SlideShare a Scribd company logo
1 of 257
Download to read offline
zima 2016 4 [666]
Indeks 381489
Cena 24,99 zł [w tym 5% vat]
Dlaczego (nie) przemoc?
Tylko pokój jest sprawiedliwy
Zafascynowani przemocą
Trumpizm a wielowersyjność świata
Kłopoty z „Amoris laetitia”
Norma dla człowieka, nie człowiek dla normy
Bauman: „My” bez „onych”
Św. Franciszek i muzułmanie
Libido dominandi Putina
Śladami nazistowskiej architektury
Bulimia zmysłów
256 stron!
Kwartalnik Warszawa rok LIX  nr 4 [666]
Drodzy Państwo!
Widmo krąży po Europie. A właściwie po całym świecie. Stare
widmo, dobrze znane — i nowe równocześnie. Widmo wojny, tra‑
gedii, globalnego nieszczęścia. W światowej polityce mają miejsce
wydarzenia, które jeszcze niedawno wydawały się całkowicie nie
do pomyślenia. Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się rozpad
świata, w którym żyjemy.
Ale jest też wojna codzienna. To przemoc, która bywa subtelna.
Wojna zaczyna się od słów. Już nie ma debat, bo oponenta trzeba
„zmiażdżyć”, „zmasakrować”, „zaorać”... Chorujemy na nieprze‑
baczenie. Ochoczo wyznajemy wartości chrześcijańskie, ale ta naj‑
bardziej chrześcijańska z nich — miłość nieprzyjaciół — jakoś nam
skutecznie umyka. Nienawiść wydaje się o wiele bardziej poręczna.
W tym numerze „Więzi” podejmujemy właśnie temat przemocy.
Nasi autorzy zastanawiają się nad fenomenem fascynacji przemocą,
nad umożliwiającymi ją mechanizmami społecznymi i kulturowymi.
Chcemy lepiej zrozumieć, dlaczego przemoc staje się atrakcyjna —
i dlaczego skuteczną odpowiedzią na nią może być tylko nieprzemoc.
Coś bardzo ważnego do powiedzenia o przemocy ma także
papież Franciszek. Stale przestrzega przed „trzecią wojną świa‑
tową w kawałkach”. Przekonuje, że tylko pokój jest święty i spra‑
wiedliwy, a w wojnie przegranym jest nawet zwycięzca.
Jego adhortacja o małżeństwie i rodzinie Amoris laetitia —
o której dużo piszemy w tym numerze jako wielkim wyzwaniu teo‑
logicznym i duszpasterskim — jest także pierwszym dokumentem
Kościoła, w którym tak wyraźnie zwraca się uwagę na problem
przemocy codziennej. Papież podkreśla, że radykalne odrzuce‑
nie przemocy musi się dokonać u korzenia — czyli w ludzkim
sercu. Dlatego pisze: „Jeśli mamy walczyć ze złem, zróbmy to — ale
zawsze mówmy «nie» przemocy wewnętrznej”.
Może wiek XXI powinien być czasem odkrywania na nowo
idei i praktyki walki bez przemocy?
Zbigniew Nosowski
Spis treści
Podziękowania dla Przyjaciół
Niech żyje wojna!?
Marzenie nadal inspiruje. Walka
bez przemocy w XXI wieku
Tylko pokój jest sprawiedliwy
Przemoc, niedostrzegany
grzech główny
Za życiem, byle konsekwentnie
 I. Na sprowadzenie prochów Stanisława
Augusta Poniatowskiego, II. W oczach
świata, III. [tylko pośród naszych imion]
Nota bene
Mosty i mury w Europie
Czytanie świata
Matki Kulejących Aniołów
Z drugiej strony Bugu
Zanim nastąpi polsko‑ukraiński
koniec świata
Historia
Jak powstał pierwszy NZS
5
7
11
20
30
40
52
55
62
70
78
Dlaczego (nie) przemoc?
Piotr M. A. Cywiński
Ks. Alfred Marek Wierzbicki
Bartosz Bartosik
Małgorzata Bilska
Charles C. Camosy
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
Daniela Pompei
Martyna Chodykin
Bogumiła Berdychowska
Leszek Biernacki
Rzeczy (nie)pospolite
Wolny i odważny
Duszpasterstwo nawrócone,
czyli pedagogika Franciszka
Norma dla człowieka,
nie człowiek dla normy
rozmowa
Franciszkowa sztuka kochania
Roma locuta, causa non finita
„Amoris laetitia” w perspektywie
prawosławnej
W pustej ławce,  *** [Na obrazku
prymicyjnym napisałem], Planty 7/9
Bulimia zmysłów
rozmowa
Dzieci Abrahama
Święty Franciszek, muzułmanie
i wolność religijna
Dziedziniec dialogu
„My” bez „onych”
Różni ludzie, te same wyzwania
Litery na piasku
R — jak rodzina
95
101
109
122
129
139
146
149
161
165
169
173
Aleksander Hall
Kłopoty z „Amoris laetitia”
Ks. Mirosław Tykfer
Ks. Krzysztof Grzywocz,
Zbigniew Nosowski
Ewa Kiedio
Zbigniew Nosowski
Łukasz Kobeszko
Alfred Marek Wierzbicki
O. Amedeo Cencini,
Aneta Kania
Mohammad as-Sammak
Zygmunt Bauman
Patriarcha Bartłomiej
Michał Zioło OCSO
Duże, ciężkie ciało. Śladami
nazistowskiej architektury
Trumpizm a wielowersyjność świata
dyskusja
Amatorzy zła. Polskie
kino przemocy
nieme kino; Wołyń ’43;
lubię Polskę, bardzo mi przykro
Ksiądz z kobietą w kinie
To jest kino!
Książki
Libido dominandi Putina
Tajemnica sukcesu Sierpnia
Ruch Znak, czyli dwa realizmy
Była taka Rada
W Galerii „Więzi”
Tadeusz Późniak
Na progu
Piękno, które przychodzi
179
191
207
217
222
230
235
238
243
249
250
Zafascynowani przemocą
Jerzy Sosnowski
Bogdan de Barbaro,
Marcin Napiórkowski,
Katarzyna Jabłońska,
Sebastian Duda
Sebastian Smoliński
Mateusz Madejowski
Katarzyna Jabłońska,
ks. Andrzej Luter
Marta de Zuniga
Piotr Sztompka
Piotr H. Kosicki
Andrzej Paszewski
Jerzy Sosnowski
 5
Podziękowania
dla Przyjaciół
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy odpowiedzieli na nasz apel o pomoc finansową.
W ostatnim okresie wsparcia udzieliły „Więzi” następujące osoby:
Maria Ciemniewska (Poznań), po raz trzynasty
Gizela Anna Daniszewska (Warszawa), po raz drugi
Mariola Deryło (Ostróda)
Agnieszka Fiedor (Kraków)
Krzysztof Jedliński (Warszawa), po raz czternasty
Mirosław Kowalczyk (Ząbki), po raz piąty
Ks. Józef Krasiński (Sandomierz)
Ludwik Lenkiewicz (Gliwice), po raz ósmy
Marcin Listwan (Czernica), po raz dziewiąty
Paweł Sawicki (Warszawa), po raz siedemnasty
Krzysztof Słapczyński (Wrocław)
Jan Alfred Trammer (Warszawa)
Jan Wyrowiński (Toruń), po raz pięćdziesiąty drugi
Maria Wyszyńska (Wołomin), po raz szósty
Jak można pomóc?
Każda forma pomocy jest cenna. Będziemy wdzięczni zarówno za wpłaty jedno­razowe, jak
i regularne (np. w formie stałego zlecenia bankowego). Nazwiska Ofiarodawców będziemy
publikować w kolejnych numerach „Więzi”.
Wpłaty na rzecz statutowej działalności Towarzystwa „Więź” mogą być odliczane od do‑
chodu jako darowizny. Prosimy o przekazywanie wpłat, także dewizowych, na konto:
Towarzystwo „Więź”, 00—074 Warszawa, ul. Trębacka 3
PKO BP S.A. XV O/Warszawa, nr 79 1020 1156 0000 7702 0067 6866
z dopiskiem: darowizna na rzecz działalności statutowej Towarzystwa „Więź”
Zachęcamy Państwa również do prenumeraty redakcyjnej naszego pisma oraz polecania
prenumeraty „Więzi” swoim Bliskim i Przyjaciołom. Warunki prenumeraty — zob. s. 255.
Bez Ciebie nie przetrwa „Więź”!
Społeczeństwo
 6  WIĘŹ  Zima 2016
 7
Dlaczego (nie) przemoc?
Niech żyje wojna!?
Piotr M. A. Cywiński
Żyjemy w świecie coraz bardziej nieznośnym. Może jeszcze nie teraz, ale — nie
bardzo dziś wierzę, by mogło być inaczej — w ciągu najbliższych dwóch dekad
pewnie znowu zaczniemy wzajemnie się mordować. Nie wiem, skąd to się wzięło.
Być może za dawno nie było wojen, więc pokoju nie potrafimy szanować?
Zabawa w wojnę
Pod koniec lat siedemdziesiątych — gdy jako sześcio­‑siedmiolatek biegałem z młod‑
szym kolegą po małej ulicy Górnego Mokotowa — zatrzymał się obok nas jakiś
starszy pan. — W co się bawicie, chłopcy? — zapytał. — W wojnę — szczerze od‑
powiedziałem. Te kilka zdań, które wówczas usłyszałem, sprawiło, że na dłuższy
czas odeszła mi ochota na zabawę w wojnę.
Przypomniało mi się to zdarzenie, gdy kilka lat temu, w słoneczny dzień
3 maja, wyszedłem na spacer z małymi dziećmi do parku. Przed furtką kamie‑
nicy, na chodniku przed własnym domem, natknąłem się na dwóch esesmanów
 8  WIĘŹ  Zima 2016
Piotr M. A. Cywiński
z rosłym wilczurem. To rekonstrukcjoniści — wzbudzający dziś tak bezmyślny
zachwyt rodziców, mediów, polityków...
Czy można, i to w ciągu zaledwie kilku dekad, bardziej przesunąć próg
społecznej tolerancji dla zabawy w wojnę?
Odczłowieczenie jako norma
Gdyby tylko to... Trwogę budzi nagromadzenie kłótliwości, mnożenie wrogów,
szukanie przeciwności, głoszenie nienawiści. Rozsiewa się ta atmosfera po całej
Europie od kilku lat.
Jedni toną w długach, inni nie radzą sobie z falą docierających uchodźców,
sypią się całe modele socjalne, wzrost regionalizmu rozsadza przynajmniej trzecią
część najstarszej unijnej dwunastki, niemalże wszędzie populizm rozpanoszył
się na prawach uczestnika normalnego dyskursu politycznego. Gdziekolwiek
spojrzeć, demokracja się chwieje, a prawdziwych mężów stanu wspominają już
tylko starsze pokolenia.
„Wojna zaczyna się od słów” — to wnikliwe ostrzeżenie powraca. Mówiła
o tym ostatnio s. Małgorzata Chmielewska, wcześniej ostrzegali inni. Ale jeśli
tak jest — jeśli już same słowa rozpoczynają wojny — to czy owa wojna się już
nie zaczęła?
Język medialny spłycił się do zupełnych granic tego, co godzi się jeszcze na‑
zywać językiem. Tego „zmasakrowali”, tamtego „rozjechali”, któryś inny został
„zaorany”. Takim językiem tworzy się wizję stosunków międzyludzkich dążących
jedynie do zgładzenia innych. Całkowitego zgładzenia, ogarniającego nie tylko
na przykład pozycję polityczną czy system światopoglądowy, ale wręcz fizyczne
unicestwienie człowieczego kształtu oponenta. I proszę mi nie mówić, że to tylko
retoryka. Wszak słowa przekazu kształtują emocje, budują wyobraźnię — prze‑
suwają więc granice tego, co dopuszczalne.
Ostatnią dekadę życia poświęciłem ukazywaniu, do czego zmierza odczło‑
wieczanie bliźniego — a tu mam wrażenie, że oto ścieżka odczłowieczania właśnie
ponownie staje się powszechnie przyjmowaną chwalebną normą. Byle stłamsić,
zgnoić, splugawić, zniszczyć...
Nie wiem, czy stoi za tym jakaś frustracja, jakieś lęki podprogowe, niezdol‑
ność komunikacyjna. Czy może jest to naturalna ciągota homo sapiens w obliczu
natłoku jemu podobnych? Szczury ponoć zaczynają się wzajemnie zagryzać tylko
wówczas, gdy przekroczony zostanie jakiś próg ich stłoczenia.
Pokolenie oburzonych egotyków
Kiedy studiowałem w Strasburgu, uczono mnie m.in. historii ekonomii XIX i XX
wieku. Profesor badał dzieje wielkich rodzin — głównie niemieckich — i ewolucję
 9
Dlaczego(nie)przemoc?
Niech żyje wojna!?
ich potęg gospodarczych. Mówił, jak pamiętam, że (w największym uogólnieniu)
typowy model jest taki, że dziadek tworzy firmę i haruje całe życie, by ją utrzymać
i rozbudować; ojciec wyrosły w cieniu wyrzeczeń — ale już korzystając z własnego
wykształcenia — podnosi firmę na najwyż‑
szy poziom; natomiast syn, rozpieszczony
od małego, wszystko marnuje i firma
albo bankrutuje, albo jest odkupywana
przez silniejszą konkurencję, albo w naj‑
lepszym wypadku trafia na giełdę. Zasta‑
nawiam się, czy nie podobnie rzecz się
ma z porządkiem społeczno­‑politycznym.
Oto bowiem mamy pokolenie pierwsze, które odbudowało nasz świat po
wojnie — rzecz jasna, w różnych warunkach na zachodzie i na wschodzie Europy.
Po jednej stronie są to ojcowie wspólnej Europy, a po drugiej — choćby wielkie
wysiłki odbudowy zniszczonych miast oraz próby pozytywistycznego rekon‑
struowania zerwanych i zagrożonych komunizmem więzi społecznych. Właśnie
w tym okresie — nie zapominajmy — rodzą się także wielkie idee ekumenii. W tle
tego procesu nadal dymem pachną wojenne zgliszcza i wciąż rusza się ziemia
skrywająca masowe zbrodnie.
Drugie pokolenie — wyrosłe jeszcze w cieniu pamięci o wojnie — dokonało
rzeczy absolutnie niebywałej: zwyciężyło komunizm, odbudowało we wschodniej
połowie Europy instytucje demokratyczne i scaliło politycznie Stary Kontynent.
Utworzyło unię, o jakiej żadne wcześniejsze pokolenia śnić nie potrafiły. Przed
rodzinnym przedsiębiorstwem „Europa” zajaśniały szanse na realny pokój, bezpie‑
czeństwo i dobrobyt, oparte między innymi na solidarności, którą we wschodniej
części Europy symbolizowały wielomiliardowe wsparcie z Funduszy Spójności.
Ale nagle kolejne pokolenie zaczęło przejmować lejce wspólnego powozu. To
pokolenie najmłodsze, któremu wszystko się należy. To roczniki roszczeniowych
egotyków — owych miałkich intelektualnie „oburzonych”. To pokolenie wiecznie
niezadowolone, które jest w stanie wszystko, ale dosłownie wszystko rozwa‑
lić — nie tworząc przy tym żadnej alternatywnej, długowzrocznej, pociągającej
i rozumnej perspektywy. To dziecinne pokolenie — oderwane od jakichkolwiek
wojen, siłą rzeczy mało zasłużone dla jakiejkolwiek wielkiej sprawy XX wieku,
odważne jedynie „w gębie” — zaczęło przywłaszczać sobie wielkie dokonania
swoich przodków. Ba! Uważać je nawet za swoje własne. A w każdym razie, po‑
dobnie jak wszystko inne — sobie należne.
Biegają więc po mieście z symbolami, których dramatu nie rozumieją. Fo‑
tografują się z bronią w jednym ręku i z napisem „Jestem chrześcijaninem” —
w drugim. Przebierają się w mundury, których wcześniejsze pokolenia by nawet
nie dotknęły. Z marsowymi minami pokazują się w mediach, prowadząc językiem
wojny i zniszczenia debaty o sprawach związanych z normalną kohezją społeczną,
różnicami poglądów, wymianą myśli, budową wspólnego domu różnych wszak
jego mieszkańców.
„Wojna zaczyna się od słów” —
to wnikliwe ostrzeżenie powraca.
Ale jeśli tak — to czy owa
wojna się już nie zaczęła?
 10  WIĘŹ  Zima 2016
Piotr M. A. Cywiński
Szczycą się bohaterami nie własnych czasów, tak jak ostatnio choćby Spra‑
wiedliwymi z doby Zagłady — nie widząc w cichym spotkaniu Franciszka z owymi
Sprawiedliwymi rozpaczliwego okrzyku „Oskarżam!” rzuconego wszystkim,
którzy dla własnej wygody i złudnego bezpieczeństwa wolą dziś zatrzaskiwać
drzwi ginącym.
Znieczulica — ten, być może, najbardziej rozpoznawalny objaw syndromu
chaosu aksjologicznego — prowadzi w jednym kierunku. Jak każda złuda, po‑
grąża jeszcze bardziej.
Muzyczka marsza rżnie!
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu miesięcy, być może pod wpływem rosyjskiej
inwazji na Ukrainę, coraz częściej słychać słowa „wojna, wojna!”. Podobnie jak
w roku 1914 i w roku 1939 ton, w jakim pada owo słowo, wskazuje nie tylko na
smutek płynący z realnych obaw. Coraz częściej słyszę w nim tu i ówdzie jakby
nutkę podniecenia, ekscytacji potencjalną wojną, specyficznego stanu emocjo‑
nalnego utrudniającego roztropne rozeznanie.
Model mojego profesora historii ekonomii wskazywałby, że dochodzimy do
momentu bankructwa, wyprzedaży lub wrogiego przejęcia. „Niech żyje wojna!
Muzyczka marsza rżnie...” — śpiewał kiedyś z gorzką ironią Stanisław Grzesiuk.
Czy dziś żaden mądry starszy pan nie potrafi już wybić ludziom z głów zabawy
w wojnę?
Czy otrzeźwią nas tylko kolejne zniszczenia, kolejne wojny, kolejne cierpie‑
nia i — po raz pierwszy od dekad — wyraźny wymóg własnego poświęcenia? Czy
nauczymy się tylko tyle, że co pewien czas krew po prostu musi się polać — bo
inaczej nie będziemy potrafili docenić bardzo banalnego i pięknego czasu pokoju?
Piotr M. A. Cywiński
Piotr M. A. Cywiński — ur. 1972. Doktor historii, działacz społeczny. Od 2006 r. dyrektor
Państwowego Muzeum Auschwitz­‑Birkenau, współtwórca i prezes Fundacji Auschwitz­
‑Birkenau. W latach 2000—2010 prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej,
obecnie członek Zarządu. Współinicjator odrodzonych Zjazdów Gnieźnieńskich, czło‑
nek Zespołu Laboratorium „Więzi”. Autor kilku książek, m.in. Sny obozowe w pamięci
ocalałych z Auschwitz, Epitafium i inne spisane niepokoje.
 11
Dlaczego(nie)przemoc?
Marzenie
nadal inspiruje
Walka bez przemocy w XXI wieku
Ks. Alfred Marek Wierzbicki
Wyrzeczenie się przemocy: styl polityki na rzecz pokoju — taki tytuł nosi papieskie
orędzie na noworoczny Światowy Dzień Pokoju, obchodzony w 2017 roku już
po raz 50. Według zapowiedzi Franciszek odniesie się w nim do przemocy i po‑
koju jako dwóch przeciwstawnych sobie sposobów budowania społeczeństwa.
Odrzucenie przemocy w ujęciu papieża ma znaczenie moralne i polityczne.
Jak podawało Radio Watykańskie:
Trzeba także realistycznej polityki, otwartej na nadzieję. Chodzi zatem o system
polityczny oparty na rządach prawa, gdzie godność każdego człowieka jest chro‑
niona bez jakiejkolwiek dyskryminacji. Tak prowadzona polityka może być realnym
sposobem na przezwyciężenie konfliktów zbrojnych, bo zamiast prawa siły stosować
będzie siłę prawa 1.
Czy głoszenie idei non violence przezwycięży siły przemocy, działające we współ‑
czesnym świecie, którego kondycję ten sam papież określa jako „trzecią wojnę
światową w kawałkach”? Czy można tak ściśle łączyć język religii i etyki z języ‑
kiem polityki? Czy nie rozwija się w ten sposób utopii, która w praktyce nie daje
się zrealizować?
Podobne pytania stawiano zawsze, kiedy ktoś próbował na eskalację prze‑
mocy odpowiadać działaniami bez przemocy. Na rzecz siły walki bez przemocy
przemawia jednak jej skuteczność, jaką wykazała w XX wieku wobec głęboko
zakorzenionych struktur zła opartych na przemocy, takich jak: kolonializm, rasizm
i komunizm. W XX wieku — mającym tak wiele ciemnych i tragicznych aspek‑
tów — właśnie walka non violence stawała się często światłem nadziei. To dzięki
niej dokonywało się wyzwolenie ze zła społecznego i politycznego oraz otwierała
	1	 Watykan: ogłoszono temat papieskiego orędzia na 50. Światowy Dzień Pokoju, serwis Radia Wa‑
tykańskiego z 26 sierpnia 2016 r.
 12  WIĘŹ  Zima 2016
Ks. Alfred Marek Wierzbicki
się droga transformacji zdegradowanych społeczeństw. Warto dziś przypominać
rozwój tej idei w XX wieku oraz zastanowić się nad jej głębszymi — moralnymi
i religijnymi — źródłami.
Rewolucja kołowrotka
Mahatma Gandhi twierdził, że ahimsa — czyli w sensie negatywnym niestosowanie
przemocy, a w sensie pozytywnym miłość — jest powszechnym prawem moralnym,
a patrząc na szczyty Himalajów w swym rodzinnym Gudżaracie, dodawał, że jest
tak dawna jak góry. Za sprawą jego intuicji moralnych ta „odwieczna zasada”
otrzymała nowe znaczenie społeczne i polityczne, weszła na pełnych prawach
do nowoczesnego dyskursu politologicznego, dostrzeżono w niej bowiem istotny
czynnik rozwiązywania konfliktów. Zasługą Gandhiego jest przeniesienie moralnej
zasady — praktykowanej w relacjach międzyosobowych, najczęściej rodzinnych
i sąsiedzkich — w sferę etyki społecznej.
Zasadę non violence Gandhi stosował najpierw w latach 1906—1914 do roz‑
wiązywania konfliktów rasowych pomiędzy Hindusami a Brytyjczykami w Afryce
Południowej. Po powrocie do Indii metodami wolnymi od przemocy interwenio‑
wał w sprawie konfliktów społecznych zarówno w rolniczych częściach kraju, jak
i w uprzemysłowionych wielkich miastach. W połowie lat 20. ubiegłego wieku
włączył się w ruch niepodległościowy i dążeniom do dekolonizacji nadał wówczas
masowy charakter walki bez przemocy, zakończonej skutecznie w 1948 roku
odzyskaniem suwerenności państwowej przez Indie.
Z ideą niepodległości Gandhi łączył myśl o moralnej przemianie wyzwolo‑
nego narodu, wielokrotnie podejmował głodówki, aby przeciwstawić się rzeziom
na tle religijnego konfliktu pomiędzy hinduistami a muzułmanami. Ideał życia bez
przemocy inspirował jego działania na rzecz dialogu międzyreligijnego, którego
Gandhi był pionierem w XX wieku. Co więcej, konsekwentne realizowanie tego
ideału doprowadziło go do wejścia na drogę reformy własnej religii i czynnego
sprzeciwu wobec praktyki traktowania ludzi z kasty pariasów jako niedotykalnych.
Na formy strategii aktywności społecznej wpływała głęboka duchowość Gan‑
dhiego, którą szerzył wśród swych współpracowników. Swoje działania określał
terminem satyagraha, który interpretował jako dążenie do prawdy w życiu spo‑
łecznym. O swej biografii mówił, że stanowi ona zbiór eksperymentów z prawdą
i jednocześnie unikał sprowadzania swych doświadczeń do jakiegoś systemu —
mówił nawet, że nie ma czegoś takiego jak „gandyzm”.
Uważał, że życie w prawdzie, którego istotnym wymiarem jest niestosowa‑
nie przemocy, może prowadzić każdy, kto podejmuje walkę ze złem w samym
sobie i staje się człowiekiem na tyle wewnętrznie silnym, aby walczyć ze złem
w świecie. Odwoływał się do zawartej w Upaniszadach i Bhagawadgicie hindu‑
skiej doktryny moralnego oczyszczenia na drodze cierpienia. Gandhi rozwijał
tę tradycję, przypisując dobrowolnie podjętemu cierpieniu wpływ na przemiany
 13
Dlaczego(nie)przemoc?
Marzenie nadal inspiruje
społeczne. Podkreślał, że walka ze złem rodzi się w imię dobra, które domaga
się świadectwa szacunku dla człowieczeństwa przeciwników — chodzi w niej
bowiem zarówno o likwidację niesprawiedliwości i krzywdy, jak i pojednanie
skonfliktowanych stron.
W zależności od skali zagrożenia,
stopnia gotowości ponoszenia represyj‑
nych konsekwencji, długoterminowego
czy krótkoterminowego działania Gan‑
dhi decydował o wyborze satyagrahy ma‑
sowej lub indywidualnej. Indywidualne
akcje non violence podejmował najczę‑
ściej w sytuacjach, kiedy konieczna była
konscjentyzacja, uświadomienie pro‑
blemu ignorowanego przez większość
i obudzenie społecznej solidarności. Wśród środków, jakimi się posługiwał, były:
modlitwa, post, złamanie prawa i dobrowolne zgłoszenie się do więzienia, or‑
ganizowanie strajków, szeroko zakrojona publicystyka, praca formacyjna wśród
działaczy, założenie świeckiego aśramu na wzór klasztorów buddyjskich, długo‑
letnie i zazwyczaj przerywane rozmowy z władzami brytyjskimi.
Skuteczność rozmów z kolonialnymi politykami, a w latach 30. i 40. również
z rządem w Londynie, zależała od presji społecznej, jaką dawała satyagraha pro‑
wadzona na skalę masową, przy zastosowaniu nieposłuszeństwa obywatelskiego
oraz odmowy współpracy z władzami kolonialnymi. Do najbardziej spektakular‑
nych akcji należy Marsz Solny w 1930 roku, w wyniku którego obalony został
monopol Brytyjczyków na handel solą. Symboliczne znaczenie marszu polegało
na tym, że osiągnięto wyłom w systemie praw narzuconych przez władze kolo‑
nialne. Dotkliwie pobici przez brytyjskich żołnierzy uczestnicy tej akcji przekonali
się, że ich wytrwałość w słusznej sprawie zwraca na nich uwagę opinii światowej.
Z jednej strony Gandhi odwoływał się więc do najstarszych zasad moralnych
ludzkości, a z drugiej — posługiwał się nowoczesnymi środkami komunikacji.
Dzięki obecności zaproszonych dziennikarzy informacje o jego działaniach do‑
cierały do prasy brytyjskiej i amerykańskiej. Presja opinii publicznej wpływała
efektywnie na decyzje polityczne.
Wraz ze sformułowaniem programu dekolonizacji, do której Gandhi po‑
czątkowo sam nie dążył, zaproponował społeczeństwu Indii działania na skalę
narodową. Wtedy powstał plan bojkotu towarów tekstylnych produkowanych
na Wyspach Brytyjskich i zastąpienia ich tkaninami wytwarzanymi tradycyjnymi,
preindustrialnymi metodami. Powrót do kołowrotka na skalę masową okazał się
skutecznym działaniem, osłabiającym ekonomiczną dominację Brytyjczyków
w Indiach. Jego rezultatem stały się rokowania prowadzące do uzyskania nie‑
podległości. Na drodze „rewolucji kołowrotka” Gandhi osiągnął podwójny cel:
przybliżał polityczną suwerenność kraju oraz inicjował proces upodmiotowienia
jego obywateli, których system kolonialny przyzwyczaił do bierności i uległości.
Polskie tradycje walki bez
przemocy czekają na ponowne
odkrycie — w świecie, w którym
przemoc przybiera coraz
bardziej subtelne formy.
 14  WIĘŹ  Zima 2016
Ks. Alfred Marek Wierzbicki
W kołowrotku twórca niepodległości Indii widział proste narzędzie zdolne
do wyzwolenia siły duchowej swych rodaków, ale jego marzenia o stworzeniu
silnej cywilizacji agrarnej — korzystającej z pracy ludzkich rąk i prostych narzę‑
dzi, mającej stanowić alternatywę dla kapitalizmu opartego na sile maszyn — nie
znalazły kontynuatorów w epoce po uzyskaniu niepodległości, a nawet spotkały
się z krytyką jako utopijne. Wyzwolone spod kolonializmu Indie weszły na drogę
przyspieszonej industrializacji, a z czasem także ekonomicznej konkurencji
z wcześniejszym mocarstwem kolonialnym.
Geniusz Gandhiego polegał przede wszystkim na tym, że potrafił on obu‑
dzić wolę walki o godne warunki życia swego kraju i poprowadzić ją w sposób
respektujący ludzką godność ofiar, sprawców i świadków kolonializmu. Zdaniem
Henryka Elzenberga wybitna osobowość Gandhiego stała się czynnikiem prze‑
mian dziejowych. Zauważa on u indyjskiego przywódcy wyraziste, nieprzeciętne
rysy geniuszu etycznego.
Geniusz etyczny to przede wszystkim ktoś, w czyim ujmowaniu rzeczywistości punkt
widzenia moralny góruje, ktoś spostrzeżeniowo i uczuciowo nastawiony na fakty mo‑
ralne — tak jak malarz na barwy, muzyk na dźwięki. Dalej jest to ktoś w swojej dzie‑
dzinie zdolny do realizacyj najwyższych, ostatecznych, nieprzewidzialnych; przesuwa
on z tej strony jakby granice możliwości ludzkiej natury. I wreszcie jest to, w tejże
dziedzinie, ktoś twórczy, wprowadzający ocenę etyczną w sfery życia, które jak dotąd,
pod kategorie dobra i zła w przekonaniu ludzkim nie podpadały 2.
Moc marzenia
Przykład Gandhiego inspirował pastora Martina Luthera Kinga do walki bez
przemocy o równouprawnienie czarnoskórych Amerykanów w latach 60. XX
wieku. W Ewangelii odnajdywał on siłę miłości, dzięki której spełniają się marze‑
nia o lepszym świecie. Jego wizja — sen o Ameryce wolnej od rasizmu — obudziła
poczucie ludzkiej godności wśród czarnoskórych chrześcijan i dała im siłę do
długotrwałej walki, zakończonej zniesieniem segregacji rasowej w sferze publicz‑
nej i uzyskaniem praw obywatelskich.
Laureat Pokojowej Nagrody Nobla został zastrzelony w 1968 roku przez
rasistowskiego fanatyka. Człowiek szerzący ideał walki bez przemocy zginął
jako ofiara nienawiści, podobnie jak dwadzieścia lat wcześniej Mahatma Gandhi.
Nieuchronny los proroków? O wysokim stopniu moralnej dojrzałości uczestni‑
ków ruchu zainicjowanego przez pastora Kinga świadczy fakt, że nie odpowie‑
dziano przemocą na brutalny akt zabójstwa przywódcy, lecz kontynuowano walkę
bez przemocy. O sile non violence stanowi zarówno działalność charyzmatycznego
przywódcy, jak i głębia społecznej recepcji szerzonego przezeń ideału.
	2	H. Elzenberg, Próby kontaktu, Kraków 1966, s. 205.
 15
Galeria „Więzi”: Tadeusz Późniak
Rufin Struzik — genialny animator „Bolka i Lolka” z Bielska­‑Białej
 16  WIĘŹ  Zima 2016
Ks. Alfred Marek Wierzbicki
Na znaczący wkład Martina Luthera Kinga w formowanie się obywatel‑
skiego etosu współczesnej amerykańskiej demokracji — o wyraźnych korzeniach
religijnych — wskazuje papież Franciszek w przemówieniu do Kongresu Stanów
Zjednoczonych. „To marzenie nadal inspiruje nas wszystkich. Jestem szczęśliwy,
że Ameryka jest nadal dla wielu ludzi krajem «marzeń». Marzeń, które prowa‑
dzą do działania, uczestnictwa, zaangażowania. Marzeń, które budzą to, co jest
najgłębsze i najbardziej prawdziwe w życiu narodu” 3.
W ocenie papieża dziedzictwo inspirowanej chrześcijańskimi ideałami poli‑
tycznej działalności M. L. Kinga jest żywe. Liczą się osiągnięcia, jakimi współcze‑
śnie cieszą się Afroamerykanie, a marzenie o wolności i równości ludzi wszystkich
ras przekracza granice ich kraju, zawiera uniwersalne przesłanie moralne i poka‑
zuje, że pokojowe współdziałanie skonfliktowanych stron daje szansę przemiany
struktur i instytucji politycznych w kierunku pełniejszego respektowania praw
człowieka.
Współczesne refolucje
Upadek komunizmu jawi się jako „cud w polityce”. Trzeba wskazywać na struktu‑
ralne słabości systemu społecznego, ekonomicznego i politycznego, jaki narzucił
Związek Radziecki krajom, które znalazły się w orbicie jego wpływów wskutek
układu w Jałcie — nie można jednak nie dostrzec kluczowego znaczenia czynnika
ludzkiego: oporu i bezpośredniej walki społeczeństw odrzucających totalitarny
eksperyment. Wydarzenie „Solidarności” w Polsce w pierwszej połowie lat 80.,
„pierestrojka” Gorbaczowa i „Jesień Ludów 1989” przesądziły o historycznych
przemianach w Europie Środkowo­‑Wschodniej, wskutek których zainicjowano
transformację ustrojową i ekonomiczną. Istotną cechą tych przemian było prowa‑
dzenie walki bez przemocy, unikającej rozlewu krwi, preferującej dialog zamiast
konfrontacji, odwołującej się do zasad religijnych i etycznych.
Rewolucję „Solidarności” oraz podobne do niej głębokie przemiany 1989
roku trafnie nazywano „samoograniczającą się rewolucją” (Jadwiga Stanisz‑
kis), „refolucją”, a więc syntezą rewolucji i reform (Timothy Garton Ash), czy
„aksamitną rewolucją” opartą na „sile bezsilnych” (Václav Havel). Podkreślano
w ten sposób ich odmienność od klasowego marksistowskiego modelu rewolu‑
cji, implikującej stosowanie przemocy. I rzeczywiście do upadku komunizmu
przyczyniła się społeczna intuicja, dzięki której za błędną i destrukcyjną uznano
marksistowską doktrynę walki klas.
Po roku 1989 zbyt pochopnie i z nadmiernym entuzjazmem została sfor‑
mułowana teza Francisa Fukuyamy o końcu historii i nieuchronnym zwrocie no‑
woczesnych społeczeństw ku demokracji. Natomiast słuszny wydaje się pogląd,
	3	Franciszek, Address to U. S. Congress, 24 September 2015 (przekład własny — A. M. W.).
 17
Dlaczego(nie)przemoc?
Marzenie nadal inspiruje
że załamanie się komunizmu stanowi również załamanie się filozofii przemocy,
w której Hegel, Marks i von Clausewitz (każdy w odmienny zresztą sposób) wi‑
dzieli kreatywną siłę prowadzącą do społecznej emancypacji.
Nie znaczy to, że po komunizmie już nikt nie będzie sięgał po przemoc
polityczną i militarną — nasilanie się konfliktów, powstawanie ognisk wojny, fale
terroryzmu w ostatnim ćwierćwieczu ewidentnie przeczą takiej interpretacji.
Z upadku komunizmu jako systemu konstruowanego na założeniach filozofii prze‑
mocy wynika tylko tyle, że budowanie ładu społecznego na drodze systemowej
przemocy wcześniej czy później pęka i okazuje się drogą na skróty. A ponieważ
korzenie przemocy są głębsze niż same filozofie przemocy, tym bardziej należy
niepokoić się wzrostem napięć i konfliktów w społeczeństwach epoki globalizacji.
Z tezy, że załamanie się komunizmu stanowi załamanie się filozofii przemocy,
wynika również moralne zobowiązanie dla tych, którzy dziś mogą żyć w świecie
wolnym od totalitaryzmu. To apel tym istotniejszy w Polsce, gdzie wydarzeniu
„Solidarności” towarzyszyło nauczanie św. Jana Pawła II.
Podkreślał on, że solidarność jest więzią zakorzenioną w dobru, jakim
jest człowieczeństwo każdej istoty ludzkiej. Walka o słuszne prawa domaga się
uwzględnienia ludzkiej godności przeciwnika. Jan Paweł II głosił, że „nie może
być walka silniejsza od solidarności” 4. Walka bez przemocy jest świadomym wy‑
borem etycznym, rodzącym się na gruncie doświadczenia godności każdej — bez
wyjątku — osoby ludzkiej. Jest ona konsekwencją chrześcijańskiej antropologii od‑
słaniającej w człowieku obraz Boga i ukazującej wcielenie Boga jako Odkupiciela
człowieka. „Solidarność” i jej przedłużenie w wydarzeniach Jesieni Ludów 1989
roku św. Jan Paweł II traktował jako „uniwersalne laboratorium” Europy, odzy‑
skującej swą chrześcijańską tożsamość. Jak pisał w encyklice Centesimus annus :
Wydarzenia roku 1989, które rozgrywały się głównie w krajach wschodniej i środ‑
kowej Europy, mają znaczenie uniwersalne, ponieważ ich pozytywne i negatywne
konsekwencje dotyczą całej rodziny ludzkiej. Następstwa te nie mają charakteru me‑
chanicznego ani fatalistycznego, stanowią raczej okazje, w których ludzka wolność
może współpracować z miłosiernym planem Boga działającego w historii (CA 26).
Nie sposób szczegółowo omawiać tu historii recepcji zasad non violence w Polsce,
ograniczę się więc do stwierdzenia, że idea ta, począwszy od lat 60. XX wieku,
zarówno budziła refleksję, jak i inspirowała do działań. Przeglądając dawne
numery „Więzi” oraz drugoobiegowych „Spotkań”, natknąłem się na kilka waż‑
nych artykułów poświęconych tej problematyce. Interesowali się nią etycy: Ija
Lazari­‑Pawłowska, Andrzej Grzegorczyk, Adam Stanowski, Tadeusz Styczeń
SDS, Andrzej Szostek MIC. Wprowadzali oni tę ideę do dyskursu akademic‑
kiego. W wymiarze pastoralnym szerzyli ją natomiast ks. Jan Zieja, bł. ks. Jerzy
Popiełuszko, o. Ludwik Wiśniewski OP, których oddziaływanie społeczne sięgało
	4	 Jan Paweł II, Praca nad pracą (Homilia podczas Mszy św. dla ludzi pracy, Gdańsk, 12 VI 1987).
 18  WIĘŹ  Zima 2016
Ks. Alfred Marek Wierzbicki
również poza kręgi ściśle konfesyjne. Polskie tradycje non violence czekają zatem
na ponowne odkrycie — tym razem w świecie, w którym przemoc przybiera nowe,
coraz bardziej subtelne formy.
To nie pacyfizm
Walka non violence zakłada aksjologiczną wizję człowieka. To niezgoda i sprzeciw
wobec różnorodnych form degradacji człowieczeństwa prowadzi do zwalczania
zła na drodze czynienia dobra. Ideę tę wprost formułował ks. Popiełuszko w na‑
wiązaniu do nauczania św. Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem
zwyciężaj” (Rz 12,21). Ponadto myśl ta zdaje się prowadzić ku idei miłosierdzia,
w której Kościół katolicki za sprawą nauczania Jana Pawła II i Franciszka coraz
wyraźniej widzi klucz do formy swej obecności w świecie doświadczającym
konwulsji grzechu.
Eksplozja idei walki non violence w XX wieku dokonała się w kontekście
odkrywania społecznego potencjału religii, któremu towarzyszył nieznany w tej
samej skali w poprzednich epokach dialog międzyreligijny. Warto pamiętać, że
Gandhi dokonał reinterpretacji starożytnej doktryny hinduskiej pod wpływem
lektury Kazania na Górze. Jak wspominał: „W moim młodym umyśle usiłowałem
połączyć naukę płynącą z ksiąg Gity czy też ze Światła nad Azją z tą, którą głosiło
Kazanie na Górze Oliwnej [sic!]. To wyrzeczenie się [przemocy A. M. W.] było
najwyższą formą religii, jaka kiedykolwiek przemówiła do mnie” 5.
Podczas słynnego Marszu z Selma do Montgomery w 1965 roku obok Mar‑
tina Luthera Kinga szedł rabin Abraham Joshua Heschel, wyrażający żydowską
solidarność z walką prowadzoną przez chrześcijańskich Afroamerykanów. Po‑
dobnych przykładów twórczych i braterskich spotkań wyznawców różnych religii
można przytoczyć więcej. Zdają się one wskazywać na obecność tej idei we wszyst‑
kich wielkich religiach oraz na potrzebę wspólnego świadectwa i zaangażowania.
Ów międzyreligijny aspekt etyki non violence nie wydaje się wcale marginalny,
zwłaszcza że brak dialogu międzyreligijnego łatwo przeobraża się w wybuchy
przemocy na tle religijnym. Na takim właśnie założeniu opiera się strategia pa‑
pieża Franciszka wobec islamistów, którą przedstawiał w poprzednim numerze
„Więzi” Austen Ivereigh 6.
Pozostaje jeszcze pytanie: czy walka non violence może być alternatywą dla
współczesnych konfliktów zbrojnych? Uderza zbieżność stanowiska Gandhiego
i nauczania współczesnych papieży na temat moralnej kwalifikacji wojny. Uznaje
się ją za zło, do którego nie wolno dopuszczać, zaś moralnym obowiązkiem są
działania na rzecz zapobiegania wojnie. Jednak w wypadku agresji usprawiedli‑
wiona jest wojna obronna, konieczne są ponadto działania humanitarne na rzecz
	5	M. K. Gandhi, Autobiografia. Dzieje moich poszukiwań prawdy, Warszawa 1973, s. 87.
	6	A. Ivereigh, Strategia papieża wobec islamistów, „Więź” 2016, nr 3.
 19
Dlaczego(nie)przemoc?
Marzenie nadal inspiruje
ludności dotkniętej działaniami wojennymi. Znamienne, że Gandhi aprobował
militarną obronę Polaków po napaści Hitlera na nasz kraj. Twierdził nawet, że
była to obrona mająca cechy walki bez przemocy.
Trzeba też odróżniać walkę non violence od pacyfizmu. Podczas gdy walka
bez przemocy próbuje rozwiązywać konflikty, zanim spowodują one wybuch
wojny — pacyfizm odrzuca jakąkolwiek formę walki, tak w sytuacji przed agresją,
jak i w przypadku agresji.
Wpajanie postawy non violence nie kłóci się też — jak wskazuje przykład
ks. Jana Ziei, który był kapelanem wojskowym — z etyką żołnierską nakazującą
czynną obronę zagrożonego dobra wspólnego. Prowadzi natomiast do uwrażliwie‑
nia na człowieczeństwo wroga i niesie nadzieję na rozerwanie łańcucha wrogości.
Należałoby życzyć wszystkim żołnierzom na każdym froncie umiejętności świę‑
towania rozejmu, jak potrafili to robić żołnierze armii francuskiej i niemieckiej
w czasie Bożego Narodzenia 1915 roku. Odkrycie wspólnoty tragicznego losu
przezwyciężyło uczucie nienawiści i wrogości. Jednak dominacja czynników po‑
litycznych i technologicznych we współczesnej armii pozostawia niewiele miejsca
dla wyobraźni moralnej.
Współczesny świat pełen jest sporów i konfliktów. O wiele spraw trzeba
dziś walczyć. Warto jednak walczyć po chrześcijańsku. Coraz wyraźniej widzę,
że oznacza to nowe możliwości dla idei i praktyki walki bez przemocy.
Ks. Alfred Marek Wierzbicki
Alfred Marek Wierzbicki — ur. 1957, duchowny archidiecezji lubelskiej, filozof i poeta.
Dr hab., profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, kierownik Katedry Etyki KUL,
w latach 2006—2014 dyrektor Instytutu Jana Pawła II KUL i redaktor naczelny kwartal‑
nika „Ethos”. Od 2006 roku członek Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem przy Konferen‑
cji Episkopatu Polski. Blisko współpracował z abp. Józefem Życińskim, m.in. jako jego
wikariusz biskupi ds. kultury. Autor wielu książek naukowych i eseistycznych, m.in The
Ethics of Struggle for Liberation. Towards a Personalistic Interpretation of the Principle of
Non­‑Violence, Filozofia a totalitaryzm. Augusta Del Nocego interpretacja kryzysu moderny,
Polska Jana Pawła II. Współautor m.in. książki Wielkie tematy teologii. Wydał dziewięć
tomików wierszy. Ostatnio opublikował książkę Szeroko otwierał drzwi Kościoła o abp. Ży‑
cińskim. Mieszka w Lublinie.
 20  WIĘŹ  Zima 2016
Bartosz Bartosik
Tylko pokój
jest sprawiedliwy
W kwietniu 2016 r. uczestnicy międzynarodowej konferencji w Rzymie, zorgani‑
zowanej m.in. przez Papieską Radę „Iustitia et Pax”, wezwali Kościół i papieża
Franciszka do porzucenia teorii wojny sprawiedliwej i zaproponowali, by Kościół
intensywnie zaangażował się w tworzenie i promowanie pojęcia „sprawiedliwego
pokoju” 1. Czy jednak koncepcja, która znajduje swoje odzwierciedlenie w Kate‑
chizmie Kościoła Katolickiego, a przez wieki była podejmowana przez najwybit‑
niejszych teologów i Ojców Kościoła, może być teraz rzeczywiście odrzucona?
Na czym miałaby polegać zmiana strategii Watykanu?
Wojna sprawiedliwa wczoraj i dziś
Jezuici Gerald O’Collins i Edward G. Farrugia tak definiują pojęcie wojny spra‑
wiedliwej w Leksykonie pojęć teologicznych i kościelnych:
Wojna, którą można uważać za moralnie uzasadnioną. Twórcą teorii wojny spra‑
wiedliwej jest według powszechnego mniemania św. Augustyn z Hippony (354—
430), chociaż opierał się on na pojęciach pochodzących od Cycerona (106—43 r.
przed Chr.). [...] Do XX wieku ustalono następujące warunki usprawiedliwia‑
jące wojnę: (a) musi to być wojna obronna i powinna być odpowiedzią na nie‑
sprawiedliwą agresję, (b) musi być rzeczywista możliwość powodzenia akcji
zbrojnej, żeby można było usprawiedliwić ofiary czasu trwania wojny, (c) musi
istnieć jakaś proporcja między moralną i fizyczną ceną działań wojennych a ocze‑
kiwanym pokojem i lepszym porządkiem społecznym po przeprowadzeniu akcji,
	1	 Przesłanie końcowe konferencji „Nonviolence and Just Peace: Contributing to the Catholic Un‑
derstanding of and Commitment to Nonviolence”, zob. http://www.paxchristi.net/sites/default/
files/documents/appeal­‑to­‑catholic­‑church­‑to­‑recommit­‑to­‑nonviolence.pdf.
 21
Dlaczego(nie)przemoc?
Tylko pokój jest sprawiedliwy
(d) tylko obiekty wojskowe, a nie bezbronna ludność cywilna, mogą być celami ata‑
ków militarnych, (e) przemoc użyta nie może być środkiem samym w sobie, nie
wolno jej także użyć po to, by brutalizować porządek społeczny albo personel
wojskowy 2.
Nieco inaczej warunki wojny sprawiedliwej definiuje Katechizm Kościoła Kato‑
lickiego. Dla moralnego uzasadnienia obrony z użyciem siły militarnej trzeba:
 — aby szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była
długotrwała, poważna i niezaprzeczalna;
 — aby wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nie‑
realne lub nieskuteczne;
 — aby były uzasadnione warunki powodzenia;
 — aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż
zło, które należy usunąć. W ocenie tego warunku należy uwzględnić potęgę współ‑
czesnych środków niszczenia (2309).
Jak pokazują O’Collins i Farrugia, pojęcie to przebyło klasyczną drogę: narodziło
się w starożytnej Grecji, skąd zostało zapożyczone do myśli chrześcijańskiej za
sprawą Ojców Kościoła. Rozumienie wojny sprawiedliwej krystalizowało się
z biegiem wieków, by przybrać obecną postać w dwudziestym stuleciu. Istotny
wkład w rozwój tego pojęcia miał św. Tomasz z Akwinu, natomiast w Polsce zaj‑
mował się nim np. Paweł Włodkowic, który skutecznie bronił Polski w sporach
z ekspansywnym zakonem krzyżackim, próbującym motywować swoje militarne
podboje właśnie doktryną wojny sprawiedliwej 3.
To właśnie nadużywanie tej koncepcji zapoczątkowało proces odwrotu
Kościoła od jej propagowania. Bez wątpienia wielki wpływ na to miała heka‑
tomba obu wojen światowych, a także różnych konfliktów etnicznych XX wieku
oraz toczonego w okresie zimnej wojny wyścigu zbrojeń. Konstytucja II So‑
boru Watykańskiego Gaudium et spes odchodzi od używania terminu „wojna
sprawiedliwa”, mimo że spora część dokumentu poświęcona jest kwestiom
pokoju na świecie i unikania wojen. Ojcowie soborowi nie odmawiają naro‑
dom i państwom prawa do obrony, dopuszczają ją jedynie pod warunkiem
„wyczerpania wszystkich środków pokojowych rokowań” i nazywają „obroną
konieczną” (79).
Nie oznacza to, że pojęcie wojny sprawiedliwej zupełnie znikło z doku‑
mentów kościelnych. Pojawia się zarówno w cytowanym wcześniej Katechizmie
Kościoła Katolickiego, jak i w wydanym przed zaledwie kilkoma laty Youcat —
katechizmie dla młodych.
	2	 Leksykon pojęć teologicznych i kościelnych, przeł. ks. J. Ożóg SJ, B. Żak, Kraków 2002.
	3	 Warto by się swoją drogą zastanowić, które z wojen na kartach polskiej historii można by uznać
za „sprawiedliwe”. Patrząc na katechizmowe kryteria, raczej niewiele.
 22  WIĘŹ  Zima 2016
Bartosz Bartosik
Papieże za pokojem
Mimo tego, że Katechizm przywołuje pojęcie wojny sprawiedliwej, nauczanie
papieży po II wojnie światowej ewidentnie skupia się raczej wokół pojęcia pokoju
i potępiania wojen. Wspomniany Youcat wyjaśnia, że „wojna jest uzasadniona
tylko jako środek ostateczny”, i dodaje:
Kościół mówi jednoznaczne „Nie” dla wojny. Chrześcijanie powinni zrobić wszystko,
aby już w zarodku zdusić nastroje wojenne: przeciwstawiać się zbrojeniu i handlowi
bronią; walczyć z dyskryminacją na tle rasowym, etnicznym i religijnym; przyczyniać
się do niwelowania dysproporcji gospodarczych i społecznych, i tym samym wzmac‑
niać pokój (398).
Katechizm dla młodych podaje też zatrważające dane, które pokazują, jak wzra‑
stała liczba ofiar działań wojennych w kolejnych stuleciach. W XVI wieku było
to ok. 1,5 miliona ludzi, w XVII — 6 milionów, w XVIII — 6,5 miliona, w XIX —
niemal 40 milionów. Wojny XX wieku przyniosły prawie 180 milionów ofiar...
Kamieniem milowym dla Magisterium w podejściu do tematu wojny i pokoju
była encyklika Pacem in terris. Jan XXIII ukończył ją tuż przed swoją śmiercią,
czyniąc z niej szczególny element swojej spuścizny. Dokument został podzielony
na pięć części, które mówiły o pokoju na poziomie interpersonalnym, społecznym,
międzynarodowym oraz światowym, a ostatnia część to wskazówki duszpasterskie.
Skierowany był nie tylko do katolików całego świata, ale „do wszystkich ludzi do‑
brej woli”. Encyklika powstała w jednym z najgorętszych momentów zimnej wojny,
po kryzysie kubańskim. Świat stał nad atomową przepaścią i wiele wskazywało na
to, że wojna — i to taka, której świat dotąd nie widział — jest nieunikniona. Głos
„dobrego papieża Jana” był głosem rozsądku, wołaniem o oparcie idei światowego
pokoju przede wszystkim na niezbywalnej godności ludzkiej i idei praw człowieka 4.
Sprawa pokoju na świecie została w Pacem in terris wpisana w szeroki kon‑
tekst gospodarczy, społeczny i polityczny. W ten sposób Jan XXIII przypomina,
że sztuka pokoju nie polega jedynie na pisaniu traktatów pokojowych, wypłaca‑
niu reparacji wojennych i realizowaniu kolejnego podziału terytoriów. Pokój —
według tego świętego papieża — jest dobrodziejstwem całej ludzkości i każdego
pojedynczego człowieka zarazem, a zatem dyskryminacja jakiejkolwiek osoby,
grupy etnicznej czy narodu nieuchronnie prowadzić będzie do zachwiania pod‑
staw pokoju na całym świecie.
	4	Ten szeroki kontekst, tak istotny dla integralności myśli Jana XXIII, stwarzał możliwości roz‑
maitych interpretacji dokumentu, niekoniecznie zgodnych z intencjami papieża. I tak Zachód
chętnie podkreślał, że Pacem in terris jest głosem w obronie praw człowieka, tak powszechnie
poniewieranych w krajach komunistycznych. Natomiast świat komunistyczny próbował ukazać
dokument jako protest przeciw kapitalistycznemu wyzyskowi. Doszło nawet do tego, że czecho‑
słowacka wersja ruchu księży­‑patriotów nosiła nazwę „Pacem in terris”.
 23
Dlaczego(nie)przemoc?
Tylko pokój jest sprawiedliwy
W Pacem in terris ani razu nie mówi się o wojnie sprawiedliwej. Podobnie jak
nie pada to pojęcie we wspomnianej konstytucji soborowej Gaudium et spes, ukoń‑
czonej już za pontyfikatu Pawła VI. Owszem, przyznaje ona narodom prawo do
„obrony koniecznej”, ale znacznie więcej miejsca poświęca na krytykę wojny (naka‑
zuje wręcz wytężenie wysiłku na rzecz całkowitego zakazu wojny) i jej rozmaitych
twarzy: wojny totalnej, wyścigu zbrojeń, nierówności gospodarczych itp. Kontynu‑
ując myśl poprzednika, Paweł VI ustanawia 1 stycznia Światowym Dniem Pokoju.
O pontyfikacie św. Jana Pawła II napisano na łamach „Więzi” naprawdę
wiele, cokolwiek więc o nim powiedzieć, będzie to pewien redukcjonizm. Na
potrzeby tego tekstu warto przywołać jedno z najczęściej używanych określeń:
pontyfikat pokoju. Pragnienie pokoju i wiara w jego realne urzeczywistnienie
przenikały cały okres posługi Jana Pawła II. Jego dramatyczne wołanie „Nigdy
więcej wojny!” dla wielu stało się symbolem całego pontyfikatu (nawet jeśli jedynie
powtarzał apel Pawła VI). Jednoznacznie sprzeciwiał się on kolejnym wojnom.
Zwłaszcza odmowa poparcia wojen w Zatoce Perskiej, wbrew presji Zachodu,
z perspektywy czasu nabiera szczególnie profetycznego charakteru. Natychmiast
reagował na akty przemocy i agresji (by wymienić choćby ludobójstwo w Rwan‑
dzie). Postawa ta stała się istotną częścią spuścizny Jana Pawła II. Zainicjował
on również międzyreligijne modlitwy w intencji pokoju — to dziedzictwo Asyżu
ma dziś niezwykle istotne znaczenie.
Być może właśnie to przekonanie o istotnej roli dialogu międzyreligijnego
i modlitwy w procesie pokojowym najbardziej łączy papieża z Polski z dzisiej‑
szym papieżem z Argentyny. Franciszek nieustannie przypomina o roli religii jako
nośnika pokoju. Konsekwentnie rozróżnia religię i fanatyzm, który wykorzystuje
zniekształconą wersję religii do generowania sobie ideologicznego paliwa. Taka
postawa zjednała mu opinię duchowego przywódcy całego świata, jak podkreślali
przedstawiciele wielu religii, a także laickiego humanizmu podczas tegorocznego
spotkania „W duchu Asyżu” 5. Do najistotniejszych elementów pokojowego orędzia
Franciszka należą także: nieustanne upominanie się o opiekę nad uchodźcami,
sprawiedliwą ekonomię i troskę o środowisko naturalne.
Pora na sprawiedliwy pokój?
Być może jednak nadszedł czas na całościowe ujęcie tematyki pokoju i unikania
wojny. Sytuacja dziś jest dość podobna do tej, w której powstawała encyklika
Pacem in terris. Świat wówczas stał przed widmem atomowej zagłady. Dziś wojna
atomowa nie zagląda nam w oczy tak wyraźnie, choć przecież arsenały jądrowe
poszczególnych państw wciąż są olbrzymie. A jednak świat pogrążony jest w licz‑
	5	Por. B. Bartosik, Miasto dwóch Franciszków, http://laboratorium.wiez.pl/2016/09/21/miasto­
‑dwoch­‑franciszkow/. W tym numerze „Więzi” publikujemy po raz pierwszy w Polsce szereg
przemówień z tego wydarzenia.
 24  WIĘŹ  Zima 2016
Bartosz Bartosik
nych walkach, wojnach, wojenkach oraz w chaosie zamachów terrorystycznych.
A wszystko to jest tak gwałtowne, że papież wielokrotnie mówił o „trzeciej wojnie
światowej w kawałkach”.
Jak temu przeciwdziałać? Papieska Rada „Iustitia et Pax” wraz z organiza‑
cją Pax Christi International w dniach 11—13 kwietnia 2016 r. zorganizowały
w Rzymie konferencję poświęconą kwestiom sprawiedliwego pokoju i walki bez
przemocy oraz rozwojowi katolickiej myśli i zaangażowania w tej dziedzinie 6. Do
Wiecznego Miasta zjechali się teologowie i działacze społeczni, świeccy i duchowni.
Co istotne, zdecydowana większość
z nich przybyła z krajów, które od lat
zmagają lub zmagały się z wojną, dzięki
czemu konferencja nabrała bardzo prak‑
tycznego wymiaru. W liście do uczestni‑
ków spotkania Franciszek wezwał ich
do rozwinięcia koncepcji „czynnego od‑
rzucenia przemocy”, tj. takiej formy od‑
rzucania jakiejkolwiek przemocy, która
jednocześnie nie będzie biernością.
Kardynał Peter Turkson, przewodniczący Rady „Iustitia et Pax”, podkreślił,
że doktryna wojny sprawiedliwej była zbyt często używana do legitymizowania
konfliktów, które generowały więcej krzywd niż dobra. Kilku prelegentów zauwa‑
żyło, że dyskutowanie nad zasadnością użycia siły militarnej w danym konflikcie
nie tylko jest kontrowersyjne, powoduje zamieszanie oraz prowadzi do kłótni,
ale przede wszystkim jest marnowaniem środków i czasu, które od początku
należy inwestować w formy czynnego odrzucania przemocy. Goście z Kolumbii,
powołując się na przypadek swojego kraju, pokazywali, że do doktryny wojny
sprawiedliwej często odwołują się obie walczące strony, co w wielu wypadkach
kończy się powstaniem nierozwiązywalnego konfliktu. W przypadku Kolumbii
chodzi o 50 lat wojny domowej, w której wierzący (także duchowni) byli prze‑
konani o uzasadnionym użyciu przemocy.
O tym, że pokój najlepiej budować przez odrzucenie przemocy, przekonywał
abp John Baptist Odama z Ugandy. W jego kraju udało się osiągnąć pokój dzięki
międzyreligijnej inicjatywie, która mediowała pomiędzy stronami konfliktu. Po‑
dobne, niezwykle skuteczne rezultaty przyniosły pokojowe działania w Republice
Środkowoafrykańskiej (która jest, swoją drogą, świetnym przykładem na to, że
inwestowanie środków i poparcia dla organizacji non violence nawet w najbar‑
dziej krwawym okresie konfliktu przynosi dobre efekty), wcześniej w Mozambiku,
na Filipinach i w wielu innych regionalnych konfliktach. Ale daleko szukać nie
trzeba, żyjemy przecież w kraju pokojowej rewolucji dokonanej bez przemocy
	6	Angielski tytuł konferencji: „Nonviolence and Just Peace: Contributing to the Catholic Under‑
standing of and Commitment to Nonviolence”.
Przechodząc od doktryny wojny
sprawiedliwej do głoszenia
sprawiedliwego pokoju, Kościół
może mieć istotny wpływ na zmianę
świadomości społecznej.
 25
Dlaczego(nie)przemoc?
Tylko pokój jest sprawiedliwy
przez „Solidarność” — jakkolwiek pamięć o tym byłaby dziś zniekształcana w imię
doraźnych interesów politycznych.
Organizatorzy rzymskiej konferencji przekonywali, najkrócej mówiąc, że
pokój zbudowany na negocjacjach, mediacji i bezkrwawych rozwiązaniach jest
znacznie trwalszy i skuteczniejszy niż ten oparty na decyzjach politycznych i ope‑
racjach militarnych. W dokumencie końcowym zwracają uwagę na ewangeliczne
korzenie odrzucenia przemocy:
W czasach pełnych ustrukturalizowanej, rozpowszechnionej przemocy Jezus głosił
zupełnie nowy porządek, oparty na odrzucaniu przemocy i bezwarunkowej miłości
Boga. Jezus wzywał swoich uczniów do miłości nieprzyjaciół (Mt 5,44) [...]; do od‑
rzucenia przemocy w oporze wobec czyniących zło (Mt 5,39); do budowania pokoju;
do wybaczania i skruchy; oraz do bycia bogatymi w miłosierdzie (Mt 5—7). Jezus
praktykował odrzucenie przemocy poprzez aktywny opór wobec systemowej dehu‑
manizacji, jak wtedy gdy — wbrew regułom szabatu — uzdrowił mężczyznę z uschłą
ręką (Mk 3,1—6); gdy przeciwstawił się możnym i kupcom na dziedzińcu świątynnym
(J 2,13—22); gdy pokojowo, lecz zdecydowanie stanął w obronie kobiety oskarżanej
o cudzołóstwo (J 8,1—11); gdy — w noc przed swoją śmiercią — nakazał Piotrowi
schować miecz do pochwy (Mt 26,52) 7.
Ten sam dokument apeluje do papieża o rozwijanie katolickiego nauczania na
temat odrzucenia przemocy, zwłaszcza poprzez napisanie encykliki o „sprawie‑
dliwym pokoju”. Wnioskuje się tam także m.in. o aplikację ewangelicznej postawy
non violence w życie Kościoła na wszystkich jego szczeblach, włącznie z życiem
sakramentalnym (niestety autorzy nie wyjaśniają, na czym miałoby to polegać);
postuluje się porzucenie i zaprzestanie nauczania teorii wojny sprawiedliwej oraz
apeluje o promowanie postaw odrzucenia przemocy na całym świecie, a zwłasz‑
cza w strefach konfliktu.
Pokój pełen pasji
Skoro mowa o aplikowaniu pokojowej postawy w codziennym życiu Kościoła
i katolików, warto się przyjrzeć, jakimi środkami praktycznymi dysponuje kon‑
cepcja sprawiedliwego pokoju w powstrzymywaniu wojen.
Jednym z motywów przewodnich tegorocznego spotkania „W duchu Asyżu” 8,
organizowanego rokrocznie przez Wspólnotę Sant’Egidio, były słowa Jana Pawła II
	7	 Przesłanie końcowe konferencji..., dz. cyt.
	8	 Inicjatywa Wspólnoty Sant’Egidio jest kontynuacją tradycji spotkań międzyreligijnych, zapocząt‑
kowanej 30 lat temu przez św. Jana Pawła II. Na trzydniowe spotkanie intelektualno­‑duchowe
zjeżdżają się przedstawiciele religii świata, aby poprzez wymianę doświadczeń, dyskusje i mo‑
dlitwę budować przyjaźń między kulturami. Spotkania te odegrały kluczową rolę w licznych
procesach pokojowych na całym świecie.
 26  WIĘŹ  Zima 2016
Bartosz Bartosik
z 1986 roku, że „pokój jest warsztatem pracy otwartym dla każdego”. Zatem bu‑
dowanie pokoju i wprowadzanie go w życie jest zadaniem dla każdego człowieka,
a nie jedynie polityków lub elit. Prawosławny patriarcha ekumeniczny Bartłomiej
podczas otwarcia tegorocznego spotkania w Asyżu zwrócił uwagę, że w erze
globalizacji — jak nigdy wcześniej — szczególnie doświadczamy tego, że z pozoru
nieistotne wydarzenie w jednej części świata może nieść istotne konsekwencje
na odległym kontynencie.
Ciekawy przykład przytoczył mi abp Joseph Coutts, ordynariusz archidie‑
cezji Karaczi w Pakistanie. Kiedy w Europie spadały na papieża Franciszka
gromy w związku z jego wypowiedzią w drodze powrotnej ze Światowych Dni
Młodzieży do Watykanu (odrzucającą przypisywanie islamowi szczególnej po‑
datności na terroryzm) 9 — w Pakistanie, gdzie radykalne stosowanie szariatu
zagraża mniejszościowym społecznościom chrześcijańskim, słowa te przyniosły
niespodziewane ocieplenie stosunków partii islamskiej z Kościołem. Lokalni
muzułmanie byli niezwykle wdzięczni za słowa papieża, choć tradycyjnie żywią
przekonanie o szerzeniu przemocy przez chrześcijański Zachód (nie bez podstaw,
przynajmniej jeśli chodzi o Zachód — nawet jeśli określanie go „chrześcijańskim”
jest podobnym uproszczeniem, co nazywanie licznych aktów terroru w Europie
„islamskimi”).
Patriarcha Bartłomiej zwrócił uwagę na jeszcze jeden ważny skutek globa‑
lizacji. Skoro bowiem różne części świata współzależą od siebie coraz silniej, to
i pokój budowany w jednej części świata może przyczynić się do rozpoczęcia
podobnego procesu zupełnie gdzie indziej (niestety, to samo można powiedzieć
o wojnie...). Pokój zaczyna się, przypominał Bartłomiej, od indywidualnej du‑
chowości każdego człowieka — dlatego też dla wierzących podstawą pokoju
powinna zawsze być osoba Jezusa Chrystusa. Pokój duchowy pozwala z kolei
podjąć działania lokalne na rzecz ubogich, chorych, starszych i wykluczonych, by
zaprowadzać sprawiedliwy pokój w miejscach zamieszkania. Działania lokalne
mogą się rozwijać i w ten sposób przynieść korzyści ogólnospołeczne, a nawet
międzynarodowe 10.
Jestem przekonany, że jeśli doktryna sprawiedliwego pokoju ma być atrak‑
cyjna dla młodych, którzy przecież stają się coraz bardziej radykalni w poglądach
i — zdaje się — chętni do przemocy, musi ona być prezentowana jako postawa
aktywna, pełna pasji i zaangażowania. Podczas Światowych Dni Młodzieży
w Krakowie papież Franciszek określił współczesną generację jako „pokolenie
nudy” 11. Ludzie znudzeni są zdolni zrobić wiele, by z tego stanu wyjść. Także
wiele głupiego. Stąd sięganie po dopalacze, publikowanie obraźliwych memów
	9	Więcej można o tym przeczytać w poprzednim numerze „Więzi”, zob. A. Ivereigh, Strategia pa‑
pieża wobec islamistów, „Więź” 2016, nr 3.
	10	 Treść wystąpienia patriarchy Bartłomieja publikujemy w dziale „Dziedziniec dialogu”.
	11	Wszystkie przemówienia Franciszka z ŚDM można znaleźć na stronie Laboratorium „Więzi”:
http://laboratorium.wiez.pl/2016/08/04/przemowienia­‑franciszka­‑wydanie­‑rozszerzone/.
 27
Galeria „Więzi”: Tadeusz Późniak
Kazimierz Deyna — gracz
 28  WIĘŹ  Zima 2016
Bartosz Bartosik
komentarzy w internecie, produkowanie „hejtu” w mediach społecznościowych
i, last but not least, zaangażowanie w ruchy nacjonalistyczne, ksenofobiczne itp.
Na drugim biegunie widzimy jednak niemalejącą popularność Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy wśród młodych, a także zaangażowanie wielu osób w dzia‑
łanie organizacji charytatywnych, o czym świadczy choćby popularność Fundacji
Kasisi Szymona Hołowni.
W „arsenale” sprawiedliwego pokoju znajdują się więc liczne działania spo‑
łeczne i lokalne. Jeśli w Warszawie jest wielu bezdomnych, warto dać młodym
szanse poznania ich sytuacji. Jeśli na granicy w Terespolu wielu Czeczenów w fa‑
talnych warunkach oczekuje na szansę wjazdu do Polski, można zaangażować
lokalnych mieszkańców w dostarczanie im jedzenia i ciepłych ubrań. Jeśli społe‑
czeństwo polskie się starzeje, należy dać szansę młodym i starszym na stworzenie
przyjaźni międzypokoleniowej.
Taka aktywność może być dla młodych nie tylko szansą otworzenia się na
potrzebujących, ale powinna także dawać poczucie bezpieczeństwa i świadomość
korzyści, jakie z niej płyną. Stąd kluczowa rola edukacji — odejścia od indywiduali‑
stycznego modelu wyścigu szczurów do solidarności ze słabszymi, dowartościowa‑
nia kategorii „innego” i „obcego” (choćby religijnie i kulturowo). Przechodząc od
doktryny wojny sprawiedliwej do głoszenia sprawiedliwego pokoju, Kościół może
mieć istotny wpływ na zmianę świadomości społecznej. Warunkiem koniecznym
jest, aby przystąpił do tego wszystkimi dostępnymi środkami, zarówno poprzez
postawę i troskę hierarchii, jak też aktywność wspólnot świeckich.
O tym, że aktywne zaangażowanie na rzecz pokoju może być atrakcyjne dla
młodzieży, świadczy tegoroczne spotkanie „W duchu Asyżu”. Wzięło w nim udział
tysiące młodych osób, które na co dzień pomagają osobom wykluczonym w swoich
miastach. Mnie najbardziej zainspirowała historia Balangi, dwudziestoletniej stu‑
dentki z Genui. Balanga pochodzi z Republiki Środkowoafrykańskiej. Do Europy —
z ogarniętej wtedy wojną ojczyzny — wysłała ją rodzina, resztkami sił i pieniędzy.
Na początku była bezdomna, nie znała języka. Uratowała ją pomoc młodych miesz‑
kańców sycylijskiego miasteczka, do którego trafiła. Zapoznali ją ze Wspólnotą
Sant’Egidio. Zaangażowała się w pomoc ubogim, poznała język i zaczęła studia.
Dziś z bólem mówi, że — choć w jej ojczyźnie wojna dobiegła już końca — jej
rodzina wciąż cierpi na skutek wojny. Balanga wie, że jest nadzieją całej rodziny. —
Wierzę, że poprzez moje studia i przyjaźń z ubogimi będę mogła kiedyś wrócić do
domu i pomóc w budowie pokoju — powiedziała z uśmiechem na ustach i łzami
w oczach jednocześnie.
Tylko pokój jest święty!
Po kilku miesiącach wiadomo, że prace zainicjowane podczas kwietniowej rzym‑
skiej konferencji będą w Watykanie kontynuowane. Kard. Turkson zapowiedział,
że owoce tej konferencji będą inspiracją dla papieskiego orędzia na Światowy
 29
Dlaczego(nie)przemoc?
Tylko pokój jest sprawiedliwy
Dzień Pokoju 1 stycznia 2017 roku. W wywiadzie dla „National Catholic Repor‑
ter”, przywołując słowa Franciszka, przewodniczący Papieskiej Rady „Iustitia et
Pax” przypomina: „Nie można powstrzymać agresora poprzez bycie agresorem.
Nie można powstrzymać konfliktu poprzez wzniecenie innego konfliktu. Nie
można powstrzymać wojny, zaczynając kolejną wojnę” 12.
Na zakończenie tegorocznego spotkania w Asyżu Franciszek mówił: „Tylko
pokój jest święty, nigdy wojna!”. Niewielu dziś twierdzi inaczej, choć w przeszło‑
ści bywało z tym różnie. Kościół w swoim rozwoju dojrzał do tego, by nie mówić
o świętej wojnie. Czy również moralne usprawiedliwianie wojen przejdzie do
historii? Czy czeka nas mała kościelna rewolucja i zastąpienie doktryny wojny
sprawiedliwej głoszeniem sprawiedliwego pokoju?
Bartosz Bartosik
Bartosz Bartosik — ur. 1989. Studiował psychologię i slawistykę na Uniwersytecie War‑
szawskim. Od kwietnia 2016 r. sekretarz Laboratorium „Więzi”. Związany ze Wspólnotą
Sant’Egidio. Mieszka w Warszawie.
	12	 Cardinal Turkson: 'We do not stop war by starting another war', https://www.ncronline.org/news/
people/cardinal­‑turkson­‑we­‑do­‑not­‑stop­‑war­‑starting­‑another­‑war.
Nowość
Piotr Wierzbicki
Jak słuchać muzyki
Książka Piotra Wierzbickiego, wielbiciela i wytrawnego znawcy
muzyki, wprowadza w świat sztuki dźwięków zachodniej cy‑
wilizacji na przykładzie najsłynniejszych utworów. Ta komu‑
nikatywna opowieść o muzycznych przeżyciach przemówi do
wrażliwości i wyobraźni zarówno najmniej wtajemniczonych,
jak i koneserów.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa
Kultury i ­Dziedzictwa Narodowego
160 s., cena 29,40 zł
W naszej księgarni internetowej 20% taniej!
tel./fax (22) 828 18 08  www.wiez.pl
 30  WIĘŹ  Zima 2016
Przemoc,
niedostrzegany
grzech główny
Małgorzata Bilska
Broniłem tak gorliwie Boga
że trzepnąłem w mordę człowieka
ks. Jan Twardowski, Skrupuły pustelnika
Przemoc jest złem. To zdanie wygląda tak banalnie, że raczej u nikogo nie wzbu‑
dzi sprzeciwu — także, a może i zwłaszcza u katolików. Diabeł, również „diabeł
od przemocy”, siedzi jednak w szczegółach. Przemoc słusznie została uznana na
przełomie XX/XXI wieku za jeden z najpoważniejszych problemów społecznych.
Wciąż jednak nie ma powszechnej zgody nawet co do przejawów zjawiska i jego
przyczyn. Wbrew pozorom niezbyt jasny jest także stosunek Kościoła do przemocy.
Nieoczywista oczywistość
Gdyby zadać katolikom pytanie, czy Kościół sprzeciwia się przemocy, większość
odpowie: Ależ oczywiście! Wszak staje po stronie słabszych! To jedynie osławione
„lewactwo” (czyli siły wrogie Kościołowi) przyprawia mu gębę opresora, w imię
politycznej poprawności oskarżając o brak empatii, wykluczanie, marginalizowa‑
nie, krzywdzenie, narzucanie siłą, zmuszanie, mowę nienawiści, popieranie bicia
dzieci, promowanie uległości żon, gdy wybranek się nad nimi znęca.
Wysoce prawdopodobne, że polski katolik powie także: Tymczasem to
Kościół jest ofiarą! Chrześcijanie są atakowani na Wschodzie (Bliskim) i Zacho‑
dzie (laickim), na Południu i Północy — wszędzie tam, gdzie imię Boga budzi
sprzeciw, co zapowiadano już w Biblii. Oni chcą się tylko bronić! I trzeba im
na to pozwalać. Nawet Jezus powyrzucał siłą kupców ze świątyni, lejąc ich po
plecach batogami...
Pytałam znajomych księży o brak kazań na temat zła przemocy. Dość zgodnie
tłumaczą: „Nie mówimy o tym, bo to oczywiste”. Doprawdy? A zło zdrady, tak
 31
Dlaczego(nie)przemoc?
Przemoc, niedostrzegany grzech główny
częste w kazaniach, nie jest oczywiste? A zło kłamstwa? Dlaczego kaznodzieje
przyjmują, że zło przemocy nie wymaga moralnych pouczeń? Czy naprawdę
jesteśmy pod tym względem czyści i niewinni? Bezprzemocowo wierni ideałom
Ewangelii?
Skończył się Rok Miłosierdzia, który miał m.in. pogłębić wrażliwość katoli‑
ków na osoby potrzebujące pomocy. Więcej niż zwykle mówiło się o uczynkach
miłosierdzia, zarówno względem ciała, jak i względem duszy. Niestety, żaden
z nich nie odnosi się do sytuacji przemocy — poza ewentualnie „grzeszących
upominać”. Tyle że osoba upominająca musi najpierw wiedzieć, jak odróżnić
zachowanie przemocowe od tego, które nim nie jest — i mieć pewność, że prze‑
moc jest grzechem; wiedzieć, czego naucza Kościół w tej dziedzinie.
I już tu wpadamy na pierwszą rafę. Grzech przemocy nie stał się bowiem
przedmiotem analiz moralnych, a co za tym idzie, tematem w katechezie czy
kościelnym nauczaniu. Formalnie, owszem, Kościół potępia przemoc, lecz
zdawkowo, bez zaangażowania. Jeśli już, to zazwyczaj przemoc zbiorową —
wojny.
A przecież najczęstsza jest przemoc interpersonalna: w szkole, w pracy,
w domu, na ulicy, na stadionach... Ona jednak funkcjonuje jakby obok dyskursu
moralnego. Jest domeną psychologów, pedagogów, pracowników socjalnych, po‑
licjantów, lekarzy. Etyków już nie.
Uwadze Kościoła umknął fakt, że Samarytanin z Ewangelii stał się symbo‑
lem miłosierdzia, pomagając... ofierze przemocy! Nie tej spektakularnej, w któ‑
rej przypadku decyzje zapadają na poziomie państwa, a my nie mamy na nie
wpływu — lecz przemocy „normalnej”, której świadkiem bywa każdy z nas wła‑
ściwie na co dzień.
Przemoc jest relacją
Nie każda przemoc zostawia siniaki. Nie zawsze rany krwawią. Przemoc i agre‑
sja są już jednak na tyle dobrze opisane, zdiagnozowane, a ludzie w XXI wieku
na tyle uwrażliwieni na istnienie tego problemu, że obojętność katolików wobec
kwestii przemocy zaczyna przypominać reakcję lewity i kapłana z ewangelicznej
przypowieści.
Jezus przestrzega przed znieczulicą. Bóg­‑człowiek sam padł ofiarą przemocy.
Droga krzyżowa i trzydniowa agonia to gehenna przemocy fizycznej i psychicznej.
Uważam, że dojrzały, odpowiedzialny i uczciwy intelektualnie katolik musi w tej
sytuacji mieć odwagę postawić pytania. Jak to możliwe, że istnieje tak straszne
zło, które nie doczekało się ani jednego kościelnego dokumentu? Nawet w Ju‑
bileuszowym Roku Miłosierdzia w kościelnej praktyce ta kwestia przemknęła
mimochodem, jakby przemocy, jej sprawców i ofiar nie było.
Czytając wypowiedzi niektórych katolickich „ekspertów”, mam wrażenie,
że słabo znają temat, a co gorsza, nie chcą go zgłębiać. Najgorsze zaś jest to,
 32  WIĘŹ  Zima 2016
Małgorzata Bilska
że często wykazują brak zdolności współodczuwania, zwanej empatią, której
pełen jest dobry Bóg. To paradoks, że katolicyzm przywiązuje tak wielką wagę
do sfery relacji, nie tylko z powodu filozoficznego personalizmu, a przemoc
ignoruje. Skoro ontologicznie człowiek jest obrazem Boga­‑Miłości w Trzech
Osobach, dąży do świętości przez praktykowanie miłości (najważniejsze przy‑
kazanie!), to jak można „przegapić” sferę tak istotną dla relacji osób, także
duchowo?
Społeczny problem postrzegania przemocy i reagowania na nią wiąże się
jeszcze z zaniedbaniami z czasów PRL, kiedy fałszowano dane na temat przemocy
w rodzinie, gdy nie istniała profesjonalna
praca socjalna, a przemoc była tema‑
tem tabu jako element systemu społecz‑
nego na niej opartego. Wtedy Kościół
heroicznie bronił godności człowieka
bez względu na przekonania. Zresztą
od swego początku stawał po stronie
najsłabszych, bezbronnych i samotnych.
Pomagał i pomaga ubogim, bezdomnym,
chorym, niepełnosprawnym, umierającym; dzieciom nienarodzonym. Z ofiarami
przemocy, w tym dziećmi, wciąż ma jednak kłopot.
Faktem jest, że przez wieki przemoc nie budziła głębszej refleksji także
w środowisku świeckim. Zmianę perspektywy spowodował dopiero rozwój psy‑
chologii, a wraz z nią wzrost świadomości znaczenia emocji dla budowania
relacji. Nałożył się na to proces zmiany stosunku do dziecka, badania na temat
empatii, odkrycie inteligencji emocjonalnej oraz analizy socjologów dotyczące
znaczenia więzi społecznych i kapitału społecznego. Wreszcie pojawiła się odraza
do przemocy, będąca skutkiem XX‑wiecznych totalitaryzmów, które — na czele
z Holokaustem — ujawniły zdolność człowieka do niebywałego okrucieństwa.
W ostatnich latach swoje dołożyło powstanie cyberprzestrzeni, w której przemoc
rozkwitła w nowej skali (nie bagatelizujmy jej jako tzw. hejtu!).
I etyka, i empatia
W języku potocznym terminów „przemoc” i „agresja” używa się zamiennie.
Rozumie się je wtedy jako zachowanie zwrócone przeciwko innym osobom
(w tym — sobie samemu) obliczone na ich szkodę. To działanie jednoznacznie
antyspołeczne, negatywne, związane z niszczeniem.
Jego podstawową cechą, dodajmy, jest intencjonalność, co oznacza, że
sprawca chce zadać ból, wyrządzić krzywdę. Oczywiście w niektórych przypad‑
kach — jak choćby stosowanie przez dorosłych kar opartych na przemocy — trudno
ocenić świadomość krzywdzenia dziecka. Części rodziców przyświeca bowiem
długofalowy cel, jakim jest „wychowanie go na porządnego człowieka”, zaś szla‑
Przemoc to najprostsza
imitacja szacunku dla siebie
samego. Daje sprawcy poczucie
siły, mocy, zaradności.
 33
Dlaczego(nie)przemoc?
Przemoc, niedostrzegany grzech główny
chetny cel... uświęca środki. Intencjonalność jest ważna. Dzięki temu kryterium
za przemoc nie są uważane szkody powstałe w wyniku wypadku, nieuwagi lub
niekompetencji.
Jak rozpoznać, że mamy do czynienia z przemocą? Przede wszystkim jest
to relacja oparta na uprzedmiotowieniu, użyciu drugiej osoby. Według mnie
w relacji przemocy uprzedmiotowienie pojawia się w dużo większym stopniu
niż przy założeniu prezerwatywy podczas stosunku małżeńskiego. Wystarczy
jednak porównać liczbę katolickich publikacji na temat seksu i przemocy. Każda
kościelna biblioteka może się pochwalić dziesiątkami książek i broszur poświę‑
conych złu antykoncepcji, która uprzedmiotawia drugą osobę. Tematem tym
przesycone są kazania i media katolickie. Przemoc mniej szkodzi? Jest mniej...
nieczysta?
Potrzeba tu więcej empatii. Rzecz jasna, „antyprzemocowa” współczesna
lewica błądzi, próbując zastąpić subiektywną empatią obiektywne normy oraz pod‑
ważając jakiekolwiek transcendentne źródła dobra i prawdy. Ale chrześcijańska
odpowiedź nie może przesadnie akcentować etyki kosztem empatii. Czy można
być uczniem Chrystusa, opierając się tylko na etyce? Samarytanin przecież nie
etyką się kierował, pomagając pobitemu. Zobaczył go przy drodze i „wzruszył
się głęboko”, jak czytamy w Ewangelii. Odruch empatii przełożył na działanie.
Natomiast eksperci od etyki i prawa, będący niby blisko Boga (kapłan i lewita),
przeszli obojętnie.
Różne twarze przemocy
Ruchy lewicowe opierają się na przekonaniu, że przemoc generują tylko nie‑
równości społeczne, uprzedzenia i stereotypy. W konsekwencji żyją utopijnym
złudzeniem, że wystarczy wyeliminować te przyczyny, a problem zniknie. Aby
pokazać, jak mylne jest to założenie, wystarczy sięgnąć po fachowe rozróżnienie
przemocy i agresji.
W literaturze naukowej o przemocy mówi się wtedy, gdy pomiędzy oso‑
bami występuje nierównowaga sił: fizycznych, materialnych, strukturalnych itp.
Sprawca wykorzystuje tę przewagę do upokarzania ofiary — jej wyszydzania,
wyśmiewania, szykanowania, obrażania, bicia, kopania, szturchania, napadania,
gwałcenia, molestowania itd. Przemocą może być też izolowanie, opuszczenie,
odrzucenie. Ofiara stoi niżej w hierarchii niż sprawca, jest słabsza, często od
sprawcy zależna. Dlatego przemoc może się ciągnąć latami (rzecz jasna, to nie
znaczy, że przewaga zawsze prowadzi do przemocy).
Agresja natomiast zakłada równowagę sił. Pojawia się ona choćby w sytu‑
acji konfliktu, gdy obie strony chcą się wzajemnie pokonać, rywalizują o te same
dobra. Napięcia i konflikty są normalne, nie są złe, trzeba tylko umieć je rozwią‑
zywać przy pomocy pokojowych metod (np. negocjacje, mediacje), zachowując
szacunek dla różnicy poglądów, wartości, stylów życia.
 34  WIĘŹ  Zima 2016
Małgorzata Bilska
Wrażliwości lewicowej można słusznie zarzucić, że ignoruje kwestię agresji
i, jak wspominałam, błędnie diagnozuje problem społeczny. Ale i konserwatyści
mają tu swoje za uszami. Twierdzenie, że dominacja jednej grupy nad drugą,
np. mężczyzn nad kobietami, to świetny układ opiekuńczy — bo sprawdzał się
przez wieki — jest naiwne. W takiej relacji, opartej na całkowitej zależności, droga
do bezkarnego niszczenia partnera jest banalnie prosta...
Przemoc ma różne przyczyny, jest zjawiskiem wieloczynnikowym. Jedno
nie ulega jednak wątpliwości: spiralę przemocy nakręca bezkarność sprawcy.
Udawanie, że problem dotyczy tylko niemoralnych związków nieformalnych czy
rodzin patologicznych (alkoholowych), zaś winne są jedynie laicyzacja, relaty‑
wizm i egoizm — to chowanie głowy w piasek i zamiatanie problemu pod bogato
zdobiony dywan.
Od wstydu do przemocy
Współczesna przemoc wydaje się bardziej subtelna (może dlatego tak szokują nas
„prymitywne” ataki islamistycznych radykałów?). W latach 90. XX wieku w użycie
weszło słowo mobbing, oznaczające terror psychiczny. Wzrosła wrażliwość na psy‑
chologiczne stany cierpienia — i słusznie. Bo choć znęcanie się psychiczne w szkole
czy w pracy nie zabije wprost, to wiele osób doprowadziło do samobójstwa. Inne
skazało na depresję, czasem wieloletnią terapię. To perfidne zabijanie na raty.
Już w Starym Testamencie czytamy, że „Uderzenie rózgi wywołuje siniec,
uderzenie języka łamie kości. Wielu padło od ostrza miecza, ale nie tylu, co od
języka” (Syr 28,17—18). Dopiero współcześnie zdajemy sobie jednak sprawę, jak
niszcząca jest przemoc werbalna. Według Jamesa Gilligana, jednego z najlepszych
terapeutów pracujących w USA z przestępcami­‑sprawcami przemocy, u podstaw
takich zachowań leży głównie uczucie... wstydu 1. Mechanizm przemocy (jest to
zachowanie bardziej wyuczone niż prymitywnie instynktowne) w dużej mierze
opiera się na przerastającym możliwości udźwignięcia doświadczeniu wstydu,
a także upokorzenia i bezsilności. Przy czym nie chodzi tu o wstyd dotyczący
seksualności, którego przeciwieństwem byłby tzw. bezwstyd — lecz o wstyd „toż‑
samościowy”, polegający na utracie dumy z siebie, własnej wartości. O wstyd
z powodu załamania się obrazu siebie i własnego wizerunku w oczach innych.
Kiedy — pracując jako profilaktyk uzależnień i agresji w szkołach — pytałam
na warsztatach młodych ludzi, co można ze wstydu zrobić, przywoływali mądrości
ludowe. Można się ze wstydu spalić, zapaść się pod ziemię. Dobrze się to wpisuje
w diagnozę Gilligana, bo u niego wstyd dotyczy narządu wzroku: obrazu człowieka
w oczach innych. Dlatego ogromną siłę destrukcji ma nawet przemoc werbalna.
„Zapaść się pod ziemię” to nic innego, jak zniknąć sprzed oczu ludzi, którzy
	1	Zob. J. Gilligan, Wstyd i przemoc. Refleksje nad śmiertelną epidemią, Poznań 2001.
 35
Dlaczego(nie)przemoc?
Przemoc, niedostrzegany grzech główny
patrzą na nas w sytuacji ośmieszenia lub porażki. Gilligan zaznacza, że uczucie
wstydu (podobnie jak konflikt) nie jest złe, nie wolno go tłumić. Są realne sytuacje,
których się wstydzimy. Osoba zdrowa emocjonalnie ma jednak dosyć powodów
do dumy z siebie, żeby to udźwignąć i iść dalej (choć i ona potrzebuje empatii,
wsparcia i szacunku w trudnej chwili).
Pomijając kwestię błędnego koła
przemocy, dobrze opisaną w literaturze
przedmiotu, rzecz sprowadza się więc
do godności człowieka — a ta jest krucha,
zwłaszcza w przypadku dzieci. Jeśli pewna
granica zostanie przekroczona, człowiek
zaczynasięwstydzićniekilkucechlubwad,
alesiebie.Wtedymożedojśćdoautoagresji.
Innywarianttopróbaodzyskaniadumyz sa‑
mego siebie przez poniżanie innych ludzi.
Przemoc, jak mówi Gilligan, to najprostsza imitacja szacunku dla siebie
samego. Daje poczucie siły, mocy, zaradności. Sprawca budzi lęk, ale i pewien
podziw. Ofiara przemocy — głównie pogardę, bo „skoro pozwala się tak trakto‑
wać”... Grupa nieco stadnie, nieświadomie, mimowolnie staje za plecami sprawcy.
W ten sposób wirus przemocy rozprzestrzenia się i przemoc nie ma końca.
Kain nie zabił po pijanemu
W stosunku do przemocy potwierdza się teza, że na odkrycia naukowe i zmiany
społeczne Kościół reaguje zwykle z poślizgiem. Do dziś nie ma żadnego papie‑
skiego dokumentu poświęconego przemocy jako autonomicznemu zjawisku.
Czasem pojawi się gdzieś wzmianka, np. krytyka „machizmu” w Familiaris con‑
sortio (zdefiniowanego przez Jana Pawła II jako „nadużywanie przewagi upraw‑
nień męskich, które upokarzają kobietę i nie pozwalają na rozwój zdrowych
stosunków rodzinnych”), fragmenty w orędziach na Dzień Pokoju czy innych
dokumentach społecznych.
Nie składa się to jednak w spójną całość. I chyba trudno się dziwić, skoro
struktury kościelne mają w historii na własnym sumieniu ofiary przemocy, od
krucjat i inkwizycji po dramaty jednostek: poniżanych, wykluczanych, a nawet
zabijanych. Trudno więc o rachunek sumienia i postanowienie poprawy. Kościół
jest instytucją publiczną, a takie wyznanie win rodzi obawy o wykorzystanie tego
faktu przez przeciwników.
Powszechne jest w środowiskach katolickich przekonanie, że za przemoc
odpowiada alkohol. Statystyki policyjne na to wskazują, tylko że nic z tego nie
wynika. Nie jest bowiem zgłaszana organom ścigania przemoc bardziej perwer‑
syjna — ta, która nie zostawia śladów do obdukcji. Przemoc naprawdę nie wymaga
alkoholu! Ani środowisk patologicznych.
Mechanizm przemocy opiera
się na doświadczeniu wstydu,
upokorzenia i bezsilności. Chodzi
o wstyd polegający na utracie
dumy z siebie, własnej wartości.
 36  WIĘŹ  Zima 2016
Małgorzata Bilska
Czy biblijny archetyp sprawcy, Kain, zabił Abla po pijanemu? Nie, zrobił
to pod wpływem zazdrości i gniewu. Pewnie dlatego gniew i zazdrość trafiły na
krótką listę siedmiu grzechów głównych. Jednak z ich rozumieniem też jest kło‑
pot. Agresja i przemoc to zachowania — podlegają więc ocenom etycznym jako
fakty. Gniew i zazdrość są emocjami. Emocja to wewnętrzna reakcja organizmu
na bodziec, negatywny lub pozytywny. Jest informacją, nie może więc być etycz‑
nie dobra lub zła.
Gdyby za grzech główny uznać — zgodnie ze stanem faktycznym — przemoc,
kaznodzieje, katecheci i spowiednicy mogliby formować sumienia, mieliby się
na czym oprzeć. Tak się jednak nie dzieje. Może jest to jednym z powodów, dla
których polska przestrzeń publiczna jest pełna przemocy, choć większość jej
uczestników powołuje się na związki z Kościołem?
Miłosierny, ale bez przesady?
Gniew — podobnie jak złość, wściekłość czy nienawiść — może być reakcją na
konkretną sytuację, ale często pokrywa inne uczucia, np. wspomniany wstyd,
upokorzenie, smutek. Brak kontroli złości jest jedną z ważniejszych przyczyn
stosowania przemocy.
Z tą emocją katolicy mają dwojaki problem (pomijając już podział na płeć,
bo złość przystoi mężczyźnie, a „piękności szkodzi”). Z jednej strony istnieje
ewangeliczny wzorzec „nadstawiania drugiego policzka” i przebaczania nie
siedem, a siedemdziesiąt siedem razy. Postulaty te — jeśli zostaną niewłaściwie
podane przez katechetów, kaznodziejów, duszpasterzy — mogą prowadzić do
postawy uległości. A nie ma nic bardziej szkodliwego dla ofiary przemocy niż
wymuszanie na niej biernego przyzwolenia. Cierpliwe znoszenie cierpienia ma
sens, gdy dokonuje się w pełnej wolności — gdy jest dobrowolnym darem, jak
u Jezusa; wyrazem własnej siły, a nie bezradności i braku możliwości obrony.
Z drugiej strony mamy tych katolików, którzy nie rozumieją przebaczenia
(a więc sedna własnej religii), a nie godząc się na obrażanie i upokarzanie ich sa‑
mych (argumenty o ciemnogrodzie czy „moherach”), uznają brak odwetu za prze‑
jaw... słabości. Dlatego niektórzy z nich, gdy tylko wstają z klęczników przed kopią
obrazu Jezusa Miłosiernego, bez zahamowań ruszają do boju. No bo katolik to nie
mięczak, a wrogów Kościoła i cywilizacji chrześcijańskiej trzeba zwalczać. Uczuć
religijnych bronić trzeba jak niepodległości, ludzkich często się już nie szanuje.
W tym ostatnim podejściu nie ma miejsca na słowo „asertywność” lub kojarzy
się ono tylko z coachingiem, sukcesem i egocentryzmem. Złoty środek między
uległością a agresją — tym właśnie jest postawa asertywna — nie jest dla tych osób
dostępny. Walczą o prawo do bycia sobą, ale asertywność to także szacunek dla
bycia sobą wszystkich innych. Jej istotą jest równowaga.
Kto w domu się tego nie nauczył, w szkole nie doświadczył, a w Kościele
bagatelizował — ten może nie umieć powstrzymać zachowań przemocowych.
 37
Dlaczego(nie)przemoc?
Przemoc, niedostrzegany grzech główny
Będzie tkwił w fałszywej alternatywie: uległość lub agresja. A chcąc uspokoić
zmącone sumienie, potrafi wypalić: „Jezus też powyrzucał kupców ze świątyni”.
Czyli był miłosierny, ale bez przesady...
Jezus z biczem w ręku
Ewangeliczna opowieść o przekupniach w Świątyni Jerozolimskiej długo była
mylnie interpretowana. Wystarczy przejrzeć ikonografię chrześcijańską, żeby
przekonać się o przyjęciu założenia, że Jezus zastosował przemoc. Na większo‑
ści dzieł — zarówno mistrzów, takich jak El Greco czy Giotto, jak i w kościołach
parafialnych — Jezus smaga biczem skulonych, przerażonych ludzi. Tymczasem
w Piśmie Świętym nie ma podstaw do tak jednoznacznej interpretacji!
Sytuację opisali wszyscy ewangeliści. Tylko jeden, św. Jan, wspomniał o biczu:
W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali
woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał
wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły
powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: Weźcie to stąd, a z domu
mego Ojca nie róbcie targowiska! (J 2,13—15)
Nie ma tu więc informacji, że Jezus uderzył człowieka. W celu wyjaśnienia wąt‑
pliwości poprosiłam o komentarz Romana Zająca, biblistę z KUL. Wyjaśnia on:
W oryginale werset ten brzmi: Kai poiesas fragellion ek schoinion pantas eksebalen ek
tou hieru. Słowo fragellion pojawia się w Biblii tylko raz. Słowniki jako jego znaczenie
podają: bicz, bat. Słownik Stronga dodaje, że tak nazywano narzędzie do wymierzania
publicznej kary chłosty. Z kolei Analytical Lexicon of the Greek New Testament wiąże
ten termin z chłostą, biczowaniem. Na określenie tego, z czego Jezus sporządził bicz,
ewangelista używa greckiego słowa ta schoinia, które oznaczać może powróz (wy‑
konany z sitowia), uzdę lub lasso do zakładania na szyję dużych zwierząt. A zatem
do sporządzenia bicza Jezus użył prawdopodobnie uzd zabranych zwierzętom lub
uprzęży oferowanych tam na sprzedaż wśród innych przedmiotów.
W tekście nie ma żadnej sugestii, że Jezus użył bicza wobec przekupniów, aczkolwiek
ewangelista wybrał akurat termin oznaczający narzędzie służące do wymierzania
kary ludziom. Nie musi to jednak wcale znaczyć, że Jezus bił tym biczem ludzi. Do
czego więc potrzebny był Mu bicz? Biblista N. Clayton Croy twierdzi, że Jezus użył
skręconych w bicz sznurków, aby poganiać nim zwierzęta. A zatem według niego
nie było żadnego bicia ludzi, a jedynie przynaglanie zwierząt. Co więcej, to wła‑
śnie do zwierząt głównie ma się odnosić termin „powypędzał” (eksebalen). Dodam
jeszcze, że czasownik ekballo ma różne znaczenia, np. wypędzić, wyrzucić, usunąć,
wygnać, wyciągnąć siłą, wyrwać, odrzucić z pogardą, ale także: opuścić, pominąć,
wyprowadzić.
W różnych komentarzach pojawia się także opinia, że bicz w rękach Jezusa ma cha‑
rakter symboliczny.
 38  WIĘŹ  Zima 2016
Małgorzata Bilska
Oznacza to, że jedyny w Biblii przypadek rzekomego stosowania przemocy przez
Jezusa najprawdopodobniej nie miał miejsca. To jest spójne z całą postawą Mistrza.
Jezus nakazał Piotrowi schować miecz, gdy ten Go bronił, a uczniom — kochać
nieprzyjaciół. Wypędził co prawda kupców, lecz czy kogoś uderzył? Wątpię. Był
wyrozumiały dla złodziei, prostytutek, żyjącej w konkubinacie Samarytanki. Nie
tolerował natomiast przemocy, nigdy jej nie stosował. Czy nauczanie Kościoła
tak stawiało przez wieki akcenty moralne?
Katechizm bez grzechu przemocy
Nie wiem, jak to się stało, że grzech pierworodny kojarzy się ludziom ze sferą
seksualną, podczas gdy przemoc Kaina (pierworodnego syna Adama i Ewy) wo‑
bec Abla mało kogo porusza. Trudno znaleźć analizę grzechu przemocy nawet
we współczesnym Katechizmie Kościoła Katolickiego.
Analizując przykazanie „Nie zabijaj”, KKK omawia m.in. takie kwestie,
jak palenie papierosów, nadużywanie jedzenia i leków (dbałość o zdrowie),
przeszczep narządów, szerzenie zgorszenia i szacunek dla zmarłych. Przemocy
interpersonalnej poświęcono tylko punkty 2263—2265 dotyczące obrony koniecz‑
nej — w przypadku skrajnym: zagrożenia życia. W części dotyczącej przykazania
„Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” pojawia się kilka
zdań o obmowie i oszczerstwie. Czy ktokolwiek skojarzy to z przemocą werbalną
i psychiczną? Nie ma do tego podstaw. Raczej z kłamstwem.
Grzech przemocy nie pojawia się zatem tam, gdzie katolicy powinni szukać
informacji na temat jego etycznych uwarunkowań. Można więc powiedzieć, że
w nauczaniu moralnym Kościoła zieje w tej dziedzinie potężna wyrwa, etyczna
luka. Czy to wina lewicowych aktywistów, że w tej sytuacji dają swoje diagnozy
i recepty na przeciwdziałanie przemocy? Mają monopol.
Brak refleksji etycznej i teologicznej przekłada się potem na duszpasterstwo.
Dzieciom­‑ofiarom przemocy z „rodzin patologicznych” (najlepiej wrzucić rzecz
do wora z etykietą „patologia”) proponuje się m.in. wycieczki do sanktuariów
i prezenty. Dzieci ubogie by się ucieszyły. Ofiar przemocy nie można jednak
utożsamiać z ubóstwem czy z chorobą alkoholową. Mądre duszpasterstwo w tej
dziedzinie wymaga podstawowej wiedzy o przyczynach i mechanizmach przemocy.
Mamy więc kolejnych grzech — zaniechania, bo działania Caritas czy krakowska
„Siemacha” to zdecydowanie za mało.
Kościół w Polsce powinien powiązać swoją refleksję i działania w zakresie
przemocy z realizacją wezwania miłosierdzia. Zobowiązuje do tego dziedzictwo
naszych świętych rodaków, wielkich świadków miłosierdzia: Faustyny Kowalskiej
i Jana Pawła II. Nie wiem, dlaczego promienie miłosierdzia wyszły w świat od
nas — ale to zobowiązanie, a nie przywilej.
W wypowiedziach papieża Franciszka, zwłaszcza w adhortacji Amoris laeti‑
tia, zaczynają się pojawiać pierwsze analizy problemu przemocy i przestawianie
 39
Dlaczego(nie)przemoc?
Przemoc, niedostrzegany grzech główny
akcentów w tej dziedzinie. Może to początek procesu, o którego potrzebie tu
piszę? Gdyby pedofilia była w Kościele postrzegana nie jako dewiacja seksualna,
lecz jako przemoc (w tym akurat przypadku seksualna) wobec dzieci... Gdyby
„nie” dla przemocy wobec dzieci urodzonych było tak mocne, jak sprzeciw wo‑
bec aborcji... Gdyby starczyło wyobraźni miłosierdzia, wrażliwości na krzywdę...
Wtedy Kościół byłby podziwianym, a co najważniejsze — w pełni wiarygodnym
świadkiem miłosierdzia Boga. To jest jego wielkie zadanie w XXI wieku.
Małgorzata Bilska
Małgorzata Bilska — dziennikarka, absolwentka studiów doktoranckich w Instytucie
Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, stała współpracowniczka portalu Aleteia. Pu‑
blikuje także w „Tygodniku Powszechnym” i „Wprost”, a wcześniej m.in. w „Znaku”,
„Więzi”, „Przeglądzie Powszechnym”, „Życiu Duchowym”, „Rzeczpospolitej”. Prowadzi
blog na rmf24.fm. Pracowała z dziećmi i młodzieżą, prowadząc warsztaty z profilaktyki
uzależnień i agresji w szkołach, ukończyła policealne Studium Pracy Socjalnej, uczyła
i szkoliła pracowników służb społecznych. Autorka książek: Kochaj i walcz, Święta Rita
oraz Światło z Libanu. Mieszka w Krakowie.
Nowość
Jerzy Giedroyc, Leszek Kołakowski
Listy 1957—2000
Ta niezwykle żywa i przykuwająca uwagę wymiana osobi‑
stych poglądów obu korespondentów jest źródłem informacji
na temat ewolucji poglądów, starć ideowych i klimatu opinii
dominujących w niezwykle ważnej części polskiej elity inte‑
lektualnej. Daje nam możliwość spojrzenia niejako za kulisy
wielu kluczowych wydarzeń najnowszej historii, np. okoliczno‑
ści powstania takich tekstów Kołakowskiego, jak Tezy o nadziei
i beznadziejności czy Sprawa polska, które inspirowały opozycję
demokratyczną lat siedemdziesiątych w PRL‑u, m.in. powstanie
Komitetu Obrony Robotników.
Dofinansowano ze środków Ministerstwa
Kultury i ­Dziedzictwa Narodowego
384 s., cena 35,00 zł
W naszej księgarni internetowej 20% taniej!
tel./fax (22) 828 18 08  www.wiez.pl
 40  WIĘŹ  Zima 2016
Charles C. Camosy
Za życiem,
byle konsekwentnie
W życiu publicznym współczesnych społeczeństw narasta zapotrzebowanie na
nowy rodzaj polityki. Takiej, która konsekwentnie stanie po stronie najsłabszych
i najbardziej kruchych. Konsekwentnie za życiem. Konsekwentnie bez przemocy.
Konsekwentnie po stronie osób marginalizowanych i pozbawionych przywilejów.
Uważam, że podstawą takiej polityki powinien stać się sposób myślenia, który
w USA nazywamy konsekwentną etyką życia.
Co mają wspólnego aborcja i wyścig zbrojeń
Konsekwentna etyka życia zakorzeniona jest w Biblii i Tradycji Kościoła. Jednak
pierwszą osobą, która przedstawiła to podejście publicznie w sposób pobudzający
wyobraźnię Amerykanów był kard. Joseph Bernardin z Chicago.
Bernardin był przewodniczącym ważnego Komitetu Pro Life Konferencji
Biskupów USA. W roku 1983 wygłosił słynny wykład na nowojorskim Uniwersy‑
tecie Fordham zatytułowany „Konsekwentna etyka życia — dialog amerykańsko­
‑katolicki”. Jego przesłanie trafiło szeroko do opinii publicznej, w dużej mierze
dzięki artykułowi, jaki pojawił się następnego dnia na tytułowej stronie „New
York Times’a” pod tytułem Bernardin prosi katolików, by walczyli zarówno z bro‑
nią jądrową, jak i z aborcją. Treść wykładu przedstawiono jako szerokie zajęcie
się całą wiązką spraw związanych ze świętością życia, m.in. bronią jądrową,
aborcją i karą śmierci.
Pozytywne reakcje na artykuł skłoniły Bernardina do głębszego przemyślenia
konsekwentnej etyki życia. Ostatecznie wprowadził do niej również takie kwestie,
jak ubóstwo, eutanazja, genetyka, ochrona zdrowia i pornografia. Arcybiskup
Chicago jasno podkreślał, że nie można ukrywać istotnych różnic pomiędzy
 41
Dlaczego(nie)przemoc?
Za życiem, byle konsekwentnie
kwestiami, które usiłował połączyć — wskazywał jednak przede wszystkim na
ich wspólne cechy charakterystyczne i wzywał do myślenia „w poprzek”, do
konsekwentnego łączenia tych spraw w myśleniu i działalności katolików. Wska‑
zywał, że w trosce o skuteczne przekonywanie innych i wiarygodność Kościoła
należy odmawiać traktowania tych spraw w oderwaniu od pozostałych, niejako
ad hoc, byłoby to bowiem ich sztuczne oddzielanie od pozostałych problemów
dotyczących ludzkiego życia.
Takie podejście spotkało się również z krytyką. Znaczna jej część dotyczyła
kwestii aborcji. Na lewicy krytykowano konsekwentną etykę życia za bezkry‑
tyczne wrzucanie do jednego worka problemów sprawiedliwości społecznej
i ograniczania praw aborcyjnych. Na prawicy natomiast zarzucano kardynałowi,
że porównując problem aborcji z innymi, mniej znaczącymi, nie podkreśla wy‑
starczająco mocno, że skutkiem legalnego przerywania ciąży są miliony zabitych
istot ludzkich.
Pomimo tej krytyki biskupi USA w swoich duszpasterskich planach działań
pro life wprost przedstawiali konsekwentną etykę życia jako pojęcie kluczowe, uka‑
zując aborcję jako najważniejszą z całego „spektrum spraw związanych z ochroną
ludzkiego życia i promowaniem godności człowieka” 1. Cytując Jana Pawła II, bi‑
skupi podkreślali konieczność głębokiej konsekwencji katolików w tych sprawach.
Posługa miłości wobec życia powinna obejmować wszystko i wszystkich: nie może
tolerować jednostronności ani dyskryminacji, ponieważ życie ludzkie jest święte i nie‑
naruszalne w każdej swojej fazie i kondycji; jest ono dobrem niepodzielnym. Trzeba
zatem „zatroszczyć się” o całe życie i o życie wszystkich 2.
Dla każdego, kto czytał Evangelium vitae, nie ulega chyba wątpliwości, że tam
też chodzi o konsekwentną etykę życia. Broniąc niezbywalnej godności ludz‑
kiego życia, zwłaszcza osób słabych i bezbronnych, Jan Paweł II zwraca w ency‑
klice uwagę nie tylko na zło „dawnych, dotkliwych plag, takich jak nędza, głód,
choroby endemiczne, przemoc i wojny”, ale również na „plagi nowe, przybie‑
rające nieznane dotąd formy i niepokojące rozmiary” (EV 3). Lista tych zagad‑
nień wydłuża się, gdy papież przyłącza się do apelu II Soboru Watykańskiego,
który „potępił stanowczo liczne zbrodnie i zamachy wymierzone przeciw życiu
ludzkiemu”.
Wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa,
spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza
	1	Zob. Pastoral Plan For Pro­‑Life Activities: A Campaign In Support Of Life, http://www.usccb.org/
about/pro­‑life­‑activities/pastoral­‑plan­‑prolife­‑activities.cfm.
	2	 Jan Paweł II, encyklika Evangelium vitae, 87. W polskim tekście encykliki związek ten jest mniej
czytelny. Tam, gdzie po polsku czytamy: „obejmować wszystko i wszystkich”, w przekładzie
angielskim jest: profoundly consistent. Pozwalało to biskupom i autorowi mówić bezpośrednio
o konsekwentnej etyce życia (consistent ethic of life).
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016
Wiez 4/2016

More Related Content

What's hot

Obserwator nr 5 listopad 2004
Obserwator nr 5 listopad 2004Obserwator nr 5 listopad 2004
Obserwator nr 5 listopad 2004Obserwator
 
Po feminizmie - miesięcznik "Znak"
Po feminizmie - miesięcznik "Znak"Po feminizmie - miesięcznik "Znak"
Po feminizmie - miesięcznik "Znak"Miesiecznik_ZNAK
 
Oto ciało Twoje - lutowy numer miesięcznika Znak
Oto ciało Twoje - lutowy numer miesięcznika ZnakOto ciało Twoje - lutowy numer miesięcznika Znak
Oto ciało Twoje - lutowy numer miesięcznika ZnakMiesiecznik_ZNAK
 
Jak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika Znak
Jak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika ZnakJak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika Znak
Jak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika ZnakMiesiecznik_ZNAK
 
Teresa Semik - zgłoszenie na konkurs Kobieta Sukcesu Ślaska 2016
Teresa Semik -  zgłoszenie na konkurs Kobieta Sukcesu Ślaska 2016Teresa Semik -  zgłoszenie na konkurs Kobieta Sukcesu Ślaska 2016
Teresa Semik - zgłoszenie na konkurs Kobieta Sukcesu Ślaska 2016Wiesław Bełz
 
Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017
Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017 Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017
Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017 Miesiecznik_ZNAK
 
Wolność od religii - styczniowy numer miesięcznika Znak
Wolność od religii - styczniowy numer miesięcznika ZnakWolność od religii - styczniowy numer miesięcznika Znak
Wolność od religii - styczniowy numer miesięcznika ZnakMiesiecznik_ZNAK
 
Miesięcznik ZNAK, kwiecień nr 719, 2015
Miesięcznik ZNAK, kwiecień nr 719, 2015Miesięcznik ZNAK, kwiecień nr 719, 2015
Miesięcznik ZNAK, kwiecień nr 719, 2015Miesiecznik_ZNAK
 
Co czyni nas lepszymi ludźmi? Odpowiadają: Dukaj, Gray, Pinker, Eichelberger,...
Co czyni nas lepszymi ludźmi? Odpowiadają: Dukaj, Gray, Pinker, Eichelberger,...Co czyni nas lepszymi ludźmi? Odpowiadają: Dukaj, Gray, Pinker, Eichelberger,...
Co czyni nas lepszymi ludźmi? Odpowiadają: Dukaj, Gray, Pinker, Eichelberger,...Miesiecznik_ZNAK
 
W lutowym ZNAKU: Islamofobie
W lutowym ZNAKU: IslamofobieW lutowym ZNAKU: Islamofobie
W lutowym ZNAKU: IslamofobieMiesiecznik_ZNAK
 
Zrozumieć piękno - wrześniowy numer miesięcznika Znak
Zrozumieć piękno - wrześniowy numer miesięcznika ZnakZrozumieć piękno - wrześniowy numer miesięcznika Znak
Zrozumieć piękno - wrześniowy numer miesięcznika ZnakMiesiecznik_ZNAK
 
Kiedy nadejdzie przyszłość - wakacyjny numer miesięcznika Znak
Kiedy nadejdzie przyszłość - wakacyjny numer miesięcznika ZnakKiedy nadejdzie przyszłość - wakacyjny numer miesięcznika Znak
Kiedy nadejdzie przyszłość - wakacyjny numer miesięcznika ZnakMiesiecznik_ZNAK
 
Czy religia ma przyszłość? - miesięcznik ZNAK nr 734-5
Czy religia ma przyszłość? - miesięcznik ZNAK nr 734-5Czy religia ma przyszłość? - miesięcznik ZNAK nr 734-5
Czy religia ma przyszłość? - miesięcznik ZNAK nr 734-5Miesiecznik_ZNAK
 
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebookTatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebooke-booksweb.pl
 
Miesięcznik ZNAK 724 wrzesień BLISKOŚĆ RZECZY
Miesięcznik ZNAK 724 wrzesień BLISKOŚĆ RZECZYMiesięcznik ZNAK 724 wrzesień BLISKOŚĆ RZECZY
Miesięcznik ZNAK 724 wrzesień BLISKOŚĆ RZECZYMiesiecznik_ZNAK
 
Miesiecznik ZNAK 732 Maj 2016
Miesiecznik ZNAK 732 Maj 2016Miesiecznik ZNAK 732 Maj 2016
Miesiecznik ZNAK 732 Maj 2016Miesiecznik_ZNAK
 

What's hot (20)

Wiez 1/2016 demo
Wiez 1/2016 demoWiez 1/2016 demo
Wiez 1/2016 demo
 
Wiez 1/2013
Wiez 1/2013Wiez 1/2013
Wiez 1/2013
 
Obserwator nr 5 listopad 2004
Obserwator nr 5 listopad 2004Obserwator nr 5 listopad 2004
Obserwator nr 5 listopad 2004
 
Po feminizmie - miesięcznik "Znak"
Po feminizmie - miesięcznik "Znak"Po feminizmie - miesięcznik "Znak"
Po feminizmie - miesięcznik "Znak"
 
Oto ciało Twoje - lutowy numer miesięcznika Znak
Oto ciało Twoje - lutowy numer miesięcznika ZnakOto ciało Twoje - lutowy numer miesięcznika Znak
Oto ciało Twoje - lutowy numer miesięcznika Znak
 
Jak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika Znak
Jak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika ZnakJak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika Znak
Jak Ci nie wstyd? - lutowy numer miesięcznika Znak
 
Teresa Semik - zgłoszenie na konkurs Kobieta Sukcesu Ślaska 2016
Teresa Semik -  zgłoszenie na konkurs Kobieta Sukcesu Ślaska 2016Teresa Semik -  zgłoszenie na konkurs Kobieta Sukcesu Ślaska 2016
Teresa Semik - zgłoszenie na konkurs Kobieta Sukcesu Ślaska 2016
 
Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017
Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017 Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017
Języki miłości - miesięcznik ZNAK 743 kwiecień 2017
 
Fantazmat Julii Brystiger
Fantazmat Julii BrystigerFantazmat Julii Brystiger
Fantazmat Julii Brystiger
 
Wolność od religii - styczniowy numer miesięcznika Znak
Wolność od religii - styczniowy numer miesięcznika ZnakWolność od religii - styczniowy numer miesięcznika Znak
Wolność od religii - styczniowy numer miesięcznika Znak
 
Miesięcznik ZNAK, kwiecień nr 719, 2015
Miesięcznik ZNAK, kwiecień nr 719, 2015Miesięcznik ZNAK, kwiecień nr 719, 2015
Miesięcznik ZNAK, kwiecień nr 719, 2015
 
Co czyni nas lepszymi ludźmi? Odpowiadają: Dukaj, Gray, Pinker, Eichelberger,...
Co czyni nas lepszymi ludźmi? Odpowiadają: Dukaj, Gray, Pinker, Eichelberger,...Co czyni nas lepszymi ludźmi? Odpowiadają: Dukaj, Gray, Pinker, Eichelberger,...
Co czyni nas lepszymi ludźmi? Odpowiadają: Dukaj, Gray, Pinker, Eichelberger,...
 
W lutowym ZNAKU: Islamofobie
W lutowym ZNAKU: IslamofobieW lutowym ZNAKU: Islamofobie
W lutowym ZNAKU: Islamofobie
 
Zrozumieć piękno - wrześniowy numer miesięcznika Znak
Zrozumieć piękno - wrześniowy numer miesięcznika ZnakZrozumieć piękno - wrześniowy numer miesięcznika Znak
Zrozumieć piękno - wrześniowy numer miesięcznika Znak
 
Kiedy nadejdzie przyszłość - wakacyjny numer miesięcznika Znak
Kiedy nadejdzie przyszłość - wakacyjny numer miesięcznika ZnakKiedy nadejdzie przyszłość - wakacyjny numer miesięcznika Znak
Kiedy nadejdzie przyszłość - wakacyjny numer miesięcznika Znak
 
Czy religia ma przyszłość? - miesięcznik ZNAK nr 734-5
Czy religia ma przyszłość? - miesięcznik ZNAK nr 734-5Czy religia ma przyszłość? - miesięcznik ZNAK nr 734-5
Czy religia ma przyszłość? - miesięcznik ZNAK nr 734-5
 
Wiez 2017-1
Wiez 2017-1Wiez 2017-1
Wiez 2017-1
 
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebookTatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
 
Miesięcznik ZNAK 724 wrzesień BLISKOŚĆ RZECZY
Miesięcznik ZNAK 724 wrzesień BLISKOŚĆ RZECZYMiesięcznik ZNAK 724 wrzesień BLISKOŚĆ RZECZY
Miesięcznik ZNAK 724 wrzesień BLISKOŚĆ RZECZY
 
Miesiecznik ZNAK 732 Maj 2016
Miesiecznik ZNAK 732 Maj 2016Miesiecznik ZNAK 732 Maj 2016
Miesiecznik ZNAK 732 Maj 2016
 

Similar to Wiez 4/2016

Similar to Wiez 4/2016 (20)

Wiez 2017-4-www-demo
Wiez 2017-4-www-demoWiez 2017-4-www-demo
Wiez 2017-4-www-demo
 
Wiez 3/2014
Wiez 3/2014Wiez 3/2014
Wiez 3/2014
 
Wiez 1/2014
Wiez 1/2014Wiez 1/2014
Wiez 1/2014
 
Wiez-2018-1
Wiez-2018-1Wiez-2018-1
Wiez-2018-1
 
Wiez 2/2015
Wiez 2/2015Wiez 2/2015
Wiez 2/2015
 
Wiez 2017-4
Wiez 2017-4Wiez 2017-4
Wiez 2017-4
 
Wiez 3/2015
Wiez 3/2015Wiez 3/2015
Wiez 3/2015
 
Co z-tą socjologią Rozmowa z Anną Gizą-Poleszuk
Co z-tą socjologią Rozmowa z Anną Gizą-PoleszukCo z-tą socjologią Rozmowa z Anną Gizą-Poleszuk
Co z-tą socjologią Rozmowa z Anną Gizą-Poleszuk
 
Literatura współczesna - literckie generacje
Literatura współczesna - literckie generacjeLiteratura współczesna - literckie generacje
Literatura współczesna - literckie generacje
 
Zastać Polskę ludową, a zostawić narodową
Zastać Polskę ludową, a zostawić narodowąZastać Polskę ludową, a zostawić narodową
Zastać Polskę ludową, a zostawić narodową
 
U boku-marszalka-wspomnienia-szefa-gabinetu
U boku-marszalka-wspomnienia-szefa-gabinetuU boku-marszalka-wspomnienia-szefa-gabinetu
U boku-marszalka-wspomnienia-szefa-gabinetu
 
Wiez 2/2014
Wiez 2/2014Wiez 2/2014
Wiez 2/2014
 
Wiez 2017-2
Wiez 2017-2Wiez 2017-2
Wiez 2017-2
 
Wiez 4/2014
Wiez 4/2014Wiez 4/2014
Wiez 4/2014
 
Oświadczenie z okazji 30 rocznicy mszy papieskiej w Gdańsku
Oświadczenie z okazji 30 rocznicy mszy papieskiej w GdańskuOświadczenie z okazji 30 rocznicy mszy papieskiej w Gdańsku
Oświadczenie z okazji 30 rocznicy mszy papieskiej w Gdańsku
 
Manifesto
ManifestoManifesto
Manifesto
 
dziennikarstwo
dziennikarstwodziennikarstwo
dziennikarstwo
 
Rozbita mozaika - Ladislau Dowbor
Rozbita mozaika - Ladislau DowborRozbita mozaika - Ladislau Dowbor
Rozbita mozaika - Ladislau Dowbor
 
Projekt uchwały Krzysztof Wyszkowski
Projekt uchwały Krzysztof WyszkowskiProjekt uchwały Krzysztof Wyszkowski
Projekt uchwały Krzysztof Wyszkowski
 
RAF reaktywacja - lewicowa ekstrema, problem niemiecki czy wyzwanie dla UE.
RAF reaktywacja - lewicowa ekstrema, problem niemiecki czy wyzwanie dla UE.RAF reaktywacja - lewicowa ekstrema, problem niemiecki czy wyzwanie dla UE.
RAF reaktywacja - lewicowa ekstrema, problem niemiecki czy wyzwanie dla UE.
 

Wiez 4/2016

  • 1. zima 2016 4 [666] Indeks 381489 Cena 24,99 zł [w tym 5% vat] Dlaczego (nie) przemoc? Tylko pokój jest sprawiedliwy Zafascynowani przemocą Trumpizm a wielowersyjność świata Kłopoty z „Amoris laetitia” Norma dla człowieka, nie człowiek dla normy Bauman: „My” bez „onych” Św. Franciszek i muzułmanie Libido dominandi Putina Śladami nazistowskiej architektury Bulimia zmysłów 256 stron!
  • 2. Kwartalnik Warszawa rok LIX  nr 4 [666] Drodzy Państwo! Widmo krąży po Europie. A właściwie po całym świecie. Stare widmo, dobrze znane — i nowe równocześnie. Widmo wojny, tra‑ gedii, globalnego nieszczęścia. W światowej polityce mają miejsce wydarzenia, które jeszcze niedawno wydawały się całkowicie nie do pomyślenia. Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się rozpad świata, w którym żyjemy. Ale jest też wojna codzienna. To przemoc, która bywa subtelna. Wojna zaczyna się od słów. Już nie ma debat, bo oponenta trzeba „zmiażdżyć”, „zmasakrować”, „zaorać”... Chorujemy na nieprze‑ baczenie. Ochoczo wyznajemy wartości chrześcijańskie, ale ta naj‑ bardziej chrześcijańska z nich — miłość nieprzyjaciół — jakoś nam skutecznie umyka. Nienawiść wydaje się o wiele bardziej poręczna. W tym numerze „Więzi” podejmujemy właśnie temat przemocy. Nasi autorzy zastanawiają się nad fenomenem fascynacji przemocą, nad umożliwiającymi ją mechanizmami społecznymi i kulturowymi. Chcemy lepiej zrozumieć, dlaczego przemoc staje się atrakcyjna — i dlaczego skuteczną odpowiedzią na nią może być tylko nieprzemoc. Coś bardzo ważnego do powiedzenia o przemocy ma także papież Franciszek. Stale przestrzega przed „trzecią wojną świa‑ tową w kawałkach”. Przekonuje, że tylko pokój jest święty i spra‑ wiedliwy, a w wojnie przegranym jest nawet zwycięzca. Jego adhortacja o małżeństwie i rodzinie Amoris laetitia — o której dużo piszemy w tym numerze jako wielkim wyzwaniu teo‑ logicznym i duszpasterskim — jest także pierwszym dokumentem Kościoła, w którym tak wyraźnie zwraca się uwagę na problem przemocy codziennej. Papież podkreśla, że radykalne odrzuce‑ nie przemocy musi się dokonać u korzenia — czyli w ludzkim sercu. Dlatego pisze: „Jeśli mamy walczyć ze złem, zróbmy to — ale zawsze mówmy «nie» przemocy wewnętrznej”. Może wiek XXI powinien być czasem odkrywania na nowo idei i praktyki walki bez przemocy? Zbigniew Nosowski
  • 3. Spis treści Podziękowania dla Przyjaciół Niech żyje wojna!? Marzenie nadal inspiruje. Walka bez przemocy w XXI wieku Tylko pokój jest sprawiedliwy Przemoc, niedostrzegany grzech główny Za życiem, byle konsekwentnie  I. Na sprowadzenie prochów Stanisława Augusta Poniatowskiego, II. W oczach świata, III. [tylko pośród naszych imion] Nota bene Mosty i mury w Europie Czytanie świata Matki Kulejących Aniołów Z drugiej strony Bugu Zanim nastąpi polsko‑ukraiński koniec świata Historia Jak powstał pierwszy NZS 5 7 11 20 30 40 52 55 62 70 78 Dlaczego (nie) przemoc? Piotr M. A. Cywiński Ks. Alfred Marek Wierzbicki Bartosz Bartosik Małgorzata Bilska Charles C. Camosy Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki Daniela Pompei Martyna Chodykin Bogumiła Berdychowska Leszek Biernacki
  • 4. Rzeczy (nie)pospolite Wolny i odważny Duszpasterstwo nawrócone, czyli pedagogika Franciszka Norma dla człowieka, nie człowiek dla normy rozmowa Franciszkowa sztuka kochania Roma locuta, causa non finita „Amoris laetitia” w perspektywie prawosławnej W pustej ławce,  *** [Na obrazku prymicyjnym napisałem], Planty 7/9 Bulimia zmysłów rozmowa Dzieci Abrahama Święty Franciszek, muzułmanie i wolność religijna Dziedziniec dialogu „My” bez „onych” Różni ludzie, te same wyzwania Litery na piasku R — jak rodzina 95 101 109 122 129 139 146 149 161 165 169 173 Aleksander Hall Kłopoty z „Amoris laetitia” Ks. Mirosław Tykfer Ks. Krzysztof Grzywocz, Zbigniew Nosowski Ewa Kiedio Zbigniew Nosowski Łukasz Kobeszko Alfred Marek Wierzbicki O. Amedeo Cencini, Aneta Kania Mohammad as-Sammak Zygmunt Bauman Patriarcha Bartłomiej Michał Zioło OCSO
  • 5. Duże, ciężkie ciało. Śladami nazistowskiej architektury Trumpizm a wielowersyjność świata dyskusja Amatorzy zła. Polskie kino przemocy nieme kino; Wołyń ’43; lubię Polskę, bardzo mi przykro Ksiądz z kobietą w kinie To jest kino! Książki Libido dominandi Putina Tajemnica sukcesu Sierpnia Ruch Znak, czyli dwa realizmy Była taka Rada W Galerii „Więzi” Tadeusz Późniak Na progu Piękno, które przychodzi 179 191 207 217 222 230 235 238 243 249 250 Zafascynowani przemocą Jerzy Sosnowski Bogdan de Barbaro, Marcin Napiórkowski, Katarzyna Jabłońska, Sebastian Duda Sebastian Smoliński Mateusz Madejowski Katarzyna Jabłońska, ks. Andrzej Luter Marta de Zuniga Piotr Sztompka Piotr H. Kosicki Andrzej Paszewski Jerzy Sosnowski
  • 6.  5 Podziękowania dla Przyjaciół Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy odpowiedzieli na nasz apel o pomoc finansową. W ostatnim okresie wsparcia udzieliły „Więzi” następujące osoby: Maria Ciemniewska (Poznań), po raz trzynasty Gizela Anna Daniszewska (Warszawa), po raz drugi Mariola Deryło (Ostróda) Agnieszka Fiedor (Kraków) Krzysztof Jedliński (Warszawa), po raz czternasty Mirosław Kowalczyk (Ząbki), po raz piąty Ks. Józef Krasiński (Sandomierz) Ludwik Lenkiewicz (Gliwice), po raz ósmy Marcin Listwan (Czernica), po raz dziewiąty Paweł Sawicki (Warszawa), po raz siedemnasty Krzysztof Słapczyński (Wrocław) Jan Alfred Trammer (Warszawa) Jan Wyrowiński (Toruń), po raz pięćdziesiąty drugi Maria Wyszyńska (Wołomin), po raz szósty Jak można pomóc? Każda forma pomocy jest cenna. Będziemy wdzięczni zarówno za wpłaty jedno­razowe, jak i regularne (np. w formie stałego zlecenia bankowego). Nazwiska Ofiarodawców będziemy publikować w kolejnych numerach „Więzi”. Wpłaty na rzecz statutowej działalności Towarzystwa „Więź” mogą być odliczane od do‑ chodu jako darowizny. Prosimy o przekazywanie wpłat, także dewizowych, na konto: Towarzystwo „Więź”, 00—074 Warszawa, ul. Trębacka 3 PKO BP S.A. XV O/Warszawa, nr 79 1020 1156 0000 7702 0067 6866 z dopiskiem: darowizna na rzecz działalności statutowej Towarzystwa „Więź” Zachęcamy Państwa również do prenumeraty redakcyjnej naszego pisma oraz polecania prenumeraty „Więzi” swoim Bliskim i Przyjaciołom. Warunki prenumeraty — zob. s. 255. Bez Ciebie nie przetrwa „Więź”!
  • 8.  7 Dlaczego (nie) przemoc? Niech żyje wojna!? Piotr M. A. Cywiński Żyjemy w świecie coraz bardziej nieznośnym. Może jeszcze nie teraz, ale — nie bardzo dziś wierzę, by mogło być inaczej — w ciągu najbliższych dwóch dekad pewnie znowu zaczniemy wzajemnie się mordować. Nie wiem, skąd to się wzięło. Być może za dawno nie było wojen, więc pokoju nie potrafimy szanować? Zabawa w wojnę Pod koniec lat siedemdziesiątych — gdy jako sześcio­‑siedmiolatek biegałem z młod‑ szym kolegą po małej ulicy Górnego Mokotowa — zatrzymał się obok nas jakiś starszy pan. — W co się bawicie, chłopcy? — zapytał. — W wojnę — szczerze od‑ powiedziałem. Te kilka zdań, które wówczas usłyszałem, sprawiło, że na dłuższy czas odeszła mi ochota na zabawę w wojnę. Przypomniało mi się to zdarzenie, gdy kilka lat temu, w słoneczny dzień 3 maja, wyszedłem na spacer z małymi dziećmi do parku. Przed furtką kamie‑ nicy, na chodniku przed własnym domem, natknąłem się na dwóch esesmanów
  • 9.  8  WIĘŹ  Zima 2016 Piotr M. A. Cywiński z rosłym wilczurem. To rekonstrukcjoniści — wzbudzający dziś tak bezmyślny zachwyt rodziców, mediów, polityków... Czy można, i to w ciągu zaledwie kilku dekad, bardziej przesunąć próg społecznej tolerancji dla zabawy w wojnę? Odczłowieczenie jako norma Gdyby tylko to... Trwogę budzi nagromadzenie kłótliwości, mnożenie wrogów, szukanie przeciwności, głoszenie nienawiści. Rozsiewa się ta atmosfera po całej Europie od kilku lat. Jedni toną w długach, inni nie radzą sobie z falą docierających uchodźców, sypią się całe modele socjalne, wzrost regionalizmu rozsadza przynajmniej trzecią część najstarszej unijnej dwunastki, niemalże wszędzie populizm rozpanoszył się na prawach uczestnika normalnego dyskursu politycznego. Gdziekolwiek spojrzeć, demokracja się chwieje, a prawdziwych mężów stanu wspominają już tylko starsze pokolenia. „Wojna zaczyna się od słów” — to wnikliwe ostrzeżenie powraca. Mówiła o tym ostatnio s. Małgorzata Chmielewska, wcześniej ostrzegali inni. Ale jeśli tak jest — jeśli już same słowa rozpoczynają wojny — to czy owa wojna się już nie zaczęła? Język medialny spłycił się do zupełnych granic tego, co godzi się jeszcze na‑ zywać językiem. Tego „zmasakrowali”, tamtego „rozjechali”, któryś inny został „zaorany”. Takim językiem tworzy się wizję stosunków międzyludzkich dążących jedynie do zgładzenia innych. Całkowitego zgładzenia, ogarniającego nie tylko na przykład pozycję polityczną czy system światopoglądowy, ale wręcz fizyczne unicestwienie człowieczego kształtu oponenta. I proszę mi nie mówić, że to tylko retoryka. Wszak słowa przekazu kształtują emocje, budują wyobraźnię — prze‑ suwają więc granice tego, co dopuszczalne. Ostatnią dekadę życia poświęciłem ukazywaniu, do czego zmierza odczło‑ wieczanie bliźniego — a tu mam wrażenie, że oto ścieżka odczłowieczania właśnie ponownie staje się powszechnie przyjmowaną chwalebną normą. Byle stłamsić, zgnoić, splugawić, zniszczyć... Nie wiem, czy stoi za tym jakaś frustracja, jakieś lęki podprogowe, niezdol‑ ność komunikacyjna. Czy może jest to naturalna ciągota homo sapiens w obliczu natłoku jemu podobnych? Szczury ponoć zaczynają się wzajemnie zagryzać tylko wówczas, gdy przekroczony zostanie jakiś próg ich stłoczenia. Pokolenie oburzonych egotyków Kiedy studiowałem w Strasburgu, uczono mnie m.in. historii ekonomii XIX i XX wieku. Profesor badał dzieje wielkich rodzin — głównie niemieckich — i ewolucję
  • 10.  9 Dlaczego(nie)przemoc? Niech żyje wojna!? ich potęg gospodarczych. Mówił, jak pamiętam, że (w największym uogólnieniu) typowy model jest taki, że dziadek tworzy firmę i haruje całe życie, by ją utrzymać i rozbudować; ojciec wyrosły w cieniu wyrzeczeń — ale już korzystając z własnego wykształcenia — podnosi firmę na najwyż‑ szy poziom; natomiast syn, rozpieszczony od małego, wszystko marnuje i firma albo bankrutuje, albo jest odkupywana przez silniejszą konkurencję, albo w naj‑ lepszym wypadku trafia na giełdę. Zasta‑ nawiam się, czy nie podobnie rzecz się ma z porządkiem społeczno­‑politycznym. Oto bowiem mamy pokolenie pierwsze, które odbudowało nasz świat po wojnie — rzecz jasna, w różnych warunkach na zachodzie i na wschodzie Europy. Po jednej stronie są to ojcowie wspólnej Europy, a po drugiej — choćby wielkie wysiłki odbudowy zniszczonych miast oraz próby pozytywistycznego rekon‑ struowania zerwanych i zagrożonych komunizmem więzi społecznych. Właśnie w tym okresie — nie zapominajmy — rodzą się także wielkie idee ekumenii. W tle tego procesu nadal dymem pachną wojenne zgliszcza i wciąż rusza się ziemia skrywająca masowe zbrodnie. Drugie pokolenie — wyrosłe jeszcze w cieniu pamięci o wojnie — dokonało rzeczy absolutnie niebywałej: zwyciężyło komunizm, odbudowało we wschodniej połowie Europy instytucje demokratyczne i scaliło politycznie Stary Kontynent. Utworzyło unię, o jakiej żadne wcześniejsze pokolenia śnić nie potrafiły. Przed rodzinnym przedsiębiorstwem „Europa” zajaśniały szanse na realny pokój, bezpie‑ czeństwo i dobrobyt, oparte między innymi na solidarności, którą we wschodniej części Europy symbolizowały wielomiliardowe wsparcie z Funduszy Spójności. Ale nagle kolejne pokolenie zaczęło przejmować lejce wspólnego powozu. To pokolenie najmłodsze, któremu wszystko się należy. To roczniki roszczeniowych egotyków — owych miałkich intelektualnie „oburzonych”. To pokolenie wiecznie niezadowolone, które jest w stanie wszystko, ale dosłownie wszystko rozwa‑ lić — nie tworząc przy tym żadnej alternatywnej, długowzrocznej, pociągającej i rozumnej perspektywy. To dziecinne pokolenie — oderwane od jakichkolwiek wojen, siłą rzeczy mało zasłużone dla jakiejkolwiek wielkiej sprawy XX wieku, odważne jedynie „w gębie” — zaczęło przywłaszczać sobie wielkie dokonania swoich przodków. Ba! Uważać je nawet za swoje własne. A w każdym razie, po‑ dobnie jak wszystko inne — sobie należne. Biegają więc po mieście z symbolami, których dramatu nie rozumieją. Fo‑ tografują się z bronią w jednym ręku i z napisem „Jestem chrześcijaninem” — w drugim. Przebierają się w mundury, których wcześniejsze pokolenia by nawet nie dotknęły. Z marsowymi minami pokazują się w mediach, prowadząc językiem wojny i zniszczenia debaty o sprawach związanych z normalną kohezją społeczną, różnicami poglądów, wymianą myśli, budową wspólnego domu różnych wszak jego mieszkańców. „Wojna zaczyna się od słów” — to wnikliwe ostrzeżenie powraca. Ale jeśli tak — to czy owa wojna się już nie zaczęła?
  • 11.  10  WIĘŹ  Zima 2016 Piotr M. A. Cywiński Szczycą się bohaterami nie własnych czasów, tak jak ostatnio choćby Spra‑ wiedliwymi z doby Zagłady — nie widząc w cichym spotkaniu Franciszka z owymi Sprawiedliwymi rozpaczliwego okrzyku „Oskarżam!” rzuconego wszystkim, którzy dla własnej wygody i złudnego bezpieczeństwa wolą dziś zatrzaskiwać drzwi ginącym. Znieczulica — ten, być może, najbardziej rozpoznawalny objaw syndromu chaosu aksjologicznego — prowadzi w jednym kierunku. Jak każda złuda, po‑ grąża jeszcze bardziej. Muzyczka marsza rżnie! W ciągu ostatnich kilkudziesięciu miesięcy, być może pod wpływem rosyjskiej inwazji na Ukrainę, coraz częściej słychać słowa „wojna, wojna!”. Podobnie jak w roku 1914 i w roku 1939 ton, w jakim pada owo słowo, wskazuje nie tylko na smutek płynący z realnych obaw. Coraz częściej słyszę w nim tu i ówdzie jakby nutkę podniecenia, ekscytacji potencjalną wojną, specyficznego stanu emocjo‑ nalnego utrudniającego roztropne rozeznanie. Model mojego profesora historii ekonomii wskazywałby, że dochodzimy do momentu bankructwa, wyprzedaży lub wrogiego przejęcia. „Niech żyje wojna! Muzyczka marsza rżnie...” — śpiewał kiedyś z gorzką ironią Stanisław Grzesiuk. Czy dziś żaden mądry starszy pan nie potrafi już wybić ludziom z głów zabawy w wojnę? Czy otrzeźwią nas tylko kolejne zniszczenia, kolejne wojny, kolejne cierpie‑ nia i — po raz pierwszy od dekad — wyraźny wymóg własnego poświęcenia? Czy nauczymy się tylko tyle, że co pewien czas krew po prostu musi się polać — bo inaczej nie będziemy potrafili docenić bardzo banalnego i pięknego czasu pokoju? Piotr M. A. Cywiński Piotr M. A. Cywiński — ur. 1972. Doktor historii, działacz społeczny. Od 2006 r. dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz­‑Birkenau, współtwórca i prezes Fundacji Auschwitz­ ‑Birkenau. W latach 2000—2010 prezes warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej, obecnie członek Zarządu. Współinicjator odrodzonych Zjazdów Gnieźnieńskich, czło‑ nek Zespołu Laboratorium „Więzi”. Autor kilku książek, m.in. Sny obozowe w pamięci ocalałych z Auschwitz, Epitafium i inne spisane niepokoje.
  • 12.  11 Dlaczego(nie)przemoc? Marzenie nadal inspiruje Walka bez przemocy w XXI wieku Ks. Alfred Marek Wierzbicki Wyrzeczenie się przemocy: styl polityki na rzecz pokoju — taki tytuł nosi papieskie orędzie na noworoczny Światowy Dzień Pokoju, obchodzony w 2017 roku już po raz 50. Według zapowiedzi Franciszek odniesie się w nim do przemocy i po‑ koju jako dwóch przeciwstawnych sobie sposobów budowania społeczeństwa. Odrzucenie przemocy w ujęciu papieża ma znaczenie moralne i polityczne. Jak podawało Radio Watykańskie: Trzeba także realistycznej polityki, otwartej na nadzieję. Chodzi zatem o system polityczny oparty na rządach prawa, gdzie godność każdego człowieka jest chro‑ niona bez jakiejkolwiek dyskryminacji. Tak prowadzona polityka może być realnym sposobem na przezwyciężenie konfliktów zbrojnych, bo zamiast prawa siły stosować będzie siłę prawa 1. Czy głoszenie idei non violence przezwycięży siły przemocy, działające we współ‑ czesnym świecie, którego kondycję ten sam papież określa jako „trzecią wojnę światową w kawałkach”? Czy można tak ściśle łączyć język religii i etyki z języ‑ kiem polityki? Czy nie rozwija się w ten sposób utopii, która w praktyce nie daje się zrealizować? Podobne pytania stawiano zawsze, kiedy ktoś próbował na eskalację prze‑ mocy odpowiadać działaniami bez przemocy. Na rzecz siły walki bez przemocy przemawia jednak jej skuteczność, jaką wykazała w XX wieku wobec głęboko zakorzenionych struktur zła opartych na przemocy, takich jak: kolonializm, rasizm i komunizm. W XX wieku — mającym tak wiele ciemnych i tragicznych aspek‑ tów — właśnie walka non violence stawała się często światłem nadziei. To dzięki niej dokonywało się wyzwolenie ze zła społecznego i politycznego oraz otwierała 1 Watykan: ogłoszono temat papieskiego orędzia na 50. Światowy Dzień Pokoju, serwis Radia Wa‑ tykańskiego z 26 sierpnia 2016 r.
  • 13.  12  WIĘŹ  Zima 2016 Ks. Alfred Marek Wierzbicki się droga transformacji zdegradowanych społeczeństw. Warto dziś przypominać rozwój tej idei w XX wieku oraz zastanowić się nad jej głębszymi — moralnymi i religijnymi — źródłami. Rewolucja kołowrotka Mahatma Gandhi twierdził, że ahimsa — czyli w sensie negatywnym niestosowanie przemocy, a w sensie pozytywnym miłość — jest powszechnym prawem moralnym, a patrząc na szczyty Himalajów w swym rodzinnym Gudżaracie, dodawał, że jest tak dawna jak góry. Za sprawą jego intuicji moralnych ta „odwieczna zasada” otrzymała nowe znaczenie społeczne i polityczne, weszła na pełnych prawach do nowoczesnego dyskursu politologicznego, dostrzeżono w niej bowiem istotny czynnik rozwiązywania konfliktów. Zasługą Gandhiego jest przeniesienie moralnej zasady — praktykowanej w relacjach międzyosobowych, najczęściej rodzinnych i sąsiedzkich — w sferę etyki społecznej. Zasadę non violence Gandhi stosował najpierw w latach 1906—1914 do roz‑ wiązywania konfliktów rasowych pomiędzy Hindusami a Brytyjczykami w Afryce Południowej. Po powrocie do Indii metodami wolnymi od przemocy interwenio‑ wał w sprawie konfliktów społecznych zarówno w rolniczych częściach kraju, jak i w uprzemysłowionych wielkich miastach. W połowie lat 20. ubiegłego wieku włączył się w ruch niepodległościowy i dążeniom do dekolonizacji nadał wówczas masowy charakter walki bez przemocy, zakończonej skutecznie w 1948 roku odzyskaniem suwerenności państwowej przez Indie. Z ideą niepodległości Gandhi łączył myśl o moralnej przemianie wyzwolo‑ nego narodu, wielokrotnie podejmował głodówki, aby przeciwstawić się rzeziom na tle religijnego konfliktu pomiędzy hinduistami a muzułmanami. Ideał życia bez przemocy inspirował jego działania na rzecz dialogu międzyreligijnego, którego Gandhi był pionierem w XX wieku. Co więcej, konsekwentne realizowanie tego ideału doprowadziło go do wejścia na drogę reformy własnej religii i czynnego sprzeciwu wobec praktyki traktowania ludzi z kasty pariasów jako niedotykalnych. Na formy strategii aktywności społecznej wpływała głęboka duchowość Gan‑ dhiego, którą szerzył wśród swych współpracowników. Swoje działania określał terminem satyagraha, który interpretował jako dążenie do prawdy w życiu spo‑ łecznym. O swej biografii mówił, że stanowi ona zbiór eksperymentów z prawdą i jednocześnie unikał sprowadzania swych doświadczeń do jakiegoś systemu — mówił nawet, że nie ma czegoś takiego jak „gandyzm”. Uważał, że życie w prawdzie, którego istotnym wymiarem jest niestosowa‑ nie przemocy, może prowadzić każdy, kto podejmuje walkę ze złem w samym sobie i staje się człowiekiem na tyle wewnętrznie silnym, aby walczyć ze złem w świecie. Odwoływał się do zawartej w Upaniszadach i Bhagawadgicie hindu‑ skiej doktryny moralnego oczyszczenia na drodze cierpienia. Gandhi rozwijał tę tradycję, przypisując dobrowolnie podjętemu cierpieniu wpływ na przemiany
  • 14.  13 Dlaczego(nie)przemoc? Marzenie nadal inspiruje społeczne. Podkreślał, że walka ze złem rodzi się w imię dobra, które domaga się świadectwa szacunku dla człowieczeństwa przeciwników — chodzi w niej bowiem zarówno o likwidację niesprawiedliwości i krzywdy, jak i pojednanie skonfliktowanych stron. W zależności od skali zagrożenia, stopnia gotowości ponoszenia represyj‑ nych konsekwencji, długoterminowego czy krótkoterminowego działania Gan‑ dhi decydował o wyborze satyagrahy ma‑ sowej lub indywidualnej. Indywidualne akcje non violence podejmował najczę‑ ściej w sytuacjach, kiedy konieczna była konscjentyzacja, uświadomienie pro‑ blemu ignorowanego przez większość i obudzenie społecznej solidarności. Wśród środków, jakimi się posługiwał, były: modlitwa, post, złamanie prawa i dobrowolne zgłoszenie się do więzienia, or‑ ganizowanie strajków, szeroko zakrojona publicystyka, praca formacyjna wśród działaczy, założenie świeckiego aśramu na wzór klasztorów buddyjskich, długo‑ letnie i zazwyczaj przerywane rozmowy z władzami brytyjskimi. Skuteczność rozmów z kolonialnymi politykami, a w latach 30. i 40. również z rządem w Londynie, zależała od presji społecznej, jaką dawała satyagraha pro‑ wadzona na skalę masową, przy zastosowaniu nieposłuszeństwa obywatelskiego oraz odmowy współpracy z władzami kolonialnymi. Do najbardziej spektakular‑ nych akcji należy Marsz Solny w 1930 roku, w wyniku którego obalony został monopol Brytyjczyków na handel solą. Symboliczne znaczenie marszu polegało na tym, że osiągnięto wyłom w systemie praw narzuconych przez władze kolo‑ nialne. Dotkliwie pobici przez brytyjskich żołnierzy uczestnicy tej akcji przekonali się, że ich wytrwałość w słusznej sprawie zwraca na nich uwagę opinii światowej. Z jednej strony Gandhi odwoływał się więc do najstarszych zasad moralnych ludzkości, a z drugiej — posługiwał się nowoczesnymi środkami komunikacji. Dzięki obecności zaproszonych dziennikarzy informacje o jego działaniach do‑ cierały do prasy brytyjskiej i amerykańskiej. Presja opinii publicznej wpływała efektywnie na decyzje polityczne. Wraz ze sformułowaniem programu dekolonizacji, do której Gandhi po‑ czątkowo sam nie dążył, zaproponował społeczeństwu Indii działania na skalę narodową. Wtedy powstał plan bojkotu towarów tekstylnych produkowanych na Wyspach Brytyjskich i zastąpienia ich tkaninami wytwarzanymi tradycyjnymi, preindustrialnymi metodami. Powrót do kołowrotka na skalę masową okazał się skutecznym działaniem, osłabiającym ekonomiczną dominację Brytyjczyków w Indiach. Jego rezultatem stały się rokowania prowadzące do uzyskania nie‑ podległości. Na drodze „rewolucji kołowrotka” Gandhi osiągnął podwójny cel: przybliżał polityczną suwerenność kraju oraz inicjował proces upodmiotowienia jego obywateli, których system kolonialny przyzwyczaił do bierności i uległości. Polskie tradycje walki bez przemocy czekają na ponowne odkrycie — w świecie, w którym przemoc przybiera coraz bardziej subtelne formy.
  • 15.  14  WIĘŹ  Zima 2016 Ks. Alfred Marek Wierzbicki W kołowrotku twórca niepodległości Indii widział proste narzędzie zdolne do wyzwolenia siły duchowej swych rodaków, ale jego marzenia o stworzeniu silnej cywilizacji agrarnej — korzystającej z pracy ludzkich rąk i prostych narzę‑ dzi, mającej stanowić alternatywę dla kapitalizmu opartego na sile maszyn — nie znalazły kontynuatorów w epoce po uzyskaniu niepodległości, a nawet spotkały się z krytyką jako utopijne. Wyzwolone spod kolonializmu Indie weszły na drogę przyspieszonej industrializacji, a z czasem także ekonomicznej konkurencji z wcześniejszym mocarstwem kolonialnym. Geniusz Gandhiego polegał przede wszystkim na tym, że potrafił on obu‑ dzić wolę walki o godne warunki życia swego kraju i poprowadzić ją w sposób respektujący ludzką godność ofiar, sprawców i świadków kolonializmu. Zdaniem Henryka Elzenberga wybitna osobowość Gandhiego stała się czynnikiem prze‑ mian dziejowych. Zauważa on u indyjskiego przywódcy wyraziste, nieprzeciętne rysy geniuszu etycznego. Geniusz etyczny to przede wszystkim ktoś, w czyim ujmowaniu rzeczywistości punkt widzenia moralny góruje, ktoś spostrzeżeniowo i uczuciowo nastawiony na fakty mo‑ ralne — tak jak malarz na barwy, muzyk na dźwięki. Dalej jest to ktoś w swojej dzie‑ dzinie zdolny do realizacyj najwyższych, ostatecznych, nieprzewidzialnych; przesuwa on z tej strony jakby granice możliwości ludzkiej natury. I wreszcie jest to, w tejże dziedzinie, ktoś twórczy, wprowadzający ocenę etyczną w sfery życia, które jak dotąd, pod kategorie dobra i zła w przekonaniu ludzkim nie podpadały 2. Moc marzenia Przykład Gandhiego inspirował pastora Martina Luthera Kinga do walki bez przemocy o równouprawnienie czarnoskórych Amerykanów w latach 60. XX wieku. W Ewangelii odnajdywał on siłę miłości, dzięki której spełniają się marze‑ nia o lepszym świecie. Jego wizja — sen o Ameryce wolnej od rasizmu — obudziła poczucie ludzkiej godności wśród czarnoskórych chrześcijan i dała im siłę do długotrwałej walki, zakończonej zniesieniem segregacji rasowej w sferze publicz‑ nej i uzyskaniem praw obywatelskich. Laureat Pokojowej Nagrody Nobla został zastrzelony w 1968 roku przez rasistowskiego fanatyka. Człowiek szerzący ideał walki bez przemocy zginął jako ofiara nienawiści, podobnie jak dwadzieścia lat wcześniej Mahatma Gandhi. Nieuchronny los proroków? O wysokim stopniu moralnej dojrzałości uczestni‑ ków ruchu zainicjowanego przez pastora Kinga świadczy fakt, że nie odpowie‑ dziano przemocą na brutalny akt zabójstwa przywódcy, lecz kontynuowano walkę bez przemocy. O sile non violence stanowi zarówno działalność charyzmatycznego przywódcy, jak i głębia społecznej recepcji szerzonego przezeń ideału. 2 H. Elzenberg, Próby kontaktu, Kraków 1966, s. 205.
  • 16.  15 Galeria „Więzi”: Tadeusz Późniak Rufin Struzik — genialny animator „Bolka i Lolka” z Bielska­‑Białej
  • 17.  16  WIĘŹ  Zima 2016 Ks. Alfred Marek Wierzbicki Na znaczący wkład Martina Luthera Kinga w formowanie się obywatel‑ skiego etosu współczesnej amerykańskiej demokracji — o wyraźnych korzeniach religijnych — wskazuje papież Franciszek w przemówieniu do Kongresu Stanów Zjednoczonych. „To marzenie nadal inspiruje nas wszystkich. Jestem szczęśliwy, że Ameryka jest nadal dla wielu ludzi krajem «marzeń». Marzeń, które prowa‑ dzą do działania, uczestnictwa, zaangażowania. Marzeń, które budzą to, co jest najgłębsze i najbardziej prawdziwe w życiu narodu” 3. W ocenie papieża dziedzictwo inspirowanej chrześcijańskimi ideałami poli‑ tycznej działalności M. L. Kinga jest żywe. Liczą się osiągnięcia, jakimi współcze‑ śnie cieszą się Afroamerykanie, a marzenie o wolności i równości ludzi wszystkich ras przekracza granice ich kraju, zawiera uniwersalne przesłanie moralne i poka‑ zuje, że pokojowe współdziałanie skonfliktowanych stron daje szansę przemiany struktur i instytucji politycznych w kierunku pełniejszego respektowania praw człowieka. Współczesne refolucje Upadek komunizmu jawi się jako „cud w polityce”. Trzeba wskazywać na struktu‑ ralne słabości systemu społecznego, ekonomicznego i politycznego, jaki narzucił Związek Radziecki krajom, które znalazły się w orbicie jego wpływów wskutek układu w Jałcie — nie można jednak nie dostrzec kluczowego znaczenia czynnika ludzkiego: oporu i bezpośredniej walki społeczeństw odrzucających totalitarny eksperyment. Wydarzenie „Solidarności” w Polsce w pierwszej połowie lat 80., „pierestrojka” Gorbaczowa i „Jesień Ludów 1989” przesądziły o historycznych przemianach w Europie Środkowo­‑Wschodniej, wskutek których zainicjowano transformację ustrojową i ekonomiczną. Istotną cechą tych przemian było prowa‑ dzenie walki bez przemocy, unikającej rozlewu krwi, preferującej dialog zamiast konfrontacji, odwołującej się do zasad religijnych i etycznych. Rewolucję „Solidarności” oraz podobne do niej głębokie przemiany 1989 roku trafnie nazywano „samoograniczającą się rewolucją” (Jadwiga Stanisz‑ kis), „refolucją”, a więc syntezą rewolucji i reform (Timothy Garton Ash), czy „aksamitną rewolucją” opartą na „sile bezsilnych” (Václav Havel). Podkreślano w ten sposób ich odmienność od klasowego marksistowskiego modelu rewolu‑ cji, implikującej stosowanie przemocy. I rzeczywiście do upadku komunizmu przyczyniła się społeczna intuicja, dzięki której za błędną i destrukcyjną uznano marksistowską doktrynę walki klas. Po roku 1989 zbyt pochopnie i z nadmiernym entuzjazmem została sfor‑ mułowana teza Francisa Fukuyamy o końcu historii i nieuchronnym zwrocie no‑ woczesnych społeczeństw ku demokracji. Natomiast słuszny wydaje się pogląd, 3 Franciszek, Address to U. S. Congress, 24 September 2015 (przekład własny — A. M. W.).
  • 18.  17 Dlaczego(nie)przemoc? Marzenie nadal inspiruje że załamanie się komunizmu stanowi również załamanie się filozofii przemocy, w której Hegel, Marks i von Clausewitz (każdy w odmienny zresztą sposób) wi‑ dzieli kreatywną siłę prowadzącą do społecznej emancypacji. Nie znaczy to, że po komunizmie już nikt nie będzie sięgał po przemoc polityczną i militarną — nasilanie się konfliktów, powstawanie ognisk wojny, fale terroryzmu w ostatnim ćwierćwieczu ewidentnie przeczą takiej interpretacji. Z upadku komunizmu jako systemu konstruowanego na założeniach filozofii prze‑ mocy wynika tylko tyle, że budowanie ładu społecznego na drodze systemowej przemocy wcześniej czy później pęka i okazuje się drogą na skróty. A ponieważ korzenie przemocy są głębsze niż same filozofie przemocy, tym bardziej należy niepokoić się wzrostem napięć i konfliktów w społeczeństwach epoki globalizacji. Z tezy, że załamanie się komunizmu stanowi załamanie się filozofii przemocy, wynika również moralne zobowiązanie dla tych, którzy dziś mogą żyć w świecie wolnym od totalitaryzmu. To apel tym istotniejszy w Polsce, gdzie wydarzeniu „Solidarności” towarzyszyło nauczanie św. Jana Pawła II. Podkreślał on, że solidarność jest więzią zakorzenioną w dobru, jakim jest człowieczeństwo każdej istoty ludzkiej. Walka o słuszne prawa domaga się uwzględnienia ludzkiej godności przeciwnika. Jan Paweł II głosił, że „nie może być walka silniejsza od solidarności” 4. Walka bez przemocy jest świadomym wy‑ borem etycznym, rodzącym się na gruncie doświadczenia godności każdej — bez wyjątku — osoby ludzkiej. Jest ona konsekwencją chrześcijańskiej antropologii od‑ słaniającej w człowieku obraz Boga i ukazującej wcielenie Boga jako Odkupiciela człowieka. „Solidarność” i jej przedłużenie w wydarzeniach Jesieni Ludów 1989 roku św. Jan Paweł II traktował jako „uniwersalne laboratorium” Europy, odzy‑ skującej swą chrześcijańską tożsamość. Jak pisał w encyklice Centesimus annus : Wydarzenia roku 1989, które rozgrywały się głównie w krajach wschodniej i środ‑ kowej Europy, mają znaczenie uniwersalne, ponieważ ich pozytywne i negatywne konsekwencje dotyczą całej rodziny ludzkiej. Następstwa te nie mają charakteru me‑ chanicznego ani fatalistycznego, stanowią raczej okazje, w których ludzka wolność może współpracować z miłosiernym planem Boga działającego w historii (CA 26). Nie sposób szczegółowo omawiać tu historii recepcji zasad non violence w Polsce, ograniczę się więc do stwierdzenia, że idea ta, począwszy od lat 60. XX wieku, zarówno budziła refleksję, jak i inspirowała do działań. Przeglądając dawne numery „Więzi” oraz drugoobiegowych „Spotkań”, natknąłem się na kilka waż‑ nych artykułów poświęconych tej problematyce. Interesowali się nią etycy: Ija Lazari­‑Pawłowska, Andrzej Grzegorczyk, Adam Stanowski, Tadeusz Styczeń SDS, Andrzej Szostek MIC. Wprowadzali oni tę ideę do dyskursu akademic‑ kiego. W wymiarze pastoralnym szerzyli ją natomiast ks. Jan Zieja, bł. ks. Jerzy Popiełuszko, o. Ludwik Wiśniewski OP, których oddziaływanie społeczne sięgało 4 Jan Paweł II, Praca nad pracą (Homilia podczas Mszy św. dla ludzi pracy, Gdańsk, 12 VI 1987).
  • 19.  18  WIĘŹ  Zima 2016 Ks. Alfred Marek Wierzbicki również poza kręgi ściśle konfesyjne. Polskie tradycje non violence czekają zatem na ponowne odkrycie — tym razem w świecie, w którym przemoc przybiera nowe, coraz bardziej subtelne formy. To nie pacyfizm Walka non violence zakłada aksjologiczną wizję człowieka. To niezgoda i sprzeciw wobec różnorodnych form degradacji człowieczeństwa prowadzi do zwalczania zła na drodze czynienia dobra. Ideę tę wprost formułował ks. Popiełuszko w na‑ wiązaniu do nauczania św. Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj” (Rz 12,21). Ponadto myśl ta zdaje się prowadzić ku idei miłosierdzia, w której Kościół katolicki za sprawą nauczania Jana Pawła II i Franciszka coraz wyraźniej widzi klucz do formy swej obecności w świecie doświadczającym konwulsji grzechu. Eksplozja idei walki non violence w XX wieku dokonała się w kontekście odkrywania społecznego potencjału religii, któremu towarzyszył nieznany w tej samej skali w poprzednich epokach dialog międzyreligijny. Warto pamiętać, że Gandhi dokonał reinterpretacji starożytnej doktryny hinduskiej pod wpływem lektury Kazania na Górze. Jak wspominał: „W moim młodym umyśle usiłowałem połączyć naukę płynącą z ksiąg Gity czy też ze Światła nad Azją z tą, którą głosiło Kazanie na Górze Oliwnej [sic!]. To wyrzeczenie się [przemocy A. M. W.] było najwyższą formą religii, jaka kiedykolwiek przemówiła do mnie” 5. Podczas słynnego Marszu z Selma do Montgomery w 1965 roku obok Mar‑ tina Luthera Kinga szedł rabin Abraham Joshua Heschel, wyrażający żydowską solidarność z walką prowadzoną przez chrześcijańskich Afroamerykanów. Po‑ dobnych przykładów twórczych i braterskich spotkań wyznawców różnych religii można przytoczyć więcej. Zdają się one wskazywać na obecność tej idei we wszyst‑ kich wielkich religiach oraz na potrzebę wspólnego świadectwa i zaangażowania. Ów międzyreligijny aspekt etyki non violence nie wydaje się wcale marginalny, zwłaszcza że brak dialogu międzyreligijnego łatwo przeobraża się w wybuchy przemocy na tle religijnym. Na takim właśnie założeniu opiera się strategia pa‑ pieża Franciszka wobec islamistów, którą przedstawiał w poprzednim numerze „Więzi” Austen Ivereigh 6. Pozostaje jeszcze pytanie: czy walka non violence może być alternatywą dla współczesnych konfliktów zbrojnych? Uderza zbieżność stanowiska Gandhiego i nauczania współczesnych papieży na temat moralnej kwalifikacji wojny. Uznaje się ją za zło, do którego nie wolno dopuszczać, zaś moralnym obowiązkiem są działania na rzecz zapobiegania wojnie. Jednak w wypadku agresji usprawiedli‑ wiona jest wojna obronna, konieczne są ponadto działania humanitarne na rzecz 5 M. K. Gandhi, Autobiografia. Dzieje moich poszukiwań prawdy, Warszawa 1973, s. 87. 6 A. Ivereigh, Strategia papieża wobec islamistów, „Więź” 2016, nr 3.
  • 20.  19 Dlaczego(nie)przemoc? Marzenie nadal inspiruje ludności dotkniętej działaniami wojennymi. Znamienne, że Gandhi aprobował militarną obronę Polaków po napaści Hitlera na nasz kraj. Twierdził nawet, że była to obrona mająca cechy walki bez przemocy. Trzeba też odróżniać walkę non violence od pacyfizmu. Podczas gdy walka bez przemocy próbuje rozwiązywać konflikty, zanim spowodują one wybuch wojny — pacyfizm odrzuca jakąkolwiek formę walki, tak w sytuacji przed agresją, jak i w przypadku agresji. Wpajanie postawy non violence nie kłóci się też — jak wskazuje przykład ks. Jana Ziei, który był kapelanem wojskowym — z etyką żołnierską nakazującą czynną obronę zagrożonego dobra wspólnego. Prowadzi natomiast do uwrażliwie‑ nia na człowieczeństwo wroga i niesie nadzieję na rozerwanie łańcucha wrogości. Należałoby życzyć wszystkim żołnierzom na każdym froncie umiejętności świę‑ towania rozejmu, jak potrafili to robić żołnierze armii francuskiej i niemieckiej w czasie Bożego Narodzenia 1915 roku. Odkrycie wspólnoty tragicznego losu przezwyciężyło uczucie nienawiści i wrogości. Jednak dominacja czynników po‑ litycznych i technologicznych we współczesnej armii pozostawia niewiele miejsca dla wyobraźni moralnej. Współczesny świat pełen jest sporów i konfliktów. O wiele spraw trzeba dziś walczyć. Warto jednak walczyć po chrześcijańsku. Coraz wyraźniej widzę, że oznacza to nowe możliwości dla idei i praktyki walki bez przemocy. Ks. Alfred Marek Wierzbicki Alfred Marek Wierzbicki — ur. 1957, duchowny archidiecezji lubelskiej, filozof i poeta. Dr hab., profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, kierownik Katedry Etyki KUL, w latach 2006—2014 dyrektor Instytutu Jana Pawła II KUL i redaktor naczelny kwartal‑ nika „Ethos”. Od 2006 roku członek Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem przy Konferen‑ cji Episkopatu Polski. Blisko współpracował z abp. Józefem Życińskim, m.in. jako jego wikariusz biskupi ds. kultury. Autor wielu książek naukowych i eseistycznych, m.in The Ethics of Struggle for Liberation. Towards a Personalistic Interpretation of the Principle of Non­‑Violence, Filozofia a totalitaryzm. Augusta Del Nocego interpretacja kryzysu moderny, Polska Jana Pawła II. Współautor m.in. książki Wielkie tematy teologii. Wydał dziewięć tomików wierszy. Ostatnio opublikował książkę Szeroko otwierał drzwi Kościoła o abp. Ży‑ cińskim. Mieszka w Lublinie.
  • 21.  20  WIĘŹ  Zima 2016 Bartosz Bartosik Tylko pokój jest sprawiedliwy W kwietniu 2016 r. uczestnicy międzynarodowej konferencji w Rzymie, zorgani‑ zowanej m.in. przez Papieską Radę „Iustitia et Pax”, wezwali Kościół i papieża Franciszka do porzucenia teorii wojny sprawiedliwej i zaproponowali, by Kościół intensywnie zaangażował się w tworzenie i promowanie pojęcia „sprawiedliwego pokoju” 1. Czy jednak koncepcja, która znajduje swoje odzwierciedlenie w Kate‑ chizmie Kościoła Katolickiego, a przez wieki była podejmowana przez najwybit‑ niejszych teologów i Ojców Kościoła, może być teraz rzeczywiście odrzucona? Na czym miałaby polegać zmiana strategii Watykanu? Wojna sprawiedliwa wczoraj i dziś Jezuici Gerald O’Collins i Edward G. Farrugia tak definiują pojęcie wojny spra‑ wiedliwej w Leksykonie pojęć teologicznych i kościelnych: Wojna, którą można uważać za moralnie uzasadnioną. Twórcą teorii wojny spra‑ wiedliwej jest według powszechnego mniemania św. Augustyn z Hippony (354— 430), chociaż opierał się on na pojęciach pochodzących od Cycerona (106—43 r. przed Chr.). [...] Do XX wieku ustalono następujące warunki usprawiedliwia‑ jące wojnę: (a) musi to być wojna obronna i powinna być odpowiedzią na nie‑ sprawiedliwą agresję, (b) musi być rzeczywista możliwość powodzenia akcji zbrojnej, żeby można było usprawiedliwić ofiary czasu trwania wojny, (c) musi istnieć jakaś proporcja między moralną i fizyczną ceną działań wojennych a ocze‑ kiwanym pokojem i lepszym porządkiem społecznym po przeprowadzeniu akcji, 1 Przesłanie końcowe konferencji „Nonviolence and Just Peace: Contributing to the Catholic Un‑ derstanding of and Commitment to Nonviolence”, zob. http://www.paxchristi.net/sites/default/ files/documents/appeal­‑to­‑catholic­‑church­‑to­‑recommit­‑to­‑nonviolence.pdf.
  • 22.  21 Dlaczego(nie)przemoc? Tylko pokój jest sprawiedliwy (d) tylko obiekty wojskowe, a nie bezbronna ludność cywilna, mogą być celami ata‑ ków militarnych, (e) przemoc użyta nie może być środkiem samym w sobie, nie wolno jej także użyć po to, by brutalizować porządek społeczny albo personel wojskowy 2. Nieco inaczej warunki wojny sprawiedliwej definiuje Katechizm Kościoła Kato‑ lickiego. Dla moralnego uzasadnienia obrony z użyciem siły militarnej trzeba:  — aby szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i niezaprzeczalna;  — aby wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nie‑ realne lub nieskuteczne;  — aby były uzasadnione warunki powodzenia;  — aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć. W ocenie tego warunku należy uwzględnić potęgę współ‑ czesnych środków niszczenia (2309). Jak pokazują O’Collins i Farrugia, pojęcie to przebyło klasyczną drogę: narodziło się w starożytnej Grecji, skąd zostało zapożyczone do myśli chrześcijańskiej za sprawą Ojców Kościoła. Rozumienie wojny sprawiedliwej krystalizowało się z biegiem wieków, by przybrać obecną postać w dwudziestym stuleciu. Istotny wkład w rozwój tego pojęcia miał św. Tomasz z Akwinu, natomiast w Polsce zaj‑ mował się nim np. Paweł Włodkowic, który skutecznie bronił Polski w sporach z ekspansywnym zakonem krzyżackim, próbującym motywować swoje militarne podboje właśnie doktryną wojny sprawiedliwej 3. To właśnie nadużywanie tej koncepcji zapoczątkowało proces odwrotu Kościoła od jej propagowania. Bez wątpienia wielki wpływ na to miała heka‑ tomba obu wojen światowych, a także różnych konfliktów etnicznych XX wieku oraz toczonego w okresie zimnej wojny wyścigu zbrojeń. Konstytucja II So‑ boru Watykańskiego Gaudium et spes odchodzi od używania terminu „wojna sprawiedliwa”, mimo że spora część dokumentu poświęcona jest kwestiom pokoju na świecie i unikania wojen. Ojcowie soborowi nie odmawiają naro‑ dom i państwom prawa do obrony, dopuszczają ją jedynie pod warunkiem „wyczerpania wszystkich środków pokojowych rokowań” i nazywają „obroną konieczną” (79). Nie oznacza to, że pojęcie wojny sprawiedliwej zupełnie znikło z doku‑ mentów kościelnych. Pojawia się zarówno w cytowanym wcześniej Katechizmie Kościoła Katolickiego, jak i w wydanym przed zaledwie kilkoma laty Youcat — katechizmie dla młodych. 2 Leksykon pojęć teologicznych i kościelnych, przeł. ks. J. Ożóg SJ, B. Żak, Kraków 2002. 3 Warto by się swoją drogą zastanowić, które z wojen na kartach polskiej historii można by uznać za „sprawiedliwe”. Patrząc na katechizmowe kryteria, raczej niewiele.
  • 23.  22  WIĘŹ  Zima 2016 Bartosz Bartosik Papieże za pokojem Mimo tego, że Katechizm przywołuje pojęcie wojny sprawiedliwej, nauczanie papieży po II wojnie światowej ewidentnie skupia się raczej wokół pojęcia pokoju i potępiania wojen. Wspomniany Youcat wyjaśnia, że „wojna jest uzasadniona tylko jako środek ostateczny”, i dodaje: Kościół mówi jednoznaczne „Nie” dla wojny. Chrześcijanie powinni zrobić wszystko, aby już w zarodku zdusić nastroje wojenne: przeciwstawiać się zbrojeniu i handlowi bronią; walczyć z dyskryminacją na tle rasowym, etnicznym i religijnym; przyczyniać się do niwelowania dysproporcji gospodarczych i społecznych, i tym samym wzmac‑ niać pokój (398). Katechizm dla młodych podaje też zatrważające dane, które pokazują, jak wzra‑ stała liczba ofiar działań wojennych w kolejnych stuleciach. W XVI wieku było to ok. 1,5 miliona ludzi, w XVII — 6 milionów, w XVIII — 6,5 miliona, w XIX — niemal 40 milionów. Wojny XX wieku przyniosły prawie 180 milionów ofiar... Kamieniem milowym dla Magisterium w podejściu do tematu wojny i pokoju była encyklika Pacem in terris. Jan XXIII ukończył ją tuż przed swoją śmiercią, czyniąc z niej szczególny element swojej spuścizny. Dokument został podzielony na pięć części, które mówiły o pokoju na poziomie interpersonalnym, społecznym, międzynarodowym oraz światowym, a ostatnia część to wskazówki duszpasterskie. Skierowany był nie tylko do katolików całego świata, ale „do wszystkich ludzi do‑ brej woli”. Encyklika powstała w jednym z najgorętszych momentów zimnej wojny, po kryzysie kubańskim. Świat stał nad atomową przepaścią i wiele wskazywało na to, że wojna — i to taka, której świat dotąd nie widział — jest nieunikniona. Głos „dobrego papieża Jana” był głosem rozsądku, wołaniem o oparcie idei światowego pokoju przede wszystkim na niezbywalnej godności ludzkiej i idei praw człowieka 4. Sprawa pokoju na świecie została w Pacem in terris wpisana w szeroki kon‑ tekst gospodarczy, społeczny i polityczny. W ten sposób Jan XXIII przypomina, że sztuka pokoju nie polega jedynie na pisaniu traktatów pokojowych, wypłaca‑ niu reparacji wojennych i realizowaniu kolejnego podziału terytoriów. Pokój — według tego świętego papieża — jest dobrodziejstwem całej ludzkości i każdego pojedynczego człowieka zarazem, a zatem dyskryminacja jakiejkolwiek osoby, grupy etnicznej czy narodu nieuchronnie prowadzić będzie do zachwiania pod‑ staw pokoju na całym świecie. 4 Ten szeroki kontekst, tak istotny dla integralności myśli Jana XXIII, stwarzał możliwości roz‑ maitych interpretacji dokumentu, niekoniecznie zgodnych z intencjami papieża. I tak Zachód chętnie podkreślał, że Pacem in terris jest głosem w obronie praw człowieka, tak powszechnie poniewieranych w krajach komunistycznych. Natomiast świat komunistyczny próbował ukazać dokument jako protest przeciw kapitalistycznemu wyzyskowi. Doszło nawet do tego, że czecho‑ słowacka wersja ruchu księży­‑patriotów nosiła nazwę „Pacem in terris”.
  • 24.  23 Dlaczego(nie)przemoc? Tylko pokój jest sprawiedliwy W Pacem in terris ani razu nie mówi się o wojnie sprawiedliwej. Podobnie jak nie pada to pojęcie we wspomnianej konstytucji soborowej Gaudium et spes, ukoń‑ czonej już za pontyfikatu Pawła VI. Owszem, przyznaje ona narodom prawo do „obrony koniecznej”, ale znacznie więcej miejsca poświęca na krytykę wojny (naka‑ zuje wręcz wytężenie wysiłku na rzecz całkowitego zakazu wojny) i jej rozmaitych twarzy: wojny totalnej, wyścigu zbrojeń, nierówności gospodarczych itp. Kontynu‑ ując myśl poprzednika, Paweł VI ustanawia 1 stycznia Światowym Dniem Pokoju. O pontyfikacie św. Jana Pawła II napisano na łamach „Więzi” naprawdę wiele, cokolwiek więc o nim powiedzieć, będzie to pewien redukcjonizm. Na potrzeby tego tekstu warto przywołać jedno z najczęściej używanych określeń: pontyfikat pokoju. Pragnienie pokoju i wiara w jego realne urzeczywistnienie przenikały cały okres posługi Jana Pawła II. Jego dramatyczne wołanie „Nigdy więcej wojny!” dla wielu stało się symbolem całego pontyfikatu (nawet jeśli jedynie powtarzał apel Pawła VI). Jednoznacznie sprzeciwiał się on kolejnym wojnom. Zwłaszcza odmowa poparcia wojen w Zatoce Perskiej, wbrew presji Zachodu, z perspektywy czasu nabiera szczególnie profetycznego charakteru. Natychmiast reagował na akty przemocy i agresji (by wymienić choćby ludobójstwo w Rwan‑ dzie). Postawa ta stała się istotną częścią spuścizny Jana Pawła II. Zainicjował on również międzyreligijne modlitwy w intencji pokoju — to dziedzictwo Asyżu ma dziś niezwykle istotne znaczenie. Być może właśnie to przekonanie o istotnej roli dialogu międzyreligijnego i modlitwy w procesie pokojowym najbardziej łączy papieża z Polski z dzisiej‑ szym papieżem z Argentyny. Franciszek nieustannie przypomina o roli religii jako nośnika pokoju. Konsekwentnie rozróżnia religię i fanatyzm, który wykorzystuje zniekształconą wersję religii do generowania sobie ideologicznego paliwa. Taka postawa zjednała mu opinię duchowego przywódcy całego świata, jak podkreślali przedstawiciele wielu religii, a także laickiego humanizmu podczas tegorocznego spotkania „W duchu Asyżu” 5. Do najistotniejszych elementów pokojowego orędzia Franciszka należą także: nieustanne upominanie się o opiekę nad uchodźcami, sprawiedliwą ekonomię i troskę o środowisko naturalne. Pora na sprawiedliwy pokój? Być może jednak nadszedł czas na całościowe ujęcie tematyki pokoju i unikania wojny. Sytuacja dziś jest dość podobna do tej, w której powstawała encyklika Pacem in terris. Świat wówczas stał przed widmem atomowej zagłady. Dziś wojna atomowa nie zagląda nam w oczy tak wyraźnie, choć przecież arsenały jądrowe poszczególnych państw wciąż są olbrzymie. A jednak świat pogrążony jest w licz‑ 5 Por. B. Bartosik, Miasto dwóch Franciszków, http://laboratorium.wiez.pl/2016/09/21/miasto­ ‑dwoch­‑franciszkow/. W tym numerze „Więzi” publikujemy po raz pierwszy w Polsce szereg przemówień z tego wydarzenia.
  • 25.  24  WIĘŹ  Zima 2016 Bartosz Bartosik nych walkach, wojnach, wojenkach oraz w chaosie zamachów terrorystycznych. A wszystko to jest tak gwałtowne, że papież wielokrotnie mówił o „trzeciej wojnie światowej w kawałkach”. Jak temu przeciwdziałać? Papieska Rada „Iustitia et Pax” wraz z organiza‑ cją Pax Christi International w dniach 11—13 kwietnia 2016 r. zorganizowały w Rzymie konferencję poświęconą kwestiom sprawiedliwego pokoju i walki bez przemocy oraz rozwojowi katolickiej myśli i zaangażowania w tej dziedzinie 6. Do Wiecznego Miasta zjechali się teologowie i działacze społeczni, świeccy i duchowni. Co istotne, zdecydowana większość z nich przybyła z krajów, które od lat zmagają lub zmagały się z wojną, dzięki czemu konferencja nabrała bardzo prak‑ tycznego wymiaru. W liście do uczestni‑ ków spotkania Franciszek wezwał ich do rozwinięcia koncepcji „czynnego od‑ rzucenia przemocy”, tj. takiej formy od‑ rzucania jakiejkolwiek przemocy, która jednocześnie nie będzie biernością. Kardynał Peter Turkson, przewodniczący Rady „Iustitia et Pax”, podkreślił, że doktryna wojny sprawiedliwej była zbyt często używana do legitymizowania konfliktów, które generowały więcej krzywd niż dobra. Kilku prelegentów zauwa‑ żyło, że dyskutowanie nad zasadnością użycia siły militarnej w danym konflikcie nie tylko jest kontrowersyjne, powoduje zamieszanie oraz prowadzi do kłótni, ale przede wszystkim jest marnowaniem środków i czasu, które od początku należy inwestować w formy czynnego odrzucania przemocy. Goście z Kolumbii, powołując się na przypadek swojego kraju, pokazywali, że do doktryny wojny sprawiedliwej często odwołują się obie walczące strony, co w wielu wypadkach kończy się powstaniem nierozwiązywalnego konfliktu. W przypadku Kolumbii chodzi o 50 lat wojny domowej, w której wierzący (także duchowni) byli prze‑ konani o uzasadnionym użyciu przemocy. O tym, że pokój najlepiej budować przez odrzucenie przemocy, przekonywał abp John Baptist Odama z Ugandy. W jego kraju udało się osiągnąć pokój dzięki międzyreligijnej inicjatywie, która mediowała pomiędzy stronami konfliktu. Po‑ dobne, niezwykle skuteczne rezultaty przyniosły pokojowe działania w Republice Środkowoafrykańskiej (która jest, swoją drogą, świetnym przykładem na to, że inwestowanie środków i poparcia dla organizacji non violence nawet w najbar‑ dziej krwawym okresie konfliktu przynosi dobre efekty), wcześniej w Mozambiku, na Filipinach i w wielu innych regionalnych konfliktach. Ale daleko szukać nie trzeba, żyjemy przecież w kraju pokojowej rewolucji dokonanej bez przemocy 6 Angielski tytuł konferencji: „Nonviolence and Just Peace: Contributing to the Catholic Under‑ standing of and Commitment to Nonviolence”. Przechodząc od doktryny wojny sprawiedliwej do głoszenia sprawiedliwego pokoju, Kościół może mieć istotny wpływ na zmianę świadomości społecznej.
  • 26.  25 Dlaczego(nie)przemoc? Tylko pokój jest sprawiedliwy przez „Solidarność” — jakkolwiek pamięć o tym byłaby dziś zniekształcana w imię doraźnych interesów politycznych. Organizatorzy rzymskiej konferencji przekonywali, najkrócej mówiąc, że pokój zbudowany na negocjacjach, mediacji i bezkrwawych rozwiązaniach jest znacznie trwalszy i skuteczniejszy niż ten oparty na decyzjach politycznych i ope‑ racjach militarnych. W dokumencie końcowym zwracają uwagę na ewangeliczne korzenie odrzucenia przemocy: W czasach pełnych ustrukturalizowanej, rozpowszechnionej przemocy Jezus głosił zupełnie nowy porządek, oparty na odrzucaniu przemocy i bezwarunkowej miłości Boga. Jezus wzywał swoich uczniów do miłości nieprzyjaciół (Mt 5,44) [...]; do od‑ rzucenia przemocy w oporze wobec czyniących zło (Mt 5,39); do budowania pokoju; do wybaczania i skruchy; oraz do bycia bogatymi w miłosierdzie (Mt 5—7). Jezus praktykował odrzucenie przemocy poprzez aktywny opór wobec systemowej dehu‑ manizacji, jak wtedy gdy — wbrew regułom szabatu — uzdrowił mężczyznę z uschłą ręką (Mk 3,1—6); gdy przeciwstawił się możnym i kupcom na dziedzińcu świątynnym (J 2,13—22); gdy pokojowo, lecz zdecydowanie stanął w obronie kobiety oskarżanej o cudzołóstwo (J 8,1—11); gdy — w noc przed swoją śmiercią — nakazał Piotrowi schować miecz do pochwy (Mt 26,52) 7. Ten sam dokument apeluje do papieża o rozwijanie katolickiego nauczania na temat odrzucenia przemocy, zwłaszcza poprzez napisanie encykliki o „sprawie‑ dliwym pokoju”. Wnioskuje się tam także m.in. o aplikację ewangelicznej postawy non violence w życie Kościoła na wszystkich jego szczeblach, włącznie z życiem sakramentalnym (niestety autorzy nie wyjaśniają, na czym miałoby to polegać); postuluje się porzucenie i zaprzestanie nauczania teorii wojny sprawiedliwej oraz apeluje o promowanie postaw odrzucenia przemocy na całym świecie, a zwłasz‑ cza w strefach konfliktu. Pokój pełen pasji Skoro mowa o aplikowaniu pokojowej postawy w codziennym życiu Kościoła i katolików, warto się przyjrzeć, jakimi środkami praktycznymi dysponuje kon‑ cepcja sprawiedliwego pokoju w powstrzymywaniu wojen. Jednym z motywów przewodnich tegorocznego spotkania „W duchu Asyżu” 8, organizowanego rokrocznie przez Wspólnotę Sant’Egidio, były słowa Jana Pawła II 7 Przesłanie końcowe konferencji..., dz. cyt. 8 Inicjatywa Wspólnoty Sant’Egidio jest kontynuacją tradycji spotkań międzyreligijnych, zapocząt‑ kowanej 30 lat temu przez św. Jana Pawła II. Na trzydniowe spotkanie intelektualno­‑duchowe zjeżdżają się przedstawiciele religii świata, aby poprzez wymianę doświadczeń, dyskusje i mo‑ dlitwę budować przyjaźń między kulturami. Spotkania te odegrały kluczową rolę w licznych procesach pokojowych na całym świecie.
  • 27.  26  WIĘŹ  Zima 2016 Bartosz Bartosik z 1986 roku, że „pokój jest warsztatem pracy otwartym dla każdego”. Zatem bu‑ dowanie pokoju i wprowadzanie go w życie jest zadaniem dla każdego człowieka, a nie jedynie polityków lub elit. Prawosławny patriarcha ekumeniczny Bartłomiej podczas otwarcia tegorocznego spotkania w Asyżu zwrócił uwagę, że w erze globalizacji — jak nigdy wcześniej — szczególnie doświadczamy tego, że z pozoru nieistotne wydarzenie w jednej części świata może nieść istotne konsekwencje na odległym kontynencie. Ciekawy przykład przytoczył mi abp Joseph Coutts, ordynariusz archidie‑ cezji Karaczi w Pakistanie. Kiedy w Europie spadały na papieża Franciszka gromy w związku z jego wypowiedzią w drodze powrotnej ze Światowych Dni Młodzieży do Watykanu (odrzucającą przypisywanie islamowi szczególnej po‑ datności na terroryzm) 9 — w Pakistanie, gdzie radykalne stosowanie szariatu zagraża mniejszościowym społecznościom chrześcijańskim, słowa te przyniosły niespodziewane ocieplenie stosunków partii islamskiej z Kościołem. Lokalni muzułmanie byli niezwykle wdzięczni za słowa papieża, choć tradycyjnie żywią przekonanie o szerzeniu przemocy przez chrześcijański Zachód (nie bez podstaw, przynajmniej jeśli chodzi o Zachód — nawet jeśli określanie go „chrześcijańskim” jest podobnym uproszczeniem, co nazywanie licznych aktów terroru w Europie „islamskimi”). Patriarcha Bartłomiej zwrócił uwagę na jeszcze jeden ważny skutek globa‑ lizacji. Skoro bowiem różne części świata współzależą od siebie coraz silniej, to i pokój budowany w jednej części świata może przyczynić się do rozpoczęcia podobnego procesu zupełnie gdzie indziej (niestety, to samo można powiedzieć o wojnie...). Pokój zaczyna się, przypominał Bartłomiej, od indywidualnej du‑ chowości każdego człowieka — dlatego też dla wierzących podstawą pokoju powinna zawsze być osoba Jezusa Chrystusa. Pokój duchowy pozwala z kolei podjąć działania lokalne na rzecz ubogich, chorych, starszych i wykluczonych, by zaprowadzać sprawiedliwy pokój w miejscach zamieszkania. Działania lokalne mogą się rozwijać i w ten sposób przynieść korzyści ogólnospołeczne, a nawet międzynarodowe 10. Jestem przekonany, że jeśli doktryna sprawiedliwego pokoju ma być atrak‑ cyjna dla młodych, którzy przecież stają się coraz bardziej radykalni w poglądach i — zdaje się — chętni do przemocy, musi ona być prezentowana jako postawa aktywna, pełna pasji i zaangażowania. Podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie papież Franciszek określił współczesną generację jako „pokolenie nudy” 11. Ludzie znudzeni są zdolni zrobić wiele, by z tego stanu wyjść. Także wiele głupiego. Stąd sięganie po dopalacze, publikowanie obraźliwych memów 9 Więcej można o tym przeczytać w poprzednim numerze „Więzi”, zob. A. Ivereigh, Strategia pa‑ pieża wobec islamistów, „Więź” 2016, nr 3. 10 Treść wystąpienia patriarchy Bartłomieja publikujemy w dziale „Dziedziniec dialogu”. 11 Wszystkie przemówienia Franciszka z ŚDM można znaleźć na stronie Laboratorium „Więzi”: http://laboratorium.wiez.pl/2016/08/04/przemowienia­‑franciszka­‑wydanie­‑rozszerzone/.
  • 28.  27 Galeria „Więzi”: Tadeusz Późniak Kazimierz Deyna — gracz
  • 29.  28  WIĘŹ  Zima 2016 Bartosz Bartosik komentarzy w internecie, produkowanie „hejtu” w mediach społecznościowych i, last but not least, zaangażowanie w ruchy nacjonalistyczne, ksenofobiczne itp. Na drugim biegunie widzimy jednak niemalejącą popularność Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy wśród młodych, a także zaangażowanie wielu osób w dzia‑ łanie organizacji charytatywnych, o czym świadczy choćby popularność Fundacji Kasisi Szymona Hołowni. W „arsenale” sprawiedliwego pokoju znajdują się więc liczne działania spo‑ łeczne i lokalne. Jeśli w Warszawie jest wielu bezdomnych, warto dać młodym szanse poznania ich sytuacji. Jeśli na granicy w Terespolu wielu Czeczenów w fa‑ talnych warunkach oczekuje na szansę wjazdu do Polski, można zaangażować lokalnych mieszkańców w dostarczanie im jedzenia i ciepłych ubrań. Jeśli społe‑ czeństwo polskie się starzeje, należy dać szansę młodym i starszym na stworzenie przyjaźni międzypokoleniowej. Taka aktywność może być dla młodych nie tylko szansą otworzenia się na potrzebujących, ale powinna także dawać poczucie bezpieczeństwa i świadomość korzyści, jakie z niej płyną. Stąd kluczowa rola edukacji — odejścia od indywiduali‑ stycznego modelu wyścigu szczurów do solidarności ze słabszymi, dowartościowa‑ nia kategorii „innego” i „obcego” (choćby religijnie i kulturowo). Przechodząc od doktryny wojny sprawiedliwej do głoszenia sprawiedliwego pokoju, Kościół może mieć istotny wpływ na zmianę świadomości społecznej. Warunkiem koniecznym jest, aby przystąpił do tego wszystkimi dostępnymi środkami, zarówno poprzez postawę i troskę hierarchii, jak też aktywność wspólnot świeckich. O tym, że aktywne zaangażowanie na rzecz pokoju może być atrakcyjne dla młodzieży, świadczy tegoroczne spotkanie „W duchu Asyżu”. Wzięło w nim udział tysiące młodych osób, które na co dzień pomagają osobom wykluczonym w swoich miastach. Mnie najbardziej zainspirowała historia Balangi, dwudziestoletniej stu‑ dentki z Genui. Balanga pochodzi z Republiki Środkowoafrykańskiej. Do Europy — z ogarniętej wtedy wojną ojczyzny — wysłała ją rodzina, resztkami sił i pieniędzy. Na początku była bezdomna, nie znała języka. Uratowała ją pomoc młodych miesz‑ kańców sycylijskiego miasteczka, do którego trafiła. Zapoznali ją ze Wspólnotą Sant’Egidio. Zaangażowała się w pomoc ubogim, poznała język i zaczęła studia. Dziś z bólem mówi, że — choć w jej ojczyźnie wojna dobiegła już końca — jej rodzina wciąż cierpi na skutek wojny. Balanga wie, że jest nadzieją całej rodziny. — Wierzę, że poprzez moje studia i przyjaźń z ubogimi będę mogła kiedyś wrócić do domu i pomóc w budowie pokoju — powiedziała z uśmiechem na ustach i łzami w oczach jednocześnie. Tylko pokój jest święty! Po kilku miesiącach wiadomo, że prace zainicjowane podczas kwietniowej rzym‑ skiej konferencji będą w Watykanie kontynuowane. Kard. Turkson zapowiedział, że owoce tej konferencji będą inspiracją dla papieskiego orędzia na Światowy
  • 30.  29 Dlaczego(nie)przemoc? Tylko pokój jest sprawiedliwy Dzień Pokoju 1 stycznia 2017 roku. W wywiadzie dla „National Catholic Repor‑ ter”, przywołując słowa Franciszka, przewodniczący Papieskiej Rady „Iustitia et Pax” przypomina: „Nie można powstrzymać agresora poprzez bycie agresorem. Nie można powstrzymać konfliktu poprzez wzniecenie innego konfliktu. Nie można powstrzymać wojny, zaczynając kolejną wojnę” 12. Na zakończenie tegorocznego spotkania w Asyżu Franciszek mówił: „Tylko pokój jest święty, nigdy wojna!”. Niewielu dziś twierdzi inaczej, choć w przeszło‑ ści bywało z tym różnie. Kościół w swoim rozwoju dojrzał do tego, by nie mówić o świętej wojnie. Czy również moralne usprawiedliwianie wojen przejdzie do historii? Czy czeka nas mała kościelna rewolucja i zastąpienie doktryny wojny sprawiedliwej głoszeniem sprawiedliwego pokoju? Bartosz Bartosik Bartosz Bartosik — ur. 1989. Studiował psychologię i slawistykę na Uniwersytecie War‑ szawskim. Od kwietnia 2016 r. sekretarz Laboratorium „Więzi”. Związany ze Wspólnotą Sant’Egidio. Mieszka w Warszawie. 12 Cardinal Turkson: 'We do not stop war by starting another war', https://www.ncronline.org/news/ people/cardinal­‑turkson­‑we­‑do­‑not­‑stop­‑war­‑starting­‑another­‑war. Nowość Piotr Wierzbicki Jak słuchać muzyki Książka Piotra Wierzbickiego, wielbiciela i wytrawnego znawcy muzyki, wprowadza w świat sztuki dźwięków zachodniej cy‑ wilizacji na przykładzie najsłynniejszych utworów. Ta komu‑ nikatywna opowieść o muzycznych przeżyciach przemówi do wrażliwości i wyobraźni zarówno najmniej wtajemniczonych, jak i koneserów. Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i ­Dziedzictwa Narodowego 160 s., cena 29,40 zł W naszej księgarni internetowej 20% taniej! tel./fax (22) 828 18 08  www.wiez.pl
  • 31.  30  WIĘŹ  Zima 2016 Przemoc, niedostrzegany grzech główny Małgorzata Bilska Broniłem tak gorliwie Boga że trzepnąłem w mordę człowieka ks. Jan Twardowski, Skrupuły pustelnika Przemoc jest złem. To zdanie wygląda tak banalnie, że raczej u nikogo nie wzbu‑ dzi sprzeciwu — także, a może i zwłaszcza u katolików. Diabeł, również „diabeł od przemocy”, siedzi jednak w szczegółach. Przemoc słusznie została uznana na przełomie XX/XXI wieku za jeden z najpoważniejszych problemów społecznych. Wciąż jednak nie ma powszechnej zgody nawet co do przejawów zjawiska i jego przyczyn. Wbrew pozorom niezbyt jasny jest także stosunek Kościoła do przemocy. Nieoczywista oczywistość Gdyby zadać katolikom pytanie, czy Kościół sprzeciwia się przemocy, większość odpowie: Ależ oczywiście! Wszak staje po stronie słabszych! To jedynie osławione „lewactwo” (czyli siły wrogie Kościołowi) przyprawia mu gębę opresora, w imię politycznej poprawności oskarżając o brak empatii, wykluczanie, marginalizowa‑ nie, krzywdzenie, narzucanie siłą, zmuszanie, mowę nienawiści, popieranie bicia dzieci, promowanie uległości żon, gdy wybranek się nad nimi znęca. Wysoce prawdopodobne, że polski katolik powie także: Tymczasem to Kościół jest ofiarą! Chrześcijanie są atakowani na Wschodzie (Bliskim) i Zacho‑ dzie (laickim), na Południu i Północy — wszędzie tam, gdzie imię Boga budzi sprzeciw, co zapowiadano już w Biblii. Oni chcą się tylko bronić! I trzeba im na to pozwalać. Nawet Jezus powyrzucał siłą kupców ze świątyni, lejąc ich po plecach batogami... Pytałam znajomych księży o brak kazań na temat zła przemocy. Dość zgodnie tłumaczą: „Nie mówimy o tym, bo to oczywiste”. Doprawdy? A zło zdrady, tak
  • 32.  31 Dlaczego(nie)przemoc? Przemoc, niedostrzegany grzech główny częste w kazaniach, nie jest oczywiste? A zło kłamstwa? Dlaczego kaznodzieje przyjmują, że zło przemocy nie wymaga moralnych pouczeń? Czy naprawdę jesteśmy pod tym względem czyści i niewinni? Bezprzemocowo wierni ideałom Ewangelii? Skończył się Rok Miłosierdzia, który miał m.in. pogłębić wrażliwość katoli‑ ków na osoby potrzebujące pomocy. Więcej niż zwykle mówiło się o uczynkach miłosierdzia, zarówno względem ciała, jak i względem duszy. Niestety, żaden z nich nie odnosi się do sytuacji przemocy — poza ewentualnie „grzeszących upominać”. Tyle że osoba upominająca musi najpierw wiedzieć, jak odróżnić zachowanie przemocowe od tego, które nim nie jest — i mieć pewność, że prze‑ moc jest grzechem; wiedzieć, czego naucza Kościół w tej dziedzinie. I już tu wpadamy na pierwszą rafę. Grzech przemocy nie stał się bowiem przedmiotem analiz moralnych, a co za tym idzie, tematem w katechezie czy kościelnym nauczaniu. Formalnie, owszem, Kościół potępia przemoc, lecz zdawkowo, bez zaangażowania. Jeśli już, to zazwyczaj przemoc zbiorową — wojny. A przecież najczęstsza jest przemoc interpersonalna: w szkole, w pracy, w domu, na ulicy, na stadionach... Ona jednak funkcjonuje jakby obok dyskursu moralnego. Jest domeną psychologów, pedagogów, pracowników socjalnych, po‑ licjantów, lekarzy. Etyków już nie. Uwadze Kościoła umknął fakt, że Samarytanin z Ewangelii stał się symbo‑ lem miłosierdzia, pomagając... ofierze przemocy! Nie tej spektakularnej, w któ‑ rej przypadku decyzje zapadają na poziomie państwa, a my nie mamy na nie wpływu — lecz przemocy „normalnej”, której świadkiem bywa każdy z nas wła‑ ściwie na co dzień. Przemoc jest relacją Nie każda przemoc zostawia siniaki. Nie zawsze rany krwawią. Przemoc i agre‑ sja są już jednak na tyle dobrze opisane, zdiagnozowane, a ludzie w XXI wieku na tyle uwrażliwieni na istnienie tego problemu, że obojętność katolików wobec kwestii przemocy zaczyna przypominać reakcję lewity i kapłana z ewangelicznej przypowieści. Jezus przestrzega przed znieczulicą. Bóg­‑człowiek sam padł ofiarą przemocy. Droga krzyżowa i trzydniowa agonia to gehenna przemocy fizycznej i psychicznej. Uważam, że dojrzały, odpowiedzialny i uczciwy intelektualnie katolik musi w tej sytuacji mieć odwagę postawić pytania. Jak to możliwe, że istnieje tak straszne zło, które nie doczekało się ani jednego kościelnego dokumentu? Nawet w Ju‑ bileuszowym Roku Miłosierdzia w kościelnej praktyce ta kwestia przemknęła mimochodem, jakby przemocy, jej sprawców i ofiar nie było. Czytając wypowiedzi niektórych katolickich „ekspertów”, mam wrażenie, że słabo znają temat, a co gorsza, nie chcą go zgłębiać. Najgorsze zaś jest to,
  • 33.  32  WIĘŹ  Zima 2016 Małgorzata Bilska że często wykazują brak zdolności współodczuwania, zwanej empatią, której pełen jest dobry Bóg. To paradoks, że katolicyzm przywiązuje tak wielką wagę do sfery relacji, nie tylko z powodu filozoficznego personalizmu, a przemoc ignoruje. Skoro ontologicznie człowiek jest obrazem Boga­‑Miłości w Trzech Osobach, dąży do świętości przez praktykowanie miłości (najważniejsze przy‑ kazanie!), to jak można „przegapić” sferę tak istotną dla relacji osób, także duchowo? Społeczny problem postrzegania przemocy i reagowania na nią wiąże się jeszcze z zaniedbaniami z czasów PRL, kiedy fałszowano dane na temat przemocy w rodzinie, gdy nie istniała profesjonalna praca socjalna, a przemoc była tema‑ tem tabu jako element systemu społecz‑ nego na niej opartego. Wtedy Kościół heroicznie bronił godności człowieka bez względu na przekonania. Zresztą od swego początku stawał po stronie najsłabszych, bezbronnych i samotnych. Pomagał i pomaga ubogim, bezdomnym, chorym, niepełnosprawnym, umierającym; dzieciom nienarodzonym. Z ofiarami przemocy, w tym dziećmi, wciąż ma jednak kłopot. Faktem jest, że przez wieki przemoc nie budziła głębszej refleksji także w środowisku świeckim. Zmianę perspektywy spowodował dopiero rozwój psy‑ chologii, a wraz z nią wzrost świadomości znaczenia emocji dla budowania relacji. Nałożył się na to proces zmiany stosunku do dziecka, badania na temat empatii, odkrycie inteligencji emocjonalnej oraz analizy socjologów dotyczące znaczenia więzi społecznych i kapitału społecznego. Wreszcie pojawiła się odraza do przemocy, będąca skutkiem XX‑wiecznych totalitaryzmów, które — na czele z Holokaustem — ujawniły zdolność człowieka do niebywałego okrucieństwa. W ostatnich latach swoje dołożyło powstanie cyberprzestrzeni, w której przemoc rozkwitła w nowej skali (nie bagatelizujmy jej jako tzw. hejtu!). I etyka, i empatia W języku potocznym terminów „przemoc” i „agresja” używa się zamiennie. Rozumie się je wtedy jako zachowanie zwrócone przeciwko innym osobom (w tym — sobie samemu) obliczone na ich szkodę. To działanie jednoznacznie antyspołeczne, negatywne, związane z niszczeniem. Jego podstawową cechą, dodajmy, jest intencjonalność, co oznacza, że sprawca chce zadać ból, wyrządzić krzywdę. Oczywiście w niektórych przypad‑ kach — jak choćby stosowanie przez dorosłych kar opartych na przemocy — trudno ocenić świadomość krzywdzenia dziecka. Części rodziców przyświeca bowiem długofalowy cel, jakim jest „wychowanie go na porządnego człowieka”, zaś szla‑ Przemoc to najprostsza imitacja szacunku dla siebie samego. Daje sprawcy poczucie siły, mocy, zaradności.
  • 34.  33 Dlaczego(nie)przemoc? Przemoc, niedostrzegany grzech główny chetny cel... uświęca środki. Intencjonalność jest ważna. Dzięki temu kryterium za przemoc nie są uważane szkody powstałe w wyniku wypadku, nieuwagi lub niekompetencji. Jak rozpoznać, że mamy do czynienia z przemocą? Przede wszystkim jest to relacja oparta na uprzedmiotowieniu, użyciu drugiej osoby. Według mnie w relacji przemocy uprzedmiotowienie pojawia się w dużo większym stopniu niż przy założeniu prezerwatywy podczas stosunku małżeńskiego. Wystarczy jednak porównać liczbę katolickich publikacji na temat seksu i przemocy. Każda kościelna biblioteka może się pochwalić dziesiątkami książek i broszur poświę‑ conych złu antykoncepcji, która uprzedmiotawia drugą osobę. Tematem tym przesycone są kazania i media katolickie. Przemoc mniej szkodzi? Jest mniej... nieczysta? Potrzeba tu więcej empatii. Rzecz jasna, „antyprzemocowa” współczesna lewica błądzi, próbując zastąpić subiektywną empatią obiektywne normy oraz pod‑ ważając jakiekolwiek transcendentne źródła dobra i prawdy. Ale chrześcijańska odpowiedź nie może przesadnie akcentować etyki kosztem empatii. Czy można być uczniem Chrystusa, opierając się tylko na etyce? Samarytanin przecież nie etyką się kierował, pomagając pobitemu. Zobaczył go przy drodze i „wzruszył się głęboko”, jak czytamy w Ewangelii. Odruch empatii przełożył na działanie. Natomiast eksperci od etyki i prawa, będący niby blisko Boga (kapłan i lewita), przeszli obojętnie. Różne twarze przemocy Ruchy lewicowe opierają się na przekonaniu, że przemoc generują tylko nie‑ równości społeczne, uprzedzenia i stereotypy. W konsekwencji żyją utopijnym złudzeniem, że wystarczy wyeliminować te przyczyny, a problem zniknie. Aby pokazać, jak mylne jest to założenie, wystarczy sięgnąć po fachowe rozróżnienie przemocy i agresji. W literaturze naukowej o przemocy mówi się wtedy, gdy pomiędzy oso‑ bami występuje nierównowaga sił: fizycznych, materialnych, strukturalnych itp. Sprawca wykorzystuje tę przewagę do upokarzania ofiary — jej wyszydzania, wyśmiewania, szykanowania, obrażania, bicia, kopania, szturchania, napadania, gwałcenia, molestowania itd. Przemocą może być też izolowanie, opuszczenie, odrzucenie. Ofiara stoi niżej w hierarchii niż sprawca, jest słabsza, często od sprawcy zależna. Dlatego przemoc może się ciągnąć latami (rzecz jasna, to nie znaczy, że przewaga zawsze prowadzi do przemocy). Agresja natomiast zakłada równowagę sił. Pojawia się ona choćby w sytu‑ acji konfliktu, gdy obie strony chcą się wzajemnie pokonać, rywalizują o te same dobra. Napięcia i konflikty są normalne, nie są złe, trzeba tylko umieć je rozwią‑ zywać przy pomocy pokojowych metod (np. negocjacje, mediacje), zachowując szacunek dla różnicy poglądów, wartości, stylów życia.
  • 35.  34  WIĘŹ  Zima 2016 Małgorzata Bilska Wrażliwości lewicowej można słusznie zarzucić, że ignoruje kwestię agresji i, jak wspominałam, błędnie diagnozuje problem społeczny. Ale i konserwatyści mają tu swoje za uszami. Twierdzenie, że dominacja jednej grupy nad drugą, np. mężczyzn nad kobietami, to świetny układ opiekuńczy — bo sprawdzał się przez wieki — jest naiwne. W takiej relacji, opartej na całkowitej zależności, droga do bezkarnego niszczenia partnera jest banalnie prosta... Przemoc ma różne przyczyny, jest zjawiskiem wieloczynnikowym. Jedno nie ulega jednak wątpliwości: spiralę przemocy nakręca bezkarność sprawcy. Udawanie, że problem dotyczy tylko niemoralnych związków nieformalnych czy rodzin patologicznych (alkoholowych), zaś winne są jedynie laicyzacja, relaty‑ wizm i egoizm — to chowanie głowy w piasek i zamiatanie problemu pod bogato zdobiony dywan. Od wstydu do przemocy Współczesna przemoc wydaje się bardziej subtelna (może dlatego tak szokują nas „prymitywne” ataki islamistycznych radykałów?). W latach 90. XX wieku w użycie weszło słowo mobbing, oznaczające terror psychiczny. Wzrosła wrażliwość na psy‑ chologiczne stany cierpienia — i słusznie. Bo choć znęcanie się psychiczne w szkole czy w pracy nie zabije wprost, to wiele osób doprowadziło do samobójstwa. Inne skazało na depresję, czasem wieloletnią terapię. To perfidne zabijanie na raty. Już w Starym Testamencie czytamy, że „Uderzenie rózgi wywołuje siniec, uderzenie języka łamie kości. Wielu padło od ostrza miecza, ale nie tylu, co od języka” (Syr 28,17—18). Dopiero współcześnie zdajemy sobie jednak sprawę, jak niszcząca jest przemoc werbalna. Według Jamesa Gilligana, jednego z najlepszych terapeutów pracujących w USA z przestępcami­‑sprawcami przemocy, u podstaw takich zachowań leży głównie uczucie... wstydu 1. Mechanizm przemocy (jest to zachowanie bardziej wyuczone niż prymitywnie instynktowne) w dużej mierze opiera się na przerastającym możliwości udźwignięcia doświadczeniu wstydu, a także upokorzenia i bezsilności. Przy czym nie chodzi tu o wstyd dotyczący seksualności, którego przeciwieństwem byłby tzw. bezwstyd — lecz o wstyd „toż‑ samościowy”, polegający na utracie dumy z siebie, własnej wartości. O wstyd z powodu załamania się obrazu siebie i własnego wizerunku w oczach innych. Kiedy — pracując jako profilaktyk uzależnień i agresji w szkołach — pytałam na warsztatach młodych ludzi, co można ze wstydu zrobić, przywoływali mądrości ludowe. Można się ze wstydu spalić, zapaść się pod ziemię. Dobrze się to wpisuje w diagnozę Gilligana, bo u niego wstyd dotyczy narządu wzroku: obrazu człowieka w oczach innych. Dlatego ogromną siłę destrukcji ma nawet przemoc werbalna. „Zapaść się pod ziemię” to nic innego, jak zniknąć sprzed oczu ludzi, którzy 1 Zob. J. Gilligan, Wstyd i przemoc. Refleksje nad śmiertelną epidemią, Poznań 2001.
  • 36.  35 Dlaczego(nie)przemoc? Przemoc, niedostrzegany grzech główny patrzą na nas w sytuacji ośmieszenia lub porażki. Gilligan zaznacza, że uczucie wstydu (podobnie jak konflikt) nie jest złe, nie wolno go tłumić. Są realne sytuacje, których się wstydzimy. Osoba zdrowa emocjonalnie ma jednak dosyć powodów do dumy z siebie, żeby to udźwignąć i iść dalej (choć i ona potrzebuje empatii, wsparcia i szacunku w trudnej chwili). Pomijając kwestię błędnego koła przemocy, dobrze opisaną w literaturze przedmiotu, rzecz sprowadza się więc do godności człowieka — a ta jest krucha, zwłaszcza w przypadku dzieci. Jeśli pewna granica zostanie przekroczona, człowiek zaczynasięwstydzićniekilkucechlubwad, alesiebie.Wtedymożedojśćdoautoagresji. Innywarianttopróbaodzyskaniadumyz sa‑ mego siebie przez poniżanie innych ludzi. Przemoc, jak mówi Gilligan, to najprostsza imitacja szacunku dla siebie samego. Daje poczucie siły, mocy, zaradności. Sprawca budzi lęk, ale i pewien podziw. Ofiara przemocy — głównie pogardę, bo „skoro pozwala się tak trakto‑ wać”... Grupa nieco stadnie, nieświadomie, mimowolnie staje za plecami sprawcy. W ten sposób wirus przemocy rozprzestrzenia się i przemoc nie ma końca. Kain nie zabił po pijanemu W stosunku do przemocy potwierdza się teza, że na odkrycia naukowe i zmiany społeczne Kościół reaguje zwykle z poślizgiem. Do dziś nie ma żadnego papie‑ skiego dokumentu poświęconego przemocy jako autonomicznemu zjawisku. Czasem pojawi się gdzieś wzmianka, np. krytyka „machizmu” w Familiaris con‑ sortio (zdefiniowanego przez Jana Pawła II jako „nadużywanie przewagi upraw‑ nień męskich, które upokarzają kobietę i nie pozwalają na rozwój zdrowych stosunków rodzinnych”), fragmenty w orędziach na Dzień Pokoju czy innych dokumentach społecznych. Nie składa się to jednak w spójną całość. I chyba trudno się dziwić, skoro struktury kościelne mają w historii na własnym sumieniu ofiary przemocy, od krucjat i inkwizycji po dramaty jednostek: poniżanych, wykluczanych, a nawet zabijanych. Trudno więc o rachunek sumienia i postanowienie poprawy. Kościół jest instytucją publiczną, a takie wyznanie win rodzi obawy o wykorzystanie tego faktu przez przeciwników. Powszechne jest w środowiskach katolickich przekonanie, że za przemoc odpowiada alkohol. Statystyki policyjne na to wskazują, tylko że nic z tego nie wynika. Nie jest bowiem zgłaszana organom ścigania przemoc bardziej perwer‑ syjna — ta, która nie zostawia śladów do obdukcji. Przemoc naprawdę nie wymaga alkoholu! Ani środowisk patologicznych. Mechanizm przemocy opiera się na doświadczeniu wstydu, upokorzenia i bezsilności. Chodzi o wstyd polegający na utracie dumy z siebie, własnej wartości.
  • 37.  36  WIĘŹ  Zima 2016 Małgorzata Bilska Czy biblijny archetyp sprawcy, Kain, zabił Abla po pijanemu? Nie, zrobił to pod wpływem zazdrości i gniewu. Pewnie dlatego gniew i zazdrość trafiły na krótką listę siedmiu grzechów głównych. Jednak z ich rozumieniem też jest kło‑ pot. Agresja i przemoc to zachowania — podlegają więc ocenom etycznym jako fakty. Gniew i zazdrość są emocjami. Emocja to wewnętrzna reakcja organizmu na bodziec, negatywny lub pozytywny. Jest informacją, nie może więc być etycz‑ nie dobra lub zła. Gdyby za grzech główny uznać — zgodnie ze stanem faktycznym — przemoc, kaznodzieje, katecheci i spowiednicy mogliby formować sumienia, mieliby się na czym oprzeć. Tak się jednak nie dzieje. Może jest to jednym z powodów, dla których polska przestrzeń publiczna jest pełna przemocy, choć większość jej uczestników powołuje się na związki z Kościołem? Miłosierny, ale bez przesady? Gniew — podobnie jak złość, wściekłość czy nienawiść — może być reakcją na konkretną sytuację, ale często pokrywa inne uczucia, np. wspomniany wstyd, upokorzenie, smutek. Brak kontroli złości jest jedną z ważniejszych przyczyn stosowania przemocy. Z tą emocją katolicy mają dwojaki problem (pomijając już podział na płeć, bo złość przystoi mężczyźnie, a „piękności szkodzi”). Z jednej strony istnieje ewangeliczny wzorzec „nadstawiania drugiego policzka” i przebaczania nie siedem, a siedemdziesiąt siedem razy. Postulaty te — jeśli zostaną niewłaściwie podane przez katechetów, kaznodziejów, duszpasterzy — mogą prowadzić do postawy uległości. A nie ma nic bardziej szkodliwego dla ofiary przemocy niż wymuszanie na niej biernego przyzwolenia. Cierpliwe znoszenie cierpienia ma sens, gdy dokonuje się w pełnej wolności — gdy jest dobrowolnym darem, jak u Jezusa; wyrazem własnej siły, a nie bezradności i braku możliwości obrony. Z drugiej strony mamy tych katolików, którzy nie rozumieją przebaczenia (a więc sedna własnej religii), a nie godząc się na obrażanie i upokarzanie ich sa‑ mych (argumenty o ciemnogrodzie czy „moherach”), uznają brak odwetu za prze‑ jaw... słabości. Dlatego niektórzy z nich, gdy tylko wstają z klęczników przed kopią obrazu Jezusa Miłosiernego, bez zahamowań ruszają do boju. No bo katolik to nie mięczak, a wrogów Kościoła i cywilizacji chrześcijańskiej trzeba zwalczać. Uczuć religijnych bronić trzeba jak niepodległości, ludzkich często się już nie szanuje. W tym ostatnim podejściu nie ma miejsca na słowo „asertywność” lub kojarzy się ono tylko z coachingiem, sukcesem i egocentryzmem. Złoty środek między uległością a agresją — tym właśnie jest postawa asertywna — nie jest dla tych osób dostępny. Walczą o prawo do bycia sobą, ale asertywność to także szacunek dla bycia sobą wszystkich innych. Jej istotą jest równowaga. Kto w domu się tego nie nauczył, w szkole nie doświadczył, a w Kościele bagatelizował — ten może nie umieć powstrzymać zachowań przemocowych.
  • 38.  37 Dlaczego(nie)przemoc? Przemoc, niedostrzegany grzech główny Będzie tkwił w fałszywej alternatywie: uległość lub agresja. A chcąc uspokoić zmącone sumienie, potrafi wypalić: „Jezus też powyrzucał kupców ze świątyni”. Czyli był miłosierny, ale bez przesady... Jezus z biczem w ręku Ewangeliczna opowieść o przekupniach w Świątyni Jerozolimskiej długo była mylnie interpretowana. Wystarczy przejrzeć ikonografię chrześcijańską, żeby przekonać się o przyjęciu założenia, że Jezus zastosował przemoc. Na większo‑ ści dzieł — zarówno mistrzów, takich jak El Greco czy Giotto, jak i w kościołach parafialnych — Jezus smaga biczem skulonych, przerażonych ludzi. Tymczasem w Piśmie Świętym nie ma podstaw do tak jednoznacznej interpretacji! Sytuację opisali wszyscy ewangeliści. Tylko jeden, św. Jan, wspomniał o biczu: W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie róbcie targowiska! (J 2,13—15) Nie ma tu więc informacji, że Jezus uderzył człowieka. W celu wyjaśnienia wąt‑ pliwości poprosiłam o komentarz Romana Zająca, biblistę z KUL. Wyjaśnia on: W oryginale werset ten brzmi: Kai poiesas fragellion ek schoinion pantas eksebalen ek tou hieru. Słowo fragellion pojawia się w Biblii tylko raz. Słowniki jako jego znaczenie podają: bicz, bat. Słownik Stronga dodaje, że tak nazywano narzędzie do wymierzania publicznej kary chłosty. Z kolei Analytical Lexicon of the Greek New Testament wiąże ten termin z chłostą, biczowaniem. Na określenie tego, z czego Jezus sporządził bicz, ewangelista używa greckiego słowa ta schoinia, które oznaczać może powróz (wy‑ konany z sitowia), uzdę lub lasso do zakładania na szyję dużych zwierząt. A zatem do sporządzenia bicza Jezus użył prawdopodobnie uzd zabranych zwierzętom lub uprzęży oferowanych tam na sprzedaż wśród innych przedmiotów. W tekście nie ma żadnej sugestii, że Jezus użył bicza wobec przekupniów, aczkolwiek ewangelista wybrał akurat termin oznaczający narzędzie służące do wymierzania kary ludziom. Nie musi to jednak wcale znaczyć, że Jezus bił tym biczem ludzi. Do czego więc potrzebny był Mu bicz? Biblista N. Clayton Croy twierdzi, że Jezus użył skręconych w bicz sznurków, aby poganiać nim zwierzęta. A zatem według niego nie było żadnego bicia ludzi, a jedynie przynaglanie zwierząt. Co więcej, to wła‑ śnie do zwierząt głównie ma się odnosić termin „powypędzał” (eksebalen). Dodam jeszcze, że czasownik ekballo ma różne znaczenia, np. wypędzić, wyrzucić, usunąć, wygnać, wyciągnąć siłą, wyrwać, odrzucić z pogardą, ale także: opuścić, pominąć, wyprowadzić. W różnych komentarzach pojawia się także opinia, że bicz w rękach Jezusa ma cha‑ rakter symboliczny.
  • 39.  38  WIĘŹ  Zima 2016 Małgorzata Bilska Oznacza to, że jedyny w Biblii przypadek rzekomego stosowania przemocy przez Jezusa najprawdopodobniej nie miał miejsca. To jest spójne z całą postawą Mistrza. Jezus nakazał Piotrowi schować miecz, gdy ten Go bronił, a uczniom — kochać nieprzyjaciół. Wypędził co prawda kupców, lecz czy kogoś uderzył? Wątpię. Był wyrozumiały dla złodziei, prostytutek, żyjącej w konkubinacie Samarytanki. Nie tolerował natomiast przemocy, nigdy jej nie stosował. Czy nauczanie Kościoła tak stawiało przez wieki akcenty moralne? Katechizm bez grzechu przemocy Nie wiem, jak to się stało, że grzech pierworodny kojarzy się ludziom ze sferą seksualną, podczas gdy przemoc Kaina (pierworodnego syna Adama i Ewy) wo‑ bec Abla mało kogo porusza. Trudno znaleźć analizę grzechu przemocy nawet we współczesnym Katechizmie Kościoła Katolickiego. Analizując przykazanie „Nie zabijaj”, KKK omawia m.in. takie kwestie, jak palenie papierosów, nadużywanie jedzenia i leków (dbałość o zdrowie), przeszczep narządów, szerzenie zgorszenia i szacunek dla zmarłych. Przemocy interpersonalnej poświęcono tylko punkty 2263—2265 dotyczące obrony koniecz‑ nej — w przypadku skrajnym: zagrożenia życia. W części dotyczącej przykazania „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” pojawia się kilka zdań o obmowie i oszczerstwie. Czy ktokolwiek skojarzy to z przemocą werbalną i psychiczną? Nie ma do tego podstaw. Raczej z kłamstwem. Grzech przemocy nie pojawia się zatem tam, gdzie katolicy powinni szukać informacji na temat jego etycznych uwarunkowań. Można więc powiedzieć, że w nauczaniu moralnym Kościoła zieje w tej dziedzinie potężna wyrwa, etyczna luka. Czy to wina lewicowych aktywistów, że w tej sytuacji dają swoje diagnozy i recepty na przeciwdziałanie przemocy? Mają monopol. Brak refleksji etycznej i teologicznej przekłada się potem na duszpasterstwo. Dzieciom­‑ofiarom przemocy z „rodzin patologicznych” (najlepiej wrzucić rzecz do wora z etykietą „patologia”) proponuje się m.in. wycieczki do sanktuariów i prezenty. Dzieci ubogie by się ucieszyły. Ofiar przemocy nie można jednak utożsamiać z ubóstwem czy z chorobą alkoholową. Mądre duszpasterstwo w tej dziedzinie wymaga podstawowej wiedzy o przyczynach i mechanizmach przemocy. Mamy więc kolejnych grzech — zaniechania, bo działania Caritas czy krakowska „Siemacha” to zdecydowanie za mało. Kościół w Polsce powinien powiązać swoją refleksję i działania w zakresie przemocy z realizacją wezwania miłosierdzia. Zobowiązuje do tego dziedzictwo naszych świętych rodaków, wielkich świadków miłosierdzia: Faustyny Kowalskiej i Jana Pawła II. Nie wiem, dlaczego promienie miłosierdzia wyszły w świat od nas — ale to zobowiązanie, a nie przywilej. W wypowiedziach papieża Franciszka, zwłaszcza w adhortacji Amoris laeti‑ tia, zaczynają się pojawiać pierwsze analizy problemu przemocy i przestawianie
  • 40.  39 Dlaczego(nie)przemoc? Przemoc, niedostrzegany grzech główny akcentów w tej dziedzinie. Może to początek procesu, o którego potrzebie tu piszę? Gdyby pedofilia była w Kościele postrzegana nie jako dewiacja seksualna, lecz jako przemoc (w tym akurat przypadku seksualna) wobec dzieci... Gdyby „nie” dla przemocy wobec dzieci urodzonych było tak mocne, jak sprzeciw wo‑ bec aborcji... Gdyby starczyło wyobraźni miłosierdzia, wrażliwości na krzywdę... Wtedy Kościół byłby podziwianym, a co najważniejsze — w pełni wiarygodnym świadkiem miłosierdzia Boga. To jest jego wielkie zadanie w XXI wieku. Małgorzata Bilska Małgorzata Bilska — dziennikarka, absolwentka studiów doktoranckich w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego, stała współpracowniczka portalu Aleteia. Pu‑ blikuje także w „Tygodniku Powszechnym” i „Wprost”, a wcześniej m.in. w „Znaku”, „Więzi”, „Przeglądzie Powszechnym”, „Życiu Duchowym”, „Rzeczpospolitej”. Prowadzi blog na rmf24.fm. Pracowała z dziećmi i młodzieżą, prowadząc warsztaty z profilaktyki uzależnień i agresji w szkołach, ukończyła policealne Studium Pracy Socjalnej, uczyła i szkoliła pracowników służb społecznych. Autorka książek: Kochaj i walcz, Święta Rita oraz Światło z Libanu. Mieszka w Krakowie. Nowość Jerzy Giedroyc, Leszek Kołakowski Listy 1957—2000 Ta niezwykle żywa i przykuwająca uwagę wymiana osobi‑ stych poglądów obu korespondentów jest źródłem informacji na temat ewolucji poglądów, starć ideowych i klimatu opinii dominujących w niezwykle ważnej części polskiej elity inte‑ lektualnej. Daje nam możliwość spojrzenia niejako za kulisy wielu kluczowych wydarzeń najnowszej historii, np. okoliczno‑ ści powstania takich tekstów Kołakowskiego, jak Tezy o nadziei i beznadziejności czy Sprawa polska, które inspirowały opozycję demokratyczną lat siedemdziesiątych w PRL‑u, m.in. powstanie Komitetu Obrony Robotników. Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i ­Dziedzictwa Narodowego 384 s., cena 35,00 zł W naszej księgarni internetowej 20% taniej! tel./fax (22) 828 18 08  www.wiez.pl
  • 41.  40  WIĘŹ  Zima 2016 Charles C. Camosy Za życiem, byle konsekwentnie W życiu publicznym współczesnych społeczeństw narasta zapotrzebowanie na nowy rodzaj polityki. Takiej, która konsekwentnie stanie po stronie najsłabszych i najbardziej kruchych. Konsekwentnie za życiem. Konsekwentnie bez przemocy. Konsekwentnie po stronie osób marginalizowanych i pozbawionych przywilejów. Uważam, że podstawą takiej polityki powinien stać się sposób myślenia, który w USA nazywamy konsekwentną etyką życia. Co mają wspólnego aborcja i wyścig zbrojeń Konsekwentna etyka życia zakorzeniona jest w Biblii i Tradycji Kościoła. Jednak pierwszą osobą, która przedstawiła to podejście publicznie w sposób pobudzający wyobraźnię Amerykanów był kard. Joseph Bernardin z Chicago. Bernardin był przewodniczącym ważnego Komitetu Pro Life Konferencji Biskupów USA. W roku 1983 wygłosił słynny wykład na nowojorskim Uniwersy‑ tecie Fordham zatytułowany „Konsekwentna etyka życia — dialog amerykańsko­ ‑katolicki”. Jego przesłanie trafiło szeroko do opinii publicznej, w dużej mierze dzięki artykułowi, jaki pojawił się następnego dnia na tytułowej stronie „New York Times’a” pod tytułem Bernardin prosi katolików, by walczyli zarówno z bro‑ nią jądrową, jak i z aborcją. Treść wykładu przedstawiono jako szerokie zajęcie się całą wiązką spraw związanych ze świętością życia, m.in. bronią jądrową, aborcją i karą śmierci. Pozytywne reakcje na artykuł skłoniły Bernardina do głębszego przemyślenia konsekwentnej etyki życia. Ostatecznie wprowadził do niej również takie kwestie, jak ubóstwo, eutanazja, genetyka, ochrona zdrowia i pornografia. Arcybiskup Chicago jasno podkreślał, że nie można ukrywać istotnych różnic pomiędzy
  • 42.  41 Dlaczego(nie)przemoc? Za życiem, byle konsekwentnie kwestiami, które usiłował połączyć — wskazywał jednak przede wszystkim na ich wspólne cechy charakterystyczne i wzywał do myślenia „w poprzek”, do konsekwentnego łączenia tych spraw w myśleniu i działalności katolików. Wska‑ zywał, że w trosce o skuteczne przekonywanie innych i wiarygodność Kościoła należy odmawiać traktowania tych spraw w oderwaniu od pozostałych, niejako ad hoc, byłoby to bowiem ich sztuczne oddzielanie od pozostałych problemów dotyczących ludzkiego życia. Takie podejście spotkało się również z krytyką. Znaczna jej część dotyczyła kwestii aborcji. Na lewicy krytykowano konsekwentną etykę życia za bezkry‑ tyczne wrzucanie do jednego worka problemów sprawiedliwości społecznej i ograniczania praw aborcyjnych. Na prawicy natomiast zarzucano kardynałowi, że porównując problem aborcji z innymi, mniej znaczącymi, nie podkreśla wy‑ starczająco mocno, że skutkiem legalnego przerywania ciąży są miliony zabitych istot ludzkich. Pomimo tej krytyki biskupi USA w swoich duszpasterskich planach działań pro life wprost przedstawiali konsekwentną etykę życia jako pojęcie kluczowe, uka‑ zując aborcję jako najważniejszą z całego „spektrum spraw związanych z ochroną ludzkiego życia i promowaniem godności człowieka” 1. Cytując Jana Pawła II, bi‑ skupi podkreślali konieczność głębokiej konsekwencji katolików w tych sprawach. Posługa miłości wobec życia powinna obejmować wszystko i wszystkich: nie może tolerować jednostronności ani dyskryminacji, ponieważ życie ludzkie jest święte i nie‑ naruszalne w każdej swojej fazie i kondycji; jest ono dobrem niepodzielnym. Trzeba zatem „zatroszczyć się” o całe życie i o życie wszystkich 2. Dla każdego, kto czytał Evangelium vitae, nie ulega chyba wątpliwości, że tam też chodzi o konsekwentną etykę życia. Broniąc niezbywalnej godności ludz‑ kiego życia, zwłaszcza osób słabych i bezbronnych, Jan Paweł II zwraca w ency‑ klice uwagę nie tylko na zło „dawnych, dotkliwych plag, takich jak nędza, głód, choroby endemiczne, przemoc i wojny”, ale również na „plagi nowe, przybie‑ rające nieznane dotąd formy i niepokojące rozmiary” (EV 3). Lista tych zagad‑ nień wydłuża się, gdy papież przyłącza się do apelu II Soboru Watykańskiego, który „potępił stanowczo liczne zbrodnie i zamachy wymierzone przeciw życiu ludzkiemu”. Wszystko, co godzi w samo życie, jak wszelkiego rodzaju zabójstwa, ludobójstwa, spędzanie płodu, eutanazja i dobrowolne samobójstwo; wszystko, cokolwiek narusza 1 Zob. Pastoral Plan For Pro­‑Life Activities: A Campaign In Support Of Life, http://www.usccb.org/ about/pro­‑life­‑activities/pastoral­‑plan­‑prolife­‑activities.cfm. 2 Jan Paweł II, encyklika Evangelium vitae, 87. W polskim tekście encykliki związek ten jest mniej czytelny. Tam, gdzie po polsku czytamy: „obejmować wszystko i wszystkich”, w przekładzie angielskim jest: profoundly consistent. Pozwalało to biskupom i autorowi mówić bezpośrednio o konsekwentnej etyce życia (consistent ethic of life).