Joanna Orlik, Joanna Czechowska, "Jak zmieścić góry w sali muzealnej?", Muzea
1. joanna orlik, joanna czechowska
Jak zmieœciæ góry
w sali muzealnej?
Relacja z warsztatów „Dynamika ekspozycji”, organizowanych przez Ma³opolski Instytut Kultury,
Sucha Beskidzka-Zakopane, 9-10 wrzeœnia 2002 roku
„Z trudem przeciskaliœmy siê przez ciasne przejœcia. „Jasna, prawie przejrzysta przestrzeñ. W powietrzu „Moj¹ uwagê przyci¹ga jedno wejœcie. Jest bez napisu.
By³o ciemno i nieprzyjemnie. Sk¹dœ dochodzi³y dziwnie migoc¹ drobiny œwiat³a, za³amuj¹ce siê na dwu Wchodzê. Idê g³uchym, zakrêconym korytarzem.
dŸwiêki. Otar³em siê o jak¹œ nieruchom¹ postaæ szklanych taflach – na jednym piêtrze zielonej, Po chwili otwiera siê przede mn¹ ogromna,
i poczu³em, ¿e jestem naprawdê sam. Wokó³ na drugim niebieskiej – i na warstwie wody. Efekt przestrzenna ciemnoœæ. Chwila obawy. Gdzie jestem?
wala³y siê resztki broni, jakieœ kawa³ki drewna. ci¹g³ego rozpryskiwania siê s³oñca w powietrzu, I nag³e zdumienie, bo oto zaczynam dostrzegaæ tysi¹ce
By³em w okopach.” nape³niaj¹cy wnêtrze korytarza jak¹œ niezwyk³¹ jarz¹cych siê punkcików. Zdaj¹ siê byæ wszechobecne.
Muzeum Wojny, Londyn atmosfer¹. Chce siê tam byæ, chce siê oddychaæ tym I s¹ tak piêkne! Po chwili rozró¿niam wysokie, szklane
pulsuj¹cym, radosnym powietrzem.” tafle tworz¹ce labirynt. To w nich odbijaj¹
Muzeum Narodowe, Ottawa siê po wielokroæ miriady cichych œwiate³ek.
Rozci¹gaj¹ siê do³em, gór¹, na wprost. Co oznacza
ta przestrzeñ? Nieskoñczonoœæ? Miliony istot? Czujê
rosn¹ce onieœmielenie... Iœæ dalej czy siê wycofaæ?”
Yad Vashem, Jerozolima
26
2. Warsztaty – twórcze spotkania,
„burza mózgów”, emocje, wymiana
doœwiadczeñ.
Jesteśmy w Suchej Beskidzkiej, na warsztatach z cy- siłek osób przygotowujących ekspozycję nie pójdzie
klu „Dynamika Ekspozycji” organizowanych przez na marne. Chodzi o to, aby wystawa sprawiła – jak?
Małopolski Instytut Kultury. To początek pierwszego dźwiękiem, zapachem, zaskakującą aranżacją
dnia seminarium. Przed momentem prowadzący eksponatów, grą świateł – byśmy wchodzili obojęt-
warsztaty Krystian Pisowicz poprosił nas o wykona- ni, a wychodzili zaangażowani.
nie dziwnego zadania. Mamy namalować obraz Zaczynamy pracę nad drugim ćwiczeniem. Naszym
– ilustrację do najlepszej wystawy, jaką kiedykolwiek zadaniem jest teraz spisanie wszystkich kategorii
w życiu widzieliśmy. Najpierw bez przekonania tematycznych, które naszym zdaniem powinny po-
pochylamy się nad kartkami papieru, z pędzlem jawić się w muzeum gór. Najpierw przychodzą do
i plakatówkami w dłoniach. Później, już przekonani głowy emocje – strach, samotność, poczucie zwy-
o celowości ćwiczenia, usiłujemy wytłumaczyć so- cięstwa, potem pojawiają się góry święte, rośliny,
bie nawzajem co nas urzekło, dlaczego właśnie ta zwierzęta, ludzie zawodowo związani z górami
konkretna ekspozycja tak głęboko zapadła nam – goprowcy, taternicy, sportowcy... Kartki zapełnia-
w pamięć, co spowodowało, że to, co wówczas zoba- ją się, coraz mniej na nich miejsca, a coraz więcej
czyliśmy, wciąż w nas działa. pomysłów przychodzi do głowy. Bo przecież jesz-
Bo jak choćby przez moment zrozumieć czym by- cze Janosik, dźwięk dzwonków na hali, halny, kamie-
ła wojna? Trzeba poczuć strach, zagubienie, samot- nie szlachetne wydobywane przez górników, Uśpieni
ność. Wejść do ciasnego okopu. A jak pojąć potwor- Rycerze... Zasypani pomysłami prawie nie dajemy
ności holokaustu? Jak zliczyć jego ofiary? Tysiące sobie rady z ich usystematyzowaniem. Niektóre
światełek – tysiące pytań. Czym byłaby wystawa kategorie pasują do kilku obszarów tematycznych,
„Polaków portret własny” bez zawieszonego na sa- inne wciąż wymykają się kategoryzacji. Wreszcie,
mym końcu lustra – portretu własnego? Czym wysta- jak zwykle w takich sytuacjach, okazuje się, że
wa ubiorów trumiennych bez wystawionej obok trum-
ny? Przykłady można mnożyć. Więc rozmawiamy, nie mo¿emy wykorzystaæ wszystkiego,
tłumaczymy, przekonujemy się wzajemnie i w ten
sposób, prawie bez wysiłku, powstaje najlepszy że trzeba wybrać kilka linii tematycznych i na nich
– bo stworzony w oparciu o rozmaite doświadczenia niestety poprzestać.
kilkunastu różnych osób – katalog kryteriów, jakie Drugi dzień warsztatów. Zakopane. Coraz wyraźniej
powinna spełniać dobra ekspozycja. Widać, że się zmierzamy w stronę zasadniczego tematu naszego
różnimy, że zwracamy uwagę na rozmaite rzeczy spotkania – zaprojektowania muzeum gór. Dyrek-
– ciągle ktoś dorzuca nową uwagę, wskazuje inną ja- tor Muzeum Tatrzańskiego – Teresa Jabłońska
kość. Bo właściwie co to znaczy, że wystawa jest do- – witając wszystkich u progu wystawy mówi
bra? Czy to, że ją pamiętamy? Czy to, że doświadczy- o konieczności wprowadzenia zmian, o planach
liśmy emocji, których nie możemy zlekceważyć? Czy związanych z nową ekspozycją. Rozpoczynamy
to, że wzbogaciła nas o nową wiedzę? oglądanie, które później pozwoli nam mówić i my-
Powoli dochodzimy do kolejnych wniosków: wysta- śleć w oparciu o konkretne wiadomości. Pracowni-
wa powinna budzić emocje, ale cy muzeum życzliwie, ale też z niepokojem patrzą
na rozglądających się po wszystkich salach uczestni-
przede wszystkim rozbudzaæ intelektualnie. ków warsztatów. Audyt – wbrew pozorom – nie jest
rzeczą łatwą, ani dla obserwowanych, ani dla obser-
Czasem może prowokować, wystawiać na próbę wujących. Trzeba wiedzieć, na co należy zwrócić
nasze mieszczańskie przyzwyczajenia. W jakiś uwagę, aby niczego nie przeoczyć. Ale też trzeba
sposób powinna wytrącić nas z bierności, przycią- umieć słuchać, często pochwał – czasem słów kryty-
gnąć ku sobie, zmusić, żebyśmy nie przeszli obok ki. Przydają się teraz wypracowane poprzedniego
niej z obojętnością. Potrzeba więc, abyśmy bę- dnia kryteria dobrej wystawy, które stają się pomoc-
dąc w muzeum, mogli być w nim w całości – tacy, nymi argumentami. Nie wszystko daje się zastoso-
jacy jesteśmy, z naszymi możliwościami, ale i ograni- wać, nie każde kryterium pasuje do zakopiańskiej
czeniami, często zainteresowani, ale czasem znie- wystawy – nie o to jednak chodzi. Najważniejszą
chęceni, znużeni, znudzeni. Abyśmy naszymi pię- sprawą jest zdobycie nowej perspektywy, dzięki któ-
cioma zmysłami mogli w pełni doświadczyć rej można wyjść poza dotychczasowe przyzwycza-
przestrzeni ekspozycyjnej – dotknąć, usłyszeć, po- jenia, przełamać stare nawyki, odświeżyć spojrze-
czuć – bo właśnie to nas zaciekawi, to sprawi, że wy- nie. Emocje wyzwalają się szybko. Wybuchają
27
3. rozmowy. Padają pytania, wątpliwości, czasem
zarzuty. Niejednokrotnie okazuje się, że taki a nie
inny kształt wystawy ma swoje głębokie uzasadnie-
nie, że w grę wchodzą czynniki, których istnienia nie
podejrzewa się na pierwszy rzut oka. Czasami argu-
menty pracowników Muzeum Tatrzańskiego przeko-
nują, czasem uczestnicy warsztatów pozostają przy
swoim zdaniu. Ta
atmosfera twórczej niezgody
przeniesie się zresztą na kolejną część spotkania,
kiedy trzeba będzie stworzyć własny projekt ekspo-
zycji i zaowocuje interesującymi projektami. Wresz-
cie kończymy wizytę w budynku Muzeum Tatrzań-
skiego i z godzinnym opóźnieniem – tak trudno by-
ło oderwać się od dyskusji – ruszamy dalej.
Podzieleni na trzy grupy, mając do dyspozycji notatki
i doświadczenia nabyte w ciągu dwu ostatnich dni,
przystępujemy do pracy. W ciągu czterech godzin
powstaną trzy koncepcje muzeum gór – każda z nich
może stać się początkiem realizacji nowej wysta-
wy. Wszystkie razem utworzą bank pomysłów, z któ- Mariczny przekaz wystawy – obrazy
rych pracownicy i dyrekcja będą mogli w każdej
wspomnieñ przelane na papier.
chwili skorzystać. Teraz najistotniejsze jest nie to,
czy projekty dadzą się zrealizować, ale żebyśmy
pozwolili sobie na uruchomienie wyobraźni,
spróbowali osi¹gn¹æ nieosi¹galne
– stworzyć projekt najwspanialszego, najdoskonal-
szego, wymarzonego muzeum gór. Najważniejsza jest
ta chwila, w której zapominamy o ograniczeniach,
o przeciwnościach, o dodatkowych uwarunkowaniach spotykaniem po drodze ludzi, znających góry i mo-
i pełni pasji koncentrujemy się na zaprojektowaniu gących o nich opowiedzieć. Zwiedzający doświad-
takiego muzeum gór, do którego chciałoby się nam czyć też miał górskich emocji: nagle opuszczony
przychodzić – ze znajomymi, z rodziną, na randki... przez przewodnika trafia do bacówki, gdzie prze-
Miejsca, które z pasją wprowadzałoby w specyfikę czekuje „burzę w górach”, a w końcu dociera na
i piękno Tatr. Pozwalało na zdobycie konkretnej wie- szczyt grani, skąd przed jego oczyma roztocza się
dzy, ale także operowało emocjami, a wreszcie skła- widok na góry i niebo. Zaś u kresu drogi znajduje się
niało do refleksji. I rzeczywiście – ostatnie chwile kawiarenka, gdzie można zregenerować nadwątlo-
w Zakopanem poświęcamy na prezentację pomys- ne „na trasie” siły, słuchając jednocześnie odpowied-
łów. Przedstawiciele każdej z trzech grup opowiada- nio dobranej muzyki, przeglądając informatory kultu-
ją o tym, jaki projekt został wypracowany i jak mu- ralne i wydawnictwa poświęcone górom.
zeum miałoby funkcjonować.
Wydaje siê, ¿e to niemo¿liwe?
Jeden z pomysłów zakładał, że przestrzeń muzeal-
na powinna zostać tak ukształtowana, żeby dawać Może zamiast odpowiedzi zacytuję słowa Teresy
złudzenie wędrówki poprzez góry. Przechodzenie Jabłońskiej: „Nie myślmy o tym, czy nas na to
przez kolejne sale miało być przechodzeniem przez stać. Najważniejsze jest, żebyśmy mieli dobry po-
kolejne piętra roślinności, wiązać się z oglądaniem mysł, a kiedy już będzie, wówczas zaczniemy się
zwierząt charakterystycznych dla danej partii gór, ze martwić o pieniądze.”
28
4. Czy muzea polskie potrzebuj¹ reformy?
Można powiedzieć, że podstawą wszelkich sującym treningiem, polegającym na przypomnie- I nagle zatęskniłam za tą wsią, muzeum, za
zmian czy reform w zakresie funkcjonowania niu sobie (i narysowaniu!) muzealnego doświadcze- zdjęciami i całą mistyczną atmosferą, jaką
muzeów powinno być wprowadzenie takiego nia – wystawy, przedmiotu etc., które wspomina- emanowały.
systemu ich finansowania, który by gwaranto- liśmy jako najciekawsze. Trening ten był niezmier- Wniosek? Może taki, żeby pamiętać, że kiedy
wał fundusze na utrzymanie i rozwój(!) kolekcji nie pouczający, bo sygnalizował, jak nietypowe tworzymy wystawę, są w naszych rękach przed-
i przestarzałej w większości infrastruktury. Dzia- i niekonwencjonalne mogą być wybory także mioty o bezcennej wartości autentyków oraz wła-
łalność merytoryczna natomiast może i powin- w przypadku muzealnej publiczności. snej, wewnętrznej dynamice i swoistej magii, któ-
na być prowadzona w oparciu o projekty, na któ- Dla mnie samej takim wspomnieniem okaza- rych nie wolno nam zgubić w przypadkowym
re, jak wiadomo, pozyskuje się również środki ło się, dosyć nieoczekiwanie, muzeum w małej zgiełku ekspozycyjnym. Musimy
spoza budżetu. wiosce w hiszpańskich Pirenejach. Dom przy
„Dynamika ekspozycji”, warsztaty organizowane kościele, w którym się mieściło, niczym się od nieustannie szukaæ drogi
przez Małopolski Instytut Kultury, odnoszą się do innych nie różnił, w salce w środku
grupy wystaw szczególnie interesujących, a pod do muzealnego widza, bo przecież najważ-
względem realizacyjnym chyba najtrudniejszych, pali³a siê jedna, nieos³oniêta ¿arówka, niejszą rzeczą jest, by jakaś cząstka naszej pra-
przede wszystkim w warunkach materialnych cy trafiła do czyjegoś „muzeum wyobraźni”, cho-
fotografie: marcin klag
niewielkich muzeów polskich. Wzięłam udział a na białych ścianach po prostu wisiały zdjęcia. ciaż być może nigdy się o tym nie dowiemy.
dopiero w ostatnich warsztatach, w drugim dniu, Ale jakie! – seria czarno-białych, zrobionych
który odbywał się w Muzeum Tatrzańskim, gdzie w końcu dziewiętnastego wieku portretów miesz-
zadaniem było stworzenie scenariusza Muzeum kańców tej wsi, przedstawionych w pełnej posta- dyrektor muzeum tatrzańskiego
Gór z próbą określenia idei takiego muzeum. Wte- ci, w miejscowych strojach, wyraźnie ustawio- teresa jabłońska
dy naprawdę pozazdrościłam koleżankom i kole- nych do fotografii, a jednocześnie tak pełnych
gom pierwszego dnia w Suchej, z szalenie intere- wyrazu i życia, że prawie realnych.
29