SlideShare a Scribd company logo
1 of 7
Download to read offline
Kwantologia stosowana – kto ma rację?
Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).
Część 9.7 – Ufoludki.
Motto:
"A dajcie wy sobie wszyscy, do jasnej ciasnej, z tym spokój".
Nie, osobiście żadnego ufola nie widziałem, czegoś takiego za rękę
czy inną kończynę nie złapałem. Podobno innym szczęście było dopisało
i takowe dziwo oglądali, a nawet doświadczali, tak mówią - ale ja w
to nie wierzę, jakoś mi to nie pasuje. Ale nich tam, ich sprawa, nie
mieszam się.
Podobno coś takiego istnieje, lata na spodkach albo talerzach i te
swoje nosy w nasze sprawy wtyka. Tak się gada, nawet telewizory to
pokazują. Nie wiem, może.
Tylko że, widzicie, jak się tak człowiek w temat bycia tu i tam po
całości wdroży, a nawet wgryzie, to mu ufoludki, czy podobne, jakoś
tak dziwne się po całości zdają - a nawet zupełnie niemożliwe. To
fakt, gdzieś i coś żyjącego, a też i nawet rozumnego, gdzieś takie
cuś się w tej dali wszechświatowej gnieździć powinno, nawet te oraz
inne technologie pokazywać w każdą ze stron powinno - pełna zgoda.
Tylko że, widzicie, to aż tak prosto i prostacko, czyli talerzami,
się nie pokaże. Bo nie może.
Podejdzie na takie słowne spostrzeżenie jakiś ktoś - taki w sobie
ufność w ufoludki posiadający, i ten on się na powyższe skrzywi, a
nawet i pokaże jakieś takie nieobyczajne. Czyli znaki, znaczy się.
Te i tam gdzieś zostawione ślady wydeptane, jakieś sygnałowe "wowy"
czy inne piki na wykresach – i tak dalej podobnie. I będzie taki w
sobie wierzący gadał, że świat to nie byle co, to kawałek dziejów i
tej przestrzeni zawiera, rozciąga się do horyzontu i dalej – a też
że w tym musi, z uwagi na taki rozmiar niepokonany, że musi się coś
rozumem obdarzonego pokazywać. Oraz, dalej będzie dowodził, że jak
takie w sobie rozumne się już wylęgło, dajmy na to iks milionów lat
temu, to takie musowo się w okolicę i dalej zapędzi, najpewniej też
nawet i naszą okolicę odwiedzi. - Bo to, będzie taki mówił, wieków
w sporej ilości miało na mnożenie się i działalność wszelaką, więc
ichna w sobie technika dalekosiężna, zapewne cudaczna dla nas, więc
na te skoki poprzez odległości niezmierzone pozwalająca. Że, słowem
tak w ogólności i pewnikiem jest, że skoro to się wszystko światowe
tak długo i miliardami wielkimi dzieje - to jakaś bytność musi być,
i to niejedna. I że owa bytność nas pilnie szpieguje i zerka, co my
tu sobie pichcimy - i czy też warto z nami w dyskusję filozoficzną
o bycie się wdać.
I tak dalej w podobnym.
Nie powiem, logiczność w takim się pewna zawiera, czas i przestrzeń
wszechświatowa robią wrażenie na umysłowości na co dzień w maleńkim
przedziale bytującej - jak tyle się zadziało wokół, to i mogło się
rozumnie ukazać w innej realności. Jako i tutaj się dokonało, to i
gdzieś oraz kiedyś podobnie mogło. Czyli coś w tej argumentacji się
zawiera, ona nie z listy życzeń ani nawet jakoś w sobie zwichrowana
– trzeba to pod uwagę brać.
Trzeba, prawda prawdziwa, że trzeba. Tylko zagwozdka intelektualna
taka swoje w całości pokazuje znaczenie: dlaczego nic nie widać? -
dlaczego nic nie słychać? Dlaczego te talerze latają i latają, ale
z tego żadnego namacalnego pożytku kontaktowego dla naszej w sobie
rozbuchanej umysłowości nie ma - dlaczego nic i nigdzie?
Słowem – gdzie ci ufole się podziewają?
Cóż, trzeba zajrzeć prawdzie w oczy, skonfrontować się z faktami i
ciszą wokół - trzeba talerze i ich zawijasy zostawić sobie na ten
tam deser i do tematu wrócić, kiedy już osobnicy się napodglądają,
naznakują tę naszą lokalność cywilizacyjną i nabiorą ochoty sobie
pogadać – to zostawmy w analizie pojęciowej na kiedyś, a zestawmy
w jaką to tabelkę aktualnie posiadane ustalenia.
I tak, widzicie, trzeba zacząć o tego, że jest owa cisza kanałowa,
cisza po wszelkich możliwych kanałach łączności. Co by tu podpiąć
do nieboskłonu, jakich by nie stosować technicznych nowinek, całość
milczy w każdym języku i ani piśnie. A jak nawet coś popiskuje, to
szybko fachmani od naukowej roboty ustalą, że to coś naszego tak w
badanie wlazło - albo że przyroda nam jakiś taki złudny sygnał śle
i o czymś informuje. Tylko że tego ani rusz z rozumnym czynem owego
dalekiego innego nie sposób powiązać, nie da się.
Po drugie, widzicie, w takowej tabelce zliczającej ustalenia musi
- musi się znaleźć na poczesnym miejscu wynik badania świata, tego
i okolicznego, ale i wszystkich jakoś tam postrzeganych. Że okolica
owa, aż po horyzont, aż po rozumnie rozpoznany horyzont – że to w
sobie takie niezwyczajne. Owszem, kiedyś tam, dawno to było, świat
sobie zaistniał w jakimś tam wybuchu czy inaczej - tu mniejsza o te
detaliczne fakty - ale on zaistniał nie tak od razu znośnie, tak i
przyjaźnie, i gościnnie. Musiało się, widzicie, coś z tej zasłony
energetycznej wyłonić, mgła materialna i pojęciowa się rozrzedziła
i wnętrze pokazała - i dopiero wówczas, a długo to trwało, mogło w
jakimś tam lokalnym zgromadzeniu czegoś świetliste a gwiezdne, ale
też i planetarne się pokazać. Nie wcześniej, widzicie.
Ale, zauważcie, jak już nawet i to planetarne się kręciło naokoło
swojego gwiezdnego centrum, a dziś już wiele takich kamieni widać
w przyrządach – to i w takim zbiorze żadna tam przypadkowość się nie
mieści. A nawet trzeba powiedzieć, że losowość zupełnie się w tym
zbiorze nie mieści. Owszem i prawda, i fakt, tego materialnego gruzu
w każdą stronę dużo i więcej, ale on ci taki jakiś mało w sobie dla
rozumności gościnny; albo to wielkie, albo gorące, albo jeszcze na
inne sposoby odpycha. Owszem i prawda, takie coś widać łatwo, stąd
wchodzi w obiektywy i się prezentuje - zapewne za chwilkę i lepsze
światy się naukowo pokażą - to wszystko prawda. Tylko że owa cisza
dzwoni alarmowo w rozumie i daje do myślenia.
Bo skoro tego tyle, skoro od tak dawna, to dlaczego nic nie widać,
dlaczego nic nie gaworzy w swoim narzeczu, niechby nawet i takim z
niemożebnego zbioru i nietłumaczalne na nic? Dlaczego wszędzie, po
każdym kierunku cisza, brak jakichkolwiek śladów bytności, niczego
uchwytnego naszą wybujałą metodologią techniczną albo podobną? Nic
i nic - dlaczego?
Jedynie możliwy do przyjęcia wniosek jest taki, a to z zestawienia
tego powyższego wynika i się nachalnie pcha do głosu, że również i
zaistnienie planetarne takie sobie byle jakie i w byle tam momencie
nie może być.
To nie ruletka czy inny totolotek wszechświatowy, to nie przypadek
tym zawiaduje.
To znaczy, widzicie, że jako i całość wszechświata musi pewnego w
sobie momentu się dopracować - czyli te atomy zbudować, materiału
do tego materialnego rumowiska nagromadzić i że dopiero wówczas się
może planetarny glob tu i wszędzie kręcić – tak samo też w zbiorze
takich elementów, w zbiorowisku globów będzie podzbiór, który się
do zamieszkania będzie nadawał; to tak hop i siup się nie zbiera w
sobie, to nie dowolny kawałek skały do zasiedlenia się nadaje - to
liczne strefy graniczne musi spełniać. Bardzo liczne.
Znane i oczywiste, jak się coś takiego w bliskości gwiazdy ulokuje
albo w dalekości - to nijak się dobre dla wodnistego czy podobnego
zjawiska nie okaże. Albo ciepło aż powyżej akceptacji - albo zimno
skuwające na kamienny lód - albo zupełnie niegościnnie.
Po trzecie, widzicie, to nie wszystkie zliczenia uwarunkowań życie
w dowolnej formie promujące - to dalece nie wszystko. A tym bardziej
takie rozbudowane i świadome siebie życie.
Bo spójrzcie na okoliczności, które zaszły na takim już powstałym
globie, przecież granicznych wartości, które nie mogą być ominięte
lub przekroczone, tego jest mnogość. - A to te drobiazgi do życia
konieczne po prostu muszą tu być - a to muszą znaleźć się obok i w
odpowiedniej ilości - a to słoneczko lokalne musi być wielkością i
grzaniem w stadium i zakresie odpowiednim - a to musi być wodny lub
stały zbiornik materii, gdzie się to może ze sobą intymnie spotykać,
co by się w większe gromadzić - a to aktywność planetarnego budowania
się musi osiągnąć wartość stabilnej i spokojnej, a zarazem jeszcze
tak w sobie nie zastygłej i wychłodzonej – a to otoczenie i wnętrze
globu musi tworzyć osłonę przed promieniowaniem oraz pozostałym w
okolicy gruzem...
Ja tu, dostrzegacie?, tylko szkicuję te brzegowe wartości, wielość
ich jest tak znaczna, że głowa mała. A do tego naukowi co rusz jakiś
w tym zbiorze kolejny elemencik podrzucają. Tu zerkną, wyjdzie, że
w takich okolicznościach to życia nie będzie, tam spojrzą, to samo
– aż zdziwienie echem się po wszelkim tutejszym roznosi.
A i, to tak po czwarte chyba już będzie, jak to życie tu się już i
w sobie zbierze, jak się w komórkę na przykład ułoży, to przecież
żadnego w tym pewnika, że to dalej potrafi i będzie mogło działać.
Bo coś walnie z hukiem, jakaś nieodległa gwiazda wybuchnie albo też
z głębiny wychyli kataklizm – więc owo żyjące w zupę się byłego już
życia zamieni. I jest cisza po kanałach.
A i dalej, jak nawet ono życie się uczepi globu i warunków, bo już
dobrze wiadomo, że żywe praktycznie wszelkiego czepić się potrafi,
to żadnym dalszym pewnikiem nie jest, że to tak się już gromadziło
będzie, że kolejne ciała, coraz bardziej w sobie napakowane, że się
one będą poczynać w takiej kołysce planetarnej. I żadnym pewnikiem
nie jest, że kiedyś tam to pomyśli o tym procesie, że będzie temat
badać, warunki swojego zaistnienia w tabelki zestawiać. - To żadnym
tam pewnikiem nie jest.
A i niechby nawet takie coś rozumnego się poczęło i zaczęło glob w
jego zakamarkach penetrować – czy to pewne jest, że poziomu wiedzy
i samowiedzy dojdzie? Nie i nie, żaden to fakt pewny. A nawet i tak
można powiedzieć, że zupełnie niepewny. Bo to takiemu w wędrowaniu
coś się zadzieje, noga nie trafi na stabilny grunt czy moment - i w
przepaść poleci; albo pobratymiec go zje na śniadanie i to dalsze
w historii już nie zaistnieje; albo nawet i zaistnieje, tylko się w
takie kulturowe i kultowe pojęcia abstrakcyjne oblecze, że takiego w
jego pętaniu się po świecie to spęta, aż do zatraty spęta; albo też
w jakim tam momencie taki powie, bo już będzie gadał, że mu się nie
chce dalej – i usiądzie, i będzie medytował, i rozproszy się w tej
tam nieskończoności lokalnej.
A nawet, widzicie, jak te wszystkie i jeszcze liczniejsze rafy na
swojej drodze ominie, jak w tym wielokrotnym slalomie życiowoważnym
na żadnej się przeszkodzie nie wykopyrtnie, to i tak pewne żadną w
sobie miarą nie jest, że takowy jakimś tam czasem nakieruje w niebo
przyrząd i że będzie nasłuchiwał. Bo to w okolicy energii na takie
zbytki nie będzie, a to zasobów i zachcenia w nim do takiego czynu
nie będzie - a to coś innego się wydarzy. Czyli chwila do kontaktu z
innym lokalnym bytem się zatrzaśnie na wieki wieków.
I dalsze, i kolejne, i istotne - teraz dla odmiany waszej rozumnie
i analitycznie w górę zerknijcie w tym zestawianiu uwarunkowań, tam
się zapatrzcie w ustalaniu granic i progów w istnieniu.
Więc leżakuje sobie w tym pędzie wszechświatowym nasze słoneczko z
ubocza tak jakoś, można nawet powiedzieć, że peryferyjnie - tak to
głoszą tacy od fizyki i kosmologii.
A nie - a zupełnie w tym przypadkowego a dziwnego położenia. Przecie,
pod rozwagę to sobie weźcie, to najlepsze miejsce w galaktyce dla
takiego czegoś wrzeszczącego - ono tu się najlepiej poczyna. Bo czy
to w centrum dogodnie? Ee, żadnym tam razem, tam zawierucha tak po
całości i środowisko takie jakby piekielne. A czy dalej w bok może
lepiej by było, czyli ku brzegowi zbioru? Też nie, tam już rzadko,
zimno, niebezpiecznie. Tam i jakaś kolizja z inną galaktyką czasami
się trafi, a to gwiazdy wyrywa, to rzuca nimi w dal daleką...
I jeszcze kolejne a wielce ważne: światowość cała, wszechświatowość
nasza tutejsza i codzienna.
Przecież sami wiecie, że wystarczy jedną cyferkę przekręcić o taką
tam jednostkową wartość, i to gdzieś tam na iks miejscu za zerem –
i jest zdumienie, i jest zakłopotanie, i jest po cichu sobie oraz w
zaufaniu szeptane, że to skutki niesie. Takie skutki, że trudno to
na spokojnie i w stabilności umysłowej ogarnąć.
Bo jak już taką cyferkę podmienić, to się okazuje, że i cyferki nie
ma, i osobnika podmieniającego nie ma, i w ogóle niczego tutaj nie
ma. Jakieś coś się w tych wzorach wówczas kotłuje, coś do czegoś ma
się odnosić - ale to żadnym tam przypadkiem dobre nie jest ani też
gościnne tym bardziej.
I jest wspomniane wielkie przeliczanie w zdumieniu – i jest takie w
kolejnym emocjonalnym działaniu na siebie, czyli na tego dwunożnego
osobnika ustalanie warunków – i jest pokątnie wyrażanie się, że to
dlatego tak... ech, sami wiecie.
Fakt i prawda, mówi się, że to stąd tak, że ten nasz świat sobie w
ruletce światów najlepsze parametry wylosował, że inni może i też w
grze byli, tylko że szczęście im nie dopisało. Więc my teraz z tego
wylosowanego punktu, wybranego z niepoliczalnego zbioru, swoje tam i
siam analizy prowadzimy. I dlatego to zdumienie nas tak ogarnia, i
dlatego tak wszystko się dziwne zdaje.
Tak się to powiada – tak się to wszystko niezwykłe powyższe z tej
światowej tabelki uzasadnia.
I co wy na to? I jak to widzicie?
Zgoda i prawda, spojrzy sobie rozumnie osobnik w górę czy w głąb –
i powie: nie, tu żadnego dziwu nie ma, to wszystko prawa fizyczne
tak się pokazują. Tu żadnego zaskoczenia nie można się dopatrzyć,
bo nasza pozycja w tym wszystkim przypadkowa, peryferyjna, jedna z
wielkiej i nieprzeliczalnej liczby ci ona. I zawsze fizyczna, tylko
fizyczna.
Zgoda i prawda, spojrzy sobie rozumnie osobnik w górę czy w głąb –
i powie: nie, tu żadnego przypadku nie ma, to wszystko prawa są, i
to takie głęboko uzasadnione. Tu żadnego zaskoczenia nie można się
dopatrzyć, bo nasza pozycja w tym wszystkim centralnie ważna. Oraz
zawsze regułą nadrzędną uzasadniona.
Zgoda i prawda, badanie naukowe i fizyczne, to od wieków prowadziło
do ustalenia, że lokalizacja uboczna, że przypadkowa, że żadnego w
tym ewolucyjnego dziwu, a jedynie splatanie się i rozplatanie bytów
we wzajemnym mnożeniu. Każdy poznany fakt świata uświadamiał, jaka
się kryje za nim przepastna dal, przemieszczał z centrum na dalekie
miejsce poznającego – i umniejszał w samozachwycie.
Aż po wiedzę, że to pył i pyłek, że marność i nic wobec koniecznej
nieskończoności.
Tylko że, skoro to tak wielowymiarowo uwarunkowane, ale zarazem i
konieczność fizycznie ustalona (w swojej przypadkowości) - to jak to
jest że nic i nigdzie, dlaczego w każdym kierunku cisza?
Jeżeli to tak nietrywialne i wymagające spełnienia ogromu zależności
i wpisania się w regułę świata, a jednocześnie dziejące się w takiej
skali, że dech zapiera – to jak to jest, że nie daje się tu niczego
zaobserwować? Gdzie oni są?...
I tu, widzicie, pojawia się to moje niedowierzanie - na tym się ono
zestawieniu zasadza.
Ale nie tak, że to trudne i przypadkowe, a więc loteria po wszystkim
rządzi – ale również nie tak, że to jedyne w sobie zdarzenie, którym
jaka "ustawka" losowa rządziła; ani to, ani drugie.
Ja tam, widzicie, w ufole nie wierzę, mi to zupełnie nie leży. Ale
nie dlatego, że ich nie ma, choć pewnie i nie ma, ale dlatego, że
owe inne byty w rozum zaopatrzone - że takowe nie kiedyś poczęły się
oraz działają, tylko że obok nas owe bytności się realizują.
Mówiąc to inaczej, "ufoludki" muszą się w tej samej warstwie świata
pokazać - nie wcześniej do nas, ale i nie później.
Rozumiecie?
Dlaczego tak? Z tej postrzeganej niezwykłości trzeba w tym badaniu
świata wyjść, bo to nie żaden tam przypadek, za tym się zasadniczy
sens kryje.
Fakt i prawda, to zawsze tylko fizyczna reguła obsadza, tu żadnego
nielogicznego czegoś w sobie - ale to jest reguła.
Jaka reguła? Że obie strony mają rację.
Na gruncie fizycznym, co podkreślam maksymalnie, zawsze tylko jako
realizacja zasady – ale obie strony opisu maja rację. Byt w sobie
rozumny, takie coś może powstać w wyjątkowych okolicznościach – i
to nie jest przypadek.
Fizycznie prezentuje się jako miejsce jedno z wielu i poślednie, ale
filozoficznie i logicznie to punkt jedyny w dziejach - takiego nie
było i nie będzie.
Fizycznie nasza pozycja z boku, logicznie w samym środku zmian.
W każdym badaniu i ustaleniu wychodzi, że to niezwykły moment, że
niewielkie odchylenie, a mierzącego by nie było. Ale jeżeli się na
ten wynik badania patrzy biernie, jako na fakt zastany, to musi to
wytworzyć zdumienie, co najmniej zmieszanie. Ale jeżeli wszechświat
postrzegać dynamiczne - jako dochodzenie do pewnego, środkowego i
najważniejszego punktu-momentu, to proces zmian przestaje dziwić i
zaskakiwać. To przemieszcza się w analizie z poziomu niezwykłości
do banalności. - Przecież każdy proces, który się zaczął i skończy,
a już wiadomo, że wszechświat jest odcinkiem na prostej, że miał i
moment zero, i ma wpisany w siebie punkt ostatni - że w ramach tego
odcinka jest i punkt środkowy. Właśnie ten interesujący. - Zmiana w
formule "wszechświata" dochodzi do niego i odchodzi, jest coś, co
trafi zaistnieniem w ten moment - o ile są na odległość istotną w
tym zdarzeniu konkretne elementy - albo tego nie ma. Jeżeli to jest,
to w kolejnych krokach może się dopracować wiedzy o zmianie.
A jak porobi się tak, że w ten punkt nic nie trafi - że się spóźni
albo i pospieszy - to takich analiz nie będzie miał kto konstruować.
I nie ma problemu.
Jak nie ma analizującego, to równie dylematu nie ma. Proste, banalne,
oczywiste.
I teraz trzeba to odnieść do tej zapierającej dech skali, do świata
w jego obserwowanych i postulowanych zakresach. Przecież, zauważcie
to i uwzględnijcie, jeżeli nawet gdzieś się jaki rozumny byt zjawi
w tym wszystkim, a pewne to nie jest, jak wyżej padło - to on się
zjawi w tym samym punkcie, równolegle do naszego istnienia. To nie
jest ani ciut wcześniej, ani ciut później - wcześniej nie ma do tego
warunków, później już nie ma do zaistnienia warunków. A to dalej w
całości analizy oznacza, że jeżeli nawet taki ktoś jest, to nigdy o
tym się nie dowiemy, bo on znajduje się na takim samym poziomie jako
i my się znajdujemy - prowadzi działania i analizy otoczenia, jako
i my je prowadzimy.
O ile je prowadzi, co też żadnym pewnikiem nie jest i być nie może.
A skoro tak, zauważcie, to też sobie ten obcy dywaguje, czy ktoś tam
jest, czy nie, czy myśli, czy tylko pełza w błocie? Bo to, że gdzieś
i coś pełza, to w stu procentach pewnik. Życie jako takie, takie się
ruszające i zjadające, to wszędzie się kotłuje, w każdych warunkach
się lęgnie i bytuje. Ale żeby poszło w skomplikowanie, w rozum - to
już wyjątek, to trzeba w ten środek odcinka się wstrzelić.
Życie we wszechświecie to żaden dziw - życie rozumne to punkt.
Dlatego, jak nawet wyślemy sobie w przestrzeń sygnał albo rzucimy
czymś materialnym, to zanim to dojdzie pod nieznany a rozumny adres
– to tego adresu i adresata już dawno może nie być. A i nas także.
Można się wysilać, tego kogoś szukać, na duchu się podnosić i nie
wpadać w rozterki, że samotność nam pisana - jako działanie to ma
sens, zajmuje ręce, które bez tego w innym kierunku by się pewnie
kierowały - ale, po prawdzie głębokiej, to my tak sami dla siebie
to robimy, ku pokrzepieniu - bo tam cisza... I tylko cisza.
Życie rozumne w ewolucji świata to "fakt punktowy".
cdn.
Janusz Łozowski

More Related Content

What's hot

Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 7.5 religia i świat.
Kwantologia 7.5   religia i świat.Kwantologia 7.5   religia i świat.
Kwantologia 7.5 religia i świat.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 3.1 gdzie oni są.
Kwantologia 3.1   gdzie oni są.Kwantologia 3.1   gdzie oni są.
Kwantologia 3.1 gdzie oni są.Łozowski Janusz
 
Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1SUPLEMENT
 
Kwantologia stosowana 3
Kwantologia stosowana 3Kwantologia stosowana 3
Kwantologia stosowana 3SUPLEMENT
 
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 2.3 kosmos czy wszechświat.
Kwantologia 2.3   kosmos czy wszechświat.Kwantologia 2.3   kosmos czy wszechświat.
Kwantologia 2.3 kosmos czy wszechświat.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 1.1 myśląca pustka.
Kwantologia 1.1   myśląca pustka.Kwantologia 1.1   myśląca pustka.
Kwantologia 1.1 myśląca pustka.Łozowski Janusz
 

What's hot (16)

Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
 
pionowo-poziome.
pionowo-poziome.pionowo-poziome.
pionowo-poziome.
 
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
Kwantologia 11.5 – pionowo-poziome.
 
Religia i świat.
Religia i świat.Religia i świat.
Religia i świat.
 
Kwantologia 7.5 religia i świat.
Kwantologia 7.5   religia i świat.Kwantologia 7.5   religia i świat.
Kwantologia 7.5 religia i świat.
 
Kwantologia 3.1 gdzie oni są.
Kwantologia 3.1   gdzie oni są.Kwantologia 3.1   gdzie oni są.
Kwantologia 3.1 gdzie oni są.
 
Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1
 
Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1
 
Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1Kwantologia stosowana 1
Kwantologia stosowana 1
 
Kwantologia stosowana 3
Kwantologia stosowana 3Kwantologia stosowana 3
Kwantologia stosowana 3
 
Kwantologia stosowana 3
Kwantologia stosowana 3Kwantologia stosowana 3
Kwantologia stosowana 3
 
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
 
Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.
 
wszechświat.
wszechświat.wszechświat.
wszechświat.
 
Kwantologia 2.3 kosmos czy wszechświat.
Kwantologia 2.3   kosmos czy wszechświat.Kwantologia 2.3   kosmos czy wszechświat.
Kwantologia 2.3 kosmos czy wszechświat.
 
Kwantologia 1.1 myśląca pustka.
Kwantologia 1.1   myśląca pustka.Kwantologia 1.1   myśląca pustka.
Kwantologia 1.1 myśląca pustka.
 

Viewers also liked

Viewers also liked (13)

Język świata.
Język świata.Język świata.
Język świata.
 
Kwantologia stosowana 3
Kwantologia stosowana 3Kwantologia stosowana 3
Kwantologia stosowana 3
 
życie.
życie.życie.
życie.
 
Płaszczyzna wielowymiarowa.
Płaszczyzna wielowymiarowa.Płaszczyzna wielowymiarowa.
Płaszczyzna wielowymiarowa.
 
"grawitacja" (mamy cię).
"grawitacja" (mamy cię)."grawitacja" (mamy cię).
"grawitacja" (mamy cię).
 
Złudny wszechświat.
Złudny wszechświat.Złudny wszechświat.
Złudny wszechświat.
 
Droga.
Droga.Droga.
Droga.
 
Filozofia ewolucji (kwantów) 2
Filozofia ewolucji (kwantów) 2Filozofia ewolucji (kwantów) 2
Filozofia ewolucji (kwantów) 2
 
Czas.
Czas.Czas.
Czas.
 
Promieniowanie reliktowe.
Promieniowanie reliktowe.Promieniowanie reliktowe.
Promieniowanie reliktowe.
 
Przypadek.
Przypadek.Przypadek.
Przypadek.
 
Eter, itp.
Eter, itp.Eter, itp.
Eter, itp.
 
x-y-z.
x-y-z.x-y-z.
x-y-z.
 

Similar to Ufoludki.

Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9kwantologia2
 
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
Kwantologia 7.9   meta-fizyka.Kwantologia 7.9   meta-fizyka.
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.Łozowski Janusz
 
Widmo promieniowania.
Widmo promieniowania.Widmo promieniowania.
Widmo promieniowania.kwantologia2
 
Kwantologia 2.7 widmo promieniowania.
Kwantologia 2.7   widmo promieniowania.Kwantologia 2.7   widmo promieniowania.
Kwantologia 2.7 widmo promieniowania.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 8.2 wędrówki dusz.
Kwantologia 8.2   wędrówki dusz.Kwantologia 8.2   wędrówki dusz.
Kwantologia 8.2 wędrówki dusz.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.Łozowski Janusz
 
Jednostka czy zbiór.
Jednostka czy zbiór.Jednostka czy zbiór.
Jednostka czy zbiór.kwantologia2
 
Kwantologia 5.3 jednostka czy zbiór.
Kwantologia 5.3   jednostka czy zbiór.Kwantologia 5.3   jednostka czy zbiór.
Kwantologia 5.3 jednostka czy zbiór.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 7.6 szósty zmysł.
Kwantologia 7.6   szósty zmysł.Kwantologia 7.6   szósty zmysł.
Kwantologia 7.6 szósty zmysł.Łozowski Janusz
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5SUPLEMENT
 
Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.kwantologia2
 
Kwantologia 6.1 złudny wszechświat.
Kwantologia 6.1   złudny wszechświat.Kwantologia 6.1   złudny wszechświat.
Kwantologia 6.1 złudny wszechświat.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 5.5 promieniowanie reliktowe.
Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.
Kwantologia 5.5 promieniowanie reliktowe.Łozowski Janusz
 

Similar to Ufoludki. (16)

Kwantologia 9.8 – Czas.
Kwantologia 9.8 – Czas.Kwantologia 9.8 – Czas.
Kwantologia 9.8 – Czas.
 
Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9Kwantologia stosowana 9
Kwantologia stosowana 9
 
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
Kwantologia 7.9   meta-fizyka.Kwantologia 7.9   meta-fizyka.
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
 
Widmo promieniowania.
Widmo promieniowania.Widmo promieniowania.
Widmo promieniowania.
 
Kwantologia 2.7 widmo promieniowania.
Kwantologia 2.7   widmo promieniowania.Kwantologia 2.7   widmo promieniowania.
Kwantologia 2.7 widmo promieniowania.
 
Kwantologia 8.2 wędrówki dusz.
Kwantologia 8.2   wędrówki dusz.Kwantologia 8.2   wędrówki dusz.
Kwantologia 8.2 wędrówki dusz.
 
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.
 
Jednostka czy zbiór.
Jednostka czy zbiór.Jednostka czy zbiór.
Jednostka czy zbiór.
 
Kwantologia 5.3 jednostka czy zbiór.
Kwantologia 5.3   jednostka czy zbiór.Kwantologia 5.3   jednostka czy zbiór.
Kwantologia 5.3 jednostka czy zbiór.
 
Kwantologia 7.6 szósty zmysł.
Kwantologia 7.6   szósty zmysł.Kwantologia 7.6   szósty zmysł.
Kwantologia 7.6 szósty zmysł.
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.
 
Kwantologia 6.1 złudny wszechświat.
Kwantologia 6.1   złudny wszechświat.Kwantologia 6.1   złudny wszechświat.
Kwantologia 6.1 złudny wszechświat.
 
Kwantologia 5.5 promieniowanie reliktowe.
Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.Kwantologia 5.5   promieniowanie reliktowe.
Kwantologia 5.5 promieniowanie reliktowe.
 

Ufoludki.

  • 1. Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 9.7 – Ufoludki. Motto: "A dajcie wy sobie wszyscy, do jasnej ciasnej, z tym spokój". Nie, osobiście żadnego ufola nie widziałem, czegoś takiego za rękę czy inną kończynę nie złapałem. Podobno innym szczęście było dopisało i takowe dziwo oglądali, a nawet doświadczali, tak mówią - ale ja w to nie wierzę, jakoś mi to nie pasuje. Ale nich tam, ich sprawa, nie mieszam się. Podobno coś takiego istnieje, lata na spodkach albo talerzach i te swoje nosy w nasze sprawy wtyka. Tak się gada, nawet telewizory to pokazują. Nie wiem, może. Tylko że, widzicie, jak się tak człowiek w temat bycia tu i tam po całości wdroży, a nawet wgryzie, to mu ufoludki, czy podobne, jakoś tak dziwne się po całości zdają - a nawet zupełnie niemożliwe. To fakt, gdzieś i coś żyjącego, a też i nawet rozumnego, gdzieś takie cuś się w tej dali wszechświatowej gnieździć powinno, nawet te oraz inne technologie pokazywać w każdą ze stron powinno - pełna zgoda. Tylko że, widzicie, to aż tak prosto i prostacko, czyli talerzami, się nie pokaże. Bo nie może. Podejdzie na takie słowne spostrzeżenie jakiś ktoś - taki w sobie ufność w ufoludki posiadający, i ten on się na powyższe skrzywi, a nawet i pokaże jakieś takie nieobyczajne. Czyli znaki, znaczy się. Te i tam gdzieś zostawione ślady wydeptane, jakieś sygnałowe "wowy" czy inne piki na wykresach – i tak dalej podobnie. I będzie taki w sobie wierzący gadał, że świat to nie byle co, to kawałek dziejów i tej przestrzeni zawiera, rozciąga się do horyzontu i dalej – a też że w tym musi, z uwagi na taki rozmiar niepokonany, że musi się coś rozumem obdarzonego pokazywać. Oraz, dalej będzie dowodził, że jak takie w sobie rozumne się już wylęgło, dajmy na to iks milionów lat temu, to takie musowo się w okolicę i dalej zapędzi, najpewniej też nawet i naszą okolicę odwiedzi. - Bo to, będzie taki mówił, wieków w sporej ilości miało na mnożenie się i działalność wszelaką, więc ichna w sobie technika dalekosiężna, zapewne cudaczna dla nas, więc na te skoki poprzez odległości niezmierzone pozwalająca. Że, słowem tak w ogólności i pewnikiem jest, że skoro to się wszystko światowe tak długo i miliardami wielkimi dzieje - to jakaś bytność musi być, i to niejedna. I że owa bytność nas pilnie szpieguje i zerka, co my tu sobie pichcimy - i czy też warto z nami w dyskusję filozoficzną o bycie się wdać. I tak dalej w podobnym. Nie powiem, logiczność w takim się pewna zawiera, czas i przestrzeń wszechświatowa robią wrażenie na umysłowości na co dzień w maleńkim przedziale bytującej - jak tyle się zadziało wokół, to i mogło się rozumnie ukazać w innej realności. Jako i tutaj się dokonało, to i
  • 2. gdzieś oraz kiedyś podobnie mogło. Czyli coś w tej argumentacji się zawiera, ona nie z listy życzeń ani nawet jakoś w sobie zwichrowana – trzeba to pod uwagę brać. Trzeba, prawda prawdziwa, że trzeba. Tylko zagwozdka intelektualna taka swoje w całości pokazuje znaczenie: dlaczego nic nie widać? - dlaczego nic nie słychać? Dlaczego te talerze latają i latają, ale z tego żadnego namacalnego pożytku kontaktowego dla naszej w sobie rozbuchanej umysłowości nie ma - dlaczego nic i nigdzie? Słowem – gdzie ci ufole się podziewają? Cóż, trzeba zajrzeć prawdzie w oczy, skonfrontować się z faktami i ciszą wokół - trzeba talerze i ich zawijasy zostawić sobie na ten tam deser i do tematu wrócić, kiedy już osobnicy się napodglądają, naznakują tę naszą lokalność cywilizacyjną i nabiorą ochoty sobie pogadać – to zostawmy w analizie pojęciowej na kiedyś, a zestawmy w jaką to tabelkę aktualnie posiadane ustalenia. I tak, widzicie, trzeba zacząć o tego, że jest owa cisza kanałowa, cisza po wszelkich możliwych kanałach łączności. Co by tu podpiąć do nieboskłonu, jakich by nie stosować technicznych nowinek, całość milczy w każdym języku i ani piśnie. A jak nawet coś popiskuje, to szybko fachmani od naukowej roboty ustalą, że to coś naszego tak w badanie wlazło - albo że przyroda nam jakiś taki złudny sygnał śle i o czymś informuje. Tylko że tego ani rusz z rozumnym czynem owego dalekiego innego nie sposób powiązać, nie da się. Po drugie, widzicie, w takowej tabelce zliczającej ustalenia musi - musi się znaleźć na poczesnym miejscu wynik badania świata, tego i okolicznego, ale i wszystkich jakoś tam postrzeganych. Że okolica owa, aż po horyzont, aż po rozumnie rozpoznany horyzont – że to w sobie takie niezwyczajne. Owszem, kiedyś tam, dawno to było, świat sobie zaistniał w jakimś tam wybuchu czy inaczej - tu mniejsza o te detaliczne fakty - ale on zaistniał nie tak od razu znośnie, tak i przyjaźnie, i gościnnie. Musiało się, widzicie, coś z tej zasłony energetycznej wyłonić, mgła materialna i pojęciowa się rozrzedziła i wnętrze pokazała - i dopiero wówczas, a długo to trwało, mogło w jakimś tam lokalnym zgromadzeniu czegoś świetliste a gwiezdne, ale też i planetarne się pokazać. Nie wcześniej, widzicie. Ale, zauważcie, jak już nawet i to planetarne się kręciło naokoło swojego gwiezdnego centrum, a dziś już wiele takich kamieni widać w przyrządach – to i w takim zbiorze żadna tam przypadkowość się nie mieści. A nawet trzeba powiedzieć, że losowość zupełnie się w tym zbiorze nie mieści. Owszem i prawda, i fakt, tego materialnego gruzu w każdą stronę dużo i więcej, ale on ci taki jakiś mało w sobie dla rozumności gościnny; albo to wielkie, albo gorące, albo jeszcze na inne sposoby odpycha. Owszem i prawda, takie coś widać łatwo, stąd wchodzi w obiektywy i się prezentuje - zapewne za chwilkę i lepsze światy się naukowo pokażą - to wszystko prawda. Tylko że owa cisza dzwoni alarmowo w rozumie i daje do myślenia. Bo skoro tego tyle, skoro od tak dawna, to dlaczego nic nie widać,
  • 3. dlaczego nic nie gaworzy w swoim narzeczu, niechby nawet i takim z niemożebnego zbioru i nietłumaczalne na nic? Dlaczego wszędzie, po każdym kierunku cisza, brak jakichkolwiek śladów bytności, niczego uchwytnego naszą wybujałą metodologią techniczną albo podobną? Nic i nic - dlaczego? Jedynie możliwy do przyjęcia wniosek jest taki, a to z zestawienia tego powyższego wynika i się nachalnie pcha do głosu, że również i zaistnienie planetarne takie sobie byle jakie i w byle tam momencie nie może być. To nie ruletka czy inny totolotek wszechświatowy, to nie przypadek tym zawiaduje. To znaczy, widzicie, że jako i całość wszechświata musi pewnego w sobie momentu się dopracować - czyli te atomy zbudować, materiału do tego materialnego rumowiska nagromadzić i że dopiero wówczas się może planetarny glob tu i wszędzie kręcić – tak samo też w zbiorze takich elementów, w zbiorowisku globów będzie podzbiór, który się do zamieszkania będzie nadawał; to tak hop i siup się nie zbiera w sobie, to nie dowolny kawałek skały do zasiedlenia się nadaje - to liczne strefy graniczne musi spełniać. Bardzo liczne. Znane i oczywiste, jak się coś takiego w bliskości gwiazdy ulokuje albo w dalekości - to nijak się dobre dla wodnistego czy podobnego zjawiska nie okaże. Albo ciepło aż powyżej akceptacji - albo zimno skuwające na kamienny lód - albo zupełnie niegościnnie. Po trzecie, widzicie, to nie wszystkie zliczenia uwarunkowań życie w dowolnej formie promujące - to dalece nie wszystko. A tym bardziej takie rozbudowane i świadome siebie życie. Bo spójrzcie na okoliczności, które zaszły na takim już powstałym globie, przecież granicznych wartości, które nie mogą być ominięte lub przekroczone, tego jest mnogość. - A to te drobiazgi do życia konieczne po prostu muszą tu być - a to muszą znaleźć się obok i w odpowiedniej ilości - a to słoneczko lokalne musi być wielkością i grzaniem w stadium i zakresie odpowiednim - a to musi być wodny lub stały zbiornik materii, gdzie się to może ze sobą intymnie spotykać, co by się w większe gromadzić - a to aktywność planetarnego budowania się musi osiągnąć wartość stabilnej i spokojnej, a zarazem jeszcze tak w sobie nie zastygłej i wychłodzonej – a to otoczenie i wnętrze globu musi tworzyć osłonę przed promieniowaniem oraz pozostałym w okolicy gruzem... Ja tu, dostrzegacie?, tylko szkicuję te brzegowe wartości, wielość ich jest tak znaczna, że głowa mała. A do tego naukowi co rusz jakiś w tym zbiorze kolejny elemencik podrzucają. Tu zerkną, wyjdzie, że w takich okolicznościach to życia nie będzie, tam spojrzą, to samo – aż zdziwienie echem się po wszelkim tutejszym roznosi. A i, to tak po czwarte chyba już będzie, jak to życie tu się już i w sobie zbierze, jak się w komórkę na przykład ułoży, to przecież żadnego w tym pewnika, że to dalej potrafi i będzie mogło działać. Bo coś walnie z hukiem, jakaś nieodległa gwiazda wybuchnie albo też z głębiny wychyli kataklizm – więc owo żyjące w zupę się byłego już życia zamieni. I jest cisza po kanałach.
  • 4. A i dalej, jak nawet ono życie się uczepi globu i warunków, bo już dobrze wiadomo, że żywe praktycznie wszelkiego czepić się potrafi, to żadnym dalszym pewnikiem nie jest, że to tak się już gromadziło będzie, że kolejne ciała, coraz bardziej w sobie napakowane, że się one będą poczynać w takiej kołysce planetarnej. I żadnym pewnikiem nie jest, że kiedyś tam to pomyśli o tym procesie, że będzie temat badać, warunki swojego zaistnienia w tabelki zestawiać. - To żadnym tam pewnikiem nie jest. A i niechby nawet takie coś rozumnego się poczęło i zaczęło glob w jego zakamarkach penetrować – czy to pewne jest, że poziomu wiedzy i samowiedzy dojdzie? Nie i nie, żaden to fakt pewny. A nawet i tak można powiedzieć, że zupełnie niepewny. Bo to takiemu w wędrowaniu coś się zadzieje, noga nie trafi na stabilny grunt czy moment - i w przepaść poleci; albo pobratymiec go zje na śniadanie i to dalsze w historii już nie zaistnieje; albo nawet i zaistnieje, tylko się w takie kulturowe i kultowe pojęcia abstrakcyjne oblecze, że takiego w jego pętaniu się po świecie to spęta, aż do zatraty spęta; albo też w jakim tam momencie taki powie, bo już będzie gadał, że mu się nie chce dalej – i usiądzie, i będzie medytował, i rozproszy się w tej tam nieskończoności lokalnej. A nawet, widzicie, jak te wszystkie i jeszcze liczniejsze rafy na swojej drodze ominie, jak w tym wielokrotnym slalomie życiowoważnym na żadnej się przeszkodzie nie wykopyrtnie, to i tak pewne żadną w sobie miarą nie jest, że takowy jakimś tam czasem nakieruje w niebo przyrząd i że będzie nasłuchiwał. Bo to w okolicy energii na takie zbytki nie będzie, a to zasobów i zachcenia w nim do takiego czynu nie będzie - a to coś innego się wydarzy. Czyli chwila do kontaktu z innym lokalnym bytem się zatrzaśnie na wieki wieków. I dalsze, i kolejne, i istotne - teraz dla odmiany waszej rozumnie i analitycznie w górę zerknijcie w tym zestawianiu uwarunkowań, tam się zapatrzcie w ustalaniu granic i progów w istnieniu. Więc leżakuje sobie w tym pędzie wszechświatowym nasze słoneczko z ubocza tak jakoś, można nawet powiedzieć, że peryferyjnie - tak to głoszą tacy od fizyki i kosmologii. A nie - a zupełnie w tym przypadkowego a dziwnego położenia. Przecie, pod rozwagę to sobie weźcie, to najlepsze miejsce w galaktyce dla takiego czegoś wrzeszczącego - ono tu się najlepiej poczyna. Bo czy to w centrum dogodnie? Ee, żadnym tam razem, tam zawierucha tak po całości i środowisko takie jakby piekielne. A czy dalej w bok może lepiej by było, czyli ku brzegowi zbioru? Też nie, tam już rzadko, zimno, niebezpiecznie. Tam i jakaś kolizja z inną galaktyką czasami się trafi, a to gwiazdy wyrywa, to rzuca nimi w dal daleką... I jeszcze kolejne a wielce ważne: światowość cała, wszechświatowość nasza tutejsza i codzienna. Przecież sami wiecie, że wystarczy jedną cyferkę przekręcić o taką tam jednostkową wartość, i to gdzieś tam na iks miejscu za zerem – i jest zdumienie, i jest zakłopotanie, i jest po cichu sobie oraz w zaufaniu szeptane, że to skutki niesie. Takie skutki, że trudno to na spokojnie i w stabilności umysłowej ogarnąć.
  • 5. Bo jak już taką cyferkę podmienić, to się okazuje, że i cyferki nie ma, i osobnika podmieniającego nie ma, i w ogóle niczego tutaj nie ma. Jakieś coś się w tych wzorach wówczas kotłuje, coś do czegoś ma się odnosić - ale to żadnym tam przypadkiem dobre nie jest ani też gościnne tym bardziej. I jest wspomniane wielkie przeliczanie w zdumieniu – i jest takie w kolejnym emocjonalnym działaniu na siebie, czyli na tego dwunożnego osobnika ustalanie warunków – i jest pokątnie wyrażanie się, że to dlatego tak... ech, sami wiecie. Fakt i prawda, mówi się, że to stąd tak, że ten nasz świat sobie w ruletce światów najlepsze parametry wylosował, że inni może i też w grze byli, tylko że szczęście im nie dopisało. Więc my teraz z tego wylosowanego punktu, wybranego z niepoliczalnego zbioru, swoje tam i siam analizy prowadzimy. I dlatego to zdumienie nas tak ogarnia, i dlatego tak wszystko się dziwne zdaje. Tak się to powiada – tak się to wszystko niezwykłe powyższe z tej światowej tabelki uzasadnia. I co wy na to? I jak to widzicie? Zgoda i prawda, spojrzy sobie rozumnie osobnik w górę czy w głąb – i powie: nie, tu żadnego dziwu nie ma, to wszystko prawa fizyczne tak się pokazują. Tu żadnego zaskoczenia nie można się dopatrzyć, bo nasza pozycja w tym wszystkim przypadkowa, peryferyjna, jedna z wielkiej i nieprzeliczalnej liczby ci ona. I zawsze fizyczna, tylko fizyczna. Zgoda i prawda, spojrzy sobie rozumnie osobnik w górę czy w głąb – i powie: nie, tu żadnego przypadku nie ma, to wszystko prawa są, i to takie głęboko uzasadnione. Tu żadnego zaskoczenia nie można się dopatrzyć, bo nasza pozycja w tym wszystkim centralnie ważna. Oraz zawsze regułą nadrzędną uzasadniona. Zgoda i prawda, badanie naukowe i fizyczne, to od wieków prowadziło do ustalenia, że lokalizacja uboczna, że przypadkowa, że żadnego w tym ewolucyjnego dziwu, a jedynie splatanie się i rozplatanie bytów we wzajemnym mnożeniu. Każdy poznany fakt świata uświadamiał, jaka się kryje za nim przepastna dal, przemieszczał z centrum na dalekie miejsce poznającego – i umniejszał w samozachwycie. Aż po wiedzę, że to pył i pyłek, że marność i nic wobec koniecznej nieskończoności. Tylko że, skoro to tak wielowymiarowo uwarunkowane, ale zarazem i konieczność fizycznie ustalona (w swojej przypadkowości) - to jak to jest że nic i nigdzie, dlaczego w każdym kierunku cisza? Jeżeli to tak nietrywialne i wymagające spełnienia ogromu zależności i wpisania się w regułę świata, a jednocześnie dziejące się w takiej skali, że dech zapiera – to jak to jest, że nie daje się tu niczego zaobserwować? Gdzie oni są?... I tu, widzicie, pojawia się to moje niedowierzanie - na tym się ono zestawieniu zasadza.
  • 6. Ale nie tak, że to trudne i przypadkowe, a więc loteria po wszystkim rządzi – ale również nie tak, że to jedyne w sobie zdarzenie, którym jaka "ustawka" losowa rządziła; ani to, ani drugie. Ja tam, widzicie, w ufole nie wierzę, mi to zupełnie nie leży. Ale nie dlatego, że ich nie ma, choć pewnie i nie ma, ale dlatego, że owe inne byty w rozum zaopatrzone - że takowe nie kiedyś poczęły się oraz działają, tylko że obok nas owe bytności się realizują. Mówiąc to inaczej, "ufoludki" muszą się w tej samej warstwie świata pokazać - nie wcześniej do nas, ale i nie później. Rozumiecie? Dlaczego tak? Z tej postrzeganej niezwykłości trzeba w tym badaniu świata wyjść, bo to nie żaden tam przypadek, za tym się zasadniczy sens kryje. Fakt i prawda, to zawsze tylko fizyczna reguła obsadza, tu żadnego nielogicznego czegoś w sobie - ale to jest reguła. Jaka reguła? Że obie strony mają rację. Na gruncie fizycznym, co podkreślam maksymalnie, zawsze tylko jako realizacja zasady – ale obie strony opisu maja rację. Byt w sobie rozumny, takie coś może powstać w wyjątkowych okolicznościach – i to nie jest przypadek. Fizycznie prezentuje się jako miejsce jedno z wielu i poślednie, ale filozoficznie i logicznie to punkt jedyny w dziejach - takiego nie było i nie będzie. Fizycznie nasza pozycja z boku, logicznie w samym środku zmian. W każdym badaniu i ustaleniu wychodzi, że to niezwykły moment, że niewielkie odchylenie, a mierzącego by nie było. Ale jeżeli się na ten wynik badania patrzy biernie, jako na fakt zastany, to musi to wytworzyć zdumienie, co najmniej zmieszanie. Ale jeżeli wszechświat postrzegać dynamiczne - jako dochodzenie do pewnego, środkowego i najważniejszego punktu-momentu, to proces zmian przestaje dziwić i zaskakiwać. To przemieszcza się w analizie z poziomu niezwykłości do banalności. - Przecież każdy proces, który się zaczął i skończy, a już wiadomo, że wszechświat jest odcinkiem na prostej, że miał i moment zero, i ma wpisany w siebie punkt ostatni - że w ramach tego odcinka jest i punkt środkowy. Właśnie ten interesujący. - Zmiana w formule "wszechświata" dochodzi do niego i odchodzi, jest coś, co trafi zaistnieniem w ten moment - o ile są na odległość istotną w tym zdarzeniu konkretne elementy - albo tego nie ma. Jeżeli to jest, to w kolejnych krokach może się dopracować wiedzy o zmianie. A jak porobi się tak, że w ten punkt nic nie trafi - że się spóźni albo i pospieszy - to takich analiz nie będzie miał kto konstruować. I nie ma problemu. Jak nie ma analizującego, to równie dylematu nie ma. Proste, banalne, oczywiste. I teraz trzeba to odnieść do tej zapierającej dech skali, do świata w jego obserwowanych i postulowanych zakresach. Przecież, zauważcie to i uwzględnijcie, jeżeli nawet gdzieś się jaki rozumny byt zjawi
  • 7. w tym wszystkim, a pewne to nie jest, jak wyżej padło - to on się zjawi w tym samym punkcie, równolegle do naszego istnienia. To nie jest ani ciut wcześniej, ani ciut później - wcześniej nie ma do tego warunków, później już nie ma do zaistnienia warunków. A to dalej w całości analizy oznacza, że jeżeli nawet taki ktoś jest, to nigdy o tym się nie dowiemy, bo on znajduje się na takim samym poziomie jako i my się znajdujemy - prowadzi działania i analizy otoczenia, jako i my je prowadzimy. O ile je prowadzi, co też żadnym pewnikiem nie jest i być nie może. A skoro tak, zauważcie, to też sobie ten obcy dywaguje, czy ktoś tam jest, czy nie, czy myśli, czy tylko pełza w błocie? Bo to, że gdzieś i coś pełza, to w stu procentach pewnik. Życie jako takie, takie się ruszające i zjadające, to wszędzie się kotłuje, w każdych warunkach się lęgnie i bytuje. Ale żeby poszło w skomplikowanie, w rozum - to już wyjątek, to trzeba w ten środek odcinka się wstrzelić. Życie we wszechświecie to żaden dziw - życie rozumne to punkt. Dlatego, jak nawet wyślemy sobie w przestrzeń sygnał albo rzucimy czymś materialnym, to zanim to dojdzie pod nieznany a rozumny adres – to tego adresu i adresata już dawno może nie być. A i nas także. Można się wysilać, tego kogoś szukać, na duchu się podnosić i nie wpadać w rozterki, że samotność nam pisana - jako działanie to ma sens, zajmuje ręce, które bez tego w innym kierunku by się pewnie kierowały - ale, po prawdzie głębokiej, to my tak sami dla siebie to robimy, ku pokrzepieniu - bo tam cisza... I tylko cisza. Życie rozumne w ewolucji świata to "fakt punktowy". cdn. Janusz Łozowski