Koronawirus zabrał nam węch i smak. Ale nie pozbawił słuchu. Dlatego wsparcia szukajmy w muzyce. Pomoże w tym śpiewnik „Rozdzióbią nas kruki i wrony”. To zestaw 31 utworów, które powstały przed pandemią COVID-19, a które w jej obliczu nabierają drugiego, nieoczekiwanego znaczenia. Autorem opracowania jest Przemysław Zieliński.
W numerze:
Że wilki workowate, mamutaki i jelenie olbrzymie żyły na świecie
oraz czym jest róg jednorożca dzisiaj się dowiecie.
Że z gęby lepiej nie robić cholewy, czyli historia o czarcie i długim Janku,
O niedźwiedziach oraz długim śnie popielicy na miękkim sianku.
O tym, że lepiej śmiać się, pękać i zrywać boki ze śmiechu
Oraz o Dniu Życzliwości i epidemii uśmiechu.
"Weź niebieską pigułkę, a historia się skończy, obudzisz się we własnym łóżku i uwierzysz we wszystko, w co zechcesz. Weź czerwoną pigułkę, a zostaniesz w krainie czarów i pokażę ci, dokąd prowadzi królicza nora" (Morfeusz, "Matrix", Wikicytaty)
W numerze:
O muzeum: skrzynkach, dyliżansach i znaczkach pocztowych oraz o gońcach, zawsze do niebezpiecznej drogi gotowy.
Błędne ogniki, czyli kto błąkał się przez wieki za karę po świecie?
Z opowieści Papy Krasnala wszystkiego się dowiecie.
O tam-tamach, sygnałach dymnych i dęciu na alarm w róg bawoli, o niewidzialnym atramencie i Alfreda Nobla ostatniej woli.
Marketing niesiony emocjami: jak wykorzystać emocje w marketinguWielka Radość
Jak wpleść emocje w swój content marketing? Jakie emocje najlepiej działają na odbiorcę? Jak intensyfikować poszczególne emocje, by przyniosły pożądany skutek? Czy są emocje, po które w marketingu sięgać nie warto? O tym wszystkim dowiecie się z mojej prezentacji. Zawiera ona przegląd emocji, wyjaśnia, dlaczego jesteśmy na nie podatni oraz dlaczego samo tłumaczenie działania produktu nie wystarczy, aby zachęcić do niego konsumenta.
DoSportNow - poznaj największą polską wyszukiwarkę sportuWielka Radość
DoSportNow to największa w Polsce wyszukiwarka sportu. Dzięki naszej internetowej platformie, dziesiątki tysięcy pasjonatów sportu codziennie wyszukują pobliskie kluby sportowe, znajdują trenerów personalnych i porównują oferty zajęć.
To pierwsze takie miejsce dla sportowego biznesu, aby w pełni zaprezentować swoją działalność i dotrzeć do nowych klientów.
DoSportNow to również internetowa agencja marketingowa, specjalizująca się w promocji sportu.
Poznaj nas!
W numerze:
Że wilki workowate, mamutaki i jelenie olbrzymie żyły na świecie
oraz czym jest róg jednorożca dzisiaj się dowiecie.
Że z gęby lepiej nie robić cholewy, czyli historia o czarcie i długim Janku,
O niedźwiedziach oraz długim śnie popielicy na miękkim sianku.
O tym, że lepiej śmiać się, pękać i zrywać boki ze śmiechu
Oraz o Dniu Życzliwości i epidemii uśmiechu.
"Weź niebieską pigułkę, a historia się skończy, obudzisz się we własnym łóżku i uwierzysz we wszystko, w co zechcesz. Weź czerwoną pigułkę, a zostaniesz w krainie czarów i pokażę ci, dokąd prowadzi królicza nora" (Morfeusz, "Matrix", Wikicytaty)
W numerze:
O muzeum: skrzynkach, dyliżansach i znaczkach pocztowych oraz o gońcach, zawsze do niebezpiecznej drogi gotowy.
Błędne ogniki, czyli kto błąkał się przez wieki za karę po świecie?
Z opowieści Papy Krasnala wszystkiego się dowiecie.
O tam-tamach, sygnałach dymnych i dęciu na alarm w róg bawoli, o niewidzialnym atramencie i Alfreda Nobla ostatniej woli.
Marketing niesiony emocjami: jak wykorzystać emocje w marketinguWielka Radość
Jak wpleść emocje w swój content marketing? Jakie emocje najlepiej działają na odbiorcę? Jak intensyfikować poszczególne emocje, by przyniosły pożądany skutek? Czy są emocje, po które w marketingu sięgać nie warto? O tym wszystkim dowiecie się z mojej prezentacji. Zawiera ona przegląd emocji, wyjaśnia, dlaczego jesteśmy na nie podatni oraz dlaczego samo tłumaczenie działania produktu nie wystarczy, aby zachęcić do niego konsumenta.
DoSportNow - poznaj największą polską wyszukiwarkę sportuWielka Radość
DoSportNow to największa w Polsce wyszukiwarka sportu. Dzięki naszej internetowej platformie, dziesiątki tysięcy pasjonatów sportu codziennie wyszukują pobliskie kluby sportowe, znajdują trenerów personalnych i porównują oferty zajęć.
To pierwsze takie miejsce dla sportowego biznesu, aby w pełni zaprezentować swoją działalność i dotrzeć do nowych klientów.
DoSportNow to również internetowa agencja marketingowa, specjalizująca się w promocji sportu.
Poznaj nas!
Akceleracja Przemysłu 4.0 z KPT ScaleUPWielka Radość
Poznaj autorski mechanizm działania programu wsparcia dla startupów wypracowany przez wiodący akcelerator Przemysłu 4.0 w Polsce - KPT ScaleUP. Z publikacji dowiedzieć się można m.in. o angażowaniu do współpracy młodych spółek i przemysłowych gigantów, programie szkoleń czy też poznać startupy, które najskuteczniej wykorzystały półroczny pobyt w akceleratorze.
Niewątpliwym walorem publikacji jest zaangażowanie zewnętrznych ekspertów – szkoleniowców, mentorów czy przedstawicieli Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości – których obserwacje pozwalają lepiej zrozumieć funkcjonowanie KPT ScaleUP.
Pohamuj swój entuzjazm - marketingowy poradnik dla startupówWielka Radość
Dlaczego przy tworzeniu marketingowych materiałów czy informacji PR warto powściągnąć swój entuzjazm? Jakie mogą być konsekwencje zbyt entuzjastycznego prezentowania własnego startupu czy zawodowych osiągnięć? Właśnie tym nietypowym zagadnieniem zajmuje się Przemysław Zieliński, podpowiadając startupom, jak budować wiarygodny przekaz.
Prezentacja "Pohamuj swój entuzjazm" powstała w ramach "Industrialnej Akademii KPT ScaleUP dla startupów", projektu realizowanego przez największy polski przemysłowy akcelerator - KPT ScaleUP.
Miej pitch jak mistrz. Industrialna Akademia KPT ScaleUP dla startupówWielka Radość
Prezentacja podpowiadająca, jak przygotować skuteczny, trafiający do inwestorów pitch deck. W oparciu o swoje doświadczenie w pracy w największym polskim przemysłowym akceleratorze KPT ScaleUP, Przemysław Zieliński proponuje konkretny model pitchingu dla startupów.
Prezentacja jest częścią projektu "Industrialna Akademia KPT ScaleUP dla startupów", realizowanego przez akcelerator KPT ScaleUP.
Akcja #BackToSport: wzmocnij swoją sportową markę podczas pandemiiWielka Radość
Jeśli Twój sportowy biznes ucierpiał z powodu lockdownu, a Ty poszukujesz sposobu na wzmocnienie swojej marki, nie chcesz stracić klientów i zależy Ci na zwiększeniu swoich zasięgów w internecie, skorzystaj z akcji #BackToSport.
Jeśli zechcesz skorzystać z naszego wsparcia, mamy dla Ciebie następujący, bogaty pakiet usług w obszarze marketingu sportu:
• wizytówka obiektu / oferty sportowej w ogólnopolskiej wyszukiwarce DoSportNow.com (https://www.dosportnow.com)
• atrakcyjny, dynamiczny filmik marketingowy, pokazujący Twój obiekt, trenerów i sposób realizacji zajęć (dla film z Trójmiasta)
• poświęcony Twojej ofercie cykl 3 postów na naszym profilu FB, posiadającym 4,1 tys. followersów (https://www.FB.com/dosportnow)
• artykuł sponsorowany na blogu dosportnow.com (https://www.dosportnow.com/blog)
• pokazujący Twoje zajęcia w praktyce post ze zdjęciami na naszym profilu na Instagramie
• nakładka na zdjęcie profilowe na Facebooku z hasłem #BackToSport.
Wielka Radość. vol. 2020: marketingowe podsumowanie rokuWielka Radość
Wielka Radość spogląda na swoje działania w 2020 roku. W prezentacji znajdziecie informację o wyzwaniach, jakie stawiali przed nami klienci, zapoznacie się z naszym całorocznym dorobkiem, a także przekonacie się, jakie wydarzenia weszły do tradycyjnej klasyfikacji Top5.
Małopolski Wyścig Górski - zaproszenie do współpracyWielka Radość
Pierwszą edycję tego wyścigu zorganizowano w 1961 roku. Do dziś jest to drugi po Tour de Pologne kolarski wyścig etapowy w Polsce pod względem prestiżu, a być może pierwszy w kwestii trudności etapów.
Małopolski Wyścig Górski to także znakomita okazja do promocji firm i marek, które ze swoją ofertą chcą skutecznie dotrzeć do małopolskiej społeczności oraz fanów kolarstwa.
Zachęcam do zapoznania się z niniejszą prezentacją, która pozwoli zapoznać się ze specyfiką Wyścigu, a także zorientować się, jak szerokie możliwości promocyjne stwarza ta impreza.
Organizatorem Małopolskiego Wyścigu Górskiego jest Małopolski Związek Kolarski. Dyrektorem Wyścigu jest Marek Kosicki.
Na potrzeby Małopolskiego Wyścigu Górskiego 2020 opracowany został folder informacyjno-promocyjny. Zawiera on komplet list startowych, mapy etapów oraz szczegółowe harmonogramy na każdy z dni wyścigu.
Znaczną część folderu poświęcono patronom, partnerom oraz sponsorom Wyścigu. Zaprezentowane zostały treści marketingowe i PR, pozwalające na szczegółowe zapoznanie się z profilem działalności. Całość uzupełniały zdjęcia.
Folwark Toporzysko: tu może zdarzyć się wszystkoWielka Radość
Przygotowany dla Folwarku Toporzysko folder reklamowy, prezentujący uroki oraz zalety tego miejsca położonego w okolicach Babiej Góry.
Folwark Toporzysko to przede wszystkim raj dla miłośników koni, ale także dla wszystkich, którzy szukają skutecznego sposobu na wypoczynek od cywilizacyjnego szumu.
W pełnym blasku, czyli o sztuce marketingu (góralskich) skarbów_przemyslaw_zi...Wielka Radość
Jak promować lokalne skarby? Jak wykorzystać marketing, by taki skarb wykreować, a następnie zachęcić ludzi z drugiego końca Polski, by się nim zainteresowali? W swojej prezentacji chce odpowiedzieć na te pytania, podpowiadając (zwłaszcza samorządom terytorialnym), jak skutecznie oraz niebanalnie promować swoje najbardziej wartościowe zasoby.
Cisowianka Mazovia MTB Marathon - zaproszenie do współpracyWielka Radość
Dołącz do cyklu najbardziej emocjonujących maratonów MTB organizowanych przez kolarskiego mistrza Polski oraz triumfatora Tour de Pologne, Cezarego Zamanę.
Wzmacniaj swoją markę pośród konkretnej grupy docelowej. Docieraj do nowych odbiorców. Zwiększ swoją rozpoznawalność dzięki publikacjom w mediach.
Kompletny przewodnik po największym akceleratorze Przemysłu 4.0 - KPT ScaleUP. Znajdziesz w nim szczegółowe porady dotyczące przygotowania jak najlepszego wniosku aplikacyjnego, opisy partnerów technologicznych - a także argumenty przemawiające za tym, dlaczego warto skorzystać z akceleracyjnego wsparcia oferowanego przez Krakowski Park Technologiczny.
KPT ScaleUP jest programem akceleracyjnym skierowanym do start-upów działających w obszarze Przemysłu 4.0.
Wielka Radość: podsumowanie I półrocza 2019Wielka Radość
Dzielimy się z Wami tym, co w naszej agencji reklamowej działo się przez pierwsze sześć miesięcy 2019 roku. Z jakimi tematami się mierzyliśmy? Kim byli nasi klienci? Jakich nowych wyzwań się podjęliśmy?
Marketing zawsze w modzie Przemysław Zieliński Wielka RadośćWielka Radość
Praktyczny poradnik marketingowy i PR dla artystów, projektantów i pozostałych równie twórczych przedstawicieli wolnego zawodu. Krok po kroku opisany został proces kreowania marki, nadawania jej oryginalnego charakteru, a następnie przygotowywania własnej kampanii reklamowej. Autor pokazuje, jak w profesjonalny sposób reklamować swoją twórczość - nawet mimo bardzo ograniczonego budżetu.
Poradnik oparty na kilkuletnich doświadczeniach w branży life style, kontaktach z projektantami (przede wszystkim mody), realizacji kampanii reklamowych z udziałem m.in. Małgorzaty Sochy i Małgorzaty Kożuchowskiej, a także koordynacji modowych eventów, w których udział brali m.in. Gosia Baczyńska, Agnieszka Maciejak, Maciej Zień oraz Robert Kupisz.
50 twarzy marketingowca Przemysław Zieliński Wielka RadośćWielka Radość
Garść nieoczywistych wskazówek, jak budować swoją ekspercką pozycję w wymagającym świecie marketingu. Za przewodników po uniwersum reklamy służą takie postacie jak pieśniarz Bob Dylan, przodownik pracy Piotr Ożański, nieugięty Kojot Willy czy zawsze świetnie zorientowany taksówkarz z Mexico City.
Czego możesz się od nich nauczyć?
Rekomendacje dla Wielkiej Radości i Przemysława ZielińskiegoWielka Radość
Przedstawiamy Wam wykaz rekomendacji, którymi nasi klienci zrewanżowali się za udaną współpracę. Czujemy się szczerze wyróżnieni - mamy przyjemność pracy dla osób i firm, które swoją postawą budzą nasz niekłamany szacunek. Dlatego tak ważne są dla nas ich słowa pochwały.
Wyprawa Szlakiem Pułku 3 Strzelców KonnychWielka Radość
Książka w barwny sposób dokumentująca kawaleryjską wyprawę zorganizowaną w 2009 roku przez Szwadron Toporzysko, Stowarzyszenie Kawaleria oraz Federację Kawalerii Ochotniczej.
Gwiazda Południa 2019: zostań partnerem najbardziej emocjonującej etapówki MT...Wielka Radość
Cezary Zamana, kolarski mistrz Polski i triumfator Tour de Pologne, zaprasza Cię do współtworzenia Gwiazdy Południa. To czterodniowa, międzynarodowa impreza rowerowa organizowana w cieniu Babiej Góry.
Dotrzyj ze swoją marką do setek krajowych i zagranicznych zawodników!
Małe Szaleństwa: urodzinowa oferta dla najmłodszychWielka Radość
Małe Szaleństwa to gwarancja wielkich emocji, wielu uśmiechów i ogromu fantastycznych wspomnień. To wszystko czeka na tych, którzy wezmą udział w organizowanych przez nas imprezach: urodzinach, przyjęciach okolicznościowych czy innych wydarzeniach.
Małe Szaleństwa to animatorzy pełni zwariowanych pomysłów, wciągające gry i zabawy oraz pozytywne niespodzianki.
Małe Szaleństwa to rozsądne ceny, przemyślane propozycje, i dopracowane w szczegółach scenariusze imprez.
Małe Szaleństwa to zespół doświadczonych ludzi, mających na swoim koncie dziesiątki z powodzeniem przeprowadzonych wydarzeń dla dzieci: prywatnych urodzin, jak i masowych eventów na wielką skalę organizowanych w centrach handlowych.
Małe Szaleństwa: urodzinowa oferta dla najmłodszych
Rozdzióbią nas kruki i wrony
1.
2. Rozdzióbią nas kruki i wrony. Kącik twórczości karmiącej się dobrymi emocjami.
Przemysław Zieliński
Copyright Przemysław Zieliński, 2021
Zdjęcia Przemysław Zieliński
ISBN 978-83-943245-4-4
Kraków 2021
Wydawnictwo Wielka Radość
e-mail: pxz@pzielinski.pl
3. Volume 1 – Tatusia, Elektryczne Gitary
Volume 2 – Hakuna Matata, Król Lew
Volume 3 – Idź przez rzekę / Tu na dole, Limboski
Volume 4 – Kładź się na glebę i leż, Elektryczne Gitary
Volume 5 – Nic nie może wiecznie trwać, Anna Jantar
Volume 6 – Man in The Mirror, Michael Jackson
Volume 7 – Arahja, Kult
Volume 8 – It’s the End Of The World As We Know It (And I Feel Fine), R.E.M.
Volume 9 – Poeci umierają, T.Love
Volume 10 – Na językach, Kayah
Volume 11 – Lust for Life, Iggy Pop
Volume 12 – Zakazany owoc, Krzysztof Antkowiak
Volume 13 – Takie tango, Budka Suflera
Volume 14 – Sleep Well Beast, The National
Volume 15 – Eto vse, DDT
Volume 16 – Guardian Angel, Lou Reed
Volume 17 – Huśtawki, Jacek Kleyff
Volume 18 – The More You Ignore Me, The Closer I Get, Morrissey
Volume 19 – W deszczu maleńkich żółtych kwiatów, Myslovitz
Volume 20 – You Can’t Judge Book by Its Cover, Stevie Wonder
Volume 21 – Dedicated Follower of Fashion, The Kinks
Volume 22 – Co tam, mordo?, Łona i Webber
Volume 23 – Butcher of the World, Lingua Ignota
Volume 24 – Nuda, Jerz Igor
Volume 25 – Psalm stojących w kolejce, Krystyna Prońko
Volume 26 – Gdzie ci mężczyźni, Danuta Rinn
Volume 27 – Summer Days, Bob Dylan
Volume 28 – Ooops! I Did It Again, Britney Spears
Volume 29 – Potlacz, Bisz/Radex
Volume 30 – Gimnastyka poranna, Włodzimierz Wysocki, Maciej Maleńczuk
Volume 31 - Ac-Cent-Tchu-Ate the Positive, Bing Crosby & The Andrew Singers
4. "Rozdzióbią nas kruki i wrony. Kącik twórczości karmiącej się dobrymi emocjami"
to śpiewnik służący pokrzepieniu serc zainfekowanych smutkiem, odizolowanych
w ciemnościach beznadziei oraz desperacko poszukujących szczepionki na
metaforyczne boleści.
W śpiewniku można znaleźć nieoczywiste interpretacje Artystów, których
twórczość nabiera nowego blasku w kontekście pandemii COVID-19.
6. Gdy sytuacja wydaje się beznadziejna, z odsieczą przybywa Sztuka i pokazuje, gdzie
szukać pocieszenia. Nawet gdy Służby Porządkowe lub Dyżurny Sanitariusz siłą
zabierze naszego bliskiego do ciemnej i głuchej izolatki - nie należy tracić nadziei.
Zawsze można znaleźć rozwiązanie.
Przekonują o tym w utworze „Tatusia” artyści Piotr Krzysztof Łojek oraz Kuba
Sienkiewicz.
Początkowo, sytuacja jest zgoła dramatyczna: zabrano gdzieś głowę rodziny. Młody
człowiek, tak nagle pozbawiony żywiciela, opiekuna i złotej rączki w jednym wcieleniu,
zdaje się być mocno zdezorientowany. Zamiast jednak załamać ręce, on co najwyżej
przełamuje nieco tonację: idzie w jej poprzek, śpiewając „la la la la”. I to jest ten punkt
przełomowy, ten moment, gdy doświadcza on absolutu Sztuki i jego olśniewającego
światła.
Ów snop pokazuje nieszczęśliwcowi drogę - a młody człowiek tą drogą podąża.
Gdy więc to samo nieszczęście dotknie syna ponownie, tyle że tym razem Dyżurny
Sanitariusz zabierze jego matkę, ten syn będzie wiedział, co teraz należy robić.
I niech nikt z Was również nadziei nie traci - w zamian, w godzinie najgłębszej
ciemności, zaśpiewa „la la la la”.
Zabra- zabra- zabrali mi tatusia
I co ja teraz będę robić musiał
Zabra- zabra- zabrali mi tatusia
I co ja teraz będę robić musiał
La la la la, la la la la
La la la la, la la la
Odda- odda- oddali mi tatusia
Zniknęła, zniknęła gdzieś mamusia
Odda- odda- oddali mi tatusia
Już wiem co teraz będę robić musiał
8. W chwilach mroku, każdy promyk, promyczek czy nawet wąziutka jak szczypiorek
wiązka światła jest na wagę złota. Nie od dziś wiadomo, że najlepszymi iluminarzami
są Wielkie Umysły. To dzięki ich światłej twórczości nie potykamy się o nogi depresji,
lecz śmiało i bez lęku stąpamy przed siebie.
Czasem jednak warto oderwać się od biblioteczki z podniosłymi cytatami oraz długimi
wierszami. Czasem warto odwrócić się od cywilizacji, by swój wzrok skierować ku jądru
ciemności. I w naturze poszukać wskazówek na temat tego, jak uporać się
z wszechobecnym widmem, wiszącym nad nami o każdej porze dnia. Dnia, który przez
to stał się nocą, a sama doba stała się podwójną nocą.
Dlatego w dzisiejszej odsłonie bierzemy Was do dżungli. To tam, pośród dzikich
zwierząt i parnego powietrza, czekają na nas niosące otuchę słowa:
I już się nie martw
Aż do końca swych dni
Naucz się tych dwóch
Magicznych słów
HAKUNA MATATA
Jak cudownie to brzmi
HAKUNA MATATA
To nie byle bzik
Okazuje się, że proste, pochodzące z prymitywnego środowiska słowa brzmią równie
mocno co najpiękniejsze nawet filozoficzne przypowiastki, aforyzmy tudzież sentencje.
Prostotą tych słów rozkładamy na czynniki pierwsze każdego koronawirusa i śmiejemy
się w twarz dowolnemu niebezpieczeństwu.
9. Volume 3
Idź przez rzekę / Tu na dole
Limboski
youtube.com/watch?v=QE-Q1kHS0l0 / youtube.com/watch?v=frXV15Bh7c0
10. W trzeciej odsłonie naszego elektryzującego śpiewnika, prezentujemy Wam proroka.
To on swoim utworem - ba, żeby jednym - przewidział ów czarny welon, który tak
wszystkim nam zasłonił pole widzenia i sprawił, że straciliśmy kontakt wzrokowy
z naszymi najbliższymi.
Mowa o Limboskim, którego dwa utwory chcemy polecić Waszej życzliwej uwadze.
W pierwszym z nich znajdziecie zapis wewnętrznego monologu. Poraża on nie tylko
swoim emocjonalnym nacechowaniem, ale i uniwersalizmem. Słowa śpiewane przez
artystę równie dobrze mogłyby być śpiewane, recytowane, mruczane przez każdego
z nas.
Zabij, zabij, zabij to we mnie
Zabij, zabij, zabij to we mnie
by swą krótką litanię spuentować - nie wiadomo, czy triumfalnie, czy defetystycznie
i z rezygnacją:
Coś umiera we mnie
Jeśli zdecydujemy się na wariant nie tyle z mniejszą dozą optymizmu, co po prostu
optymizmu pozbawiony w zupełności, to płynnie przechodzimy do kolejnego songu
z bogatego portfolio Limboskiego.
Czemu nawet nie słyszę
Jak mnie szeptem kołyszesz
Czemu nawet nie czuję
Tu na dole
Tu czasem jest bardzo ciemno
W ciemnościach nie znajdziesz mnie
Tu czasem jest bardzo ciemno
W ciemnościach nie znajdziesz mnie
Życzymy Wam jednak, by to coś udało się Wam zabić jak najszybciej, jak najskuteczniej,
jak najbardziej bezpowrotnie.
11. Volume 4
Kładź się na glebę i leż
Elektryczne Gitary
youtube.com/watch?v=OOJJo8CBZkE
12. Każda i każdy z nas musiał zastanawiać się w tym roku, jaką postawę życiową przyjąć,
aby przetrwać pandemiczne dni i tygodnie przy w miarę zdrowych zmysłach. Ci
ambitniejsi pewnie przeglądali filozoficzne leksykony, inni decydowali się na rozmowy
z bardziej doświadczonymi, jeszcze inni zapewne oddawali się modlitwom,
medytacjom tudzież innym formom duchowych doświadczeń.
Chory system głupie logo
Nowy łańcuch stary wół
Kładź się na glebę i leż
Nie wyleczysz sam nikogo
Choćbyś mnożył się przez pół
Kładź się na glebę i leż
A tymczasem po raz kolejny okazuje się, że bardzo dobrze sprawdza się filozofia ulicy.
Ta filozofia, która jest najbliżej nas, co oznacza, że nie trzeba specjalnie wysilać się, aby
ją sobie z powodzeniem przyswoić. Aby korzystać z jej dobrodziejstw, wystarczy się po
nią schylić, a dokładniej – nadstawić ucha.
W piosence „Kładź się na glebę i leż” Kuba Sienkiewicz daje wyraz swoim poglądom, że
oto w chwilach trudnych nie warto szarpać się z losem. Nie ma po co boksować się ze
złośliwym fatum. Ba, nie trzeba nawet uchylać się od jego ciosów. Bo nawet jeśli
zostaniemy znokautowani, to najlepszym sposobem na przetrwanie życiowych
zawirowań, jest pozostanie na glebie.
Kładź się na glebę i leż, kładź się na glebę i leż
Nie da się na zapas umyć, ani najeść jeden raz
Kładź się na glebę i leż
Oczywiście, że cała rzesza wyznawców przekonania, że sprawy trzeba brać w swoje
ręce, a życie trzeba przeżyć świadomie, oburzy się na taką oto propozycję. Dla
niektórych będzie to nawet obrazoburcze. Ale to nie dla nich śpiewa Sienkiewicz, to nie
dla nich ta głęboka życiowa mądrość. Bo koniec końców, kto po pandemii będzie miał
więcej siły? Ten, kto o wszystko i codziennie się szarpał czy ten, kto spokojnie leżał, nic
nie robiąc sobie z koronawirusowego zamieszania?
Ano właśnie.
13. Volume 5
Nic nie może wiecznie trwać
Anna Jantar
youtube.com/watch?v=6sshoTO1sHk
14. O kruchości naszego świata przekonywani jesteśmy właściwie od zarania jego dziejów,
by posłużyć się tą piękną frazą. Najpierw o bezwzględnej przemijalności, dotykającej
nawet największych z największych, dowiedziały się dinozaury. Później o tym, że
wszystko marnością stoi, donosił Kohelet, a jego słowa do dziś powtarzane są na całym
świecie. Podobnie jak zaczerpnięte z tej samej krynicy mądrości zdanie, że wszyscy
w proch się obrócimy. A później, w nowożytności, to przykłady nietrwałości tego, co
trwałe się wydaje, sypały się jak z rękawa. Imperia, dynastie, potęgi lądowe i morskie.
Burzono ład estetyczny (dokonując destrukcji miast czy przyrody), a także etyczny
(wojny światowe, wojny religijne etc.).
Lęk, głuchy lęk na dnie skryty gdzieś
Wiele czasu na przygotowanie nas na nieprzewidywalne, ale i nieuniknione, poświęcił
Nassim Taleb, rozpisując się o czarnych łabędziach czy indykach, które w oparciu
o swoje dotychczasowe życie, zakładały, że każdy kolejny dzień będzie taki sam. Aż
przychodziło Święto Dziękczynienia i ich ptasi świat obracał się w perzynę.
Dlatego słysząc Annę Jantar śpiewającą „nic nie może przecież wiecznie trwać”, trudno
być zaskoczonym.
A jednak – wszyscy byliśmy. Gdy koronawirus najpierw odebrał nam dech, a później
wziął sobie jeszcze wszystko, czym tak właściwie żyliśmy, a na dokładkę zamknął nas
w domach czy w szpitalach – wszyscy byliśmy śmiertelnie zaskoczeni, że „nic nie może
przecież wiecznie trwać”. Żyliśmy w przekonaniu, że filary naszej cywilizacji, twardo
stojące na dwudziestu wiekach poprzednich epok, są nienaruszalne. A tymczasem, „co
zesłał los, trzeba będzie stracić”. Autorzy tego wielkiego przeboju trafnie oddają
emocje, wywołane koronawirusem: „lęk, głuchy lęk na dnie skryty gdzieś”. Co gorsza,
emocje przeżywane samotnie, bez możliwości podzielenia się nimi z bliskimi czy nawet
choćby z zaprzyjaźnioną panią z kawiarni lub pana-barmana z pubu, bo ich lokale
zamknięto na cztery spusty.
Nic nie może przecież wiecznie trwać
Co zesłał los trzeba będzie stracić
Nic nie może przecież wiecznie trwać
Za miłość też przyjdzie kiedyś nam zapłacić
Gdy już wiemy, że „nic nie może wiecznie trwać”, gdy widmo końca tego, co znamy
i czym żyliśmy, zagląda nam w oczy, wypełzając ze smartfonów, laptopów,
15. telewizorów, gdy z hukiem runęły posady naszego świata – co nam pozostaje?
W wypadku koronawirusa – nic. Podmiot liryczny omawianego utworu mógł znacznie
więcej: „kochać nieprzytomnie, jakby zaraz świat miał się skończyć.” Nam o takie
szaleństwo coraz trudniej.
16. Volume 6
Man In The Mirror
Michael Jackson
youtube.com/watch?v=PivWY9wn5ps
17. Co nam wszystkim najbardziej doskwiera podczas pandemii koronawirusa?
Odpowiedzi, wbrew intencji pytającego, będą nie tylko zróżnicowane, ale liczne. Na
pewno pojawią się tematy dotyczące ciągłego stanu zagrożenia zdrowia i życia, pracy
zdalnej, zamkniętych sklepów, odwołanych koncertów, zasłoniętych twarzy,
opustoszałych kont bankowych. Można zaryzykować, że ile zapytanych, tyle pojawi się
różnych odpowiedzi.
Gdyby jednak poszukać wskazania, które powtarzałoby się najczęściej lub które
wyciągnięte przed nawias, łączyło wszystkie inne odpowiedzi, czy nie byłaby to
samotność? Bo przecież:
a) zagrożenie zdrowia zmuszało nas do autoizolacji;
b) praca zdalna oddzielała nas od koleżanek i kolegów;
c) zamknięte sklepy pozbawiły nas codziennych pogawędek ze sprzedawcami
i nie pozwoliły na shopping;
d) odwołane koncerty odcięły nas od wspólnego śpiewania czy choćby
zbiorowego oklaskiwania artysty;
e) zasłonięte twarze zakryły emocje, którymi mogliśmy się dzielić choćby podczas
spaceru;
f) opustoszałe konta bankowe wywołały wstyd i przymusiły do samotniczego
trybu życia.
Samotność mogła dopaść każdego i każdemu dać się mocno we znaki. Na szczęście,
piosenka Michaela Jacksona „Man in the Mirror” podsuwa pomysł, jak poradzić sobie
z tym stanem. A nawet więcej: jak ów pustelniczy stan wykorzystać na swoją korzyść.
I'm gonna make a change
For once in my life
It's gonna feel real good
Gonna make a difference
Gonna make it right
By tak się stało, nie trzeba wychodzić z domu. Nie trzeba mieć milionów na koncie. Nie
trzeba wybrać się na coachingową sesję. Wystarczy coś, co każdy z nas ma nie tylko
pod ręką, ale i przed oczami.
Man in the mirror
18. Spoglądając na niego, spoglądając na samego siebie, przyglądając się nie tyle naszej
zewnętrznej oprawie, co wnikając wzrokiem w nasze wnętrze, będziemy mogli
dostrzec nasze wady, przywary, niedostatki. W tej skrupulatnej analizie pomoże nam
wyciszenie i przestrzeń, gwarantowana właśnie przez samotność.
Doceńmy więc towarzystwo człowieka z lustra, wykorzystajmy więc przymusową
samotność.
If you want to make the world a better place
Take a look at yourself, and then make a change
20. Jednym z najgroźniejszych skutków koronawirusa jest podzielenie. Nie chodzi o fakt,
że biologicznie wirus się dzieli, a przez to nas tak skutecznie i masowo zaraża. Rzecz
w tym, że koronawirus dzieli nas społecznie. Za każdym razem są to podziały
zerojedynkowe.
Zdrowi versus chorzy. Żywi versus martwi. Wierzący w wirusa versus niewierzący
w wirusa. Chodzący w maseczkach versus nie cierpiący kagańców. Przyjmujący wirusa
jako coś naturalnego w przyrodzie versus zwolennicy teorii spiskowych. Wyczekujący
szczepionki jak zbawienia versus antyszczepionkowcy.
Nie ma stanów pośrednich. W każdym z powyższych wypadków trzeba opowiedzieć się
po którejś ze stron. Linie podziału są bardzo wyraźne, przypominając głębokie rowy,
które znienacka wyrosły – a może raczej: wygłębiły się – na terenie Polski. I co gorsza,
oba stojące naprzeciw siebie plemiona spoglądają na siebie nie tyle z niechęcią, co
z wrogością oraz wyższością. Każde z nich twierdzi bowiem, że to ono ma rację. I tej
racji gotowe jest bronić do ostatniej kropli krwi. Czy też osocza, jeśli wśród bojowników
znajdzie się jakiś ozdrowieniec. Nie trzeba dodawać, że w obu wypadkach jest to spore
marnotrawstwo.
O takich podziałach śpiewa właśnie Kazik w znanej na całą Polskę „Arahji”. Śpiewa
o „domu murem podzielonym”, śpiewa o „ulicy murem podzielonej”, na której po prawej
świecą neony, a stronę lewą spowija mrok.
Ten schizoidalny stan utrzymujący się w społeczeństwie z tego społeczeństwa zdaje
się wyrywać i dopada podmiot liryczny. Nie przymierzając, niczym wirus, zaraża
zdrowy umysł i każe spojrzeć na siebie, na swoją integralność z podejrzliwością. Być
może – nawet z niechęcią.
Moje ciało murem podzielone,
dziesięć palców na lewą stronę,
drugie dziesięć na prawą stronę
Nic w tym dziwnego: jeśli jest się po uszy – i to prawe, i to lewe – nieustannie
zanurzonym w takie spory, to trudno wreszcie im nie ulec.
Pytanie pozostaje zasadnicze: na którą stronę się przechylimy? Pytanie, na które Kazik
nam nie odpowie.
21. Volume 8
It’s The End Of The World As We Know It (And I
Feel Fine)
R.E.M.
youtube.com/watch?v=wa43FNUdpU8
22. Wiemy, co spotka nas, gdy przekroczymy granicę naszego miasta – trafimy zapewne
do jakiejś mniejszej, okolicznej gminy. Nie zaskoczy nas przekroczenie granic ojczyzny
– wiemy przecież, dokąd zmierzamy i jaki kraj jest naszym celem. Niestraszne nam
przekraczanie granic kontynentów ani nawet granic stratosfery – w każdym z tych
wypadków dysponujemy konkretną wiedzą, co będzie się w takim wypadku z nami
dziać.
Ale czy wiemy, w jakim stanie znajdziemy się, gdy dojdziemy do granic naszej
cierpliwości, wytrzymałości, opanowania? No właśnie.
Co gorsza, o ile to my sami decydujemy czy chcemy wyjechać z miasta czy z kraju,
o tyle podróż na skraj umysłu odbywa się poza nami. A bywa, że i wbrew nam.
O jednej z możliwych reakcji śpiewa Michael Stipe przy akompaniamencie swoich
kumpli z R.E.M. Już sama konstrukcja utworu „It’s The End Of The World As We Know It
(And I Feel Fine), już sama pędząca na złamanie karku melodia, której towarzyszą
słowa wyrzucane w powietrze z prędkością, z jaką rozprzestrzenia się nowa mutacja
koronawirusa, już samo to połączenie pokazuje, że stan załamania nerwowego
minęliśmy kilka chwil temu. I teraz pozostaje nam już swobodne spadanie.
Gdy więc katastrofa otacza nas z obu stron – bo za plecami mamy pandemię, która
wprawiła nas w nerwowe rozedrganie i doprowadziła do takiego stanu, a przed sobą
mamy ścianę, w kierunku której zmierzamy bez możliwości zaciągnięcia ręcznego
hamulca – cóż można zrobić? Po pierwsze, nie ma sił, aby porwać się na jakieś
działanie. Zbyt jesteśmy wyczerpani walką z pandemią, zbyt dużo kosztowały nas
codzienne zmagania z izolacją, lockdownem, ograniczeniami. Po drugie, przykra
świadomość, że już nic dobrego nas nie czeka, a na spotkanie z nami wybrała się już
otchłań, osłabia motywację do kontrreakcji, do ostatniego zrywu.
Ponawiamy więc nasze pytanie: cóż można zrobić? Nic. Można się tylko fajnie poczuć.
I o tej fajności, dziwnej mieszance katastrofy i katharsis, śpiewa Stipe. Kreśląc obrazy
jak z sennego koszmaru – bo i sama piosenka inspirowana jest ponoć jednym ze snów
artysty – kwituje je prostym:
I feel fine
Niezależnie od tego, jakie zjawiska się nam objawiają (trzęsienia ziemi, oko huraganu,
dzikie Furie) – „I feel fine”. Widząc na własne oczy, jak kończy się nasz świat – „I feel
fine”. No bo co innego można zrobić?
23. Terapeutyczny wpływ tej piosenki wynika też z tego, że jej tekst nie zachęca nas do
przyjęcia jakiejś wymagającej postawy. W galerii postaci przywoływanych przez
Michaela Stipe’a („Leonard Bernstein, Leonid Brezhnev, Lenny Bruce and Lester
Bangs”) nie odnajdziemy Pana Cogito, w ściśle dopasowanych do siebie i zgniecionych
jak śledzie w puszce słowach tekstu nie ma już miejsca na patetyczne frazy Czesława
Miłosza. Bez wyrzutów sumienia, bez względu na zgliszcza wokół nas możemy
z szaleńczym błyskiem w oku powiedzieć: „I feel fine”.
25. Cóż, nie ma co ukrywać. Polacy jako naród słyną z wielu rzeczy. Wszyscy znamy się na
piłce nożnej, polityce i marketingu. Jesteśmy znani ze swojego kombinowania, które
w trudnych chwilach pozwala nam wyjść z opresji, a w chwilach łatwych pozwala
zirytować wszystkich wokół. Znają nas z naszej brawury na szosach, dwupasmówkach
i autostradach. Wszem i wobec wiadomo, że to my jesteśmy przedmurzem
chrześcijaństwa, nic więc dziwnego, że coraz głośniej jest o naszej tolerancji i miłości
do bliźniego.
Ale wobec tego całego natłoku pozytywów, jest jeden minus. Jednego o nas nie da się
powiedzieć. Nikt nie uwierzy, że Polacy czytają poezję. Jak widać, ten fakt nie dotarł
jeszcze do rzesz nadwiślańskich poetów, których niewielkie grono regularnie przeżywa
emocje i miewa przemyślenia, które następnie przelewa na papier, aby podzielić się
nimi z… No właśnie, z kim? Z krytykami? Z jurorami konkursów poetyckich?
Z redaktorami pism literackich?
Co gorsza, przyjmując, że czytelnicy poezji wywodzą się przede wszystkim ze
starszych roczników i bardziej doświadczonych życiowo pokoleń, można założyć, że
i tak wąskie już grono miłośników wierszy z roku na rok będzie się wykruszać. Aż nie
ostanie się kamień na kamieniu, by pozostać przy twardych jak skała metaforach.
Na trudną sytuację poety urodzonego pod biało-czerwoną flagą zwraca uwagę kapela
T.Love. Dodatkowo, w czasach, gdy normalnością stało się codzienne porównywanie
liczby covidowych zgonów, wydźwięk piosenki „Poeci umierają” zyskuje drugie dno.
Poeci umierają w pałacach swych,
W biedzie swej
Pod okiem władzy są zupełnie nadzy
Nadzy, nadzy, nadzy, nadzy
Autor tekstu, Muniek Staszczyk, sam będący przecież poetą, który liryczną wrażliwość
skutecznie połączył z rockowym pazurem, podkreśla nie tylko materialny niedostatek
osób parających się wierszami. Niedostatek, którego nota bene sam doświadczył,
pracując swego czasu na zmywaku w Wielkiej Brytanii, to jednak nie wszystko. Wątłe
barki – bo pisanie jest na tyle czasochłonne, że brakuje już czasu na pompki, skłony
i przysiady – muszą przyjąć jeszcze jeden ciężar. Ciężar samotności.
Poeci umierają, zapalam świeczkę dla nich dziś
26. Pamiętajmy, pamiętajmy
W samotności swej, bez miłości
Oni umierają, umierają!
Izolacji doświadczamy wszyscy – poprzez kwarantannę, społeczny dystans czy
zamknięte drzwi do miejsc, w których do marca 2020 roku mogliśmy bywać bez
ograniczeń. To sprawia, że poeci – już wcześniej osamotnieni – teraz tego odosobnienia
doznają w podwójnym wymiarze. Nie brzmi to dobrze.
Być może tę nieciekawą sytuację odmieni pandemia. Bo jednym ze sposobów na
szukanie odpowiedzi czy też zapewnienie sobie ukojenia może być poezja właśnie.
Kontakt z kunsztowne napisanymi wersami może być jak haust świeżego powietrza.
Uwaga: w lekturze i w hauście nie przeszkodzi nawet maseczka. Bez względu na to, czy
sięgniemy po mistrzowsko radzącego sobie ze słowem Bolesława Leśmiana, czy
wybierzemy żywą jak złoto twórczość Stanisława Barańczaka, czy też zanurzymy się
w gęstą atmosferę wierszy Marcina Świetlickiego – możemy na tym tylko zyskać.
Na wstępie tych przydługawych rozważań brakło jeszcze jednej charakterystycznej
cechy dla Polaków. To u nas gra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. To my nie
odmawiamy pomocy potrzebującym. To u nas kwitną dziesiątki charytatywnych akcji,
uzupełniających niedostatki państwa i niosących realne wsparcie. Szarpnijmy się więc
wspólnie i wydajmy raz na kwartał 30 – 45 złotych na dowolny tomik poezji.
Siostry i bracia, czytajmy poetów!
28. Jak twierdzą antycovidowcy, koronawirus powstał po to, aby zamknąć nam usta
i zniewolić. Metaforycznym i jednocześnie namacalnym na to dowodem jest obowiązek
noszenia kagańców, tfu, masek. Rzesze na całej ziemi głośno (sic!) wyrażają swoje
niezadowolenie z takiego stanu rzeczy, organizując demonstracje, wydarzenia na
Facebooku czy masowo produkując tweety, posty bądź inne tekstowe formy,
przybierające nieraz formę płomiennych manifestów. I tym samym, zaprzeczając
swojej podstawowej inspiracji, jakoby pandemia COVID-19 równałaby się z cenzurą.
Do jakich wniosków doszliby amerykańscy naukowcy, gdyby zlecić im zbadanie
korelacji między czasami zarazy a liczbą teorii spiskowych, dynamiką przyrostu ich
zwolenników oraz czasem ich trwania?
O zaraźliwości plotek, niesprawdzonych informacji czy fake newsów można dowiedzieć
się z utwory Kayah „Na językach”. Już pierwsze wersy udowadniają, że tekst dobrze
wpasowuje się w covidowy klimat:
Powiem wam, że kogoś znam kogoś,
Kto zna ponoć jego samego
Czy to nie brzmi jak wypowiadane przez nas z lekkim drżeniem głosu zdania o naszych
znajomych, których dopadł koronawirus? No ale w tych rozważaniach nie o chorych
chodzi. Bardziej o tych, którzy w chorobę nie wierzą, podważają rekomendowane środki
bezpieczeństwa dystans – dezynfekcja – maseczki i zniechęcają do stosowania
szczepionek. W tych ostatnich upatrują mikrochipów i szczerze oburzają się, że
szczepionki wykonano z abortowanych płodów.
Właśnie o takiej szkodliwości i jej rozprzestrzenianiu się za pomocą szybko paplających
języków śpiewa dalej Kayah:
Język ludzki czasem przypomina psa,
Co zerwał się z łańcucha ciemną nocą
Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na trafność zwierzęcej metafory. Bo przecież
wszyscy, którzy zaprzeczają istnieniu koronawirusa, przyrównują maseczki do
kagańców. A na czyj pysk zakłada się kaganiec? No właśnie. Kayah dorzuca jeszcze
jedną celną prawdę, która bardzo zgrabnie i przekonująco wyjaśnia popularność
i skuteczność fake newsów:
Prawda z ust do ust jest całkiem inna
29. Bo nie ludzie słowa,
Ale słowa ludzi niosą
Te słowa dobitnie pokazują, skąd bierze się efekt kuli śnieżnej i dlaczego tak, bo za
pomocą kilku postów w mediach społecznościowych, wywołać lawinę emocji. A że
w trakcie pandemii wszyscy jesteśmy szczególnie rozemocjonowani, to o taki efekt
szczególnie łatwo.
31. To godna uwagi umiejętność naszego organizmu, chciałoby się powiedzieć: wrodzona.
Otóż, za pomocą mikrobów zasiedlających ludzki przewód pokarmowy, do mózgu
trafiają sygnały, jakich składników nam brakuje i o jakie trzeba koniecznie wzbogacić
codzienną dietę. I tym samym zachować zdrowie czy prawidłowe funkcjonowanie. To
dlatego miewamy trudną do wytłumaczenia ochotę na konkretne danie czy posiłek.
Czy w trakcie covidowej pandemii odczuwamy apetyt na coś szczególnego? Czy
brakuje nam czegoś, czego naszemu organizmowi najbardziej potrzeba, aby pozostać
przy zdrowiu?
Być może odpowiedź na to pytanie chciałyby poznać restauracje, kawiarnie czy inne
gastronomiczne punkty, które w trakcie panoszenia się COVID-19 walczą o przetrwanie.
Gotowe są więc chwytać się każdej brzytwy, byleby utrzymać się na rynku i utrzymać
płynność finansową. Trudno przewidzieć, czy tę jedzeniową branżę zadowoli
odpowiedź serwowana przez Iggy’ego Popa i przytaczana w niniejszym tekście.
Lust for life
Już pierwsze takty są w stanie pobudzić każdego, nawet najbardziej znużonego
kwarantanną czy otępiałego od ciągłych obostrzeń obywatela. Energetyzująca, oparta
na szczególnie chwytliwym rytmie melodia jest idealną muzyczną emanacją
tytułowego apetytu na życie. Na życie rozumiane jako obfite danie, uwodzące pełnią
smaków i nie tyle sycące z każdym kolejnym kęsem – co wzbudzające apetyt na
jeszcze jeden kawałek. Takie właśnie życie w połowie kęsa, między przysłowiowymi
ustami a brzegiem pucharu, przerwał nam koronawirus. Nie tyle przerwał, co napluł
w talerz, zabrał krzesło i jeszcze uderzył nas talerzem w głowę.
Słuchając piosenki Iggy’ego Popa nietrudno zatęsknić za życiem i w nieograniczonym
obżarstwie tymże. Nawet jeśli wiemy, że pierwotnie tekst napisany przez punkową
legendę dotyczy owszem, życia – ale życia zrujnowanego przez uzależnienie od
narkotyków. My jednak, będąc na głodzie od kilkunastu miesięcy, desperacko sięgamy
po utwór „Lust for Life”, aby choć przez chwilę posmakować radosnej egzystencji.
Nawet jeśli to smakowanie przypominać będzie raczej lizanie pączka przez szybę niż
rasową degustację.
33. Jednym z osiągnięć współczesnej psychologii jest zidentyfikowanie efektu białego
niedźwiedzia. Ów efekt ma oznaczać to, że nie potrafimy zapanować nad swoimi
myślami. Albo to, że nasz umysł jest bardzo przekorny. Rzecz w tym, że jeśli ktoś powie
nam: „pod żadnym pozorem nie myśl teraz o białym niedźwiedziu, niech twoje myśli
koncentrują się na wszystkim innym, byleby nie na białym niedźwiedziu”, to zaczniemy
myśleć właśnie o tym polarnym drapieżniku. Tak przynajmniej twierdzą naukowcy.
A jak to się ma do pandemii?
Zakazany owoc dumnie krąży mi nad głową
Zakazany owoc, marzeń ciemnych tabu
Zakazany owoc, znowu szansa przeszła obok
Choć już czułem ten smak, o o!
Zamknięci w domach spostrzegamy, jak bardzo pandemia przewróciła nasze życie. To,
co kiedyś było czymś naturalnym, oczywistym i na wyciągnięcie ręki – teraz stało się
niedostępne. A nawet więcej. Zostało zabronione i zakazane. Bez dyskusji. Bez
negocjacji. Bez pytania o zdanie. Tak po prostu. Jednostronnie.
Tak nagłe i stanowcze obostrzenia musiały być szokiem dla archetypicznego Polaka,
miłującego swoją wolność ponad wszystko. Narodowy symbol, orzeł biały,
spoglądający na pandemiczne kajdany spadające znienacka na Polskę od Bugu do
Odry, od Bałtyku do Tatr, musiał z niedowierzaniem kręcić dziobem. Sam przecież nie
przywykł, aby cokolwiek krępowało jego skrzydła. On, podobnie jak i tytułowy zakazany
owoc, lubi dumnie krążyć nad głowami.
Trudno się dziwić, że trudno było z marszu odzwyczaić się od normalnego trybu życia.
Ot tak zapomnieć sobie o spotkaniach, wizytach w teatrze czy kinie, korzystaniu
z siłowni czy basenu. Zresztą, listę rzeczy zakazanych każda z Polek i Polaków mogli
indywidualnie. Ile ludzi w narodzie, tyle byłoby list z konkretnymi zakazanymi owocami,
które bezustannie krążą nad głową. O to, aby nie było łatwo ulec pokusie, czyli aby
„znowu szansa przeszła obok”, dbały odpowiednie służby. Ale to już opowieść, która
zasługuje na własny soundtrack.
35. „Pójść w tango” to synonim ostrej hulanki. Niekoniecznie takiej, którą chciałoby się
zapamiętać, a jeszcze bardziej prawdopodobne jest, że ktoś chciałby się nią chwalić.
Ten rodzaj zabawy charakteryzuje się też wysokim ryzykiem nieszczęśliwego
zakończenia. I, co ważne, za każdym razem jego przebieg jest inny, niepowtarzalny. No
bo jak tu coś zaplanować, skoro nie można nad sobą – zapanować?
Mimo tej nieciekawej charakterystyki, rozrywka typu „pójść w tango” cieszy się
niesłabnącą popularnością. Ba, to nie wszystko. Nawet ci, którzy poszli i wrócili –
zmarnowani, zmitrężeni, wczorajsi – nie nabyli odporności i nie zrezygnowali z tej
zabawy. Poszkodowany organizm zregenerował się i wykazuje gotowość do podjęcia
kolejnego tego typu wyzwania.
W tango można pójść z też koronawirusem. Pod jednym warunkiem – trzeba pamiętać,
że:
Do tanga trzeba dwojga
Zgodnych ciał i chętnych serc
Bo do tanga trzeba dwojga
Tak ten świat złożony jest”
Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaprosić do tańca koronawirusa i dać mu wyszaleć się
w swoim organizmie. Brzmi nieodpowiedzialnie? A czy ktoś z nas nie słyszał
o koronaparty, czyli celowym i masowym zarażaniu się tym wirusem? Czy ktoś z nas
nie widział – w serwisach informacyjnych, na manifestacjach czy po prostu gdzieś
w sklepie – ludzi, którzy brakiem maseczek czy nie zachowywaniem dystansu,
świadomie narażali siebie oraz innych na zakażenie?
Ale jest i dobra wiadomość – skoro do tanga trzeba dwojga, to jest i taka opcja:
Nie będzie tanga między nami
Choćby nawet cud się ziścił
Nie pomoże nic”
I to jest chyba najprzyjemniej brzmiąca, najbardziej melodyjna, najsłodsza dla naszych
uszu zachęta do autoizolacji, kwarantanny, dystansowania się. Paradoksalnie, tekst
śpiewany przez dinozaurów polskiego rocka, powinien być najlepiej zrozumiany przez
najmłodsze pokolenie. Bo to ta generacja wynalazła selfie, odnalazła sens życia
36. w smartfonach i świadomie wyłączyła się z wielu aspektów społecznego w życia.
Decydując się w zamian na pogoń za wirtualnymi pokemonami, zdobywaniem
kolejnych fragów lub na dobre zagnieżdżając się w mediach społecznościowych.
38. Wszyscy dobrze znamy ten przeszywający dreszcz, gdy bliski nam bohater popkultury
rzucał w twarz swemu podłemu przeciwnikowi zdanie będące zarazem
podsumowaniem ich trudnej relacji, a także ostatecznym i nieodwoływalnym
pożegnaniem. Terminator mówił: „Hasta la vista, baby”. Zorro co prawda nic nie mówił,
ale swoją szpadą wykonywał w powietrzu znak Z. Porucznik Raine, grany przez Brada
Pitta w „Bękartach wojny”, wycinając swastykę na czole pułkownika SS Hansa Landę,
stwierdza: „Myślę, że to może być moje arcydzieło.” Tony Montana ze „Scarface” do
wrogów krzyczał: „Przywitajcie się z moim koleżką!”, po czym wyciągał karabin. A stały
bohater bożonarodzeniowych świąt w Polsce, John McClane ze „Szklanej pułapki” na
chwilę przed rozprawieniem się z nieprzyjaciółmi, gromkim głosem oznajmiał: „Yipee-
kay-yay, motherfucker!”
Popuśćmy wodze fantazji. Wyobraźmy sobie, że wreszcie dopadliśmy koronawirusa
i możemy raz na zawsze przesądzić o jego losie. Nasza dłoń zaciska się na jego krtani,
nasz wzrok wbija koronawirusa w ziemię, a w naszych oczach odbija się gasnące życie
wroga, który był z nami, obok nas, w nas przez ostatnie miesiące. Co byśmy mu
powiedzieli?
Sleep well beast
Ten cytat z utworu The National wydaje się pasować idealnie. Nie ma w nim nadmiernej
ekspresji. No bo skąd brać siłę na okrzyki, skoro wszyscy jesteśmy pandemią niemal
śmiertelnie wyczerpani? Jak tu wykrzesać z siebie radość, skoro nasza psychika
dostała manto niczym niezawodny w tym temacie Marcin Najman? No i wreszcie – jak
tu dać ponieść się euforii, skoro wszyscy wiemy, że koronawirus nie odchodzi na dobre,
a zostaje z nami. I zawsze gdzieś tu będzie, stanowiąc stałe, choć przyczajone
zagrożenie?
We’ve been stuck out here in the hallway for way way too long
I’m at a loss, I’m at a loss, I’m losing grip
The fabric’s ripped
Właśnie dlatego koronawirusowi życzyć możemy jedynie jak najdłuższej, jak
najmroczniejszej i jak najchłodniejszej nocy. Muzyczne tło – delikatna elektronika,
szumy i trzaski – również stanowi pasującą ilustrację do takiej hipotetycznej sceny.
Sam koronawirus wszakże też działał w ciszy. Być może towarzyszyły mu
przytłumione odgłosy pojawiające się w naszym organizmie: odległy bulgot w żołądku,
39. szmery w płucach, przyspieszający lub zwalniający rytm serca, dobiegający z daleka
chrzęst kości. Na pewno nie było tam eksplozji, terkoczących wystrzałów z karabinów
czy choćby świstu stalowego ostrza, przeszywającego powietrze w kształcie litery Z.
41. Skutkiem koronawirusa nie jest zmęczenie. Nie jest ból w klatce w piersiowej. Nie jest
nim trudność przy oddychaniu. Skutkiem koronawirusa jest śmierć. Wszystko inne to
są objawy. Można by górnolotnie rozpisywać się, jak to wdarł się on do naszej
cywilizacji, jak zaatakował podstępem i jak wywrócił do góry nogami nasze życie. Kusi,
aby zamoczyć pióro w kałamarzu z napisem „Patos” i następnie kreślić wyrazy na
śnieżnobiałym papierze. Kałamarzu pokaźnego, z którego na dodatek zawartość się
ulewa. Do wzniosłości i słów pisanych ze ściśniętym gardłem zachęca tematyka
śmierci – sprawy przecież należącej do katalogu spraw ostatecznych.
Nie sposób stwierdzić, aby pandemia COVID-19 zachęciła nas do pogłębionej refleksji
o odchodzeniu. Pandemia COVID-19 chwyciła nas za twarze i te twarze przycisnęła do
cieniutkiej szyby, za którą owa śmierć stoi. I trzyma nas tak, w swym uścisku. A im
bliższe nam osoby odchodzą, tym głośniej słyszymy trzask pękającej szyby, tym
wyraźniej dostrzegamy otaczające nas pajączki na szkle.
Dlatego dla kontrastu, dla dobra naszej psychiki, o sprawach smutnych i nieuniknionych
porozmawiajmy spokojnie. Bez wielkich liter. Bez popadania w depresję. Jurij
Szewczuk z rosyjskiego DDT pokazuje nam, jak można to zrobić.
С нами память сидит у стола,
А в руке ее пламя свечи.
Ты такою хорошей была.
Посмотри на меня, не молчи
Przytaczany utwór ma konstrukcję intymnej rozmowy dwójki bliskich sobie osób.
Tematem ich dialogu jest podsumowanie życia jednej z nich i tego, co po sobie ona
zostawi. Podmiot liryczny, odwołując się do prostych obrazów, towarzyszących nam
w codzienności, uzmysławia nam, jak niewiele zostaje po nas materialnych rzeczy.
Tym samym, zwraca uwagę na to, co naprawdę istotne w naszym życiu. Relacje, jakie
tworzymy.
Szewczukowi udaje się rzecz jeszcze jedna. Nie tylko umiejętnie prowadzi słuchacza,
nawigując go pośród dziur banału i korzeni maligny. Jego utwór, poprzez takie silne
osadzenie w codzienności, nakierowuje uwagę odbiorcy na to, co sprawia największy
ból po odejściu kogoś bliskiego. Najbardziej boli nieobecność. Cisza. Pustka w tej
przestrzeni, którą do tej pory zajmowała postać.
Pustka, czyli:
42. Это все, что останется после меня,
Это все, что возьму я с собой
44. COVID-19 zmienił naszą codzienność w wielu obszarach. Także w tym prawnym. Aby
narzucane obostrzenia przyniosły pożądany rezultat, niezbędna była dyscyplina
całego społeczeństwa. A że Polki i Polacy nie słyną z nadmiernego umiłowania
porządku, a co dopiero dyscypliny – kojarzącej się przecież z Niemcami, z którymi
mamy szorstką przyjaźń – to niezbędne okazało się zaoferowanie narodowi pomocnej
dłoni. Dłoni trzymającej raz notesik do wypisywania mandatów, raz trzymającej
szczekaczkę, a raz – gumową pałkę do zaprowadzania porządku. Dłoń życzliwą w swej
stanowczości i stanowczą w swej życzliwości. Dłoń, która zawsze lepiej od nas wie, co
powinniśmy zrobić – a czego robić w żadnym wypadku nie powinniśmy, aby sobie nie
zaszkodzić.
Dłoń, która musi należeć do anioła stróża. A dokładniej, funkcjonariusza Anioła Stróża:
I have a guardian angel
I keep him in my head
I have a guardian angel
Who keeps bad things from me
O Policji i jej działaniach podejmowanych w trakcie pandemii myśleć można tylko
ciepło. Tylko. To dzięki zwartym szeregom funkcjonariuszek i funkcjonariuszy nie
gubimy się w gąszczu dziesiątek przepisów tworzonych przez władzę ustawodawczą.
To właśnie dłoń funkcjonariusza Anioła Stróża w odpowiednim momencie chwyta nas
za kołnierz, odciąga od złego i gani nas wskazującym palcem. Przecież gdyby nie
niebiańska postać, moglibyśmy na przykład złamać zakaz wchodzenia do lasu,
narażając na zagrożenie drzewa-seniory bądź sowy w wieku emerytalnym.
Bezmyślnie wsiąść na rower i przejechać pustymi nadwiślańskimi Bulwarami,
rozsiewając niczym szwadrony śmierci szkodliwego koronawirusa. Albo złamać
sylwestrową godzinę policyjną i w zapomnieniu wyjść z zimnymi ogniami w dłoni
przed blok.
Through malevolent storms and crystals drums
The angel on my right
Has lifted me up and set me down
Always showing me what’s right
45. Na szczęście dla nas, dłoń funkcjonariusza Anioła Stróża we właściwym momencie
ściska nas serdecznie za ramię, powstrzymując od błędu. Ściska.
Wiarygodności temu utworowi dodaje postać autora tekstu, Lou Reeda. Klasyczny
punkowiec, który w swoim życiu zakosztował morza alkoholu i gór narkotyków (co też
odbiło się, niestety, na jego zdrowiu), który nie raz i nie dwa był na bakier z prawem
i bliżej było mu do podziemia niż światła dziennego, w blasku którego prawo wygląda
najokazalej. Otóż ten punkowiec na stare lata pojął błędy młodości. Doceniając swojego
Anioła Stróża i nam podpowiada, że w czasach wrogich burz polegać musimy na
naszych niebieskich, ups, niebiańskich funkcjonariuszach.
Musimy.
47. Jakie mamy skojarzenia z huśtawką? Te oczywiste to oczywiście ruch góra – dół. Te
mniej oczywiste, ale wciąż łatwe do wygenerowania to beztroskie dzieciństwo, ale
i upadki z siedziska bądź też niespodziewane ciosy tymże siedziskiem w głowę.
A bywało, że i w buzię. Na samym skraju naszej skojarzeniowej osi są te, w których
huśtawka przypomina nam ludzkie wahadło, raz wprawione w ruch i nie mogące być
zatrzymanym, pozostające niesterowalnym dla doczepionego doń człowieka.
Raz tylko dany ci czas
Ani on twój, ani czyj,
Z czasem się wszystko ustoi,
Żyj na huśtawce, żyj
Ci posługujący się angielszczyzną, mają taki zwrot, że życie jest jak rollercoaster (tak,
mają też powiedzenie, że życie jest jak pudełko czekoladek). Lecz ten rollercoaster nijak
ma się do życia spędzanego na kwarantannie, w pozamykanym świecie, w autoizolacji.
Bo do takiego wagonika wsiada się parami lub w jeszcze szerszym gronie, podczas
przejażdżki bawimy się przednio, pędzimy z oszałamiającą prędkością, a zdarza się, że
krzyczymy z radości. Dlatego my, w czasie pandemii, sięgamy po bliższą nam
„Huśtawkę” Jacka Kleyffa. Siada się na nią w samotności, łagodny rytm nie wytrąca
nam myśli z głowy, ciszy i spokoju sprzyjającym refleksjom nie zakłóci nam nawet
skrzypiący łańcuch, na którym jesteśmy zawieszeni.
Jeden jest rytm, jeden rytm,
Ważny jest wydech i wdech
Nasyć się równym oddechem,
Nasyć się dzisiaj za trzech
Bez względu na banalność frazy życiu na huśtawce, trzeba przyznać, że ostatnie
miesiące tak właśnie dla większości z nas wyglądały. Pierwszy zjazd zaliczyliśmy wraz
z pierwszym lockdownem, by później wznosić się wraz z kolejnymi eliminowanymi
obostrzeniami. Druga fala mocno ściągnęła nas ku ziemi, by wreszcie zmienić kierunek
wraz z pierwszymi szczepieniami. W międzyczasie huśtaliśmy się w rytm wieści
o zachorowaniach i zgonach dalszych i bliższych nam osób oraz w takt doniesień
o kolejnych ozdrowieńcach.
48. Wsłuchując się w słowa spod pióra Jacka Kleyffa, czujemy nie tylko ruch huśtawki.
Zwracamy też uwagę na rzecz tak naturalną, a przez to rzadko zauważalną, jak oddech.
Oddech, który w czasie pandemii COVID-19 stał się symbolem zdrowia, wolności, życia.
I tu znów widać jak na dłoni przewagę rodzimej huśtawki nad bezdusznym,
mechanicznym rollercoasterem. Ten drugi nie daje żadnej szansy na świadome
zachłyśnięcie się powietrzem. Co najwyżej, pozwala, aby wiatr zdemolował nam
fryzurę lub wychłostał po policzkach. Siadając na huśtawkę, możemy bez obaw
nacieszyć się równym oddechem. Nawet za trzech – póki możemy, póki mamy siłę,
póki jesteśmy na huśtawce, a nie pod nią, oczekując, jak za ułamek sekundy uderzy nas
w głowę.
49. Volume 18
The More You Ignore Me, The Closer I Get
Morrissey
youtube.com/watch?v=jGdSpYMsk5A
50. Trudno wskazać konkretną datę, gdy słowo „koronawirus” zagościło na naszych
ustach. Na pewno było to dawno temu. Ale jeszcze trudniej byłoby wymienić choćby
jeden dzień, gdy o koronawirusie się nie mówiło. Rozprawiają i rozprawiamy o nich
wszędzie: w telewizji, w radiu, w internetach, w mediach społecznościowych, w SMS,
na ulicy, w sklepie, na klatkach schodowych. Każdy z nas ma coś do powiedzenia
o koronawirusie i pandemii. W dobie wyrównywania społecznych nierówności, gdy
postępowe siły w społeczeństwach na całym globie dążą do usunięcia nietolerancji
przy jednoczesnym zapewnieniu jednakowych warunków do życia, musimy wskazać
na oczywistą niesprawiedliwość.
Czy ktoś z nas chociaż raz spytał, co do powiedzenia miałby nasz główny obiekt
zainteresowania? Czy zapewniliśmy mu warunki do wypowiedzi? Daliśmy mu szansę
do zajęcia stanowiska? Czy nas, humanistów i miłośników słowa pod każdą postacią,
nie ciekawi, co niepozorny koronawirus chciałby nam przekazać?
Póki nie zdecydujemy się na taką kurtuazję, możemy jedynie przypuszczać, co byśmy
usłyszeli od naszego antagonisty. Czy chciałby się nam na coś poskarżyć? Chyba nie.
Jest mu u nas dobrze, warunki do rozwoju ma idealne i widzimy, że czuje się doskonale
na każdym kontynencie i w każdych warunkach klimatycznych. Czy mógłby czegoś od
nas żądać? Raczej nie. Wszak czego zapragnie, to ma. A jak nie ma, to sobie weźmie.
Czy chciałby nas o czymś poinformować? Trudno podejrzewać go o taką życzliwość.
To przecież złośliwa bestia, która do tej pory swoje tajemnice chowała przed nami
w największej skrytości.
A propos złośliwości… To może koronawirus obdarzyłby nas jakąś uszczypliwością?
Może chciałby rzucić nam w twarz coś aroganckiego? Swoją butną wypowiedzią
podkreślić naszą bezsilność wobec niego? Może swoje zdanie zaczerpnąłby z piosenki
innego aroganta, Morrissey’a?
The more you ignore me,
The closer I get
Tym samym udowodniłby nam, że jesteśmy na niego skazani, bez względu na zajętą
przez nas postawę. Nawet więcej – jeśli koronawirusowi nie poświęcimy wystarczająco
dużo uwagi, on wyrządzi nam podwójną krzywdę. Im silniej będziemy ignorować tego,
któremu nie dajemy dojść do słowa, tym bliżej nas on będzie.
51. Volume 19
W deszczu maleńkich żółtych kwiatów
Myslovitz
youtube.com/watch?v=3-kApwni9jo
52. Gdyby można było przeprowadzić ogólnoświatowe badanie dotyczące treści ludzkich
myśli w czasie pandemii COVID-19, to jakie byłyby jego wyniki? O czym najczęściej
rozważamy, co najskuteczniej zaprząta naszą uwagę? Na pewno sporo naszych trosk
wynika ze stanu zdrowia naszego i naszych bliskich. Martwimy się o naszą zawodową
przyszłość, o ekonomię. Frustrujemy się zmianami w naszym życiu, na które to zmiany
wpływu nie mamy.
A jak często myślimy o czymś pozytywnym? Jak znaczną część poświęcamy na
wyobrażanie sobie świata po pandemii i bez koronawirusa? I jak ten piękny świat
mógłby wyglądać? Może tak, jak śpiewa Artur Rojek:
W deszczu maleńkich żółtych kwiatów
W spokoju, przy sobie, nie czując czasu
Już samo wyobrażenie sobie deszczu jako symbolu oczyszczenia – żeby przypomnieć
choćby postać Travisa Bickle’a z „Taksówkarza” i jego marzenie o oczyszczeniu brudu
miasta przez spadające z nieba krople – niesie ze sobą pewną ulgę.
Wytchnienie od codziennych trosk niesie także obietnica możliwości rozpoczęcia na
nowo tego wszystkiego, co zostało nam zabrane. Gdy spadnie na nas już ten
upragniony, oczyszczający deszcz, taki restart będzie możliwy.
Pójdziemy ze sobą powoli, obok
Do końca wszystkiego, żeby zacząć na nowo
Jedyne zmartwienie jest takie, że nikt z nas nie wie, kiedy ten tak mocno upragniony
deszcz wreszcie spadnie. To pozostaje poza naszymi możliwościami wpływu. Aby więc
uprzyjemnić sobie ten czas oczekiwania i osłodzić choć nieco gorycz dnia
teraźniejszego, tym bardziej powinniśmy mieć w głowie wizję tego dobrego, co kiedyś
nas na pewno spotka.
Po drugiej stronie
Na pustej drodze
Tańczy mój czas
W strugach deszczu dni toną
Dotykam stopą dna
53. Volume 20
You Can’t Judge Book by Its Cover
Stevie Wonder
youtube.com/watch?v=GwrP5T_D6H0
54. Pojawienie się koronawirusa wzbogaciło nasze życie o nowe elementy. Jak Polska
długa i szeroka, zaczęliśmy interesować się liczbą respiratorów. Dostrzegliśmy
istnienie zbiorników na tlen. Naszą codzienną modę urozmaiciły maseczki. Budżety
domowe ucierpiały z powodu zakupu lateksowych rękawiczek oraz płynów do
dezynfekcji. Ale nie o tych nowościach tu mowa.
Bo najbardziej spektakularnie czas pandemii wykorzystały książki. To one pojawiały się
w prime time w każdej stacji w każdej telewizji w każdym kraju. To one były cichym
bohaterem drugiego planu każdej wideokonferencji. To po nich, stojących w równym
rządku lub powciskanych jedna między drugą, uszeregowanych tomami lub
wymieszanych według zupełnie losowego porządku, błądziły nasze oczy, gdy
rozmówca zbaczał z tematu bądź z lekka przynudzał. To dzięki książkom mogliśmy
dopełnić obraz osoby występującej na ich tle czy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy
warto tej osoby słuchać. To dzięki tej literackiej dekoracji szukaliśmy czytelniczych
inspiracji i dowiadywaliśmy się, po jakie pozycje sięgają osoby, które cenimy.
Yeah, ‘cause you can’t judge a book by its cover
My papa used to say: look child
Look beyond a tender smile
‘cause you can’t judge a look by the lover
Ale, jak przestrzega nas Stevie Wonder, same okładki nic nam nie powiedzą. Nie to,
żebyśmy podejrzewali, iż przewijające się w nieskończonym korowodzie na naszych
ekranach telewizorów i monitorach laptopów postacie nie czytały tych wszystkich
zacnych pozycji, zdobiących ich salony. Ale życie podpowiada nam, że odrobina
ostrożności nigdy nie zaszkodzi. Przecież nie bez powodu na rynku kupić można
monumentalne grzbiety książek czy tomiszczy, które jednak tylko miarkują wielką
literaturę, bo poza grzbietami nie kryją choćby jednej kartki? Skoro wiemy, że celebryci
czy instagramowi trendsetterzy na większości swoich zdjęć pozują w wypożyczonych
strojach, to dlaczego mielibyśmy odmówić podobnej próżności politykom,
komentatorom, dziennikarzom? Zwłaszcza że pożyczenie książki od życzliwego
sąsiada jest prostsze niż sprawienie sobie wystrzałowej kreacji.
’cause you can’t judge a book by its cover
Only time it’s gonna show
Only time will let us know
55. Dlatego nim cmokniemy z zachwytu nad biblioteczką oglądanej osoby, posłuchajmy
uważnie, co ta osoba ma nam do powiedzenia. I na tej podstawie zdecydujmy, czy
rzeczywiście ma głowie te wszystkie treści, które są ukryte za okładkami jej książek.
57. Czas pandemii to czas stress testów dla wielu obszarów naszego życia. Wielkim
obciążeniom poddana została służba zdrowia. Na próbę ognia wystawiona została
krajowa gospodarka. Na skraj wytrzymałości doprowadzana jest ludzka psychika. Ale
jest jedna dziedzina, która również staje twarzą w twarz z ultymatywnym wyzwaniem,
a o której mówi się rzadko. Lub wcale. Myślimy tu o zamiłowaniu do mody,
pielęgnowaniu indywidualnego stylu, dbaniu o wizerunek.
Przed pandemią, motywacji do robienia dobrego wrażenia nie brakowało. Codzienne
wyjścia do pracy, biznesowe rozmowy, delegacje. Spotkania ze znajomymi, wizyty
w kawiarniach czy restauracjach. Przyjmowanie gości i następujące po tym rewizyty.
Gdy jednak do naszych drzwi zapukał koronawirus, możliwości widywania się z innymi
zostały ograniczone do minimum. Nic więc dziwnego, że okres pandemii wywołał
dramatyczny spadek sprzedaży kosmetyków, ubrań czy modowych akcesoriów.
W swoim modowym postanowieniu wytrwali tylko najsilniej zdeterminowani. Tacy,
o których śpiewa The Kinks:
He flits from shop to shop just like a butterfly
In matters of the cloth, he is as fickle as can be
‘cause he’s a dedicated follower of fashion
Takiej osobowości nie przeszkadza to, że uwarunkowania pracy zdalnej, ograniczone
pole widzenia kamery w laptopie czy zamknięty na cztery spusty Starbucks w ogromny
sposób utrudniają pochwalenie się kreacją. Ktoś taki nie zważa na to, że jego rozmówcy
na dowolnej platformie telekomunikacyjnej widzieć będą ledwie jego twarz i fryzurę,
ewentualnie jeszcze szyję. Ktoś taki nawet w podobnej, mocno zniechęcającej sytuacji
przyodzieje się w wyjściową stylizację, nic nie tracąc ze swojego indywidualnego stylu.
Być może jest to skuteczna obrona codziennego porządku przed nagłymi
pandemicznymi zmianami. Być może jest to próba sprzeciwu wobec koronawirusa,
który tak agresywnie chce przeniknąć do każdego aspektu naszego życia. Być może
jest to nawet otwarte wyzwanie rzucone prosto w koronawirusową twarz
i udowodnienie mu: „mnie tak łatwo nie dostaniesz”.
Tym bardziej doceńmy tych, którzy o modzie nie zapomnieli. Nawet jeśli na pierwszy
rzut oka są dla nas kolorowymi motylami czy ekstrawagantami. Kto wie, czy to właśnie
nie takie postacie w całej swej pozornej nienormalności (no bo czy to normalne, aby
w czasach COVID-19 dbać o modę?) są tak właściwie najbardziej normalne (no to bo
58. czy to nienormalne, aby z powodu koronawirusa zaniedbywać swoją osobowość?)
z nas wszystkich?
59. Volume 22
Co tam, mordo?
Łona i Webber
youtube.com/watch?v=f4asEqSws0g
60. Wbrew pozorom, pytanie z serii „Co słychać?” do prostych nie należy. Przed
udzieleniem odpowiedzi na nie, warto się głębiej zastanowić. To, jakie zdanie zostanie
następnie wypowiedziane może o nas wiele powiedzieć. Więcej niż mogłoby się
wydawać. Odpowiedź może zdradzić nasze pochodzenie (inaczej odpowiedzą
entuzjastyczni Amerykanie, inaczej kurtuazyjni Anglicy, jeszcze inaczej Polacy-
malkontenci). Z odpowiedz może wynikać, czy mentalnie bliżej nam do boomersów czy
do dziadersów (ci ostatni zawsze będą nieudolnie dowcipkować). Wreszcie, udzielona
odpowiedź może dowodzić, jak radzimy sobie z pandemią i jak trzymamy się w tych
trudnych czasach.
Co tam, mordo, jak leci?
Jedną ze strategii radzenia sobie z nieprzyjazną rzeczywistością jest postawa
ironiczna. Podobna jest ona do skrytobójcy, którego śmiertelne ostrze pozostaje
niewidoczne dla ludzkiego oka. Stosując ironię, swoją złość, niechęć czy szyderstwo
wobec niechętnego nam obiektu chowamy pod postacią nieświadomości, naiwności
czy też pozornej aprobaty. Mówiąc wprost, jeśli nie możemy otwarcie stawić czoła
wrogowi, jeśli pozostajemy bezsilni wobec zagrożenia – zakpijmy z niego w przebiegły
sposób.
Co tam, mordo, jak leci?
A pomału.
Od karnawału do karnawału
Czy w koronawirusowych miesiącach może być coś nam odleglejszego od karnawału?
Przecież nawet karnawałowe zabawy co roku rozbrzmiewające w Rio de Janeiro przy
radosnych dźwiękach samby i przyciągające rzesze turystów, zostały w 2021 roku
odwołane z powodu COVID-19. Dlatego, gdy zamiast samby przygrywa nam raczej
każdego dnia posępny nokturn, usłyszymy standardowe zapytanie „Co u ciebie?”,
spróbujmy wyłamać się z kanonu. Zaskoczmy rozmówcę, z nonszalancją
odpowiadając, że dni upływają nam od jednej zabawy do drugiej. Wciągnijmy pewnie
równie strapionego jak my codziennymi troskami pytającego w rytm samby:
daj jej tylko złapać pułap, a zobaczysz, że hula jak boss
I w fiestę grubą brnie aż po blackout
I spuentujmy naszą wypowiedź optymistycznym akcentem, postawmy nad i taką
bujającą się zgrabnie kropeczkę, kończąc:
61. także u mnie tyle, nie narzekam
Poczujemy się lepiej, może stojąca przed nami osoba po pierwszym szoku nawet się
uśmiechnie. A wszechobecny, wszystkowidzący i wszystkosłyszący koronawirus
niech choć na chwilę pomyli krok i poczuje się wytrącony z równowagi naszą postawą.
Postawą ironiczną.
63. Większość z przytaczanych w tym niewielkim zbiorze utworów swą siłę czerpię ze
słów. W tychże frazach poszukujemy otuchy, motywacji czy sposobów na radzenie
sobie z ekstremalnie trudną sytuacją. Słowo, jak wiadomo, stoi u podstaw wszystkiego
i to dzięki słowu zaistniało światło. Słowa modlitwy, słowa wewnętrznego monologu,
słowa rozmowy, słowa pisane, słowa powielane, słowa wymyślane – wszystkie one
stanowią niezgłębiony rezerwuar, z którego czerpiemy codziennie.
Ale są sytuacje, gdy zamiast słowa lepszy jest krzyk. Może nie tyle lepszy. Ujmijmy to
inaczej. Są sytuacje, gdy słowo staje się niemożliwe i jedynym rozwiązaniem jest krzyk.
I tak jak słowo dało nam światło, tak krzyk niesie ze sobą pożar, oślepiającą łunę, przez
którą nie widać nic.
I’m the fucking death dealer
I'm the butcher of the world
If you don't fear me yet, you will
If you don't fear me yet
Zbędne jest tłumaczenie, czemu służyć ma krzyk. Wystarczy posłuchać artystki, która
przybrała pseudonim Lingua Ignota i jej utworu „Butcher of the World”. W ciągu sześciu
przejmujących minut, łatwo pojmiemy znaczenie tego środka ekspresji. Zrozumienie –
mimo tego, że przytaczany utwór daleko odbiega od szeroko rozumianych standardów
typowej piosenki – będzie o tyle prostsze, że im dłużej trwa pandemia, tym trudniej nam
o ładne słowa układane w melodyjne zdania. Im więcej siły wkładamy w utrzymanie
równowagi na cienkiej linie, pod którą zieje czarna otchłań, tym gorzej idzie nam
zachowanie sensu i ładu w wypowiadanych zdaniach.
May your own shame hang you
May dishonor drown you
May there be no kindness
No kindness
No kindness
I sami dochodzimy do tego, dlaczego krzyk bywa najsensowniejszym środkiem
ekspresji.
65. Teoretycznie, gdy wszystko zostaje nam zabrane, nie powinno zostać nic. Praktycznie
jednak, przyroda nie znosi próżni. Drugą fundamentalną prawdą o przyrodzie jest ta, że
przyroda jest okrutna, czego dowodem bezwzględność ewolucji, nieodwracalność
łańcucha pokarmowego oraz istnienie kleszczy. W konkluzji dochodzimy do tego, że
lepiej nie pozwalać przyrodzie na zabawę z próżnią. Bo jeszcze gotowa jest pokazać
nam swoją bezwzględną naturę.
Dlatego nie dziwmy się, że w pustym świecie, gdzie zamknięto nawet place zabaw i lasy,
a najwolniejszymi ludźmi stali się pracujący na niewolniczych warunkach dostawcy
jedzenia (bo to ich torby zapewniały pełną swobodę przemieszczania się), zakwitły
i pięknie rozwinęły się takie zjawiska jak: depresja, alienacja oraz nuda.
Na szczęście – są artyści, są pieśniarze, są tekściarze. Niosą oni nadzieję i pomagają
z mroków pandemii wydobyć na światło dzienne coś optymistycznego. I tu wjeżdża na
tęczowym jednorożcu, cały na biało Jerz Igor wraz z Dorotą Masłowską, której
towarzyszy paw królowej.
Z trudem przesuwa się
Za minutą minuta
Nudą zatrutą
Razem próbują przekonać nas, że dopadająca nas nuda, mimo całej swojej brzydoty,
może jednak do czegoś posłużyć. W głos artystycznego duetu warto wsłuchać się, tym
bardziej że na tle gromkiego chóru ekspertów brzmi on bardziej ożywczo. Od początku
pandemii przekonuje się nas wszak, że dany nam czas powinniśmy wykorzystać jak
najkreatywniej. Z proponowanej przez znawców ludzkiej psychiki oraz ekspertów od
lifehacków, takie czynności jak nadrabianie czytelniczych zaległości czy udział
w doszkalających kursach na YouTube to ledwie wierzchołek góry lodowej.
Wszystko, byleby nie nuda, bezczynność, marnotrawienie czasu.
Niejedna maruda powie, że
Psu na budę
Jest nuda
Z racji tego, że w niniejszym kruczym i wronim śpiewniku nie ma miejsca dla marud,
my do ich porad się nie zastosujemy. W zamian docenimy szarzyznę nudy, wiedząc, że
66. z jej bezkresu może wyłonić się coś dobrego. Nawet jeśli droga do tego będzie długa
i, no cóż, monotonna.
Lecz nuda to też
Cuda, co na marginesach
Moich zeszytów wyrosły
Esy-floresy, bombowce
68. Los przewrotnym bywa. Inni powiedzą, że Bóg wyraża swoją miłość w najbardziej
nieoczekiwany sposób. Jakby nie było, warto być ostrożnym w ocenie bieżącej sytuacji,
bo nie wiadomo, czy wyczekiwane jutro nie okaże się jeszcze gorsze. I czy to, na co dziś
narzekamy, nie będzie tym, za czym jutro zatęsknimy.
Nie da się zauważyć, że pandemia przywróciła do nadwiślańskiego krajobrazu dawno
niewidziane kolejki. Ludzie karnie ustawiali się w rządku, mniej lub bardziej zachowując
dystans społeczny. I o tym mógłby być przywołany tutaj song Krystyny Prońko. Ale czy
w takiej interpretacji byłoby coś przewrotnego? Czy takie odczytanie tekstu wniosłoby
coś nowego do jego znaczenia?
Stojąc w dzisiejszych kolejkach – rachitycznych, bez tradycyjnego przepychania się,
bez walki o swoją pozycję, bez mobilizującego do wytrwałości oddechu rywala na
karku, możemy z rozrzewnieniem wspomnieć o zamierzchłych czasach. Jeśli
przedtem narzekaliśmy na naszą codzienność, to czy rozglądając się teraz wokół
i widząc wokół siebie… no, raczej niewiele, czy nie jest nam trochę głupio? Jeśli
w dawnych, przedkoronawirusowych czasach dokuczała nam szarość i czuliśmy się
zmęczeni, to czy dziś nie chcielibyśmy do tego wrócić?
Za czym kolejka ta stoi?
Po szarość, po szarość, po szarość
Na co w kolejce tej czekasz?
Na starość, na starość, na starość
Co kupisz, gdy dojdziesz?
Zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie
Olga Tokarczuk w swoich rozważaniach na temat koronawirusa, zasugerowała, że
ludzkość jest przez coś testowana – przez fatum, przez Matkę Naturę, przez Boga. Że
taka istota mówi nam „sprawdzam”. Może faktycznie takim metafizycznym
wytłumaczeniem trawiącej nas pandemii jest to, że ma nam ona przywrócić radość
z rzeczy prozaicznych i pomóc nam w urealnieniu naszych oczekiwań. Bo czy nie na
naszych oczach okazuje się właśnie, że choćby i to codzienne zmęczenie, z którym
wracamy każdego popołudnia do naszych mieszkań, apartamentów, rezydencji, że
nawet ono jest całkiem znośne. I że da się z nim wytrzymać.
69. A skoro już mowa o wytrzymywaniu, to w słowach śpiewanych przez Krystynę Prońko,
znaleźć można wskazówkę, jak przetrwać ten nieszczególny czas:
Bądź jak kamień, stój wytrzymaj
Kiedyś te kamienie drgną
I polecą jak lawina
Przez noc
70. Volume 26
Gdzie ci mężczyźni
Danuta Rinn
youtube.com/watch?v=3WTmobbdiTw
71. Nowa miotła lepiej zamiata, jak głosi polskie przysłowie. I pasuje ono jak ulał do analizy
pandemicznych relacji damsko-męskich. Przed nastaniem rządów COVID-19
powszechnie dostrzegano powolne wymieranie mężczyzn i schodzenie ich na dalszy
plan. Symbolem tego procesu miał być nowy, metroseksualny typ faceta oraz
zdobywające popularność spodnie rurki i klapki japonki. Wraz z wybuchem pandemii,
mężczyzn dosłownie zmieciono z polskich ulic.
Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy,
Mmm, orły, sokoły, herosy?
Gdzie ci mężczyźni na miarę czasów,
Gdzie te chłopy?
Na szczęście, trzymana przez koronawirusowe łapy miotła nie oznacza wysokiej
śmiertelności wśród brzydszej części polskiego społeczeństwa. Szkopuł w tym, że
wraz z zamknięciem siłowni, kawiarni, kin, teatrów, muzeów czy stadionów, szansa na
spotkanie mężczyzny przez kobietę została znacząco zredukowana. Można nawet
pokusić się o sformułowanie pandemicznego prawa zeswatania: im większa szansa na
randkę z CODID-19 i wspólną izolację, tym mniejsza szansa na romantyczne tete-a-tete
między panią a panem.
Nieprzekupni, prości, zacni,
Wielkoduszni i szlachetni.
Gdzie-że oni,
Gdzie tytany woli, czynu, intelektu?
Stęsknionym paniom pozostaje wypatrywanie orłów na wirtualnym niebie. Plusem jest
to, że do takiej obserwacji wystarczy smartfon i wprawny kciuk do pisania zaczepnych
wiadomości. Jest jeszcze jedna ewentualność. Aby uniknąć rozczarowań i nie wikłać
się w internetowe romanse, zawsze warto zwrócić się ku literaturze. Na łamach wielu
powieści spotkać można całe spektrum męskich osobowości.
73. Lato roku pańskiego 2020 pamiętać będziemy wyjątkowo mocno. W końcu był to czas
dwumiesięcznego poluzowania restrykcji. Czas głębszego oddechu. Czas wyjazdów
i urlopów. Czas odpoczynku i narastającego w nas przekonania, że wracamy do
normalności. Dlatego koniec lata zabolał szczególnie.
Summer days
Summer days are gone
Poza garstką lekarzy specjalistów nikt nie dopuszczał do siebie myśli, że za falą
wakacyjnego entuzjazmu w polskim narodzie wzbiera już kolejna, znacznie wyższa
i groźniejsza fala. Druga fala pandemii. Przez radosne głosy ludzi zgromadzonych na
plaży, na deptakach, w restauracjach czy kawiarniach nie przebiły się ostrzeżenia
o nadciągającym niebezpieczeństwie. A być może podskórnie przeczuwaliśmy, że
pandemia jednak się nie kończy i łapczywie chcieliśmy nacieszyć się wakacjami?
Everybody get ready—lift up your glasses and sing
Everybody get ready to lift up your glasses and sing
Well, I’m standin’ on the table, I’m proposing a toast to the King
Frenetyczny nastrój odchodzącego lata dobrze oddaje utwór Boba Dylana. Nietypowa
jak na niego aranżacja, przypominająca bardziej piosenkę graną późną nocą na
wiejskiej potańcówce, gdzie pod szaleńczo wywijającymi nogami tancerzy aż skrzypią
deski, pulsuje od energii. Podmiot liryczny utworu jest w ciągłym ruchu, cieszy się
dniami lata, ale im bliżej końca piosenki, tym wyraźniej w wersach wybija się na
pierwszy plan poczucie, że codziennie zmrok zapada coraz prędzej.
Wedding bells ringin’, the choir is beginning to sing
Yes, the wedding bells are ringing and the choir is beginning to sing
What looks good in the day, at night is another thing
Jednej rzeczy można podmiotowi lirycznemu zazdrościć. On wie, dokąd się udać, aby
nawet po końcu lata cieszyć się dalej beztroską. Zna miejsce, gdzie wciąż rzeczy dziać
będą się. Jak bezcenna byłaby to dla nas wiedza! Pozwoliłaby nam z wakacyjnych
kurortów, wynajętych domków czy zaparkowanych kamperów wrócić do zupełnie
innej, przyjemnej i bezpiecznej lokacji.
A tak, wróciliśmy do pandemii. Dokładniej rzecz biorąc, do Pandemii 2.0.
74. Well, I’m leaving in the morning as soon as the dark clouds lift
Yes, I’m leaving in the morning just as soon as the dark clouds lift
Gonna break in the roof—set fire to the place as a parting gift
Summer days, summer nights are gone
Summer days, summer nights are gone
I know a place where there’s still somethin’ going on
75. Volume 28
Ooops! I Did It Again
Britney Spears
youtube.com/watch?v=CduA0TULnow
76. Yeah yeah yeah yeah yeah
Yeah yeah yeah yeah yeah yeah
I think I did it again
Nikt nie lubi, gdy się z nim pogrywa. Często zresztą nawet tak mówimy do kogoś: „Nie
pogrywaj ze mną!” Pół biedy, jeśli o niecnych zamiarach wokół nas zorientujemy się
zanim zostaniemy wystrychnięci na dudka. Skuteczna próba udaremnienia takiego
podłego zachowania przynosi nam satysfakcję. Raz, bo uniknęliśmy nieprzyjemności.
Dwa, bo odnieśliśmy zwycięstwo nad nieprzychylną nam osobą. Jeśli jednak do takiej
konstatacji dojdziemy już po fakcie, wówczas odczuwamy podwójną złość. Raz, że
musimy teraz radzić sobie z nowym problemem. Dwa, że doznaliśmy upokorzenia.
Oops, I did it again
I played with your heart, got lost in the game
Oh baby, baby
Oops, you think I'm in love
That I'm sent from above
I'm not that innocent
Wydawać by się mogło, że w pandemicznych czasach izolacji ryzyko tego, że ktoś
z nami będzie pogrywał, znacznie się obniży. Za taką tezą przemawiałoby też to, że
w trudnych czasach jesteśmy ze sobą jako naród bardziej solidarni. Widząc, jak innym
wiatr wieje w oczy, trudniej znaleźć w sobie motywację do złośliwości czy
nieuczciwości. Paradoksalnie jednak, na własnej skórze – a niektórzy nawet na
własnych płucach – doświadczyliśmy jednego z najbardziej spektakularnych objawów
pogrywania sobie z nami.
Oto bowiem na przełomie wiosny i lata osoby teoretycznie najwyższego zaufania
publicznego wszem i wobec ogłaszały, że pandemia jest pokonana. Że koronawirus
jest w odwrocie. Że sytuacja w kraju jest opanowana. Że wracamy do normalności. Że
możemy głęboko odetchnąć z ulgą.
Cóż, jak w rzeczywistości było – wiemy wszyscy. Można by nawet twierdzić, że osoby
wygłaszające takie komunikaty powinny były wiedzieć to najlepiej. Kto jak kto, ale
77. dysponują one dostępem do wszystkich krajowych danych. Było nie było, to oni rządzą
państwem.
You see my problem is this
I'm dreaming away
Wishing that heroes, they truly exist
I cry, watching the days
Can't you see I'm a fool in so many ways
Wówczas nie było jednak nikogo, kto głośno krzyknąłby: „Nie pogrywajcie z nami!”
Więc zrobili to.
Znowu.
Yeah.
79. Na polskich ulicach mówi się, że lepiej być pięknym, zdrowym i mądrym niż chorym,
głupim, brzydkim jak noc. To prawda. Ale pandemia COVID-19 weryfikuje każdą
życiową prawdę. Wszyscy musieliśmy mocno obniżyć swoje codzienne standardy
i dopasować swoje oczekiwania do nowych okoliczności. W innym wypadku, narażeni
bylibyśmy na niekończącą się frustrację. No bo jak tu być pięknym w masce,
rękawiczkach i zaparowanych okularach? Jak tu być zdrowym, gdy potencjalnie każda
osoba z naszego otoczenia może zarazić nas wirusem? Jak tu być mądrym, skoro nikt
niczego nie wie: jak się chronić, kiedy to się skończy i kiedy wreszcie będzie można się
zaszczepić.
Spieszy ci się gdzieś? Mi też nie!
Nie nastawiaj się pesymistycznie
Nie zastanawiaj się i lekko wypłać
Całemu światu mentalnego liścia
Dlatego w czasach koronawirusowych rządów, nie trzeba wiele. Tak właściwie,
uświadamiamy sobie, jak niewiele nam potrzeba, aby prowadzić względnie szczęśliwe
i całkiem dobre życie.
Bo świat jest zbyt piękny, a życie zbyt krótkie
By ciułać bez przerwy, zjeść nerwy i umrzeć
Odkryliśmy, że da się wytrzymać bez zakupów kolejnych koszul bądź sukienek. Bez
nowych gadżetów. Bez weekendów city breaków. Słowem, bez tego wszystkiego, na co
harowaliśmy do tej pory. Za sprawą pracy zdalnej i zupełnie innego harmonogramu
dnia pracy przekonaliśmy się również, że przy znacznie mniejszym i mieszczącym się
w ludzkich normach zaangażowaniu da się zrobić tyle samo co przy nabijaniu
nadgodzin w nieludzkich ilościach.
Wobec ciężkostrawności bytu
Zostaje nieznośna lekkość ręki
Niezrównany pod względem językowej sprawności Bisz przedstawia nam swoją
hierarchię wartości. Tekst wyszedł spod jego pióra na długo przed atakiem
koronawirusa. Mógł być wówczas traktowany jako manifest określonego pokolenia,
krytycznie patrzącego na narzuconą przez korporacje, banki czy polityków
rzeczywistość. Dziś
80. Złote serce utracjusza
I karamazowska bujna dusza
bije i z powodzeniem kwitnie w coraz większej części społeczeństwa. A sam tekst
z manifestu przeradza się w obserwację zachodzących w nas przemian.
82. Koronawirus nie tylko przeorał zdrowie Polek i Polaków. Mimo swoich mikroskopijnych
rozmiarów, miał gigantyczny wpływ na tematy, którymi gorączkowało się nasze
społeczeństwo. Jedną z kwestii, które z całą mocą podbiły internetowe i gazetowe
nagłówki, była kwestia fizycznej aktywności.
Oto cała mądrość i polityka,
Gdy nadzieje wszelkie prysną,
Mięśnie oraz chęci zwisną,
Wtedy w sukurs przyjdzie ci gimnastyka!
Primo, zamknięcie siłowni, centrów fitness, basenów i sportowych aren wzbudziło
kontrowersje. Przedsiębiorcy prowadzący takie obiekty został narażeni na wielkie
straty, a przedstawiane przez nich dowody na brak zakażeń wśród ćwiczących, zostały
zignorowane. Secundo, ćwiczenia fizyczne były wszem i wobec promowane jako
skuteczna metoda na wzmocnienie organizmu przed chcącym nam wszystkim
przetrącić kości koronawirusem.
W obu powyższych kwestiach głos zabiera duet Włodzimierz Wysocki oraz Maciej
Maleńczuk. Ten drugi przetłumaczył i zaśpiewał tekst znanego rosyjskiego pieśniarza.
Gnębi ludzi w całym świecie wirus grypy - dziewięć, dziesięć,
Chorób wszelkich ząb nas drąży wszerz i w głąb
Słowa piosenki to zgrabny apel do podejmowania codziennego wysiłku na rzecz
zachowania zdrowia. To również apel wiarygodny, bo oddolny i wyśpiewany przez głos
jednego z nas, a nie będący odgórnym nakazem. Tych ostatnich wszak mamy dość
i wsłuchujemy się w nie z coraz większą nieufnością, co potwierdzają badania opinii
publicznej. Wreszcie, to apel podnoszący na duchu. Udowadnia nam, że mimo całej
beznadziejności, nie jesteśmy skazani na bezczynne oczekiwanie, aż wirus zapuka do
naszych nozdrzy. Możemy przecież ćwiczyć, dopóki starczy nam sił. A póki sił nam
starcza, póty jest z nami całkiem dobrze.
Bo nie pora na rozmowy,
Skłony ćwicz, a reszta z głowy
I ponurak wnet się z nami będzie śmiać
84. Niektórych irytuje to, że ktoś nieświadomie zgrzyta zębami. Innych z równowagi
wyprowadza mlaskanie domowników przy jedzeniu. Jeszcze innych do białej gorączki
doprowadza fakt, że Szelągowska Dorota z ekipą jest w stanie wyremontować czyjąś
chałupę przez weekend. Podczas gdy jak jemu szwagier z ekipą łazienkę płytkami
wykładał, to przez dwa tygodnie prysznica nie można było brać.
Ile charakterów, tyle źródeł irytacji. Ale w czasach pandemii jest coś, co irytuje
wszystkich po równo. Chwila suspensu, nim wyjaśnimy, cóż to.
You've got to spread joy up to the maximum
Bring gloom down to the minimum
Have faith or pandemonium
Liable to walk upon the scene
W czasach pandemii nie ma nic bardziej irytującego niż usłyszeć: „nie martw się, mogło
być gorzej”. „Głowa do góry, damy radę”. „Jeszcze w zielone gramy”. Ewentualnie,
w grę wchodzi także „wolność i swoboda, i dziewczyna młoda”.
Dokonajmy ważnego rozróżnienia. Co innego zachowanie w obliczu
niebezpieczeństwa spokoju i zimnej głowy, a co innego poklepywanie siebie i innych
po ramieniu, wmawiając przy tym, że przecież kiedyś jakoś się z tego wykaraskamy. Co
innego planowanie działań w oparciu o racjonalne kalkulacje i przyjęcie różnych, w tym
pozytywnych scenariuszy rozwoju sytuacji, a co innego oparta na życzeniowym
myśleniu ślepa wiara w szczęśliwe zakończenie.
You've gotta accentuate the positive
Eliminate the negative
Latch on to the affirmative
Don't mess with Mister In-Between
Gdy koronawirus dopchnął nas kolanem do ściany, a my słyszymy kolejną wersję
coveru Tiltu „Jeszcze będzie przepięknie”, to przestajemy myśleć o wyswobodzeniu się
z uścisku. W zamian, zaczynamy z rozpaczy walić głową mur, byleby hałasem
zagłuszyć nadchodzące nas dźwięki. Podobnie jest z innymi wyrazami wsparcia,
kierowanymi pod naszym adresem.
85. Jak pokazują dotychczasowe dni, tygodnie, miesiące pandemii – żadne słowa pociechy
nie są prawdziwe. Każde kolejne zawołanie z cyklu „jeszcze będzie przepięknie”, jest
brutalnie miażdżone przez lockdown, zamykane szkoły, odwoływane kolonie i ferie,
fale bankructw, dogorywającym systemie opieki zdrowotnej. Żeby nie wspomnieć
o galopującej liczbie zakażonych. Żeby nie wspomnieć o ofiarach.
Każde pocieszanie nas wizją świata bez koronawirusa może i wywołuje chwilową
poprawę samopoczucia. Ale jeśli nie widzimy, że ta wizja się spełnia – ba, jeśli
dostrzegamy, że nie ma nawet szans na jej ziszczenie – to opadamy z entuzjazmu.
A w kolejne podobne zapewnienia będzie nam coraz trudniej i trudniej uwierzyć.
Parafrazując, jeszcze będzie przepięknie. Ale póki co, posłuchajmy innych słów. Niech
przygrywają nam inne melodie.