SlideShare a Scribd company logo
1 of 17
Download to read offline
MIROSŁAW M. BUJKO


                    MIROSŁAW M. BUJKO
                    ( u r. 1 9 5 1 ) , mu z y kolog, d ok t or na u k
                    hu ma nis t y c z ny c h. S z e f Z a k ł a du
                    Komu nik a c ji S p oł e c z ne j w Wy ż sz e j
                    S z kole Komu nikow a nia i M e diów
                    S p oł e c z ny c h im. J e r z e go G ie droy c ia
                    w Wa rs z a w ie . P ra k t y ku je iaido
                    – t ra d y c y jną s z t u kę ja p ońs k ie go
                    mie c z a ( w roku 2 0 0 6 u z y s k a ł 2 da n)
                    i w y t w a r z a mie c z e t ra d y c y jny mi
                    t e c hnik a mi. J a ko p is a r z z a d e biu t ow a ł
                    w 2 0 0 3 roku na p is a ną d z ie s ię ć la t
                    w c z e ś nie j Księgą uczynków , k t órą
                    A nd r z e j D ra w ic z – p ie r w s z y c z y t e lnik
                    k s ią ż k i – na z w a ł „ na s t ę p ny m t ome m”
                    Mistr za i Małgor zaty B u ł ha kow a .
                    W 2 0 0 5 roku op u b likow a ł d ru gą
                    p ow ie ś ć , Złoty pociąg , ob e c nie pra c u je
                    na d kole jną , z a t y t u ł ow a ną Wyspy
                    Szerszenia . Złoty pociąg u k a ż e się
                    w k rót c e w Nie mc z e c h i B ra z y lii,
                    b ra z y lijs k i w y d a w c a p ra c u je t a k ż e
                    na d p r z e k ł a d e m Czer wonego Byka .
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
                      pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .
Miros∏ aw m. Bujko
Miros∏ aw m. Bujko
Patronat medialny




Partner promocji




Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2007
Wydanie I
Warszawa 2007
Maszyny o kilka wieków wyprzedzają moralność,
a kiedy moralność je dogoni, może nie będzie już
potrzebna.
Mam nadzieję, że nie. Jesteśmy jednak jedynie termi-
tami na planecie.
Być może, kiedy zbyt głęboko wgryziemy się w pla-
netę, dojdzie do obrachunku – kto wie?
   Harry Truman



Tu nie chodzi o wybór między pokojem a wojną.
Tu chodzi o wybór między wojną a inną wojną.
   Mahabharata

Wybrałeś wojnę i oto jest. Wszystko już gotowe:
wojownicy, konie, rydwany, wozy pełne broni, kon-
woje, namioty dla rannych, drwa na stosy ciałopalne,
jasnowidze, węże jadowite…
   Mahabharata
Południe 29 lipca 1944.
                Cztery i pół tysiąca metrów
                nad Mandżurią

Chmury. Chmury. Chmury. W dole i po bokach. To było zabaw-
ne wrażenie. Wydawało się, że są bardzo blisko i wystarczy-
łoby tylko wyciągnąć rękę, żeby poczuć ich ulotny dotyk. Ale
były także bardzo realne. Przepływały majestatycznie, niczym
trącone łyżeczką kupki słodkiej pianki z białek, pływającej po
mlecznej powierzchni zupy nic.
    Gdy był mały, nienawidził tej zupy – za mdłą słodycz, ale
jeszcze bardziej dlatego, że przyrządzanie jej wprawiało jego
matkę w absurdalne samozadowolenie. Tak jakby stworzyła coś
wielkiego i wspaniałego. Wnosiła tę zupę z triumfującą miną,
niczym westalka niosąca święty ogień przed ołtarz Zeusa. Jego
starszy brat uwielbiał to paskudztwo i był zwykle głównym ako-
litą na mdłym i słodkim jednocześnie nabożeństwie. Ale jego
brat po kilkuletnim okresie wstrętu do jakiegokolwiek jedzenia
– od czego rodzice żartobliwie ochrzcili go Teddym-Niejad-
kiem – wpadł w kolejny cykl: pożerania wszelkiej strawy bez
umiaru. Smakowała mu nawet zupa nic. Świństwo sporządzone
z zimnego, osłodzonego waniliowym cukrem mleka i równie
słodkiej pianki z białek, ubitej kunsztownie zabawnym, spręży-
nowym ubijakiem. W dodatku zupę nic podawało się w domu
Darrellów zamiast jego ulubionego deseru – wiśniowej gala-
retki z zastygłymi w kolorowym, pysznym żelu kawałkami
pomarańcz. Ale teraz… – poprawił się w fotelu, bo nagle ostro
zakłuło go w kręgosłupie – teraz kilka łyżek zupy nic sprawi-
łoby mu przyjemność. Może przywołałoby specyficzny, jedyny
na świecie waniliowy zapach domu w niedzielne popołudnie,
kiedy to zwyczajowo u Darrellów pojawiała się na stole zupa
nic, niwecząc doszczętnie pikantny i kleisty smak świąteczne-
go indyka z borówkami. Chmury były wspaniałe. Gdy leciut-
ko zmrużyło się oczy, można było dostrzec w ich kształtach
                                                            9
rzeczy zupełnie niezwykłe. Podstawa tej olbrzymiej, rozdętej
do monstrualnych rozmiarów, lokowała się na dziewięciu
tysiącach stóp. O ile znał się na chmurach, była polepiona
z cumulusów. Ulotnych, niefrasobliwych tworów, jakże chętnie
inicjujących swój nietrwały, liczony w minutach, żywot w taki
właśnie piękny, słoneczny dzień. Gdy jednak twory te zaczną
się gromadzić, jak demonstranci pod siedzibą władz stanowych,
i konspirować, ich połączone nietrwałości rozbudują się, tak jak
w tym przypadku, w imponującego stratocumulusa i wreszcie
w twór o wygórowanych ambicjach – cumulonimbusa, które-
go wierzchołek sięgnie, lekko licząc, trzydziestu tysięcy stóp.
Gigantyczna chmura po prawej w zabawny sposób przypomina-
ła chińską porcelanową figurkę, zdobiącą biurko dowódcy 462
grupy bardzo ciężkich bombowców, stacjonującej w Bazie A1
w Kiunglia. Figurka była wspaniała i Darrell podczas częstych
wizyt w gabinecie dowódcy wpatrywał się w nią urzeczony, sta-
rając się puszczać mimo uszu to, co wyrzucał z siebie czerwony
na gębie pułkownik Jak-mu-tam. Tak go między sobą nazywali,
ponieważ wódz 462 grupy, absolutny władca ich życia i śmier-
ci, znany był głównie z tego, iż nie potrafił zapamiętać nawet
najprościej brzmiących nazwisk swych licznych podwładnych.
Również pięknie dźwięczące nazwy malowniczych miejsco-
wości w opanowanej przez 58 skrzydło bombowe okolicy
– w których mieściły się prowizoryczne lotniska, oznaczone
tajemniczymi kryptonimami CV, TC, TR i GI – stanowiły dla
pułkownika Jak-mu-tam najprawdziwszą udrękę. Jak głosiły
grupowe ploteczki, godzinami wpatrywał się w mapę, usiłując
wbić do znękanej mózgownicy tajemniczą i niepojętą muzykę
Pengshan, Kiunglia, Hinshing, Kwanghan. Ale nic z tego nie
wychodziło. Nosił więc podobno w kieszeni karteczki ze staran-
nie wykaligrafowanymi nazwami lotnisk i wyjmował je w sto-
sownych chwilach wydawania ważnych rozkazów. Ale i tak nad
wszystkim musiał czuwać jego adiutant, bo Jak-mu-tam mylił
nawet owe karteczki. Ile w tym prawdy, nikt z załóg grupy nie
10
wiedział, ale poziom umysłowy dowódcy był żelaznym tema-
tem dowcipów. Jedna z załóg założyła nawet specjalny brulion,
w którym skrzętnie zapisywała wciąż nowe anegdotki związane
z pułkownikiem. Odczytywano je potem przy akompaniamen-
cie żywiołowej wesołości na specjalnych, suto zakrapianych
piwem spotkaniach, nazywanych konspiracyjnie wieczorami
poetyckimi. Nie trzeba dodawać, że nie wszyscy byli na nie
zapraszani. By wkupić się do klubu dowcipnisiów, trzeba było
wymyślić kolejny, oryginalny dowcip. W ten sposób wstępowa-
ło się w konspiracyjne szeregi żartujących ze zwierzchności,
a to – w pojęciu organizatorów „wieczorów poetyckich” – sku-
tecznie zabezpieczało klubowiczów przed donosicielstwem.
    Chmura przepływała teraz majestatycznie po prawej stronie
i dzięki przestronnemu oszkleniu kabiny (w istocie siedzieli tu
jak w wielkiej szklanej bańce, nazywanej przez załogi cieplar-
nią) można było podziwiać ją bez przeszkód. Kaprys bilionów
mikroskopijnych kryształków lodu, kropelek wody i pary wod-
nej stworzył fantastyczną kopię figurki z biurka dowódcy. To
był stary Chińczyk, siedzący na płaskim nadrzecznym kamieniu
i łowiący ryby. Wszystko było jak trzeba, a sam kapelusz, ideal-
nie wytoczony z altocumulusa, miał ze trzy kilometry średnicy.
Brakowało tylko wędziska z dyndającą na końcu szylkretową
rybką, więc gigantyczny staruszek głupio wyciągał przed
pępkiem kilkusetmetrową, obejmującą rozrzedzone powietrze
prawą dłoń. Wyglądało to tak, jakby się dostojnie onanizował
w atmosferycznej samotności. Darrell rozkaszlał się, gwał-
townie wyrwany z kontemplacji. Rozwalony w prawym fotelu
drugi pilot, oficjalnie kapitan Forrest C. Fisher, a przez przyja-
ciół i znajomych zwany Legendą, zapalił kolejnego papierosa.
Przezwisko miało swoje źródło w skomplikowanych historiach,
którymi Fisher raczył swoje kolejne seksualne zdobycze. Naj-
widoczniej znajdował w zmyślaniu szczególną przyjemność,
choć właściwie koloryzować nie musiał. W kwiecie dwudziestu
dziewięciu lat był mężczyzną nad wyraz urodziwym. Darrell
                                                              11
poradził mu czas jakiś temu, by miast konfabulować zabrał
się za pisanie powieści, a dziewczętom mówił jedynie to, co
nieodzowne jako preludium do seksualnych igraszek. Darrell
nie palił od ośmiu lat, a ciśnieniowa instalacja kabin samolotu
wysuszała mu wrażliwą jak u dziecka śluzówkę.
    – Kopcisz jak głupi! – To była pretensja, ale brzmiał
w niej ton autentycznej troski, bo Darrell bardzo lubił swego
zastępcę mimo jego rozlicznych, trudnych do zniesienia
wad. – Nawet nie masz pojęcia, jak to gówno śmierdzi.
A pojęcia nie masz, bo nigdy nie rzuciłeś palenia. – Pomachał
ostentacyjnie dłonią przed nosem. – Z czego oni robią tę tru-
ciznę?
    – Przecież to camele! – Drugi pilot energicznie bronił
ulubionej marki i nawet przyjął w fotelu całkiem przyzwoitą
pozę. W każdym razie zdjął lewą nogę z krawędzi tablicy
przyrządów (podeszwa buta niebezpiecznie naciskała na
obramowanie szybkościomierza) i umieścił ją tam, gdzie
należało, na płaskim pedale orczyka.
    – Właśnie – Darrell zimno cedził słowa – pachnie dokład-
nie tak jak wielbłądzie gówno.
    Legenda westchnął i zdusił połówkę camela w popielnicz-
ce. Na szczęście popielniczki w samolocie miały szczelne
przykrywki na zawiaskach i niedopałki nie śmierdziały tak
jadowicie. Darrell w swojej dziewiczej popielniczce trzymał
torebkę z mocnymi miętówkami.
    – Harold, skąd wiesz, jak śmierdzi wielbłądzie gówno?
– Legenda był jednak lojalnym konsumentem.
    Darrell uśmiechnął się z wyższością.
    – Latałem przez dwa miesiące w Afryce i byłem na pusty-
ni w nocy. Arabowie rozpalają z tego ogniska, bo te gówna są
wyjątkowo suche i twarde. Tego zapachu się nie zapomina.
A ty sam masz już zęby żółte jak wielbłąd. Kiedyś były cał-
kiem ładne. – Wrzucił do ust miętówkę i wykrzywił twarz, bo
wydała mu się wyjątkowo gorzka. – Jak te twoje dziewczy-
12
ny mogą się z tobą całować? – gderał bez złości. – Równie
dobrze mogłyby całować się z tą popielniczką…
    Legenda miał gotowy argument i uśmiechnął się szeroko,
bo rozmowa schodziła na jego ulubione tory:
    – My się nie całujemy! – Darrell uniósł brwi w sardonicz-
nym znaku zapytania i czekał na ripostę, świadom poczucia
humoru podwładnego. – Od razu zabieramy się do rzeczy.
Szkoda czasu. Zresztą całowanie się jest bardzo niehigienicz-
ne. Te wszystkie mikroby i tak dalej.
    – Myślisz, że jak zmuszasz je, żeby ssały tę twoją….
– Darrell przez chwilę szukał dobrego słowa, by nie popaść
w banał i wulgarność – …tę twoją turbosprężarkę, to to jest
higieniczne?
    – Dla mnie tak.
    Darrell nie rzekł nic i tylko pokiwał z politowaniem głową.
Ale to politowanie też było żartem, bo doskonale wiedział, że
Legenda nigdy nie okazał się egoistą. Był dla swoich ofiar
koleżeński i troskliwy. Dbał, by – nie daj Boże – nie zaszły
z nim w ciążę, i zawsze upewniał się, że miały autentyczny
orgazm. Jednym słowem, gdyby ograniczył swoje bigamicz-
ne skłonności, mógłby być wzorem kochanka.
    – Dobrze. – Darrell musiał się zmusić do tego, by na
powrót wejść w rolę dowódcy. Słońce, chmury i rozmowa
z Fisherem zupełnie go zdemobilizowały. – Zejdziemy na
przelotową. Zmniejsz obroty.
    Choć wciąż lecieli nad terytorium okupowanym przez
Japończyków, nic im z ziemi ani na niebie nie zagrażało. Nad
celem, a była nim stalownia koncernu Showa w Anshan, też
nie działo się nic godnego odnotowania w dzienniku. Lot-
nictwo japońskie dogorywało. Nie mieli ani personelu, ani
sprzętu, ani paliwa. Obrona przeciwlotnicza w rejonie celu to
nieliczne baterie, których pociski ledwie sięgały pułapu, na
którym podchodzili nad cel. Choć trzeba przyznać, że jeden
pocisk rozerwał się całkiem blisko i samolotem zakołysało
                                                            13
gwałtownie, gdy błyskawicznie przelatywał przez chmurę
dymu. W kilka minut później, kiedy dziewięćdziesiąt sześć
bombowców zaczęło wypróżniać się z prawie 900 ton bomb
i stalownię pokryły dokładnie jaskrawe, pomarańczowo-
-czarne bąble eksplozji, słabiutka japońska artyleria zamilkła.
Widać ze strachu.
    Misja załogi superfortecy B-29, ochrzczonej zgodnie ze
zwyczajem wisusowskim określeniem Ramp Tramp, zaczęła
się nieszczególnie. Są takie dni, w których nic się nie układa.
A w ogóle pomysł wysyłania samolotów na odległość 1650
mil był zwariowany. Gdy grzali silniki, Anderson, inżynier
pokładowy, zameldował, że wysiadło zasilanie agregatu,
który pompował płyn ze zbiornika wyrównawczego do
instalacji przeciwoblodzeniowych. Zanim technicy obsługi
naziemnej rozebrali urządzenie i poskładali je do kupy, upły-
nęło trzydzieści denerwujących minut. W zasadzie powinien
zażądać odwołania lotu i dodatkowego przeglądu, ale mach-
nął ręką na procedury i wystartowali w pogoń za formacją.
Żeby ją dogonić, Ramp Tramp musiał pędzić przez dwie
godziny na maksymalnych obrotach. Gnać potrafił. Pędzony
czterema wright-cyklonami – z których każdy rozwijał, dzię-
ki sprężarkom, moc 2200 koni – latał na wysokim pułapie
z prędkością myśliwca. Ale szybkość kosztuje i Darrell z nie-
pokojem obserwował zespolony wskaźnik paliwa. Dogonili,
lecz znad celu trzeba było wracać noga za nogą, bo z wyli-
czeń Andersona wynikało, że do bazy dolecą na ostatnich
galonach. Znów byli sami na wielkim niebie.

    Legenda wyprostował się służbiście i z wystudiowaną
godnością sięgnął do manetek sterujących przepustnicami
silników. Ten gest byłby stosowny nawet dla prezydenta
uruchamiającego główną śluzę Kanału Panamskiego podczas
ceremonii otwarcia. Potem wydarzenia potoczyły się w osza-
łamiającym tempie. Numer trzeci, prawy wewnętrzny wright-
14
-cyklon, wyrzucił smugę czarnego dymu z płonącego oleju,
a po chwili rzygnął tym olejem na lśniącą gondolę silnika
i dalej na śliczne, błyszczące wypolerowanym duraluminium
skrzydło. Pozbawiony smarowania silnik zatarł się błyska-
wicznie, a pięciometrowe, czterołopatowe śmigło Hamilton
Standard znieruchomiało. To jeszcze nie było najgorsze.
Bez ładunku dolecieliby z łatwością na trzech motorach, ale
zlekceważona przez Darrella obrona przeciwlotnicza musiała
trafić w coś, co unieruchomiło mechanizm szybkiej zmiany
skoku. Mimo gorączkowych prób Fishera śmigło pozosta-
wało w położeniu roboczym i nie dało się ustawić w cho-
rągiewkę. Prawie pięć metrów kwadratowych powierzchni
łopat dawało monstrualny opór czołowy. W dodatku Ramp
Tramp trząsł się i podrygiwał jak chory na parkinsona, bo
– żeby nie pożeglować ku ziemi – musieli zwiększyć obroty
numeru czwartego i żonglować mocą pozostałych cyklonów.
A i tak Ramp Tramp zataczał się po niebie jak podchmielony
włóczęga. Oczywiste było, że w samolocie, który musi pchać
stawiające opór łopaty śmigła, benzyna skończy się wcześ-
niej, niżby sobie tego życzyli. To tak, jakby ktoś usiłował
biec pod wiatr z otwartym parasolem.
    – Tośmy sobie polatali – Darrell zaklął bez złości i sięgnął
po słuchawki. – Nic się nie da zrobić? Anderson! Wymyśl
coś, bo nie zdążymy na kolację!
    Inżynier pokładowy już od dłuższego czasu tkwił frasobli-
wie pomiędzy fotelami pilotów. Teraz włożył suwak logaryt-
miczny do kieszeni bluzy najeżonej ostro zatemperowanymi
ołówkami i pedantycznie zapiął guzik. Jego interpretacja była
wiarygodna, ale ogólnikowa:
    – To często tak bywa. Nie czuje się nawet uderzenia,
a dopóki nie zmieniają się parametry lotu i pracy silnika,
wszystko trzyma się kupy. Widzieliście, że odmaszerował
dopiero wtedy, kiedy zredukowaliście obroty? Wcześniej
przyrządy niczego nie pokazywały? Prawda?
                                                             15
Piloci posłusznie pokiwali głowami. Darrellowi jak na
zawołanie wyświetliły się w głowie strony podręcznika
o poetyckim tytule Awarie statków powietrznych. Musiał
uczyć się na pamięć wykresów i tabel. Wymagano tego,
udzielając licencji oblatywacza. Teraz wszystkie te wykresy
i wyliczanki przyczyn i skutków można było sobie wsadzić
do tyłka i popchnąć patyczkiem.
    – Pewnie wycelowali w korek od oleju – Darrell zmrużył
oko, uśmiechając się do drugiego pilota, choć sytuacja wyglą-
dała na poważną i taką, która zasługiwała na miejsce w rze-
czonej księdze katastrof. Zawsze gdy robiło się niewesoło,
pierwszą jego reakcją było niestosowne, ale poprawiające
nastrój dowcipkowanie. Załogę to zdecydowanie irytowało.
    – Raczej dokładnie w RPM*… – Legenda też się uśmiech-
nął, bo wyobraził sobie japońskiego celowniczego w owija-
czach i z samurajskim mieczem, mierzącego w ich samolot.
Celowniczy był zezowaty i miał rzadkie żółte zęby.
    – Aha! – westchnął Darrell i spojrzał w tył, do góry, na inży-
niera: – Anderson, weź swój suwak i oblicz, dokąd mamy szanse
zalecieć na tej kulawej kaczce, a po drodze powiedz Steinerowi,
co ma przekazać do bazy.
    Sierżant Albert J. Steiner był radiooperatorem i z racji nie-
miecko brzmiącego nazwiska obiektem niewybrednych docin-
ków załogi. Chcieli mu koniecznie wmówić, że ma w Berlinie
wysoko postawionego kuzyna i że gdyby tylko chciał, mógłby
wykorzystać swoje rodzinne koneksje do odsunięcia Hitlera od
władzy i szybkiego zakończenia wojny. Wręczyli mu nawet
misternie wypiłowany z grubej, oksydowanej blachy Krzyż
Żelazny, który ku ich zdumieniu i hałaśliwej aprobacie zawiesił
sobie natychmiast w wycięciu kołnierzyka i nigdy się z nim nie
rozstawał, wierząc w jego magiczną moc, chroniącą od zestrze-
lenia. Jak dotąd Krzyż działał doskonale.

* RPM – mechanizm zmiany skoku śmigła.

16
Obliczenia nie trwały długo i po chwili Darrell usłyszał
w interkomie głos Andersona:
    – Harold, zostaw latanie Legendzie i chodź do nas.
     Zdjął słuchawki i ciężko wygramolił się z fotela, bo korzonki
znów dały o sobie znać ćmiącym ukłuciem. „To od tego choler-
nego latania – pomyślał. – Kiedy nie wyłazi się godzinami z fote-
la i człowiek nie rusza się przez cały dzień, to mięśnie zanikają
i nie podtrzymują kręgosłupa, jak należy”. A fotele w superfor-
tecy były wyjątkowo wygodne. Miały nawet, co Darrell uważał
za zbyteczną ekstrawagancję, stosowniejszą raczej dla I klasy
pasażerskiej, luksusowe, wyściełane podłokietniki. Od miesięcy
obiecywał sobie w duchu, że zacznie się gimnastykować, biegać,
grać z chłopcami w piłkę… Ale gdy po kolejnym locie wracał
z baraku Intelligence Service, gdzie dowódcy bombowców
spowiadali się z przebiegu misji, nie zachodził nawet do swojej
kwatery. Nie szedł też pod prysznic, co byłoby ze wszech miar
wskazane po długim locie w klimatyzowanej kabinie. Bocianimi
krokami, przyspieszając jak koń, który wyczuje stajnię, sadził
od razu do lotniskowej kantyny, by poczuć boski smak burbona,
popijanego jasnym, puszkowym piwem. Teraz też chętnie by się
napił, ale regulaminy USAAF nie przewidywały na pokładach
statków powietrznych alkoholu innego niż ten, który krążył
w instalacji antyoblodzeniowej. Anderson zajmował, wraz
z nawigatorem w osobie kapitana Jacka W. Littona Jr., przedział
oddzielony od kabiny pilotów pancernymi płytami. Było tu cał-
kiem przytulnie. Umieszczone na lewej i prawej burcie okienka
zasłonięte były wesołymi, kretonowymi zazdrostkami w kwiat-
ki, które podarowała im narzeczona Juniora jeszcze w kraju. Po
prawej, patrząc w stronę dziobu bombowca, wznosił się ozdo-
biony dziesiątkami zegarów, przełączników i dźwigni ołtarz
głównej konsoli kontrolnej. Anderson miał tu obity skórą fotel.
Intymnie oświetlony, rozkładany stół nawigacyjny z obrotowym
fotelikiem i kompletem podstawowych przyrządów, a pod nim
pomysłowy segregator na mapy, umieszczono na przeciwległej
                                                               17
burcie. Stanowisko nawigatora sąsiadowało z boksem operatora
doskonałego radaru bombardierskiego AN/APQ-23. W górze,
niczym olbrzymi bojler, pracowała z cichym szmerem serwomo-
torów przednia wieża strzelecka. Niemal w jednej osi pomiesz-
czono jej lustrzane odbicie: dolną wieżę. Dalej w stronę ogona
zamontowano przegrodę ciśnieniową, za którą znajdowała się
pusta w tej chwili gigantyczna komora bombowa. Anderson
drapał się frasobliwie po krótko ostrzyżonej głowie. Obydwaj
z Juniorem (z wszystkich członów skomplikowanych persona-
liów Littona ostał się tylko Junior) mieli nieszczególne miny.
Nawigator gestem poprosił dowódcę o spojrzenie na mapę i nie
podnosząc już wzroku na Darrella, wbił nóżkę cyrkla w karton.
    – Jesteśmy tu. – Przyłożył do mapy ekierkę z centymetro-
wą podziałką i rozsunął cyrkiel. Potem narysował półokrąg
i uroczyście zakomunikował: – Możemy dojechać do każdego
miejsca w tym kółku.
    Darrell odsunął go delikatnie i zajął obrotowy fotelik. Przy
okazji po raz pierwszy (choć wydawało mu się, że zna dosko-
nale swój samolot) zauważył, że nóżki fotelika są sprytnie
wsunięte w podłogowe listwy prowadnic. Konstruktor zrobił
to tak przemyślnie, że gdyby nawet przyszło pilotowi do głowy
zrobić superfortecą beczkę, to tylko nawigator oraz jego cyrkle
i ekierki pożeglowałyby w stronę sufitu, a fotelik nie drgnąłby
ani o cal. Granica zakreślona przez rysik cyrkla stawiała załogę
Ramp Tramp w zupełnie nowej sytuacji i Darrell postanowił się
upewnić:
    – Tylko tyle?
    Anderson oburzył się szczerze:
    – Policzyliśmy dwa razy.
    – Z tego, moi panowie, wynika niezbicie, że możemy albo
spaść na głowę Japońcom, albo, jak zalecimy dalej – chińskim
komunistom, ale ci ugotują nas z ryżem. Zresztą, o ile wiem, tu
nie ma żadnych sensownych lotnisk. Możemy również wracać
do Anshan i zobaczyć, czy stalownia jeszcze się pali…
18
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
                      pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .

More Related Content

What's hot

Anders - Maria Nurowska - ebook
Anders - Maria Nurowska - ebookAnders - Maria Nurowska - ebook
Anders - Maria Nurowska - ebooke-booksweb.pl
 
Krasnalowe Wieści - październik 2021
Krasnalowe Wieści - październik 2021Krasnalowe Wieści - październik 2021
Krasnalowe Wieści - październik 2021Wroclaw
 
Życie owadów - Wiktor Pielewin - ebook
Życie owadów - Wiktor Pielewin - ebookŻycie owadów - Wiktor Pielewin - ebook
Życie owadów - Wiktor Pielewin - ebooke-booksweb.pl
 
Krasnalowe wieści - Luty 2022
Krasnalowe wieści - Luty 2022Krasnalowe wieści - Luty 2022
Krasnalowe wieści - Luty 2022Wroclaw
 
Krasnalove Wieści - czerwiec 2021
Krasnalove Wieści - czerwiec 2021Krasnalove Wieści - czerwiec 2021
Krasnalove Wieści - czerwiec 2021Wroclaw
 
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebookZnaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebooke-booksweb.pl
 
Krasnalowe wiesci 05
Krasnalowe wiesci 05Krasnalowe wiesci 05
Krasnalowe wiesci 05Wroclaw
 
Krasnalowe Wieści - listopad 2021
Krasnalowe Wieści - listopad 2021Krasnalowe Wieści - listopad 2021
Krasnalowe Wieści - listopad 2021Wroclaw
 
Złota gałązka i inne baśnie - ebook
Złota gałązka i inne baśnie - ebookZłota gałązka i inne baśnie - ebook
Złota gałązka i inne baśnie - ebooke-booksweb.pl
 
Krasnalove Wieści - kwiecień 2021
Krasnalove Wieści - kwiecień 2021Krasnalove Wieści - kwiecień 2021
Krasnalove Wieści - kwiecień 2021Wroclaw
 
Szostw ydanie Krasnlovych wieści
Szostw ydanie Krasnlovych wieściSzostw ydanie Krasnlovych wieści
Szostw ydanie Krasnlovych wieściWroclaw
 
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebookTatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebooke-booksweb.pl
 
Drugie wydanie gazetki „Krasnalove wieści”
Drugie wydanie gazetki „Krasnalove wieści”Drugie wydanie gazetki „Krasnalove wieści”
Drugie wydanie gazetki „Krasnalove wieści”Wroclaw
 
Nowe opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej t....
Nowe opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej t....Nowe opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej t....
Nowe opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej t....e-booksweb.pl
 
Krasnalove Wieści - lipiec 2021
Krasnalove Wieści - lipiec 2021Krasnalove Wieści - lipiec 2021
Krasnalove Wieści - lipiec 2021Wroclaw
 
Masa o-porachunkach-polskiej-mafii
Masa o-porachunkach-polskiej-mafiiMasa o-porachunkach-polskiej-mafii
Masa o-porachunkach-polskiej-mafiiKsięgarnia Grzbiet
 
Krasnalove Wieści - wrzesień 2021
Krasnalove Wieści - wrzesień 2021Krasnalove Wieści - wrzesień 2021
Krasnalove Wieści - wrzesień 2021Wroclaw
 
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebook
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebookMagia kości - Fiona E. Higgins - ebook
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebooke-booksweb.pl
 
Krasnalowe Wieści - marzec 2022
Krasnalowe Wieści - marzec 2022Krasnalowe Wieści - marzec 2022
Krasnalowe Wieści - marzec 2022Wroclaw
 

What's hot (19)

Anders - Maria Nurowska - ebook
Anders - Maria Nurowska - ebookAnders - Maria Nurowska - ebook
Anders - Maria Nurowska - ebook
 
Krasnalowe Wieści - październik 2021
Krasnalowe Wieści - październik 2021Krasnalowe Wieści - październik 2021
Krasnalowe Wieści - październik 2021
 
Życie owadów - Wiktor Pielewin - ebook
Życie owadów - Wiktor Pielewin - ebookŻycie owadów - Wiktor Pielewin - ebook
Życie owadów - Wiktor Pielewin - ebook
 
Krasnalowe wieści - Luty 2022
Krasnalowe wieści - Luty 2022Krasnalowe wieści - Luty 2022
Krasnalowe wieści - Luty 2022
 
Krasnalove Wieści - czerwiec 2021
Krasnalove Wieści - czerwiec 2021Krasnalove Wieści - czerwiec 2021
Krasnalove Wieści - czerwiec 2021
 
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebookZnaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
Znaki i przepowiednie nadchodzącego końca świata - ebook
 
Krasnalowe wiesci 05
Krasnalowe wiesci 05Krasnalowe wiesci 05
Krasnalowe wiesci 05
 
Krasnalowe Wieści - listopad 2021
Krasnalowe Wieści - listopad 2021Krasnalowe Wieści - listopad 2021
Krasnalowe Wieści - listopad 2021
 
Złota gałązka i inne baśnie - ebook
Złota gałązka i inne baśnie - ebookZłota gałązka i inne baśnie - ebook
Złota gałązka i inne baśnie - ebook
 
Krasnalove Wieści - kwiecień 2021
Krasnalove Wieści - kwiecień 2021Krasnalove Wieści - kwiecień 2021
Krasnalove Wieści - kwiecień 2021
 
Szostw ydanie Krasnlovych wieści
Szostw ydanie Krasnlovych wieściSzostw ydanie Krasnlovych wieści
Szostw ydanie Krasnlovych wieści
 
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebookTatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
Tatarzy w sandomierzu - Ferdynand Kuraś - ebook
 
Drugie wydanie gazetki „Krasnalove wieści”
Drugie wydanie gazetki „Krasnalove wieści”Drugie wydanie gazetki „Krasnalove wieści”
Drugie wydanie gazetki „Krasnalove wieści”
 
Nowe opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej t....
Nowe opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej t....Nowe opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej t....
Nowe opowiadania imć pana Wita Narwoja, rotmistrza konnej gwardii koronnej t....
 
Krasnalove Wieści - lipiec 2021
Krasnalove Wieści - lipiec 2021Krasnalove Wieści - lipiec 2021
Krasnalove Wieści - lipiec 2021
 
Masa o-porachunkach-polskiej-mafii
Masa o-porachunkach-polskiej-mafiiMasa o-porachunkach-polskiej-mafii
Masa o-porachunkach-polskiej-mafii
 
Krasnalove Wieści - wrzesień 2021
Krasnalove Wieści - wrzesień 2021Krasnalove Wieści - wrzesień 2021
Krasnalove Wieści - wrzesień 2021
 
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebook
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebookMagia kości - Fiona E. Higgins - ebook
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebook
 
Krasnalowe Wieści - marzec 2022
Krasnalowe Wieści - marzec 2022Krasnalowe Wieści - marzec 2022
Krasnalowe Wieści - marzec 2022
 

Viewers also liked

Kodeks pracy - ebook
Kodeks pracy - ebookKodeks pracy - ebook
Kodeks pracy - ebooke-booksweb.pl
 
Filozof i wilk - Mark Rowlands - ebook
Filozof i wilk - Mark Rowlands - ebookFilozof i wilk - Mark Rowlands - ebook
Filozof i wilk - Mark Rowlands - ebooke-booksweb.pl
 
Kodeks pracy Zbiór przepisów. Wydanie 10 - ebook
Kodeks pracy  Zbiór przepisów. Wydanie 10 - ebookKodeks pracy  Zbiór przepisów. Wydanie 10 - ebook
Kodeks pracy Zbiór przepisów. Wydanie 10 - ebooke-booksweb.pl
 
Złowroga pętla Aleksandra Marinina
Złowroga pętla   Aleksandra MarininaZłowroga pętla   Aleksandra Marinina
Złowroga pętla Aleksandra Marininae-booksweb.pl
 
Erynie - Marek Krajewski - ebook
Erynie - Marek Krajewski - ebookErynie - Marek Krajewski - ebook
Erynie - Marek Krajewski - ebooke-booksweb.pl
 
Mój przyjaciel zdrajca - Maria Nurowska - ebook
Mój przyjaciel zdrajca - Maria Nurowska - ebookMój przyjaciel zdrajca - Maria Nurowska - ebook
Mój przyjaciel zdrajca - Maria Nurowska - ebooke-booksweb.pl
 

Viewers also liked (6)

Kodeks pracy - ebook
Kodeks pracy - ebookKodeks pracy - ebook
Kodeks pracy - ebook
 
Filozof i wilk - Mark Rowlands - ebook
Filozof i wilk - Mark Rowlands - ebookFilozof i wilk - Mark Rowlands - ebook
Filozof i wilk - Mark Rowlands - ebook
 
Kodeks pracy Zbiór przepisów. Wydanie 10 - ebook
Kodeks pracy  Zbiór przepisów. Wydanie 10 - ebookKodeks pracy  Zbiór przepisów. Wydanie 10 - ebook
Kodeks pracy Zbiór przepisów. Wydanie 10 - ebook
 
Złowroga pętla Aleksandra Marinina
Złowroga pętla   Aleksandra MarininaZłowroga pętla   Aleksandra Marinina
Złowroga pętla Aleksandra Marinina
 
Erynie - Marek Krajewski - ebook
Erynie - Marek Krajewski - ebookErynie - Marek Krajewski - ebook
Erynie - Marek Krajewski - ebook
 
Mój przyjaciel zdrajca - Maria Nurowska - ebook
Mój przyjaciel zdrajca - Maria Nurowska - ebookMój przyjaciel zdrajca - Maria Nurowska - ebook
Mój przyjaciel zdrajca - Maria Nurowska - ebook
 

Similar to Czerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebook

Strasznie głośno, niesamowicie blisko - Jonathan Safran Foer - ebook
Strasznie głośno, niesamowicie blisko - Jonathan Safran Foer - ebookStrasznie głośno, niesamowicie blisko - Jonathan Safran Foer - ebook
Strasznie głośno, niesamowicie blisko - Jonathan Safran Foer - ebooke-booksweb.pl
 
Emiliano Ranocchi, "Tytania za wachlarzem ukryta", Śmierć w Europie Środkowej
Emiliano Ranocchi, "Tytania za wachlarzem ukryta", Śmierć w Europie ŚrodkowejEmiliano Ranocchi, "Tytania za wachlarzem ukryta", Śmierć w Europie Środkowej
Emiliano Ranocchi, "Tytania za wachlarzem ukryta", Śmierć w Europie ŚrodkowejMałopolski Instytut Kultury
 
Kubatura czyli-elektryczne-wagary
Kubatura czyli-elektryczne-wagaryKubatura czyli-elektryczne-wagary
Kubatura czyli-elektryczne-wagaryKsięgarnia Grzbiet
 
Rozdzióbią nas kruki i wrony
Rozdzióbią nas kruki i wronyRozdzióbią nas kruki i wrony
Rozdzióbią nas kruki i wronyWielka Radość
 
KRASNALOWE WIESCI 01_23.pdf
KRASNALOWE WIESCI 01_23.pdfKRASNALOWE WIESCI 01_23.pdf
KRASNALOWE WIESCI 01_23.pdfWroclaw
 
Królowa Camilla - Sue Townsend - ebook
Królowa Camilla - Sue Townsend - ebookKrólowa Camilla - Sue Townsend - ebook
Królowa Camilla - Sue Townsend - ebooke-booksweb.pl
 
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
21.37 - Mariusz Czubaj - ebooke-booksweb.pl
 
PrezART o pięknym stylu
PrezART o pięknym styluPrezART o pięknym stylu
PrezART o pięknym styluPrezART
 
Szekspir i uzurpator (rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim) - Piotr Gruszczyńsk...
Szekspir i uzurpator (rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim) - Piotr Gruszczyńsk...Szekspir i uzurpator (rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim) - Piotr Gruszczyńsk...
Szekspir i uzurpator (rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim) - Piotr Gruszczyńsk...e-booksweb.pl
 
Zbrodnia i inne opowiadania Antoni Lange ebook
Zbrodnia i inne opowiadania   Antoni Lange ebookZbrodnia i inne opowiadania   Antoni Lange ebook
Zbrodnia i inne opowiadania Antoni Lange ebooke-booksweb.pl
 
Ruchy - Sławomir Shuty - ebook
Ruchy - Sławomir Shuty - ebookRuchy - Sławomir Shuty - ebook
Ruchy - Sławomir Shuty - ebooke-booksweb.pl
 
Jędrzejowskie szlaki
Jędrzejowskie szlakiJędrzejowskie szlaki
Jędrzejowskie szlakiPiotr Cypla
 
Alan w Krainie Skanlandii - Krzysztof Dmowski - ebook
Alan w Krainie Skanlandii - Krzysztof Dmowski - ebookAlan w Krainie Skanlandii - Krzysztof Dmowski - ebook
Alan w Krainie Skanlandii - Krzysztof Dmowski - ebooke-booksweb.pl
 
Dżozef - Jakub Małecki - ebook
Dżozef - Jakub Małecki - ebookDżozef - Jakub Małecki - ebook
Dżozef - Jakub Małecki - ebooke-booksweb.pl
 
6_pml_l_2023.pdf
6_pml_l_2023.pdf6_pml_l_2023.pdf
6_pml_l_2023.pdfLudaM3
 
Krasnalove Wieści - pażdziernik 2022
Krasnalove Wieści - pażdziernik 2022Krasnalove Wieści - pażdziernik 2022
Krasnalove Wieści - pażdziernik 2022Wroclaw
 
Grandmuszkieter. powieść historyczna z czasów Augusta Mocnego wiktor gomuli...
Grandmuszkieter. powieść historyczna z czasów Augusta Mocnego   wiktor gomuli...Grandmuszkieter. powieść historyczna z czasów Augusta Mocnego   wiktor gomuli...
Grandmuszkieter. powieść historyczna z czasów Augusta Mocnego wiktor gomuli...e-booksweb.pl
 

Similar to Czerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebook (20)

Strasznie głośno, niesamowicie blisko - Jonathan Safran Foer - ebook
Strasznie głośno, niesamowicie blisko - Jonathan Safran Foer - ebookStrasznie głośno, niesamowicie blisko - Jonathan Safran Foer - ebook
Strasznie głośno, niesamowicie blisko - Jonathan Safran Foer - ebook
 
Emiliano Ranocchi, "Tytania za wachlarzem ukryta", Śmierć w Europie Środkowej
Emiliano Ranocchi, "Tytania za wachlarzem ukryta", Śmierć w Europie ŚrodkowejEmiliano Ranocchi, "Tytania za wachlarzem ukryta", Śmierć w Europie Środkowej
Emiliano Ranocchi, "Tytania za wachlarzem ukryta", Śmierć w Europie Środkowej
 
Kubatura czyli-elektryczne-wagary
Kubatura czyli-elektryczne-wagaryKubatura czyli-elektryczne-wagary
Kubatura czyli-elektryczne-wagary
 
Rozdzióbią nas kruki i wrony
Rozdzióbią nas kruki i wronyRozdzióbią nas kruki i wrony
Rozdzióbią nas kruki i wrony
 
KRASNALOWE WIESCI 01_23.pdf
KRASNALOWE WIESCI 01_23.pdfKRASNALOWE WIESCI 01_23.pdf
KRASNALOWE WIESCI 01_23.pdf
 
Zapach asfaltu.
Zapach asfaltu.Zapach asfaltu.
Zapach asfaltu.
 
Nalkowska i-jej-mezczyzni
Nalkowska i-jej-mezczyzniNalkowska i-jej-mezczyzni
Nalkowska i-jej-mezczyzni
 
Królowa Camilla - Sue Townsend - ebook
Królowa Camilla - Sue Townsend - ebookKrólowa Camilla - Sue Townsend - ebook
Królowa Camilla - Sue Townsend - ebook
 
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
 
PrezART o pięknym stylu
PrezART o pięknym styluPrezART o pięknym stylu
PrezART o pięknym stylu
 
Szekspir i uzurpator (rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim) - Piotr Gruszczyńsk...
Szekspir i uzurpator (rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim) - Piotr Gruszczyńsk...Szekspir i uzurpator (rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim) - Piotr Gruszczyńsk...
Szekspir i uzurpator (rozmowa z Krzysztofem Warlikowskim) - Piotr Gruszczyńsk...
 
Ostatnie pietro
Ostatnie pietroOstatnie pietro
Ostatnie pietro
 
Zbrodnia i inne opowiadania Antoni Lange ebook
Zbrodnia i inne opowiadania   Antoni Lange ebookZbrodnia i inne opowiadania   Antoni Lange ebook
Zbrodnia i inne opowiadania Antoni Lange ebook
 
Ruchy - Sławomir Shuty - ebook
Ruchy - Sławomir Shuty - ebookRuchy - Sławomir Shuty - ebook
Ruchy - Sławomir Shuty - ebook
 
Jędrzejowskie szlaki
Jędrzejowskie szlakiJędrzejowskie szlaki
Jędrzejowskie szlaki
 
Alan w Krainie Skanlandii - Krzysztof Dmowski - ebook
Alan w Krainie Skanlandii - Krzysztof Dmowski - ebookAlan w Krainie Skanlandii - Krzysztof Dmowski - ebook
Alan w Krainie Skanlandii - Krzysztof Dmowski - ebook
 
Dżozef - Jakub Małecki - ebook
Dżozef - Jakub Małecki - ebookDżozef - Jakub Małecki - ebook
Dżozef - Jakub Małecki - ebook
 
6_pml_l_2023.pdf
6_pml_l_2023.pdf6_pml_l_2023.pdf
6_pml_l_2023.pdf
 
Krasnalove Wieści - pażdziernik 2022
Krasnalove Wieści - pażdziernik 2022Krasnalove Wieści - pażdziernik 2022
Krasnalove Wieści - pażdziernik 2022
 
Grandmuszkieter. powieść historyczna z czasów Augusta Mocnego wiktor gomuli...
Grandmuszkieter. powieść historyczna z czasów Augusta Mocnego   wiktor gomuli...Grandmuszkieter. powieść historyczna z czasów Augusta Mocnego   wiktor gomuli...
Grandmuszkieter. powieść historyczna z czasów Augusta Mocnego wiktor gomuli...
 

More from e-booksweb.pl

Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebookJak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebooke-booksweb.pl
 
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebookJak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebooke-booksweb.pl
 
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebookABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebooke-booksweb.pl
 
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebookŻycie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebooke-booksweb.pl
 
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebookżYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebooke-booksweb.pl
 
Zwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebookZwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebooke-booksweb.pl
 
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebookZrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebooke-booksweb.pl
 
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebookZostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebooke-booksweb.pl
 
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebookZłote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebooke-booksweb.pl
 
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebookZłodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebooke-booksweb.pl
 
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebookZdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebooke-booksweb.pl
 
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebookZbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebooke-booksweb.pl
 
Zarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebookZarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebooke-booksweb.pl
 
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebookZakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebooke-booksweb.pl
 
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...e-booksweb.pl
 
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebookWypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebooke-booksweb.pl
 
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebookWymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebooke-booksweb.pl
 
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...e-booksweb.pl
 
Warsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebookWarsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebooke-booksweb.pl
 
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebookUdręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebooke-booksweb.pl
 

More from e-booksweb.pl (20)

Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebookJak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
Jak zdobyć zielona kartę i wizy czasowe - ebook
 
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebookJak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
Jak zachęcać do czytania. Minilekcje dla uczniów gimnazjum i liceum - ebook
 
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebookABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
ABC emigranta - Honorata Chorąży-Przybysz - ebook
 
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebookŻycie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora jana fausta - ebook
 
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebookżYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
żYcie przed życiem, życie po życiu. Zaświaty w tradycjach niebiblijnych - ebook
 
Zwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebookZwielokrotnianie umysłu - ebook
Zwielokrotnianie umysłu - ebook
 
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebookZrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
Zrobię to dzisiaj! - Bartłomiej Popiel - ebook
 
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebookZostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
Zostań Kopernikiem! - Halina Gumowska - ebook
 
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebookZłote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
Złote pocałunki. Opowieści niezwykłe - ebook
 
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebookZłodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
Złodziejka pamięci - Krystyna Kofta - ebook
 
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebookZdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
Zdobycie sandomierza (rok 1809) - Walery Przyborowski - ebook
 
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebookZbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
Zbuduj trwałą i szczęśliwą przyjaźń - Anna Grabka - ebook
 
Zarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebookZarządzanie pracą - ebook
Zarządzanie pracą - ebook
 
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebookZakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
Zakłady sportowe i bukmacherskie kontra multilotek - ebook
 
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
Zagadki ludzkiej natury huna - tajemna wiedza kahunów, hipnoza, duchy, zjawy,...
 
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebookWypełnianie dokumentów ZUS - ebook
Wypełnianie dokumentów ZUS - ebook
 
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebookWymiar i rozkład czasu pracy - ebook
Wymiar i rozkład czasu pracy - ebook
 
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
Warsztaty edukacji twórczej. Jak rozwijać osobowość przez sztukę. Program int...
 
Warsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebookWarsztaty edukacji teatralnej - ebook
Warsztaty edukacji teatralnej - ebook
 
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebookUdręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
Udręczeni przez demony. Opowieści o szatańskim zniewoleniu - ebook
 

Czerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebook

  • 1. MIROSŁAW M. BUJKO MIROSŁAW M. BUJKO ( u r. 1 9 5 1 ) , mu z y kolog, d ok t or na u k hu ma nis t y c z ny c h. S z e f Z a k ł a du Komu nik a c ji S p oł e c z ne j w Wy ż sz e j S z kole Komu nikow a nia i M e diów S p oł e c z ny c h im. J e r z e go G ie droy c ia w Wa rs z a w ie . P ra k t y ku je iaido – t ra d y c y jną s z t u kę ja p ońs k ie go mie c z a ( w roku 2 0 0 6 u z y s k a ł 2 da n) i w y t w a r z a mie c z e t ra d y c y jny mi t e c hnik a mi. J a ko p is a r z z a d e biu t ow a ł w 2 0 0 3 roku na p is a ną d z ie s ię ć la t w c z e ś nie j Księgą uczynków , k t órą A nd r z e j D ra w ic z – p ie r w s z y c z y t e lnik k s ią ż k i – na z w a ł „ na s t ę p ny m t ome m” Mistr za i Małgor zaty B u ł ha kow a . W 2 0 0 5 roku op u b likow a ł d ru gą p ow ie ś ć , Złoty pociąg , ob e c nie pra c u je na d kole jną , z a t y t u ł ow a ną Wyspy Szerszenia . Złoty pociąg u k a ż e się w k rót c e w Nie mc z e c h i B ra z y lii, b ra z y lijs k i w y d a w c a p ra c u je t a k ż e na d p r z e k ł a d e m Czer wonego Byka .
  • 2. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio, e-booki .
  • 5. Patronat medialny Partner promocji Copyright © by Wydawnictwo W.A.B., 2007 Wydanie I Warszawa 2007
  • 6. Maszyny o kilka wieków wyprzedzają moralność, a kiedy moralność je dogoni, może nie będzie już potrzebna. Mam nadzieję, że nie. Jesteśmy jednak jedynie termi- tami na planecie. Być może, kiedy zbyt głęboko wgryziemy się w pla- netę, dojdzie do obrachunku – kto wie? Harry Truman Tu nie chodzi o wybór między pokojem a wojną. Tu chodzi o wybór między wojną a inną wojną. Mahabharata Wybrałeś wojnę i oto jest. Wszystko już gotowe: wojownicy, konie, rydwany, wozy pełne broni, kon- woje, namioty dla rannych, drwa na stosy ciałopalne, jasnowidze, węże jadowite… Mahabharata
  • 7. Południe 29 lipca 1944. Cztery i pół tysiąca metrów nad Mandżurią Chmury. Chmury. Chmury. W dole i po bokach. To było zabaw- ne wrażenie. Wydawało się, że są bardzo blisko i wystarczy- łoby tylko wyciągnąć rękę, żeby poczuć ich ulotny dotyk. Ale były także bardzo realne. Przepływały majestatycznie, niczym trącone łyżeczką kupki słodkiej pianki z białek, pływającej po mlecznej powierzchni zupy nic. Gdy był mały, nienawidził tej zupy – za mdłą słodycz, ale jeszcze bardziej dlatego, że przyrządzanie jej wprawiało jego matkę w absurdalne samozadowolenie. Tak jakby stworzyła coś wielkiego i wspaniałego. Wnosiła tę zupę z triumfującą miną, niczym westalka niosąca święty ogień przed ołtarz Zeusa. Jego starszy brat uwielbiał to paskudztwo i był zwykle głównym ako- litą na mdłym i słodkim jednocześnie nabożeństwie. Ale jego brat po kilkuletnim okresie wstrętu do jakiegokolwiek jedzenia – od czego rodzice żartobliwie ochrzcili go Teddym-Niejad- kiem – wpadł w kolejny cykl: pożerania wszelkiej strawy bez umiaru. Smakowała mu nawet zupa nic. Świństwo sporządzone z zimnego, osłodzonego waniliowym cukrem mleka i równie słodkiej pianki z białek, ubitej kunsztownie zabawnym, spręży- nowym ubijakiem. W dodatku zupę nic podawało się w domu Darrellów zamiast jego ulubionego deseru – wiśniowej gala- retki z zastygłymi w kolorowym, pysznym żelu kawałkami pomarańcz. Ale teraz… – poprawił się w fotelu, bo nagle ostro zakłuło go w kręgosłupie – teraz kilka łyżek zupy nic sprawi- łoby mu przyjemność. Może przywołałoby specyficzny, jedyny na świecie waniliowy zapach domu w niedzielne popołudnie, kiedy to zwyczajowo u Darrellów pojawiała się na stole zupa nic, niwecząc doszczętnie pikantny i kleisty smak świąteczne- go indyka z borówkami. Chmury były wspaniałe. Gdy leciut- ko zmrużyło się oczy, można było dostrzec w ich kształtach 9
  • 8. rzeczy zupełnie niezwykłe. Podstawa tej olbrzymiej, rozdętej do monstrualnych rozmiarów, lokowała się na dziewięciu tysiącach stóp. O ile znał się na chmurach, była polepiona z cumulusów. Ulotnych, niefrasobliwych tworów, jakże chętnie inicjujących swój nietrwały, liczony w minutach, żywot w taki właśnie piękny, słoneczny dzień. Gdy jednak twory te zaczną się gromadzić, jak demonstranci pod siedzibą władz stanowych, i konspirować, ich połączone nietrwałości rozbudują się, tak jak w tym przypadku, w imponującego stratocumulusa i wreszcie w twór o wygórowanych ambicjach – cumulonimbusa, które- go wierzchołek sięgnie, lekko licząc, trzydziestu tysięcy stóp. Gigantyczna chmura po prawej w zabawny sposób przypomina- ła chińską porcelanową figurkę, zdobiącą biurko dowódcy 462 grupy bardzo ciężkich bombowców, stacjonującej w Bazie A1 w Kiunglia. Figurka była wspaniała i Darrell podczas częstych wizyt w gabinecie dowódcy wpatrywał się w nią urzeczony, sta- rając się puszczać mimo uszu to, co wyrzucał z siebie czerwony na gębie pułkownik Jak-mu-tam. Tak go między sobą nazywali, ponieważ wódz 462 grupy, absolutny władca ich życia i śmier- ci, znany był głównie z tego, iż nie potrafił zapamiętać nawet najprościej brzmiących nazwisk swych licznych podwładnych. Również pięknie dźwięczące nazwy malowniczych miejsco- wości w opanowanej przez 58 skrzydło bombowe okolicy – w których mieściły się prowizoryczne lotniska, oznaczone tajemniczymi kryptonimami CV, TC, TR i GI – stanowiły dla pułkownika Jak-mu-tam najprawdziwszą udrękę. Jak głosiły grupowe ploteczki, godzinami wpatrywał się w mapę, usiłując wbić do znękanej mózgownicy tajemniczą i niepojętą muzykę Pengshan, Kiunglia, Hinshing, Kwanghan. Ale nic z tego nie wychodziło. Nosił więc podobno w kieszeni karteczki ze staran- nie wykaligrafowanymi nazwami lotnisk i wyjmował je w sto- sownych chwilach wydawania ważnych rozkazów. Ale i tak nad wszystkim musiał czuwać jego adiutant, bo Jak-mu-tam mylił nawet owe karteczki. Ile w tym prawdy, nikt z załóg grupy nie 10
  • 9. wiedział, ale poziom umysłowy dowódcy był żelaznym tema- tem dowcipów. Jedna z załóg założyła nawet specjalny brulion, w którym skrzętnie zapisywała wciąż nowe anegdotki związane z pułkownikiem. Odczytywano je potem przy akompaniamen- cie żywiołowej wesołości na specjalnych, suto zakrapianych piwem spotkaniach, nazywanych konspiracyjnie wieczorami poetyckimi. Nie trzeba dodawać, że nie wszyscy byli na nie zapraszani. By wkupić się do klubu dowcipnisiów, trzeba było wymyślić kolejny, oryginalny dowcip. W ten sposób wstępowa- ło się w konspiracyjne szeregi żartujących ze zwierzchności, a to – w pojęciu organizatorów „wieczorów poetyckich” – sku- tecznie zabezpieczało klubowiczów przed donosicielstwem. Chmura przepływała teraz majestatycznie po prawej stronie i dzięki przestronnemu oszkleniu kabiny (w istocie siedzieli tu jak w wielkiej szklanej bańce, nazywanej przez załogi cieplar- nią) można było podziwiać ją bez przeszkód. Kaprys bilionów mikroskopijnych kryształków lodu, kropelek wody i pary wod- nej stworzył fantastyczną kopię figurki z biurka dowódcy. To był stary Chińczyk, siedzący na płaskim nadrzecznym kamieniu i łowiący ryby. Wszystko było jak trzeba, a sam kapelusz, ideal- nie wytoczony z altocumulusa, miał ze trzy kilometry średnicy. Brakowało tylko wędziska z dyndającą na końcu szylkretową rybką, więc gigantyczny staruszek głupio wyciągał przed pępkiem kilkusetmetrową, obejmującą rozrzedzone powietrze prawą dłoń. Wyglądało to tak, jakby się dostojnie onanizował w atmosferycznej samotności. Darrell rozkaszlał się, gwał- townie wyrwany z kontemplacji. Rozwalony w prawym fotelu drugi pilot, oficjalnie kapitan Forrest C. Fisher, a przez przyja- ciół i znajomych zwany Legendą, zapalił kolejnego papierosa. Przezwisko miało swoje źródło w skomplikowanych historiach, którymi Fisher raczył swoje kolejne seksualne zdobycze. Naj- widoczniej znajdował w zmyślaniu szczególną przyjemność, choć właściwie koloryzować nie musiał. W kwiecie dwudziestu dziewięciu lat był mężczyzną nad wyraz urodziwym. Darrell 11
  • 10. poradził mu czas jakiś temu, by miast konfabulować zabrał się za pisanie powieści, a dziewczętom mówił jedynie to, co nieodzowne jako preludium do seksualnych igraszek. Darrell nie palił od ośmiu lat, a ciśnieniowa instalacja kabin samolotu wysuszała mu wrażliwą jak u dziecka śluzówkę. – Kopcisz jak głupi! – To była pretensja, ale brzmiał w niej ton autentycznej troski, bo Darrell bardzo lubił swego zastępcę mimo jego rozlicznych, trudnych do zniesienia wad. – Nawet nie masz pojęcia, jak to gówno śmierdzi. A pojęcia nie masz, bo nigdy nie rzuciłeś palenia. – Pomachał ostentacyjnie dłonią przed nosem. – Z czego oni robią tę tru- ciznę? – Przecież to camele! – Drugi pilot energicznie bronił ulubionej marki i nawet przyjął w fotelu całkiem przyzwoitą pozę. W każdym razie zdjął lewą nogę z krawędzi tablicy przyrządów (podeszwa buta niebezpiecznie naciskała na obramowanie szybkościomierza) i umieścił ją tam, gdzie należało, na płaskim pedale orczyka. – Właśnie – Darrell zimno cedził słowa – pachnie dokład- nie tak jak wielbłądzie gówno. Legenda westchnął i zdusił połówkę camela w popielnicz- ce. Na szczęście popielniczki w samolocie miały szczelne przykrywki na zawiaskach i niedopałki nie śmierdziały tak jadowicie. Darrell w swojej dziewiczej popielniczce trzymał torebkę z mocnymi miętówkami. – Harold, skąd wiesz, jak śmierdzi wielbłądzie gówno? – Legenda był jednak lojalnym konsumentem. Darrell uśmiechnął się z wyższością. – Latałem przez dwa miesiące w Afryce i byłem na pusty- ni w nocy. Arabowie rozpalają z tego ogniska, bo te gówna są wyjątkowo suche i twarde. Tego zapachu się nie zapomina. A ty sam masz już zęby żółte jak wielbłąd. Kiedyś były cał- kiem ładne. – Wrzucił do ust miętówkę i wykrzywił twarz, bo wydała mu się wyjątkowo gorzka. – Jak te twoje dziewczy- 12
  • 11. ny mogą się z tobą całować? – gderał bez złości. – Równie dobrze mogłyby całować się z tą popielniczką… Legenda miał gotowy argument i uśmiechnął się szeroko, bo rozmowa schodziła na jego ulubione tory: – My się nie całujemy! – Darrell uniósł brwi w sardonicz- nym znaku zapytania i czekał na ripostę, świadom poczucia humoru podwładnego. – Od razu zabieramy się do rzeczy. Szkoda czasu. Zresztą całowanie się jest bardzo niehigienicz- ne. Te wszystkie mikroby i tak dalej. – Myślisz, że jak zmuszasz je, żeby ssały tę twoją…. – Darrell przez chwilę szukał dobrego słowa, by nie popaść w banał i wulgarność – …tę twoją turbosprężarkę, to to jest higieniczne? – Dla mnie tak. Darrell nie rzekł nic i tylko pokiwał z politowaniem głową. Ale to politowanie też było żartem, bo doskonale wiedział, że Legenda nigdy nie okazał się egoistą. Był dla swoich ofiar koleżeński i troskliwy. Dbał, by – nie daj Boże – nie zaszły z nim w ciążę, i zawsze upewniał się, że miały autentyczny orgazm. Jednym słowem, gdyby ograniczył swoje bigamicz- ne skłonności, mógłby być wzorem kochanka. – Dobrze. – Darrell musiał się zmusić do tego, by na powrót wejść w rolę dowódcy. Słońce, chmury i rozmowa z Fisherem zupełnie go zdemobilizowały. – Zejdziemy na przelotową. Zmniejsz obroty. Choć wciąż lecieli nad terytorium okupowanym przez Japończyków, nic im z ziemi ani na niebie nie zagrażało. Nad celem, a była nim stalownia koncernu Showa w Anshan, też nie działo się nic godnego odnotowania w dzienniku. Lot- nictwo japońskie dogorywało. Nie mieli ani personelu, ani sprzętu, ani paliwa. Obrona przeciwlotnicza w rejonie celu to nieliczne baterie, których pociski ledwie sięgały pułapu, na którym podchodzili nad cel. Choć trzeba przyznać, że jeden pocisk rozerwał się całkiem blisko i samolotem zakołysało 13
  • 12. gwałtownie, gdy błyskawicznie przelatywał przez chmurę dymu. W kilka minut później, kiedy dziewięćdziesiąt sześć bombowców zaczęło wypróżniać się z prawie 900 ton bomb i stalownię pokryły dokładnie jaskrawe, pomarańczowo- -czarne bąble eksplozji, słabiutka japońska artyleria zamilkła. Widać ze strachu. Misja załogi superfortecy B-29, ochrzczonej zgodnie ze zwyczajem wisusowskim określeniem Ramp Tramp, zaczęła się nieszczególnie. Są takie dni, w których nic się nie układa. A w ogóle pomysł wysyłania samolotów na odległość 1650 mil był zwariowany. Gdy grzali silniki, Anderson, inżynier pokładowy, zameldował, że wysiadło zasilanie agregatu, który pompował płyn ze zbiornika wyrównawczego do instalacji przeciwoblodzeniowych. Zanim technicy obsługi naziemnej rozebrali urządzenie i poskładali je do kupy, upły- nęło trzydzieści denerwujących minut. W zasadzie powinien zażądać odwołania lotu i dodatkowego przeglądu, ale mach- nął ręką na procedury i wystartowali w pogoń za formacją. Żeby ją dogonić, Ramp Tramp musiał pędzić przez dwie godziny na maksymalnych obrotach. Gnać potrafił. Pędzony czterema wright-cyklonami – z których każdy rozwijał, dzię- ki sprężarkom, moc 2200 koni – latał na wysokim pułapie z prędkością myśliwca. Ale szybkość kosztuje i Darrell z nie- pokojem obserwował zespolony wskaźnik paliwa. Dogonili, lecz znad celu trzeba było wracać noga za nogą, bo z wyli- czeń Andersona wynikało, że do bazy dolecą na ostatnich galonach. Znów byli sami na wielkim niebie. Legenda wyprostował się służbiście i z wystudiowaną godnością sięgnął do manetek sterujących przepustnicami silników. Ten gest byłby stosowny nawet dla prezydenta uruchamiającego główną śluzę Kanału Panamskiego podczas ceremonii otwarcia. Potem wydarzenia potoczyły się w osza- łamiającym tempie. Numer trzeci, prawy wewnętrzny wright- 14
  • 13. -cyklon, wyrzucił smugę czarnego dymu z płonącego oleju, a po chwili rzygnął tym olejem na lśniącą gondolę silnika i dalej na śliczne, błyszczące wypolerowanym duraluminium skrzydło. Pozbawiony smarowania silnik zatarł się błyska- wicznie, a pięciometrowe, czterołopatowe śmigło Hamilton Standard znieruchomiało. To jeszcze nie było najgorsze. Bez ładunku dolecieliby z łatwością na trzech motorach, ale zlekceważona przez Darrella obrona przeciwlotnicza musiała trafić w coś, co unieruchomiło mechanizm szybkiej zmiany skoku. Mimo gorączkowych prób Fishera śmigło pozosta- wało w położeniu roboczym i nie dało się ustawić w cho- rągiewkę. Prawie pięć metrów kwadratowych powierzchni łopat dawało monstrualny opór czołowy. W dodatku Ramp Tramp trząsł się i podrygiwał jak chory na parkinsona, bo – żeby nie pożeglować ku ziemi – musieli zwiększyć obroty numeru czwartego i żonglować mocą pozostałych cyklonów. A i tak Ramp Tramp zataczał się po niebie jak podchmielony włóczęga. Oczywiste było, że w samolocie, który musi pchać stawiające opór łopaty śmigła, benzyna skończy się wcześ- niej, niżby sobie tego życzyli. To tak, jakby ktoś usiłował biec pod wiatr z otwartym parasolem. – Tośmy sobie polatali – Darrell zaklął bez złości i sięgnął po słuchawki. – Nic się nie da zrobić? Anderson! Wymyśl coś, bo nie zdążymy na kolację! Inżynier pokładowy już od dłuższego czasu tkwił frasobli- wie pomiędzy fotelami pilotów. Teraz włożył suwak logaryt- miczny do kieszeni bluzy najeżonej ostro zatemperowanymi ołówkami i pedantycznie zapiął guzik. Jego interpretacja była wiarygodna, ale ogólnikowa: – To często tak bywa. Nie czuje się nawet uderzenia, a dopóki nie zmieniają się parametry lotu i pracy silnika, wszystko trzyma się kupy. Widzieliście, że odmaszerował dopiero wtedy, kiedy zredukowaliście obroty? Wcześniej przyrządy niczego nie pokazywały? Prawda? 15
  • 14. Piloci posłusznie pokiwali głowami. Darrellowi jak na zawołanie wyświetliły się w głowie strony podręcznika o poetyckim tytule Awarie statków powietrznych. Musiał uczyć się na pamięć wykresów i tabel. Wymagano tego, udzielając licencji oblatywacza. Teraz wszystkie te wykresy i wyliczanki przyczyn i skutków można było sobie wsadzić do tyłka i popchnąć patyczkiem. – Pewnie wycelowali w korek od oleju – Darrell zmrużył oko, uśmiechając się do drugiego pilota, choć sytuacja wyglą- dała na poważną i taką, która zasługiwała na miejsce w rze- czonej księdze katastrof. Zawsze gdy robiło się niewesoło, pierwszą jego reakcją było niestosowne, ale poprawiające nastrój dowcipkowanie. Załogę to zdecydowanie irytowało. – Raczej dokładnie w RPM*… – Legenda też się uśmiech- nął, bo wyobraził sobie japońskiego celowniczego w owija- czach i z samurajskim mieczem, mierzącego w ich samolot. Celowniczy był zezowaty i miał rzadkie żółte zęby. – Aha! – westchnął Darrell i spojrzał w tył, do góry, na inży- niera: – Anderson, weź swój suwak i oblicz, dokąd mamy szanse zalecieć na tej kulawej kaczce, a po drodze powiedz Steinerowi, co ma przekazać do bazy. Sierżant Albert J. Steiner był radiooperatorem i z racji nie- miecko brzmiącego nazwiska obiektem niewybrednych docin- ków załogi. Chcieli mu koniecznie wmówić, że ma w Berlinie wysoko postawionego kuzyna i że gdyby tylko chciał, mógłby wykorzystać swoje rodzinne koneksje do odsunięcia Hitlera od władzy i szybkiego zakończenia wojny. Wręczyli mu nawet misternie wypiłowany z grubej, oksydowanej blachy Krzyż Żelazny, który ku ich zdumieniu i hałaśliwej aprobacie zawiesił sobie natychmiast w wycięciu kołnierzyka i nigdy się z nim nie rozstawał, wierząc w jego magiczną moc, chroniącą od zestrze- lenia. Jak dotąd Krzyż działał doskonale. * RPM – mechanizm zmiany skoku śmigła. 16
  • 15. Obliczenia nie trwały długo i po chwili Darrell usłyszał w interkomie głos Andersona: – Harold, zostaw latanie Legendzie i chodź do nas. Zdjął słuchawki i ciężko wygramolił się z fotela, bo korzonki znów dały o sobie znać ćmiącym ukłuciem. „To od tego choler- nego latania – pomyślał. – Kiedy nie wyłazi się godzinami z fote- la i człowiek nie rusza się przez cały dzień, to mięśnie zanikają i nie podtrzymują kręgosłupa, jak należy”. A fotele w superfor- tecy były wyjątkowo wygodne. Miały nawet, co Darrell uważał za zbyteczną ekstrawagancję, stosowniejszą raczej dla I klasy pasażerskiej, luksusowe, wyściełane podłokietniki. Od miesięcy obiecywał sobie w duchu, że zacznie się gimnastykować, biegać, grać z chłopcami w piłkę… Ale gdy po kolejnym locie wracał z baraku Intelligence Service, gdzie dowódcy bombowców spowiadali się z przebiegu misji, nie zachodził nawet do swojej kwatery. Nie szedł też pod prysznic, co byłoby ze wszech miar wskazane po długim locie w klimatyzowanej kabinie. Bocianimi krokami, przyspieszając jak koń, który wyczuje stajnię, sadził od razu do lotniskowej kantyny, by poczuć boski smak burbona, popijanego jasnym, puszkowym piwem. Teraz też chętnie by się napił, ale regulaminy USAAF nie przewidywały na pokładach statków powietrznych alkoholu innego niż ten, który krążył w instalacji antyoblodzeniowej. Anderson zajmował, wraz z nawigatorem w osobie kapitana Jacka W. Littona Jr., przedział oddzielony od kabiny pilotów pancernymi płytami. Było tu cał- kiem przytulnie. Umieszczone na lewej i prawej burcie okienka zasłonięte były wesołymi, kretonowymi zazdrostkami w kwiat- ki, które podarowała im narzeczona Juniora jeszcze w kraju. Po prawej, patrząc w stronę dziobu bombowca, wznosił się ozdo- biony dziesiątkami zegarów, przełączników i dźwigni ołtarz głównej konsoli kontrolnej. Anderson miał tu obity skórą fotel. Intymnie oświetlony, rozkładany stół nawigacyjny z obrotowym fotelikiem i kompletem podstawowych przyrządów, a pod nim pomysłowy segregator na mapy, umieszczono na przeciwległej 17
  • 16. burcie. Stanowisko nawigatora sąsiadowało z boksem operatora doskonałego radaru bombardierskiego AN/APQ-23. W górze, niczym olbrzymi bojler, pracowała z cichym szmerem serwomo- torów przednia wieża strzelecka. Niemal w jednej osi pomiesz- czono jej lustrzane odbicie: dolną wieżę. Dalej w stronę ogona zamontowano przegrodę ciśnieniową, za którą znajdowała się pusta w tej chwili gigantyczna komora bombowa. Anderson drapał się frasobliwie po krótko ostrzyżonej głowie. Obydwaj z Juniorem (z wszystkich członów skomplikowanych persona- liów Littona ostał się tylko Junior) mieli nieszczególne miny. Nawigator gestem poprosił dowódcę o spojrzenie na mapę i nie podnosząc już wzroku na Darrella, wbił nóżkę cyrkla w karton. – Jesteśmy tu. – Przyłożył do mapy ekierkę z centymetro- wą podziałką i rozsunął cyrkiel. Potem narysował półokrąg i uroczyście zakomunikował: – Możemy dojechać do każdego miejsca w tym kółku. Darrell odsunął go delikatnie i zajął obrotowy fotelik. Przy okazji po raz pierwszy (choć wydawało mu się, że zna dosko- nale swój samolot) zauważył, że nóżki fotelika są sprytnie wsunięte w podłogowe listwy prowadnic. Konstruktor zrobił to tak przemyślnie, że gdyby nawet przyszło pilotowi do głowy zrobić superfortecą beczkę, to tylko nawigator oraz jego cyrkle i ekierki pożeglowałyby w stronę sufitu, a fotelik nie drgnąłby ani o cal. Granica zakreślona przez rysik cyrkla stawiała załogę Ramp Tramp w zupełnie nowej sytuacji i Darrell postanowił się upewnić: – Tylko tyle? Anderson oburzył się szczerze: – Policzyliśmy dwa razy. – Z tego, moi panowie, wynika niezbicie, że możemy albo spaść na głowę Japońcom, albo, jak zalecimy dalej – chińskim komunistom, ale ci ugotują nas z ryżem. Zresztą, o ile wiem, tu nie ma żadnych sensownych lotnisk. Możemy również wracać do Anshan i zobaczyć, czy stalownia jeszcze się pali… 18
  • 17. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment pełnej wersji całej publikacji. Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj. Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu. Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio, e-booki .