SlideShare a Scribd company logo
1 of 35
Download to read offline
Oficyna Wydawnicza MMG
Dębica - Styczeń 2012
Wstęp
Myśl aby zebrać w całość wszystko co udało mi się przez lata zebrać na temat Ust Syracha
chodziła mi po głowie od dawna. Szczególnie, że obecnie trudno jest znaleźć cokolwiek
na temat tej popularnej w latach 90-tych dębickiej grupy. Prawdopodobnie jedyną oficjalną
pozycją gdzie znajdują się informacje o Ustach Syracha jest wydana przez Wydawnictwo
Zima w 2009 roku Encyklopedia polskiego reggae i ska.
Dlatego postanowiłem przeszukać swoje archiwum i udostępnić te materiały w formie pdf.
Zdaję sobie sprawę, że to tylko niewielki wycinek tego co w tym opracowaniu mogłoby się
znaleźć, ale właśnie dlatego postanowiłem je opublikować. Może dzięki temu odnajdziecie
w swoich albumach zdjęcia z koncertów US, archiwalne ziny, czy plakaty. Może za jakiś czas
ukaże się poprawione wydanie składające się nie z 36, a np. z 60 stron. Wszelkie materiały
przesyłać można na adres: miastomaglos@tlen.pl.
A teraz jeszcze trochę o samym zespole. Podstawowy i najbardziej stały skład Ust Syr-
acha tworzyli: Robert Robur Cesarz - wokal, Wojtek Popek Podobiński - gitara, Marek Gogo
Gorczyca - perkusja, Małgorzata Gobi Cesarz - gitara i Bartosz Kozicki - bas. Ale zespół to
również: Joanna Czernicka - wokal, Bogusław Bodik Kubik - instrumenty klawiszowe, Maciej
Mat Buff - przeszkadzajki, Jacek Pacanka - trąbka, Marcin Smoczek Moraniec - bas i Bar-
tosz Kozder Kozdraś - wokal.
Usta Syracha istniały od 1992 do 1999 roku. Grupa wydała trzy kasety i zagrała ponad 100
koncertów w całej Polsce. Nazwa zespołu do dziś krąży na internetowych forach, a nagrania
bez trudu znaleźć można w sieci. Po więcej na ten temat zapraszam na kolejne strony.
Tomasz Sojer Ratuszniak
B
Publikacja nr 007, wydanie pierwsze.
Pozycja rozpowszechniana bezpłatnie.
Oficyna Wydawnicza MMG jest integralną częścią
dębickiego serwisu kulturalnego Miasto Ma Głos
www.miastomaglos.pl
Kontakt: miastomaglos@tlen.pl
Usta Syracha nadal istnieją...
Czyli wychodzi na to że we trzech doszliście
do zespołu w jednym czasie?
R: Plus jeszcze Asia po nich doszła z drugim woka-
lem.
P: Na pewno było to w bardzo krótkim okresie cza-
su. A teraz patrząc na te lata można powiedzieć że
weszliśmy razem.
Wszyscy trzej graliście wcześniej w meta-
lowej grupie Nemezis. Jak doszło do tego
że przerzuciliście się z metalu na reggae?
P: Wiesz, wtedy chcieliśmy coś w ogóle grać więc
graliśmy metal bo tego słuchaliśmy. Pamiętam
np. jedną z rozmów na przystanku w pustyni, bo
graliśmy w Pustyni w Domu Kultury. Jeszcze będąc
członkiem Nemezis, zespołu który miał więcej nazw
niż kawałków. Z Bartkiem i Bolem gadaliśmy tak że:
„kurcze, może byśmy coś innego pograli?…No ale
co? No nie wiem co..” No i graliśmy metal. Wtedy
wszyscy słuchali metalu. Moi znajomi, mój brat,
koledzy brata. Po bracie też się przejmowało pewne
rzeczy. Pewne rzeczy zawdzięczam metalowi. A w
każdym razie wiem że chcieliśmy grać coś innego i
w pewnym momencie to się samo jakoś tak ładnie
rozpierpadło. Potem była przez jakieś tam 2-3 ty-
godnie pustki a później pojawiła się możliwość gra-
nia w Ustach. Chęć grania zwyciężyła. Poszliśmy
do nich na próbę i nam się spodobało. To było
totalnie coś innego. Zupełnie coś innego ale było
fajne. Można się było wykazać muzycznie i tak się
zaczęło.
Złośliwość rzeczy martwych dała jednak znać o so-
biejużnapoczątkurozmowy.Jaksiępóźniejokazało
pierwsze kilka minut wywiadu nie zarejestrowało
się.Robur opowiadał w nim jak podczas jednego z
koncertów organizowanych przez Pielgrzyma z Tar-
nowa (m.in. organizator koncertów, wydawca kaset
i reggae zina „I and I”) robił za ochroniarza i wpadł
na pomysł założenia zespołu. Tak narodziły się Usta
Syracha. Na początku miał to być projekt akustyc-
zny, ale kiedy zespół trafił na koncert Tribute to Peter
Tosh w Rzeszowie i zagrał tam z pożyczonymi gita-
rami elektrycznymi okazało się że tak już zostanie
do końca. Przejdźmy jednak do rozmowy…
Po koncercie na Toshkach zaczęliście już
grać regularnie…
Robur: Tak jest. Zagraliśmy jakieś 2 koncerty na
Śląsku. Jeden poza tym był jeszcze w Graffiti za-
grany w międzyczasie.
A jakie to były lata?
R: Wiesz co latami to nie chcę operować. Ale tak
mniej więcej to 1991 może…ale z czasem się
wszystko zlewa. A potem wyszła historia że Bukiet
i Borer chcieli grać inną muzykę. Myśmy nie chcieli
zmieniać. Jakimś cudem poznaliśmy Goga, nie
pamiętam już nawet kto go przyprowadził wtedy na
próbę. Siadł za garami, dobrze mu to szło.
Popek: Gogo doszedł do zespołu pierwszy. Później
przyprowadził Bartka, a potem okazało się że braku-
je gitarzysty więc oni przyprowadzili mnie.
Robert Robur Cesarz, wokalista Ust Syracha, od kilkunastu lat mieszka w USA. Czasem jed-
nak odwiedza Polskę, a co za tym idzie i Dębicę. Wykorzystałem więc jedną z takich wizyt,
by z nim i gitarzystą – Wojtkiem Popkiem Podobińskim powspominać ich zespół.
Na początku to było takie czyste reggae z
biblijnymi tekstami.
R: Nie, nie tylko. Ale głównie jakieś tam psalmy
śpiewaliśmy. Ale później to zaczęło się to
rozkręcać.
P: Ale nie do końca tak było bo psalmy towarzyszyły
nam przez dłuższy okres. To nie było tak że tylko na
początku były teksty biblijne. Po prostu to cały czas
się gdzieś tam pojawiało.
R: To się wiązało z wartościami którym hołdowaliśmy
w pewnym sensie.
P: Które z resztą zaczęły wpływać na resztę
zespołu.
I rzeczywiście identyfikowaliście się z tymi
tekstami? Robur na pewno jeśli je śpiewał.
A reszta?
P: Wiesz ja wcześniej grałem w zespole metalowym
gdzie teksty na pewno się różniły. Ale tam to chodziło
głównie o chęć grania na gitarze a nie o teksty. Tak
że wiesz jakoś to przeszło tak płynnie, łatwo.
R: Wiesz, nie o to chodzi że byliśmy tacy czy inni. Te
naturalne wartości zawsze były gdzieś tam z nami.
Nie o to chodzi czy to była Biblia czy nie. Jakieś
takie pozytywne wartości które zawsze gdzieś tam
się pokrywają.
Ok. wróćmy więc do zespołu. Doszli Popek,
Gogo i Bartek i co dalej?
R: Zaczęliśmy grać trochę razem. To było praktyc-
znie od zera prawie zaczynanie, ale nie było źle bo
mieliśmy już jakieś tam kontakty nawiązane i potem
to były już tylko takie historie: „no chłopaki, wtedy
gramy koncert!”. I zawsze to był taki dreszczyk, że
się przychodziło i ktoś tam dzwonił do nas że jest
jakiś koncert i czy byśmy nie zagrali. Jeszcze wtedy
to wszystko było dość lokalnie, gdzieś tam w Rzes-
zowie…
P: Chyba pierwszy koncert który razem zagraliśmy,
choć nie jestem do końca pewny czy pierwszy ale
mi utkwił w pamięci. Na Dniach Dębicy, na samym
środku Rynku.
R: Ale nie było już wtedy „Karolka”?
P:Nie. I wtedy był konkurs w którym można było
wygrać mikrofon.
A to był ten koncert kiedy Farben Lehre i
Zamach Stanu grali?
P: Tak, chyba tak. W którymś z dębickich zespołów
grał na basie gościu który teraz jest policjantem.
Pamiętam że trochę się bał wystąpić bo nie bardzo
potrafił grać. A potem jak mi ukradli magnetofon
z auta to wchodzę na komendę zgłosić a on tam
siedzi i stuka w maszynę. Ale nie pamiętam kto
wygrał ten mikrofon.
I to był wasz pierwszy koncert razem?
R: To był raptem po dwóch czy trzech tygodniach
wspólnego grania.
P: To były trzy albo cztery próby.
R: Z marszu zagraliśmy. Potem długo, długo w
Dębicy nie graliśmy. Zagraliśmy dopiero po dobrym
roku chyba.
P: Graliśmy wszędzie ale nie w Dębicy.
R: W końcu jednak mieliśmy zagrać w Morsach w
kawiarni. To był okres postu i dlatego mogliśmy w
ogólezagrać.Baliśmysięczywogóleludzieprzyjdą.
A wtedy tak dowaliło ludzi że w ogóle nie można było
wejść. Graliśmy wtedy sami. Zagraliśmy wszystko
w dwóch blokach. Z przerwą, ale zrobiliśmy wtedy
kupę coverów. Takich kawałków tylko na ten kon-
cert.
P: Była naprawdę masa ludzi. Ale to był wtedy dużo
mniejszy lokal niż dziś Meduza. Ale szaleństwo
było.
Graliście wtedy tak jakby pod patronatem
DK Mors. Mieliście próby w Morsie.
R: Tak, tak. Bo zaczęło się od tego że jeszcze grając
na samym początku, graliśmy w domu. Boguś,
klawiszowiec zaczął się więc kręcić za znalezieniem
miejsca. No i w Morsach się dogadał z kimś. I
dostaliśmy salkę, dostaliśmy trochę sprzętu który
mogliśmy używać. I w tym momencie oni zaczęli…
bo to nigdy nie ma nic za nic, nie? Myśmy grali so-
bie tam próby, a oni za to korzystali z nas na swoich
dziwnych imprezach które sobie tam robili, jakieś
festyny itp. To było dla nas trochę uciążliwe, bo to
nie pasowało do jakiegoś tam naszego patrzenia
na to wszystko. Natomiast było to nieodzowne.
Układ za układ.
Z ich strony to był uczciwy układ.
R: No wiesz, myśmy też w sumie korzystali z tego.
fot. Bartosz Kozicki - basista Ust Syracha.
Już za czasów kiedy dyrektorem był Robert Kuźniar.
On pomógł znaleźć nam sponsora na wydanie ka-
sety „Kamienowanie miastożyja”. Poza tym nieraz
nam załatwiali samochód jeśli jechaliśmy gdzieś
na koncert. Była taka historia, graliśmy gdzieś kon-
cert na Śląsku, w Rybniku chyba graliśmy koncert.
A na drugi dzień musieliśmy wrócić bo był koncert
gdzieś przy Kościele.
P: No tak! Za to nas wyrzucili z Morsów przecież…
R: Nie wyrzucili nas.
P: A być może to później było. W każdym razie
mieliśmy grać pod kościołem a nie dotarliśmy tam.
Bo wróciliśmy na czas ale stwierdziliśmy że to jakiś
obciach będzie i nas za to wyrzucił z Morsów już ich
późniejszy dyrektor - Ożóg.
A graliście jakieś koncerty takie właśnie
zupełnie obciachowe?
R: Tak! Po prostu czasami dawaliśmy dupy. Bo to
po prostu było coś za coś. Wtedy jeszcze Igloopol
w miarę prosperował, więc były czasem takie his-
torie…
A np. koncert na imprezie Raju zagraliście
też dzięki D.K. Mors?
P: Nie. Graliśmy na Raju już wcześniej. Graliśmy
na Raju jak był gdzieś na Śląsku. Nie pamiętam
miejscowości. W Katowicach chyba. I tam m.in.
ten Raj organizował dębiczanin grający później w
Bratankach – Adam Prucnal. Wracaliśmy z nim z
resztą po tym koncercie w Katowicach. Bo sam
zaproponował , że jedzie do Dębicy i jeśli chcemy
to możemy z nim jechać. Tak więc ja i Gogo się z
nim zabraliśmy.
R: Pamiętam byłem wtedy strasznie wściekły bo
myśmy zagrali tamten koncert, wszystkie kapele
skończyły grać i podszedł właściciel tej knajpy i
zapytał czy zagramy jeszcze raz, bo ludzie chcieliby
żebyśmy jeszcze zagrali. A ja taki wściekły: kurde
pojechali sobie! Nie możemy zagrać !!!
A propos znanych dziś kapel, to to co mnie
zdziwiło to jak Robur opowiadał że pierwszy
koncert zagrali z Brodą z Habakuka. W tej
chwili Habakuk jest jedną najpopularnie-
jszych polskich grup reggae.
P: Ale tak naprawdę to myśmy grali z czołówką wt-
edy polskich kapel reggae.
R: Z Bakszyszem graliśmy, z Dread Lion, Stage of
Unity.
A gdzie zagraliście najlepszy koncert? Gdzie
i z kim? Taki który najmilej wspominacie.
R: W Ostrowcu Świętokrzyskim. Ja najlepiej wspom-
inam ten koncert.
P: Pojechaliśmy wtedy ze śp. Wojtkiem „Krzywym”.
Faktycznie to był koncert zajebisty. Zbyszek wtedy
nie mógł jechać i dał mu samochód. Transitem wt-
edy pojechaliśmy.
R: Graliśmy jako ostatnia kapela.
P: To były w zasadzie jakieś Dni Ostrowca. Wiesz
– impreza na rynku.
R: Ten koncert miał się o 22 skończyć. Ale z takim
powerem wtedy zagraliśmy, taki był klimat niesa-
mowity…
P: W ogóle bywały więcej takich koncerty i tego nie
da się opisać, że np. fajny koncert, bo jest dużo
ludzi, mało ludzi…
A od czego to zależało?
P: Właśnie nie wiadomo. Nagle coś się pojawiało na
scenie, w nas. Coś co powodowało że niezależnie
od publiki, ilości publiki, miejsca fantastycznego
czy mniej fantastycznego od żadnych takich rzec-
zy - coś się pojawiało. Taki feeling był na scenie
że można Ja naprawdę nie zapomnę paru kon-
certów, i tu muszę przede wszystkim powiedzieć
– straszne uznanie dla Goga i Bartka. Bo dla mnie
to jest idealna sekcja. Bo wiadomo że np. Robur
robił swoją robotę, ale to była sekcja i był taki mo-
ment w naszym graniu że z Bartkiem i z Gogiem
było pewne, bez patrzenia na siebie na scenie.
Przez cały koncert nawet nie musieliśmy na siebie
spojrzeć że było wiadome że nie kończymy tego
kawałka. Dlatego że był taki feeling że dalej to już
była improwizacja.
fot. Popek podczas jednego z koncertów na rzecz WOŚP.
R: Zmiana rytmu, jakieś tam przystopowania.
P: Tak. I to było czuć. To nie tak że ktoś pokazywał że
teraz zaczynamy improwizować. To było po prostu
czuć. I ja dlatego marzę żeby jeszcze kiedykolw-
iek zagrać z taką sekcją jak Gogo i Bartek. Powiem
wam jeszcze że nikt może nie doceniał nigdy Bar-
tka, bo Gogo walił w bębny i to było słychać. Bartek
to był chłopak który niby bąkał na basie, niewiele
się przy tym ruszając, ale robił to tak genialnie i tak
subtelnie że miało to naprawdę zajebisty sens i w
tym była muzyka.
A wspomniałeś Popek kiedyś o jakimś kon-
cercie gdzie graliście na dachu jakiegoś bu-
dynku.
P: Na kiosku graliśmy :)
No ale dlaczego graliście na dachu kiosku?
R: Kiosek się nazywał „U Władka”.
P:KoncertwRabcegraliśmy.Kawałdrogi.Pamiętam
że przed samą Rabką prawie przejechaliśmy
rowerzystę. Facet się wyrżnął na rowerze i kierowca
tylko cudem go ominął. Przyjechaliśmy do Rabki
i oczywiście nikt nie wiedział gdzie jest knajpa „U
Władka” :) Okazało się że to jest w parku. To był
nawet taki deptak.
R: A myśmy pytali o knajpę.
P: W końcu jednak dojechaliśmy do tego kiosku.
A to Władek organizował koncert?
R: Nie, nie. Organizatorami byli goście którzy grali
kiedyś w jakiejś reggaeowej kapeli. Jeden z nich
wyjechał do Niemiec. I on przyjechał i zebrali się na
ten jeden koncert.
P: Nie. To nawet nie to że oni się zebrali. Ten gość
wyjechał do Niemiec i tam zarobił kupę kasy bo
był stomatologiem i stwierdził że on sponsoruje
wszystko. I dlatego u pana Władka jeśli się podeszło
i powiedziało że „proszę piwo, colę i chipsy – dla
kapeli” to pan Władek dopisywał do kapeli. I w
pewnym momencie wszyscy pili „dla kapeli”. A pan
Władek zaczął jarać jointy ze wszystkimi. A myśmy
grali na dachu.
Ale czemu właśnie na dachu?
P: No bo gdzie? Żeby nas było widać?
R: Pamiętam że taka historia była charakterystyc-
zna, bo w ogóle była pogoda deszczowa. Nie było
wiadomo czy ten koncert się w ogóle odbędzie. W
sumie ten deszczyk trochę ustąpił, ale ludzi przyszło
może ze 20-30 na ten koncert. I cała historia była
taka, że wtedy odpuściliśmy sobie trochę. Wszy-
scy pojarali, bo tak normalnie to zawsze graliśmy
na czysto. A tam sobie pozwoliliśmy coś pojarać,
jakieś piwko. Potem były problemy z wyjściem na
ten kiosek…
P: Bardziej wysportowani nie mieli problemów :)
R: Więc żeby wyjść na ten kiosek, który miał pewnie
z dwa i pół metra trzeba było się nasprężać.
P: Ale nie zapomnę motywu, jak któryś z nas
się gdzieś pomylił i Gogo dostał takiej strasznej
śmiechawy że nie mógł grać. Zaczął gubić rytm.
R: Ale tam w ogóle bardzo nierówno zagraliśmy. Ale
jak „u pana Władka” na dachu to i tak dobrze.
P: I to było genialne, że gość który to sponsorował
musiał gdzieś nas słyszeć. Tzn. o nas słyszeć bo
on cały czas w Niemczech mieszkał. I że on sobie
zorganizował taką imprezę. To był czad.
A wspominacie często że dużo graliście na
Śląsku. Ten Śląsk był taki reggaeowy wt-
edy?
P: W tym okresie na Śląsku ten ruch działa tak jakoś
bardziej. Więcej było tam koncertów po prostu.
R: Może to wynikało z tamtego zagęszczenia?
Ale to były koncerty reggaeowe czy w
ogóle?
R: Później to nie tylko na reggaeowych graliśmy.
P: Pamiętasz graliśmy w jednym dniu dwa kon-
certy. I ten jeden pierwszy koncert który był dużo
wcześniej okazał się koncertem takim skinowsko
reggaeowym.
R: Tzn. to był taki koncert…Łysy w każdym razie go
organizował.
P: Po nas kapele grały takie typowo skinowskie.
fot. Gogo i Popek - Czad na zamku - 1 lipca 1995 r.
R: Wiesz. Ktoś dzwoni do ciebie, nie wiesz kto
cię zaprasza itd. Ale ja pamiętam jeszcze inną
historię. Jak pojechaliśmy na koncert, na Raj chyba
pojechaliśmy, a cały czas jeszcze w telegazecie
była informacja że mamy grać jeszcze drugi kon-
cert gdzieś tam w innym miejscu. I pojechaliśmy w
tamto miejsce i wszyscy mówili: o Usta przyjechały,
Usta! I grała taka kapela Skankan. I ktoś mówi: wie-
cie co? Mo że nie wchodźcie bo chłopaki fajnie
grają, a oni mieli z pięć kawałków wtedy i czwarty
raz już to grali! I Gogo zobaczył że oni tam nie
mieli żadnych pieców, nic. Wszystko było na linie
podłączone i mówi: wiecie co? Chodźmy spieprza-
jmy stąd!. I wróciliśmy do Katowic z powrotem na
ten poprzedni koncert.
Robur może ty pamiętasz, bo Popka
pytałem już kilkakrotnie i nie może sobie
przypomnieć. Graliście podobno w Mielcu
z Oi Polloi.
R: To była w Nowym Targu impreza.
P: Tak. Gogo był na wycieczce klasowej i na ten kon-
cert dojechał pociągiem. Z Zakopanego dojechał.
R: Wtedy bodajże koncert otwierała kapela Gustawa
– Stradoom Terror. Oni go otwierali i myśmy grali po
nich. I o dziwo byliśmy tam bardzo fajnie przyjęci.
Bardzo fajnie wspominam ten koncert. Oi Polloi to
była angielska kapela, ja pamiętam dokładnie że
grali takiego ostrego crusta. To był nasz pierwszy
koncert w Nowym Targu. Drugi graliśmy już z Fatem.
Ale za pierwszym razem mieliśmy właśnie taki total-
ny feeling, taki polot. A za drugim razem mi się już
tak dobrze nie grało.
P: I teraz mi się przypomniało właśnie jak wyciec-
zka z Zakopanego przyjechała. Przecież wtedy
chodziliśmy do średniej szkoły. Cholera, wszystko
mi się przypomniało. Ja muszę mieć taki delikatny
bodziec.
A jak wspominacie Reggae Christmas 1993
w Krakowie?
P: Oooo! Dla mnie to było chyba największe
wydarzenie. .
R: Nagranie z tego koncertu wyszło, Pielgrzym
wydał kasetę z tego pierwszego Reggae Christ-
mas. Pamiętam, graliśmy wtedy w pierwszym
bloku. Na drugi rok też było reggae Christmas tylko
że nie było „Pod Przewiązką” było w innym miejscu.
A może „Pod Przewiązką” jeszcze raz. I co ciekawe,
kapele które grały w pierwszym bloku amatorskim,
jechały na własny koszt zagrać. A na drugi rok
też nas zaprosił do tego pierwszego bloku. Jak
przyjechaliśmy na miejsce, on się pyta czy by nam
nie przeszkadzało zagrać w tym drugim bloku. Tych
kapel takich zaawansowanych, takich znanych i że
nam wróci koszty. To ja w szoku! Graliśmy wtedy
obok Dread Lion, graliśmy koło Świetlickiego.
P: Myśmy grali ze Świetlikami, Trava Dub Band,
Dread Lion. W ogóle przyjaźniliśmy się z bębniarzem
a Travy.
R:MieliśmywogólebardzofajnerelacjezMarcinem,
wokalistą Travy. A najbardziej chyba przyjaźniliśmy
się z Jafią. Z Jaffia Namuel.
A nie z Grastą?
R: Wiesz co Grassta to była inna historia…
P: Grasta to była taka przyjaźń lokalna bo oni grali
blisko nas. Ale myśmy się bardzo z Jaffia Namuel
polubili.
Jaffia Namuel zagrał z wami na koncercie
promującym „Kamienowanie Miasto”.
P: Tak, a oni nas potem za to zaprosili do siebie na
koncert do Piły. Pamiętam że zaprosili nas na jakiś
zajebisty obiad dwudaniowy. Pamiętam że byliśmy
w szoku. Myśmy wtedy na jakiejś Orkiestrze tam
grali. Zagraliśmy z dużym opóźnieniem. Zagraliśmy
wtedy może z dwa kawałki i nas zwalili z tej sceny.
To była porażka bo jechaliśmy pół Polski żeby
zagrać10 minut i to tak „szybko, szybko”.
A czemu tak?
P: Bo po prostu było wielkie opóźnienie i wiem że
wtedy był wielki żal, no ale…
R: Nie, nie, nie…Oni nas później przepraszali. Mówili
że jeszcze raz nas zaproszą na jakieś tam wspólne
granie. Bo to w ogóle nie był błąd Jaffia Namuel.
P: No pewnie że nie! To był błąd organizatorów.
R: Bo w sumie często było tak że ludzie organizow-
ali koncerty, nie mając o tym kompletnie pojęcia.
Nie potrafili tego zaplanować. Nie myśleli że to nie
jest tylko wyjście kapel i zagranie. To jest też czas
na przygotowanie, ustawienie sprzętu.
P: To tak naprawdę jest kupa roboty i czasu. Z
resztą podobno nie ma koncertów na których nie
ma opóźnienia.
A wróćmy do koncertu Raj w Dębicy, na
którym również graliście.
P: Tam graliśmy m.in. z Voo Voo. No i z Ewą Urygą.
Z nią wiąże się fajna historia. Po koncercie była
impreza. A jako uczestnicy koncertu dostaliśmy
na nią oczywiście
zaproszenia. Wszystko
było za friko. Impreza
była w kawiarni Mors.
Siedzimy więc przy sto-
liku, a Belka mówi: „A ta
Uryga to wyła. Co to w
ogóle jest?” Tak na nią
najechała ostro, a po-
tem się okazało że ona
siedziała dosłownie 30
cm od nas.
R: Biedna Uryga :)
Ok., pomówmy
teraz o waszych
wydawnictwach.
Wydaliście w za-
sadzie 3 kasety.
Pierwszy był „Okres
dojrzewania”.
R: Tak to wydało En-
igmatic czyli taki koleś
jak Fakir ze Śląska. Z
tą kasetą potwornie
się spieszyliśmy bo
wtedy już przygotowywaliśmy materiał, już chyba
nagraliśmy go w studiu w Boguchwale. „Kamie-
nowanie Miastożyja”.
Wszystkie wasze wydawnictwa ukazały się
praktycznie w jednym czasie.
R: Tak, a co ciekawe „Okres dojrzewania” i „Kami-
enowanie Miastożyja” którą wydało NNNW można
kupić do tej pory. Wracając jednak do pierwszej
kasety to w wydaniu jej bardzo dużo pomógł nam
Bezkoc. Bo to on nas namówił, że może byśmy
coś takiego wydali. On nam wymyślił hasło promo-
cyjne „Czujne reggae z niezłym czadem” to jest
jego pomysł.
Z tym hasłem to akurat trafił bo rzeczywiście
nie graliście klasycznego reggae.
R: Nie graliśmy i ja ciągle podkreślałem że to się
brało z tego że mieliśmy różne korzenie muzyczne.
Np. Wojtek czy praktycznie cała sekcja wyrosła w
metalu i to wydaje mi się wnosiło dużo do naszej
muzyki.
Na początku jednak mieliście teksty
nawiązujące do klasycznego reggae. Nie
brakowało wtedy odniesień do rastafarian-
izmu.
R: Na początku to rzeczywiście był Jah.
Hajle Selassie…
R: No akurat z tym
Selassie, to nie było
za wiele tego Se-
lassiego.
P: Ale był taki kawałek.
Jeden kawałek. Bard-
zo fajny z resztą, miał
tytuł „Etiopia”.
R: Ja myślę że
to cały czas było
kształtowanie. Ja
myślę że dopiero
po tych kilku latach
grania tak naprawdę
zaczęliśmy mieć takie
teksty o które nam
chodziło. Ale z drugiej
strony ciągle chodziło
o te same wartości.
O tolerancję, o jakąś
miłość. O taki pozyty-
wny przekaz.
A skąd się właśnie
wziął ten kawałek
„Etiopia” i Selas-
sie?
R: Selassie rzeczywiście pojawił się a propos
tej Etiopii. Związany był z tekstem, z tym o czym
śpiewaliśmy. O Afryce, o tych korzeniach. Później
z tego co pamiętam, w ogóle Etiopia stała się
takim bardziej popularnym miejscem w reggae niż
Jamajka. To się ściśle z tym wiązało. Choć ja myślę
że to była też kwestia trochę mylenia pojęć. Może
wynikało to trochę z niedojrzałości ale poza tym
też trochę szukanie inspiracji w różnych źródłach.
Bo to z jednej strony była właśnie Biblia a z drugiej
jakaś tam filozofia rastafariańska. Ale wszystko się
sprowadzało do tego że chcieliśmy to przekazać.
Przekaz ciągle był ten sam może od innej strony
fot. Reggae Christmas - Kraków, klub Pod Przewiązką - XII 1993 r.
ale ten sam.
P: Ten przekaz był cały czas. Może później był już
troszeczkę inaczej wyrażany ale ciągle był ważny.
R: Później nawet pod koniec jak graliśmy np.
„Niewiarę” czy kawałki o aniołach, czy „Audi-
encja”, to ciągle było to samo tylko żeby dotrzeć
do tego trzeba było trochę te teksty przemyśleć.
Jakoś przeanalizować. Zresztą kiedyś sobie
wymyśliłem, nie wiem czy słusznie czy niesłusznie,
ale wymyśliłem sobie taką historię że nie można
wszystkiego podawać tak wprost. Lepiej coś ubrać
słowa żeby zmusić ludzi w ogóle do myślenia o tym
co się śpiewa. Żeby to nie przechodziło koło uszu
tylko żeby ktoś się zastanowił ”O co temu gościowi
tam chodzi”?
Wróćmy jednak do wydawnictw. Pierwszą
kasetą był „Okres dojrzewania”. I tam na
wkładce jest zdjęcie ze Smoczkiem. Czy wt-
edy Smoczek już grał z wami?
R: Nie, nie. To jest osobna historia. Tam rzeczywiście
taka wyszła niezręczność. Cała historia była taka że
Bartoszznaminagrywał„Kamienowaniemiastożyja”
i w momencie kiedy wydaliśmy ten materiał, Bartosz
już nie grał. W momencie kiedy robiliśmy wkładkę
kasety…
A czemu Bartosz już nie grał?
R: Bartosz z Asią wyjechali do Krakowa. Z zespołem
to w ogóle była taka historia że myśmy w którymś
momencie tak drastycznie ten skład zmniejszyli.
Tam się pojawiły jakieś perturbacje. A zaczęło się
chyba od Jacka Pacanki. Bo on miał do wyboru
granie w orkiestrze.
P: Pacanka chwilę grał. Powiem wam szczerze,
że ja z nim miałem największy kontakt bo ja z nim
chodziłem do szkoły średniej, siedziałem z nim w
ławce. On mnie uczył matematyki.
A jak to się stało że zaczął z wami grać. Ty
go zwerbowałeś?
R: Chyba tak. Chyba Popek go przyprowadził. Bo
pojawiła się koncepcja że jeszcze musimy mieć
dęciaka. Szukaliśmy więc dęciaka na siłę.
P: Ale koncepcja była słuszna.
R: Tak ale Pacanka nie bardzo „czuł bluesa”.
P: On był dobry właśnie do orkiestry dętej, ale
nie do Ust Syracha. W ogóle uważam, często się
zachwycam jakimikolwiek kawałkami i nawet jeśli
kawałek jest przeciętny, a nagle słyszę sekcję dętą
to po prostu jest taki klimat! Naprawdę to jest coś
fenomenalnego. Ale akurat nasz dęciak nie był
trafiony w dziesiątkę.
A swego czasu jeszcze w składzie był Mat.
R: Tak, Mat grał na przeszkadzajkach.
fot. Gośka Gobi Cesarz i Bartek Kozicki - Czad Reggae Festival, kawiarnia Morsy Dębica - 21 grudnia 1996 r.
A długo grał z wami?
R: Mat grał dosyć długo.
P: Pamiętam że był jakiś konflikt. Nie pamiętam o
co chodziło. W każdym razie był jakiś konflikt po
którym on powiedział że odchodzi.
R: Odszedł wtedy też Pacanka. W każdym razie
rzeczywiście był jakiś problem i wtedy rozstaliśmy
się z Matem. Mat to w ogóle dla mnie gość był gen-
iusz w grze na perkusji. Dla mnie to był w ogóle
duży zaszczyt że gościu w ogóle chce u nas grać
na przeszkadzajkach a nie na garach na przykład.
P: Gogo przecież się u niego uczył grania na
perkusji. A w ogóle opowiem wam krótko jak Gogo
nauczył się grać na garach. Siedzieliśmy pod blok-
iem jak zawsze w wakacje za małolata. I w pewnym
momencie było takie „ty…cicho, cicho…ktoś gra
na garach! Ale kto?” I tak słuchamy i wychodziło na
to że to od Dobrowolskich. Kto tam może grać na
garach? Tylko Ilona. To była dziewczyna w naszym
wieku. Okazało się że ona się zapisała do Szkoły
Muzycznej na perkusję. A Gogo się strasznie tym
podjarał! I ona mu pokazała parę numerów, chociaż
ona dopiero zaczynała. Okazało się że Gogo po
2-3 godzinach grał lepiej niż ona po pól roku. To
były gary ze szkoły muzycznej, jakieś takie Polmuzy
perłowe, stare. Później on miał swoje jakieś gary.
Nie wiem skąd miał te gary, ale miał je w piwn-
icy. Pamiętam nawet że pomagałem mu materac
zakładać na drzwi żeby to wyciszyć, żeby mógł tam
grać. Bo się wkurzali sąsiedzi że się tam tłucze.
W ogóle były historie z tą perkusją. Kiedyś Gogo
przyniósł ją do mnie, na 3 piętro ją wtachaliśmy. Ja
wziąłem mojego brata wzmacniacz, dałem go na
full. Podpiąłem się i we dwóch pojechaliśmy. Po
prostu taka rzeźnia że szok! Ale takie były początki.
A właśnie na Reggae Christmas 1993
zagraliście chyba w największym składzie.
Bo był i Mat, był Pacanka, była Aśka.
R: Był jeszcze akustyk.
No dobra. Ale na początku graliście takim
wielkim składem a potem to wszystko
zaczęło się rozpadać. Kilka osób odpadło.
Mat odpadł, Pacanka odpadł, Aśka
odpadła.
R: I skończyło się na tym że graliśmy w 6 osób.
A Bodzik grał do końca?
R: Nie nie . Bodzik jak założył firmę to odszedł.
A teraz kolejna rzecz. Skąd się wzięły plotki
że Robur był dyktatorem w zespole?
R: Bzdura :)
P: Robur to był gość który wyznaczał pewne reguły.
Był takim gościem na pastwisku, który wbijał kołki
gdzie możemy się poruszać. No naprawdę :) A
myśmy powoli te kołki przebijali dalej. Ale to Robur
wyznaczał granice. To był gościu który trzymał
wszystko za mordę.
Ale on wyznaczał też wasze kierunki muzy-
czne?
P: Muzyczne absolutnie nie!
Więc jakie?
P: Jeśli chodzi o sprawy muzyczne to fakt był
taki że Robur nam się nigdy w to nie wtrącał. Miał
swoją wizję to opowiadał o niej ale fakt jest taki że
muzycznie udzielał się, oczywiście że się udzielał
i to bardzo ale nie wtrącał się w to. Nie było tak
że powiedział: „tak nie, tylko tak”. Absolutnie nie.
To była wolna ręka. Tylko bardziej chodziło o takie
sprawy organizacyjne, wizerunek.
R: Zachowanie, pijaństwo :)
A podobno miałeś jakieś takie akcje że
chciałeś coś tam dodatkowo wprowadzić
poza muzyką, jakieś teatralia?
R: Chciałem, ale nie udało mi się przeforsować.
Bo ja zawsze chciałem wymyślać jakieś stroje np.
Chciałem żeby zespół prezentował się również wiz-
ualnie. Jeden rodzaj ubrania czy coś tam.
Ale jak to miało wyglądać?
R: Żebyśmy sobie wymyślili np. że się ubieramy
tak samo. Chciałem żebyśmy coś takiego robili
żeby wzbogacać tę muzę zachowaniem na scenie,
ubraniem.Chciałemwtowłożyćjakieśtakieelemen-
ty teatralne. Ale tego się nie udało zrobić. Chociaż
raz mieliśmy koncert w Morsach, gdzie zagraliśmy
przebrani w ciuchy robocze. Drelichy. A w Brodnicy
znowu miałem karabin z włożonym w lufę kwiatk-
iem. A to już pomysł Mata że stanęliśmy sobie w
rządku po koncercie i się równo ukłoniliśmy. To też
tylko raz się nam udało zrobić i potem nie udało się
już sforsować tego.
A jak myślisz, czemu oni tacy oporni na tego
typu akcje byli?
R: Cykory byli :) A tak na poważnie to myślę że
chłopaki się bali że może to wyglądać śmiesznie.
Tak myślę, bo nikt tego nigdy wprost nie powiedział,
ale myślę że chodziło o to żeby czasem nie wypaść
śmiesznie.
P: A ja to skomentuje tak. Poniekąd Robur ma
rację że byliśmy cykory. Ale w tym momencie taka
rzecz przeszłaby u mnie bez problemu. Chodzi o
dojrzałość muzyczną. Wiadomo że w ogóle jaka-
kolwiek dojrzałość jest ważna. Ale jeśli rozmawiamy
o kapeli to ja mówię o takiej dojrzałości muzycznej.
Rozmawiałem z Bartkiem, rozmawiałem z Gogiem,
rozmawiałem z Roburem. Że jeśli teraz mógłbym
zrobić to samo, to wszystko wyglądałoby zupełnie
inaczej.
R: Cholera, ale tak patrząc to byłem czasem katem.
Czasami drzwiami trzasnąłem.
P: Ale Robur, najlepsze było, ja nie zapomnę tego.
Przyszedł Bogdan na próbę. Spóźnił się trochę, a
myśmy się akurat o coś pokłócili i ty byłeś rozjus-
zony. On wszedł, powiedział cześć, nie wiedząc
o co chodzi. A ty go pchnąłeś że padł na fotel i
wyszedłeś. Po prostu akurat nawinął się pod rękę
więc się wyładowałeś na nim. A on tak siadł i „ale
o co chodzi?”. To był jeden jedyny raz i dlatego
właśnie to pamiętam.
R: A ja tego nie pamiętam.
P: Ale czasem miałeś rację że się wkurzałeś. Bo
fot. Reggae Christmas - Kraków, klub Pod Przewiązką - XII 1993 r.
myśmy się tak głupkowato, młodzieńczo upierali
przy paru rzeczach.
R: Coś ci powiem. Cała historia była taka że na
początku większością rzeczy to ja się zajmowałem.
Miałem kontakty jakieś tam, poznałem gdzieś
ludzi, tak chyba automatycznie to wychodziło. A
później jak ten okres trzaskania drzwiami gdzieś
się zamknął, nagle każdy zaczął się angażować. I
to czy ja byłem liderem, czy nie to się tak totalnie
rozmyło na całą kapelę.
P: Mi się wydaje że Robur był zawsze liderem, a
dlatego były czasem te konflikty o różne rzeczy bo
zawsze z Bartkiem i z Gogiem uważaliśmy że liczy
się wyłącznie muzyka. On miał wizje inne, które ter-
az wiem że były słuszne.
I wy w zespole tworzyliście muzykę?
P: Powiem ci szczerze że na początku tworzyliśmy
wszyscy. A później najwięcej tworzyliśmy my z Bar-
tkiem. Z Bartkiem robiliśmy większość kawałków.
Nawet nie na zasadzie że robimy cały numer, ale
jego szkielet. Bo w muzyce to jest najważniejsze.
Taka podstawa, którą się później obrabia. Ta obrób-
ka to była już w trakcie. W trakcie próby, w trakcie
jakiegoś tam grania.
R: Każdy jakąś tam swoją kropelkę dorzucił.
P: Ale główne takie podstawowe riffy, tematy
tworzyliśmy z Bartkiem.
Czyli to było tak, że najpierw robiliście
kawałek a potem Robur dorabiał tekst do
tego?
P: Tak.
R: Zwykle to było tak że oni przynosili temat,
zaczynaliśmy ten temat obrabiać. Gdzieś tam się
pojawiało miejsce na wokal, coś tam na kolanie
dopisałem, coś tam później poprawiłem i tak to się
w ten sposób działo.
P: Ale łyknęliśmy sobie z Bartkiem taki motyw, nie
ukrywam że nie tylko motyw bo zdarzało nam się
parę razy łyknąć sobie to i tamto. Ale mieliśmy pow-
iem ci strasznie twórczy okres.
R: To prawda. Pamiętam ten okres kiedy Bartosz
wyjechał do Krakowa, wtedy stanęło wszystko. Ze
Smoczkiem. Graliśmy jakieś koncerty, ale twórczo
to był trochę taki okres.
Ale Smoczek nie wprowadzał nic od sie-
bie?
P: Nie on odgrywał to co już było zrobione.
R: Wtedy twórczo tak trochę stanęliśmy. Nie było za
dużo nowych kawałków.
P: Ja pamiętam to tak. Robimy coś z Bartkiem,
albo Bartek mówi: „mam taki basik” i zaczynamy
jakikolwiek klimat, a później wpadał Gogo i żeśmy
dogrywali. I to było wszystko rozpieprzone, ale było.
Dopiero na próbie dogrywało się. Robur dokształcał
wszystko tekstem i było super. Naprawdę.
R: Później jak Bartosz wrócił z Krakowa, jak wrócił do
nas, wtedy rzeczywiście znowu to wszystko wróciło.
Ze Smoczkiem się fajnie pracowało tylko to nie był
okres twórczy to był bardziej okres odtwórczy.
P: A najlepsze jest to że było mnóstwo riffów które
powstały z Bartkiem kiedy Bartek nie powiedział ani
słowa tylko grał.
CzyliBartekbyłtakimnajcichszymczłonkiem
kapeli a jednocześnie najbardziej płodnym
jeśli chodzi o nowe utwory.
P: No właśnie z Bartkiem to było tak że siadaliśmy
np. u mnie w domu i on czasami wystarczało żeby
brzdęknął raz czy drugi i powstawały nowe kawałki.
R: On grał fantastyczny bas, ja uwielbiałem jego
granie.
P: Oszczędny przede wszystkim. A i w ruchach był
oszczędny. On sobie tam zawsze drypcił, ubijał
ten śnieg pod nogami, ale prawie niewidocznie. I
jak już poszedł na scenie dwa kroki do przodu to
się wydawało że masakra.(…) Ja sobie teraz tak
myślę że on muzycznie jest genialnym człowiekiem
i chciałbym się z nim spotkać właśnie muzycznie.
Bo nie muzycznie czasem się widujemy. Jest gość.
Dla mnie to jest sekcja nie do powalenia.
Ok. A ja znów wrócę do wydawnictw.
R: No więc po wydaniu „Okresu dojrzewania” i „Ka-
mienowania miastożyja” z tych nagrań które nam
zostały…bo myśmy tych nagrań, myśmy w ogóle
muzyki przewalili tonę.
fot. W pociągu, w drodze z koncertu.
Masa waszych nagrań nigdzie się nie
ukazała.
R: Nigdzie! Jest kupę takich utworów.
A nie myślicie żeby je gdzieś, kiedyś
zarejestrować?
R: Myślę że wielu z nich nie pamiętamy…
P: Ja przyznam szczerze że niedawno jakieś tam
stare kawałki dorwałem i ja pierniczę nie pamiętam
jak się je grało! Czasem dopiero po przesłuchaniu
5-6 olśnienie dostawałem!
Robur, a wspomnij o nagraniach które być
może niedługo pojawią się na Miasto Ma
Głos.
R: Ok. A więc na końcu zaczęliśmy przygotowywać
kolejną płytę. To miał być nasze najważniejsze
wydawnictwo. Autentycznie do tego zawsze
wracam, bo to były nasze najdojrzalsze nasze nu-
mery. Tam był utwór „Niewiara”. Bo zmieniliśmy sys-
tem. Nie mieliśmy pieniędzy żeby nagrać wszystko
naraz więc nagraliśmy takie demo – 3 piosenki, a
później mieliśmy dogrywać sobie kolejne. Wśród
tych piosenek nagraliśmy jeszcze raz „Kamienow-
anie miastożyja” i to już było bez klawiszy, nagraliśmy
też „Niewiarę” i nagraliśmy „Ja i Anioł”.
O utworze „Ja i Anioł” opowiadałeś mi już
podczas poprzedniej swojej wizyty w Pols-
ce.
R: Bo ja myślę że jest to esencja Ust Syracha. A
poza tym myślę że gdzieś z koncertu uda nam się
ściągnąć ”Audiencję”.
A graliście to gdzieś?
R: Graliśmy na Czad Reggae Festiwal. Wtedy ze
Smoczkiem to zrobiliśmy. Nie wiem czy tam nie
zagraliśmy „Złoty Anioł”. (śpiew) :)
P: Cholera, teraz mogę docenić teksty które pisał.
fot. Soul Revolution Party - Cisna - 11 sierpnia 1994 r.
Ja myślę że właśnie na kasecie „Kamie-
nowanie Miastożyja” pojawiły się najlepsze
teksty. Bo wcześniej one były takie typowo
reggae’owe. Później pojawiły się teksty po-
etyckie które warto było też poczytać.
R: Muszę się pochwalić że znałem kiedyś
dziewczynę która była poetką, i zawsze zwracała
uwagę na to co piszę. I gdzieś tam kiedyś usłyszała
„Kamienowanie miastożyja” i stwierdziła że fajna
muzyka ale teksty napisałeś zajebiste! I to był dla
mnie największy komplement.
P: Dlatego ja mówię tak, że teraz gdybyśmy się
spotkali wszyscy razem byłoby inaczej. Bo dawniej
nie zwracałem uwagi na teksty, tzn. wiesz, znam je
na pamięć, przebiegają mi przez uszy cały czas.
Ale dla mnie wcześniej była najważniejsza muzyka
którą gram, i pewnie dla reszty muzyków w zespole
było ważne to samo. A teraz dopiero stwierdzam
że te teksty to jest integralna część kawałka i zw-
racam na nie uwagę. I właśnie chodzi o to żeby
dostrzegać.
R: Ja bym nie przeceniał tekstów.
A z czego to wynikało, z rozwoju? Że na
początku te teksty były bardziej naiwne a
potem dojrzalsze?
R: Myślę że tak. Że po prostu wiesz, człowiek
dojrzewa, potem zaczyna inaczej patrzeć na to
słowo. Tak jak możesz zagrać coraz ambitniejsze
rzeczy na gitarze, tak samo możesz wymyślić jakieś
słowo. Może zauważasz że jakieś słowo możesz
użyć w takim kontekście, a zamiast tego możesz
użyć innego słowa które jest np. dwuznaczne. Nad
którym trzeba się zastanowić.
Czyli wolałeś przedstawiać ludziom teksty
które zmuszałyby ich do zastanowienia.
R: Starałem się tak formułować to wszystko żeby to
było trochę zakryte, żeby pomyśleć nad tym.
Zmienię jednak trochę temat. Początek lat
90-tych jeśli chodzi o koncerty w Dębicy
był rewelacyjny. Sale na koncertach były
pełne. Podczas koncertów w Graffiti piętro
niżej u fotografa tynk leciał z sufitu. Jak więc
wspominacie scenę dębicką wtedy?
R: Mnie trudno się odnieść do tego co jest dzi-
siaj, ale myślę że w zasadzie wiele się chyba nie
zmieniło. Tylko może miejsca nie ma do grania.
Ale wtedy grając koncert w Dębicy nie
musieliście się martwić że coś nie wypali, że
ludzie nie przyjdą.
R: No właśnie nam ludzie towarzyszyli od początku.
Nie raz jechaliśmy np. na Toshki, to zamiast jechać
pociągiem czy tam samochodem to zbieraliśmy się
na autobus i zabieraliśmy ludzi którzy chcieli jechać.
Pamiętam taką historię, że jechaliśmy właśnie na
Toshki, dużo to taniej wychodziło niż pociągiem,
bo wynajmowaliśmy ten autobus i mówiliśmy ludzi-
om że ok. to kosztuje tyle i tyle i za to jeszcze 2
Środowisko wtedy było prężne.
P: Wtedy nikt nawet bardzo nie reklamował tych
koncertów, a i tak wszyscy z nami jeździli. Nikt nie
szukał na siłę. Po prostu myśmy grali koncert w
jakimś mieście i nagle była masa ludzi którzy chcieli
z nami jechać.
A jak Popek porównujesz scenę dębicką,
wtedy a teraz.
R: Sorry że ja się wtrącę ale wypowiem się jako
że właśnie oglądałem video z koncertu Miasto Ma
Głos. Ja myślę że ludzie są tacy sami tylko myślę
że nie ma kapel które mogłyby skonsolidować
to środowisko może. Może w ten sposób. Bo to
wszystko jest strasznie płynne. Pojawiają się kape-
le, one nikną. Ja myślę że ludziom brakuje trochę
tej drugiej strony która by grała. Bo są ludzie głodni
muzyki, wydaje mi się, chcą słuchać, chcą się
bawić…
P: Ale mnóstwo tych którzy wtedy z nami jeździli po
prostu tak jakby wypadło z obiegu. Po prostu ich
nie ma.
R: Ale są nowi.
P: Nowi tak. Jak najbardziej. Jest mnóstwo nowych,
jest dwa razy więcej nowych ale tych którzy z nami
jeździli nie ma. Po prostu oni znikają, dlatego że
pozakładali rodziny, powyjeżdżali czy też z różnych
innych powodów.
R: A ja osobiście bardzo bym wiele dał żeby zagrać
koncert, żeby ci wszyscy ludzie przyszli.
Chciałbyś zagrać jeszcze jako Usta Syr-
acha?
R: Jasne! Oczywiście. We mnie jest w ogóle taka
świadomość że Usta Syracha nadal istnieją. Może
w zawieszeniu ale istnieją.
Czyli nie uważasz że zespół przestał
istnieć.
R: Ja to tak odbieram, ja to tak czuję.
P: Robur, nie kuś! :)
R: Ja nie wiem, bo mi troszkę wcześniej się zdarzyło
rozstać z nimi ale nie sądzę że pojawiła się jakaś
burza która by ludzi porozdzielała.
P: Szczerze mówiąc Robur to powiem ci tak. Bez
słodzenia jakiegokolwiek. Moim zdaniem teraz po
latach stwierdzam że Usta Syracha umarły kiedy ty
z nich odszedłeś. Po prostu ten epizod z Kozderem
był bardzo fajny. Bo to był świetny okres w naszym
życiu. Jeździliśmy też dużo po Polsce. Byliśmy i tu i
tam. Ale to już nie było to.
fot. W studiu.
R: Podobna historia była kiedy Bartosz odszedł.
Też nam się ciężko było odnaleźć z nowymi basis-
tami. Wtedy była właśnie taka stagnacja. Chociaż
graliśmy dużo koncertów ale jeśli chodzi o tworzenie
czegoś nowego to była totalna stagnacja. To nie
jest tylko kwestia mojej osoby, bo myślę że gdyby
wtedy odszedł np. Gogo czy Popek to tak samo by
się to odbiło na kapeli.
P: Ale wokal zawsze jest na pierwszym planie. Muz-
yka jest trochę z tyłu zawsze.
A jak się czujecie ze świadomością że
zagraliście najwięcej koncertów wśród
dębickich kapel tzw. niezależnych?
R: Na początku to był przypadek bo rzeczywiście
mieliśmy ułatwione zadanie, bo po pierwsze
fot. Popek - koncert gdzieś nad morzem.
znaliśmy parę osób. Poza tym transport był totalnie
tani tak że ktoś tam robił sobie koncert na Śląsku i nie
było dla niego zbyt dużym obciążeniem sprowadzić
sobie kilkuosobową kapelę gdzieś tam z końca Pol-
ski. Bo to wszystko było do udźwignięcia. A później
słuchaliśmy dobrych rad. Założyliśmy agencję
artystyczną.
Opowiedz więc o tej agencji.
R: Wiesz co, bo to było tak że na początku te kon-
certy same się do nas pchały. Ale później nam się
zachciało sprzęt kupić i z tego grania kupiliśmy
sobie sprzęt, więc trzeba było coś wymyślić. Więc
musieliśmy sobie sami szukać tych koncertów. Jaf-
fia Namuel, kapela z którą się przyjaźniliśmy, pod-
powiedzieli nam żebyśmy założyli sobie agencję
artystyczną. Wtedy możemy występować jako
osoba prawna i wystawiać faktury. Łatwiej też było
jeśli chodzi o kontakty z domami kultury itd. Zmieniła
się wtedy trochę sytuacja, kolej podrożała. Myśmy
mieli trochę sprzętu więc nie chcieliśmy jeździć
pociągami, jeździliśmy busem. A domy kultury miały
budżety na to żeby tego typu imprezy robić, żeby
płacić kapelom. Tylko trzeba było im dać znać, że
istnieje taki zespół. Więc zaczęliśmy wysyłać oferty,
zaczęliśmy dzwonić po domach kultury. I właśnie
dlatego żeby być osobowością prawną założyliśmy
sobie agencję artystyczną. Agencja nazywała się
Front Reggae Art. Wtedy też staliśmy się po pros-
tu firmą. I wtedy zaczął się dla nas ciekawy okres.
Zaczęliśmy grywać na jakiś imprezach typu Dni
Miasta, które organizowały jakieś tam Urzędy Mie-
jskie czy domy kultury. I wtedy właśnie graliśmy na
imprezach gdzie grali m.in. Raz, Dwa Trzy, gdzie
grały Trebunie Tutki. Zaczynaliśmy się stawać taką
poważną kapelą jeśli chodzi o takie rzeczy. Wtedy
też mieliśmy takie mini trasy, wyjeżdżaliśmy na całe
weekendy i graliśmy w piątek, w sobotę w niedzielę.
Tak że to już były takie poważniejsze wyjazdy.
A jak odbieraliście te znane kapele na wspól-
nych koncertach?
R: Wiesz, zwykle było tak że przed takimi kapelami
graliśmy wcześniej, ale z kolei z drugiej strony ciągle
też graliśmy na imprezach niezależnych gdzie po
prostu nasze notowania też poszły troszkę w górę
i rzeczywiście nas wtedy zaczęli troszkę inaczej
traktować.
Bo to ciekawe że graliście i na oficjalnych
koncertach gdzie byliście traktowani normal-
nie, a z drugiej strony graliście również na im-
prezach undergroundowych gdzie byliście
traktowani jako kapela z tej sceny.
R: Dokładnie. Były takie historie że gdzieś jechaliśmy
grać za kasę w jakimś domu kultury, po czym
jechaliśmy grać gdzieś tam prawie za darmo lub
za pół kosztów na jakąś niezależna imprezę. Tak że
to się też fajnie uzupełniało, bo gdzieś tam byliśmy
na miejscu. Ja myślę że tak czy owak do końca
zostaliśmy taką kapelą z kręgów niezależnych, z
takiego undergroundu muzycznego. Bo nigdzie
się nie wdaliśmy w jakieś układy komercyjne. Nic
z tego.
P: Tak, ale byliśmy w pewnym momencie postrze-
gani jako kapela która po prostu wkracza, czy jest
na oficjalnej scenie reggae w Polsce.
Czyli byliście naprawdę popularni wtedy?
R: Chyba tak. Trudno nam to ocenić, ale ludzie za
nas to mówili. Bo wiesz wymieniali naszą nazwę,
np. Pietia z Qqryq gdzieś tam kiedyś napisał że
przyjechał do niego kumpel z Białorusi czy skądś
tam. Siedzieli, słuchali Izraela i Ust Syracha. To dla
mnie to było takie łechtanie że…nie powiem do
czego mnie to doprowadzało :)
Ale czuliście to na koncertach? Że jesteście
jakąś tam znaczącą kapelą?
R: Nie. Nie wiem. Nie mieliśmy jakiegoś takiego
super rozwiniętego ego.
P: Przede wszystkim myśmy dużo grali na koncert-
ach nie tylko takich stricte reggaeowych.
R: Ja ci powiem jak ja to odbieram. Jechaliśmy
gdzieś tam i okazywało się że ludzie znali nasze
teksty, śpiewali z nami. Ale ja osobiście nigdy nie
miałem poczucia gwiazdy, że jestem jakąś gwiazdą
faktycznie, że ludzie przychodzą na nas. Nigdy nie
miałem takiego uczucia.
A zauważałeś że mogło tak być, że przy-
chodzili na was?
R: Chyba i mogło. Bo na koncerty przychodzili
ludzie którzy znali naszą muzykę więc w pewnym
sensie przychodzili i na nas. Którzy śpiewali nasze
teksty, którzy wołali do nas po imieniu. Tak więc
myślę że byliśmy rozpoznawalni. Z tym że tak jak
ci mówię. Ja osobiście nie miałem nigdy poczucia
jakiegoś gwiazdorstwa.
P: Fenomenalne jest to że jedziesz gdzieś na drugi
koniec Polski i grasz koncert i nagle się okazuje że
ktoś zna teksty. Po prostu okazuje się że wychodz-
isz i grasz koncert i nagle ktoś po prostu skacze
pod sceną i śpiewa z tobą. I wtedy dzieją się tak
różne rzeczy na scenie.
R: Jak później rozmawialiśmy z ludźmi którzy nas
wtedy wydawali to wiesz jedni sprzedali kilka tysięcy
kaset, drudzy kilka tysięcy. To świadczy to o tym
że szło to gdzieś Polsce. Że miało to jakiś szerszy
wymiar. Z tym że ja nie uważam, nigdy nie miałem
takiego poczucia że jesteśmy kimś. Po prostu za-
wsze byliśmy jakąś taką normalną kapelą. Ja myślę
że nawet czułem się takim bardzo regionalnym
muzykantem.
A mieliście kiedykolwiek wpływ na to ile tych
waszych kaset się sprzedaje?
R: Nie. Wszystko było poza kontrolą. Nawet ostatnio
mi się przydarzyła taka historia, może nie tak os-
tatnio. Myślę że tak z pół roku temu. Poszedłem w
Chicago do księgarni muzycznej. Wchodzę, a tam
pojawiła się kaseta „Kamienowanie miastożyja” Ust
Syracha. Po prostu ktoś musiał to wznowić.
Te kasety są w ciągłej sprzedaży, Szczegól-
nie jak przeglądam Internet to widzę że je
można nadal kupić.
R: Czyli wychodzi na to że je cały czas ktoś wznawia,
robi dystrybucję tego. Myślę że teraz to nie ma w
żaden sposób szans tego kontrolować.
A skąd się w ogóle wzięła nazwa Usta Syr-
acha?
R: Jak zaczęliśmy sobie tak akustycznie pogrywać,
to zastanawialiśmy się skąd brać teksty. Sięgnęliśmy
więc do Biblii, gdzie były psalmy. A więc m.in.
wyszukaliśmy tam parę tekstów z Księgo Mądrości
Syracha. I stąd się wzięło. Usta Syracha bo tam
śpiewaliśmy właśnie.
A śledziłeś dalsze losy Ust Syracha kiedy
odszedłeś?
R: No jeszcze później do czasu kiedy jeszcze tu-
taj byłem. Pamiętam że była historia jak Kozder nie
dojechał, bo mieli jechać na jakiś koncert. I chłopaki
dzwonili czy bym nie pojechał i nie zagrał z nimi.
Bo Kozdera nie ma. A ja zacieram ręce szczęśliwy,
Super. No pewnie że pojadę. Ale potem okazało
się że Kozder jednak dojechał. Minęło jakieś dwie
godziny, i myślę sobie: - kurde, jednak nie pojadę.
Robur, a czy kiedy odszedłeś, a zastąpił cię
Kozder nadal traktowałeś ten zespół jako
Usta Syracha?
R: Tak to dla mnie zawsze była ta sama kapela. Ja
odszedłem jakiś czas zanim wyjechałem. Ale to nie
była jakaś rzecz między nami. Myślę że troszeczkę
żałuję tej decyzji. Bo jednak cały czas mam poc-
zucie że w tej kapeli był potężny potencjał. Myślę że
trochę się to zmarnowało. Czasem sobie siadam,
wspominam tamte czasy i trochę żałuję że tak się
to potoczyło a nie inaczej.
S: A wspomniałeś że oglądałeś video z
koncertu MMG. Jak ci się podobali wasi
następcy jeśli chodzi o reggae w Dębicy
czyli Palanagera?
R: Wiesz co podobała mi się. W ogóle mi się za-
wsze podobało jeśli się w graniu pojawia jakiś en-
tuzjazm. Poza tym bardzo fajnie to brzmiało. Mi się
podobało właśnie brzmienie, ale i entuzjazm który
tam był. Może oni sobie potrzebowali jakiś cel
określić, którego by się trzymali. To była sprawa
która mogła się fajnie rozwinąć, jeśli oni po dwóch
miesiącach tak fajnie grali to ciekawe co mogłoby
być dalej. Tym bardziej że tak mówiąc w wielkim
cudzysłowu „rynek” na tą muzykę jest i są ludzie
którzy chcą słuchać takich klimatów. Dlatego też
myślę że wielki sens jest grać taką muzę. Ja w
ogóle życzę chłopakom jak najlepiej, żeby po pros-
tu próbowali, choćby nawet coś tam po drodze im
nie wyszło to niech próbują jeszcze raz i jeszcze
raz. Jak jeszcze graliśmy z Ustami, choć nie chcę
porównywać bo każda kapela jest inna, ale zanim
Usta powstały w takim składzie, w takiej formie w
jakiej graliśmy. Też było strasznie dużo problemów,
strasznie dużo przetasowań, nieraz załamań. Ale
właśnie na początku uratował nas ten entuzjazm.
Później miejsce entuzjazmu trochę przejęła techni-
ka. Ale na początku ten entuzjazm jest podstawową
rzeczą…
…i to byłoby na tyle, później rozmowa zeszła
na zupełnie inne, prywatne już tory…
Oficjalna dyskografia,
czyli Usta Syracha wyłącznie na taśmie
Okres dojrzewania (1994) wyd. Enigmatic Tapes
01. Intro
02. Plastikowa rodzina
03. Duchowi ekshibicjonisci
04. Po co
05. Wojownicy
06. Nie ogladaj sie
07. Psalm 146
08. Ludzie na drzewach
Materiał zarejestrowany w latach 1993-1994 podczas koncertów
w Dębicy, Mielcu i Rzeszowie
Kamienowanie Miastożyja (1994) wyd. NNNW
01. Nienormalni
02. Trochę o czarnuchu i brudasie
03. Trochę o karze śmierci
04. Absolutna muzyka
05. Trochę o cieniu
06. To co najważniejsze
07. Dzieci Boga
08. Kamienowanie Miastożyja
09. Trochę o Przyjaźni
10. Trzy kobiety i ser
Materiał zarejestrowany w SPA ART studio w Boguchwale.
09. Etiopia
10. Reggae dla dziecka
11. Kara smierci
Spacer po Raju (1995) wyd. StripTease Records
01. Kłamstwo
02. Balast
03. Jah Mystic
04. Absolutna muzyka
05. Noc żywych trupów
06. Intro
07. Wyliczanka
08. Spacer po Raju
09. Apokalipsa
10. Chodźmy stąd
11. Żołnierz (z rep. Śmierci Klinicznej)
12. Psalm 147
Materiał studyjny zarejestrowany w studiu Mewa w Rzeszowie.
Nagrania koncertowe pochodzą z koncertów w Mielcu i Rzeszowie.
Nieoficjalna dyskografia,
czyli Usta Syracha na CD
Próba X 1994 wyd. MMG NB Records
01. ...
02. Absolutna muzyka
03. Balast słów
04. Duchowi ekshibicjoniści
05. Jah Mystic
06. Jah
07. Kara śmierci
08. Kłamstwo
09. Matka (z rep. Śmierci Klinicznej)
10. Nie oglądaj się za siebie
11. Reggae dla dziecka
12. Spacer po Raju (instrumentalny)
13. Wojownicy (fragment)
14. Wolny naród (z rep. Izraela)
15. Zakochani
Materiałzarejestrowanypodczasjednejzprób
zespołu w Domu Kultury Mors w Dębicy.
fot. Popek, Gogo, Robur i Gobi w studiu.
Trochę o cieniu, trochę o przyjaźni,
a trochę o czarnuchu i brudasie
Absolutna muzyka
I padają z góry
Szalonymi wariacjami,
Porywają me serce w absolutny
taniec
Wieczyste klawikordy
wygrywają muzykę
Ewolucji przyrody i upadku
królów
Nadrealnie smutny
Natchnionymi domysłami,
Raz zjawia się,raz znika
wybuchając w wulkanach
Emanując nie zgaśnie za
przyczyną gaszenia
Pan życia i śmierci,wiecznego
zbawienia
To co najważniejsze
Mamy czas,no czemu miałby
służyć
I choćbym stał 1000 lat
I choćbym stał 1000 lat
To choćbym stał 1000 lat
To byłbym światłem i cieniem
To byłbym krzykiem,milczeniem
Spocznij i poczuj
Nie ma prawa jest życie
Spocznij i poczuj
Nie ma światła jest słońce
Spocznij i poczuj
Nie ma ciepła jest miłość
Spocznij i poczuj...
Trzeba przestać krzyczeć
Żeby móc usłyszeć
To co najważniejsze
Nienormalni
Nie ma już Pekinu
-wieloluda miast
i dla całej wielkiej Azji
słońce traci blask.
Nie ma także Moskwy,
Potęg dumnych kres,
Nie świeci dla niej słońce
Naturze świata wbrew.
Nie ma Los Angeles
Bajki urok prysł
-życionośne wieczne słońce
przeobrosło w mit
Zniknęło także Sydney
Zatopiony w snach
Wszelka światłość
wszechświata
Skupiła się w płomyku jednej
małej świecy.
Cały świat nienormalny
Czy normalny jesteś ty?
Nie!
Natura widząc ostateczność
Wypowiedziała posłuszeństwo
wszystkim swoim prawom
I odwróciła się do nich ple-
cami,
A także systemowej zagłady
ludzkości,
...systemowej samozagłady
ludzkości,
...samozagłady ludzkości,
...ludzkości.
Amen.
Trochę o czarnuchu
i brudasie
Trędowaci XX wieku
Żyjecie z resztką nadziei,
Że cud miłosierdzia bożego
Jutro was w ludzi odmieni.
Ustawieni pod ścianą czekacie
Jak wyrzut sumienia ludzkości
Ma łóżka i białe szale
Jako pozór dla was miłości
Przyjaciele zbłoconych chod-
ników
Wdeptani tłumem chodzących
Czekający na swoją godzinę
Na swój tunel w raj
przenoszący
Krzyżowani spojrzeniem litos-
nym
Tych oczu co izolują
Wraz z Jezusem z boku
krwawiącym
Na Golgotę was ekspediują
To dla was getta wydzielają
To dla was mury stawiają
fot. Reggae Christmas - Kraków, klub Pod
Przewiązką - XII 1993 r.
Żona obiad obowiązki
Jedna seta na ochłodę
Poobiednia sjesta zasłużona
Trzy kobiety i ser
W mieście szczurów
Panuje tylko jeden król
Trzy kobiety idą
Niosą jeden ser
Jest to przynęta na szczury
Które odwiedzą ich dom
Pragną wyjechać w góry Ałtaj
Więc porządek zrobić chcą
Zatrutym serem załatwić szc-
zury
Które odwiedzą ich dom
Tym królem jest
Najbardziej bezwzględny
władca świata
Trzy kobiety idą
Stara i dwie nie
Oddały władcy miasta hołd
On bowiem odwiedzał ich dom
Wizę chcąc dostać w góry Ałtaj
Pokornie zjadły trefny ser
I zdrowo potem jechały w góry
Bowiem zatruty nie był on
A władca miast
Zszokowany został w domu
Trochę o cieniu
Pomóżcie zgubić mi cień
Chodzi za nim krok w krok
Wytyka myśli
A potem donosi na posterunek
policji
Kapelusz nosi mój cień
I zdarty stary płaszcz,
Chciałem za rogiem nóż w
pierś mu wpakować
On zarekwirował mi grass
Hej przyjaciela z wieków mam,
A mój przyjaciel ma plan,
Wzlecimy lekko,a potem
donośnie
Śmiać się będziemy namiętnie.
Bo miałem w kieszeni wielki
skarb
Poza nim już chyba nic-
-cień z prawem wparował,mój
skarb
mi skasował
bez nadziei miałem żyć
Trochę o przyjaźni
Miła mowa pomnaża przyjaciół
A język uprzejmy miłe
pozdrowienia
Żyjących z tobą w pokoju
może być wielu
Lecz doradcą niech będzie
jeden z tysiąca.
Jeżeli chcesz mieć przyjaciela
Posiądź go po próbie
Bojący się Pana dobrze
przyjaźnią kierują
Bo jaki jest on taki jego bliźni.
Bo czarnuch ma zniknąć z ulicy
Bo brudas ma zniknąć
z kamienicy
Trochę o karze śmierci
Nie chciałem wzniecać re-
wolucji
Nie chciałem siać zniszczenia
ogniem duszy,
Bo wiem z historii,
Że rewolucja wiele dobrego
zniszczyć musi.
Wnet Wielki Szafarz mnie
powita
Wnet każe stać po drugiej
stronie
I tylko jemu,tylko jemu
Przedstawię wszystkie racje
swoje
Tu mnie sądził ludzkim prawem
Jak ja za-prawnie osądzałem
W niewolę ciała mnie rzucili
Choć je od smutku uwalniałem
Więc już nie będę wspominany
Bo pozór wszystkim czyni
jeszcze
Choć tak widziałem bez pracy
ludzi
I poniżenie,nadzieję czasem
Teraz mnie wyprowadzają
Wiem,że już nadszedł czas
I wiem dokąd droga mnie
prowadzi
A w życiu wiem to pierwszy raz
Swoje już wysiedziałem
Odwiedził mnie też ksiądz
Kazał za wszystko żałować
Kazał mu się wziąć
Kamienowanie Miastożyja
Wywlekają na ulice
Swoje ciała o poranku
Na dzień dobry
Dwa słowa sprzedają
Z czasu na czas się przed-
stawia
A twarz uśmiech im ozłoci
A ślinę w rękę
Wsmarują ustami
Potem z pracy powracają
Swoje nogi wyżej głowy
Dla komfortu
Swego ciała zawieszają
Czad Reggae Festival - 21.12.1996 r.
kawiarnia Morsy Dębica
Koncert w Jaśle
Toshki
koncert w hołdzie
Peterowi Toshowi
Rzeszów
Wywiady, rozmowy i inne takie
czyli co, gdzie i kiedy Robur powiedział
Klakson zine
Jeśli chodzi o muzykę to nie jest ona łatwa. W niej
chcemy przedstawić obecną rzeczywistość końca
czasów. Nadciąga czas duchowego odrodze-
nia ludzkości. Jest to nieuniknione. Człowiek nie
może wytrzymać presji zagrożenia i zawrotnego
tempa, kierującego go ku samozagładzie. Agresja,
bezideowość, egzystencjonalizm to cechy które
piętnujemy. Szczególnie teraz w naszej codziennej
kulturze zajmują znaczące miejsce. W tej kulturze, w
której wszyscy wzrastaliśmy. Nasza muzyka w tym
ma korzenie, ale od tej ogólnej pustoty odwrócona
jest plecami.
Tak naprawdę trudno przeprowadzić wewnętrzne
przeistoczenie, trudno jest to zrozumieć. Można to
osiągnąć jeśli wkroczy się w sferę duchowości...
Obok muzyki, skomplikowane są także teksty, tak
jak przesłanie które ze sobą niosą.
Nie stronimy w nich od gry słów, od symboli – to
wszystko razem złączone ma skłonić do myślenia.
fot. Popek - koncert dla WOŚP.
Pasażer zine
Człowiek powinien szukać harmonii w samym sobie
i dążyć do samodoskonalenia się. Wydaje mi się że
to powinno być naczelne hasło w życiu wszystkich
ludzi. Wtedy następuje wyciszenie i człowiek może
znacznie więcej z siebie wyciągnąć. Sam z resztą
wiesz, że człowiek tyle a tyle możliwości mózgu
wykorzystuje, a reszta się marnuje. Jest wiele rzeczy
których nie jesteśmy w stanie rozumowo rozwiązać i
wtedy trzeba się zdać na intuicję, a będzie nam ona
dobrze podpowiadała tylko wtedy kiedy będziemy
żyli w zgodzie z samym sobą.
Klakson zine
U nas nie ma czegoś takiego jak pozerstwo. Jest
to coś czego unikamy - celowe przedstawianie
się w jakimś świetle, podpisywanie się pod taką
ideologią ma to na celu zwiększenie liczby fanów,
czy zwiększenie liczby sprzedanych kaset. To są
takie tanie chwyty. U nas czegoś takiego nie ma i
wierzę w to że nie będzie.
fot. Popek z Izą i realizatorem w studiu.
Pasażer zine
Ja się tak zastanawiam czy nie po to żyję żeby grać
muzykę i tą muzyką uratować kilka osób które kiedy
jakaś tam wszechświatowa siła będzie oceniać
moje uczynki, to nie staną po mojej stronie i nie
powiedzą, że to i to zawdzięczają mnie.
fot. Usta Syracha gdzieś, kiedyś, po jakimś koncercie.
Pasażer zine
Sęk w tym, że troszeczkę chodzi nam o to, żeby
zmobilizować ludzi do myślenia. Jest prosto rzucić
hasło i to hasło powtarzać przez dziesiątki refrenów,
później to hasło może być jeszcze powielane w nu-
merach innych zespołów. Może będzie troszeczkę
przetwarzane, ale będzie to ciągle to samo hasło,
ludzie powtarzają hasła bez zastanowienia się nad
nimi. Tak jest właśnie z tym „niszcz nazizm”. Z tych
wszystkich rzeczy Apatii która bardzo inteligentne
teksty pisze wypłynęło takie hasło „niszcz nazizm”
które w gruncie rzeczy, przynajmniej jak dla mnie,
funkcjonuje bardzo dyskusyjnie. Prezentuje tylko
jedną opcję działania, tylko tą destrukcyjną. Wyda-
je mi się że naszymi tekstami zmuszamy ludzi do
jakiegoś myślenia, do analizowania tego. W za-
sadzie to niesiemy podobne przesłanie jak inne ka-
pele działające na takim samym poziomie jak my.
O co chodzi? Ludzie powinni sami dojść do tego,
bo wtedy to dojście jest doskonalsze i zostaje to
na dłużej. Bo inaczej jest to wtedy takie spontan-
iczne przejęcie jakichś haseł, ale bez wnikania w
nie, bez zastanowienia. Człowiek musi wiedzieć o
co mu chodzi, a nie żeby na jakikolwiek argument
wybałuszał oczy.
Pasażer zine
Wyobraź sobie sytuację, że koleś śpiewa jakieś bla,
bla, bla, cimcirymci, a z drugiej strony można być
wobec tego jakąś alternatywą, że oprócz tej płycizny
jest coś ambitniejszego. To jest dość trudne, bo
ambitne rzeczy są zazwyczaj odkładane na bok,
ale myślę, że trzeba się starać tę tandetę odsuwać
na bok. Przejmować to wszystko. Kiedy więcej ka-
pel tak postanowi będzie już bardziej doborowe to-
warzystwo. Wszystkie te kapele mogą się odcinać
od tego, ale gdyby jednak weszły w to, wszystko
mogłoby wyglądać inaczej. Wyobraź sobie że do
jakiegoś nacjonalisty dociera tekst „Ilu ty w życiu
widziałeś tych żydów?”. Wtedy ten człowiek zaczy-
na myśleć. Bo to będzie całkiem inaczej wyglądać
dla niego przy takim tekście „Bara, bara, bara”.
fot. Kolejny koncert nie wiadomo gdzie, ale już ze Smoczk-
iem w składzie.
Pasażer zine
Telewizja to jest miecz obosieczny, może działać w
dwie strony. Ale pomyśl czy nie warto dotrzeć do
tych ludzi, którzy są karmieni totalnym bezguściem
i modą na jakąś tam tandetną Amerykę. Sama tel-
ewizja nie jest moim celem, ani tym bardziej „Muz-
yczna jedynka”. Moim celem jest dotarcie do jak
największej ilości ludzi. I nie z jakimś tam farbowa-
nym przesłaniem, że jesteśmy doskonali, jesteśmy
idolami, panieny kochajcie nas. To nie o to chodzi.
Chcemy tam funkcjonować, żeby w sytuacjach,
które mogą się pojawić być partnerem. W sumie
mamy swoją twarz i tej twarzy nie rozmieniamy na
żadne drobne po to żeby się gdzieś tam pokazać.
Recenzje, opinie, uwagi
Ust Syracha okiem innych
StripTease zine - Okres dojrzewania
Materiał zawarty na tej kasecie to nagrania z kon-
certów w Mielcu, Rzeszowie i Dębicy. Grupa gra
reggae z różnymi dziwolągami, ale powoduje to
że jest to bardziej oryginalne reggae a nagrania
są jakby przekrojem działalności grupy od chwili
powstania niemalże do chwili obecnej. Kaseta jest
bardzo zróżnicowana pod względem muzycznym.
Od pełnych czadu utworów po nostalgiczne bal-
lady. Całość jednak jest bardzo równa i słabszych
momentów nie zanotowałem, piszę tak dlatego że
mnie taka muzyka się bardzo podoba, a nie dlate-
go że Robert, wokalista kapeli jest moim kumplem.
Dodać trzeba że kapelka bardzo dużo koncertuje
do tej pory zagrali gdzieś 60 koncertów, co od razu
słychać. Jeżeli chodzi o teksty to są one niejako grą
słów i mają zmusić słuchacza do myślenia. Totalny
odjazd. Całość ładnie wydana, wkładka z karykatu-
rami członków zespołu.
fot. Bartek - basista Ust Syracha.
Pasażer zine - Nietypowa kapelka
Nietypowa z kilku powodów. Ich nazwa ma biblijny
rodowód, ale nie są zespołem religijnym choć co
nieco ocierają się o te klimaty w sferze mentalnej.
Nietypowa bo grają reggae, a jednak nie smędzą
monotonnie jak większość zespołów grających
muzykę serc (plus wątroby, kiszek i nerek). Grają
z życiem, czasem nawet bardzo ostro, choć
oczywiście bez przesady. Jak to zazwyczaj bywa
w kapelach regałowych, skład jest ciut większy
niż tylko perkusja, bas, gitara i wokal, bo oprócz
tego jest jeszcze druga gitara rytmiczna i klawisze.
Umownie i może jeszcze nieco na wyrost, można
powiedzieć że mieszczą się gdzieś między Izraelem
a Będzie Dobrze, choć nie jest to dokładnie ten
sam klimat jaki znamy z muzyki tych znakomitych
kapel. Zresztą nawet to ich reggae jest problematy-
czne, bo grając z zespołem Jaffia Namuel w którym
śpiewał wówczas gościnnie czarny gościu z Europy
Zachodniej, dowiedzieli się od niego że USTA SYR-
ACHA to w zasadzie reggae nie grają. Są nietypową
kapelą także i z tego względu, że zależy im na tym
co robią i są w to zaangażowani , pracują ciągle
nad sobą, swoim repertuarem i stylem – po prostu
rozwijają się, a nie stoją w miejscu osiągnąwszy
jakiś tam poziom. Nie są typową kapelką ze sceny
niezależnej, ale jej klimat odpowiada im chyba na-
jbardziej, choć na koncertach czują się dobrze w
każdym towarzystwie. Jak dotychczas grają jeszcze
w Domu Kultury, ale chcą się rychło z tego układu
wypisać, gdyż pakował ich on w różne mniej lub
bardzie śmieszne sytuacje. A to dyrektor domu kul-
tury w przypływie dobrego humoru chciał im uszyć
jednakowe mundurki, żeby „dobrze reprezentow-
ali Dębicę” (to te bardziej śmieszne), a to znowu
bez ich zgody wpisano ich na listę wykonawców
podczas festynu na rzecz budowy miejscowego
kościoła, z czego ledwo się wymigali pokrętnymi
wymówkami (to te mniej śmieszne). Ich poglądy
na niektóre sprawy mogą być wręcz denerwujące
i niekoniecznie trzeba się z nimi zgadzać, ale
konsekwencji nie sposób im odmówić. Tekstami
wyrażają wbrew pozorom dokładnie to samo co
kapele punkowe, choć forma w jakiej to podają
jest diametralnie różna. Na szczęście pozbyli się
już tematyki etiopsko-biblijnej, choć ślady tego
będą jeszcze widoczne na pierwszej kasecie jaka
się już pewnie ukazała. Nazywa się ona „Okres
dojrzewania” (mutacje, pierwsze polucje nocne,
miesiączki i te sprawy…he,he...) i jest składanką
z kilku koncertów z roku 1993 i 94 roku. Spora
część materiału jest naprawdę czadowa i daje po
uszach, a i Robur wydziera się ostro, część jest
bardziej stonowana. Muzyczka jest dopracowana i
jak na jakość koncertową brzmi całkiem, całkiem.
Po prostu czujne reggae z niezłym czadem. Kaseta
ma bardzo gustowną okładkę, a wydała ją korpo-
racja (He, He) Enigmatic, która po serii knotów
znów zaczęła wypuszczać fajne rzeczy. Ale to
nie wszystko. Jest już nagrana druga, tym razem
studyjna pozycja Ust Syracha. Tym razem kapela
prezentuje swoje bardziej stonowane oblicze, choć
pazura i tu nie brakuje. Tytuł brzmi dość enigmaty-
cznie i odjazdowo, a mianowicie „Kamienowanie
Miastożyja”.
Czarny - www.rrr.com.pl
dla mnie Okres Dojrzewania jest naj !!! ale wszystk-
ie sa fajne! a-ha... a słyszeliście wersję utworu Usta
Syracha w wykonaniu Świadomości? Zgnili pacyfis-
ci!!! ja jestem za reaktywacją tej kapeli, której teksty
były najbardziej rasta w historii polskiego reggae!
fot. Bartek na Czad Reggae Festival.
Remont zine
Matka.....sorry, wyrwało mi się. Zebrała się prawie
cała dębicka “trzódka”. Usta Syracha są zespołem
bardzo lubianym w naszym mieście, tak że to nie dz-
iwne. Rozpoczęła Grassta ze swoim bezprądowym
materiałem (...). Następny był Jacek ze swoją żoną
(czytaj harmonijką) grający z muzykami z Ust. (...) I w
końcu Usta Syracha. Jak zwykle bardzo fajny kon-
cert i też jak zwykle fajna zabawa. Dobre reggae,
teksty różne, dużo o Bogu, psalm. Mój ulubiony ka-
waek “Matka” grali chyba trzy razy. A przypomnieć
sobie jak grali dwa lata temu...
IronLion - www.rrr.com.pl
O tak usta Syracha grali całkiem fajnie pamiętam jak
pożyczałem od kumpla ich kasety Kamieniowanie
Miastożyja - kawałek cień jest świetny i ma dobre
ukryte przesłanie ;]. Tak w ogóle wiadomo co się z
nimi dzieje? Kapela chyba już nie istnieje ale może
stworzyli nowy jakiś projekt.
fot. Po próbie...
Remont zine
8 stycznia 1995 r. - Dom Sportu w Dębicy, WOŚP.
(...) Kolejnym zespołem była dębicka formacja reg-
gae Usta Syracha. Bardzo fajnie zagrali, niestety nie
było atmosfery, ale i tak było fajnie. Od razu zaczęła
się wesoła gibanka, a nawet ruszyło lekkie pogo.
Jedno co mnie rozśmieszyło, to młode panienki,
prawie identycznie ubrane (oczywiście na fali były
trepowate buty, flanelowe koszule i czarne golfy lub
kaptury) rzucające włosami na wszystkie strony. I to
z jakim zapałem! (...)
Kontrast zine
Macie czasem wrażenie, że obecna muzyka jest jak
odgrzewany kotlet? Jak powtórka meczu, którego
znamy wynik? Powielana, schematyczna, przewi-
dywalna... Bez feeling’u, bez autentyczności… W
takich momentach warto sięgnąć do wczesnych
nagrań i przenieść się do „starych czasów”. Tą
możliwość dają nam Usta Stracha, zabierając nas
do swojej kanciapy na jedną ze swoich prób - pełnej
rozmów, ekspresji i przede wszystkim ciekawej muz-
yki. Przenieśmy się więc do roku ’94. Do starych
zdjęć, kasetowego szumu i ubrań z lumpeksu.
Wrześniowe nagranie jest pełne materiału muzyc-
znego, bo zawiera aż 15 kawałków.
Cieszy to, że kiedyś na próbach się grało i grało a
nie pieprzyło. Ludzie wiedzieli po co przychodzili –
żeby robić muzykę, czuć ciarki na karku przy każdym
udanym dźwięku, przy każdym wyśpiewanym
słowie.
Właśnie dzięki temu założeniu wszystkie utwory lecą
tu gładko i płynnie. Jest to typowa „polska” muz-
yka reggae lat ‘80/’90. Zawiera dużo punk’owych
naleciałości i rockowych zagrywek. Wychodzą one
zarówno w warstwie muzycznej jak i częściowo tek-
stowej. Rockowe riffy to raczej małe przerywniki –
takie jak w „Duchowi ekshibicjoniści”. Są oczywiście
utwory typowe dla prezentowanego stylu, takie jak
„Jah” i „Jah Mystic” (co jak twierdzą na nagra-
fot. Usta Syracha gdzieś, kiedyś, po jakimś koncercie, raz
jeszcze.
niu muzycy, jest niby niedokończony, a wychodzi
wyśmienicie), które wybitnie bujają naszą głowę. Na
uwagę zasługują również różnorodne instrumenty,
które pojawiają się w nagraniach. Gitary cieszą lek-
kimi „kaczkowymi” efektami, a klawisze delikatnie
podbijają rytm. Zmiany tempa są technicznie bard-
zo staranne (np. „Kara śmierci”). Wyjątkowo dobry
delay wokalny kontrastuje szczególnie w coverze
Śmierci Klinicznej – „Matka”. Oprócz tego kawałka,
został równie zarejestrowany inny cover – „Wolny
naród” Izraela, który jakoś specjalnie mi się nie
spodobał. Za to ciekawym kawałkiem jest instru-
mentalny „Spacer po raju”, który ma w sobie fajny,
angielsko brzmiący bas. Najbardziej szkoda jest
utworu „Wojownicy”, który został urwany, ale wiado-
mo, że wtedy nie latało się z dyskami 500gb, tylko
np. z kasetami magnetofonowymi„dziewięćdziesią
tkami”.
Ogólnie płyta jest ciekawa i godna polecenia tym,
którzy myślą że reggae w Polsce to tylko Habakuk
i Indios Bravos i że to oni odkrywali w tym zakre-
sie Amerykę. Słuchając materiału, trochę jest żal,
że nie dało rady go lepiej wyczyścić, ale po dwóch
utworach można się przyzwyczaić do tego stare-
go analogowego brzmienia. Tak więc jest to fajny
powrót do czasów, gdy muzyka w Polsce zaczęła
ewoluować w sposób bardzo intensywny. I bardzo
fajnie, że też działo się to w Dębicy - Yogi.at ‘80/’90.
Zawiera dużo punk’owych naleciałości i rockowych
e riffy to raczej małe przerywniki – takie jak w „Duch-
owi ekshibicjoniści”. Są oczywiście utwory typowe
dla prezentowanego stylu, takie jak „Jah” i „Jah
Mystic” (co jak twierdzą na nagraniu muzycy, jest
niby niedokończony, a wychodzi wyśmienicie), które
wybitnie bujają naszą głowę. Na uwagę zasługują
również różnorodne instrumenty,
które pojawiają się w nagraniach. Gitary cieszą lek-
kimi „kaczkowymi” efektami, a klawisze delikatnie
podbijają rytm. Zmiany tempa są technicznie bard-
zo staranne (np. „Kara śmierci”). Wyjątkowo dobry
delay wokalny kontrastuje szczególnie w coverze
Śmierci Klinicznej – „Matka”. Oprócz tego kawałka,
został równie zarejestrowany inny cover – „Wolny
naród” Izraela, który jakoś specjalnie mi się nie
spodobał. Za to ciekawym kawałkiem jest instru-
mentalny „Spacer po raju”, który ma w sobie fajny,
angielsko brzmiący bas. Najbardziej szkoda jest
utworu „Wojownicy”, który został urwany, ale wiado-
mo, że wtedy nie latało się z dyskami 500gb, tylko
np. z kasetami magnetofonowymi„dziewięćdziesią
tkami”.
fot. Popek, Bartek i Jacek z LemonBlues.
Briningixs Suns-www.reggaenet.pl
Kapelka dzięki której wogóle dowiedziałem się że to
jest reggae. ich ‘okres dojrzewania’ to pierwsze reg-
gae jakie świadomie słuchałem, myślałem że trochę
porządzą a tu nagle ciach i ni widu ni słychu.
Mira-www.reggaenet.pl
Usta syracha mi też się kojażą z jakimiś tam
początkami zadziałali na zasadzie trampoliny.
muzyka nie może być az tak “powierzchowna” i
tak zaczęło się szukanie;) za co im jestem bardzo
wdżięczna po dzis dzień. nie wiem dlaczego prze-
padli do polskiej sceny pasują jak ulał. achaaa maja
pare komicznych tekstów,chociaz nie myśle, żeby
ich autor chciał zeby je tak traktowano;)
fot. Reggae Christmas 1993.
Arek2309-www.reggaenet.pl
Kiedyś często miałem przyjemność spotykać i
słuchać na imprezach z US i pamietam, że to
była bardzo sympatyczna ekipa i grali ciekawą i
dynamiczną muzę choc niekoniecznie było to reg-
gae. Ciekaw jestem co teraz porabiają.
Encyklopedia Polskiego Reggae i Ska
Usta Syracha. Zespół z Dębicy grający dynamiczne
reggae. Działał od 1992 do 1999 roku. Na jednej z
kaset jego muzykę określono jako “czujne reggae z
niezłym czadem”.
Powstał w 1992 r., jego założycielem był Robert
“Robur” Cesarz, ale po kilku koncertach zawiesił
działalność. Reaktywował się 1 czerwca 1993 r., a
ze starego składu pozostali jedynie klawiszowiec,
gitarzysta i wokalista.
Już od początku działalności formacja grała sporo
koncertów na południu Polski. Wystąpiła na imp-
rezie “Reggae nocka” w Łazach w listopadzie 1992
r., oraz na Reggae-Rastafari” w Jastrzębiu Zdroju
w grudniu 1992 r. Wcześniej miewała kłopoty ze
składem, dlatego na “Tribute to Peter Tosh” w Rzes-
zowie we wrześniu 1992 r., grali z nią Michał (bas) z
formacji Cherokee oraz Bartek (perk.) z Amos.
Po kilku latach działalności formacja wydała kasetę
z nagraniami z trzech różnych koncertów (Mielec,
Rzeszów, Dębica) pod tytułem “Okres dojrze-
wania”.
Już rok późnej ukazał się kolejny materiał - “Kami-
enowanie Miastożyja”.
- Na “Okresie dojrzewania” zebraliśmy kilka nu-
merów przedstawiających przekrojowo proces
dochodzenia do tego, co teraz gramy. Staraliśmy
się o to, żeby była w miarę czadowa. Zaczy-
namy teraz poruszać niebo i ziemię, by pojawiła
się następna kaseta “Kamienowanie Miastożyja”.
Jest to to, co nagraliśmy w studiu za finansowym
wsparciem MOKu. Unikaliśmy tandetnych efek-
tów, które sprzęt pozwala wyciągnąć i myślę, że
udało nam się osiągnąć bardzo ciekawe brz-
mienie. Wychwyciliśmy pewną surowość, która była
udziałem wielu punkowych kapel. Całość ma jed-
nak swoją przestrzeń szczególnie wychwytywaną w
słucxhawkach - opowiadał w okresie między uka-
zaniem się pierwszej i drugiej kasety wokalista Ust
Syracha, Robert Cesarz.
Później ukazała się jeszcze kaseta z nagraniami
studyjnymi z 1994 r., oraz kilkoma koncertowymi -
“Spacer po Raju”. Znajdował się na niej także cover
Śmierci Klinicznej (“Żołnierzu”) a wiele z tekstów
było inspirowanych Biblią(...)
- Niezależnie od światopoglądu, każdy człowiek
spojrzawszy obiektywnie musi przyznać, że Biblia w
swojej prostocie jest kopalnią mądrości - opowiadał
o inspiracji fragmentami biblijnymi wokalista. - Dopi-
ero po kilku latach grania tak naprawdę zaczęliśmy
mieć takie teksty, o które nam chodziło. Ale z dru-
giej strony ciągle chodziło o te same wartości. O
tolerancję, o jakąś miłość. O taki pozytywny przekaz
- dodaje Robur w innym wywiadzie.
W marcu 1997 r. opuścił on jednak formację i
wyjechał za granicę. Zastąpił go Kozder, a grupa
zmieniła styl kierując się w stronę rocka. Grupa os-
tatni koncert zagrała w styczniu 1999 r. na toruńskim
festiwalu Africa is Hungry.
Na koncertach Usta Syracha wykonywały także
“Czarną drogę” z repertuaru Bakszysz, oraz niek-
tóre kompozycje Boba Marleya. W zespole grali
także Asia (wok.) i Mat (przeszkadzajki).
Ciekawostką jest, że gitarzysta Popek grał wcześniej
w metalowej kapeli Nemezis. Jedną z anegdot
związanych z kapelą jest z kolei to, że w Rabce
zagrała koncert na dachu kiosku “U Władka”. (...)
fot. Koncert gdzieś nad morzem.
Usta Syracha nadal istnieją...  ???

More Related Content

Viewers also liked

PRESSEMITTEILUNGEN BY PHILIPP GRAEFE
PRESSEMITTEILUNGEN BY PHILIPP GRAEFEPRESSEMITTEILUNGEN BY PHILIPP GRAEFE
PRESSEMITTEILUNGEN BY PHILIPP GRAEFEPhilipp Graefe
 
Full engagement by Steve Levin at SBODN on 11-3-14
Full engagement by Steve Levin at SBODN on 11-3-14Full engagement by Steve Levin at SBODN on 11-3-14
Full engagement by Steve Levin at SBODN on 11-3-14Jeff Richardson
 
Tutorial abrir-cuenta-goldmoney
Tutorial abrir-cuenta-goldmoneyTutorial abrir-cuenta-goldmoney
Tutorial abrir-cuenta-goldmoneyalberto mariani
 
The time traveler's pocket guide
The time traveler's pocket guideThe time traveler's pocket guide
The time traveler's pocket guideJon Moss
 
Brochura informativa do_janzz_para_pm_es
Brochura informativa do_janzz_para_pm_esBrochura informativa do_janzz_para_pm_es
Brochura informativa do_janzz_para_pm_esjanzzcom
 
Uso de la jukebox
Uso de la jukeboxUso de la jukebox
Uso de la jukeboxlPixelizado
 
..Khawaja Shajee Ahmed A17
..Khawaja Shajee Ahmed A17..Khawaja Shajee Ahmed A17
..Khawaja Shajee Ahmed A17Shajee Khawaja
 
Significado cartas del tarot
Significado cartas del tarotSignificado cartas del tarot
Significado cartas del tarotTarot Arcanos
 
Katalog 2015
Katalog 2015Katalog 2015
Katalog 2015drazan_dm
 
SAG Engineering Products, Mumbai, Hospital Equipment & Kitchen Appliances
SAG Engineering Products, Mumbai, Hospital Equipment & Kitchen AppliancesSAG Engineering Products, Mumbai, Hospital Equipment & Kitchen Appliances
SAG Engineering Products, Mumbai, Hospital Equipment & Kitchen AppliancesIndiaMART InterMESH Limited
 
Normalización de la ortografía Mapuche
Normalización de la ortografía MapucheNormalización de la ortografía Mapuche
Normalización de la ortografía MapucheHugo Campbell Sills
 

Viewers also liked (20)

CV ABD JALIL 2015IN
CV ABD JALIL 2015INCV ABD JALIL 2015IN
CV ABD JALIL 2015IN
 
PRESSEMITTEILUNGEN BY PHILIPP GRAEFE
PRESSEMITTEILUNGEN BY PHILIPP GRAEFEPRESSEMITTEILUNGEN BY PHILIPP GRAEFE
PRESSEMITTEILUNGEN BY PHILIPP GRAEFE
 
hawaii
hawaiihawaii
hawaii
 
20111007 activiti
20111007 activiti20111007 activiti
20111007 activiti
 
Full engagement by Steve Levin at SBODN on 11-3-14
Full engagement by Steve Levin at SBODN on 11-3-14Full engagement by Steve Levin at SBODN on 11-3-14
Full engagement by Steve Levin at SBODN on 11-3-14
 
Emakundeko dirulaguntza subvenciones 2013
Emakundeko dirulaguntza subvenciones 2013Emakundeko dirulaguntza subvenciones 2013
Emakundeko dirulaguntza subvenciones 2013
 
Tutorial abrir-cuenta-goldmoney
Tutorial abrir-cuenta-goldmoneyTutorial abrir-cuenta-goldmoney
Tutorial abrir-cuenta-goldmoney
 
The time traveler's pocket guide
The time traveler's pocket guideThe time traveler's pocket guide
The time traveler's pocket guide
 
Brochura informativa do_janzz_para_pm_es
Brochura informativa do_janzz_para_pm_esBrochura informativa do_janzz_para_pm_es
Brochura informativa do_janzz_para_pm_es
 
zest mediapack
zest mediapackzest mediapack
zest mediapack
 
Uso de la jukebox
Uso de la jukeboxUso de la jukebox
Uso de la jukebox
 
..Khawaja Shajee Ahmed A17
..Khawaja Shajee Ahmed A17..Khawaja Shajee Ahmed A17
..Khawaja Shajee Ahmed A17
 
Maxfinance
MaxfinanceMaxfinance
Maxfinance
 
TL 432 FinancialMatrixFlyer_SPANISH
TL 432 FinancialMatrixFlyer_SPANISHTL 432 FinancialMatrixFlyer_SPANISH
TL 432 FinancialMatrixFlyer_SPANISH
 
Significado cartas del tarot
Significado cartas del tarotSignificado cartas del tarot
Significado cartas del tarot
 
Katalog 2015
Katalog 2015Katalog 2015
Katalog 2015
 
SAG Engineering Products, Mumbai, Hospital Equipment & Kitchen Appliances
SAG Engineering Products, Mumbai, Hospital Equipment & Kitchen AppliancesSAG Engineering Products, Mumbai, Hospital Equipment & Kitchen Appliances
SAG Engineering Products, Mumbai, Hospital Equipment & Kitchen Appliances
 
Introducción al proyecto urbano
Introducción al proyecto urbanoIntroducción al proyecto urbano
Introducción al proyecto urbano
 
Normalización de la ortografía Mapuche
Normalización de la ortografía MapucheNormalización de la ortografía Mapuche
Normalización de la ortografía Mapuche
 
Presentació Esmorzar: Chimigraf
Presentació Esmorzar: ChimigrafPresentació Esmorzar: Chimigraf
Presentació Esmorzar: Chimigraf
 

Similar to Usta Syracha nadal istnieją... ???

Similar to Usta Syracha nadal istnieją... ??? (8)

Music & DJ Raport 2017 (04)
Music & DJ Raport 2017 (04)Music & DJ Raport 2017 (04)
Music & DJ Raport 2017 (04)
 
Rock N Rollowy Puls Inaczej
Rock N Rollowy Puls InaczejRock N Rollowy Puls Inaczej
Rock N Rollowy Puls Inaczej
 
DJ Raport2015 02
DJ Raport2015 02DJ Raport2015 02
DJ Raport2015 02
 
Music & DJ Raport 2016 (10)
Music & DJ Raport 2016 (10)Music & DJ Raport 2016 (10)
Music & DJ Raport 2016 (10)
 
Music & DJ Raport 2017 (05)
Music & DJ Raport 2017 (05)Music & DJ Raport 2017 (05)
Music & DJ Raport 2017 (05)
 
Music & DJ Raport 2015 (09)
Music & DJ Raport 2015 (09)Music & DJ Raport 2015 (09)
Music & DJ Raport 2015 (09)
 
Dj Raport 2015 (03)
Dj Raport 2015 (03)Dj Raport 2015 (03)
Dj Raport 2015 (03)
 
Music & DJ Raport 2017 (02)
Music & DJ Raport 2017 (02)Music & DJ Raport 2017 (02)
Music & DJ Raport 2017 (02)
 

Usta Syracha nadal istnieją... ???

  • 2. Wstęp Myśl aby zebrać w całość wszystko co udało mi się przez lata zebrać na temat Ust Syracha chodziła mi po głowie od dawna. Szczególnie, że obecnie trudno jest znaleźć cokolwiek na temat tej popularnej w latach 90-tych dębickiej grupy. Prawdopodobnie jedyną oficjalną pozycją gdzie znajdują się informacje o Ustach Syracha jest wydana przez Wydawnictwo Zima w 2009 roku Encyklopedia polskiego reggae i ska. Dlatego postanowiłem przeszukać swoje archiwum i udostępnić te materiały w formie pdf. Zdaję sobie sprawę, że to tylko niewielki wycinek tego co w tym opracowaniu mogłoby się znaleźć, ale właśnie dlatego postanowiłem je opublikować. Może dzięki temu odnajdziecie w swoich albumach zdjęcia z koncertów US, archiwalne ziny, czy plakaty. Może za jakiś czas ukaże się poprawione wydanie składające się nie z 36, a np. z 60 stron. Wszelkie materiały przesyłać można na adres: miastomaglos@tlen.pl. A teraz jeszcze trochę o samym zespole. Podstawowy i najbardziej stały skład Ust Syr- acha tworzyli: Robert Robur Cesarz - wokal, Wojtek Popek Podobiński - gitara, Marek Gogo Gorczyca - perkusja, Małgorzata Gobi Cesarz - gitara i Bartosz Kozicki - bas. Ale zespół to również: Joanna Czernicka - wokal, Bogusław Bodik Kubik - instrumenty klawiszowe, Maciej Mat Buff - przeszkadzajki, Jacek Pacanka - trąbka, Marcin Smoczek Moraniec - bas i Bar- tosz Kozder Kozdraś - wokal. Usta Syracha istniały od 1992 do 1999 roku. Grupa wydała trzy kasety i zagrała ponad 100 koncertów w całej Polsce. Nazwa zespołu do dziś krąży na internetowych forach, a nagrania bez trudu znaleźć można w sieci. Po więcej na ten temat zapraszam na kolejne strony. Tomasz Sojer Ratuszniak B Publikacja nr 007, wydanie pierwsze. Pozycja rozpowszechniana bezpłatnie. Oficyna Wydawnicza MMG jest integralną częścią dębickiego serwisu kulturalnego Miasto Ma Głos www.miastomaglos.pl Kontakt: miastomaglos@tlen.pl
  • 3. Usta Syracha nadal istnieją...
  • 4. Czyli wychodzi na to że we trzech doszliście do zespołu w jednym czasie? R: Plus jeszcze Asia po nich doszła z drugim woka- lem. P: Na pewno było to w bardzo krótkim okresie cza- su. A teraz patrząc na te lata można powiedzieć że weszliśmy razem. Wszyscy trzej graliście wcześniej w meta- lowej grupie Nemezis. Jak doszło do tego że przerzuciliście się z metalu na reggae? P: Wiesz, wtedy chcieliśmy coś w ogóle grać więc graliśmy metal bo tego słuchaliśmy. Pamiętam np. jedną z rozmów na przystanku w pustyni, bo graliśmy w Pustyni w Domu Kultury. Jeszcze będąc członkiem Nemezis, zespołu który miał więcej nazw niż kawałków. Z Bartkiem i Bolem gadaliśmy tak że: „kurcze, może byśmy coś innego pograli?…No ale co? No nie wiem co..” No i graliśmy metal. Wtedy wszyscy słuchali metalu. Moi znajomi, mój brat, koledzy brata. Po bracie też się przejmowało pewne rzeczy. Pewne rzeczy zawdzięczam metalowi. A w każdym razie wiem że chcieliśmy grać coś innego i w pewnym momencie to się samo jakoś tak ładnie rozpierpadło. Potem była przez jakieś tam 2-3 ty- godnie pustki a później pojawiła się możliwość gra- nia w Ustach. Chęć grania zwyciężyła. Poszliśmy do nich na próbę i nam się spodobało. To było totalnie coś innego. Zupełnie coś innego ale było fajne. Można się było wykazać muzycznie i tak się zaczęło. Złośliwość rzeczy martwych dała jednak znać o so- biejużnapoczątkurozmowy.Jaksiępóźniejokazało pierwsze kilka minut wywiadu nie zarejestrowało się.Robur opowiadał w nim jak podczas jednego z koncertów organizowanych przez Pielgrzyma z Tar- nowa (m.in. organizator koncertów, wydawca kaset i reggae zina „I and I”) robił za ochroniarza i wpadł na pomysł założenia zespołu. Tak narodziły się Usta Syracha. Na początku miał to być projekt akustyc- zny, ale kiedy zespół trafił na koncert Tribute to Peter Tosh w Rzeszowie i zagrał tam z pożyczonymi gita- rami elektrycznymi okazało się że tak już zostanie do końca. Przejdźmy jednak do rozmowy… Po koncercie na Toshkach zaczęliście już grać regularnie… Robur: Tak jest. Zagraliśmy jakieś 2 koncerty na Śląsku. Jeden poza tym był jeszcze w Graffiti za- grany w międzyczasie. A jakie to były lata? R: Wiesz co latami to nie chcę operować. Ale tak mniej więcej to 1991 może…ale z czasem się wszystko zlewa. A potem wyszła historia że Bukiet i Borer chcieli grać inną muzykę. Myśmy nie chcieli zmieniać. Jakimś cudem poznaliśmy Goga, nie pamiętam już nawet kto go przyprowadził wtedy na próbę. Siadł za garami, dobrze mu to szło. Popek: Gogo doszedł do zespołu pierwszy. Później przyprowadził Bartka, a potem okazało się że braku- je gitarzysty więc oni przyprowadzili mnie. Robert Robur Cesarz, wokalista Ust Syracha, od kilkunastu lat mieszka w USA. Czasem jed- nak odwiedza Polskę, a co za tym idzie i Dębicę. Wykorzystałem więc jedną z takich wizyt, by z nim i gitarzystą – Wojtkiem Popkiem Podobińskim powspominać ich zespół.
  • 5. Na początku to było takie czyste reggae z biblijnymi tekstami. R: Nie, nie tylko. Ale głównie jakieś tam psalmy śpiewaliśmy. Ale później to zaczęło się to rozkręcać. P: Ale nie do końca tak było bo psalmy towarzyszyły nam przez dłuższy okres. To nie było tak że tylko na początku były teksty biblijne. Po prostu to cały czas się gdzieś tam pojawiało. R: To się wiązało z wartościami którym hołdowaliśmy w pewnym sensie. P: Które z resztą zaczęły wpływać na resztę zespołu. I rzeczywiście identyfikowaliście się z tymi tekstami? Robur na pewno jeśli je śpiewał. A reszta? P: Wiesz ja wcześniej grałem w zespole metalowym gdzie teksty na pewno się różniły. Ale tam to chodziło głównie o chęć grania na gitarze a nie o teksty. Tak że wiesz jakoś to przeszło tak płynnie, łatwo. R: Wiesz, nie o to chodzi że byliśmy tacy czy inni. Te naturalne wartości zawsze były gdzieś tam z nami. Nie o to chodzi czy to była Biblia czy nie. Jakieś takie pozytywne wartości które zawsze gdzieś tam się pokrywają. Ok. wróćmy więc do zespołu. Doszli Popek, Gogo i Bartek i co dalej? R: Zaczęliśmy grać trochę razem. To było praktyc- znie od zera prawie zaczynanie, ale nie było źle bo mieliśmy już jakieś tam kontakty nawiązane i potem to były już tylko takie historie: „no chłopaki, wtedy gramy koncert!”. I zawsze to był taki dreszczyk, że się przychodziło i ktoś tam dzwonił do nas że jest jakiś koncert i czy byśmy nie zagrali. Jeszcze wtedy to wszystko było dość lokalnie, gdzieś tam w Rzes- zowie… P: Chyba pierwszy koncert który razem zagraliśmy, choć nie jestem do końca pewny czy pierwszy ale mi utkwił w pamięci. Na Dniach Dębicy, na samym środku Rynku. R: Ale nie było już wtedy „Karolka”? P:Nie. I wtedy był konkurs w którym można było wygrać mikrofon. A to był ten koncert kiedy Farben Lehre i Zamach Stanu grali? P: Tak, chyba tak. W którymś z dębickich zespołów grał na basie gościu który teraz jest policjantem. Pamiętam że trochę się bał wystąpić bo nie bardzo potrafił grać. A potem jak mi ukradli magnetofon z auta to wchodzę na komendę zgłosić a on tam siedzi i stuka w maszynę. Ale nie pamiętam kto wygrał ten mikrofon. I to był wasz pierwszy koncert razem? R: To był raptem po dwóch czy trzech tygodniach wspólnego grania. P: To były trzy albo cztery próby. R: Z marszu zagraliśmy. Potem długo, długo w Dębicy nie graliśmy. Zagraliśmy dopiero po dobrym roku chyba. P: Graliśmy wszędzie ale nie w Dębicy. R: W końcu jednak mieliśmy zagrać w Morsach w kawiarni. To był okres postu i dlatego mogliśmy w ogólezagrać.Baliśmysięczywogóleludzieprzyjdą. A wtedy tak dowaliło ludzi że w ogóle nie można było wejść. Graliśmy wtedy sami. Zagraliśmy wszystko w dwóch blokach. Z przerwą, ale zrobiliśmy wtedy kupę coverów. Takich kawałków tylko na ten kon- cert. P: Była naprawdę masa ludzi. Ale to był wtedy dużo mniejszy lokal niż dziś Meduza. Ale szaleństwo było. Graliście wtedy tak jakby pod patronatem DK Mors. Mieliście próby w Morsie. R: Tak, tak. Bo zaczęło się od tego że jeszcze grając na samym początku, graliśmy w domu. Boguś, klawiszowiec zaczął się więc kręcić za znalezieniem miejsca. No i w Morsach się dogadał z kimś. I dostaliśmy salkę, dostaliśmy trochę sprzętu który mogliśmy używać. I w tym momencie oni zaczęli… bo to nigdy nie ma nic za nic, nie? Myśmy grali so- bie tam próby, a oni za to korzystali z nas na swoich dziwnych imprezach które sobie tam robili, jakieś festyny itp. To było dla nas trochę uciążliwe, bo to nie pasowało do jakiegoś tam naszego patrzenia na to wszystko. Natomiast było to nieodzowne. Układ za układ. Z ich strony to był uczciwy układ. R: No wiesz, myśmy też w sumie korzystali z tego. fot. Bartosz Kozicki - basista Ust Syracha.
  • 6. Już za czasów kiedy dyrektorem był Robert Kuźniar. On pomógł znaleźć nam sponsora na wydanie ka- sety „Kamienowanie miastożyja”. Poza tym nieraz nam załatwiali samochód jeśli jechaliśmy gdzieś na koncert. Była taka historia, graliśmy gdzieś kon- cert na Śląsku, w Rybniku chyba graliśmy koncert. A na drugi dzień musieliśmy wrócić bo był koncert gdzieś przy Kościele. P: No tak! Za to nas wyrzucili z Morsów przecież… R: Nie wyrzucili nas. P: A być może to później było. W każdym razie mieliśmy grać pod kościołem a nie dotarliśmy tam. Bo wróciliśmy na czas ale stwierdziliśmy że to jakiś obciach będzie i nas za to wyrzucił z Morsów już ich późniejszy dyrektor - Ożóg. A graliście jakieś koncerty takie właśnie zupełnie obciachowe? R: Tak! Po prostu czasami dawaliśmy dupy. Bo to po prostu było coś za coś. Wtedy jeszcze Igloopol w miarę prosperował, więc były czasem takie his- torie… A np. koncert na imprezie Raju zagraliście też dzięki D.K. Mors? P: Nie. Graliśmy na Raju już wcześniej. Graliśmy na Raju jak był gdzieś na Śląsku. Nie pamiętam miejscowości. W Katowicach chyba. I tam m.in. ten Raj organizował dębiczanin grający później w Bratankach – Adam Prucnal. Wracaliśmy z nim z resztą po tym koncercie w Katowicach. Bo sam zaproponował , że jedzie do Dębicy i jeśli chcemy to możemy z nim jechać. Tak więc ja i Gogo się z nim zabraliśmy. R: Pamiętam byłem wtedy strasznie wściekły bo myśmy zagrali tamten koncert, wszystkie kapele skończyły grać i podszedł właściciel tej knajpy i zapytał czy zagramy jeszcze raz, bo ludzie chcieliby żebyśmy jeszcze zagrali. A ja taki wściekły: kurde pojechali sobie! Nie możemy zagrać !!! A propos znanych dziś kapel, to to co mnie zdziwiło to jak Robur opowiadał że pierwszy koncert zagrali z Brodą z Habakuka. W tej chwili Habakuk jest jedną najpopularnie- jszych polskich grup reggae. P: Ale tak naprawdę to myśmy grali z czołówką wt- edy polskich kapel reggae. R: Z Bakszyszem graliśmy, z Dread Lion, Stage of Unity. A gdzie zagraliście najlepszy koncert? Gdzie i z kim? Taki który najmilej wspominacie. R: W Ostrowcu Świętokrzyskim. Ja najlepiej wspom- inam ten koncert. P: Pojechaliśmy wtedy ze śp. Wojtkiem „Krzywym”. Faktycznie to był koncert zajebisty. Zbyszek wtedy nie mógł jechać i dał mu samochód. Transitem wt- edy pojechaliśmy. R: Graliśmy jako ostatnia kapela. P: To były w zasadzie jakieś Dni Ostrowca. Wiesz – impreza na rynku. R: Ten koncert miał się o 22 skończyć. Ale z takim powerem wtedy zagraliśmy, taki był klimat niesa- mowity… P: W ogóle bywały więcej takich koncerty i tego nie da się opisać, że np. fajny koncert, bo jest dużo ludzi, mało ludzi… A od czego to zależało? P: Właśnie nie wiadomo. Nagle coś się pojawiało na scenie, w nas. Coś co powodowało że niezależnie od publiki, ilości publiki, miejsca fantastycznego czy mniej fantastycznego od żadnych takich rzec- zy - coś się pojawiało. Taki feeling był na scenie że można Ja naprawdę nie zapomnę paru kon- certów, i tu muszę przede wszystkim powiedzieć – straszne uznanie dla Goga i Bartka. Bo dla mnie to jest idealna sekcja. Bo wiadomo że np. Robur robił swoją robotę, ale to była sekcja i był taki mo- ment w naszym graniu że z Bartkiem i z Gogiem było pewne, bez patrzenia na siebie na scenie. Przez cały koncert nawet nie musieliśmy na siebie spojrzeć że było wiadome że nie kończymy tego kawałka. Dlatego że był taki feeling że dalej to już była improwizacja. fot. Popek podczas jednego z koncertów na rzecz WOŚP.
  • 7. R: Zmiana rytmu, jakieś tam przystopowania. P: Tak. I to było czuć. To nie tak że ktoś pokazywał że teraz zaczynamy improwizować. To było po prostu czuć. I ja dlatego marzę żeby jeszcze kiedykolw- iek zagrać z taką sekcją jak Gogo i Bartek. Powiem wam jeszcze że nikt może nie doceniał nigdy Bar- tka, bo Gogo walił w bębny i to było słychać. Bartek to był chłopak który niby bąkał na basie, niewiele się przy tym ruszając, ale robił to tak genialnie i tak subtelnie że miało to naprawdę zajebisty sens i w tym była muzyka. A wspomniałeś Popek kiedyś o jakimś kon- cercie gdzie graliście na dachu jakiegoś bu- dynku. P: Na kiosku graliśmy :) No ale dlaczego graliście na dachu kiosku? R: Kiosek się nazywał „U Władka”. P:KoncertwRabcegraliśmy.Kawałdrogi.Pamiętam że przed samą Rabką prawie przejechaliśmy rowerzystę. Facet się wyrżnął na rowerze i kierowca tylko cudem go ominął. Przyjechaliśmy do Rabki i oczywiście nikt nie wiedział gdzie jest knajpa „U Władka” :) Okazało się że to jest w parku. To był nawet taki deptak. R: A myśmy pytali o knajpę. P: W końcu jednak dojechaliśmy do tego kiosku. A to Władek organizował koncert? R: Nie, nie. Organizatorami byli goście którzy grali kiedyś w jakiejś reggaeowej kapeli. Jeden z nich wyjechał do Niemiec. I on przyjechał i zebrali się na ten jeden koncert. P: Nie. To nawet nie to że oni się zebrali. Ten gość wyjechał do Niemiec i tam zarobił kupę kasy bo był stomatologiem i stwierdził że on sponsoruje wszystko. I dlatego u pana Władka jeśli się podeszło i powiedziało że „proszę piwo, colę i chipsy – dla kapeli” to pan Władek dopisywał do kapeli. I w pewnym momencie wszyscy pili „dla kapeli”. A pan Władek zaczął jarać jointy ze wszystkimi. A myśmy grali na dachu. Ale czemu właśnie na dachu? P: No bo gdzie? Żeby nas było widać? R: Pamiętam że taka historia była charakterystyc- zna, bo w ogóle była pogoda deszczowa. Nie było wiadomo czy ten koncert się w ogóle odbędzie. W sumie ten deszczyk trochę ustąpił, ale ludzi przyszło może ze 20-30 na ten koncert. I cała historia była taka, że wtedy odpuściliśmy sobie trochę. Wszy- scy pojarali, bo tak normalnie to zawsze graliśmy na czysto. A tam sobie pozwoliliśmy coś pojarać, jakieś piwko. Potem były problemy z wyjściem na ten kiosek… P: Bardziej wysportowani nie mieli problemów :) R: Więc żeby wyjść na ten kiosek, który miał pewnie z dwa i pół metra trzeba było się nasprężać. P: Ale nie zapomnę motywu, jak któryś z nas się gdzieś pomylił i Gogo dostał takiej strasznej śmiechawy że nie mógł grać. Zaczął gubić rytm. R: Ale tam w ogóle bardzo nierówno zagraliśmy. Ale jak „u pana Władka” na dachu to i tak dobrze. P: I to było genialne, że gość który to sponsorował musiał gdzieś nas słyszeć. Tzn. o nas słyszeć bo on cały czas w Niemczech mieszkał. I że on sobie zorganizował taką imprezę. To był czad. A wspominacie często że dużo graliście na Śląsku. Ten Śląsk był taki reggaeowy wt- edy? P: W tym okresie na Śląsku ten ruch działa tak jakoś bardziej. Więcej było tam koncertów po prostu. R: Może to wynikało z tamtego zagęszczenia? Ale to były koncerty reggaeowe czy w ogóle? R: Później to nie tylko na reggaeowych graliśmy. P: Pamiętasz graliśmy w jednym dniu dwa kon- certy. I ten jeden pierwszy koncert który był dużo wcześniej okazał się koncertem takim skinowsko reggaeowym. R: Tzn. to był taki koncert…Łysy w każdym razie go organizował. P: Po nas kapele grały takie typowo skinowskie. fot. Gogo i Popek - Czad na zamku - 1 lipca 1995 r.
  • 8. R: Wiesz. Ktoś dzwoni do ciebie, nie wiesz kto cię zaprasza itd. Ale ja pamiętam jeszcze inną historię. Jak pojechaliśmy na koncert, na Raj chyba pojechaliśmy, a cały czas jeszcze w telegazecie była informacja że mamy grać jeszcze drugi kon- cert gdzieś tam w innym miejscu. I pojechaliśmy w tamto miejsce i wszyscy mówili: o Usta przyjechały, Usta! I grała taka kapela Skankan. I ktoś mówi: wie- cie co? Mo że nie wchodźcie bo chłopaki fajnie grają, a oni mieli z pięć kawałków wtedy i czwarty raz już to grali! I Gogo zobaczył że oni tam nie mieli żadnych pieców, nic. Wszystko było na linie podłączone i mówi: wiecie co? Chodźmy spieprza- jmy stąd!. I wróciliśmy do Katowic z powrotem na ten poprzedni koncert. Robur może ty pamiętasz, bo Popka pytałem już kilkakrotnie i nie może sobie przypomnieć. Graliście podobno w Mielcu z Oi Polloi. R: To była w Nowym Targu impreza. P: Tak. Gogo był na wycieczce klasowej i na ten kon- cert dojechał pociągiem. Z Zakopanego dojechał. R: Wtedy bodajże koncert otwierała kapela Gustawa – Stradoom Terror. Oni go otwierali i myśmy grali po nich. I o dziwo byliśmy tam bardzo fajnie przyjęci. Bardzo fajnie wspominam ten koncert. Oi Polloi to była angielska kapela, ja pamiętam dokładnie że grali takiego ostrego crusta. To był nasz pierwszy koncert w Nowym Targu. Drugi graliśmy już z Fatem. Ale za pierwszym razem mieliśmy właśnie taki total- ny feeling, taki polot. A za drugim razem mi się już tak dobrze nie grało. P: I teraz mi się przypomniało właśnie jak wyciec- zka z Zakopanego przyjechała. Przecież wtedy chodziliśmy do średniej szkoły. Cholera, wszystko mi się przypomniało. Ja muszę mieć taki delikatny bodziec. A jak wspominacie Reggae Christmas 1993 w Krakowie? P: Oooo! Dla mnie to było chyba największe wydarzenie. . R: Nagranie z tego koncertu wyszło, Pielgrzym wydał kasetę z tego pierwszego Reggae Christ- mas. Pamiętam, graliśmy wtedy w pierwszym bloku. Na drugi rok też było reggae Christmas tylko że nie było „Pod Przewiązką” było w innym miejscu. A może „Pod Przewiązką” jeszcze raz. I co ciekawe, kapele które grały w pierwszym bloku amatorskim, jechały na własny koszt zagrać. A na drugi rok też nas zaprosił do tego pierwszego bloku. Jak przyjechaliśmy na miejsce, on się pyta czy by nam nie przeszkadzało zagrać w tym drugim bloku. Tych kapel takich zaawansowanych, takich znanych i że nam wróci koszty. To ja w szoku! Graliśmy wtedy obok Dread Lion, graliśmy koło Świetlickiego. P: Myśmy grali ze Świetlikami, Trava Dub Band, Dread Lion. W ogóle przyjaźniliśmy się z bębniarzem a Travy. R:MieliśmywogólebardzofajnerelacjezMarcinem, wokalistą Travy. A najbardziej chyba przyjaźniliśmy się z Jafią. Z Jaffia Namuel. A nie z Grastą? R: Wiesz co Grassta to była inna historia… P: Grasta to była taka przyjaźń lokalna bo oni grali blisko nas. Ale myśmy się bardzo z Jaffia Namuel polubili. Jaffia Namuel zagrał z wami na koncercie promującym „Kamienowanie Miasto”. P: Tak, a oni nas potem za to zaprosili do siebie na koncert do Piły. Pamiętam że zaprosili nas na jakiś zajebisty obiad dwudaniowy. Pamiętam że byliśmy w szoku. Myśmy wtedy na jakiejś Orkiestrze tam grali. Zagraliśmy z dużym opóźnieniem. Zagraliśmy wtedy może z dwa kawałki i nas zwalili z tej sceny. To była porażka bo jechaliśmy pół Polski żeby zagrać10 minut i to tak „szybko, szybko”. A czemu tak? P: Bo po prostu było wielkie opóźnienie i wiem że wtedy był wielki żal, no ale… R: Nie, nie, nie…Oni nas później przepraszali. Mówili że jeszcze raz nas zaproszą na jakieś tam wspólne granie. Bo to w ogóle nie był błąd Jaffia Namuel. P: No pewnie że nie! To był błąd organizatorów.
  • 9. R: Bo w sumie często było tak że ludzie organizow- ali koncerty, nie mając o tym kompletnie pojęcia. Nie potrafili tego zaplanować. Nie myśleli że to nie jest tylko wyjście kapel i zagranie. To jest też czas na przygotowanie, ustawienie sprzętu. P: To tak naprawdę jest kupa roboty i czasu. Z resztą podobno nie ma koncertów na których nie ma opóźnienia. A wróćmy do koncertu Raj w Dębicy, na którym również graliście. P: Tam graliśmy m.in. z Voo Voo. No i z Ewą Urygą. Z nią wiąże się fajna historia. Po koncercie była impreza. A jako uczestnicy koncertu dostaliśmy na nią oczywiście zaproszenia. Wszystko było za friko. Impreza była w kawiarni Mors. Siedzimy więc przy sto- liku, a Belka mówi: „A ta Uryga to wyła. Co to w ogóle jest?” Tak na nią najechała ostro, a po- tem się okazało że ona siedziała dosłownie 30 cm od nas. R: Biedna Uryga :) Ok., pomówmy teraz o waszych wydawnictwach. Wydaliście w za- sadzie 3 kasety. Pierwszy był „Okres dojrzewania”. R: Tak to wydało En- igmatic czyli taki koleś jak Fakir ze Śląska. Z tą kasetą potwornie się spieszyliśmy bo wtedy już przygotowywaliśmy materiał, już chyba nagraliśmy go w studiu w Boguchwale. „Kamie- nowanie Miastożyja”. Wszystkie wasze wydawnictwa ukazały się praktycznie w jednym czasie. R: Tak, a co ciekawe „Okres dojrzewania” i „Kami- enowanie Miastożyja” którą wydało NNNW można kupić do tej pory. Wracając jednak do pierwszej kasety to w wydaniu jej bardzo dużo pomógł nam Bezkoc. Bo to on nas namówił, że może byśmy coś takiego wydali. On nam wymyślił hasło promo- cyjne „Czujne reggae z niezłym czadem” to jest jego pomysł. Z tym hasłem to akurat trafił bo rzeczywiście nie graliście klasycznego reggae. R: Nie graliśmy i ja ciągle podkreślałem że to się brało z tego że mieliśmy różne korzenie muzyczne. Np. Wojtek czy praktycznie cała sekcja wyrosła w metalu i to wydaje mi się wnosiło dużo do naszej muzyki. Na początku jednak mieliście teksty nawiązujące do klasycznego reggae. Nie brakowało wtedy odniesień do rastafarian- izmu. R: Na początku to rzeczywiście był Jah. Hajle Selassie… R: No akurat z tym Selassie, to nie było za wiele tego Se- lassiego. P: Ale był taki kawałek. Jeden kawałek. Bard- zo fajny z resztą, miał tytuł „Etiopia”. R: Ja myślę że to cały czas było kształtowanie. Ja myślę że dopiero po tych kilku latach grania tak naprawdę zaczęliśmy mieć takie teksty o które nam chodziło. Ale z drugiej strony ciągle chodziło o te same wartości. O tolerancję, o jakąś miłość. O taki pozyty- wny przekaz. A skąd się właśnie wziął ten kawałek „Etiopia” i Selas- sie? R: Selassie rzeczywiście pojawił się a propos tej Etiopii. Związany był z tekstem, z tym o czym śpiewaliśmy. O Afryce, o tych korzeniach. Później z tego co pamiętam, w ogóle Etiopia stała się takim bardziej popularnym miejscem w reggae niż Jamajka. To się ściśle z tym wiązało. Choć ja myślę że to była też kwestia trochę mylenia pojęć. Może wynikało to trochę z niedojrzałości ale poza tym też trochę szukanie inspiracji w różnych źródłach. Bo to z jednej strony była właśnie Biblia a z drugiej jakaś tam filozofia rastafariańska. Ale wszystko się sprowadzało do tego że chcieliśmy to przekazać. Przekaz ciągle był ten sam może od innej strony fot. Reggae Christmas - Kraków, klub Pod Przewiązką - XII 1993 r.
  • 10. ale ten sam. P: Ten przekaz był cały czas. Może później był już troszeczkę inaczej wyrażany ale ciągle był ważny. R: Później nawet pod koniec jak graliśmy np. „Niewiarę” czy kawałki o aniołach, czy „Audi- encja”, to ciągle było to samo tylko żeby dotrzeć do tego trzeba było trochę te teksty przemyśleć. Jakoś przeanalizować. Zresztą kiedyś sobie wymyśliłem, nie wiem czy słusznie czy niesłusznie, ale wymyśliłem sobie taką historię że nie można wszystkiego podawać tak wprost. Lepiej coś ubrać słowa żeby zmusić ludzi w ogóle do myślenia o tym co się śpiewa. Żeby to nie przechodziło koło uszu tylko żeby ktoś się zastanowił ”O co temu gościowi tam chodzi”? Wróćmy jednak do wydawnictw. Pierwszą kasetą był „Okres dojrzewania”. I tam na wkładce jest zdjęcie ze Smoczkiem. Czy wt- edy Smoczek już grał z wami? R: Nie, nie. To jest osobna historia. Tam rzeczywiście taka wyszła niezręczność. Cała historia była taka że Bartoszznaminagrywał„Kamienowaniemiastożyja” i w momencie kiedy wydaliśmy ten materiał, Bartosz już nie grał. W momencie kiedy robiliśmy wkładkę kasety… A czemu Bartosz już nie grał? R: Bartosz z Asią wyjechali do Krakowa. Z zespołem to w ogóle była taka historia że myśmy w którymś momencie tak drastycznie ten skład zmniejszyli. Tam się pojawiły jakieś perturbacje. A zaczęło się chyba od Jacka Pacanki. Bo on miał do wyboru granie w orkiestrze. P: Pacanka chwilę grał. Powiem wam szczerze, że ja z nim miałem największy kontakt bo ja z nim chodziłem do szkoły średniej, siedziałem z nim w ławce. On mnie uczył matematyki. A jak to się stało że zaczął z wami grać. Ty go zwerbowałeś? R: Chyba tak. Chyba Popek go przyprowadził. Bo pojawiła się koncepcja że jeszcze musimy mieć dęciaka. Szukaliśmy więc dęciaka na siłę. P: Ale koncepcja była słuszna. R: Tak ale Pacanka nie bardzo „czuł bluesa”. P: On był dobry właśnie do orkiestry dętej, ale nie do Ust Syracha. W ogóle uważam, często się zachwycam jakimikolwiek kawałkami i nawet jeśli kawałek jest przeciętny, a nagle słyszę sekcję dętą to po prostu jest taki klimat! Naprawdę to jest coś fenomenalnego. Ale akurat nasz dęciak nie był trafiony w dziesiątkę. A swego czasu jeszcze w składzie był Mat. R: Tak, Mat grał na przeszkadzajkach. fot. Gośka Gobi Cesarz i Bartek Kozicki - Czad Reggae Festival, kawiarnia Morsy Dębica - 21 grudnia 1996 r.
  • 11. A długo grał z wami? R: Mat grał dosyć długo. P: Pamiętam że był jakiś konflikt. Nie pamiętam o co chodziło. W każdym razie był jakiś konflikt po którym on powiedział że odchodzi. R: Odszedł wtedy też Pacanka. W każdym razie rzeczywiście był jakiś problem i wtedy rozstaliśmy się z Matem. Mat to w ogóle dla mnie gość był gen- iusz w grze na perkusji. Dla mnie to był w ogóle duży zaszczyt że gościu w ogóle chce u nas grać na przeszkadzajkach a nie na garach na przykład. P: Gogo przecież się u niego uczył grania na perkusji. A w ogóle opowiem wam krótko jak Gogo nauczył się grać na garach. Siedzieliśmy pod blok- iem jak zawsze w wakacje za małolata. I w pewnym momencie było takie „ty…cicho, cicho…ktoś gra na garach! Ale kto?” I tak słuchamy i wychodziło na to że to od Dobrowolskich. Kto tam może grać na garach? Tylko Ilona. To była dziewczyna w naszym wieku. Okazało się że ona się zapisała do Szkoły Muzycznej na perkusję. A Gogo się strasznie tym podjarał! I ona mu pokazała parę numerów, chociaż ona dopiero zaczynała. Okazało się że Gogo po 2-3 godzinach grał lepiej niż ona po pól roku. To były gary ze szkoły muzycznej, jakieś takie Polmuzy perłowe, stare. Później on miał swoje jakieś gary. Nie wiem skąd miał te gary, ale miał je w piwn- icy. Pamiętam nawet że pomagałem mu materac zakładać na drzwi żeby to wyciszyć, żeby mógł tam grać. Bo się wkurzali sąsiedzi że się tam tłucze. W ogóle były historie z tą perkusją. Kiedyś Gogo przyniósł ją do mnie, na 3 piętro ją wtachaliśmy. Ja wziąłem mojego brata wzmacniacz, dałem go na full. Podpiąłem się i we dwóch pojechaliśmy. Po prostu taka rzeźnia że szok! Ale takie były początki. A właśnie na Reggae Christmas 1993 zagraliście chyba w największym składzie. Bo był i Mat, był Pacanka, była Aśka. R: Był jeszcze akustyk. No dobra. Ale na początku graliście takim wielkim składem a potem to wszystko zaczęło się rozpadać. Kilka osób odpadło. Mat odpadł, Pacanka odpadł, Aśka odpadła. R: I skończyło się na tym że graliśmy w 6 osób. A Bodzik grał do końca? R: Nie nie . Bodzik jak założył firmę to odszedł. A teraz kolejna rzecz. Skąd się wzięły plotki że Robur był dyktatorem w zespole? R: Bzdura :)
  • 12. P: Robur to był gość który wyznaczał pewne reguły. Był takim gościem na pastwisku, który wbijał kołki gdzie możemy się poruszać. No naprawdę :) A myśmy powoli te kołki przebijali dalej. Ale to Robur wyznaczał granice. To był gościu który trzymał wszystko za mordę. Ale on wyznaczał też wasze kierunki muzy- czne? P: Muzyczne absolutnie nie! Więc jakie? P: Jeśli chodzi o sprawy muzyczne to fakt był taki że Robur nam się nigdy w to nie wtrącał. Miał swoją wizję to opowiadał o niej ale fakt jest taki że muzycznie udzielał się, oczywiście że się udzielał i to bardzo ale nie wtrącał się w to. Nie było tak że powiedział: „tak nie, tylko tak”. Absolutnie nie. To była wolna ręka. Tylko bardziej chodziło o takie sprawy organizacyjne, wizerunek. R: Zachowanie, pijaństwo :) A podobno miałeś jakieś takie akcje że chciałeś coś tam dodatkowo wprowadzić poza muzyką, jakieś teatralia? R: Chciałem, ale nie udało mi się przeforsować. Bo ja zawsze chciałem wymyślać jakieś stroje np. Chciałem żeby zespół prezentował się również wiz- ualnie. Jeden rodzaj ubrania czy coś tam. Ale jak to miało wyglądać? R: Żebyśmy sobie wymyślili np. że się ubieramy tak samo. Chciałem żebyśmy coś takiego robili żeby wzbogacać tę muzę zachowaniem na scenie, ubraniem.Chciałemwtowłożyćjakieśtakieelemen- ty teatralne. Ale tego się nie udało zrobić. Chociaż raz mieliśmy koncert w Morsach, gdzie zagraliśmy przebrani w ciuchy robocze. Drelichy. A w Brodnicy znowu miałem karabin z włożonym w lufę kwiatk- iem. A to już pomysł Mata że stanęliśmy sobie w rządku po koncercie i się równo ukłoniliśmy. To też tylko raz się nam udało zrobić i potem nie udało się już sforsować tego. A jak myślisz, czemu oni tacy oporni na tego typu akcje byli? R: Cykory byli :) A tak na poważnie to myślę że chłopaki się bali że może to wyglądać śmiesznie. Tak myślę, bo nikt tego nigdy wprost nie powiedział, ale myślę że chodziło o to żeby czasem nie wypaść śmiesznie. P: A ja to skomentuje tak. Poniekąd Robur ma rację że byliśmy cykory. Ale w tym momencie taka rzecz przeszłaby u mnie bez problemu. Chodzi o dojrzałość muzyczną. Wiadomo że w ogóle jaka- kolwiek dojrzałość jest ważna. Ale jeśli rozmawiamy o kapeli to ja mówię o takiej dojrzałości muzycznej. Rozmawiałem z Bartkiem, rozmawiałem z Gogiem, rozmawiałem z Roburem. Że jeśli teraz mógłbym zrobić to samo, to wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. R: Cholera, ale tak patrząc to byłem czasem katem. Czasami drzwiami trzasnąłem. P: Ale Robur, najlepsze było, ja nie zapomnę tego. Przyszedł Bogdan na próbę. Spóźnił się trochę, a myśmy się akurat o coś pokłócili i ty byłeś rozjus- zony. On wszedł, powiedział cześć, nie wiedząc o co chodzi. A ty go pchnąłeś że padł na fotel i wyszedłeś. Po prostu akurat nawinął się pod rękę więc się wyładowałeś na nim. A on tak siadł i „ale o co chodzi?”. To był jeden jedyny raz i dlatego właśnie to pamiętam. R: A ja tego nie pamiętam. P: Ale czasem miałeś rację że się wkurzałeś. Bo fot. Reggae Christmas - Kraków, klub Pod Przewiązką - XII 1993 r.
  • 13. myśmy się tak głupkowato, młodzieńczo upierali przy paru rzeczach. R: Coś ci powiem. Cała historia była taka że na początku większością rzeczy to ja się zajmowałem. Miałem kontakty jakieś tam, poznałem gdzieś ludzi, tak chyba automatycznie to wychodziło. A później jak ten okres trzaskania drzwiami gdzieś się zamknął, nagle każdy zaczął się angażować. I to czy ja byłem liderem, czy nie to się tak totalnie rozmyło na całą kapelę. P: Mi się wydaje że Robur był zawsze liderem, a dlatego były czasem te konflikty o różne rzeczy bo zawsze z Bartkiem i z Gogiem uważaliśmy że liczy się wyłącznie muzyka. On miał wizje inne, które ter- az wiem że były słuszne. I wy w zespole tworzyliście muzykę? P: Powiem ci szczerze że na początku tworzyliśmy wszyscy. A później najwięcej tworzyliśmy my z Bar- tkiem. Z Bartkiem robiliśmy większość kawałków. Nawet nie na zasadzie że robimy cały numer, ale jego szkielet. Bo w muzyce to jest najważniejsze. Taka podstawa, którą się później obrabia. Ta obrób- ka to była już w trakcie. W trakcie próby, w trakcie jakiegoś tam grania. R: Każdy jakąś tam swoją kropelkę dorzucił. P: Ale główne takie podstawowe riffy, tematy tworzyliśmy z Bartkiem. Czyli to było tak, że najpierw robiliście kawałek a potem Robur dorabiał tekst do tego? P: Tak. R: Zwykle to było tak że oni przynosili temat, zaczynaliśmy ten temat obrabiać. Gdzieś tam się pojawiało miejsce na wokal, coś tam na kolanie dopisałem, coś tam później poprawiłem i tak to się w ten sposób działo. P: Ale łyknęliśmy sobie z Bartkiem taki motyw, nie ukrywam że nie tylko motyw bo zdarzało nam się parę razy łyknąć sobie to i tamto. Ale mieliśmy pow- iem ci strasznie twórczy okres. R: To prawda. Pamiętam ten okres kiedy Bartosz wyjechał do Krakowa, wtedy stanęło wszystko. Ze Smoczkiem. Graliśmy jakieś koncerty, ale twórczo to był trochę taki okres. Ale Smoczek nie wprowadzał nic od sie- bie? P: Nie on odgrywał to co już było zrobione. R: Wtedy twórczo tak trochę stanęliśmy. Nie było za dużo nowych kawałków. P: Ja pamiętam to tak. Robimy coś z Bartkiem, albo Bartek mówi: „mam taki basik” i zaczynamy jakikolwiek klimat, a później wpadał Gogo i żeśmy dogrywali. I to było wszystko rozpieprzone, ale było. Dopiero na próbie dogrywało się. Robur dokształcał wszystko tekstem i było super. Naprawdę. R: Później jak Bartosz wrócił z Krakowa, jak wrócił do nas, wtedy rzeczywiście znowu to wszystko wróciło. Ze Smoczkiem się fajnie pracowało tylko to nie był okres twórczy to był bardziej okres odtwórczy. P: A najlepsze jest to że było mnóstwo riffów które powstały z Bartkiem kiedy Bartek nie powiedział ani słowa tylko grał. CzyliBartekbyłtakimnajcichszymczłonkiem kapeli a jednocześnie najbardziej płodnym jeśli chodzi o nowe utwory. P: No właśnie z Bartkiem to było tak że siadaliśmy np. u mnie w domu i on czasami wystarczało żeby brzdęknął raz czy drugi i powstawały nowe kawałki. R: On grał fantastyczny bas, ja uwielbiałem jego granie. P: Oszczędny przede wszystkim. A i w ruchach był oszczędny. On sobie tam zawsze drypcił, ubijał ten śnieg pod nogami, ale prawie niewidocznie. I jak już poszedł na scenie dwa kroki do przodu to się wydawało że masakra.(…) Ja sobie teraz tak myślę że on muzycznie jest genialnym człowiekiem i chciałbym się z nim spotkać właśnie muzycznie. Bo nie muzycznie czasem się widujemy. Jest gość. Dla mnie to jest sekcja nie do powalenia. Ok. A ja znów wrócę do wydawnictw. R: No więc po wydaniu „Okresu dojrzewania” i „Ka- mienowania miastożyja” z tych nagrań które nam zostały…bo myśmy tych nagrań, myśmy w ogóle muzyki przewalili tonę. fot. W pociągu, w drodze z koncertu.
  • 14. Masa waszych nagrań nigdzie się nie ukazała. R: Nigdzie! Jest kupę takich utworów. A nie myślicie żeby je gdzieś, kiedyś zarejestrować? R: Myślę że wielu z nich nie pamiętamy… P: Ja przyznam szczerze że niedawno jakieś tam stare kawałki dorwałem i ja pierniczę nie pamiętam jak się je grało! Czasem dopiero po przesłuchaniu 5-6 olśnienie dostawałem! Robur, a wspomnij o nagraniach które być może niedługo pojawią się na Miasto Ma Głos. R: Ok. A więc na końcu zaczęliśmy przygotowywać kolejną płytę. To miał być nasze najważniejsze wydawnictwo. Autentycznie do tego zawsze wracam, bo to były nasze najdojrzalsze nasze nu- mery. Tam był utwór „Niewiara”. Bo zmieniliśmy sys- tem. Nie mieliśmy pieniędzy żeby nagrać wszystko naraz więc nagraliśmy takie demo – 3 piosenki, a później mieliśmy dogrywać sobie kolejne. Wśród tych piosenek nagraliśmy jeszcze raz „Kamienow- anie miastożyja” i to już było bez klawiszy, nagraliśmy też „Niewiarę” i nagraliśmy „Ja i Anioł”. O utworze „Ja i Anioł” opowiadałeś mi już podczas poprzedniej swojej wizyty w Pols- ce. R: Bo ja myślę że jest to esencja Ust Syracha. A poza tym myślę że gdzieś z koncertu uda nam się ściągnąć ”Audiencję”. A graliście to gdzieś? R: Graliśmy na Czad Reggae Festiwal. Wtedy ze Smoczkiem to zrobiliśmy. Nie wiem czy tam nie zagraliśmy „Złoty Anioł”. (śpiew) :) P: Cholera, teraz mogę docenić teksty które pisał. fot. Soul Revolution Party - Cisna - 11 sierpnia 1994 r. Ja myślę że właśnie na kasecie „Kamie- nowanie Miastożyja” pojawiły się najlepsze teksty. Bo wcześniej one były takie typowo reggae’owe. Później pojawiły się teksty po- etyckie które warto było też poczytać. R: Muszę się pochwalić że znałem kiedyś dziewczynę która była poetką, i zawsze zwracała uwagę na to co piszę. I gdzieś tam kiedyś usłyszała „Kamienowanie miastożyja” i stwierdziła że fajna muzyka ale teksty napisałeś zajebiste! I to był dla mnie największy komplement. P: Dlatego ja mówię tak, że teraz gdybyśmy się spotkali wszyscy razem byłoby inaczej. Bo dawniej nie zwracałem uwagi na teksty, tzn. wiesz, znam je na pamięć, przebiegają mi przez uszy cały czas. Ale dla mnie wcześniej była najważniejsza muzyka którą gram, i pewnie dla reszty muzyków w zespole było ważne to samo. A teraz dopiero stwierdzam że te teksty to jest integralna część kawałka i zw- racam na nie uwagę. I właśnie chodzi o to żeby dostrzegać. R: Ja bym nie przeceniał tekstów. A z czego to wynikało, z rozwoju? Że na początku te teksty były bardziej naiwne a potem dojrzalsze? R: Myślę że tak. Że po prostu wiesz, człowiek dojrzewa, potem zaczyna inaczej patrzeć na to słowo. Tak jak możesz zagrać coraz ambitniejsze rzeczy na gitarze, tak samo możesz wymyślić jakieś słowo. Może zauważasz że jakieś słowo możesz użyć w takim kontekście, a zamiast tego możesz użyć innego słowa które jest np. dwuznaczne. Nad którym trzeba się zastanowić. Czyli wolałeś przedstawiać ludziom teksty które zmuszałyby ich do zastanowienia. R: Starałem się tak formułować to wszystko żeby to
  • 15. było trochę zakryte, żeby pomyśleć nad tym. Zmienię jednak trochę temat. Początek lat 90-tych jeśli chodzi o koncerty w Dębicy był rewelacyjny. Sale na koncertach były pełne. Podczas koncertów w Graffiti piętro niżej u fotografa tynk leciał z sufitu. Jak więc wspominacie scenę dębicką wtedy? R: Mnie trudno się odnieść do tego co jest dzi- siaj, ale myślę że w zasadzie wiele się chyba nie zmieniło. Tylko może miejsca nie ma do grania. Ale wtedy grając koncert w Dębicy nie musieliście się martwić że coś nie wypali, że ludzie nie przyjdą. R: No właśnie nam ludzie towarzyszyli od początku. Nie raz jechaliśmy np. na Toshki, to zamiast jechać pociągiem czy tam samochodem to zbieraliśmy się na autobus i zabieraliśmy ludzi którzy chcieli jechać. Pamiętam taką historię, że jechaliśmy właśnie na Toshki, dużo to taniej wychodziło niż pociągiem, bo wynajmowaliśmy ten autobus i mówiliśmy ludzi- om że ok. to kosztuje tyle i tyle i za to jeszcze 2 Środowisko wtedy było prężne. P: Wtedy nikt nawet bardzo nie reklamował tych koncertów, a i tak wszyscy z nami jeździli. Nikt nie szukał na siłę. Po prostu myśmy grali koncert w jakimś mieście i nagle była masa ludzi którzy chcieli z nami jechać. A jak Popek porównujesz scenę dębicką, wtedy a teraz. R: Sorry że ja się wtrącę ale wypowiem się jako że właśnie oglądałem video z koncertu Miasto Ma Głos. Ja myślę że ludzie są tacy sami tylko myślę że nie ma kapel które mogłyby skonsolidować to środowisko może. Może w ten sposób. Bo to wszystko jest strasznie płynne. Pojawiają się kape- le, one nikną. Ja myślę że ludziom brakuje trochę tej drugiej strony która by grała. Bo są ludzie głodni muzyki, wydaje mi się, chcą słuchać, chcą się bawić… P: Ale mnóstwo tych którzy wtedy z nami jeździli po prostu tak jakby wypadło z obiegu. Po prostu ich nie ma. R: Ale są nowi. P: Nowi tak. Jak najbardziej. Jest mnóstwo nowych, jest dwa razy więcej nowych ale tych którzy z nami jeździli nie ma. Po prostu oni znikają, dlatego że pozakładali rodziny, powyjeżdżali czy też z różnych innych powodów. R: A ja osobiście bardzo bym wiele dał żeby zagrać koncert, żeby ci wszyscy ludzie przyszli. Chciałbyś zagrać jeszcze jako Usta Syr- acha? R: Jasne! Oczywiście. We mnie jest w ogóle taka świadomość że Usta Syracha nadal istnieją. Może w zawieszeniu ale istnieją. Czyli nie uważasz że zespół przestał istnieć. R: Ja to tak odbieram, ja to tak czuję. P: Robur, nie kuś! :) R: Ja nie wiem, bo mi troszkę wcześniej się zdarzyło rozstać z nimi ale nie sądzę że pojawiła się jakaś burza która by ludzi porozdzielała. P: Szczerze mówiąc Robur to powiem ci tak. Bez słodzenia jakiegokolwiek. Moim zdaniem teraz po latach stwierdzam że Usta Syracha umarły kiedy ty z nich odszedłeś. Po prostu ten epizod z Kozderem był bardzo fajny. Bo to był świetny okres w naszym życiu. Jeździliśmy też dużo po Polsce. Byliśmy i tu i tam. Ale to już nie było to. fot. W studiu.
  • 16. R: Podobna historia była kiedy Bartosz odszedł. Też nam się ciężko było odnaleźć z nowymi basis- tami. Wtedy była właśnie taka stagnacja. Chociaż graliśmy dużo koncertów ale jeśli chodzi o tworzenie czegoś nowego to była totalna stagnacja. To nie jest tylko kwestia mojej osoby, bo myślę że gdyby wtedy odszedł np. Gogo czy Popek to tak samo by się to odbiło na kapeli. P: Ale wokal zawsze jest na pierwszym planie. Muz- yka jest trochę z tyłu zawsze. A jak się czujecie ze świadomością że zagraliście najwięcej koncertów wśród dębickich kapel tzw. niezależnych? R: Na początku to był przypadek bo rzeczywiście mieliśmy ułatwione zadanie, bo po pierwsze fot. Popek - koncert gdzieś nad morzem. znaliśmy parę osób. Poza tym transport był totalnie tani tak że ktoś tam robił sobie koncert na Śląsku i nie było dla niego zbyt dużym obciążeniem sprowadzić sobie kilkuosobową kapelę gdzieś tam z końca Pol- ski. Bo to wszystko było do udźwignięcia. A później słuchaliśmy dobrych rad. Założyliśmy agencję artystyczną. Opowiedz więc o tej agencji. R: Wiesz co, bo to było tak że na początku te kon- certy same się do nas pchały. Ale później nam się zachciało sprzęt kupić i z tego grania kupiliśmy sobie sprzęt, więc trzeba było coś wymyślić. Więc musieliśmy sobie sami szukać tych koncertów. Jaf- fia Namuel, kapela z którą się przyjaźniliśmy, pod- powiedzieli nam żebyśmy założyli sobie agencję artystyczną. Wtedy możemy występować jako osoba prawna i wystawiać faktury. Łatwiej też było jeśli chodzi o kontakty z domami kultury itd. Zmieniła się wtedy trochę sytuacja, kolej podrożała. Myśmy mieli trochę sprzętu więc nie chcieliśmy jeździć pociągami, jeździliśmy busem. A domy kultury miały budżety na to żeby tego typu imprezy robić, żeby płacić kapelom. Tylko trzeba było im dać znać, że istnieje taki zespół. Więc zaczęliśmy wysyłać oferty, zaczęliśmy dzwonić po domach kultury. I właśnie dlatego żeby być osobowością prawną założyliśmy sobie agencję artystyczną. Agencja nazywała się Front Reggae Art. Wtedy też staliśmy się po pros- tu firmą. I wtedy zaczął się dla nas ciekawy okres. Zaczęliśmy grywać na jakiś imprezach typu Dni Miasta, które organizowały jakieś tam Urzędy Mie- jskie czy domy kultury. I wtedy właśnie graliśmy na imprezach gdzie grali m.in. Raz, Dwa Trzy, gdzie grały Trebunie Tutki. Zaczynaliśmy się stawać taką poważną kapelą jeśli chodzi o takie rzeczy. Wtedy też mieliśmy takie mini trasy, wyjeżdżaliśmy na całe weekendy i graliśmy w piątek, w sobotę w niedzielę. Tak że to już były takie poważniejsze wyjazdy. A jak odbieraliście te znane kapele na wspól- nych koncertach? R: Wiesz, zwykle było tak że przed takimi kapelami graliśmy wcześniej, ale z kolei z drugiej strony ciągle też graliśmy na imprezach niezależnych gdzie po prostu nasze notowania też poszły troszkę w górę i rzeczywiście nas wtedy zaczęli troszkę inaczej traktować. Bo to ciekawe że graliście i na oficjalnych koncertach gdzie byliście traktowani normal- nie, a z drugiej strony graliście również na im- prezach undergroundowych gdzie byliście traktowani jako kapela z tej sceny. R: Dokładnie. Były takie historie że gdzieś jechaliśmy
  • 17. grać za kasę w jakimś domu kultury, po czym jechaliśmy grać gdzieś tam prawie za darmo lub za pół kosztów na jakąś niezależna imprezę. Tak że to się też fajnie uzupełniało, bo gdzieś tam byliśmy na miejscu. Ja myślę że tak czy owak do końca zostaliśmy taką kapelą z kręgów niezależnych, z takiego undergroundu muzycznego. Bo nigdzie się nie wdaliśmy w jakieś układy komercyjne. Nic z tego. P: Tak, ale byliśmy w pewnym momencie postrze- gani jako kapela która po prostu wkracza, czy jest na oficjalnej scenie reggae w Polsce. Czyli byliście naprawdę popularni wtedy? R: Chyba tak. Trudno nam to ocenić, ale ludzie za nas to mówili. Bo wiesz wymieniali naszą nazwę, np. Pietia z Qqryq gdzieś tam kiedyś napisał że przyjechał do niego kumpel z Białorusi czy skądś tam. Siedzieli, słuchali Izraela i Ust Syracha. To dla mnie to było takie łechtanie że…nie powiem do czego mnie to doprowadzało :) Ale czuliście to na koncertach? Że jesteście jakąś tam znaczącą kapelą? R: Nie. Nie wiem. Nie mieliśmy jakiegoś takiego super rozwiniętego ego. P: Przede wszystkim myśmy dużo grali na koncert- ach nie tylko takich stricte reggaeowych. R: Ja ci powiem jak ja to odbieram. Jechaliśmy gdzieś tam i okazywało się że ludzie znali nasze teksty, śpiewali z nami. Ale ja osobiście nigdy nie miałem poczucia gwiazdy, że jestem jakąś gwiazdą faktycznie, że ludzie przychodzą na nas. Nigdy nie miałem takiego uczucia. A zauważałeś że mogło tak być, że przy- chodzili na was? R: Chyba i mogło. Bo na koncerty przychodzili ludzie którzy znali naszą muzykę więc w pewnym sensie przychodzili i na nas. Którzy śpiewali nasze teksty, którzy wołali do nas po imieniu. Tak więc myślę że byliśmy rozpoznawalni. Z tym że tak jak ci mówię. Ja osobiście nie miałem nigdy poczucia jakiegoś gwiazdorstwa. P: Fenomenalne jest to że jedziesz gdzieś na drugi koniec Polski i grasz koncert i nagle się okazuje że ktoś zna teksty. Po prostu okazuje się że wychodz- isz i grasz koncert i nagle ktoś po prostu skacze pod sceną i śpiewa z tobą. I wtedy dzieją się tak różne rzeczy na scenie. R: Jak później rozmawialiśmy z ludźmi którzy nas wtedy wydawali to wiesz jedni sprzedali kilka tysięcy kaset, drudzy kilka tysięcy. To świadczy to o tym że szło to gdzieś Polsce. Że miało to jakiś szerszy wymiar. Z tym że ja nie uważam, nigdy nie miałem takiego poczucia że jesteśmy kimś. Po prostu za- wsze byliśmy jakąś taką normalną kapelą. Ja myślę że nawet czułem się takim bardzo regionalnym muzykantem. A mieliście kiedykolwiek wpływ na to ile tych waszych kaset się sprzedaje? R: Nie. Wszystko było poza kontrolą. Nawet ostatnio mi się przydarzyła taka historia, może nie tak os- tatnio. Myślę że tak z pół roku temu. Poszedłem w Chicago do księgarni muzycznej. Wchodzę, a tam pojawiła się kaseta „Kamienowanie miastożyja” Ust Syracha. Po prostu ktoś musiał to wznowić. Te kasety są w ciągłej sprzedaży, Szczegól- nie jak przeglądam Internet to widzę że je można nadal kupić. R: Czyli wychodzi na to że je cały czas ktoś wznawia, robi dystrybucję tego. Myślę że teraz to nie ma w żaden sposób szans tego kontrolować. A skąd się w ogóle wzięła nazwa Usta Syr- acha? R: Jak zaczęliśmy sobie tak akustycznie pogrywać, to zastanawialiśmy się skąd brać teksty. Sięgnęliśmy więc do Biblii, gdzie były psalmy. A więc m.in. wyszukaliśmy tam parę tekstów z Księgo Mądrości Syracha. I stąd się wzięło. Usta Syracha bo tam śpiewaliśmy właśnie.
  • 18. A śledziłeś dalsze losy Ust Syracha kiedy odszedłeś? R: No jeszcze później do czasu kiedy jeszcze tu- taj byłem. Pamiętam że była historia jak Kozder nie dojechał, bo mieli jechać na jakiś koncert. I chłopaki dzwonili czy bym nie pojechał i nie zagrał z nimi. Bo Kozdera nie ma. A ja zacieram ręce szczęśliwy, Super. No pewnie że pojadę. Ale potem okazało się że Kozder jednak dojechał. Minęło jakieś dwie godziny, i myślę sobie: - kurde, jednak nie pojadę. Robur, a czy kiedy odszedłeś, a zastąpił cię Kozder nadal traktowałeś ten zespół jako Usta Syracha? R: Tak to dla mnie zawsze była ta sama kapela. Ja odszedłem jakiś czas zanim wyjechałem. Ale to nie była jakaś rzecz między nami. Myślę że troszeczkę żałuję tej decyzji. Bo jednak cały czas mam poc- zucie że w tej kapeli był potężny potencjał. Myślę że trochę się to zmarnowało. Czasem sobie siadam, wspominam tamte czasy i trochę żałuję że tak się to potoczyło a nie inaczej. S: A wspomniałeś że oglądałeś video z koncertu MMG. Jak ci się podobali wasi następcy jeśli chodzi o reggae w Dębicy czyli Palanagera? R: Wiesz co podobała mi się. W ogóle mi się za- wsze podobało jeśli się w graniu pojawia jakiś en- tuzjazm. Poza tym bardzo fajnie to brzmiało. Mi się podobało właśnie brzmienie, ale i entuzjazm który tam był. Może oni sobie potrzebowali jakiś cel określić, którego by się trzymali. To była sprawa która mogła się fajnie rozwinąć, jeśli oni po dwóch miesiącach tak fajnie grali to ciekawe co mogłoby być dalej. Tym bardziej że tak mówiąc w wielkim cudzysłowu „rynek” na tą muzykę jest i są ludzie którzy chcą słuchać takich klimatów. Dlatego też myślę że wielki sens jest grać taką muzę. Ja w ogóle życzę chłopakom jak najlepiej, żeby po pros- tu próbowali, choćby nawet coś tam po drodze im nie wyszło to niech próbują jeszcze raz i jeszcze raz. Jak jeszcze graliśmy z Ustami, choć nie chcę porównywać bo każda kapela jest inna, ale zanim Usta powstały w takim składzie, w takiej formie w jakiej graliśmy. Też było strasznie dużo problemów, strasznie dużo przetasowań, nieraz załamań. Ale właśnie na początku uratował nas ten entuzjazm. Później miejsce entuzjazmu trochę przejęła techni- ka. Ale na początku ten entuzjazm jest podstawową rzeczą… …i to byłoby na tyle, później rozmowa zeszła na zupełnie inne, prywatne już tory…
  • 19. Oficjalna dyskografia, czyli Usta Syracha wyłącznie na taśmie Okres dojrzewania (1994) wyd. Enigmatic Tapes 01. Intro 02. Plastikowa rodzina 03. Duchowi ekshibicjonisci 04. Po co 05. Wojownicy 06. Nie ogladaj sie 07. Psalm 146 08. Ludzie na drzewach Materiał zarejestrowany w latach 1993-1994 podczas koncertów w Dębicy, Mielcu i Rzeszowie Kamienowanie Miastożyja (1994) wyd. NNNW 01. Nienormalni 02. Trochę o czarnuchu i brudasie 03. Trochę o karze śmierci 04. Absolutna muzyka 05. Trochę o cieniu 06. To co najważniejsze 07. Dzieci Boga 08. Kamienowanie Miastożyja 09. Trochę o Przyjaźni 10. Trzy kobiety i ser Materiał zarejestrowany w SPA ART studio w Boguchwale. 09. Etiopia 10. Reggae dla dziecka 11. Kara smierci Spacer po Raju (1995) wyd. StripTease Records 01. Kłamstwo 02. Balast 03. Jah Mystic 04. Absolutna muzyka 05. Noc żywych trupów 06. Intro 07. Wyliczanka 08. Spacer po Raju 09. Apokalipsa 10. Chodźmy stąd 11. Żołnierz (z rep. Śmierci Klinicznej) 12. Psalm 147 Materiał studyjny zarejestrowany w studiu Mewa w Rzeszowie. Nagrania koncertowe pochodzą z koncertów w Mielcu i Rzeszowie.
  • 20. Nieoficjalna dyskografia, czyli Usta Syracha na CD Próba X 1994 wyd. MMG NB Records 01. ... 02. Absolutna muzyka 03. Balast słów 04. Duchowi ekshibicjoniści 05. Jah Mystic 06. Jah 07. Kara śmierci 08. Kłamstwo 09. Matka (z rep. Śmierci Klinicznej) 10. Nie oglądaj się za siebie 11. Reggae dla dziecka 12. Spacer po Raju (instrumentalny) 13. Wojownicy (fragment) 14. Wolny naród (z rep. Izraela) 15. Zakochani Materiałzarejestrowanypodczasjednejzprób zespołu w Domu Kultury Mors w Dębicy. fot. Popek, Gogo, Robur i Gobi w studiu.
  • 21. Trochę o cieniu, trochę o przyjaźni, a trochę o czarnuchu i brudasie Absolutna muzyka I padają z góry Szalonymi wariacjami, Porywają me serce w absolutny taniec Wieczyste klawikordy wygrywają muzykę Ewolucji przyrody i upadku królów Nadrealnie smutny Natchnionymi domysłami, Raz zjawia się,raz znika wybuchając w wulkanach Emanując nie zgaśnie za przyczyną gaszenia Pan życia i śmierci,wiecznego zbawienia To co najważniejsze Mamy czas,no czemu miałby służyć I choćbym stał 1000 lat I choćbym stał 1000 lat To choćbym stał 1000 lat To byłbym światłem i cieniem To byłbym krzykiem,milczeniem Spocznij i poczuj Nie ma prawa jest życie Spocznij i poczuj Nie ma światła jest słońce Spocznij i poczuj Nie ma ciepła jest miłość Spocznij i poczuj... Trzeba przestać krzyczeć Żeby móc usłyszeć To co najważniejsze Nienormalni Nie ma już Pekinu -wieloluda miast i dla całej wielkiej Azji słońce traci blask. Nie ma także Moskwy, Potęg dumnych kres, Nie świeci dla niej słońce Naturze świata wbrew. Nie ma Los Angeles Bajki urok prysł -życionośne wieczne słońce przeobrosło w mit Zniknęło także Sydney Zatopiony w snach Wszelka światłość wszechświata Skupiła się w płomyku jednej małej świecy. Cały świat nienormalny Czy normalny jesteś ty? Nie! Natura widząc ostateczność Wypowiedziała posłuszeństwo wszystkim swoim prawom I odwróciła się do nich ple- cami, A także systemowej zagłady ludzkości, ...systemowej samozagłady ludzkości, ...samozagłady ludzkości, ...ludzkości. Amen. Trochę o czarnuchu i brudasie Trędowaci XX wieku Żyjecie z resztką nadziei, Że cud miłosierdzia bożego Jutro was w ludzi odmieni. Ustawieni pod ścianą czekacie Jak wyrzut sumienia ludzkości Ma łóżka i białe szale Jako pozór dla was miłości Przyjaciele zbłoconych chod- ników Wdeptani tłumem chodzących Czekający na swoją godzinę Na swój tunel w raj przenoszący Krzyżowani spojrzeniem litos- nym Tych oczu co izolują Wraz z Jezusem z boku krwawiącym Na Golgotę was ekspediują To dla was getta wydzielają To dla was mury stawiają fot. Reggae Christmas - Kraków, klub Pod Przewiązką - XII 1993 r.
  • 22. Żona obiad obowiązki Jedna seta na ochłodę Poobiednia sjesta zasłużona Trzy kobiety i ser W mieście szczurów Panuje tylko jeden król Trzy kobiety idą Niosą jeden ser Jest to przynęta na szczury Które odwiedzą ich dom Pragną wyjechać w góry Ałtaj Więc porządek zrobić chcą Zatrutym serem załatwić szc- zury Które odwiedzą ich dom Tym królem jest Najbardziej bezwzględny władca świata Trzy kobiety idą Stara i dwie nie Oddały władcy miasta hołd On bowiem odwiedzał ich dom Wizę chcąc dostać w góry Ałtaj Pokornie zjadły trefny ser I zdrowo potem jechały w góry Bowiem zatruty nie był on A władca miast Zszokowany został w domu Trochę o cieniu Pomóżcie zgubić mi cień Chodzi za nim krok w krok Wytyka myśli A potem donosi na posterunek policji Kapelusz nosi mój cień I zdarty stary płaszcz, Chciałem za rogiem nóż w pierś mu wpakować On zarekwirował mi grass Hej przyjaciela z wieków mam, A mój przyjaciel ma plan, Wzlecimy lekko,a potem donośnie Śmiać się będziemy namiętnie. Bo miałem w kieszeni wielki skarb Poza nim już chyba nic- -cień z prawem wparował,mój skarb mi skasował bez nadziei miałem żyć Trochę o przyjaźni Miła mowa pomnaża przyjaciół A język uprzejmy miłe pozdrowienia Żyjących z tobą w pokoju może być wielu Lecz doradcą niech będzie jeden z tysiąca. Jeżeli chcesz mieć przyjaciela Posiądź go po próbie Bojący się Pana dobrze przyjaźnią kierują Bo jaki jest on taki jego bliźni. Bo czarnuch ma zniknąć z ulicy Bo brudas ma zniknąć z kamienicy Trochę o karze śmierci Nie chciałem wzniecać re- wolucji Nie chciałem siać zniszczenia ogniem duszy, Bo wiem z historii, Że rewolucja wiele dobrego zniszczyć musi. Wnet Wielki Szafarz mnie powita Wnet każe stać po drugiej stronie I tylko jemu,tylko jemu Przedstawię wszystkie racje swoje Tu mnie sądził ludzkim prawem Jak ja za-prawnie osądzałem W niewolę ciała mnie rzucili Choć je od smutku uwalniałem Więc już nie będę wspominany Bo pozór wszystkim czyni jeszcze Choć tak widziałem bez pracy ludzi I poniżenie,nadzieję czasem Teraz mnie wyprowadzają Wiem,że już nadszedł czas I wiem dokąd droga mnie prowadzi A w życiu wiem to pierwszy raz Swoje już wysiedziałem Odwiedził mnie też ksiądz Kazał za wszystko żałować Kazał mu się wziąć Kamienowanie Miastożyja Wywlekają na ulice Swoje ciała o poranku Na dzień dobry Dwa słowa sprzedają Z czasu na czas się przed- stawia A twarz uśmiech im ozłoci A ślinę w rękę Wsmarują ustami Potem z pracy powracają Swoje nogi wyżej głowy Dla komfortu Swego ciała zawieszają
  • 23. Czad Reggae Festival - 21.12.1996 r. kawiarnia Morsy Dębica
  • 26.
  • 27. Wywiady, rozmowy i inne takie czyli co, gdzie i kiedy Robur powiedział Klakson zine Jeśli chodzi o muzykę to nie jest ona łatwa. W niej chcemy przedstawić obecną rzeczywistość końca czasów. Nadciąga czas duchowego odrodze- nia ludzkości. Jest to nieuniknione. Człowiek nie może wytrzymać presji zagrożenia i zawrotnego tempa, kierującego go ku samozagładzie. Agresja, bezideowość, egzystencjonalizm to cechy które piętnujemy. Szczególnie teraz w naszej codziennej kulturze zajmują znaczące miejsce. W tej kulturze, w której wszyscy wzrastaliśmy. Nasza muzyka w tym ma korzenie, ale od tej ogólnej pustoty odwrócona jest plecami. Tak naprawdę trudno przeprowadzić wewnętrzne przeistoczenie, trudno jest to zrozumieć. Można to osiągnąć jeśli wkroczy się w sferę duchowości... Obok muzyki, skomplikowane są także teksty, tak jak przesłanie które ze sobą niosą. Nie stronimy w nich od gry słów, od symboli – to wszystko razem złączone ma skłonić do myślenia. fot. Popek - koncert dla WOŚP. Pasażer zine Człowiek powinien szukać harmonii w samym sobie i dążyć do samodoskonalenia się. Wydaje mi się że to powinno być naczelne hasło w życiu wszystkich ludzi. Wtedy następuje wyciszenie i człowiek może znacznie więcej z siebie wyciągnąć. Sam z resztą wiesz, że człowiek tyle a tyle możliwości mózgu wykorzystuje, a reszta się marnuje. Jest wiele rzeczy których nie jesteśmy w stanie rozumowo rozwiązać i wtedy trzeba się zdać na intuicję, a będzie nam ona dobrze podpowiadała tylko wtedy kiedy będziemy żyli w zgodzie z samym sobą. Klakson zine U nas nie ma czegoś takiego jak pozerstwo. Jest to coś czego unikamy - celowe przedstawianie się w jakimś świetle, podpisywanie się pod taką ideologią ma to na celu zwiększenie liczby fanów, czy zwiększenie liczby sprzedanych kaset. To są takie tanie chwyty. U nas czegoś takiego nie ma i wierzę w to że nie będzie. fot. Popek z Izą i realizatorem w studiu.
  • 28. Pasażer zine Ja się tak zastanawiam czy nie po to żyję żeby grać muzykę i tą muzyką uratować kilka osób które kiedy jakaś tam wszechświatowa siła będzie oceniać moje uczynki, to nie staną po mojej stronie i nie powiedzą, że to i to zawdzięczają mnie. fot. Usta Syracha gdzieś, kiedyś, po jakimś koncercie. Pasażer zine Sęk w tym, że troszeczkę chodzi nam o to, żeby zmobilizować ludzi do myślenia. Jest prosto rzucić hasło i to hasło powtarzać przez dziesiątki refrenów, później to hasło może być jeszcze powielane w nu- merach innych zespołów. Może będzie troszeczkę przetwarzane, ale będzie to ciągle to samo hasło, ludzie powtarzają hasła bez zastanowienia się nad nimi. Tak jest właśnie z tym „niszcz nazizm”. Z tych wszystkich rzeczy Apatii która bardzo inteligentne teksty pisze wypłynęło takie hasło „niszcz nazizm” które w gruncie rzeczy, przynajmniej jak dla mnie, funkcjonuje bardzo dyskusyjnie. Prezentuje tylko jedną opcję działania, tylko tą destrukcyjną. Wyda- je mi się że naszymi tekstami zmuszamy ludzi do jakiegoś myślenia, do analizowania tego. W za- sadzie to niesiemy podobne przesłanie jak inne ka- pele działające na takim samym poziomie jak my. O co chodzi? Ludzie powinni sami dojść do tego, bo wtedy to dojście jest doskonalsze i zostaje to na dłużej. Bo inaczej jest to wtedy takie spontan- iczne przejęcie jakichś haseł, ale bez wnikania w nie, bez zastanowienia. Człowiek musi wiedzieć o co mu chodzi, a nie żeby na jakikolwiek argument wybałuszał oczy. Pasażer zine Wyobraź sobie sytuację, że koleś śpiewa jakieś bla, bla, bla, cimcirymci, a z drugiej strony można być wobec tego jakąś alternatywą, że oprócz tej płycizny jest coś ambitniejszego. To jest dość trudne, bo ambitne rzeczy są zazwyczaj odkładane na bok, ale myślę, że trzeba się starać tę tandetę odsuwać na bok. Przejmować to wszystko. Kiedy więcej ka- pel tak postanowi będzie już bardziej doborowe to- warzystwo. Wszystkie te kapele mogą się odcinać od tego, ale gdyby jednak weszły w to, wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Wyobraź sobie że do jakiegoś nacjonalisty dociera tekst „Ilu ty w życiu widziałeś tych żydów?”. Wtedy ten człowiek zaczy- na myśleć. Bo to będzie całkiem inaczej wyglądać dla niego przy takim tekście „Bara, bara, bara”. fot. Kolejny koncert nie wiadomo gdzie, ale już ze Smoczk- iem w składzie. Pasażer zine Telewizja to jest miecz obosieczny, może działać w dwie strony. Ale pomyśl czy nie warto dotrzeć do tych ludzi, którzy są karmieni totalnym bezguściem i modą na jakąś tam tandetną Amerykę. Sama tel- ewizja nie jest moim celem, ani tym bardziej „Muz- yczna jedynka”. Moim celem jest dotarcie do jak największej ilości ludzi. I nie z jakimś tam farbowa- nym przesłaniem, że jesteśmy doskonali, jesteśmy idolami, panieny kochajcie nas. To nie o to chodzi. Chcemy tam funkcjonować, żeby w sytuacjach, które mogą się pojawić być partnerem. W sumie mamy swoją twarz i tej twarzy nie rozmieniamy na żadne drobne po to żeby się gdzieś tam pokazać.
  • 29. Recenzje, opinie, uwagi Ust Syracha okiem innych StripTease zine - Okres dojrzewania Materiał zawarty na tej kasecie to nagrania z kon- certów w Mielcu, Rzeszowie i Dębicy. Grupa gra reggae z różnymi dziwolągami, ale powoduje to że jest to bardziej oryginalne reggae a nagrania są jakby przekrojem działalności grupy od chwili powstania niemalże do chwili obecnej. Kaseta jest bardzo zróżnicowana pod względem muzycznym. Od pełnych czadu utworów po nostalgiczne bal- lady. Całość jednak jest bardzo równa i słabszych momentów nie zanotowałem, piszę tak dlatego że mnie taka muzyka się bardzo podoba, a nie dlate- go że Robert, wokalista kapeli jest moim kumplem. Dodać trzeba że kapelka bardzo dużo koncertuje do tej pory zagrali gdzieś 60 koncertów, co od razu słychać. Jeżeli chodzi o teksty to są one niejako grą słów i mają zmusić słuchacza do myślenia. Totalny odjazd. Całość ładnie wydana, wkładka z karykatu- rami członków zespołu. fot. Bartek - basista Ust Syracha. Pasażer zine - Nietypowa kapelka Nietypowa z kilku powodów. Ich nazwa ma biblijny rodowód, ale nie są zespołem religijnym choć co nieco ocierają się o te klimaty w sferze mentalnej. Nietypowa bo grają reggae, a jednak nie smędzą monotonnie jak większość zespołów grających muzykę serc (plus wątroby, kiszek i nerek). Grają z życiem, czasem nawet bardzo ostro, choć oczywiście bez przesady. Jak to zazwyczaj bywa w kapelach regałowych, skład jest ciut większy niż tylko perkusja, bas, gitara i wokal, bo oprócz tego jest jeszcze druga gitara rytmiczna i klawisze. Umownie i może jeszcze nieco na wyrost, można powiedzieć że mieszczą się gdzieś między Izraelem a Będzie Dobrze, choć nie jest to dokładnie ten sam klimat jaki znamy z muzyki tych znakomitych kapel. Zresztą nawet to ich reggae jest problematy- czne, bo grając z zespołem Jaffia Namuel w którym śpiewał wówczas gościnnie czarny gościu z Europy Zachodniej, dowiedzieli się od niego że USTA SYR- ACHA to w zasadzie reggae nie grają. Są nietypową kapelą także i z tego względu, że zależy im na tym co robią i są w to zaangażowani , pracują ciągle nad sobą, swoim repertuarem i stylem – po prostu rozwijają się, a nie stoją w miejscu osiągnąwszy jakiś tam poziom. Nie są typową kapelką ze sceny niezależnej, ale jej klimat odpowiada im chyba na- jbardziej, choć na koncertach czują się dobrze w każdym towarzystwie. Jak dotychczas grają jeszcze w Domu Kultury, ale chcą się rychło z tego układu wypisać, gdyż pakował ich on w różne mniej lub bardzie śmieszne sytuacje. A to dyrektor domu kul- tury w przypływie dobrego humoru chciał im uszyć jednakowe mundurki, żeby „dobrze reprezentow- ali Dębicę” (to te bardziej śmieszne), a to znowu bez ich zgody wpisano ich na listę wykonawców podczas festynu na rzecz budowy miejscowego kościoła, z czego ledwo się wymigali pokrętnymi wymówkami (to te mniej śmieszne). Ich poglądy na niektóre sprawy mogą być wręcz denerwujące i niekoniecznie trzeba się z nimi zgadzać, ale konsekwencji nie sposób im odmówić. Tekstami wyrażają wbrew pozorom dokładnie to samo co kapele punkowe, choć forma w jakiej to podają jest diametralnie różna. Na szczęście pozbyli się już tematyki etiopsko-biblijnej, choć ślady tego będą jeszcze widoczne na pierwszej kasecie jaka
  • 30. się już pewnie ukazała. Nazywa się ona „Okres dojrzewania” (mutacje, pierwsze polucje nocne, miesiączki i te sprawy…he,he...) i jest składanką z kilku koncertów z roku 1993 i 94 roku. Spora część materiału jest naprawdę czadowa i daje po uszach, a i Robur wydziera się ostro, część jest bardziej stonowana. Muzyczka jest dopracowana i jak na jakość koncertową brzmi całkiem, całkiem. Po prostu czujne reggae z niezłym czadem. Kaseta ma bardzo gustowną okładkę, a wydała ją korpo- racja (He, He) Enigmatic, która po serii knotów znów zaczęła wypuszczać fajne rzeczy. Ale to nie wszystko. Jest już nagrana druga, tym razem studyjna pozycja Ust Syracha. Tym razem kapela prezentuje swoje bardziej stonowane oblicze, choć pazura i tu nie brakuje. Tytuł brzmi dość enigmaty- cznie i odjazdowo, a mianowicie „Kamienowanie Miastożyja”. Czarny - www.rrr.com.pl dla mnie Okres Dojrzewania jest naj !!! ale wszystk- ie sa fajne! a-ha... a słyszeliście wersję utworu Usta Syracha w wykonaniu Świadomości? Zgnili pacyfis- ci!!! ja jestem za reaktywacją tej kapeli, której teksty były najbardziej rasta w historii polskiego reggae! fot. Bartek na Czad Reggae Festival. Remont zine Matka.....sorry, wyrwało mi się. Zebrała się prawie cała dębicka “trzódka”. Usta Syracha są zespołem bardzo lubianym w naszym mieście, tak że to nie dz- iwne. Rozpoczęła Grassta ze swoim bezprądowym materiałem (...). Następny był Jacek ze swoją żoną (czytaj harmonijką) grający z muzykami z Ust. (...) I w końcu Usta Syracha. Jak zwykle bardzo fajny kon- cert i też jak zwykle fajna zabawa. Dobre reggae, teksty różne, dużo o Bogu, psalm. Mój ulubiony ka- waek “Matka” grali chyba trzy razy. A przypomnieć sobie jak grali dwa lata temu... IronLion - www.rrr.com.pl O tak usta Syracha grali całkiem fajnie pamiętam jak pożyczałem od kumpla ich kasety Kamieniowanie Miastożyja - kawałek cień jest świetny i ma dobre ukryte przesłanie ;]. Tak w ogóle wiadomo co się z nimi dzieje? Kapela chyba już nie istnieje ale może stworzyli nowy jakiś projekt. fot. Po próbie...
  • 31. Remont zine 8 stycznia 1995 r. - Dom Sportu w Dębicy, WOŚP. (...) Kolejnym zespołem była dębicka formacja reg- gae Usta Syracha. Bardzo fajnie zagrali, niestety nie było atmosfery, ale i tak było fajnie. Od razu zaczęła się wesoła gibanka, a nawet ruszyło lekkie pogo. Jedno co mnie rozśmieszyło, to młode panienki, prawie identycznie ubrane (oczywiście na fali były trepowate buty, flanelowe koszule i czarne golfy lub kaptury) rzucające włosami na wszystkie strony. I to z jakim zapałem! (...) Kontrast zine Macie czasem wrażenie, że obecna muzyka jest jak odgrzewany kotlet? Jak powtórka meczu, którego znamy wynik? Powielana, schematyczna, przewi- dywalna... Bez feeling’u, bez autentyczności… W takich momentach warto sięgnąć do wczesnych nagrań i przenieść się do „starych czasów”. Tą możliwość dają nam Usta Stracha, zabierając nas do swojej kanciapy na jedną ze swoich prób - pełnej rozmów, ekspresji i przede wszystkim ciekawej muz- yki. Przenieśmy się więc do roku ’94. Do starych zdjęć, kasetowego szumu i ubrań z lumpeksu. Wrześniowe nagranie jest pełne materiału muzyc- znego, bo zawiera aż 15 kawałków. Cieszy to, że kiedyś na próbach się grało i grało a nie pieprzyło. Ludzie wiedzieli po co przychodzili – żeby robić muzykę, czuć ciarki na karku przy każdym udanym dźwięku, przy każdym wyśpiewanym słowie. Właśnie dzięki temu założeniu wszystkie utwory lecą tu gładko i płynnie. Jest to typowa „polska” muz- yka reggae lat ‘80/’90. Zawiera dużo punk’owych naleciałości i rockowych zagrywek. Wychodzą one zarówno w warstwie muzycznej jak i częściowo tek- stowej. Rockowe riffy to raczej małe przerywniki – takie jak w „Duchowi ekshibicjoniści”. Są oczywiście utwory typowe dla prezentowanego stylu, takie jak „Jah” i „Jah Mystic” (co jak twierdzą na nagra- fot. Usta Syracha gdzieś, kiedyś, po jakimś koncercie, raz jeszcze. niu muzycy, jest niby niedokończony, a wychodzi wyśmienicie), które wybitnie bujają naszą głowę. Na uwagę zasługują również różnorodne instrumenty, które pojawiają się w nagraniach. Gitary cieszą lek- kimi „kaczkowymi” efektami, a klawisze delikatnie podbijają rytm. Zmiany tempa są technicznie bard- zo staranne (np. „Kara śmierci”). Wyjątkowo dobry delay wokalny kontrastuje szczególnie w coverze Śmierci Klinicznej – „Matka”. Oprócz tego kawałka, został równie zarejestrowany inny cover – „Wolny naród” Izraela, który jakoś specjalnie mi się nie spodobał. Za to ciekawym kawałkiem jest instru- mentalny „Spacer po raju”, który ma w sobie fajny, angielsko brzmiący bas. Najbardziej szkoda jest utworu „Wojownicy”, który został urwany, ale wiado- mo, że wtedy nie latało się z dyskami 500gb, tylko np. z kasetami magnetofonowymi„dziewięćdziesią tkami”. Ogólnie płyta jest ciekawa i godna polecenia tym, którzy myślą że reggae w Polsce to tylko Habakuk i Indios Bravos i że to oni odkrywali w tym zakre- sie Amerykę. Słuchając materiału, trochę jest żal, że nie dało rady go lepiej wyczyścić, ale po dwóch utworach można się przyzwyczaić do tego stare- go analogowego brzmienia. Tak więc jest to fajny powrót do czasów, gdy muzyka w Polsce zaczęła ewoluować w sposób bardzo intensywny. I bardzo fajnie, że też działo się to w Dębicy - Yogi.at ‘80/’90. Zawiera dużo punk’owych naleciałości i rockowych e riffy to raczej małe przerywniki – takie jak w „Duch- owi ekshibicjoniści”. Są oczywiście utwory typowe dla prezentowanego stylu, takie jak „Jah” i „Jah Mystic” (co jak twierdzą na nagraniu muzycy, jest niby niedokończony, a wychodzi wyśmienicie), które wybitnie bujają naszą głowę. Na uwagę zasługują również różnorodne instrumenty,
  • 32. które pojawiają się w nagraniach. Gitary cieszą lek- kimi „kaczkowymi” efektami, a klawisze delikatnie podbijają rytm. Zmiany tempa są technicznie bard- zo staranne (np. „Kara śmierci”). Wyjątkowo dobry delay wokalny kontrastuje szczególnie w coverze Śmierci Klinicznej – „Matka”. Oprócz tego kawałka, został równie zarejestrowany inny cover – „Wolny naród” Izraela, który jakoś specjalnie mi się nie spodobał. Za to ciekawym kawałkiem jest instru- mentalny „Spacer po raju”, który ma w sobie fajny, angielsko brzmiący bas. Najbardziej szkoda jest utworu „Wojownicy”, który został urwany, ale wiado- mo, że wtedy nie latało się z dyskami 500gb, tylko np. z kasetami magnetofonowymi„dziewięćdziesią tkami”. fot. Popek, Bartek i Jacek z LemonBlues. Briningixs Suns-www.reggaenet.pl Kapelka dzięki której wogóle dowiedziałem się że to jest reggae. ich ‘okres dojrzewania’ to pierwsze reg- gae jakie świadomie słuchałem, myślałem że trochę porządzą a tu nagle ciach i ni widu ni słychu. Mira-www.reggaenet.pl Usta syracha mi też się kojażą z jakimiś tam początkami zadziałali na zasadzie trampoliny. muzyka nie może być az tak “powierzchowna” i tak zaczęło się szukanie;) za co im jestem bardzo wdżięczna po dzis dzień. nie wiem dlaczego prze- padli do polskiej sceny pasują jak ulał. achaaa maja pare komicznych tekstów,chociaz nie myśle, żeby ich autor chciał zeby je tak traktowano;) fot. Reggae Christmas 1993. Arek2309-www.reggaenet.pl Kiedyś często miałem przyjemność spotykać i słuchać na imprezach z US i pamietam, że to była bardzo sympatyczna ekipa i grali ciekawą i dynamiczną muzę choc niekoniecznie było to reg- gae. Ciekaw jestem co teraz porabiają. Encyklopedia Polskiego Reggae i Ska Usta Syracha. Zespół z Dębicy grający dynamiczne reggae. Działał od 1992 do 1999 roku. Na jednej z kaset jego muzykę określono jako “czujne reggae z niezłym czadem”. Powstał w 1992 r., jego założycielem był Robert “Robur” Cesarz, ale po kilku koncertach zawiesił działalność. Reaktywował się 1 czerwca 1993 r., a ze starego składu pozostali jedynie klawiszowiec, gitarzysta i wokalista. Już od początku działalności formacja grała sporo koncertów na południu Polski. Wystąpiła na imp- rezie “Reggae nocka” w Łazach w listopadzie 1992 r., oraz na Reggae-Rastafari” w Jastrzębiu Zdroju w grudniu 1992 r. Wcześniej miewała kłopoty ze składem, dlatego na “Tribute to Peter Tosh” w Rzes- zowie we wrześniu 1992 r., grali z nią Michał (bas) z formacji Cherokee oraz Bartek (perk.) z Amos. Po kilku latach działalności formacja wydała kasetę z nagraniami z trzech różnych koncertów (Mielec, Rzeszów, Dębica) pod tytułem “Okres dojrze- wania”. Już rok późnej ukazał się kolejny materiał - “Kami-
  • 33. enowanie Miastożyja”. - Na “Okresie dojrzewania” zebraliśmy kilka nu- merów przedstawiających przekrojowo proces dochodzenia do tego, co teraz gramy. Staraliśmy się o to, żeby była w miarę czadowa. Zaczy- namy teraz poruszać niebo i ziemię, by pojawiła się następna kaseta “Kamienowanie Miastożyja”. Jest to to, co nagraliśmy w studiu za finansowym wsparciem MOKu. Unikaliśmy tandetnych efek- tów, które sprzęt pozwala wyciągnąć i myślę, że udało nam się osiągnąć bardzo ciekawe brz- mienie. Wychwyciliśmy pewną surowość, która była udziałem wielu punkowych kapel. Całość ma jed- nak swoją przestrzeń szczególnie wychwytywaną w słucxhawkach - opowiadał w okresie między uka- zaniem się pierwszej i drugiej kasety wokalista Ust Syracha, Robert Cesarz. Później ukazała się jeszcze kaseta z nagraniami studyjnymi z 1994 r., oraz kilkoma koncertowymi - “Spacer po Raju”. Znajdował się na niej także cover Śmierci Klinicznej (“Żołnierzu”) a wiele z tekstów było inspirowanych Biblią(...) - Niezależnie od światopoglądu, każdy człowiek spojrzawszy obiektywnie musi przyznać, że Biblia w swojej prostocie jest kopalnią mądrości - opowiadał o inspiracji fragmentami biblijnymi wokalista. - Dopi- ero po kilku latach grania tak naprawdę zaczęliśmy mieć takie teksty, o które nam chodziło. Ale z dru- giej strony ciągle chodziło o te same wartości. O tolerancję, o jakąś miłość. O taki pozytywny przekaz - dodaje Robur w innym wywiadzie. W marcu 1997 r. opuścił on jednak formację i wyjechał za granicę. Zastąpił go Kozder, a grupa zmieniła styl kierując się w stronę rocka. Grupa os- tatni koncert zagrała w styczniu 1999 r. na toruńskim festiwalu Africa is Hungry. Na koncertach Usta Syracha wykonywały także “Czarną drogę” z repertuaru Bakszysz, oraz niek- tóre kompozycje Boba Marleya. W zespole grali także Asia (wok.) i Mat (przeszkadzajki). Ciekawostką jest, że gitarzysta Popek grał wcześniej w metalowej kapeli Nemezis. Jedną z anegdot związanych z kapelą jest z kolei to, że w Rabce zagrała koncert na dachu kiosku “U Władka”. (...)
  • 34. fot. Koncert gdzieś nad morzem.