SlideShare a Scribd company logo
1 of 9
Download to read offline
Kwantologia stosowana - kto ma rację?
Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).
Część 12.1 - Obserwator.
... halo, halo, tu wasz sprawozdawca. - Dziękuję za przekazanie mi
głosu. - I dziękuję za wszelkie wyjaśnienia, które padły w studiu z
ust naszych szanownych, a tak uczonych gości. Dlatego nie będę już
państwa zanudzał informacjami, dlaczego tu się znaleźliśmy oraz co
nasz czeka. Ograniczę się do samej relacji z tego niebywałego dla
nasz wszystkich wydarzenia. Można nawet stwierdzić, i to bez żadnej
przesady, że wiekopomnego i historycznego wydarzenia...
Chciałoby się powiedzieć, że szkoda, że państwo tego nie widzą, że
nie mogą być tu razem z nami, celebrować tej chwili i napawać się,
i cieszyć się tak niezwykłą okolicznością - ale tak nie powiem. Bo
ja tu jestem, ponieważ ja tu jestem w państwa imieniu i dla państwa
- jestem właśnie po to, żebyście, drodzy państwo, poznali wszystko
i zobaczyli wszystko za moim pośrednictwem. Żeby było tak, jakby ta
hala, tak wypełniona do ostatniego miejsca, że ona również państwa
gości. - Bo w pewnym sensie tak właśnie jest, wszyscy znajdujemy się
w "hali" bez początku oraz końca, a tu i teraz jest kawałek naszej
podłogi; i on na mgnienie, ta "hala" przecież rozciąga się od zawsze
do wszędzie. I tylko tak...
Rozglądam się wokół, wszędzie ruch, emocje, podniecenie. A także i
oczekiwanie - oczekiwanie na ten moment. - Jeszcze jacyś ludzie, już
chyba nadprogramowi, bowiem zdaje się, że hala zajęta do ostatniego
wolnego punktu - oni dochodzą, zajmują swoje miejsca w wyznaczonych
rzędach, o czymś żywo dyskutują. Widzę, bo to widać, na rozjaśnionych
wewnętrznym napięciem obliczach widzę niby to oczekiwanie, niby to
pewność, która tak porusza. Wszędzie, proszę państwa, emocje, one są
tu wszędzie. Przelewają się rzędami, falują jednostkami, poruszają.
Tak, proszę państwa, w hali, przed halą, wszędzie czuć niebywałe i
ogromne emocje, to zarazem zrozumiałe, ale i samo z siebie istotne,
niezwykłe, wielkie. I wspaniałe...
W powietrzu, w każdym tu zgromadzonym atomie i osobniku, tak, tak,
proszę państwa, już czuć to podniecenie, już te atomowe drobiazgi z
gdzieś tam głębiny świata się poczynające ogromnie rozedrgane - już
wszystkie orbity szczelnie obsadzone - już wolne elektrony uwięzione
i snują się po wyznaczonych trajektoriach - już głowy i myśli kierują
się w stronę, z której on nadejdzie. Bo przecież za chwilę nadejdzie,
nadejdzie z całą pewnością. I ta wielka chwila nastanie...
Nie, proszę państwa, to jeszcze nie ta chwila, jeszcze musimy nieco
poczekać, jeszcze kilka sekund oczekiwania, a później to się stanie.
On się pojawi, to pewne, to gwarantowane - to oczywiste. Jeszcze w
drzwiach mijają się osoby z obsługi, jacyś dalsi trenerzy, coś bez
znaczenia, dodatek do wszystkiego - ale jego jeszcze nie widać. To
za minutę, za kilka się stanie, na pewno się dokona...
Czekamy, państwo czekacie, ja czekam, wszyscy zgromadzeni czekają.
Cierpliwości. Czekaliśmy tak długo, to cóż to kilka tyknięć zegara
wobec tak ważnego, prawda? Cóż to wobec nieskończonej wieczności, co
tak mocno wybrzmiało przed moim wejściem na antenę, o czym tak jasno
i wspaniale mówili zaproszeni przez redakcję do studia goście. Aż by
się chciało westchnąć i uradować, że to już, że to za chwilę, że i
my będziemy tego świadkami...
Środek hali pusty, odgrodzony symbolicznie od reszty, oświetlony w
każdym detalu swojej mozaikowej podłogi ostrym blaskiem reflektorów
- środek hali czeka na swój wielki występ. Przecież to tam, właśnie
w samym środku środka, w tym punkcie tak zasadniczym dla wszystkiego
- tam się to będzie rozgrywało - tam to się już dla nas rozgrywa w
całej konfiguracji i ferii świateł, tam-tu jest nasza uwaga - cała
nasza uwaga jest tam skierowana. I tak musi być, proszę państwa, to
środek jest najważniejszy, środek oraz punkt. Przecież to tam, mamy
już tego świadomość, to tam i centralnie dla wszystkich, dokona się
to, nie waham się tego tak określić, niezwykłe i wielkie misterium.
Tak, to w tym, to w tym kręgu - w tym topornie wyciosanym w naszej
rzeczywistości sześcianie czasu i przestrzeni - to tam zostanie za
chwilę ogłoszone ustalenie, które jest tak ważne dla nas wszystkich
- i na które czekamy. Gdzieś tam i pobocznie, zupełnie teraz w mroku
i bez znaczenia, są rozstawione sędziowskie stoliki, tak słabiutko
widoczne, tak przesłonięte szarością, że wydają się zbędne, że zdają
się nadmiarową regułą do tego całego toczącego się pośród jasności
spektaklu. - A przecież to tylko takie nasze wstępne ujęcie, to błąd
oceny, który powodowany jest naszą nieostrą, zawsze skromną wobec
świata metodą obserwacji - a nawet, tak, proszę państwa, również i
krótkowzrocznością. Niech nas nie zmyli ten pozornie drugi i dalszy
plan zasad i reguł, to równie dla całości spektaklu ważny element.
Przecież na końcu i ostatecznie, to właśnie przede wszystkim zasady
i sędziowanie się liczą, najlepszy i najbardziej emocjonujący mecz
blednie w konfrontacji z regułami - bo to zasada jest tu głównym i
fundamentalnym wyznacznikiem możliwości - to zasada reguły tworzy i
zawodnika, i scenerię, i halę - i nas, proszę państwa. Tak, proszę
państwa, my to reguła obleczona w cielesną postać, to rytm zmiany w
jej tykającym kwantami przemieszczaniu...
Ale mniejsza o stoliki sędziowskie, tam znajdują się odpowiedzialni
ludzie, doskonale wiedzą, co robią i znają się na przepisach, ale w
naszym obrazie przede wszystkim, tak na co dzień, w każdym naszym i
tutejszym spojrzeniu, w każdym zmyśle liczy się spektakl, liczy się
zmiana, dynamika i wyprowadzony cios. Albo otrzymany cios. Nie ma
znaczenia cisza, martwota, zatrzymanie, to wszystko zbędny dla nas,
zawartych w tu i teraz, nadmiar interpretacyjny i niewarty zachodu
fakt z całości. - To może i ważne tam dla kogoś, może go pobudza do
wstawania rano, jednak dla nas liczy się to, proszę państwa, co jest
za oknem, na talerzu, w obok bratnio bijącym sercu - wszystko inne
jest takie obce, zimne, nijakie, bez emocji - bez emocji, szanowni
państwo. A to przede wszystkim emocje, te wspaniałe drgnienia duszy
są wszystkim, co nam daje radość, czym jesteśmy - co nas tu zebrało
w tej mrocznej na brzegach hali, jakby bez początku i żadnego końca.
One, te punkty brzegowe, w tej ciemności się kryją, to pewne, wiemy
to, mamy pełną świadomość istnienia granicznej strefy - a jednak w
naszym oglądzie otoczenia liczy się, liczy się to, co zawiera się w
tym kręgu światła - to, co jest najistotniejsze. Czyli ten wielki
spektakl, którego już jesteśmy uczestnikami i który za chwilę, już
za chwilę - za takie maleńkie tyknięcie pobiegnie dalej. - I zawsze
dalej, zawsze tylko do przodu...
Tak, proszę państwa, powtórzmy to jeszcze raz i głośno, nie reguły,
nie rozstrzygacze sporów się dziś liczą - to on jest najważniejszy.
Reszta jest tłem, takim niezbędnym do obserwacji, ale dopełniającym
tłem. Ono oczywiście jest niebywale ważne, do pewnego stopnia każdy
z nas jest elementem tego tła. - To zawsze płaszczyzna jednorodnych
elementów, a każdy z nas jest takim elementem płaszczyzny - ale już
wiemy, przecież my już wiemy i znamy to, że choć niczym jednostka od
jednostki się nie różni, to taki indywidualny konstrukt tu tylko na
chwilę, zawsze tylko na tyknięcie w dziejach - to element w takiej
nieskończonej prostej - ale zawsze tylko w tym jednym i konkretnym
wydaniu. I dlatego to tak ekscytujące, dlatego tak porusza, dlatego
tu jesteśmy...
Tak, proszę państwa, tak, widzę ruch w okolicy wejścia. Coś tam się
dzieje, to już pewne, to widać, nawet czuć. Ktoś wychodzi, drugi i
kolejni przepychają się - stanowczo, ale delikatnie robią przejście
pośród niecierpliwców, którzy zastawili szczelnie - ciało w ciało -
widok na ten istotny teraz punkt. Zachowują się tak, jakby budowali
z własnych istnień ścianę tła, którzy samym swoim bytem zasłaniają
widok na początek oraz punkt wejścia w rzeczywistość. To oczywiście
denerwuje, przecież chciałoby się widzieć wszystko, poznać wszystko
i zrozumieć wszystko - ale przecież też już wiemy, że to drobnostka.
Jeżeli nie widać, to i tak nie ma znaczenia - bo my i tak widzimy,
przecież my i tak przez tę nieprzeniknioną ścianę widzimy - to dla
nas żadna przeszkoda. Nasze zmysłowe oczy nie widzą, ale my widzimy
oczami duszy. I wiemy, że tam jest to a to, że zawsze musi dziać się
tak a tak - że to wszystko zgodne z regułą i przez to tak jaskrawe
i poznawalne. Widać do ściany, ale to nic, bo my widzimy wszystko,
aż po kres, po horyzont hali - po absolutny gdzieś i tam horyzont,
którego inaczej i tak nie można zobaczyć...
Pojawiają się kolejne osoby odpowiedzialne za przygotowanie - tak,
widzę pierwszego trenera - a to oznacza, tak, proszę państwa, to w
formie pewnego już stwierdzeniu może być wyrażone - że już, że już
być może jest za rogiem - że jest blisko - że za moment...
Sala wstaje, tak, proszę państwa, sala wstaje. Lecą w górę jakieś
kolorowe baloniki, coś się sypie z góry - to chyba manna - a może
tylko konfetti - w tym zamieszaniu i maksymalnym rozgardiaszu nie
mogę w szczegółach dojrzeć. Ale to nieważne, to zupełnie nieważne.
- Jakaś pani zdjęła sweterek i wymachuje nim tak, z taką werwą, że
aż serce rośnie. Wokół wszystko faluje, krzyczy, raduje się - twarze
szeroko uśmiechnięte...
Tak-tak-tak, widzę, widzę go. Proszę państwa, widzę! Jest. Idzie -
idzie - idzie wolno. Idzie majestatycznie, z wysoko, z dumnie, tak
jednoznacznie podniesioną głową - idzie z wzrokiem utkwionym gdzieś
tam, w horyzoncie. Idzie. - Sylwetka wspaniała, każdy ruch, to się
czuje, to widać, przemyślany, harmonijnie ułożony. To zaświadcza o
ogromnej, wielowiekowej, a nawet tysiącleciami uparcie oraz w znoju
toczącej się codziennej pracy trenerów, ustawiaczy i wszelkiej maści
korektorów poprawnego, logicznego działania. To widać, to się czuje
aż z takiej odległości, że stoją za nim giganci - a on stoi na ich
barkach. - I patrzy, patrzy tam, gdzie żaden fizyk nie sięga swoimi
przyrządami - gdzieś w pozaskończoność...
Ubrany jest skromnie i gustownie, kolory stonowane, przecież to nie
byle celebryta - to on, obserwator. Żadnych zbędnych ozdób, żadnych
nadmiarowych dodatków, nieomal przeciętny w swoim uśrednieniu, ale
jednak wyjątkowy - skupiony i stanowczy jednocześnie, otwarty do i
wobec innych, a przecież to tylko jednostka, sama wobec zbioru. Tak,
proszę państwa, to on - obserwator...
Na piersiach - tak, widzę to doskonale z odległości, niewielki, tak
ledwo zauważalny w tle znak, z trudem możliwy do wyłuskania pośród
kolorowych plam i drgnień świata - nasz znak. Nie ma żadnych, żadnych
wątpliwości - tak, nasze wydało go plemię, on ci nasz - a imię jego
Obserwator...
Idzie, pozdrawia zebranych ręką, maksymalnie poważny i skupiony, i
nakierowany w daleką dal; aż zdumienie bierze, że to aż tak, że aż
tak. Kieruje się wolno w stronę centrum, celebrując każdy krok - a
w tym ruchu i poprzez ten ruch - jakby chciał nam powiedzieć, że to
ważne, że liczy się w całości... I chyba go zebrani rozumieją. Jak
tylko sięgnę wzrokiem - jak tylko potrafię wyłuskać z narastającej
ciągle wrzawy pojedyncze głosy i odgłosy, to wszędzie emocje sięgają
szczytu - szczytują w zwielokrotnionym rezonansie hali, dochodzą do
kulminacji, ale jeszcze jej nie przekraczają - przecież to dopiero
etap wstępny - przecież przed nami jeszcze wiele atrakcji - jeszcze
daleko do finalnego wystrzału...
Cała hala, rzeczywistość stąd po wieczność jest w oczekiwaniu, i w
ruchu jednocześnie. To stałość dynamicznie zastygła w napięciu i w
oczekiwaniu na to, co się dokona - bo na pewno się dokona. Tak, tak,
proszę państwa, przecież za chwilę, przecież za moment - tak, proszę
państwa, za moment będziemy świadkami tutaj czegoś tak niebywałego,
tak wielkiego, tak jedynego w swoim rodzaju - że warto było na to
czekać. Tak długo czekać. Na pewno było warto...
Obserwator wchodzi w krąg światła i ustawia się centralnie, uważnie
rozgląda wokół. Jest maksymalnie skupiony, to widać. Jego twarz nie
oddaje może pełnej akcji i emocji, jakby była napięta od środka aż
do ostatniego mięśnia, ale przecież w tym jednoznaczna - taka, jakiej
nie spotyka się za byle zakrętem. - Obserwator podnosi wolno prawą
rękę, jakby pozdrawiał i jakby jednocześnie delikatnie i stanowczo
- jakby od niechcenia, ale zarazem po królewsku prosił oraz domagał
się o uwagę...
Sala cichnie - aż zdaje się, że milknie wszelkie jestestwo tego i
każdego świata - i, tak!, tak!, proszę państwa!, słyszę!, on mówi!,
obserwator mówi!: "wszystko płynie"...
Zrywa się hałas - narasta - osiąga stan niemożliwości - tak, proszę
państwa, obserwator mówi, że wszystko płynie. Że rzeka zawsze jest
ta sama, ale nigdy ta sama - że twarz jest zawsze, ale zarazem tak
ułożona każdorazowo jedna oraz jedyna w nieskończonej wieczności -
że to zawsze tylko chwila, którą doznajemy, ale ponownie się w niej
już nigdy nie zanurzymy... Nic dwa razy się nie zdarza...
Widzę na twarzach wielkie poruszenie, nawet przejęcie, nawet jakiś
żal, że to tak wszystko płynie i przepływa - że kiedyśniejsze było
ważne, ale już przeszło do historii i się nie powtórzy. Widzę wśród
blisko i dalej stojących, w ich w zmarszczkach, które zbudował czas,
a pogłębiły kolejne przestrzenne doznania - widzę w utkwionym tam
gdzieś daleko wzroku wielkie wzruszenie - dostrzegam niebywałe, aż
do skrajności emocje, choć jeszcze stonowane, jeszcze spętane tymi
naszymi codziennymi konwenansami. - I to robi wrażenie. Tak, proszę
państwa, to robi wielkie wrażenie. I chyba nie tylko na mnie, bo i
pozostali zdają się w pełni rozumieć, że to nic doznawać i odczuwać,
ale że przede wszystkim znaczenie ma nazwać i zrozumieć, to jest w
tym całościowym świecie tak ważne, tak niebywale emocjonujące - to
wywołuje drgnienia duszy - to człowieka porusza aż do głębi... Wszak
zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny...
Obserwator znów prosi o ciszę, znów skupiony - znów w napięciu. Ale
teraz jego sokoli wzrok kieruje się wyraźnie w górę, gdzieś, gdzie
tylko myśl sięga. - Ludzie wpatrzeni, znieruchomiali w pozach, jakby
wyrzeźbieni przez wielkiego mistrza w detalach i w całości - aż się
zdaje, że to wyciosane z marmuru byty. Ta chwila zdaje się nie mieć
końca - jakby tak dotkliwa codzienna przemiana gdzieś znikła, jakby
jej nie było, jakby istniało tylko tu i teraz - jakby nie było tego
tykającego zegara i tej rzeki w wiecznym przepływie skądś dokądś i
nie wiedzieć po co...
"Są ponad wszystkim stałe idee, które warunkują to wszystko zmienne
i nietrwałe", mówi obserwator przyciszonym, ale bardzo stanowczym
głosem. I kieruje obecnie już bardzo stanowczo wzrok w górę - w dal
bezkresną - w wieczność...
Tak, proszę państwa, tak, obserwator mówi. Że są nieodmienne, nigdy
inne reguły tej wszędzie postrzeganej zmiany. Że to wszystko tak na
chwilę, w swojej nietrwałości dynamiczne oraz przekształcające się
z jednego w drugie, i że tak musi być. - Ale, mówi obserwator, jest
do tego dalsze, niebywale dalekie, gdzieś poza tutejszym i w żaden
sposób nieosiągalne z naszej przykutej do dna jaskini rzeczywistości
- że to stałość reguły i nieodmienność zasady - że to oderwane już
od dowolnego nośnika struktury... Ale, tak-tak, proszę państwa, to
nie w ten sposób należy pojmować w naszym skromnym zbiorze abstrakcji
i odniesień, mówi obserwator - nie na tej zasadzie, jakby się mogło
to w zgrubnym i nieopatrzonym, nienawykłym do analizy skomplikowanych
pojęć spojrzeniu wydawać, że są sobie jakoś tam istnienia, co to bez
materialnych naleciałości bytują, że zawodzą pochwalne lub kibolskie
hymny nie wiedzieć dlaczego i komu - to nie tak, mówi to wyraźnie i
jednoznacznie obserwator. To nie toczy się w taki banalnie prosty
sposób, że te byty krzepną materiałowo, że wchodzą w różne relacje
i reakcje, że się mieszają z tutejszym zmiennie nietrwałym światem,
tak szybko w naszym spojrzeniu przemijającym. To nie tak, głosi oraz
podkreśla obserwator...
Jest tak, proszę państwa - jest tak, że te niezmienniki są zawsze i
tylko w tym świecie, zawsze w nim, podkreśla obserwator. Bo nie ma
przecież niczego, co byłoby fundowane, co byłoby zbudowane bez tej
nośnej a kapryśnej materii, co byłoby pozbawione nośnika. Przecież,
szanowni państwo, weźcie to pod uwagę, próżnia, nicość niczego ani
w sobie, ani na sobie nie koduje. Nie można niczego zapisać w takim
zerowym stanie kosmosu, to niemożliwe. Nie ma idei poza światem, w
którym te idee można powołać do istnienia - świat zmienia się według
reguły, ale reguła - ale reguła, szanowni i drodzy państwo, reguła
istnieje dlatego, że tenże świat jest - że jest zmiana. Zmiana jest
taką, ponieważ jest reguła zmiany, ale dlatego można wyrazić regułę,
że jest wiecznie zachodząca zmiana. - I niczego poza tą zmianą nie
ma więcej, i nigdzie. Tak, szanowni państwo, zmiana to reguła, która
jest stałością dlatego, że jest fizyczna zmiana. Taki sobie filozof
czy matematyk wykrywa w otoczeniu stałość reguły dlatego - że jest
zmiana. Że jest zmiana, która przebiega według schematu. Reguła jest
zawsze w głowie bytu, nie poz nim. I tylko, i zawsze tak...
Proszę państwa, proszę państwa - słyszycie tę ciszę? - słyszycie te
drgnienia ciszy? - dociera do was ten zmasowany, wielki, nieskończony
krzyk ciszy? Słyszycie ten wibrujący do ostatniego nerwu ton ciszy?
- Tak, proszę państwa, sala milczy, sala zastygła, sala zapatrzona
w centralny punkt. A obserwator stoi w tej zupełnej ciszy wpatrzony
w to nieodgadnione. - Sam wobec dalekiego a niedocieczonego - sam
wobec wszystkich - sam wobec bezkresnej wieczności...
Aż trudno w to uwierzyć, to przekracza, i to znakomicie przekracza,
i to niepoliczalnie przekracza to wszystko, co się zdarzyło, to po
prostu niebywałe...
Gdzieś przelatuje samolot, zdaje się, że to samolot. - W tej ciszy
niezgłębionej i wielowymiarowej daleki szum silnika dociera tu jakby
głuchy i nietutejszy, jakby z innego świata, daleki, nieznany, obcy
- a jednak tutejszy przez to połączenie nieuchwytnym kanałem. My tu
jesteśmy, tak sobie bliscy i dalecy zarazem, a tam powód wszystkiego
tutejszego - dudniący pomruk z otchłani energetycznej ewolucji. - I
reguła, zawsze nieodmienna oraz zawsze obecna w tych konstrukcjach
reguła...
Sala milczy, sala docenia ten idący przez wieki mecz z otoczeniem,
mecz z potu, krwi i kości - mecz o istnienie. Sala wzruszona aż po
ostatnie rzędy, po ostatnie tchnienie. I wpatrzona za obserwatorem
w górę. Wpatrzona z nadzieją, że gdzieś, że kiedyś, że może będzie
to się przekształcało inaczej...
Słyszycie państwo tę ciszę, słyszycie to rozedrganie ciszy?...
Ale to jeszcze nie koniec - to jeszcze dalece nie koniec. I padają
w tej ciszy gromkie, znamienne - wielkie słowa obserwatora: "prawo
moralne we mnie, niebo gwiaździste nade mną"...
Proszę państwa, proszę państwa, szał, na trybunach szał - aż, aż. Co
tu się dzieje, proszę państwa. Jeszcze przed momentem wszystko było
skąpane w ciszy - jeszcze mgnienie temu zdawało się, że brzęczenie
komara to huragan, jeszcze nienawykłym do emocji w duszy coś gra i
zawodzi - a tu już aplauz, szał, radość i totalne zamieszanie. Jaka
odmiana pośród zebranych, jaka żywiołowość, jakie uniesienie - jaka
energia, ech, szanowni państwo, aż trudno to opisać, to przechodzi
pojęcie. - Tak, wiele w życiu widziałem, ale zebrani mnie zaskakują.
Ci pozornie przeciętni zjadacze byle czego, na co dzień gdzieś za
biurkiem czy przy zbieraniu plonów z pól - oni teraz szaleją - oni
już wiedzą - oni poznali i zrozumieli, że moralność to nasza i tylko
nasza produkcja. I dla nas. - Owszem, to głęboka prawda, są gdzieś
tam daleko, tak wyniośle obce wobec tej naszej ulotnej chwilowości
gwiazdy, całe ich konstelacje i nieprzeliczalne zbiory - one tam są,
nieruchome dla nas w swojej zmienności wysepki jasności w bezkresnym
mroku. Są tam, tak zimne, tak punktowe na równie obcym nieboskłonie
- zmieniają się milionami lat i nic o nas nie wiedzą. Ale to nic, to
drobiazg. To nic, proszę państwa - tak, to nic. Przecież to nasze i
w nas dziejące się doznania są wszystkim - to w nas są te gwiazdy,
to my je w każdym spojrzeniu powołujemy do istnienia, te gigantyczne
skupiska materii nie istnieją bez naszego mgnieniowego, tak ulotnego
aktu obserwacji. Kiedy nikt nie patrzy, gwiazdy nie świecą - kiedy
nie ma kto dostrzec ich piękna, to piękno nie istnieje. - Tak, tak,
proszę państwa, moralność, zasady oraz reguły są w nas. A te gwiazdy,
ten wieczny bezkres, to tylko dodatek - to pył i proch skondensowanej
nieskończoności...
Tak, państwo to słyszą, cała sala raduje się, tańczy, świętuje - bo
jest co świętować. A obserwator tym razem nie ucisza zebranych, nie
prosi o skupienie, za to rzuca w tłum kolejne słowa i zdania - jego
głos, choć z trudem, ale dominuje nad chaosem. - I przebija się do
świadomości - i wdziera się w zakamarki duszy i rozumu: "jest czas
absolutny i przestrzeń absolutna, a zarazem nie ma czasu absolutnego
i przestrzeni absolutnej; fizycznie jest dostępna tylko-i-wyłącznie
czasoprzestrzeń". ...
Poruszenie, zadziwienie, nawet zmieszanie. - Tak, obserwuję uważnie,
rozglądam się po zebranych, analizuję ich twarze - i widzę, że one
jakby zastygły, jakby się zawahały w entuzjazmie. Jest a nie jest,
jest czas absolutny i go nie ma, jest przestrzeń absolutna, ale jej
nie ma. - Co to jest czas - co to jest przestrzeń - dlaczego jest i
czym jest czasoprzestrzeń? Z kiedyś do kiedyś? - co to znaczy? Jak
odmienia się zmiana? - Co jest "dalej"? ...
Widzę pośród zebranych niepewność - ich ciała układają się w znaki
zapytania. Niektórzy znieruchomieli - inni maksymalnie pobudzeni w
emocjonalnym odbiorze słów obserwatora; jedni zmieniają pozycję i
szukają punktu odniesienia, inni pozornie nieruchomo wsłuchują się
siebie lub innych; jeszcze inni nerwowo spoglądają na zegarki, coś
sprawdzają i sprawdzają, jakby chcieli usłyszeć tykanie chwili i jej
budowanie zamierzali złapać na gorąco; a jeszcze inni tylko niemo się
przyglądają. Widzę wyraźnie, że pytania się mnożą, że domagają się
pilnego wyjaśnienia - dlaczego wygląda to tak, jak wygląda, dlaczego
losowość obsadza elementy gdzieś tam na dole oraz co z tego wynika
dla naszego, skomplikowanego świata?... Dlaczego świat, wszechświat
nasz to zmiana, a do tego przyspieszająca, co jest dalej i czy można
o dalsze pytać? Co to znaczy świat, co to znaczy, że miał początek
i co to znaczy, że będzie koniec? Jaki koniec?...
Wszędzie pytania i pytania, a znikąd pewnej odpowiedzi...
Im dalej sięga wzrok, im więcej szczegółów, tym na twarzach większe
zmieszanie, tym wyraźniejszy niepokój - tym mocniej wyrażana myśl:
co to jest i dlaczego tak? ...
Jeszcze sala spokojna - jeszcze wołanie o sens tego wszystkiego nie
wzbiera i nie wybucha - jeszcze nie...
Obserwator wolno przemieszcza się z punktu do punktu - obserwuje i
notuje w pamięci reakcje tłumu. Obserwuje zachowanie, wsłuchuje się
w pytania - ale milczy. Nie podnosi ręki, nie prosi o głos. - Jakby
tylko czekał na odpowiedni moment - jakby się przyczaił, żeby puścić
w publiczność głęboką myśl...
I nagle rzuca: "jest Kosmos!". "Tu i teraz to wszechświat - ale to
nie Kosmos!"
Ludzie na trybunach kręcą się nerwowo, sędziowie przy stolikach nie
wiedzą, co się dzieje i też rozglądają bezradnie. I ja nie wiem, co
tu się wyprawia. Szanowni państwo, to coś niebywałego...
Jak to, wszechświat nie jest kosmosem i nie jest nieskończony? - To
lokalne w kosmosie zdarzenie? Słychać głosy z sali, pojedyncze oraz
zbiorowe - wszystko wokół to nie wszystko? To nie wszystko? ...
Obserwator przez długą chwilę stoi w milczeniu, głęboko zamyślony -
wreszcie przyklęka na środku pola obserwacji...
Nie, szanowni państwo, nie i jeszcze raz nie! On nie przyklęka, on
się schyla. On się pochyla - przybliża - dociera do podłoża, do tej
naszej fundamentalnej opoki, która każdego dnia nas unosi. - On nie
przyklęka, ponieważ on już nie klęka przed naturą - on otoczenie na
wszelkie sposoby eksploruje, a nawet eksploatuje - on jest już osobą
i osobowością, równym wobec świata. Kiedyś zlękniony byle grzmotu, w
dniu dzisiejszym sięga tych odległych gwiazd; kiedyś uciekający, a
dziś wszystko przed nim ucieka; kiedyś z trudem wydzierający światu
jego reguły, dziś zna regułę i ją stosuje. Kiedyś tylko zadatek na
coś lepszego - dziś obserwator...
Tak, proszę państwa, on się pochyla, żeby zrozumieć... Tak, proszę
państwa, obserwator wszystkim zmysłami się w rzeczywistość wczepia
- żeby ją przeniknąć...
"Tam, na dnie - mówi obserwator - tam daleko, gdzieś poza ostatnią
warstwą naszego świata i wszechświata, czyli tu i teraz, i wszędzie
- tam jest tylko COŚ i NIC, i ruch. Ruch czegoś w tym nic. I niczego
więcej już nie potrzeba. Tak wygląda rzeczywistość w tym najdalszym
i najgłębszym sensie. To wszystko proste to Kosmos - a złożenie to
"wszechświat".
Obserwator ciągle pochylony, ręką pokazuje podstawę wszelkiego. Od
nieskończoności do nieskończoności, jako wieczność w zmianie. I tak
lokalnie w tym bezkresie zapętlenie w formułę wszechświata. - Raz,
tylko jeden raz na prostej. Choć w przenigdy kończących się cyklach
i powtórzeniach...
"Jest tylko ruch oraz przemieszczanie się, punkt po punkcie zmiana
elementu czegoś w nieskończonej pustce. - Jest tylko i wyłącznie, i
zawsze strumień energetycznych cząstek, jedynek już do niczego nie
redukowalnych jednostek w Kosmicznym bezkresie - i gdzieś-lokalnie
tworzą się z tego skomplikowane konstrukcje. Nieskończoność dodana
do nieskończoności musi, musi wytworzyć skończone, chwilowe, zawsze
ulotne byty." ...
"I takie skończone konstrukcje - niekiedy myślące - mogą doznawać i
poznawać otoczenie." ...
Cisza na sali jest niebywała - przejmująca - dojmująca - bezkresna.
Szanowni państwo, to niezwykle istotne słowa. - Te słowa, choć tak
skromnie wypowiedziane, przez pyłek w nieskończoności, one teraz, w
tej hali bez początku oraz końca, odbijają się od krańców, zaczynają
powracać zwielokrotnionym echem, zapętlają się, tkają w tym biegu i
falowaniu niewidzialną, a przecież odczuwaną każdym atomem, każdym
elementem świata tkaninę czasoprzestrzennej rzeczywistości - one w
każdym istnieniu i w każdym drgnieniu istnienia się realizują oraz
zmuszają do refleksji - do przystanięcia i zamyślenia...
Ale obserwator jeszcze nie skończył - nie daje się zebranym zebrać
w sobie, nie podtrzymuje ciszy tylko rzuca gromko i ponad głowami,
ponad tłumem i ponad światem: "To ja - to każdy z nas ten strumień
energii tworzy w sobie i go kształtuje i go definiuje. Nie ma, nie
ma niczego poza tym przemieszczaniem się kwantów czegoś w tej pustce
kosmicznie bezkresnej - nie ma. Jest tylko-i-wyłącznie ruch, zmiana,
chwilowe zapętlenie w bardziej lub mniej skomplikowaną jednostkę -
to, co dla nas w bardzo zgrubnej i powierzchownej obserwacji taką
jednostką się wydaje. - Każde nasze spojrzenie i każdy wykorzystany
przez człowieka element świata, to złożenie, to bardzo rozbudowana
konstrukcja, to zbiegnięcie w jedność wielu linii energii w trakcie
ewolucji. I dlatego widoczna, dlatego doznawana, dlatego mierzalna.
Ale, w sensie głębokim, nie ma czegoś takiego, to złudzenie, skutek
naszego wysokiego i skomplikowanego ułożenia i złożenia - widać tu
czy tam jednostkę, a to zbiór - widać jedynkę, a to cała matematyka.
Wszędzie tylko złożenie"...
I dalej mówi obserwator, i dalej jego głos przebija się jak grom z
czystego nieba, dociera w każdy zakamarek hali i w każdy zakamarek
zebranych.
"Tak - warto sobie to uświadomić - ten strumień składamy w sobie i
dla siebie. Nie atom czy człowiek istnieje w świecie, nie ma czegoś
takiego jak wszechświat, to tylko strumień przemieszczających się i
chwilowo w bliskości siebie elementów, nic więcej. Ale i nic mniej.
I ten strumień przybiera takie kształty tylko dla nas. To ja, ty -
my wszyscy razem i każdy osobno znakujemy, zabudowujemy ten ruch w
postaci strumienia kwantów w ciała, relacje, związki, byty. Ale to
jest tylko w nas - te byty są w nas i dla nas...
To ja, ty - my jesteśmy twórcami, stwórcami świata - wszechświata -
Kosmosu. I wszystkiego. Świat się zmienia, ale to, że się zmienia,
a zwłaszcza to, jak się zmienia, to jest we mnie, w tobie - w nas.
I tylko tak! ...
Ostatecznym wnioskiem, który należy wyciągnąć z obserwacji, z tak
na różny sposób prowadzonych eksperymentów, jest to, że w zakresie
dostępnym nie ma stałego i niezmiennego - stała jest tylko zmiana w
nieskończono-wiecznym Kosmosie. Oraz to, że tę zmianę widzi, doznaje
i na wszelkie sposoby znakuje byt postrzegający. I poza nim - poza
obserwatorem nie ma niczego więcej.
Świat tworzy obserwatora, ale to obserwator stwarza świat w każdym
swoim działaniu i spojrzeniu."
...
Zebrani wstają z miejsc i do głębi przejęci zaczynają skandować:
ob-ser-wa-tor!, ob-ser-wa-tor!, ob-ser-wa-tor! ...
Mówimy "świat" - a w domyśle obserwator.
cdn.
Janusz Łozowski

More Related Content

What's hot

Hanialewiersze
HanialewierszeHanialewiersze
Hanialewierszehaniale
 
Puma1313wiersze1
Puma1313wiersze1Puma1313wiersze1
Puma1313wiersze1zkulisze
 
Kwantologia 4.4 precyzyjne dostrojenie.
Kwantologia 4.4   precyzyjne dostrojenie.Kwantologia 4.4   precyzyjne dostrojenie.
Kwantologia 4.4 precyzyjne dostrojenie.Łozowski Janusz
 
Bielewicz wiersze
Bielewicz wierszeBielewicz wiersze
Bielewicz wierszeaenorian
 

What's hot (7)

Klonek99wiersze1
Klonek99wiersze1Klonek99wiersze1
Klonek99wiersze1
 
Hanialewiersze
HanialewierszeHanialewiersze
Hanialewiersze
 
Puma1313wiersze1
Puma1313wiersze1Puma1313wiersze1
Puma1313wiersze1
 
Kwantologia 4.4 precyzyjne dostrojenie.
Kwantologia 4.4   precyzyjne dostrojenie.Kwantologia 4.4   precyzyjne dostrojenie.
Kwantologia 4.4 precyzyjne dostrojenie.
 
Asia99wiersze
Asia99wierszeAsia99wiersze
Asia99wiersze
 
Bielewicz wiersze
Bielewicz wierszeBielewicz wiersze
Bielewicz wiersze
 
Konecki
KoneckiKonecki
Konecki
 

Viewers also liked

Kwantologia stosowana 12
Kwantologia stosowana 12Kwantologia stosowana 12
Kwantologia stosowana 12kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8kwantologia2
 
Filozofia ewolucji (kwantów) 3
Filozofia ewolucji (kwantów) 3Filozofia ewolucji (kwantów) 3
Filozofia ewolucji (kwantów) 3kwantologia2
 
Cząstki wirtualne.
Cząstki wirtualne.Cząstki wirtualne.
Cząstki wirtualne.kwantologia2
 
Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.kwantologia2
 
byty niematerialne.
byty niematerialne.byty niematerialne.
byty niematerialne.kwantologia2
 
Filozofia ewolucji (kwantów)
Filozofia ewolucji (kwantów)Filozofia ewolucji (kwantów)
Filozofia ewolucji (kwantów)kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5kwantologia2
 
Stała kosmologiczna.
Stała kosmologiczna.Stała kosmologiczna.
Stała kosmologiczna.kwantologia2
 

Viewers also liked (13)

Kwantologia stosowana 12
Kwantologia stosowana 12Kwantologia stosowana 12
Kwantologia stosowana 12
 
Zbrylenia.
Zbrylenia.Zbrylenia.
Zbrylenia.
 
Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8Kwantologia stosowana 8
Kwantologia stosowana 8
 
Filozofia ewolucji (kwantów) 3
Filozofia ewolucji (kwantów) 3Filozofia ewolucji (kwantów) 3
Filozofia ewolucji (kwantów) 3
 
Telepatia.
Telepatia.Telepatia.
Telepatia.
 
Matematyka.
Matematyka.Matematyka.
Matematyka.
 
Cząstki wirtualne.
Cząstki wirtualne.Cząstki wirtualne.
Cząstki wirtualne.
 
Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.Wielki wybuch zmodernizowany.
Wielki wybuch zmodernizowany.
 
byty niematerialne.
byty niematerialne.byty niematerialne.
byty niematerialne.
 
Filozofia ewolucji (kwantów)
Filozofia ewolucji (kwantów)Filozofia ewolucji (kwantów)
Filozofia ewolucji (kwantów)
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 
COŚ.
COŚ.COŚ.
COŚ.
 
Stała kosmologiczna.
Stała kosmologiczna.Stała kosmologiczna.
Stała kosmologiczna.
 

Similar to Obserwator.

Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
Kwantologia 7.9   meta-fizyka.Kwantologia 7.9   meta-fizyka.
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 6.1 złudny wszechświat.
Kwantologia 6.1   złudny wszechświat.Kwantologia 6.1   złudny wszechświat.
Kwantologia 6.1 złudny wszechświat.Łozowski Janusz
 
Złudny wszechświat.
Złudny wszechświat.Złudny wszechświat.
Złudny wszechświat.kwantologia2
 
Kwantologia 9.3 z bagna za włosy.
Kwantologia 9.3   z bagna za włosy.Kwantologia 9.3   z bagna za włosy.
Kwantologia 9.3 z bagna za włosy.Łozowski Janusz
 
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.Łozowski Janusz
 
Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6kwantologia2
 
Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6SUPLEMENT
 
Kwantologia 7.2 dusza-i-ciało.
Kwantologia 7.2   dusza-i-ciało.Kwantologia 7.2   dusza-i-ciało.
Kwantologia 7.2 dusza-i-ciało.Łozowski Janusz
 

Similar to Obserwator. (20)

Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.Kwantologia 7.8   ziemia, planeta szczególna.
Kwantologia 7.8 ziemia, planeta szczególna.
 
Czas.
Czas.Czas.
Czas.
 
Kwantologia 9.8 – Czas.
Kwantologia 9.8 – Czas.Kwantologia 9.8 – Czas.
Kwantologia 9.8 – Czas.
 
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
Kwantologia 7.9   meta-fizyka.Kwantologia 7.9   meta-fizyka.
Kwantologia 7.9 meta-fizyka.
 
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.Kwantologia 2.6   rzeczywistość, czyli co.
Kwantologia 2.6 rzeczywistość, czyli co.
 
Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.Kwantologia 10.6 – wszechświat.
Kwantologia 10.6 – wszechświat.
 
wszechświat.
wszechświat.wszechświat.
wszechświat.
 
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
Kwantologia 10.4 – zbrylenia.
 
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.Kwantologia 2.8   wielki wybuch zmodernizowany.
Kwantologia 2.8 wielki wybuch zmodernizowany.
 
Kwantologia 6.1 złudny wszechświat.
Kwantologia 6.1   złudny wszechświat.Kwantologia 6.1   złudny wszechświat.
Kwantologia 6.1 złudny wszechświat.
 
Złudny wszechświat.
Złudny wszechświat.Złudny wszechświat.
Złudny wszechświat.
 
Kwantologia 9.3 z bagna za włosy.
Kwantologia 9.3   z bagna za włosy.Kwantologia 9.3   z bagna za włosy.
Kwantologia 9.3 z bagna za włosy.
 
Ufoludki.
Ufoludki.Ufoludki.
Ufoludki.
 
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
Kwantologia 9.7 – Ufoludki.
 
Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6
 
Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6
 
Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6
 
Dusza-i-ciało.
Dusza-i-ciało.Dusza-i-ciało.
Dusza-i-ciało.
 
Kwantologia 7.2 dusza-i-ciało.
Kwantologia 7.2   dusza-i-ciało.Kwantologia 7.2   dusza-i-ciało.
Kwantologia 7.2 dusza-i-ciało.
 
Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5Kwantologia stosowana 5
Kwantologia stosowana 5
 

Obserwator.

  • 1. Kwantologia stosowana - kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 12.1 - Obserwator. ... halo, halo, tu wasz sprawozdawca. - Dziękuję za przekazanie mi głosu. - I dziękuję za wszelkie wyjaśnienia, które padły w studiu z ust naszych szanownych, a tak uczonych gości. Dlatego nie będę już państwa zanudzał informacjami, dlaczego tu się znaleźliśmy oraz co nasz czeka. Ograniczę się do samej relacji z tego niebywałego dla nasz wszystkich wydarzenia. Można nawet stwierdzić, i to bez żadnej przesady, że wiekopomnego i historycznego wydarzenia... Chciałoby się powiedzieć, że szkoda, że państwo tego nie widzą, że nie mogą być tu razem z nami, celebrować tej chwili i napawać się, i cieszyć się tak niezwykłą okolicznością - ale tak nie powiem. Bo ja tu jestem, ponieważ ja tu jestem w państwa imieniu i dla państwa - jestem właśnie po to, żebyście, drodzy państwo, poznali wszystko i zobaczyli wszystko za moim pośrednictwem. Żeby było tak, jakby ta hala, tak wypełniona do ostatniego miejsca, że ona również państwa gości. - Bo w pewnym sensie tak właśnie jest, wszyscy znajdujemy się w "hali" bez początku oraz końca, a tu i teraz jest kawałek naszej podłogi; i on na mgnienie, ta "hala" przecież rozciąga się od zawsze do wszędzie. I tylko tak... Rozglądam się wokół, wszędzie ruch, emocje, podniecenie. A także i oczekiwanie - oczekiwanie na ten moment. - Jeszcze jacyś ludzie, już chyba nadprogramowi, bowiem zdaje się, że hala zajęta do ostatniego wolnego punktu - oni dochodzą, zajmują swoje miejsca w wyznaczonych rzędach, o czymś żywo dyskutują. Widzę, bo to widać, na rozjaśnionych wewnętrznym napięciem obliczach widzę niby to oczekiwanie, niby to pewność, która tak porusza. Wszędzie, proszę państwa, emocje, one są tu wszędzie. Przelewają się rzędami, falują jednostkami, poruszają. Tak, proszę państwa, w hali, przed halą, wszędzie czuć niebywałe i ogromne emocje, to zarazem zrozumiałe, ale i samo z siebie istotne, niezwykłe, wielkie. I wspaniałe... W powietrzu, w każdym tu zgromadzonym atomie i osobniku, tak, tak, proszę państwa, już czuć to podniecenie, już te atomowe drobiazgi z gdzieś tam głębiny świata się poczynające ogromnie rozedrgane - już wszystkie orbity szczelnie obsadzone - już wolne elektrony uwięzione i snują się po wyznaczonych trajektoriach - już głowy i myśli kierują się w stronę, z której on nadejdzie. Bo przecież za chwilę nadejdzie, nadejdzie z całą pewnością. I ta wielka chwila nastanie... Nie, proszę państwa, to jeszcze nie ta chwila, jeszcze musimy nieco poczekać, jeszcze kilka sekund oczekiwania, a później to się stanie. On się pojawi, to pewne, to gwarantowane - to oczywiste. Jeszcze w drzwiach mijają się osoby z obsługi, jacyś dalsi trenerzy, coś bez znaczenia, dodatek do wszystkiego - ale jego jeszcze nie widać. To za minutę, za kilka się stanie, na pewno się dokona... Czekamy, państwo czekacie, ja czekam, wszyscy zgromadzeni czekają. Cierpliwości. Czekaliśmy tak długo, to cóż to kilka tyknięć zegara wobec tak ważnego, prawda? Cóż to wobec nieskończonej wieczności, co tak mocno wybrzmiało przed moim wejściem na antenę, o czym tak jasno i wspaniale mówili zaproszeni przez redakcję do studia goście. Aż by
  • 2. się chciało westchnąć i uradować, że to już, że to za chwilę, że i my będziemy tego świadkami... Środek hali pusty, odgrodzony symbolicznie od reszty, oświetlony w każdym detalu swojej mozaikowej podłogi ostrym blaskiem reflektorów - środek hali czeka na swój wielki występ. Przecież to tam, właśnie w samym środku środka, w tym punkcie tak zasadniczym dla wszystkiego - tam się to będzie rozgrywało - tam to się już dla nas rozgrywa w całej konfiguracji i ferii świateł, tam-tu jest nasza uwaga - cała nasza uwaga jest tam skierowana. I tak musi być, proszę państwa, to środek jest najważniejszy, środek oraz punkt. Przecież to tam, mamy już tego świadomość, to tam i centralnie dla wszystkich, dokona się to, nie waham się tego tak określić, niezwykłe i wielkie misterium. Tak, to w tym, to w tym kręgu - w tym topornie wyciosanym w naszej rzeczywistości sześcianie czasu i przestrzeni - to tam zostanie za chwilę ogłoszone ustalenie, które jest tak ważne dla nas wszystkich - i na które czekamy. Gdzieś tam i pobocznie, zupełnie teraz w mroku i bez znaczenia, są rozstawione sędziowskie stoliki, tak słabiutko widoczne, tak przesłonięte szarością, że wydają się zbędne, że zdają się nadmiarową regułą do tego całego toczącego się pośród jasności spektaklu. - A przecież to tylko takie nasze wstępne ujęcie, to błąd oceny, który powodowany jest naszą nieostrą, zawsze skromną wobec świata metodą obserwacji - a nawet, tak, proszę państwa, również i krótkowzrocznością. Niech nas nie zmyli ten pozornie drugi i dalszy plan zasad i reguł, to równie dla całości spektaklu ważny element. Przecież na końcu i ostatecznie, to właśnie przede wszystkim zasady i sędziowanie się liczą, najlepszy i najbardziej emocjonujący mecz blednie w konfrontacji z regułami - bo to zasada jest tu głównym i fundamentalnym wyznacznikiem możliwości - to zasada reguły tworzy i zawodnika, i scenerię, i halę - i nas, proszę państwa. Tak, proszę państwa, my to reguła obleczona w cielesną postać, to rytm zmiany w jej tykającym kwantami przemieszczaniu... Ale mniejsza o stoliki sędziowskie, tam znajdują się odpowiedzialni ludzie, doskonale wiedzą, co robią i znają się na przepisach, ale w naszym obrazie przede wszystkim, tak na co dzień, w każdym naszym i tutejszym spojrzeniu, w każdym zmyśle liczy się spektakl, liczy się zmiana, dynamika i wyprowadzony cios. Albo otrzymany cios. Nie ma znaczenia cisza, martwota, zatrzymanie, to wszystko zbędny dla nas, zawartych w tu i teraz, nadmiar interpretacyjny i niewarty zachodu fakt z całości. - To może i ważne tam dla kogoś, może go pobudza do wstawania rano, jednak dla nas liczy się to, proszę państwa, co jest za oknem, na talerzu, w obok bratnio bijącym sercu - wszystko inne jest takie obce, zimne, nijakie, bez emocji - bez emocji, szanowni państwo. A to przede wszystkim emocje, te wspaniałe drgnienia duszy są wszystkim, co nam daje radość, czym jesteśmy - co nas tu zebrało w tej mrocznej na brzegach hali, jakby bez początku i żadnego końca. One, te punkty brzegowe, w tej ciemności się kryją, to pewne, wiemy to, mamy pełną świadomość istnienia granicznej strefy - a jednak w naszym oglądzie otoczenia liczy się, liczy się to, co zawiera się w tym kręgu światła - to, co jest najistotniejsze. Czyli ten wielki spektakl, którego już jesteśmy uczestnikami i który za chwilę, już za chwilę - za takie maleńkie tyknięcie pobiegnie dalej. - I zawsze dalej, zawsze tylko do przodu... Tak, proszę państwa, powtórzmy to jeszcze raz i głośno, nie reguły,
  • 3. nie rozstrzygacze sporów się dziś liczą - to on jest najważniejszy. Reszta jest tłem, takim niezbędnym do obserwacji, ale dopełniającym tłem. Ono oczywiście jest niebywale ważne, do pewnego stopnia każdy z nas jest elementem tego tła. - To zawsze płaszczyzna jednorodnych elementów, a każdy z nas jest takim elementem płaszczyzny - ale już wiemy, przecież my już wiemy i znamy to, że choć niczym jednostka od jednostki się nie różni, to taki indywidualny konstrukt tu tylko na chwilę, zawsze tylko na tyknięcie w dziejach - to element w takiej nieskończonej prostej - ale zawsze tylko w tym jednym i konkretnym wydaniu. I dlatego to tak ekscytujące, dlatego tak porusza, dlatego tu jesteśmy... Tak, proszę państwa, tak, widzę ruch w okolicy wejścia. Coś tam się dzieje, to już pewne, to widać, nawet czuć. Ktoś wychodzi, drugi i kolejni przepychają się - stanowczo, ale delikatnie robią przejście pośród niecierpliwców, którzy zastawili szczelnie - ciało w ciało - widok na ten istotny teraz punkt. Zachowują się tak, jakby budowali z własnych istnień ścianę tła, którzy samym swoim bytem zasłaniają widok na początek oraz punkt wejścia w rzeczywistość. To oczywiście denerwuje, przecież chciałoby się widzieć wszystko, poznać wszystko i zrozumieć wszystko - ale przecież też już wiemy, że to drobnostka. Jeżeli nie widać, to i tak nie ma znaczenia - bo my i tak widzimy, przecież my i tak przez tę nieprzeniknioną ścianę widzimy - to dla nas żadna przeszkoda. Nasze zmysłowe oczy nie widzą, ale my widzimy oczami duszy. I wiemy, że tam jest to a to, że zawsze musi dziać się tak a tak - że to wszystko zgodne z regułą i przez to tak jaskrawe i poznawalne. Widać do ściany, ale to nic, bo my widzimy wszystko, aż po kres, po horyzont hali - po absolutny gdzieś i tam horyzont, którego inaczej i tak nie można zobaczyć... Pojawiają się kolejne osoby odpowiedzialne za przygotowanie - tak, widzę pierwszego trenera - a to oznacza, tak, proszę państwa, to w formie pewnego już stwierdzeniu może być wyrażone - że już, że już być może jest za rogiem - że jest blisko - że za moment... Sala wstaje, tak, proszę państwa, sala wstaje. Lecą w górę jakieś kolorowe baloniki, coś się sypie z góry - to chyba manna - a może tylko konfetti - w tym zamieszaniu i maksymalnym rozgardiaszu nie mogę w szczegółach dojrzeć. Ale to nieważne, to zupełnie nieważne. - Jakaś pani zdjęła sweterek i wymachuje nim tak, z taką werwą, że aż serce rośnie. Wokół wszystko faluje, krzyczy, raduje się - twarze szeroko uśmiechnięte... Tak-tak-tak, widzę, widzę go. Proszę państwa, widzę! Jest. Idzie - idzie - idzie wolno. Idzie majestatycznie, z wysoko, z dumnie, tak jednoznacznie podniesioną głową - idzie z wzrokiem utkwionym gdzieś tam, w horyzoncie. Idzie. - Sylwetka wspaniała, każdy ruch, to się czuje, to widać, przemyślany, harmonijnie ułożony. To zaświadcza o ogromnej, wielowiekowej, a nawet tysiącleciami uparcie oraz w znoju toczącej się codziennej pracy trenerów, ustawiaczy i wszelkiej maści korektorów poprawnego, logicznego działania. To widać, to się czuje aż z takiej odległości, że stoją za nim giganci - a on stoi na ich barkach. - I patrzy, patrzy tam, gdzie żaden fizyk nie sięga swoimi przyrządami - gdzieś w pozaskończoność... Ubrany jest skromnie i gustownie, kolory stonowane, przecież to nie byle celebryta - to on, obserwator. Żadnych zbędnych ozdób, żadnych nadmiarowych dodatków, nieomal przeciętny w swoim uśrednieniu, ale
  • 4. jednak wyjątkowy - skupiony i stanowczy jednocześnie, otwarty do i wobec innych, a przecież to tylko jednostka, sama wobec zbioru. Tak, proszę państwa, to on - obserwator... Na piersiach - tak, widzę to doskonale z odległości, niewielki, tak ledwo zauważalny w tle znak, z trudem możliwy do wyłuskania pośród kolorowych plam i drgnień świata - nasz znak. Nie ma żadnych, żadnych wątpliwości - tak, nasze wydało go plemię, on ci nasz - a imię jego Obserwator... Idzie, pozdrawia zebranych ręką, maksymalnie poważny i skupiony, i nakierowany w daleką dal; aż zdumienie bierze, że to aż tak, że aż tak. Kieruje się wolno w stronę centrum, celebrując każdy krok - a w tym ruchu i poprzez ten ruch - jakby chciał nam powiedzieć, że to ważne, że liczy się w całości... I chyba go zebrani rozumieją. Jak tylko sięgnę wzrokiem - jak tylko potrafię wyłuskać z narastającej ciągle wrzawy pojedyncze głosy i odgłosy, to wszędzie emocje sięgają szczytu - szczytują w zwielokrotnionym rezonansie hali, dochodzą do kulminacji, ale jeszcze jej nie przekraczają - przecież to dopiero etap wstępny - przecież przed nami jeszcze wiele atrakcji - jeszcze daleko do finalnego wystrzału... Cała hala, rzeczywistość stąd po wieczność jest w oczekiwaniu, i w ruchu jednocześnie. To stałość dynamicznie zastygła w napięciu i w oczekiwaniu na to, co się dokona - bo na pewno się dokona. Tak, tak, proszę państwa, przecież za chwilę, przecież za moment - tak, proszę państwa, za moment będziemy świadkami tutaj czegoś tak niebywałego, tak wielkiego, tak jedynego w swoim rodzaju - że warto było na to czekać. Tak długo czekać. Na pewno było warto... Obserwator wchodzi w krąg światła i ustawia się centralnie, uważnie rozgląda wokół. Jest maksymalnie skupiony, to widać. Jego twarz nie oddaje może pełnej akcji i emocji, jakby była napięta od środka aż do ostatniego mięśnia, ale przecież w tym jednoznaczna - taka, jakiej nie spotyka się za byle zakrętem. - Obserwator podnosi wolno prawą rękę, jakby pozdrawiał i jakby jednocześnie delikatnie i stanowczo - jakby od niechcenia, ale zarazem po królewsku prosił oraz domagał się o uwagę... Sala cichnie - aż zdaje się, że milknie wszelkie jestestwo tego i każdego świata - i, tak!, tak!, proszę państwa!, słyszę!, on mówi!, obserwator mówi!: "wszystko płynie"... Zrywa się hałas - narasta - osiąga stan niemożliwości - tak, proszę państwa, obserwator mówi, że wszystko płynie. Że rzeka zawsze jest ta sama, ale nigdy ta sama - że twarz jest zawsze, ale zarazem tak ułożona każdorazowo jedna oraz jedyna w nieskończonej wieczności - że to zawsze tylko chwila, którą doznajemy, ale ponownie się w niej już nigdy nie zanurzymy... Nic dwa razy się nie zdarza... Widzę na twarzach wielkie poruszenie, nawet przejęcie, nawet jakiś żal, że to tak wszystko płynie i przepływa - że kiedyśniejsze było ważne, ale już przeszło do historii i się nie powtórzy. Widzę wśród blisko i dalej stojących, w ich w zmarszczkach, które zbudował czas, a pogłębiły kolejne przestrzenne doznania - widzę w utkwionym tam gdzieś daleko wzroku wielkie wzruszenie - dostrzegam niebywałe, aż do skrajności emocje, choć jeszcze stonowane, jeszcze spętane tymi naszymi codziennymi konwenansami. - I to robi wrażenie. Tak, proszę państwa, to robi wielkie wrażenie. I chyba nie tylko na mnie, bo i pozostali zdają się w pełni rozumieć, że to nic doznawać i odczuwać,
  • 5. ale że przede wszystkim znaczenie ma nazwać i zrozumieć, to jest w tym całościowym świecie tak ważne, tak niebywale emocjonujące - to wywołuje drgnienia duszy - to człowieka porusza aż do głębi... Wszak zrodziliśmy się bez wprawy i pomrzemy bez rutyny... Obserwator znów prosi o ciszę, znów skupiony - znów w napięciu. Ale teraz jego sokoli wzrok kieruje się wyraźnie w górę, gdzieś, gdzie tylko myśl sięga. - Ludzie wpatrzeni, znieruchomiali w pozach, jakby wyrzeźbieni przez wielkiego mistrza w detalach i w całości - aż się zdaje, że to wyciosane z marmuru byty. Ta chwila zdaje się nie mieć końca - jakby tak dotkliwa codzienna przemiana gdzieś znikła, jakby jej nie było, jakby istniało tylko tu i teraz - jakby nie było tego tykającego zegara i tej rzeki w wiecznym przepływie skądś dokądś i nie wiedzieć po co... "Są ponad wszystkim stałe idee, które warunkują to wszystko zmienne i nietrwałe", mówi obserwator przyciszonym, ale bardzo stanowczym głosem. I kieruje obecnie już bardzo stanowczo wzrok w górę - w dal bezkresną - w wieczność... Tak, proszę państwa, tak, obserwator mówi. Że są nieodmienne, nigdy inne reguły tej wszędzie postrzeganej zmiany. Że to wszystko tak na chwilę, w swojej nietrwałości dynamiczne oraz przekształcające się z jednego w drugie, i że tak musi być. - Ale, mówi obserwator, jest do tego dalsze, niebywale dalekie, gdzieś poza tutejszym i w żaden sposób nieosiągalne z naszej przykutej do dna jaskini rzeczywistości - że to stałość reguły i nieodmienność zasady - że to oderwane już od dowolnego nośnika struktury... Ale, tak-tak, proszę państwa, to nie w ten sposób należy pojmować w naszym skromnym zbiorze abstrakcji i odniesień, mówi obserwator - nie na tej zasadzie, jakby się mogło to w zgrubnym i nieopatrzonym, nienawykłym do analizy skomplikowanych pojęć spojrzeniu wydawać, że są sobie jakoś tam istnienia, co to bez materialnych naleciałości bytują, że zawodzą pochwalne lub kibolskie hymny nie wiedzieć dlaczego i komu - to nie tak, mówi to wyraźnie i jednoznacznie obserwator. To nie toczy się w taki banalnie prosty sposób, że te byty krzepną materiałowo, że wchodzą w różne relacje i reakcje, że się mieszają z tutejszym zmiennie nietrwałym światem, tak szybko w naszym spojrzeniu przemijającym. To nie tak, głosi oraz podkreśla obserwator... Jest tak, proszę państwa - jest tak, że te niezmienniki są zawsze i tylko w tym świecie, zawsze w nim, podkreśla obserwator. Bo nie ma przecież niczego, co byłoby fundowane, co byłoby zbudowane bez tej nośnej a kapryśnej materii, co byłoby pozbawione nośnika. Przecież, szanowni państwo, weźcie to pod uwagę, próżnia, nicość niczego ani w sobie, ani na sobie nie koduje. Nie można niczego zapisać w takim zerowym stanie kosmosu, to niemożliwe. Nie ma idei poza światem, w którym te idee można powołać do istnienia - świat zmienia się według reguły, ale reguła - ale reguła, szanowni i drodzy państwo, reguła istnieje dlatego, że tenże świat jest - że jest zmiana. Zmiana jest taką, ponieważ jest reguła zmiany, ale dlatego można wyrazić regułę, że jest wiecznie zachodząca zmiana. - I niczego poza tą zmianą nie ma więcej, i nigdzie. Tak, szanowni państwo, zmiana to reguła, która jest stałością dlatego, że jest fizyczna zmiana. Taki sobie filozof czy matematyk wykrywa w otoczeniu stałość reguły dlatego - że jest zmiana. Że jest zmiana, która przebiega według schematu. Reguła jest zawsze w głowie bytu, nie poz nim. I tylko, i zawsze tak...
  • 6. Proszę państwa, proszę państwa - słyszycie tę ciszę? - słyszycie te drgnienia ciszy? - dociera do was ten zmasowany, wielki, nieskończony krzyk ciszy? Słyszycie ten wibrujący do ostatniego nerwu ton ciszy? - Tak, proszę państwa, sala milczy, sala zastygła, sala zapatrzona w centralny punkt. A obserwator stoi w tej zupełnej ciszy wpatrzony w to nieodgadnione. - Sam wobec dalekiego a niedocieczonego - sam wobec wszystkich - sam wobec bezkresnej wieczności... Aż trudno w to uwierzyć, to przekracza, i to znakomicie przekracza, i to niepoliczalnie przekracza to wszystko, co się zdarzyło, to po prostu niebywałe... Gdzieś przelatuje samolot, zdaje się, że to samolot. - W tej ciszy niezgłębionej i wielowymiarowej daleki szum silnika dociera tu jakby głuchy i nietutejszy, jakby z innego świata, daleki, nieznany, obcy - a jednak tutejszy przez to połączenie nieuchwytnym kanałem. My tu jesteśmy, tak sobie bliscy i dalecy zarazem, a tam powód wszystkiego tutejszego - dudniący pomruk z otchłani energetycznej ewolucji. - I reguła, zawsze nieodmienna oraz zawsze obecna w tych konstrukcjach reguła... Sala milczy, sala docenia ten idący przez wieki mecz z otoczeniem, mecz z potu, krwi i kości - mecz o istnienie. Sala wzruszona aż po ostatnie rzędy, po ostatnie tchnienie. I wpatrzona za obserwatorem w górę. Wpatrzona z nadzieją, że gdzieś, że kiedyś, że może będzie to się przekształcało inaczej... Słyszycie państwo tę ciszę, słyszycie to rozedrganie ciszy?... Ale to jeszcze nie koniec - to jeszcze dalece nie koniec. I padają w tej ciszy gromkie, znamienne - wielkie słowa obserwatora: "prawo moralne we mnie, niebo gwiaździste nade mną"... Proszę państwa, proszę państwa, szał, na trybunach szał - aż, aż. Co tu się dzieje, proszę państwa. Jeszcze przed momentem wszystko było skąpane w ciszy - jeszcze mgnienie temu zdawało się, że brzęczenie komara to huragan, jeszcze nienawykłym do emocji w duszy coś gra i zawodzi - a tu już aplauz, szał, radość i totalne zamieszanie. Jaka odmiana pośród zebranych, jaka żywiołowość, jakie uniesienie - jaka energia, ech, szanowni państwo, aż trudno to opisać, to przechodzi pojęcie. - Tak, wiele w życiu widziałem, ale zebrani mnie zaskakują. Ci pozornie przeciętni zjadacze byle czego, na co dzień gdzieś za biurkiem czy przy zbieraniu plonów z pól - oni teraz szaleją - oni już wiedzą - oni poznali i zrozumieli, że moralność to nasza i tylko nasza produkcja. I dla nas. - Owszem, to głęboka prawda, są gdzieś tam daleko, tak wyniośle obce wobec tej naszej ulotnej chwilowości gwiazdy, całe ich konstelacje i nieprzeliczalne zbiory - one tam są, nieruchome dla nas w swojej zmienności wysepki jasności w bezkresnym mroku. Są tam, tak zimne, tak punktowe na równie obcym nieboskłonie - zmieniają się milionami lat i nic o nas nie wiedzą. Ale to nic, to drobiazg. To nic, proszę państwa - tak, to nic. Przecież to nasze i w nas dziejące się doznania są wszystkim - to w nas są te gwiazdy, to my je w każdym spojrzeniu powołujemy do istnienia, te gigantyczne skupiska materii nie istnieją bez naszego mgnieniowego, tak ulotnego aktu obserwacji. Kiedy nikt nie patrzy, gwiazdy nie świecą - kiedy nie ma kto dostrzec ich piękna, to piękno nie istnieje. - Tak, tak, proszę państwa, moralność, zasady oraz reguły są w nas. A te gwiazdy, ten wieczny bezkres, to tylko dodatek - to pył i proch skondensowanej nieskończoności...
  • 7. Tak, państwo to słyszą, cała sala raduje się, tańczy, świętuje - bo jest co świętować. A obserwator tym razem nie ucisza zebranych, nie prosi o skupienie, za to rzuca w tłum kolejne słowa i zdania - jego głos, choć z trudem, ale dominuje nad chaosem. - I przebija się do świadomości - i wdziera się w zakamarki duszy i rozumu: "jest czas absolutny i przestrzeń absolutna, a zarazem nie ma czasu absolutnego i przestrzeni absolutnej; fizycznie jest dostępna tylko-i-wyłącznie czasoprzestrzeń". ... Poruszenie, zadziwienie, nawet zmieszanie. - Tak, obserwuję uważnie, rozglądam się po zebranych, analizuję ich twarze - i widzę, że one jakby zastygły, jakby się zawahały w entuzjazmie. Jest a nie jest, jest czas absolutny i go nie ma, jest przestrzeń absolutna, ale jej nie ma. - Co to jest czas - co to jest przestrzeń - dlaczego jest i czym jest czasoprzestrzeń? Z kiedyś do kiedyś? - co to znaczy? Jak odmienia się zmiana? - Co jest "dalej"? ... Widzę pośród zebranych niepewność - ich ciała układają się w znaki zapytania. Niektórzy znieruchomieli - inni maksymalnie pobudzeni w emocjonalnym odbiorze słów obserwatora; jedni zmieniają pozycję i szukają punktu odniesienia, inni pozornie nieruchomo wsłuchują się siebie lub innych; jeszcze inni nerwowo spoglądają na zegarki, coś sprawdzają i sprawdzają, jakby chcieli usłyszeć tykanie chwili i jej budowanie zamierzali złapać na gorąco; a jeszcze inni tylko niemo się przyglądają. Widzę wyraźnie, że pytania się mnożą, że domagają się pilnego wyjaśnienia - dlaczego wygląda to tak, jak wygląda, dlaczego losowość obsadza elementy gdzieś tam na dole oraz co z tego wynika dla naszego, skomplikowanego świata?... Dlaczego świat, wszechświat nasz to zmiana, a do tego przyspieszająca, co jest dalej i czy można o dalsze pytać? Co to znaczy świat, co to znaczy, że miał początek i co to znaczy, że będzie koniec? Jaki koniec?... Wszędzie pytania i pytania, a znikąd pewnej odpowiedzi... Im dalej sięga wzrok, im więcej szczegółów, tym na twarzach większe zmieszanie, tym wyraźniejszy niepokój - tym mocniej wyrażana myśl: co to jest i dlaczego tak? ... Jeszcze sala spokojna - jeszcze wołanie o sens tego wszystkiego nie wzbiera i nie wybucha - jeszcze nie... Obserwator wolno przemieszcza się z punktu do punktu - obserwuje i notuje w pamięci reakcje tłumu. Obserwuje zachowanie, wsłuchuje się w pytania - ale milczy. Nie podnosi ręki, nie prosi o głos. - Jakby tylko czekał na odpowiedni moment - jakby się przyczaił, żeby puścić w publiczność głęboką myśl... I nagle rzuca: "jest Kosmos!". "Tu i teraz to wszechświat - ale to nie Kosmos!" Ludzie na trybunach kręcą się nerwowo, sędziowie przy stolikach nie wiedzą, co się dzieje i też rozglądają bezradnie. I ja nie wiem, co tu się wyprawia. Szanowni państwo, to coś niebywałego... Jak to, wszechświat nie jest kosmosem i nie jest nieskończony? - To lokalne w kosmosie zdarzenie? Słychać głosy z sali, pojedyncze oraz zbiorowe - wszystko wokół to nie wszystko? To nie wszystko? ... Obserwator przez długą chwilę stoi w milczeniu, głęboko zamyślony - wreszcie przyklęka na środku pola obserwacji... Nie, szanowni państwo, nie i jeszcze raz nie! On nie przyklęka, on się schyla. On się pochyla - przybliża - dociera do podłoża, do tej naszej fundamentalnej opoki, która każdego dnia nas unosi. - On nie
  • 8. przyklęka, ponieważ on już nie klęka przed naturą - on otoczenie na wszelkie sposoby eksploruje, a nawet eksploatuje - on jest już osobą i osobowością, równym wobec świata. Kiedyś zlękniony byle grzmotu, w dniu dzisiejszym sięga tych odległych gwiazd; kiedyś uciekający, a dziś wszystko przed nim ucieka; kiedyś z trudem wydzierający światu jego reguły, dziś zna regułę i ją stosuje. Kiedyś tylko zadatek na coś lepszego - dziś obserwator... Tak, proszę państwa, on się pochyla, żeby zrozumieć... Tak, proszę państwa, obserwator wszystkim zmysłami się w rzeczywistość wczepia - żeby ją przeniknąć... "Tam, na dnie - mówi obserwator - tam daleko, gdzieś poza ostatnią warstwą naszego świata i wszechświata, czyli tu i teraz, i wszędzie - tam jest tylko COŚ i NIC, i ruch. Ruch czegoś w tym nic. I niczego więcej już nie potrzeba. Tak wygląda rzeczywistość w tym najdalszym i najgłębszym sensie. To wszystko proste to Kosmos - a złożenie to "wszechświat". Obserwator ciągle pochylony, ręką pokazuje podstawę wszelkiego. Od nieskończoności do nieskończoności, jako wieczność w zmianie. I tak lokalnie w tym bezkresie zapętlenie w formułę wszechświata. - Raz, tylko jeden raz na prostej. Choć w przenigdy kończących się cyklach i powtórzeniach... "Jest tylko ruch oraz przemieszczanie się, punkt po punkcie zmiana elementu czegoś w nieskończonej pustce. - Jest tylko i wyłącznie, i zawsze strumień energetycznych cząstek, jedynek już do niczego nie redukowalnych jednostek w Kosmicznym bezkresie - i gdzieś-lokalnie tworzą się z tego skomplikowane konstrukcje. Nieskończoność dodana do nieskończoności musi, musi wytworzyć skończone, chwilowe, zawsze ulotne byty." ... "I takie skończone konstrukcje - niekiedy myślące - mogą doznawać i poznawać otoczenie." ... Cisza na sali jest niebywała - przejmująca - dojmująca - bezkresna. Szanowni państwo, to niezwykle istotne słowa. - Te słowa, choć tak skromnie wypowiedziane, przez pyłek w nieskończoności, one teraz, w tej hali bez początku oraz końca, odbijają się od krańców, zaczynają powracać zwielokrotnionym echem, zapętlają się, tkają w tym biegu i falowaniu niewidzialną, a przecież odczuwaną każdym atomem, każdym elementem świata tkaninę czasoprzestrzennej rzeczywistości - one w każdym istnieniu i w każdym drgnieniu istnienia się realizują oraz zmuszają do refleksji - do przystanięcia i zamyślenia... Ale obserwator jeszcze nie skończył - nie daje się zebranym zebrać w sobie, nie podtrzymuje ciszy tylko rzuca gromko i ponad głowami, ponad tłumem i ponad światem: "To ja - to każdy z nas ten strumień energii tworzy w sobie i go kształtuje i go definiuje. Nie ma, nie ma niczego poza tym przemieszczaniem się kwantów czegoś w tej pustce kosmicznie bezkresnej - nie ma. Jest tylko-i-wyłącznie ruch, zmiana, chwilowe zapętlenie w bardziej lub mniej skomplikowaną jednostkę - to, co dla nas w bardzo zgrubnej i powierzchownej obserwacji taką jednostką się wydaje. - Każde nasze spojrzenie i każdy wykorzystany przez człowieka element świata, to złożenie, to bardzo rozbudowana konstrukcja, to zbiegnięcie w jedność wielu linii energii w trakcie ewolucji. I dlatego widoczna, dlatego doznawana, dlatego mierzalna. Ale, w sensie głębokim, nie ma czegoś takiego, to złudzenie, skutek naszego wysokiego i skomplikowanego ułożenia i złożenia - widać tu
  • 9. czy tam jednostkę, a to zbiór - widać jedynkę, a to cała matematyka. Wszędzie tylko złożenie"... I dalej mówi obserwator, i dalej jego głos przebija się jak grom z czystego nieba, dociera w każdy zakamarek hali i w każdy zakamarek zebranych. "Tak - warto sobie to uświadomić - ten strumień składamy w sobie i dla siebie. Nie atom czy człowiek istnieje w świecie, nie ma czegoś takiego jak wszechświat, to tylko strumień przemieszczających się i chwilowo w bliskości siebie elementów, nic więcej. Ale i nic mniej. I ten strumień przybiera takie kształty tylko dla nas. To ja, ty - my wszyscy razem i każdy osobno znakujemy, zabudowujemy ten ruch w postaci strumienia kwantów w ciała, relacje, związki, byty. Ale to jest tylko w nas - te byty są w nas i dla nas... To ja, ty - my jesteśmy twórcami, stwórcami świata - wszechświata - Kosmosu. I wszystkiego. Świat się zmienia, ale to, że się zmienia, a zwłaszcza to, jak się zmienia, to jest we mnie, w tobie - w nas. I tylko tak! ... Ostatecznym wnioskiem, który należy wyciągnąć z obserwacji, z tak na różny sposób prowadzonych eksperymentów, jest to, że w zakresie dostępnym nie ma stałego i niezmiennego - stała jest tylko zmiana w nieskończono-wiecznym Kosmosie. Oraz to, że tę zmianę widzi, doznaje i na wszelkie sposoby znakuje byt postrzegający. I poza nim - poza obserwatorem nie ma niczego więcej. Świat tworzy obserwatora, ale to obserwator stwarza świat w każdym swoim działaniu i spojrzeniu." ... Zebrani wstają z miejsc i do głębi przejęci zaczynają skandować: ob-ser-wa-tor!, ob-ser-wa-tor!, ob-ser-wa-tor! ... Mówimy "świat" - a w domyśle obserwator. cdn. Janusz Łozowski