SlideShare a Scribd company logo
1 of 36
Download to read offline
zima 2017 4 [670]
Indeks 381489
Cena 24,99 zł [w tym 5% vat]
Miłuj obcego jak siebie samego
Patriotyzm w pułapce nacjonalizmu
Sakrament, który się zmienia
Historia pokuty: rozszerzanie miłosierdzia
Kryminał przywraca światu ład?
Trup, seks i trzy filary cywilizacji
Człowiek 2.0: droga jednokierunkowa?
Nowe wiersze Marcina Świetlickiego
Wkrótce, wkrótce koniec Dziadów!
Sosnowski: Bez zemsty z powodu zemsty
Czy islam potrzebuje reformacji
256 stron!
Kwartalnik Warszawa rok LX  nr 4 [670]
Drodzy Państwo!
Gdy chodziłem do PRL‑owskiej szkoły podstawowej, propaganda —
na zewnątrz internacjonalistyczna, ale do wewnątrz legitymizująca
się nacjonalizmem — sączyła mi do głowy przekonanie, że wszelka
różnorodność to zagrożenie. Ma być: jeden naród — jedno pań‑
stwo! Dużo musiałem się potem nauczyć o historii Polski, żeby
zrozumieć, na jak wielkim kłamstwie o przeszłości Polaków zbu‑
dowany był ten przekaz.
Do niektórych jednak takie spojrzenie na patriotyzm wciąż
trafia. Bo też ma ono swoją tradycję. W tym numerze „Więzi” pod
piórem Aleksandry Domańskiej ożywają XVIII‑wieczne spory
o polskość. Autorka wczytuje się w literaturę towarzyszącą konfe‑
deracji barskiej. Kością niezgody była wtedy kwestia równoupraw‑
nienia innowierców. „Dysydenci” stali się symbolem tego, co obce.
„Samaś Polsko jest krzywdą, sama sobie szkodą, / żeś lutrom przez
tyle czas stała się wygodą”. „Naszość” niezbędnie potrzebowała
obcości, żeby uzasadnić samą siebie.
Podobne, coraz gwałtowniejsze, spory o polskość i rozumie‑
nie patriotyzmu toczą się również współcześnie — w nas samych i za
naszymi oknami. Odżywają też spory o „obcych” — postrzeganych
niestety znów jako zagrożenie i będących w Polsce coraz częściej
ofiarami agresji wręcz fizycznej (to nie hipoteza wynikająca z sym‑
patii ideowych, lecz informacja z danych Prokuratury Krajowej!).
Patronem „zdrowego nacjonalizmu” stał się dla niektórych
nawet kard. Stefan Wyszyński. Biskupi przypominają, co prawda,
o „chrześcijańskim kształcie patriotyzmu”, przywołując św. Jana
Pawła II — lecz „świadomi chrześcijańscy nacjonaliści” lekce so‑
bie to ważą.
Z etnicznym i nacjonalistycznym rozumieniem patriotyzmu
„Więź” nigdy się nie zgodzi. Dlatego w tym numerze naszego pi‑
sma szukamy punktów orientacyjnych: jak myśleć o patriotyzmie
i „obcych” po chrześcijańsku?
Zbigniew Nosowski
Spis treści
Podziękowania dla Przyjaciół
Kochaj bliźniego, ale nie obcego?
rozmowa
Wciąż bardziej obcy, wciąż
mniej bezpieczni
Patriotyzm trzeba wciąż
wymyślać na nowo
dyskusja
Prymas Wyszyński jako
patron nacjonalistów?
Za wiarę i wolność czyniemy niesnaski.
Czytając „Literaturę barską”
To nie sen, Polska dziesięć,
Sierpień w mieście
Badacz i świadek drugiej generacji.
O ratowaniu lokalnej
pamięci zagłady Żydów
Z drugiej strony Bugu
Kaukaski barometr
5
7
20
28
39
48
62
65
75
Miłuj obcego jak siebie samego
Abp Wojciech Polak,
Bartosz Bartosik,
Ewa Buczek
Bartosz Bartosik
Ks. Piotr Burgoński,
Andrzej Friszke,
Paweł Kowal,
Zbigniew Nosowski
Zbigniew Nosowski
Aleksandra Domańska
Marcin Świetlicki
Antoni Sułek
Jerzy Marek Nowakowski
Historia
„Wkrótce, wkrótce koniec Dziadów!”
Rzeczy (nie)pospolite
Nie spór, lecz przepychanki
Historia pokuty, czyli rozszerzanie
miłosierdzia
dyskusja
Czy możliwy jest renesans
spowiedzi?
Spowiedź podsłuchana
przez pisarzy
Nauczyć się wsłuchiwania
w sumienie
Transcendencja, Demistyfikacja
Siostra Rut od Wierności Bożej
Nota bene
Biblijna wizja sprawiedliwości
społecznej
Otwarta ortodoksja
Hermeneutyka reformy — reforma
hermeneutyki. Rozwój
i odnowa Tradycji Kościoła
Dzieci Abrahama
Czy islam potrzebuje reformacji?
86
97
103
117
131
141
149
151
157
162
174
Janusz Majcherek,
Tomasz Mościcki
Aleksander Hall
Sakrament, który się zmienia
Ks. Jan Dohnalik,
ks. Stanisław Adamiak,
Sebastian Duda,
Zbigniew Nosowski
Sebastian Duda
Ks. Stanisław Adamiak
Jacek Prusak SJ
Andrzej Książek
Zofia Zańko
Rabin David Rosen
Julia Knop
Agata Skowron­‑Nalborczyk
Dziedziniec dialogu
Człowiek 2.0: droga
jednokierunkowa?
dyskusja
Litery na piasku
L — jak Lourdes
Uprawa kryminałów
w warunkach szklarniowych
Trup, seks i trzy filary cywilizacji
rozmowa
W dzikim świecie wolności.
25 lat po premierze „Psów”
Władysława Pasikowskiego
Jeszcze nie,
Państwa faszystowskie 2001,
Państwa faszystowskie 2017
Książki
Pamięć, tożsamość, niezgoda
Ksiądz (nie tylko) od Witkacego
Luter — zachowawczy
rewolucjonista
W Galerii „Więzi”
Marek Piasecki
Na progu
Bez zemsty z powodu zemsty
183
197
203
210
221
229
232
237
244
249
250
Edwin Bendyk,
Dariusz Jemielniak,
ks. Józef Kloch,
Kazimierz Krzysztofek,
Katarzyna Szymielewicz
Michał Zioło OCSO
Kryminał przywraca światu ład?
Marcin Napiórkowski
Zygmunt Miłoszewski,
Krzysztof A. Zajas,
Jerzy Sosnowski
Damian Jankowski
Gwido Zlatkes
Jerzy Sosnowski
Krzysztof Biedrzycki
Dariusz Bruncz
Jerzy Sosnowski
 5
Podziękowania
dla Przyjaciół
Serdecznie dziękujemy Darczyńcom i Patronom „Więzi”! W ostatnim okresie wsparcia
udzieliły nam następujące osoby:
Maciej Achremowicz,
Barbara Augustyniak,
Iwona D. Bartczak.
Mateusz Bednarkiewicz,
Michał Całka.
Kazimierz Czapliński,
Anna G. Daniszewska.
Tomasz Doliński.
Jan Jabłoński,
Urszula Jarosińska.
Krzysztof Jedliński,
Agata Jenta.
Łukasz Kaczyński,
Michał Kasperczak,
Magdalena Krasuska,
Maria Krawczyk,
Artur Kulesza,
Marcin Kulwas,
Marcin Listwan,
Marek Madej,
Kamil Markiewicz,
Andrzej Mierzejewski,
Pawel Mostek,
Sebastian Oduliński,
Joanna Petry Mroczkowska,
Agnieszka Piskozub-Piwosz,
Katarzyna Pliszczyńska,
Michał Przeperski,
Daniel Przygoda,
Jerzy Rostworowski,
Joanna Rózga,
Michał Rusiecki,
Paweł Sawicki,
Anna i Michał Siciarek,
Grzegorz Sikora,
Renata Soszyńska,
Aleksandra Springer,
Romain Su,
Marta Tondera,
Jan Alfred Trammer,
Andrzej Tyc,
Jan Wyrowiński,
Maria Wyszyńska,
Agnieszka  Zawiejska, 
Michał Zioło OCSO,
Rafał Żytyniec
oraz osoby, które pragną
­pozostać anonimowe.
Dołącz do grona Patronów „Więzi”!
Zachęcamy Państwa do budowania „Więzi” razem z nami. Umożliwiliśmy zadeklarowanie
stałych wpłat na rzecz „Więzi” poprzez serwis Patronite. To bezpieczny sposób na regularne
wspieranie naszej działalności. Zachęcamy do wypróbowania tego mechanizmu. Ci z Pań‑
stwa, którzy zostaną Patronami „Więzi”, w zależności od wysokości wsparcia, otrzymają
od nas nagrody. Szczegóły na: www.patronite.pl/wiez.
Oprócz tego mogą Państwo przekazywać wpłaty bezpośrednio na rzecz statutowej dzia‑
łalności Towarzystwa „Więź” — zarówno jednorazowe, jak i regularne (np. w formie sta‑
łego zlecenia bankowego). Mogą one być odliczane od dochodu jako darowizny. Prosimy
o przekazywanie wpłat, także dewizowych, na konto:
Towarzystwo „Więź”, 00—074 Warszawa, ul. Trębacka 3
PKO BP S. A. XV O/Warszawa, nr 79 1020 1156 0000 7702 0067 6866
z dopiskiem: darowizna na rzecz działalności statutowej Towarzystwa „Więź”
Nazwiska Patronów i Darczyńców będziemy publikować w kolejnych numerach „Więzi”.
Zachęcamy Państwa również do prenumeraty redakcyjnej naszego pisma oraz polecania
prenumeraty „Więzi” swoim Bliskim i Przyjaciołom. Warunki prenumeraty — zob. s. 255.
 6  WIĘŹ  Zima 2017
Społeczeństwo
 39
Miłujobcegojaksiebiesamego
Prymas Wyszyński
jako patron
nacjonalistów?
Zbigniew Nosowski
Kardynał Stefan Wyszyński nie ma ostatnio szczęścia do obecności w bieżącej
polskiej debacie publicznej. Jeśli już pojawiają się jakieś odwołania do jego na‑
uczania, to prawie zawsze są one skierowane przeciwko komuś. Zazwyczaj są
to zresztą jedynie wyrwane z kontekstu cytaty mające potwierdzać ideologiczne
przekonania wypowiadających się 1. Na dodatek owe przekonania najczęściej są
rozbieżne z wystąpieniami obecnego papieża czy polskiego Episkopatu. Tym
sposobem historyczne wypowiedzi prymasa Wyszyńskiego stają się narzędziem
polemiki ze współczesnymi przywódcami Kościoła — a w szczególności z obec‑
nym prymasem Polski.
Nie podejrzewam, żeby taka rola odpowiadała samemu prymasowi tysiąc‑
lecia. Nie przypuszczam też, że popierałby on dzisiaj radykalnych działaczy
narodowych, którzy uczynili zeń w ostatnich miesiącach patrona „zdrowego
nacjonalizmu” — w ich wydaniu oczywiście.
O imigrantach, czyli jak nie pomagać obcym
Od roku 2015 najczęściej przywoływanym w mediach społecznościowych cyta‑
tem z nauczania kard. Wyszyńskiego są jego słowa z wigilijnego przemówienia
do kapłanów w roku 1976:
Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy
ratować wszystkich. [...] Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci,
	1	Zrezygnowałem całkowicie w tym tekście z zamieszczania przypisów ze względu na ich dużą
liczbę. Liczne linki do publikacji internetowych zostaną umieszczone w elektronicznej wersji
artykułu.
 40  WIĘŹ  Zima 2017
Zbigniew Nosowski
służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie — aby nie ulec pokusie
„zbawiania świata” kosztem własnej ojczyzny.
Zdania te zrobiły prawdziwą furorę w internetowych dyskusjach i pseudodysku‑
sjach. Powielane w niezliczonych memach, są stale cytowane w polskich sporach
wokół migrantów i uchodźców — rzecz jasna, jako argument na rzecz ich nieprzyj‑
mowania. Postulat otwartości na uchodźców jawi się cytującym wielkiego pry‑
masa jako przejaw pięknoduchowskiego dążenia do „zbawiania świata” kosztem
najbliższych, wręcz lekceważenia obowiązków wobec własnej ojczyzny.
Tytułem przykładu: „Co o imigrantach
powiedziałby Prymas Wyszyński? Już
to przewidział!” — nawołuje portal Pra­-
wy.pl, nie siląc się na żadne dodatkowe
argumenty poza cytatem. Portal Na‑
cjonalista.pl przekonuje: „Gdy «postę‑
powcy» krzyczą o otwartości, choć nie
chcą przyjąć przybyszów do swoich do‑
mów, wielki kapłan i Polak przypomina
o właściwej hierarchii celów i dążeń”.
I znów nie trzeba tam więcej refleksji, bo za argument ma służyć sam cytat sprzed
40 lat. W tej wersji nieżyjący od wielu lat kardynał staje się narzędziem w rękach
rodaków, którzy — pod pretekstem pomocy „swoim” — szukają argumentu uza‑
sadniającego nieudzielanie pomocy potrzebującym jej „obcym”.
Na nic zdały się tu zapewnienia przewodniczącego Konferencji Episkopatu
Polski, np. 30 czerwca 2016 r., przy okazji podpisania ekumenicznego przesłania
Kościołów w Polsce w sprawie uchodźców: „Nawet gdyby 60 czy 80 procent spo‑
łeczeństwa było przeciwne uchodźcom, Kościół nie może powiedzieć jak politycy:
Ludzie tego nie chcą, więc tego nie zrobimy”. Abp Stanisław Gądecki (o czym się
zazwyczaj nie pamięta) postulował przyjmowanie uchodźców do każdej parafii,
zanim jeszcze podobny apel wystosował papież Franciszek. „Trzeba przygotować
się, jak pomóc w cierpieniu. Trzeba, żeby każda parafia przygotowała miejsce dla
tych ludzi, którzy są prześladowani, którzy przyjadą tutaj, oczekując pomocnej
ręki i tego braterstwa, którego gdzie indziej nie znajdują” — mówił w Chełmie
5 września 2015 r.
Ulubionym celem ataku nacjonalistów stał się jednak prymas Polski, abp Woj‑
ciech Polak, który już 3 września 2015 r. zaapelował na Twitterze: „Jesteśmy
wezwani, by rozpoznać twarz Chrystusa w uchodźcach, bo byłem przybyszem —
mówił — a przyjęliście Mnie”. Metropolita gnieźnieński zna dobrze tę tematykę,
gdyż jest członkiem Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podró‑
żujących. Szybko stał się on obiektem internetowego hejtu i apeli, aby raczej
brał przykład z wielkiego poprzednika. Wśród komentarzy nacjonalistycznych
publicystów i krzykliwych internautów stwierdzenia typu „Czy prymas Polak
listę zagrożeń dla Kościoła otrzymuje z ośrodków mieszczących się przy ulicach
Kard. Wyszyński stał się
narzędziem dla tych, którzy —
pod pretekstem pomocy „swoim” —
szukają argumentu na rzecz
nieudzielania jej „obcym”.
 41
Miłujobcegojaksiebiesamego
Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów?
Czerskiej i Wiertniczej w Warszawie?” należą do bardziej delikatnych i nadają‑
cych się do cytowania. Tego typu ataki wobec prymasa Polaka trwają niezmiennie
już od ponad dwóch lat i wzmagają się po każdej jego wypowiedzi na ten temat
(a wypowiedzi te są przecież bardzo wyważone, co można stwierdzić obok,
w wywiadzie dla „Więzi”).
Niestety jednak nie tylko skrajne ruchy nacjonalistyczne i internetowi trolle
wzięli sobie na sztandary specyficznie rozumianą aktualizację nauczania prymasa
Wyszyńskiego. Momentem kluczowym była tu debata w Sejmie RP 16 września
2015 r., jeszcze przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Prezes Prawa i Spra‑
wiedliwości Jarosław Kaczyński przywołał wówczas z mównicy sejmowej zasadę
ordo caritatis (porządku miłowania), uznając, że „w ramach tej zasady: najpierw
są najbliżsi, rodzina, później naród, później inni”.
Bardzo szybko pojawiły się w kręgach katolickich sympatyzujących z PiS
uzasadnienia, że takie rozumienie zasady ordo caritatis zgodne jest z myślą
kard. Wyszyńskiego. Zasada ta stała się zaś — rzecz jasna, w interpretacji prezesa
Kaczyńskiego — wręcz obowiązującą „doktryną” niektórych mediów i organiza‑
cji kościelnych. Przykładem niech będą słowa ks. Rafała Cyfki ze stowarzyszenia
Pomoc Kościołowi w Potrzebie w wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Niedziela”
kilkanaście dni po owej sejmowej debacie. W reakcji na przytoczone przez dzien‑
nikarkę słowa kard. Wyszyńskiego — połączone z informacją o tym, że sejmowa
komisja finansów chciała przekazać dla uchodźców pieniądze przeznaczone na
pomoc polskim repatriantom — przedstawiciel PKWP odpowiedział:
Obowiązuje pewien porządek miłości. Najpierw pomagamy najbliższym, potem spo‑
łeczeństwu, a dopiero potem innym. Jeśli nasi rodacy potrzebują pomocy — najpierw
pomóżmy im. Jeśli polskie pieniądze przeznaczone na pomoc dla repatriantów mia‑
łyby być przekazane na pomoc uchodźcom, stanowiłoby to kradzież dokonującą się
wobec Polaków na Wschodzie. To byłoby nieludzkie, nieetyczne i niechrześcijańskie.
My nie zapraszaliśmy uchodźców do siebie, w przeciwieństwie do Niemiec, które nie
radzą sobie teraz z tym problemem i cynicznie wysługują się innymi państwami. Mo‑
żemy dołożyć się do finansowania tworzonych na Zachodzie obozów dla uchodźców,
ale nie kosztem możliwości powrotu do ojczyzny Polaków — często także żyjących
w czasie wojny.
Warto na marginesie przypomnieć, że Pomoc Kościołowi w Potrzebie to organiza‑
cja, która chlubi się, że jest stowarzyszeniem papieskim. Trudno jednak dostrzec
w działaniach PKWP w Polsce odwołania do gorących apeli papieża Franciszka
o przyjmowanie uchodźców przez Europejczyków. Dyrektor polskiej sekcji PKWP,
ks. Waldemar Cisło, ręka w rękę z rządem Beaty Szydło, na wspólnej konferencji
prasowej, wręcz torpedował i wyśmiewał inicjatywę korytarzy humanitarnych
dla najbardziej potrzebujących uchodźców, której realizację Konferencja Episko‑
patu Polski powierzyła innej organizacji kościelnej — Caritas Polska. Na skutek
niemożności przebicia się przez rządowy mur projekt utworzenia korytarzy
humanitarnych zresztą w praktyce upadł.
 42  WIĘŹ  Zima 2017
Zbigniew Nosowski
O „ordo caritatis”, czyli jak wykluczać w imię miłości
Słowa prymasa Wyszyńskiego z 1976 r. wciąż wracają w polskiej debacie publicz‑
nej. Uczyniła je elementem swego programowego edytorialu w czerwcu 2017 r.
redaktor naczelna „Niedzieli” Lidia Dudkiewicz: „W związku z dyskusjami na
temat przyjmowania imigrantów do Europy warto przypomnieć słowa kard. Ste‑
fana Wyszyńskiego sprzed 40 lat, dotyczące właściwej hierarchii celów i dążeń
oraz porządku miłości...”.
Sam prymas tysiąclecia bronić się nie może. Podjęli się więc tego zadania
inni. Na łamach „Więzi” już w 2015 r. tak komentował manipulacyjne posługi‑
wanie się słowami kard. Wyszyńskiego bp Krzysztof Zadarko, przewodniczący
Rady KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek:
Kariera tego cytatu była, moim zdaniem, efektem poszukiwania argumentu, który
by uzasadnił własną niechęć do przyjęcia uchodźców. Można było odnieść wrażenie,
jakby ludzie nie chcieli słuchać obecnego prymasa Polski, ale za to wciąż cytowali
wypowiedź prymasa sprzed 40 lat, powstałą w zupełnie innym kontekście. Odpo‑
wiadałem nawet emocjonalnie, że kard. Wyszyński nie jest księgą natchnioną, której
prawdy obowiązują nieomylnie, ponadczasowo i wszędzie.
Przecież on przedstawiał zasadę ordo caritatis w opozycji do ówczesnego prymatu ordo
oeconomicus. Socjalizm rościł sobie pretensje poddawania człowieka pod dyktat praw
materialistycznie urządzonego świata. Drenaż polskiej gospodarki na rzecz innych
krajów socjalistycznych, w tym przede wszystkim ZSRR, pustoszył nasze życie. Jak
to się ma do dzisiejszego spieszenia z pomocą, nawet w naszej biedzie, ludziom ucie‑
kającym przed wojną i śmiercią?
Bp Zadarko jako pierwszy tak wyraźnie przypomniał, że słowa kard. Wyszyńskiego
zostały całkowicie wyrwane z kontekstu. Prymasowi tysiąclecia chodziło wszak
wówczas o dobro Polski pogrążonej w głębokim kryzysie ekonomicznym — nie
zaś o rezygnację ze wsparcia dla ludzi spoza kraju bezpośrednio potrzebujących
pomocy. Jego komentarz został wypowiedziany w ramach podsumowania roku
1976, kiedy to miała miejsce w Polsce potężna fala strajków i protestów. Dlatego
właśnie pod adresem władz PRL — lekceważących obowiązki wobec własnego
narodu — kierował prymas swoje słowa. Wyraźnie na ten gospodarczy kontekst
i krytykę komunistycznego internacjonalizmu wskazują zresztą kolejne zdania
kardynała:
Niestety, u nas dzieje się trochę inaczej — „zbawia” się cały świat, kosztem Polski. To
jest zakłócenie ładu społecznego, które musi być co tchu naprawione, jeżeli nasza
Ojczyzna ma przetrwać w pokoju, w zgodnym współżyciu i współpracy, jeżeli ma
osiągać upragniony ład gospodarcz y [podkr. — Z. N.].
Historyczny kontekst słynnego już przemówienia do kapłanów z 1976 r. był jednak
nieistotny dla tych, którzy cytatami z prymasa tysiąclecia zaczęli się posługiwać
 43
Miłujobcegojaksiebiesamego
Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów?
jak mieczem. Podobnie jak zasadnicza różnica między ówczesną a dzisiejszą
sytuacją gospodarczą Polski. Dziś nie jesteśmy już krajem Drugiego Świata,
lecz — przy wszystkich zaniedbaniach i problemach — należymy do zamożniejszej
części globu. A kardynał mówił 40 lat
temu również: „jeżeli nasze dzieci będą
otoczone opieką, należycie odżywione
i wychowane — nie mówię już o dobro‑
bycie, ale prz ynajmniej o tym, co
jest konieczne — to naród polski nie
odmów i swojej pomocy innym potrze‑
bującym ludom” [podkr. Z. N.]. Któż by
jednak szukał całego tekstu wystąpie‑
nia, skoro można przyłożyć cytatem...
W podobnym tonie o obowiązku pomagania innym narodom mówił pry‑
mas Wyszyński już wcześniej w drugim kazaniu świętokrzyskim, w styczniu
1974 r., i to powołując się właśnie na zasadę ordo caritatis. Podkreślał, że wymaga
ona od polityka, aby „w miarę zaspokajania i nasycania najpilniejsz ych,
­podstawow ych potrzeb własnych obywateli, rozszerzał dążenie do niesienia
pomocy na inne ludy i narody, na całą rodzinę ludzką” [podkr. — Z. N.]. Dość
karkołomne byłoby dowodzenie, że w porównaniu ze współczesnymi ofiarami
wojen czy głodu Polacy mają niezaspokojone potrzeby podstawowe. W PRL było
oczywiście inaczej — ale skoro cytat o „imigrantach” jest taki poręczny...
Bp Zadarko podkreślał również, że kard. Wyszyńskiego cytowano najczęściej
bez świadomości współczesnego oficjalnego nauczania Kościoła, które w kwestii
pomocy uchodźcom jest jednoznaczne. W tym kontekście przywołał fragment
dokumentu Problem uchodźców, wyzwanie dla solidarności, wydanego w 2013 r.
przez dwie Rady Papieskie: Cor Unum oraz ds. Duszpasterstwa Migrantów i Po‑
dróżnych. Kluczowa myśl tego dokumentu to zasada, że w podejmowaniu pro‑
blemu uchodźców „najważniejszym punktem odniesienia nie może być interes
państwa czy bezpieczeństwo narodowe, lecz jedynie człowiek”. Tę myśl szef „mi‑
gracyjnej” komisji polskiego Episkopatu uznał za dzisiejszą odpowiedź Kościoła
na manipulacje dawnym cytatem z nauczania kard. Wyszyńskiego.
Gruntowną polemikę z zawężającym rozumieniem zasady ordo caritatis
podejmowało wiele innych osób, m.in. o. Maciej Zięba na łamach „Rzeczpospo‑
litej” w marcu 2017 r. Dominikanin, znawca społecznego nauczania Kościoła,
podkreślał, że ten termin, zaczerpnięty z teologii moralnej św. Tomasza z Akwinu,
oznacza coś wręcz odwrotnego, niż dziś się zazwyczaj twierdzi: „nie pozwala
się zasklepiać na swoich najbliższych, ale nakazuje troszczyć się o wszystkich”,
poczynając od najbardziej potrzebujących. Według Zięby, jeśli chodzi o poma‑
ganie bliźnim, zasada ordo caritatis oznacza:
1) Przede wszystkim musimy pomagać bliźnim, którym grozi potępienie lub śmierć,
a sami nie mogą sobie pomóc. 2) Potem: bliźnim w podobnie dramatycznej sytuacji,
Największym ekspertem
od ordo caritatis okazał się
Jarosław Kaczyński — to
jego interpretacja stała się
dominująca w katointernecie.
 44  WIĘŹ  Zima 2017
Zbigniew Nosowski
ale którzy mogą sobie pomóc za cenę heroicznego wysiłku. 3) Dopiero potem jest
czas na zwykłe potrzeby naszych bliźnich, którzy mogą im zaradzić bez nadzwyczaj‑
nych wysiłków i okoliczności.
Bez wątpienia uchodźcy — w porządku pomagania — należą do grupy najbardziej
i najpilniej oczekujących pomocy. Zarówno Ewangelia, jak tradycja i nauczanie Ko‑
ścioła nie pozostawiają w tej materii wątpliwości.
Rzecz jasna, wszelkie wyjaśnienia, polemiki i wskazywanie oryginalnych kontek‑
stów zdały się na nic. Największym ekspertem od ordo caritatis okazał się Jarosław
Kaczyński — i to jego interpretacja stała się dominująca w katointernecie. Wciąż
można też być pewnym, że w niemal każdej dyskusji chrześcijan o sposobach nie‑
sienia pomocy uchodźcom pojawi się cytat z prymasa Wyszyńskiego sprzed 40 lat.
I najczęściej będzie to próba przeciwstawiania mądrego polskiego kardynała, który
znał właściwą hierarchię celów i dążeń, naiwnemu argentyńskiemu papieżowi.
Co gorsza, pojawił się również pierwszy — o ile mi wiadomo — przypadek,
że polski biskup przytoczył słowa kard. Wyszyńskiego z 1976 r. bez krytycznego
odniesienia się do czynionego z nich obecnie użytku. Uczynił to abp Sławoj Le‑
szek Głódź 31 sierpnia 2017 r., podczas Mszy św. z okazji 37. rocznicy strajków
w 1980 r. i powstania NSZZ „Solidarność”. Jak skwapliwie odnotował prorzą‑
dowy portal wPolityce.pl: „Po tych słowach arcybiskup otrzymał brawa”.
Smutnym komentarzem do wykluczającego i manipulacyjnego używania
cytatu z prymasa Wyszyńskiego o ordo caritatis mogą być słowa ks. Mirosława
Tykfera, redaktora naczelnego poznańskiego „Przewodnika Katolickiego”. Pisał
on w ramach internetowego cyklu „(k)Rok Miłosierdzia” przygotowywanego
przez Laboratorium „Więzi” i Deon.pl:
Ciekawe, że nikt nie odważył się jeszcze powiedzieć ze „śmieszną powagą” o „chrze‑
ścijańskiej nienawiści”... A przecież w praktyce owa wykluczająca „miłość” do tego się
sprowadza. To nic, że nie przejawia się silnym uczuciem odrzucenia. Może właśnie
dlatego, że jest tak okropnie zimna, racjonalnie wykalkulowana, wyreżyserowana
w teatrze pozorów chrześcijańskiej otwartości, i w końcu wyliczona miarami cedzo‑
nej miłości według okropnie zniekształconego znaczenia zasady ordo caritatis — owa
zamknięta na innych „miłość” staje się źródłem przerażającej pogardy.
O zdrowym nacjonalizmie, czyli jak nie słuchać biskupów
Pod koniec kwietnia 2017 r. — natychmiast po ukazaniu się dokumentu Kon‑
ferencji Episkopatu Polski Chrześcijański kształt patriotyzmu — furorę zaczęła
w internecie robić inna wypowiedź kard. Wyszyńskiego: „Działajcie w duchu
zdrowego nacjonalizmu! Nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego nacjonalizmu,
to jest umiłowania narodu i służby jemu”.
Liderzy organizacji narodowych powołali się na te słowa prymasa tysiąc‑
lecia w swoim krytycznym komentarzu do stanowiska biskupów. Uznali, że nie
 45
Miłujobcegojaksiebiesamego
Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów?
dotyczy ich ostra krytyka nacjonalizmu, jaką przeprowadziła KEP. Z wdzięcz‑
nością przywoływali zaś słowa sprzed 40 lat: te zacytowane przed chwilą i te
o ordo caritatis. „W takim właśnie duchu, w duchu nauki Prymasa Wyszyńskiego
i całej, wielkiej tradycji polskiej, chrze‑
ścijańskiej myśli narodowej, pragniemy
odczytywać oraz wcielać w życie zale‑
cenia Konferencji Episkopatu Polski” —
stwierdzili, przedstawiający się jako
„świadomi chrześcijańscy nacjonaliści”,
prezes Ruchu Narodowego, prezes Za‑
rządu Głównego Młodzieży Wszech‑
polskiej i  kierownik główny Obozu
Narodowo­‑Radykalnego.
Przeciwko jednoznacznemu potępianiu nacjonalizmu przez polskich bisku‑
pów wypowiedział się także prof. Jan Żaryn, senator PiS. Nie ukrywał on rozcza‑
rowania pewnymi fragmentami dokumentu KEP, m.in. o polityce historycznej.
Jego zdaniem, „niektórym wskazanym przez biskupów zagrożeniom nie można
udzielić akceptacji”. Żaryn przekonywał natomiast, że w polskiej tradycji ideowej
„nacjonalizm, nawet jeśli dzisiaj jest nieakceptowalny przez nauczanie Kościoła,
to nie ma nic wspólnego z nienawiścią”.
Sęk w tym, że nauczanie Kościoła w tej kwestii wyostrzyło się nieprzypad‑
kowo. Wiek XX przyniósł wystarczająco wiele zbrodni i tragedii dokonanych
w imię (zawsze przecież „zdrowego”) nacjonalizmu. Jak widać, wciąż jednak są
ludzie uważający się za katolików, którzy myślą inaczej. Czy mają prawo powo‑
ływać się w swoich interpretacjach na kard. Stefana Wyszyńskiego? Częściowo
odpowiedzi udzielają w publikowanej obok dyskusji o patriotyzmie ks. Piotr
Burgoński, Andrzej Friszke i Paweł Kowal. Warto tu podkreślić zwłaszcza wyeks‑
ponowany przez Kowala wątek świadomego odpierania przez samego prymasa
i jego otoczenie zarzutów o endeckość.
Co jednak z cytowanymi słowami Wyszyńskiego o „zdrowym nacjonali‑
zmie”? Wszak weszły one już do kanonu polskiego nacjonalisty! Swoim znakiem
rozpoznawczym na Twitterze uczynił je ks. Roman Kneblewski z Bydgoszczy —
kilkakrotnie już bezskutecznie upominany przez swojego biskupa duchowny
o skrajnie narodowych przekonaniach, jeszcze niedawno publicznie wspierający
(ówczesnego księdza, dziś już tylko wiecowego krzykacza) Jacka Międlara, uwa‑
żający polski nacjonalizm za nie tylko zdrowy, ale i święty.
Jak się okazuje (gdy poszpera się w bibliotece), również w przypadku słów
o „zdrowym nacjonalizmie” mamy do czynienia z nadużyciem ze strony współcze‑
snych ideologów. Otóż „przypominane” przez nich — jakże dziś popularne — dwa
zdania nie są cytatem z żadnej publicznej wypowiedzi prymasa, lecz pochodzą
z zapisków... Janusza Zabłockiego. 28 maja 1968 r. odwiedził on kardynała wraz
z innymi posłami Koła „Znak”. Zabłocki był już wtedy skonfliktowany z Tade‑
uszem Mazowieckim. Wieczorem tego dnia zanotował m.in.:
Prymas Wyszyński nie nadaje
się na patrona nacjonalistów.
Miał świadomość, jak wielkie
nieszczęścia ściągnął nacjonalizm
i na zaczadzone własną wielkością
narody, i na cały świat.
 46  WIĘŹ  Zima 2017
Zbigniew Nosowski
Żegnając nas, [kard. Wyszyński — Z. N.] mówi na zakończenie słowa, które odbieram
jako wsparcie dla mnie, dla postawy, jaką w tym gronie reprezentuję, choć wsparcie
to — muszę przyznać — nie jest wyrażone zbyt zręcznie. „Działajcie — mówi ksiądz
Prymas — w duchu zdrowego nacjonalizmu. Nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego
nacjonalizmu, to jest umiłowania narodu i służby jemu”.
W Dziennikach Zabłockiego opublikowanych przez Instytut Pamięci Narodowej
(z przedmową Jana Żaryna) umieszczony jest przy tej notatce przypis wydawcy, in‑
formujący m.in., że „w dziennikach Wyszyńskiego [...] brak takiego stwierdzenia”.
Skąd zatem wzięła się tak wielka kariera tych dwóch zdań? Otóż dzisiejsi
polscy nacjonaliści poznali je za pośrednictwem Ewy K. Czaczkowskiej, która
przytacza je w swojej — zasłużenie popularnej — biografii prymasa Wyszyńskiego.
Tyle że autorka zaraz potem pisze, iż kardynał wcale nie wspierał bezkrytycznie
linii Zabłockiego, np. bez entuzjazmu przyjmował rewelacje swego rozmówcy,
pełnego nadziei, że „Gomułka steruje ku unarodowieniu komunizmu”. Czacz‑
kowska podsumowuje: „Prymas — jak widać — «politykę narodową» pojmował
nie jako realizację doktryn nacjonalistycznych, ale jako działania podejmowane
dla rzeczywistego dobra narodu, respektującego prawa i wolności rodaków”.
Nawet jeśli Zabłocki nie przekręcił słów kardynała, to jednak trzeba dostrzec,
że nieprzypadkowo Wyszyński nie używał takich sformułowań publicznie. Mało
tego, znane są i były uprzednio cytowane w literaturze dotyczącej tego tematu
przestrogi młodego ks. Stefana Wyszyńskiego przed „pogańskim nacjonalizmem”.
W książce Miłość i sprawiedliwość społeczna, napisanej podczas II wojny światowej,
stanowczo twierdził, że „żadnego narodu ani jego dziejów nie można bezkarnie
wynosić ponad inne narody”. Z bólem stwierdzał:
Chrześcijaństwo ma przedziwną zdolność łączenia narodów. Współcześnie, w miarę
jak narody poganieją, zdobywa sobie wpływy nacjonalizm, który jest siłą odśrodkową,
rozbijającą resztki dawnej chrześcijańskiej rodziny ludów. Pogański nacjonalizm
wynosi naród ponad człow ieka [podkr.—Z. N.].Powodujetoprzecenianiesięi sa‑
mouwielbienie,kulti bałwochwalstwosamegosiebie,a wreszciedyktaturęegoizmunarodo‑
wego[...].Wszystkimwiadomo,jakwielkienieszczęściaściągnąłnacjonalizmnietylkona
zaczadzone własną wielkością narody, ale i na świat cały. To wielkie zło współczesnego
świata zwalczyć można i trzeba!
Nie miejsce tu na całościowy opis teologii narodu w ujęciu kard. Wyszyńskiego.
Z pewnością można jednak powiedzieć, że tak wypowiadający się chrześcijański
myśliciel i katolicki hierarcha na patrona nacjonalistów się po prostu nie nadaje.
Jedynym zabiegiem, który umożliwia radykałom wpisywanie sobie kard. Wyszyń‑
skiego na sztandary, jest uznanie każdej wzmianki o narodzie, jego prawach
i tożsamości czy o interesie narodowym za przejaw nacjonalizmu.
Niestety, to wszystko nie świadczy jednak dobrze o dojrzałości polskiego
katolicyzmu. Oto bowiem dla wielu środowisk powołujących się na związki
z Kościołem internetowy mem z cytatem przypisanym prymasowi Wyszyńskiemu
 47
Miłujobcegojaksiebiesamego
Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów?
przed 40 laty staje się argumentem na rzecz innego stosunku do nacjonalizmu
niż ten zalecany przez Magisterium Kościoła, wyrażany w nauczaniu św. Jana
Pawła II, zawarty w dokumencie przyjętym przez Konferencję Episkopatu Polski.
Miłośnikom „zdrowego nacjonalizmu” pozostaje więc powiedzieć: albo
zweryfikujcie swoje teorie w świetle Ewangelii, albo zostawcie w spokoju chrze‑
ścijaństwo i Kościół katolicki! Wiara w Jezusa jest uniwersalistyczna i nie da się
jej uczynić ani fundamentem, ani sercem, ani istotą partykularnej ideologii, jaką
jest i będzie nacjonalizm.
Panie nacjonalistki i panowie nacjonaliści! Jeśli chcecie, żeby wasze myśle‑
nie nie spoganiało doszczętnie — słuchajcie uważniej kardynała Stefana Wyszyń‑
skiego! Porzućcie jednak wyrwane z kontekstu cytaty, poczytajcie go w całości!
Posłuchajcie go:
Istnieje też hierarchia w miłości. Miłość, która nie dopuszcza nic wyższego ponad
Ojczyznę, jest bezużyteczna dla samej Ojczyzny. [...] Człowiek musi zawsze pamiętać,
że jest czymś więcej niźli patriotą i obywatelem — jest dziecięciem Bożym i współ‑
bratem w Chrystusie.
Prymas tysiąclecia miałby też pouczającą anegdotę do opowiedzenia (byłemu już)
rzecznikowi Młodzieży Wszechpolskiej, który niedawno uznał, że Murzyn nie
może być Polakiem. Tak oto ks. Wyszyński wspominał swoje studia w Rzymie
w 1930 r.:
Na Angelicum, na wykładach ojca Gillet było sześciu Murzynów i reszta jak z wieży
Babel: Anglicy, Francuzi, Holendrzy i inni. Czterdzieści osób z trzydziestu narodów.
Murzyni siedzieli na samym końcu. Obok nich było wolne miejsce, bo nikt nie chciał
przy nich usiąść. Wreszcie ja usiadłem. Przychodzili do mnie ci i owi z zapytaniem: Co
ty robisz, po co tam siedzisz? Mówię: Bo nikt nie chce tam siedzieć! — Słaby motyw —
powiada jakiś Francuz. [...] Ojciec Gillet mówił strasznie mądre rzeczy. Kiedyś na
korytarzu powiedziałem mu: Ojcze, niech Ojciec tak przemówi do swoich słuchaczy,
aby wszyscy zechcieli usiąść przy tych Murzynach. Na to ojciec Gillet, który trochę
umiał po polsku: — Polaki zawsze walczą za naszą wolność i waszą. Pojechałem stam‑
tąd do Paryża, a Murzyni zostali sami.
Zbigniew Nosowski
Zbigniew Nosowski — ur. 1961, absolwent socjologii i teologii. Od 1989 r. redaktor
„Więzi”, od 2001 r. — redaktor naczelny. Autor książek Parami do nieba. Małżeńska droga
świętości, Szare a piękne. Rekolekcje o codzienności, Polski rachunek sumienia z Jana
Pawła II, Krytyczna wierność. Jakiego katolicyzmu Polacy potrzebują. W latach 2001
i 2005 był świeckim audytorem Synodu Biskupów w Watykanie. W latach 2002—2008
konsultor Papieskiej Rady ds. Świeckich. Chrześcijański współprzewodniczący Polskiej
Rady Chrześcijan i Żydów w latach 2007—2009 i ponownie od 2017 r. Dyrektor progra‑
mowy Laboratorium „Więzi”. Mieszka w Otwocku.
 102  WIĘŹ  Zima 2017
Wiara
 141
Sakrament,którysięzmienia
Nauczyć się
wsłuchiwania
w sumienie
Jacek Prusak SJ
Badania pokazują, że w miarę, jak ludzie dojrzewają, w końcu większość z nas
osiąga taki moment, w którym chcemy zachowywać się odpowiedzialnie i uważać
siebie za osobę moralną — oraz chcemy, by inni nas tak postrzegali. Moralność
zaś bywa utożsamiana ze zdolnością (1) rozróżniania dobra od zła, (2) działania
według tego rozróżnienia i (3) doświadczania dumy po zrobieniu dobrej rzeczy
oraz winy lub wstydu po zrobieniu czegoś niezgodnego z przyjętymi zasadami.
Towarzyszy temu przekonanie, że (4) moralnie dojrzałe osoby to takie, które
postępują zgodnie z zasadami uznanymi w danym społeczeństwie nie z powodu
wymiernych nagród czy obaw przed karą, lecz dlatego że przyswoiły sobie zasady
moralne, których się nauczyły, i postępują w zgodzie z tymi ideałami, nawet kiedy
nie ma nikogo, kto by to egzekwował 1. Mówiąc jednym zdaniem — są ludźmi su‑
mienia, gdyż sumienie jest samoświadomością moralną podmiotu.
Kościół w Katechizmie Kościoła Katolickiego (1782) twierdzi:
Człowiek ma prawo działać zgodnie z sumieniem i wolnością, by osobiście podejmo‑
wać decyzje moralne. „Nie wolno więc go zmuszać, aby postępował wbrew swojemu
sumieniu. Ale nie wolno mu też przeszkadzać w postępowaniu zgodnie z własnym
sumieniem, zwłaszcza w dziedzinie religijnej” (Sobór Watykański II, deklaracja Di‑
gnitatis humanae 3).
Jednocześnie Katechizm dodaje:
jeśli ignorancja jest niepokonalna lub sąd błędny bez odpowiedzialności podmiotu
moralnego, to zło popełnione przez osobę nie może być jej przypisane. Mimo to
pozostaje ono złem, brakiem, nieporządkiem. Konieczna jest więc praca nad popra‑
wieniem błędów sumienia (1793).
	1	 Zob. D. R. Schaffer, K. Kipp, Psychologia rozwoju. Od dziecka do dorosłości, Gdańsk 2015, s. 558.
 142  WIĘŹ  Zima 2017
Jacek Prusak SJ
W obu tych stwierdzeniach pobrzmiewa nauczanie św. Tomasza z Akwinu, który
nie tylko zdefiniował naukę kościelną o prymacie i nienaruszalności sumienia,
ale poszedł jeszcze dalej i podkreślał, że nawet błędne sumienie zobowiązuje, bo
działanie przeciw niemu jest niemoralne i grzeszne 2.
Czy w takim razie spowiadać się z czynów, które w sumieniu — po rzetelnej
i uczciwej analizie — uznaliśmy za dobre? Przecież wtedy nie spełniamy jednego
z warunków spowiedzi. Czy jedyną odpowiedzią jest stwierdzenie, że mamy źle
uformowane sumienie? A jeśli się z nich spowiadamy wbrew własnemu sumieniu,
to czym wtedy się staje nasze sumienie? Niezobowiązującym doradcą? Czy jest
możliwe, żeby osąd naszego sumienia w konkretnym przypadku był trafniejszy
niż reguły Kościoła? Czy jest rozwiązaniem wyznanie w czasie spowiedzi, że czy‑
nię coś, co według nauki Kościoła jest grzechem, ale w ocenie mojego sumienia
jest inaczej? Czy jest to obowiązkiem duchowym penitenta? Jak w epoce roz‑
buchanego indywidualizmu i podążania za pragnieniami rozumieć i ukazywać
autonomię sumienia, żeby nie stała się ona egoistyczną dowolnością? To tylko
niektóre z dylematów i rozterek towarzyszących naszej wierze w poszukiwaniu
dojrzałości moralnej.
Żeby mieć odwagę żyć w zgodzie z sumieniem, trzeba je odróżnić od super­
ego 3. Mylenie sumienia z superego prowadzi bowiem do zamieszania wokół tego,
co nas zobowiązuje, z czego musimy się rozliczać i czyją wolność jako osoby
odpowiedzialne moralnie musimy respektować. Jak podkreślił to Ronald Britton
w studium Księgi Hioba pod kątem wyzwolenia od superego:
Musimy w tej części naszej osobowości, którą identyfikujemy jako niezależną od innych,
odnaleźć miejsce, z którego możemy obserwować samych siebie, pozostając sobą. Nie
możemy uniknąć posiadania sumienia, nie możemy też usunąć nad­‑ja (super­ego), ale
musimy umieścić je we właściwym miejscu 4.
Zacznijmy więc od tego, jakie wobec sumienia przyjmujemy postawy.
Sumienia Polaków
Badania prowadzone w ostatnich latach nad świadomością moralną Polaków
pokazują, że jeśli wśród czynników, które powinny decydować o rozstrzyganiu
	2	Zob. np. S. Duda, Krótka historia sumienia, „Więź” 2017, nr 1.
	3	Freud utożsamiał sumienie z superego. Sumienie nie jest jednak jedynie instancją wymagającą,
strażnikiem i sędzią, u którego często występuje potrzeba karania, lecz instancją pozytywnie
wzmacniającą. Istnieje bowiem nie tylko konflikt pomiędzy id, ego i superego, ale również pomię‑
dzy sumieniem a superego. Zob. J. Prusak, Rozróżnienie sumienia od superego u osób religijnych
w kontekście pracy z nerwicą eklezjogenną, „Psychoterapia” 2016, nr 4, s. 33—44.
	4	R. Britton, Wyzwolenie od nad­‑ja. Kliniczne studium Księgi Hioba. W: D. M. Black, Psychoanaliza
i religia w XXI wieku. Współzawodnictwo czy współpraca?, Kraków 2009, s. 156.
 143
Sakrament,którysięzmienia
Nauczyć się wsłuchiwania w sumienie
problemów moralnych, wymienione jest w badaniach sumienie, zdecydowana
większość respondentów wybiera je na pierwszym miejscu.
Jeśli jako alternatywę dla sumienia badacze podają np. „prawo Boże”, „przy‑
kazania Boże” czy „zasady moralne chrześcijaństwa”, to owa „hegemonia su‑
mienia” nie jest już tak wysoka, niemniej nadal ono dominuje. Jeśli jednak ową
alternatywą dla sumienia są np. „nauczanie Kościoła” czy „wskazania spowied‑
nika”, to takie instancje moralne wybierane są nieraz z częstotliwością śladową 5.
Niektórzy badani podkreślali, że motywacja moralna wynikająca z internalizacji
„zewnętrznej” normy nie ma tak autentycznego charakteru, jak motywacja podsu‑
wana przez sumienie — utożsamiane z „głosem serca” — które potrafi buntować
się przeciw nakazowi normy 6.
Na podstawie owych badań wyodrębniono więc trzy kategorie osób, które
różnią się pojmowaniem relacji pomiędzy własnym sumieniem a zewnętrznymi
wobec nich normami (prawami moralnymi) oraz standardami wyznaczanymi
przez Magisterium Kościoła. Do kategorii pierwszej — zdecydowanie najmniej
licznej — należą, ci, którzy nie wyobrażają sobie, aby głos ich własnego sumienia
mógł się rozmijać z prawdami głoszonymi przez Kościół 7.
Na przeciwnym biegunie (kategoria druga) znajdują się osoby, które traktują
własne sumienie jako instancję nadrzędną nie tylko wobec prawd głoszonych przez
Kościół, ale także wobec jakichkolwiek zobiektyzowanych norm moralnych. Osoby
te są przekonane, że człowiek dokonuje najwłaściwszych wyborów moralnych,
jeśli kieruje się „wewnętrzną busolą”, w którą każdy jest wyposażony. Nie muszą
jednak tych zewnętrznych norm ignorować, uważają jedynie, że w przypadku
konfliktu pomiędzy którąś z nich a głosem sumienia — należy słuchać sumienia.
Trzecią kategorię stanowią ci, którzy nie absolutyzują własnego sumienia
jako jedynej „busoli moralnej” i potrafią krytykować osobę, której sumienie roz‑
mija się z oczywistymi, ich zdaniem, normami moralnymi, ale nie mają nieogra‑
niczonego zaufania do moralnej nieomylności Kościoła i jego autorytetów. Jak
podkreśla prof. Krzysztof Kiciński,
	5	 W przeprowadzonych w 2003 roku badaniach na sumienie, jako najważniejszą instancję rozstrzy‑
gającą, wskazało ponad 65% respondentów, a na Kościół jedynie kilka procent. W badaniach
przeprowadzonych w latach 1990—2006 w 12 diecezjach 67,3% respondentów i 80,2% katolików
zadeklarowało, że kierują się w swych decyzjach sumieniem, a jedynie 2,8% i 10, 3%, że naukami Ko‑
ścioła. Co prawda, w innych badaniach przeprowadzonych w 2004 roku owa „hegemonia sumienia”
topniała: 95,7% katolików uznało, że katolicy w swych decyzjach powinni kierować się sumieniem,
ale już 89,6% — a więc dużo — że przykazaniami Bożymi. Nieco mniej, bo 80,3%, że nauczaniem
Kościoła katolickiego. Jednak w innych badaniach odsetki respondentów wybierających nauczanie
Kościoła były z reguły znacznie mniejsze. Zob. również hasło „Sumienie”, w: Leksykon socjologii
moralności. Podstawy­— teorie ­— badania ­— perspektywy, red. J. Mariański, Kraków 2015, s. 809—810.
	6	 Hasło „Sumienie”, dz. cyt., s. 812.
	7	Jak sugeruje prof. Krzysztof Kiciński, jeden z najważniejszych reprezentantów owych badań
w Polsce, „w ich pojęciu, nieskażonym zapewne filozofowaniem, oznacza to prawdopodobnie
utożsamienie tych prawd z obiektywnymi normami, a tym samym z nauczaniem moralnym Jezusa”.
Zob. K. Kiciński, Sumienie jako instancja moralna w świetle teorii i badań, w: W poszukiwaniu
sensu. O religii, moralności i społeczeństwie, red. J. Baniak, Kraków 2010, s. 169.
 144  WIĘŹ  Zima 2017
Jacek Prusak SJ
łączy ich przede wszystkim ów brak zaufania, natomiast na naturę zewnętrznych
wobec jednostki norm czy praw mogą mieć różne poglądy. Jedni pojmują je jako
prawdy obiektywne, inni jako uniwersalia kulturowe, jeszcze inni jako standardy,
które ukształtowały się w określonych warunkach społecznych, itd. Do kategorii tej
należą m.in. ci katolicy, którzy w przytaczanych badaniach uznali, iż katolik w swych
decyzjach powinien kierować się sumieniem i przykazaniami bożymi, a nie wybrali
odpowiedzi, że — nauczaniem Kościoła katolickiego 8.
Biorąc pod uwagę fakt, że brak zaufania do moralnej nieomylności Kościoła i jego
autorytetów charakteryzuje również osoby z drugiej kategorii, i to w stopniu
z reguły większym niż z grupy trzeciej — można powiedzieć, że obie te kategorie
łącznie stanowią najliczniejszą część społeczeństwa polskiego. Prof. Kiciński pod‑
kreśla, że w przypadku ludzi młodych i wykształconych ich przewaga liczbowa
nad kategorią pierwszą jest wręcz przytłaczająca. Dodaje, że
takie poglądy na rolę sumienia nie oznaczają jednak w przypadku większości osób
kwestionowania jakiejkolwiek roli autorytetów moralnych lub niewiarę w istnienie
oczywistych, ich zdaniem, norm moralnych (których przykładem najczęściej podawa‑
nym przez badanych są normy dekalogu). Chodzi raczej o przekonanie, że o wybo‑
rze przez jednostkę uznawanych przez nią autorytetów powinno decydować przede
wszystkim jej własne sumienie oraz że jego głos należy uznać za ważniejszy niż nakaz
zewnętrznej normy, gdyby doszło do takiego konfliktu 9.
W badaniach przeprowadzonych przez CBOS w 2008 roku na grupie ogólno‑
polskiej zadano pytanie: „Jak Pana/Pani zdaniem powinien postąpić ktoś, kto
ma moralny dylemat, bo nie jest pewny, co powinien zrobić?”. Odpowiedź, że
w tej sytuacji „powinien zwrócić się do jakiegoś autorytetu moralnego — na
przykład swojego spowiednika — i postąpić według jego wskazań”, wybrało
zaledwie 20,7% respondentów. Odpowiedź, że „w przypadku wyborów mo‑
ralnych powinien przede wszystkim słuchać głosu własnego sumienia, nawet
jeśli autorytety podpowiadają mu coś innego”, wybrało aż 77,5%, a więc nie‑
mal czterokrotnie więcej osób. Owe proporcje jeszcze bardziej zmieniały
się na korzyść wyboru sumienia w wypadku respondentów wykształconych
i młodych; nawet osoby uczestniczące w praktykach religijnych kilka razy w ty‑
godniu ponad dwa razy częściej wybierały głos sumienia, a nie wskazówki
spowiednika lub innego autorytetu moralnego 10.
Z badań socjologicznych wiemy, że tak wysoka ranga sumienia oznacza
dla większości Polaków odrzucanie jakiegokolwiek paternalizmu moralnego, co
przekłada się również na podejście do spowiedzi. Nie można na tej podstawie
zakładać, że z definicji mamy tutaj do czynienia z „erozją sumienia”. Nie wystar‑
czy jednak samo powołanie się na prawa sumienia, aby mieć rację.
	8	Tamże.
	9	 Hasło „Sumienie”, dz. cyt., s. 810.
	10	K. Kiciński, Sumienie jako instancja moralna..., dz. cyt., s. 173.
 145
Sakrament,którysięzmienia
Nauczyć się wsłuchiwania w sumienie
Od superego do sumienia
Jako ludzie i chrześcijanie jesteśmy związani sumieniem, ponieważ życie moralne
jest nierozdzielne od życia duchowego. Nie tylko jednak jesteśmy „skazani” na
sumienie w szukaniu prawdy i podejmowaniu decyzji moralnych, ale też jego
autorytet i nienaruszalność zobowiązuje nas do tego, abyśmy robili wszystko, co
w naszej mocy, żeby było ono dobrze uformowane i nie było w błędzie.
Sumienia bowiem nie da się niczym zastąpić, ale — jak często podkreśla
papież Franciszek — nie można go mylić ani z ego, które kieruje się własnymi
zachciankami, ani z superego, kiedy duchowni zamiast pomagać sumieniom wier‑
nych chcą je zastępować 11. Powołując się na autorytet sumienia, musimy zdawać
sobie sprawę z tego, czym ono jest. Sumienie to nie kwestia wyboru dobra albo
zła. Gdyby tak było, to po pierwsze nie przeżywalibyśmy fenomenu „wyrzutów
sumienia”; po drugie — potrzebowalibyśmy jeszcze jakiegoś nadrzędnego kryte‑
rium słuszności dokonanych przez nas wyborów 12.
Nie ma życia moralnego bez sumienia — lecz życie moralne to coś więcej
niż posłuszeństwo głosowi sumienia. Sumienie jest sądem, racją natury moralnej,
która zdecydowanie przeważa wszelkie inne racje, stanowiąc podporządkowanie
własnego działania regułom moralnego rozumowania 13. Sumienie jednak nie
funkcjonuje w „próżni aksjologicznej” i nie działa „samo”. Chociaż sumienie
radykalnie indywidualizuje człowieka, podejmowanie decyzji w zgodzie z sumie‑
niem nie jest procesem indywidualistycznym i w przypadku katolika dokonuje
się w Kościele. Ponieważ sumienie może się mylić, nie można z góry zakładać,
że życie zgodne z własnym sumieniem jest życiem dobrym ani że powoływanie
się na sumienie jest już oznaką dojrzałości moralnej.
W sytuacji konfliktu sumienia z nauką Kościoła ważne jest nie tylko ade‑
kwatne zrozumienie sumienia 14, ale również samego Kościoła. Inaczej ten konflikt
i jego rozwiązanie wygląda, kiedy Kościół pojmuje się jako instytucję hierarchiczną,
inaczej — gdy widzi się go jako „wspólnotę ludu Bożego” (tak czyni Konstytucja
dogmatyczna o Kościele Lumen gentium). W pierwszym przypadku zakłada się,
że sumienie ma obowiązek podporządkować się Kościołowi, w drugim — że Ko‑
ściół jest w służbie sumienia, a nie vice versa.
Analizując postawy polskich katolików wobec sumienia, można powiedzieć,
że większość z nich nie zgadza się na takie jego rozumienie, które sprowadza je
	11	 Zob. np. przesłanie papieża Franciszka do biskupów włoskich zebranych na konferencji poświęco‑
nej adhortacji Amoris laetitia, 11 listopada 2017 r., http://en.radiovaticana.va/news/2017/11/11/
pope__sends_vid_message_to_cei_conference_on_amoris_laetitia/1348299[dostęp:22.11.2017].
	12	R. Spaemann, Osoby. O różnicy między czymś a kimś, Warszawa 2001, s. 203—204.
	13	 Tamże, s. 210—212.
	14	A jak pokazują polskie badania, dla większości respondentów jest to pojęcie fasadowe — jest
czymś, co stanowi o moralnej wartości człowieka, ale nie potrafią nic więcej powiedzieć o jego
charakterystyce bądź ich odpowiedzi są zdawkowe. Zob. K. Kiciński, Sumienie jako instancja
moralna..., dz. cyt., s. 174—175.
 146  WIĘŹ  Zima 2017
Jacek Prusak SJ
ostatecznie do bycia posłusznym nauce Kościoła. W takim ujęciu poszukiwanie
prawdy utożsamiane jest z posłuszeństwem instytucji, a wolność z możliwością
bycia posłusznym — bo Kościół nie może się mylić, ale mylić się może człowiek.
Wygląda na to, że Polacy preferują inne podejście do roli sumienia, które zgodne
jest z etycznym sytuacjonizmem, zakładającym, iż stosunkowo często konkretna
sytuacja sprawia, że osoba musi rozstrzygnąć, która norma jest dla niej w danym
momencie ważniejsza.
Takie podejście nie oznacza jednak, że przyznanie sumieniu rangi najwyż‑
szej instancji moralnej musi pociągać za sobą negowanie roli norm moralnych
stanowiących wobec jednostki rzeczywistość zewnętrzną. Prymat sumienia można
tu rozumieć jako
program zmuszający jednostkę do nieustannego oceniania wagi poszczególnych norm,
wśród których musi ona w konkretnej sytuacji dokonać wyboru tej normy, którą uzna
za obowiązującą, a także wyboru tych norm, które uzna za bezwzględnie ją obowią‑
zujące. Postulat autonomii sumienia zaangażowanego w owe wybory nie polega więc
w tym przypadku na wyprowadzaniu jednostki poza świat istniejącej obiektywnie
wobec tej jednostki aksjonormatywnej rzeczywistości moralnej, lecz na przyznaniu
prawa do wyciśnięcia indywidualnego piętna na tej rzeczywistości 15.
Chodzi tutaj o pełne uwzględnienie podwójnej funkcji sumienia: jurydycznej
(oceniającej czyn dokonany i skierowanej na przeszłość) oraz rozeznającej — wy‑
znaczającej standardy działania na przyszłość. Teologicznie można powiedzieć,
że w tym podejściu do sumienia nauka Kościoła jest w służbie osób, kiedy uży‑
wają sumienia w poszukiwaniu dobra, prawdy i poczucia spójności w tym, w co
wierzą i jak myślą, z tym, jak żyją; a nie, że sumienie jest na usługach doktryny
i władza kościelna może je zastąpić 16.
Kierowanie się w życiu sumieniem oznacza coś więcej niż podejmowanie
właściwych decyzji czy też postawienie na nie w sytuacji, w której błądzi osąd
naszego rozumu czy formalnych autorytetów. W momencie konfliktu między
głosem własnego sumienia a nauczaniem Kościoła sumienie pyta: „gdzie jest
prawda, kto ma rację?” — superego zaś: „kto ma władzę?”, a w konsekwencji:
„kogo bądź czego mam się bać?”, „kto i za co mnie ukarze?”. W przypadku
kierowania się superego wymagania Kościoła są przeżywane jako wymagania
Boga, a posłuszeństwo Kościołowi jest równoznaczne z posłuszeństwem Bogu.
Sumienie zachowuje się inaczej. Jego dojrzałe funkcjonowanie uzależnione jest
od samorefleksji i gotowości konfrontowania własnych sądów z innymi, wymaga
nie tylko dobrej znajomości samego siebie, ale także uznania własnej grzeszno‑
ści — po to jednak, aby móc być wolnym.
	15	 Hasło „Sumienie”, dz. cyt., s. 811.
	16	Zob. M. G. Lawler, T. A. Salzman, Following Faithfully. The Catholic way to choose the good,
„America” 2.02.2015, s. 17.
 147
Sakrament,którysięzmienia
Nauczyć się wsłuchiwania w sumienie
Najprostszym sposobem odróżniania superego od sumienia jest wskazanie
na różnicę pomiędzy „powinieneś” bądź „musisz / nie wolno ci” a „chcę/pragnę”
jako imperatywów naszego zachowania w poszukiwaniu i realizowaniu prawdy
i dobra. „Powinieneś / musisz / nie wolno ci” to czyjeś komendy, pragnienia zaś
przynależą do nas. Pomocne w dokonywaniu rozeznawania wyborów i decyzji
w zgodzie z sumieniem mogą być następujące wskazówki 17:
Superego Sumienie
Motywacja: nakazuje działać ze
względu na uzyskanie aprobaty
albo z lęku przed utratą miłości.
Ogólnie mówiąc, chodzi o lęk przed
utratą przychylności autorytetu.
Odpowiada na pytanie „Co jest
słuszne?”. Zachęca do działania
w odniesieniu do wartości.
Introwersja: superego zwraca nas
ku samym sobie — postawa skupiona
na własnym poczuciu wartości.
Ekstrowersja: sumienie jest
otwarte, uwzględnia innych oraz
wartości, na które odpowiada.
Bywa statyczne, bo powtarza
wcześniejszy nakaz: zamyka
w świecie stereotypowych zachowań
i reakcji emocjonalnych opornych
wobec wszelkiej krytycznej
refleksji. Niezdolne do uczenia się
czy kreatywnego funkcjonowania
w nowych okolicznościach —
powiela jedynie nakazy.
Jest dynamiczne: podejmuje
ryzyko wobec nieprzewidywanego
rozwoju wydarzeń, kierując
się hierarchią wartości.
Zorientowane głównie na autorytet:
słuszne jest to, co nakazane,
wymagające ślepego posłuszeństwa.
Zorientowane głównie na wartości: są
one nadrzędne bez względu na to, czy
są, czy nie są uznane przez autorytet.
Zwraca uwagę na czyny
spełniane jednostkowo.
Zwraca uwagę na kontekst
i uwarunkowania: istotny jest
całokształt postawy osoby.
Jest zorientowane na przeszłość:
chodzi głównie o przywrócenie
„czystej kartoteki”.
Jest zorientowane na przyszłość:
„Jaką osobą chcę się stać”.
Domaga się kary: by w ten sposób
oczyścić się z popełnionych
przewinień. Od jej surowości
uzależnia pewność zadośćuczynienia
(wina neurotyczna).
Zadośćuczynienie jest nową
szansą: troska o lepszą przyszłość
jest sposobem uczenia się
na błędach (skrucha).
	17	J. Prusak, Rozróżnienie sumienia od superego..., dz. cyt., s. 40. Por. J. W. Glaser, Conscience and
superego: A key distinction, „Theological Studies” 1971, nr 32, s. 38.
 148  WIĘŹ  Zima 2017
Jacek Prusak SJ
Wina moralna (sumienie) związana jest z wzięciem odpowiedzialności za swoje
czyny, pokorą w ocenie siebie, a nie poniżaniem się. Motywuje do zadośćuczynie‑
nia, pomaga w zmianie złych zachowań, jest ukierunkowana na innych: zachęca
do budowania więzi i rozwiązywania czy minimalizowania konfliktów w sposób
realistyczny. Jest wspólniczką empatii i wspiera wgląd w siebie („czego mogę się
nauczyć na swoich błędach?”).
Z kolei wina neurotyczna (superego) żyje przeszłością, prowadzi do depre‑
cjonującego postrzegania siebie, wyolbrzymia odpowiedzialność za zło w świecie
(„najgorszy grzesznik”), podtrzymuje negatywizm i skupienie na sobie (rumi‑
nacje — ciągłe wątpliwości co do jakości i faktu wykonanych czynności). Wina
neurotyczna współpracuje z mechanizmami obronnymi w nieadaptacyjny sposób
i utrzymuje w postawie ofiary. Można wtedy osiągnąć fałszywy „spokój sumie‑
nia”, dopóki jednak nie nazwiemy fałszywego poczucia winy po imieniu — żyć
będą lęki, które je wywołały. Jak twierdził amerykański psychoanalityk Mark
Baker, „poczucie winy wypływające z miłości (troski) leczy rany; poczucie winy
wypływające ze strachu jedynie sprytnie je maskuje” 18.
Jak trafnie zauważył John Glaser: „Możemy płacić superego czynsz, lecz dom
nigdy nie stanie się naszą własnością” 19. Dlatego tak ważne jest wsłuchiwanie się
w sumienie, o czym w rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański przypomniał
30 czerwca 2013 r. papież Franciszek:
Tak jak Jezus podjął w swym sumieniu stanowczą decyzję, w duchu posłuszeństwa
Ojcu, by pójść do Jerozolimy — również my powinniśmy nauczyć się wsłuchiwać
w sumienie. [...] Sumienie jest wewnętrzną przestrzenią słuchania prawdy, dobra,
wsłuchiwania się w głos Boga; jest to wewnętrzne miejsce mojej relacji z Tym, który
przemawia do mojego serca i pomaga mi rozpoznawać i rozumieć drogę, na którą
powinienem wejść, a po powzięciu decyzji kroczyć naprzód i pozostać wiernym 20.
Jacek Prusak SJ
Jacek Prusak — ur. 1971, jezuita. Doktor psychologii, psychoterapeuta, teolog, publicysta.
Prorektor Akademii „Ignatianum” w Krakowie, gdzie jest także adiunktem w Katedrze
Psychopatologii i Psychoprofilaktyki Instytutu Psychologii. Konsultant w Zakładzie Terapii
Rodzin Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członek redakcji „Tygodnika
Powszechnego”. Autor książki Poznaj siebie, spotkasz Boga. Współpracownik kwartalnika
„Życie Duchowe” (były zastępca redaktora naczelnego) oraz miesięcznika „List”.
	18	M. Baker, Największy psycholog wszech czasów. Jezus i mądrość duszy, Warszawa 2003, s. 90.
	19	J. Glaser, Conscience and superego, dz. cyt., s. s. 44.
	20	 Zob. http://papiez.wiara.pl/doc/1613930.Franciszek­‑Wsluchujmy­‑sie­‑w­‑sumienie [dostęp:
22.11.2017].
Kultura
 202  WIĘŹ  Zima 2017
 221
Kryminałprzywracaświatuład?
W dzikim świecie
wolności
25 lat po premierze „Psów”
Władysława Pasikowskiego
Damian Jankowski
Recepcja Psów Władysława Pasikowskiego — czyli opowieści o byłych ubekach, któ‑
rzy muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości — przeszła ciekawą ewolucję: dzieło
buntownicze i kontrowersyjne stało się klasyką polskiego kina. Liczące sobie
dziś ćwierć wieku Psy wciąż zyskują nowe grupy odbiorców, zaś ludzie urodzeni
w roku ich premiery zdążyli już wejść w dorosłe życie (tak jak niżej podpisany).
Zacznijmy od początku. Jesienią 1992 roku, zaledwie dwa lata od „wojny
na górze” i kilka miesięcy po odwołaniu rządu Jana Olszewskiego, film bierze
udział w 17. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Ostatecznie dzieło
Władysława Pasikowskiego nie triumfuje i nie zostaje nagrodzone Złotymi Lwami,
zdobywa jednak pięć nagród: za najlepszą reżyserię, główną rolę męską, drugo­
planową kreację kobiecą, montaż i muzykę. Psy wchodzą na ekrany kin w listo‑
padzie, z miejsca stając się przebojem kasowym.
Brudny Harry nad Wisłą
Od momentu premiery film zdumiewa zarówno aktualną treścią (akcja rozgrywa
się w 1989 roku), jak też atrakcyjną formą. To pierwsza pozycja pokazująca
ówczesną tajemnicę poliszynela — palenie dokumentów MSW. W jednej ze scen
obserwujemy esbeków, którzy pakują akta operacyjne na plandekę ciężarówki,
wywożą je z resortu i wrzucają do ogniska, zapewniając przy butelce wódki, że
„teraz będzie tak samo, albo nawet lepiej”.
Psy nie były jednak dramatem społecznym lub filmem ściśle historycznym
czy politycznym. Władysław Pasikowski — rozkochany w kinie Spielberga, Lucasa
i Scorsesego — zdecydował się przenieść na polski grunt amerykański wzorzec
gatunkowy. W efekcie powstała mieszanka wybuchowa — brutalne kino w stylu Pe‑
ckinpaha i Boormana, ale okraszone rodzimym tu i teraz. Cytaty z zachodnich mi‑
strzów sąsiadowały z nawiązaniami do Polskiej Szkoły Filmowej. Scenę rozmowy
 222  WIĘŹ  Zima 2017
Damian Jankowski
Ola z Franzem przy whisky można zestawić ze słynnym podpalaniem kieliszków
z wódką w Popiele i diamencie Wajdy, zaś dramatyczny bieg Żwirskiego przez pola,
po dokonaniu morderstwa, przypominał ostatnie chwile życia Maćka Chełmickiego.
Widownia otrzymała elementy dobrze znane z zagranicznych produkcji —
obraz świetny warsztatowo, pełen dynamicznych scen i wartkiej akcji, dodatkowo
zawierający cięte, wpadające w ucho dialogi. Znajome były także rekwizyty świata
przedstawionego: ekranowy konflikt dotyczył walki między „dobrymi” a „złymi”,
rozegrany natomiast został w otoczeniu luksusowych samochodów, pięknych
kobiet, konwencjonalnych scenerii (opuszczona fabryka jako miejsce finałowe)
i — co akurat stanowiło rodzimy koloryt — licznych wulgaryzmów (słowo na „k”
padało w filmie 55 razy). Oczywiście, wszystko to w linii prostej nawiązywało
do amerykańskiego kina akcji lat osiemdziesiątych. Główny bohater, biegający
w dżinsach i kurtce à la Top Gun, do tego z kałasznikowem w ręce, przypominał
postacie odgrywane wcześniej przez Willisa, Gibsona czy Stallone’a.
Jednymi z najważniejszych elementów filmu Pasikowskiego były jednak od‑
wołania — widoczne w poszczególnym scenach i w samej konstrukcji postaci — nie
tyle do niezbyt wyszukanej sensacji okresu wideo, ile do klasyki kina policyjnego
zza oceanu.
Dla porządku przybliżmy gatunkowe źródła. Za pierwsze dwa amerykańskie
filmy policyjne uchodzą Francuski łącznik Williama Friedkina i Brudny Harry
Dona Siegela, oba z 1971 roku. Gatunek ten od początku zawierał w sobie
określony społeczno­‑polityczny kontekst swego powstania. Według Elżbiety Du‑
rys pojawił się jako odpowiedź na obyczajowy chaos, który na przełomie lat 60.
i 70. nękał społeczeństwo USA 1. Wojna w Wietnamie, emancypacja mniejszości
seksualnych, rozluźnienie moralne młodzieży i druga fala feminizmu zachwiały
dotychczasowym status quo, stanowiły przy tym zapowiedź kryzysu męskości.
Odpowiedzią na to miała być postać rogue cop (zacietrzewionego gliniarza), który
mocną ręką zaprowadzi porządek i wymierzy sprawiedliwość.
Pasikowski świadomie skonstruował głównego bohatera Psów według po‑
wyższego wzorca. Franz Maurer jest pracownikiem Służby Bezpieczeństwa,
który właśnie przechodzi weryfikację: wiek 37 lat, jedno dziecko, żonaty z córką
wiceministra, 31 nagan i 18 pochwał. Mówi monosylabami, nie okazuje uczuć
i nie unika stosowania przemocy, ale — gdy przyjdzie do starcia z bezwzględnymi
handlarzami amfetaminy — okaże się jedynym gwarantem „zaprowadzenia ładu”.
Tak jak porucznik Callahan miał być lekiem na bolączki Ameryki lat 70., tak
Franz stawał się idealnym bohaterem czasów polskiej transformacji. Jego zacho‑
wanie i zdecydowany styl działania trafiały bowiem na podatny grunt — przemiany
ustrojowe pociągnęły za sobą znaczące niezadowolenie i narastające w społeczeń‑
stwie poczucie alienacji. Po chwilowym zachwycie przełomem roku 1989 nastąpiła
	1	Zob. E. Durys, Amerykańskie popularne kino policyjne w latach 1970—2000, Łódź 2013,
s. 62—129.
 223
Galeria „Więzi”: Marek Piasecki 	 © J. Turowicz-Piasecki
 224  WIĘŹ  Zima 2017
Damian Jankowski
szara codzienność. Bogusław Linda, odtwórca roli Maurera, tak zaraz po premie‑
rze filmu tłumaczył fenomen swojego bohatera: „Ludzie mają dość martyrologii,
kombatanctwa, sprzedajności. Są wściekli na to, co dzieje się w kraju. Moja rola
w Psach wzięła się właśnie z wściekłości i nienawiści do nowej rzeczywistości” 2.
Małgorzata Radkiewicz pisała, że odbiorca podczas filmowej projekcji rzu‑
tuje własne doświadczenia na ekranowe postacie i identyfikuje się z nimi 3. W tym
wydaje się tkwić źródło popularności „sprawiedliwego ubeka” oraz jeden z po‑
wodów, dla których sam film obecnie uchodzi za kultowy.
Widz, przepełniony niepewnością jutra i sfrustrowany rzeczywistością, mógł
czuć się usatysfakcjonowany bezceremonialnym zapewnieniem protagonisty Psów:
„A zabiję ich wszystkich!”. Następnie z uznaniem obserwował, jak ekranowy bo‑
hater sprawnie chwytał za broń i wcielał w życie swoją zapowiedź. Rozczarowany
polityką odbiorca był zapewne zadowolony, kiedy Franz zapewniał, że będzie
stał na straży „odnowionej Rzeczypospolitej” do samego końca, swojego lub
jej, albo kiedy oceniał, że „gdy odeszli czerwoni i pojawili się czarni, to cały ten
burdel zamienili na cyrk z tresowanymi pieskami, biegającymi dookoła areny”.
Pasikowski skonstruował zresztą postać Maurera przewrotnie. Sprawił, że —
wraz z rozwojem akcji — widownia kibicowała działaniom kogoś, kto w poza­
filmowym świecie nie wzbudzałby sympatii. Bohater Psów był przedstawicielem
znienawidzonego SB, w 1980 roku „odstrzelił łeb” koledze, który próbował
w MSW założyć związki zawodowe, w dodatku robił interesy z przestępcami
(sugeruje to krótka scena z Wolfem, granym przez Artura Żmijewskiego). Słynne
„w imię zasad” także nie odnosi się do obrony moralności, lecz jest karą wymie‑
rzoną kumplowi za sypianie z cudzą dziewczyną.
Zmęczenie etosem
Najsłynniejsza scena filmu, za którą na twórców posypały się gromy, przedsta‑
wia ubeków, którzy wynoszą ze stołówki pijanego kolegę, śpiewając: „Janek
Wiśniewski padł”.
Andrzej Wajda wspominał, że seans Psów w 1992 roku nie tyle go oburzył,
ile zadziwił. Gdy reżyser na ekranie oglądał wspomniany moment (co zresztą
było odniesieniem do jego Człowieka z żelaza) i ze wstydu chciał zapaść się pod
ziemię, zauważył, że sala pęka ze śmiechu 4. Kilka miesięcy później twórca Popio‑
łów wypowie słynne zdania: „Pasikowski, jako taki, specjalnie mnie nie interesuje.
	2	 Zob. wypowiedź B. Lindy podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni, cyt. za: B. Gruszka­‑Zych, Ostat‑
nia krew Pasikowskiego. Śmiech nad zabijaniem, „Gość Niedzielny” 1995, nr 1.
	3	Zob. M. Radkiewicz, „Młode wilki” polskiego kina. Kategoria gender a debiuty lat 90., Kraków
2006, s. 33.
	4	Zob. Czytam, szukam, tropię, z A. Wajdą rozmawiają K. Janowska i P. Mucharski, wyborcza.pl/
magazyn/1,124059,3314001.html [dostęp: 13.11.2017].
 225
Kryminałprzywracaświatuład?
W dzikim świecie wolności
Natomiast interesuje mnie jego publiczność. Bo on coś wie o tej publiczności,
czego ja nie tylko nie wiem, ale nawet nie chciałbym wiedzieć” 5.
Według słów samego Pasikowskiego przywołana scena nie była wcale kpiną
z człowieka zabitego na ulicy (Zbyszka Godlewskiego, zastrzelonego podczas
strajków na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku), ale „z tych, co go bez ustanku no‑
szą, od grudnia siedemdziesiątego roku, na barkach, jak sztandar, choć znaczna
część z nich nie wiedziała wtedy, gdzie leży Gdańsk” 6. Po kilku latach twórca
dodawał, że scena ta miała w założeniu zupełnie odwrotny wydźwięk niż ten,
który odczytano po premierze. Pierwotnie ostrze krytyki wymierzone było w ube‑
cję, która w filmie nawet jednego ze swoich traktuje jak ofiarę opresji 7. Ujęcia te
miały zatem, w zamyśle reżysera, „zohydzić” SB widowni 8.
Znajomość publiczności, którą Wajda prognozował u młodszego kolegi,
sprowadzała się natomiast do odkrycia wyraźnego zmęczenia społeczeństwa eto‑
sem „Solidarności”. Pasikowski był pierwszym polskim filmowcem po 1989 roku,
który zdał sobie sprawę z tego, że rodacy nie potrzebują kolejnego powielania
symboli. Wykpienie zostało zastosowane jako przeciwwaga dla powszechnego
wciąż jeszcze w naszej kulturze patosu (którego przykładem był m.in. nakręcony
w tym samym czasie Pierścionek z orłem w koronie Wajdy). Gdy bohaterowie
Psów wznosili toast: „Na pohybel czarnym i czerwonym, na pohybel wszystkim!”,
w wydźwięku tej sceny odbijała się irytacja wobec udawanych autorytetów nowej
rzeczywistości.
Pasikowski, mówiąc o zamyśle filmu, przyznawał, że powstał on jako próba
refleksji na temat tego, co niesie ze sobą transformacja w wymiarze indywidu‑
alnym 9. Pytanie postawione przez reżysera dotyczyło przyszłych losów ludzi,
którzy swoje funkcjonowanie łączyli z dawnym ustrojem, a którzy teraz musieli
odnaleźć się w nowej Polsce. Przejście na emeryturę było czymś oczywistym
w przypadku ekranowych postaci takich jak podstarzały funkcjonariusz Dziadek
(w tej roli Ryszard Fischbach). Mniej klarowną kwestią pozostawała przyszłość
30‑ i 40-letnich oficerów, takich jak Franz i Olo (grany przez Marka Kondrata).
Psy w warstwie fabularnej traktowały zatem o tym, co stanie się główną osią
publicystycznych sporów późniejszych lat — o kwestii rozliczenia komunizmu,
ale i konieczności życia dalej (sama partia w swoim schyłkowym okresie liczyła
ok. 2 mln członków, zaś SB jeszcze w lipcu 1989 roku skupiała w swoich szere‑
gach 24 300 funkcjonariuszy).
	5	Zob. Pojedynek z dniem dzisiejszym, z A. Wajdą rozmawia T. Sobolewski, „Kino” 1993, nr 4, s. 6.
	6	Zob. Piekła nie ma, z W. Pasikowskim rozmawia M. Pawlicki, „Film” 1993, nr 3, s. 19.
	7	Zob. Opowiadać ciekawe historie, z W. Pasikowskim rozmawia P. Gzyl, „Dziennik Polski”, 9 lutego
2001 r.
	8	Zob. Najpierw napisałem scenariusz pod tytułem „Policjanci z Warszawy”, z W. Pasikowskim roz‑
mawia D. Subbotko, wyborcza.pl/piatekekstra/1,129155,16059659,Najpierw_napisalem_sce‑
nariusz_pod_tytulem__Policjanci.html [dostęp: 13.11.2017].
	9	Zob. Spotkanie z Władysławem Pasikowskim i Bogusławem Lindą po filmie „Psy” prowadzi
prof. M. Przylipiak, youtube.com/watch? v=tretNBuqzl4 [dostęp: 13.11.2017].
 226  WIĘŹ  Zima 2017
Damian Jankowski
Gdy w maju bieżącego roku pisałem pracę magisterską o kinie Władysława
Pasikowskiego, reżyser zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań. Przyznał wów‑
czas, że w 1992 roku bliski był mu model „grubej kreski” premiera Mazowiec‑
kiego, rozumiany przez twórcę Reichu jako manewr polegający na tym, „żeby
nie zamykać w obozach półtora miliona ludzi należących do PZPR i nie stawiać
solidarnościowców na wieżyczkach”. Luźnym nawiązaniem do tej problematyki
jest scena bójki Ola z Nowym (granym przez Cezarego Pazurę) na wysypisku
śmieci. Bohater kreowany przez Marka Kondrata krzyczy w twarz młodemu
idealiście, który wszystkich wrzuca do jednego worka:
Co chcesz zrobić: zagazować 50 tysięcy agentów i informatorów, tak? O to ci chodzi?
Krwi ci potrzeba, gnoju jeden?! Jak dorośniesz, to zrozumiesz, że polityka to nie jest
dziennik telewizyjny, polityka to jesteśmy my, tu, na tym wysypisku śmieci. Albo stąd
uda nam się wyjść, albo tu zostaniemy na zawsze.
Psy mówiły o tym, że rzeczywistość nie jest już czarno­‑biała, ale pełna szarości.
Filmowi dawni opozycjoniści to niezbyt rozgarnięci posłowie Chrześcijańskiej Unii
Jedności (ironia już w samym brzmieniu skrótu). Starzy zwierzchnicy resortu są
obrotni i cwani, nowi zajmują się wypisywaniem raportów. Przed dawnymi esbe‑
kami otwierają się indywidualne perspektywy typowe dla wolnego rynku: mogą
szukać zysku, wejść w romans z polityką, rozpocząć działalność przestępczą lub
po prostu spróbować być uczciwymi gliniarzami.
Kino moralnego niepokoju?
Warto dziś zadać pytanie, czym po 25 latach okazały się Psy. Powiedzenie, że
były tylko doskonale zrytmizowanym kinem sensacyjnym (do tego bazującym na
społecznym rozczarowaniu), nie wyczerpuje znaczeń jednego z najważniejszych,
obok Długu Krzysztofa Krauzego, polskich filmów lat dziewięćdziesiątych.
Dobrochna Dabert, monografistka kina moralnego niepokoju, widziała
w sukcesie Psów jedynie wyczerpanie formuły słynnego nurtu i ostentacyjne prze‑
kreślenie rozważanych w nim wartości 10. Trudno zgodzić się z takim podejściem.
Myślę, że kino Pasikowskiego nie zaprzeczyło przesłaniu społecznie zaangażo‑
wanych filmów polskich lat 1976—1981. Stanowiło jednak wyraźny sygnał, że
rzeczywistość społeczna i polityczna kraju zmieniła się bezpowrotnie, stając się
znacznie bardziej skomplikowaną.
Zastosowane w filmie rozwiązania obsadowe i konstrukcje niektórych scen
można zaś odczytywać jako nie tyle radykalne zerwanie z tradycją, ile dialog z nią.
Postać wykreowana przez Bogusława Lindę nie jest wcale zaprzepaszczeniem
	10	Zob. D. Dabert, Kino moralnego niepokoju: wokół wybranych problemów poetyki i etyki, Poznań
2003, s. 270.
 227
Kryminałprzywracaświatuład?
W dzikim świecie wolności
jego wcześniejszych, „półkownikowych” ról. Według Wojciecha Orlińskiego był to
bohater „mądrzejszy o dekadę spędzoną na konfrontowaniu idealizmu z twardą
rzeczywistością” 11.
Dodatkowo, pokazany w filmie pojedynek postaw między idealistycznym
Franzem a pragnącym łatwego zarobku Olem jest przecież dominantą dramatur‑
giczną typową dla kina moralnego niepokoju. Co więcej, scena, w której Maurer
składa przed komisją odznakę i w milczeniu opuszcza salę przesłuchań, odsyła nie
tylko do zakończenia Brudnego Harry’ego, ale także nawiązuje do analogicznego
ujęcia z Bez znieczulenia Wajdy (grający w nim główną rolę Zbigniew Zapasiewicz
u Pasikowskiego wciela się w słynnego senatora, który zasiada w resortowych
komisjach niezależnie od zmian ustrojowych).
Moralitet doby transformacji
Jedną ze scen najistotniejszych dla wymowy Psów jest masakra w hotelu Max. Pod‑
czas policyjnej akcji, prowadzonej z żałosnym brakiem profesjonalizmu, zabójca
strzeladofunkcjonariuszyjakdotarcznastrzelnicy.Pasikowskiw tychsekwencjach
zapowiadał coś, co dla ówczesnej widowni stanowiło szok, a co później okazało
się ponurą rzeczywistością: obok zachłyśnięcia się dobrobytem do życia społeczno­
‑politycznego po cichu powracała zasada „człowiek człowiekowi wilkiem”. Według
reżysera Polską lat dziewięćdziesiątych zaczęła rządzić przemoc. A na to nie byli
przygotowani nawet filmowi esbecy, którzy nagle utracili monopol na brutalność.
Jest w Psach jeszcze jeden poziom znaczeniowy, który był raczej trudno
uchwytny zaraz po ich premierze. Najważniejszy przekaz filmu Pasikowskiego
polegał — jak pisał Andrzej Leder — na „rozpoznaniu i projektowaniu istotnej spe‑
cyfiki rodzącego się w Polsce na nowo świata mieszczańskiego” 12. Psy — twierdzi
Leder — traktowały zatem o tym:
że wicher wolności błyskawicznie, w zadziwiającym tempie, zrywa kostiumy histo‑
rycznego dramatu. Że w świetle moralności indywidualistycznej, moralności opartej
na rzeczywistej swobodzie wyboru, ludzkie postawy podlegają całkowicie nowej
weryfikacji. [...] Że świat, w którym odruchy wspólnotowe chroniły nas przed indy‑
widualną odpowiedzialnością, skończył się nieodwracalnie 13.
Maurer mógł być z góry oceniany negatywnie (jako funkcjonariusz SB) w po‑
przednim modelu społeczeństwa, teraz natomiast — w kapitalizmie — każdy żyje,
decyduje i umiera na własny rachunek.
	11	Zob. W. Orliński, Humphrey Linda, wyborcza.pl/1,75410,3838917.html [dostęp: 13.11.2017].
	12	A. Leder, Lata 90.: Co symbolizowały „Psy”,http://www.dwutygodnik.com/artykul/2273-lata‑
-90-co-symbolizowaly-psy.html [dostęp: 13.11.2017].
	13	Tamże.
 228  WIĘŹ  Zima 2017
Damian Jankowski
Dzieło Pasikowskiego stało się czymś na kształt moralitetu o kilku prostych
zasadach i o tym, że w życiu za wszystko trzeba płacić. Franz, jako pozbawiony
złudzeń indywidualista, uchodził nie tylko za silny symbol czasów przełomu, ale
miał także rys tragiczny. Niczym bohater kina Jeana­‑Pierre’a Melville’a był samot‑
nym mężczyzną, który został zdradzony przez wszystkich — państwo, zwierzch‑
ników i kochaną kobietę.
W postawie Maurera widoczna była inspiracja Conradowską „wiernością
samemu sobie”. Ta elementarna przyzwoitość zakładała, jak wyjaśniał Zdzisław
Najder, że:
zarówno honor, jak i wierność są ideałami, które nie opierają się na pragmatycznych
zobowiązaniach i wyliczeniach. Są wartościami kodeksowymi, nie pragmatycznymi
[...]. Wierności i honoru trzymamy się [...] dla zasady, nie ze względu na przewidy‑
waną nagrodę 14.
Franz to przecież człowiek, który nie sprzedaje swoich ideałów, mimo że kilkakrot‑
nie dostaje taką ofertę. Wie, że jego powinnością jest ściganie morderców swoich
kolegów — a jeśliby tego nie zrobił, byłby materiałem odpadowym, przeznaczonym
na śmietnik historii. Jak mówi przyjacielowi: „Jeśli nie będziemy policjantami,
to będziemy nikim”. Podobnie jak protagonistom kina Martina Scorsesego nie
udaje mu się osiągnąć świętości i zmienić świata, ale próbuje choćby wpłynąć
na niewielki odcinek rzeczywistości wokół siebie. Podejściu temu tylko pozornie
blisko do nihilizmu.
Władysław Pasikowski wcale nie marzył o tym, by nakręcić społecznie ważny
film. Chciał jedynie stworzyć polską wersję historii policyjnej w stylu serialu Poli‑
cjanci z Miami. Los opowieści o Franciszku Maurerze i jego kolegach potoczył się
inaczej — Psy idealnie wpisały się w swój czas, stając się mimowolnie diagnozą współ‑
czesnej Polski, która coraz bardziej stawała się przestrzenią pozbawioną norm.
Potrzeba było lat, by odbiorcy uświadomili sobie, że w filmie tym wyraził się
„szok wolności” 15 i klimat czasu transformacji. Jak po latach przyznawał Tadeusz
Sobolewski — to nie kino, lecz rzeczywistość stawała się bandycka 16. A zakochany
w amerykańskim kinie młody łódzki filmowiec jedynie o tym widzom przypomniał.
Damian Jankowski
Damian Jankowski — ur. 1992, absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Był redaktorem studenckiego portalu kulturalnego „Niewinni Czarodzieje”. Publikuje
w Laboratorium „Więzi”, wcześniej także w magazynie „Dywiz” i na blogowni portalu
Stacja7.pl. Mieszka w Warszawie.
	14	Z. Najder, Przesłanie Josepha Conrada, „Znak” 2001, nr 2, s. 13.
	15	Zob. B. Janicka, 1992: Lista Macierewicza, „Kino” 2002, nr 7—8, s. 12.
	16	Zob. T. Sobolewski, Za duży blask. O kinie współczesnym, Kraków 2004, s. 13.
Warunki prenumeraty
redakcyjnej
Prenumerata krajowa
Prenumerata roczna w roku 2018 (4 numery) — 84 zł. Koszty wysyłki ponosi Redakcja.
Cena 1 egz. w prenumeracie — 21 zł, w sprzedaży detalicznej — 24,99 zł
(roczna oszczędność w prenumeracie — 15,96 zł).
Wpłaty na prenumeratę przyjmujemy na konto:
Towarzystwo „Więź”, 00-074 Warszawa, ul. Trębacka 3
PKO BP S.A. Warszawa, nr 79 1020 1156 0000 7702 0067 6866
Prosimy o czytelne wpisanie danych: imię, nazwisko, dokładny adres prenumera­tora
oraz liczba zamawianych egzemplarzy i okres prenumeraty.
Prenumerata zagraniczna
Prenumerata roczna jednego egzemplarza wraz z wysyłką wynosi:
do Europy, Izraela, Rosji — 44 EUR — przesyłka ekonomiczna,
do Europy, Izraela, Rosji — 52 EUR — priorytet,
do Ameryki Północnej, Afryki — 60 EUR — priorytet,
do Ameryki Południowej, Środkowej i Azji — 68 EUR — priorytet,
do Australii i Oceanii — 90 EUR — priorytet.
Płatność kartą kredytową przez system DotPay. Więcej informacji na stronie
kwartalnika www.wiez.pl w zakładce „Prenumerata” oraz w dziale prenumeraty
(prenumerata@wiez.pl).
Prenumeratę „Więzi” prowadzą również:
RUCH, KOLPORTER, GARMOND
Prenumerata elektroniczna
Prenumerata e-booka (pdf, Mobi, ePub):
cena za 1 egz. — 18,45 zł (w tym 23 % VAT).
Zamówienia przez naszą księgarnię internetową www.wiez.pl
oraz
Wszelkich dodatkowych informacji udziela dział prenumeraty „Więzi”:
00-074 Warszawa, ul. Trębacka 3, tel. (+ 48 22) 827-96-08,
e-mail: prenumerata@wiez.pl
WIĘŹ ukazuje się od roku 1958
Redaktorami naczelnymi byli
† Tadeusz Mazowiecki (1958­—1981), † Wojciech Wieczorek (1981—1989), Stefan
Frankiewicz (1989—1995), Cezary Gawryś (1995—2001)
Redakcja
Zbigniew Nosowski (redaktor naczelny), Grzegorz Pac (zastępca redaktora naczel­
nego), Ewa ­Buczek (sekretarz redakcji), Bogumiła Berdychowska, ks. Andrzej
Draguła, Sebastian Duda, Andrzej Friszke, Katarzyna Jabłońska, Anna Karoń­­
‑Ostrowska, Ewa Kiedio, Tomasz Kycia, ks. Andrzej Luter (asystent kościelny To­
warzystwa „Więź”), Maria Rogaczewska, Marek Rymsza, Konrad Sawicki, Agata
Skowron-Nalborczyk, Jerzy Sosnowski
Stale współpracują
Elżbieta Adamiak, Jacek Borkowicz, Barbara Chyrowicz SSpS, ks. Rafał Dudała,
Cezary Gawryś, Aleksander Hall, Paweł Kądziela, Józef Majewski, Sławomir So­
wiński, ks. Grzegorz Strzelczyk, Monika Waluś, Tomasz Wiścicki, Maciej Zięba OP,
Michał Zioło OCSO
Rada Redakcyjna
Wojciech Arkuszewski, Jacek Borkowicz, Jędrzej Bukowski, Stefan Frankiewicz,
Andrzej Friszke, Cezary Gawryś, Katarzyna Jabłońska, Krzysztof Jedliński, Anna
Karoń-Ostrowska, Paweł Kądziela, Bogumił Luft, Agnieszka Magdziak-Miszewska,
Józef Majewski, Zbigniew Nosowski, Władysław Seńko, Inka Słodkowska, Paweł
Śpiewak, Jan Turnau, Andrzej Wielowieyski, Tomasz Wiścicki, Kazimierz Wóycicki,
Marek Zieliński
Redakcja 00-074 Warszawa, ul. Trębacka 3,
tel./fax (22) 827-29-17, e-mail: wiez@wiez.pl
Prenumerata tel./fax (22) 827-96-08, prenumerata@wiez.pl
Reklama tel./fax (22) 827-96-08, reklama@wiez.pl
Dział handlowy tel./fax (22) 828-18-08, handlowy@wiez.pl
Więcej o Laboratorium „Więzi”:
www.laboratorium.wiez.pl
Nasze publikacje w księgarni internetowej:
www.wiez.pl
Bieżące informacje z „Więzi”:
www.facebook.com/wiez.info
Projekt graficzny Janusz Górski
Rysunek Don Kichota Jerzy Jaworowski
Skład Marcin Kiedio
Druk i oprawa Drukarnia im. A. Półtawskiego, ul. Krakowska 62, Kielce
Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca.
Redakcja nie odpowiada za treść reklam.
ISSN 0511-9405
Dofinansowano ze środków
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

More Related Content

What's hot

Historia do rzeczy kopia, polishprincess16aa
Historia do rzeczy   kopia, polishprincess16aaHistoria do rzeczy   kopia, polishprincess16aa
Historia do rzeczy kopia, polishprincess16aa
Paulina Osiecka
 

What's hot (20)

Wiez 2/2014
Wiez 2/2014Wiez 2/2014
Wiez 2/2014
 
Wiez-2018-1
Wiez-2018-1Wiez-2018-1
Wiez-2018-1
 
Wiez 4/2014
Wiez 4/2014Wiez 4/2014
Wiez 4/2014
 
Wiez 3/2015 demo
Wiez 3/2015 demoWiez 3/2015 demo
Wiez 3/2015 demo
 
Case study marki Wprost z Albumu Superbrands Polska 2005
Case study marki Wprost z Albumu Superbrands Polska 2005Case study marki Wprost z Albumu Superbrands Polska 2005
Case study marki Wprost z Albumu Superbrands Polska 2005
 
Czasopis №353 Студзень 2022
Czasopis №353 Студзень 2022Czasopis №353 Студзень 2022
Czasopis №353 Студзень 2022
 
Wiez 4/2015
Wiez 4/2015Wiez 4/2015
Wiez 4/2015
 
Historia do rzeczy kopia, polishprincess16aa
Historia do rzeczy   kopia, polishprincess16aaHistoria do rzeczy   kopia, polishprincess16aa
Historia do rzeczy kopia, polishprincess16aa
 
Wiez 2017-3-demo
Wiez 2017-3-demoWiez 2017-3-demo
Wiez 2017-3-demo
 
Wiez 2017-3
Wiez 2017-3Wiez 2017-3
Wiez 2017-3
 
Prezentacja polecana miejscowość
Prezentacja polecana miejscowośćPrezentacja polecana miejscowość
Prezentacja polecana miejscowość
 
Wiez 3/2015
Wiez 3/2015Wiez 3/2015
Wiez 3/2015
 
Case study marki Rzeczpospolita z Albumu Superbrands Polska 2005
Case study marki Rzeczpospolita z Albumu Superbrands Polska 2005Case study marki Rzeczpospolita z Albumu Superbrands Polska 2005
Case study marki Rzeczpospolita z Albumu Superbrands Polska 2005
 
Prezentacja
PrezentacjaPrezentacja
Prezentacja
 
Wiez 2017-1
Wiez 2017-1Wiez 2017-1
Wiez 2017-1
 
Czasopis №349 Верасень 2021
Czasopis №349 Верасень 2021Czasopis №349 Верасень 2021
Czasopis №349 Верасень 2021
 
Sekrety sanitariuszki "Inki"
Sekrety sanitariuszki "Inki"Sekrety sanitariuszki "Inki"
Sekrety sanitariuszki "Inki"
 
Czasopis №348 Ліпень-жнівень 2021
Czasopis №348 Ліпень-жнівень 2021Czasopis №348 Ліпень-жнівень 2021
Czasopis №348 Ліпень-жнівень 2021
 
Górecka kamila prezentacja
Górecka kamila prezentacjaGórecka kamila prezentacja
Górecka kamila prezentacja
 
Czasopis №345 Красавік 2021
Czasopis №345 Красавік 2021Czasopis №345 Красавік 2021
Czasopis №345 Красавік 2021
 

Similar to Wiez 2017-4-www-demo

W imię Tory. Żydzi przeciwko syjonizmowi - ebook
W imię Tory. Żydzi przeciwko syjonizmowi - ebookW imię Tory. Żydzi przeciwko syjonizmowi - ebook
W imię Tory. Żydzi przeciwko syjonizmowi - ebook
epartnerzy.com
 
Obserwator nr 5 listopad 2004
Obserwator nr 5 listopad 2004Obserwator nr 5 listopad 2004
Obserwator nr 5 listopad 2004
Obserwator
 
Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski - ebook
Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski - ebookKiedy i jak wynaleziono naród żydowski - ebook
Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski - ebook
epartnerzy.com
 

Similar to Wiez 2017-4-www-demo (20)

Wiez 4/2016
Wiez 4/2016Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
 
Wiez 1/2016
Wiez 1/2016Wiez 1/2016
Wiez 1/2016
 
Wiez 1/2014
Wiez 1/2014Wiez 1/2014
Wiez 1/2014
 
Wiez 1/2013
Wiez 1/2013Wiez 1/2013
Wiez 1/2013
 
Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017
Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017 Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017
Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017
 
W imię Tory. Żydzi przeciwko syjonizmowi - ebook
W imię Tory. Żydzi przeciwko syjonizmowi - ebookW imię Tory. Żydzi przeciwko syjonizmowi - ebook
W imię Tory. Żydzi przeciwko syjonizmowi - ebook
 
Obserwator nr 5 listopad 2004
Obserwator nr 5 listopad 2004Obserwator nr 5 listopad 2004
Obserwator nr 5 listopad 2004
 
Nr 1/02 (1) Wielkanoc 2002
Nr 1/02 (1) Wielkanoc 2002Nr 1/02 (1) Wielkanoc 2002
Nr 1/02 (1) Wielkanoc 2002
 
Wiez 2017-2
Wiez 2017-2Wiez 2017-2
Wiez 2017-2
 
Wiez 2017-3-www-demo
Wiez 2017-3-www-demoWiez 2017-3-www-demo
Wiez 2017-3-www-demo
 
9 12 oświadczenie ws. 16 kwietnia 2016 20 04-2016
9 12 oświadczenie ws. 16 kwietnia 2016 20 04-20169 12 oświadczenie ws. 16 kwietnia 2016 20 04-2016
9 12 oświadczenie ws. 16 kwietnia 2016 20 04-2016
 
Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski - ebook
Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski - ebookKiedy i jak wynaleziono naród żydowski - ebook
Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski - ebook
 
Solidarni w rozwoju - rozdział Jacek Kotarbinski
Solidarni w rozwoju - rozdział Jacek KotarbinskiSolidarni w rozwoju - rozdział Jacek Kotarbinski
Solidarni w rozwoju - rozdział Jacek Kotarbinski
 
2odkrywanie LEShistorii 2002 2005
2odkrywanie LEShistorii 2002 20052odkrywanie LEShistorii 2002 2005
2odkrywanie LEShistorii 2002 2005
 
Co z-tą socjologią Rozmowa z Anną Gizą-Poleszuk
Co z-tą socjologią Rozmowa z Anną Gizą-PoleszukCo z-tą socjologią Rozmowa z Anną Gizą-Poleszuk
Co z-tą socjologią Rozmowa z Anną Gizą-Poleszuk
 
Jak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika Znak
Jak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika ZnakJak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika Znak
Jak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika Znak
 
Upadek komunizmu
Upadek komunizmuUpadek komunizmu
Upadek komunizmu
 
Żydzi w międzywojennym Białymstoku. Między lokalnością a diasporą.
Żydzi w międzywojennym Białymstoku. Między lokalnością a diasporą.Żydzi w międzywojennym Białymstoku. Między lokalnością a diasporą.
Żydzi w międzywojennym Białymstoku. Między lokalnością a diasporą.
 
Zaszczep się nadzieją na Wielkanoc [BIULETYN WROCLAW.PL]
Zaszczep się nadzieją na Wielkanoc [BIULETYN WROCLAW.PL]Zaszczep się nadzieją na Wielkanoc [BIULETYN WROCLAW.PL]
Zaszczep się nadzieją na Wielkanoc [BIULETYN WROCLAW.PL]
 
ZNAK 727 - POTRZEBA GOŚCINNOŚCI
ZNAK 727 - POTRZEBA GOŚCINNOŚCIZNAK 727 - POTRZEBA GOŚCINNOŚCI
ZNAK 727 - POTRZEBA GOŚCINNOŚCI
 

Wiez 2017-4-www-demo

  • 1. zima 2017 4 [670] Indeks 381489 Cena 24,99 zł [w tym 5% vat] Miłuj obcego jak siebie samego Patriotyzm w pułapce nacjonalizmu Sakrament, który się zmienia Historia pokuty: rozszerzanie miłosierdzia Kryminał przywraca światu ład? Trup, seks i trzy filary cywilizacji Człowiek 2.0: droga jednokierunkowa? Nowe wiersze Marcina Świetlickiego Wkrótce, wkrótce koniec Dziadów! Sosnowski: Bez zemsty z powodu zemsty Czy islam potrzebuje reformacji 256 stron!
  • 2. Kwartalnik Warszawa rok LX  nr 4 [670] Drodzy Państwo! Gdy chodziłem do PRL‑owskiej szkoły podstawowej, propaganda — na zewnątrz internacjonalistyczna, ale do wewnątrz legitymizująca się nacjonalizmem — sączyła mi do głowy przekonanie, że wszelka różnorodność to zagrożenie. Ma być: jeden naród — jedno pań‑ stwo! Dużo musiałem się potem nauczyć o historii Polski, żeby zrozumieć, na jak wielkim kłamstwie o przeszłości Polaków zbu‑ dowany był ten przekaz. Do niektórych jednak takie spojrzenie na patriotyzm wciąż trafia. Bo też ma ono swoją tradycję. W tym numerze „Więzi” pod piórem Aleksandry Domańskiej ożywają XVIII‑wieczne spory o polskość. Autorka wczytuje się w literaturę towarzyszącą konfe‑ deracji barskiej. Kością niezgody była wtedy kwestia równoupraw‑ nienia innowierców. „Dysydenci” stali się symbolem tego, co obce. „Samaś Polsko jest krzywdą, sama sobie szkodą, / żeś lutrom przez tyle czas stała się wygodą”. „Naszość” niezbędnie potrzebowała obcości, żeby uzasadnić samą siebie. Podobne, coraz gwałtowniejsze, spory o polskość i rozumie‑ nie patriotyzmu toczą się również współcześnie — w nas samych i za naszymi oknami. Odżywają też spory o „obcych” — postrzeganych niestety znów jako zagrożenie i będących w Polsce coraz częściej ofiarami agresji wręcz fizycznej (to nie hipoteza wynikająca z sym‑ patii ideowych, lecz informacja z danych Prokuratury Krajowej!). Patronem „zdrowego nacjonalizmu” stał się dla niektórych nawet kard. Stefan Wyszyński. Biskupi przypominają, co prawda, o „chrześcijańskim kształcie patriotyzmu”, przywołując św. Jana Pawła II — lecz „świadomi chrześcijańscy nacjonaliści” lekce so‑ bie to ważą. Z etnicznym i nacjonalistycznym rozumieniem patriotyzmu „Więź” nigdy się nie zgodzi. Dlatego w tym numerze naszego pi‑ sma szukamy punktów orientacyjnych: jak myśleć o patriotyzmie i „obcych” po chrześcijańsku? Zbigniew Nosowski
  • 3. Spis treści Podziękowania dla Przyjaciół Kochaj bliźniego, ale nie obcego? rozmowa Wciąż bardziej obcy, wciąż mniej bezpieczni Patriotyzm trzeba wciąż wymyślać na nowo dyskusja Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów? Za wiarę i wolność czyniemy niesnaski. Czytając „Literaturę barską” To nie sen, Polska dziesięć, Sierpień w mieście Badacz i świadek drugiej generacji. O ratowaniu lokalnej pamięci zagłady Żydów Z drugiej strony Bugu Kaukaski barometr 5 7 20 28 39 48 62 65 75 Miłuj obcego jak siebie samego Abp Wojciech Polak, Bartosz Bartosik, Ewa Buczek Bartosz Bartosik Ks. Piotr Burgoński, Andrzej Friszke, Paweł Kowal, Zbigniew Nosowski Zbigniew Nosowski Aleksandra Domańska Marcin Świetlicki Antoni Sułek Jerzy Marek Nowakowski
  • 4. Historia „Wkrótce, wkrótce koniec Dziadów!” Rzeczy (nie)pospolite Nie spór, lecz przepychanki Historia pokuty, czyli rozszerzanie miłosierdzia dyskusja Czy możliwy jest renesans spowiedzi? Spowiedź podsłuchana przez pisarzy Nauczyć się wsłuchiwania w sumienie Transcendencja, Demistyfikacja Siostra Rut od Wierności Bożej Nota bene Biblijna wizja sprawiedliwości społecznej Otwarta ortodoksja Hermeneutyka reformy — reforma hermeneutyki. Rozwój i odnowa Tradycji Kościoła Dzieci Abrahama Czy islam potrzebuje reformacji? 86 97 103 117 131 141 149 151 157 162 174 Janusz Majcherek, Tomasz Mościcki Aleksander Hall Sakrament, który się zmienia Ks. Jan Dohnalik, ks. Stanisław Adamiak, Sebastian Duda, Zbigniew Nosowski Sebastian Duda Ks. Stanisław Adamiak Jacek Prusak SJ Andrzej Książek Zofia Zańko Rabin David Rosen Julia Knop Agata Skowron­‑Nalborczyk
  • 5. Dziedziniec dialogu Człowiek 2.0: droga jednokierunkowa? dyskusja Litery na piasku L — jak Lourdes Uprawa kryminałów w warunkach szklarniowych Trup, seks i trzy filary cywilizacji rozmowa W dzikim świecie wolności. 25 lat po premierze „Psów” Władysława Pasikowskiego Jeszcze nie, Państwa faszystowskie 2001, Państwa faszystowskie 2017 Książki Pamięć, tożsamość, niezgoda Ksiądz (nie tylko) od Witkacego Luter — zachowawczy rewolucjonista W Galerii „Więzi” Marek Piasecki Na progu Bez zemsty z powodu zemsty 183 197 203 210 221 229 232 237 244 249 250 Edwin Bendyk, Dariusz Jemielniak, ks. Józef Kloch, Kazimierz Krzysztofek, Katarzyna Szymielewicz Michał Zioło OCSO Kryminał przywraca światu ład? Marcin Napiórkowski Zygmunt Miłoszewski, Krzysztof A. Zajas, Jerzy Sosnowski Damian Jankowski Gwido Zlatkes Jerzy Sosnowski Krzysztof Biedrzycki Dariusz Bruncz Jerzy Sosnowski
  • 6.  5 Podziękowania dla Przyjaciół Serdecznie dziękujemy Darczyńcom i Patronom „Więzi”! W ostatnim okresie wsparcia udzieliły nam następujące osoby: Maciej Achremowicz, Barbara Augustyniak, Iwona D. Bartczak. Mateusz Bednarkiewicz, Michał Całka. Kazimierz Czapliński, Anna G. Daniszewska. Tomasz Doliński. Jan Jabłoński, Urszula Jarosińska. Krzysztof Jedliński, Agata Jenta. Łukasz Kaczyński, Michał Kasperczak, Magdalena Krasuska, Maria Krawczyk, Artur Kulesza, Marcin Kulwas, Marcin Listwan, Marek Madej, Kamil Markiewicz, Andrzej Mierzejewski, Pawel Mostek, Sebastian Oduliński, Joanna Petry Mroczkowska, Agnieszka Piskozub-Piwosz, Katarzyna Pliszczyńska, Michał Przeperski, Daniel Przygoda, Jerzy Rostworowski, Joanna Rózga, Michał Rusiecki, Paweł Sawicki, Anna i Michał Siciarek, Grzegorz Sikora, Renata Soszyńska, Aleksandra Springer, Romain Su, Marta Tondera, Jan Alfred Trammer, Andrzej Tyc, Jan Wyrowiński, Maria Wyszyńska, Agnieszka  Zawiejska,  Michał Zioło OCSO, Rafał Żytyniec oraz osoby, które pragną ­pozostać anonimowe. Dołącz do grona Patronów „Więzi”! Zachęcamy Państwa do budowania „Więzi” razem z nami. Umożliwiliśmy zadeklarowanie stałych wpłat na rzecz „Więzi” poprzez serwis Patronite. To bezpieczny sposób na regularne wspieranie naszej działalności. Zachęcamy do wypróbowania tego mechanizmu. Ci z Pań‑ stwa, którzy zostaną Patronami „Więzi”, w zależności od wysokości wsparcia, otrzymają od nas nagrody. Szczegóły na: www.patronite.pl/wiez. Oprócz tego mogą Państwo przekazywać wpłaty bezpośrednio na rzecz statutowej dzia‑ łalności Towarzystwa „Więź” — zarówno jednorazowe, jak i regularne (np. w formie sta‑ łego zlecenia bankowego). Mogą one być odliczane od dochodu jako darowizny. Prosimy o przekazywanie wpłat, także dewizowych, na konto: Towarzystwo „Więź”, 00—074 Warszawa, ul. Trębacka 3 PKO BP S. A. XV O/Warszawa, nr 79 1020 1156 0000 7702 0067 6866 z dopiskiem: darowizna na rzecz działalności statutowej Towarzystwa „Więź” Nazwiska Patronów i Darczyńców będziemy publikować w kolejnych numerach „Więzi”. Zachęcamy Państwa również do prenumeraty redakcyjnej naszego pisma oraz polecania prenumeraty „Więzi” swoim Bliskim i Przyjaciołom. Warunki prenumeraty — zob. s. 255.
  • 7.  6  WIĘŹ  Zima 2017 Społeczeństwo
  • 8.  39 Miłujobcegojaksiebiesamego Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów? Zbigniew Nosowski Kardynał Stefan Wyszyński nie ma ostatnio szczęścia do obecności w bieżącej polskiej debacie publicznej. Jeśli już pojawiają się jakieś odwołania do jego na‑ uczania, to prawie zawsze są one skierowane przeciwko komuś. Zazwyczaj są to zresztą jedynie wyrwane z kontekstu cytaty mające potwierdzać ideologiczne przekonania wypowiadających się 1. Na dodatek owe przekonania najczęściej są rozbieżne z wystąpieniami obecnego papieża czy polskiego Episkopatu. Tym sposobem historyczne wypowiedzi prymasa Wyszyńskiego stają się narzędziem polemiki ze współczesnymi przywódcami Kościoła — a w szczególności z obec‑ nym prymasem Polski. Nie podejrzewam, żeby taka rola odpowiadała samemu prymasowi tysiąc‑ lecia. Nie przypuszczam też, że popierałby on dzisiaj radykalnych działaczy narodowych, którzy uczynili zeń w ostatnich miesiącach patrona „zdrowego nacjonalizmu” — w ich wydaniu oczywiście. O imigrantach, czyli jak nie pomagać obcym Od roku 2015 najczęściej przywoływanym w mediach społecznościowych cyta‑ tem z nauczania kard. Wyszyńskiego są jego słowa z wigilijnego przemówienia do kapłanów w roku 1976: Nie oglądajmy się na wszystkie strony. Nie chciejmy żywić całego świata, nie chciejmy ratować wszystkich. [...] Chciejmy pomagać naszym braciom, żywić polskie dzieci, 1 Zrezygnowałem całkowicie w tym tekście z zamieszczania przypisów ze względu na ich dużą liczbę. Liczne linki do publikacji internetowych zostaną umieszczone w elektronicznej wersji artykułu.
  • 9.  40  WIĘŹ  Zima 2017 Zbigniew Nosowski służyć im i tutaj przede wszystkim wypełniać swoje zadanie — aby nie ulec pokusie „zbawiania świata” kosztem własnej ojczyzny. Zdania te zrobiły prawdziwą furorę w internetowych dyskusjach i pseudodysku‑ sjach. Powielane w niezliczonych memach, są stale cytowane w polskich sporach wokół migrantów i uchodźców — rzecz jasna, jako argument na rzecz ich nieprzyj‑ mowania. Postulat otwartości na uchodźców jawi się cytującym wielkiego pry‑ masa jako przejaw pięknoduchowskiego dążenia do „zbawiania świata” kosztem najbliższych, wręcz lekceważenia obowiązków wobec własnej ojczyzny. Tytułem przykładu: „Co o imigrantach powiedziałby Prymas Wyszyński? Już to przewidział!” — nawołuje portal Pra­- wy.pl, nie siląc się na żadne dodatkowe argumenty poza cytatem. Portal Na‑ cjonalista.pl przekonuje: „Gdy «postę‑ powcy» krzyczą o otwartości, choć nie chcą przyjąć przybyszów do swoich do‑ mów, wielki kapłan i Polak przypomina o właściwej hierarchii celów i dążeń”. I znów nie trzeba tam więcej refleksji, bo za argument ma służyć sam cytat sprzed 40 lat. W tej wersji nieżyjący od wielu lat kardynał staje się narzędziem w rękach rodaków, którzy — pod pretekstem pomocy „swoim” — szukają argumentu uza‑ sadniającego nieudzielanie pomocy potrzebującym jej „obcym”. Na nic zdały się tu zapewnienia przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, np. 30 czerwca 2016 r., przy okazji podpisania ekumenicznego przesłania Kościołów w Polsce w sprawie uchodźców: „Nawet gdyby 60 czy 80 procent spo‑ łeczeństwa było przeciwne uchodźcom, Kościół nie może powiedzieć jak politycy: Ludzie tego nie chcą, więc tego nie zrobimy”. Abp Stanisław Gądecki (o czym się zazwyczaj nie pamięta) postulował przyjmowanie uchodźców do każdej parafii, zanim jeszcze podobny apel wystosował papież Franciszek. „Trzeba przygotować się, jak pomóc w cierpieniu. Trzeba, żeby każda parafia przygotowała miejsce dla tych ludzi, którzy są prześladowani, którzy przyjadą tutaj, oczekując pomocnej ręki i tego braterstwa, którego gdzie indziej nie znajdują” — mówił w Chełmie 5 września 2015 r. Ulubionym celem ataku nacjonalistów stał się jednak prymas Polski, abp Woj‑ ciech Polak, który już 3 września 2015 r. zaapelował na Twitterze: „Jesteśmy wezwani, by rozpoznać twarz Chrystusa w uchodźcach, bo byłem przybyszem — mówił — a przyjęliście Mnie”. Metropolita gnieźnieński zna dobrze tę tematykę, gdyż jest członkiem Papieskiej Rady ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podró‑ żujących. Szybko stał się on obiektem internetowego hejtu i apeli, aby raczej brał przykład z wielkiego poprzednika. Wśród komentarzy nacjonalistycznych publicystów i krzykliwych internautów stwierdzenia typu „Czy prymas Polak listę zagrożeń dla Kościoła otrzymuje z ośrodków mieszczących się przy ulicach Kard. Wyszyński stał się narzędziem dla tych, którzy — pod pretekstem pomocy „swoim” — szukają argumentu na rzecz nieudzielania jej „obcym”.
  • 10.  41 Miłujobcegojaksiebiesamego Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów? Czerskiej i Wiertniczej w Warszawie?” należą do bardziej delikatnych i nadają‑ cych się do cytowania. Tego typu ataki wobec prymasa Polaka trwają niezmiennie już od ponad dwóch lat i wzmagają się po każdej jego wypowiedzi na ten temat (a wypowiedzi te są przecież bardzo wyważone, co można stwierdzić obok, w wywiadzie dla „Więzi”). Niestety jednak nie tylko skrajne ruchy nacjonalistyczne i internetowi trolle wzięli sobie na sztandary specyficznie rozumianą aktualizację nauczania prymasa Wyszyńskiego. Momentem kluczowym była tu debata w Sejmie RP 16 września 2015 r., jeszcze przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi. Prezes Prawa i Spra‑ wiedliwości Jarosław Kaczyński przywołał wówczas z mównicy sejmowej zasadę ordo caritatis (porządku miłowania), uznając, że „w ramach tej zasady: najpierw są najbliżsi, rodzina, później naród, później inni”. Bardzo szybko pojawiły się w kręgach katolickich sympatyzujących z PiS uzasadnienia, że takie rozumienie zasady ordo caritatis zgodne jest z myślą kard. Wyszyńskiego. Zasada ta stała się zaś — rzecz jasna, w interpretacji prezesa Kaczyńskiego — wręcz obowiązującą „doktryną” niektórych mediów i organiza‑ cji kościelnych. Przykładem niech będą słowa ks. Rafała Cyfki ze stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie w wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Niedziela” kilkanaście dni po owej sejmowej debacie. W reakcji na przytoczone przez dzien‑ nikarkę słowa kard. Wyszyńskiego — połączone z informacją o tym, że sejmowa komisja finansów chciała przekazać dla uchodźców pieniądze przeznaczone na pomoc polskim repatriantom — przedstawiciel PKWP odpowiedział: Obowiązuje pewien porządek miłości. Najpierw pomagamy najbliższym, potem spo‑ łeczeństwu, a dopiero potem innym. Jeśli nasi rodacy potrzebują pomocy — najpierw pomóżmy im. Jeśli polskie pieniądze przeznaczone na pomoc dla repatriantów mia‑ łyby być przekazane na pomoc uchodźcom, stanowiłoby to kradzież dokonującą się wobec Polaków na Wschodzie. To byłoby nieludzkie, nieetyczne i niechrześcijańskie. My nie zapraszaliśmy uchodźców do siebie, w przeciwieństwie do Niemiec, które nie radzą sobie teraz z tym problemem i cynicznie wysługują się innymi państwami. Mo‑ żemy dołożyć się do finansowania tworzonych na Zachodzie obozów dla uchodźców, ale nie kosztem możliwości powrotu do ojczyzny Polaków — często także żyjących w czasie wojny. Warto na marginesie przypomnieć, że Pomoc Kościołowi w Potrzebie to organiza‑ cja, która chlubi się, że jest stowarzyszeniem papieskim. Trudno jednak dostrzec w działaniach PKWP w Polsce odwołania do gorących apeli papieża Franciszka o przyjmowanie uchodźców przez Europejczyków. Dyrektor polskiej sekcji PKWP, ks. Waldemar Cisło, ręka w rękę z rządem Beaty Szydło, na wspólnej konferencji prasowej, wręcz torpedował i wyśmiewał inicjatywę korytarzy humanitarnych dla najbardziej potrzebujących uchodźców, której realizację Konferencja Episko‑ patu Polski powierzyła innej organizacji kościelnej — Caritas Polska. Na skutek niemożności przebicia się przez rządowy mur projekt utworzenia korytarzy humanitarnych zresztą w praktyce upadł.
  • 11.  42  WIĘŹ  Zima 2017 Zbigniew Nosowski O „ordo caritatis”, czyli jak wykluczać w imię miłości Słowa prymasa Wyszyńskiego z 1976 r. wciąż wracają w polskiej debacie publicz‑ nej. Uczyniła je elementem swego programowego edytorialu w czerwcu 2017 r. redaktor naczelna „Niedzieli” Lidia Dudkiewicz: „W związku z dyskusjami na temat przyjmowania imigrantów do Europy warto przypomnieć słowa kard. Ste‑ fana Wyszyńskiego sprzed 40 lat, dotyczące właściwej hierarchii celów i dążeń oraz porządku miłości...”. Sam prymas tysiąclecia bronić się nie może. Podjęli się więc tego zadania inni. Na łamach „Więzi” już w 2015 r. tak komentował manipulacyjne posługi‑ wanie się słowami kard. Wyszyńskiego bp Krzysztof Zadarko, przewodniczący Rady KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek: Kariera tego cytatu była, moim zdaniem, efektem poszukiwania argumentu, który by uzasadnił własną niechęć do przyjęcia uchodźców. Można było odnieść wrażenie, jakby ludzie nie chcieli słuchać obecnego prymasa Polski, ale za to wciąż cytowali wypowiedź prymasa sprzed 40 lat, powstałą w zupełnie innym kontekście. Odpo‑ wiadałem nawet emocjonalnie, że kard. Wyszyński nie jest księgą natchnioną, której prawdy obowiązują nieomylnie, ponadczasowo i wszędzie. Przecież on przedstawiał zasadę ordo caritatis w opozycji do ówczesnego prymatu ordo oeconomicus. Socjalizm rościł sobie pretensje poddawania człowieka pod dyktat praw materialistycznie urządzonego świata. Drenaż polskiej gospodarki na rzecz innych krajów socjalistycznych, w tym przede wszystkim ZSRR, pustoszył nasze życie. Jak to się ma do dzisiejszego spieszenia z pomocą, nawet w naszej biedzie, ludziom ucie‑ kającym przed wojną i śmiercią? Bp Zadarko jako pierwszy tak wyraźnie przypomniał, że słowa kard. Wyszyńskiego zostały całkowicie wyrwane z kontekstu. Prymasowi tysiąclecia chodziło wszak wówczas o dobro Polski pogrążonej w głębokim kryzysie ekonomicznym — nie zaś o rezygnację ze wsparcia dla ludzi spoza kraju bezpośrednio potrzebujących pomocy. Jego komentarz został wypowiedziany w ramach podsumowania roku 1976, kiedy to miała miejsce w Polsce potężna fala strajków i protestów. Dlatego właśnie pod adresem władz PRL — lekceważących obowiązki wobec własnego narodu — kierował prymas swoje słowa. Wyraźnie na ten gospodarczy kontekst i krytykę komunistycznego internacjonalizmu wskazują zresztą kolejne zdania kardynała: Niestety, u nas dzieje się trochę inaczej — „zbawia” się cały świat, kosztem Polski. To jest zakłócenie ładu społecznego, które musi być co tchu naprawione, jeżeli nasza Ojczyzna ma przetrwać w pokoju, w zgodnym współżyciu i współpracy, jeżeli ma osiągać upragniony ład gospodarcz y [podkr. — Z. N.]. Historyczny kontekst słynnego już przemówienia do kapłanów z 1976 r. był jednak nieistotny dla tych, którzy cytatami z prymasa tysiąclecia zaczęli się posługiwać
  • 12.  43 Miłujobcegojaksiebiesamego Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów? jak mieczem. Podobnie jak zasadnicza różnica między ówczesną a dzisiejszą sytuacją gospodarczą Polski. Dziś nie jesteśmy już krajem Drugiego Świata, lecz — przy wszystkich zaniedbaniach i problemach — należymy do zamożniejszej części globu. A kardynał mówił 40 lat temu również: „jeżeli nasze dzieci będą otoczone opieką, należycie odżywione i wychowane — nie mówię już o dobro‑ bycie, ale prz ynajmniej o tym, co jest konieczne — to naród polski nie odmów i swojej pomocy innym potrze‑ bującym ludom” [podkr. Z. N.]. Któż by jednak szukał całego tekstu wystąpie‑ nia, skoro można przyłożyć cytatem... W podobnym tonie o obowiązku pomagania innym narodom mówił pry‑ mas Wyszyński już wcześniej w drugim kazaniu świętokrzyskim, w styczniu 1974 r., i to powołując się właśnie na zasadę ordo caritatis. Podkreślał, że wymaga ona od polityka, aby „w miarę zaspokajania i nasycania najpilniejsz ych, ­podstawow ych potrzeb własnych obywateli, rozszerzał dążenie do niesienia pomocy na inne ludy i narody, na całą rodzinę ludzką” [podkr. — Z. N.]. Dość karkołomne byłoby dowodzenie, że w porównaniu ze współczesnymi ofiarami wojen czy głodu Polacy mają niezaspokojone potrzeby podstawowe. W PRL było oczywiście inaczej — ale skoro cytat o „imigrantach” jest taki poręczny... Bp Zadarko podkreślał również, że kard. Wyszyńskiego cytowano najczęściej bez świadomości współczesnego oficjalnego nauczania Kościoła, które w kwestii pomocy uchodźcom jest jednoznaczne. W tym kontekście przywołał fragment dokumentu Problem uchodźców, wyzwanie dla solidarności, wydanego w 2013 r. przez dwie Rady Papieskie: Cor Unum oraz ds. Duszpasterstwa Migrantów i Po‑ dróżnych. Kluczowa myśl tego dokumentu to zasada, że w podejmowaniu pro‑ blemu uchodźców „najważniejszym punktem odniesienia nie może być interes państwa czy bezpieczeństwo narodowe, lecz jedynie człowiek”. Tę myśl szef „mi‑ gracyjnej” komisji polskiego Episkopatu uznał za dzisiejszą odpowiedź Kościoła na manipulacje dawnym cytatem z nauczania kard. Wyszyńskiego. Gruntowną polemikę z zawężającym rozumieniem zasady ordo caritatis podejmowało wiele innych osób, m.in. o. Maciej Zięba na łamach „Rzeczpospo‑ litej” w marcu 2017 r. Dominikanin, znawca społecznego nauczania Kościoła, podkreślał, że ten termin, zaczerpnięty z teologii moralnej św. Tomasza z Akwinu, oznacza coś wręcz odwrotnego, niż dziś się zazwyczaj twierdzi: „nie pozwala się zasklepiać na swoich najbliższych, ale nakazuje troszczyć się o wszystkich”, poczynając od najbardziej potrzebujących. Według Zięby, jeśli chodzi o poma‑ ganie bliźnim, zasada ordo caritatis oznacza: 1) Przede wszystkim musimy pomagać bliźnim, którym grozi potępienie lub śmierć, a sami nie mogą sobie pomóc. 2) Potem: bliźnim w podobnie dramatycznej sytuacji, Największym ekspertem od ordo caritatis okazał się Jarosław Kaczyński — to jego interpretacja stała się dominująca w katointernecie.
  • 13.  44  WIĘŹ  Zima 2017 Zbigniew Nosowski ale którzy mogą sobie pomóc za cenę heroicznego wysiłku. 3) Dopiero potem jest czas na zwykłe potrzeby naszych bliźnich, którzy mogą im zaradzić bez nadzwyczaj‑ nych wysiłków i okoliczności. Bez wątpienia uchodźcy — w porządku pomagania — należą do grupy najbardziej i najpilniej oczekujących pomocy. Zarówno Ewangelia, jak tradycja i nauczanie Ko‑ ścioła nie pozostawiają w tej materii wątpliwości. Rzecz jasna, wszelkie wyjaśnienia, polemiki i wskazywanie oryginalnych kontek‑ stów zdały się na nic. Największym ekspertem od ordo caritatis okazał się Jarosław Kaczyński — i to jego interpretacja stała się dominująca w katointernecie. Wciąż można też być pewnym, że w niemal każdej dyskusji chrześcijan o sposobach nie‑ sienia pomocy uchodźcom pojawi się cytat z prymasa Wyszyńskiego sprzed 40 lat. I najczęściej będzie to próba przeciwstawiania mądrego polskiego kardynała, który znał właściwą hierarchię celów i dążeń, naiwnemu argentyńskiemu papieżowi. Co gorsza, pojawił się również pierwszy — o ile mi wiadomo — przypadek, że polski biskup przytoczył słowa kard. Wyszyńskiego z 1976 r. bez krytycznego odniesienia się do czynionego z nich obecnie użytku. Uczynił to abp Sławoj Le‑ szek Głódź 31 sierpnia 2017 r., podczas Mszy św. z okazji 37. rocznicy strajków w 1980 r. i powstania NSZZ „Solidarność”. Jak skwapliwie odnotował prorzą‑ dowy portal wPolityce.pl: „Po tych słowach arcybiskup otrzymał brawa”. Smutnym komentarzem do wykluczającego i manipulacyjnego używania cytatu z prymasa Wyszyńskiego o ordo caritatis mogą być słowa ks. Mirosława Tykfera, redaktora naczelnego poznańskiego „Przewodnika Katolickiego”. Pisał on w ramach internetowego cyklu „(k)Rok Miłosierdzia” przygotowywanego przez Laboratorium „Więzi” i Deon.pl: Ciekawe, że nikt nie odważył się jeszcze powiedzieć ze „śmieszną powagą” o „chrze‑ ścijańskiej nienawiści”... A przecież w praktyce owa wykluczająca „miłość” do tego się sprowadza. To nic, że nie przejawia się silnym uczuciem odrzucenia. Może właśnie dlatego, że jest tak okropnie zimna, racjonalnie wykalkulowana, wyreżyserowana w teatrze pozorów chrześcijańskiej otwartości, i w końcu wyliczona miarami cedzo‑ nej miłości według okropnie zniekształconego znaczenia zasady ordo caritatis — owa zamknięta na innych „miłość” staje się źródłem przerażającej pogardy. O zdrowym nacjonalizmie, czyli jak nie słuchać biskupów Pod koniec kwietnia 2017 r. — natychmiast po ukazaniu się dokumentu Kon‑ ferencji Episkopatu Polski Chrześcijański kształt patriotyzmu — furorę zaczęła w internecie robić inna wypowiedź kard. Wyszyńskiego: „Działajcie w duchu zdrowego nacjonalizmu! Nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego nacjonalizmu, to jest umiłowania narodu i służby jemu”. Liderzy organizacji narodowych powołali się na te słowa prymasa tysiąc‑ lecia w swoim krytycznym komentarzu do stanowiska biskupów. Uznali, że nie
  • 14.  45 Miłujobcegojaksiebiesamego Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów? dotyczy ich ostra krytyka nacjonalizmu, jaką przeprowadziła KEP. Z wdzięcz‑ nością przywoływali zaś słowa sprzed 40 lat: te zacytowane przed chwilą i te o ordo caritatis. „W takim właśnie duchu, w duchu nauki Prymasa Wyszyńskiego i całej, wielkiej tradycji polskiej, chrze‑ ścijańskiej myśli narodowej, pragniemy odczytywać oraz wcielać w życie zale‑ cenia Konferencji Episkopatu Polski” — stwierdzili, przedstawiający się jako „świadomi chrześcijańscy nacjonaliści”, prezes Ruchu Narodowego, prezes Za‑ rządu Głównego Młodzieży Wszech‑ polskiej i  kierownik główny Obozu Narodowo­‑Radykalnego. Przeciwko jednoznacznemu potępianiu nacjonalizmu przez polskich bisku‑ pów wypowiedział się także prof. Jan Żaryn, senator PiS. Nie ukrywał on rozcza‑ rowania pewnymi fragmentami dokumentu KEP, m.in. o polityce historycznej. Jego zdaniem, „niektórym wskazanym przez biskupów zagrożeniom nie można udzielić akceptacji”. Żaryn przekonywał natomiast, że w polskiej tradycji ideowej „nacjonalizm, nawet jeśli dzisiaj jest nieakceptowalny przez nauczanie Kościoła, to nie ma nic wspólnego z nienawiścią”. Sęk w tym, że nauczanie Kościoła w tej kwestii wyostrzyło się nieprzypad‑ kowo. Wiek XX przyniósł wystarczająco wiele zbrodni i tragedii dokonanych w imię (zawsze przecież „zdrowego”) nacjonalizmu. Jak widać, wciąż jednak są ludzie uważający się za katolików, którzy myślą inaczej. Czy mają prawo powo‑ ływać się w swoich interpretacjach na kard. Stefana Wyszyńskiego? Częściowo odpowiedzi udzielają w publikowanej obok dyskusji o patriotyzmie ks. Piotr Burgoński, Andrzej Friszke i Paweł Kowal. Warto tu podkreślić zwłaszcza wyeks‑ ponowany przez Kowala wątek świadomego odpierania przez samego prymasa i jego otoczenie zarzutów o endeckość. Co jednak z cytowanymi słowami Wyszyńskiego o „zdrowym nacjonali‑ zmie”? Wszak weszły one już do kanonu polskiego nacjonalisty! Swoim znakiem rozpoznawczym na Twitterze uczynił je ks. Roman Kneblewski z Bydgoszczy — kilkakrotnie już bezskutecznie upominany przez swojego biskupa duchowny o skrajnie narodowych przekonaniach, jeszcze niedawno publicznie wspierający (ówczesnego księdza, dziś już tylko wiecowego krzykacza) Jacka Międlara, uwa‑ żający polski nacjonalizm za nie tylko zdrowy, ale i święty. Jak się okazuje (gdy poszpera się w bibliotece), również w przypadku słów o „zdrowym nacjonalizmie” mamy do czynienia z nadużyciem ze strony współcze‑ snych ideologów. Otóż „przypominane” przez nich — jakże dziś popularne — dwa zdania nie są cytatem z żadnej publicznej wypowiedzi prymasa, lecz pochodzą z zapisków... Janusza Zabłockiego. 28 maja 1968 r. odwiedził on kardynała wraz z innymi posłami Koła „Znak”. Zabłocki był już wtedy skonfliktowany z Tade‑ uszem Mazowieckim. Wieczorem tego dnia zanotował m.in.: Prymas Wyszyński nie nadaje się na patrona nacjonalistów. Miał świadomość, jak wielkie nieszczęścia ściągnął nacjonalizm i na zaczadzone własną wielkością narody, i na cały świat.
  • 15.  46  WIĘŹ  Zima 2017 Zbigniew Nosowski Żegnając nas, [kard. Wyszyński — Z. N.] mówi na zakończenie słowa, które odbieram jako wsparcie dla mnie, dla postawy, jaką w tym gronie reprezentuję, choć wsparcie to — muszę przyznać — nie jest wyrażone zbyt zręcznie. „Działajcie — mówi ksiądz Prymas — w duchu zdrowego nacjonalizmu. Nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego nacjonalizmu, to jest umiłowania narodu i służby jemu”. W Dziennikach Zabłockiego opublikowanych przez Instytut Pamięci Narodowej (z przedmową Jana Żaryna) umieszczony jest przy tej notatce przypis wydawcy, in‑ formujący m.in., że „w dziennikach Wyszyńskiego [...] brak takiego stwierdzenia”. Skąd zatem wzięła się tak wielka kariera tych dwóch zdań? Otóż dzisiejsi polscy nacjonaliści poznali je za pośrednictwem Ewy K. Czaczkowskiej, która przytacza je w swojej — zasłużenie popularnej — biografii prymasa Wyszyńskiego. Tyle że autorka zaraz potem pisze, iż kardynał wcale nie wspierał bezkrytycznie linii Zabłockiego, np. bez entuzjazmu przyjmował rewelacje swego rozmówcy, pełnego nadziei, że „Gomułka steruje ku unarodowieniu komunizmu”. Czacz‑ kowska podsumowuje: „Prymas — jak widać — «politykę narodową» pojmował nie jako realizację doktryn nacjonalistycznych, ale jako działania podejmowane dla rzeczywistego dobra narodu, respektującego prawa i wolności rodaków”. Nawet jeśli Zabłocki nie przekręcił słów kardynała, to jednak trzeba dostrzec, że nieprzypadkowo Wyszyński nie używał takich sformułowań publicznie. Mało tego, znane są i były uprzednio cytowane w literaturze dotyczącej tego tematu przestrogi młodego ks. Stefana Wyszyńskiego przed „pogańskim nacjonalizmem”. W książce Miłość i sprawiedliwość społeczna, napisanej podczas II wojny światowej, stanowczo twierdził, że „żadnego narodu ani jego dziejów nie można bezkarnie wynosić ponad inne narody”. Z bólem stwierdzał: Chrześcijaństwo ma przedziwną zdolność łączenia narodów. Współcześnie, w miarę jak narody poganieją, zdobywa sobie wpływy nacjonalizm, który jest siłą odśrodkową, rozbijającą resztki dawnej chrześcijańskiej rodziny ludów. Pogański nacjonalizm wynosi naród ponad człow ieka [podkr.—Z. N.].Powodujetoprzecenianiesięi sa‑ mouwielbienie,kulti bałwochwalstwosamegosiebie,a wreszciedyktaturęegoizmunarodo‑ wego[...].Wszystkimwiadomo,jakwielkienieszczęściaściągnąłnacjonalizmnietylkona zaczadzone własną wielkością narody, ale i na świat cały. To wielkie zło współczesnego świata zwalczyć można i trzeba! Nie miejsce tu na całościowy opis teologii narodu w ujęciu kard. Wyszyńskiego. Z pewnością można jednak powiedzieć, że tak wypowiadający się chrześcijański myśliciel i katolicki hierarcha na patrona nacjonalistów się po prostu nie nadaje. Jedynym zabiegiem, który umożliwia radykałom wpisywanie sobie kard. Wyszyń‑ skiego na sztandary, jest uznanie każdej wzmianki o narodzie, jego prawach i tożsamości czy o interesie narodowym za przejaw nacjonalizmu. Niestety, to wszystko nie świadczy jednak dobrze o dojrzałości polskiego katolicyzmu. Oto bowiem dla wielu środowisk powołujących się na związki z Kościołem internetowy mem z cytatem przypisanym prymasowi Wyszyńskiemu
  • 16.  47 Miłujobcegojaksiebiesamego Prymas Wyszyński jako patron nacjonalistów? przed 40 laty staje się argumentem na rzecz innego stosunku do nacjonalizmu niż ten zalecany przez Magisterium Kościoła, wyrażany w nauczaniu św. Jana Pawła II, zawarty w dokumencie przyjętym przez Konferencję Episkopatu Polski. Miłośnikom „zdrowego nacjonalizmu” pozostaje więc powiedzieć: albo zweryfikujcie swoje teorie w świetle Ewangelii, albo zostawcie w spokoju chrze‑ ścijaństwo i Kościół katolicki! Wiara w Jezusa jest uniwersalistyczna i nie da się jej uczynić ani fundamentem, ani sercem, ani istotą partykularnej ideologii, jaką jest i będzie nacjonalizm. Panie nacjonalistki i panowie nacjonaliści! Jeśli chcecie, żeby wasze myśle‑ nie nie spoganiało doszczętnie — słuchajcie uważniej kardynała Stefana Wyszyń‑ skiego! Porzućcie jednak wyrwane z kontekstu cytaty, poczytajcie go w całości! Posłuchajcie go: Istnieje też hierarchia w miłości. Miłość, która nie dopuszcza nic wyższego ponad Ojczyznę, jest bezużyteczna dla samej Ojczyzny. [...] Człowiek musi zawsze pamiętać, że jest czymś więcej niźli patriotą i obywatelem — jest dziecięciem Bożym i współ‑ bratem w Chrystusie. Prymas tysiąclecia miałby też pouczającą anegdotę do opowiedzenia (byłemu już) rzecznikowi Młodzieży Wszechpolskiej, który niedawno uznał, że Murzyn nie może być Polakiem. Tak oto ks. Wyszyński wspominał swoje studia w Rzymie w 1930 r.: Na Angelicum, na wykładach ojca Gillet było sześciu Murzynów i reszta jak z wieży Babel: Anglicy, Francuzi, Holendrzy i inni. Czterdzieści osób z trzydziestu narodów. Murzyni siedzieli na samym końcu. Obok nich było wolne miejsce, bo nikt nie chciał przy nich usiąść. Wreszcie ja usiadłem. Przychodzili do mnie ci i owi z zapytaniem: Co ty robisz, po co tam siedzisz? Mówię: Bo nikt nie chce tam siedzieć! — Słaby motyw — powiada jakiś Francuz. [...] Ojciec Gillet mówił strasznie mądre rzeczy. Kiedyś na korytarzu powiedziałem mu: Ojcze, niech Ojciec tak przemówi do swoich słuchaczy, aby wszyscy zechcieli usiąść przy tych Murzynach. Na to ojciec Gillet, który trochę umiał po polsku: — Polaki zawsze walczą za naszą wolność i waszą. Pojechałem stam‑ tąd do Paryża, a Murzyni zostali sami. Zbigniew Nosowski Zbigniew Nosowski — ur. 1961, absolwent socjologii i teologii. Od 1989 r. redaktor „Więzi”, od 2001 r. — redaktor naczelny. Autor książek Parami do nieba. Małżeńska droga świętości, Szare a piękne. Rekolekcje o codzienności, Polski rachunek sumienia z Jana Pawła II, Krytyczna wierność. Jakiego katolicyzmu Polacy potrzebują. W latach 2001 i 2005 był świeckim audytorem Synodu Biskupów w Watykanie. W latach 2002—2008 konsultor Papieskiej Rady ds. Świeckich. Chrześcijański współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów w latach 2007—2009 i ponownie od 2017 r. Dyrektor progra‑ mowy Laboratorium „Więzi”. Mieszka w Otwocku.
  • 18.  141 Sakrament,którysięzmienia Nauczyć się wsłuchiwania w sumienie Jacek Prusak SJ Badania pokazują, że w miarę, jak ludzie dojrzewają, w końcu większość z nas osiąga taki moment, w którym chcemy zachowywać się odpowiedzialnie i uważać siebie za osobę moralną — oraz chcemy, by inni nas tak postrzegali. Moralność zaś bywa utożsamiana ze zdolnością (1) rozróżniania dobra od zła, (2) działania według tego rozróżnienia i (3) doświadczania dumy po zrobieniu dobrej rzeczy oraz winy lub wstydu po zrobieniu czegoś niezgodnego z przyjętymi zasadami. Towarzyszy temu przekonanie, że (4) moralnie dojrzałe osoby to takie, które postępują zgodnie z zasadami uznanymi w danym społeczeństwie nie z powodu wymiernych nagród czy obaw przed karą, lecz dlatego że przyswoiły sobie zasady moralne, których się nauczyły, i postępują w zgodzie z tymi ideałami, nawet kiedy nie ma nikogo, kto by to egzekwował 1. Mówiąc jednym zdaniem — są ludźmi su‑ mienia, gdyż sumienie jest samoświadomością moralną podmiotu. Kościół w Katechizmie Kościoła Katolickiego (1782) twierdzi: Człowiek ma prawo działać zgodnie z sumieniem i wolnością, by osobiście podejmo‑ wać decyzje moralne. „Nie wolno więc go zmuszać, aby postępował wbrew swojemu sumieniu. Ale nie wolno mu też przeszkadzać w postępowaniu zgodnie z własnym sumieniem, zwłaszcza w dziedzinie religijnej” (Sobór Watykański II, deklaracja Di‑ gnitatis humanae 3). Jednocześnie Katechizm dodaje: jeśli ignorancja jest niepokonalna lub sąd błędny bez odpowiedzialności podmiotu moralnego, to zło popełnione przez osobę nie może być jej przypisane. Mimo to pozostaje ono złem, brakiem, nieporządkiem. Konieczna jest więc praca nad popra‑ wieniem błędów sumienia (1793). 1 Zob. D. R. Schaffer, K. Kipp, Psychologia rozwoju. Od dziecka do dorosłości, Gdańsk 2015, s. 558.
  • 19.  142  WIĘŹ  Zima 2017 Jacek Prusak SJ W obu tych stwierdzeniach pobrzmiewa nauczanie św. Tomasza z Akwinu, który nie tylko zdefiniował naukę kościelną o prymacie i nienaruszalności sumienia, ale poszedł jeszcze dalej i podkreślał, że nawet błędne sumienie zobowiązuje, bo działanie przeciw niemu jest niemoralne i grzeszne 2. Czy w takim razie spowiadać się z czynów, które w sumieniu — po rzetelnej i uczciwej analizie — uznaliśmy za dobre? Przecież wtedy nie spełniamy jednego z warunków spowiedzi. Czy jedyną odpowiedzią jest stwierdzenie, że mamy źle uformowane sumienie? A jeśli się z nich spowiadamy wbrew własnemu sumieniu, to czym wtedy się staje nasze sumienie? Niezobowiązującym doradcą? Czy jest możliwe, żeby osąd naszego sumienia w konkretnym przypadku był trafniejszy niż reguły Kościoła? Czy jest rozwiązaniem wyznanie w czasie spowiedzi, że czy‑ nię coś, co według nauki Kościoła jest grzechem, ale w ocenie mojego sumienia jest inaczej? Czy jest to obowiązkiem duchowym penitenta? Jak w epoce roz‑ buchanego indywidualizmu i podążania za pragnieniami rozumieć i ukazywać autonomię sumienia, żeby nie stała się ona egoistyczną dowolnością? To tylko niektóre z dylematów i rozterek towarzyszących naszej wierze w poszukiwaniu dojrzałości moralnej. Żeby mieć odwagę żyć w zgodzie z sumieniem, trzeba je odróżnić od super­ ego 3. Mylenie sumienia z superego prowadzi bowiem do zamieszania wokół tego, co nas zobowiązuje, z czego musimy się rozliczać i czyją wolność jako osoby odpowiedzialne moralnie musimy respektować. Jak podkreślił to Ronald Britton w studium Księgi Hioba pod kątem wyzwolenia od superego: Musimy w tej części naszej osobowości, którą identyfikujemy jako niezależną od innych, odnaleźć miejsce, z którego możemy obserwować samych siebie, pozostając sobą. Nie możemy uniknąć posiadania sumienia, nie możemy też usunąć nad­‑ja (super­ego), ale musimy umieścić je we właściwym miejscu 4. Zacznijmy więc od tego, jakie wobec sumienia przyjmujemy postawy. Sumienia Polaków Badania prowadzone w ostatnich latach nad świadomością moralną Polaków pokazują, że jeśli wśród czynników, które powinny decydować o rozstrzyganiu 2 Zob. np. S. Duda, Krótka historia sumienia, „Więź” 2017, nr 1. 3 Freud utożsamiał sumienie z superego. Sumienie nie jest jednak jedynie instancją wymagającą, strażnikiem i sędzią, u którego często występuje potrzeba karania, lecz instancją pozytywnie wzmacniającą. Istnieje bowiem nie tylko konflikt pomiędzy id, ego i superego, ale również pomię‑ dzy sumieniem a superego. Zob. J. Prusak, Rozróżnienie sumienia od superego u osób religijnych w kontekście pracy z nerwicą eklezjogenną, „Psychoterapia” 2016, nr 4, s. 33—44. 4 R. Britton, Wyzwolenie od nad­‑ja. Kliniczne studium Księgi Hioba. W: D. M. Black, Psychoanaliza i religia w XXI wieku. Współzawodnictwo czy współpraca?, Kraków 2009, s. 156.
  • 20.  143 Sakrament,którysięzmienia Nauczyć się wsłuchiwania w sumienie problemów moralnych, wymienione jest w badaniach sumienie, zdecydowana większość respondentów wybiera je na pierwszym miejscu. Jeśli jako alternatywę dla sumienia badacze podają np. „prawo Boże”, „przy‑ kazania Boże” czy „zasady moralne chrześcijaństwa”, to owa „hegemonia su‑ mienia” nie jest już tak wysoka, niemniej nadal ono dominuje. Jeśli jednak ową alternatywą dla sumienia są np. „nauczanie Kościoła” czy „wskazania spowied‑ nika”, to takie instancje moralne wybierane są nieraz z częstotliwością śladową 5. Niektórzy badani podkreślali, że motywacja moralna wynikająca z internalizacji „zewnętrznej” normy nie ma tak autentycznego charakteru, jak motywacja podsu‑ wana przez sumienie — utożsamiane z „głosem serca” — które potrafi buntować się przeciw nakazowi normy 6. Na podstawie owych badań wyodrębniono więc trzy kategorie osób, które różnią się pojmowaniem relacji pomiędzy własnym sumieniem a zewnętrznymi wobec nich normami (prawami moralnymi) oraz standardami wyznaczanymi przez Magisterium Kościoła. Do kategorii pierwszej — zdecydowanie najmniej licznej — należą, ci, którzy nie wyobrażają sobie, aby głos ich własnego sumienia mógł się rozmijać z prawdami głoszonymi przez Kościół 7. Na przeciwnym biegunie (kategoria druga) znajdują się osoby, które traktują własne sumienie jako instancję nadrzędną nie tylko wobec prawd głoszonych przez Kościół, ale także wobec jakichkolwiek zobiektyzowanych norm moralnych. Osoby te są przekonane, że człowiek dokonuje najwłaściwszych wyborów moralnych, jeśli kieruje się „wewnętrzną busolą”, w którą każdy jest wyposażony. Nie muszą jednak tych zewnętrznych norm ignorować, uważają jedynie, że w przypadku konfliktu pomiędzy którąś z nich a głosem sumienia — należy słuchać sumienia. Trzecią kategorię stanowią ci, którzy nie absolutyzują własnego sumienia jako jedynej „busoli moralnej” i potrafią krytykować osobę, której sumienie roz‑ mija się z oczywistymi, ich zdaniem, normami moralnymi, ale nie mają nieogra‑ niczonego zaufania do moralnej nieomylności Kościoła i jego autorytetów. Jak podkreśla prof. Krzysztof Kiciński, 5 W przeprowadzonych w 2003 roku badaniach na sumienie, jako najważniejszą instancję rozstrzy‑ gającą, wskazało ponad 65% respondentów, a na Kościół jedynie kilka procent. W badaniach przeprowadzonych w latach 1990—2006 w 12 diecezjach 67,3% respondentów i 80,2% katolików zadeklarowało, że kierują się w swych decyzjach sumieniem, a jedynie 2,8% i 10, 3%, że naukami Ko‑ ścioła. Co prawda, w innych badaniach przeprowadzonych w 2004 roku owa „hegemonia sumienia” topniała: 95,7% katolików uznało, że katolicy w swych decyzjach powinni kierować się sumieniem, ale już 89,6% — a więc dużo — że przykazaniami Bożymi. Nieco mniej, bo 80,3%, że nauczaniem Kościoła katolickiego. Jednak w innych badaniach odsetki respondentów wybierających nauczanie Kościoła były z reguły znacznie mniejsze. Zob. również hasło „Sumienie”, w: Leksykon socjologii moralności. Podstawy­— teorie ­— badania ­— perspektywy, red. J. Mariański, Kraków 2015, s. 809—810. 6 Hasło „Sumienie”, dz. cyt., s. 812. 7 Jak sugeruje prof. Krzysztof Kiciński, jeden z najważniejszych reprezentantów owych badań w Polsce, „w ich pojęciu, nieskażonym zapewne filozofowaniem, oznacza to prawdopodobnie utożsamienie tych prawd z obiektywnymi normami, a tym samym z nauczaniem moralnym Jezusa”. Zob. K. Kiciński, Sumienie jako instancja moralna w świetle teorii i badań, w: W poszukiwaniu sensu. O religii, moralności i społeczeństwie, red. J. Baniak, Kraków 2010, s. 169.
  • 21.  144  WIĘŹ  Zima 2017 Jacek Prusak SJ łączy ich przede wszystkim ów brak zaufania, natomiast na naturę zewnętrznych wobec jednostki norm czy praw mogą mieć różne poglądy. Jedni pojmują je jako prawdy obiektywne, inni jako uniwersalia kulturowe, jeszcze inni jako standardy, które ukształtowały się w określonych warunkach społecznych, itd. Do kategorii tej należą m.in. ci katolicy, którzy w przytaczanych badaniach uznali, iż katolik w swych decyzjach powinien kierować się sumieniem i przykazaniami bożymi, a nie wybrali odpowiedzi, że — nauczaniem Kościoła katolickiego 8. Biorąc pod uwagę fakt, że brak zaufania do moralnej nieomylności Kościoła i jego autorytetów charakteryzuje również osoby z drugiej kategorii, i to w stopniu z reguły większym niż z grupy trzeciej — można powiedzieć, że obie te kategorie łącznie stanowią najliczniejszą część społeczeństwa polskiego. Prof. Kiciński pod‑ kreśla, że w przypadku ludzi młodych i wykształconych ich przewaga liczbowa nad kategorią pierwszą jest wręcz przytłaczająca. Dodaje, że takie poglądy na rolę sumienia nie oznaczają jednak w przypadku większości osób kwestionowania jakiejkolwiek roli autorytetów moralnych lub niewiarę w istnienie oczywistych, ich zdaniem, norm moralnych (których przykładem najczęściej podawa‑ nym przez badanych są normy dekalogu). Chodzi raczej o przekonanie, że o wybo‑ rze przez jednostkę uznawanych przez nią autorytetów powinno decydować przede wszystkim jej własne sumienie oraz że jego głos należy uznać za ważniejszy niż nakaz zewnętrznej normy, gdyby doszło do takiego konfliktu 9. W badaniach przeprowadzonych przez CBOS w 2008 roku na grupie ogólno‑ polskiej zadano pytanie: „Jak Pana/Pani zdaniem powinien postąpić ktoś, kto ma moralny dylemat, bo nie jest pewny, co powinien zrobić?”. Odpowiedź, że w tej sytuacji „powinien zwrócić się do jakiegoś autorytetu moralnego — na przykład swojego spowiednika — i postąpić według jego wskazań”, wybrało zaledwie 20,7% respondentów. Odpowiedź, że „w przypadku wyborów mo‑ ralnych powinien przede wszystkim słuchać głosu własnego sumienia, nawet jeśli autorytety podpowiadają mu coś innego”, wybrało aż 77,5%, a więc nie‑ mal czterokrotnie więcej osób. Owe proporcje jeszcze bardziej zmieniały się na korzyść wyboru sumienia w wypadku respondentów wykształconych i młodych; nawet osoby uczestniczące w praktykach religijnych kilka razy w ty‑ godniu ponad dwa razy częściej wybierały głos sumienia, a nie wskazówki spowiednika lub innego autorytetu moralnego 10. Z badań socjologicznych wiemy, że tak wysoka ranga sumienia oznacza dla większości Polaków odrzucanie jakiegokolwiek paternalizmu moralnego, co przekłada się również na podejście do spowiedzi. Nie można na tej podstawie zakładać, że z definicji mamy tutaj do czynienia z „erozją sumienia”. Nie wystar‑ czy jednak samo powołanie się na prawa sumienia, aby mieć rację. 8 Tamże. 9 Hasło „Sumienie”, dz. cyt., s. 810. 10 K. Kiciński, Sumienie jako instancja moralna..., dz. cyt., s. 173.
  • 22.  145 Sakrament,którysięzmienia Nauczyć się wsłuchiwania w sumienie Od superego do sumienia Jako ludzie i chrześcijanie jesteśmy związani sumieniem, ponieważ życie moralne jest nierozdzielne od życia duchowego. Nie tylko jednak jesteśmy „skazani” na sumienie w szukaniu prawdy i podejmowaniu decyzji moralnych, ale też jego autorytet i nienaruszalność zobowiązuje nas do tego, abyśmy robili wszystko, co w naszej mocy, żeby było ono dobrze uformowane i nie było w błędzie. Sumienia bowiem nie da się niczym zastąpić, ale — jak często podkreśla papież Franciszek — nie można go mylić ani z ego, które kieruje się własnymi zachciankami, ani z superego, kiedy duchowni zamiast pomagać sumieniom wier‑ nych chcą je zastępować 11. Powołując się na autorytet sumienia, musimy zdawać sobie sprawę z tego, czym ono jest. Sumienie to nie kwestia wyboru dobra albo zła. Gdyby tak było, to po pierwsze nie przeżywalibyśmy fenomenu „wyrzutów sumienia”; po drugie — potrzebowalibyśmy jeszcze jakiegoś nadrzędnego kryte‑ rium słuszności dokonanych przez nas wyborów 12. Nie ma życia moralnego bez sumienia — lecz życie moralne to coś więcej niż posłuszeństwo głosowi sumienia. Sumienie jest sądem, racją natury moralnej, która zdecydowanie przeważa wszelkie inne racje, stanowiąc podporządkowanie własnego działania regułom moralnego rozumowania 13. Sumienie jednak nie funkcjonuje w „próżni aksjologicznej” i nie działa „samo”. Chociaż sumienie radykalnie indywidualizuje człowieka, podejmowanie decyzji w zgodzie z sumie‑ niem nie jest procesem indywidualistycznym i w przypadku katolika dokonuje się w Kościele. Ponieważ sumienie może się mylić, nie można z góry zakładać, że życie zgodne z własnym sumieniem jest życiem dobrym ani że powoływanie się na sumienie jest już oznaką dojrzałości moralnej. W sytuacji konfliktu sumienia z nauką Kościoła ważne jest nie tylko ade‑ kwatne zrozumienie sumienia 14, ale również samego Kościoła. Inaczej ten konflikt i jego rozwiązanie wygląda, kiedy Kościół pojmuje się jako instytucję hierarchiczną, inaczej — gdy widzi się go jako „wspólnotę ludu Bożego” (tak czyni Konstytucja dogmatyczna o Kościele Lumen gentium). W pierwszym przypadku zakłada się, że sumienie ma obowiązek podporządkować się Kościołowi, w drugim — że Ko‑ ściół jest w służbie sumienia, a nie vice versa. Analizując postawy polskich katolików wobec sumienia, można powiedzieć, że większość z nich nie zgadza się na takie jego rozumienie, które sprowadza je 11 Zob. np. przesłanie papieża Franciszka do biskupów włoskich zebranych na konferencji poświęco‑ nej adhortacji Amoris laetitia, 11 listopada 2017 r., http://en.radiovaticana.va/news/2017/11/11/ pope__sends_vid_message_to_cei_conference_on_amoris_laetitia/1348299[dostęp:22.11.2017]. 12 R. Spaemann, Osoby. O różnicy między czymś a kimś, Warszawa 2001, s. 203—204. 13 Tamże, s. 210—212. 14 A jak pokazują polskie badania, dla większości respondentów jest to pojęcie fasadowe — jest czymś, co stanowi o moralnej wartości człowieka, ale nie potrafią nic więcej powiedzieć o jego charakterystyce bądź ich odpowiedzi są zdawkowe. Zob. K. Kiciński, Sumienie jako instancja moralna..., dz. cyt., s. 174—175.
  • 23.  146  WIĘŹ  Zima 2017 Jacek Prusak SJ ostatecznie do bycia posłusznym nauce Kościoła. W takim ujęciu poszukiwanie prawdy utożsamiane jest z posłuszeństwem instytucji, a wolność z możliwością bycia posłusznym — bo Kościół nie może się mylić, ale mylić się może człowiek. Wygląda na to, że Polacy preferują inne podejście do roli sumienia, które zgodne jest z etycznym sytuacjonizmem, zakładającym, iż stosunkowo często konkretna sytuacja sprawia, że osoba musi rozstrzygnąć, która norma jest dla niej w danym momencie ważniejsza. Takie podejście nie oznacza jednak, że przyznanie sumieniu rangi najwyż‑ szej instancji moralnej musi pociągać za sobą negowanie roli norm moralnych stanowiących wobec jednostki rzeczywistość zewnętrzną. Prymat sumienia można tu rozumieć jako program zmuszający jednostkę do nieustannego oceniania wagi poszczególnych norm, wśród których musi ona w konkretnej sytuacji dokonać wyboru tej normy, którą uzna za obowiązującą, a także wyboru tych norm, które uzna za bezwzględnie ją obowią‑ zujące. Postulat autonomii sumienia zaangażowanego w owe wybory nie polega więc w tym przypadku na wyprowadzaniu jednostki poza świat istniejącej obiektywnie wobec tej jednostki aksjonormatywnej rzeczywistości moralnej, lecz na przyznaniu prawa do wyciśnięcia indywidualnego piętna na tej rzeczywistości 15. Chodzi tutaj o pełne uwzględnienie podwójnej funkcji sumienia: jurydycznej (oceniającej czyn dokonany i skierowanej na przeszłość) oraz rozeznającej — wy‑ znaczającej standardy działania na przyszłość. Teologicznie można powiedzieć, że w tym podejściu do sumienia nauka Kościoła jest w służbie osób, kiedy uży‑ wają sumienia w poszukiwaniu dobra, prawdy i poczucia spójności w tym, w co wierzą i jak myślą, z tym, jak żyją; a nie, że sumienie jest na usługach doktryny i władza kościelna może je zastąpić 16. Kierowanie się w życiu sumieniem oznacza coś więcej niż podejmowanie właściwych decyzji czy też postawienie na nie w sytuacji, w której błądzi osąd naszego rozumu czy formalnych autorytetów. W momencie konfliktu między głosem własnego sumienia a nauczaniem Kościoła sumienie pyta: „gdzie jest prawda, kto ma rację?” — superego zaś: „kto ma władzę?”, a w konsekwencji: „kogo bądź czego mam się bać?”, „kto i za co mnie ukarze?”. W przypadku kierowania się superego wymagania Kościoła są przeżywane jako wymagania Boga, a posłuszeństwo Kościołowi jest równoznaczne z posłuszeństwem Bogu. Sumienie zachowuje się inaczej. Jego dojrzałe funkcjonowanie uzależnione jest od samorefleksji i gotowości konfrontowania własnych sądów z innymi, wymaga nie tylko dobrej znajomości samego siebie, ale także uznania własnej grzeszno‑ ści — po to jednak, aby móc być wolnym. 15 Hasło „Sumienie”, dz. cyt., s. 811. 16 Zob. M. G. Lawler, T. A. Salzman, Following Faithfully. The Catholic way to choose the good, „America” 2.02.2015, s. 17.
  • 24.  147 Sakrament,którysięzmienia Nauczyć się wsłuchiwania w sumienie Najprostszym sposobem odróżniania superego od sumienia jest wskazanie na różnicę pomiędzy „powinieneś” bądź „musisz / nie wolno ci” a „chcę/pragnę” jako imperatywów naszego zachowania w poszukiwaniu i realizowaniu prawdy i dobra. „Powinieneś / musisz / nie wolno ci” to czyjeś komendy, pragnienia zaś przynależą do nas. Pomocne w dokonywaniu rozeznawania wyborów i decyzji w zgodzie z sumieniem mogą być następujące wskazówki 17: Superego Sumienie Motywacja: nakazuje działać ze względu na uzyskanie aprobaty albo z lęku przed utratą miłości. Ogólnie mówiąc, chodzi o lęk przed utratą przychylności autorytetu. Odpowiada na pytanie „Co jest słuszne?”. Zachęca do działania w odniesieniu do wartości. Introwersja: superego zwraca nas ku samym sobie — postawa skupiona na własnym poczuciu wartości. Ekstrowersja: sumienie jest otwarte, uwzględnia innych oraz wartości, na które odpowiada. Bywa statyczne, bo powtarza wcześniejszy nakaz: zamyka w świecie stereotypowych zachowań i reakcji emocjonalnych opornych wobec wszelkiej krytycznej refleksji. Niezdolne do uczenia się czy kreatywnego funkcjonowania w nowych okolicznościach — powiela jedynie nakazy. Jest dynamiczne: podejmuje ryzyko wobec nieprzewidywanego rozwoju wydarzeń, kierując się hierarchią wartości. Zorientowane głównie na autorytet: słuszne jest to, co nakazane, wymagające ślepego posłuszeństwa. Zorientowane głównie na wartości: są one nadrzędne bez względu na to, czy są, czy nie są uznane przez autorytet. Zwraca uwagę na czyny spełniane jednostkowo. Zwraca uwagę na kontekst i uwarunkowania: istotny jest całokształt postawy osoby. Jest zorientowane na przeszłość: chodzi głównie o przywrócenie „czystej kartoteki”. Jest zorientowane na przyszłość: „Jaką osobą chcę się stać”. Domaga się kary: by w ten sposób oczyścić się z popełnionych przewinień. Od jej surowości uzależnia pewność zadośćuczynienia (wina neurotyczna). Zadośćuczynienie jest nową szansą: troska o lepszą przyszłość jest sposobem uczenia się na błędach (skrucha). 17 J. Prusak, Rozróżnienie sumienia od superego..., dz. cyt., s. 40. Por. J. W. Glaser, Conscience and superego: A key distinction, „Theological Studies” 1971, nr 32, s. 38.
  • 25.  148  WIĘŹ  Zima 2017 Jacek Prusak SJ Wina moralna (sumienie) związana jest z wzięciem odpowiedzialności za swoje czyny, pokorą w ocenie siebie, a nie poniżaniem się. Motywuje do zadośćuczynie‑ nia, pomaga w zmianie złych zachowań, jest ukierunkowana na innych: zachęca do budowania więzi i rozwiązywania czy minimalizowania konfliktów w sposób realistyczny. Jest wspólniczką empatii i wspiera wgląd w siebie („czego mogę się nauczyć na swoich błędach?”). Z kolei wina neurotyczna (superego) żyje przeszłością, prowadzi do depre‑ cjonującego postrzegania siebie, wyolbrzymia odpowiedzialność za zło w świecie („najgorszy grzesznik”), podtrzymuje negatywizm i skupienie na sobie (rumi‑ nacje — ciągłe wątpliwości co do jakości i faktu wykonanych czynności). Wina neurotyczna współpracuje z mechanizmami obronnymi w nieadaptacyjny sposób i utrzymuje w postawie ofiary. Można wtedy osiągnąć fałszywy „spokój sumie‑ nia”, dopóki jednak nie nazwiemy fałszywego poczucia winy po imieniu — żyć będą lęki, które je wywołały. Jak twierdził amerykański psychoanalityk Mark Baker, „poczucie winy wypływające z miłości (troski) leczy rany; poczucie winy wypływające ze strachu jedynie sprytnie je maskuje” 18. Jak trafnie zauważył John Glaser: „Możemy płacić superego czynsz, lecz dom nigdy nie stanie się naszą własnością” 19. Dlatego tak ważne jest wsłuchiwanie się w sumienie, o czym w rozważaniach przed modlitwą Anioł Pański przypomniał 30 czerwca 2013 r. papież Franciszek: Tak jak Jezus podjął w swym sumieniu stanowczą decyzję, w duchu posłuszeństwa Ojcu, by pójść do Jerozolimy — również my powinniśmy nauczyć się wsłuchiwać w sumienie. [...] Sumienie jest wewnętrzną przestrzenią słuchania prawdy, dobra, wsłuchiwania się w głos Boga; jest to wewnętrzne miejsce mojej relacji z Tym, który przemawia do mojego serca i pomaga mi rozpoznawać i rozumieć drogę, na którą powinienem wejść, a po powzięciu decyzji kroczyć naprzód i pozostać wiernym 20. Jacek Prusak SJ Jacek Prusak — ur. 1971, jezuita. Doktor psychologii, psychoterapeuta, teolog, publicysta. Prorektor Akademii „Ignatianum” w Krakowie, gdzie jest także adiunktem w Katedrze Psychopatologii i Psychoprofilaktyki Instytutu Psychologii. Konsultant w Zakładzie Terapii Rodzin Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki Poznaj siebie, spotkasz Boga. Współpracownik kwartalnika „Życie Duchowe” (były zastępca redaktora naczelnego) oraz miesięcznika „List”. 18 M. Baker, Największy psycholog wszech czasów. Jezus i mądrość duszy, Warszawa 2003, s. 90. 19 J. Glaser, Conscience and superego, dz. cyt., s. s. 44. 20 Zob. http://papiez.wiara.pl/doc/1613930.Franciszek­‑Wsluchujmy­‑sie­‑w­‑sumienie [dostęp: 22.11.2017].
  • 27.  221 Kryminałprzywracaświatuład? W dzikim świecie wolności 25 lat po premierze „Psów” Władysława Pasikowskiego Damian Jankowski Recepcja Psów Władysława Pasikowskiego — czyli opowieści o byłych ubekach, któ‑ rzy muszą odnaleźć się w nowej rzeczywistości — przeszła ciekawą ewolucję: dzieło buntownicze i kontrowersyjne stało się klasyką polskiego kina. Liczące sobie dziś ćwierć wieku Psy wciąż zyskują nowe grupy odbiorców, zaś ludzie urodzeni w roku ich premiery zdążyli już wejść w dorosłe życie (tak jak niżej podpisany). Zacznijmy od początku. Jesienią 1992 roku, zaledwie dwa lata od „wojny na górze” i kilka miesięcy po odwołaniu rządu Jana Olszewskiego, film bierze udział w 17. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Ostatecznie dzieło Władysława Pasikowskiego nie triumfuje i nie zostaje nagrodzone Złotymi Lwami, zdobywa jednak pięć nagród: za najlepszą reżyserię, główną rolę męską, drugo­ planową kreację kobiecą, montaż i muzykę. Psy wchodzą na ekrany kin w listo‑ padzie, z miejsca stając się przebojem kasowym. Brudny Harry nad Wisłą Od momentu premiery film zdumiewa zarówno aktualną treścią (akcja rozgrywa się w 1989 roku), jak też atrakcyjną formą. To pierwsza pozycja pokazująca ówczesną tajemnicę poliszynela — palenie dokumentów MSW. W jednej ze scen obserwujemy esbeków, którzy pakują akta operacyjne na plandekę ciężarówki, wywożą je z resortu i wrzucają do ogniska, zapewniając przy butelce wódki, że „teraz będzie tak samo, albo nawet lepiej”. Psy nie były jednak dramatem społecznym lub filmem ściśle historycznym czy politycznym. Władysław Pasikowski — rozkochany w kinie Spielberga, Lucasa i Scorsesego — zdecydował się przenieść na polski grunt amerykański wzorzec gatunkowy. W efekcie powstała mieszanka wybuchowa — brutalne kino w stylu Pe‑ ckinpaha i Boormana, ale okraszone rodzimym tu i teraz. Cytaty z zachodnich mi‑ strzów sąsiadowały z nawiązaniami do Polskiej Szkoły Filmowej. Scenę rozmowy
  • 28.  222  WIĘŹ  Zima 2017 Damian Jankowski Ola z Franzem przy whisky można zestawić ze słynnym podpalaniem kieliszków z wódką w Popiele i diamencie Wajdy, zaś dramatyczny bieg Żwirskiego przez pola, po dokonaniu morderstwa, przypominał ostatnie chwile życia Maćka Chełmickiego. Widownia otrzymała elementy dobrze znane z zagranicznych produkcji — obraz świetny warsztatowo, pełen dynamicznych scen i wartkiej akcji, dodatkowo zawierający cięte, wpadające w ucho dialogi. Znajome były także rekwizyty świata przedstawionego: ekranowy konflikt dotyczył walki między „dobrymi” a „złymi”, rozegrany natomiast został w otoczeniu luksusowych samochodów, pięknych kobiet, konwencjonalnych scenerii (opuszczona fabryka jako miejsce finałowe) i — co akurat stanowiło rodzimy koloryt — licznych wulgaryzmów (słowo na „k” padało w filmie 55 razy). Oczywiście, wszystko to w linii prostej nawiązywało do amerykańskiego kina akcji lat osiemdziesiątych. Główny bohater, biegający w dżinsach i kurtce à la Top Gun, do tego z kałasznikowem w ręce, przypominał postacie odgrywane wcześniej przez Willisa, Gibsona czy Stallone’a. Jednymi z najważniejszych elementów filmu Pasikowskiego były jednak od‑ wołania — widoczne w poszczególnym scenach i w samej konstrukcji postaci — nie tyle do niezbyt wyszukanej sensacji okresu wideo, ile do klasyki kina policyjnego zza oceanu. Dla porządku przybliżmy gatunkowe źródła. Za pierwsze dwa amerykańskie filmy policyjne uchodzą Francuski łącznik Williama Friedkina i Brudny Harry Dona Siegela, oba z 1971 roku. Gatunek ten od początku zawierał w sobie określony społeczno­‑polityczny kontekst swego powstania. Według Elżbiety Du‑ rys pojawił się jako odpowiedź na obyczajowy chaos, który na przełomie lat 60. i 70. nękał społeczeństwo USA 1. Wojna w Wietnamie, emancypacja mniejszości seksualnych, rozluźnienie moralne młodzieży i druga fala feminizmu zachwiały dotychczasowym status quo, stanowiły przy tym zapowiedź kryzysu męskości. Odpowiedzią na to miała być postać rogue cop (zacietrzewionego gliniarza), który mocną ręką zaprowadzi porządek i wymierzy sprawiedliwość. Pasikowski świadomie skonstruował głównego bohatera Psów według po‑ wyższego wzorca. Franz Maurer jest pracownikiem Służby Bezpieczeństwa, który właśnie przechodzi weryfikację: wiek 37 lat, jedno dziecko, żonaty z córką wiceministra, 31 nagan i 18 pochwał. Mówi monosylabami, nie okazuje uczuć i nie unika stosowania przemocy, ale — gdy przyjdzie do starcia z bezwzględnymi handlarzami amfetaminy — okaże się jedynym gwarantem „zaprowadzenia ładu”. Tak jak porucznik Callahan miał być lekiem na bolączki Ameryki lat 70., tak Franz stawał się idealnym bohaterem czasów polskiej transformacji. Jego zacho‑ wanie i zdecydowany styl działania trafiały bowiem na podatny grunt — przemiany ustrojowe pociągnęły za sobą znaczące niezadowolenie i narastające w społeczeń‑ stwie poczucie alienacji. Po chwilowym zachwycie przełomem roku 1989 nastąpiła 1 Zob. E. Durys, Amerykańskie popularne kino policyjne w latach 1970—2000, Łódź 2013, s. 62—129.
  • 29.  223 Galeria „Więzi”: Marek Piasecki © J. Turowicz-Piasecki
  • 30.  224  WIĘŹ  Zima 2017 Damian Jankowski szara codzienność. Bogusław Linda, odtwórca roli Maurera, tak zaraz po premie‑ rze filmu tłumaczył fenomen swojego bohatera: „Ludzie mają dość martyrologii, kombatanctwa, sprzedajności. Są wściekli na to, co dzieje się w kraju. Moja rola w Psach wzięła się właśnie z wściekłości i nienawiści do nowej rzeczywistości” 2. Małgorzata Radkiewicz pisała, że odbiorca podczas filmowej projekcji rzu‑ tuje własne doświadczenia na ekranowe postacie i identyfikuje się z nimi 3. W tym wydaje się tkwić źródło popularności „sprawiedliwego ubeka” oraz jeden z po‑ wodów, dla których sam film obecnie uchodzi za kultowy. Widz, przepełniony niepewnością jutra i sfrustrowany rzeczywistością, mógł czuć się usatysfakcjonowany bezceremonialnym zapewnieniem protagonisty Psów: „A zabiję ich wszystkich!”. Następnie z uznaniem obserwował, jak ekranowy bo‑ hater sprawnie chwytał za broń i wcielał w życie swoją zapowiedź. Rozczarowany polityką odbiorca był zapewne zadowolony, kiedy Franz zapewniał, że będzie stał na straży „odnowionej Rzeczypospolitej” do samego końca, swojego lub jej, albo kiedy oceniał, że „gdy odeszli czerwoni i pojawili się czarni, to cały ten burdel zamienili na cyrk z tresowanymi pieskami, biegającymi dookoła areny”. Pasikowski skonstruował zresztą postać Maurera przewrotnie. Sprawił, że — wraz z rozwojem akcji — widownia kibicowała działaniom kogoś, kto w poza­ filmowym świecie nie wzbudzałby sympatii. Bohater Psów był przedstawicielem znienawidzonego SB, w 1980 roku „odstrzelił łeb” koledze, który próbował w MSW założyć związki zawodowe, w dodatku robił interesy z przestępcami (sugeruje to krótka scena z Wolfem, granym przez Artura Żmijewskiego). Słynne „w imię zasad” także nie odnosi się do obrony moralności, lecz jest karą wymie‑ rzoną kumplowi za sypianie z cudzą dziewczyną. Zmęczenie etosem Najsłynniejsza scena filmu, za którą na twórców posypały się gromy, przedsta‑ wia ubeków, którzy wynoszą ze stołówki pijanego kolegę, śpiewając: „Janek Wiśniewski padł”. Andrzej Wajda wspominał, że seans Psów w 1992 roku nie tyle go oburzył, ile zadziwił. Gdy reżyser na ekranie oglądał wspomniany moment (co zresztą było odniesieniem do jego Człowieka z żelaza) i ze wstydu chciał zapaść się pod ziemię, zauważył, że sala pęka ze śmiechu 4. Kilka miesięcy później twórca Popio‑ łów wypowie słynne zdania: „Pasikowski, jako taki, specjalnie mnie nie interesuje. 2 Zob. wypowiedź B. Lindy podczas Festiwalu Filmowego w Gdyni, cyt. za: B. Gruszka­‑Zych, Ostat‑ nia krew Pasikowskiego. Śmiech nad zabijaniem, „Gość Niedzielny” 1995, nr 1. 3 Zob. M. Radkiewicz, „Młode wilki” polskiego kina. Kategoria gender a debiuty lat 90., Kraków 2006, s. 33. 4 Zob. Czytam, szukam, tropię, z A. Wajdą rozmawiają K. Janowska i P. Mucharski, wyborcza.pl/ magazyn/1,124059,3314001.html [dostęp: 13.11.2017].
  • 31.  225 Kryminałprzywracaświatuład? W dzikim świecie wolności Natomiast interesuje mnie jego publiczność. Bo on coś wie o tej publiczności, czego ja nie tylko nie wiem, ale nawet nie chciałbym wiedzieć” 5. Według słów samego Pasikowskiego przywołana scena nie była wcale kpiną z człowieka zabitego na ulicy (Zbyszka Godlewskiego, zastrzelonego podczas strajków na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku), ale „z tych, co go bez ustanku no‑ szą, od grudnia siedemdziesiątego roku, na barkach, jak sztandar, choć znaczna część z nich nie wiedziała wtedy, gdzie leży Gdańsk” 6. Po kilku latach twórca dodawał, że scena ta miała w założeniu zupełnie odwrotny wydźwięk niż ten, który odczytano po premierze. Pierwotnie ostrze krytyki wymierzone było w ube‑ cję, która w filmie nawet jednego ze swoich traktuje jak ofiarę opresji 7. Ujęcia te miały zatem, w zamyśle reżysera, „zohydzić” SB widowni 8. Znajomość publiczności, którą Wajda prognozował u młodszego kolegi, sprowadzała się natomiast do odkrycia wyraźnego zmęczenia społeczeństwa eto‑ sem „Solidarności”. Pasikowski był pierwszym polskim filmowcem po 1989 roku, który zdał sobie sprawę z tego, że rodacy nie potrzebują kolejnego powielania symboli. Wykpienie zostało zastosowane jako przeciwwaga dla powszechnego wciąż jeszcze w naszej kulturze patosu (którego przykładem był m.in. nakręcony w tym samym czasie Pierścionek z orłem w koronie Wajdy). Gdy bohaterowie Psów wznosili toast: „Na pohybel czarnym i czerwonym, na pohybel wszystkim!”, w wydźwięku tej sceny odbijała się irytacja wobec udawanych autorytetów nowej rzeczywistości. Pasikowski, mówiąc o zamyśle filmu, przyznawał, że powstał on jako próba refleksji na temat tego, co niesie ze sobą transformacja w wymiarze indywidu‑ alnym 9. Pytanie postawione przez reżysera dotyczyło przyszłych losów ludzi, którzy swoje funkcjonowanie łączyli z dawnym ustrojem, a którzy teraz musieli odnaleźć się w nowej Polsce. Przejście na emeryturę było czymś oczywistym w przypadku ekranowych postaci takich jak podstarzały funkcjonariusz Dziadek (w tej roli Ryszard Fischbach). Mniej klarowną kwestią pozostawała przyszłość 30‑ i 40-letnich oficerów, takich jak Franz i Olo (grany przez Marka Kondrata). Psy w warstwie fabularnej traktowały zatem o tym, co stanie się główną osią publicystycznych sporów późniejszych lat — o kwestii rozliczenia komunizmu, ale i konieczności życia dalej (sama partia w swoim schyłkowym okresie liczyła ok. 2 mln członków, zaś SB jeszcze w lipcu 1989 roku skupiała w swoich szere‑ gach 24 300 funkcjonariuszy). 5 Zob. Pojedynek z dniem dzisiejszym, z A. Wajdą rozmawia T. Sobolewski, „Kino” 1993, nr 4, s. 6. 6 Zob. Piekła nie ma, z W. Pasikowskim rozmawia M. Pawlicki, „Film” 1993, nr 3, s. 19. 7 Zob. Opowiadać ciekawe historie, z W. Pasikowskim rozmawia P. Gzyl, „Dziennik Polski”, 9 lutego 2001 r. 8 Zob. Najpierw napisałem scenariusz pod tytułem „Policjanci z Warszawy”, z W. Pasikowskim roz‑ mawia D. Subbotko, wyborcza.pl/piatekekstra/1,129155,16059659,Najpierw_napisalem_sce‑ nariusz_pod_tytulem__Policjanci.html [dostęp: 13.11.2017]. 9 Zob. Spotkanie z Władysławem Pasikowskim i Bogusławem Lindą po filmie „Psy” prowadzi prof. M. Przylipiak, youtube.com/watch? v=tretNBuqzl4 [dostęp: 13.11.2017].
  • 32.  226  WIĘŹ  Zima 2017 Damian Jankowski Gdy w maju bieżącego roku pisałem pracę magisterską o kinie Władysława Pasikowskiego, reżyser zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań. Przyznał wów‑ czas, że w 1992 roku bliski był mu model „grubej kreski” premiera Mazowiec‑ kiego, rozumiany przez twórcę Reichu jako manewr polegający na tym, „żeby nie zamykać w obozach półtora miliona ludzi należących do PZPR i nie stawiać solidarnościowców na wieżyczkach”. Luźnym nawiązaniem do tej problematyki jest scena bójki Ola z Nowym (granym przez Cezarego Pazurę) na wysypisku śmieci. Bohater kreowany przez Marka Kondrata krzyczy w twarz młodemu idealiście, który wszystkich wrzuca do jednego worka: Co chcesz zrobić: zagazować 50 tysięcy agentów i informatorów, tak? O to ci chodzi? Krwi ci potrzeba, gnoju jeden?! Jak dorośniesz, to zrozumiesz, że polityka to nie jest dziennik telewizyjny, polityka to jesteśmy my, tu, na tym wysypisku śmieci. Albo stąd uda nam się wyjść, albo tu zostaniemy na zawsze. Psy mówiły o tym, że rzeczywistość nie jest już czarno­‑biała, ale pełna szarości. Filmowi dawni opozycjoniści to niezbyt rozgarnięci posłowie Chrześcijańskiej Unii Jedności (ironia już w samym brzmieniu skrótu). Starzy zwierzchnicy resortu są obrotni i cwani, nowi zajmują się wypisywaniem raportów. Przed dawnymi esbe‑ kami otwierają się indywidualne perspektywy typowe dla wolnego rynku: mogą szukać zysku, wejść w romans z polityką, rozpocząć działalność przestępczą lub po prostu spróbować być uczciwymi gliniarzami. Kino moralnego niepokoju? Warto dziś zadać pytanie, czym po 25 latach okazały się Psy. Powiedzenie, że były tylko doskonale zrytmizowanym kinem sensacyjnym (do tego bazującym na społecznym rozczarowaniu), nie wyczerpuje znaczeń jednego z najważniejszych, obok Długu Krzysztofa Krauzego, polskich filmów lat dziewięćdziesiątych. Dobrochna Dabert, monografistka kina moralnego niepokoju, widziała w sukcesie Psów jedynie wyczerpanie formuły słynnego nurtu i ostentacyjne prze‑ kreślenie rozważanych w nim wartości 10. Trudno zgodzić się z takim podejściem. Myślę, że kino Pasikowskiego nie zaprzeczyło przesłaniu społecznie zaangażo‑ wanych filmów polskich lat 1976—1981. Stanowiło jednak wyraźny sygnał, że rzeczywistość społeczna i polityczna kraju zmieniła się bezpowrotnie, stając się znacznie bardziej skomplikowaną. Zastosowane w filmie rozwiązania obsadowe i konstrukcje niektórych scen można zaś odczytywać jako nie tyle radykalne zerwanie z tradycją, ile dialog z nią. Postać wykreowana przez Bogusława Lindę nie jest wcale zaprzepaszczeniem 10 Zob. D. Dabert, Kino moralnego niepokoju: wokół wybranych problemów poetyki i etyki, Poznań 2003, s. 270.
  • 33.  227 Kryminałprzywracaświatuład? W dzikim świecie wolności jego wcześniejszych, „półkownikowych” ról. Według Wojciecha Orlińskiego był to bohater „mądrzejszy o dekadę spędzoną na konfrontowaniu idealizmu z twardą rzeczywistością” 11. Dodatkowo, pokazany w filmie pojedynek postaw między idealistycznym Franzem a pragnącym łatwego zarobku Olem jest przecież dominantą dramatur‑ giczną typową dla kina moralnego niepokoju. Co więcej, scena, w której Maurer składa przed komisją odznakę i w milczeniu opuszcza salę przesłuchań, odsyła nie tylko do zakończenia Brudnego Harry’ego, ale także nawiązuje do analogicznego ujęcia z Bez znieczulenia Wajdy (grający w nim główną rolę Zbigniew Zapasiewicz u Pasikowskiego wciela się w słynnego senatora, który zasiada w resortowych komisjach niezależnie od zmian ustrojowych). Moralitet doby transformacji Jedną ze scen najistotniejszych dla wymowy Psów jest masakra w hotelu Max. Pod‑ czas policyjnej akcji, prowadzonej z żałosnym brakiem profesjonalizmu, zabójca strzeladofunkcjonariuszyjakdotarcznastrzelnicy.Pasikowskiw tychsekwencjach zapowiadał coś, co dla ówczesnej widowni stanowiło szok, a co później okazało się ponurą rzeczywistością: obok zachłyśnięcia się dobrobytem do życia społeczno­ ‑politycznego po cichu powracała zasada „człowiek człowiekowi wilkiem”. Według reżysera Polską lat dziewięćdziesiątych zaczęła rządzić przemoc. A na to nie byli przygotowani nawet filmowi esbecy, którzy nagle utracili monopol na brutalność. Jest w Psach jeszcze jeden poziom znaczeniowy, który był raczej trudno uchwytny zaraz po ich premierze. Najważniejszy przekaz filmu Pasikowskiego polegał — jak pisał Andrzej Leder — na „rozpoznaniu i projektowaniu istotnej spe‑ cyfiki rodzącego się w Polsce na nowo świata mieszczańskiego” 12. Psy — twierdzi Leder — traktowały zatem o tym: że wicher wolności błyskawicznie, w zadziwiającym tempie, zrywa kostiumy histo‑ rycznego dramatu. Że w świetle moralności indywidualistycznej, moralności opartej na rzeczywistej swobodzie wyboru, ludzkie postawy podlegają całkowicie nowej weryfikacji. [...] Że świat, w którym odruchy wspólnotowe chroniły nas przed indy‑ widualną odpowiedzialnością, skończył się nieodwracalnie 13. Maurer mógł być z góry oceniany negatywnie (jako funkcjonariusz SB) w po‑ przednim modelu społeczeństwa, teraz natomiast — w kapitalizmie — każdy żyje, decyduje i umiera na własny rachunek. 11 Zob. W. Orliński, Humphrey Linda, wyborcza.pl/1,75410,3838917.html [dostęp: 13.11.2017]. 12 A. Leder, Lata 90.: Co symbolizowały „Psy”,http://www.dwutygodnik.com/artykul/2273-lata‑ -90-co-symbolizowaly-psy.html [dostęp: 13.11.2017]. 13 Tamże.
  • 34.  228  WIĘŹ  Zima 2017 Damian Jankowski Dzieło Pasikowskiego stało się czymś na kształt moralitetu o kilku prostych zasadach i o tym, że w życiu za wszystko trzeba płacić. Franz, jako pozbawiony złudzeń indywidualista, uchodził nie tylko za silny symbol czasów przełomu, ale miał także rys tragiczny. Niczym bohater kina Jeana­‑Pierre’a Melville’a był samot‑ nym mężczyzną, który został zdradzony przez wszystkich — państwo, zwierzch‑ ników i kochaną kobietę. W postawie Maurera widoczna była inspiracja Conradowską „wiernością samemu sobie”. Ta elementarna przyzwoitość zakładała, jak wyjaśniał Zdzisław Najder, że: zarówno honor, jak i wierność są ideałami, które nie opierają się na pragmatycznych zobowiązaniach i wyliczeniach. Są wartościami kodeksowymi, nie pragmatycznymi [...]. Wierności i honoru trzymamy się [...] dla zasady, nie ze względu na przewidy‑ waną nagrodę 14. Franz to przecież człowiek, który nie sprzedaje swoich ideałów, mimo że kilkakrot‑ nie dostaje taką ofertę. Wie, że jego powinnością jest ściganie morderców swoich kolegów — a jeśliby tego nie zrobił, byłby materiałem odpadowym, przeznaczonym na śmietnik historii. Jak mówi przyjacielowi: „Jeśli nie będziemy policjantami, to będziemy nikim”. Podobnie jak protagonistom kina Martina Scorsesego nie udaje mu się osiągnąć świętości i zmienić świata, ale próbuje choćby wpłynąć na niewielki odcinek rzeczywistości wokół siebie. Podejściu temu tylko pozornie blisko do nihilizmu. Władysław Pasikowski wcale nie marzył o tym, by nakręcić społecznie ważny film. Chciał jedynie stworzyć polską wersję historii policyjnej w stylu serialu Poli‑ cjanci z Miami. Los opowieści o Franciszku Maurerze i jego kolegach potoczył się inaczej — Psy idealnie wpisały się w swój czas, stając się mimowolnie diagnozą współ‑ czesnej Polski, która coraz bardziej stawała się przestrzenią pozbawioną norm. Potrzeba było lat, by odbiorcy uświadomili sobie, że w filmie tym wyraził się „szok wolności” 15 i klimat czasu transformacji. Jak po latach przyznawał Tadeusz Sobolewski — to nie kino, lecz rzeczywistość stawała się bandycka 16. A zakochany w amerykańskim kinie młody łódzki filmowiec jedynie o tym widzom przypomniał. Damian Jankowski Damian Jankowski — ur. 1992, absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Był redaktorem studenckiego portalu kulturalnego „Niewinni Czarodzieje”. Publikuje w Laboratorium „Więzi”, wcześniej także w magazynie „Dywiz” i na blogowni portalu Stacja7.pl. Mieszka w Warszawie. 14 Z. Najder, Przesłanie Josepha Conrada, „Znak” 2001, nr 2, s. 13. 15 Zob. B. Janicka, 1992: Lista Macierewicza, „Kino” 2002, nr 7—8, s. 12. 16 Zob. T. Sobolewski, Za duży blask. O kinie współczesnym, Kraków 2004, s. 13.
  • 35. Warunki prenumeraty redakcyjnej Prenumerata krajowa Prenumerata roczna w roku 2018 (4 numery) — 84 zł. Koszty wysyłki ponosi Redakcja. Cena 1 egz. w prenumeracie — 21 zł, w sprzedaży detalicznej — 24,99 zł (roczna oszczędność w prenumeracie — 15,96 zł). Wpłaty na prenumeratę przyjmujemy na konto: Towarzystwo „Więź”, 00-074 Warszawa, ul. Trębacka 3 PKO BP S.A. Warszawa, nr 79 1020 1156 0000 7702 0067 6866 Prosimy o czytelne wpisanie danych: imię, nazwisko, dokładny adres prenumera­tora oraz liczba zamawianych egzemplarzy i okres prenumeraty. Prenumerata zagraniczna Prenumerata roczna jednego egzemplarza wraz z wysyłką wynosi: do Europy, Izraela, Rosji — 44 EUR — przesyłka ekonomiczna, do Europy, Izraela, Rosji — 52 EUR — priorytet, do Ameryki Północnej, Afryki — 60 EUR — priorytet, do Ameryki Południowej, Środkowej i Azji — 68 EUR — priorytet, do Australii i Oceanii — 90 EUR — priorytet. Płatność kartą kredytową przez system DotPay. Więcej informacji na stronie kwartalnika www.wiez.pl w zakładce „Prenumerata” oraz w dziale prenumeraty (prenumerata@wiez.pl). Prenumeratę „Więzi” prowadzą również: RUCH, KOLPORTER, GARMOND Prenumerata elektroniczna Prenumerata e-booka (pdf, Mobi, ePub): cena za 1 egz. — 18,45 zł (w tym 23 % VAT). Zamówienia przez naszą księgarnię internetową www.wiez.pl oraz Wszelkich dodatkowych informacji udziela dział prenumeraty „Więzi”: 00-074 Warszawa, ul. Trębacka 3, tel. (+ 48 22) 827-96-08, e-mail: prenumerata@wiez.pl
  • 36. WIĘŹ ukazuje się od roku 1958 Redaktorami naczelnymi byli † Tadeusz Mazowiecki (1958­—1981), † Wojciech Wieczorek (1981—1989), Stefan Frankiewicz (1989—1995), Cezary Gawryś (1995—2001) Redakcja Zbigniew Nosowski (redaktor naczelny), Grzegorz Pac (zastępca redaktora naczel­ nego), Ewa ­Buczek (sekretarz redakcji), Bogumiła Berdychowska, ks. Andrzej Draguła, Sebastian Duda, Andrzej Friszke, Katarzyna Jabłońska, Anna Karoń­­ ‑Ostrowska, Ewa Kiedio, Tomasz Kycia, ks. Andrzej Luter (asystent kościelny To­ warzystwa „Więź”), Maria Rogaczewska, Marek Rymsza, Konrad Sawicki, Agata Skowron-Nalborczyk, Jerzy Sosnowski Stale współpracują Elżbieta Adamiak, Jacek Borkowicz, Barbara Chyrowicz SSpS, ks. Rafał Dudała, Cezary Gawryś, Aleksander Hall, Paweł Kądziela, Józef Majewski, Sławomir So­ wiński, ks. Grzegorz Strzelczyk, Monika Waluś, Tomasz Wiścicki, Maciej Zięba OP, Michał Zioło OCSO Rada Redakcyjna Wojciech Arkuszewski, Jacek Borkowicz, Jędrzej Bukowski, Stefan Frankiewicz, Andrzej Friszke, Cezary Gawryś, Katarzyna Jabłońska, Krzysztof Jedliński, Anna Karoń-Ostrowska, Paweł Kądziela, Bogumił Luft, Agnieszka Magdziak-Miszewska, Józef Majewski, Zbigniew Nosowski, Władysław Seńko, Inka Słodkowska, Paweł Śpiewak, Jan Turnau, Andrzej Wielowieyski, Tomasz Wiścicki, Kazimierz Wóycicki, Marek Zieliński Redakcja 00-074 Warszawa, ul. Trębacka 3, tel./fax (22) 827-29-17, e-mail: wiez@wiez.pl Prenumerata tel./fax (22) 827-96-08, prenumerata@wiez.pl Reklama tel./fax (22) 827-96-08, reklama@wiez.pl Dział handlowy tel./fax (22) 828-18-08, handlowy@wiez.pl Więcej o Laboratorium „Więzi”: www.laboratorium.wiez.pl Nasze publikacje w księgarni internetowej: www.wiez.pl Bieżące informacje z „Więzi”: www.facebook.com/wiez.info Projekt graficzny Janusz Górski Rysunek Don Kichota Jerzy Jaworowski Skład Marcin Kiedio Druk i oprawa Drukarnia im. A. Półtawskiego, ul. Krakowska 62, Kielce Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja nie odpowiada za treść reklam. ISSN 0511-9405 Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego