1. Nauczyciel, czyli mistrz
Takie Rzeczypospolite będą,
jakie ich młodzieży chowanie
Minęło sporo czasu od 1595 r., gdy Jan
Zamoyski sformułował pierwszy raz tą tezę.
Jednak w realiach następujących po sobie
kolejnych Rzeczpospolitych nic się w tej
materii nie zmieniło. W dużej mierze kształ-
towanie postaw i percepcja systemu warto-
ści młodego obywatela zależała i zależy od
osobowości nauczyciela. Od jego autoryte-
tu, od jego oddania swym podopiecznym.
Skąd ma wypływać zamiłowanie i zapał do
bycia nauczycielem? Narastająca nagonka,
zaszczucie, marazm i pogarszająca się sytu-
acja finansowa raczej nie wpływają moty-
wująco. Gdzie więc szukać sił i natchnienia
do pełnienia tej społecznej funkcji?
Pamiętam nauczycielkę języka polskiego,
która nauczyła mnie czytać, i tą, która zara-
ziła mnie miłością do literatury, która obja-
wiła mi Miłosza i Szymborską. Pamiętam,
jak kilkanaście lat temu, krótko po studiach
z głową pełną idei, zaszczepiałem moim
uczniom z zasadniczej szkoły zawodowej
zamiłowanie do poezji. Pamiętam, jak na
lekcjach wychowawczych czytaliśmy pisane
przez siebie wiersze, jak długo po lekcjach
zamykaliśmy się w klasie, by analizować
„Świat Zofii”, rozmawiać o życiu i wartoś-
ciach. Dziś nie mam na tyle odwagi...
Cnotą jest mądrość,
a mądrość to wiedza
Autorem tej sekwencji jest Sokrates. W
tym miejscu wypada przywołać również
jego ucznia Platona, który podkreślał, że
oprócz mądrości i wiedzy człowiek winien
być otwarty na dobro, prawdę oraz piękno.
Wartości głoszone przez filozofów, a następ-
nie pedagogów stały się podwalinami etosu,
jakim cieszył się zawód nauczyciela.
Obecnie można już jedynie z ckliwością
Nauczyciel – czy ten zawód ma jeszcze choć cząstkę etosu, którym cieszył się dawniej? Czy bycie nauczy-
cielem to powód do dumy, czy też raczej wstydliwe uosobienie życiowego rozbitka? Czy piastowanie
funkcji nauczyciela to honor, czy raczej przykry obowiązek? Jaką reakcję wywołuje w społeczeństwie
wzmianka o powołaniu do bycia nauczycielem? Trudne pytania? Z pewnością tak... szczególnie gdy sam
jesteś nauczycielem.
wspominać czasy, kiedy nauczyciele
wszystkich szczebli, od szkolnych po
akademickie, cieszyli się wielkim autory-
tetem. System edukacji zaczyna przypo-
minać raczej system totalitarny. Systemy
totalitarne zawsze dążą do tego, by
z nauczycieli uczynić posłuszne narzędzia
do rozpowszechniania swoich ideologii,
przez co przyczyniają się do spadku ich
autorytetu. Czy właśnie dziś jesteśmy
świadkami takich posunięć? Jeśli tak, to
kiedy skończyła się demokracja? System
komunistycznymanipulowałedukacjąiwy-
chowaniem bez ograniczeń i bez jawnego
sprzeciwu ze strony pedagogów. Czy ta
sytuacja nie przypomina aby dzisiejszej
nagonki na środowiska edukacyjne?
Pamiętam, jak w klasie maturalnej butnie
paradowałem w zniszczonej ramonesce,
z wpiętym w klapę opornikiem. Pamię-
tam, jak za oblanie pomarańczową
farbą popiersia Lenina, patrona mojego
technikum, omal nie usunięto mnie ze
szkoły. Pamiętam, jak za manifestowanie
niechęci do rusyfikacji miałem zostać
niedopuszczony do matury... Czy dziś
byłbym zdolny do takiego patriotycznego
nieposłuszeństwa? Dziś jestem nauczy-
cielem i nie wolno mi już mówić tego, co
myślę...
Obyś cudze dzieci uczył
Edukacja zaczyna się w miejscu i czasie,
gdzie spotykają się młodość i entuzjazm
uczniów z mądrością i charyzmą mistrza.
Nadrzędną rolą nauczyciela jest wska-
zywanie drogowskazów i bycie prawym,
dobrym, uczciwym człowiekiem, godnym
naśladowania wzorem. Ale i w tym środo-
wisku są tacy, których poglądy i postępo-
wanie zależne są od zmiennych okolicz-
ności, obserwując na bieżąco, co jest „na
fali” i łatwo dają się jej unosić. Jak w tych
warunkach można mówić o wychowaniu
do uczciwego życia w społeczeństwie? Jak
kształtować prawidłowe wzorce i szacunek
do wartości?
Pamiętam mojego mistrza – nauczyciela
zawodu. Uczył w szkole i jednocześnie
prowadził rodzinny zakład cukierniczo-
piekarski. To on pokazał mi, że praca,
czy to cukiernika, czy nauczyciela, może
być również sztuką. Że systematyczne
ćwiczenia, konsekwencja w działaniu
i wierność obranym celom prowadzą do
osiągnięcia doskonałości. Że zawód, który
jest jednocześnie pasją, może być źródłem
satysfakcji.
Dziś moja niechęć i rozczarowanie zawo-
dem zdają się pogłębiać. Coraz częściej
zadaję sobie pytanie: czemu właśnie mnie
naznaczono tym chińskim przekleństwem
„Obyś cudze dzieci uczył”. I bez znaczenia
wydaje się dawne przekonanie, że bycie
nauczycielem to wyróżnienie, błogosła-
wieństwo i ważne życiowe zadanie.
Próbując rozwikłać wszystkie te egzysten-
cjalno-ideologiczne niuanse, przypomina
mi się moja matka, również nauczycielka
(i cukiernik), podobnie jak jej ojciec, mój
dziadek. Pamiętam, jaka była dumna, gdy
chwaliłem się dyplomem magistra peda-
gogiki. Czasy chyba jednak się zmieniły
i byłbym bardzo zdziwiony, gdyby któryś
z moich synów poszedł w rodzinne ślady.
Chyba że bycie nauczycielem jest jak
choroba zakaźna lub wrodzone obciążenie
genetyczne.
Autor felietonu jest nauczycielem dyplomowanym,
magistrem pedagogiki, mistrzem cukierniczym,
wielokrotnym laureatem wyróżnień branżowych
i edukacyjnych, inicjatorem koordynatorem projek-
tów edukacji zawodowej, w tym Małej Akademii
Mistrzostwa Zawodowego.
Szymon Konkol
z nostalgii za etosem
Edukacja
Mistrz Branży lipiec 201230