2. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .
3. Dawid Bieńkowski Nic
Andrzej Czcibor-Piotrowski Cud w Esfahanie
Adam Czerniawski Narracje ormiańskie
Ida Fink Odpływający ogród
Ida Fink Podróż
Manuela Gretkowska My zdies emigranty
Manuela Gretkowska Kabaret metafizyczny
Manuela Gretkowska Tarot paryski
Manuela Gretkowska Podręcznik do ludzi
Manuela Gretkowska Namiętnik
Henryk Grynberg Drohobycz, Drohobycz
Włodzimierz Kowalewski Światło i lęk
Wojciech Kuczok Gnój
Wojciech Kuczok Widmokrąg
Krystian Lupa Labirynt
Krystian Lupa Podglądania
Cezary Michalski Siła odpychania
Włodzimierz Pawluczuk Judasz
Henryk Rozpędowski Charleston
Janusz Rudnicki Mój Wehrmacht
Sławomir Shuty Zwał
Piotr Siemion Finimondo
Mariusz Sieniewicz Czwarte niebo
Jerzy Sosnowski Wielościan
Jerzy Sosnowski Prąd zatokowy
Magdalena Tulli W czerwieni
Magdalena Tulli Sny i kamienie
Magdalena Tulli Tryby
5. Moja kawiarnia w∏aÊciwie nie ró˝ni si´ od in-
nych w Pary˝u. Mo˝na napiç si´ dobrej kawy, bardzo
dobrej, jak powiadajà niektórzy, mo˝na te˝ zjeÊç
tart´ jab∏kowà, a jeÊli ktoÊ nie lubi rozpieczonych
jab∏ek, jak Eryk, mo˝e zamówiç du˝y kawa∏ek cze-
koladowego ciasta. Codziennie stawiam na barze
tac´ ze Êwie˝ymi croissantami, jednà tac´, nigdy
wi´cej, nigdy mniej. Stali klienci, jak poczciwy
Chaim czy m∏ody Bouvier, Êpieszà si´ na swojego
ulubionego rogalika, a ja od rana mam mi∏e towa-
rzystwo. Te croissanty piecze dla mnie Teresa, taka
ma∏a, siwa staruszka spod numeru 47, która siedzi
zawsze przy stoliku pod lustrem. Nigdy jeszcze nie
wzi´∏a ode mnie nawet centyma za rogaliki, ale nic
w tym dziwnego, przecie˝ przez ca∏y dzieƒ wypija
tyle kiru, ˝e doprawdy trudno pojàç, jakim cudem
wraca do domu o w∏asnych si∏ach.
Ale o czym to ja chcia∏am opowiedzieç?…
Tak, moja kawiarnia ró˝ni si´ od innych w Pa-
ry˝u mo˝e tylko tym, ˝e wszystko tu jest stare
i zniszczone. Ciàgle brakuje mi pieni´dzy, a w do-
9
6. datku sama jestem ju˝ stara i po prostu pasuj´ do
tej rupieciarni. M∏odzi tego nie rozumiejà, oni lubià,
jak wszystko lÊni, wolà rzeczy nowe i czyste. Dla
mnie ciekawsze sà te, które pami´tajà inne czasy,
widzia∏y ludzi w innych strojach, s∏ucha∏y muzyki
z trzeszczàcych p∏yt. MyÊl´ sobie, ˝e jest taki mo-
ment w ˝yciu ka˝dego cz∏owieka, kiedy zaczyna
lubiç starocie.
Najpierw, gdy jest si´ m∏odym, lubi si´
wszystko, co nowoczesne, i ka˝da z takich rzeczy
wydaje si´ doskonalsza od poprzedniej. Nowa mu-
zyka jest lepsza od starej, nowe samochody sà pi´k-
niejsze od tych zesz∏orocznych, a nowe ekspresy do
kawy wydajà si´ lepsze i sprawniejsze od tych,
z których ∏uszczy si´ ju˝ emalia. Ale nawet Eryk,
chocia˝ ma dopiero osiemnaÊcie lat, mówi, ˝e stary
ekspres parzy∏ du˝o lepszà kaw´, no có˝, musia∏am
wstawiç nowy, bo tamten si´ zepsu∏ i ju˝ nie da∏o
si´ go zreperowaç. Ten nowy ma kwadratowe guzi-
ki z napisami po angielsku, zap∏aci∏am za niego
mnóstwo pieni´dzy, i w dodatku nie chcieli mi go
daç na raty, a to zupe∏ny skandal, bo przecie˝ nigdy
nie zap∏aci∏am ˝adnego rachunku po terminie, cho-
cia˝ nie zawsze wiod∏o mi si´ tak jak teraz, a i teraz
nie wiedzie mi si´ najlepiej. Ale o tym ju˝ mówi∏am.
Tak czy inaczej, nie dali mi na raty, i to jest zupe∏ny
skandal. Pewnie dlatego, ˝e jestem ju˝ taka stara…
Potem nagle coÊ si´ zmienia i cz∏owiek prze-
staje rozumieç m∏odych. Ich muzyka wydaje si´ ha-
10
7. ∏asem, nowe samochody sà paskudne, wszystko
w nich jest plastikowe, wszystko Êwieci, mruga,
w ogóle nie umia∏abym prowadziç takiego samo-
chodu. KiedyÊ mieliÊmy z Henrykiem pi´kne auto,
amerykaƒskie, ale to by∏o tak dawno, jeszcze jak
Henryk ˝y∏. On nie ˝yje ju˝ ponad pi´tnaÊcie lat i na-
sze auto te˝ tyle lat nie jeêdzi∏o, chocia˝ stoi dalej
w gara˝u, samotne i zakurzone. Nie wiem, po co
wcià˝ p∏ac´ za ten gara˝, bo to sà nie byle jakie pie-
niàdze, a przecie˝ nie powodzi mi si´ najlepiej…
Ja myÊl´, ˝e kochamy wszystko to, co poko-
chaliÊmy w m∏odoÊci i te rzeczy zestarza∏y si´ razem
z nami. Politura na starych meblach ju˝ wyblak∏a
i na kantach zaczyna Êwieciç go∏e drewno, ale my
dotykamy ich delikatnie i czujemy ciep∏o, które wpi-
sa∏ w nie czas. Stare samochody coraz cz´Êciej si´
psujà, ale my wcià˝ kochamy ich kszta∏ty, ich war-
kot, ich wielkie, wygodne kanapy i pi´kne, chocia˝
zupe∏nie nieprzydatne detale. Stare urzàdzenia sà
takie nieporadne, ale my wcià˝ cenimy wysi∏ek, któ-
ry by∏ potrzebny, ˝eby z nich korzystaç. Mam stary
odkurzacz, który Henryk kupi∏ zaraz po Êlubie. To
nie do wiary, ale on wcià˝ jeszcze troch´ dzia∏a.
Wiem, ˝e nowe odkurzacze mocno ciàgnà i nie trze-
ba tak bardzo si´ wysilaç, a ja przecie˝ jestem ju˝
stara i czasem nie mog´ za jednym zamachem od-
kurzyç obydwu pokojów. Gdy nadchodzà deszczo-
we dni, to przypominajà mi si´ wszystkie uderze-
nia, które dosta∏am w obozie, ka˝de z nich czuj´
11
8. w moich starych koÊciach, zapisa∏y si´ tam i teraz
wracajà z ka˝dà s∏otà, jak z∏e wspomnienia.
Ale nie o tym chcia∏am mówiç…
Ten odkurzacz jest taki pi´kny, owalny, z na-
pisem t∏oczonym na bakelitowej ràczce. Jestem
z niego bardzo dumna. Kiedy go ciàgn´ za rur´ po
dywanie, czuj´ si´ tak jak wtedy, gdy jechaliÊmy na-
szym samochodem, w s∏oneczny dzieƒ, bulwarem
Saint Germain. Dach by∏ zwini´ty, ja rozpuszcza∏am
moje d∏ugie, czarne w∏osy i kiedy tak jechaliÊmy,
wszyscy panowie przy kawiarnianych stolikach
zapominali o swoich dziewczynach, które siedzia∏y
obok nich i pi∏y kaw´, i odwracali si´ za nami. Za-
zdroÊcili Henrykowi takiego pi´knego samochodu
i takiej dziewczyny. Obejmowa∏am go wtedy i opie-
ra∏am mu g∏ow´ na ramieniu, a on jecha∏ dumny
i wypr´˝ony i uÊmiecha∏ si´ pod nosem.
M∏odoÊç przemija, a my wcià˝ kochamy te
same rzeczy i nawet tych samych ludzi, chocia˝ nie
zawsze, ale czasem tak jest. Ja do dziÊ kocham Hen-
ryka, chocia˝ nie ˝yje ju˝ przesz∏o pi´tnaÊcie lat.
Mówi∏am ju˝ o tym…
Napije si´ pan jeszcze kawy?
MyÊl´, ˝e moja kawiarnia nie jest taka naj-
gorsza. Wiele osób odwiedza mnie codziennie od
wielu, wielu lat, na przyk∏ad starsza pani Greffer.
Przychodzi ze swoimi trzema pieskami, ubrana
w kolorowe szmatki, niektóre ju˝ ca∏kiem zniszczo-
ne, owini´ta we∏nianym szalem, nawet jak jest cie-
12
9. p∏o, i w starym berecie. Usta ma wyszminkowane
na czerwono, zawsze nierówno, bo ona ju˝ prawie
nie widzi, i to jest naprawd´ niepowa˝ne, bo prze-
cie˝ starsze panie nie powinny tak wyglàdaç. Jednà
r´kawiczk´ to ma zupe∏nie bez palców, nie wiem
dlaczego.
M∏ody Bouvier mówi o niej „stara wariatka”,
ale on nie zna ca∏ej historii, wcià˝ tylko kupuje
i sprzedaje pieniàdze, i nic by z tego nie zrozumia∏,
wi´c po co mam mu opowiadaç. Te jej pieski to sà
zupe∏nie zwyczajne kundle, ale ka˝dy jest inny,
jeden ma∏y i bardzo kud∏aty, drugi wyd∏u˝ony jak
jamnik, a trzeci ca∏kiem du˝y, czarny, i wszystkie
majà Êmieszne, we∏niane kamizelki, tak samo dziu-
rawe i zniszczone jak ubrania pani Greffer. Przycho-
dzi tu z nimi codziennie, pieski k∏adà si´ pod stoli-
kiem i Êpià, a ona zamawia kaw´, ale prawie jej nie
pije, tylko drzemie sobie, lekko pochylona, i pewnie
jej si´ Êni mój Henryk.
Pani Greffer ma na imi´ Joanna i kiedyÊ przy-
jecha∏a do Pary˝a z Austrii. Przysz∏a tu pewnego
dnia wystrojona jak dama i od razu zakocha∏a si´
w moim Henryku. Nie by∏yÊmy ju˝ takie m∏ode, ale
podobno razem wyglàda∏yÊmy bardzo pi´knie. Ona
mia∏a takie d∏ugie blond w∏osy, a ja mia∏am te˝ d∏u-
gie, ale czarne. Bardzo jà lubi∏am, szybko zosta∏y-
Êmy przyjació∏kami i oczywiÊcie nie mówi∏am o niej
„pani Greffer”, tylko po prostu Joanna. ChodziliÊmy
wszyscy razem do kina, jeêdziliÊmy na pikniki za
13
10. miasto albo do Ogrodów Luksemburskich, a w so-
bot´ bawiliÊmy si´ w kabarecie na Montmartre.
To by∏y bardzo mi∏e czasy, naprawd´ bardzo mi∏e,
a ona bardzo kocha∏a si´ w moim Henryku.
Ja myÊl´, ˝e ona tu wcià˝ przychodzi dla
niego.
Naprawd´ nie wiem, czy powinnam o tym
opowiadaç…
Mo˝e jednak napije si´ pan kawy?
MyÊl´, ˝e zawsze by∏o mnie za ma∏o jako ko-
biety dla takiego m´˝czyzny jak Henryk. ˚y∏ mocno
i szybko, jakby wiedzia∏, ˝e nie ma tyle czasu co
inni. Kobiety za nim szala∏y, nie tylko pani Greffer.
Zna∏am wszystkie jego romanse, bo tak niedok∏ad-
nie je ukrywa∏ przede mnà, jakby chcia∏, ˝ebym ˝ad-
nego nie przegapi∏a, o wszystkich wiedzia∏a. By∏
bardzo pouk∏adany i rozsàdny, i sprytny, ale z tymi
romansami jakoÊ nigdy mu nie wychodzi∏o. Zawsze
si´ domyÊli∏am, chocia˝ nikt inny nie wiedzia∏, wi´c
coÊ mi si´ wydaje, ˝e specjalnie by∏ wobec mnie
taki nieostro˝ny, ˝ebym mog∏a mu zabroniç. Tylko
˝e ja tego nigdy nie zrobi∏am.
Henryk mia∏ bardzo dobry gust, wszystko,
co kupowa∏, by∏o pi´kne, wszystko musia∏ mieç
w najlepszym gatunku. Samochód sprowadziliÊmy
a˝ z Ameryki, bo Henryk powiedzia∏, ˝e citroeny sà
paskudne i ciasne. MieliÊmy wtedy du˝o pieni´dzy,
bo on pracowa∏ w ministerstwie, no i kawiarnia te˝
lepiej prosperowa∏a. Nie wiem, czemu teraz tak
14
11. trudno mi zwiàzaç koniec z koƒcem. Przecie˝ ta
kawiarnia nie ró˝ni si´ za bardzo od innych. CoÊ
si´ zepsu∏o na Êwiecie. Nawet Pary˝ si´ zepsu∏.
To na pewno dlatego, ˝e jestem ju˝ taka stara…
Henryk mia∏ dobry gust i te jego kobiety
wszystkie by∏y wyjàtkowe, jakby je kupowa∏ w gale-
rii. On ich wcale nie szuka∏, nie zdobywa∏, nie cza-
rowa∏, tak jak to robi Michel, który prowadzi ka-
wiarni´ przy nast´pnej przecznicy. Michel to jest
mistrz uwodzenia, ma swoje sekretne metody i cza-
sem mi opowiada o nich i o swoich zdobyczach.
Ja jestem ju˝ bardzo stara i on nie widzi we mnie
kobiety, tylko najwy˝ej towarzysza do wieczornych
rozmów, kiedy mu si´ akurat nie uda jakiÊ podryw
i na jeden dzieƒ zostaje sam. Ja te˝ mu du˝o opo-
wiadam, bo to màdry i wra˝liwy ch∏opiec, chocia˝
czegoÊ mu w Êrodku brakuje. Z tymi dziewczynami
to tylko sypia, spotka si´ kilka razy, a potem wszyst-
ko niszczy, jakby ze strachu, ˝e pewnego dnia przy-
wià˝e si´ do jednej z nich i ona go za bardzo poko-
cha, a potem b´dzie mia∏ k∏opot. Mo˝e jest takim
egoistà, a mo˝e coÊ mu si´ z∏ego przytrafi∏o w ˝y-
ciu, ale nigdy o niczym takim nie mówi∏. A mo˝e on
po prostu jeszcze nie dorós∏, zupe∏nie tak, jakby by∏
ma∏ym ch∏opcem, który ma bogatych rodziców i oni
kupujà mu tak du˝o zabawek, ˝e ˝adnà z nich nie
nauczy∏ si´ bawiç d∏u˝ej ni˝ kilka minut, zaraz bie-
rze nast´pnà, i ˝adnej nie potrafi doceniç. Natura
da∏a mu urod´ i spryt i on mo˝e mieç tych zabawek,
15
12. tych kobiet, ile tylko zapragnie, wi´c ˝adnej nie ce-
ni i do ˝adnej si´ nie przywiàzuje, bo wie, ˝e zaraz
mo˝e mieç pi´kniejszà albo màdrzejszà, w ka˝dym
razie innà.
Henryk taki nie by∏. Kobiety same klei∏y si´
do niego, chocia˝ nigdy nie stosowa∏ ˝adnych pod-
st´pów i tak naprawd´ nigdy ich nie uwodzi∏. By∏
dobrym przyjacielem dla wszystkich, równie˝ dla
m´˝czyzn, no ale niech pan sam powie, czy mo˝li-
wa jest przyjaêƒ, taka czysta przyjaêƒ, mi´dzy ko-
bietà a m´˝czyznà, jeÊli ona jest ∏adna i do tego
nieg∏upia, a on przystojny? JeÊli ludzie sà tak bli-
sko, ˝e sobie pomagajà, lubià byç razem, dawaç
sobie prezenty, troszczà si´ o swoje zdrowie, ca∏u-
jà si´ na po˝egnanie i na powitanie w policzek albo
w czo∏o, no to czemu nie mieliby w koƒcu poca∏o-
waç si´ w usta, przytuliç mocniej ni˝ zwykle, polu-
biç smaku i zapachu tej drugiej osoby? Dlaczego
nie mieliby w koƒcu dotknàç si´ czulej, a potem
jeszcze czulej, nie zachwyciç si´ pi´knem swoich
d∏oni, ust, w∏osów, opalonych ramion? To si´ musi
staç pr´dzej czy póêniej i przyjaciele zostajà ko-
chankami. Zawsze tak jest, chyba ˝e przyjaêƒ nie
jest wcale tak wielka, albo mieszkajà bardzo daleko
od siebie, albo coÊ innego w ˝yciu nie pozwala im
si´ zbli˝yç, ci´˝ka praca, choroba, a mo˝e jeszcze
coÊ innego.
Tych kobiet nie by∏o wiele, wcale nie tak wie-
le. Wszystkie by∏y w jakiÊ sposób niezwyk∏e, nawet
16
13. taka malarka, strasznie brzydka, nos mia∏a jak karto-
fel i oczy wàsko osadzone, i w∏osy rzadkie, zawsze
t∏uste i zaniedbane, ale za to malowa∏a takie dziw-
ne obrazy, które nie dawa∏y spokoju, jak si´ je raz
zobaczy∏o. Jeden wisi teraz podobno w Centrum
Pompidou.
Ona by∏a zawsze bez grosza i zawsze myÊla-
mi gdzie indziej. Przychodzi∏a tutaj i tylko mówi∏a,
˝e u nas jest cudownie, i pyta∏a, czy kawa jest dro-
ga, a jak sprzeda∏a jakàÊ prac´, to wszystko zaraz
przehula∏a i znowu nie mia∏a pieni´dzy. Mam w do-
mu jej dwa obrazy – Henryk je kupi∏. Pewnie zap∏a-
ci∏ o wiele wi´cej, ni˝ by∏y warte, bo chocia˝ mu si´
podoba∏y, to kupowa∏ je przede wszystkim dlatego,
˝e ona potrzebowa∏a pieni´dzy. P∏aci∏ w ratach, wy-
dziela∏ jej, nie chcia∏ dawaç za du˝o naraz, ˝eby
wszystkiego nie przepi∏a.
Jak ona si´ nazywa∏a? Nie pami´tam…
Ja mam ju˝ bardzo z∏à pami´ç. Coraz to nie
mog´ sobie przypomnieç jakiegoÊ nazwiska albo
nazwy ulicy. Wszystko dlatego, ˝e jestem ju˝ taka
stara…
Wiele z tych kobiet zna∏am. Niektóre mia∏y
okropnych m´˝ów, albo grubych, albo g∏upich, albo
gburowatych, i by∏y z Henrykiem bardzo szcz´Êli-
we, tak jak ja, bo on by∏ wspania∏ym m´˝czyznà
i potrafi∏ zadowoliç kobiet´ pod ka˝dym wzgl´dem.
Po prostu by∏o w nim za du˝o m´˝czyzny dla jednej
kobiety.
17
14. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .