1. Kwantologia stosowana - kto ma rację?
Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).
Część 6.2 - Dostawka do umysłu 2.
Szanowni państwo, witam na kolejnej prelekcji. Witam i zapraszam do
zajmowania miejsc.
Szanowni państwo, zgodnie z wywieszonym przy wejściu tematem - dziś
pragnę zająć się zagadnieniem, które było już tu omawiane, większość
zapewne tamtą pogadankę pamięta. Po prawdzie, obecna jest skutkiem
wówczas powiedzianego - w zamierzeniu ma być dopełnieniem i ujęciem
poszerzającym.
Tak, przyznaję, dotarły do mnie głosy, że poprzednia prelekcja nie
spełniła wszystkich oczekiwań, że nazbyt skrótowo i emocjonalnie to
zostało przedstawione. Osobiście znam to jedynie z relacji, dlatego
trudno mi się do tego odnieść, przyjmuję jednak to do wiadomości -
skoro takie głosy były, to znaczy, że są faktem. Na usprawiedliwienie
poprzednika powiem, że temat jest rzeczywiście istotny oraz że nie
sposób przy jego omawianiu uwolnić się od skojarzeń i nie reagować,
w tym konkretnym przypadku chłodna i beznamiętna prezentacja jest z
wielu powodów niemożliwa.
Wspomniane krytyczne głosy odnosiły się głownie do tego, że referent
w nadmiernie osobistej formule przedstawiał pomysł takiej "dostawki"
- czy w innym nazwaniu "przystawki". Powtarzam, nie dziwię się, ale
sam postaram się mówić o tym w sposób stonowany - mam nadzieję, że
mi się to uda, a za momenty jakoś odbiegające od tego, już teraz za
to przepraszam.
Temat "przystawki", na ile zdołałem się zorientować, zaprezentowany
został dość szeroko, z odniesieniami do technologii, ale i również
do skutków społecznych. Dlatego ten zakres generalnie dziś pominę,
ale na bazie już powiedzianego zamierzam przejść dalej. Ponieważ to
w tym "dalszym" zawierają się znaczące, moim zdaniem nawet niebywale
znaczące elementy, i to najróżniejsze. Od światopoglądowych, przez
filozoficzne, aż po bardzo już codzienne i praktyczne. Zdaję sobie
sprawę, że tego wszystkiego na tej prezentacji nie zdołam nakreślić
nawet w zarysie, ale na pewno postaram się jak najwięcej państwu z
tych spraw przedstawić.
Ponieważ temat jest tego wart, zapewniam.
"Dostawka" do umysłu, nie przesadzam, to potencjalnie najistotniejszy
w dziejach fakt, który w jakimś zakresie jest znany od zawsze - coś
o tym powiem - ale który swoje wielkie możliwości pokaże dopiero w
przyszłości.
Raczej już bliskiej przyszłości - trzeba mieć tego świadomość.
Proszę mi pozwolić, że na wstępie odniosę się jeszcze do poprzedniej
części, ponieważ ma to znaczenie w dalszym wywodzie - rozchodzi się
o stronę techniczną takiej "dostawki", o jej sposób działania. Fakt
i oczywistość, nie w sensie jakoś głęboko technicznym, tego poziomu
2. nie poruszam, to wykracza poza ramy tej prezentacji - a także poza
moje osobiste ramy. A po drugie, w sumie też istotne, konkret, więc
realnie wytworzony fakt, to dopiero przyszła, dziś tylko ogólnie i
mgliście możliwa do zarysowania konstrukcja.
Tak po prostu, schemat połączeń staje się faktem w trakcie realizacji
- a tej jeszcze nie ma.
Chodzi mi tutaj o zasadę, sposób pracy, sposób zmieniania się tej
technicznej struktury. A mianowicie, że to jest analogiczny przebieg
zmian, jak w mózgu, czy szerzej w umyśle. Taka "przystawka" zawiera
pełny i funkcjonalnie zakres możliwości centralnego ośrodka. To nie
jest oczywiście identyczność konstrukcyjna, to nie jest tożsame na
poziomie materiałowym (acz tak może być) - ale chodzi o identyczność
możliwości i funkcji, "przystawka" to analog rozumu. I tak proszę to
traktować, technologia jest istotna, ale na ten moment pomijalna -
i jak zaznaczyłem, powstanie w trakcie tworzenia.
"Przystawka do umysłu" służy w tym pierwszym okresie, czyli dzień w
dzień i w każdej chwili - jako wszechmożliwy "kontakt", jako element
pośredniczący, który wspomaga nawiązywanie połączenia z otoczeniem.
I w tym ujęciu jest tylko i aż urządzeniem (strukturą i konstrukcją)
do wspomagania w reagowaniu i umożliwiania reakcji. Już to na dziś
wydaje się czymś znaczącym, przecież coraz bardziej oplata nas i na
każdym kroku sieć, czasami dosłownie sieć z kabli.
Ale, powtarzam, nie chodzi o to, że taka przystawka jest zanurzona
jakoś w organizm czy inaczej to będzie podłączone - nie jest ważne,
czy i jak to będzie naśladowało ewolucyjnie, tu: biologicznie ujęte
schematy działania - najważniejsze jest to, że sposób, reguła pracy
takiej "dostawki" jest identyczna z pracą umysłu.
Można w skrócie powiedzieć, że jest to "drugi umysł", "dubler".
To naturalnie nie ma znaczenia w chwili, kiedy nasza biologiczna i
cielesna konstrukcja działa oraz w codziennym zmienianiu łączy się
z otoczeniem - wówczas to "powielenie" (podwojenie) umysłu się nie
liczy. Urządzonko działa, łączy ze światem, pomaga żyć - wspaniale.
O to chodziło.
Ale nabiera to niebywale istotnego znaczenia "później".
Szanowni państwo - "przystawka" jest pomyślana tak, żeby pomagać w
każdym działaniu, w każdym, w którym funkcjonuje biologiczny umysł.
Ale zarazem, co tu jest najważniejsze, gromadzi - niczym w swoistym
archiwum - wszelkie dane, absolutnie i zawsze wszelkie dane o bycie,
o osobniku, z którym związana jest na przysłowiowe dobre i złe. To
ma znaczenie, to się liczy.
W pierwszym planie to wspomożenie w kontakcie z otoczeniem, istotne
niebywale zwłaszcza dla tych, którzy z jakiś powodów są w działaniu
ograniczeni - ale w drugim, nieco w tle codzienności, gromadzona w
zasobach jest całość danych o właścicielu, o jego osobowości.
I to na kolejnym "zakręcie" życia jest tak niebywale istotne, nie do
przecenienia - o to toczy się teraz gra.
Szanowni państwo, w tym momencie musi paść zasadnicze, fundamentalne
3. pytanie: do czego ma służyć "przystawka"?
I odpowiedź: do wszystkiego. Tak, do wszystkiego. - Absolutnie do
wszystkiego.
To w ogólnym ujęciu już na poprzedniej prelekcji padło, dlatego w
tym momencie tylko dodam, że takie urządzenie zastępuje - eliminuje
każde inne.
Wszelkie podłączenia, kable, to wszystko, czym musimy w technicznym
środowisku operować - co musimy stosować, żeby je jakoś kontrolować
i wprawiać w ruch - to wszystko, zwracam na to uwagę, przestaje mieć
znaczenie. Po podłączeniu się do takiej "dostawki", te wszelakie a
niezbędne nam dziś połączenia, to odchodzi w przeszłość i przestaje
straszyć.
Po jednej stronie lokuje się umysł i jego zmiany - po drugiej świat
z jego zmianami, którymi zawiadują wszelkie techniczne ustrojstwa -
a pośrodku, pomiędzy, tak działająca "przystawka". Niczego więcej i
nigdzie nie potrzeba. Niczego.
Szanowni państwo, czy to nie robi wrażenia?
Ale są dalsze konsekwencje, i to poważne, tu tylko je zasygnalizuję.
I nie mam na myśli owego wszechpodłączenia - to powierzchnia sprawy
i w sumie najmniej istotna. Najbardziej widoczna i użytkowo ważna,
jednak poślednia w znaczeniu.
Co bowiem jest ważne? Struktura nadrzędna. Zwracam uwagę, proszę w
swoich zobrazowaniach to tak przedstawić, że takie podłączenie na
stałe i wszystkich - to prowadzi do stanu, że wyłania się, że tworzy
się nowa jakość. Do tego momentu jedynie przeczuwana, czasami mało
ciekawie literacko penetrowana - albo filozoficznie szkicowana: oto
tworzy się "umysł planetarny". Dosłownie, proszę państwa, to już w
tym ujęciu się mieści. Przecież na bieżąco i stale podłączone są w
tym układzie elementy logiczne, czyli konkretne jednostki - więc z
tego już poziomu patrząc, jako sumę rozumnych elementów - już to w
wielkość rozumną się zbiera. - I to, podkreślam, na bieżąco, to nie
jest działanie w czasie i przestrzeni oddalone. W przeszłości, czy
obecnie, można się takiego działania również dopatrzyć, tylko że w
tym aktualnym procesie elementami nośnymi są zapisane słowa, obrazy
i inne fakty przenoszące informację. Czyli jest to mniej lub bardziej
rozproszone, powolne, z trudem się zazębiające. Ale to zmienia się
w takiej strukturze, którą tu omawiam, diametralnie i zasadniczo - i
zmienia się to na zawsze. Przecież tu jest prędkość maksymalna, w
każdym momencie i miejscu, wszystko dzieje się praktycznie "teraz"
i "tutaj", oczywiście z tym ograniczeniem, że taki sygnał musi się
wybudować, a to trwa, ale to jest rzeczywiście prędkość maksymalna
w naturze, już nic szybciej się nie zadzieje. - Więc taka struktura
musi w zewnętrznym oglądzie "zobrazować" się osobowością - to musi
się jakoś "usamodzielnić". Jak? Można snuć domysły, ale na chwilę
obecną nie jest to istotne, dlatego pominę. Zresztą każdy sam dla
siebie może takie ćwiczenie logiczne przeprowadzić.
Szanowni państwo, wielce szanowni państwo - ale to wszystko nic, to
4. namiastka tego, czym naprawdę jest taka "dostawka" i "przystawka"
do umysłu. To marność i pospolitość.
Przyznaję, sam początkowo urządzonko widziałem tylko tak, jak to w
powyższych opisach się pojawiło - czyli jako konektor, funkcjonalny
pośrednik techniczny. A to znacząco mało, to drobiazg wobec tego,
co się za tym kryje. Doprawdy drobiazg.
Znów zasadnicze pytanie, szanowni państwo: czym różni się zapisana
w "przystawce" poprzez życie zawartość, wobec tej w głowie osobnika
przechadzającego się po świecie?
I oczywista odpowiedź: niczym. W żadnym zakresie się nie różni.
Owszem, nośnik, materialny nośnik, na którym zostaje zapisana taka
treść, to jest inne - tu biologiczne komórki, tu "mechaniczne". To
oczywiście tylko słowo, proszę się do tego nie odnosić. Przecież w
realności to może być elektronika, również oczywiście biologia - to
może być dowolny materiał, na/w którym można takiego zapisu dokonać.
Jest tylko jeden warunek: reakcje zachodzące muszą być analogiczne
do tych dziejących się w mózgu (w umyśle).
Jeżeli te warunki są spełnione, w żadnym przypadku i nigdy nie można
powiedzieć, że coś jest różne od drugiego.
I to jest tak istotne, szanowni państwo. To jest sedno sprawy.
Szanowni państwo - proszę to wziąć pod uwagę, i to w sposób bardzo
szczególny: to są dwa odrębne, ale zarazem identyczne do jednostki
przeliczeniowej struktury, tu nic nie jest inne.
Zawartość jest ta sama, funkcja jest ta sama, sposób działania jest
ten sam. Co to w praktyce oznacza? Że to jest jeden umysł, ale w dwu
częściach. W dwu egzemplarzach.
Na co dzień, w trakcie pracy układu, ta identyczność nie ma większego
znaczenia, to swoistego rodzaju archiwum - zapasowy zbiór danych o
osobniku, z którego może dowolnie korzystać.
Ale - ale staje się to niebywale ważne w chwili szczególnej...
Jaka to chwila? - widzę na państwa twarzach pytanie. To narzuca się
samoistnie: kres istnienia. Śmierć, po prostu.
Tak, szanowni państwo, to o ten moment chodzi, tu się znajdujemy w
naszej analizie.
Przed chwilą było istnienie, aktywny osobnik, co to miał marzenia i
plany, kontaktował się z bliskimi, oddziaływał swoją cielesnością na
otoczenie, a ono deformowało jego byt - ale już go nie ma, reakcje
zamarły, wszystko się skończyło.
Coś pękło - coś się w świecie stało, że go nie ma.
Tylko, szanowni państwo - czy naprawdę go nie ma? Proszę się mocno
zastanowić. Czy zamarła na zawsze biologiczna konstrukcja to już w
realności wszystko, co zostało z osobnika?
Oczywiście nie.
Zamarła jedna struktura, ale jest absolutny jej duplikat - tak samo
sprawny w zmianie, to samo zawierający, co skończony byt. Po jednej
5. stronie byt skończony, dotarł do swojego brzegu, jednak po drugiej,
identyczny do pierwszego w każdym kwancie, jest byt z perspektywami
- potencjalnie nawet bezkresnymi...
Dostrzegacie państwo w tym obrazie niezwykłość?
Tak, szanowni państwo, sprawa jest z logicznego punktu widzenia - a
w tej chwili tylko tak to możemy analizować - szczególna, niebywała,
szalenie niezwykła.
Bo co można o zaistniałych okolicznościach oraz o opisywanych tutaj
okolicznościach powiedzieć? - Że nie sposób rozgraniczyć w opisie
osobowość skończoną i trwającą nadal, to jest niemożliwe. Niby jest
pełna jasność sytuacyjna, ale zarazem jej nie ma.
Niby w jednym ujęciu jest byt skończony na zawsze, który nigdy nie
odezwie się w żadnym języku - ale w drugim, przecież ten sam, tak do
szczegółu dokładnie i idealnie jest ten i taki sam osobnik. Działa,
odzywa się, wszystko pamięta, ale także reaguje w sposób, który był
znany "od zawsze"...
Nie ma, po prostu nie ma jak poprowadzić w opisie wyodrębnienia i
podziału na tego i tamtego - to jest ten sam osobnik i osobowość. -
A zarazem nie jest.
Doprawdy, szanowni państwo, powstaje niebywała logicznie sytuacja -
z szalonymi konsekwencjami. Również nie do nakreślenia w pełnym i
szczegółowym ujęciu, to wykaże dopiero praktyka - jednak na pewno z
ciekawymi w pogłębionym ujęciu konsekwencjami.
Bo to rzeczywiście sytuacja wyjątkowa - w naszym świecie absolutnie
nowa i wyjątkowa.
Pomimo różnego rodzaju opisów takiej "przesiadki", przeniesienia z
ciała biologicznego zawartości osobniczej do jakiejś konstrukcji -
mimo że temat jest literacko eksploatowany od dawna i wielorako, to
wszystko nic wobec tego, co się realnie zrealizuje, to marność.
Tak, ma pan rację, to nowość poniekąd z przeszłości, i to dalekiej,
i na każdy sposób obrobionej, o tym mówię - jednak upieram się, że to
nowość.
Nic, nic podobnego do tego momentu nie zaistniało, to były wyłącznie
spekulacje i "wizje" ("duszne" wizje) - jednak teraz, podkreślam to,
właśnie aktualnie te logiczne konstrukcje przebierają, zaczynają już
przybierać konkretną, techniczną postać.
I to jest takie istotne. Abstrakcja się ucieleśnia.
Owszem, jest prawdą, że podobne "przejście" z ciała do "dalszego",
tak to trzeba zapisywać i nazywać - to "przejście" było przez wielu
oraz na różne sposoby opisywane. Tylko że, zwracam uwagę, ogólnie -
jako skrajny w analizach logicznych stan. Tam zupełnie nie liczyła
się strona techniczna (cielesna, materialna) zagadnienia. Przejście
"duszy", bo o to przecież w tym chodzi, to było spełnienie banalnie
prostych zaklęć - i już dalsze się toczyło samoistnie.
W tym przypadku, podkreślam to, ten etap jest podbudowany mnogością,
na tę chwilę niemożliwych jeszcze do przepatrzenia czynności - ale
jak najbardziej realnych i możliwych do przeprowadzenia. To już nie
lokuje się w zakresie działań cudownych, czy jakoś tak - to schodzi
6. na poziom fizyki. I techniki właśnie. A to zupełnie, to diametralnie
zmienia ocenę i odbiór faktów. Prawda?
Czy to będzie osobniczo istotny fakt?
Ech, szanowni państwo, można tylko snuć domysły, jakoś literacko to
obrabiać. Można korzystać z istniejących już w świecie opisów takiego
stanu, który ktoś starał się w analizach podać. Jednak zapewne to i
tak nic nie będzie znaczyło na czas realnego "przejścia".
Przecież, proszę sobie uzmysłowić, jest jednostka zamarła, która mi
była najbliższą z najbliższych - czyli ja sam. Zamarła już - jednak
dalej istniejąca we mnie. - Że tym razem już w formule technicznego
urządzenia? A co ma za znaczenie - przecież to dalej ja.
Koniec, ale i początek - ten sam, ale nie ten sam - stare, ale też
nowe... I tak to dalej można opisywać.
Nie będzie w osobniczym istnieniu momentu z tym porównywalnym. Wszak
to śmierć i ponowne narodziny w jednym - i to jednocześnie, w tej
samej chwili zaistniałe.
O ile swojego naturalnego początku nie sięgam - o ile świadomie nie
doczekam naturalnego końca - to w tym-takim ujęciu wszelkie etapy są
poznawalne.
I są moim doświadczeniem, co mocno podkreślam.
W tym procesie jestem wewnątrz zmiany, ale i na zewnątrz - jestem
uczestnikiem procesu, ale także obserwatorem - to byt fizyczny oraz
logiczny w jednym...
Szanowni państwo... właściwie trudno to dalej ciągnąć, ponieważ nie
ma słownictwa i odniesień, to opis zdarzenia, które zajdzie, bo to
już techniczna oczywistość, ale które jest nieopisywalne na dziś w
szczegółach - to aktualnie jest niemożliwe.
Ale to zajdzie, to już znajduje się w nieodległym miejscu historii.
Za moment to będzie... I warto to przemyśleć...
cdn.
Janusz Łozowski