SlideShare a Scribd company logo
1 of 92
Download to read offline
���������������������������������������
           ���������������������������������
Centrum Projektów Europejskich
Krajowy Ośrodek Europejskiego Funduszu Społecznego
ul. Domaniewska 39A
02-672 Warszawa

Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL
ul. Mazowiecka 11 lok. 14
00-052 Warszawa

Redakcja naukowa:
dr Bohdan Skrzypczak

Zespół redakcyjny:
Izabela Grabowska
dr Bohdan Skrzypczak
Rafał Krenz
Barbara Grześ

Autorzy:
Grzegorz Gorzelak
Jan Herbst
Bohdan Jałowiecki
Wojciech Łukowski
Bohdan Skrzypczak
Od animacji do rewitalizacji społecznej
           – dialog perspektyw i doświadczeń




                           Warszawa, marzec 2010 r.
Wydawca:
Centrum Projektów Europejskich
Krajowy Ośrodek Europejskiego Funduszu Społecznego
ul. Domaniewska 39A,
02-672 Warszawa

e-mail: roEFS@roEFS.pl

www.roEFS.pl

www.cpe.gov.pl

Infolinia EFS
801 EFS 801
801 337 801
(płatne jak za połączenia lokalne)

Publikacja bezpłatna

Publikacja współfinansowana przez Unię Europejską
w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego



Redakcja, skład, korekta i druk:
Zakłady Graficzne TAURUS Stanisław Roszkowski Sp. z o.o.
Kazimierów, ul. Zastawie 12
05-074 Halinów
Tel. +48 22 783 66 82
Fax +48 22 783 60 00
e-mail: biuro@drukarniataurus.pl
www.drukarniataurus.pl



Nakład: 600 egz.




2
Spis treści
                                                                    Str.
Wstęp                                                                5
Dr Bohdan Skrzypczak, Izabela Grabowska

Rozdział 1. Zbiorowości lokalne a nowy paradygmat socjologii        10
Prof. Bohdan Jałowiecki


Rozdział 2. Czynniki sukcesu lokalnego                              13
Prof. Grzegorz Gorzelak


Rozdział 3. Tożsamość lokalna. W poszukiwaniu źródeł
i sensu(ów) zakorzenienia                                           29
Prof. Wojciech Łukowski


Rozdział 4. Społeczności lokalne w Polsce. Bilans dwudziestolecia   44
Prof. Wojciech Łukowski


Rozdział 5. Konwergencja „na ziemi”, czyli o wykorzystaniu
(i niewykorzystaniu) programów rozwojowych w społecznościach
lokalnych w Polsce                                                  52
Dr Jan Herbst


Podsumowanie                                                        85
Rafał Krenz, Barbara Grześ




                                                                      3
4
Dr Bohdan Skrzypczak
Stowarzyszenie Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL

Izabela Grabowska
Krajowy Ośrodek EFS, Centrum Projektów Europejskich


Wstęp

Rewitalizacja – dialog perspektyw
    Stała Konferencja na Rzecz Aktywizacji i Rozwoju Społeczności Lokalnych, wspólne
przedsięwzięcie Krajowego Ośrodka EFS (funkcjonującego obecnie w strukturach Cen-
trum Projektów Europejskich) i Stowarzyszenia CAL, spotyka się w 2010 r. po raz trzeci,
a więc zgodnie z nazwą staje się trwałą i systematyczną przestrzenią refleksji nad kondycją
i kierunkami ważnych zmian społeczno-kulturowych, które ujawniają się w świecie lokal-
nych społeczności.1 Problematyka leżąca w obszarze naszego zainteresowania jest nie-
zwykle rozległa i różnorodna. Próbując poradzić sobie z owym nadmiarem możliwych per-
spektyw, proponujemy ogląd lokalnych problemów i innowacji poprzez wybór jednego,
ale integrującego – naszym zdaniem – wiele zagadnień mechanizmu rozwoju lokalnego.
Wiele wskazuje na to, że twórczym i mającym realną moc zmiany, a zarazem praktycznym
paradygmatem aktywizacji społeczności lokalnej jest rewitalizacja społeczna.

    Rewitalizacja (łac. re+vita – dosłownie: przywrócenie do życia, ożywienie) jest dzia-
łaniem skupionym na ożywieniu zdegradowanych obszarów miast, np. poprzemysło-
wych, którego celem jest znalezienie dla nich nowego zastosowania i doprowadzenie
do stanu, w którym obszary zmieniają swoją funkcję. Pojęcie to stosuje się najczęściej
w odniesieniu do części miasta lub zespołu obiektów budowlanych, które w wyniku prze-
mian gospodarczych, społecznych, ekonomicznych i innych utraciły częściowo swoją
pierwotną funkcję i przeznaczenie. Rewitalizacja łączy działania z zakresu budownictwa,
planowania przestrzennego, przedsiębiorczości i polityki społecznej, które realizowane
powinny być w oparciu o kompleksowe „lokalne programy rewitalizacji”.
1
    Początki partnerskiej współpracy Krajowego Ośrodka EFS ze Stowarzyszeniem Centrum Wspierania Aktywności Lokal-
    nej CAL sięgają początków 2006 r. Krajowy Ośrodek EFS, który odpowiada za rozwój sieci Regionalnych Ośrodków
    EFS, stanął przed koniecznością budowy spójnej koncepcji dalszej ewolucji sieci i rozwoju pracowników Regionalnych
    Ośrodków EFS, uwzględniając cele i działania, do jakich zostały powołane. Do zadań Ośrodków należy z jednej strony
    wspieranie projektodawców do Europejskiego Funduszu Społecznego w celu jak najlepszego przygotowania i zrealizo-
    wania projektów. Z drugiej strony wspieranie rozwoju lokalnego i pomoc projektodawcom w identyfikowaniu proble-
    mów lokalnych oraz ich eliminowanie przy użyciu środków EFS. Rozwijając drugie z zadań, czyli rozwój lokalny, Krajowy
    Ośrodek kształci personel Regionalnych Ośrodków EFS do pełnienia ich animacyjnej roli. Tworząc system kształcenia
    personelu Regionalnych Ośrodków EFS, Krajowy Ośrodek EFS we współpracy ze Stowarzyszeniem CAL stworzył Aka-
    demię Rozwoju Lokalnego. Obecnie w ramach Akademii, obok szkoleń, zajmujemy się kwestiami merytorycznymi zwią-
    zanymi z rozwojem lokalnym, a w szczególności animacją na poziomie subregionalnym. Nasze partnerstwo wciąż ewo-
    luuje, pojawiają się nowe pomysły i inicjatywy, które staramy się rozwijać zarówno w nowych, jak i starych formach.
    Promując partnerstwo, chcemy pokazać, o ile więcej i lepiej można osiągnąć, jednocząc zasoby, doświadczenie i po-
    tencjał. Chcemy też pokazać, że możliwa jest współpraca, dobra współpraca pomiędzy organizacją pozarządową
    a jednostką administracji publicznej. Partnerstwo to przede wszystkim ludzie, którzy mając wspólny cel, posiadają również
    motywację do wspólnego działania i angażowania się we wspólne przedsięwzięcia.


                                                                                                                           5
Pojęcie rewitalizacji przywoływane było w dyskursie tranformacyjnym od początku
lat 90. ubiegłego wieku, między innymi przy okazji programu „Mała Ojczyzna – tra-
dycja dla przyszłości”. Pierwsza organizacja integrująca refleksję w tej dziedzinie
– Stowarzyszenie Forum Rewitalizacji – powstała w 1998 r. Jednak dopiero w XXI
wieku, kiedy rewitalizację powiązano z konkretnymi instrumentami związanymi z pla-
nowaniem rozwoju, weszła szeroko do słownika i praktyki samorządów lokalnych.

   W pierwszym okresie swoistego „boomu” rewitalizacyjnego uwaga koncentrowała
się na renowacji (substancji mieszkaniowej, obiektów zabytkowych, architektonicznie
definiowanej przestrzeni publicznej), a więc przede wszystkim stronie inwestycyjnej.
Nieco później do głosu doszła perspektywa ożywienia gospodarczego, a więc ta-
kiego rekonstruowania obszarów miejskich i wiejskich, by wytworzyć dla nich nowe
perspektywy rozwoju ekonomicznego. Jedynie gdzieś w tle pojawiała się konieczność
ożywienia życia społecznego, bez którego odnowione części miast nadal będą bez
życia. Dziś wydaje się, że właśnie optyka społecznej zmiany – społecznej rewitalizacji
– zaczyna być najbardziej inspirującym i kreatywnym elementem planowania i reali-
zacji procesów rewitalizacji. Jak już nie raz się przekonaliśmy w innych sferach życia,
przebudowa infrastruktury materialnej jest dużo łatwiejsza niż odbudowa lub zmiana
mentalności i organizacji życia społecznego.

   Upadek danego środowiska przestrzennego to zawsze, przede wszystkim, kryzys
społeczny, a wraz z nim wykluczenie, bieda, patologie, bezradność i zwyczajna bier-
ność. Proces odnowy przestrzeni miejskiej lub wiejskiej zawsze pociąga za sobą ko-
nieczność przemyślanej inwestycji i edukacji społecznej. Bez obawy nadużycia można
zaproponować więc hasło: „nie ma rewitalizacji bez animacji”.

    Po wcześniej przedstawionych argumentach można przyjąć, że w procesie rewitali-
zacji najważniejsi są ludzie. Należy jednak podkreślić, że widziani nie jako pojedyncze
osoby, lecz przede wszystkim jako grupa, społeczność, która wspólnie zamieszkuje
i tworzy dane terytorium. Taka perspektywa „inwestowania w ludzi” charakterystyczna
jest dla będących przedmiotem zainteresowania Stałej Konferencji programów „ak-
tywizacji i rozwoju społeczności lokalnych”, które w praktyce coraz częściej określane
są mianem animacji społecznej będącej polskim odpowiednikiem międzynarodowych
terminów: community work, community capacity building, community development.

Rewitalizacja czyli animacja wspólnoty
   Coraz powszechniejszym przekonaniem staje się poczucie, że wspólnota ludzi nie
może być dłużej narzucana z góry, lecz musi wynikać z dobrowolnego zapotrzebowania
na nią, musi zostać wynegocjowana, uzasadniona, przeżywana oraz uświadomiona
i przemyślana. Drogą do odnowienia zasobów i więzi społecznych oraz przygotowa-
nia do twórczego i czynnego uczestnictwa w życiu zbiorowym jest edukacja, widziana
z szerszej, społeczno-kulturowej perspektywy. Powiedzieć edukacja i aktywność, to

6
jednak ciągle mało. Niezbędna wydaje się aktywność zbiorowa – aktywność społecz-
na mobilizująca ludzi do współdziałania dla wspólnego dobra.

    Okazuje się, że ten sąsiedzki, lokalny świat to nadal żywa szkoła tworzenia i roz-
wijania więzi i współpracy międzyludzkiej, wiedzy i żywej tradycji, przedsiębiorczości,
a także obywatelskich partycypacji. Wspólnota współdziałania, która wykracza poza
perspektywę doraźnego działania razem, wymaga spojrzenia długofalowego, oparte-
go o proces społecznego „ucierania” wspólnych wartości, co stwarza możliwość rze-
czywistej i pogłębionej mobilizacji lokalnego potencjału na rzecz rozwoju. Kiedy mó-
wimy o aktywnej społeczności, zaczynamy myśleć o nawiązywaniu nowych „połączeń”
z innymi osobami z naszej społeczności, uczymy się i zwiększamy wspólne kompetencje
poprzez wymianę doświadczeń. Dzięki temu stajemy się wspólnotą współpracującą,
a więc przestrzenią powiązań i pozytywnych więzi, w której każda osoba wchodząca
w relację z inną powoduje ruch całej sieci – oddziałuje na całość.

    Właśnie taka sieć/wspólnota komunikowania może stać się podstawą skutecznej
edukacji, którą określa się jako edukację środowiskową (społecznościową, wspólnoto-
wą lub lokalną). Polega ona na uruchamianiu długofalowego procesu kształtowania
i rozwoju kompetencji własnych środowiska (indywidualnych, grupowych, środowisko-
wych) w toku realizacji indywidualnych potrzeb i rozwiązywania lokalnych problemów
polegających na odkrywaniu, ukierunkowywaniu i wyzwalaniu dynamik potencjału miej-
scowego środowiska, które postrzegane jest jako źródło zmiany i rozwoju.

   W życiu społecznym istnieją – jak definiuje Andrzej Szahaj2 – dwa podstawowe
modele wspólnoty: organiczna i konstruktywistyczna. Pierwsza jest naturalna, dana
z góry, wyższa wobec jednostek, samowystarczalna i z wyraźnymi granicami. Dobro
ogółu jest w niej ważniejsze od dobra jednostki. Drugą trzeba sobie wymyślić/wyobra-
zić. Jest rezultatem swobodnego ludzkiego wyboru. Nie obowiązuje w niej jedność
za wszelką cenę. Ważny jest w niej wspólny interes, ale nie tylko. Ważne jest zacieka-
wienie odmiennością, spotkaniem z Innym. Kiedy mówimy o rewitalizacji społecznej
wspólnoty, pojawia się nam jeszcze inne podejście. W tym przypadku mamy bowiem
do czynienia ze społecznością funkcjonującą na jakimś terenie (wspólnotą organicz-
ną), która jest w kryzysie (dekonstrukcji). Wyzwaniem określanym jako rewitalizacja
społeczna jest jej przekonstruowanie, tak by położyć pomost pomiędzy jej „starym
życiem” a zaangażowaniem w nowy „pomysł na życie”.

   Poszukując pewnej ogólniejszej recepty istotnej w procesie konstruowania nowej
wspólnoty, warto – naszym zdaniem – pamiętać o trzech ważnych wymiarach współ-
pracującej i rozwijającej się społeczności, poprzez zadanie sobie pytania, czy „nasza
społeczność” jest:

2
    A. Szahaj, Jednostka czy wspólnota? Spór liberałów z komunitarystami a „sprawa polska”, Aletheia, Warszawa 2000 oraz
    A. Szahaj, Relatywizm i fundamentalizm oraz inne szkice z filozofii kultury i polityki, Wyd. Naukowe UMK, Toruń 2008.


                                                                                                                      7
• Przedsiębiorcza i solidarna, a więc taka, która ma wbudowany dwojaki mecha-
nizm: z jednej strony odbudowuje społeczne współdziałanie, etos solidarności, czyli
podstawowe cywilizacyjne i kulturowe kompetencje, z drugiej zaś przynosi realne roz-
wiązania i wymierne korzyści (w tym ekonomiczne) pozostającym w trudnej sytuacji
ludziom.

   • Kreatywna i innowacyjna, czyli przeciwieństwo rutyny, naśladowania, schema-
tyzmu. Czy umożliwia nam kreatywne przystosowanie do nowych wartości kulturo-
wych, wiedzy, ulepszeń i sprzyja tworzeniu nowej wiedzy. Ważnym aspektem tak rozu-
mianej innowacji jest jej emancypacyjny charakter, który podkreślał między innymi T.
Kotarbiński, pisząc: ilekroć osiągnęło się jakieś nowe usprawnienia, tylekroć nabrało
się umiejętności zrobienia czegoś, czego się przedtem zrobić nie umiało. Zyskało się
więc wyzwolenie od pewnego skrępowania, od jakiejś przeszkody, od jakichś trudno-
ści, jakiegoś ograniczenia3.

   • Otwarta i ucząca się, a więc taka, która przy utrzymaniu poczucia własnej war-
tości czerpie z doświadczeń innych i traktuje je jako inspiracje do swoich działań.
W takim ujęciu uczenie się to stałe testowanie i nabywanie doświadczenia poprzez
praktyczne współdziałanie, a następnie przekształcanie go w wiedzę dostępną całe-
mu zespołowi, organizacji lub społeczności.

Rewitalizacja – dialog doświadczeń
    Rewitalizacja społeczna, podejmując problematykę „ożywienia” społeczności,
jej wspólnotowego wymiaru, czerpie wprost z dorobku animacji kultury i animacji
społecznej, a także z doświadczeń wielorakich działań, jakie były i są podejmowane
 w celu „aktywizowania społeczności lokalnych”. Dlatego publikacji pt. „Od animacji
do rewitalizacji – dialog perspektyw i doświadczeń”, przygotowanej i wydanej z oka-
zji kolejnego spotkania Stałej Konferencji, przyświeca cel przypomnienia i ukazania
zagadnienia rewitalizacji społecznej w szerokim kontekście działań i przemian, jakie
zachodziły w Polsce lokalnej w ciągu 20 lat demokratycznej transformacji. Publikacja
nie odnosi się wprost do pojęcia rewitalizacji społecznej. Zawarte w niej artykuły mają
być pewnego rodzaju „dialogiem doświadczeń”, tworząc razem szerszą refleksję nad
społecznymi mechanizmami aktywizacji i rozwoju społeczności lokalnych.

   Tak widziany dialog otwiera tekst prof. Bohdana Jałowieckiego, „Zbiorowości lo-
kalne, a nowy paradygmat socjologii”, w którym autor zwraca uwagę na potrzebę
spojrzenia na lokalne życie z perspektywy socjologii mobilności i przepływów. Ważną
podbudowę dla projektowania działań z obszaru rewitalizacji społecznej zawiera tekst
prof. Grzegorza Gorzelaka, „Czynniki rozwoju lokalnego”, będący syntetyczną anali-
zą doświadczeń, jakie zebrano w ciągu ostatnich 20 lat dzięki różnego typu progra-


3
    T. Kotarbiński, Traktat o dobrej robocie, Wrocław 1966, s. 290.


8
mom interwencji społeczno-ekonomicznych i edukacyjnych, które realizowane były
w Polsce po 1989 r. Rozwinięciem tej problematyki jest artykuł dr Jana Herbsta, „Kon-
wergencja na ziemi, czyli o wykorzystaniu (i niewykorzystaniu) programów rozwojo-
wych w społecznościach lokalnych w Polsce”, podejmujący niewdzięczne zagadnienie
zmierzenia efektywności wykorzystania funduszy przekazywanych w ramach progra-
mów aktywizacyjnych, w tym szczególnie funduszy z Unii Europejskiej.
   Po tekstach dotyczących „twardych” finansowo-strukturalnych aspektów stymu-
lowania rozwoju lokalnego, kolejny tekst porusza się w „miękkiej” sferze tożsamo-
ści. Prof. Wojciech Łukowski w artykule „Tożsamość lokalna. W poszukiwaniu źródeł
i sensów zakorzenienia” rozpatruje zagadnienie społeczno-kulturowej identyfikacji
w roli ważnego, prorozwojowego zasobu i siły lokalnego środowiska. Podejmuje nie-
zwykle ważne, w kontekście rewitalizacji, zagadnienie budowania i przekształcania
tożsamości przestrzennej mieszkańców różnych światów lokalnych.
   Kolejny tekst – zapis dyskusji akademików i praktyków życia lokalnego – to z jed-
nej strony podsumowanie dotychczasowej historii lokalnej, a z drugiej otwarcie na
wspólne tworzenie nowego paradygmatu aktywizacji rozwoju społeczności lokalnych.
Stała Konferencja będzie – naszym zdaniem – okazją do społecznej debaty, w której
uczestnicy będą mogli w wielu perspektywach i odsłonach przyjrzeć się rewitalizacji
społecznej jako potencjalnej inspiracji do refleksji i działania na rzecz rozwoju spo-
łeczności lokalnych.
   Publikację kończy podsumowanie dotyczące możliwości finansowania działań lo-
kalnych w obecnej perspektywie finansowej Unii Europejskiej, ze szczególnym uwzględ-
nieniem kwestii związanych z komplementarnością działań.

Bibliografia
A. Szahaj, Jednostka czy wspólnota? Spór liberałów z komunitarystami a „sprawa polska”, Aletheia, Warszawa 2000. oraz
   A. Szahaj, Relatywizm i fundamentalizm oraz inne szkice z filozofii kultury i polityki, Wyd. Naukowe UMK, Toruń 2008.
T. Kotarbiński, Traktat o dobrej robocie, Wrocław 1966, s. 290.




                                                                                                                      9
Prof. Bohdan Jałowiecki
Uniwersytet Warszawski



Rozdział 1. Zbiorowości lokalne
a nowy paradygmat socjologii
   Brytyjski socjolog John Urry w swojej ostatnio wydanej po polsku książce „Socjologia
mobilności” proponuje nie tylko nowy paradygmat socjologii, ale w ogóle zupełnie
nową dyscyplinę. Uważa bowiem, że dotychczasowa socjologia zajmująca się społe-
czeństwem i jego strukturą musi odejść w p rzeszłość zastąpiona przez nową socjologię
mobilności i przepływów. Stara socjologia operowała, jak to definiuje Autor, czasem
glacjalnym, nowa zaś operuje czasem momentalnym. Urry powołuje się też na znane
powiedzenie Margaret Thatcher, że „nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo”, ponie-
waż istnieją jedynie interesy „konkretnych mężczyzn i kobiet oraz ich rodzin”. Stwierdze-
nie to, które padło z ust liberalnego polityka, podważające sens dotychczas uprawianej
socjologii, musiało wywołać sprzeciw socjologów. Nie był on jednak zbyt kategoryczny,
ponieważ po doświadczeniach XX wieku stawało się coraz bardziej oczywiste, że pojęcie
społeczeństwa jest w istocie artefaktem.

    Natomiast politycy lubią używać tego pojęcia, wypowiadają się w imieniu społeczeń-
stwa, wygłaszając opinie o tym, czego sobie ono życzy. Według polityków życzenia te
są wyrażane na co dzień w sondażach, a od święta przy urnie wyborczej, gdzie margi-
nes wyboru jest jednak coraz bardziej wąski. Oczywiście Urry ma rację, pisząc, że nie
ma nic takiego jak społeczeństwo, są tylko różne konfliktowe grupy interesów ukonsty-
tuowane na podstawie zawodu, wykształcenia, płci, orientacji seksualnej i więzi etnicz-
nej, której rola we współczesnym świecie bynajmniej nie słabnie. Grupy te lepiej lub go-
rzej funkcjonują w strukturach państw narodowych, akceptując narzucone reguły gry lub
przeciwnie je kontestując. Państwa narodowe w globalnym świecie wydają się być ana-
chronizmem. Jednakże dwieście lat istnienia państw narodowych wytworzyło określone
nawyki. Widać to doskonale w obliczu kolejnych kryzysów, które znacznie lepiej byłoby
opanować, gdyby przezwyciężyć partykularne narodowe interesy i działać wspólnie. Nie
jest to niestety możliwe, gdyż zagrażałoby interesom „narodowych klas” politycznych,
które działają głównie we własnym interesie. Kwestionując istnienie społeczeństwa
i stwierdzając zanik wielkich struktur społecznych, takich jak naród czy klasy, należy
zauważyć, że społeczny świat nie jest jednak całkowicie płynny. W ludzkich zbiorowo-
ściach można wciąż zauważyć istnienie pierwotnych struktur rodzinno-koleżeńskich,
w których istniejące więzi są zwalczane przez biurokratyczne aparaty państwowe. Obok
tych struktur wciąż istnieją zbiorowości terytorialne, których względna spójność oparta
jest o wspólne interesy. Manifestuje się ona najczęściej w aktach protestu przeciw na-
rzuconym przez aparat państwowy rozwiązaniom. Ogląd społecznego świata zawsze

10
zależał od punktu widzenia, obecnie jednak można obserwować coraz większą jego
polaryzację. Wynika ona z powiększających się różnic między światem metropolitalnym
a światem lokalnym, prowincjonalnym. Ideologowie globalizacji twierdzą, że proces ten
obejmuje całą kulę ziemską i że korzystają z niej także zacofane kraje peryferyjne. Obej-
muje, ale bardzo nierównomiernie. Większość mieszkańców Afryki, Oceanii, Azji żyje
na marginesie tego globalnego świata. Zróżnicowana, choć znacznie mniej, jest także
Europa, w której istnieją centrum i peryferie. „Płynna nowoczesność”, o której pisze Zyg-
munt Bauman, przestrzenie przepływów, które charakteryzował Manuel Castells to me-
tropolitalny sposób oglądu rzeczywistości. Ale jest też inna rzeczywistość poza głównym
nurtem wydarzeń. Zresztą zawsze tak było. Społeczności lokalne dostawały się na karty
historii jedynie sporadycznie, wtedy kiedy splot okoliczności wciągał je w wir toczących
się w innej skali wydarzeń. Instytucje zewnętrzne: monarchia i kościół ingerowały w życie
społeczności lokalnych od przypadku do przypadku i wtedy społeczność lokalna miała
szansę znaleźć się na kartach historii. Jednej z takich interwencji dokonanych przez in-
kwizycję zawdzięczamy np. dokładną charakterystykę społeczności lokalnej – Montaillou
w Akwitanii. Dokładne rejestry policyjne pozwalają zrekonstruować zarówno wewnętrz-
ną strukturę społeczności, jak i jej życie codzienne w latach 1294-13244. Przykładu tego
nie można traktować dosłownie, Montaillou jest metaforą, ale obserwacja zbiorowości
lokalnych w krajach peryferyjnych ujawnia dwa na pozór sprzeczne procesy trwania
i zmiany. Choć zmiany są widoczne, to często są one powierzchowne, nie urucha-
miając procesów przystosowawczych do płynnej nowoczesności. Wspólne dla peryferii
jest nieprzystosowanie w podwójnym wymiarze zarówno materialnym, jak i mentalnym.
Do tej drugiej, peryferyjnej Europy przenikają z zewnątrz różne nowinki, są wprawdzie
samochody, ale nie ma odpowiednich dróg. Na wielu domach sterczą telewizyjne an-
teny, ale zrozumiały jest, i to nie do końca jedynie przekaz seriali. W środku zaś nie
ma kanalizacji, a często i wody bieżącej. Te i inne przedmioty są nie tyle niezbędnymi
elementami codziennego życia, ile odświętnymi gadżetami. Wycofany gdzieś z obiegu
kilkunastoletni samochód okazuje się tańszy od konia i wozi właściciela na niedzielną
mszę. „Wieśniacy nie potrafią budować miast. Wychodzą im totemy jakichś obcych
bóstw. Środek jest jeszcze jako tako zmałpowany, ale przedmieścia zawsze wyglądają
jako poroniony przysiółek” – pisze Andrzej Stasiuk5.

   Niewidzialna bariera utrudnia przenikanie wiedzy, wartości, stylu życia, sposobu
zachowań, czyli wszystkich tych cech, które decydują o tym, w jakim czasie żyjemy.
Ludzie tej drugiej Europy zamknięci w swoich społecznościach i grupach rodzinno-
-koleżeńskich, uciekający w odwieczne wierzenia, zwróceni są ku przeszłości, która
jest dla nich jedyną wartością, bo innych nie mają. „Trudno nam Europę jako całość
uznać za swoją własność – pisze w Fado Andrzej Stasiuk – za swoją ojczyznę, za swoje
dziedzictwo. Jesteśmy w niej obcy, przychodzimy z zewnątrz, z krain, o których Euro-
pa ma mgliste pojęcie, traktując je raczej jak zagrożenie niż część samej siebie (...).

4
    E. Le Roy Ladurie, Un objet local: Montaillou (w:) L’objet local, Union Générale d’Edition, Paris 1977.
5
    A. Stasiuk, Jadąc do Babadag, Wydawnictwo „Czarne”, Wołowiec 2004, s. 251.


                                                                                                              11
Czy da się scalić dwa nurty dziejów, które tak długo biegły oddzielnie, obok siebie?
W dodatku często, gdy jeden przyspieszał, ten drugi wręcz zamierał, wysychał albo
zamieniał się w podziemny strumień. Narody nie pamiętają historii powszechnej i żywią
się swoją własną. Podobnie jest z przyszłością. Możemy ją planować jako wspólną, ale
gdy nadchodzi, natychmiast zamienia się w przeszłość i wówczas staje się tylko naszą
osobistą własnością. Ponieważ nie mamy niczego więcej”6.

    Zbiorowości lokalne wykazują natomiast duże zdolności radzenia sobie z codzien-
nością. Socjologiczne badania pokazują przemyślne strategie wykorzystywania nada-
rzających się okazji, chociaż niektóre z nich mają charakter antyrozwojowy7. Wiele
z nich jest w mniejszym lub większym stopniu włączona w obiegi globalne, ale zwią-
zek ten ma charakter punktowy, obejmujący jedynie układy gospodarcze, i to jedynie
niektóre. Charakterystyczne są pod tym względem wyniki sondażu na temat polskiego
oblicza obecnego kryzysu światowego. „Zdaniem większości respondentów w bada-
nych kilkudziesięciu ośrodkach nie można mówić o kryzysie. Szczególnie z perspektywy
mniejszych miejscowości kryzys uznawany jest za wydarzenie, przynajmniej na razie,
głównie medialne. Na 24 tylko 5 spośród nich sygnalizuje pojawienie się oznak kryzysu:
przewidywane zmniejszenie zamówień, zapowiadane możliwe redukcje zatrudnienia itp.
W miastach dużych i średnich oraz ośrodkach przemysłowych odpowiednio 6 na 15 i 7
na 16 dostrzega oznaki kryzysu. Na ogół, podobnie jak w małych gminach, wymienia
się jednak raczej zapowiedzi niż rzeczywiste zjawiska kryzysowe już zachodzące w danym
środowisku. Wiele osób wprost zwraca uwagę, że bardzo trudno ocenić, czy są to – np.
na rynku pracy – zwykłe zmiany sezonowe, czy też istotnie świadectwa pogorszenia ko-
niunktury i zapowiedź sytuacji kryzysowej8. Zwraca się uwagę na nowe i kontynuowane
inwestycje (np. Przemyśl, Legnica, Pionki, Lublin, Słupsk) oraz na obserwowany niedobór
rąk do pracy (np. Zamość, Legnica). W Nowej Soli wprawdzie zamknięto zakład Groclin
(150 miejsc pracy), ale było to wynikiem strategii firmy, nie zaś kryzysu”9. Ta dwoistość
rzeczywistości i jej podział na metropolie i peryferie ma także konsekwencje poznawcze.
Proponowany zatem przez Johna Urry, ale także innych uczonych, nowy paradygmat
socjologii ma zastosowanie do badania zbiorowości metropolitalnych, gdzie mobilność
jest główną specyfiką, a zarazem centralnym polem badawczym, nie bardzo natomiast
pasuje do oglądu zbiorowości lokalnych, gdzie zastosowanie mają bardziej tradycyjne
sposoby opisu rzeczywistości.

Bibliografia
Gorzelak G. (red), Geografia polskiego kryzysu. Kryzys peryferii czy peryferia kryzysu? EUROREG UW, na zlecenie Mini-
   sterstwa Rozwoju Regionalnego, Warszawa 2009.
Le Roy Ladurie E., Un objet local: Montaillou (w:) L’objet local, Union Générale d’Edition, Paris 1977.
Łukowski W., Bojar H., Jałowiecki B., Społeczność na granicy, Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa 2009.
Stasiuk A., Fado, Wydawnictwo „Czarne”, 2006.
Stasiuk A., Jadąc do Babadag, Wydawnictwo „Czarne”, Wołowiec 2004.
6
  A. Stasiuk, Fado, Wydawnictwo „Czarne”, 2006, s. 86.
7
  Por. Łukowski W., Bojar H.,Jałowiecki B., Społeczność na granicy, Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa 2009.
8
  O sezonowym charakterze nieznacznego wzrostu bezrobocia mówi się np. w Elblągu, Nowej Soli, Sieradzu, Siedlcach.
9
  Opracowanie pt. Geografia polskiego kryzysu. Kryzys peryferii czy peryferia kryzysu? Wykonane w EUROREG na zlecenie
  Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, pod kierunkiem Grzegorza Gorzelaka, Warszawa 2009.


12
Prof. Grzegorz Gorzelak
Uniwersytet Warszawski


Rozdział 2. Czynniki sukcesu lokalnego

Wprowadzenie
   Mamy za sobą dwadzieścia lat funkcjonowania „prawdziwego”, nieokrojonego
w swoich istotnych kompetencjach samorządu terytorialnego. Trwa kolejna kaden-
cja samorządu lokalnego, powstało szerokie środowisko samorządowe, poszerzone
w 1999 roku o samorządowców na szczeblu powiatu i województwa, nagromadzono
bogate doświadczenia, pojawiło się wiele samorządowych sukcesów i porażek.

   Nie może być jednej, obiektywnej, powszechnie obowiązującej oceny samorzą-
du, ocena taka zawsze musi bowiem być subiektywna. Ocena taka wynika bardziej
z przekonań niż z obiektywnego dowodu, i każdemu subiektywnemu sądowi można
przedstawić sąd przeciwstawny, równie subiektywny.

   Powiedziawszy powyższe, jednoznacznie stwierdzam, że jestem głębokim, za-
deklarowanym zwolennikiem samorządu terytorialnego w Polsce i uważam, że
jest on jednym z najważniejszych czynników sukcesu polskiej transformacji. Zespół
EUROREG Uniwersytetu Warszawskiego sformułował wręcz tezę, iż na jej sukces
składają się dwa czynniki: samorząd terytorialny i prywatna przedsiębiorczość
– a publiczny sektor gospodarczy oraz władze centralne są czynnikami co najwy-
żej neutralnymi, a w pewnych sytuacjach nawet wręcz negatywnie oddziałującymi na
możliwości rozwoju danej społeczności lokalnej i całego kraju.

    Na poparcie tej tezy można przytoczyć wiele dowodów, począwszy od wysiłku inwe-
stycyjnego samorządów pierwszej edycji (Gilowska, 1998) przez szybkie uruchomienie
nowych instrumentów wspierania rozwoju lokalnego oraz stosowanie nowych, nie-
znanych gospodarce realnego socjalizmu, sposobów kierowania sprawami lokalny-
mi (Gorzelak, Jałowiecki, 1998). Należy pamiętać, że nowe samorządy terytorialne
były w zupełnie specyficznej sytuacji, trudniejszej niż ta, w której znaleźli się politycy
i przedsiębiorcy: nowe władze lokalne musiały uczyć się zarówno demokracji przed-
stawicielskiej, jak i gospodarki rynkowej. Doskonałym przykładem jest tu postawa
ówczesnego burmistrza Biłgoraja, który pytał się miejscowych przedsiębiorców „jak ci
mogę pomóc – i jak mogę przestać przeszkadzać” (wielka szkoda, że podobnej po-
stawy nie reprezentują posłowie i przedstawiciele kolejnych rządów, którzy stopniowo
ograniczają swobodę działalności gospodarczej i utrudniają funkcjonowanie polskiej
gospodarki).



                                                                                       13
Czynniki sukcesu lokalnego
   Każdy układ lokalny został w pewien określony sposób wyposażony przez Naturę
i Historię w określony zestaw uwarunkowań rozwoju. Do najważniejszych z nich
należy zaliczyć: położenie (dostępność), zasoby naturalne (bogactwa kopalne, gle-
by, lasy, walory krajobrazu), walory dziedzictwa kulturowego (zabytki, znaczenia
symboliczne), poziom zagospodarowania materialnego (wyposażenie w urządze-
nia infrastruktury techniczno-ekonomicznej i społecznej, majątek produkcyjny), ce-
chy społeczności lokalnych. Nie każdy jednak układ lokalny swoje warunki rozwoju
wykorzystał w jednakowy sposób – nie każdy zdołał zidentyfikować i zastosować
w praktyce „właściwą kombinację” czynników rozwoju wynikających z obiektywnych
uwarunkowań.

   „Sukces lokalny” jest zjawiskiem względnym. O sukcesie mogą mówić te układy
lokalne, które lepiej od innych wykorzystują obiektywne warunki rozwoju. W najprost-
szym ujęciu sukces osiągają więc te jednostki, które rozwijają się lepiej niż „sąsiedzi”
– którymi są bądź to gminy okoliczne, bądź też dalej położone, lecz charakteryzujące
się podobnym wyposażeniem przez Naturę i Historię.

   Władze lokalne wybrane w 1990 r., uzyskując znaczną samodzielność w zakresie
sterowania własnym rozwojem, znalazły się w różnych sytuacjach wyjściowych warun-
kujących ten rozwój. Niektóre z nich miały sytuację wyjątkowo korzystną, inne zaś od
początku napotkały na trudne do przekroczenia bariery. W ciągu siedmiu lat funkcjo-
nowania samorządu terytorialnego okazało się jednak, że wiele spośród tych miast
i gmin, które powinny rozwijać się bez większych przeszkód, właśnie dzięki korzystnej
sytuacji wyjściowej – nie osiągnęło znaczącego postępu; i odwrotnie – istnieje wiele
przykładów na to, że niektóre gminy były w stanie przezwyciężyć obiektywne trudności,
które były stworzone przez niekorzystne warunki wyjściowe.

   Badając funkcjonowanie samorządu terytorialnego w Polsce, ponad 10 lat temu
sformułowałem kilka czynników jego sukcesu. Oto one:
   1. Lider lokalny, zdolny do sformułowania długofalowej wizji rozwoju – ustalenia
      „kompozycji” właściwej dla danego układu lokalnego – i do jej realizacji.
   2. Aktywna elita lokalna, w której skład wchodzą przywódcy miejscowych organi-
      zacji politycznych, szefowie najważniejszych przedsiębiorstw i organizacji, auto-
      rytety nieformalne. Pożądane jest prorozwojowe nastawienie elity.
   3. Organizacje wspierające prorozwojowe działania lidera i elity:
      • wspierania przedsiębiorczości (inkubatory, agencje rozwoju, fundusze pożycz-
         kowe i gwarancji kredytowych itp.),
      • organizacje społeczeństwa obywatelskiego (stowarzyszenia, kluby, towarzy-
         stwa, zespoły itp.).
   4. Zintegrowana społeczność miejscowych przedsiębiorców, zdolnych do wspiera-
      nia lidera w poczynaniach prorozwojowych.

14
5. Zintegrowana społeczność lokalna, skłonna do współpracy wokół wspólnych
      celów, organizująca się „ku”, a nie wyłącznie „przeciw”.
   6. Współpraca międzygminna, umożliwiająca podejmowanie przedsięwzięć prze-
      kraczających możliwości jednego układu lokalnego.

   W dalszym ciągu niniejszego tekstu omówię te czynniki, posługując się konkretnymi
przykładami zaobserwowanymi w Polsce oraz zaczerpniętymi z literatury.

Lider lokalny
   Co jest przyczyną tego, że niektóre gminy były w stanie wydobyć się z ogromnych
trudności, a inne nie wykorzystały istniejącej szansy? Wiele badań oraz obserwacji
pozwala na stwierdzenie, iż czynnikiem tym jest człowiek – lider lokalny, który potrafi
umiejętnie wykorzystać miejscowe warunki rozwoju: zintegrować miejscowe elity i po-
budzić je do podjęcia nieszablonowych działań, dzięki którym dany układ lokalny wy-
grywa konkurencję o inwestorów, środki publiczne, turystów itp., a także dzięki którym
może rozwijać się miejscowa przedsiębiorczość i samozaradność obywateli. W ten
sposób wykorzystuje się dany wszystkim czas, który może stać się „dla spóźnionych”
poważnym ograniczeniem.

   Nie znam ani jednego przypadku (co oczywiście nie znaczy, że one nie mogą wy-
stąpić, albo że nie występują w rzeczywistości), w którym niewątpliwy sukces lokalny
nie mógłby zostać przypisany konkretnemu liderowi.

   Definicje leadership (prawdopodobnie najlepszym tłumaczeniem jest „przywódz-
two”) podkreślają, iż liderem jest osoba, która jest zdolna do skłonienia innych do
postępowania zgodnie z celami przez siebie wyznaczonymi i przy wykorzystaniu za-
proponowanych środków. Jest to więc osoba umiejąca wpłynąć na innych, przekonać
ich, że sugerowane sposoby postępowania są właściwe.

   W złożonym procesie rozwoju, w tym także rozwoju lokalnego (a skala złożoności
niekoniecznie rośnie wraz z powiększaniem się skali terytorialnej), przywództwo po-
lega na umiejętności określenia najlepszej kombinacji czynników rozwoju danego
układu lokalnego, przełożenia tej kombinacji na program rozwoju (strategię) oraz
zaprojektowanie ścieżki dojścia do celów sformułowanych w strategii.

   Należy się z kolei zapytać, co to jest „właściwa kombinacja” czynników rozwoju układu
lokalnego? Nie ma tu jednej, powszechnie obowiązującej recepty. Najbardziej ogólne
ujęcie tych czynników zaproponował M.Porter (2001), wskazując, że są dwie ich grupy:
   • tradycyjne, takie jak: ziemia, lokalizacja, zasoby naturalne (surowce, energia),
     siła robocza, liczba ludności, wielkość rynku. Czynniki te trudno poddają się
     zmianom, wpływ na nie jest ograniczony. Mają dlatego znaczenie pasywne, bo-
     wiem ich poziom i działanie zależą od odziedziczonego potencjału;

                                                                                     15
• nowe czynniki rozwoju („kluczowe” albo wyspecjalizowane), które są wytworzo-
       ne, nie odziedziczone. Należą do nich: wykwalifikowana siła robocza, kapitał,
       infrastruktura.

   Tradycyjne czynniki rozwoju mogą być uzyskane i wykorzystywane przez każdego
producenta, natomiast czynniki nowe, wyspecjalizowane, wymagają wytworzenia i są
„własnością” tylko niektórych miejsc i układów terytorialnych. Są ponadto trudne do
powielania.

   W miarę możności lider lokalny powinien więc skłaniać się do takiego kształtowa-
nia ścieżki rozwoju danego układu lokalnego, by polegała ona głównie na wytwarza-
niu wyspecjalizowanych czynników rozwoju, nie zaś czynników tradycyjnych.

   Szczególnie interesujące jest umiejętne połączenie tych dwóch grup. Instruktywny
jest tu przykład Tarnowa Podgórnego, która to podpoznańska gmina swój sukces za-
wdzięcza swojemu pierwszemu liderowi – Waldiemu Dzikowskiemu.

     Największym zasobem gminy było niewątpliwie jej położenie przy międzynarodo-
 wej drodze A2, po „dobrej”, zachodniej stronie Poznania (przewaga lokalizacyjna
 nieco zmalała po wybudowaniu autostradowej obwodnicy Poznania – gmina jest
 teraz omijana przez główne potoki ruchu, choć jest ciągle łatwo dostępna i korzysta
 z bliskości wielkiego miasta). Z położenia tego wójt gminy uczynił jej najważniejszy,
 inicjalny czynnik rozwoju.
     Pierwszym krokiem było odrolnienie pasa wzdłuż drogi, łącznie 400 ha. Opraco-
 wano program budowy infrastruktury dla potrzeb przyszłych inwestorów, a następ-
 nie skompletowano pełną informację o każdej z potencjalnych działek inwestycyj-
 nych. Zainteresowani inwestorzy otrzymywali pełną dokumentację, w tym informacje
 o własności, możliwościach inwestycyjnych, wyposażeniu w media.
     Negocjacje były prowadzone sprawnie m.in. dlatego, że W. Dzikowski biegle mó-
 wił po angielsku. Miał on ponadto pełne poparcie w radzie gminy i decyzje zapadały
 szybko i sprawnie. Po wybudowaniu pierwszego zakładu przez prominentnego, nie-
 mieckiego przedsiębiorcę kolejni inwestorzy zaczęli budować tu swoje przedsiębior-
 stwa – pod koniec lat 90. w Tarnowie zainwestowano ok. 1 mld dolarów. Tarnowo
 jest obecnie jedną z najbogatszych gmin w Polsce.
     Istotą sukcesu było więc wykorzystanie lokalizacji, a jednym z najważniejszych środ-
 ków do tego było prawdziwe „biznesowe” podejście do potencjalnych inwestorów:
 danie im pełnej, wyczerpującej informacji i szybkie podejmowanie decyzji. Warto
 zauważyć, że rolę informacji w rozwoju lokalnym w gminie docenia się do dzisiaj – na
 jej stronie internetowej znajduje się wyczerpujący poradnik zakładania firmy, który
 może okazać się niezwykle przydatny w codziennej mitrędze polskiego inwestora,
 przedzierającego się przez gąszcz niejasnych, a często sprzecznych przepisów – zob.
 http://www.tarnowo-podgorne.pl/index.php?sct=1&mod=group&att_id=379.

16
Podobnych przykładów sprawnego, a nawet twórczego wykorzystania dobrej loka-
lizacji jest więcej, że wymienimy tylko dwa: Kobierzyce pod Wrocławiem i Mszczonów
na przecięciu dróg nr 7 i 50. Są to gminy o znaczących inwestycjach zagranicznych,
ulokowanych w znacznym stopniu dzięki zapobiegliwości i przedsiębiorczości swoich
liderów.

   Można wskazać na inne pozytywne przykłady. Jednym z najważniejszych czynników
rozwoju we współczesnej gospodarce są kwalifikacje. Wiele miast podejmuje przed-
sięwzięcia zmierzające do wzmocnienia swojego potencjału edukacyjnego, angażu-
jąc się nawet we wspomaganie szkolnictwa akademickiego, co jest trudne w miastach
średnich. Jednym z przykładów udanego rozwoju zaplecza akademickiego jest Rybnik,
którego władze kładą duży nacisk na edukację, owocem czego jest zaadaptowanie
dawnego szpitala na kampus akademicki skupiający filie Politechniki Śląskiej, Uniwer-
sytetu Śląskiego i Akademii Ekonomicznej. Istnienie nowego, świetnie urządzonego
kampusu bardzo ułatwia młodym mieszkańcom Rybnika uzyskanie wykształcenia bez
ponoszenia kosztów związanych z dojazdem i noclegami w innym mieście.

    Istotne jest, by lider lokalny umiejętnie łączył endo- i egzogenne czynniki rozwoju.
Jak wskazują przykłady nie tylko z Polski, poszukiwanie szans poza danym układem
terytorialnym (układem lokalnym, regionem, nawet krajem) jest orientacją błędną. Tyl-
ko umiejętne przygotowanie układu lokalnego do korzystnych impulsów zewnętrznych
i ich skuteczne rozciągnięcie może spowodować takie ich wykorzystanie, że rozwój
ulegnie przyspieszeniu. Historia zna wiele przykładów negatywnego oddziaływania
takich impulsów w systemach społeczno-gospodarczych, które wykorzystały je nie dla
przyspieszenia zmiany strukturalnej, ale dla jej opóźnienia, a nawet odwrócenia (por.
Landes, 2000).

    Niewielkie miasteczko Pikeville we wschodniej części stanu Kentucky, będące
 stolicą powiatu Pike dającego znaczące wydobycie węgla, było nękane powodzia-
 mi w wyniku wylewów rzeki płynącej środkiem miasta przesmykiem między górami.
 Wzdłuż doliny rzecznej biegła droga i kolej, a miasto nie miało wolnych terenów
 dla rozwoju.
    Wizjonerski burmistrz, W. Hambley, wpadł na pomysł przekopania góry i skiero-
 wania do przekopu nowego koryta rzeki, a także kolei i drogi, co mogło otworzyć
 nowe perspektywy przed Pikeville. Burmistrz Humbley wykazał niezwykle wysoką
 sprawność w przekonywaniu poszczególnych urzędników i dysponentów odpowied-
 nich funduszy – prowadził nawet bezpośrednią korespondencję z prezydentem Ri-
 chardem Nixonem.
    W latach 1973-1986 dokonano przekopu. Wielkość robót ziemnych była rów-
 na jednej dziesiątej robót wykonanych podczas budowy Kanału Panamskiego. Do
 przekopu skierowano nowe koryto rzeki, zbudowano nową drogę i linię kolejową.
 Kosztowało to ok. 80 mln ówczesnych dolarów, co w przeliczeniu na obecne ceny

                                                                                     17
wynosi ok. 500 mln. Jedynie bardzo niewielka część tej sumy (poniżej pięciu pro-
 cent) pochodziła z samego Pikeville i jego okolicy.
    Pikeville stało się sławne dzięki skali przedsięwzięcia i dzięki działalności samego
 burmistrza Hambleya. Sława ta ma jednak dwa oblicza.
    Z jednej strony przykład ten zasługuje na niezwykłe uznanie. Oto małe, nikomu
 nieznane, peryferyjnie położone miasteczko zdołało zmobilizować bardzo znaczne
 środki publiczne. Sukces ten osiągnęło dzięki przedsiębiorczości jednego czło-
 wieka, który był w stanie zmobilizować swych współmieszkańców oraz przekonać
 dysponentów funduszy publicznych, iż ich przekazanie dla Pikeville jest słuszną
 decyzją. Pikeville wygrało konkurencję o te fundusze. W systemie opartym na pro-
 mowaniu przedsiębiorczości i zaradności Pikeville uzyskało należną nagrodę.
    Z drugiej jednak strony, przeznaczenie tak dużych funduszy na jedno małe mia-
 steczko było marnotrawstwem środków publicznych. Znacznie tańszym rozwiąza-
 niem byłoby przeniesienie całego miasta w inne, bardziej dogodne miejsce czy też
 wspomożenie mieszkańców w przeprowadzeniu się do innych miejscowości. Mimo
 wykonania przekopu, zabezpieczeniu miasta przed powodziami oraz uzyskaniu
 nowych terenów, Pikeville nie stało się znaczącym ośrodkiem w skali regionalnej.
 Można więc uznać wydatkowanie tak znaczących środków za rezultat ugięcia się
 strażników publicznych funduszy przed (nieodpowiedzialną?) wizją jednego czło-
 wieka.

   Są też przykłady pozytywne, pokazujące jak upór i wizjonerstwo mogą przyczynić
się do przełamania obiektywnych trudności i zapoczątkowania nowego modelu roz-
woju układu lokalnego.

    W 1955 r. wielka powódź zalała kopalnię węgla w Hazleton w północno-
 -wschodniej Pensylwanii, rujnując w ten sposób podstawę gospodarczą regio-
 nu. Odbudowa wielu kopalni okazała się nieopłacalna – zostały one zamknięte,
 a górnicy zwolnieni z pracy.
    Wydarzenie to było kolejnym niepowodzeniem dla miasta Hazleton. Począw-
 szy od końca II wojny światowej popyt na węgiel kamienny (antracyt) stale malał,
 a pozostałe wydobycie było w coraz większym stopniu mechanizowane. W rezulta-
 cie rosło bezrobocie, a szanse na pojawienie się nowych miejsc pracy były zniko-
 me. W 1947 r. przedsiębiorcy z Hazleton i najbliższej okolicy powołali Korporację
 Rozwoju Przemysłu w Hazleton, która zebrała w ciągu czterech miesięcy 650 tys.
 dolarów (wg obecnej siły nabywczej to ponad 5 mln dolarów). Środki te przekazano
 jednej firmie, która po kilku latach upadła. Ostateczne zamknięcie kopalni w 1955 r.
 postawiło Hazleton w tragicznym położeniu – miasto poczęło się wyludniać, stało
 się miastem wymarłym (ghost town), z zamkniętymi sklepami i zakładami usługowy-
 mi, z opuszczonymi domami. Liczba ludności spadła z ok. 60 do 25 tys.
    Z kolejną inicjatywą zebrania funduszy na rozwój wystąpił prezes miejscowej
 izby handlowej, Edgar L. Dessen. Wydawało się, że inicjatywa ta jest bez szans

18
– ludność była zmęczona nieudanymi próbami „zaszczepienia” w mieście przemy-
     słu. Miejscowi liderzy zaproponowali jednak skromną kontrybucję mieszkańców:
     10 centów tygodniowo, czyli jedynie 5,20 dolarów rocznie. Rozpoczęto aktywną kam-
     panię na rzecz zbiórki, której ukoronowaniem było ułożenie mili dziesięciocentówek
     przyklejanych do taśmy przebiegającej przez całe miasto. Zebrano wtedy ponad
     14 tys. dolarów od tysięcy osób – cała ludność Hazleton uczestniczyła w tej zbiórce,
     dzieci przyklejały swoje niewielkie oszczędności itp. Mila dziesięciocentówek (mile
     of dimes) zapoczątkowała późniejszy rozwój Hazleton i stała się jego symbolem,
     a L. Dessen jej głównym animatorem.
         Zebrano potem kolejne fundusze, za co założono park przemysłowy. Zbiórka
     była przeprowadzona przez nowo powstałą organizację CAN DO, która wyda-
     ła też obligacje. Skupiała ona miejscowych przedsiębiorców, przedstawicieli wol-
     nych zawodów, kluby pracodawców, reprezentantów samorządu gospodarczego
     itp. Wkrótce CAN DO stała się ogólnoamerykańskim symbolem zapoczątkowania
     odrodzenia gospodarki lokalnej przez wysiłek samej społeczności lokalnej, nawet
     przy obojętności władz lokalnych. Dziś CAN DO zarządza kilkoma parkami prze-
     mysłowymi, a miasto odzyskało dawną prosperity.
         Ważnym czynnikiem w powodzeniu CAN DO było również to, że obszar ten nie
     był uznawany za ważny przez polityków federalnych wybieranych z tego właśnie te-
     renu. Politycy ci swą uwagę koncentrowali na północy okręgu wyborczego powiatu
     Luzerne, w silniej zaludnionych terenach. Społeczność Hazleton i jego najbliższych
     okolic została pozostawiona sama sobie i musiała liczyć jedynie na siebie, co – jak
     wskazuje doświadczenie miasta – stało się niezwykle korzystnym czynnikiem jego
     rozwoju.

   Gdy mówimy o liderach, nie musimy ograniczać się jedynie do wójtów czy bur-
mistrzów. Każde poważne przedsięwzięcie wymaga swego „przywódcy”, osoby, któ-
ra swój sukces z tym właśnie działaniem łączy. Wiele cennych inicjatyw pozostałoby
w sferze planów, gdyby nie upór i konsekwencja pojedynczych osób. Być może jednym
z najlepszych przykładów (przynajmniej spośród mi znanych) jest realizacja pomysłu
programu kompleksowej gospodarki odpadami w okolicach Słubic, tzw. CZG12 (Ce-
lowego Związku Gmin), skupiającego obecnie już 15 gmin10 (ciekawe – same Słubice
do niego nie należą!). Gdyby nie upór i wizjonerstwo Czesława Kozłowskiego, nie
byłoby zakładu utylizacji odpadów w Długoszynie, powszechnej edukacji nt. ochrony
środowiska, systemu zbierania odpadów itd.

   Oczywiście, mamy do czynienia nie tylko z przykładami pozytywnymi. W 1997 r.
zaproponowaliśmy kilku gminom b. województwa olsztyńskiego założenie między-
gminnego związku edukacyjnego, który utrzymywałby – z pieniędzy przeznaczonych na
pomoc społeczną, nie zawsze dobrze wykorzystywanych przez bezrobotnych odbior-
ców – internat zlokalizowany w mieście położonym centralnie względem tych gmin.
10
     http://www.czg12.profit.pl/index2.


                                                                                       19
W internacie mieszkaliby uczniowie szkół ponadpodstawowych, którzy, pozostając
w domu, nie byliby w stanie kontynuować nauki po szkole podstawowej, a tym samym
dziedziczyliby niskie wykształcenie swoich rodziców oraz zależność od pomocy społecznej.
Wszystko było już prawie załatwione, nawet zostały znalezione środki z funduszy unijnych
na wspomożenie tej inicjatywy. Niestety – burmistrz miasta, w którym miał być ów internat,
odszedł nagle do innej pracy, a pionierska wtedy inicjatywa załamała się w pięć minut.
Zabrakło lidera – co tym bardziej potwierdza jego rolę w procesie rozwoju.

Endo- i egzogenne czynniki rozwoju lokalnego
    Dotykamy tu niezwykle istotnego problemu – relacji czynników endo- i egzogen-
nych w rozwoju lokalnym i szerzej – w rozwoju w ogóle. Hazleton to przykład do-
minującej roli czynników endogennych, wspomniane wcześniej Pikeville – czynników
egzogennych. Te dwa przykłady nie upoważniają oczywiście do wyciągania żadnych
uogólniających wniosków, ale są one uprawnione na gruncie szerszych obserwacji
i analiz. Można sformułować następujące przesłanie: w rozwoju konieczne jest za-
istnienie korzystnego splotu czynników egzo- i endogennych. Te pierwsze to głównie
zewnętrzny popyt na zasoby danego układu terytorialnego: jego produkty, usługi,
zasoby ludzkie i rzeczowe. Te drugie to takie cechy tego układu, które są zgodne
z obowiązującymi w danym modelu rozwoju kryteriami lokalizacji – czyli warunkami
prowadzenia działalności gospodarczej wymaganymi przez firmy, ostatnio szczególnie
firmy innowacyjne. Jedną z najważniejszych cech układu terytorialnego są postawy
jego elit: korzystne są te, które pozytywne czynniki zewnętrzne wykorzystują do przy-
spieszenia zmiany strukturalnej i zbliżenia cech tego układu do owych kryteriów lo-
kalizacji. Szczególnie niekorzystne są natomiast takie postawy elit, które wykorzystują
pozytywne sploty zewnętrznych okoliczności do opóźnienia tych zmian albo nawet do
ich całkowitego odrzucenia (por. Gorzelak, 2003).

   W ramach badań powadzonych w 2007 r. w ponad 60 miastach i gminach Pol-
ski (Gorzelak, 2008) napotkano bardzo wiele przykładów pozytywnej roli lidera lo-
kalnego, który we właściwy sposób przewodzi elitom lokalnym i całej społeczności.
Zdarzają się jednak i przykłady przeciwne, pokazujące na upatrywanie szans rozwoju
w wykorzystywaniu politycznych relacji z układem centralnym przy nikłej wiedzy o mie-
ście, którym się zarządza i mechanizmach rozwoju lokalnego, nawet tych, które kiedyś
w tym mieście były w nowatorski sposób stosowane.

    W Starachowicach widoczne było (lato 2007 – przyp. GG) silne polityczne
 powiązanie ekipy rządzącej miastem z władzami centralnymi. Związki polityczne
 w ramach PiS bezpośrednio przekładają się na korzyści dla miasta, których głów-
 nym animatorem jest Przemysław E. Gosiewski. Przez wielu rozmówców był on trak-
 towany jak prawdziwy dobroczyńca, zdolny do uruchomienia znaczących środków
 rządowych (np. 16,5 mln zł na dokończenie budowy szpitala). Można postawić hi-
 potezę, że było to odrodzenie się klientelistycznych relacji góra-dół w nowym ukła-

20
dzie politycznym – podobnie jak to miało miejsce podczas rządów SLD. W obydwu
 tych przypadkach władze lokalne upatrywały znacznie większych korzyści w dobrych
 politycznych relacjach z władzami centralnymi niż w budowaniu społeczeństwa oby-
 watelskiego i przedsiębiorczości u siebie w mieście.
     Pamięć o odmiennych strategiach podejmowanych przez pierwsze władze samo-
 rządowe – które przedstawicieli politycznego i administracyjnego Centrum traktowa-
 ły jako partnerów, nie zaś jako „dobroczyńców” – wśród ówczesnych władz miasta
 już nie istniała, choć była przechowywana w instytucjach mających swoje korzenie
 w tamtym właśnie okresie. Niezrozumienie głębszych mechanizmów rozwoju lokal-
 nego ma swoje szersze uwarunkowania – wielu rozmówców wskazywało, iż ludzie
 dużo sobie obiecywali po ówczesnej władzy – co wskazuje, iż reakcja na zaniechania
 poprzedniej ekipy przesłaniała trzeźwą ocenę postaw ekipy ówczesnej.

   Nie wszystkie endogenne czynniki rozwoju są równie korzystne. Wielu układom
lokalnym – ale nie tylko im – grozi „pułapka” miejsc pracy niskiej jakości.

     W pobliżu wspomnianego już Pikeville powstały centra usługowe obsługujące
 kilka okolicznych miasteczek. W samym mieście nie zlokalizowano znaczącego
 przemysłu, bowiem, podobnie jak placówki usługowe i handlowe, zakłady przemy-
 słowe umiejscawiają się przy drodze. Rozwój usług i handlu, polegający na otwie-
 raniu nowych placówek w ramach ogólnokrajowych sieci sklepów, przynosi mało
 płatne, niewymagające wysokich kwalifikacji miejsca pracy i jest wręcz traktowa-
 ny jako zagrożenie dla gospodarki lokalnej. Ograniczony zostaje lokalny popyt,
 a niskie kwalifikacje zniechęcają potencjalnych inwestorów – tak wewnętrznych, jak
 i z zewnątrz – do podejmowania bardziej technologicznie zaawansowanej, a więc
 przynoszącej więcej dochodów działalności gospodarczej.

    Jest oczywiste, że nie każda gmina czy miasto może dążyć do uzyskania miejsc pracy wy-
sokiej jakości – ale powinno to być ogólną dyrektywą. Tym bardziej wątpliwe stają się dąże-
nia np. Łodzi zmierzające do rozwijania usług logistycznych wokół planowanego (jak długo
jeszcze tylko planowanego, a nie zbudowanego?) skrzyżowania autostrad pod Strykowem,
a także zmierzające do posiadania zakładu montowania sprzętu AGD. Takie kierunki rozwoju
zdecydowanie nie odpowiadają społeczno-zawodowej strukturze układu metropolitalnego.

   Przeglądu roli endo- i egzogennych czynników rozwoju dostarczyła analiza do-
świadczeń jednego z pierwszych, bardzo ważnego programu wspierania rozwoju lo-
kalnego, jakim był Program Inicjatyw Lokalnych finansowany ze środków Unii (jeszcze
wtedy Wspólnoty) Europejskiej w połowie lat 90. XX wieku (por. Gorzelak, 2001).

   W połowie lat 90. piętnaście polskich gmin uzyskało wsparcie intelektualne
 w przygotowywaniu spójnych strategii rozwoju, a dziewięć spośród nich uzyskało
 dość znaczące środki zewnętrzne (od 10 do nawet 80% swojego rocznego budże-

                                                                                        21
tu), które miały sfinansować przedsięwzięcia zawarte w opracowanych strategiach.
 Co zrobiono:
     • w 8 gminach utworzono agencje rozwoju lokalnego (doradztwo, projekty, fun-
       dusze, poręczenia itd.),
     • agencje uruchomiły fundusze poręczeń (od 30 do ponad 200 poręczeń dla
       małych i średnich miejscowych firm),
     • w jednej (potem w dwóch) powołano fundusze gwarancji wzajemnych,
     • w jednej gminie odnowiono rynek z nadzieją na pobudzenie turystyki.
     Z porównania aktywności gmin przed przystąpieniem do programu ze skutka-
 mi, jakie przyniósł on w poszczególnych przypadkach, wyraźnie wynika, że stopień
 powodzenia był proporcjonalny do stopnia uprzedniego przygotowania elit lokal-
 nych do podjęcia zadań zawartych w strategiach przygotowanych w ramach PIL.
 W gminie, która otrzymała relatywnie największe środki (ok. 80 procent swojego
 rocznego budżetu), efekty programu były najmniejsze – gmina ta okazała się za
 mała na wchłonięcie tak znacznych funduszy, a jej przywódcy zbyt mało kompetent-
 ni do wykorzystania ich w sensowny sposób.
     Spośród gmin ostatecznie niezakwalifikowanych do programu, jedynie w Lubar-
 towie władze lokalne wykazywały dość znaczną aktywność w latach 1990–1993;
 żadna z gmin, w których PIL nie zakończył się sukcesem, nie przejawiała aktywności
 przed pojawieniem się programu.
     We wszystkich tych przypadkach, w których PIL przyczynił się do trwałej dynami-
 zacji rozwoju lokalnego, samorząd terytorialny wykazywał znaczną – i kompetentną
 – aktywność już od samego początku funkcjonowania, a więc od 1990 r.

   Wyniki PIL-u wskazały, że opieranie rozwoju na środkach zewnętrznych nie prowa-
dzi do sukcesu i że owszem, mogą one być istotne, ale jedynie jako wsparcie własnych
wysiłków i pod warunkiem, że zostaną sensownie spożytkowane.

Elity i przedsiębiorcy
   Lider lokalny wyłania się ze społeczności, której znaczna część musi go zaakcep-
tować. Nawet najbardziej zdolne osoby nie osiągną sukcesu, jeżeli nie zyskają od-
powiedniego poparcia, jeżeli nie będą w stanie wytworzyć wokół siebie względnie
zintegrowanej grupy współpracowników. Istnienie elit, które potrafią, bez nadmier-
nych konfliktów, wyłonić ze swojego grona liderów umiejących pokierować rozwojem
gmin czy miast, jest ważnym warunkiem lokalnego sukcesu. Nie jest on jednak gwa-
rantowany na stałe – o ile bowiem w stosunkowo krótkim czasie, krótszym od cyklu
wyborczego, taka wewnętrznie skonsolidowana ekipa przywódcza nie uzyska sukcesu
widocznego dla wyborców, to ci w następnym głosowaniu mogą nie dać jej drugiej
szansy. Wsparcie lidera musi być więc stałe, skonsolidowane i efektywne.

  W skali kraju czy regionu mówi się często o „złotym trójkącie” rozwoju: władze
publiczne – biznes – nauka (trójkąt ten jest często nazywany „Triple Helix”). W małych

22
i średnich układach lokalnych sektor nauki z reguły nie jest obecny, choć zdarzają się
miasta średniej wielkości, w których placówka akademicka osiąga wysoki standard
i przyczynia się do rozwoju lokalnego (Pułtusk, Nowy Sącz, Siedlce, Rybnik, że wymie-
nię tylko kilka polskich przykładów). Pozostaje więc oś władza–przedsiębiorcy, ważni
przedstawiciele elity lokalnej.

    Na sukces wspomnianego już miasta Hazleton i jego najważniejszej organizacji
 gospodarczej CAN DO złożyło się kilka czynników: względnie korzystne położe-
 nie makroregionalne; już relatywnie wysokie zainwestowanie terenu; tradycje prze-
 mysłowe. To dzięki tym tradycjom w Hazleton istniała cała warstwa miejscowych
 przedsiębiorców, a oni właśnie stali się motorem całego przedsięwzięcia. Oczywi-
 ście istotne znaczenie miało również przywództwo założyciela CAN DO, Edgara L.
 Dessena, jak również wysoka samoświadomość i ofiarność miejscowej ludności.
 Jednak to grupa przedsiębiorców, którzy we własnym interesie zainicjowali długo-
 trwały proces odrodzenia gospodarczego miasta, wydaje się być źródłem sukcesu
 CAN DO i regionu Hazleton.

   Podobnie korzystnie układała się jakiś czas temu współpraca władz Iławy z miejsco-
wym środowiskiem biznesowym (co w znacznym stopniu było także, choć nie wyłącz-
nie, zasługą ówczesnego burmistrza tego miasta, Adama Żylińskiego). Mimo tego, że
znaczną część rady tworzą przedsiębiorcy, ustalono, że od miejscowych firm pobiera-
ne będą maksymalne stawki podatków lokalnych. Władze zresztą bardzo skutecznie
ściągały podatki od przedsiębiorców. Jedynie sporadycznie, i tylko po indywidualnym
rozpatrzeniu sprawy, inwestorzy mogli liczyć na przyznanie ulg. Było to możliwe dlate-
go, że wśród miejscowych przedsiębiorców dominowało przekonanie, iż istnieje silna,
dodatnia współzależność między rozwojem miasta, jego estetyzacją i atrakcyjnością,
a ich własnym sukcesem biznesowym. Ponadto, jak jeden z nich powiedział (ówczesny
przewodniczący rady miasta): „to nie jest tylko miasto, w którym prowadzę przedsię-
biorstwo – to także miasto, w którym mieszka moja rodzina, dzieci chodzą do szkoły,
i chcę, żeby było dobrze urządzone, ładne i bezpieczne”.

   Nieco inne są korzenie sukcesu Biłgoraja – miasta o najsilniejszym chyba „duchu
przedsiębiorczości” w Polsce Wschodniej. Nie pojawił się on znienacka – miasto
ma długie tradycje rzemieślnicze. Mimo trudnej sytuacji po 1990 r., wynikającej
z upadku znaczących przedsiębiorstw państwowych, Biłgoraj zdołał obronić, a także
rozwinąć swoje podstawy gospodarcze – obok kilku dużych, nowych przedsiębiorstw
w mieście funkcjonuje ponad 2 tysiące małych i średnich firm, co daje jeden z naj-
wyższych wskaźników „gęstości” firm w odniesieniu do liczby mieszkańców. Można
to przypisać z jednej strony historii, z drugiej zaś konsolidacji środowiska przed-
siębiorców, ich współpracy z władzami miasta i prorozwojowemu nastawieniu tych
ostatnich oraz umiejętnej instytucjonalizacji wysiłków na rzecz rozwoju gospodar-
czego.

                                                                                   23
Szczególnie niebezpieczny dla rozwoju lokalnego jest konflikt elit, niezdrowa rywa-
lizacja na najwyższych szczeblach władzy lokalnej. Przypadków takich jest wiele, a są
one dla gminy często bardzo szkodliwe.

    Klasycznym przykładem niech będzie opór części społeczności jednej z gmin
 w Polsce Zachodniej przeciwko umiejscowieniu na jej terenie nowoczesnego zakła-
 du utylizacji odpadków, który miał zostać zbudowany przez związek międzygmin-
 ny, którego gmina ta była także członkiem. Zakład miał być zupełnie nieuciążliwy
 i miał dać pracę kilkudziesięciu osobom w gminie o dość dużym bezrobociu.
 Rzeczywistym podłożem tego masowego (na skalę gminy) konfliktu było dążenie
 do obalenia wójta, który popierał ideę lokalizacji zakładu. Opozycja wyszła więc
 z problemem „na ulicę”, wykorzystując małą wiedzę o zagrożeniach ekologicznych,
 wyolbrzymiając je i sugerując, że wójt chce zatruć całą gminę. W konsekwencji
 gmina przegrała proces sądowy, a zupełnie nieszkodliwy zakład został zlokalizo-
 wany gdzie indziej – we wspomnianym już Długoszynie, dając pracę kilkudziesięciu
 osobom i przynosząc podatki do budżetu gminy.

   Jak wskazują badania, edukacja jest jednym z najbardziej efektywnych sposobów
na demokratyczne wyłanianie kompetentnych elit lokalnych. Badania wskazują także,
że edukacja jest jednym z najważniejszych – o ile nie najważniejszym – czynników
przyspieszających rozwój regionów słabiej rozwiniętych, przełamuje bowiem niedo-
statki ich kapitału kulturowego. Proces edukowania społeczeństwa jest jednak długi,
wymaga znacznych nakładów, a jego efekty są widoczne dopiero po pewnym okresie
– co oznacza, że należy rozpocząć go możliwie wcześnie.

Instytucje
   Instytucje lokalne są w pewnym sensie gwarantem sukcesu, jego stabilizatorem.
Nawet najlepszy lider lokalny kiedyś odejdzie, zmieni się układ władzy – i nie powinno
to radykalnie wpłynąć na procesy rozwoju gminy. Właściwe, aktywne i „okrzepnięte”
instytucje lokalne stabilizują więc poczynania lidera i elity, utrzymując osiągniętą dy-
namikę i strukturę rozwoju lokalnego nawet po ich odejściu lub głębokich zmianach
w składzie elity. Można wymienić następujące zasadnicze typy instytucji lokalnych:
   • wspierania przedsiębiorczości: inkubatory dla nowo zakładanych firm, agen-
      cje rozwoju prowadzące promocję, doradztwo, szkolenia, udzielające gwarancji
      i poręczeń kredytowych itp.;
   • instytucje wzbogacające tkankę społeczeństwa obywatelskiego, takie jak stowa-
      rzyszenia, towarzystwa, kluby zainteresowań, zespoły artystyczne i sportowe itp.

   Instytucje wspierania przedsiębiorczości są szczególnie ważnym elementem lokal-
nego krajobrazu gospodarczego w nowej gospodarce, często nazywanej gospodar-
ką sieciową. Instytucje te pozwalają na nawiązanie i zacieśnienie kontaktów między
podmiotami gospodarczymi, powodując pojawienie się nowych procesów gospodar-

24
czych wspomagających wysiłki pojedynczych podmiotów. Już tych kilka przytoczonych
przykładów – można je wzbogacić o dynamiczne agencje rozwoju takich miast jak
Biłgoraj, Nidzica czy Zelów, a jest ich znacznie więcej – wskazują, jak wiele może
wyniknąć z instytucjonalizacji działań i przedsięwzięć podejmowanych w celu intensy-
fikacji rozwoju lokalnego.

   Formy wspierania lokalnej gospodarki są już dobrze znane – inkubatory przed-
siębiorczości, parki przemysłowe, fundusze gwarancji, w tym gwarancji wzajemnych,
agencje rozwoju lokalnego, firmy szkolące i przeszkalające itd. Bez wnikania w szcze-
góły – formy te są dość dobrze opisane w literaturze – warto jednak zauważyć, że
często nadużywane są „modne” metody promowania rozwoju lokalnego. Oto słyszy
się często, że rozwój obszarów zapóźnionych będzie się promować przez zakładanie
na nich parków technologicznych. Jest to oczywisty absurd, bowiem innowacja to nie
jest tylko proces technologiczny czy naukowy, ale jest uwarunkowana społecznie – nie
darmo ponad 20 lat temu Philippe Aydalot ukuł termin „środowisko innowacyjne”,
obrazujący konieczność zaistnienia klimatu społecznego korzystnego dla zacieśniania
się sieci współpracy i twórczości. Podobnie nadużywane są takie instrumenty rozwoju
jak klastry – których się nie zakłada, ale które można wspierać, o ile pojawią się same.
Działalność taka przypomina czasem to, co w gospodarce przemysłowej nazywano
budowaniem „katedr na pustyni” (np. huty na południu Włoch, która nigdy nie roz-
poczęła produkcji). Nadużywanie takich form instytucjonalnych, jak parki technolo-
giczne i klastry to nic innego, jak pojawianie się nowych „katedr” dostosowanych do
obowiązujących obecnie kierunków rozwoju.

   Szczególne, choć dla rozwoju lokalnego mniej bezpośrednie znaczenie mają instytu-
cje społeczne. Są czynnikiem budującym to, co obecnie tak często i chętnie się wspo-
mina (czasem popełniając pewne nadużycia) – „społeczeństwo obywatelskie”. Nie
wdając się w dyskusję znaczenia tego pojęcia, wskażmy, że jest oczywiste, iż umiejęt-
ności współdziałania wokół wspólnych celów – współdziałania „za”, a nie „przeciw”,
a także spokojnego, demokratycznego rozwiązywania konfliktów to czynniki uspraw-
niające procesy rozwoju lokalnego.

   Szczególną rolę w animacji takich instytucji mają liderzy lokalni. Często mobiliza-
cja i organizacja miejscowej społeczności jest najważniejszą sferą ich działalności,
co dzieje się w układach lokalnych o nikłym potencjale rozwojowym.

    Piotr Łączny, po objęciu funkcji burmistrza Dierzgonia u progu lat 90., znalazł
 miasto i gminę w sytuacji prawie beznadziejnej – ponad 40-procentowe bezrobo-
 cie, zamknięte zakłady przemysłowe (większość z nich była filiami przedsiębiorstw
 Trójmiejskich), brak kwalifikowanych kadr (została tylko jednak osoba z uprawnie-
 niami księgowej), upadła większość PGR-ów. P Łączny powiedział wtedy: jedyne,
                                                 .
 co możemy teraz zrobić, to posprzątać miasto i gminę. Był to początek mobilizacji

                                                                                     25
mieszkańców i organizowania się ich w różnych formach społecznej aktywności.
 Jedną z pierwszych takich organizacji było stowarzyszenie osób niepełnosprawnych
 – wiele z nich po raz pierwszy wyjechało poza gminę z okazji zorganizowanej przez
 to stowarzyszenie wycieczki do Zakopanego. Burmistrz Łączny był także inicjatorem
 organizacji wspierania przedsiębiorczości, a Dzierzgoń stał się sławny w całej Pol-
 sce jako „łowca grantów”, co było możliwe dzięki aktywności władz gminy, jej elity
 oraz dobrego funkcjonowania istniejących organizacji.

  Nie tylko w gminach osiągających sukces gospodarczy inicjowanie organizacji
społecznych i stymulowanie inicjatyw obywatelskich jest czynnikiem rozwoju.

    Podkielecka gmina Kije szanse rozwoju gospodarczego ma niewielkie, ale dzięki
 aktywności swojego wójta, Krzysztofa Słoniny, może poszczycić się wieloma intere-
 sującymi formami społecznej aktywności. Poza tradycyjnymi kierunkami wspoma-
 gania rozwoju w gminie, szczególnie dużo uwagi przykłada się pobudzaniu świa-
 domości mieszkańców. Wójt ujmuje to następująco: „...podniesienie świadomości,
 podniesienie uczucia własnej wartości, wartości silniejszego... inaczej: chcieliśmy
 osiągnąć poczucie większej godności, że jest się mieszkańcem tej gminy.” W tym
 celu organizowany jest dorocznie wybór Kijanina roku, co stało się lokalną tradycją
 angażującą większość mieszkańców.
    Gmina Kije daje dobry przykład dążeń do integracji społeczności lokalnej wokół
 tradycji, imprez i animowanych wydarzeń, które mogą ją połączyć wokół wspól-
 nych celów. Jest to kolejny przykład na wiodącą rolę lidera, jakim jest wójt gminy
 – przywódca społeczności lokalnej o nieszablonowych wizjach i zdolności do ich
 realizacji.

Mobilizacja społeczna
   Dochodzimy w ten sposób do kolejnego – często jednak przecenianego – czynnika
sukcesu lokalnego. Powszechnie uważa się, że jego warunkiem jest wysoka aktywność
mieszkańców, jak to mówiono u progu polskiej samorządności – to, by „wzięli swoje
sprawy w swoje ręce”. Jest to pewna metafora i nie należy traktować jej literalnie.

   Po pierwsze, wybraliśmy system demokracji przedstawicielskiej, a nie bezpośred-
niej. „Głos ludu” powinien być słyszany podczas wyborów, a nie na co dzień – bowiem
to radni, wójt czy burmistrz wraz ze swoją administracją mają zarządzać gminą czy
miastem. Owszem, w wyjątkowych przypadkach można odwołać się do wszystkich
mieszkańców w formie referendum, ale możliwość tę należy zostawiać na rzeczywiście
te sprawy, których nie może rozstrzygnąć inaczej.

   Po drugie, nie należy wymagać, by mieszkańcy angażowali się w rutynowe sprawy
gminy. Jak wynika z badań (prowadzonych co prawda ponad 10 lat temu, ale można
sądzić, że sytuacja nie zmieniła się istotnie), tylko ok. co piąty mieszkaniec interesuje

26
się na bieżąco sprawami gminy. Owszem, gdy idą one niedobrze – zainteresowanie to
rośnie, ale w badanych gminach sukcesu, których liderzy mieli powszechne poparcie,
codzienna aktywność mieszkańców nie była masowa.

   Zdarzają się jednak sytuacje, w których mobilizacja mieszkańców może mieć duże
znaczenie. Dzieje się tak z reguły w dwóch przypadkach: starań o zwiększenie bez-
pieczeństwa i ochrony wspólnego mienia oraz wspólnych działań na rzecz pewnej
wąskiej społeczności, związanych z konkretnym projektem (budowy drogi wodociągu,
szkoły itp.).

        We wspomnianych już Kijach mieszkańcy poszczególnych wsi czasem składają
     się (np. po 5 zł) na wspólne przedsięwzięcia albo też dają własną pracę. Dzięki
     temu mieszkańcy czują się współodpowiedzialni za swoje otoczenie. Wójt podaje
     taki przykład: „Prawie we wszystkich miejscowościach w ten sposób zostały wymie-
     nione wiaty przystankowe. Zebrali się faceci w sobotę, czy kiedy nie mieli roboty,
     porobili przystanki. I znowu wiąże się z tym jedna anegdota: w jednej miejscowości
     po takim zrobieniu przystanku, nowy sobie stał. Szedł sobie tam pan z synem, a tam
     siedzi sobie trzech skurczybyków – przepraszam – i kopią po tym przystanku. Pan
     mówi: „Synu, biegnij na policję, a ja spróbuję tu coś zrobić. (...) Sprawa skończyła
     się w sądzie. Wyłapali tych trzech chuliganów.”

      Podobne inicjatywy spotyka się też i w innych układach lokalnych.

         Wąsoszy, gdzie nie ma żadnej organizacji pozarządowej, mieszkańcy organizują
     się zmobilizowani przykładem holenderskiej gminy partnerskiej. Realizują projekt
     „Sami sobie”. Zauważyli, że wiele zrobionych rzeczy jest niszczonych. Wywniosko-
     wali, że jeżeli ludzie będą sami robić, to chyba swojej pracy nie zniszczą. Przyjęto
     zasadę, że kto ma pomysł i chce dobrze dla wsi zrobić, chce coś zrealizować, to
     burmistrz zakupuje materiał, a oni go wykorzystują. Do tej pory w gminie zrealizo-
     wano 20 projektów, wszystkie pracą własną mieszkańców przy wsparciu holender-
     skich miast partnerskich i miejscowych władz lokalnych. W wyniku programu „Sami
     sobie” w każdej wsi powstał plac zabaw i odnowiono świetlice dla dzieci i młodzie-
     ży. Kolejne projekty są w trakcie realizacji.

Związki międzygminne
   Według wykazu MSWiA w Polsce funkcjonuje prawie 300 związków międzygmin-
nych i jeden związek powiatów. Mimo tego że, jak wskazują analizy, część z nich to
struktury „martwe”11, to ta forma aktywności samorządu terytorialnego jest niewątpli-
wie jednym z ważniejszych sposobów promowania rozwoju lokalnego i uzyskiwania
efektów, które przekraczają bądź to technologiczne, bądź też ekonomiczne możliwości
jednej gminy.
11
     http://samorzad.infor.pl/finanse/budzet/52875,Zwiazki-miedzygminne-realizuja-zadania-sprzeczne-z-ich-statutem.html.


                                                                                                                       27
Związki międzygminne powstają dla uzyskania wielorakich efektów – wspomniany
już CZG12 jest jednym ze związków o największym sukcesie. Jest to przykład związ-
ku powołanego do rozwiązania określonego problemu z zakresu gospodarki komu-
nalnej. Wiele jest takich, które powstają na czas określony po to, by przeprowadzić
jakiś projekt inwestycyjny. Jeszcze inne zostają powołane do bardziej ogólnych celów
– w latach 90. XX wieku znana była „Turystyczna 6” – pierwszy w Polsce związek
o takim profilu zrzeszający 6 gmin Kotliny Kłodzkiej wspólnie rozwijających turystykę
na funkcjonalnie powiązanym, a różnorodnym pod względem turystycznego poten-
cjału i atrakcyjności terenie. Niestety, w 2002 r. związek ten został zlikwidowany.
Form i celów współpracy jest wiele, a korzyści z reguły są znaczące.

Zamiast podsumowania
   W niniejszym szkicu przedstawiłem tylko kilka – moim zdaniem – najważniejszych
czynników rozwoju lokalnego. Czytelnik może wyrazić zdziwienie, że nie wspomina-
łem o takich, jak: inwestycje zewnętrze, pomoc publiczna, innowacje, kwalifikacje itd.
Było to zamierzeniem celowym. Odwołując się do M. Portera (Porter, 2001), można
powiedzieć, że ważniejsze są własne czynniki rozwoju, wytworzone w danym układzie
terytorialnym niż te, które są dane przez Naturę czy Historię. Ponadto, od uruchomie-
nia tych czynników rozwoju, które tu zostały wymienione i pokrótce opisane, zależy
powstanie i wykorzystanie tych, o których tu nie mówiliśmy. Co więcej, niekompetent-
na władza lokalna może zmarnować najlepsze nawet obiektywne możliwości rozwoju
– a władza sprawna, wsparta progresywnymi i prorozwojowo zorientowanymi elitami,
umiejąca instytucjonalizować własne i cudze inicjatywy, zdolna do mobilizacji społecz-
nej i skłonna do współpracy z sąsiadami może największe nawet bariery przełamywać,
a przynajmniej ograniczać ich negatywne znaczenie.

Bibliografia
Gilowska Z., System ekonomiczny samorządu terytorialnego, MUNICIPIUM, Warszawa 1998.
Gorzelak G., Jałowiecki B. (red.), Koniunktura gospodarcza i mobilizacja społeczna w gminach, Seria „Studia Regionalne
   i Lokalne”, EUROREG, t. 22(55), Warszawa 1998.
Gorzelak G., Zewnętrzna interwencja jako czynnik rozwoju lokalnego (na przykładzie Programu Inicjatyw Lokalnych), Studia
   Regionalne i Lokalne, z. 3, 2001.
Gorzelak G., Bieda i zamożność regionów (założenia, hipotezy, przykłady), Studia Regionalne i Lokalne, z. 1, 2001.
Gorzelak G. (red.), Polska Lokalna 2007, Wyd. Naukowe Scholar, Warszawa 2008.
Landes D.S., Bogactwo i nędza narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy, MUZA, Warszawa 2000.
Porter M., Porter o konkurencji, PWE, Warszawa 2001.




28
Prof. Wojciech Łukowski
Uniwersytet Warszawski


Rozdział 3. Tożsamość lokalna.
W poszukiwaniu źródeł i sensu(ów)
zakorzenienia
Wprowadzenie
   Tożsamość stanowi jedną z centralnych kategorii nauk społecznych, humanistycznych
oraz psychologii. Podzielam pogląd, że zainteresowanie tożsamością rośnie wraz z rosną-
cymi trudnościami w utrzymywaniu czy uzyskiwaniu przez jednostki, grupy czy zbiorowości
poczucia zakorzenienia oraz jest konsekwencją osłabienia reguł, które kierowały postrze-
ganiem Innego, jak również autopercepcją jednostki (Bokszański, 2005). Można za Zbi-
gniewem Bokszańskim powiedzieć, że „proces powstawania nowych, niekiedy kluczowych
pojęć w socjologii to zracjonalizowane odzwierciedlenie podstawowego procesu zmiany
społecznej“ (Bokszański, 2005: 13).

    U podstaw myślenia o tożsamości leży przekonanie, że jest ona czymś wyjątkowym, jej
posiadanie daje poczucie stabilności, harmonii, stanowi źródło poczucia bezpieczeń-
stwa i szczęśliwości czy sensu życia. Można by rzec, że im więcej w życiu społecznym jest
zmienności, czego przejawem jest na przykład mobilność terytorialna, ale także zmienność
i niedookreśloność reguł instytucjonalnych, tym dobrem bardziej deficytowym, rzadkim
i pożądanym staje się właśnie tożsamość. Za takim podejściem kryje się jednak również taka
przesłanka, że tożsamość jest czymś „z natury“ dobrym, pożądanym, idealnym. Zawiera bowiem
w sobie odpowiedź na pytanie, kim jestem i jest to odpowiedź pozytywna, oczekiwana i nagradza-
na. Tymczasem, gdy zaczniemy przyglądać się chociażby własnemu życiowemu doświadczeniu,
to raczej trudno jest dostrzec, aby opierało się ono jedynie na takiej wyidealizowanej, a więc też
w taki czy inny sposób zafałszowanej podstawie tożsamościowej. Jak wiadomo, idealizacja jest
jednym z kluczowych, psychicznych mechanizmów obronnych. I właśnie sąsiedztwo, najbliższe
otoczenie, rodzinny krajobraz są obiektami wyjątkowo dobrze nadającymi się do podejmowa-
nia zabiegów idealizacyjnych. Jednostka podejmująca taki wysiłek nie jest w tym „osamotnio-
na“, może bez większego trudu odwołać się do zabiegów podejmowanych przez inne osoby,
do różnorodnych opowieści, symboli, zdarzeń i opinii, współtworzących mit małej ojczyzny.
W polskich realiach, szczególnie na Ziemiach Północnych i Zachodnich, a więc terenach, na
których podjęto po 1945 roku wysiłek integracji tych „ziem z macierzą“, możliwości fundo-
wania lokalnej tożsamości, zwłaszcza w atmosferze początków lat 90., wydawały się wręcz
nieograniczone, a w tym możliwości nawiązywania do historycznego dziedzictwa regionów
i światów lokalnych. Dobrze to było widać przykładowo na Warmii i Mazurach, gdzie podej-
mowano często niezależnie od siebie liczne i w swej istocie jednak podobne do siebie próby
fundowania lokalnej (regionalnej) tożsamości.

                                                                                               29
Nasza życiowa trajektoria ulega co najmniej kilka razy istotnym zwrotom, niektóre
z nich projektujemy czy przewidujemy ich nadejście, inne przychodzą niespodziewa-
nie, ograniczając, a w niektórych przypadkach wręcz podważając możliwości realizo-
wania dotychczasowych planów życiowych. Zwłaszcza w dobie późnej nowoczesności
(Giddens, 2002) te zwroty, kamienie milowe, zaczynają zdarzać się coraz częściej
i w coraz większym stopniu uniezależniają się od kulturowych scenariuszy, przypisa-
nych ról społecznych, a w coraz większym stopniu zależą od naszej refleksyjności,
negocjowania własnego statusu, czasami też mody i trendów.

     Gdy próbujemy opanować (często nadmierną) zmienność naszych tożsamościo-
wych trajektorii, to być może czasami sięgamy „po ostatnią deskę ratunku“, jaką
ma być tożsamość lokalna, utożsamianie się z miejscem, niezmienna „mała ojczy-
zna“ będąca niewyczerpanym zasobnikiem dobrych emocji i odwołań, które może-
my przywoływać w trudnych życiowych chwilach. Warto przywołać tutaj doświadcze-
nie Niemców wyrażające się w utrwalonym językowym i kulturowym rozróżnieniu na
Hei-mat i Vaterland. To pierwsze pojęcie na wiele powojennych lat stało się określe-
niem niepoprawnym politycznie, bowiem wcześniej znalazło swoje poczesne miejsce
w nazistowskiej frazeologii, ale także skutecznie przynajmniej do pierwszych lat II woj-
ny realizowanej prospołecznej polityki, która jawiła się wielu Niemcom jako obja-
wienie po latach kryzysu i chaosu republiki weimarskiej. Gdybyśmy to odnieśli do
wspomnianych już Mazur, obecnie polskich, a wtedy w granicach Prus Wschodnich
i III Rzeszy, okres ten w rozumieniu wielu mieszkańców uchodził za najlepszy w całych
dziejach prowincji. Wtedy bowiem nazistowskie władze wprowadziły wiele reform, jak
np. stałe, minimalne ceny na produkty rolne, tanie kredyty, tanie budownictwo miesz-
kaniowe. Z tym wszystkim w parze szło również odwołanie się do tożsamości, w stro-
nę mieszkańców Mazur popłynęło z Berlina wyraźne przesłanie: Jesteście wiernymi,
pełnoprawnymi obywatelami Rzeszy, a nie obywatelami drugiej kategorii, skazanymi
albo na nędzę w rodzinnych stronach, albo na migracyjną niedolę i wykorzenienie
w przemysłowym, górniczym i hutniczym krajobrazie Nadrenii i Westfalii. W języku re-
fleksji socjologicznej można by sformułować to przesłanie w następujący sposób: Ma-
zury są Heimatem, są przestrzenią realizacji szans życiowych, ale także przestrzenią,
w której uzyskuje się i pielęgnuje poczucie bezpieczeństwa. Logika funkcjonowania
nazistowskiego państwa, spirala zbrodni i wojny przyczyniła się do tego, że pojęcie
Heimat zostało na dziesiątki lat wyparte z oficjalnego niemieckiego dyskursu, co jed-
nak nie oznaczało, że zniknęły potrzeby związane z jego istnieniem czy posiadaniem.
Uprawnione jest twierdzenie, że wyrwa, turbulencje terytorialne, wypędzenia i ucieczki
jeszcze bardziej nasiliły tęsknotę, często wyidealizowaną, za posiadaniem lokalnej
przestrzeni bezpieczeństwa i samorealizacji. Powojenna gorączka modernizacyjna za-
równo w Republice Federalnej, jak i Republice Demokratycznej wiązała się ze znaczną
ruchliwością społeczną. Przez co najmniej kilkanaście powojennych lat kluczowym,
negatywnym punktem odniesienia pozostawały doświadczenia wojenne. W latach 80.
XX wieku Heimat zaczął powracać do powszechnego obiegu, chociażby poprzez drzwi

30
kultury popularnej, czego przykładem był telewizyjny serial Edgara Reitza Heimat, któ-
ry obejrzało dziesiątki milionów widzów. Treści, które można przypisać temu pojęciu,
pozwalają zrelatywizować znaczenie geopolitycznych, ideologicznych czy ogólnona-
rodowych kontekstów. Mówiąc innymi słowy, pozwalają na przywrócenie niezbęd-
nej autonomii lokalnemu wymiarowi życia zarówno zawartemu we wspomnieniach,
przeszłości i pamięci o niej, jak również w codziennym życiu przebiegającym właśnie
przede wszystkim w przestrzeni lokalnej.

   W realiach polskich oznaczało to m.in. zdejmowanie ideologiczno-administracyj-
nego gorsetu integracji Ziem Zachodnich i Północnych z Macierzą, który wyznaczał
pole możliwych identyfikacji, obiecywał powszechny awans społeczny, ale też, jeśli nie
wykluczał, to poważnie ograniczał możliwość autonomicznej identyfikacji w przestrze-
niach lokalnych. Była ona możliwa, ale jedynie czy przede wszystkim wtedy, gdy była
zgodna z oficjalną doktryną integracyjną.

   Warto przywołać w kontekście zmian przełomu lat 80. i 90. XX wieku liczne pró-
by nadawania „lokalnego“ charakteru pojęciu ojczyzna właśnie wtedy, gdy zanika
konieczność i przymus sięgania do jedynej słusznej doktryny. Znaczną użyteczność
miało przy tym wielokrotnie cytowane rozróżnienie Stanisława Ossowskiego na ojczy-
znę ideologiczną i ojczyznę prywatną. Pomagało ono w tworzeniu małych ojczyzn,
które były autentycznym ruchem społecznym, ale również swoistą ideologią transfor-
macyjną skierowaną do społeczności lokalnych. Podkreślano, że wraz z wprowadze-
niem samorządu lokalnego w 1990 roku stworzone zostały wręcz idealne warunki
do rozwijania i pielęgnowania małych ojczyzn właśnie. Tak jakby transformacja nie
oznaczała brutalnej niekiedy gry interesów, bolesnego rozpadu struktur, w miejsce
których nie pojawiały się bynajmniej upragnione małe ojczyzny.

   W końcu XX wieku mamy już do czynienia z zanikiem idealizacyjnej nośności poję-
cia małej ojczyzny. Jej miejsce niemal całkowicie „zajmuje“ profesjonalne, zadaniowe
zarządzanie sprawami lokalnych społeczności. Profesjonalizacja przy tym całkowicie
niesłusznie utożsamiana jest głównie z pozyskiwaniem zewnętrznych środków i wy-
pełnianiem przestrzeni lokalnych infrastrukturą – basenami, boiskami, amfiteatrami,
pasażami, portami. To wszystko dzieje się za sprawą lokalnych władz, wójtów/bur-
mistrzów/prezydentów, którzy jak na warunki demokratyczne uzyskują władzę bliską
absolutnej.

   Na margines refleksyjnego pola wypierane są natomiast tematy związane ze spo-
łeczną, a więc również tożsamościowo-kulturową konstrukcją społeczności lokalnych.
W niewielkim stopniu w debacie lokalnej (jeśli w ogóle ma ona miejsce) obecne są
takie tematy jak przemiany demograficzne, a w tym procesy migracyjne i starzenie się
populacji, relacje między lokalnymi decydentami a przestrzenią aktywności społecznej
– lokalnego społeczeństwa obywatelskiego etc.

                                                                                   31
Obserwacja tych procesów uzasadnia sformułowanie hipotezy o pogłębiającej się
przepaści między wyposażaniem infrastrukturalnym przestrzeni lokalnych a poczuciem
przynależności, identyfikacji czy po prostu przywiązaniem do miejsca zamieszkania.
Za Chaskinem (2001) warto przypomnieć, że na zasoby/potencjały społeczności
lokalnej składają się: poczucie identyfikacji, zdolność do rozwiązywania proble-
mów, zaangażowanie oraz bezpieczeństwo, które wzajemnie na siebie oddziaływują.
A wyposażenie infrastrukturalne stanowi jedynie fizyczne ramy dla kształtowania się
względnie erozji czy utraty tychże zasobów. Na przykład sprawny system miejskiego
monitoringu zapewniany przez nowoczesne kamery obejmuje być może istotną, ale
również niewielką część tego, co składa się na poczucie bezpieczeństwa. Poczucie
bezpieczeństwa ma swoje źródło również w rozwijanych i pielęgnowanych więziach
społecznych, w istnieniu przejrzystych reguł rekrutacji na lokalnym rynku pracy czy
z przewagi więzi horyzontalnych nad wertykalnymi, także w relacjach między lokal-
ną władzą a społecznością. Tak więc oddziaływanie na siebie tychże potencjałów
może mieć charakter pozytywnych, ale również negatywnych sprzężeń zwrotnych.
Na przykład spadające poczucie bezpieczeństwa będzie negatywnie oddziaływało
na pozostałe trzy zasoby/potencjały. I odwrotnie, wzrost volumenu i jakości któregoś
z zasobów/potencjałów będzie zwrotnie pozytywnie oddziaływał na wzrost volumenów
i jakości pozostałych zasobów i potencjałów.

   Warto również uwzględniać konsekwencje procesów indywidualizacyjnych (Beck,
Giddens 2002), których ważnym następstwem staje się wysuwanie się na pierwszy
plan w ocenie jakości życia, nie tylko w przestrzeniach lokalnych, ocena indywidual-
nych szans życiowych. W ocenie tej istotną rolę nadal odgrywają takie wskaźniki, jak:
oczekiwana średnia długość życia, produkt brutto na głowę mieszkańca etc. Jedno-
cześnie jednak ta ocena wyraźnie przesuwa się w stronę ocen opartych na bardziej
subiektywnych wskaźnikach oraz możliwości realizacji własnego stylu życia, a nie po-
dążania po trajektorii życiowej wyznaczanej przez kulturowe scenariusze, ściśle zwią-
zane z pochodzeniem społecznym. Liczy się przy tym zarówno ilość szans życiowych,
ich różnorodność oraz jakość (Landry, 2008). Przestrzeń lokalna jest ważną, jeśli nie
najważniejszą przestrzenią, w której te szanse się posiada lub nie.

   Ich posiadanie sprzyja niewątpliwie zakorzenieniu, identyfikacji, a ich brak prze-
kształca się w znaczący potencjał migracyjny. Warto przy tym zaznaczyć, że błędne
byłoby również takie podejście, w którym zakorzenienie vs. potencjał migracyjny trak-
tujemy jako coś, co się wzajemnie wyklucza. Swego rodzaju idealnym rozwiązaniem
byłaby natomiast taka sytuacja, w której zakorzenienie, identyfikacja lokalna, skłon-
ność do pozostawania w miejscu zamieszkania tworzą z migracją coś na kształt kon-
tinuum. Zapobiegałoby to tworzeniu się takiej ryzykownej identyfikacyjnej konstrukcji,
w której miejsce pochodzenia stanowi negatywny punkt odniesienia i nawet wtedy,
gdy na migracji się nam nie powiodło, czy też nie powodzi najlepiej, nasze powroty
wykorzystywane są głównie do racjonalizacji migracyjnych decyzji.

32
Należy dostrzegać, że może występować również ambiwalentna ocena szans ży-
ciowych, a tym samym identyfikacje lokalne o ambiwalentnej treści. Z jednej strony
można czerpać z lokalnej identyfikacji poczucie bezpieczeństwa, dumy, satysfakcji
z realizowanych aspiracji życiowych, z drugiej zaś inne aspekty lokalnego życia mogą
być powodem frustracji, niespełnienia, wstydu czy wręcz strachu, a nawet lęku.

   Chciałem w powyższych rozważaniach wskazać na konieczność postrzegania pro-
blematyki tożsamości lokalnej w szerszym kontekście i nie sprowadzać jej wyłącznie
do w istocie tylko jednego aspektu, a mianowicie identyfikacji lokalnych, i to tych,
które można by określać jako „pozytywne“. Zjawisko jest znacznie bardziej złożone,
a jego diagnozowanie ma kluczowe znaczenie dla rozwoju społecznego.

Tożsamość, identyfikacje jako zasób (potencjał) społeczności lokalnej
   Podkreślmy to jeszcze raz: tożsamość czy identyfikację należy traktować jako zasób
(potencjał) społeczności lokalnej. Jeszcze raz przypomnijmy tezę Chaskina, zgodnie
z którą jest to zasób na równi istotny z takimi zasobami jak zaangażowanie, zdol-
ność do rozwiązywania problemów i bezpieczeństwo. Gdy zastosujemy taką właśnie
perspektywę, pozwoli to nam skuteczniej omijać „pułapkę idealizacyjną“, w której
lokalność będzie przede wszystkim odwzorowaniem naszych tęsknot, a więc również
wtedy, gdy będziemy chcieli odwołać się do niej w trudnych chwilach, których przecież
w naszym życiu nie brakuje i trafimy raczej na rozczarowanie, bowiem tak właśnie
działa owa „pułapka idealizacyjna“. Przypisujemy wtedy obiektom fizycznym, a w tym
przestrzeni lokalnej nie takie cechy, jakie ona posiada, ale cechy, które posiada ona
w naszym wyobrażeniu o niej. Paradoksalnie, im więcej mieliśmy dotkliwych czy na-
wet traumatycznych doświadczeń, tym ta skłonność do idealizacji może być większa.
A przestrzeń lokalna wybitnie się do tego nadaje, bowiem na nią możemy przenieść
nasze oczekiwania, wyobrażenia, bez obawiania się, że otrzymamy taką czy inną ne-
gatywną informację zwrotną. Przecież przestrzeń „nie mówi“, natomiast my możemy
z nią „rozmawiać“, przenosić na nią różne nasze oczekiwania czy marzenia. Ważne
jest dostrzeganie, że te cztery zasoby (potencjały) kształtują się w trzech wymiarach:
w relacjach między jednostkami, w kooperacji mającej charakter sieci społecznych czy
również na poziomie organizacyjnym.

   W tym artykule skupiam się jednak głównie nad próbie pokazania, czym jest toż-
samość lokalna i lokalne identyfikacje, odnosząc to do empirycznych prób badania
tych zjawisk w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że kryje się za tym analityczne ograniczenie
czy nawet zubożenie, ale przecież im lepiej objaśnimy fragment złożonej tkanki spo-
łecznej lokalnego świata, tym uzyskamy lepszy dostęp do zrozumienia mechanizmów
określających funkcjowanie całości.

   Przez analogię ze stanami emocjonalnymi, które mamy wobec różnych obiektów
(samych siebie, bliskich osób, wytworów kultury czy sztuki), możemy również mówić

                                                                                    33
o stanach emocjonalnych wobec takiego obiektu, jakim jest społeczność lokalna wraz
z terytorium, które zamieszkuje. I tak możemy powiedzieć, że stany te mają charakter
pozytywny, negatywny i ambiwalentny.

   Narzędzia o charakterze sondażowym „wychwytują“ z przestrzeni lokalnej raczej
pozytywne niż negatywne identyfikacje. Na pierwszy rzut oka widać, że mieszkamy
w Polsce w bardzo różnych miejscach, różniących się często wyraźnie pod względem
jakości życia, atrakcyjności, związanych z tym miejscem szans życiowych. Niejako
wbrew temu, a może zupełnie niezależnie od tego, deklarujemy w badaniach sonda-
żowych wyjątkowy poziom identyfikacji z miejscem zamieszkania.

    W badaniach przeprowadzonych przeze mnie w 2007 roku w Gołdapi12 – czternasto-
tysięcznym, peryferyjnie położonym mieście na północno-wschodnim pograniczu
Polski wynika, że zadowolenie z życia w tej miejscowości deklarują niemal wszyscy
mieszkańcy (89%) (Łukowski, 2009b). W znanym badaniu ogólnopolskim Diagnoza
społeczna (Czapiński, Panek, 2007) wskaźnik ten wynosił 86,5%.

    Przypominam, że mamy tutaj do czynienia z deklaracjami, jednak zdziwienie może
budzić fakt, że zadowolenie z życia w „trudnej“ miejscowości, dotkniętej różnymi pla-
gami transformacyjnymi jest nawet wyższe niż wśród ogółu Polaków. Nie dysponujemy
raczej żadnym sensownym sposobem weryfikacji tych deklaracji, z drugiej jednak stro-
ny musimy się po prostu pogodzić z tym, że takie one właśnie są. Jak można interpre-
tować tak wysoki wskaźnik zadowolenia z życia w miejscu, które pod względem wielu
zobiektywizowanych wskaźników niekorzystnie odbiega od średniej krajowej?
    Przypuszczam, że za odpowiedziami na to pytanie kryć się może rodzaj „lokalnej
poprawności“. Trudności codziennego życia identyfikowane są raczej z konkretnymi
osobami, funkcjonowaniem rynku pracy, a nie z uogólnionym postrzeganiem prze-
strzeni lokalnej. Małą ojczyznę wypada po prostu mieć. W niej zaspokajane są po-
trzeby wypoczynku, kontaktów społecznych. To właśnie lokalna przestrzeń zapewniać
może poczucie bezpieczeństwa i ładu, posiadania trwałych punktów identyfikacyjnych.
Zostaje więc niejako uwolniona od wad, które można przypisać innym sferom życia.
    Zaryzykowałbym następującą tezę: identyfikacje lokalne zależą w znacznym stopniu
od poziomu satysfakcji zaznawanej w innych sferach życia. Nie mają zatem jakiegoś
niezmiennego charakteru, tym samym należy przypuszczać, że wszelkie próby nada-
wania im takiego znaczenia mają idealizacyjny/dezidealizacyjny charakter. Widać też
wyraźnie, że oddziaływanie na zapewnienie szans życiowych w takich sferach życia jak
edukacja czy położenie materialne może przyczynić się do wyraźniejszych pozytywnych
identyfikacji lokalnych.


12
     Nieuprawnione byłoby uogólnianie wyników uzyskanych w jednej miejscowości na sytuację istniejącą w innych miej-
     scowościach czy na konstrukt nazywany społeczeństwem polskim. Przywoływanie tutaj wyników tych badań ma – moim
     zdaniem – taki sens, że pozwala uchwycić pewne, zakładam, bardziej uniwersalne mechanizmy określające tworzenie się
     i istnienie tożsamości lokalnej.


34
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji
Od animacji do_rewitalizacji

More Related Content

What's hot

Blogerzy w Polsce 2013
Blogerzy w Polsce 2013 Blogerzy w Polsce 2013
Blogerzy w Polsce 2013 Anna Miotk
 
System wsparcia w gminie wiejskiej
System wsparcia w gminie wiejskiejSystem wsparcia w gminie wiejskiej
System wsparcia w gminie wiejskiejBarka Foundation
 
Otwarty Rząd i ponowne wykorzystanie informacji publicznej - inspirujące wzor...
Otwarty Rząd i ponowne wykorzystanie informacji publicznej - inspirujące wzor...Otwarty Rząd i ponowne wykorzystanie informacji publicznej - inspirujące wzor...
Otwarty Rząd i ponowne wykorzystanie informacji publicznej - inspirujące wzor...Andrzej Sobczak
 
Prezentacja z konferencji projektu "Decydujmy razem" w Białowieży 29 paździer...
Prezentacja z konferencji projektu "Decydujmy razem" w Białowieży 29 paździer...Prezentacja z konferencji projektu "Decydujmy razem" w Białowieży 29 paździer...
Prezentacja z konferencji projektu "Decydujmy razem" w Białowieży 29 paździer...Radek Oryszczyszyn
 
Specyfika społeczności internetowych jako podmiotu i przedmiotu
Specyfika społeczności internetowych jako podmiotu i przedmiotuSpecyfika społeczności internetowych jako podmiotu i przedmiotu
Specyfika społeczności internetowych jako podmiotu i przedmiotuJakub Jakubowski
 
Barka ekonomia spoleczna biuletyn
Barka ekonomia spoleczna biuletynBarka ekonomia spoleczna biuletyn
Barka ekonomia spoleczna biuletynBarka Foundation
 

What's hot (6)

Blogerzy w Polsce 2013
Blogerzy w Polsce 2013 Blogerzy w Polsce 2013
Blogerzy w Polsce 2013
 
System wsparcia w gminie wiejskiej
System wsparcia w gminie wiejskiejSystem wsparcia w gminie wiejskiej
System wsparcia w gminie wiejskiej
 
Otwarty Rząd i ponowne wykorzystanie informacji publicznej - inspirujące wzor...
Otwarty Rząd i ponowne wykorzystanie informacji publicznej - inspirujące wzor...Otwarty Rząd i ponowne wykorzystanie informacji publicznej - inspirujące wzor...
Otwarty Rząd i ponowne wykorzystanie informacji publicznej - inspirujące wzor...
 
Prezentacja z konferencji projektu "Decydujmy razem" w Białowieży 29 paździer...
Prezentacja z konferencji projektu "Decydujmy razem" w Białowieży 29 paździer...Prezentacja z konferencji projektu "Decydujmy razem" w Białowieży 29 paździer...
Prezentacja z konferencji projektu "Decydujmy razem" w Białowieży 29 paździer...
 
Specyfika społeczności internetowych jako podmiotu i przedmiotu
Specyfika społeczności internetowych jako podmiotu i przedmiotuSpecyfika społeczności internetowych jako podmiotu i przedmiotu
Specyfika społeczności internetowych jako podmiotu i przedmiotu
 
Barka ekonomia spoleczna biuletyn
Barka ekonomia spoleczna biuletynBarka ekonomia spoleczna biuletyn
Barka ekonomia spoleczna biuletyn
 

Similar to Od animacji do_rewitalizacji

Quo Vadis - Wrzeszcz Górny
Quo Vadis - Wrzeszcz GórnyQuo Vadis - Wrzeszcz Górny
Quo Vadis - Wrzeszcz GórnyTrojmiasto.pl
 
Strategie dla kultury. Kultura dla rozwoju. Zarządzanie strategiczne instytuc...
Strategie dla kultury. Kultura dla rozwoju. Zarządzanie strategiczne instytuc...Strategie dla kultury. Kultura dla rozwoju. Zarządzanie strategiczne instytuc...
Strategie dla kultury. Kultura dla rozwoju. Zarządzanie strategiczne instytuc...Małopolski Instytut Kultury
 
Konferencjia gospodarka społeczna odpowiedzią na problemy lokalne
Konferencjia gospodarka społeczna odpowiedzią na problemy lokalneKonferencjia gospodarka społeczna odpowiedzią na problemy lokalne
Konferencjia gospodarka społeczna odpowiedzią na problemy lokalneBarka Foundation
 
Marcin Śliwa, Kaja Dziermakowska - Kulturalna ewaluacja – jak i dlaczego ewal...
Marcin Śliwa, Kaja Dziermakowska - Kulturalna ewaluacja – jak i dlaczego ewal...Marcin Śliwa, Kaja Dziermakowska - Kulturalna ewaluacja – jak i dlaczego ewal...
Marcin Śliwa, Kaja Dziermakowska - Kulturalna ewaluacja – jak i dlaczego ewal...Małopolski Instytut Kultury
 
Centrum OPUS ANIMATOR – CZŁOWIEK – INSTYTUCJA
Centrum OPUS ANIMATOR – CZŁOWIEK – INSTYTUCJACentrum OPUS ANIMATOR – CZŁOWIEK – INSTYTUCJA
Centrum OPUS ANIMATOR – CZŁOWIEK – INSTYTUCJACentrum OPUS
 
Forum Przyszłości Dzielnic - Prezentacja Janusza Bastera
Forum Przyszłości Dzielnic - Prezentacja Janusza BasteraForum Przyszłości Dzielnic - Prezentacja Janusza Bastera
Forum Przyszłości Dzielnic - Prezentacja Janusza BasteraForumDzielnicowe
 
Zaproszenie na konferencje 17 maj
Zaproszenie na konferencje 17 majZaproszenie na konferencje 17 maj
Zaproszenie na konferencje 17 majBarka Foundation
 
Prezentacja raportu "Polska Współpraca Rozwojowa 2011"
Prezentacja raportu "Polska Współpraca Rozwojowa 2011"Prezentacja raportu "Polska Współpraca Rozwojowa 2011"
Prezentacja raportu "Polska Współpraca Rozwojowa 2011"magdagz
 
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Marcina Poprawskiego
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Marcina PoprawskiegoKompetencje kadr kultury. Komentarz Marcina Poprawskiego
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Marcina PoprawskiegoMałopolski Instytut Kultury
 
Raport z monitoringu polityki senioralnej we Wrocławiu
Raport z monitoringu polityki senioralnej we WrocławiuRaport z monitoringu polityki senioralnej we Wrocławiu
Raport z monitoringu polityki senioralnej we WrocławiuStowarzyszenie Bona Fides
 
Sympozjum poznańskie dok programowy 05 09 11
Sympozjum poznańskie dok  programowy 05 09 11Sympozjum poznańskie dok  programowy 05 09 11
Sympozjum poznańskie dok programowy 05 09 11Barka Foundation
 
Projekt 1 19 Informacje Podstawowe
Projekt 1 19 Informacje PodstawoweProjekt 1 19 Informacje Podstawowe
Projekt 1 19 Informacje PodstawoweBarka Foundation
 
Kompetencje kadr kultury a rozwój kapitału społecznego
Kompetencje kadr kultury a rozwój kapitału społecznegoKompetencje kadr kultury a rozwój kapitału społecznego
Kompetencje kadr kultury a rozwój kapitału społecznegoMałopolski Instytut Kultury
 
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Sławomira Czarneckiego
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Sławomira CzarneckiegoKompetencje kadr kultury. Komentarz Sławomira Czarneckiego
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Sławomira CzarneckiegoMałopolski Instytut Kultury
 
KULTURA - Obecna!
KULTURA - Obecna!KULTURA - Obecna!
KULTURA - Obecna!Wroclaw
 

Similar to Od animacji do_rewitalizacji (20)

Quo Vadis - Wrzeszcz Górny
Quo Vadis - Wrzeszcz GórnyQuo Vadis - Wrzeszcz Górny
Quo Vadis - Wrzeszcz Górny
 
Lokalne centrum kultury. Zrób to z innymi
Lokalne centrum kultury. Zrób to z innymiLokalne centrum kultury. Zrób to z innymi
Lokalne centrum kultury. Zrób to z innymi
 
Strategie dla kultury. Kultura dla rozwoju. Zarządzanie strategiczne instytuc...
Strategie dla kultury. Kultura dla rozwoju. Zarządzanie strategiczne instytuc...Strategie dla kultury. Kultura dla rozwoju. Zarządzanie strategiczne instytuc...
Strategie dla kultury. Kultura dla rozwoju. Zarządzanie strategiczne instytuc...
 
Konferencjia gospodarka społeczna odpowiedzią na problemy lokalne
Konferencjia gospodarka społeczna odpowiedzią na problemy lokalneKonferencjia gospodarka społeczna odpowiedzią na problemy lokalne
Konferencjia gospodarka społeczna odpowiedzią na problemy lokalne
 
Lublin 2016 aplikacja finałowa
Lublin 2016   aplikacja finałowaLublin 2016   aplikacja finałowa
Lublin 2016 aplikacja finałowa
 
Marcin Śliwa, Kaja Dziermakowska - Kulturalna ewaluacja – jak i dlaczego ewal...
Marcin Śliwa, Kaja Dziermakowska - Kulturalna ewaluacja – jak i dlaczego ewal...Marcin Śliwa, Kaja Dziermakowska - Kulturalna ewaluacja – jak i dlaczego ewal...
Marcin Śliwa, Kaja Dziermakowska - Kulturalna ewaluacja – jak i dlaczego ewal...
 
Centrum OPUS ANIMATOR – CZŁOWIEK – INSTYTUCJA
Centrum OPUS ANIMATOR – CZŁOWIEK – INSTYTUCJACentrum OPUS ANIMATOR – CZŁOWIEK – INSTYTUCJA
Centrum OPUS ANIMATOR – CZŁOWIEK – INSTYTUCJA
 
Forum Przyszłości Dzielnic - Prezentacja Janusza Bastera
Forum Przyszłości Dzielnic - Prezentacja Janusza BasteraForum Przyszłości Dzielnic - Prezentacja Janusza Bastera
Forum Przyszłości Dzielnic - Prezentacja Janusza Bastera
 
Zaproszenie na konferencje 17 maj
Zaproszenie na konferencje 17 majZaproszenie na konferencje 17 maj
Zaproszenie na konferencje 17 maj
 
Prezentacja raportu "Polska Współpraca Rozwojowa 2011"
Prezentacja raportu "Polska Współpraca Rozwojowa 2011"Prezentacja raportu "Polska Współpraca Rozwojowa 2011"
Prezentacja raportu "Polska Współpraca Rozwojowa 2011"
 
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Marcina Poprawskiego
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Marcina PoprawskiegoKompetencje kadr kultury. Komentarz Marcina Poprawskiego
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Marcina Poprawskiego
 
26_Praca_socjalna_a_praktyka
26_Praca_socjalna_a_praktyka26_Praca_socjalna_a_praktyka
26_Praca_socjalna_a_praktyka
 
Raport z monitoringu polityki senioralnej we Wrocławiu
Raport z monitoringu polityki senioralnej we WrocławiuRaport z monitoringu polityki senioralnej we Wrocławiu
Raport z monitoringu polityki senioralnej we Wrocławiu
 
18
1818
18
 
Sympozjum poznańskie dok programowy 05 09 11
Sympozjum poznańskie dok  programowy 05 09 11Sympozjum poznańskie dok  programowy 05 09 11
Sympozjum poznańskie dok programowy 05 09 11
 
Projekt 1 19 Informacje Podstawowe
Projekt 1 19 Informacje PodstawoweProjekt 1 19 Informacje Podstawowe
Projekt 1 19 Informacje Podstawowe
 
Kompetencje kadr kultury a rozwój kapitału społecznego
Kompetencje kadr kultury a rozwój kapitału społecznegoKompetencje kadr kultury a rozwój kapitału społecznego
Kompetencje kadr kultury a rozwój kapitału społecznego
 
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Sławomira Czarneckiego
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Sławomira CzarneckiegoKompetencje kadr kultury. Komentarz Sławomira Czarneckiego
Kompetencje kadr kultury. Komentarz Sławomira Czarneckiego
 
KULTURA - Obecna!
KULTURA - Obecna!KULTURA - Obecna!
KULTURA - Obecna!
 
KULTURA - Obecna!
KULTURA - Obecna!KULTURA - Obecna!
KULTURA - Obecna!
 

More from stalowy22

Prezentacja z Konsultacji Społecznych_Wrocławska Rewitalizacja
Prezentacja z Konsultacji Społecznych_Wrocławska RewitalizacjaPrezentacja z Konsultacji Społecznych_Wrocławska Rewitalizacja
Prezentacja z Konsultacji Społecznych_Wrocławska Rewitalizacjastalowy22
 
Plakat u ojca za płotem 2012
Plakat u ojca za płotem 2012Plakat u ojca za płotem 2012
Plakat u ojca za płotem 2012stalowy22
 
Wrocławska Rewitalizacja - Prezentacja Masterplan
Wrocławska Rewitalizacja - Prezentacja MasterplanWrocławska Rewitalizacja - Prezentacja Masterplan
Wrocławska Rewitalizacja - Prezentacja Masterplanstalowy22
 
Cb radio krok-po_kroku
Cb radio krok-po_krokuCb radio krok-po_kroku
Cb radio krok-po_krokustalowy22
 
Jak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznych
Jak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznychJak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznych
Jak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznychstalowy22
 
Wincentego, Rydygiera, Jagiellonczyka, Chrobrego
Wincentego, Rydygiera, Jagiellonczyka, ChrobregoWincentego, Rydygiera, Jagiellonczyka, Chrobrego
Wincentego, Rydygiera, Jagiellonczyka, Chrobregostalowy22
 
Roosvelta, Słowiańska, Jednosci Narodowej
Roosvelta, Słowiańska, Jednosci NarodowejRoosvelta, Słowiańska, Jednosci Narodowej
Roosvelta, Słowiańska, Jednosci Narodowejstalowy22
 
Staszica, Chrobrego, Wincentego
Staszica, Chrobrego, WincentegoStaszica, Chrobrego, Wincentego
Staszica, Chrobrego, Wincentegostalowy22
 
Jagiellonczyka chrobrego wincentego_trzebnicka
Jagiellonczyka chrobrego wincentego_trzebnickaJagiellonczyka chrobrego wincentego_trzebnicka
Jagiellonczyka chrobrego wincentego_trzebnickastalowy22
 
Rydygiera chrobrego jagiellonczyka_paulinskia
Rydygiera chrobrego jagiellonczyka_paulinskiaRydygiera chrobrego jagiellonczyka_paulinskia
Rydygiera chrobrego jagiellonczyka_paulinskiastalowy22
 
Staszica chrobrego wincentego
Staszica chrobrego wincentegoStaszica chrobrego wincentego
Staszica chrobrego wincentegostalowy22
 
Wypis diagnoza spol_A.Rumińska
Wypis diagnoza spol_A.RumińskaWypis diagnoza spol_A.Rumińska
Wypis diagnoza spol_A.Rumińskastalowy22
 
Rewitlizacja Przedmieścia Odrzańskiego
Rewitlizacja Przedmieścia OdrzańskiegoRewitlizacja Przedmieścia Odrzańskiego
Rewitlizacja Przedmieścia Odrzańskiegostalowy22
 
Obszar_Wsparcia
Obszar_WsparciaObszar_Wsparcia
Obszar_Wsparciastalowy22
 
Uchwała_Obszar Wsparcia
Uchwała_Obszar WsparciaUchwała_Obszar Wsparcia
Uchwała_Obszar Wsparciastalowy22
 
Rewitalizacja Lipska
Rewitalizacja LipskaRewitalizacja Lipska
Rewitalizacja Lipskastalowy22
 
Powrot do miasta
Powrot do miastaPowrot do miasta
Powrot do miastastalowy22
 
Jędraszko bezdroża
Jędraszko bezdrożaJędraszko bezdroża
Jędraszko bezdrożastalowy22
 
Her o guidebook_pol
Her o guidebook_polHer o guidebook_pol
Her o guidebook_polstalowy22
 

More from stalowy22 (20)

Prezentacja z Konsultacji Społecznych_Wrocławska Rewitalizacja
Prezentacja z Konsultacji Społecznych_Wrocławska RewitalizacjaPrezentacja z Konsultacji Społecznych_Wrocławska Rewitalizacja
Prezentacja z Konsultacji Społecznych_Wrocławska Rewitalizacja
 
Plakat u ojca za płotem 2012
Plakat u ojca za płotem 2012Plakat u ojca za płotem 2012
Plakat u ojca za płotem 2012
 
Wrocławska Rewitalizacja - Prezentacja Masterplan
Wrocławska Rewitalizacja - Prezentacja MasterplanWrocławska Rewitalizacja - Prezentacja Masterplan
Wrocławska Rewitalizacja - Prezentacja Masterplan
 
Cb radio krok-po_kroku
Cb radio krok-po_krokuCb radio krok-po_kroku
Cb radio krok-po_kroku
 
Jak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznych
Jak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznychJak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznych
Jak przetworzyć Miejsce. Podręcznik kreowania udanych przestrzeni publicznych
 
Wincentego, Rydygiera, Jagiellonczyka, Chrobrego
Wincentego, Rydygiera, Jagiellonczyka, ChrobregoWincentego, Rydygiera, Jagiellonczyka, Chrobrego
Wincentego, Rydygiera, Jagiellonczyka, Chrobrego
 
Roosvelta, Słowiańska, Jednosci Narodowej
Roosvelta, Słowiańska, Jednosci NarodowejRoosvelta, Słowiańska, Jednosci Narodowej
Roosvelta, Słowiańska, Jednosci Narodowej
 
Staszica, Chrobrego, Wincentego
Staszica, Chrobrego, WincentegoStaszica, Chrobrego, Wincentego
Staszica, Chrobrego, Wincentego
 
Growiec
GrowiecGrowiec
Growiec
 
Jagiellonczyka chrobrego wincentego_trzebnicka
Jagiellonczyka chrobrego wincentego_trzebnickaJagiellonczyka chrobrego wincentego_trzebnicka
Jagiellonczyka chrobrego wincentego_trzebnicka
 
Rydygiera chrobrego jagiellonczyka_paulinskia
Rydygiera chrobrego jagiellonczyka_paulinskiaRydygiera chrobrego jagiellonczyka_paulinskia
Rydygiera chrobrego jagiellonczyka_paulinskia
 
Staszica chrobrego wincentego
Staszica chrobrego wincentegoStaszica chrobrego wincentego
Staszica chrobrego wincentego
 
Wypis diagnoza spol_A.Rumińska
Wypis diagnoza spol_A.RumińskaWypis diagnoza spol_A.Rumińska
Wypis diagnoza spol_A.Rumińska
 
Rewitlizacja Przedmieścia Odrzańskiego
Rewitlizacja Przedmieścia OdrzańskiegoRewitlizacja Przedmieścia Odrzańskiego
Rewitlizacja Przedmieścia Odrzańskiego
 
Obszar_Wsparcia
Obszar_WsparciaObszar_Wsparcia
Obszar_Wsparcia
 
Uchwała_Obszar Wsparcia
Uchwała_Obszar WsparciaUchwała_Obszar Wsparcia
Uchwała_Obszar Wsparcia
 
Rewitalizacja Lipska
Rewitalizacja LipskaRewitalizacja Lipska
Rewitalizacja Lipska
 
Powrot do miasta
Powrot do miastaPowrot do miasta
Powrot do miasta
 
Jędraszko bezdroża
Jędraszko bezdrożaJędraszko bezdroża
Jędraszko bezdroża
 
Her o guidebook_pol
Her o guidebook_polHer o guidebook_pol
Her o guidebook_pol
 

Od animacji do_rewitalizacji

  • 1. ��������������������������������������� ���������������������������������
  • 2. Centrum Projektów Europejskich Krajowy Ośrodek Europejskiego Funduszu Społecznego ul. Domaniewska 39A 02-672 Warszawa Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL ul. Mazowiecka 11 lok. 14 00-052 Warszawa Redakcja naukowa: dr Bohdan Skrzypczak Zespół redakcyjny: Izabela Grabowska dr Bohdan Skrzypczak Rafał Krenz Barbara Grześ Autorzy: Grzegorz Gorzelak Jan Herbst Bohdan Jałowiecki Wojciech Łukowski Bohdan Skrzypczak
  • 3. Od animacji do rewitalizacji społecznej – dialog perspektyw i doświadczeń Warszawa, marzec 2010 r.
  • 4. Wydawca: Centrum Projektów Europejskich Krajowy Ośrodek Europejskiego Funduszu Społecznego ul. Domaniewska 39A, 02-672 Warszawa e-mail: roEFS@roEFS.pl www.roEFS.pl www.cpe.gov.pl Infolinia EFS 801 EFS 801 801 337 801 (płatne jak za połączenia lokalne) Publikacja bezpłatna Publikacja współfinansowana przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego Redakcja, skład, korekta i druk: Zakłady Graficzne TAURUS Stanisław Roszkowski Sp. z o.o. Kazimierów, ul. Zastawie 12 05-074 Halinów Tel. +48 22 783 66 82 Fax +48 22 783 60 00 e-mail: biuro@drukarniataurus.pl www.drukarniataurus.pl Nakład: 600 egz. 2
  • 5. Spis treści Str. Wstęp 5 Dr Bohdan Skrzypczak, Izabela Grabowska Rozdział 1. Zbiorowości lokalne a nowy paradygmat socjologii 10 Prof. Bohdan Jałowiecki Rozdział 2. Czynniki sukcesu lokalnego 13 Prof. Grzegorz Gorzelak Rozdział 3. Tożsamość lokalna. W poszukiwaniu źródeł i sensu(ów) zakorzenienia 29 Prof. Wojciech Łukowski Rozdział 4. Społeczności lokalne w Polsce. Bilans dwudziestolecia 44 Prof. Wojciech Łukowski Rozdział 5. Konwergencja „na ziemi”, czyli o wykorzystaniu (i niewykorzystaniu) programów rozwojowych w społecznościach lokalnych w Polsce 52 Dr Jan Herbst Podsumowanie 85 Rafał Krenz, Barbara Grześ 3
  • 6. 4
  • 7. Dr Bohdan Skrzypczak Stowarzyszenie Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL Izabela Grabowska Krajowy Ośrodek EFS, Centrum Projektów Europejskich Wstęp Rewitalizacja – dialog perspektyw Stała Konferencja na Rzecz Aktywizacji i Rozwoju Społeczności Lokalnych, wspólne przedsięwzięcie Krajowego Ośrodka EFS (funkcjonującego obecnie w strukturach Cen- trum Projektów Europejskich) i Stowarzyszenia CAL, spotyka się w 2010 r. po raz trzeci, a więc zgodnie z nazwą staje się trwałą i systematyczną przestrzenią refleksji nad kondycją i kierunkami ważnych zmian społeczno-kulturowych, które ujawniają się w świecie lokal- nych społeczności.1 Problematyka leżąca w obszarze naszego zainteresowania jest nie- zwykle rozległa i różnorodna. Próbując poradzić sobie z owym nadmiarem możliwych per- spektyw, proponujemy ogląd lokalnych problemów i innowacji poprzez wybór jednego, ale integrującego – naszym zdaniem – wiele zagadnień mechanizmu rozwoju lokalnego. Wiele wskazuje na to, że twórczym i mającym realną moc zmiany, a zarazem praktycznym paradygmatem aktywizacji społeczności lokalnej jest rewitalizacja społeczna. Rewitalizacja (łac. re+vita – dosłownie: przywrócenie do życia, ożywienie) jest dzia- łaniem skupionym na ożywieniu zdegradowanych obszarów miast, np. poprzemysło- wych, którego celem jest znalezienie dla nich nowego zastosowania i doprowadzenie do stanu, w którym obszary zmieniają swoją funkcję. Pojęcie to stosuje się najczęściej w odniesieniu do części miasta lub zespołu obiektów budowlanych, które w wyniku prze- mian gospodarczych, społecznych, ekonomicznych i innych utraciły częściowo swoją pierwotną funkcję i przeznaczenie. Rewitalizacja łączy działania z zakresu budownictwa, planowania przestrzennego, przedsiębiorczości i polityki społecznej, które realizowane powinny być w oparciu o kompleksowe „lokalne programy rewitalizacji”. 1 Początki partnerskiej współpracy Krajowego Ośrodka EFS ze Stowarzyszeniem Centrum Wspierania Aktywności Lokal- nej CAL sięgają początków 2006 r. Krajowy Ośrodek EFS, który odpowiada za rozwój sieci Regionalnych Ośrodków EFS, stanął przed koniecznością budowy spójnej koncepcji dalszej ewolucji sieci i rozwoju pracowników Regionalnych Ośrodków EFS, uwzględniając cele i działania, do jakich zostały powołane. Do zadań Ośrodków należy z jednej strony wspieranie projektodawców do Europejskiego Funduszu Społecznego w celu jak najlepszego przygotowania i zrealizo- wania projektów. Z drugiej strony wspieranie rozwoju lokalnego i pomoc projektodawcom w identyfikowaniu proble- mów lokalnych oraz ich eliminowanie przy użyciu środków EFS. Rozwijając drugie z zadań, czyli rozwój lokalny, Krajowy Ośrodek kształci personel Regionalnych Ośrodków EFS do pełnienia ich animacyjnej roli. Tworząc system kształcenia personelu Regionalnych Ośrodków EFS, Krajowy Ośrodek EFS we współpracy ze Stowarzyszeniem CAL stworzył Aka- demię Rozwoju Lokalnego. Obecnie w ramach Akademii, obok szkoleń, zajmujemy się kwestiami merytorycznymi zwią- zanymi z rozwojem lokalnym, a w szczególności animacją na poziomie subregionalnym. Nasze partnerstwo wciąż ewo- luuje, pojawiają się nowe pomysły i inicjatywy, które staramy się rozwijać zarówno w nowych, jak i starych formach. Promując partnerstwo, chcemy pokazać, o ile więcej i lepiej można osiągnąć, jednocząc zasoby, doświadczenie i po- tencjał. Chcemy też pokazać, że możliwa jest współpraca, dobra współpraca pomiędzy organizacją pozarządową a jednostką administracji publicznej. Partnerstwo to przede wszystkim ludzie, którzy mając wspólny cel, posiadają również motywację do wspólnego działania i angażowania się we wspólne przedsięwzięcia. 5
  • 8. Pojęcie rewitalizacji przywoływane było w dyskursie tranformacyjnym od początku lat 90. ubiegłego wieku, między innymi przy okazji programu „Mała Ojczyzna – tra- dycja dla przyszłości”. Pierwsza organizacja integrująca refleksję w tej dziedzinie – Stowarzyszenie Forum Rewitalizacji – powstała w 1998 r. Jednak dopiero w XXI wieku, kiedy rewitalizację powiązano z konkretnymi instrumentami związanymi z pla- nowaniem rozwoju, weszła szeroko do słownika i praktyki samorządów lokalnych. W pierwszym okresie swoistego „boomu” rewitalizacyjnego uwaga koncentrowała się na renowacji (substancji mieszkaniowej, obiektów zabytkowych, architektonicznie definiowanej przestrzeni publicznej), a więc przede wszystkim stronie inwestycyjnej. Nieco później do głosu doszła perspektywa ożywienia gospodarczego, a więc ta- kiego rekonstruowania obszarów miejskich i wiejskich, by wytworzyć dla nich nowe perspektywy rozwoju ekonomicznego. Jedynie gdzieś w tle pojawiała się konieczność ożywienia życia społecznego, bez którego odnowione części miast nadal będą bez życia. Dziś wydaje się, że właśnie optyka społecznej zmiany – społecznej rewitalizacji – zaczyna być najbardziej inspirującym i kreatywnym elementem planowania i reali- zacji procesów rewitalizacji. Jak już nie raz się przekonaliśmy w innych sferach życia, przebudowa infrastruktury materialnej jest dużo łatwiejsza niż odbudowa lub zmiana mentalności i organizacji życia społecznego. Upadek danego środowiska przestrzennego to zawsze, przede wszystkim, kryzys społeczny, a wraz z nim wykluczenie, bieda, patologie, bezradność i zwyczajna bier- ność. Proces odnowy przestrzeni miejskiej lub wiejskiej zawsze pociąga za sobą ko- nieczność przemyślanej inwestycji i edukacji społecznej. Bez obawy nadużycia można zaproponować więc hasło: „nie ma rewitalizacji bez animacji”. Po wcześniej przedstawionych argumentach można przyjąć, że w procesie rewitali- zacji najważniejsi są ludzie. Należy jednak podkreślić, że widziani nie jako pojedyncze osoby, lecz przede wszystkim jako grupa, społeczność, która wspólnie zamieszkuje i tworzy dane terytorium. Taka perspektywa „inwestowania w ludzi” charakterystyczna jest dla będących przedmiotem zainteresowania Stałej Konferencji programów „ak- tywizacji i rozwoju społeczności lokalnych”, które w praktyce coraz częściej określane są mianem animacji społecznej będącej polskim odpowiednikiem międzynarodowych terminów: community work, community capacity building, community development. Rewitalizacja czyli animacja wspólnoty Coraz powszechniejszym przekonaniem staje się poczucie, że wspólnota ludzi nie może być dłużej narzucana z góry, lecz musi wynikać z dobrowolnego zapotrzebowania na nią, musi zostać wynegocjowana, uzasadniona, przeżywana oraz uświadomiona i przemyślana. Drogą do odnowienia zasobów i więzi społecznych oraz przygotowa- nia do twórczego i czynnego uczestnictwa w życiu zbiorowym jest edukacja, widziana z szerszej, społeczno-kulturowej perspektywy. Powiedzieć edukacja i aktywność, to 6
  • 9. jednak ciągle mało. Niezbędna wydaje się aktywność zbiorowa – aktywność społecz- na mobilizująca ludzi do współdziałania dla wspólnego dobra. Okazuje się, że ten sąsiedzki, lokalny świat to nadal żywa szkoła tworzenia i roz- wijania więzi i współpracy międzyludzkiej, wiedzy i żywej tradycji, przedsiębiorczości, a także obywatelskich partycypacji. Wspólnota współdziałania, która wykracza poza perspektywę doraźnego działania razem, wymaga spojrzenia długofalowego, oparte- go o proces społecznego „ucierania” wspólnych wartości, co stwarza możliwość rze- czywistej i pogłębionej mobilizacji lokalnego potencjału na rzecz rozwoju. Kiedy mó- wimy o aktywnej społeczności, zaczynamy myśleć o nawiązywaniu nowych „połączeń” z innymi osobami z naszej społeczności, uczymy się i zwiększamy wspólne kompetencje poprzez wymianę doświadczeń. Dzięki temu stajemy się wspólnotą współpracującą, a więc przestrzenią powiązań i pozytywnych więzi, w której każda osoba wchodząca w relację z inną powoduje ruch całej sieci – oddziałuje na całość. Właśnie taka sieć/wspólnota komunikowania może stać się podstawą skutecznej edukacji, którą określa się jako edukację środowiskową (społecznościową, wspólnoto- wą lub lokalną). Polega ona na uruchamianiu długofalowego procesu kształtowania i rozwoju kompetencji własnych środowiska (indywidualnych, grupowych, środowisko- wych) w toku realizacji indywidualnych potrzeb i rozwiązywania lokalnych problemów polegających na odkrywaniu, ukierunkowywaniu i wyzwalaniu dynamik potencjału miej- scowego środowiska, które postrzegane jest jako źródło zmiany i rozwoju. W życiu społecznym istnieją – jak definiuje Andrzej Szahaj2 – dwa podstawowe modele wspólnoty: organiczna i konstruktywistyczna. Pierwsza jest naturalna, dana z góry, wyższa wobec jednostek, samowystarczalna i z wyraźnymi granicami. Dobro ogółu jest w niej ważniejsze od dobra jednostki. Drugą trzeba sobie wymyślić/wyobra- zić. Jest rezultatem swobodnego ludzkiego wyboru. Nie obowiązuje w niej jedność za wszelką cenę. Ważny jest w niej wspólny interes, ale nie tylko. Ważne jest zacieka- wienie odmiennością, spotkaniem z Innym. Kiedy mówimy o rewitalizacji społecznej wspólnoty, pojawia się nam jeszcze inne podejście. W tym przypadku mamy bowiem do czynienia ze społecznością funkcjonującą na jakimś terenie (wspólnotą organicz- ną), która jest w kryzysie (dekonstrukcji). Wyzwaniem określanym jako rewitalizacja społeczna jest jej przekonstruowanie, tak by położyć pomost pomiędzy jej „starym życiem” a zaangażowaniem w nowy „pomysł na życie”. Poszukując pewnej ogólniejszej recepty istotnej w procesie konstruowania nowej wspólnoty, warto – naszym zdaniem – pamiętać o trzech ważnych wymiarach współ- pracującej i rozwijającej się społeczności, poprzez zadanie sobie pytania, czy „nasza społeczność” jest: 2 A. Szahaj, Jednostka czy wspólnota? Spór liberałów z komunitarystami a „sprawa polska”, Aletheia, Warszawa 2000 oraz A. Szahaj, Relatywizm i fundamentalizm oraz inne szkice z filozofii kultury i polityki, Wyd. Naukowe UMK, Toruń 2008. 7
  • 10. • Przedsiębiorcza i solidarna, a więc taka, która ma wbudowany dwojaki mecha- nizm: z jednej strony odbudowuje społeczne współdziałanie, etos solidarności, czyli podstawowe cywilizacyjne i kulturowe kompetencje, z drugiej zaś przynosi realne roz- wiązania i wymierne korzyści (w tym ekonomiczne) pozostającym w trudnej sytuacji ludziom. • Kreatywna i innowacyjna, czyli przeciwieństwo rutyny, naśladowania, schema- tyzmu. Czy umożliwia nam kreatywne przystosowanie do nowych wartości kulturo- wych, wiedzy, ulepszeń i sprzyja tworzeniu nowej wiedzy. Ważnym aspektem tak rozu- mianej innowacji jest jej emancypacyjny charakter, który podkreślał między innymi T. Kotarbiński, pisząc: ilekroć osiągnęło się jakieś nowe usprawnienia, tylekroć nabrało się umiejętności zrobienia czegoś, czego się przedtem zrobić nie umiało. Zyskało się więc wyzwolenie od pewnego skrępowania, od jakiejś przeszkody, od jakichś trudno- ści, jakiegoś ograniczenia3. • Otwarta i ucząca się, a więc taka, która przy utrzymaniu poczucia własnej war- tości czerpie z doświadczeń innych i traktuje je jako inspiracje do swoich działań. W takim ujęciu uczenie się to stałe testowanie i nabywanie doświadczenia poprzez praktyczne współdziałanie, a następnie przekształcanie go w wiedzę dostępną całe- mu zespołowi, organizacji lub społeczności. Rewitalizacja – dialog doświadczeń Rewitalizacja społeczna, podejmując problematykę „ożywienia” społeczności, jej wspólnotowego wymiaru, czerpie wprost z dorobku animacji kultury i animacji społecznej, a także z doświadczeń wielorakich działań, jakie były i są podejmowane w celu „aktywizowania społeczności lokalnych”. Dlatego publikacji pt. „Od animacji do rewitalizacji – dialog perspektyw i doświadczeń”, przygotowanej i wydanej z oka- zji kolejnego spotkania Stałej Konferencji, przyświeca cel przypomnienia i ukazania zagadnienia rewitalizacji społecznej w szerokim kontekście działań i przemian, jakie zachodziły w Polsce lokalnej w ciągu 20 lat demokratycznej transformacji. Publikacja nie odnosi się wprost do pojęcia rewitalizacji społecznej. Zawarte w niej artykuły mają być pewnego rodzaju „dialogiem doświadczeń”, tworząc razem szerszą refleksję nad społecznymi mechanizmami aktywizacji i rozwoju społeczności lokalnych. Tak widziany dialog otwiera tekst prof. Bohdana Jałowieckiego, „Zbiorowości lo- kalne, a nowy paradygmat socjologii”, w którym autor zwraca uwagę na potrzebę spojrzenia na lokalne życie z perspektywy socjologii mobilności i przepływów. Ważną podbudowę dla projektowania działań z obszaru rewitalizacji społecznej zawiera tekst prof. Grzegorza Gorzelaka, „Czynniki rozwoju lokalnego”, będący syntetyczną anali- zą doświadczeń, jakie zebrano w ciągu ostatnich 20 lat dzięki różnego typu progra- 3 T. Kotarbiński, Traktat o dobrej robocie, Wrocław 1966, s. 290. 8
  • 11. mom interwencji społeczno-ekonomicznych i edukacyjnych, które realizowane były w Polsce po 1989 r. Rozwinięciem tej problematyki jest artykuł dr Jana Herbsta, „Kon- wergencja na ziemi, czyli o wykorzystaniu (i niewykorzystaniu) programów rozwojo- wych w społecznościach lokalnych w Polsce”, podejmujący niewdzięczne zagadnienie zmierzenia efektywności wykorzystania funduszy przekazywanych w ramach progra- mów aktywizacyjnych, w tym szczególnie funduszy z Unii Europejskiej. Po tekstach dotyczących „twardych” finansowo-strukturalnych aspektów stymu- lowania rozwoju lokalnego, kolejny tekst porusza się w „miękkiej” sferze tożsamo- ści. Prof. Wojciech Łukowski w artykule „Tożsamość lokalna. W poszukiwaniu źródeł i sensów zakorzenienia” rozpatruje zagadnienie społeczno-kulturowej identyfikacji w roli ważnego, prorozwojowego zasobu i siły lokalnego środowiska. Podejmuje nie- zwykle ważne, w kontekście rewitalizacji, zagadnienie budowania i przekształcania tożsamości przestrzennej mieszkańców różnych światów lokalnych. Kolejny tekst – zapis dyskusji akademików i praktyków życia lokalnego – to z jed- nej strony podsumowanie dotychczasowej historii lokalnej, a z drugiej otwarcie na wspólne tworzenie nowego paradygmatu aktywizacji rozwoju społeczności lokalnych. Stała Konferencja będzie – naszym zdaniem – okazją do społecznej debaty, w której uczestnicy będą mogli w wielu perspektywach i odsłonach przyjrzeć się rewitalizacji społecznej jako potencjalnej inspiracji do refleksji i działania na rzecz rozwoju spo- łeczności lokalnych. Publikację kończy podsumowanie dotyczące możliwości finansowania działań lo- kalnych w obecnej perspektywie finansowej Unii Europejskiej, ze szczególnym uwzględ- nieniem kwestii związanych z komplementarnością działań. Bibliografia A. Szahaj, Jednostka czy wspólnota? Spór liberałów z komunitarystami a „sprawa polska”, Aletheia, Warszawa 2000. oraz A. Szahaj, Relatywizm i fundamentalizm oraz inne szkice z filozofii kultury i polityki, Wyd. Naukowe UMK, Toruń 2008. T. Kotarbiński, Traktat o dobrej robocie, Wrocław 1966, s. 290. 9
  • 12. Prof. Bohdan Jałowiecki Uniwersytet Warszawski Rozdział 1. Zbiorowości lokalne a nowy paradygmat socjologii Brytyjski socjolog John Urry w swojej ostatnio wydanej po polsku książce „Socjologia mobilności” proponuje nie tylko nowy paradygmat socjologii, ale w ogóle zupełnie nową dyscyplinę. Uważa bowiem, że dotychczasowa socjologia zajmująca się społe- czeństwem i jego strukturą musi odejść w p rzeszłość zastąpiona przez nową socjologię mobilności i przepływów. Stara socjologia operowała, jak to definiuje Autor, czasem glacjalnym, nowa zaś operuje czasem momentalnym. Urry powołuje się też na znane powiedzenie Margaret Thatcher, że „nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo”, ponie- waż istnieją jedynie interesy „konkretnych mężczyzn i kobiet oraz ich rodzin”. Stwierdze- nie to, które padło z ust liberalnego polityka, podważające sens dotychczas uprawianej socjologii, musiało wywołać sprzeciw socjologów. Nie był on jednak zbyt kategoryczny, ponieważ po doświadczeniach XX wieku stawało się coraz bardziej oczywiste, że pojęcie społeczeństwa jest w istocie artefaktem. Natomiast politycy lubią używać tego pojęcia, wypowiadają się w imieniu społeczeń- stwa, wygłaszając opinie o tym, czego sobie ono życzy. Według polityków życzenia te są wyrażane na co dzień w sondażach, a od święta przy urnie wyborczej, gdzie margi- nes wyboru jest jednak coraz bardziej wąski. Oczywiście Urry ma rację, pisząc, że nie ma nic takiego jak społeczeństwo, są tylko różne konfliktowe grupy interesów ukonsty- tuowane na podstawie zawodu, wykształcenia, płci, orientacji seksualnej i więzi etnicz- nej, której rola we współczesnym świecie bynajmniej nie słabnie. Grupy te lepiej lub go- rzej funkcjonują w strukturach państw narodowych, akceptując narzucone reguły gry lub przeciwnie je kontestując. Państwa narodowe w globalnym świecie wydają się być ana- chronizmem. Jednakże dwieście lat istnienia państw narodowych wytworzyło określone nawyki. Widać to doskonale w obliczu kolejnych kryzysów, które znacznie lepiej byłoby opanować, gdyby przezwyciężyć partykularne narodowe interesy i działać wspólnie. Nie jest to niestety możliwe, gdyż zagrażałoby interesom „narodowych klas” politycznych, które działają głównie we własnym interesie. Kwestionując istnienie społeczeństwa i stwierdzając zanik wielkich struktur społecznych, takich jak naród czy klasy, należy zauważyć, że społeczny świat nie jest jednak całkowicie płynny. W ludzkich zbiorowo- ściach można wciąż zauważyć istnienie pierwotnych struktur rodzinno-koleżeńskich, w których istniejące więzi są zwalczane przez biurokratyczne aparaty państwowe. Obok tych struktur wciąż istnieją zbiorowości terytorialne, których względna spójność oparta jest o wspólne interesy. Manifestuje się ona najczęściej w aktach protestu przeciw na- rzuconym przez aparat państwowy rozwiązaniom. Ogląd społecznego świata zawsze 10
  • 13. zależał od punktu widzenia, obecnie jednak można obserwować coraz większą jego polaryzację. Wynika ona z powiększających się różnic między światem metropolitalnym a światem lokalnym, prowincjonalnym. Ideologowie globalizacji twierdzą, że proces ten obejmuje całą kulę ziemską i że korzystają z niej także zacofane kraje peryferyjne. Obej- muje, ale bardzo nierównomiernie. Większość mieszkańców Afryki, Oceanii, Azji żyje na marginesie tego globalnego świata. Zróżnicowana, choć znacznie mniej, jest także Europa, w której istnieją centrum i peryferie. „Płynna nowoczesność”, o której pisze Zyg- munt Bauman, przestrzenie przepływów, które charakteryzował Manuel Castells to me- tropolitalny sposób oglądu rzeczywistości. Ale jest też inna rzeczywistość poza głównym nurtem wydarzeń. Zresztą zawsze tak było. Społeczności lokalne dostawały się na karty historii jedynie sporadycznie, wtedy kiedy splot okoliczności wciągał je w wir toczących się w innej skali wydarzeń. Instytucje zewnętrzne: monarchia i kościół ingerowały w życie społeczności lokalnych od przypadku do przypadku i wtedy społeczność lokalna miała szansę znaleźć się na kartach historii. Jednej z takich interwencji dokonanych przez in- kwizycję zawdzięczamy np. dokładną charakterystykę społeczności lokalnej – Montaillou w Akwitanii. Dokładne rejestry policyjne pozwalają zrekonstruować zarówno wewnętrz- ną strukturę społeczności, jak i jej życie codzienne w latach 1294-13244. Przykładu tego nie można traktować dosłownie, Montaillou jest metaforą, ale obserwacja zbiorowości lokalnych w krajach peryferyjnych ujawnia dwa na pozór sprzeczne procesy trwania i zmiany. Choć zmiany są widoczne, to często są one powierzchowne, nie urucha- miając procesów przystosowawczych do płynnej nowoczesności. Wspólne dla peryferii jest nieprzystosowanie w podwójnym wymiarze zarówno materialnym, jak i mentalnym. Do tej drugiej, peryferyjnej Europy przenikają z zewnątrz różne nowinki, są wprawdzie samochody, ale nie ma odpowiednich dróg. Na wielu domach sterczą telewizyjne an- teny, ale zrozumiały jest, i to nie do końca jedynie przekaz seriali. W środku zaś nie ma kanalizacji, a często i wody bieżącej. Te i inne przedmioty są nie tyle niezbędnymi elementami codziennego życia, ile odświętnymi gadżetami. Wycofany gdzieś z obiegu kilkunastoletni samochód okazuje się tańszy od konia i wozi właściciela na niedzielną mszę. „Wieśniacy nie potrafią budować miast. Wychodzą im totemy jakichś obcych bóstw. Środek jest jeszcze jako tako zmałpowany, ale przedmieścia zawsze wyglądają jako poroniony przysiółek” – pisze Andrzej Stasiuk5. Niewidzialna bariera utrudnia przenikanie wiedzy, wartości, stylu życia, sposobu zachowań, czyli wszystkich tych cech, które decydują o tym, w jakim czasie żyjemy. Ludzie tej drugiej Europy zamknięci w swoich społecznościach i grupach rodzinno- -koleżeńskich, uciekający w odwieczne wierzenia, zwróceni są ku przeszłości, która jest dla nich jedyną wartością, bo innych nie mają. „Trudno nam Europę jako całość uznać za swoją własność – pisze w Fado Andrzej Stasiuk – za swoją ojczyznę, za swoje dziedzictwo. Jesteśmy w niej obcy, przychodzimy z zewnątrz, z krain, o których Euro- pa ma mgliste pojęcie, traktując je raczej jak zagrożenie niż część samej siebie (...). 4 E. Le Roy Ladurie, Un objet local: Montaillou (w:) L’objet local, Union Générale d’Edition, Paris 1977. 5 A. Stasiuk, Jadąc do Babadag, Wydawnictwo „Czarne”, Wołowiec 2004, s. 251. 11
  • 14. Czy da się scalić dwa nurty dziejów, które tak długo biegły oddzielnie, obok siebie? W dodatku często, gdy jeden przyspieszał, ten drugi wręcz zamierał, wysychał albo zamieniał się w podziemny strumień. Narody nie pamiętają historii powszechnej i żywią się swoją własną. Podobnie jest z przyszłością. Możemy ją planować jako wspólną, ale gdy nadchodzi, natychmiast zamienia się w przeszłość i wówczas staje się tylko naszą osobistą własnością. Ponieważ nie mamy niczego więcej”6. Zbiorowości lokalne wykazują natomiast duże zdolności radzenia sobie z codzien- nością. Socjologiczne badania pokazują przemyślne strategie wykorzystywania nada- rzających się okazji, chociaż niektóre z nich mają charakter antyrozwojowy7. Wiele z nich jest w mniejszym lub większym stopniu włączona w obiegi globalne, ale zwią- zek ten ma charakter punktowy, obejmujący jedynie układy gospodarcze, i to jedynie niektóre. Charakterystyczne są pod tym względem wyniki sondażu na temat polskiego oblicza obecnego kryzysu światowego. „Zdaniem większości respondentów w bada- nych kilkudziesięciu ośrodkach nie można mówić o kryzysie. Szczególnie z perspektywy mniejszych miejscowości kryzys uznawany jest za wydarzenie, przynajmniej na razie, głównie medialne. Na 24 tylko 5 spośród nich sygnalizuje pojawienie się oznak kryzysu: przewidywane zmniejszenie zamówień, zapowiadane możliwe redukcje zatrudnienia itp. W miastach dużych i średnich oraz ośrodkach przemysłowych odpowiednio 6 na 15 i 7 na 16 dostrzega oznaki kryzysu. Na ogół, podobnie jak w małych gminach, wymienia się jednak raczej zapowiedzi niż rzeczywiste zjawiska kryzysowe już zachodzące w danym środowisku. Wiele osób wprost zwraca uwagę, że bardzo trudno ocenić, czy są to – np. na rynku pracy – zwykłe zmiany sezonowe, czy też istotnie świadectwa pogorszenia ko- niunktury i zapowiedź sytuacji kryzysowej8. Zwraca się uwagę na nowe i kontynuowane inwestycje (np. Przemyśl, Legnica, Pionki, Lublin, Słupsk) oraz na obserwowany niedobór rąk do pracy (np. Zamość, Legnica). W Nowej Soli wprawdzie zamknięto zakład Groclin (150 miejsc pracy), ale było to wynikiem strategii firmy, nie zaś kryzysu”9. Ta dwoistość rzeczywistości i jej podział na metropolie i peryferie ma także konsekwencje poznawcze. Proponowany zatem przez Johna Urry, ale także innych uczonych, nowy paradygmat socjologii ma zastosowanie do badania zbiorowości metropolitalnych, gdzie mobilność jest główną specyfiką, a zarazem centralnym polem badawczym, nie bardzo natomiast pasuje do oglądu zbiorowości lokalnych, gdzie zastosowanie mają bardziej tradycyjne sposoby opisu rzeczywistości. Bibliografia Gorzelak G. (red), Geografia polskiego kryzysu. Kryzys peryferii czy peryferia kryzysu? EUROREG UW, na zlecenie Mini- sterstwa Rozwoju Regionalnego, Warszawa 2009. Le Roy Ladurie E., Un objet local: Montaillou (w:) L’objet local, Union Générale d’Edition, Paris 1977. Łukowski W., Bojar H., Jałowiecki B., Społeczność na granicy, Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa 2009. Stasiuk A., Fado, Wydawnictwo „Czarne”, 2006. Stasiuk A., Jadąc do Babadag, Wydawnictwo „Czarne”, Wołowiec 2004. 6 A. Stasiuk, Fado, Wydawnictwo „Czarne”, 2006, s. 86. 7 Por. Łukowski W., Bojar H.,Jałowiecki B., Społeczność na granicy, Wydawnictwo Naukowe „Scholar”, Warszawa 2009. 8 O sezonowym charakterze nieznacznego wzrostu bezrobocia mówi się np. w Elblągu, Nowej Soli, Sieradzu, Siedlcach. 9 Opracowanie pt. Geografia polskiego kryzysu. Kryzys peryferii czy peryferia kryzysu? Wykonane w EUROREG na zlecenie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, pod kierunkiem Grzegorza Gorzelaka, Warszawa 2009. 12
  • 15. Prof. Grzegorz Gorzelak Uniwersytet Warszawski Rozdział 2. Czynniki sukcesu lokalnego Wprowadzenie Mamy za sobą dwadzieścia lat funkcjonowania „prawdziwego”, nieokrojonego w swoich istotnych kompetencjach samorządu terytorialnego. Trwa kolejna kaden- cja samorządu lokalnego, powstało szerokie środowisko samorządowe, poszerzone w 1999 roku o samorządowców na szczeblu powiatu i województwa, nagromadzono bogate doświadczenia, pojawiło się wiele samorządowych sukcesów i porażek. Nie może być jednej, obiektywnej, powszechnie obowiązującej oceny samorzą- du, ocena taka zawsze musi bowiem być subiektywna. Ocena taka wynika bardziej z przekonań niż z obiektywnego dowodu, i każdemu subiektywnemu sądowi można przedstawić sąd przeciwstawny, równie subiektywny. Powiedziawszy powyższe, jednoznacznie stwierdzam, że jestem głębokim, za- deklarowanym zwolennikiem samorządu terytorialnego w Polsce i uważam, że jest on jednym z najważniejszych czynników sukcesu polskiej transformacji. Zespół EUROREG Uniwersytetu Warszawskiego sformułował wręcz tezę, iż na jej sukces składają się dwa czynniki: samorząd terytorialny i prywatna przedsiębiorczość – a publiczny sektor gospodarczy oraz władze centralne są czynnikami co najwy- żej neutralnymi, a w pewnych sytuacjach nawet wręcz negatywnie oddziałującymi na możliwości rozwoju danej społeczności lokalnej i całego kraju. Na poparcie tej tezy można przytoczyć wiele dowodów, począwszy od wysiłku inwe- stycyjnego samorządów pierwszej edycji (Gilowska, 1998) przez szybkie uruchomienie nowych instrumentów wspierania rozwoju lokalnego oraz stosowanie nowych, nie- znanych gospodarce realnego socjalizmu, sposobów kierowania sprawami lokalny- mi (Gorzelak, Jałowiecki, 1998). Należy pamiętać, że nowe samorządy terytorialne były w zupełnie specyficznej sytuacji, trudniejszej niż ta, w której znaleźli się politycy i przedsiębiorcy: nowe władze lokalne musiały uczyć się zarówno demokracji przed- stawicielskiej, jak i gospodarki rynkowej. Doskonałym przykładem jest tu postawa ówczesnego burmistrza Biłgoraja, który pytał się miejscowych przedsiębiorców „jak ci mogę pomóc – i jak mogę przestać przeszkadzać” (wielka szkoda, że podobnej po- stawy nie reprezentują posłowie i przedstawiciele kolejnych rządów, którzy stopniowo ograniczają swobodę działalności gospodarczej i utrudniają funkcjonowanie polskiej gospodarki). 13
  • 16. Czynniki sukcesu lokalnego Każdy układ lokalny został w pewien określony sposób wyposażony przez Naturę i Historię w określony zestaw uwarunkowań rozwoju. Do najważniejszych z nich należy zaliczyć: położenie (dostępność), zasoby naturalne (bogactwa kopalne, gle- by, lasy, walory krajobrazu), walory dziedzictwa kulturowego (zabytki, znaczenia symboliczne), poziom zagospodarowania materialnego (wyposażenie w urządze- nia infrastruktury techniczno-ekonomicznej i społecznej, majątek produkcyjny), ce- chy społeczności lokalnych. Nie każdy jednak układ lokalny swoje warunki rozwoju wykorzystał w jednakowy sposób – nie każdy zdołał zidentyfikować i zastosować w praktyce „właściwą kombinację” czynników rozwoju wynikających z obiektywnych uwarunkowań. „Sukces lokalny” jest zjawiskiem względnym. O sukcesie mogą mówić te układy lokalne, które lepiej od innych wykorzystują obiektywne warunki rozwoju. W najprost- szym ujęciu sukces osiągają więc te jednostki, które rozwijają się lepiej niż „sąsiedzi” – którymi są bądź to gminy okoliczne, bądź też dalej położone, lecz charakteryzujące się podobnym wyposażeniem przez Naturę i Historię. Władze lokalne wybrane w 1990 r., uzyskując znaczną samodzielność w zakresie sterowania własnym rozwojem, znalazły się w różnych sytuacjach wyjściowych warun- kujących ten rozwój. Niektóre z nich miały sytuację wyjątkowo korzystną, inne zaś od początku napotkały na trudne do przekroczenia bariery. W ciągu siedmiu lat funkcjo- nowania samorządu terytorialnego okazało się jednak, że wiele spośród tych miast i gmin, które powinny rozwijać się bez większych przeszkód, właśnie dzięki korzystnej sytuacji wyjściowej – nie osiągnęło znaczącego postępu; i odwrotnie – istnieje wiele przykładów na to, że niektóre gminy były w stanie przezwyciężyć obiektywne trudności, które były stworzone przez niekorzystne warunki wyjściowe. Badając funkcjonowanie samorządu terytorialnego w Polsce, ponad 10 lat temu sformułowałem kilka czynników jego sukcesu. Oto one: 1. Lider lokalny, zdolny do sformułowania długofalowej wizji rozwoju – ustalenia „kompozycji” właściwej dla danego układu lokalnego – i do jej realizacji. 2. Aktywna elita lokalna, w której skład wchodzą przywódcy miejscowych organi- zacji politycznych, szefowie najważniejszych przedsiębiorstw i organizacji, auto- rytety nieformalne. Pożądane jest prorozwojowe nastawienie elity. 3. Organizacje wspierające prorozwojowe działania lidera i elity: • wspierania przedsiębiorczości (inkubatory, agencje rozwoju, fundusze pożycz- kowe i gwarancji kredytowych itp.), • organizacje społeczeństwa obywatelskiego (stowarzyszenia, kluby, towarzy- stwa, zespoły itp.). 4. Zintegrowana społeczność miejscowych przedsiębiorców, zdolnych do wspiera- nia lidera w poczynaniach prorozwojowych. 14
  • 17. 5. Zintegrowana społeczność lokalna, skłonna do współpracy wokół wspólnych celów, organizująca się „ku”, a nie wyłącznie „przeciw”. 6. Współpraca międzygminna, umożliwiająca podejmowanie przedsięwzięć prze- kraczających możliwości jednego układu lokalnego. W dalszym ciągu niniejszego tekstu omówię te czynniki, posługując się konkretnymi przykładami zaobserwowanymi w Polsce oraz zaczerpniętymi z literatury. Lider lokalny Co jest przyczyną tego, że niektóre gminy były w stanie wydobyć się z ogromnych trudności, a inne nie wykorzystały istniejącej szansy? Wiele badań oraz obserwacji pozwala na stwierdzenie, iż czynnikiem tym jest człowiek – lider lokalny, który potrafi umiejętnie wykorzystać miejscowe warunki rozwoju: zintegrować miejscowe elity i po- budzić je do podjęcia nieszablonowych działań, dzięki którym dany układ lokalny wy- grywa konkurencję o inwestorów, środki publiczne, turystów itp., a także dzięki którym może rozwijać się miejscowa przedsiębiorczość i samozaradność obywateli. W ten sposób wykorzystuje się dany wszystkim czas, który może stać się „dla spóźnionych” poważnym ograniczeniem. Nie znam ani jednego przypadku (co oczywiście nie znaczy, że one nie mogą wy- stąpić, albo że nie występują w rzeczywistości), w którym niewątpliwy sukces lokalny nie mógłby zostać przypisany konkretnemu liderowi. Definicje leadership (prawdopodobnie najlepszym tłumaczeniem jest „przywódz- two”) podkreślają, iż liderem jest osoba, która jest zdolna do skłonienia innych do postępowania zgodnie z celami przez siebie wyznaczonymi i przy wykorzystaniu za- proponowanych środków. Jest to więc osoba umiejąca wpłynąć na innych, przekonać ich, że sugerowane sposoby postępowania są właściwe. W złożonym procesie rozwoju, w tym także rozwoju lokalnego (a skala złożoności niekoniecznie rośnie wraz z powiększaniem się skali terytorialnej), przywództwo po- lega na umiejętności określenia najlepszej kombinacji czynników rozwoju danego układu lokalnego, przełożenia tej kombinacji na program rozwoju (strategię) oraz zaprojektowanie ścieżki dojścia do celów sformułowanych w strategii. Należy się z kolei zapytać, co to jest „właściwa kombinacja” czynników rozwoju układu lokalnego? Nie ma tu jednej, powszechnie obowiązującej recepty. Najbardziej ogólne ujęcie tych czynników zaproponował M.Porter (2001), wskazując, że są dwie ich grupy: • tradycyjne, takie jak: ziemia, lokalizacja, zasoby naturalne (surowce, energia), siła robocza, liczba ludności, wielkość rynku. Czynniki te trudno poddają się zmianom, wpływ na nie jest ograniczony. Mają dlatego znaczenie pasywne, bo- wiem ich poziom i działanie zależą od odziedziczonego potencjału; 15
  • 18. • nowe czynniki rozwoju („kluczowe” albo wyspecjalizowane), które są wytworzo- ne, nie odziedziczone. Należą do nich: wykwalifikowana siła robocza, kapitał, infrastruktura. Tradycyjne czynniki rozwoju mogą być uzyskane i wykorzystywane przez każdego producenta, natomiast czynniki nowe, wyspecjalizowane, wymagają wytworzenia i są „własnością” tylko niektórych miejsc i układów terytorialnych. Są ponadto trudne do powielania. W miarę możności lider lokalny powinien więc skłaniać się do takiego kształtowa- nia ścieżki rozwoju danego układu lokalnego, by polegała ona głównie na wytwarza- niu wyspecjalizowanych czynników rozwoju, nie zaś czynników tradycyjnych. Szczególnie interesujące jest umiejętne połączenie tych dwóch grup. Instruktywny jest tu przykład Tarnowa Podgórnego, która to podpoznańska gmina swój sukces za- wdzięcza swojemu pierwszemu liderowi – Waldiemu Dzikowskiemu. Największym zasobem gminy było niewątpliwie jej położenie przy międzynarodo- wej drodze A2, po „dobrej”, zachodniej stronie Poznania (przewaga lokalizacyjna nieco zmalała po wybudowaniu autostradowej obwodnicy Poznania – gmina jest teraz omijana przez główne potoki ruchu, choć jest ciągle łatwo dostępna i korzysta z bliskości wielkiego miasta). Z położenia tego wójt gminy uczynił jej najważniejszy, inicjalny czynnik rozwoju. Pierwszym krokiem było odrolnienie pasa wzdłuż drogi, łącznie 400 ha. Opraco- wano program budowy infrastruktury dla potrzeb przyszłych inwestorów, a następ- nie skompletowano pełną informację o każdej z potencjalnych działek inwestycyj- nych. Zainteresowani inwestorzy otrzymywali pełną dokumentację, w tym informacje o własności, możliwościach inwestycyjnych, wyposażeniu w media. Negocjacje były prowadzone sprawnie m.in. dlatego, że W. Dzikowski biegle mó- wił po angielsku. Miał on ponadto pełne poparcie w radzie gminy i decyzje zapadały szybko i sprawnie. Po wybudowaniu pierwszego zakładu przez prominentnego, nie- mieckiego przedsiębiorcę kolejni inwestorzy zaczęli budować tu swoje przedsiębior- stwa – pod koniec lat 90. w Tarnowie zainwestowano ok. 1 mld dolarów. Tarnowo jest obecnie jedną z najbogatszych gmin w Polsce. Istotą sukcesu było więc wykorzystanie lokalizacji, a jednym z najważniejszych środ- ków do tego było prawdziwe „biznesowe” podejście do potencjalnych inwestorów: danie im pełnej, wyczerpującej informacji i szybkie podejmowanie decyzji. Warto zauważyć, że rolę informacji w rozwoju lokalnym w gminie docenia się do dzisiaj – na jej stronie internetowej znajduje się wyczerpujący poradnik zakładania firmy, który może okazać się niezwykle przydatny w codziennej mitrędze polskiego inwestora, przedzierającego się przez gąszcz niejasnych, a często sprzecznych przepisów – zob. http://www.tarnowo-podgorne.pl/index.php?sct=1&mod=group&att_id=379. 16
  • 19. Podobnych przykładów sprawnego, a nawet twórczego wykorzystania dobrej loka- lizacji jest więcej, że wymienimy tylko dwa: Kobierzyce pod Wrocławiem i Mszczonów na przecięciu dróg nr 7 i 50. Są to gminy o znaczących inwestycjach zagranicznych, ulokowanych w znacznym stopniu dzięki zapobiegliwości i przedsiębiorczości swoich liderów. Można wskazać na inne pozytywne przykłady. Jednym z najważniejszych czynników rozwoju we współczesnej gospodarce są kwalifikacje. Wiele miast podejmuje przed- sięwzięcia zmierzające do wzmocnienia swojego potencjału edukacyjnego, angażu- jąc się nawet we wspomaganie szkolnictwa akademickiego, co jest trudne w miastach średnich. Jednym z przykładów udanego rozwoju zaplecza akademickiego jest Rybnik, którego władze kładą duży nacisk na edukację, owocem czego jest zaadaptowanie dawnego szpitala na kampus akademicki skupiający filie Politechniki Śląskiej, Uniwer- sytetu Śląskiego i Akademii Ekonomicznej. Istnienie nowego, świetnie urządzonego kampusu bardzo ułatwia młodym mieszkańcom Rybnika uzyskanie wykształcenia bez ponoszenia kosztów związanych z dojazdem i noclegami w innym mieście. Istotne jest, by lider lokalny umiejętnie łączył endo- i egzogenne czynniki rozwoju. Jak wskazują przykłady nie tylko z Polski, poszukiwanie szans poza danym układem terytorialnym (układem lokalnym, regionem, nawet krajem) jest orientacją błędną. Tyl- ko umiejętne przygotowanie układu lokalnego do korzystnych impulsów zewnętrznych i ich skuteczne rozciągnięcie może spowodować takie ich wykorzystanie, że rozwój ulegnie przyspieszeniu. Historia zna wiele przykładów negatywnego oddziaływania takich impulsów w systemach społeczno-gospodarczych, które wykorzystały je nie dla przyspieszenia zmiany strukturalnej, ale dla jej opóźnienia, a nawet odwrócenia (por. Landes, 2000). Niewielkie miasteczko Pikeville we wschodniej części stanu Kentucky, będące stolicą powiatu Pike dającego znaczące wydobycie węgla, było nękane powodzia- mi w wyniku wylewów rzeki płynącej środkiem miasta przesmykiem między górami. Wzdłuż doliny rzecznej biegła droga i kolej, a miasto nie miało wolnych terenów dla rozwoju. Wizjonerski burmistrz, W. Hambley, wpadł na pomysł przekopania góry i skiero- wania do przekopu nowego koryta rzeki, a także kolei i drogi, co mogło otworzyć nowe perspektywy przed Pikeville. Burmistrz Humbley wykazał niezwykle wysoką sprawność w przekonywaniu poszczególnych urzędników i dysponentów odpowied- nich funduszy – prowadził nawet bezpośrednią korespondencję z prezydentem Ri- chardem Nixonem. W latach 1973-1986 dokonano przekopu. Wielkość robót ziemnych była rów- na jednej dziesiątej robót wykonanych podczas budowy Kanału Panamskiego. Do przekopu skierowano nowe koryto rzeki, zbudowano nową drogę i linię kolejową. Kosztowało to ok. 80 mln ówczesnych dolarów, co w przeliczeniu na obecne ceny 17
  • 20. wynosi ok. 500 mln. Jedynie bardzo niewielka część tej sumy (poniżej pięciu pro- cent) pochodziła z samego Pikeville i jego okolicy. Pikeville stało się sławne dzięki skali przedsięwzięcia i dzięki działalności samego burmistrza Hambleya. Sława ta ma jednak dwa oblicza. Z jednej strony przykład ten zasługuje na niezwykłe uznanie. Oto małe, nikomu nieznane, peryferyjnie położone miasteczko zdołało zmobilizować bardzo znaczne środki publiczne. Sukces ten osiągnęło dzięki przedsiębiorczości jednego czło- wieka, który był w stanie zmobilizować swych współmieszkańców oraz przekonać dysponentów funduszy publicznych, iż ich przekazanie dla Pikeville jest słuszną decyzją. Pikeville wygrało konkurencję o te fundusze. W systemie opartym na pro- mowaniu przedsiębiorczości i zaradności Pikeville uzyskało należną nagrodę. Z drugiej jednak strony, przeznaczenie tak dużych funduszy na jedno małe mia- steczko było marnotrawstwem środków publicznych. Znacznie tańszym rozwiąza- niem byłoby przeniesienie całego miasta w inne, bardziej dogodne miejsce czy też wspomożenie mieszkańców w przeprowadzeniu się do innych miejscowości. Mimo wykonania przekopu, zabezpieczeniu miasta przed powodziami oraz uzyskaniu nowych terenów, Pikeville nie stało się znaczącym ośrodkiem w skali regionalnej. Można więc uznać wydatkowanie tak znaczących środków za rezultat ugięcia się strażników publicznych funduszy przed (nieodpowiedzialną?) wizją jednego czło- wieka. Są też przykłady pozytywne, pokazujące jak upór i wizjonerstwo mogą przyczynić się do przełamania obiektywnych trudności i zapoczątkowania nowego modelu roz- woju układu lokalnego. W 1955 r. wielka powódź zalała kopalnię węgla w Hazleton w północno- -wschodniej Pensylwanii, rujnując w ten sposób podstawę gospodarczą regio- nu. Odbudowa wielu kopalni okazała się nieopłacalna – zostały one zamknięte, a górnicy zwolnieni z pracy. Wydarzenie to było kolejnym niepowodzeniem dla miasta Hazleton. Począw- szy od końca II wojny światowej popyt na węgiel kamienny (antracyt) stale malał, a pozostałe wydobycie było w coraz większym stopniu mechanizowane. W rezulta- cie rosło bezrobocie, a szanse na pojawienie się nowych miejsc pracy były zniko- me. W 1947 r. przedsiębiorcy z Hazleton i najbliższej okolicy powołali Korporację Rozwoju Przemysłu w Hazleton, która zebrała w ciągu czterech miesięcy 650 tys. dolarów (wg obecnej siły nabywczej to ponad 5 mln dolarów). Środki te przekazano jednej firmie, która po kilku latach upadła. Ostateczne zamknięcie kopalni w 1955 r. postawiło Hazleton w tragicznym położeniu – miasto poczęło się wyludniać, stało się miastem wymarłym (ghost town), z zamkniętymi sklepami i zakładami usługowy- mi, z opuszczonymi domami. Liczba ludności spadła z ok. 60 do 25 tys. Z kolejną inicjatywą zebrania funduszy na rozwój wystąpił prezes miejscowej izby handlowej, Edgar L. Dessen. Wydawało się, że inicjatywa ta jest bez szans 18
  • 21. – ludność była zmęczona nieudanymi próbami „zaszczepienia” w mieście przemy- słu. Miejscowi liderzy zaproponowali jednak skromną kontrybucję mieszkańców: 10 centów tygodniowo, czyli jedynie 5,20 dolarów rocznie. Rozpoczęto aktywną kam- panię na rzecz zbiórki, której ukoronowaniem było ułożenie mili dziesięciocentówek przyklejanych do taśmy przebiegającej przez całe miasto. Zebrano wtedy ponad 14 tys. dolarów od tysięcy osób – cała ludność Hazleton uczestniczyła w tej zbiórce, dzieci przyklejały swoje niewielkie oszczędności itp. Mila dziesięciocentówek (mile of dimes) zapoczątkowała późniejszy rozwój Hazleton i stała się jego symbolem, a L. Dessen jej głównym animatorem. Zebrano potem kolejne fundusze, za co założono park przemysłowy. Zbiórka była przeprowadzona przez nowo powstałą organizację CAN DO, która wyda- ła też obligacje. Skupiała ona miejscowych przedsiębiorców, przedstawicieli wol- nych zawodów, kluby pracodawców, reprezentantów samorządu gospodarczego itp. Wkrótce CAN DO stała się ogólnoamerykańskim symbolem zapoczątkowania odrodzenia gospodarki lokalnej przez wysiłek samej społeczności lokalnej, nawet przy obojętności władz lokalnych. Dziś CAN DO zarządza kilkoma parkami prze- mysłowymi, a miasto odzyskało dawną prosperity. Ważnym czynnikiem w powodzeniu CAN DO było również to, że obszar ten nie był uznawany za ważny przez polityków federalnych wybieranych z tego właśnie te- renu. Politycy ci swą uwagę koncentrowali na północy okręgu wyborczego powiatu Luzerne, w silniej zaludnionych terenach. Społeczność Hazleton i jego najbliższych okolic została pozostawiona sama sobie i musiała liczyć jedynie na siebie, co – jak wskazuje doświadczenie miasta – stało się niezwykle korzystnym czynnikiem jego rozwoju. Gdy mówimy o liderach, nie musimy ograniczać się jedynie do wójtów czy bur- mistrzów. Każde poważne przedsięwzięcie wymaga swego „przywódcy”, osoby, któ- ra swój sukces z tym właśnie działaniem łączy. Wiele cennych inicjatyw pozostałoby w sferze planów, gdyby nie upór i konsekwencja pojedynczych osób. Być może jednym z najlepszych przykładów (przynajmniej spośród mi znanych) jest realizacja pomysłu programu kompleksowej gospodarki odpadami w okolicach Słubic, tzw. CZG12 (Ce- lowego Związku Gmin), skupiającego obecnie już 15 gmin10 (ciekawe – same Słubice do niego nie należą!). Gdyby nie upór i wizjonerstwo Czesława Kozłowskiego, nie byłoby zakładu utylizacji odpadów w Długoszynie, powszechnej edukacji nt. ochrony środowiska, systemu zbierania odpadów itd. Oczywiście, mamy do czynienia nie tylko z przykładami pozytywnymi. W 1997 r. zaproponowaliśmy kilku gminom b. województwa olsztyńskiego założenie między- gminnego związku edukacyjnego, który utrzymywałby – z pieniędzy przeznaczonych na pomoc społeczną, nie zawsze dobrze wykorzystywanych przez bezrobotnych odbior- ców – internat zlokalizowany w mieście położonym centralnie względem tych gmin. 10 http://www.czg12.profit.pl/index2. 19
  • 22. W internacie mieszkaliby uczniowie szkół ponadpodstawowych, którzy, pozostając w domu, nie byliby w stanie kontynuować nauki po szkole podstawowej, a tym samym dziedziczyliby niskie wykształcenie swoich rodziców oraz zależność od pomocy społecznej. Wszystko było już prawie załatwione, nawet zostały znalezione środki z funduszy unijnych na wspomożenie tej inicjatywy. Niestety – burmistrz miasta, w którym miał być ów internat, odszedł nagle do innej pracy, a pionierska wtedy inicjatywa załamała się w pięć minut. Zabrakło lidera – co tym bardziej potwierdza jego rolę w procesie rozwoju. Endo- i egzogenne czynniki rozwoju lokalnego Dotykamy tu niezwykle istotnego problemu – relacji czynników endo- i egzogen- nych w rozwoju lokalnym i szerzej – w rozwoju w ogóle. Hazleton to przykład do- minującej roli czynników endogennych, wspomniane wcześniej Pikeville – czynników egzogennych. Te dwa przykłady nie upoważniają oczywiście do wyciągania żadnych uogólniających wniosków, ale są one uprawnione na gruncie szerszych obserwacji i analiz. Można sformułować następujące przesłanie: w rozwoju konieczne jest za- istnienie korzystnego splotu czynników egzo- i endogennych. Te pierwsze to głównie zewnętrzny popyt na zasoby danego układu terytorialnego: jego produkty, usługi, zasoby ludzkie i rzeczowe. Te drugie to takie cechy tego układu, które są zgodne z obowiązującymi w danym modelu rozwoju kryteriami lokalizacji – czyli warunkami prowadzenia działalności gospodarczej wymaganymi przez firmy, ostatnio szczególnie firmy innowacyjne. Jedną z najważniejszych cech układu terytorialnego są postawy jego elit: korzystne są te, które pozytywne czynniki zewnętrzne wykorzystują do przy- spieszenia zmiany strukturalnej i zbliżenia cech tego układu do owych kryteriów lo- kalizacji. Szczególnie niekorzystne są natomiast takie postawy elit, które wykorzystują pozytywne sploty zewnętrznych okoliczności do opóźnienia tych zmian albo nawet do ich całkowitego odrzucenia (por. Gorzelak, 2003). W ramach badań powadzonych w 2007 r. w ponad 60 miastach i gminach Pol- ski (Gorzelak, 2008) napotkano bardzo wiele przykładów pozytywnej roli lidera lo- kalnego, który we właściwy sposób przewodzi elitom lokalnym i całej społeczności. Zdarzają się jednak i przykłady przeciwne, pokazujące na upatrywanie szans rozwoju w wykorzystywaniu politycznych relacji z układem centralnym przy nikłej wiedzy o mie- ście, którym się zarządza i mechanizmach rozwoju lokalnego, nawet tych, które kiedyś w tym mieście były w nowatorski sposób stosowane. W Starachowicach widoczne było (lato 2007 – przyp. GG) silne polityczne powiązanie ekipy rządzącej miastem z władzami centralnymi. Związki polityczne w ramach PiS bezpośrednio przekładają się na korzyści dla miasta, których głów- nym animatorem jest Przemysław E. Gosiewski. Przez wielu rozmówców był on trak- towany jak prawdziwy dobroczyńca, zdolny do uruchomienia znaczących środków rządowych (np. 16,5 mln zł na dokończenie budowy szpitala). Można postawić hi- potezę, że było to odrodzenie się klientelistycznych relacji góra-dół w nowym ukła- 20
  • 23. dzie politycznym – podobnie jak to miało miejsce podczas rządów SLD. W obydwu tych przypadkach władze lokalne upatrywały znacznie większych korzyści w dobrych politycznych relacjach z władzami centralnymi niż w budowaniu społeczeństwa oby- watelskiego i przedsiębiorczości u siebie w mieście. Pamięć o odmiennych strategiach podejmowanych przez pierwsze władze samo- rządowe – które przedstawicieli politycznego i administracyjnego Centrum traktowa- ły jako partnerów, nie zaś jako „dobroczyńców” – wśród ówczesnych władz miasta już nie istniała, choć była przechowywana w instytucjach mających swoje korzenie w tamtym właśnie okresie. Niezrozumienie głębszych mechanizmów rozwoju lokal- nego ma swoje szersze uwarunkowania – wielu rozmówców wskazywało, iż ludzie dużo sobie obiecywali po ówczesnej władzy – co wskazuje, iż reakcja na zaniechania poprzedniej ekipy przesłaniała trzeźwą ocenę postaw ekipy ówczesnej. Nie wszystkie endogenne czynniki rozwoju są równie korzystne. Wielu układom lokalnym – ale nie tylko im – grozi „pułapka” miejsc pracy niskiej jakości. W pobliżu wspomnianego już Pikeville powstały centra usługowe obsługujące kilka okolicznych miasteczek. W samym mieście nie zlokalizowano znaczącego przemysłu, bowiem, podobnie jak placówki usługowe i handlowe, zakłady przemy- słowe umiejscawiają się przy drodze. Rozwój usług i handlu, polegający na otwie- raniu nowych placówek w ramach ogólnokrajowych sieci sklepów, przynosi mało płatne, niewymagające wysokich kwalifikacji miejsca pracy i jest wręcz traktowa- ny jako zagrożenie dla gospodarki lokalnej. Ograniczony zostaje lokalny popyt, a niskie kwalifikacje zniechęcają potencjalnych inwestorów – tak wewnętrznych, jak i z zewnątrz – do podejmowania bardziej technologicznie zaawansowanej, a więc przynoszącej więcej dochodów działalności gospodarczej. Jest oczywiste, że nie każda gmina czy miasto może dążyć do uzyskania miejsc pracy wy- sokiej jakości – ale powinno to być ogólną dyrektywą. Tym bardziej wątpliwe stają się dąże- nia np. Łodzi zmierzające do rozwijania usług logistycznych wokół planowanego (jak długo jeszcze tylko planowanego, a nie zbudowanego?) skrzyżowania autostrad pod Strykowem, a także zmierzające do posiadania zakładu montowania sprzętu AGD. Takie kierunki rozwoju zdecydowanie nie odpowiadają społeczno-zawodowej strukturze układu metropolitalnego. Przeglądu roli endo- i egzogennych czynników rozwoju dostarczyła analiza do- świadczeń jednego z pierwszych, bardzo ważnego programu wspierania rozwoju lo- kalnego, jakim był Program Inicjatyw Lokalnych finansowany ze środków Unii (jeszcze wtedy Wspólnoty) Europejskiej w połowie lat 90. XX wieku (por. Gorzelak, 2001). W połowie lat 90. piętnaście polskich gmin uzyskało wsparcie intelektualne w przygotowywaniu spójnych strategii rozwoju, a dziewięć spośród nich uzyskało dość znaczące środki zewnętrzne (od 10 do nawet 80% swojego rocznego budże- 21
  • 24. tu), które miały sfinansować przedsięwzięcia zawarte w opracowanych strategiach. Co zrobiono: • w 8 gminach utworzono agencje rozwoju lokalnego (doradztwo, projekty, fun- dusze, poręczenia itd.), • agencje uruchomiły fundusze poręczeń (od 30 do ponad 200 poręczeń dla małych i średnich miejscowych firm), • w jednej (potem w dwóch) powołano fundusze gwarancji wzajemnych, • w jednej gminie odnowiono rynek z nadzieją na pobudzenie turystyki. Z porównania aktywności gmin przed przystąpieniem do programu ze skutka- mi, jakie przyniósł on w poszczególnych przypadkach, wyraźnie wynika, że stopień powodzenia był proporcjonalny do stopnia uprzedniego przygotowania elit lokal- nych do podjęcia zadań zawartych w strategiach przygotowanych w ramach PIL. W gminie, która otrzymała relatywnie największe środki (ok. 80 procent swojego rocznego budżetu), efekty programu były najmniejsze – gmina ta okazała się za mała na wchłonięcie tak znacznych funduszy, a jej przywódcy zbyt mało kompetent- ni do wykorzystania ich w sensowny sposób. Spośród gmin ostatecznie niezakwalifikowanych do programu, jedynie w Lubar- towie władze lokalne wykazywały dość znaczną aktywność w latach 1990–1993; żadna z gmin, w których PIL nie zakończył się sukcesem, nie przejawiała aktywności przed pojawieniem się programu. We wszystkich tych przypadkach, w których PIL przyczynił się do trwałej dynami- zacji rozwoju lokalnego, samorząd terytorialny wykazywał znaczną – i kompetentną – aktywność już od samego początku funkcjonowania, a więc od 1990 r. Wyniki PIL-u wskazały, że opieranie rozwoju na środkach zewnętrznych nie prowa- dzi do sukcesu i że owszem, mogą one być istotne, ale jedynie jako wsparcie własnych wysiłków i pod warunkiem, że zostaną sensownie spożytkowane. Elity i przedsiębiorcy Lider lokalny wyłania się ze społeczności, której znaczna część musi go zaakcep- tować. Nawet najbardziej zdolne osoby nie osiągną sukcesu, jeżeli nie zyskają od- powiedniego poparcia, jeżeli nie będą w stanie wytworzyć wokół siebie względnie zintegrowanej grupy współpracowników. Istnienie elit, które potrafią, bez nadmier- nych konfliktów, wyłonić ze swojego grona liderów umiejących pokierować rozwojem gmin czy miast, jest ważnym warunkiem lokalnego sukcesu. Nie jest on jednak gwa- rantowany na stałe – o ile bowiem w stosunkowo krótkim czasie, krótszym od cyklu wyborczego, taka wewnętrznie skonsolidowana ekipa przywódcza nie uzyska sukcesu widocznego dla wyborców, to ci w następnym głosowaniu mogą nie dać jej drugiej szansy. Wsparcie lidera musi być więc stałe, skonsolidowane i efektywne. W skali kraju czy regionu mówi się często o „złotym trójkącie” rozwoju: władze publiczne – biznes – nauka (trójkąt ten jest często nazywany „Triple Helix”). W małych 22
  • 25. i średnich układach lokalnych sektor nauki z reguły nie jest obecny, choć zdarzają się miasta średniej wielkości, w których placówka akademicka osiąga wysoki standard i przyczynia się do rozwoju lokalnego (Pułtusk, Nowy Sącz, Siedlce, Rybnik, że wymie- nię tylko kilka polskich przykładów). Pozostaje więc oś władza–przedsiębiorcy, ważni przedstawiciele elity lokalnej. Na sukces wspomnianego już miasta Hazleton i jego najważniejszej organizacji gospodarczej CAN DO złożyło się kilka czynników: względnie korzystne położe- nie makroregionalne; już relatywnie wysokie zainwestowanie terenu; tradycje prze- mysłowe. To dzięki tym tradycjom w Hazleton istniała cała warstwa miejscowych przedsiębiorców, a oni właśnie stali się motorem całego przedsięwzięcia. Oczywi- ście istotne znaczenie miało również przywództwo założyciela CAN DO, Edgara L. Dessena, jak również wysoka samoświadomość i ofiarność miejscowej ludności. Jednak to grupa przedsiębiorców, którzy we własnym interesie zainicjowali długo- trwały proces odrodzenia gospodarczego miasta, wydaje się być źródłem sukcesu CAN DO i regionu Hazleton. Podobnie korzystnie układała się jakiś czas temu współpraca władz Iławy z miejsco- wym środowiskiem biznesowym (co w znacznym stopniu było także, choć nie wyłącz- nie, zasługą ówczesnego burmistrza tego miasta, Adama Żylińskiego). Mimo tego, że znaczną część rady tworzą przedsiębiorcy, ustalono, że od miejscowych firm pobiera- ne będą maksymalne stawki podatków lokalnych. Władze zresztą bardzo skutecznie ściągały podatki od przedsiębiorców. Jedynie sporadycznie, i tylko po indywidualnym rozpatrzeniu sprawy, inwestorzy mogli liczyć na przyznanie ulg. Było to możliwe dlate- go, że wśród miejscowych przedsiębiorców dominowało przekonanie, iż istnieje silna, dodatnia współzależność między rozwojem miasta, jego estetyzacją i atrakcyjnością, a ich własnym sukcesem biznesowym. Ponadto, jak jeden z nich powiedział (ówczesny przewodniczący rady miasta): „to nie jest tylko miasto, w którym prowadzę przedsię- biorstwo – to także miasto, w którym mieszka moja rodzina, dzieci chodzą do szkoły, i chcę, żeby było dobrze urządzone, ładne i bezpieczne”. Nieco inne są korzenie sukcesu Biłgoraja – miasta o najsilniejszym chyba „duchu przedsiębiorczości” w Polsce Wschodniej. Nie pojawił się on znienacka – miasto ma długie tradycje rzemieślnicze. Mimo trudnej sytuacji po 1990 r., wynikającej z upadku znaczących przedsiębiorstw państwowych, Biłgoraj zdołał obronić, a także rozwinąć swoje podstawy gospodarcze – obok kilku dużych, nowych przedsiębiorstw w mieście funkcjonuje ponad 2 tysiące małych i średnich firm, co daje jeden z naj- wyższych wskaźników „gęstości” firm w odniesieniu do liczby mieszkańców. Można to przypisać z jednej strony historii, z drugiej zaś konsolidacji środowiska przed- siębiorców, ich współpracy z władzami miasta i prorozwojowemu nastawieniu tych ostatnich oraz umiejętnej instytucjonalizacji wysiłków na rzecz rozwoju gospodar- czego. 23
  • 26. Szczególnie niebezpieczny dla rozwoju lokalnego jest konflikt elit, niezdrowa rywa- lizacja na najwyższych szczeblach władzy lokalnej. Przypadków takich jest wiele, a są one dla gminy często bardzo szkodliwe. Klasycznym przykładem niech będzie opór części społeczności jednej z gmin w Polsce Zachodniej przeciwko umiejscowieniu na jej terenie nowoczesnego zakła- du utylizacji odpadków, który miał zostać zbudowany przez związek międzygmin- ny, którego gmina ta była także członkiem. Zakład miał być zupełnie nieuciążliwy i miał dać pracę kilkudziesięciu osobom w gminie o dość dużym bezrobociu. Rzeczywistym podłożem tego masowego (na skalę gminy) konfliktu było dążenie do obalenia wójta, który popierał ideę lokalizacji zakładu. Opozycja wyszła więc z problemem „na ulicę”, wykorzystując małą wiedzę o zagrożeniach ekologicznych, wyolbrzymiając je i sugerując, że wójt chce zatruć całą gminę. W konsekwencji gmina przegrała proces sądowy, a zupełnie nieszkodliwy zakład został zlokalizo- wany gdzie indziej – we wspomnianym już Długoszynie, dając pracę kilkudziesięciu osobom i przynosząc podatki do budżetu gminy. Jak wskazują badania, edukacja jest jednym z najbardziej efektywnych sposobów na demokratyczne wyłanianie kompetentnych elit lokalnych. Badania wskazują także, że edukacja jest jednym z najważniejszych – o ile nie najważniejszym – czynników przyspieszających rozwój regionów słabiej rozwiniętych, przełamuje bowiem niedo- statki ich kapitału kulturowego. Proces edukowania społeczeństwa jest jednak długi, wymaga znacznych nakładów, a jego efekty są widoczne dopiero po pewnym okresie – co oznacza, że należy rozpocząć go możliwie wcześnie. Instytucje Instytucje lokalne są w pewnym sensie gwarantem sukcesu, jego stabilizatorem. Nawet najlepszy lider lokalny kiedyś odejdzie, zmieni się układ władzy – i nie powinno to radykalnie wpłynąć na procesy rozwoju gminy. Właściwe, aktywne i „okrzepnięte” instytucje lokalne stabilizują więc poczynania lidera i elity, utrzymując osiągniętą dy- namikę i strukturę rozwoju lokalnego nawet po ich odejściu lub głębokich zmianach w składzie elity. Można wymienić następujące zasadnicze typy instytucji lokalnych: • wspierania przedsiębiorczości: inkubatory dla nowo zakładanych firm, agen- cje rozwoju prowadzące promocję, doradztwo, szkolenia, udzielające gwarancji i poręczeń kredytowych itp.; • instytucje wzbogacające tkankę społeczeństwa obywatelskiego, takie jak stowa- rzyszenia, towarzystwa, kluby zainteresowań, zespoły artystyczne i sportowe itp. Instytucje wspierania przedsiębiorczości są szczególnie ważnym elementem lokal- nego krajobrazu gospodarczego w nowej gospodarce, często nazywanej gospodar- ką sieciową. Instytucje te pozwalają na nawiązanie i zacieśnienie kontaktów między podmiotami gospodarczymi, powodując pojawienie się nowych procesów gospodar- 24
  • 27. czych wspomagających wysiłki pojedynczych podmiotów. Już tych kilka przytoczonych przykładów – można je wzbogacić o dynamiczne agencje rozwoju takich miast jak Biłgoraj, Nidzica czy Zelów, a jest ich znacznie więcej – wskazują, jak wiele może wyniknąć z instytucjonalizacji działań i przedsięwzięć podejmowanych w celu intensy- fikacji rozwoju lokalnego. Formy wspierania lokalnej gospodarki są już dobrze znane – inkubatory przed- siębiorczości, parki przemysłowe, fundusze gwarancji, w tym gwarancji wzajemnych, agencje rozwoju lokalnego, firmy szkolące i przeszkalające itd. Bez wnikania w szcze- góły – formy te są dość dobrze opisane w literaturze – warto jednak zauważyć, że często nadużywane są „modne” metody promowania rozwoju lokalnego. Oto słyszy się często, że rozwój obszarów zapóźnionych będzie się promować przez zakładanie na nich parków technologicznych. Jest to oczywisty absurd, bowiem innowacja to nie jest tylko proces technologiczny czy naukowy, ale jest uwarunkowana społecznie – nie darmo ponad 20 lat temu Philippe Aydalot ukuł termin „środowisko innowacyjne”, obrazujący konieczność zaistnienia klimatu społecznego korzystnego dla zacieśniania się sieci współpracy i twórczości. Podobnie nadużywane są takie instrumenty rozwoju jak klastry – których się nie zakłada, ale które można wspierać, o ile pojawią się same. Działalność taka przypomina czasem to, co w gospodarce przemysłowej nazywano budowaniem „katedr na pustyni” (np. huty na południu Włoch, która nigdy nie roz- poczęła produkcji). Nadużywanie takich form instytucjonalnych, jak parki technolo- giczne i klastry to nic innego, jak pojawianie się nowych „katedr” dostosowanych do obowiązujących obecnie kierunków rozwoju. Szczególne, choć dla rozwoju lokalnego mniej bezpośrednie znaczenie mają instytu- cje społeczne. Są czynnikiem budującym to, co obecnie tak często i chętnie się wspo- mina (czasem popełniając pewne nadużycia) – „społeczeństwo obywatelskie”. Nie wdając się w dyskusję znaczenia tego pojęcia, wskażmy, że jest oczywiste, iż umiejęt- ności współdziałania wokół wspólnych celów – współdziałania „za”, a nie „przeciw”, a także spokojnego, demokratycznego rozwiązywania konfliktów to czynniki uspraw- niające procesy rozwoju lokalnego. Szczególną rolę w animacji takich instytucji mają liderzy lokalni. Często mobiliza- cja i organizacja miejscowej społeczności jest najważniejszą sferą ich działalności, co dzieje się w układach lokalnych o nikłym potencjale rozwojowym. Piotr Łączny, po objęciu funkcji burmistrza Dierzgonia u progu lat 90., znalazł miasto i gminę w sytuacji prawie beznadziejnej – ponad 40-procentowe bezrobo- cie, zamknięte zakłady przemysłowe (większość z nich była filiami przedsiębiorstw Trójmiejskich), brak kwalifikowanych kadr (została tylko jednak osoba z uprawnie- niami księgowej), upadła większość PGR-ów. P Łączny powiedział wtedy: jedyne, . co możemy teraz zrobić, to posprzątać miasto i gminę. Był to początek mobilizacji 25
  • 28. mieszkańców i organizowania się ich w różnych formach społecznej aktywności. Jedną z pierwszych takich organizacji było stowarzyszenie osób niepełnosprawnych – wiele z nich po raz pierwszy wyjechało poza gminę z okazji zorganizowanej przez to stowarzyszenie wycieczki do Zakopanego. Burmistrz Łączny był także inicjatorem organizacji wspierania przedsiębiorczości, a Dzierzgoń stał się sławny w całej Pol- sce jako „łowca grantów”, co było możliwe dzięki aktywności władz gminy, jej elity oraz dobrego funkcjonowania istniejących organizacji. Nie tylko w gminach osiągających sukces gospodarczy inicjowanie organizacji społecznych i stymulowanie inicjatyw obywatelskich jest czynnikiem rozwoju. Podkielecka gmina Kije szanse rozwoju gospodarczego ma niewielkie, ale dzięki aktywności swojego wójta, Krzysztofa Słoniny, może poszczycić się wieloma intere- sującymi formami społecznej aktywności. Poza tradycyjnymi kierunkami wspoma- gania rozwoju w gminie, szczególnie dużo uwagi przykłada się pobudzaniu świa- domości mieszkańców. Wójt ujmuje to następująco: „...podniesienie świadomości, podniesienie uczucia własnej wartości, wartości silniejszego... inaczej: chcieliśmy osiągnąć poczucie większej godności, że jest się mieszkańcem tej gminy.” W tym celu organizowany jest dorocznie wybór Kijanina roku, co stało się lokalną tradycją angażującą większość mieszkańców. Gmina Kije daje dobry przykład dążeń do integracji społeczności lokalnej wokół tradycji, imprez i animowanych wydarzeń, które mogą ją połączyć wokół wspól- nych celów. Jest to kolejny przykład na wiodącą rolę lidera, jakim jest wójt gminy – przywódca społeczności lokalnej o nieszablonowych wizjach i zdolności do ich realizacji. Mobilizacja społeczna Dochodzimy w ten sposób do kolejnego – często jednak przecenianego – czynnika sukcesu lokalnego. Powszechnie uważa się, że jego warunkiem jest wysoka aktywność mieszkańców, jak to mówiono u progu polskiej samorządności – to, by „wzięli swoje sprawy w swoje ręce”. Jest to pewna metafora i nie należy traktować jej literalnie. Po pierwsze, wybraliśmy system demokracji przedstawicielskiej, a nie bezpośred- niej. „Głos ludu” powinien być słyszany podczas wyborów, a nie na co dzień – bowiem to radni, wójt czy burmistrz wraz ze swoją administracją mają zarządzać gminą czy miastem. Owszem, w wyjątkowych przypadkach można odwołać się do wszystkich mieszkańców w formie referendum, ale możliwość tę należy zostawiać na rzeczywiście te sprawy, których nie może rozstrzygnąć inaczej. Po drugie, nie należy wymagać, by mieszkańcy angażowali się w rutynowe sprawy gminy. Jak wynika z badań (prowadzonych co prawda ponad 10 lat temu, ale można sądzić, że sytuacja nie zmieniła się istotnie), tylko ok. co piąty mieszkaniec interesuje 26
  • 29. się na bieżąco sprawami gminy. Owszem, gdy idą one niedobrze – zainteresowanie to rośnie, ale w badanych gminach sukcesu, których liderzy mieli powszechne poparcie, codzienna aktywność mieszkańców nie była masowa. Zdarzają się jednak sytuacje, w których mobilizacja mieszkańców może mieć duże znaczenie. Dzieje się tak z reguły w dwóch przypadkach: starań o zwiększenie bez- pieczeństwa i ochrony wspólnego mienia oraz wspólnych działań na rzecz pewnej wąskiej społeczności, związanych z konkretnym projektem (budowy drogi wodociągu, szkoły itp.). We wspomnianych już Kijach mieszkańcy poszczególnych wsi czasem składają się (np. po 5 zł) na wspólne przedsięwzięcia albo też dają własną pracę. Dzięki temu mieszkańcy czują się współodpowiedzialni za swoje otoczenie. Wójt podaje taki przykład: „Prawie we wszystkich miejscowościach w ten sposób zostały wymie- nione wiaty przystankowe. Zebrali się faceci w sobotę, czy kiedy nie mieli roboty, porobili przystanki. I znowu wiąże się z tym jedna anegdota: w jednej miejscowości po takim zrobieniu przystanku, nowy sobie stał. Szedł sobie tam pan z synem, a tam siedzi sobie trzech skurczybyków – przepraszam – i kopią po tym przystanku. Pan mówi: „Synu, biegnij na policję, a ja spróbuję tu coś zrobić. (...) Sprawa skończyła się w sądzie. Wyłapali tych trzech chuliganów.” Podobne inicjatywy spotyka się też i w innych układach lokalnych. Wąsoszy, gdzie nie ma żadnej organizacji pozarządowej, mieszkańcy organizują się zmobilizowani przykładem holenderskiej gminy partnerskiej. Realizują projekt „Sami sobie”. Zauważyli, że wiele zrobionych rzeczy jest niszczonych. Wywniosko- wali, że jeżeli ludzie będą sami robić, to chyba swojej pracy nie zniszczą. Przyjęto zasadę, że kto ma pomysł i chce dobrze dla wsi zrobić, chce coś zrealizować, to burmistrz zakupuje materiał, a oni go wykorzystują. Do tej pory w gminie zrealizo- wano 20 projektów, wszystkie pracą własną mieszkańców przy wsparciu holender- skich miast partnerskich i miejscowych władz lokalnych. W wyniku programu „Sami sobie” w każdej wsi powstał plac zabaw i odnowiono świetlice dla dzieci i młodzie- ży. Kolejne projekty są w trakcie realizacji. Związki międzygminne Według wykazu MSWiA w Polsce funkcjonuje prawie 300 związków międzygmin- nych i jeden związek powiatów. Mimo tego że, jak wskazują analizy, część z nich to struktury „martwe”11, to ta forma aktywności samorządu terytorialnego jest niewątpli- wie jednym z ważniejszych sposobów promowania rozwoju lokalnego i uzyskiwania efektów, które przekraczają bądź to technologiczne, bądź też ekonomiczne możliwości jednej gminy. 11 http://samorzad.infor.pl/finanse/budzet/52875,Zwiazki-miedzygminne-realizuja-zadania-sprzeczne-z-ich-statutem.html. 27
  • 30. Związki międzygminne powstają dla uzyskania wielorakich efektów – wspomniany już CZG12 jest jednym ze związków o największym sukcesie. Jest to przykład związ- ku powołanego do rozwiązania określonego problemu z zakresu gospodarki komu- nalnej. Wiele jest takich, które powstają na czas określony po to, by przeprowadzić jakiś projekt inwestycyjny. Jeszcze inne zostają powołane do bardziej ogólnych celów – w latach 90. XX wieku znana była „Turystyczna 6” – pierwszy w Polsce związek o takim profilu zrzeszający 6 gmin Kotliny Kłodzkiej wspólnie rozwijających turystykę na funkcjonalnie powiązanym, a różnorodnym pod względem turystycznego poten- cjału i atrakcyjności terenie. Niestety, w 2002 r. związek ten został zlikwidowany. Form i celów współpracy jest wiele, a korzyści z reguły są znaczące. Zamiast podsumowania W niniejszym szkicu przedstawiłem tylko kilka – moim zdaniem – najważniejszych czynników rozwoju lokalnego. Czytelnik może wyrazić zdziwienie, że nie wspomina- łem o takich, jak: inwestycje zewnętrze, pomoc publiczna, innowacje, kwalifikacje itd. Było to zamierzeniem celowym. Odwołując się do M. Portera (Porter, 2001), można powiedzieć, że ważniejsze są własne czynniki rozwoju, wytworzone w danym układzie terytorialnym niż te, które są dane przez Naturę czy Historię. Ponadto, od uruchomie- nia tych czynników rozwoju, które tu zostały wymienione i pokrótce opisane, zależy powstanie i wykorzystanie tych, o których tu nie mówiliśmy. Co więcej, niekompetent- na władza lokalna może zmarnować najlepsze nawet obiektywne możliwości rozwoju – a władza sprawna, wsparta progresywnymi i prorozwojowo zorientowanymi elitami, umiejąca instytucjonalizować własne i cudze inicjatywy, zdolna do mobilizacji społecz- nej i skłonna do współpracy z sąsiadami może największe nawet bariery przełamywać, a przynajmniej ograniczać ich negatywne znaczenie. Bibliografia Gilowska Z., System ekonomiczny samorządu terytorialnego, MUNICIPIUM, Warszawa 1998. Gorzelak G., Jałowiecki B. (red.), Koniunktura gospodarcza i mobilizacja społeczna w gminach, Seria „Studia Regionalne i Lokalne”, EUROREG, t. 22(55), Warszawa 1998. Gorzelak G., Zewnętrzna interwencja jako czynnik rozwoju lokalnego (na przykładzie Programu Inicjatyw Lokalnych), Studia Regionalne i Lokalne, z. 3, 2001. Gorzelak G., Bieda i zamożność regionów (założenia, hipotezy, przykłady), Studia Regionalne i Lokalne, z. 1, 2001. Gorzelak G. (red.), Polska Lokalna 2007, Wyd. Naukowe Scholar, Warszawa 2008. Landes D.S., Bogactwo i nędza narodów. Dlaczego jedni są tak bogaci, a inni tak ubodzy, MUZA, Warszawa 2000. Porter M., Porter o konkurencji, PWE, Warszawa 2001. 28
  • 31. Prof. Wojciech Łukowski Uniwersytet Warszawski Rozdział 3. Tożsamość lokalna. W poszukiwaniu źródeł i sensu(ów) zakorzenienia Wprowadzenie Tożsamość stanowi jedną z centralnych kategorii nauk społecznych, humanistycznych oraz psychologii. Podzielam pogląd, że zainteresowanie tożsamością rośnie wraz z rosną- cymi trudnościami w utrzymywaniu czy uzyskiwaniu przez jednostki, grupy czy zbiorowości poczucia zakorzenienia oraz jest konsekwencją osłabienia reguł, które kierowały postrze- ganiem Innego, jak również autopercepcją jednostki (Bokszański, 2005). Można za Zbi- gniewem Bokszańskim powiedzieć, że „proces powstawania nowych, niekiedy kluczowych pojęć w socjologii to zracjonalizowane odzwierciedlenie podstawowego procesu zmiany społecznej“ (Bokszański, 2005: 13). U podstaw myślenia o tożsamości leży przekonanie, że jest ona czymś wyjątkowym, jej posiadanie daje poczucie stabilności, harmonii, stanowi źródło poczucia bezpieczeń- stwa i szczęśliwości czy sensu życia. Można by rzec, że im więcej w życiu społecznym jest zmienności, czego przejawem jest na przykład mobilność terytorialna, ale także zmienność i niedookreśloność reguł instytucjonalnych, tym dobrem bardziej deficytowym, rzadkim i pożądanym staje się właśnie tożsamość. Za takim podejściem kryje się jednak również taka przesłanka, że tożsamość jest czymś „z natury“ dobrym, pożądanym, idealnym. Zawiera bowiem w sobie odpowiedź na pytanie, kim jestem i jest to odpowiedź pozytywna, oczekiwana i nagradza- na. Tymczasem, gdy zaczniemy przyglądać się chociażby własnemu życiowemu doświadczeniu, to raczej trudno jest dostrzec, aby opierało się ono jedynie na takiej wyidealizowanej, a więc też w taki czy inny sposób zafałszowanej podstawie tożsamościowej. Jak wiadomo, idealizacja jest jednym z kluczowych, psychicznych mechanizmów obronnych. I właśnie sąsiedztwo, najbliższe otoczenie, rodzinny krajobraz są obiektami wyjątkowo dobrze nadającymi się do podejmowa- nia zabiegów idealizacyjnych. Jednostka podejmująca taki wysiłek nie jest w tym „osamotnio- na“, może bez większego trudu odwołać się do zabiegów podejmowanych przez inne osoby, do różnorodnych opowieści, symboli, zdarzeń i opinii, współtworzących mit małej ojczyzny. W polskich realiach, szczególnie na Ziemiach Północnych i Zachodnich, a więc terenach, na których podjęto po 1945 roku wysiłek integracji tych „ziem z macierzą“, możliwości fundo- wania lokalnej tożsamości, zwłaszcza w atmosferze początków lat 90., wydawały się wręcz nieograniczone, a w tym możliwości nawiązywania do historycznego dziedzictwa regionów i światów lokalnych. Dobrze to było widać przykładowo na Warmii i Mazurach, gdzie podej- mowano często niezależnie od siebie liczne i w swej istocie jednak podobne do siebie próby fundowania lokalnej (regionalnej) tożsamości. 29
  • 32. Nasza życiowa trajektoria ulega co najmniej kilka razy istotnym zwrotom, niektóre z nich projektujemy czy przewidujemy ich nadejście, inne przychodzą niespodziewa- nie, ograniczając, a w niektórych przypadkach wręcz podważając możliwości realizo- wania dotychczasowych planów życiowych. Zwłaszcza w dobie późnej nowoczesności (Giddens, 2002) te zwroty, kamienie milowe, zaczynają zdarzać się coraz częściej i w coraz większym stopniu uniezależniają się od kulturowych scenariuszy, przypisa- nych ról społecznych, a w coraz większym stopniu zależą od naszej refleksyjności, negocjowania własnego statusu, czasami też mody i trendów. Gdy próbujemy opanować (często nadmierną) zmienność naszych tożsamościo- wych trajektorii, to być może czasami sięgamy „po ostatnią deskę ratunku“, jaką ma być tożsamość lokalna, utożsamianie się z miejscem, niezmienna „mała ojczy- zna“ będąca niewyczerpanym zasobnikiem dobrych emocji i odwołań, które może- my przywoływać w trudnych życiowych chwilach. Warto przywołać tutaj doświadcze- nie Niemców wyrażające się w utrwalonym językowym i kulturowym rozróżnieniu na Hei-mat i Vaterland. To pierwsze pojęcie na wiele powojennych lat stało się określe- niem niepoprawnym politycznie, bowiem wcześniej znalazło swoje poczesne miejsce w nazistowskiej frazeologii, ale także skutecznie przynajmniej do pierwszych lat II woj- ny realizowanej prospołecznej polityki, która jawiła się wielu Niemcom jako obja- wienie po latach kryzysu i chaosu republiki weimarskiej. Gdybyśmy to odnieśli do wspomnianych już Mazur, obecnie polskich, a wtedy w granicach Prus Wschodnich i III Rzeszy, okres ten w rozumieniu wielu mieszkańców uchodził za najlepszy w całych dziejach prowincji. Wtedy bowiem nazistowskie władze wprowadziły wiele reform, jak np. stałe, minimalne ceny na produkty rolne, tanie kredyty, tanie budownictwo miesz- kaniowe. Z tym wszystkim w parze szło również odwołanie się do tożsamości, w stro- nę mieszkańców Mazur popłynęło z Berlina wyraźne przesłanie: Jesteście wiernymi, pełnoprawnymi obywatelami Rzeszy, a nie obywatelami drugiej kategorii, skazanymi albo na nędzę w rodzinnych stronach, albo na migracyjną niedolę i wykorzenienie w przemysłowym, górniczym i hutniczym krajobrazie Nadrenii i Westfalii. W języku re- fleksji socjologicznej można by sformułować to przesłanie w następujący sposób: Ma- zury są Heimatem, są przestrzenią realizacji szans życiowych, ale także przestrzenią, w której uzyskuje się i pielęgnuje poczucie bezpieczeństwa. Logika funkcjonowania nazistowskiego państwa, spirala zbrodni i wojny przyczyniła się do tego, że pojęcie Heimat zostało na dziesiątki lat wyparte z oficjalnego niemieckiego dyskursu, co jed- nak nie oznaczało, że zniknęły potrzeby związane z jego istnieniem czy posiadaniem. Uprawnione jest twierdzenie, że wyrwa, turbulencje terytorialne, wypędzenia i ucieczki jeszcze bardziej nasiliły tęsknotę, często wyidealizowaną, za posiadaniem lokalnej przestrzeni bezpieczeństwa i samorealizacji. Powojenna gorączka modernizacyjna za- równo w Republice Federalnej, jak i Republice Demokratycznej wiązała się ze znaczną ruchliwością społeczną. Przez co najmniej kilkanaście powojennych lat kluczowym, negatywnym punktem odniesienia pozostawały doświadczenia wojenne. W latach 80. XX wieku Heimat zaczął powracać do powszechnego obiegu, chociażby poprzez drzwi 30
  • 33. kultury popularnej, czego przykładem był telewizyjny serial Edgara Reitza Heimat, któ- ry obejrzało dziesiątki milionów widzów. Treści, które można przypisać temu pojęciu, pozwalają zrelatywizować znaczenie geopolitycznych, ideologicznych czy ogólnona- rodowych kontekstów. Mówiąc innymi słowy, pozwalają na przywrócenie niezbęd- nej autonomii lokalnemu wymiarowi życia zarówno zawartemu we wspomnieniach, przeszłości i pamięci o niej, jak również w codziennym życiu przebiegającym właśnie przede wszystkim w przestrzeni lokalnej. W realiach polskich oznaczało to m.in. zdejmowanie ideologiczno-administracyj- nego gorsetu integracji Ziem Zachodnich i Północnych z Macierzą, który wyznaczał pole możliwych identyfikacji, obiecywał powszechny awans społeczny, ale też, jeśli nie wykluczał, to poważnie ograniczał możliwość autonomicznej identyfikacji w przestrze- niach lokalnych. Była ona możliwa, ale jedynie czy przede wszystkim wtedy, gdy była zgodna z oficjalną doktryną integracyjną. Warto przywołać w kontekście zmian przełomu lat 80. i 90. XX wieku liczne pró- by nadawania „lokalnego“ charakteru pojęciu ojczyzna właśnie wtedy, gdy zanika konieczność i przymus sięgania do jedynej słusznej doktryny. Znaczną użyteczność miało przy tym wielokrotnie cytowane rozróżnienie Stanisława Ossowskiego na ojczy- znę ideologiczną i ojczyznę prywatną. Pomagało ono w tworzeniu małych ojczyzn, które były autentycznym ruchem społecznym, ale również swoistą ideologią transfor- macyjną skierowaną do społeczności lokalnych. Podkreślano, że wraz z wprowadze- niem samorządu lokalnego w 1990 roku stworzone zostały wręcz idealne warunki do rozwijania i pielęgnowania małych ojczyzn właśnie. Tak jakby transformacja nie oznaczała brutalnej niekiedy gry interesów, bolesnego rozpadu struktur, w miejsce których nie pojawiały się bynajmniej upragnione małe ojczyzny. W końcu XX wieku mamy już do czynienia z zanikiem idealizacyjnej nośności poję- cia małej ojczyzny. Jej miejsce niemal całkowicie „zajmuje“ profesjonalne, zadaniowe zarządzanie sprawami lokalnych społeczności. Profesjonalizacja przy tym całkowicie niesłusznie utożsamiana jest głównie z pozyskiwaniem zewnętrznych środków i wy- pełnianiem przestrzeni lokalnych infrastrukturą – basenami, boiskami, amfiteatrami, pasażami, portami. To wszystko dzieje się za sprawą lokalnych władz, wójtów/bur- mistrzów/prezydentów, którzy jak na warunki demokratyczne uzyskują władzę bliską absolutnej. Na margines refleksyjnego pola wypierane są natomiast tematy związane ze spo- łeczną, a więc również tożsamościowo-kulturową konstrukcją społeczności lokalnych. W niewielkim stopniu w debacie lokalnej (jeśli w ogóle ma ona miejsce) obecne są takie tematy jak przemiany demograficzne, a w tym procesy migracyjne i starzenie się populacji, relacje między lokalnymi decydentami a przestrzenią aktywności społecznej – lokalnego społeczeństwa obywatelskiego etc. 31
  • 34. Obserwacja tych procesów uzasadnia sformułowanie hipotezy o pogłębiającej się przepaści między wyposażaniem infrastrukturalnym przestrzeni lokalnych a poczuciem przynależności, identyfikacji czy po prostu przywiązaniem do miejsca zamieszkania. Za Chaskinem (2001) warto przypomnieć, że na zasoby/potencjały społeczności lokalnej składają się: poczucie identyfikacji, zdolność do rozwiązywania proble- mów, zaangażowanie oraz bezpieczeństwo, które wzajemnie na siebie oddziaływują. A wyposażenie infrastrukturalne stanowi jedynie fizyczne ramy dla kształtowania się względnie erozji czy utraty tychże zasobów. Na przykład sprawny system miejskiego monitoringu zapewniany przez nowoczesne kamery obejmuje być może istotną, ale również niewielką część tego, co składa się na poczucie bezpieczeństwa. Poczucie bezpieczeństwa ma swoje źródło również w rozwijanych i pielęgnowanych więziach społecznych, w istnieniu przejrzystych reguł rekrutacji na lokalnym rynku pracy czy z przewagi więzi horyzontalnych nad wertykalnymi, także w relacjach między lokal- ną władzą a społecznością. Tak więc oddziaływanie na siebie tychże potencjałów może mieć charakter pozytywnych, ale również negatywnych sprzężeń zwrotnych. Na przykład spadające poczucie bezpieczeństwa będzie negatywnie oddziaływało na pozostałe trzy zasoby/potencjały. I odwrotnie, wzrost volumenu i jakości któregoś z zasobów/potencjałów będzie zwrotnie pozytywnie oddziaływał na wzrost volumenów i jakości pozostałych zasobów i potencjałów. Warto również uwzględniać konsekwencje procesów indywidualizacyjnych (Beck, Giddens 2002), których ważnym następstwem staje się wysuwanie się na pierwszy plan w ocenie jakości życia, nie tylko w przestrzeniach lokalnych, ocena indywidual- nych szans życiowych. W ocenie tej istotną rolę nadal odgrywają takie wskaźniki, jak: oczekiwana średnia długość życia, produkt brutto na głowę mieszkańca etc. Jedno- cześnie jednak ta ocena wyraźnie przesuwa się w stronę ocen opartych na bardziej subiektywnych wskaźnikach oraz możliwości realizacji własnego stylu życia, a nie po- dążania po trajektorii życiowej wyznaczanej przez kulturowe scenariusze, ściśle zwią- zane z pochodzeniem społecznym. Liczy się przy tym zarówno ilość szans życiowych, ich różnorodność oraz jakość (Landry, 2008). Przestrzeń lokalna jest ważną, jeśli nie najważniejszą przestrzenią, w której te szanse się posiada lub nie. Ich posiadanie sprzyja niewątpliwie zakorzenieniu, identyfikacji, a ich brak prze- kształca się w znaczący potencjał migracyjny. Warto przy tym zaznaczyć, że błędne byłoby również takie podejście, w którym zakorzenienie vs. potencjał migracyjny trak- tujemy jako coś, co się wzajemnie wyklucza. Swego rodzaju idealnym rozwiązaniem byłaby natomiast taka sytuacja, w której zakorzenienie, identyfikacja lokalna, skłon- ność do pozostawania w miejscu zamieszkania tworzą z migracją coś na kształt kon- tinuum. Zapobiegałoby to tworzeniu się takiej ryzykownej identyfikacyjnej konstrukcji, w której miejsce pochodzenia stanowi negatywny punkt odniesienia i nawet wtedy, gdy na migracji się nam nie powiodło, czy też nie powodzi najlepiej, nasze powroty wykorzystywane są głównie do racjonalizacji migracyjnych decyzji. 32
  • 35. Należy dostrzegać, że może występować również ambiwalentna ocena szans ży- ciowych, a tym samym identyfikacje lokalne o ambiwalentnej treści. Z jednej strony można czerpać z lokalnej identyfikacji poczucie bezpieczeństwa, dumy, satysfakcji z realizowanych aspiracji życiowych, z drugiej zaś inne aspekty lokalnego życia mogą być powodem frustracji, niespełnienia, wstydu czy wręcz strachu, a nawet lęku. Chciałem w powyższych rozważaniach wskazać na konieczność postrzegania pro- blematyki tożsamości lokalnej w szerszym kontekście i nie sprowadzać jej wyłącznie do w istocie tylko jednego aspektu, a mianowicie identyfikacji lokalnych, i to tych, które można by określać jako „pozytywne“. Zjawisko jest znacznie bardziej złożone, a jego diagnozowanie ma kluczowe znaczenie dla rozwoju społecznego. Tożsamość, identyfikacje jako zasób (potencjał) społeczności lokalnej Podkreślmy to jeszcze raz: tożsamość czy identyfikację należy traktować jako zasób (potencjał) społeczności lokalnej. Jeszcze raz przypomnijmy tezę Chaskina, zgodnie z którą jest to zasób na równi istotny z takimi zasobami jak zaangażowanie, zdol- ność do rozwiązywania problemów i bezpieczeństwo. Gdy zastosujemy taką właśnie perspektywę, pozwoli to nam skuteczniej omijać „pułapkę idealizacyjną“, w której lokalność będzie przede wszystkim odwzorowaniem naszych tęsknot, a więc również wtedy, gdy będziemy chcieli odwołać się do niej w trudnych chwilach, których przecież w naszym życiu nie brakuje i trafimy raczej na rozczarowanie, bowiem tak właśnie działa owa „pułapka idealizacyjna“. Przypisujemy wtedy obiektom fizycznym, a w tym przestrzeni lokalnej nie takie cechy, jakie ona posiada, ale cechy, które posiada ona w naszym wyobrażeniu o niej. Paradoksalnie, im więcej mieliśmy dotkliwych czy na- wet traumatycznych doświadczeń, tym ta skłonność do idealizacji może być większa. A przestrzeń lokalna wybitnie się do tego nadaje, bowiem na nią możemy przenieść nasze oczekiwania, wyobrażenia, bez obawiania się, że otrzymamy taką czy inną ne- gatywną informację zwrotną. Przecież przestrzeń „nie mówi“, natomiast my możemy z nią „rozmawiać“, przenosić na nią różne nasze oczekiwania czy marzenia. Ważne jest dostrzeganie, że te cztery zasoby (potencjały) kształtują się w trzech wymiarach: w relacjach między jednostkami, w kooperacji mającej charakter sieci społecznych czy również na poziomie organizacyjnym. W tym artykule skupiam się jednak głównie nad próbie pokazania, czym jest toż- samość lokalna i lokalne identyfikacje, odnosząc to do empirycznych prób badania tych zjawisk w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że kryje się za tym analityczne ograniczenie czy nawet zubożenie, ale przecież im lepiej objaśnimy fragment złożonej tkanki spo- łecznej lokalnego świata, tym uzyskamy lepszy dostęp do zrozumienia mechanizmów określających funkcjowanie całości. Przez analogię ze stanami emocjonalnymi, które mamy wobec różnych obiektów (samych siebie, bliskich osób, wytworów kultury czy sztuki), możemy również mówić 33
  • 36. o stanach emocjonalnych wobec takiego obiektu, jakim jest społeczność lokalna wraz z terytorium, które zamieszkuje. I tak możemy powiedzieć, że stany te mają charakter pozytywny, negatywny i ambiwalentny. Narzędzia o charakterze sondażowym „wychwytują“ z przestrzeni lokalnej raczej pozytywne niż negatywne identyfikacje. Na pierwszy rzut oka widać, że mieszkamy w Polsce w bardzo różnych miejscach, różniących się często wyraźnie pod względem jakości życia, atrakcyjności, związanych z tym miejscem szans życiowych. Niejako wbrew temu, a może zupełnie niezależnie od tego, deklarujemy w badaniach sonda- żowych wyjątkowy poziom identyfikacji z miejscem zamieszkania. W badaniach przeprowadzonych przeze mnie w 2007 roku w Gołdapi12 – czternasto- tysięcznym, peryferyjnie położonym mieście na północno-wschodnim pograniczu Polski wynika, że zadowolenie z życia w tej miejscowości deklarują niemal wszyscy mieszkańcy (89%) (Łukowski, 2009b). W znanym badaniu ogólnopolskim Diagnoza społeczna (Czapiński, Panek, 2007) wskaźnik ten wynosił 86,5%. Przypominam, że mamy tutaj do czynienia z deklaracjami, jednak zdziwienie może budzić fakt, że zadowolenie z życia w „trudnej“ miejscowości, dotkniętej różnymi pla- gami transformacyjnymi jest nawet wyższe niż wśród ogółu Polaków. Nie dysponujemy raczej żadnym sensownym sposobem weryfikacji tych deklaracji, z drugiej jednak stro- ny musimy się po prostu pogodzić z tym, że takie one właśnie są. Jak można interpre- tować tak wysoki wskaźnik zadowolenia z życia w miejscu, które pod względem wielu zobiektywizowanych wskaźników niekorzystnie odbiega od średniej krajowej? Przypuszczam, że za odpowiedziami na to pytanie kryć się może rodzaj „lokalnej poprawności“. Trudności codziennego życia identyfikowane są raczej z konkretnymi osobami, funkcjonowaniem rynku pracy, a nie z uogólnionym postrzeganiem prze- strzeni lokalnej. Małą ojczyznę wypada po prostu mieć. W niej zaspokajane są po- trzeby wypoczynku, kontaktów społecznych. To właśnie lokalna przestrzeń zapewniać może poczucie bezpieczeństwa i ładu, posiadania trwałych punktów identyfikacyjnych. Zostaje więc niejako uwolniona od wad, które można przypisać innym sferom życia. Zaryzykowałbym następującą tezę: identyfikacje lokalne zależą w znacznym stopniu od poziomu satysfakcji zaznawanej w innych sferach życia. Nie mają zatem jakiegoś niezmiennego charakteru, tym samym należy przypuszczać, że wszelkie próby nada- wania im takiego znaczenia mają idealizacyjny/dezidealizacyjny charakter. Widać też wyraźnie, że oddziaływanie na zapewnienie szans życiowych w takich sferach życia jak edukacja czy położenie materialne może przyczynić się do wyraźniejszych pozytywnych identyfikacji lokalnych. 12 Nieuprawnione byłoby uogólnianie wyników uzyskanych w jednej miejscowości na sytuację istniejącą w innych miej- scowościach czy na konstrukt nazywany społeczeństwem polskim. Przywoływanie tutaj wyników tych badań ma – moim zdaniem – taki sens, że pozwala uchwycić pewne, zakładam, bardziej uniwersalne mechanizmy określające tworzenie się i istnienie tożsamości lokalnej. 34