Agnieszka Wolodźko, "Artyści w "strasznej" dzielnicy", Społeczności lokalne
1. agnieszka wołodźko
artyści w „strasznej”
dzielnicy.
gdańska łaźnia i jej program przemian pozytywnych
Kiedy Joseph Beuys, niemiecki artysta zmarły razie nie wyczerpuje ich twórczych możliwości (...)”.
w 1986 r. stworzył ideę Rzeźby Społecznej, jego Działania Beuysa zainspirowały wielu artystów
celem było przełamanie ograniczeń tradycyjnego do podejmowania prób
rozumienia sztuki i działalności kulturalnej. Rzeźbą
nazywał nie tylko wykonywane przez siebie dzieła poszerzania definicji sztuki
sztuki, lecz również działania przeprowadzane
na polu polityki. Twierdził, że każdy, niezależnie – wiązania jej z rzeczywistością społeczną. Artysta
od swojej profesji, jest artystą. W manifeście zało- zaczął być widoczny w przestrzeni publicznej nie
żonego przez siebie Free International University tylko jako jej dekorator, lecz również jako świadomy
pisał: „Kreatywność nie jest zarezerwowana jedynie uczestnik procesów społecznych, chcący zająć
dla ludzi praktykujących którąś z tradycyjnych form wobec nich twórczą postawę.
sztuki, a nawet w przypadku artystów twórczość Gdy w 1998 r. powstało Centrum Sztuki Współ-
nie jest ograniczona do doświadczenia ich własnej czesnej Łaźnia, uzyskując siedzibę w budynku
sztuki. Każdy z nas posiada zdolności twórcze, które dawnej Łaźni Miejskiej usytuowanej na Dolnym
skrywają się w wyniku konkurencji oraz agresji wy- Mieście w Gdańsku – dla obu stron – inicjatorów
wołanej dążeniem do sukcesu. (...) Tworzenie – czy idei powołania Centrum i dla władz miasta (biorących
to będzie obraz, rzeźba, symfonia lub powieść – wy- na siebie odpowiedzialność za finansowanie powsta-
maga nie tylko talentu, intuicji, siły wyobraźni i odda- jącej instytucji kulturalnej) było jasne, iż instytucja
nia, lecz również zdolności kształtowania materiału, ta będzie musiała odegrać specyficzną rolę w swoim
która to zdolność mogłaby być rozciągnięta na inne, otoczeniu społecznym. Dolne Miasto to szczególnie
odpowiednie sfery w życiu społecznym. I na odwrót, zaniedbana dzielnica Gdańska. Mieści się w odległo-
kiedy rozważamy zdolność organizowania materiału, ści dziesięciominutowego spaceru od zatłoczonego
fot.: piotr dawczak
której oczekujemy od robotnika, gospodyni domowej, turystami Starego Miasta. Tu zapuszcza się niewielu
rolnika, lekarza, filozofa, sędziego lub menadżera, odważnych. Dawniej była to tzw. przyzwoita dziel-
to dochodzimy do wniosku, że ich praca w żadnym nica klasy średniej. W trakcie wojny Dolne Miasto
20
2. nie poniosło takich strat jak Starówka, ale po wojnie charakter działań socjologicznych, z drugiej za cel
obszerne dawniej mieszkania w kamienicach roz- stawiały sobie tłumaczenie sztuki na zrozumiały dla
parcelowano na małe klitki lokali komunalnych, a te każdego język. Tak powstał program Rzeźba Spo-
z kolei zasiedlono biedotą. Dziś mieszkają tu przede łeczna, z nazwą zaczerpniętą od wspomnianego
wszystkim emeryci, renciści, bezrobotni, jest także już na wstępie Josepha Beuysa. Do programu tego
grupa zasiedziałych tu od lat Romów. CSW Łaźnia zapraszało profesjonalnych artystów,
Wybudowana na pocz. XX w. Łaźnia Miejska którzy przygotowywali scenariusze warsztatów
i przed, i po wojnie służyła mieszkańcom Dolnego i innych działań, które mogłyby być realizowane
Miasta jako miejsce kąpieli, sauna i sala do gry przy współudziale nieprofesjonalistów, najczęściej
w koszykówkę. W roku 1988 budynek zamknięto. mieszkańców dzielnicy.
W związku z trwającą budową elektrowni atomowej Plany ściągnięcia do Łaźni dorosłych okazały
w Żarnowcu (50 km na północ od Gdańska) władze się na samym początku działalności zbyt trudne
postanowiły przygotować budynek Łaźni jako punkt do zrealizowania. Centrum budziło zbyt wielką
dezaktywacji mieszkańców w przypadku ewentualnej nieufność, jego pracownicy i artyści byli – z punktu
katastrofy elektrowni. Po katastrofie w Czarnobylu widzenia lokalnej społeczności – „obcy”, zajmowali
rozpoczęła się aktywna działalność przeciwników się dziwnymi sprawami. Jedno z moich doświadczeń
polskiej elektrowni atomowej i w jej efekcie budowy może tu posłużyć za dobry przykład. W 2000 r.
w końcu zaniechano, a co za tym idzie – także Łaź- asystowałam chorwackiej artystce Kristinie Leko
nia straciła swoją planowaną funkcję. Odtąd stała w realizacji projektu „Wymiana autobiografii”. Pro-
zamknięta na klucz, popadając w coraz większą jekt ten, adresowany do miejscowych kobiet, miał
ruinę. polegać na spotkaniu artystki z mieszkankami
Budynek, choć zamknięty i opuszczony, w pa- dzielnicy i podzieleniu się opowieściami o wła-
mięci mieszkańców nadal pozostał „ich”. Pomysł snym życiu. W oparciu o te opowieści planowano
ulokowania tu Centrum Sztuki Współczesnej był stworzyć film dokumentalny o dzielnicy, widzianej
bardzo ryzykowny. Sztuka współczesna operuje oczami mieszkających w niej kobiet. Mimo dobrego
językiem, który wymaga specjalnego przygotowa- nagłośnienia: ogłoszenia w prasie, afisze na słupach
nia: bez niego publiczność może mieć kłopoty z od- i ulotki rozdawane na ulicach –
czytaniem przekazywanych przez artystów treści.
Takie centra są więc przeznaczone raczej dla elity. nie znalazłyśmy chętnych wśród dorosłych.
Jej członkowie podjeżdżają w piątkowe popołudnia
samochodami, piją wino na wernisażach i znikają. Najstarsza uczestniczka miała dziewiętnaście lat, po-
Tabliczka na drzwiach Łaźni, informująca o jej nowej wstał więc film o dziewczętach z dzielnicy i później
funkcji, wzbudziła irytację mieszkańców dzielnicy: w Łaźni zorganizowaliśmy jego publiczny pokaz.
Stało się jasne, że kontakt z okolicznymi miesz-
„Ich” Łaźnia dla „obcych”?! kańcami trzeba zainicjować od drugiej strony
– zaufanie starszych zyskać poprzez wcześniejszą
Zdarzały się akty agresji: kradzieże sprzętu, próby współpracę z dziećmi i młodzieżą. Nawiązaliśmy
podpalenia, przebijanie opon samochodów pracow- więc kontakt z sąsiadującymi z Łaźnią szkołą pod-
ników i gości instytucji... stawową i gimnazjum. Wśród licznych projektów dla
Łatwo można było przewidzieć takie reakcje. młodszych mieszkańców dzielnicy warto wymienić
Nie można tworzyć instytucji kulturalnej, która, prowadzoną przez gdańskiego malarza Sławomira
niczym szklana góra, pozostanie nie do zdobycia Górę latem 2002 r. akcję malowania przez dzieci
dla przeciętnego człowieka – innymi słowy: nie obrazów na najbardziej zaniedbanych pojemnikach
będzie wpleciona w kontekst społeczny. Toteż na śmieci. Wydarzenie to, odbywające się na wielu
fot.: dominik kulaszewicz
od samego początku istnienia Centrum powstały podwórkach dzielnicy, wzbudziło żywą i spontanicz-
plany, że jego program, oprócz swojej wyraźnej ną dyskusję mieszkańców na temat zaniedbywania
orientacji na sztukę eksperymentalną, będzie za- tej części miasta przez władze Gdańska.
wierał także projekty adresowane do społeczności Otwarta w styczniu 2004 r. grupowa wystawa
lokalnej. Owe projekty miały z jednej z strony mieć „Przestrzenie publiczne”, składająca się z czterech
21
3. realizacji artystycznych, była kolejnym krokiem
w kierunku poszerzenia obszaru działalności Łaźni
jako instytucji kultury. Chodziło o stworzenie galerii,
która będzie miejscem spotkań ze społecznością
lokalną. Jest to metoda wielu artystów zajmujących
się tzw. „aktywizmem artystycznym”. Np. Vito Acconci
w rozmowie ze Scottem Burtonem wyznał: „Prze-
sunąłem punkt mojej koncentracji z <<tworzenia
sztuki>> na <<doświadczanie sztuki>>: dzieło
sztuki może być stworzone dla galerii – innymi sło-
wy dla wypełnionej ludźmi przestrzeni, dla miejsca,
do którego idą bywalcy wystaw. Tak więc można
myśleć o galerii jako miejscu spotkań społeczności,
miejscu, gdzie społeczność mogłaby się formować,
do którego społeczność mogłaby... zostać zwołana
w szczególnym celu.”
Pokazane na wystawie wideo „Gdańsk: Talk
Back!” pary amerykańskich artystów – Andrew
Demirjiana i Dahlii Elsayed – było owocem ich
pobytu w Gdańsku latem ubiegłego roku. Artyści
eksplorowali przestrzeń miasta, poruszając się
w niej nie tylko według tradycyjnego planu, ale
także z zastosowaniem wskazówek otrzymanych
przez mieszkańców miasta, miejscowych twórców
oraz turystów. Na podstawie przeprowadzonych
rozmów, na oficjalny plan miasta nałożyli siatkę
lokalizacji określonych np. jako
miejsce, w którym ktoś przeżył
swoją pierwszą miłość.
Obok znanych z pocztówek zabytków pojawiają
się tu blokowiska, stocznia, przejścia podziemne
i przystanki autobusowe... W obrazie tym ważne
są nie tylko zabytkowe budowle, lecz również takie
wartości, jak np. zapach miasta. Okazuje się, że dla
jednych jest to zapach piwa i morza, a dla drugich
odór stęchlizny. Obraz ten ujawnia inne, pozatury-
styczne powody przyjazdu cudzoziemców do Gdań-
ska („Tutaj zęby są tańsze”). Pokazuje zagubienie
mieszkańców, nagle skonfrontowanych ze zmianami
w otoczeniu („Zbyt szybko wszystko jest na innym
miejscu, nie mogę niczego znaleźć”).
fot.: henryk szarmach
Teren zaniechanej budowy hotelu robotniczego
nad brzegiem morza zaistniał jako główny problem
dziesięciominutowego filmu wideo autorstwa dwóch
świeżo upieczonych absolwentek gdańskiej ASP
22
4. fot.: arch. csw łaźnia
fot.: dominik kulaszewicz
– Alicji Karskiej i Aleksandry Went. Właśnie trwa z nich jeszcze nigdy nie robiła zdjęć). Poprosiłam
fot.: dominik kulaszewicz
demontaż budowli, robotnicy rozczepiają płyty, o sfotografowanie swojego otoczenia, przy czym
dźwigi przygotowują je do transportu, ale dziew- nie definiowałam, co przez to otoczenie rozumiem:
częta, przebrane za schludne pokojówki, udają, własne mieszkanie, kamienicę, ulicę, dzielnicę czy
że życie hotelowe nadal funkcjonuje: poruszają się miasto. Chciałam, by zdjęcia wykonane były spon-
pomiędzy piętrami i na betonowych stropach ścielą tanicznie, wypływały niejako z podświadomości,
wyimaginowane łóżka, a potem układają się do snu. prosiłam więc o zrobienie ich w ciągu jednego dnia.
Zniechęcająca dekonstrukcja miesza się z tchnącą Na wystawie powiesiłam wszystkie prace, niezależ-
świeżością hotelową codziennością; świat „praw- nie od ich jakości technicznej, w kolejności, w jakiej
dziwych mężczyzn” – pracowników wielkiej budowy były wykonane. Tematem zdjęć były śmietniki, kole-
splata się z chichotem dziewcząt, konstruujących dzy, podwórka, wnętrza mieszkań, ale również suto
fikcyjną rzeczywistość; realna praca, codzienne zastawione kramy na Starówce i autobus kursujący
obowiązki do tego stopnia mylą się z grą i zabawą, pomiędzy Gdańskiem a Hamburgiem. Wernisaż
że po jakimś czasie robotnicy, śledzeni obiektywem wystawy „Przestrzenie publiczne” stał się rzeczy-
kamery, tracą pewność co do tego, czy funkcjonują wistym wydarzeniem środowiskowym. Uczestnicy
fot.: arch. csw łaźnia
jeszcze w świecie realnym, czy już w umownym. akcji fotograficznej, którzy zostali osobiście zapro-
Praca „Mieszkania i domy. Detal” Andrzeja szenie na wystawę, zdobyli się wreszcie na odwagę,
K. Urbańskiego i Miry Boczniowicz była próbą by przekroczyć próg Łaźni. Byli bardzo zaskoczeni,
potraktowania ulicy jako galerii i zatarcia granicy widząc odbitki zrobionych przez siebie zdjęć i nieco
pomiędzy życiem a sztuką. Artyści sfilmowali w kon- zmieszani obecnością dziennikarzy. Szybko jednak
wencji „teatru cieni” dwie krótkie scenki: awanturę poczuli się gospodarzami wieczoru, rozpętali żywą
rodzinną i mężczyznę, niebezpiecznie zbliżonego dyskusję na temat wystawy, by wreszcie zakończyć
do dziewczynki i głaszczącego ją po głowie. Fil- spotkanie przyśpiewkami przy akordeonie.
miki te, wyświetlane na firankach okien gdańskich Lody pomiędzy instytucją a dzielnicą zostały
kamienic, wywoływały u przechodniów wątpliwości przełamane. Łaźnia w roli centrum sztuki „osiadła”
co do tego, w dzielnicy, co dało nam odwagę do dalszych
działań. W planach mamy stworzenie Galerii
czy mają do czynienia z rzeczywistą Zewnętrznej Miasta Gdańska. Projekt ten polegał
przemocą, czy też z jej symulacją. będzie na umieszczeniu w przestrzeni publicznej
Dolnego Miasta i miejsc z nim sąsiadujących
Sondowały gotowość do mieszania się w problemy trwałych realizacji artystycznych autorstwa twórców
innych. polskich i zagranicznych. Będzie to jeszcze jedna
W ramach wystawy zainicjowałam akcję próba zastosowania sztuki dla osiągnięcia celów
z udziałem najuboższych mieszkańców Dolnego pozaartystycznych: podniesienia rangi dzielnicy
Miasta – bezrobotnych i rencistów. Zatytułowałam i nadania jej nowych, pozytywnych znaczeń.
ją „Oko Dolnego Miasta”. Chcąc wysondować,
w jaki sposób mieszkańcy postrzegają otaczającą
ich przestrzeń, rozdałam zaproszonym ludziom
jednorazowe aparaty fotograficzne (większość
23