SlideShare a Scribd company logo
1 of 7
Download to read offline
„Teatr – trampolina w życie”
Z Tadeuszem Dylawerskim rozmawia Weronika Idzikowska.


Tadeusz, kiedy patrzę na Twój biogram – aktor, lalkarz, mim, absolwent Wydziału Lalkarskiego
PWST we Wrocławiu i Studium Pantomimy przy Wrocławskim Teatrze Pantomimy, zawsze się
zastanawiam, czemu nie wybrałeś innej ścieżki zawodowej i zdecydowałeś się na pracę
teatralną z dziećmi.


Po części przez przypadek. Moje pierwsze doświadczenia z teatrem sięgają jeszcze amatorskiego
teatru szkolnego, kiedy jako młody człowiek szukałem swojego miejsca, swojego wyrazu, szukałem w
ogóle siebie. Potem na jakiś czas odnalazłem się w teatrze zawodowym i w tym okresie już z innej
perspektywy przyglądałem się teatrowi amatorskiemu – z większym powątpiewaniem. A nawet to, co
widziałem, nie podobało mi się. Miałem wrażenie, że teatr amatorski, teatr dziecięcy i młodzieżowy
jest w pewien sposób kaleki, nieudolny, nagle ten teatr amatorski, w którym kiedyś sam
uczestniczyłem i w którym czułem się kiedyś dobrze, wydał mi się protezą teatru w ogóle. To było
niesprawiedliwe, bo przestałem się interesować jego sytuacją, kto tworzy ten teatr, w jakich
warunkach powstaje, sporadycznie jedynie mu się przyglądałem. Po okresie funkcjonowania w teatrze
zawodowym dostałem propozycję dwutygodniowej współpracy warsztatowej ze Staromiejskim
Centrum Kultury i Młodzieży w Krakowie jako instruktor teatralny. Zgodziłem się. Nie ukrywam, że
zrobiłem to, bo raz – miałem nadmiar wolnego czasu, dwa – ze względów finansowych.


Nie obawiałeś się, że nie masz odpowiednich narzędzi i predyspozycji do pracy z dziećmi?
Przecież nigdy wcześniej tego nie robiłeś.


Ale oczywiście, pojawiły się obawy, tysiące. W tamtym czasie jedyne, co miałem, to własny stosunek
do teatru i przekonanie o jakiejś tam wiedzy, jakimś warsztacie, który zdążyłem zdobyć w szkole i w
dotychczasowej pracy. Wystartowałem z przeświadczeniem, że coś potrafię i z mocnym poczuciem,
że przestrzeń teatru jest dla mnie ważna. Natomiast nie miałem żadnego przygotowania
pedagogicznego, żadnych refleksji na ten temat. No i po tych dwóch tygodniach prowadzenia
warsztatów w SCKM-ie coś zaczęło się we mnie zmieniać. Doszedłem do tego, że finał naszej
dwutygodniowej pracy, spektakl, nad którym pracowaliśmy, nie miał takiego znaczenia jak czas, który
spędziłem z tymi dziećmi. Na nowo zacząłem odkrywać teatr amatorski – zobaczyłem, że teatr to jest
właściwie pretekst do spotkania z ludźmi, w dodatku pretekst wspaniały, bo na płaszczyźnie, którą
znałem, w materii, w której chciałem się poruszać – w materii sztuki, dotykania własnej i cudzej
wrażliwości, dochodzenia do kompromisów i na tej bazie budowania czegoś nowego.


No tak, ale Ty zaczynałeś z konkretnymi umiejętnościami, z bagażem mocnych doświadczeń,
skończyłeś przecież szkołę teatralną. Często w teatrze amatorskim pojawiają się ludzie całkiem
„zieloni” i boją się, bo nie czują, żeby wiedzieli cokolwiek na temat teatru, na temat
tworzenia spektaklu, wreszcie – na temat pracy z grupą.


Tak, ale umiejętności, o których wspominasz i które ja rzeczywiście miałem, zaczęły mi pomagać
dopiero w pewnym momencie, nie na początku. Na początku najważniejsze było spotkanie,
wsłuchanie się w grupę. Tak jak w spotkaniu towarzyskim mamy potrzebę wsłuchania się w
rozmówcę. Z tego wsłuchania się dopiero coś się tworzy – może się narodzić dialog, może powstać
nasz wywiad, może wyjść wspólny pomysł, wspólny cel, wreszcie spektakl teatralny.


Ja swoją pracę rozpoczynałem z dziećmi z klubu środowiskowego, czyli z dziećmi, które miały jakieś
deficyty, to nie był łatwy start. Ale przypominałem sobie siebie z czasów, kiedy biegałem po
podwórkach, kiedy byłem nieznośnym urwisem i wtedy jeszcze mocniej ciągnęło mnie do tych dzieci,
czułem, że wśród nich zawsze może się coś wydarzyć, że tam będzie jakaś przygoda, tam będzie
życie. To mnie mocno pociągało i przyciągało do nich.


Ekscytacja.


Tak, ale nie tylko, to był tygiel emocji. Jednego dnia w trakcie tych spotkań, myślałem „Co ja właściwie
robię?” albo „To bardzo zły pomysł…”, albo nawet „Nie dam rady, mam dosyć”. A potem pojawiały się
momenty, kiedy łapałem kontakt z tymi dzieciakami i nagle wszystko było w porządku. Gdzieś
pomiędzy tymi stanami była bardzo mocna satysfakcja i nawet jeśli zdarzały się chwilowe upadki i
zwątpienia, to zawsze kończyły się jakąś refleksją, która mnie napędzała i dawała mi siłę, coś
zaczynałem rozumieć i znowu przychodziłem na te warsztaty, chciało mi się.


Jak teraz wygląda Twoja praca warsztatowa z dziećmi? Planujesz jej przebieg czy
improwizujesz?


Kiedyś z obawy, że coś mi nie wyjdzie, planowałem. Układałem różne warianty zdarzeń i, nie wiedzieć
czemu, nigdy to, co sobie ułożyłem, nie miało miejsca. Te wszystkie plany awaryjne, w razie gdybym
się zatkał, dawały mi poczucie spokoju – bo jak, nie daj Boże, to zatkanie naprawdę nastąpi, to sobie
karteczkę wyciągnę, popatrzę i pojedziemy dalej. Tyle, że nigdy nie musiałem wyciągać i patrzeć.
Sytuacje, które następowały, były całkiem inne, niż się spodziewałem, w trakcie pracy coś wynikało z
czegoś, pojawiała się jakaś nowa afera, tę aferę trzeba było jakoś wykorzystać, jakoś ją do naszych
celów rozbroić, to z kolei dawało kolejne pomysły…


Nie myślałeś o tym, że może Ci zabraknąć wyobraźni, że nic nie wymyślisz?


Z wyobraźnią to ja akurat mam problem odwrotny, mam jej nadmiar i muszę ją czasem trzymać w
ryzach, żebyśmy podczas pracy nie zrobili targowiska moich pomysłów. Wolę słuchać i poznawać
pomysły grupy, wtedy wiem, czego te dzieciaki chcą, o czym marzą, a z tą wiedzą mogę im umożliwić
realizację ich autorskich pomysłów, jedynie wtykając gdzieniegdzie swoje rozwiązania, które
mogłyby złożyć to wszystko w całość.


Czy to nie rodzi konfliktów w grupie – szereg różnych dziecięcych pomysłów w zupełnie innych
kierunkach, wymyślonych w tym samym czasie i z tym samym oczekiwaniem zrealizowania?
Łatwo jest zbudować wspólny wektor?


Tak, da się. Najlepsza jest metoda „Kto jest za tym pomysłem?”. Ale żeby doszło do tego momentu,
trzeba wysłuchać wszystkich pomysłów, każde dziecko musi się wygadać. Czasami to wystarczy –
wygadać się, powiedzieć o swoim pomyśle, żeby wszyscy go poznali, pomyśleli o nim, ponazywali. A
kiedy już wszystkie pomysły zostaną wypowiedziane, poruszone, nawet możemy zostawić sobie taką
furtkę, jakby coś jeszcze nam przyszło do głowy, to potem dzieci same zadecydują, co wolą, co im się
bardziej podoba. I wbrew pozorom dzieci naprawdę dużo wiedzą i dużo czują, trzeba im troszeczkę
pootwierać możliwości i wydaje mi się, że one dokonają wtedy bardzo słusznego wyboru. Czasami
owszem, zapędzają się w jakieś kozie rogi, ale bez obaw – dzieciaki mają własne bezpieczniki,
wystarczy tylko zwrócić na nie uwagę, żeby je uruchomiły. To jest fajne, to jest nawet zdumiewające,
bo okazuje się, że my – dorośli, dzieci, także ci pomiędzy, co jeszcze są trochę dziećmi, a już chcieliby
być dorosłymi – my mamy podobny rdzeń, dzięki któremu potrafimy włączyć te bezpieczniki w
odpowiednich momentach i nie doprowadzać do spięć.


Porozmawiajmy o metodyce – będąc mimem, stosujesz techniki pantomimy w pracy z dziećmi?


Uprawianie klasycznej pantomimy nie jest takie proste. W wieku przedszkolnym czy we wczesnej
podstawówce dzieci mają świetną wyobraźnię, ale nie potrafią skoncentrować się na tyle, by pewne
ruchy udźwignąć. Jest to dla nich zbyt ciężkie. Co nie znaczy, że mi to jakkolwiek przeszkadza, bo
mimo że jestem mimem, nie traktuję pantomimy jako najlepszego środka wyrazu. W pracy z dziećmi
pantomimę wykorzystuję, kiedy widzę, że dziecko chce z niej korzystać i lubi to robić, wtedy razem z
dziećmi dostosowujemy ją do naszych potrzeb i przedziałów wiekowych. Taka pantomima jest bardzo
zabawowa, powiedziałbym – kalamburowa. Ja ci coś pokażę, a ty zgadnij, co to jest. W teatrze
dziecięcym nie należy do niczego zmuszać.


A cyrk? Są sądy, że na kuglarstwie, dyscyplinach cyrkowych nie można oprzeć poważnego
teatru, że to tylko zabawa, że na tym spektaklu nie wybudujemy.


Tak, są ludzie, którzy tak uważają. Ja sam czasami myślę, że za pomocą form cyrkowych trudno coś
wyrazić, zresztą, nie wszystko po prostu da się cyrkiem powiedzieć. Ale wiele treści, wykorzystując
umiejętności cyrkowe, można przekazać, choć – mam wrażenie – jest to trudniejsze, bo zakres
czynności cyrkowych, ich konwencjonalizm jest bardzo określony i sztywny. Ale cyrk ma też w sobie
świetną wartość – szybko przynosi satysfakcję. Kiedy nauczę się jakiejś cyrkowej sztuczki, od razu
czuję się lepiej, myślę: patrzcie na mnie, nie jestem taki beznadziejny, też coś potrafię i w dodatku
coś, czego nie potrafią inni! A stany takiej satysfakcji są bardzo potrzebne dziecku, dają mu
siłę, wiarę w siebie. Jako animator nie wymagam od dziecka, żeby było aktorem czy cyrkowcem
profesjonalistą, to byłaby zupełna pomyłka. Cały czas trzymam się wersji zabawowej warsztatów
teatralnych. A cyrk ma w sobie to coś – tę wspólną zabawę. Myślę, że unoszenie jakiegoś tematu za
pomocą cyrku jest możliwe, tylko wymaga specyficznego sposobu myślenia – myślenia metaforą, a
mimo to nie bawienia się w niuans. Potrzebne są proste szlaki przy maksimum wyobraźni.


Prowadzisz również warsztaty dla pedagogów i instruktorów teatralnych m.in. z technik
cyrkowych – czemu służą, jaki jest ich cel? Przecież w tak krótkim czasie mało kto nauczy się
żonglować.


Wiesz, mnie też ktoś kiedyś zabrał na taki warsztat, na którym po paru chwilach chciano mnie nauczyć
żonglowania. To najpierw wzbudziło mój opór – żonglowanie? Co to w ogóle jest? Szkoda zachodu i
czasu. Tym bardziej, że żonglowanie faktycznie pochłania sporo czasu. W końcu dałem się
przekonać, jakoś się tej żonglerki nauczyłem i wiesz co? Zobaczyłem, że dzieci uczą się o wiele
szybciej niż ja i – przede wszystkim – mają przy tym niesamowitą frajdę. Bo okazuje się, że tymi
piłeczkami można robić cuda, nie tylko żonglować. Można przecież piłeczki turlać, podrzucać,
podawać, przekładać, tych zabaw jest naprawdę mnóstwo, wystarczy uruchomić swoją wyobraźnię.
Dlatego chętnie uczestniczę w pokazach czy projektach skierowanych do instruktorów teatralnych, w
takich jednorazówkach, kiedy daje się jedynie sygnał, że tak również można. W ten sposób przekazuje
się inspiracje. Ja kiedyś taką inspirację dostałem i myślę, że jest to ważne doświadczenie.


Twoje najmocniejsze inspiracje?


Na pewno poetyka Cyrku du Soleil, bo – zwróć uwagę – ten cyrk nie bazuje na popisach przy pomocy
zwierząt, ale pięknie trzyma się swojej poetyki, wykorzystując żonglerkę, akrobacje czy klaunadę i za
pomocą tych środków pokazując pewne problemy, które dotyczą wielu z nas. Już same tytuły
widowisk mogą nam wiele podpowiedzieć – samotność, agresja. Z tego wynika, że ten cyrk trochę
inaczej myśli, myśli bardzo mądrze i nie jest cyrkiem z rodzaju tych, które jeżdżą po mieścinach i
bardziej zawstydzają niż cieszą.


Inspiracje przychodzą zewsząd. Ostatnio po prostu przyczepił się do mnie temat „szczęście”. Chcąc
się do niego zbliżyć, szukałem inspiracji w literaturze, zwłaszcza dziecięcej. Tak dobrałem się do
znanej mi już wcześniej baśni Andersena „Kalosze szczęścia”. Zacząłem rozmawiać z dziećmi na
zajęciach o szczęściu, podpytywałem, czytaliśmy fragmenty baśni, a po tych rozmowach ćwiczyliśmy
po prostu umiejętności cyrkowe. Codziennie wracaliśmy do tego Andersena, rozmawialiśmy o tym, co
Andersen myśli o szczęściu, a potem się bawiliśmy. Naprawdę bardzo dużo rozmawialiśmy, na
przykład o tym, co my byśmy zrobili, gdybyśmy znaleźli takie kalosze. I dzieci świetnie ten temat
pociągnęły i rozwinęły. Pozwoliliśmy sobie na to, żeby codziennie zmieniać nasze pragnienia i
oczekiwania wobec szczęścia i codziennie mówić o czymś zupełnie innym. Pojawił się moment
przełomowy tej całej zabawy-dyskusji, kiedy jedna z dziewczynek powiedziała, że chciałaby,
żeby jej nauczycielka dostała jeża, bo ta pani nauczycielka bardzo chciała mieć jeża w ogródku. To
była rewolucja w myśleniu! Wcześniej dzieciaki chciały ipody, lalki, samochody, być królami,
księżniczkami itp, czyli były ukierunkowane na siebie, ten głos wszystko zrewolucjonizował. Kolejnego
dnia inna dziewczynka powiedziała, że chciałaby małe rybki, na co koleżanka stwierdziła, że jej
marzeniem jest, by tamta te rybki dostała. Po paru takich dniach zaczęło się tworzyć zupełnie inne
myślenie na temat szczęścia. I to jest sposób na budowanie spektaklu. Jest temat, jest problem,
rozmawiajmy. Tą drogą dajemy sobie możliwość dotarcia do sedna sprawy, do tego, co nas gnębi,
odblokowujemy się, otwieramy na myślenie inne niż to, którego nauczyliśmy się w domu, na podwórku
czy w mediach.


Tak, ale Ciebie ta dziecięca rewolucja nie niepokoi, wsłuchujesz się w nią i składasz kawałki w
pewną całość. A do nas często przychodzą osoby, które obawiają się tych jeszcze
nieodkrytych szlaków, pytają o bezpieczny schemat – jak od początku do końca zrobić
przedstawienie.


Rozmowa to jest właśnie mój sposób. I to zupełnie nie jest tak, że ja na te zajęcia przychodzę
na pewniaka jak ktoś, kto chce ponarzucać, powybierać, zadecydować, do widzenia. Ja też mam
mnóstwo swoich obaw i wątpliwości. I o nich też rozmawiam z dziećmi. Oczywiście, to nie jest też tak,
że ja nie wiem nic od początku do końca, ale pewnych rzeczy nie wiem na pewno. I kiedy nie wiem,
pytam dzieci. One to bardzo szanują i to też buduje nasze relacje, wzajemną otwartość na siebie.
Wtedy rzeczywiście możemy iść razem, bo dzieci widzą, że nie jestem osobą, która chce im coś
narzucić, potraktować jak narzędzia do realizacji swoich własnych pomysłów. Ja nie chcę ich
wykorzystywać do niczego, ja chcę z nimi pracować. Dlatego tak ważne jest branie pod uwagę ich
opinii.




Jak duże znaczenie ma dla Ciebie wartość estetyczna stworzonego spektaklu? Zdarza się, że
wizja estetyczna instruktora-reżysera rozmija się z tym, co stworzyły dzieci. Miałam kiedyś do
czynienia z instruktorką, która mówiła dzieciom, że nie mogą czegoś pokazać, bo jest po
prostu brzydkie.


Osobiście uważam, że najważniejsze jest dotykanie wrażliwości estetycznej dziecka, rozwijanie jej,
czyli też uświadamianie, rozmawianie o jego pracy, chodzenie na kompromisy. Wiem, co to jest
estetyka kiczu w teatrze dziecięcym, w pewnym momencie nawet się nią zachwycałem, ważne jednak,
by z nią umiejętnie postępować – ona nie może być zakrywana. Najgorzej, kiedy jakaś nasza ambicja
zaczyna się wstydzić tego dziecięcego kiczu i go ukrywać. W ogóle kicz i nasza ambicja – to
zestawienie nie ma szans, można oszaleć. Instruktor musi być koordynującym różne wyobraźnie,
mediatorem między różnymi światami. Przede wszystkim musi mieć dużo empatii, taką empatyczną
wyobraźnię, dzięki której zwykłą rozmową i własną tkliwością wybierze właściwe elementy,
wtedy to się sklei samoistnie.


Trafiłeś kiedyś na grupę, z którą pracowało Ci się wyjątkowo ciężko?


Grupy, z którymi ciężko mi się pracowało, były na początku mojej drogi. I nie chodzi o to, że grupy były
ciężkie, to ja byłem ciężki. Jeszcze nie miałem doświadczenia, chciałem forsować swoje pomysły,
chciałem posługiwać się własną estetyką, chciałem być autorem. A teraz bardziej mi zależy na
wspólnocie, na dzieciach, na wspólnej pracy. Bo to są ich dzieła, to jest ich podróż. Ja mam w tej
podróży im tylko pomóc.


Wracając do Twoich własnych wspomnień z teatrów szkolnych – to były dobre teatry, czułeś,
że instruktorzy dobrze Was prowadzą?


Ja cały czas sięgam pamięcią do tamtych czasów. My nie mieliśmy żadnych instruktorów, my się sami
skrzyknęliśmy. Pewnego dnia dwóch chłopaków ze starszej klasy podeszło do mnie na korytarzu i
zapytało, czy ja lubię jazz. No – mówię – chyba nie. A Armstronga? Coś tam wtedy słyszałem, ale
niewiele. A oni po prostu chcieli zrobić spektakl o Armstrongu, bo lubili jazz, lubili Armstronga. A że
wtedy nie było kamer, to trzeba było bawić się w teatr. No i zrobiliśmy ten spektakl o Armstrongu.
Graliśmy go bardzo długo, a naszym największym sukcesem było to, że pewnego razu na spektaklu
pojawił się jakiś żołnierz przebywający właśnie na przepustce. Gdzieś usłyszał, że jest takie fajne
przedstawienie i przyszedł! To był dla nas niezły szok!


Przedstawienie o Armstrongu opierało się na teatrze dramatycznym?


Wiesz, dłuższy czas po tym przedstawieniu, kiedy w szkole poznawałem historię teatru, okazało się,
że to, co wówczas zrobiliśmy, to był teatr mansjonowy. Był to również teatr cieni, a głównego bohatera
w ogóle u nas nie było. Stworzyliśmy to wszystko, nie wiedząc nawet, że są takie kategorie, że takie
ramy teatralne w ogóle istnieją.


Świetnie, to tylko świadczy o tym, że młody człowiek ma niewiarygodną wyobraźnię, że nie
myśli szablonowo.


Tak, to były właśnie moje odkrycia. Kiedy nie wiedzieliśmy, jak przenosić akcję pomiędzy scenami,
przenosiliśmy ją za pomocą intermediów, też nie wiedząc, że jest taka kategoria, że to istnieje i jest
stosowane. Czyli na potrzeby przedstawienia sami to wymyśliliśmy! Dlatego jestem przekonany, że
instruktor teatralny powinien być osobą, która nie przeszkadza, nie narzuca własnych wymyślonych
wcześniej pomysłów, tylko ciągnie z grupy to, co każdy z nich ma do powiedzenia. Wyciąga z nich ich
wrażliwość. To ma być ich przygoda, wtedy ten teatr staje się nie tylko miejscem uprawiania sztuki, ale
również trampoliną w życie. Właśnie wtedy chcemy działać, chcemy mówić o tym, co myślimy, co
czujemy, a nasza wyobraźnia jest otwarta, nie musimy karmić się wrażliwością telewizyjną,
sąsiada, kolegi, to jest chyba najfajniejsze, żeby ten teatr tak działał. Te dzieci, ci młodzi ludzie zaraz
wejdą w życie, będą musieli sami kogoś nauczyć, że życie jest fajne i że nie trzeba się do niczego
dopasowywać.


Jak aktualnie odbierasz edukację teatralną i ruch teatrów amatorskich w Polsce?


Myślę, że jest coraz lepiej. Ja się wprawdzie poruszam po określonym terytorium, ale tam, gdzie
pracuję, robi się naprawdę fajne rzeczy. Nawet szkoły są coraz bardziej otwarte. I patrząc na projekty
dilettantowe – jestem z tego bardzo zadowolony. Odnoszę wrażenie, że rzeczy zmieniają się na
lepsze, idą ku dobremu. Nauczyciele, kiedy czegoś nie wiedzą, szukają pomocy, chcą drążyć
niezrozumiałe dla siebie tematy. Dzieci im się wymykają, więc szukają z nimi wspólnego języka.


Kiedy prowadzę warsztaty z instruktorami i pedagogami, staram się najbardziej, żeby poznali samych
siebie, żeby złapali kontakt z samymi sobą, nie odgrywali starych taśm, ale byli tu i teraz. Jeśli otworzą
się na siebie, na nowe pomysły, na inspiracje, które im przekazujemy – wtedy otworzą się na dziecko i
będą tworzyć wspaniałe teatry.


Na warsztatach, które prowadzisz z obecnymi czy przyszłymi instruktorami teatralnymi, dajesz
im poczucie bezpieczeństwa własną obecnością. Potem zostają sami – sami ze swoją grupą.
Już bez mentora, opiekuna, przewodnika…


Tak i to jest zupełnie normalne. Najważniejsze w tym wszystkim, żeby się nie bali, żeby
czuli, że to jest to, co chcą robić, co sprawia im jakąś frajdę. Tak naprawdę nikt nikogo nie nauczy, jak
robić teatr z dziećmi, to jest złożony i niekończący się proces. I też – nikt z nikim nie będzie szedł za
rączkę, bo to nie jest życie. Życie jest w momencie, kiedy jesteśmy sami i stawiamy krok, niepewni czy
ten krok nam wyjdzie. Nawet jeśli nam nie wyjdzie, dowiadujemy się wspaniałych rzeczy o sobie i o
zdarzeniu – bo jeśli dziś zrobiłem to źle, to już wiem, że jutro muszę to zrobić inaczej. I to jest życie! A
moim zadaniem jest stworzenie takiej sytuacji, żeby ktoś mógł to życie w ten sposób poczuć, żeby w
samotności mógł śmiało postawić ten pierwszy krok. To będzie go dopiero kształtowało. Ja ze swojej
strony tylko podpowiadam, sugeruję – to są drobiazgi.


Prowokujesz?


Cały czas.

More Related Content

Similar to Wywiad z Tadeuszem Dylawerskim

Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...e-booksweb.pl
 
Dzieci szczescia
Dzieci szczesciaDzieci szczescia
Dzieci szczesciacalivita
 
Dodziuk anna psychologia podręczna - część iii - pokocha…
Dodziuk anna   psychologia podręczna - część iii - pokocha…Dodziuk anna   psychologia podręczna - część iii - pokocha…
Dodziuk anna psychologia podręczna - część iii - pokocha…Ola Monola
 
Warsztaty kreatywnego pisania wrzesień 17 Warszawa
Warsztaty kreatywnego pisania wrzesień 17 WarszawaWarsztaty kreatywnego pisania wrzesień 17 Warszawa
Warsztaty kreatywnego pisania wrzesień 17 WarszawaMarcin Cząba
 
Gazetka dla rodziców
Gazetka dla rodzicówGazetka dla rodziców
Gazetka dla rodzicówadmin16
 
Blogowy poradnik młodzieżowy / Barbara Stańczuk
Blogowy poradnik młodzieżowy / Barbara StańczukBlogowy poradnik młodzieżowy / Barbara Stańczuk
Blogowy poradnik młodzieżowy / Barbara StańczukDarmowe Ebooki
 
OFERTA WARSZTATOWA DLA NAUCZYCIELI
OFERTA WARSZTATOWA DLA NAUCZYCIELIOFERTA WARSZTATOWA DLA NAUCZYCIELI
OFERTA WARSZTATOWA DLA NAUCZYCIELIteatrfigur
 
Monika Załęska stypendium z wyboru
Monika Załęska   stypendium z wyboruMonika Załęska   stypendium z wyboru
Monika Załęska stypendium z wyboruMonika Załęska
 
Miesiecznik Fundacji CZAS DZIECIŃSTWA
Miesiecznik Fundacji CZAS DZIECIŃSTWAMiesiecznik Fundacji CZAS DZIECIŃSTWA
Miesiecznik Fundacji CZAS DZIECIŃSTWAMarcin Dębiński
 
Ja animator
Ja animatorJa animator
Ja animatorvergil89
 
Rewalidacja 1 & (2)
Rewalidacja 1 & (2)Rewalidacja 1 & (2)
Rewalidacja 1 & (2)Aga Szajda
 
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.Łozowski Janusz
 
Jak rozbudzać kreatywność dziecka?
Jak rozbudzać kreatywność dziecka? Jak rozbudzać kreatywność dziecka?
Jak rozbudzać kreatywność dziecka? Sabina Zalewska
 

Similar to Wywiad z Tadeuszem Dylawerskim (20)

Kolorowy zawrót głowy!
Kolorowy zawrót głowy!Kolorowy zawrót głowy!
Kolorowy zawrót głowy!
 
Wywiad z Allą Maslovskayą
Wywiad z Allą MaslovskayąWywiad z Allą Maslovskayą
Wywiad z Allą Maslovskayą
 
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
 
Dzieci szczescia
Dzieci szczesciaDzieci szczescia
Dzieci szczescia
 
Dodziuk anna psychologia podręczna - część iii - pokocha…
Dodziuk anna   psychologia podręczna - część iii - pokocha…Dodziuk anna   psychologia podręczna - część iii - pokocha…
Dodziuk anna psychologia podręczna - część iii - pokocha…
 
Wywiad z Michałem Mącznikiem
Wywiad z Michałem MącznikiemWywiad z Michałem Mącznikiem
Wywiad z Michałem Mącznikiem
 
Nowa publikacja 3
Nowa publikacja 3Nowa publikacja 3
Nowa publikacja 3
 
Wywiad z Tomkiem Wojciechowskim
Wywiad z Tomkiem WojciechowskimWywiad z Tomkiem Wojciechowskim
Wywiad z Tomkiem Wojciechowskim
 
Warsztaty kreatywnego pisania wrzesień 17 Warszawa
Warsztaty kreatywnego pisania wrzesień 17 WarszawaWarsztaty kreatywnego pisania wrzesień 17 Warszawa
Warsztaty kreatywnego pisania wrzesień 17 Warszawa
 
Gazetka dla rodziców
Gazetka dla rodzicówGazetka dla rodziców
Gazetka dla rodziców
 
Autyzm
AutyzmAutyzm
Autyzm
 
Blogowy poradnik młodzieżowy / Barbara Stańczuk
Blogowy poradnik młodzieżowy / Barbara StańczukBlogowy poradnik młodzieżowy / Barbara Stańczuk
Blogowy poradnik młodzieżowy / Barbara Stańczuk
 
OFERTA WARSZTATOWA DLA NAUCZYCIELI
OFERTA WARSZTATOWA DLA NAUCZYCIELIOFERTA WARSZTATOWA DLA NAUCZYCIELI
OFERTA WARSZTATOWA DLA NAUCZYCIELI
 
Monika Załęska stypendium z wyboru
Monika Załęska   stypendium z wyboruMonika Załęska   stypendium z wyboru
Monika Załęska stypendium z wyboru
 
Edyta Ołdak, Marta Tomasiak, Kolory niewidzenia
Edyta Ołdak, Marta Tomasiak, Kolory niewidzeniaEdyta Ołdak, Marta Tomasiak, Kolory niewidzenia
Edyta Ołdak, Marta Tomasiak, Kolory niewidzenia
 
Miesiecznik Fundacji CZAS DZIECIŃSTWA
Miesiecznik Fundacji CZAS DZIECIŃSTWAMiesiecznik Fundacji CZAS DZIECIŃSTWA
Miesiecznik Fundacji CZAS DZIECIŃSTWA
 
Ja animator
Ja animatorJa animator
Ja animator
 
Rewalidacja 1 & (2)
Rewalidacja 1 & (2)Rewalidacja 1 & (2)
Rewalidacja 1 & (2)
 
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.
 
Jak rozbudzać kreatywność dziecka?
Jak rozbudzać kreatywność dziecka? Jak rozbudzać kreatywność dziecka?
Jak rozbudzać kreatywność dziecka?
 

More from Małopolski Instytut Kultury

PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)Małopolski Instytut Kultury
 
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)Małopolski Instytut Kultury
 
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...Małopolski Instytut Kultury
 
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...Małopolski Instytut Kultury
 
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...Małopolski Instytut Kultury
 
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...Małopolski Instytut Kultury
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)Małopolski Instytut Kultury
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...Małopolski Instytut Kultury
 
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)Małopolski Instytut Kultury
 

More from Małopolski Instytut Kultury (20)

Oficyna Raczków- przewodnik.pdf
Oficyna Raczków- przewodnik.pdfOficyna Raczków- przewodnik.pdf
Oficyna Raczków- przewodnik.pdf
 
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
PAŁAC THETSCHLÓW W JASZCZUROWEJ - „Powidoki” (wystawa)
 
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
PARK IM. DRA H. JORDANA W KRAKOWIE - „Ogród zabaw ruchowych” (wystawa)
 
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
KASA OSZCZĘDNOŚCI MIASTA KRAKOWA - „Oszczędność i dobrobyt” (wystawa)
 
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
FABRYKA LOKOMOTYW „FABLOK” W CHRZANOWIE - „Szlakiem Fabloku” (przewodnik)
 
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
KOŚCIÓŁ I KLASZTOR PIJARÓW W KRAKOWIE (pocztówka)
 
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
„Miejsce i architektura” – Stary Teatr – Konserwatorium Muzyczne w Krakowie (...
 
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
PRACOWNIA LUTNICZA MARDUŁÓW W ZAKOPANEM - "Instrument z duszą" (wystawa)
 
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
ZAŁOŻENIE OO. PAULINÓW NA SKAŁCE W KRAKOWIE - "Bracia w bieli" (wystawa)
 
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
ZESPÓŁ SZKÓŁ PLASTYCZNYCH IM. ANTONIEGO KENARA W ZAKOPANEM - "Szkoła pełna pa...
 
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
DWÓR I.J. PADEREWSKIEGO W KĄŚNEJ DOLNEJ "Paderewski - geniusz i charyzma" (wy...
 
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni"  (prezen...
MUZEUM PRZYRODNICZE ISEZ PAN W KRAKOWIE "Nosorożec i zwłoki w łaźni" (prezen...
 
PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa)
PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa) PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa)
PARK KRAKOWSKI "Dla ciała i ducha " (wystawa)
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE "Tajemnice pałacu na Wesołej" (prezentacja)
 
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
PAŁAC PUSŁOWSKICH W KRAKOWIE"Tajemnice willi na Wesołej" (wystawa)
 
BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)
BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)
BELUARD W ROŻNOWIE (przewodnik)
 
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE cz. 1 "Z dreszczykiem", cz. 2 "Ptaszarnia karła Wą...
 
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
KOŚCIÓŁ PW. ŚW. BARTŁOMIEJA W NIEDZICY "Kościół u stóp zamku" (wystawa)
 
ZAMEK W CZCHOWIE (baner)
ZAMEK W CZCHOWIE (baner)ZAMEK W CZCHOWIE (baner)
ZAMEK W CZCHOWIE (baner)
 
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)
PAŁAC POTOCKICH W KRAKOWIE (pocztówka)
 

Wywiad z Tadeuszem Dylawerskim

  • 1. „Teatr – trampolina w życie” Z Tadeuszem Dylawerskim rozmawia Weronika Idzikowska. Tadeusz, kiedy patrzę na Twój biogram – aktor, lalkarz, mim, absolwent Wydziału Lalkarskiego PWST we Wrocławiu i Studium Pantomimy przy Wrocławskim Teatrze Pantomimy, zawsze się zastanawiam, czemu nie wybrałeś innej ścieżki zawodowej i zdecydowałeś się na pracę teatralną z dziećmi. Po części przez przypadek. Moje pierwsze doświadczenia z teatrem sięgają jeszcze amatorskiego teatru szkolnego, kiedy jako młody człowiek szukałem swojego miejsca, swojego wyrazu, szukałem w ogóle siebie. Potem na jakiś czas odnalazłem się w teatrze zawodowym i w tym okresie już z innej perspektywy przyglądałem się teatrowi amatorskiemu – z większym powątpiewaniem. A nawet to, co widziałem, nie podobało mi się. Miałem wrażenie, że teatr amatorski, teatr dziecięcy i młodzieżowy jest w pewien sposób kaleki, nieudolny, nagle ten teatr amatorski, w którym kiedyś sam uczestniczyłem i w którym czułem się kiedyś dobrze, wydał mi się protezą teatru w ogóle. To było niesprawiedliwe, bo przestałem się interesować jego sytuacją, kto tworzy ten teatr, w jakich warunkach powstaje, sporadycznie jedynie mu się przyglądałem. Po okresie funkcjonowania w teatrze zawodowym dostałem propozycję dwutygodniowej współpracy warsztatowej ze Staromiejskim Centrum Kultury i Młodzieży w Krakowie jako instruktor teatralny. Zgodziłem się. Nie ukrywam, że zrobiłem to, bo raz – miałem nadmiar wolnego czasu, dwa – ze względów finansowych. Nie obawiałeś się, że nie masz odpowiednich narzędzi i predyspozycji do pracy z dziećmi? Przecież nigdy wcześniej tego nie robiłeś. Ale oczywiście, pojawiły się obawy, tysiące. W tamtym czasie jedyne, co miałem, to własny stosunek do teatru i przekonanie o jakiejś tam wiedzy, jakimś warsztacie, który zdążyłem zdobyć w szkole i w dotychczasowej pracy. Wystartowałem z przeświadczeniem, że coś potrafię i z mocnym poczuciem, że przestrzeń teatru jest dla mnie ważna. Natomiast nie miałem żadnego przygotowania pedagogicznego, żadnych refleksji na ten temat. No i po tych dwóch tygodniach prowadzenia warsztatów w SCKM-ie coś zaczęło się we mnie zmieniać. Doszedłem do tego, że finał naszej dwutygodniowej pracy, spektakl, nad którym pracowaliśmy, nie miał takiego znaczenia jak czas, który spędziłem z tymi dziećmi. Na nowo zacząłem odkrywać teatr amatorski – zobaczyłem, że teatr to jest właściwie pretekst do spotkania z ludźmi, w dodatku pretekst wspaniały, bo na płaszczyźnie, którą znałem, w materii, w której chciałem się poruszać – w materii sztuki, dotykania własnej i cudzej wrażliwości, dochodzenia do kompromisów i na tej bazie budowania czegoś nowego. No tak, ale Ty zaczynałeś z konkretnymi umiejętnościami, z bagażem mocnych doświadczeń, skończyłeś przecież szkołę teatralną. Często w teatrze amatorskim pojawiają się ludzie całkiem
  • 2. „zieloni” i boją się, bo nie czują, żeby wiedzieli cokolwiek na temat teatru, na temat tworzenia spektaklu, wreszcie – na temat pracy z grupą. Tak, ale umiejętności, o których wspominasz i które ja rzeczywiście miałem, zaczęły mi pomagać dopiero w pewnym momencie, nie na początku. Na początku najważniejsze było spotkanie, wsłuchanie się w grupę. Tak jak w spotkaniu towarzyskim mamy potrzebę wsłuchania się w rozmówcę. Z tego wsłuchania się dopiero coś się tworzy – może się narodzić dialog, może powstać nasz wywiad, może wyjść wspólny pomysł, wspólny cel, wreszcie spektakl teatralny. Ja swoją pracę rozpoczynałem z dziećmi z klubu środowiskowego, czyli z dziećmi, które miały jakieś deficyty, to nie był łatwy start. Ale przypominałem sobie siebie z czasów, kiedy biegałem po podwórkach, kiedy byłem nieznośnym urwisem i wtedy jeszcze mocniej ciągnęło mnie do tych dzieci, czułem, że wśród nich zawsze może się coś wydarzyć, że tam będzie jakaś przygoda, tam będzie życie. To mnie mocno pociągało i przyciągało do nich. Ekscytacja. Tak, ale nie tylko, to był tygiel emocji. Jednego dnia w trakcie tych spotkań, myślałem „Co ja właściwie robię?” albo „To bardzo zły pomysł…”, albo nawet „Nie dam rady, mam dosyć”. A potem pojawiały się momenty, kiedy łapałem kontakt z tymi dzieciakami i nagle wszystko było w porządku. Gdzieś pomiędzy tymi stanami była bardzo mocna satysfakcja i nawet jeśli zdarzały się chwilowe upadki i zwątpienia, to zawsze kończyły się jakąś refleksją, która mnie napędzała i dawała mi siłę, coś zaczynałem rozumieć i znowu przychodziłem na te warsztaty, chciało mi się. Jak teraz wygląda Twoja praca warsztatowa z dziećmi? Planujesz jej przebieg czy improwizujesz? Kiedyś z obawy, że coś mi nie wyjdzie, planowałem. Układałem różne warianty zdarzeń i, nie wiedzieć czemu, nigdy to, co sobie ułożyłem, nie miało miejsca. Te wszystkie plany awaryjne, w razie gdybym się zatkał, dawały mi poczucie spokoju – bo jak, nie daj Boże, to zatkanie naprawdę nastąpi, to sobie karteczkę wyciągnę, popatrzę i pojedziemy dalej. Tyle, że nigdy nie musiałem wyciągać i patrzeć. Sytuacje, które następowały, były całkiem inne, niż się spodziewałem, w trakcie pracy coś wynikało z czegoś, pojawiała się jakaś nowa afera, tę aferę trzeba było jakoś wykorzystać, jakoś ją do naszych celów rozbroić, to z kolei dawało kolejne pomysły… Nie myślałeś o tym, że może Ci zabraknąć wyobraźni, że nic nie wymyślisz? Z wyobraźnią to ja akurat mam problem odwrotny, mam jej nadmiar i muszę ją czasem trzymać w ryzach, żebyśmy podczas pracy nie zrobili targowiska moich pomysłów. Wolę słuchać i poznawać pomysły grupy, wtedy wiem, czego te dzieciaki chcą, o czym marzą, a z tą wiedzą mogę im umożliwić
  • 3. realizację ich autorskich pomysłów, jedynie wtykając gdzieniegdzie swoje rozwiązania, które mogłyby złożyć to wszystko w całość. Czy to nie rodzi konfliktów w grupie – szereg różnych dziecięcych pomysłów w zupełnie innych kierunkach, wymyślonych w tym samym czasie i z tym samym oczekiwaniem zrealizowania? Łatwo jest zbudować wspólny wektor? Tak, da się. Najlepsza jest metoda „Kto jest za tym pomysłem?”. Ale żeby doszło do tego momentu, trzeba wysłuchać wszystkich pomysłów, każde dziecko musi się wygadać. Czasami to wystarczy – wygadać się, powiedzieć o swoim pomyśle, żeby wszyscy go poznali, pomyśleli o nim, ponazywali. A kiedy już wszystkie pomysły zostaną wypowiedziane, poruszone, nawet możemy zostawić sobie taką furtkę, jakby coś jeszcze nam przyszło do głowy, to potem dzieci same zadecydują, co wolą, co im się bardziej podoba. I wbrew pozorom dzieci naprawdę dużo wiedzą i dużo czują, trzeba im troszeczkę pootwierać możliwości i wydaje mi się, że one dokonają wtedy bardzo słusznego wyboru. Czasami owszem, zapędzają się w jakieś kozie rogi, ale bez obaw – dzieciaki mają własne bezpieczniki, wystarczy tylko zwrócić na nie uwagę, żeby je uruchomiły. To jest fajne, to jest nawet zdumiewające, bo okazuje się, że my – dorośli, dzieci, także ci pomiędzy, co jeszcze są trochę dziećmi, a już chcieliby być dorosłymi – my mamy podobny rdzeń, dzięki któremu potrafimy włączyć te bezpieczniki w odpowiednich momentach i nie doprowadzać do spięć. Porozmawiajmy o metodyce – będąc mimem, stosujesz techniki pantomimy w pracy z dziećmi? Uprawianie klasycznej pantomimy nie jest takie proste. W wieku przedszkolnym czy we wczesnej podstawówce dzieci mają świetną wyobraźnię, ale nie potrafią skoncentrować się na tyle, by pewne ruchy udźwignąć. Jest to dla nich zbyt ciężkie. Co nie znaczy, że mi to jakkolwiek przeszkadza, bo mimo że jestem mimem, nie traktuję pantomimy jako najlepszego środka wyrazu. W pracy z dziećmi pantomimę wykorzystuję, kiedy widzę, że dziecko chce z niej korzystać i lubi to robić, wtedy razem z dziećmi dostosowujemy ją do naszych potrzeb i przedziałów wiekowych. Taka pantomima jest bardzo zabawowa, powiedziałbym – kalamburowa. Ja ci coś pokażę, a ty zgadnij, co to jest. W teatrze dziecięcym nie należy do niczego zmuszać. A cyrk? Są sądy, że na kuglarstwie, dyscyplinach cyrkowych nie można oprzeć poważnego teatru, że to tylko zabawa, że na tym spektaklu nie wybudujemy. Tak, są ludzie, którzy tak uważają. Ja sam czasami myślę, że za pomocą form cyrkowych trudno coś wyrazić, zresztą, nie wszystko po prostu da się cyrkiem powiedzieć. Ale wiele treści, wykorzystując umiejętności cyrkowe, można przekazać, choć – mam wrażenie – jest to trudniejsze, bo zakres czynności cyrkowych, ich konwencjonalizm jest bardzo określony i sztywny. Ale cyrk ma też w sobie świetną wartość – szybko przynosi satysfakcję. Kiedy nauczę się jakiejś cyrkowej sztuczki, od razu czuję się lepiej, myślę: patrzcie na mnie, nie jestem taki beznadziejny, też coś potrafię i w dodatku
  • 4. coś, czego nie potrafią inni! A stany takiej satysfakcji są bardzo potrzebne dziecku, dają mu siłę, wiarę w siebie. Jako animator nie wymagam od dziecka, żeby było aktorem czy cyrkowcem profesjonalistą, to byłaby zupełna pomyłka. Cały czas trzymam się wersji zabawowej warsztatów teatralnych. A cyrk ma w sobie to coś – tę wspólną zabawę. Myślę, że unoszenie jakiegoś tematu za pomocą cyrku jest możliwe, tylko wymaga specyficznego sposobu myślenia – myślenia metaforą, a mimo to nie bawienia się w niuans. Potrzebne są proste szlaki przy maksimum wyobraźni. Prowadzisz również warsztaty dla pedagogów i instruktorów teatralnych m.in. z technik cyrkowych – czemu służą, jaki jest ich cel? Przecież w tak krótkim czasie mało kto nauczy się żonglować. Wiesz, mnie też ktoś kiedyś zabrał na taki warsztat, na którym po paru chwilach chciano mnie nauczyć żonglowania. To najpierw wzbudziło mój opór – żonglowanie? Co to w ogóle jest? Szkoda zachodu i czasu. Tym bardziej, że żonglowanie faktycznie pochłania sporo czasu. W końcu dałem się przekonać, jakoś się tej żonglerki nauczyłem i wiesz co? Zobaczyłem, że dzieci uczą się o wiele szybciej niż ja i – przede wszystkim – mają przy tym niesamowitą frajdę. Bo okazuje się, że tymi piłeczkami można robić cuda, nie tylko żonglować. Można przecież piłeczki turlać, podrzucać, podawać, przekładać, tych zabaw jest naprawdę mnóstwo, wystarczy uruchomić swoją wyobraźnię. Dlatego chętnie uczestniczę w pokazach czy projektach skierowanych do instruktorów teatralnych, w takich jednorazówkach, kiedy daje się jedynie sygnał, że tak również można. W ten sposób przekazuje się inspiracje. Ja kiedyś taką inspirację dostałem i myślę, że jest to ważne doświadczenie. Twoje najmocniejsze inspiracje? Na pewno poetyka Cyrku du Soleil, bo – zwróć uwagę – ten cyrk nie bazuje na popisach przy pomocy zwierząt, ale pięknie trzyma się swojej poetyki, wykorzystując żonglerkę, akrobacje czy klaunadę i za pomocą tych środków pokazując pewne problemy, które dotyczą wielu z nas. Już same tytuły widowisk mogą nam wiele podpowiedzieć – samotność, agresja. Z tego wynika, że ten cyrk trochę inaczej myśli, myśli bardzo mądrze i nie jest cyrkiem z rodzaju tych, które jeżdżą po mieścinach i bardziej zawstydzają niż cieszą. Inspiracje przychodzą zewsząd. Ostatnio po prostu przyczepił się do mnie temat „szczęście”. Chcąc się do niego zbliżyć, szukałem inspiracji w literaturze, zwłaszcza dziecięcej. Tak dobrałem się do znanej mi już wcześniej baśni Andersena „Kalosze szczęścia”. Zacząłem rozmawiać z dziećmi na zajęciach o szczęściu, podpytywałem, czytaliśmy fragmenty baśni, a po tych rozmowach ćwiczyliśmy po prostu umiejętności cyrkowe. Codziennie wracaliśmy do tego Andersena, rozmawialiśmy o tym, co Andersen myśli o szczęściu, a potem się bawiliśmy. Naprawdę bardzo dużo rozmawialiśmy, na przykład o tym, co my byśmy zrobili, gdybyśmy znaleźli takie kalosze. I dzieci świetnie ten temat pociągnęły i rozwinęły. Pozwoliliśmy sobie na to, żeby codziennie zmieniać nasze pragnienia i oczekiwania wobec szczęścia i codziennie mówić o czymś zupełnie innym. Pojawił się moment
  • 5. przełomowy tej całej zabawy-dyskusji, kiedy jedna z dziewczynek powiedziała, że chciałaby, żeby jej nauczycielka dostała jeża, bo ta pani nauczycielka bardzo chciała mieć jeża w ogródku. To była rewolucja w myśleniu! Wcześniej dzieciaki chciały ipody, lalki, samochody, być królami, księżniczkami itp, czyli były ukierunkowane na siebie, ten głos wszystko zrewolucjonizował. Kolejnego dnia inna dziewczynka powiedziała, że chciałaby małe rybki, na co koleżanka stwierdziła, że jej marzeniem jest, by tamta te rybki dostała. Po paru takich dniach zaczęło się tworzyć zupełnie inne myślenie na temat szczęścia. I to jest sposób na budowanie spektaklu. Jest temat, jest problem, rozmawiajmy. Tą drogą dajemy sobie możliwość dotarcia do sedna sprawy, do tego, co nas gnębi, odblokowujemy się, otwieramy na myślenie inne niż to, którego nauczyliśmy się w domu, na podwórku czy w mediach. Tak, ale Ciebie ta dziecięca rewolucja nie niepokoi, wsłuchujesz się w nią i składasz kawałki w pewną całość. A do nas często przychodzą osoby, które obawiają się tych jeszcze nieodkrytych szlaków, pytają o bezpieczny schemat – jak od początku do końca zrobić przedstawienie. Rozmowa to jest właśnie mój sposób. I to zupełnie nie jest tak, że ja na te zajęcia przychodzę na pewniaka jak ktoś, kto chce ponarzucać, powybierać, zadecydować, do widzenia. Ja też mam mnóstwo swoich obaw i wątpliwości. I o nich też rozmawiam z dziećmi. Oczywiście, to nie jest też tak, że ja nie wiem nic od początku do końca, ale pewnych rzeczy nie wiem na pewno. I kiedy nie wiem, pytam dzieci. One to bardzo szanują i to też buduje nasze relacje, wzajemną otwartość na siebie. Wtedy rzeczywiście możemy iść razem, bo dzieci widzą, że nie jestem osobą, która chce im coś narzucić, potraktować jak narzędzia do realizacji swoich własnych pomysłów. Ja nie chcę ich wykorzystywać do niczego, ja chcę z nimi pracować. Dlatego tak ważne jest branie pod uwagę ich opinii. Jak duże znaczenie ma dla Ciebie wartość estetyczna stworzonego spektaklu? Zdarza się, że wizja estetyczna instruktora-reżysera rozmija się z tym, co stworzyły dzieci. Miałam kiedyś do czynienia z instruktorką, która mówiła dzieciom, że nie mogą czegoś pokazać, bo jest po prostu brzydkie. Osobiście uważam, że najważniejsze jest dotykanie wrażliwości estetycznej dziecka, rozwijanie jej, czyli też uświadamianie, rozmawianie o jego pracy, chodzenie na kompromisy. Wiem, co to jest estetyka kiczu w teatrze dziecięcym, w pewnym momencie nawet się nią zachwycałem, ważne jednak, by z nią umiejętnie postępować – ona nie może być zakrywana. Najgorzej, kiedy jakaś nasza ambicja zaczyna się wstydzić tego dziecięcego kiczu i go ukrywać. W ogóle kicz i nasza ambicja – to zestawienie nie ma szans, można oszaleć. Instruktor musi być koordynującym różne wyobraźnie, mediatorem między różnymi światami. Przede wszystkim musi mieć dużo empatii, taką empatyczną
  • 6. wyobraźnię, dzięki której zwykłą rozmową i własną tkliwością wybierze właściwe elementy, wtedy to się sklei samoistnie. Trafiłeś kiedyś na grupę, z którą pracowało Ci się wyjątkowo ciężko? Grupy, z którymi ciężko mi się pracowało, były na początku mojej drogi. I nie chodzi o to, że grupy były ciężkie, to ja byłem ciężki. Jeszcze nie miałem doświadczenia, chciałem forsować swoje pomysły, chciałem posługiwać się własną estetyką, chciałem być autorem. A teraz bardziej mi zależy na wspólnocie, na dzieciach, na wspólnej pracy. Bo to są ich dzieła, to jest ich podróż. Ja mam w tej podróży im tylko pomóc. Wracając do Twoich własnych wspomnień z teatrów szkolnych – to były dobre teatry, czułeś, że instruktorzy dobrze Was prowadzą? Ja cały czas sięgam pamięcią do tamtych czasów. My nie mieliśmy żadnych instruktorów, my się sami skrzyknęliśmy. Pewnego dnia dwóch chłopaków ze starszej klasy podeszło do mnie na korytarzu i zapytało, czy ja lubię jazz. No – mówię – chyba nie. A Armstronga? Coś tam wtedy słyszałem, ale niewiele. A oni po prostu chcieli zrobić spektakl o Armstrongu, bo lubili jazz, lubili Armstronga. A że wtedy nie było kamer, to trzeba było bawić się w teatr. No i zrobiliśmy ten spektakl o Armstrongu. Graliśmy go bardzo długo, a naszym największym sukcesem było to, że pewnego razu na spektaklu pojawił się jakiś żołnierz przebywający właśnie na przepustce. Gdzieś usłyszał, że jest takie fajne przedstawienie i przyszedł! To był dla nas niezły szok! Przedstawienie o Armstrongu opierało się na teatrze dramatycznym? Wiesz, dłuższy czas po tym przedstawieniu, kiedy w szkole poznawałem historię teatru, okazało się, że to, co wówczas zrobiliśmy, to był teatr mansjonowy. Był to również teatr cieni, a głównego bohatera w ogóle u nas nie było. Stworzyliśmy to wszystko, nie wiedząc nawet, że są takie kategorie, że takie ramy teatralne w ogóle istnieją. Świetnie, to tylko świadczy o tym, że młody człowiek ma niewiarygodną wyobraźnię, że nie myśli szablonowo. Tak, to były właśnie moje odkrycia. Kiedy nie wiedzieliśmy, jak przenosić akcję pomiędzy scenami, przenosiliśmy ją za pomocą intermediów, też nie wiedząc, że jest taka kategoria, że to istnieje i jest stosowane. Czyli na potrzeby przedstawienia sami to wymyśliliśmy! Dlatego jestem przekonany, że instruktor teatralny powinien być osobą, która nie przeszkadza, nie narzuca własnych wymyślonych wcześniej pomysłów, tylko ciągnie z grupy to, co każdy z nich ma do powiedzenia. Wyciąga z nich ich wrażliwość. To ma być ich przygoda, wtedy ten teatr staje się nie tylko miejscem uprawiania sztuki, ale również trampoliną w życie. Właśnie wtedy chcemy działać, chcemy mówić o tym, co myślimy, co
  • 7. czujemy, a nasza wyobraźnia jest otwarta, nie musimy karmić się wrażliwością telewizyjną, sąsiada, kolegi, to jest chyba najfajniejsze, żeby ten teatr tak działał. Te dzieci, ci młodzi ludzie zaraz wejdą w życie, będą musieli sami kogoś nauczyć, że życie jest fajne i że nie trzeba się do niczego dopasowywać. Jak aktualnie odbierasz edukację teatralną i ruch teatrów amatorskich w Polsce? Myślę, że jest coraz lepiej. Ja się wprawdzie poruszam po określonym terytorium, ale tam, gdzie pracuję, robi się naprawdę fajne rzeczy. Nawet szkoły są coraz bardziej otwarte. I patrząc na projekty dilettantowe – jestem z tego bardzo zadowolony. Odnoszę wrażenie, że rzeczy zmieniają się na lepsze, idą ku dobremu. Nauczyciele, kiedy czegoś nie wiedzą, szukają pomocy, chcą drążyć niezrozumiałe dla siebie tematy. Dzieci im się wymykają, więc szukają z nimi wspólnego języka. Kiedy prowadzę warsztaty z instruktorami i pedagogami, staram się najbardziej, żeby poznali samych siebie, żeby złapali kontakt z samymi sobą, nie odgrywali starych taśm, ale byli tu i teraz. Jeśli otworzą się na siebie, na nowe pomysły, na inspiracje, które im przekazujemy – wtedy otworzą się na dziecko i będą tworzyć wspaniałe teatry. Na warsztatach, które prowadzisz z obecnymi czy przyszłymi instruktorami teatralnymi, dajesz im poczucie bezpieczeństwa własną obecnością. Potem zostają sami – sami ze swoją grupą. Już bez mentora, opiekuna, przewodnika… Tak i to jest zupełnie normalne. Najważniejsze w tym wszystkim, żeby się nie bali, żeby czuli, że to jest to, co chcą robić, co sprawia im jakąś frajdę. Tak naprawdę nikt nikogo nie nauczy, jak robić teatr z dziećmi, to jest złożony i niekończący się proces. I też – nikt z nikim nie będzie szedł za rączkę, bo to nie jest życie. Życie jest w momencie, kiedy jesteśmy sami i stawiamy krok, niepewni czy ten krok nam wyjdzie. Nawet jeśli nam nie wyjdzie, dowiadujemy się wspaniałych rzeczy o sobie i o zdarzeniu – bo jeśli dziś zrobiłem to źle, to już wiem, że jutro muszę to zrobić inaczej. I to jest życie! A moim zadaniem jest stworzenie takiej sytuacji, żeby ktoś mógł to życie w ten sposób poczuć, żeby w samotności mógł śmiało postawić ten pierwszy krok. To będzie go dopiero kształtowało. Ja ze swojej strony tylko podpowiadam, sugeruję – to są drobiazgi. Prowokujesz? Cały czas.