1. Zofia Sawaniewska-Mochowa
Bydgoszcz
O polszczyźnie księdza Józefa Obremskiego –
patriarchy Wileńszczyzny
W koncepcji „miejsc pamięci”, zastosowanej przez francuskiego historyka
Pierre’a Nora (1984) do badania symbolicznego wymiaru historii zbiorowej,
uwzględniane są postaci, które są ważne dla kształtowania tożsamości gru-
py i jej autowizerunku. Taką moc tożsamościową miał dla mieszkańców Wi-
leńszczyzny niedawno zmarły kapłan ks. prałat Józef Obrembski1, wieloletni
proboszcz w Turgielach i Mejszagole. Choć był to człowiek niezwykły z wielu
względów (religijnych, patriotycznych, ekumenicznych), obdarzony długo-
wiecznością i licznymi charyzmatami, to zamierzam w tym artykule skupić
się tylko na jednym aspekcie Jego posłannictwa, a mianowicie: polszczyźnie
wykorzystywanej do komunikowania się z różnymi osobami (duchownymi
i świeckimi), i to nie tyle w sytuacjach o charakterze religijnym, co przede
wszystkim w kontaktach prywatnych. Materiałem, który posłuży do rozważań
językowych, będą głównie listy adresowane do mnie jako dawnej parafianki
mejszagolskiej i do mojej rodziny oraz wspomnienia samego Pasterza Mejsza-
golskiego oraz różnych autorów, ukazujące ks. Obrembskiego w codziennych
sytuacjach komunikacyjnych.
Postać prałata z Mejszagoły jest bardzo dobrze znana na Litwie i w Polsce,
między innymi dzięki książkom i artykułom w prasie wileńskiej. W 1996 r.
ukazały się w Wilnie wspomnienia ks. Józefa, spisane i opracowane przez Jana
1
Posługuję się taką postacią nazwiska z bifonematycznie realizowaną samogłoską no-
sową, bo właśnie w taki sposób podpisywał się ks. prałat w listach do mnie. Taka forma
nazwiska figuruje również w dokumentach i na świadectwie dojrzałości. Niektórzy autorzy
i wydawcy (na przykład J. Sienkiewicz, A. Jackiewicz) normalizują zapis do postaci z „ę”.
2. 548 Zofia Sawaniewska-Mochowa
Sienkiewicza, pod wymownym tytułem „Żywot jak słońce” (ŻJS 1996)2. I choć
sam redaktor przyznaje we wstępie, że „żywe słowo przelane na papier brzmi
już nieco inaczej. Inna staje się atmosfera gawędy, inna ekspresja” (ŻJS 1996:
5), to pozostaje nadal świadectwem językowym oddającym sposób mówienia
ks. prałata, Jego sposób porządkowania świata i koncepty. Historia oralna, tak-
że w wersji zapisanej, gdy narracja jest rejestrowana w sytuacji bezpośredniego
kontaktu z opowiadającym, stanowi wiarygodne źródło wiedzy o człowieku
i czasach, w jakich dane mu było żyć. Wyrażone żywą polszczyzną, bliską
pod względem stylu odmianie potocznej, wspomnienia ks. Obrembskiego,
świadka historii Wileńszczyzny od lat 20. XX w. do początku XXI, mają duży
potencjał poznawczy dla badacza zainteresowanego dziejami regionu, jak
i dla językoznawcy, który zamierza opisywać fakty językowe w łączności ze
zjawiskami społecznymi i kulturowymi. Kapłan – z racji swego posłannictwa
– musi wchodzić w różne interakcje społeczne i komunikować się na różne
sposoby, gdy sytuacja i dobro innych tego wymaga. Posługa duszpasterska
ks. Obrembskiego na Wileńszczyźnie przypadła na czasy burzliwych przemian
i dezintegracji struktur społecznych na skutek wojny, represji, repatriacji, ko-
lektywizacji, na czasy prześladowania Kościoła katolickiego przez urzędy to-
talitarnego państwa. Jednak nawet w sytuacjach kryzysowych, gdy rozbiciu
ulegały tradycyjne wartości, ks. Obrembskiemu udawało się za pomocą róż-
nych działań i forteli słownych ochraniać parafian. Swoistym fenomenem była
umiejętność ks. prałata nawiązywania rozmowy z rozmaitymi interlokutora-
mi, w tym z osobami nastawionymi wrogo i do polskości, i do religii. Dzięki
rozwiniętemu zmysłowi obserwacji ks. Obrembski potrafił też zarejestrować
odmienne sposoby wypowiadania się ludzi z różnych warstw społecznych, co
zilustruję wybranymi przykładami w dalszej części artykułu.
Ciekawych narracji na temat kontaktów kapłan – wierni dostarcza Księga
pamiątkowa na 100 rocznicę urodzin księdza prałata Józefa Obrębskiego (KPJO
2006), zredagowana przez J. Sienkiewicza, wydana w Mejszagole 19 marca
2006 r. Obok osób duchownych i mężów stanu Polski i Litwy wypowiadają
się tu obecni i dawni parafianie z Turgiel i Mejszagoły. Tych, którzy ziemię
rodzinną z różnych powodów opuścili, ks. prałat nie przestawał traktować
jako swoich parafian. Oni zaś wspomnienia o opuszczonej ojcowiźnie, parafii
i osobach ważnych dla zachowania ciągłości tożsamości zdeponowali w struk-
turach głębokiej pamięci. Łatwo było więc im wydobyć z tego depozytu różne
fakty i ciekawie je zwerbalizować przy okazji obchodzonego jubileuszu. Ci,
którzy zostali, też otworzyli swoje „archiwum oralne” i podzielili się opowie-
2
Tytuł książki nawiązuje do wiersza „Tobie, coś jawnie przed Bogiem w kościele…”
Teofila Lenartowicza. Utwór powstał we Florencji 22 stycznia 1863 roku; do dziś nie wia-
domo, który z kapłanów był jego adresatem (ŻJS 1996: 6).
3. O polszczyźnie księdza Józefa Obremskiego – patriarchy Wileńszczyzny 549
ściami o duszpasterzu, który już za życia stał się legendą, bo wspomagał ludzi
w każdym czasie, niezależnie od ich wyznania i narodowości.
To niespotykana cecha – napisze o ks. Obrembskim A. Bobryk (KPJO 2006:
126) – kiedy człowiek potrafi funkcjonować w różnych systemach i państwach, nie
tylko demokratycznych, jak dzisiejsza Polska, ale również totalitarnych, jak Niem-
cy nazistowskie czy Związek Sowiecki – i zawsze pozostać sobą.
Karmił głodnych jeńców, nie zważając na to, czy to był więzień hitlerowski,
czy sowiecki, Niemiec, Rosjanin, Litwin czy Polak. Zawsze odnotowywał ogromną
różnicę między systemem a człowiekiem. Mówił, że winny jest system, który tak
obecnego człowieka wychował (ks. T. Matulaniec JOKB 2010: 51).
Kolejna Księga pamiątkowa dedykowana w Roku Kapłańskim Księdzu Pra-
łatowi Józefowi Obrembskiemu3 ukazała się w Wilnie w roku 2010 jako pozycja
inicjująca serię wydawniczą „Wielcy ludzie Wileńszczyzny”. Ta książka z kolei
zawiera w pierwszej części świadectwa różnych osób duchownych, głównie
z Litwy i Białorusi, zaprzyjaźnionych z ks. Obrembskim, wspominających go
jako kapłana i człowieka w relacjach z innymi księżmi i ludźmi świeckimi.
Tu także znajdujemy sporo spostrzeżeń językowych na temat sposobu zwraca-
nia się sędziwego kapłana do młodszych kolegów.
Dysponuję także własnymi nagraniami, zarejestrowanymi w 1995 r., gdy
razem z moim dawnym proboszczem odbyłam podróż do miejsca swojego
urodzenia (zaścianek Mejłuny, gmina Muśniki, rejon Szyrwinty)4. Błądząc, py-
tając o drogę, zatrzymywaliśmy się przy nielicznych domach i prowadziliśmy
z mieszkańcami rozmowy po polsku. Była to znakomita okazja do zaobser-
wowania, jak umiejętnie ks. Józef nawiązywał kontakt z tymi ciężko doświad-
czonymi przez życie i historię ludźmi, i jak cierpliwie, z ewangelijną prosto-
tą, potrafił do nich docierać. Niżej dokonam analizy jednego takiego dialogu
„w drodze”, by zilustrować, na czym polegała skuteczność komunikowania się
kapłana nawet z przypadkowo spotkanymi rozmówcami.
Ks. Józef Obrembski nie urodził się na Wileńszczyźnie, ale w opinii wszyst-
kich parafian uchodzi za symbol tej ziemi, a w jego biografii5 odzwierciedlają
się trudne losy Polaków z Litwy, którzy nie poddali się repatriacji. Przyszedł
na świat w Skarzynie Nowym koło Łomży 19 marca 1906 r. w rodzinie drob-
noszlacheckiej Wincentego Justyna i Anny z Kołaczkowskich Obrembskich.
3
Tytuł główny brzmi Józef Obrembski. Kapłan według serca Bożego (JOKB 2010).
4
O tej wyprawie terenowej napisałam więcej w tekście biograficznym Podróż do kra-
iny dzieciństwa (KPJO 2006: 93–94). O życiu codziennym w zaścianku Mejłuny w latach
1945–1956 opowiada relacja Heleny Sawaniewskiej spisana przez Michała Mocha (1997)
z zachowaniem cech gwary wileńskiej.
5
Zob. biogram ks. Obrembskiego opracowany przez M. Jackiewicza (2002: 147).
4. 550 Zofia Sawaniewska-Mochowa
Po ukończeniu 7 klas gimnazjum w Ostrowi Mazowieckiej wstąpił w 1925 r.
do Seminarium Duchownego w Wilnie. W 1926 r. złożył egzamin dojrzało-
ści i podjął studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Stefana Batore-
go w Wilnie. Święcenia kapłańskie otrzymał 12 czerwca 1932 r. w kościele
św. Jana z rąk arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego. Od 1932 do 1950 r.
pracował jako wikary w parafii Turgiele. W 1950 r. został stamtąd wydalo-
ny przez władze sowieckie, wyjechał do Wilna i po mediacjach biskupa Ka-
zimierasa Paltarokasa został przeniesiony do historycznej parafii w Mejsza-
gole6 (ŻJS 1996: 52). W życiu tej wspólnoty uczestniczył przez 61 lat. Już
w okresie międzywojennym, w czasie posługi w parafii w Turgielach, wykazał
się talentem organizacyjnym, podejmując swoistą pracę „u podstaw”. Zakładał
religijne stowarzyszenia i kluby młodzieżowe, organizował kursy kroju, szy-
cia, gotowania, przysposobienia rolniczego, rozwijał spółdzielczość. Podjął się
budowy domu parafialnego, utworzył teatrzyk. Pasję społecznikowską łączył
z pracą wychowawczą. Był prezesem Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwga-
zowej, Towarzystwa Przeciwgruźliczego, jak i kapelanem młodzieży z Akcji
Katolickiej na cały dekanat, także kapelanem Armii Krajowej. W czasach
sowieckich organizował tajne spotkania młodzieży studenckiej na plebanii
w Mejszagole. Dyskutowano wówczas na tematy religijne i historyczne, wy-
głaszano referaty. Choć ks. Obrembski uhonorowany został bardzo ważnymi
polskimi odznaczeniami państwowymi i składali mu wizyty prezydenci Polski
i Litwy, żył bardzo skromnie. Do jego niepokaźnego domu, przekornie nazy-
wanego pałacykiem lub załamanką7 (ŻJS 1996: 67), ciągnęły tłumy pielgrzy-
mów z Polski oraz dawnych i obecnych parafian. Ks. Obrembski udzielał za-
równo w Turgielach, jak i Mejszagole schronienia i opieki wielu duchownym
prześladowanym w czasie wojny i w dobie powojennej sowietyzacji dawnych
Kresów. Zmarł 7 czerwca 2011 r., osiągnąwszy wiek 105 lat. Był najstarszym
kapłanem na Litwie, a może i w Europie.
Credo życiowe sędziwego księdza było bardzo proste: „Trzeba w życiu się
wystrzegać durniów i osób na pokaz bardzo pobożnych. Od nich najwięcej bie-
dy” (ŻJS 1996: 40). Sam był wyjątkowo bystrym obserwatorem świata, umiał
wręcz wnikać w sposoby konceptualizacji rzeczywistości przez ludzi różnego
pokroju i statusu społecznego i nawiązywać kontakt z osobami mentalnie mu
6
Pierwszy kościół w Mejszagole miał powstać w czasach chrystianizacji Litwy za rzą-
dów Jagiełły w 1387 roku (Rouba 1908/1995: 119).
7
W znaczeniu ‘rudera, zniszczona chałupa’ poświadcza z prasy wileńskiej z lat 60.
J. Mędelska (2004: 881–882), kwalifikując jako prawdopodobny białorutenizm. Potwier-
dzam używanie tej nazwy przez przesiedleńców z parafii mejszagolskiej, którzy po repa-
triacji zamieszkali w okolicach Bartoszyc (dawne woj. olsztyńskie, obecnie warmińsko-
-mazurskie).
5. O polszczyźnie księdza Józefa Obremskiego – patriarchy Wileńszczyzny 551
obcymi. We wspomnieniach odnajdujemy wiele cennych obserwacji socjolin-
gwistycznych. Po przybyciu do parafii mejszagolskiej w 1950 r. kapłan odno-
tował, że „mowa była prawie wyłącznie polska: w miasteczku, na kiermaszu.
To potem zaczęła pojawiać się rosyjska, litewska, zaczęła się tu mieszanina”
(ŻJS 1996: 54). W innym miejscu ocenia kulturę miejscowej polszczyzny jako
wyższą w stosunku do tej na południe od Wilna, „mniej tu połajanek, mniej
słów z importu” (ŻJS 1996: 53). Kolędując w stronę Szyrwint, zmuszony był
do nocowania w bardziej oddalonych wsiach i przy tej okazji obserwował ani-
mozje miejscowej ludności na tle narodowościowym: „Im bliżej było granicy
polsko-litewskiej [międzywojennej – dop. Z. S.], tym jakoś mniej było sym-
patii do braci Litwinów – po tamtej stronie podobnie” (ŻJS 1996: 53). Gdy
z perspektywy swojej długiej posługi w parafii mejszagolskiej próbuje ocenić
zmiany, które zaszły w życiu Wileńszczyzny w latach 1950–1995, to przede
wszystkim boleje nad dezintegracją zaścianków i losem ich mieszkańców:
Jakie ja tu widzę zmiany w ludziach po 45 latach pobytu? Żal mi ludzi starszych,
takich dawniejszych, żal tych zaścianków, jakie tu jeszcze zastałem po przyjeździe.
Teraz tego już nie ma. To już cmentarzysko zaścianków i cmentarzysko daw-
niejszych ludzi. Nieraz zostali sami, bez opieki, w walących się chatynkach (ŻJS
1996: 57)8.
Obserwacje nad przemianami sytuacji językowej i kulturowej Polaków na
Wileńszczyźnie zamyka ks. Obrembski konkluzją: „Ta polskość jest bardzo
pokrzywdzona, ale mimo to bardzo żywotna” (ŻJS 1996: 77). Kapłan dostrze-
ga nawet paralele między losami społeczności polskiej na Kowieńszczyźnie
w okresie międzywojennym i obecnymi doświadczeniami Polaków z Wileń-
szczyzny. W latach 30. odbył podróż do Rakiszek (północno-wschodnia Litwa,
pogranicze z Łotwą) i podziwiał starania rodaków o podtrzymanie polskości
w sytuacji bycia mniejszością narodową w państwie litewskim. „I już oni wte-
dy mówili z goryczą: Za mało odczuwamy tej troski ze strony Warszawy (…).
Czy aby Wileńszczyzna nie jest dziś traktowana przez władze nad Wisłą tak
samo, jak Kowieńszczyzna przed wojną?” (ŻJS 1996: 82).
Ten wątek zatroskania o dalsze losy polszczyzny i kultury polskiej na
Wileńszczyźnie pojawiał się też w listach adresowanych do mnie. W 1996 roku
ks. Obrembski napisał:
8
Ten opis jest absolutnie adekwatny do stanu mojego zaścianka, którego nazwa fi-
guruje wprawdzie na niektórych mapach, ale nie ma jej na drogowskazie. Przybyszowi,
który po latach trafia do swojej „małej ojczyzny”, trudno wręcz zlokalizować w prawdziwej
przestrzeni miejsce swojego urodzenia.
6. 552 Zofia Sawaniewska-Mochowa
Pamiętam, jak w czasie międzywojennym w „Kurierze Krakowskim” dyskuto-
wano, gdzie jest najprawdziwszy język polski – w Warszawie, Krakowie czy w Wil-
nie? Dlaczego więc dziś spadkobiercy tych pięknych tradycji narażeni są na Litwie
więcej niż na lekceważenie? (Sawaniewska-Mochowa, Moch 2000: 129).
W korespondencji podejmowane też były inne, bardziej prywatne wąt-
ki. Generalnie otrzymywane listy, pomimo zachodzącej między nadawcą
i odbiorcą znacznej różnicy wieku i doświadczenia, sklasyfikowałabym jako
wybitnie przyjacielskie, a pod względem treści relacjonujące. Z językowego
(stylistycznego) punktu widzenia stanowiły one ekspozycję rzadkiego już
współcześnie staropolskiego modelu epistolograficznego9 i przywiązania do
rozbudowanych formuł grzecznościowych, używanych w adresach i saluta-
cjach, typu Jaśnie Wielmożna Pani czy Jaśnie Wielmożni Państwo. Szczególnie
ciekawa jest formuła powitalna skierowana do nas, byłych parafian, w liście
ks. Obrembskiego z 1998 r.: „Wielce Szanownych Państwa pragnę w ten spo-
sób nawiedzić, uszanować i pozdrowić”, przypominająca swym kształtem ję-
zykowym wyrażenie syntaktyczne stosowane w listach XVI-wiecznych, por.
zdrowie (czyje) listem nawiedzać ‘pozdrawiać’ (Listy 1998: 15, 35, 41, 46, 96).
Od zasadniczo krótkich, bardzo kompozycyjnie spójnych tekstów, zawsze
zawierających element przesłania religijnego w formie cytatu ze znanej pieśni
lub apostrofy do Boga, odbiega objętością 2-stronicowy list, który otrzyma-
łam 14 maja 2001 r. po przekazaniu ks. prałatowi poradnika „Polskie gadanie”
(Sawaniewska-Mochowa, Moch 2000). Rozważania nad polszczyzną wileńską
wyzwoliły u 95-letniego wówczas nadawcy wspomnienia o własnych (mazo-
wiecko-podlaskich) korzeniach językowych:
Z ciekawością włączam się w „Polskie gadanie”. To mi budzi wspomnienie
z lat dziecinnych. Słyszałem rozmowę śp. Ojca ze śp. Mateczką. Np. Ojciec: „Sed
bez most przez capki”, a Mateczka: „Posłeś nie teni drogani”. Matka z pod Ostro-
łęki – Ojciec z Podlasia!10 A ja tak przyzwyczaiłem się do wszystkich gadań – i do
mejszagolskich.
Dodać pragnę, że świat się kręci i ludzie na nim. Ciekawe, na czem to się skoń-
czy? A Dekalog zbędny! Łączę nadzieję w Bogu.
Ks. Józef z Mejszagoły
9
Szerzej na temat dziedzictwa szlacheckiej etykiety językowej w korespondencji
szlachty litewskiej [w:] Sawaniewska-Mochowa, Zielińska 2007: 195–215.
10
W świetle badań E. Golachowskiej (2006: 154) wsie drobnoszlacheckie na Podla-
siu wykazywały liczne mazowieckie cechy gwarowe. Drobna szlachta na tym terenie nie
wyzbywała się – jak stwierdza wymieniona autorka (2006: 151) – gwary i używała jej
w różnych sytuacjach komunikacyjnych, podczas gdy chłopi, dążąc do awansu społecz-
nego, przejmowali nowe wzory językowe i częściej integrowali się z polszczyzną ogólną.
7. O polszczyźnie księdza Józefa Obremskiego – patriarchy Wileńszczyzny 553
W listach prywatnych kapłana zasadniczo nie pojawiały się regionalizmy
kresowe, jako że teksty listowe postrzegał jako staranne akty komunikacji, re-
gulowane konwencjami stylistycznymi i tradycyjnym dla społeczeństwa pol-
skiego modelem grzeczności. O tym, że polszczyzna patriarchy Wileńszczy-
zny wchłonęła liczne lokalne elementy językowe, świadczą natomiast narracje
spisane przez J. Sienkiewicza oraz świadectwa osób, które wchodziły w różne
interakcje słowne z kapłanem z Mejszagoły. We wspomnieniach (ŻJS 1996)
odnajdujemy wiele faktów leksykalnych, wskazujących, że kapłanowi znane
były dobrze realia onomastyczne Wileńszczyzny i postawy onomazjologiczne
mieszkającej tu ludności. W przywoływanych nazwach ludzi odzwierciedlają
się więc modele słowotwórcze wciąż produktywne w polszczyźnie kresowej,
takie jak: formacje z wielofunkcyjnym przyrostkiem -uk: Józiuk (ŻJS 25), ple-
chawiczuki ‘żołnierze armii Plechawicziusa’: próbowali plechawiczuki podsku-
bywać naszych tu i tam, aż wreszcie doszło do większej bitwy pod Murowaną
Oszmianką (ŻJS 44), zdrobnienia imion męskich z przyrostkiem feminizują-
cym -ka: Wićka (ŻJS 40), wreszcie swoista kresowa skłonność do stosowania
deminutywów, które pełnią różne funkcje pragmatyczne (stylistyczne, ekspre-
sywne, wyodrębniające)11: pewna Litwineczka w urzędzie bardzo się dziwiła: co
to jest, w całej gminie tylko kilkunastu nie jest Polakami (ŻJS 42); Na bolszewic-
kiej posadzie, ale nienajgorszy Litwiniuczek (ŻJS 51); Znalazł sobie ze trzech pi-
janiuszków, zmówili się (…) i zaczęli głosić, że ten jest lepszy (ŻJS 73). Do swo-
jego następcy w parafii mejszagolskiej, ks. Mirosława Balcewicza (proboszcza
od roku 2002), zwracał się: Braciszku, a może by to zrobić tak i tak… (JOKB
2010: 27). W tej formie adresatywnej krzyżuje się praktyka języka familijnego
do używania afektonimów wobec osób bliskich oraz manifestowanie staropol-
skiego modelu grzeczności, a więc uznawanie w partnerze dyskursu równego
sobie szlachcica brata (Wojtak 1992: 34–35).
Stosunkowo często pojawia się w opowieściach księdza na zasadzie cytatów
lub w formie częściowo zasymilowanej słownictwo rosyjskie bądź całe frazy,
odzwierciedlające realia życia na Wileńszczyźnie za czasów sowietyzacji i in-
tensywnej kolektywizacji wsi: predsiedatiel (kołchozu) ‘przewodniczący’ (ŻJS
40), naczalstwo ‘władza’(ŻJS 57), niedoimki ‘zaległość podatkowa’ (ŻJS 57),
znajetie, mam na was trzy zajawlenia ‘donosy’ (ŻJS 48), sielsowiet ‘rada gmi-
ny’12 (ŻJS 50), przypiska ‘zameldowanie’ (ŻJS 50), Wy nam nie nużny, ujezżajtie
(ŻJS 51), żuliki ‘chuligani, łobuzy’ (ŻJS 48). Wśród przytoczonych jednostek
są zarówno sowietyzmy (predsiedatiel), jak i rusycyzmy administracyjno-kan-
11
Funkcje formacji deminutywnych i intensywnych we współczesnej polszczyźnie
gwarowej i potocznej na Litwie scharakteryzowała I. Masojć (2006: 65–68).
12
Pełną dokumentację użyć tego terminu w różnych odmianach polszczyzny północ-
nokresowej podaje J. Mędelska (2004: 657).
8. 554 Zofia Sawaniewska-Mochowa
celaryjne (niedoimka, naczalstwo), które wkroczyły do polszczyzny na Litwie
już w XIX wieku, co odnotował Jan Karłowicz (Sawaniewska-Mochowa 1990:
73, 74). Dłuższą historię i szerszy zasięg ma forma żulik, używana na ziemiach
zaboru rosyjskiego (Mędelska 2000: 481).
Dość szczegółowo zostały odtworzone sytuacje komunikacyjne, w których
kapłan musiał prowadzić dialog z inwigilującymi parafię służbami i uciekać
się do różnych forteli:
Jak władze miały do mnie interes, a miewały jakoś często, to nie mogło obejść
się bez wódki. Gospodyni była już nauczona, że jak tylko naczalstwo się pojawia,
na stół wędruje samowar i – samogon. I to pierwszak, nie jakaś tam zwykła wódka,
bo tę chleją i chleją, a znaku żadnego. Obok stała butelczyna dla mnie – z wodą.
Wychylałem więc, chuchałem w kułak, a naczalstwo mnie chwaliło: Wot eto ksiądz,
z takim dieła rieszat’ – odno udowolstwije! (ŻJS 57).
Rzadziej w opowieściach ks. Obrembskiego pojawiały się cytaty i nazwy
motywowane wpływem białoruskim: hurtki ‘koła’ (ŻJS 38), nasz czaławiek
(ŻJS 73), panok (ŻJS 73); w postaci gwarowej została przytoczona wypowiedź
sieroty wiejskiego: Dziadziaczka, hnidy hryzuć (ŻJS 25). Przywołany materiał
dotyczył głównie opisu stosunków społecznych w parafii w Turgielach, miej-
scowa polszczyzna miała wyraźniejsze nacechowanie białoruskie niż mowa
Polaków w okolicach Mejszagoły.
Najmniej liczne są cytaty i zapożyczenia z języka litewskiego, ograni-
czają się zaledwie do formy grzecznościowej ponas Antanas ‘pan Antoni’
(ŻJS 41) i nazwy szaulisi13, będącej skrótowym określeniem Związku Strzelców
Litewskich (lit. Lietuvos Šaulių Sąjunga), paramilitarnej organizacji litewskiej,
powołanej w 1919 r., pozostającej w czasie II wojny światowej na usługach
armii hitlerowskiej. Z terminem tym zetknął się ks. Obrembski po raz pierw-
szy na Litwie Kowieńskiej w 1940 r., gdy z ust gospodarzy litewskich z okolic
Rakiszek usłyszał: „My wiemy, co nasi szaulisi u Was (na Wileńszczyźnie –
dop. Z. S.) wyrabiają (…)” (ŻJS 41). O samych Litwinach jako narodzie ka-
płan wypowiadał się stosunkowo często; posługiwał się nawet formułą bracia
Litwini (ŻJS 42, 43, 78), by podkreślić, że są oni dla Polaków braćmi w wierze.
Otwartość postawy ks. Obrembskiego wobec innych narodowości polegała na
dostrzeganiu ich zalet i zachęcaniu rodaków do przejmowania pozytywnych
wzorców: „Litwini bardzo kochają swoją Ojczyznę, swój język. Tego od nich
trzeba nam się uczyć” (ŻJS 1996: 19). Poszukiwanie w człowieku dobra nie
oznacza jednak, że nie piętnował postaw złych, ksenofobicznych i nacjonali-
stycznych:
13
Pełną dokumentację użyć tej pożyczki litewskiej w polszczyźnie podaje J. Mędelska
(2000: 418; 2004: 719).
9. O polszczyźnie księdza Józefa Obremskiego – patriarchy Wileńszczyzny 555
Litwini potrafią gospodarzyć, potrafią dbać o swoją sprawę, a już szczególnie
potrafią korzystać z okazji – bądź to niemieckiej czy sowieckiej, czy polskiej. Ale
też nikt inny nie potrafi im tak naszkodzić, jak sami sobie. W 40 roku przez sie-
dem miesięcy tak dali się ludziom we znaki, że potem, jak przyszli sowieci, to cała
gmina zapisała się na Polaków, nawet tacy, którzy wcześniej nie wiedzieli, kim oni
są. Po odejściu Litwinów musiałem zostać skrybą i przepisywać tysiące metryk,
w których wszystkim poprzekręcano nazwiska. I to poprzekręcano bez żadnego
sensu: ojciec Jankowski miał czterech synów, więc jeden został Jankauskas, drugi
Jankus, trzeci Jankunas, czwarty Jankunaitis (ŻJS 1996: 42).
Cenną umiejętnością kapłana żyjącego w warunkach wielojęzyczności
i zmieniających się systemów politycznych było podejmowanie dialogu
z ludźmi, którzy ulegali wrogiej propagandzie wobec Polski i Kościoła. Ks. Ob-
rembski nie przekreślał nikogo: ani parafianina za antypolskie poglądy: „Jak
ksiądz tę Polskę tak chwali, to mnie jak nożem pod żebro” (ŻJS 1996: 38), ani
miejscowego Żyda sympatyzującego z nową władzą, czego dowodzi poniższa
rozmowa przeprowadzona w roku 1940 w Turgielach:
– Panie Zinger, mówię, wiecie, powiem wam, co wy macie teraz głos. Ale pa-
miętajcie, że fortuna kołem się toczy.
– Panie ksiądz – on na to – jaki ja jestem, pan zna. Z naszej strony żadnej przy-
krości dla plebanii nie będzie.
– I on mnie kilka razy uprzedzał (ŻJS 1996: 39).
W partiach dialogowych, gdy interlokutorami księdza były osoby ze środo-
wiska wiejskiego lub małomiasteczkowego, ujawniają się sporadycznie pew-
ne odrębności syntaktyczne w stosunku do obecnej normy ogólnopolskiej,
choćby użycie, jak w przykładzie podanym wyżej, wskaźnika zespolenia co
zamiast że w wypowiedzeniach złożonych podrzędnie. Podobne rozszerzenie
funkcji składniowych spójnika co można obserwować w gwarach polskich,
zwłaszcza na Podhalu (Urbańczyk 1972: 58; Zborowski 2009: 39, hasło co II).
W potocznej i gwarowej odmianie polszczyzny mieści się również zastosowa-
nie zaimka czego zamiast dlaczego lub po co w zdaniu pytajnym: Czego idziesz
do Niemców? (ŻJS 1996: 46). Wpisała się też na trwałe w system składniowy
polszczyzny kresowej mówionej i pisanej konstrukcja czekać + dop. zamiast
przyimkowej czekać na + bier.: Idźcie. Was czeka hauptmann Eiberg (ŻJS 1996:
45). Utrzymywanie się takiej archaicznej rekcji czasownika czekać w mowie
mieszkańców kresów północno-wschodnich badacze tłumaczą najczęściej od-
działywaniem białoruskim i litewskim (Karaś 2002: 240), a w okresie powo-
jennym i późniejszym – rosyjskim (Mędelska 2000: 160; 2001: 292).
Koloryt regionalny nadają jednak wypowiedziom kapłana głównie elemen-
ty leksykalne, z umiarem zresztą stosowane, które – jak przypuszczam – na
10. 556 Zofia Sawaniewska-Mochowa
trwałe weszły do zasobu jego polszczyzny. Mówienie o świecie podwileńskiej
wsi wymagało od nadawcy używania form, które służyły budowaniu języko-
wej wspólnoty między nim a odbiorcami komunikatu, dlatego nieprzypadko-
wo pojawiają się w narracjach księdza nazwy regionalne bułanczyk ‘koń maści
bułanej, bułanek’, fest ‘odpust’14, duha ‘kabłąk w zaprzęgu jednokonnym’(ŻJS
67), durnowaty ‘o człowieku mało rozgarniętym’(ŻJS 43), cioska ‘rówieśnik’15
(KPJO 2006: 93).
Kapłan miał też świadomość nacechowania stylistycznego niektórych jed-
nostek, potrafił je tak zastosować, by osiągnąć w konkretnej sytuacji komuni-
kacyjnej efekt humorystyczny.
Zawsze żartobliwie z wileńska zagadywał [swojego następcę, nowego probosz-
cza w Mejszagole – dop. Z. S.): „To gdzie dziś badział się?”. „Rano byłem w szkole
w Jawniunach, później w Miedziukach, po południu miałem pogrzeb w Bortkusz-
kach…” – odpowiadałem. „No to dobrze badział się (…)” (ks. M. Balcewicz JOKB
2010: 27).
Pospolity w polszczyźnie gwarowej na Litwie czasownik badziać się (SPGL
2006: 138) o proweniencji białoruskiej (brus. liter. i dial. pn-zach. бадзяцца),
który konotuje treści raczej negatywne ‘łazić, wałęsać się, włóczyć się, rozbi-
jać się, przebywać w nieodpowiednim towarzystwie’ (Sawaniewska-Mochowa
1990: 37), brzmi naprawdę zabawnie w odniesieniu do pracy kapłana w terenie.
Poczucie humoru ks. Obrembskiego ujawniało się zarówno w sytuacjach
nieoficjalnych, jak i na spotkaniach z dostojnikami kościelnymi czy państwo-
wymi:
Kiedy Księdzu Prałatowi śpiewano tradycyjne „sto lat”, żartobliwie komento-
wał: „Po co wytyczać granice Opatrzności” (ks. J. Aszkiełowicz JOKB 2010: 19).
Kapłan nigdy nie żałował czasu na rozmowę, najchętniej uciekał się przy
tłumaczeniu trudnych kwestii do przykładów z życia, sięgał po aforyzmy, me-
tafory potoczne i zwroty przysłowiowe (ks. J. Aszkiełowicz JOKB 2010: 17–20).
W kontaktach nawet z nieznajomymi ludźmi stosował strategię komunikacyj-
ną, którą najlepiej oddaje łacińska sentencja: verba docent, exempla trahunt
14
Stare zapożyczenie niemieckie w polszczyźnie kresowej, dokonane za pośrednic-
twem białoruskim bądź rosyjskim (Mędelska 2000: 263–264; Koniusz 2001: 128, 137, 152).
15
Warianty morfologiczne ciosek, cioska, ciosko ‘drużba’ zarejestrował z polszczyzny
potocznej i gwarowej z Litwy już J. Karłowicz w XIX wieku (Sawaniewska 1990: 39; Ko-
niusz 2001: 131), nazwa jest najprawdopodobniej białorutenizmem, ale w stosunku do
języka dawcy (brus. цёзка ‘człowiek mający to samo imię’) uległa na gruncie kresowym
neosemantyzacji i zaczęła odnosić się do ‘drużby; rówieśnika, człowieka mającego podob-
ne cechy’. Ks. Obrembski używał postaci r. ż. cioska w stosunku do mojego ojca, jako że
należeli do tej samej generacji i dobrze się rozumieli.
11. O polszczyźnie księdza Józefa Obremskiego – patriarchy Wileńszczyzny 557
‘słowa uczą, przykłady pociągają’ (ks. J. Kasiukiewicz JOKB 2010: 12). Efekty
działania tej strategii mogłam poznać w 1995 r., gdy ks. Obrembski podjął
w mojej obecności rozmowę ze starszą kobietą, która była bardzo negatywnie
nastawiona do jakiegoś kapłana za sposób, w jaki odprawiono ceremonię po-
grzebową jej matki.
k. – Nasz ksiondz dreny ‘zły’, oj jaki dreny, fałszywy on!
ks. – A co on takiego złego zrobił?
k. – On od razu trzech nieboszczyków chował, trzy truny ‘trumny’ stali na mszy
w kościele.
ks. – A ja raz aż czternastu chowałem, tak było, co zrobić, umarły nie może
długo czekać. Księża za mało ludziom tłumaczą, trzeba tłumaczyć… (zwraca się do
kobiety). ‒ A jak jest morze16 i przyleci do morza 100 ptaków, to co, morze wypiją?
Tak jest i z łaską Bożą, dla nikogo jej nie zabraknie.
k. – Może i prawda ksiondz mówi, może i prawda.
W moim przekonaniu fenomen słowa patriarchy Wileńszczyzny polegał
na umiejętności łączenia dawnych tradycji językowych (etykiety szlacheckiej)
z elementami lokalnymi oraz na wykorzystywaniu pojemnych znaczeniowo
metafor potocznych, przemawiających do każdego odbiorcy, wreszcie na prze-
kazywaniu ważnych nauk w konwencji żartu.
Bibliografia
Golachowska E., 2006, Język i kultura mieszkańców wsi włościańskich i szla-
checkich dawnej ziemi drohickiej na Podlasiu. Studium socjolingwistyczne,
Warszawa.
Jackiewicz M., 2002, Polacy na Litwie 1918–2000 (Słownik biograficzny), War-
szawa.
Karaś H., 2002, Gwary polskie na Kowieńszczyźnie, Warszawa–Puńsk.
Koniusz E., 2001, Polszczyzna z historycznej Litwy w „Słowniku gwar polskich”
Jana Karłowicza, Kielce.
Listy, 1998, Listy polskie XVI wieku. T. I. Listy z lat 1525–1548 ze zbiorów Wła-
dysława Pociechy, Witolda Taszyckiego i Adama Turasiewicza, pod red.
K. Rymuta, Kraków.
16
O niezwykle bogatej symbolice morza świadczy konceptualizacja ludowa tego po-
jęcia przedstawiona w SSiSL 1999: 381–418 [hasło opracowały J. Maćkiewicz i U. Majer-
-Baranowska]. Ks. Obrembski, posługując się metaforą morza (por. przysłowie Morza się
nie wypije NKPP 1970, II: 523, nr 26), uzmysłowił rozmówczyni, że opisywana przez nią
sytuacja niczym nie obraża zmarłych ani nie jest niewłaściwa w wymiarze religijnym.
12. 558 Zofia Sawaniewska-Mochowa
Masojć I., 2006, Słownictwo gwar polskich na Litwie, jego funkcjonowanie
i zróżnicowanie geograficzne, [w:] SPGL 2006, s. 49–72.
Mędelska J., 2000, Język polskiej prasy wileńskiej (1945–1979). T. II: Lata 1945–
–1959, Bydgoszcz.
Mędelska J., 2001, Język polskiej prasy wileńskiej (1945–1979). T. III: Lata
1960–1979, cz. 1. Fonetyka, słowotwórstwo, fleksja, składnia, Bydgoszcz.
Mędelska J., 2004, Język polskiej prasy wileńskiej (1945–1979). T. III: Lata
1960–1979, cz. 2 – Słownictwo, wyrazy, Bydgoszcz.
Moch M., 1997, Mejłuny pod Wilnem, „Karta” 23, s. 128–135.
Nora P., 1984, Les lieux de mémoire, Paris: Gallimard.
Rouba N., 1908/1995, Przewodnik po Litwie i Białejrusi, Wilno [reprint, ze
wstępem E. Mazurkiewicza, Gdańsk].
Sawaniewska-Mochowa Z., 1990, Poradnik Jana Karłowicza jako źródło po-
znania potocznej polszczyzny północnokresowej. Słownictwo, Warszawa.
Sawaniewska-Mochowa Z., Moch W., 2000, Poradnik językowy. Polskie gada-
nie, Wrocław.
Sawaniewska-Mochowa Z., Zielińska A., 2007, Dziedzictwo kultury szlachec-
kiej na dawnych Kresach północno-wschodnich Rzeczypospolitej. Ginąca
część kultury europejskiej, Warszawa.
Urbańczyk S., 1972, Zarys dialektologii polskiej, Warszawa.
Wojtak M., 1992, Wybrane elementy staropolskiej etykiety językowej, [w:]
„Język a Kultura” 6: Polska etykieta językowa, pod red. J. Anusiewicza
i M. Marcjanik, Wrocław, s. 33–40.
Zborowski J., 2009, Słownik gwary Zakopanego i okolic, opracowany i uzupeł-
niony z materiałów Autora przez Zespół Instytutu Języka Polskiego PAN
pod kierunkiem J. Okoniowej, Kraków.
Skróty bibliograficzne
JOKB, 2010, Józef Obrembski. Kapłan według serca Bożego. Księga pamiątkowa
dedykowana w Roku Kapłańskim Księdzu Prałatowi Józefowi Obremskie-
mu, red. ks. D. Dzikiewicz, ks. J. Witkowski, Wilno.
KPJO, 2006, Księga pamiątkowa na 100 rocznicę urodzin Księdza Prałata Józe-
fa Obrębskiego, red. J. Sienkiewicz, Mejszagoła.
13. O polszczyźnie księdza Józefa Obremskiego – patriarchy Wileńszczyzny 559
NKPP, 1970, Nowa księga przysłów i wyrażeń przysłowiowych polskich, w opar-
ciu o dzieło Samuela Adalberga opracował zespół redakcyjny pod kierun-
kiem J. Krzyżanowskiego, t. II, red. S. Świrko, Warszawa.
SPGL, 2006, Rieger J., Masojć I., Rutkowska K., Słownictwo polszczyzny gwa-
rowej na Litwie, Warszawa.
SSiSL, 1999, Słownik stereotypów i symboli ludowych, t. 1. Kosmos, cz. 2. Ziemia,
woda, powietrze, pod red. J. Bartmińskiego i S. Niebrzegowskiej, Lublin.
ŻJS, 1996, Żywot jak słońce. Wspomnienia księdza prałata Obrębskiego spisał
i opracował Jan Sienkiewicz, Biblioteka „Magazynu Wileńskiego”, Wydaw-
nictwo Polskie w Wilnie [wydanie 2. w 2004 roku].
On the Polish language of Father Józef Obrembski –
the patriarch of Vilnius Region
Summary
Fr. Józef Obrembski is a symbolic figure for many generations of Poles from
Vilnius Region. This oldest clergyman in Lithuania died on 7th June 2011 af-
ter having lived 105 years. Although he was born near Łomża, and thus not
a native in the region, during his long life as a priest in the parishes of Vilnius
Region, Father Józef Obrembski became very well accustomed to the reality of
the land and assimilated many of the characteristics of the local Polish. Thanks
to his knowledge of the language he was able to communicate effectively not
only with the parishioners, but also with the officials of the totalitarian state in
time of persecution of the Catholic Church. With the attitude of dialogue, and
while using colloquial metaphors as well as introducing situational humor,
Father Obrembski discharged some difficult life situations, even winning over
the enemies of the religion.
This article is based on the Priest’s memoirs written by Jan Sienkiewicz.
This source is considered by the author as oral history. To describe Father
Obrembski’s Polish language, the author uses also Priest’s letters addressed to
his former parishioners (from the archives of the author). Valuable informa-
tion on Father’s ways of communicating with his parishioners in unofficial
situations were provided by the parishioners themselves and their narratives,
as well as by the clergymen, all published in the commemorative book dedi-
cated to Father Józef Obrembski.