powodu kosztów zjednoczenia, zaś wszystkie
inne kraje optowały za niższymi. Jeśli przypomną so-bie
Państwo, co się wówczas działo, zapewne zrozu-mieją
o co mi chodzi.
Zdecydowanie opowiadałem się za wspólną walu-tą,
bo ona przynajmniej uprawniała nas do jednego
głosu w radzie Europejskiego Banku Centralnego,
w przeciwieństwie do braku prawa do głosu, podob-nie
jak to było z innymi krajami z wyjątkiem Niemiec,
które miały wszystkie karty w rozdaniu przed utwo-rzeniem
EBC. Wiemy, że nie wszyscy prezesi krajo-wych
banków centralnych są równi, jakkolwiek teore-tycznie
w kwestiach polityki monetarnej każdy z pre-zesów
ma jeden głos. Co ciekawe, decyzja dotyczą-ca
tej zasady zapadła wiele lat temu w Irlandii na
pierwszym spotkaniu poświęconym temu tematowi.
A zatem mamy dziś prawo głosu. W moim mniema-niu,
i zgodziłby się z tym chyba obecny prezes banku
centralnego, a może i prezes NBP, stopy procentowe
w Portugalii są za niskie. Nic nie można na to pora-dzić.
Ale i tak teraz jest o wiele lepiej, bo przynajmniej
mamy 1/18 głosu w sprawie. Możemy też uczestniczyć
w dyskusjach i współdecydować, a nie jedynie być
powiadamiani po fakcie.
Przy każdej wzmiance o euro posługuję się dowci-pem
rysunkowym pochodzącym z „Newsweeka”, a to
po to, by poczuć trochę pokory. Sądzę, że my ekono-miści
powinniśmy wykazywać pokorę, kiedy myślimy
o euro gdyż, jak Państwu wiadomo, jeśli już jesteśmy
w stanie coś przewidywać, to bardziej będzie to prze-szłość.
Prognozowanie nie jest chyba zadaniem dla
nas. W przewidywaniu przeszłości natomiast spraw-dzamy
się w większości przypadków. Natomiast
w przypadku euro, nawet przeszłości nie jesteśmy
w stanie przewidzieć. Nikt naprawdę nie rozumie, co
zaszło. Jestem tuż po lekturze felietonu autorstwa Ed-diego
George, prezesa Banku Anglii.Oczywiście, Bry-tyjczycy
podchodzą to tematu nieco sceptycznie.
Stwierdził on mianowicie: „Jeśli chcesz zrozumieć eu-ro,
módl się. Tylko tyle ci pozostaje. Moje prognozy
w tej kwestii już od dwóch lat się nie sprawdzają.”
5. Konwergencja i unia walutowa
Po przełomie lat 1994–95, udało się niektórym
z naszego grona przekonać wystarczającą liczbę de-cydentów,
że najlepszą alternatywą jest konwergencja
i unia walutowa.Większość niezupełnie w to wierzyła.
Lecz konwergencja okazała się być przedsięwzięciem
wręcz aż za łatwym w realizacji. Co ciekawe, doświad-czyliśmy
tego my, w pewnym stopniu też i Hiszpania,
odczuli to również Włosi, i w mniejszym stopniu Gre-cja.
Powód? Jak tylko rynki nabrały przekonania, że
escudo ma się stać poważną walutą wchodzącą
w skład systemu euro, a zatem na równych prawach
z np. niemiecką marką, stopy procentowe zaczęły
szybko spadać w kierunku stóp niemieckich, i to o wie-le
szybciej niż byśmy mogli się tego spodziewać. Jako
że mieliśmy duży zaległy dług sektora publicznego, dla
finansów publicznych oznaczało to bardzo szybki
i znaczący spadek kosztów odsetkowych. Nasze ko-szty
odsetek spadły wówczas z ok. 9–10% PKB do
obecnych 2–3%. Oznaczało to, zgodnie z naszymi
oczekiwaniami, że z łatwością da się zmniejszyć defi-cyt
budżetowy.Według mnie może nawet ze zbytnią ła-
16
16. twością. Dlatego też twierdzę, że sukces przyszedł
nam może i za łatwo, zwłaszcza, że w ciągu ostatnich
kilku lat ani polityka budżetowa, ani fiskalna nie były
najwłaściwsze, czego opóźnione negatywne skutki
możemy odczuć w ciągu najbliższych kilku lat.
5. 1. Szybki rozwój kredytów
dla sektora prywatnego
Co ciekawe, diametralnie zmniejszyła się rozpię-tość
marż. Przypadło to na szczytowy okres liberali-zacji.
Oznaczało to, że silne banki były w stanie i by-ły
gotowe zwiększyć akcję kredytową, co zaowoco-wało
eksplozją kredytów udzielanych sektorowi pry-watnemu.
Zadłużenie gospodarstw domowych wzro-sło
z ok. 10% PKB na początku lat 90. do obecnych
ok. 15%, przy czym koszty odsetek zadłużenia pu-blicznego
prawie się nie zmieniły. 10 lat temu kształ-towały
się na poziomie 5–6%, zaś obecnie jest to 4%,
zakres tych zmian nie jest więc ogromny.
5. 2. Boom popytowy
Efektem było gwałtowne pobudzenie popytu kon-sumpcyjnego
co, przy nieodpowiedniej polityce fi-skalnej,
miało taki sam skutek rozrostu deficytu obro-tów
bieżących, kształtującego się obecnie na pozio-mie
10%. Nie stwarzało to jednak sytuacji problema-tycznych.
Na dobrą sprawę utrzymanie deficytu w ry-zach
okazuje się wręcz aż za łatwe, gdyż banki po-rtugalskie,
będąc członkami unii walutowej, mogą za-ciągać
nieograniczone pożyczki po stałym kursie wy-miany,
czyli rynkowej stopie dla europejskiego rynku
międzybankowego. I tu nastąpiła dość ciekawa korek-ta
w wyniku przejścia z wysokich realnych i nominal-nych
stóp procentowych (przy czym nominalne są tu
istotne z tytułu ograniczeń płynności) do odmiennej
sytuacji, w której to mamy nieograniczoną podaż ka-pitału
po o wiele niższym koszcie. Nie było to na ra-zie
przedmiotem wnikliwych badań w UE, gdyż sytu-acja
ta dotyczy nas i w mniejszym stopniu Hiszpanii.
Dotkliwie natomiast proces ten może odczuć Grecja.
Był to też w niewielkim stopniu casus Włoch i Irlandii.
Ciekawe, jak poradzimy sobie w przeciągu kilku naj-bliższych
lat z tą eksplozją wydatków „na kredyt”.
Nasza polityka fiskalna była dość luźna. Dlaczego?
Byliśmy w stanie zmniejszyć deficyt do poziomu 3% na-wet
przy dużym wzroście podstawowych wydatków bu-dżetowych
z trzech powodów: diametralnie spadły stopy
procentowe, wpływy z prywatyzacji nieco przyczyniły się
do zmniejszenia długu publicznego, a wzrost popytu za-skutkował
większymi wpływami z podatków.Większość
myślała, że to będzie najtrudniejszy element dostosowa-nia
do kryteriów konwergencji, a tak się nie stało.Na do-brą
sprawę, pod koniec okresu przejściowego w 1997 r.,
jedyne towarzyszące nam pytanie dotyczyło usytuowa-nia
wskaźnika inflacji na poziomie progowym 1,5%.
Oto historia konwergencji w układzie wskaźników
inflacji. Spodziewaliśmy się, że to będzie najtrudniej-szy
jej element. Polska sytuuje się jeszcze nieco dalej
od kryterium konwergencji, ale bynajmniej nie dalej
niż my w porównywalnym dystansie czasowym do
17
Koncentracja (1995–1999)
Konkurencyjne oerodowisko
w Euro
w Dalsza harmonizacja mechanizmów
regulacyjno-nadzorczych
w Mniejsze mo¿liwooeci zwiêkszenia udzia³u
rynkowego na drodze wzrostu organicznego
w Znaczenie masy krytycznej, efektu skali,
ekonomii wydajnooeci, synergii operacyjnej
17. niej. Do unii walutowej przystąpiliśmy w 1999 r., a pre-zentowane
tu dane sięgają 1990 r., czasów EWG, kie-dy
inflacja wynosiła 13,4%. Wymaganą wartość pro-gową
(nieco ponad 2%) udało nam się osiągnąć
w 1997 r. 5,5% deficyt okazał się być sprawą nieco
trudniejszą w realizacji. Szczerze mówiąc, w 1990 r.
myśleliśmy, że deficyt był większy. Dlatego też doko-nano
rewizji kont narodowych. Taka „przyjazna” rewi-zja
kont narodowych zawsze się przydaje w tego typu
przedsięwzięciach. Mistrzami tych praktyk są oczywi-ście
Włosi. Jeśli pojawiają się trudności, manipulują
danymi liczbowymi tak, by zwiększyć udział szarej
strefy gospodarczej, znanej u nich pod nazwą „gospo-darki
zanurzonej” (economia sommersa). Poza tym do
dyspozycji mają także wskaźnik PKB, co pozwala po-kazać
tak pomocny nieco mniejszy deficyt budżetowy.
Również kiedy tylko chcą wykazać, że są bogatsi od
Brytyjczyków, na tej samej zasadzie podają wyższy
poziom PKB. W sumie myśleliśmy, że szybciej przyj-dzie
nam zmniejszać deficyt. Tak, czy inaczej, dzięki
opisanym powodom, okazało się to dość proste.
5. 3. Polityka budżetowa:
zadłużenie na pokrycie deficytu
Temu zmniejszeniu towarzyszył wzrost podstawo-wych
wydatków budżetowych, co z pewnością było
błędem. Polska nie ma problemów z długiem publicz-nym.
Portugalia doświadczyła niewielkich trudności,
które szybko przezwyciężono. Obecnie znajdujemy
się poniżej poziomu 60%. O ile dobrze wiem, jedy-nym
krajem, który nie spełniał tego kryterium były
Niemcy, jako że przekroczyli 60% i poziom ten wzrósł
przez ostatnich parę lat. Portugalia i inne ważniejsze
kraje UE zezwoliły im jednak na wejście do systemu
nawet mimo tego nieznacznego niedociągnięcia.
Co ciekawe, najłatwiej było zmniejszyć rozpiętości
oprocentowania instrumentów długoterminowych.
Faktycznie, były one większe niż tu podawane. Je-szcze
jedno kryterium: długoterminowa (czyli 10-let-nia)
referencyjna wielkość długu publicznego może
przekraczać najniższą odnośną wielkość z krajów UE
o nie więcej niż 2%. To kryterium było najłatwiejsze
do spełnienia. Jak wcześniej wspomniałem, z chwilą
gdy rynki nabrały przekonania, że Portugalia –
podobnie, jak Hiszpania – zakwalifikuje się do strefy
euro odczuliśmy realny, szybki i znaczny spadek stóp
procentowych, i to szybszy niż się spodziewano. My-ślę,
że to samo stanie się udziałem Polski, gdy za-cznie
ona przyspieszać dążenia do zapewnienia kon-wergencji,
oraz gdy rynki nabiorą zaufania, że złotów-ka
wejdzie do systemu euro. Konwergencja będzie
wtedy postępować równie szybko.
W Maastricht byliśmy winni zignorowania arbitrażu
stopą procentową. Prezesi banków centralnych i mini-strowie
wykazali się słabą znajomością ekonomii, gdyż
uważaliśmy – a tok myślenia był prosty – że „nasz pro-gowy
wskaźnik inflacji to 1,5%.” Sądziliśmy, że 0,5%
marginesu wystarczy dla stóp euro, a zatem, ustaliliśmy
próg 2% dla stóp procentowych. Ale sprawy nie poto-czyły
się oczekiwanym tokiem. Oczywiście, jeśli rzecz
rozpatrujemy w kategoriach wartości nominalnych, to
rynki zwracają uwagę na stopy nominalne, a konwer-gencja
postępowała o wiele szybciej. Nikt nie miał żad-nego
problemu ze spełnieniem tego kryterium. Przez
czas jakiś mieliśmy pewne trudności z bardzo silnie spa-dającą
krzywą dochodowości. Musieliśmy utrzymywać
stopy krótkoterminowe sporo powyżej długotermino-wych,
na poziomie ok. 7–8%, podobnie jak Irlandia i Hi-szpania.
Ale to już zupełnie inna historia, nie związana
z trudnościami z wypełnieniem tego kryterium.
6. Podsumowanie
Tak ogólnie można opisać wydarzenia w systemie
bankowym.Uważam, że mieliśmy do czynienia z rewo-lucją,
że wyszła nam na dobre, i że tak dobre efekty nie
były oczekiwane. Lektura opracowań MFW i OECD na
ten temat sprzed paru lat wskazuje na jednoznaczną
opinię, że trudno było się spodziewać tak dużych
i szybkich zmian w naszym sektorze finansowym i –
mam taką nadzieję – tak dobrych w tak krótkim okre-sie.
A mieliśmy spuściznę połowy lat 80. w postaci cał-
18
18. kowicie administracyjnie sterowanych stóp procento-wych,
pułapów kredytowych, ograniczeń dla przepływu
kapitałów, nawet – jak wspominałem – sterowania po-lityką
kadrową czy decyzjami o otwieraniu oddziałów
banków. Można powiedzieć, że uprzednio banki ko-mercyjne
były terenowymi placówkami Ministerstwa
Finansów, czy też banku centralnego.Wszystkim ręcz-nie
sterowano. Nie było żadnej konkurencji. Taka kom-fortowa
sytuacja była bankom na rękę. Można było
zbyć ewentualnego klienta-kredytobiorcę stwierdze-niem,
że „zakłóca człowiekowi pracę w spokoju”.Teraz
o klientów trzeba zabiegać.
W takich warunkach zaczęliśmy nieśmiało wprowa-dzać
liberalizację. Niektóre jej etapy przedstawiłem
w skrócie. Teraz podsumujmy warunki konkurencyjne
i rynkowe w owych czasach. Wówczas korzystaliśmy
na pozornie dużych marżach stóp procentowych. Było
to jednak złudne, bo jakkolwiek rozpiętość między
oprocentowaniem kredytów i lokat była bardzo duża, to
wskutek istnienia pułapów kredytowych i innych re-strykcji
można było przeznaczać na pożyczki jedynie
niewielką część zgromadzonych depozytów. Faktycz-nie
marże były duże, ale nie aż tak, jak sądzono.To wła-śnie
pod koniec tego okresu na rynku pojawił się mój
bank Banco Comercial Português, i potem wszystko
zaczęło się zmieniać. Byliśmy więc rewolucjonistami.
W pierwszej połowie lat 90. stworzyliśmy podsta-wy
nowego prawa i systemu bankowego. Musieliśmy
na dobrą sprawę dostosować się do reguł Wspólne-go
Rynku, a zwłaszcza do wielu aspektów II Dyrekty-wy
Bankowej. Pojawił się wymóg liberalizacji przepły-wów
kapitałowych. To wręcz nie do wiary, jak szybko
w Portugalii powstał prawdziwie zintegrowany rynek
finansowy. Łatwiej było do tego doprowadzić dzięki
pojawieniu się euro. Dokonaliśmy skoku z krajowego
rynku międzybankowego do rynku europejskiego
w czasach uprawomocnienia i zakończenia liberaliza-cji
rynków kapitałowych. Między innymi trzeba było
usunąć wszelkiego rodzaju pułapy. Bank Portugalii
też zmienił się na lepsze. Stało się to w okresie mojej
tam pacy. Może było mi to pisane? Oczywiście, dzia-ło
się to wszystko równocześnie z prywatyzacją
i stwarzaniem warunków konkurencyjnych.
Tak przedstawiają się nasze najważniejsze przed-sięwzięcia
tamtego okresu. Mógłbym w tym miejscu
przytoczyć ciekawą historię mojego banku BCP.
W pewnym sensie był on odmienny. Bank założono
w 1985 r. Pod koniec tego roku miał już dwa oddziały.
Faktycznie zaczął działać w 1986 r. i od tego czasu
datuje się jego błyskawiczna ekspansja. Obecnie two-rzy
on największą grupę kapitałową.Wtak małym kra-ju
ma 1500 oddziałów. Co istotne, bank zaczął od bu-dowania
bardzo silnej bazy informatycznej. Prezes
banku był nawet wyśmiewany z tego powodu, że wy-dał
połowę kapitału zakładowego na systemy informa-cyjne,
sprzęt i oprogramowanie nim bank odnotował
pierwsze escudo na koncie depozytów. Ale to umożli-wiło
późniejszą rewolucyjną przemianę w systemie
bankowym i otwieranie sieci „nowych oddziałów”. Kil-kaset
oddziałów otwarto w ciągu w sumie 2–3 lat. Pra-cowało
w nich niewielu pracowników – od 4 do 6. Do-celową
od samego początku grupą klientów były oso-by
o średnio-wyższych dochodach. Bank oferował do-skonałą
obsługę, co oznaczało, że tych 5–6 zatrudnio-nych
musiało być bardzo dobrymi handlowcami. Cho-ciaż
byli to ludzie bardzo dobrze przeszkoleni, to ko-nieczne
było silne wsparcie back-office, jeśli chcieli-śmy
efektywnie obsłużyć klientów, których nakłaniali-śmy
do odwiedzania naszych oddziałów. Personel
banku nosił czerwono-zielone ubiory, dlatego też od-działy
zwano „placówkami Bennetona,” ale głównie
mówili tak zazdrośni konkurenci. Pracownicy musieli
być przygotowani do szybkiej obsługi klienta, do wy-posażenia
go w książeczkę czekową, zaoferowania
karty kredytowej następnego dnia itd. A zatem, aby
zapewnić obsługę przez tak małą załogę, back-office
i systemy informacyjne musiały być bardzo rozbudo-wane.
Naszym tropem poszło wielu konkurentów, na-wet
ostatnio państwowy bank oszczędnościowy, ale
jako że jest to instytucja państwowa, to zawsze reagu-je
z opóźnieniem.
W drugiej połowie lat 90. byliśmy świadkami bardzo
interesującego zjawiska, polegającego na dostosowa-niu
się do wspólnego rynku pieniężnego. Była to dla
mnie rzecz zadziwiająca.Począwszy od połowy 1998 r.,
kiedy ustalono stawki wyjściowe w euro i rynki nabrały
19
19. do nich zaufania, nasze domy maklerskie straciły 80%
obrotów w przeciągu kilku miesięcy, gdyż zniknęły wszy-stkie
transakcje dewizowe. Rynek escudo przestał ist-nieć.
Byliśmy dla niego twórcami i jednocześnie margi-nalnymi
operatorami na rynku euro. Co ważne, natych-miast
powstał rynek międzybankowy. Zadziwiające było
tempo i łatwość, z jaką staliśmy się znaczącymi opera-torami
na europejskim rynku pieniężnym, wcześniej
dość odosobnionym z powodu systemu kursów wymia-ny
walut.W połowie 1999 r. zapomnieliśmy już w ogóle,
na czym polegało zawieranie transakcji w escudos. By-liśmy
rzeczywiście niewielkim graczem, lecz i częścią
wiele większego rynku. Oznaczało to, że bez względu
na wielkość zapotrzebowania na środki obce, jeśli tylko
BCP miał dość dobry rating ryzyka (a tak na szczęście
jest nadal), mogliśmy pozyskiwać z rynku międzybanko-wego
dowolne kwoty oprocentowane zgodnie ze stopa-mi
europejskiego rynku pieniężnego. To, według mnie,
jest największą makroekonomiczną konsekwencją
przyjęcia przez nas wspólnej waluty.
Inną sprawą jest koncentracja sektora bankowego,
do jakiej doszło w Portugalii.W2000 r.działało pięć wiel-kich
grup bankowych, lecz w 1994 r. obraz kształtował
się nieco inaczej. 85% aktywów lub depozytów przypa-dało
8–9 bankom. Jeśliby spojrzeć na bardziej zaawan-sowane
mierniki koncentracji, wynik będzie ten sam; kil-ka
wskaźników o wymyślnych nazwach da w sumie ten
sam obraz. To nie zaskakuje, biorąc pod uwagę wiel-kość
naszego sektora. Jest to normalne w mniejszych
krajach UE. Ilustracją jest koncentracja i obecność 62
banków, z czego 33 ma zagranicznych właścicieli, spo-śród
których liczy się tylko jeden w segmencie detalicz-nym,
co najwyżej dwa jeśli zsumujemy banki hurtowe
i detaliczne. Niektóre z nich są zarejestrowane w raju
podatkowym na Maderze i stamtąd prowadzą transak-cje
międzynarodowe. Tak więc, faktycznie, mimo pełnej
liberalizacji i swobody świadczenia usług oraz zakłada-nia
działalności gospodarczej, banki kontrolowane
przez zagranicznych właścicieli stanowią niewielki uła-mek
rynku. Obecnie jest to nie więcej niż 20%, a w za-leżności
od przyjętego kryterium może to być od 15%
do 18%. Jeszcze w zeszłym roku było to 10%, po czym
doszło do napływu kapitału zagranicznego.
Po 1992 r. gwałtownie wzrosła liczba oddziałów.
W 1993 r. rynek w pełni zliberalizowano, co spowodo-wało
rozwój. Stało się to przy niezmienionym pozio-mie
zatrudnienia w sektorze, a wręcz w niektórych
bankach nastąpiła jego korekta w dół. Po wprowadze-niu
euro nie mieliśmy natomiast do czynienia w Po-rtugalii,
UE, czy strefie euro, z żadnym wyraźnym
przyrostem liczby fuzji lub przejęć ponadgranicznych.
Niewiele ich było w ciągu ostatnich 3–5 lat. Ogólnie
rzecz biorąc w branży zawarto pewne istotne partner-stwa
strategiczne. Nie jestem entuzjastą określenia
„strategiczny”, gdyż zawsze w pamięci mam, co
mówił mi mój prezes: „Są dwa rodzaje inwestycji: te
rentowne i te strategiczne.” Kiedy nie ma rentownych,
to nikomu nie zależy już na strategicznych.
Zwarto szereg ponadgranicznych partnerstw, ale
fuzji jako takich bardzo niewiele. Duży bank HSBC
zakupił bank francuski, a BSCH, duży bank hiszpań-ski,
zakupił – jak wspomniałem – jeden bank w Portu-
20
20. galii. Zobaczymy, jak to się sprawdzi. Nie są mi zna-ne
inne przypadki fuzji ponadgranicznych. Wszyscy:
naukowcy, bankowcy, nawet eksperci EBC, którzy
oczywiście znają się na wszystkim, parokrotnie
wspominali, że w strefie euro nastąpi fala fuzji i prze-jęć
międzynarodowych. Może jeszcze nadejdzie, ale
na razie nie widać jej oznak.
Wedle strategii mojego banku – BCP uznany jest
za bank na tyle duży w skali Portugalii, na ile tego so-bie
życzyliśmy. Mógłby on wręcz być nieco mniejszy.
Nasz udział w rynku nie przekracza 30%. Staramy się
zaistnieć na innych rynkach i eksportować to, co uwa-żamy
za nasz atut konkurencyjny, jakim jest technolo-gia
bankowości detalicznej. Nie chcemy stać się ban-kiem
zagranicznym, ani takiego zakupić, czy też być
częścią krajowego banku obecnego na innych ryn-kach.
Dotyczy to zarówno Polski, USA, jak i w równym
stopniu Grecji. Nie zamierzamy zaistnieć w Londynie,
czy Nowym Jorku.Niewielkie mielibyśmy zyski z takich
obecności. Instytucje tam obecne są od nas o wiele
lepsze.Na rynku hiszpańskim lepiej sprawdzają się Hi-szpanie.
Nie chcemy przejąć banku detalicznego. Pra-gniemy
być częścią przedsięwzięcia prowadzonego na
innych rynkach. Są to być może szczegóły, lecz moi
współpracownicy prosili mnie, bym o nich nie zapo-mniał
w prezentacji. Poczyniliśmy spore wysiłki, by
zróżnicować strumień przychodów i odejść od wyłącz-nie
dochodów odsetkowych. BCP pierwszy podjął ta-kie
starania. Mówi się o nas, że jesteśmy drogim ban-kiem,
lecz to po części wynika ze strategii.
Ciekawym efektem członkostwa w unii walutowej,
co odzwierciedla gwałtowny wzrost krajowego popytu
i rynku kredytów, było to, że po raz pierwszy od wie-lu
lat udało się nam wykorzystać ponad 100% lokat
i innych środków klienckich do udzielania kredytów,
a to dlatego, że uzyskaliśmy możliwość pozyskiwania
znacznych środków obcych od naszych kontrahen-tów
zagranicznych.
Nastąpił ogromny spadek stóp procentowych,
szczyt deregulacji i silna konkurencja między banka-mi.
Oznaczało to zawężenie marż i niższe stopy. Mar-że
mocno się spłaszczyły, jak można było się
spodziewać, ale wskaźnik ROE utrzymał się w uza-sadnionych
notowaniach. Obecnie kształtuje się na
poziomie ok. 12% dla całego systemu bankowego.
Na szczęście, mamy przykłady banków z o wiele lep-szymi
wynikami. Nastąpiła eksplozja finansowania
sektora prywatnego, gdyż sektor ten mniej oszczę-dzał,
a więc musieliśmy sporo środków obcych pozy-skiwać
z europejskiego rynku międzybankowego. Sy-stem
ten sprawdził się bez jakichkolwiek dla nas trud-
21
21. ności. Miejmy zatem nadzieję, że nie korzystamy z te-go
instrumentu przesadnie.
Wnioski? Chyba ewidentne jest to, że zmiana
w sektorze finansowym przyniosła krajowi więcej ko-rzyści
niż kosztów. Nie mam co do tego wątpliwości
i chyba niewielu innych je ma. Sądzę, że znacznie
przyczyniliśmy się do wzrostu zamożności. Można
starać się to zmierzyć, lecz nigdy nie będzie to miara
wystarczająca. Zawsze w wyniku takich pomiarów
powstają wielkości znikome bądź przesadzone, przy
czym żadne zapewne nie są miarodajne. Uważam
jednak, że skutkiem naszych poczynań jest wzrost
zamożności.
Patrząc wstecz, można powiedzieć, że kilka spraw
można było rozegrać inaczej, lepiej, jak na przykład
kwestię kapitału zagranicznego. Lecz nie jestem pe-wien,
czy bylibyśmy władni postępować inaczej. Sta-raliśmy
się utrzymać politykę fiskalną w ryzach i mo-gę
się założyć o to, że i w Polsce stwierdzono by w kil-ka
lat po potencjalnym przystąpieniu do unii waluto-wej,
że coś takiego, jak zbyt rygorystyczna polityka fi-skalna
po prostu nie istnieje. Tak się zresztą nigdy nie
dzieje. Ale na moje zdanie wpływa doświadczenie
pracy w banku centralnym, a ten typ bankiera rodzi
się, a przynajmniej wychowuje, w tym przekonaniu.
Czy odchorujemy to kacem? Z moich studenckich
czasów w USA pamiętam napis z barów: „Chcesz
uniknąć kaca – rzuć picie.” I my z pewnością sporo po
drodze piliśmy. Mam nadzieję, że nie skończy to się
kacem. Mamy za to silny i wydolny system bankowy.
7. Pytania
Piotr Szpunar, NBP: – O ile mi wiadomo, kiedy za-częto
deregulować rynek bankowy pod koniec lat 80.,
dokonano też bardzo szeroko zakrojonej operacji z ban-kami
komercyjnymi, bankiem centralnym i skarbem pań-stwa.
Ta tzw. operacja kredytowa miała na celu zmniej-szenie
nadwyżki płynności. Skarb państwa nadmiernie
się zapożyczył poprzez emisję dodatkowych papierów,
które skupowały banki komercyjne, zaś rząd wykorzystał
te wpływy do spłaty starego długu zaciągniętego w ban-ku
centralnym i zgromadzenia środków na spłatę długu
22
Konsolidacja (2000 – )
Konkurencyjne oerodowisko
w Integracja europejskich rynków finansowych
w Koncentracja dzia³alnooeci bankowej
w Spadek liczby oddzia³ów i poziomu zatrudnienia
w Postêpy w wycenie i okreoelaniu spreadu
w Alianse strategiczne z partnerami niefinansowymi
w celu wykorzystania nowych mo¿liwooeci
w Selektywne podejoecie do rynków zagranicznych
w Powstanie nowych modeli biznesowych w oparciu
o filozofiê wielu produktów, wielu marek, wielu
kana³ów, wielu segmentów
Konsolidacja (2000 – )
Konkurencyjne
oerodowisko
w Internacjonalizacja
popytu wspierana przez
postêp technologiczny
w Komodyfikacja
produktów i rosn¹ce
problemy z wyró¿nie-niem
swej oferty us³ug
w Podzia³ ³añcucha
wartooeci (produkcja,
dystrybucja)
Warunki
rynkowe
w Rozwój
w Ograniczenia w finan-sowaniu
jako efekt
malej¹cej roli pooered-nictwa
w lokowaniu
oszczêdnooeci
w Wykorzystanie bardziej
zaawansowanych tech-nologii
22. zagranicznego. Później bank centralny emitował swoje
własne certyfikaty depozytowe po to, by wywołać krótko-terminowe
niedobory płynnościowe (nazywamy to płyn-nością
operacyjną) dla celów zastrzyku pieniężnego
w krótkoterminowe operacje finansowania. Dlaczego
zdecydowaliście się na takie rozwiązanie, skoro niedo-bór
płynności był wam potrzebny tylko do usprawnienia
przełożenia polityki monetarnej? Czy brano też pod uwa-gę
koszty, jak np. stymulowanie krzywej dochodowości?
– Problem kontroli płynności pojawił się we wcze-snych
etapach omawianej polityki, czyli na przełomie
lat 1976 i1977. Pamiętamy pułapy kredytowe, a zatem
zdominowanie bankowych bilansów raczej przez loka-ty
niż kredyty. Przez jakiś czas mieliśmy do dyspozy-cji
szereg narzędzi do zmniejszania nadpłynności
i kompensowania bankom ich strat z tego tytułu.
Czynniki rządowe z oczywistych powodów dążyły do
tego, by banki utrzymywały ofertę depozytową. Nie-wiele
istniało wówczas instrumentów oszczędzania.
Lokaty były zatem potrzebne, by zapewnić osiąganie
przez banki godziwych wyników. Zatem bank central-ny
wyemitował różnego rodzaju instrumenty, które na-stępnie
banki mniej lub bardziej ochoczo skupowały
i wprowadzały w swoje bilanse. Nazywamy to między-bankowym
rynkiem papierów wartościowych. Nie był
to rynek sensu stricto, bo banki miały niewielki wybór.
Nie mogły bezpośrednio inwestować za granicą, gdyż
kontrolowano przepływy kapitałowe. Finansowania
potrzeb skarbu państwa dokonywał głównie bank cen-tralny,
i w niewielkim stopniu pozostałe banki celem
wchłonięcia wynikającej z tego nadpłynności.
W1990 r. po długich przygotowaniach – a przekona-ni
byliśmy, że system nie był jeszcze przygotowany,
zwłaszcza na Wspólny Rynek i liberalizację bankowo-ści,
która wedle naszej wiedzy nadchodziła – zdecydo-waliśmy
się na zamianę aktywów banków komercyjnych
na zbywalne papiery skarbowe.Przeprowadziliśmy więc
wspomnianą trójstronną operację, jako że skarb pań-stwa
miał spory dług wobec banku centralnego i wyemi-tował
bony skarbowe oraz inne papiery zbywalne tytu-łem
spłaty wpływami z ich sprzedaży. Bank centralny
z kolei miał po stronie pasywów swojego bilansu aktywa
tych banków. Jeśliby spojrzeć na bilanse trzech stron, to
bank centralny miał dług publiczny po stronie aktywów
oraz aktywa banków wynikłe z nadpłynności po stronie
pasywów. Banki komercyjne miały z kolei aktywa, które
były wynikiem długu banku centralnego. Bank centralny
z kolei posiadał dług skarbu państwa i aktywa banków.
Przeprowadziliśmy zatem tę ogromną operację na
skalę ok. 20% PKB.Wefekcie banki komercyjne w swo-ich
bilansach wymieniły papiery banku centralnego na
lokaty w banku centralnym. Zakupiły zbywalne papiery
skarbowe będące w pełni zbywalnymi instrumentami
oprocentowanymi po stawkach rynkowych. Skarb pań-stwa
po swojej stronie aktywów po prostu zamienił dług
wobec banku centralnego. Banki komercyjne, nabyły
dług publiczny: zbywalne bony i obligacje skarbowe itp.
Bilans banku centralnego zmniejszył się, gdyż po stro-nie
pasywów zlikwidowaliśmy certyfikaty depozytowe
i inne aktywa banków. Po stronie aktywów zmniejszyli-śmy
kredyty udzielane rządowi.Nie wiem, czy to nie by-ła
operacja zbyt skomplikowana, ale z pewnością cza-sochłonna.
Z tych papierów skarbowych nabytych przez
banki można było uzyskać zwrot po stopach rynkowych,
co wcześniej nie miało miejsca, więc banki w większo-ści
były dość zadowolone.Musiały przy tym połknąć nie-jedną
„żabę” (koszt rozpiętości między oprocentowa-niem
papierów skarbowych a papierami banku central-nego,
aby opłacić różnicę między uprzednio istniejącymi
aktywami a zobowiązaniami skarbu państwa), ale
w ogólnym rozrachunku były zadowolone.
To była tylko część przedsięwzięcia, i to bynajmniej
niewystarczająca, gdyż jednocześnie musieliśmy
wprowadzić wymagany wskaźnik 17% rezerw obo-wiązkowych.
Te dwa elementy mniej więcej dawały
nam krótkotrwałe panowanie nad tworzeniem bazy
pieniądza. Lecz wówczas, w latach 1990–1992, wie-dzieliśmy,
że wymóg 17% był zbyt wygórowany dla
banków portugalskich w chwili powstania Wspólnego
Rynku i ucierpiałyby one poważnie na polu konkuren-cji.
Przez dwa lata zatem, do 1994 r. obniżyliśmy
wskaźnik do 2%.To, co pozostawało, lokowano w „do-browolnych”
certyfikatach depozytowych banków ko-mercyjnych
w banku centralnym. Zwrot z nich był bli-ski
stopom rynkowym. Lecz te depozyty podlegały wy-
23
23. kupowi. Ustaliliśmy harmonogram umarzania tych
certyfikatów. Obecnie cykl ten jest w zasadzie zakoń-czony.
Miały one 7-letni okres wykupu.
W wyniku wszystkich tych zabiegów banki obowią-zywał
wymóg 2-proc. rezerw co, jak myśleliśmy, bę-dzie
na poziomie narzuconym przez Europejski Bank
Centralny, oraz wszystko po stronie ich aktywów zby-walne.
Inny ciekawy wynik to znaczące zmniejszenie
bilansu banku centralnego. Było to czymś nietypowym
dla banku; banki komercyjne bardzo by się czymś ta-kim
zmartwiły. Zamierzenia te zaszły tak daleko, że
z nastaniem EMU w bilansie banku centralnego nie
było prawie żadnych kredytów udzielonych sektorowi
publicznemu. Końcowy efekt był następujący: zbywal-ne
aktywa banków, 2% wymóg rezerwowania, skarb
państwa prawie niezadłużony w banku centralnym,
i bardzo mały bilans banku centralnego.
P.SZ.: –Jaki zamiar przyświecał emisji certyfika-tów
o tak długich terminach płatności? Nadpłynność
mogły przecież wchłonąć krótkoterminowe operacje
rynku otwartego. Czy Bank Portugalii miał w zamie-rzeniu
dokonanie zastrzyku gotówki w perspektywie
krótkoterminowej?
– Nie, naszym celem było ściągnięcie nadpłynności.
Kwestią była jej wielkość. To były duże kwoty.W pierw-szym
zabiegu pojawił się pomysł zastąpienia papierów
zbywalnych niezbywalnymi w bilansach banków i utrzy-manie
płynności lub jej niedoboru, na takim samym po-ziomie,
jak i wymogu rezerwowania na poziomie 17%.
Drugi zabieg polegający na szybkim zmniejszeniu wy-mogu
z 17% na 2% wynikał stąd, że myśleliśmy, iż
przedmiotowa kwota była tak wielka, że niebezpieczne
z punktu widzenia kontroli monetarnej było zrobienie te-go
papierami krótko- a nie długoterminowymi. Taki był
powód. Nie mogliśmy tego zrobić za pomocą papierów
krótkoterminowych.Dopuściliśmy najpierw do zbywalno-ści
tych certyfikatów depozytowych w obrocie między
bankami. Następnie zezwoliliśmy na wykorzystanie ich
jako zabezpieczenie pod nasze własne operacje finan-sowania.
Chcieliśmy jednak zachować ostrożność. Bar-dzo
szybko przeszliśmy od bardzo rygorystycznej kon-troli
przepływów kapitałowych, np. jeszcze w 1992 r., do
całkowitego ich uwolnienia w 1993 r., a następnie do
swobody przepływu walut.Chcieliśmy się w pewien spo-sób
zabezpieczyć na wypadek trudności.Powód był pro-sty
– to już później nie działało.Wówczas już jednak wie-dzieliśmy
jak dość prosto i efektywnie manipulować tymi
parametrami.
Nasz rynek międzybankowy był w sumie bardzo
interesujący; oferował możliwość zawierania operacji
przez telefon. Zapoczątkowywano to już wiele lat te-mu.
Faktycznie działał lepiej od obecnego systemu
docelowego. Banki niemieckie (i inne także) są niedo-rozwinięte;
nie potrafią posługiwać się zaawansowa-nymi
systemami. Nie żartuję. Połowa niemieckiego
sektora bankowego to według norm portugalskich in-stytucje
szalenie niewydajne.
Wiemy, jaki był cel: duże transakcje międzybankowe
w ramach EBC. Kiedy wdrażano system, mówiono, że
Portugalczycy, Hiszpanie iWłosi wszystko popsują.A tak
nie było. To Niemcy nam płacili opłaty karne za nienale-żyte
wypełnienie naszych zleceń, również Francuzi i pa-rę
banków z Włoch.Według mnie, Niemcy są balastem
dla finansów Europy.Może nie powinienem tego mówić,
ale ciążą nam z wielu innych powodów.
Marek Dąbrowski, CASE: – Interesuje mnie pro-ces
dochodzenia do unii walutowej. W których kon-kretnych
jego etapach doszło do konwergencji stóp
procentowych? Jak szybko dotarliście do poziomu
niemieckiego? Jakie teraz są rozpiętości oprocento-wania
w porównaniu z podobnymi papierami francu-skimi
lub niemieckimi?
– Obecnie spread z 10-letnich papierów skarbo-wych
na rok przed wejściem w życie kryterium kon-wergencji
wynosi 35–38 pkt. bazowych, podczas gdy
z niemieckich 10-letnich obligacji skarbowych można
uzyskać 5 pkt. z niewielkimi wahaniami. Oznacza to,
że sytuujemy się 7–8 pkt. poniżej Grecji, mniej więcej
tak samo, jak Włochy, 2–3 pkt. wyżej od papierów hi-szpańskich
i może 7 pkt. powyżej irlandzkich. Oczy-wiście
Francja i inne rynki z obszaru niemieckoję-zycznego
sytuują się bliżej spreadów niemieckich.
24
24. Zaczęliśmy odnotowywać takie rozpiętości dość
wcześnie, od 1995, może 1996 roku, kiedy to rynki
zaczęły wierzyć w prawdopodobieństwo przystąpie-nia
Portugalii do unii walutowej.
Jak być może Państwo pamiętają, „The Economist”,
„The Financial Times” i „Reuters” dokonały pomiaru
prawdopodobieństwa, z jakim rynki postrzegały przy-stąpienie
tych kilku krajów do unii w pierwszej kolejno-ści.
Posłużono się oprocentowaniem krótkotermino-wych
kontraktów futures na okres pozostały do wejścia
w życie euro i porównano je ze wzorcowym spreadem,
jaki obowiązywałby, gdyby nie doszło do wprowadzenia
waluty.Silny wpływ bądź przynajmniej poważny spadek
stóp długoterminowych zaczęliśmy odczuwać około
mniej więcej 1 stycznia 1999 r.; jest to ważna data dla
tego przedsięwzięcia. 4 stycznia był pierwszym dniem
roboczym 1999 r., w którym euro oficjalnie weszło w ży-cie.
Ważna była również połowa 1998 r., kiedy pojawiło
się wskazanie stóp wyjściowych. Z prawnego punktu
widzenia mogły one być równe jedynie stopom rynko-wym
ostatniego dnia, ale rynki wykazały się wiarą. Od
tego momentu jasne było, że np. wszystkie nasze ope-racje
zabezpieczające (hedging) po prostu zniknęły
z rynku. Nikt już się nie zabezpieczał jakimkolwiek po-kryciem
na pesety, marki niemieckie czy jakąkolwiek in-ną
walutę strefy euro.Wcześniej wzmiankowane spre-ad
y rzędu 35–38 pkt. pod koniec 1998 r. kształtowały
się na poziomie 20 pkt. bazowych, a nawet niżej. Co
ciekawe, na kilka dni przed wejściem w życie euro były
notowane na najniższych poziomach.
W 1996 r. chyba zmieściliśmy się w 2%.W 1990 r.
wskaźnik ten plasował się powyżej 5%, a faktycznie
o wiele wyżej, gdyż do 1993 r. na dobrą sprawę nie mie-liśmy
rynku na długoterminowe obligacje skarbowe
o stałym oprocentowaniu. Wówczas nasze rozpiętości
marż byłyby na poziomie co najmniej 10%, jak to było
w 1990 r.Wtedy to mieliśmy najwyższą stopę w UE, wy-ższą
nawet od Grecji.Wówczas system był już w pełni
zliberalizowany, przynajmniej w aspekcie stóp procento-wych.
Ale gdzie indziej tak nie było. Tym niemniej stopy
były najwyższe. Potem spadły.W latach 1990–1992 je-szcze
nie; w 1993 r. w obliczu trudności w ERM trudno
powiedzieć, co się stało w sektorze bankowym oprócz
tego, że stopy zaczęły gwałtownie się wahać. Zaczęły
naprawdę spadać od połowy 1995 r.W 1996 r. mieściły
się już w pożądanym przedziale, oprocentowanie kredy-tów
dla sektora prywatnego też spadło, bo jednocześnie
zaostrzyła się konkurencja mimo postępującej koncen-tracji
sektora. Nastąpiło to szybciej niż się spodziewali-śmy,
podobnie jak i oddziaływanie tych wydarzeń na bu-dżet
było drastyczniejsze niż zakładane. Nie oczekiwali-śmy
tego w chwili negocjowania traktatu z Maastricht,
a przynajmniej kwestii tej nie poruszano.
Rafał Zieliński, NBP: – Jak Pan kilkakrotnie pod-kreślił,
w Portugalii bardzo ostrożnie podchodzono do
zaangażowania kapitału zagranicznego w sektorze
bankowym. W Polsce przeważyło zdanie, że kapitał
nie ma narodowości. Udział kapitału zagranicznego
w polskiej bankowości jest dość duży, obecnie na po-ziomie
około 70%. Czy uważa Pan, że istnieje coś ta-kiego
jak rozsądny udział kapitału zagranicznego
w krajowym sektorze bankowym?
– Jeśli chodzi o kapitał zagraniczny: nie wiem,
czy zachowywaliście dużą ostrożność, jakkolwiek
całkowicie się zgadzam, że pieniądz nie ma narodo-wości.
Patrząc wstecz powiedziałbym, że wolałbym,
gdyby niektórych ograniczeń nie było, bo: 1) nie były
one użyteczne i 2) nie były skuteczne. Pozwolę so-bie
przy tej okazji nieco cofnąć się w czasie. Wspo-mniałem,
że kontrola kapitału zagranicznego jest
bardzo ograniczona, ale mamy znaczące udziały.
Np. BCP ma sporo ponad 40% kapitału zagraniczne-go.
Nawet nie mamy dokładnych wskazań, bo po
części znajduje się on w funduszach inwestycyjnych
więc nie mamy dokładnego rozeznania co do tożsa-mości
udziałowców. Lecz, gdyby szczegółowo poli-czyć
udział zagranicznego kapitału pośredniego
i bezpośredniego, to pewnie zbliżylibyśmy się bar-dziej
do 50%, a może i w niektórych okresach prze-kroczylibyśmy
ten pułap. Lecz posługuję się tu defi-nicją
stosowaną przez bank centralny do określenia
banków znajdujących się – lub nie – pod kontrolą za-graniczną.
Wiedzieliśmy np. że w pewnym momencie
ponad 50% akcji było w rękach zagranicznych, lecz
25
25. w kierownictwie byli wyłącznie Portugalczycy, więc
bank zaliczał się do portugalskich.
Była to kwestia polityczna, zwłaszcza dlatego że
mieliśmy reprywatyzować to, co wcześniej znacjonali-zowano.
Aby móc to robić, w parlamencie potrzebna
nam była kwalifikowana większość. Stosowny zapis
ustawy zezwalałby na prywatyzację, lecz w tych kilku
przypadkach, gdy rząd starał się go wykorzystać, dzia-łał
on tymczasowo, a to w tym sensie, że istniał wy-móg,
by prezes zarządu prywatyzowanej firmy był Po-rtugalczykiem.
Lecz, wcześniej czy później, do głosu
dochodził faktyczny zagraniczny udziałowiec i jedyny
skutek tej ustawy był taki, że okazywało się, iż firmę
można było sprzedać drożej niż faktycznie. Nie wiem,
jaki jest „odpowiedni” poziom zagranicznej własności,
chyba coś takiego nie istnieje.
Gdybym miał ocenić, co banki zagraniczne wniosły
do naszej bankowości, to z pewnością wskazałbym na
bardzo cenny ich przyczynek do sektora hurtowego tego
rynku na początku lat 80., zwłaszcza kredyty konsorcjal-ne
i szereg bardzo istotnych interesujących technik,
które po prostu nie były nam znane. Lecz banki te nigdy
nie starały się zbytnio o ekspansję na rynku detalicznym,
więc w sumie ich obecność się zmniejszyła, gdy nasz sy-stem
wykształcił się w przeprowadzaniu operacji nowe-go
typu.Obecnie nie istnieją żadne ograniczenia ich obe-cności
i byłyby one wręcz zakazane z punktu widzenia
reguł Wspólnego Rynku. System jest taki, że jeśli dana
firma jest w trakcie prywatyzacji, co banków już nie doty-czy,
bo sprywatyzowano wszystkie, to wszelkie zmiany
własności przekraczające 10% udziałów muszą spotkać
się z autoryzacją, a przede wszystkim brakiem sprzeci-wu
ze strony władz. Fakt, że mamy problemy z władza-mi
w Brukseli, które twierdzą, że system ten nie jest cał-kowicie
zgodny z prawem, zaś Portugalia broni się wska-zując
na fakt, że z zapisu tego nigdy nie korzystano. Co
nie zawsze jest prawdą, lecz niedawno, w 2000 r., doszło
do przejęcia banku portugalskiego przez bank hiszpań-ski,
który tym samym nabył w sumie 10–11% całego
sektora bankowości detalicznej. Sprawa trafiła na na-główki
gazet i pewni deputowani w parlamencie, którzy
opowiadaliby się za systemem Państwu znanym z prze-szłości,
podnieśli głos. Zawsze tak robią przy prywatyza-cji.
Ale sprawa nie była kontrowersyjna.
System nasz obecnie jest maksymalnie otwarty.
Istnieje zapis mówiący, że w stosunku do wszelkich
tzw. udziałów kwalifikowanych bank centralny nie mo-że
wyrazić swego sprzeciwu, chyba że przez wzgląd
na przepisy ostrożnościowe. System bankowy w Po-rtugalii
jest obecnie całkowicie wolnorynkowy.
Z jakiś powodów, te kilka wysiłków podjętych
przez banki zagraniczne w kierunku zaistnienia na
rynku detalicznym nie przyniosło sukcesów, ale to za-pewne
nie z całkiem zasadnych powodów. BSCH,
największy bank hiszpański zakupił bank portugalski
w 1990 r. bez jakichkolwiek przeszkód prawnych.
Sporo zainwestował od tego czasu w rozwój swojej
obecności, lecz bez większych rezultatów. Poza tym,
Barclay’s zakupił mały bank będący własnością Llo-yd’s
Bank, chyba ten z nielicznych, które nie były zna-cjonalizowane,
gdyż miały zagranicznego właścicie-la.
I oni nie odnieśli sukcesów. Z zaciekawieniem
przyglądamy się obecnie temu, jak będzie funkcjono-wał
bank przejęty przez hiszpańskiego właściciela,
ponieważ był to w Portugalii duży i dobry bank deta-liczny.
Co do innych, to Deutsche Bank nigdy nie sta-rał
się wyjść poza hurtową działalność w bankowości
inwestycyjnej. Amerykanie właśnie się wycofali z ryn-ku
portugalskiego. Banki takie, jak Hannover,
i w pewnym zakresie Citi dużo zarobiły w latach
1984–86, po czym zaczęły zanikać. Nie zwiększały
udziału, i w sumie zostały przejęte przez Portugalczy-ków.
Ta niewielka waga banków zagranicznych dotyczy
przede wszystkim bankowości detalicznej i chyba moż-na
powiedzieć, że nie jest to wynik działania przepisów.
Jest to bardziej skutek zachowań rynkowych.
Kiedy pracowałem w ministerstwie, nie wszystkim
przypadły do gustu moje wystąpienia w parlamencie.
Nie jestem dobrym parlamentarzystą. Byłem nawet
gorszy od przewodniczącego izby. To chyba nie było
mi pisane. Nie wahałem się stwierdzić na wokandzie
parlamentarnej, że wolę dobry bank zagraniczny od
kiepskiego portugalskiego.
26
27. ZESZYTY BRE BANK-CASE
1 Absorpcja kredytów i pomocy zagranicznej w Polsce w latach 1989-1992
2 Absorpcja zagranicznych kredytów inwestycyjnych w Polsce z perspektywy pożyczkodawców i pożyczkobiorców
3 Rozliczenia dewizowe z Rosją i innymi republikami b. ZSRR. Stan obecny i perspektywy
4 Rynkowe mechanizmy racjonalizacji użytkowania energii
5 Restrukturyzacja finansowa polskich przedsiębiorstw i banków
6 Sposoby finansowania inwestycji w telekomunikacji
7 Informacje o bankach. Możliwości zastosowania ratingu
8 Gospodarka Polski w latach 1990 – 92. Pomiary a rzeczywistość
9 Restrukturyzacja finansowa przedsiębiorstw i banków
10 Wycena ryzyka finansowego
11 Majątek trwały jako zabezpieczenie kredytowe
12 Polska droga restrukturyzacji złych kredytów
13 Prywatyzacja sektora bankowego w Polsce - stan obecny i perspektywy
14 Etyka biznesu
15 Perspektywy bankowości inwestycyjnej w Polsce
16 Restrukturyzacja finansowa przedsiębiorstw i portfeli trudnych kredytów banków komercyjnych
(podsumowanie skutków ustawy o restrukturyzacji)
17 Fundusze inwestycyjne jako instrument kreowania rynku finansowego w Polsce
18 Dług publiczny
19 Papiery wartościowe i derywaty. Procesy sekurytyzacji
20 Obrót wierzytelnościami
21 Rynek finansowy i kapitałowy w Polsce a regulacje Unii Europejskiej
22 Nadzór właścicielski i nadzór bankowy
23 Sanacja banków
24 Banki zagraniczne w Polsce a konkurencja w sektorze finansowym
25 Finansowanie projektów ekologicznych
26 Instrumenty dłużne na polskim rynku
27 Obligacje gmin
28 Sposoby zabezpieczania się przed ryzykiem niewypłacalności kontrahentów
Wydanie specjalne Jak dokończyć prywatyzację banków w Polsce
29 Jak rozwiązać problem finansowania budownictwa mieszkaniowego
30 Scenariusze rozwoju sektora bankowego w Polsce
31 Mieszkalnictwo jako problem lokalny
32 Doświadczenia w restrukturyzacji i prywatyzacji przedsiębiorstw w krajach Europy Środkowej
33 (nie ukazał się)
34 Rynek inwestycji energooszczędnych
35 Globalizacja rynków finansowych
36 Kryzysy na rynkach finansowych – skutki dla gospodarki polskiej
37 Przygotowanie polskiego systemu bankowego do liberalizacji rynków kapitałowych
38 Docelowy model bankowości spółdzielczej
39 Czy komercyjna instytucja finansowa może skutecznie realizować politykę gospodarczą państwa?
40 Perspektywy gospodarki światowej i polskiej po kryzysie rosyjskim
41 Jaka reforma podatkowa jest potrzebna dla szybkiego wzrostu gospodarczego?
42 Fundusze inwestycyjne na polskim rynku – znaczenie i tendencje rozwoju
43 Strategia walki z korupcją – teoria i praktyka
44 Kiedy koniec złotego?
45 Fuzje i przejęcia bankowe
46 Budżet 2000
47 Perspektywy gospodarki rosyjskiej po kryzysie i wyborach
48 Znaczenie kapitału zagranicznego dla polskiej gospodarki
49 Pierwszy rok sfery euro – doświadczenia i perspektywy
50 Finansowanie dużych przedsięwzięć o strategicznym znaczeniu dla polskiej gospodarki
51 Finansowanie budownictwa mieszkaniowego
52 Rozwój i restrukturyzacja sektora bankowego w Polsce – doświadczenia 11 lat
53 Dlaczego Niemcy boją się rozszerzenia strefy euro?
54 Doświadczenia i perspektywy rozwoju sektora finansowego w Europie Środkowo-Wschodniej
55 Portugalskie doświadczenia w restrukturyzacji i prywatyzacji banków