SlideShare a Scribd company logo
1 of 24
Download to read offline
Rezultat
Fermentacji
Materii
instalacje / rysunki / grafiki


23.04.2010
18:00
17.05.2010
CK Agora / ul. Serbska 5a
51-11 Wrocław
tel. (71) 325-14-83
tel/fax: (071) 325-24-73

www.ckagora.pl
Rezultat Fermentacji Materii: Wybrane prace Zalibarka
(w liczbie ponad 40), głównie z lat 2008—2009: gipsowe
instalacje / dioramki / monochromatyczne rysunki ołówkiem
i tuszem / wielkoformatowe grafiki / VR



  Zabawa w demiurga, który w grafitowym miękiszu formuje          Wystawa zamyka rozdział rysunkowej biografii, ustępując
byty amorficzne, choć niezupełnie pozbawione konstrukty-        miejsca poszukiwaniom foto, video i site specific (ale to już
wistycznego kośćca. W lepieniu splotów płodnej materii, upa-    temat na kolejną wystawę, nie wyprzedzajmy faktów). Eks-
truje Zalibarek drogę do pozyskania rafinowanej Cudowności.     pozycja R.F.M. jest też zwiastunem albumu Zalibarek: The
Tytułowa Fermentacja jest niczym innym jak organicznym          Result of Matters Fermentation, który już wkrótce ukaże się
procesem nieustającej metamorfozy, mimikry - ciągłego wy-       nakładem Speedlines Publishing London. Podczas wernisażu
mykania się skorupie formy i systemom pojęciowym sprokuro-      serwowane będą fantastyczne rezultaty fermentacji materii w
wanym przez Człowieka.                                          postaci płynnej, cudownie rozszerzające świadomość.

  Obumarcie Materii nie degraduje jej, tylko stwarza jej          Wernisaż: 23 kwietnia 2010, godz. 18:00
obiecujące przestrzenie dwuznacznej egzystencji: dekaden-         CK Agora, ul. Serbska 5a, Wrocław
ckie, sekretne życie korpuskuł Materii. Zalibarek, niczym
inżynier genetyczny, podpatruje pęd Natury do pączkowania,
rozrodu i nakierowuje go na groteskową bezużyteczność,          ________
gnuśność i teatralną wystawność. Nadaje obumarłym tkankom
nowe, przerażające funkcje.                                     “Cała materia faluje od nieskończonych możliwości, które
                                                                przez nią przechodzą mdłymi dreszczami. Czekając na
  Ku utrapieniu przeciwników absurdu. W hołdzie cytologii,      ożywcze tchnienie ducha, przelewa się ona w sobie bez
poetyce rozkładu, nieokiełznanej płodności, witalności, pery-   końca, kusi tysiącem słodkich okrąglizn i miękkości, które z
staltyce jelit i teorii chaosu.                                 siebie w ślepych rojeniach wymajacza.”

                                                                Bruno Schulz, Sklepy Cynamonowe
Deuter miał dość / ołówek, tusz / 2010
Magdalena Zięba
kuratorka wystawy



Zalibarek w swojej sztuce przewrotnie oscyluje między
barokowym przepychem, a minimalistycznym puryzmem
formalnym, hołdując zasadzie, że sztuka jest autonomiczna
i nie może służyć czemuś albo komuś. Słowa kluczowe jego
dokonań to m.in.: fermentacja materii, byty niemożliwe, fan-
tomy, abstrakcja aluzyjna, mityzacja rzeczywistości.

W Galerii CK Agora zaprezentuje multimedialny zestaw pt. Re-
zultat Fermentacji Materii – twory fluktuujące, zmieniające się
w sposób nieprzewidywalny, wyzute ze sztywnego gorsetu
standardowości.

Ekspozycja będzie stanowić przekrój przez różnorodne media,
jakimi posługuje się Zalibarek, a jednocześnie będzie próbą
ukazania wielu form, w jakich jawi się materia. Bo, jak mówi
sam artysta: wewnętrzna spoistość to nuda. Dlatego tym razem
będzie nader dziwacznie i ciekawie.




                                                                  RNA / gips / 2009
Combo / gips / 2008
                      zalibarek
                      Rocznik ‘78. Rysownik, twórca video i instalacji przestrzennych,
                      grafik, czasami prozaik, fotograf i redaktor pism kulturalnych.
                      Mieszka i pracuje w Krakowie, wychował się w Radomiu.
                      Założyciel i redaktor naczelny magazynu o zabarwieniu nad-
                      realnym PUZDRO (w produkcji numer 5). Dyrektor artystyczny
                      Off Motion w Krakowie - wydarzenia dla miłośników rożnych
                      nurtów sztuki video i motion design. Byt niespokojny o roze-
                      drganej wyobraźni, wciąż będący pod wrażeniem schul-
                      zowskiej metody mityzacji rzeczywistości. Ostatnio ołówek i
                      farby zamienił na program Cinema 4D R11.5.

                      W twórczości stoi w rozkroku pomiędzy niefrasobliwym
                      i ekspresyjnym gestem, a chłodnym kontemplowaniem
                      zawiłości konstrukcji i algorytmów. Wewnętrzna spoistość to
                      nuda - twierdzi z przekonaniem. Wielbiciel abstrakcji lirycz-
                      nej i fermentacji materii, transferującej do postaci groźnych
                      fantomów, bytów niemożliwych - złośliwych wirusów w syste-
                      mach postrzegania. Ciągle się z czegoś wycofuje: bez
                      zmrużenia oka wypiera się zmurszałych idei, którym kiedyś
                      hołdował. Wprowadza w rozruch plan utopijnej bezstylowości.
                      Kilka ważniejszych wystaw indywidualnych w kraju i zagranicą
                      (ostatnia w galerii Entropia we Wrocławiu, wrzesień 2007).
                      Współpracował z 4 galeriami, teraz z żadną. Wciąż szykuje
                      się do filmu fabularnego, stosy scenariuszy zasilają szuflady.
                      Dyplom na Wydziale Architektury i Urbanistyki Politechniki
                      Krakowskiej. Robił ilustracje dla większości pism w Polsce,
                      współpracuje też z teatrami. Żonaty, udomowiony.

                      Patrz dalsze strony > autowywiad + autobiografia (1)
                      www.zalibarek.net / e-mail: zalibarek@zalibarek.net
Organizator wystawy   Partnerzy medialni   Jak dojechać do CK Agora,
                                           Wrocław




                                           Z Rynku (przystanek: Kazimierza Wielkiego):
                                           autobus 142 (przystanek: Serbska) /
                           PUZDRO          tramwaj 14 lub 24 (przystanek: Serbska)
                           Magazyn
                           o Zabarwieniu   Z Kołobrzeskiej (przystanek: Kuźniki):
                           Nadrealnym      autobus 129
Soczyste Sfermentowane Sensy / gips, akryl / 2009




                                                    Przyczółek / ołówek, tusz / 2009
Test Zderzeniowy / ołówek, tusz / 2009
Lędźwia / druk pigmentowy, kreacja 3d / 2009
Autowywiad                                   z.1: Tożsamość osobowa jest najbardziej czytelna, gdy dostrze-
                                             gamy w niej różnice w oparciu o inny psychologiczny model
                                             badawczy. Pozwoliłem sobie na niebezpieczną operację od-
                                             szczepienia zaimka ja od osoby Zalibarka, aby przeprowadzić
                                             możliwie wierną analizę jego tożsamości. Siedzimy w zielo-
                                             nym fotelu, przy misce z pistacjami i lifestyle’owych maga-
                                             zynach. Możemy zacząć autowywiad?

                                             z.2: Zgadzam się pod warunkiem, że nie będziesz zbyt ekspan-
                                             sywny w manifestowaniu swojej widmowej podmiotowości.
                                             Bądź tylko zaimkiem z zawieszoną świadomością konsystencji
                                             ducha, osobą tylko na poziomie ontologicznym, z ograniczo-
                                             nymi przywilejami. Inaczej pierzchnę przy pierwszej próbie
                                             podświadomościowego desantu.

                                             z.1: Będę wycofany. Zwłaszcza, że po części traktuję ‘zali-
                                             barka’ jako wirtualnego avatara, logo, nalepkę. Bo Zalibarek,
                                             jak mniemam, to postać na wskroś wirtualna, stworzona
                                             jako kompensacja bylejakości bytu? Bardziej jako kryptonim
                                             pewnego długofalowego projektu, niż 86 kilogramów wody,
                                             flaków i skóry?

                                             z.2: Coś pewnie chciałem w ten sposób zatuszować, jakieś
                                             braki, skazy na dekoracji.

                                             z.1: Skoro jesteśmy na etapie ja: na ile ważne jest ja w
                                             działalności Zalibarka?

                                             z.2: Domyślam się, że chodzi o działalność twórczą. (z.1
                                             przytakuje) Ja jest dojmująco chropowate, werystyczne,
                                             nudne; ale to przecież z niego czerpię: z intymności, ze



         Fantomas / druk pigmentowy / 2009
zwięrzęcości powłoki, z osobistych rozpoznań. Nie sytuuje          z.2: Nie lubię, gdy ktoś wypowiada zdanie: Robię sztukę
się to ja w centrum światów przedstawionych. W żadnym z            zmuszającą do myślenia. To bezduszne ciemiężenie - takie
mediów, jakimi operuję, nie ma czytelnych komunikatów,             przymuszanie do myślenia jest prawie tak samo odrażające,
które przybliżałyby nachalnie odbiorców do ja twórcy. Sporo        jak opresyjne nakłanianie do zakładania zmiennego obuwia w
jest artystów, którym wystarczy rzucenie swojego ja na deskę       szkole i do picia tranu. Nie można poddać się tyranii krytyków
do krojenia i eksponowanie bezkształtnej miazgi. Utwierdze-        i ich dogmatom świętych powinności twórcy wobec narodu,
ni są w przekonaniu, iż skoro społeczność ometkowała ich           świata, cywilizacji, demokracji, historii, środowiska naturalne-
(ometkować w znaczeniu: przykleić metkę z opisem produktu)         go itp. To oni wymuszają takie służebne podejście do sztuki.
jako artystów, świeckich szamanów i iluzjonistów (w szerokim       Twój głos nie jest ważny, jeśli nie jest zaangażowany.
znaczeniu aktywności mamienia i masowego ogłupiania), to
każdy zalążek myśli - każde mgnienie synaps, które pcha ich        Tak naprawdę myślenia nie można wyłączyć, ale można
w odmęty Sztu-ki - jest pełnowartościowym produktem. A ja          zagubić zmysłowe postrzeganie.
mam opory. Nie jestem przekonany, czy ekstrakt intymnych
doświadczeń jest wystarczający do tego, żeby zbudować              Jeśli zmysły twórcy będą napięte, rozum sam znajdzie drogę
solidny przekaz. Ja lubię wszystko zaprojektować od maki-          do małych olśnień. Optuję za przekazem sensualnym. Mam
ety do ostatniej śrubki, powydziwiać, uteatralnić, pomarzyć,       taką optymistyczną teorię, iż gdy przyłożymy się solidnie
odlecieć. Nie jestem w stanie siąść do biurka i przelać na pa-     do formy (np. spraw techniczno-warsztatowych), to suma
pier zdawkowy i szczery raport o tym, że (przykładowo) mam         doświadczeń i wewnętrznych napięć sama się ujawni w dziele.
depresję, boję się o deficyt rządowy i mdli mnie na myśl o         Lubię przekaz, który pojawia się od niechcenia, jakby przypad-
apokalipsie. Z samej prawdy codzienności nic nie wynika dla        kowe muśnięcie podświadomości. Nastrajanie wrażliwości
odbiorcy. Sztuka to sztuczność (nawet źródłosłów podobny) -        zamiast kalkulowania, prognozowania cywilizacyjnych dra-
kto się na to obraża, powinien zająć się polityką, działalnością   matów, knucia, szukania publicystycznych wybiegów, haseł,
charytatywną, albo publicystyką. (z.1 ziewa) Nie wierzę też,       sloganów, urojonych wrogów.
że sztuka może nas nagle olśnić rozwiązaniem kardynalnych
problemów trapiących ludzkość. Zmienianie świata zostawmy          z.1: A nie jesteś czasami rozdarty? Nie pcha Cię w regiony, do
herosom w trykotach. Oczywiście to wszystko moje prywat-           których dostęp sobie ograniczyłeś?
ne poglądy, bo może sztuka jest czymś całkiem innym, a ja
zapuściłem się w zachwaszczone regiony herezji.                    z.2: Oczywiście, że mnie pcha. Wciąż zmieniam granice to-
                                                                   lerancji. Jeszcze do niedawna brzydziłem się minimalizmem,
z.1: No to wiem już, że nie lubisz autopsychoanalizy. Czego        uważając go za pochwałę nudy. Teraz jest mi bliski. Może za
jeszcze nie lubisz?                                                niecały rok buńczuczne deklaracje zawarte w tym wywiadzie
będą wyrzucone poza obieg roboczych inspiracji? Może będę           salnym (surrealizm), aż stał się banalny i wytarty. Wydawało
się ich wstydził? Jestem rozdarty i to też jest jakaś niestabilna   mi się, że operuję czarnym humorem, a ludzie uznali to za
wartość, choć może nie sama w sobie. Wewnętrza spoistość            katastrofizm i turpizm.
to nuda. To tak jakby nagle zwolennicy i przeciwnicy aborcji
doszli do konsensusu i wypracowali sobie wspólne zdanie na          Wykryłem dziwny paradoks tamtego okresu rozłożony na
temat sporu ideowego, który stanowił spoiwo ich tożsamości.         etapy: 1) podobał mi się czyjś styl, 2) rozwijałem go autorsko,
I co? Nuda! Nic się nie dzieje. Lech Jęczmyk przypomniał            3) osiągałem w tym umiarkowaną biegłość, 4) momentalnie
ostatnio na łamach magazynu Czas Fantastyki o teoremacie            ludzie, którzy doszli do podobnych rozwiązań tracili w moich
matematyka Goedla, wedle którego w każdym systemie pojęć            oczach, 5) plułem na ten styl... (może ma tu miejsce depre-
i reguł istnieją problemy nierozwiązywalne środkami tego            cjacja własnych możliwości: “skoro ja do tego doszedłem, to
systemu.                                                            musi być dziecinada, fraszka”)

Podważając więc ich nierozwiązywalność, podważamy cały              z.1: Co teraz jest w zasięgu zapożyczeń estetycznych?
system. Gdy za system przyjmiemy naszą cywilizacje (przecież
to także zbiór praw, pojęć i reguł), to również należy liczyć       z.2: Właściwie kompletna bezstylowość, jako rodzaj pewnej
się z tym, iż są kwestie niedyskutowalne. Gdy rozwiążemy            twórczej utopii. Wiadomo, iż nie ucieknie się od zapożyczeń.
problem z aborcją, nasza cywilizacja rozpadnie się. Wiedzio-        Ale można starać się je wyrugować z domysłów odbiorców.
ny tym poczuciem, pielęgnuję wewnętrzne rozedrganie,                Chcę osiągnąć pewien rytm zmiany ubarwienia ochronnego:
niespójność, wielobiegunowość. Gdy się kiedyś sam ze sobą           raz przybrać maskę antychrysta, innym razem uduchowionego
zgodzę, to będzie mój cichy koniec.                                 mistyka. Raz uderzyć barokowym przepychem, innym razem
                                                                    szczypiącą w oczy pustką. Pierwszego dnia: rubaszny gag,
z.1: Gdy spoglądasz wstecz…?                                        drugiego dnia: nihilizm i katastrofizm, trzeciego dnia: wsiowość
                                                                    i tandeta, czwartego dnia: ekspresjonizm abstrakcyjny. Ciągle
z.2: … widzę wiele fałszywych kroków, zwały zarysowanych            gubić tropy, wyprowadzać na manowce. Przez te ostatnich 10
bezproduktywnie kartek, zmarnowany czas. Niczego sobie              lat próbowałem sił w konwencjach znacznie odległych od sie-
nie wymawiam, ale okres fantastyczny trwał zdecydowanie za          bie: chyba na zasadzie testu sprawnościowego. Najbardziej
długo. Pierwsze dziecięce fascynacje to komiks, troszkę później     nie w smak mi teraz łatwa identyfikacja, marynowanie bezpie-
szereg nurtów imaginacyjnych: figuratywny surrealizm, re-           cznych konwencji na chude lata. Nic nie ma nieskończonego
alizm fantastyczny. To był dobry poligon doświadczalny, ale         okresu przydatności do spożycia.
również cementowanie konserwatyzmu, rzutującego na brak
transformacji twórczych. Posłużyłem się językiem tak uniwer-        z.1: Mówisz o bezstylowości. Ale chyba jednak jakiś zalążek
programu posiadasz?                                               z.1: Twoja podręczna lista artystów wciąż dobrze przyswa-
                                                                  jalnych?
z.2: Program na najbliższe miesiące w skrócie: konstruować        z.2: Niezmiennie Bruno Shulz z nadpobudliwą wyobraźnią.
byty niemożliwe (wynaleźć nowy rodzaj materii, nowe zas-          Plus: Francis Bacon, Matthiew Barney, Stephan Balleux, Keith
tosowania dla przedmiotów urojonych) / wywołać efekt              Tyson, Glenn Brown, bracia Chapman, Hans Bellmer, Moebius.
zadziwienia, zaskoczenia (to nie jest dziś proste! katalog dzi-   Wystarczająco egzotyczne zestawienie?
wów współczesności jest napuchły: widziałem w internecie
kobietę-dystrybutor, która z pewnej części ciała wyciągała        z.1: Skrzypienie ołówka, czy klikanie myszką?
puszkę coca-coli: jak konkurować z czymś takim? co jeszcze
może ludzi zaskoczyć, zszokować?) / wprowadzać na większą         z.2: Naprzemiennie. Choć trochę za dużo było już smarowania
skalę narrację, gawędę, baśń, ludyczną opowieść z gatunku         grafitem, czas na nowe media.
weird / realizować więcej optycznych zabaw z zakrzywia-
niem przestrzeni (przestrzenią galerii, przestrzenią publiczną,   z.1: Co jest istotą tożsamości Zalibarka, bez której byłby
przestrzenią wirtualną 3d) / przemycać w fotografii to, co        postacią niepełną? Nawet jeśli przyjmiemy, że jest bytem nie
realizowałem w rysunku. Czy to można nazwać programem?            do końca realnym...
Jeśli czujesz niedosyt, zacytuję moje Credo z roku 1999:
odwracać podszewkę dookolnej rzeczywistości / plewić myśli        z.2: Czerpanie z dzieciństwa (wciąż przypominam sobie
grubo ciosane, a pielęgnować te w kruchy kryształ obleczone       zaszłości z niedojrzałości, szukam prostych reakcji i małych
/ dokonywać fuzji rzeczywistości z materią nadprzyrodzoną         olśnień, genialnych odkryć na miarę znalezienia kapsla zato-
/ dzielnie odpierać nerwowe ataki pospolitego ruszenia /          pionego w asfalcie przy temperaturze 34 stopni Celsjusza),
chędożyć oporne umysły / zaklinać monochromatyczną materię        niestałość w konceptach, klęska urodzaju pomysłów (to trage-
grafitu / wzniecać rwetes / kłuć w oczy, smagać pompką, palić     dia, że nie mogę zrealizować nawet 10%), lęk przed chorobą
żywym ogniem / nie bywać na salonach, parnasach - ani w           psychiczną, wielka potrzeba grania ról, przybierania póz. To
samoschlebiających się koteriowych drewutniach, artys-            przybieranie póz przybiera czasami farsowe zabarwienie:
towskich wyszynkach / języczek próżności raz przycinać, raz       będąc w barze w stanie upojenia alkoholowego wychodzę
zapuszczać, w zależności od ogólnoświatowych tendencji /          co chwila do łazienki, by przed lustrem stroić najdziwniejsze
ochoczo uprawiać nieskrępowany dandyzm intelektualny... W         miny.
50% aktualne. Chcę więcej spokoju, kontemplacji, czystości
myśli oraz precyzji niedomówień. Tego sobie życzę dziś, w         z.1: Gdy patrzysz w lustro, to widzisz…?
Dzień Dziecka.
                                                                  z.2: Chłopca z cierpką miną, chowającego za plecami białą
chorągiewkę, w każdej chwili gotowego do kapitulacji. W
kieszeni spodenek zalakowany protokół kapitulacyjny.

z.1: Zbliżamy się do końca kolumny tektu. Zdajesz sobie
sprawę, że właściwie niewiele rozwinęliśmy w tym autowywia-
dzie temat twojej (naszej) tożsamości.

z.2: W większych dawkach byłoby to niestrawne. Zostawmy
otwarte pole dla sequela.




Remanent / ołówek, tusz / 2008
Sakwa / tusz, ołówek / 2009   Procent zaszumienia / tusz, ołówek / 2009
Randomizer 5 / tusz, ołówek / 2009
Autobiografia (1)     Zalibarek:

                       Kiedy 30-letni artysta (przykładowo: ja!) pisze o sobie, to
                    jest to czynność w równym stopniu narcystyczna, co powleka-
                    nie złotym lukrem własnego wyrostka robaczkowego. Artysta
                    to ikona narcyzmu, twór targany próżnością i egocentryzmem.
                    Gdy wybucha kolejna wojna światowa, przeciętny człowiek
                    myśli: “Zginą moi bliscy, przepadnie mój dobytek, rozpocznie
                    się eksterminacja narodu.”

                       Artyście w takiej sytuacji przemknie rozpaczliwa refleksja:
                    “Wojna! I jak ja w takich warunkach będę tworzył. Jak oddawać
                    się twórczym uniesieniom, gdy obok słychać uciążliwe jęki
                    konających.”

                       Ugłaskać próżność artysty nie jest łatwo. Domaga się on
                    coraz dobitniejszych dowodów uznania w miliardach odsłon
                    w internecie, za każdą setną sekundy niefrasobliwego gestu
                    chce milionów euro. Pragnie targać oszołomionych widzów za
                    kłębki neuronów w zamian za stosy laurek pisanych brokatow-
                    ym mazaczkiem. A mi wystarczy ta autobiografia: niedoskonały
                    dowód zaawansowania w słodkim łyżeczkowaniu kunsztów
                    pychy. Chcę tu jasno wyartykułować swoje przywiązanie do
                    ulubionego stanu: trwania w upartym dziecięctwie i samo-
                    lubnym rozpasaniu twórczym. Ten stan nie mija z wiekiem i
                    przyjmuje coraz bardziej infantylne formy. Zaczynam tracić
                    umiar, nie miarkuję apetytu na spełnienie. Jeśli coś jest wybit-
                    nie silniejsze ode mnie, nie walczę z tym. Nie walczę z tikami
                    nerwowymi: dodają mi autentyczności. Nie walczę z ciągłym
                    rozkojarzeniem: to wbrew pozorom chwile największego sku-
                    pienia. Nie walczę z imaginacyjnym rozpasaniem i sraczką
pomysłów. Ciągła samokontrola to śmierć wolnego ducha:          mamy, do wazonu wsypywałem papierowe krążki. Komunią
zwycięstwo materii nad bytem nadrealnym. Popuszczenie           częstowałem szmacianego liska bez jednego oka. Odgrywałem
procedurom kontroli to warunek oczywisty, jeden z wielu w       katolicki ceremoniał mszalny najdokładniej jak umiałem, z
moim wymiętym notesie z dyrektywami szczegółowego planu         całą powagą performera. Nie oznacza to, iż byłem po jasnej
uczłowieczenia Zalibarka. Jeden z wielu małych paradok-         stronie mocy - miałem źle ustawiony potencjometr wartości.
sów: niby chcę zachować rozmach spontanicznego działania,       Rozpaczałem nad krzywizną swoich podrapanych nóg, a nie
improwizację bez kontroli, a lubię porządkować, szeregować,     współcierpiałem z postrzelonym przez Alego Agcę papieżem-
szkicować, reżyserować swoje poczynania. I gdzie tu miejsce     Polakiem (to informacja dyskredytująca). Po stracie wielokolo-
na wewnętrzną harmonię.                                         rowego długopisu (można było przełączyć na niebieski, zie-
                                                                lony, czerwony i czarny: cud socjalistycznej techniki!) łkałem
   Zebrać do kupy wszystkie gesty, ruchy, kreski, plamy:        bez opamiętania. Bardzo przeżywałem zakaz oglądania fil-
nadać im jeden wspólny sens. Znaleźć wykładnię tłumaczącą       mów po 20-stej, brak dozowania zakazanej wiedzy i podniet
wszystkie twórcze podrygi: od dzieciństwa po redagowanie        kompensowałem stymulowaniem wyobraźni.
niniejszego albumu. Odnośnie wczesnych lat: w dzieciństwie
uwielbiałem przeglądać radzieckie elementarze z pysznie kol-       Sąsiad z piętra niżej zmarł w piwnicy, gdy miałem 10 lat. Gdy
orowymi ilustracjami. Podziwiałem realistycznie namalowa-       go wynosili wydał świszczący dźwięk, niczym kobza. Póżniej,
nych młodzieńców w czerwonych krawatach, którzy cenili          w moim śnie, poświstywał jak czajnik i dodatkowo łypał prze-
braterską przyjaźń, wędrówki w ostępy i ćwiczenia gimnastycz-   krwionym okiem. Wtedy po raz pierwszy zacząłem wyobrażać
ne. Z czułością spoglądali na popiersie Lenina, a w przerwach   sobie własną śmierć: najczęściej byłem raniony nożem. To
między spoglądaniem dokarmiali zwierzęta, pomagali starusz-     taka forma imaginacyjnego użalania się nad sobą, gdy nie
kom albo słuchali opowieści weteranów wojennych. Wszystko       ma bezpośredniego przyczynku do tego. Na kartce papieru
wydawało się takie pociągająco nieskomplikowane: musztra,       rozrysowywałem wszelkie możliwe konfiguracje potwornych
ordunek, rytm pochodu, piknik za miastem, skok przez kozła.     zbrodni, wymyślną choreografię śmierci, tortury, samobójst-
Zanim wyrosłem z radzieckich elementarzy, już wszystko          wa, dekapitacje, rytuały skalpowania. Teraz, z upływem lat,
zdążyło się skomplikować. Rytm opowieści urywany, myśli         rysunki wydają mi się niewinne, z dużym potencjałem humo-
nieuczesane, cele niesprecyzowane. I żadnego marmurowego        rystycznym. Wtedy były poważnym zgłębianiem tajemnic fer-
popiersia na horyzoncie.                                        mentacji materii i moim małym obszarem wolności.

   Dziecięce poszukiwania, prócz kultu radzieckich orga-           Pierwsze zarzewia krytyki spowodowały zbrojny opór. Gdy
nizacji młodzieżowych, doprowadzały mnie w przeróżne re-        złośliwa koleżanka chciała zniszczyć mój rysunek na lekcji
giony sacrum i profanum. Jako kilkulatek ubierałem szlafrok     plastyki, w nieprzytomnym szale zaatakowałem ją cyrklem
i kłułem na oślep. Według mnie reakcja współmierna do             wybiegi, mające na celu uwiarygodnienie mnie w oczach
zagrożenia: teraz postąpiłbym tak samo. Każdy atak bolał          rówieśników. Jako że piłka nożna nie była moją pasją (a sukce-
odwrotnie proporcjonalnie do wieku: im byłem starszy, tym         sy na tym polu były dobrze oceniane i stawiające wysoko w
skorupa obojętności porastała mnie szczelniej i szczelniej.       piramidzie młodocianych podległości), więc stworzyłem tak
Na budowie pogryzł mnie pies. Oberwałem ziemniakiem w             zwaną bandę. Już spieszę wyjaśnić, na czym polega banda:
oko, gdy mijałem blok, w którym mieszkali źli ludzie. W szkole    musi być Wódz, zgrana paczka chłopaków o wyraźnej gra-
ciągle się o coś potykałem (raz wylałem na szkolnym korytarzu     dacji odpowiedzialności i czytelnej strukturze organizacyjnej
cocktail owocowy, który robiliśmy na zajęciach praktycznych).     (dziewczyny nie mają prawa akcesu!), baza (najlepiej wyspa
Miałem podkrążone oczy i nie mogłem ścierpieć, gdy ktoś           na jeziorze, stara sztolnia, poniemieckie bunkry, od biedy
brał to za makijaż. Wstydziłem się bladości swojego oblicza,      szopa lub pakamera pod schodami), statut, flaga bandy, herb
więc bez przerwy szczypałem się w policzki. Nabierały wtedy       bandy, szyfr bandy, hymn bandy, mapa skarbu bandy, rytuały
zdrowego wyglądu w postaci malinowych wykwitów. Z powo-           inicjacyjne, hasła, tajne zebrania. Odczułem w skali mikro,
du krzywych nóg (wtedy tak uważałem) nawet w najbardziej          co to znaczy być Wodzem. Organizowałem od podstaw tajne
upalne dni chodziłem w wełnianych podkolanówkach.                 bractwo przygody. Mieliśmy łapać przestępców, poszukiwać
                                                                  skarby i militaria, eksplorować tajemne podziemia. Szybko
    Diagnoza po fachowej obserwacji: komediowy melancho-          okazało się, iż wolałem pozorowane ruchy i biurokratyczne
lik z miną cierpiętnika, wciąż doskonalący się mistrz przekory,   posunięcia: wciąż zmieniałem herb, flagę, szyfr, statut, hymn.
nałogowy kłamczuch i marzyciel.                                   Najważniejsza była dla mnie sama identyfikacja: projektowa-
                                                                  nie totalitarnego znaku, który porwie tłumy chłopców, tak
   Pora na pikantniejsze szczegóły. Przyznaję z odwagą i          jak rosyjskich pionierów przywoływał blask czerwonej gwia-
szczerością właściwą gościom programów typu talk-show:            zdy. Ale smak wodzowstwa smakował równie wybornie:
sikałem jak dziewczyna. Wolałem chłodny kontakt pośladków         wymyślałem różne niebezpieczne obrzędy inicjacyjne, często
z deską klozetową, niż postępowe dobrodziejstwo posta-            upadlające, a czasami niehigieniczne, jak osławione i mocno
wy stojącej. Wygodna kontemplacja zamiast manifestacji            zużyte braterstwo krwi dokonane brudną żyletką. Było też
dumy. To był tylko jeden z wyznaczników mojego ducha              wchodzenia na sam czubek drzewa, kąpiel w rzece ze ściekami
przekory, który zatruwał jasność myślenia dziecka. Wciąż          z garbarni oraz (to było najlepsze!) rzucenie w kopulującą na
cierpiałem na brak spełnienia na polu stawiania oporu. W          łąkach parę zbrylonym kawałkiem piaskowca. Wódz nie musiał
szkole nieustannie testowałem cierpliwość nauczycieli:            przechodzić przez trudy inicjacji, tak było zapisane w statucie.
błazenadą, przedrzeźnianiem, cichą działalnością dywersyjną.      Chodziliśmy po kanałach niczym powstańcy warszawscy (do
Próbowałem w ten sposób zrównoważyć fakt, iż miałem               dziś mam w domu własnoręcznie sporządzone mapy kanałów),
dobre oceny. Nie chciałem uchodzić za kujona. Stąd różne          paliliśmy saletrę, robiliśmy telefon polowy ze sznurka i dwóch
metalowych pudełek po kremie. Była musztra i zajęcia z miota-   świństw, zwany czule - nie wiedzieć czemu - świerszczykiem.
nia kamieniami, śledzenie Pana Zboczeńca, pływanie na wiel-     To była zdobycz! Pędziliśmy jak oszalali po radomskim osied-
kich styropianach po łąkach zalanych fekaliami (studzienki      lu, wyrywając sobie w biegu lakierowany, zagraniczny foliał
ściekowe często wylewały). Wtedy bawiła mnie władza, a dziś     z wiedzą tajemną, gęsto okraszoną przykładami wyklętej
leżakowanie na czubku piramidy służbowych zależności jest       erotycznej cudowności, jeszcze nie obłaskawionej. W końcu,
dość kłopotliwe. Na szczęście nie zostałem despotą, faszystą    dla ostudzenia emocji i zapanowania nad chłopięcą wrzawą,
ani kostycznym szefem-tyranem, choć wszystko może się           zarządziłem zebranie okolicznościowe na łąkach za blokami
jeszcze odmienić.                                               (byłem wszakże Wodzem). Tam, pośród traw i krowich placków,
                                                                zobaczyliśmy ją po raz pierwszy - legendarną Gołą Babę - w
   Tyle było pytań w dzieciństwie, które wywietrzały za-        wielu odsłonach i dziwacznych stylizacjach. Goła Baba to był
nim zdołałem na nie odpowiedzieć. Nurtowało mnie na             mityczny stwór z bestiariusza istot wyuzdanych i strasznych.
przykład: dlaczego kowboje mają brązową ślinę? Mają zep-        Fantazjowaliśmy o niej i jednocześnie baliśmy się wymówić jej
sute zęby? Żują tytoń? Może przez sen liżą naoliwione lufy      imienia, tak jak nie wypowiadało się słowa Sauron w Mordorze.
swoich winchesterów? Znikąd wyczerpującej odpowiedzi.           I wreszcie naszym oczom ukazało się w pełnej krasie sprężone
Nie przeszkadzało mi to. Kowboje na moich rysunkach             cielsko lewiatana rozpusty, napuchłe od komasujących się w
zawsze wypluwali potoki brązowej śliny: czy to ujeżdżając       środku rozkoszy. Zwoje mięsistych fałd, jak powiązana sznur-
wierzchowca w stylu western, czy to kładąc się spać w kale-     kiem szynka. Nie podzielałem podziwu moich rówieśników,
sonach typu long john. Tajemnica pochodzenia brązowej           bowiem zamiast zgrabnej przedszkolnej buły z przedziałkiem
śliny tylko przydawała tym figuratywnym kompozycjom pos-        zobaczyłem wypięty ku mnie bezkształtny, różowy twaróg -
maku teorii spiskowej, bo czego dziecięca głowa nie pojmie,     obwisłą grdykę indora, jakieś tandetne farfocle, wyłupione
to sobie zmitologizuje. Najdobitniej potwierdzało się to w      oko między nogami, bezwstydną miazgę, krwisty sznycel przez
erotyce: chłopięca wyobraźnia transformuje teoretyczne ars      psy poszarpany. To była forma amorficzna i beztreściowa - se-
amandi na łże-bajkową konwencję, organizuje domysły i wyt-      mantycznie niewymierna. Reklamacja! W końcu ziejąca pustką
wory wyobraźni w surrealistyczny teatr kabuki, gdzie prawa      dziura oznacza nic innego jak ewidentny brak czegoś istotne-
ciążenia, tarcia, dynamiki są nieprawdopodobnie elastyczne.     go, co zostało siłą wyrwane: ranę po kastracji, lej po bombie,
Pierwsze doświadczenia przedszkolne: uczynna koleżanka za       wyrwę, wyrobisko, przerwany łańcuch wiązań atomowych -
podarunek w postaci podwieczorka odchylała pod stołem maj-      ewidentny defekt. To był estetyczny szok. Długo nie mogłem
teczki i prezentowała bez skrępowania nadkrojoną bułeczkę.      otrząsnąć się ze wstrętu. Rzeczoną gazetkę zakopaliśmy z
[Tak na marginesie: ciekawe, czym się dzisiaj koleżaneczka      chłopakami na łące. Zrobiliśmy mapę skarbu, nikt go potem
zajmuje.] Potem była podstawówka: jakimś cudem udało nam        nie odkopał. Odraza mi przeszła i szybko przekonałem się do
się przekonać kioskarkę, żeby sprzedała nam magazyn pełen       ikonografii występnej brzydoty, a incydent nie zmienił mojej
                                                                orientacji seksualnej.
Twórczość rysunkowa kwitła. Nie traktowałem jej jeszcze     małe dołki w piaskownicy, potem wtykały tam różne drobia-
na tym etapie z powagą. To była naturalna - z mojego punktu     zgi: zasuszone kwiatki, papierki po gumach do żucia, wstążki,
widzenia - aktywność. Musiałem gdzieś skanalizować rwące        fikuśne kamyki i przykrywały kawałkiem kolorowego szkła
ciągi myślowe. Inspiracje nadciągały zewsząd. Zarysowywałem     butelkowego. To było takie dziewczyńskie, niegodne chłopaka;
grube pliki papieru. Po obejrzeniu w telewizji westernu,        ale mnie ujęło w sposób obsesyjny. Zakładałem szkiełkowe
gnałem do swojego pokoju i rysowałem miasto gdzie kowboje       mini-galerie pod balkonami, na łąkach za blokiem, nawet
i Indianie mieszkali pospołu. Po obejrzeniu Zorro przelewałem   na torach kolejowych. Pod szkiełkiem tworzyłem pierwsze
na papier projekcję świata zamieszkanego przez samych Zor-      pyszne wystawy: kompozycje z plastikowych żołnierzyków,
rów. Tak powstawały też wymiary zaludnione kolejno przez:       zębów, owadziego truchła, paznokci, kapsli, tabletek, waty, re-
smurfy, krasnoludki, żołnierzy Wietkongu, piratów, kosmiczne    soraków. Już ponad 20 lat tego nie robiłem, ale mam zamiar
muminki, policjantów w wersji plażowej, ludków z klocków        przywrócić świetność tej oszczędnej formie wystawienni-
lego, antropomorficzne owady, robotnice w welonkach, wod-       czej. To ma kolosalną przyszłość: autorska galeria bez opłat za
niki i utopce. Wszyscy w ordunku, w przykładnej perspekty-      czynsz, prąd i ogrzewanie.
wie pasowej, jak egipskie malowidła.
                                                                   Narracja była wpisana w aktywność rysunkową. Byłem
   Dziś badanie tych wczesnych rysunków sprawia mi niemałą      święcie przekonany, iż rysuje się po to, żeby opowiadać his-
frajdę. Rodzice wiązali zarysowane arkusze w bloki, opatry-     torie. Stąd już we wczesnych zabawach kredkami pojawiała
wali datą - stąd wszystko mam chronologicznie uszeregow-        się sekwencyjność, dzielenie na kadry, sceny - pokazywanie
ane. Tematyka była coraz bardziej zróżnicowana: od tech-        genezy i skutków zdarzeń. Myślałem wtedy, iż zawód rysowni-
nicznych rysunków i planów wyimaginowanych miast, po            ka komiksów to najciekawszy zajęcie pod słońcem. Praktyka
awanturnicze ilustracje z gatunku płaszcza i szpady. Miałem     obnażyła prawdę, iż nie jest to moje powołanie. Byłem zbyt
dziwne podejście do określania ważności poszczególnych          rozchwiany w swoich wyborach estetycznych, zbyt zaawan-
szczegółów: w pewnym okresie rysowałem wszystkich ludzi         sowany w gonitwie skojarzeń, zbyt skory do eksperymentów,
z gęstym owłosieniem pod pachami, każdy włosek był z pasją      by skupić się na prowadzeniu długiej narracji. Rysowanie tego
udokumentowany, falujące włosy wyrastały nawet z bluzek,        samego bohatera, w tym samym stylu, przez kilkadziesiąt plan-
kurtek, a nawet rycerskich zbroi. Od włosów pod pachami         sz i kilkaset kadrów to wyzwanie dla biegłego rzemieślnika,
zaczynałem kreślić każdą postać. Parałem się też czymś w        ale nie dla pełnokrwistego artysty - ta smutna konstatacja
rodzaju origami. Konstruowałem z papieru bożonarodzeniowe       była wynikiem trwającej prawie kilkanaście lat (ze sporymi
szopki, sześciany, pokraczne samoloty, murzyńskie wioski,       przerwami) aktywności komiksowej. Stosy kartek, mazaki i
pistolety, batyskafy. Koleżanki w przedszkolu podsunęły mi      piórka topniały w oczach.
nową fascynację: szkiełkowe mini-galerie podziemne. Kopały
Za bardzo wybiegam ku teraźniejszości. Cofamy! W pod-          powane, spontaniczne i szczere. Co było straszne - straszyło.
stawówce nastąpił zwrot w twórczości rysunkowej: okres            Co było śmieszne - śmieszyło. Wspominam ten okres z roz-
misji społecznej. Pierwszy i ostatni raz moje rysunki spełniały   rzewnieniem, gdyż odczuwam rażący brak na tym polu. Nie
tak ważną rolę: zamawiane u mnie gołe baby dawały szkol-          mogę czytać, nie mogę oglądać. Coś mnie zawsze rozprasza,
nym kolegom chwile ekstazy i eskapistycznego spełnienia.          nie pozwala przeżywać uniesień. Nie mogę wejść całym sobą
Rysowałem społecznie wedle precyzyjnych życzeń: konkret-          w jakąkolwiek fabułę. Nie cieszą mnie sukcesy bohaterów,
ne sytuacje, pozy, otoczenie, parametry ciała. W końcu mi ta      nie smuci śmierć pierwszoplanowych postaci. Trochę znam
misyjność obrzydła i zacząłem postać kobiecą desakralizować       się na kompozycji, formalnych chwytach, zaglądałem już
i jednocześnie odzierać z merkantylnej poprawności.               wielokrotnie do hurtowni środków artystycznego wyrazu - to
Rysowałem z wywieszonym językiem kobiety zmurszałe,               wszystko przeszkadza, nastraja do odbioru beznamiętnego i
niekompletne, rozczłonkowane, poddane wiwisekcji i dekon-         krytycznego. Kultura wkroczyła w fazę nadprodukcji bodźców,
strukcji, brzydkie, kościste. Jakbym wstydził się swojego         wszystkiego jest teraz za dużo. Odwracam głowę i mam nowe
okresu pin-up. Jakbym chciał uciec od koszmaru klonowania         wrażenie wzrokowe, które brutalnie zmusza do konfrontacji,
gołych playmate-matrioszek z króliczymi ogonkami, od tego         a ja jestem niestety tak skonstruowany, że wyzwanie muszę
rzygliwego bełkotu, jakim obdzielają nas medialne księżniczki     przyjąć. W internecie miliony ludzi pokazuje swoje wizualne
popkultury, komentując z entuzjazmem swoje rozchylanie            wytwory: od tego przesytu percepcja tępieje coraz bardziej.
nóg dla Playboya. Jak niesmacznie wyglądają ich plastikowe,       Wymuszony entuzjazm na 100 kanałach kablówki. Wirówka
natłuszczone ciała w konfrontacji z wizerunkami nagich i          dla ludzi o mocnych żołądkach. Obrzęk mózgu. Stupor dysoc-
nieludzko wychudzonych kobiet gnanych do komór gazo-              jacyjny.
wych przez nazistów. Atrybuty płciowe tych kobiet wyschły
doszczętnie; ale one zasłaniały je w ostatnim geście godności.         Jak wspaniale jest wracać choć na moment do czasu
Jak pojąć te rozbieżności.                                        dzieciństwa, gdy wychodziłem z domu z małym chlebaczkiem,
                                                                  w którym była plastikowa manierka z herbatą, ołówek, kartka,
   Dzieciństwo nie przynosiło łatwych odpowiedzi, ale             lornetka, scyzoryk, mapa skarbu (czyli zakopanej Gołej Baby),
było pożywne. Człowiek wchłaniał wszystko z prostotą,             szyfr bandy, zapałki, saszetki z oranżadą w proszku, chrupki
lekkością. Fabuły książek i komiksów natychmiast zalewały         i lupa. Szedłem tylko na łąki za blokiem - nic spektakularne-
świadomość barwnymi obrazami, były namacalne i żywe.              go - a wyprawa urastała do rangi porównywalnej ze zdoby-
To samo tyczyło się obrazków, ilustracji: albo się podobały,      ciem bieguna południowego. Nie potrzebowałem wiele, by
albo nie. Nie potrzebowałem instrukcji obsługi ani wiedzy         przeżyć przygodę. Doznaniowe perpetuum mobile. Teraz też
teoretycznej, która dawała wykładnię przyczyn podobania           chodzę z chlebakiem. Mam w nim co prawda zawsze ołówek i
się albo niepodobania. Stąd fascynacje były niewykoncy-           kartkę, ale o przygodę i autentyczne przeżycia coraz trudniej.
Chciałbym całą swoją postać schować w tamtym dziecięcym
chlebaku i stamtąd prowadzić interaktywną korespondecję ze
światem. Może wtedy znajdę inspirację do obserwacji firanki
miotanej podmuchem wiatru, gdy leżałem grzecznie w nocy,
z rączkami na kołderce. Firanka kotłowała się, i wydymała w
popisach zdolności mimikry, wylewała się z okna niczym sfer-
mentowana materia. W ciemnościach udawała zająca w stroju
płetwonurka, odrzutowe bambosze albo Góry Skaliste.

  Jest chwila - jest wola - jest pragnienie. Zaczerpnąć tamtej
energii i zaszczepić ją Tobie. Może się uda?




                                                                 Mistrz Sali Gimnastycznej / druk pigmentowy / 2009
www.zalibarek.net

More Related Content

What's hot

Andrzej Kapusta, "Dzikie dzieci Europy", Przestrzenie sceny
Andrzej Kapusta, "Dzikie dzieci Europy", Przestrzenie scenyAndrzej Kapusta, "Dzikie dzieci Europy", Przestrzenie sceny
Andrzej Kapusta, "Dzikie dzieci Europy", Przestrzenie scenyMałopolski Instytut Kultury
 
Arkusz rozszerzonej matury z języka polskiego 2016 - nowa wersja
Arkusz rozszerzonej matury z języka polskiego 2016 - nowa wersjaArkusz rozszerzonej matury z języka polskiego 2016 - nowa wersja
Arkusz rozszerzonej matury z języka polskiego 2016 - nowa wersjaRadioGdansk
 
SYNthesis&enERGY.catalogue from the exhibition in Wozownia Gallery in Toruń/P...
SYNthesis&enERGY.catalogue from the exhibition in Wozownia Gallery in Toruń/P...SYNthesis&enERGY.catalogue from the exhibition in Wozownia Gallery in Toruń/P...
SYNthesis&enERGY.catalogue from the exhibition in Wozownia Gallery in Toruń/P...Krzysztof Gliszczyński
 
Głowa minotaura Marek Krajewski
Głowa minotaura   Marek KrajewskiGłowa minotaura   Marek Krajewski
Głowa minotaura Marek Krajewskie-booksweb.pl
 
Agnieszka Szeffel, "Klątwa czasu", Śmierć w Europie Środkowej
 Agnieszka Szeffel, "Klątwa czasu", Śmierć w Europie Środkowej Agnieszka Szeffel, "Klątwa czasu", Śmierć w Europie Środkowej
Agnieszka Szeffel, "Klątwa czasu", Śmierć w Europie ŚrodkowejMałopolski Instytut Kultury
 
Rodoreda merce diamentowy plac
Rodoreda merce   diamentowy placRodoreda merce   diamentowy plac
Rodoreda merce diamentowy placEwa Maria
 
Emiliano Ranocchi, Od maszyny do człowieka i z powrotem
Emiliano Ranocchi, Od maszyny do człowieka i z powrotemEmiliano Ranocchi, Od maszyny do człowieka i z powrotem
Emiliano Ranocchi, Od maszyny do człowieka i z powrotemMałopolski Instytut Kultury
 
Radosław Nowakowski, "Powieść w przestrzeń i...", Przestrzenie książki
Radosław Nowakowski, "Powieść w przestrzeń i...", Przestrzenie książkiRadosław Nowakowski, "Powieść w przestrzeń i...", Przestrzenie książki
Radosław Nowakowski, "Powieść w przestrzeń i...", Przestrzenie książkiMałopolski Instytut Kultury
 
Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra
Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, TerraStefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra
Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, TerraMałopolski Instytut Kultury
 

What's hot (18)

Andrzej Kapusta, "Dzikie dzieci Europy", Przestrzenie sceny
Andrzej Kapusta, "Dzikie dzieci Europy", Przestrzenie scenyAndrzej Kapusta, "Dzikie dzieci Europy", Przestrzenie sceny
Andrzej Kapusta, "Dzikie dzieci Europy", Przestrzenie sceny
 
Kryminał tango
Kryminał tangoKryminał tango
Kryminał tango
 
Arkusz rozszerzonej matury z języka polskiego 2016 - nowa wersja
Arkusz rozszerzonej matury z języka polskiego 2016 - nowa wersjaArkusz rozszerzonej matury z języka polskiego 2016 - nowa wersja
Arkusz rozszerzonej matury z języka polskiego 2016 - nowa wersja
 
Dorota Jędruch, Utopia jako kłopot
Dorota Jędruch, Utopia jako kłopotDorota Jędruch, Utopia jako kłopot
Dorota Jędruch, Utopia jako kłopot
 
Emiliano Ranocchi
Emiliano RanocchiEmiliano Ranocchi
Emiliano Ranocchi
 
Basnie herberta
Basnie herbertaBasnie herberta
Basnie herberta
 
SYNthesis&enERGY.catalogue from the exhibition in Wozownia Gallery in Toruń/P...
SYNthesis&enERGY.catalogue from the exhibition in Wozownia Gallery in Toruń/P...SYNthesis&enERGY.catalogue from the exhibition in Wozownia Gallery in Toruń/P...
SYNthesis&enERGY.catalogue from the exhibition in Wozownia Gallery in Toruń/P...
 
Głowa minotaura Marek Krajewski
Głowa minotaura   Marek KrajewskiGłowa minotaura   Marek Krajewski
Głowa minotaura Marek Krajewski
 
Jurko Prochaśko, Sens i sensacja
Jurko Prochaśko, Sens i sensacjaJurko Prochaśko, Sens i sensacja
Jurko Prochaśko, Sens i sensacja
 
Agnieszka Szeffel, "Klątwa czasu", Śmierć w Europie Środkowej
 Agnieszka Szeffel, "Klątwa czasu", Śmierć w Europie Środkowej Agnieszka Szeffel, "Klątwa czasu", Śmierć w Europie Środkowej
Agnieszka Szeffel, "Klątwa czasu", Śmierć w Europie Środkowej
 
Rodoreda merce diamentowy plac
Rodoreda merce   diamentowy placRodoreda merce   diamentowy plac
Rodoreda merce diamentowy plac
 
Emiliano Ranocchi, Od maszyny do człowieka i z powrotem
Emiliano Ranocchi, Od maszyny do człowieka i z powrotemEmiliano Ranocchi, Od maszyny do człowieka i z powrotem
Emiliano Ranocchi, Od maszyny do człowieka i z powrotem
 
Sztuka wyboru
Sztuka wyboruSztuka wyboru
Sztuka wyboru
 
Grospierre
GrospierreGrospierre
Grospierre
 
Radosław Nowakowski, "Powieść w przestrzeń i...", Przestrzenie książki
Radosław Nowakowski, "Powieść w przestrzeń i...", Przestrzenie książkiRadosław Nowakowski, "Powieść w przestrzeń i...", Przestrzenie książki
Radosław Nowakowski, "Powieść w przestrzeń i...", Przestrzenie książki
 
Emiliano Ranocchi - Na wstępie
Emiliano Ranocchi - Na wstępieEmiliano Ranocchi - Na wstępie
Emiliano Ranocchi - Na wstępie
 
Współczesna reżyseria - scenariusz prezentacji
Współczesna reżyseria - scenariusz prezentacjiWspółczesna reżyseria - scenariusz prezentacji
Współczesna reżyseria - scenariusz prezentacji
 
Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra
Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, TerraStefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra
Stefan Muller, Michał Duda, Roman Rutkowski, Terra
 

Similar to Zalibarek - Rezultat Fermentacji Materii

Similar to Zalibarek - Rezultat Fermentacji Materii (14)

Katalog druk (1)Marcin Kowalik
Katalog druk (1)Marcin KowalikKatalog druk (1)Marcin Kowalik
Katalog druk (1)Marcin Kowalik
 
O ograniczeniu - katoptrycznie
O ograniczeniu - katoptrycznieO ograniczeniu - katoptrycznie
O ograniczeniu - katoptrycznie
 
Korżyk, O ograniczeniu - katoptrycznie
Korżyk, O ograniczeniu - katoptrycznieKorżyk, O ograniczeniu - katoptrycznie
Korżyk, O ograniczeniu - katoptrycznie
 
Rozmowa k smutniak_wprost
Rozmowa k smutniak_wprostRozmowa k smutniak_wprost
Rozmowa k smutniak_wprost
 
Katalog nt apex
Katalog nt apexKatalog nt apex
Katalog nt apex
 
Rossano Baronciani, Bez końc.a
Rossano Baronciani, Bez końc.aRossano Baronciani, Bez końc.a
Rossano Baronciani, Bez końc.a
 
Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6
 
Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6
 
Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6Kwantologia stosowana 6
Kwantologia stosowana 6
 
Marcin Mateusz Kołakowski, Czuj-duchy
Marcin Mateusz Kołakowski, Czuj-duchyMarcin Mateusz Kołakowski, Czuj-duchy
Marcin Mateusz Kołakowski, Czuj-duchy
 
Sv d 18 interaktywny svetlana biletnicova
Sv d 18 interaktywny svetlana biletnicovaSv d 18 interaktywny svetlana biletnicova
Sv d 18 interaktywny svetlana biletnicova
 
Agnieskza Szeffel, "Interakcje", Przestrzenie komunikatu
Agnieskza Szeffel, "Interakcje", Przestrzenie komunikatuAgnieskza Szeffel, "Interakcje", Przestrzenie komunikatu
Agnieskza Szeffel, "Interakcje", Przestrzenie komunikatu
 
13sphere
13sphere13sphere
13sphere
 
Ochroniarz
Ochroniarz Ochroniarz
Ochroniarz
 

Zalibarek - Rezultat Fermentacji Materii

  • 1. Rezultat Fermentacji Materii instalacje / rysunki / grafiki 23.04.2010 18:00 17.05.2010 CK Agora / ul. Serbska 5a 51-11 Wrocław tel. (71) 325-14-83 tel/fax: (071) 325-24-73 www.ckagora.pl
  • 2. Rezultat Fermentacji Materii: Wybrane prace Zalibarka (w liczbie ponad 40), głównie z lat 2008—2009: gipsowe instalacje / dioramki / monochromatyczne rysunki ołówkiem i tuszem / wielkoformatowe grafiki / VR Zabawa w demiurga, który w grafitowym miękiszu formuje Wystawa zamyka rozdział rysunkowej biografii, ustępując byty amorficzne, choć niezupełnie pozbawione konstrukty- miejsca poszukiwaniom foto, video i site specific (ale to już wistycznego kośćca. W lepieniu splotów płodnej materii, upa- temat na kolejną wystawę, nie wyprzedzajmy faktów). Eks- truje Zalibarek drogę do pozyskania rafinowanej Cudowności. pozycja R.F.M. jest też zwiastunem albumu Zalibarek: The Tytułowa Fermentacja jest niczym innym jak organicznym Result of Matters Fermentation, który już wkrótce ukaże się procesem nieustającej metamorfozy, mimikry - ciągłego wy- nakładem Speedlines Publishing London. Podczas wernisażu mykania się skorupie formy i systemom pojęciowym sprokuro- serwowane będą fantastyczne rezultaty fermentacji materii w wanym przez Człowieka. postaci płynnej, cudownie rozszerzające świadomość. Obumarcie Materii nie degraduje jej, tylko stwarza jej Wernisaż: 23 kwietnia 2010, godz. 18:00 obiecujące przestrzenie dwuznacznej egzystencji: dekaden- CK Agora, ul. Serbska 5a, Wrocław ckie, sekretne życie korpuskuł Materii. Zalibarek, niczym inżynier genetyczny, podpatruje pęd Natury do pączkowania, rozrodu i nakierowuje go na groteskową bezużyteczność, ________ gnuśność i teatralną wystawność. Nadaje obumarłym tkankom nowe, przerażające funkcje. “Cała materia faluje od nieskończonych możliwości, które przez nią przechodzą mdłymi dreszczami. Czekając na Ku utrapieniu przeciwników absurdu. W hołdzie cytologii, ożywcze tchnienie ducha, przelewa się ona w sobie bez poetyce rozkładu, nieokiełznanej płodności, witalności, pery- końca, kusi tysiącem słodkich okrąglizn i miękkości, które z staltyce jelit i teorii chaosu. siebie w ślepych rojeniach wymajacza.” Bruno Schulz, Sklepy Cynamonowe
  • 3. Deuter miał dość / ołówek, tusz / 2010
  • 4. Magdalena Zięba kuratorka wystawy Zalibarek w swojej sztuce przewrotnie oscyluje między barokowym przepychem, a minimalistycznym puryzmem formalnym, hołdując zasadzie, że sztuka jest autonomiczna i nie może służyć czemuś albo komuś. Słowa kluczowe jego dokonań to m.in.: fermentacja materii, byty niemożliwe, fan- tomy, abstrakcja aluzyjna, mityzacja rzeczywistości. W Galerii CK Agora zaprezentuje multimedialny zestaw pt. Re- zultat Fermentacji Materii – twory fluktuujące, zmieniające się w sposób nieprzewidywalny, wyzute ze sztywnego gorsetu standardowości. Ekspozycja będzie stanowić przekrój przez różnorodne media, jakimi posługuje się Zalibarek, a jednocześnie będzie próbą ukazania wielu form, w jakich jawi się materia. Bo, jak mówi sam artysta: wewnętrzna spoistość to nuda. Dlatego tym razem będzie nader dziwacznie i ciekawie. RNA / gips / 2009
  • 5. Combo / gips / 2008 zalibarek Rocznik ‘78. Rysownik, twórca video i instalacji przestrzennych, grafik, czasami prozaik, fotograf i redaktor pism kulturalnych. Mieszka i pracuje w Krakowie, wychował się w Radomiu. Założyciel i redaktor naczelny magazynu o zabarwieniu nad- realnym PUZDRO (w produkcji numer 5). Dyrektor artystyczny Off Motion w Krakowie - wydarzenia dla miłośników rożnych nurtów sztuki video i motion design. Byt niespokojny o roze- drganej wyobraźni, wciąż będący pod wrażeniem schul- zowskiej metody mityzacji rzeczywistości. Ostatnio ołówek i farby zamienił na program Cinema 4D R11.5. W twórczości stoi w rozkroku pomiędzy niefrasobliwym i ekspresyjnym gestem, a chłodnym kontemplowaniem zawiłości konstrukcji i algorytmów. Wewnętrzna spoistość to nuda - twierdzi z przekonaniem. Wielbiciel abstrakcji lirycz- nej i fermentacji materii, transferującej do postaci groźnych fantomów, bytów niemożliwych - złośliwych wirusów w syste- mach postrzegania. Ciągle się z czegoś wycofuje: bez zmrużenia oka wypiera się zmurszałych idei, którym kiedyś hołdował. Wprowadza w rozruch plan utopijnej bezstylowości. Kilka ważniejszych wystaw indywidualnych w kraju i zagranicą (ostatnia w galerii Entropia we Wrocławiu, wrzesień 2007). Współpracował z 4 galeriami, teraz z żadną. Wciąż szykuje się do filmu fabularnego, stosy scenariuszy zasilają szuflady. Dyplom na Wydziale Architektury i Urbanistyki Politechniki Krakowskiej. Robił ilustracje dla większości pism w Polsce, współpracuje też z teatrami. Żonaty, udomowiony. Patrz dalsze strony > autowywiad + autobiografia (1) www.zalibarek.net / e-mail: zalibarek@zalibarek.net
  • 6. Organizator wystawy Partnerzy medialni Jak dojechać do CK Agora, Wrocław Z Rynku (przystanek: Kazimierza Wielkiego): autobus 142 (przystanek: Serbska) / PUZDRO tramwaj 14 lub 24 (przystanek: Serbska) Magazyn o Zabarwieniu Z Kołobrzeskiej (przystanek: Kuźniki): Nadrealnym autobus 129
  • 7. Soczyste Sfermentowane Sensy / gips, akryl / 2009 Przyczółek / ołówek, tusz / 2009
  • 8. Test Zderzeniowy / ołówek, tusz / 2009
  • 9. Lędźwia / druk pigmentowy, kreacja 3d / 2009
  • 10. Autowywiad z.1: Tożsamość osobowa jest najbardziej czytelna, gdy dostrze- gamy w niej różnice w oparciu o inny psychologiczny model badawczy. Pozwoliłem sobie na niebezpieczną operację od- szczepienia zaimka ja od osoby Zalibarka, aby przeprowadzić możliwie wierną analizę jego tożsamości. Siedzimy w zielo- nym fotelu, przy misce z pistacjami i lifestyle’owych maga- zynach. Możemy zacząć autowywiad? z.2: Zgadzam się pod warunkiem, że nie będziesz zbyt ekspan- sywny w manifestowaniu swojej widmowej podmiotowości. Bądź tylko zaimkiem z zawieszoną świadomością konsystencji ducha, osobą tylko na poziomie ontologicznym, z ograniczo- nymi przywilejami. Inaczej pierzchnę przy pierwszej próbie podświadomościowego desantu. z.1: Będę wycofany. Zwłaszcza, że po części traktuję ‘zali- barka’ jako wirtualnego avatara, logo, nalepkę. Bo Zalibarek, jak mniemam, to postać na wskroś wirtualna, stworzona jako kompensacja bylejakości bytu? Bardziej jako kryptonim pewnego długofalowego projektu, niż 86 kilogramów wody, flaków i skóry? z.2: Coś pewnie chciałem w ten sposób zatuszować, jakieś braki, skazy na dekoracji. z.1: Skoro jesteśmy na etapie ja: na ile ważne jest ja w działalności Zalibarka? z.2: Domyślam się, że chodzi o działalność twórczą. (z.1 przytakuje) Ja jest dojmująco chropowate, werystyczne, nudne; ale to przecież z niego czerpię: z intymności, ze Fantomas / druk pigmentowy / 2009
  • 11. zwięrzęcości powłoki, z osobistych rozpoznań. Nie sytuuje z.2: Nie lubię, gdy ktoś wypowiada zdanie: Robię sztukę się to ja w centrum światów przedstawionych. W żadnym z zmuszającą do myślenia. To bezduszne ciemiężenie - takie mediów, jakimi operuję, nie ma czytelnych komunikatów, przymuszanie do myślenia jest prawie tak samo odrażające, które przybliżałyby nachalnie odbiorców do ja twórcy. Sporo jak opresyjne nakłanianie do zakładania zmiennego obuwia w jest artystów, którym wystarczy rzucenie swojego ja na deskę szkole i do picia tranu. Nie można poddać się tyranii krytyków do krojenia i eksponowanie bezkształtnej miazgi. Utwierdze- i ich dogmatom świętych powinności twórcy wobec narodu, ni są w przekonaniu, iż skoro społeczność ometkowała ich świata, cywilizacji, demokracji, historii, środowiska naturalne- (ometkować w znaczeniu: przykleić metkę z opisem produktu) go itp. To oni wymuszają takie służebne podejście do sztuki. jako artystów, świeckich szamanów i iluzjonistów (w szerokim Twój głos nie jest ważny, jeśli nie jest zaangażowany. znaczeniu aktywności mamienia i masowego ogłupiania), to każdy zalążek myśli - każde mgnienie synaps, które pcha ich Tak naprawdę myślenia nie można wyłączyć, ale można w odmęty Sztu-ki - jest pełnowartościowym produktem. A ja zagubić zmysłowe postrzeganie. mam opory. Nie jestem przekonany, czy ekstrakt intymnych doświadczeń jest wystarczający do tego, żeby zbudować Jeśli zmysły twórcy będą napięte, rozum sam znajdzie drogę solidny przekaz. Ja lubię wszystko zaprojektować od maki- do małych olśnień. Optuję za przekazem sensualnym. Mam ety do ostatniej śrubki, powydziwiać, uteatralnić, pomarzyć, taką optymistyczną teorię, iż gdy przyłożymy się solidnie odlecieć. Nie jestem w stanie siąść do biurka i przelać na pa- do formy (np. spraw techniczno-warsztatowych), to suma pier zdawkowy i szczery raport o tym, że (przykładowo) mam doświadczeń i wewnętrznych napięć sama się ujawni w dziele. depresję, boję się o deficyt rządowy i mdli mnie na myśl o Lubię przekaz, który pojawia się od niechcenia, jakby przypad- apokalipsie. Z samej prawdy codzienności nic nie wynika dla kowe muśnięcie podświadomości. Nastrajanie wrażliwości odbiorcy. Sztuka to sztuczność (nawet źródłosłów podobny) - zamiast kalkulowania, prognozowania cywilizacyjnych dra- kto się na to obraża, powinien zająć się polityką, działalnością matów, knucia, szukania publicystycznych wybiegów, haseł, charytatywną, albo publicystyką. (z.1 ziewa) Nie wierzę też, sloganów, urojonych wrogów. że sztuka może nas nagle olśnić rozwiązaniem kardynalnych problemów trapiących ludzkość. Zmienianie świata zostawmy z.1: A nie jesteś czasami rozdarty? Nie pcha Cię w regiony, do herosom w trykotach. Oczywiście to wszystko moje prywat- których dostęp sobie ograniczyłeś? ne poglądy, bo może sztuka jest czymś całkiem innym, a ja zapuściłem się w zachwaszczone regiony herezji. z.2: Oczywiście, że mnie pcha. Wciąż zmieniam granice to- lerancji. Jeszcze do niedawna brzydziłem się minimalizmem, z.1: No to wiem już, że nie lubisz autopsychoanalizy. Czego uważając go za pochwałę nudy. Teraz jest mi bliski. Może za jeszcze nie lubisz? niecały rok buńczuczne deklaracje zawarte w tym wywiadzie
  • 12. będą wyrzucone poza obieg roboczych inspiracji? Może będę salnym (surrealizm), aż stał się banalny i wytarty. Wydawało się ich wstydził? Jestem rozdarty i to też jest jakaś niestabilna mi się, że operuję czarnym humorem, a ludzie uznali to za wartość, choć może nie sama w sobie. Wewnętrza spoistość katastrofizm i turpizm. to nuda. To tak jakby nagle zwolennicy i przeciwnicy aborcji doszli do konsensusu i wypracowali sobie wspólne zdanie na Wykryłem dziwny paradoks tamtego okresu rozłożony na temat sporu ideowego, który stanowił spoiwo ich tożsamości. etapy: 1) podobał mi się czyjś styl, 2) rozwijałem go autorsko, I co? Nuda! Nic się nie dzieje. Lech Jęczmyk przypomniał 3) osiągałem w tym umiarkowaną biegłość, 4) momentalnie ostatnio na łamach magazynu Czas Fantastyki o teoremacie ludzie, którzy doszli do podobnych rozwiązań tracili w moich matematyka Goedla, wedle którego w każdym systemie pojęć oczach, 5) plułem na ten styl... (może ma tu miejsce depre- i reguł istnieją problemy nierozwiązywalne środkami tego cjacja własnych możliwości: “skoro ja do tego doszedłem, to systemu. musi być dziecinada, fraszka”) Podważając więc ich nierozwiązywalność, podważamy cały z.1: Co teraz jest w zasięgu zapożyczeń estetycznych? system. Gdy za system przyjmiemy naszą cywilizacje (przecież to także zbiór praw, pojęć i reguł), to również należy liczyć z.2: Właściwie kompletna bezstylowość, jako rodzaj pewnej się z tym, iż są kwestie niedyskutowalne. Gdy rozwiążemy twórczej utopii. Wiadomo, iż nie ucieknie się od zapożyczeń. problem z aborcją, nasza cywilizacja rozpadnie się. Wiedzio- Ale można starać się je wyrugować z domysłów odbiorców. ny tym poczuciem, pielęgnuję wewnętrzne rozedrganie, Chcę osiągnąć pewien rytm zmiany ubarwienia ochronnego: niespójność, wielobiegunowość. Gdy się kiedyś sam ze sobą raz przybrać maskę antychrysta, innym razem uduchowionego zgodzę, to będzie mój cichy koniec. mistyka. Raz uderzyć barokowym przepychem, innym razem szczypiącą w oczy pustką. Pierwszego dnia: rubaszny gag, z.1: Gdy spoglądasz wstecz…? drugiego dnia: nihilizm i katastrofizm, trzeciego dnia: wsiowość i tandeta, czwartego dnia: ekspresjonizm abstrakcyjny. Ciągle z.2: … widzę wiele fałszywych kroków, zwały zarysowanych gubić tropy, wyprowadzać na manowce. Przez te ostatnich 10 bezproduktywnie kartek, zmarnowany czas. Niczego sobie lat próbowałem sił w konwencjach znacznie odległych od sie- nie wymawiam, ale okres fantastyczny trwał zdecydowanie za bie: chyba na zasadzie testu sprawnościowego. Najbardziej długo. Pierwsze dziecięce fascynacje to komiks, troszkę później nie w smak mi teraz łatwa identyfikacja, marynowanie bezpie- szereg nurtów imaginacyjnych: figuratywny surrealizm, re- cznych konwencji na chude lata. Nic nie ma nieskończonego alizm fantastyczny. To był dobry poligon doświadczalny, ale okresu przydatności do spożycia. również cementowanie konserwatyzmu, rzutującego na brak transformacji twórczych. Posłużyłem się językiem tak uniwer- z.1: Mówisz o bezstylowości. Ale chyba jednak jakiś zalążek
  • 13. programu posiadasz? z.1: Twoja podręczna lista artystów wciąż dobrze przyswa- jalnych? z.2: Program na najbliższe miesiące w skrócie: konstruować z.2: Niezmiennie Bruno Shulz z nadpobudliwą wyobraźnią. byty niemożliwe (wynaleźć nowy rodzaj materii, nowe zas- Plus: Francis Bacon, Matthiew Barney, Stephan Balleux, Keith tosowania dla przedmiotów urojonych) / wywołać efekt Tyson, Glenn Brown, bracia Chapman, Hans Bellmer, Moebius. zadziwienia, zaskoczenia (to nie jest dziś proste! katalog dzi- Wystarczająco egzotyczne zestawienie? wów współczesności jest napuchły: widziałem w internecie kobietę-dystrybutor, która z pewnej części ciała wyciągała z.1: Skrzypienie ołówka, czy klikanie myszką? puszkę coca-coli: jak konkurować z czymś takim? co jeszcze może ludzi zaskoczyć, zszokować?) / wprowadzać na większą z.2: Naprzemiennie. Choć trochę za dużo było już smarowania skalę narrację, gawędę, baśń, ludyczną opowieść z gatunku grafitem, czas na nowe media. weird / realizować więcej optycznych zabaw z zakrzywia- niem przestrzeni (przestrzenią galerii, przestrzenią publiczną, z.1: Co jest istotą tożsamości Zalibarka, bez której byłby przestrzenią wirtualną 3d) / przemycać w fotografii to, co postacią niepełną? Nawet jeśli przyjmiemy, że jest bytem nie realizowałem w rysunku. Czy to można nazwać programem? do końca realnym... Jeśli czujesz niedosyt, zacytuję moje Credo z roku 1999: odwracać podszewkę dookolnej rzeczywistości / plewić myśli z.2: Czerpanie z dzieciństwa (wciąż przypominam sobie grubo ciosane, a pielęgnować te w kruchy kryształ obleczone zaszłości z niedojrzałości, szukam prostych reakcji i małych / dokonywać fuzji rzeczywistości z materią nadprzyrodzoną olśnień, genialnych odkryć na miarę znalezienia kapsla zato- / dzielnie odpierać nerwowe ataki pospolitego ruszenia / pionego w asfalcie przy temperaturze 34 stopni Celsjusza), chędożyć oporne umysły / zaklinać monochromatyczną materię niestałość w konceptach, klęska urodzaju pomysłów (to trage- grafitu / wzniecać rwetes / kłuć w oczy, smagać pompką, palić dia, że nie mogę zrealizować nawet 10%), lęk przed chorobą żywym ogniem / nie bywać na salonach, parnasach - ani w psychiczną, wielka potrzeba grania ról, przybierania póz. To samoschlebiających się koteriowych drewutniach, artys- przybieranie póz przybiera czasami farsowe zabarwienie: towskich wyszynkach / języczek próżności raz przycinać, raz będąc w barze w stanie upojenia alkoholowego wychodzę zapuszczać, w zależności od ogólnoświatowych tendencji / co chwila do łazienki, by przed lustrem stroić najdziwniejsze ochoczo uprawiać nieskrępowany dandyzm intelektualny... W miny. 50% aktualne. Chcę więcej spokoju, kontemplacji, czystości myśli oraz precyzji niedomówień. Tego sobie życzę dziś, w z.1: Gdy patrzysz w lustro, to widzisz…? Dzień Dziecka. z.2: Chłopca z cierpką miną, chowającego za plecami białą
  • 14. chorągiewkę, w każdej chwili gotowego do kapitulacji. W kieszeni spodenek zalakowany protokół kapitulacyjny. z.1: Zbliżamy się do końca kolumny tektu. Zdajesz sobie sprawę, że właściwie niewiele rozwinęliśmy w tym autowywia- dzie temat twojej (naszej) tożsamości. z.2: W większych dawkach byłoby to niestrawne. Zostawmy otwarte pole dla sequela. Remanent / ołówek, tusz / 2008
  • 15. Sakwa / tusz, ołówek / 2009 Procent zaszumienia / tusz, ołówek / 2009
  • 16. Randomizer 5 / tusz, ołówek / 2009
  • 17. Autobiografia (1) Zalibarek: Kiedy 30-letni artysta (przykładowo: ja!) pisze o sobie, to jest to czynność w równym stopniu narcystyczna, co powleka- nie złotym lukrem własnego wyrostka robaczkowego. Artysta to ikona narcyzmu, twór targany próżnością i egocentryzmem. Gdy wybucha kolejna wojna światowa, przeciętny człowiek myśli: “Zginą moi bliscy, przepadnie mój dobytek, rozpocznie się eksterminacja narodu.” Artyście w takiej sytuacji przemknie rozpaczliwa refleksja: “Wojna! I jak ja w takich warunkach będę tworzył. Jak oddawać się twórczym uniesieniom, gdy obok słychać uciążliwe jęki konających.” Ugłaskać próżność artysty nie jest łatwo. Domaga się on coraz dobitniejszych dowodów uznania w miliardach odsłon w internecie, za każdą setną sekundy niefrasobliwego gestu chce milionów euro. Pragnie targać oszołomionych widzów za kłębki neuronów w zamian za stosy laurek pisanych brokatow- ym mazaczkiem. A mi wystarczy ta autobiografia: niedoskonały dowód zaawansowania w słodkim łyżeczkowaniu kunsztów pychy. Chcę tu jasno wyartykułować swoje przywiązanie do ulubionego stanu: trwania w upartym dziecięctwie i samo- lubnym rozpasaniu twórczym. Ten stan nie mija z wiekiem i przyjmuje coraz bardziej infantylne formy. Zaczynam tracić umiar, nie miarkuję apetytu na spełnienie. Jeśli coś jest wybit- nie silniejsze ode mnie, nie walczę z tym. Nie walczę z tikami nerwowymi: dodają mi autentyczności. Nie walczę z ciągłym rozkojarzeniem: to wbrew pozorom chwile największego sku- pienia. Nie walczę z imaginacyjnym rozpasaniem i sraczką
  • 18. pomysłów. Ciągła samokontrola to śmierć wolnego ducha: mamy, do wazonu wsypywałem papierowe krążki. Komunią zwycięstwo materii nad bytem nadrealnym. Popuszczenie częstowałem szmacianego liska bez jednego oka. Odgrywałem procedurom kontroli to warunek oczywisty, jeden z wielu w katolicki ceremoniał mszalny najdokładniej jak umiałem, z moim wymiętym notesie z dyrektywami szczegółowego planu całą powagą performera. Nie oznacza to, iż byłem po jasnej uczłowieczenia Zalibarka. Jeden z wielu małych paradok- stronie mocy - miałem źle ustawiony potencjometr wartości. sów: niby chcę zachować rozmach spontanicznego działania, Rozpaczałem nad krzywizną swoich podrapanych nóg, a nie improwizację bez kontroli, a lubię porządkować, szeregować, współcierpiałem z postrzelonym przez Alego Agcę papieżem- szkicować, reżyserować swoje poczynania. I gdzie tu miejsce Polakiem (to informacja dyskredytująca). Po stracie wielokolo- na wewnętrzną harmonię. rowego długopisu (można było przełączyć na niebieski, zie- lony, czerwony i czarny: cud socjalistycznej techniki!) łkałem Zebrać do kupy wszystkie gesty, ruchy, kreski, plamy: bez opamiętania. Bardzo przeżywałem zakaz oglądania fil- nadać im jeden wspólny sens. Znaleźć wykładnię tłumaczącą mów po 20-stej, brak dozowania zakazanej wiedzy i podniet wszystkie twórcze podrygi: od dzieciństwa po redagowanie kompensowałem stymulowaniem wyobraźni. niniejszego albumu. Odnośnie wczesnych lat: w dzieciństwie uwielbiałem przeglądać radzieckie elementarze z pysznie kol- Sąsiad z piętra niżej zmarł w piwnicy, gdy miałem 10 lat. Gdy orowymi ilustracjami. Podziwiałem realistycznie namalowa- go wynosili wydał świszczący dźwięk, niczym kobza. Póżniej, nych młodzieńców w czerwonych krawatach, którzy cenili w moim śnie, poświstywał jak czajnik i dodatkowo łypał prze- braterską przyjaźń, wędrówki w ostępy i ćwiczenia gimnastycz- krwionym okiem. Wtedy po raz pierwszy zacząłem wyobrażać ne. Z czułością spoglądali na popiersie Lenina, a w przerwach sobie własną śmierć: najczęściej byłem raniony nożem. To między spoglądaniem dokarmiali zwierzęta, pomagali starusz- taka forma imaginacyjnego użalania się nad sobą, gdy nie kom albo słuchali opowieści weteranów wojennych. Wszystko ma bezpośredniego przyczynku do tego. Na kartce papieru wydawało się takie pociągająco nieskomplikowane: musztra, rozrysowywałem wszelkie możliwe konfiguracje potwornych ordunek, rytm pochodu, piknik za miastem, skok przez kozła. zbrodni, wymyślną choreografię śmierci, tortury, samobójst- Zanim wyrosłem z radzieckich elementarzy, już wszystko wa, dekapitacje, rytuały skalpowania. Teraz, z upływem lat, zdążyło się skomplikować. Rytm opowieści urywany, myśli rysunki wydają mi się niewinne, z dużym potencjałem humo- nieuczesane, cele niesprecyzowane. I żadnego marmurowego rystycznym. Wtedy były poważnym zgłębianiem tajemnic fer- popiersia na horyzoncie. mentacji materii i moim małym obszarem wolności. Dziecięce poszukiwania, prócz kultu radzieckich orga- Pierwsze zarzewia krytyki spowodowały zbrojny opór. Gdy nizacji młodzieżowych, doprowadzały mnie w przeróżne re- złośliwa koleżanka chciała zniszczyć mój rysunek na lekcji giony sacrum i profanum. Jako kilkulatek ubierałem szlafrok plastyki, w nieprzytomnym szale zaatakowałem ją cyrklem
  • 19. i kłułem na oślep. Według mnie reakcja współmierna do wybiegi, mające na celu uwiarygodnienie mnie w oczach zagrożenia: teraz postąpiłbym tak samo. Każdy atak bolał rówieśników. Jako że piłka nożna nie była moją pasją (a sukce- odwrotnie proporcjonalnie do wieku: im byłem starszy, tym sy na tym polu były dobrze oceniane i stawiające wysoko w skorupa obojętności porastała mnie szczelniej i szczelniej. piramidzie młodocianych podległości), więc stworzyłem tak Na budowie pogryzł mnie pies. Oberwałem ziemniakiem w zwaną bandę. Już spieszę wyjaśnić, na czym polega banda: oko, gdy mijałem blok, w którym mieszkali źli ludzie. W szkole musi być Wódz, zgrana paczka chłopaków o wyraźnej gra- ciągle się o coś potykałem (raz wylałem na szkolnym korytarzu dacji odpowiedzialności i czytelnej strukturze organizacyjnej cocktail owocowy, który robiliśmy na zajęciach praktycznych). (dziewczyny nie mają prawa akcesu!), baza (najlepiej wyspa Miałem podkrążone oczy i nie mogłem ścierpieć, gdy ktoś na jeziorze, stara sztolnia, poniemieckie bunkry, od biedy brał to za makijaż. Wstydziłem się bladości swojego oblicza, szopa lub pakamera pod schodami), statut, flaga bandy, herb więc bez przerwy szczypałem się w policzki. Nabierały wtedy bandy, szyfr bandy, hymn bandy, mapa skarbu bandy, rytuały zdrowego wyglądu w postaci malinowych wykwitów. Z powo- inicjacyjne, hasła, tajne zebrania. Odczułem w skali mikro, du krzywych nóg (wtedy tak uważałem) nawet w najbardziej co to znaczy być Wodzem. Organizowałem od podstaw tajne upalne dni chodziłem w wełnianych podkolanówkach. bractwo przygody. Mieliśmy łapać przestępców, poszukiwać skarby i militaria, eksplorować tajemne podziemia. Szybko Diagnoza po fachowej obserwacji: komediowy melancho- okazało się, iż wolałem pozorowane ruchy i biurokratyczne lik z miną cierpiętnika, wciąż doskonalący się mistrz przekory, posunięcia: wciąż zmieniałem herb, flagę, szyfr, statut, hymn. nałogowy kłamczuch i marzyciel. Najważniejsza była dla mnie sama identyfikacja: projektowa- nie totalitarnego znaku, który porwie tłumy chłopców, tak Pora na pikantniejsze szczegóły. Przyznaję z odwagą i jak rosyjskich pionierów przywoływał blask czerwonej gwia- szczerością właściwą gościom programów typu talk-show: zdy. Ale smak wodzowstwa smakował równie wybornie: sikałem jak dziewczyna. Wolałem chłodny kontakt pośladków wymyślałem różne niebezpieczne obrzędy inicjacyjne, często z deską klozetową, niż postępowe dobrodziejstwo posta- upadlające, a czasami niehigieniczne, jak osławione i mocno wy stojącej. Wygodna kontemplacja zamiast manifestacji zużyte braterstwo krwi dokonane brudną żyletką. Było też dumy. To był tylko jeden z wyznaczników mojego ducha wchodzenia na sam czubek drzewa, kąpiel w rzece ze ściekami przekory, który zatruwał jasność myślenia dziecka. Wciąż z garbarni oraz (to było najlepsze!) rzucenie w kopulującą na cierpiałem na brak spełnienia na polu stawiania oporu. W łąkach parę zbrylonym kawałkiem piaskowca. Wódz nie musiał szkole nieustannie testowałem cierpliwość nauczycieli: przechodzić przez trudy inicjacji, tak było zapisane w statucie. błazenadą, przedrzeźnianiem, cichą działalnością dywersyjną. Chodziliśmy po kanałach niczym powstańcy warszawscy (do Próbowałem w ten sposób zrównoważyć fakt, iż miałem dziś mam w domu własnoręcznie sporządzone mapy kanałów), dobre oceny. Nie chciałem uchodzić za kujona. Stąd różne paliliśmy saletrę, robiliśmy telefon polowy ze sznurka i dwóch
  • 20. metalowych pudełek po kremie. Była musztra i zajęcia z miota- świństw, zwany czule - nie wiedzieć czemu - świerszczykiem. nia kamieniami, śledzenie Pana Zboczeńca, pływanie na wiel- To była zdobycz! Pędziliśmy jak oszalali po radomskim osied- kich styropianach po łąkach zalanych fekaliami (studzienki lu, wyrywając sobie w biegu lakierowany, zagraniczny foliał ściekowe często wylewały). Wtedy bawiła mnie władza, a dziś z wiedzą tajemną, gęsto okraszoną przykładami wyklętej leżakowanie na czubku piramidy służbowych zależności jest erotycznej cudowności, jeszcze nie obłaskawionej. W końcu, dość kłopotliwe. Na szczęście nie zostałem despotą, faszystą dla ostudzenia emocji i zapanowania nad chłopięcą wrzawą, ani kostycznym szefem-tyranem, choć wszystko może się zarządziłem zebranie okolicznościowe na łąkach za blokami jeszcze odmienić. (byłem wszakże Wodzem). Tam, pośród traw i krowich placków, zobaczyliśmy ją po raz pierwszy - legendarną Gołą Babę - w Tyle było pytań w dzieciństwie, które wywietrzały za- wielu odsłonach i dziwacznych stylizacjach. Goła Baba to był nim zdołałem na nie odpowiedzieć. Nurtowało mnie na mityczny stwór z bestiariusza istot wyuzdanych i strasznych. przykład: dlaczego kowboje mają brązową ślinę? Mają zep- Fantazjowaliśmy o niej i jednocześnie baliśmy się wymówić jej sute zęby? Żują tytoń? Może przez sen liżą naoliwione lufy imienia, tak jak nie wypowiadało się słowa Sauron w Mordorze. swoich winchesterów? Znikąd wyczerpującej odpowiedzi. I wreszcie naszym oczom ukazało się w pełnej krasie sprężone Nie przeszkadzało mi to. Kowboje na moich rysunkach cielsko lewiatana rozpusty, napuchłe od komasujących się w zawsze wypluwali potoki brązowej śliny: czy to ujeżdżając środku rozkoszy. Zwoje mięsistych fałd, jak powiązana sznur- wierzchowca w stylu western, czy to kładąc się spać w kale- kiem szynka. Nie podzielałem podziwu moich rówieśników, sonach typu long john. Tajemnica pochodzenia brązowej bowiem zamiast zgrabnej przedszkolnej buły z przedziałkiem śliny tylko przydawała tym figuratywnym kompozycjom pos- zobaczyłem wypięty ku mnie bezkształtny, różowy twaróg - maku teorii spiskowej, bo czego dziecięca głowa nie pojmie, obwisłą grdykę indora, jakieś tandetne farfocle, wyłupione to sobie zmitologizuje. Najdobitniej potwierdzało się to w oko między nogami, bezwstydną miazgę, krwisty sznycel przez erotyce: chłopięca wyobraźnia transformuje teoretyczne ars psy poszarpany. To była forma amorficzna i beztreściowa - se- amandi na łże-bajkową konwencję, organizuje domysły i wyt- mantycznie niewymierna. Reklamacja! W końcu ziejąca pustką wory wyobraźni w surrealistyczny teatr kabuki, gdzie prawa dziura oznacza nic innego jak ewidentny brak czegoś istotne- ciążenia, tarcia, dynamiki są nieprawdopodobnie elastyczne. go, co zostało siłą wyrwane: ranę po kastracji, lej po bombie, Pierwsze doświadczenia przedszkolne: uczynna koleżanka za wyrwę, wyrobisko, przerwany łańcuch wiązań atomowych - podarunek w postaci podwieczorka odchylała pod stołem maj- ewidentny defekt. To był estetyczny szok. Długo nie mogłem teczki i prezentowała bez skrępowania nadkrojoną bułeczkę. otrząsnąć się ze wstrętu. Rzeczoną gazetkę zakopaliśmy z [Tak na marginesie: ciekawe, czym się dzisiaj koleżaneczka chłopakami na łące. Zrobiliśmy mapę skarbu, nikt go potem zajmuje.] Potem była podstawówka: jakimś cudem udało nam nie odkopał. Odraza mi przeszła i szybko przekonałem się do się przekonać kioskarkę, żeby sprzedała nam magazyn pełen ikonografii występnej brzydoty, a incydent nie zmienił mojej orientacji seksualnej.
  • 21. Twórczość rysunkowa kwitła. Nie traktowałem jej jeszcze małe dołki w piaskownicy, potem wtykały tam różne drobia- na tym etapie z powagą. To była naturalna - z mojego punktu zgi: zasuszone kwiatki, papierki po gumach do żucia, wstążki, widzenia - aktywność. Musiałem gdzieś skanalizować rwące fikuśne kamyki i przykrywały kawałkiem kolorowego szkła ciągi myślowe. Inspiracje nadciągały zewsząd. Zarysowywałem butelkowego. To było takie dziewczyńskie, niegodne chłopaka; grube pliki papieru. Po obejrzeniu w telewizji westernu, ale mnie ujęło w sposób obsesyjny. Zakładałem szkiełkowe gnałem do swojego pokoju i rysowałem miasto gdzie kowboje mini-galerie pod balkonami, na łąkach za blokiem, nawet i Indianie mieszkali pospołu. Po obejrzeniu Zorro przelewałem na torach kolejowych. Pod szkiełkiem tworzyłem pierwsze na papier projekcję świata zamieszkanego przez samych Zor- pyszne wystawy: kompozycje z plastikowych żołnierzyków, rów. Tak powstawały też wymiary zaludnione kolejno przez: zębów, owadziego truchła, paznokci, kapsli, tabletek, waty, re- smurfy, krasnoludki, żołnierzy Wietkongu, piratów, kosmiczne soraków. Już ponad 20 lat tego nie robiłem, ale mam zamiar muminki, policjantów w wersji plażowej, ludków z klocków przywrócić świetność tej oszczędnej formie wystawienni- lego, antropomorficzne owady, robotnice w welonkach, wod- czej. To ma kolosalną przyszłość: autorska galeria bez opłat za niki i utopce. Wszyscy w ordunku, w przykładnej perspekty- czynsz, prąd i ogrzewanie. wie pasowej, jak egipskie malowidła. Narracja była wpisana w aktywność rysunkową. Byłem Dziś badanie tych wczesnych rysunków sprawia mi niemałą święcie przekonany, iż rysuje się po to, żeby opowiadać his- frajdę. Rodzice wiązali zarysowane arkusze w bloki, opatry- torie. Stąd już we wczesnych zabawach kredkami pojawiała wali datą - stąd wszystko mam chronologicznie uszeregow- się sekwencyjność, dzielenie na kadry, sceny - pokazywanie ane. Tematyka była coraz bardziej zróżnicowana: od tech- genezy i skutków zdarzeń. Myślałem wtedy, iż zawód rysowni- nicznych rysunków i planów wyimaginowanych miast, po ka komiksów to najciekawszy zajęcie pod słońcem. Praktyka awanturnicze ilustracje z gatunku płaszcza i szpady. Miałem obnażyła prawdę, iż nie jest to moje powołanie. Byłem zbyt dziwne podejście do określania ważności poszczególnych rozchwiany w swoich wyborach estetycznych, zbyt zaawan- szczegółów: w pewnym okresie rysowałem wszystkich ludzi sowany w gonitwie skojarzeń, zbyt skory do eksperymentów, z gęstym owłosieniem pod pachami, każdy włosek był z pasją by skupić się na prowadzeniu długiej narracji. Rysowanie tego udokumentowany, falujące włosy wyrastały nawet z bluzek, samego bohatera, w tym samym stylu, przez kilkadziesiąt plan- kurtek, a nawet rycerskich zbroi. Od włosów pod pachami sz i kilkaset kadrów to wyzwanie dla biegłego rzemieślnika, zaczynałem kreślić każdą postać. Parałem się też czymś w ale nie dla pełnokrwistego artysty - ta smutna konstatacja rodzaju origami. Konstruowałem z papieru bożonarodzeniowe była wynikiem trwającej prawie kilkanaście lat (ze sporymi szopki, sześciany, pokraczne samoloty, murzyńskie wioski, przerwami) aktywności komiksowej. Stosy kartek, mazaki i pistolety, batyskafy. Koleżanki w przedszkolu podsunęły mi piórka topniały w oczach. nową fascynację: szkiełkowe mini-galerie podziemne. Kopały
  • 22. Za bardzo wybiegam ku teraźniejszości. Cofamy! W pod- powane, spontaniczne i szczere. Co było straszne - straszyło. stawówce nastąpił zwrot w twórczości rysunkowej: okres Co było śmieszne - śmieszyło. Wspominam ten okres z roz- misji społecznej. Pierwszy i ostatni raz moje rysunki spełniały rzewnieniem, gdyż odczuwam rażący brak na tym polu. Nie tak ważną rolę: zamawiane u mnie gołe baby dawały szkol- mogę czytać, nie mogę oglądać. Coś mnie zawsze rozprasza, nym kolegom chwile ekstazy i eskapistycznego spełnienia. nie pozwala przeżywać uniesień. Nie mogę wejść całym sobą Rysowałem społecznie wedle precyzyjnych życzeń: konkret- w jakąkolwiek fabułę. Nie cieszą mnie sukcesy bohaterów, ne sytuacje, pozy, otoczenie, parametry ciała. W końcu mi ta nie smuci śmierć pierwszoplanowych postaci. Trochę znam misyjność obrzydła i zacząłem postać kobiecą desakralizować się na kompozycji, formalnych chwytach, zaglądałem już i jednocześnie odzierać z merkantylnej poprawności. wielokrotnie do hurtowni środków artystycznego wyrazu - to Rysowałem z wywieszonym językiem kobiety zmurszałe, wszystko przeszkadza, nastraja do odbioru beznamiętnego i niekompletne, rozczłonkowane, poddane wiwisekcji i dekon- krytycznego. Kultura wkroczyła w fazę nadprodukcji bodźców, strukcji, brzydkie, kościste. Jakbym wstydził się swojego wszystkiego jest teraz za dużo. Odwracam głowę i mam nowe okresu pin-up. Jakbym chciał uciec od koszmaru klonowania wrażenie wzrokowe, które brutalnie zmusza do konfrontacji, gołych playmate-matrioszek z króliczymi ogonkami, od tego a ja jestem niestety tak skonstruowany, że wyzwanie muszę rzygliwego bełkotu, jakim obdzielają nas medialne księżniczki przyjąć. W internecie miliony ludzi pokazuje swoje wizualne popkultury, komentując z entuzjazmem swoje rozchylanie wytwory: od tego przesytu percepcja tępieje coraz bardziej. nóg dla Playboya. Jak niesmacznie wyglądają ich plastikowe, Wymuszony entuzjazm na 100 kanałach kablówki. Wirówka natłuszczone ciała w konfrontacji z wizerunkami nagich i dla ludzi o mocnych żołądkach. Obrzęk mózgu. Stupor dysoc- nieludzko wychudzonych kobiet gnanych do komór gazo- jacyjny. wych przez nazistów. Atrybuty płciowe tych kobiet wyschły doszczętnie; ale one zasłaniały je w ostatnim geście godności. Jak wspaniale jest wracać choć na moment do czasu Jak pojąć te rozbieżności. dzieciństwa, gdy wychodziłem z domu z małym chlebaczkiem, w którym była plastikowa manierka z herbatą, ołówek, kartka, Dzieciństwo nie przynosiło łatwych odpowiedzi, ale lornetka, scyzoryk, mapa skarbu (czyli zakopanej Gołej Baby), było pożywne. Człowiek wchłaniał wszystko z prostotą, szyfr bandy, zapałki, saszetki z oranżadą w proszku, chrupki lekkością. Fabuły książek i komiksów natychmiast zalewały i lupa. Szedłem tylko na łąki za blokiem - nic spektakularne- świadomość barwnymi obrazami, były namacalne i żywe. go - a wyprawa urastała do rangi porównywalnej ze zdoby- To samo tyczyło się obrazków, ilustracji: albo się podobały, ciem bieguna południowego. Nie potrzebowałem wiele, by albo nie. Nie potrzebowałem instrukcji obsługi ani wiedzy przeżyć przygodę. Doznaniowe perpetuum mobile. Teraz też teoretycznej, która dawała wykładnię przyczyn podobania chodzę z chlebakiem. Mam w nim co prawda zawsze ołówek i się albo niepodobania. Stąd fascynacje były niewykoncy- kartkę, ale o przygodę i autentyczne przeżycia coraz trudniej.
  • 23. Chciałbym całą swoją postać schować w tamtym dziecięcym chlebaku i stamtąd prowadzić interaktywną korespondecję ze światem. Może wtedy znajdę inspirację do obserwacji firanki miotanej podmuchem wiatru, gdy leżałem grzecznie w nocy, z rączkami na kołderce. Firanka kotłowała się, i wydymała w popisach zdolności mimikry, wylewała się z okna niczym sfer- mentowana materia. W ciemnościach udawała zająca w stroju płetwonurka, odrzutowe bambosze albo Góry Skaliste. Jest chwila - jest wola - jest pragnienie. Zaczerpnąć tamtej energii i zaszczepić ją Tobie. Może się uda? Mistrz Sali Gimnastycznej / druk pigmentowy / 2009