SlideShare a Scribd company logo
1 of 82
Download to read offline
1
Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl
2
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl




ZAPACH ASFALTU
Kuba Turkiewicz


Skład i łamanie:
Patrycja Kierzkowska


Korekta:
Anna Matusewicz


Okładka:
Julia Górniewicz


Wydanie pierwsze, Jędrzejów 2007


ISBN: 978-83-60320-57-0


Wszelkie prawa zastrzeżone!


Wydawnictwo Escape Magazine
ul. Spokojna 14
28-300 Jędrzejów
http://www.escapemag.pl
3
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl




                      JAKIEŚ OKO

  Nie potrafił powiedzieć, ile czasu spędził leżąc
w bezruchu. Być może było to zaledwie dziesięć minut, być
może dwie godziny.
  Kiedy ramię kobiety zaczęło mu ciążyć, podniósł je deli-
katnie i odsunął się powoli od jej irytująco ciepłego ciała.
Usiadł na brzegu łóżka. Nie znał jej imienia i nie zamierzał
go poznać.
  Sięgnął po papierosy i zapalił jednego z nich.
  Krople deszczu leniwie bębniły w zardzewiały parapet,
poruszając w mężczyźnie strunę, która nie powinna była
drgnąć.
  Założył szorty i podszedł do okna, by odsłonić firankę.
Chwilę stał w bezruchu, obserwując wyludnione miasto.
Lubił blask sodowych lamp przeglądających się w błyszczą-
cej powierzchni mokrego asfaltu.
  Otworzył okno i uśmiechnął się lekko, czując na twarzy
ciepły powiew. Wyrzucił papierosa i głęboko odetchnął.
Kochał ten zapach a myśl, że już nigdy więcej nie będzie
miał okazji go poczuć, wywołała w jego żołądku nieprzy-
4
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


jemne uczucie. Ogarnął go graniczący z paniką strach,
przed którym nie potrafił się obronić. Wiedział, że przemi-
jająca właśnie chwila należy do tych, które powrócą w przy-
szłości jako nieznośne wspomnienie.
  Spojrzał na zegarek. Fosforyzujące wskazówki zawsze
kojarzyły mu się ze ślepiami czyhającego w mroku potwo-
ra. Dochodziła czwarta.
 - Cholera - zaklął, wiedząc, że nie będzie miał już okazji
 się zdrzemnąć. Poszedł do łazienki, gdzie zapalił światło.
 Stanął przed lustrem i umieścił w ustach kolejnego pa-
 pierosa. Przyglądając się swojemu odbiciu, zapalił go.
  Chwilę obserwował wizerunek swoich zmierzwionych
włosów, po czym prze-niósł wzrok na odbicie ust. Wypuścił
powoli dym i na moment skoncentrował na nim uwagę.
Wierzył, że dzięki temu opanuje zdenerwowanie. Nie udało
się. Spomiędzy kłębów błękitnej mgły wyłoniła się twarz
jednego z jego przełożonych - profesora Hajmrata.
  - Powiedz mi Michale - mówił profesor - co zrobisz, je-
żeli komputer wyrzuci ci komunikat, że nie widzi gwiazd?
  - Szczerze mówiąc, nie wiem - odpowiedział. Nie lubił
Hajmrata i często zastanawiał się, czy istnieje sposób, aby
wcisnąć mu te jego głupie pytania z powrotem do gardła.
5
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  - To do poniedziałku będziesz wiedział - powiedział pro-
fesor zdecydowanym tonem. - Poszperasz w dokumentacji,
a gdybyś nic nie znalazł, zajrzyj do biblioteki. Odpowiedź
wpiszesz mi do e-notesu. Chcę ją mieć przed dwunastą.
  Dwa dni wcześniej, kiedy miała miejsce ta rozmowa,
Michał nie odpowiedział. Teraz kiedy ją wspominał, wyce-
dził przez zaciśnięte zęby słowo „gówno”. Wyrzucił papie-
rosa do muszli i spłukał wodę. Niedopałek zniknął niesiony
gwałtownym prądem wody. Wspomnienia Hajmrata nie
dało się spłukać. Michał Kerol od blisko trzydziestu lat
przygotowywał się do Najważniejszego Lotu. Gdy był ma-
łym chłopcem, jego rodzice zadecydowali, że zostanie Od-
krywcą. Matka wysłała sms’a pod odpowiedni numer i od
tego czasu odpowiedzialność za losy chłopca spoczęła na
barkach opiekunów Unii.
  Jak napisano w dotyczącej jego osoby notce biograficz-
nej w finansowanej głównie przez organizacje rządowe, En-
cyklopedii Prawdziwych Bohaterów: „[...] Unia nauczyła go
wszystkiego, co potrafił, uczyniła z niego człowieka, jakim
się stał. Człowieka o niezłomnej woli i szczerym uśmiechu,
człowieka gotowego nieść pomoc i radę nie tylko temu, kto
jej potrzebował. W czasie trwania swojego relatywnie nie-
6
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


długiego przecież aktywnego życia odbył trzy transgalak-
tyczne wyprawy, za każdym razem odkrywając nowe plane-
ty, poszerzając horyzonty ludzkości, kłaniając się nowym
światom. Pierwszy Europejczyk wyróżniony przez Badedas
International nagrodą-stypendium za po-zostawienie od-
cisku buta z logo firmy na czterech dziewiczych globach
outer ringu.”
   Podczas kosztownych podróży, które zajęły mu w sumie
niewiele ponad trzy lata, na ziemi upłynęły całe wieki,
a jednak ku wielkiemu zdziwieniu Michała, niewiele się tu
zmieniło. Owszem, przemianom ulegała moda, pojawiały
się nowe pojazdy, wynaleziono kilka rodzajów nowej broni.
Nie stworzono jednak szczepionki na raka, nie nawiązano
kontaktów z pozaziemską cywilizacją, a w radio wciąż
puszczano disco polo. Nie zmieniały się też warunki klima-
tyczne ani granice państw - przynajmniej od czasu pamięt-
nej operacji wojskowej „Pokój i godność dla narodów”, po
której pozostały tylko Stany, Izrael, Unia i Rezerwat.
   Michał spuścił klapę i usiadł na klozecie. Wtulił twarz
w dłonie, po czym mocno potarł pokryte wczorajszym zaro-
stem policzki.
   - Jestem pełen złych przeczuć -powiedział głośno. Wie-
7
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


dział, że tym razem poleci wyjątkowo daleko, gdzieś poza
granice znanego kosmosu. Najtęższe umysły planety - także
elektroniczne - nie potrafiły przewidzieć, czego należy się
spodziewać po odległym świecie. Michał zdawał sobie spra-
wę, że kiedy wróci, także Ziemia nie będzie już tą samą pla-
netą, ponieważ upłynie tu ponad trzy tysiące lat. Wiedział
wreszcie, że życie Odkrywcy nie jest łatwe. Cenił sobie jed-
nak świadomość, że już od blisko 500 lat jego nazwisko po-
jawia się w podręcznikach historii, a myśl, że będzie tak
jeszcze przez dziesiątki wieków, napawała go dumą.
   - A najważniejsze - powiedział - że kiedy wrócę, nie bę-
dzie tu już nawet śladu po Hajmracie.
   Odkrycie to wypełniło jego serce taką radością, że myjąc
zęby, zaczął wesoło śpiewać i tańczyć. Uspokoił się dopiero
wtedy, kiedy sąsiad z dołu walnął kilka razy kijem od
szczotki w sufit.

   Podróż okazała się jedną wielką męczarnią. Zawieszony
w gęstej cieczy będącej niczym innym niż uboczny produkt
fermentacji nasienia Padiump - głębinowych ślimaków od-
krytych w XXII wieku przez kapitana Gojirę - śnił na jawie,
doświadczając najgorszych koszmarów, jakie kiedykolwiek
pojawić się miały w ludzkim umyśle. Na poły świadomy,
8
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


usiłował dostrzec w całkowitej ciemności swoje dłonie,
choć wiedział, że takie działania z góry skazane są na
niepowodzenie. Nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że
rozmoczona skóra zaczyna odłączać się od mięśni jak
u gotowanego kurczaka. Czuł strach i obrzydzenie.
  W podprzestrzennych cylindrach podróżowało się nago,
a wszelkie produkty przemiany materii trafiały do wypeł-
niającej pojazd zawiesiny. Pomyślał o tym... Poczuł skurcz
żołądka. Zaczął się modlić, aby odpędzić złe myśli. Wie-
dział, że gdyby zdarzyło mu się teraz zwymiotować, do celu
dotarłaby jedynie wielka konserwa z martwym golasem...
Zapadł w sen.
  Kiedy się obudził, leżał w łóżku. Rozpoznał przyjemny
zapach świeżej po-ścieli i miły dotyk poduszki. Przeciągnął
się i otworzył oczy. Pomieszczenie, w którym się znajdo-
wał, wyglądało na zwykłą kajutę oficerską, taką, jakich wie-
le w rozsianych po całej znanej części galaktyki ko-
smicznych bazach.
  Czyżby podróż miała okazać się jedynie snem? A może
coś poszło nie tak i powrócił na Ziemię? Uśmiechnął się.
  - Witaj na planecie Friedomshield, Michale - odezwał się
znajomy głos. Uśmiech zniknął z twarzy Odkrywcy, jakby
9
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


starła go niewidzialna ścierka.
   - Hajmrat? - zapytał podnosząc głowę.
   - A kogo się spodziewałeś? E.T.? - powiedział profesor
wybuchając śmiechem. Michał pomyślał, że istnieją różne
rodzaje śmiechu. Szczery, sztuczny, złośliwy... Melodia
śmiechu Hajmrata wyrażała wiarę człowieka w to, że
wypowiadane przez niego treści powinny rozbawić
każdego. Michał wyczuł wyraź-nie nutę zachęty do
wspólnego radowania się z faktu, że profesor potrafi
żartować. Mimo to, nie zareagował.
   - Niech zgadnę - powiedział - planetę odkryli
Amerykanie, tak?
   - A kto mógł nadać nazwę Friedomshield? - Hajmrat
zawiesił na chwilę głos, po czym ponownie wybuchając
śmiechem dodał: - E.T.?


   Michał Kerol usiadł w łóżku i przeczesał włosy. Były
świeżo umyte i ład-nie pachniały cytryną. Nie zastanawiał
się, dlaczego profesor powtórzył żart o E.T. Jeżeli był
w tym jakiś ukryty cel, na pewno niebawem zostanie
ujawniony. Jeżeli nie, być może Hajmrat po prostu się
starzał.
10
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


   - Co to za planeta? - zapytał, odnajdując wzrokiem sie-
dzącego na krześle w kącie pokoju przełożonego. Profesor
wyglądał inaczej, niż wtedy, gdy widzieli się na Ziemi. Cał-
kowicie osiwiał i lekko się zgarbił.
   - Właśnie ta, do której miałeś dotrzeć. Powiedz mi Mi-
chale, ile ziemskich lat trwała twoja podróż?
   Odkrywca zacisnął zęby. Profesor nigdy nie odpowiadał
wprost. Zamiast udzielać odpowiedzi wciągał ludzi w dłu-
gie, niepotrzebne rozmowy, usiłując doprowadzić do sytu-
acji, kiedy rozmówca popełni najmniejszy choćby błąd.
Miał wtedy okazję do wygłoszenia wykładu i wyjaśnienia,
skąd wzięła się pomyłka. Zazwyczaj winą obarczał niewy-
starczający poziom wykształcenia osoby, z którą rozmawiał.
   - Szczerze mówiąc, nie mam teraz ochoty na takie dys-
kusje - powiedział Kerol. - Jestem zmęczony.
   - A skąd się bierze tego rodzaju zmęczenie? Jak myślisz?
Czy to tylko sprawa fizjologii, czy zwykłe objawy psycho-
somatyczne?
   - Profesorze, proszę o litość.
   Hajmrat uśmiechnął się, po czym wstał z krzesła i pod-
   szedł do Kerola.
11
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  - Dobrze. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, ale
nie ciesz się zbytnio. Ciebie zostawię sobie na deser! Prze-
myśl te tematy, a jutro wieczorem poinformujesz mnie, ja-
kie wyciągnąłeś wnioski.
  - Rozumiem - Odkrywca przyjął słowa Hajmrata z nieja-
ką ulgą. - Proszę mi jednak wytłumaczyć, w jaki sposób
znalazł się pan tu przede mną?
  - Właśnie miałem zamiar to zrobić. Gdybyś mi nie prze-
rywał, na pewno już byś wszystko wiedział. Zaledwie rok
po twoim starcie wynaleziono napęd nadprzestrzenny. Nie
wnikając w szczegóły, powiem tylko, że nie jest to zwy-kły
silnik, jednak współczesna wiedza pozwala na bardzo tanią
produkcję tych urządzeń. Dzisiaj wyposaża się w nie także
cywilne pojazdy, na które stać na-wet średnio zamożnych
mieszkańców Unii. To dość zabawne, że w ciągu roku
zmieniłeś się z pioniera kosmicznych podróży w faceta dry-
fującego w zardzewiałej kapsule gdzieś pomiędzy uczęsz-
czanymi masowo kosmicznymi szlakami. - Tutaj profesor
pozwolił sobie na trzydziesto sekundową pauzę, podczas
której śmiał się długo i serdecznie, aż do czasu, kiedy za-
krztusił się śliną i mu-siał poprosić Kerola, aby mocno klep-
nął go w plecy. Wreszcie odchrząknął, wypluł coś w nie-
12
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


zbyt schludnie wyglądającą chustkę do nosa i skrzywił się
z niesmakiem. Po chwili zastanowienia wydmuchał nos
i kontynuował: - Wyobraź sobie, że w przypadku tego
napędu rozbieżność czasu pokładowego z ziemskim przy
najodleglejszych trasach nie przekracza kilkunastu minut.
W komputerze masz wszystkie istotne dane dotyczące tych
silników. Przeczytasz je przez trzy dni, a za tydzień
będziesz wszystko znał na pamięć.
   - Ale skoro na Ziemi upłynęło kilka wieków, to jakim
cudem...
   - Chodzi ci o to, dlaczego żyję? Dałem się zamrozić
a później zmodyfikowałem sobie DNA. Dzisiaj ludzie żyją
po trzysta lat drogi chłopcze. Jest tyle planet do skolonizo-
wania, tyle pracy, że to i tak za krótko.
   Profesor chwilę stał w pozycji zastanawiającego się nad
czymś człowieka. Wreszcie poruszył się, klepnął dłonią
w udo i powiedział:
   - Ubieraj się. Jest zadanie do wykonania!


Godzinę później, po niespełna 15-minutowej odprawie
w gabinecie Hajm-rata, ubrany w wygodny, niby sportowy
dres kombinezon kosmiczny nowej generacji, Kerol kołysał
13
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


się delikatnie w fotelu kosmicznego łazika o wiele mówią-
cej nazwie „Kosmiczny Łazik One”.
  W przestronnym pomieszczeniu, zwanym potocznie ła-
downią, które w normalnych warunkach służy przewozowi
25 komandosów, urządzono wygodne laboratorium wraz
z częścią wypoczynkową wyposażoną w skórzane fotele,
barek i stół do ping-ponga.
  Kiedy Odkrywca sprawdził odczyty poszczególnych
przyrządów, uśmiechnął się szeroko, po czym zdjął wypo-
sażony w nieprzezroczystą osłonę twarzy hełm. Omiótł
wzrokiem pomieszczenie, a później skierował spojrzenie na
twarze towarzyszy. Było ich troje:
  Poważny, wyrażający przy użyciu mimiki dumę z faktu
posiadania generalskiego stopnia, żołnierz o nazwisku
Kwiek siedział pod ścianą, ostrząc przy użyciu osełki ko-
mandoski nóż, w którego rękojeści umieszczono wszystko
co potrzebne do przeżycia w trudnych warunkach niego-
ścinnych, obcych planet. Niezbyt ładna kobieta o krótkich,
rozczochranych włosach obdarzała świat bezczelnym
uśmiechem, pozwalającym dostrzec przyobleczone w stal
ortodontycznego aparatu zęby, a przy okazji rozwiązywała
krzyżówkę z ostatniej strony jakiegoś kolorowego magazy-
14
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


nu. Muskularny Amerykanin rasy czarnej podrygiwał
w rytm muzyki, płynącej z niewielkich głośników jego
zmodyfikowanego kombinezonu, wyposażonego w interfejs
umożliwiający odtwarzanie kostek dźwiękowych. Kobieta
przedstawiła się jako Katarzyna Orson-Kransun, a afro-
amerykanin, co zaskoczyło Kerola, nazywał się Rafał
Jęczmionka.
  Kochający muzykę murzyn kierował pojazdem, wpatru-
jąc się w olbrzymie monitory, których blask rozświetlał
wnętrze pojazdu błękitną poświatą, nadając całej scenie nie-
co oniryczny charakter. Ruchy podróżujących transporterem
osób wydawały się nieco powolne i jakby nieciągłe,
a kolor ich twarzy przywodził na myśl oblicza topielców,
lub tajemniczych nieziemskich istot.
  Michał Kerol wyciągnął przed siebie rękę i szybko ma-
chając dłonią obserwował swoje palce. W emitowanym
przez monitory świetle dłoń wyglądała zabawnie.
  Choć podróż trwała już blisko pół godziny, nikt nie ode-
zwał się słowem
  - Dibu dibu! - powiedział wreszcie Kerol.
  Wyrwana z zamyślenia Katarzyna Orson Kransun pod-
skoczyła w swoim wygodnym fotelu.
15
        Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  - Słucham? - zapytała.
  - Dibu, dibu. - powtórzył Michał.
  - Aha. - kobieta ze zrozumieniem kiwnęła głową, po
czym wróciła do rozwiązywania krzyżówki.
  Po kilku długich sekundach opuściła gazetę i zerkając na
Kerola znad okularów spytała.
  - Ale właściwie co „dibu dibu”?
  - Nic. Tak sobie mówię, żeby przerwać ciszę.
  - To już lepiej pogadać o pogodzie - wtrącił się murzyn.
  Żołnierz tymczasem przerwał ostrzenie noża.
  - O jakiej pogodzie? Co za bzdura!
  - Dlaczego bzdura? - zdenerwował się murzyn - Trzeba
trochę porozmawiać. To naturalne.
  - Nic mnie nie obchodzi pogoda na jakiejś cholernej pla-
necie. - powiedział generał - Od tego są służby meteorolo-
giczne. Jeżeli coś nam zagrozi, na pewno dadzą znać.
  Kerol nie uczestniczył w rozmowie. Ponownie skoncen-
trował uwagę na dłoni i rozdwajających się pozornie pal-
cach.
  - Ja myślę, że chodzi po prostu o to, żeby trochę rozru-
szać język - odezwała się Katarzyna. - W końcu znaleźliśmy
się tu wszyscy razem i to naturalne, że chcemy jakoś zago-
16
         Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


spodarować czas. Od słowa do słowa i może się wykluć cie-
kawa dyskusja.
   - Cóż za mądra myśl - powiedział generał, a jego twarz
jakby pojaśniała.
   - Zgaś pan ten cholerny reflektor ! - wrzasnął
   - O, przepraszam - szepnął Jęczmionka.- Chciałem wy-
   próbować sprzęt.
   - Dać chłopu trochę techniki, cholera jasna...
   - To co? -zapytał Jęczmionka zaczepnie.
   - Nic - odpowiedział generał nieprzyjaznym tonem i po-
wrócił do ostrzenia noża.
   Michał pomyślał, że cisza, która zapadła, należy do ga-
tunku tych najgorszych. Odniósł wrażenie, że przybrała ma-
terialną formę, że można jej dotknąć, a pod naporem jej cię-
żaru resory łazika ugięły się mocno, wydając ciche jęknię-
cie.
   - A może coś wypijemy? - powiedział pozornie bez wy-
siłku.
   - Oczywiście, to dobry pomysł -odezwała się Katarzyna
Orson-Kransun podnosząc wzrok znad krzyżówki - ale nie
myśli pan chyba, że to ja zrobię herbatę! Jestem tutaj dlate-
go, że unijne normy wymagają, aby 25% każdej załogi od-
17
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


krywczej stanowiły kobiety. Robię to dla pana Hajmrata, re-
zygnując z udziału w manifie na planecie Equal.
   - Hmmmm - mruknął Kerol, patrząc w stronę Kwieka. -
W takim razie napijemy się dopiero w bazie.
   Żołnierz nie przerwał ostrzenia noża i nawet nie skiero-
wał wzroku w stronę Odkrywcy. Michał wzruszył ramiona-
mi. Dlaczego właściwie liczył na poparcie z jego strony?
   - Nie dyskutuj, biała suko, tylko rób herbatę! Ale już! -
wrzasnął Jęczmionka, wymachując przyobleczoną w dzie-
siątki złotych pierścieni dłonią.
   Konsternacja nie trwała dłużej niż dziesięć sekund. Żoł-
nierz uśmiechnął się pod nosem, a Kerol lekko rozchylił
usta w niemym zdziwieniu. Tymczasem Katarzyna spojrza-
ła z niedowierzaniem na Jęczmionkę, po czym odłożyła ga-
zetę na stół i powoli wstając, powiedziała:
   - No dobrze, dobrze, nie pali się! - a następnie wstawiła
wodę.
   - Swoją drogą - odezwał się wreszcie Kwiek - to cieka-
we, że nawet w sytuacji spotkania z nieznanym, człowiek
myśli przede wszystkim o zaspokojeniu swoich podstawo-
wych potrzeb! Za chwilę po raz pierwszy nawiążemy kon-
takt z przedstawicielem obcej cywilizacji, a my o czym roz-
18
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


mawiamy? O Herbacie!
   - No, nie przesadzajmy - powiedział szybko Kerol zado-
wolony, że wreszcie pojawił się zalążek prawdziwej rozmo-
wy - w końcu to tylko napój. W hermetycznych transporte-
rach panuje mała wilgotność, a do tego te wszystkie jony...
Powietrze pachnie ozonem, jak w jakimś sklepie z kompu-
terami. Po prostu zaschło nam w ustach.
   Katarzyna skończyła zabawę z elektrycznym czajnikiem,
po czym poprawiła okulary.
   - Stworzyliście konsumpcyjne społeczeństwo. Zawsze
wysługiwaliście się kobietami, by zaspokajały wasze żądze.
A sami tylko byście brali...
   - Ale my, to znaczy kto? - zapytał Kwiek.
   - No wy! Mężczyźni.
   - E tam - Kerol machnął ręką.
   - To zabawne - powiedział żołnierz, chowając nóż. - Ale
coś w tym jest. Lu-bimy konsumować. Pomyślcie tylko
o marsjańskich węgorzynach! Jak można to w ogóle jeść?
   - Jak to? Zdziwił się Odkrywca. - Wiem, że długo spa-
łem, ale z tego co wiem, węgorzyny są trujące!
   - Faktycznie, długo musiał pan spać - roześmiała się Ka-
tarzyna.- Węgorzyny to popularny posiłek od kilkuset lat.
19
         Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


Nie wyobrażam sobie bankietu bez węgorzyn.
   - Najlepsze są z cebulką. Palce lizać - wtrącił się Jęcz-
mionka. - Trzeba co prawda wyciąć ponad połowę mięsa,
ale reszta po wymoczeniu w marynacie nadaje się do jedze-
nia. Zwłaszcza wnętrzności.
   - I co? Nie ma wypadków? - zapytał Michał
   - Nie wiem. Ryzyko na pewno istnieje. Ale jak to się
mówi, bez ryzyka nie ma zabawy.
   - Czego to ludzie nie wymyślą, byle tylko wepchnąć coś
do ust. - warknął Kwiek.
   - Tak... - zgodził się Kerol - Pamiętam, że kiedyś pod-
czas Konferencji Obrońców Ziemi, na księżycu, zaserwo-
wano muchomory sromotnikowe a’la pasta z kraba z koper-
kiem. Niechętnie spróbowałem, a okazały się całkiem
smaczne. Ale wtedy to było co innego, bo poszukiwano roz-
maitych środków pozwalających zaoszczędzić żywność dla
Rezerwatu
   - Komercja, bracie. Pieprzona komercja - odezwał się
niespodziewanie Jęczmionka. - Wy Europejczycy nawet
swoje relacje z Bogiem sprowadziliście do spożywania jego
ciała.
   Zanim Odkrywca zdążył wyrazić oburzenie, rozmowę
20
       Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


przerwała szaleńczo wesoła melodyjka z telefonu komórko-
wego. Po chwili zastanowienia, potrzebnej na rozpoznanie,
do kogo należy hałasujący aparat, do kieszeni sięgnął Rado-
sław Kwiek.
   - To tylko SMS - powiedział - Od Hajmrata. „Wreszcie
wyjąłeś mnie z tej śmierdzącej kieszeni. Twój telefon”.
   Odkrywca pokiwał z zażenowaniem głową a Katarzyna
prychnęła z pogardą: „faceci”.
   - Szczerze mówiąc, po szefie Europejskiej Agencji Ko-
smicznej można by spodziewać się nieco bardziej wysubli-
mowanego poczucia humoru.
   - Niby co ci się nie podoba, człowieku? - zapytał Jęcz-
mionka. - Kawał był cool!

   Kiedy dotarli na miejsce zbiórki, maszyna Hajmrata wła-
śnie wyłączała silniki. Założyli hełmy i po sprawdzeniu
wszystkich zabezpieczeń przeszli do komory dekompresyj-
nej.
   Kerol zwrócił uwagę na niską jakość sprzętu łącznościo-
wego. Rozbawił go widok zwykłego mikrofonu umieszczo-
nego wewnątrz hełmu, a także para najtańszych głośnicz-
ków, jakie można sobie wyobrazić, które umieszczono na
wysokości uszu. Jak pamiętał ze swoich pierwszych wy-
21
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


praw, tego rodzaju urządzenia, nie dość, że nie wysyłają sy-
gnałów identyfikacyjnych, to jeszcze tak znacząco zmienia-
ją ludzki głos, że nie sposób rozpoznać, do kogo należy.
Każdego roku Europejska Agencja Kosmiczna zamawiała
tysiące takich kombinezonów, nic więc dziwnego, że ele-
mentem decydującym o atrakcyjności sprzętu stała się cena
i wytrzymałość. Ponieważ twarze kosmonautów skrywały
przyciemnione osłony hełmów, dawanie delikatnych zna-
ków ręką przez osoby zabierające głos stało się powszech-
nym nawykiem.
   Kerol pierwszy opuścił pojazd, schodząc ostrożnie po
obitej szorstką, gumową wykładziną rampie. Grawitacja na
Friedomshieldzie wydawała się nieco słabsza niż na Ziemi,
ale nie na tyle, aby sprawiało to komukolwiek problemy
w poruszaniu się.
   - Witaj Michale - powiedział Miś-Hajmrat - Jak zwykle
się guzdrzesz.
   - A pan jak zwykle pierwszy. Można by pomyśleć, że
wypłacają pensję...
   - Widzę, że wyrobiło ci się poczucie humoru. Radzę ci
jednak synu, abyś od-puścił sobie takie żarty, bo Marlowe
to z ciebie żaden.
22
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  - Kto?
  - Nie wiem. Słyszałem taki tekst w jednym z barów i nie
wiedzieć czemu przypadł mi do gustu.
  Tymczasem pozostali członkowie załogi postawili stopy
na powierzchni planety.
  - Piasek, piasek, piasek - powiedział ktoś, nie wiadomo
jednak kto, bo wbrew zasadom nie poruszył ręką. - Zupełnie
jak na Marsie.
  Oprócz profesora, Kerola, Katarzyny Orson-Kransun,
Rafała Jęczmioki i Radosława Kwieka obok pojazdów poja-
wiło się także dwóch naukowców towarzyszących Hajmra-
towi, których nazwisk żadnemu z członków załogi „Ko-
smicznego Łazika One” nie było dane poznać.
  - Jak to jest - zapytał Kerol - że nie rozpoczęto jeszcze
kolonizowania tej planety?
  - To proste - odparł Hajmrat. - Nie ma jej na mapie. Poza
tym, dla bezpieczeństwa otoczyliśmy ją naszymi lotniskow-
cami. Zresztą... kto chciałby żyć wśród takich pustkowi i ru-
dego kurzu? No chyba, że on...
  Profesor Miś-Hajmrat wskazał ręką w stronę jednej
z niewysokich diun.
  Istnieje takie mądre, buddyjskie powiedzenie, że kiedy
23
        Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


mędrzec wskazu-je księżyc, głupcy patrzą na palec. Załogę
Kosmicznego Łazika One dobrano w taki sposób, aby po-
ziom IQ lekko przekraczał średnią unijną, a zatem wszyscy
z wyjątkiem Jęczmionki spojrzeli w stronę wydmy.
   Na wysokości około 50 metrów unosiło się olbrzymie
oko.
   Zapanowało kłopotliwe milczenie, które trwało mniej
więcej tyle czasu, ile potrzeba, aby sprzedać napotkanemu
na ulicy nieznajomemu tubkę pasty do zębów. Wreszcie
wszyscy zaczęli mówić równocześnie.
   - Spokój! - wrzasnął Miś-Hajmrat, a kiedy cisza zapano-
wała ponownie, uśmiechnął się stwierdzając, że mimo po-
deszłego wieku nie stracił jeszcze charyzmy. -Oto jest wła-
śnie ten obcy. Jedyna istota, która żyje na planecie Friedom-
shield!
   - To niesamowite - powiedział Kwiek ruszając w stronę
oka. Wiedziony instynktem Kerol usiłował chwycić go za
ramię, lecz profesor łagodnym gestem powstrzymał jego
rękę.
   - Nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
   Generał Kwiek szedł coraz szybciej, aż wreszcie puścił
się biegiem. Zatrzymał się dopiero w odległości, którą uznał
24
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


za optymalną dla nawiązania kontaktu. Pozostali członko-
wie grupy dołączyli do niego po niespełna minucie.
  Kwiek podniósł rękę w braterskim geście pozdrowienia.
  - Przybywamy z planety Ziemia. Nie mamy złych zamia-
rów. Jesteśmy przyjaciółmi!
  Oko nie zareagowało. Zdawało się patrzeć gdzieś daleko
poza horyzont za plecami żołnierza.
  - Hej! Czy mnie słyszysz? - krzyknęła Katarzyna Orson-
Kransun, a Kerol zaczął się zastanawiać, czy hełmy prze-
puszczają w ogóle na zewnątrz jakiekolwiek dźwięki.
  - Hallo! - krzyczała kobieta cierpliwie.
  - To oko, a nie ucho, do cholery! - powiedział Kerol, krę-
cąc z rezygnacją głową.
  Kwiek roześmiał się, lecz pozostali członkowie załogi
nawet tego nie zauważyli. W podnieceniu wymieniali mię-
dzy sobą opinie, usiłowali zwrócić na siebie uwagę obcego.
  Nie udało się. Wreszcie obeszli oko dookoła, co zajęło
im trochę ponad godzinę.
  - I Nic! - powiedziała Katarzyna Orson-Kransun. - Oko
milczy i najwyraźniej ani myśli się do nas odezwać.
  - No właśnie - powiedział Hajmrat - Oko niestety milczy.
Oko milczy! I to, drodzy państwo, pozwoliło mi sformuło-
25
         Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


wać tezę, że nie jest to żaden inteligentny twór a jedynie
bezmyślne zwierzę! Szkoda. Ale cóż? Nie takie rozczaro-
wania znane są nauce, prawda? Mam nadzieję, że podziela-
cie państwo moją opinię. Przygotowałem odpowiednie
oświadczenia. Mam nadzieję, że zechcecie je państwo pod-
pisać.
   - Zaraz, zaraz! - odezwał się Kwiek. - A jeżeli to istota
inteligentna? W końcu patrzy jakoś tak... melancholijnie.
   - Pan wybaczy generale. Nie pytałem o pańską opinię.
Niech pan to potraktuje jak ćwiczenie operacji podpisywa-
nia dokumentu w warunkach zmniejszonej grawitacji.
Wnioskowanie proponuję pozostawić naukowcom.
   - O, doprawdy? - żachnął się generał.
    Profesor Hajmrat wykonał pojednawczy gest.
   - Drogi panie generale. To po prostu wielkie oko. Cały
czas otwarte. Ma powiekę i rzęsy, ale nie mruga. Z każdej
strony wygląda tak samo. Zdradzę panu sekret. Niedawno
przybyła tu ekipa okulistów. Mierzyli, badali i stwierdzili,
że oko ma świetny wzrok. Bardzo nas to ucieszyło, bo nie
posiadamy jeszcze technologii, która pozwoliłaby wyprodu-
kować takie wielkie szkło kontaktowe. Zatem oko doskona-
le widzi. Widzi, że próbujemy się z nim skontaktować i nie
26
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


reaguje! A przecież wiemy, jak ważna dla istot rozumnych
jest komunikacja. Na pierwszym lepszym bazarze widać
przykłady wymiany informacji. Telewizja i internet dopeł-
niają obrazu. Ponad 10 wieków temu wymyśliliśmy telefo-
nię komórkową ! Po co? Po to, żeby było można mówić,
komunikować się. Oko jednak milczy. To znaczy, że nie po-
siada inteligencji. Każda mądra istota ucieszyłaby się z fak-
tu, że ludzkość wyciąga do niej dłoń!
  - A jeżeli to jakiś olbrzym? - zapytała Katarzyna Orson-
Kransun - Jeżeli to olbrzym, którego oko widzimy? Może
reszta jest zawieszona w innym wymiarze, którego nie do-
strzegamy? Może jest tak inteligentny, że nas po prostu
ignoruje.
  - Droga pani Kasiu - głos naukowca stał się łagodny, jak-
by mówił do dziecka. - Zapewniam panią, że żadne olbrzy-
my nie istnieją. Nauka już dawno dowiodła, że nie ma także
tzw. innych wymiarów. Zresztą, nawet gdyby były, to czy
ktoś mądry mógłby uznać, że można nas ignorować? Ludz-
kość osiągnęła najwyższy stopień rozwoju. A oko co? Oko
nic. Mogłoby chociaż mrugnąć, a ono co robi? Gapi się jak
sroka w gnat. Ba! Podobno niekiedy odwraca wzrok, gdy
ludzie wchodzą w pole jego widzenia! Nie przejawia
27
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


ciekawości. Gdyby oko było mądrzejsze od nas, na pewno
chciałoby nas zbadać. Nawiązać kontakt. Dowiedzieć się,
co słychać. Oto moja opinia. Czy zgadzacie się państwo ze
mną? Mam nadzieję, że tak, a nawet jeśli nie, to nie macie
innego wyjścia niż podpisać dokumenty. Niedługo wracacie
na Ziemię i choć pozornie fakt ten niewiele ma wspólnego
z omawianym tematem, to jednak warto przypomnieć sobie
jak niebezpieczne jest wchodzenie w jej atmosferę. Mam
nadzieje, że się rozumiemy.
  Przez chwilę w głośniczkach na wysokości uszu Michała
Kerola rozlegały się dźwięki przypominające zgrzytanie zę-
bów. Odkrywca spojrzał w stronę oka. Nie szkolono go po
to, aby wyciągał wnioski na podstawie ulotnych wrażeń czy
krótkich obserwacji, i nie za to mu płacono. Dlatego zdecy-
dował się podpisać odpowiednie oświadczenie i nie zada-
wać niepotrzebnych pytań.
  - To może lepiej zniszczyć to cholerne oko i tyle? - zapy-
tał generał Kwiek. - Kto wie, co ono knuje? Może tylko
udaje głupiego, a tak naprawdę przygotowuje napaść na na-
szą cywilizację?
  - Jak pan to sobie wyobraża? - zapytał Hajmrat, a w jego
głosie zabrzmiała nuta autentycznego zainteresowania.
28
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  - Można by na przykład zażądać, aby przedstawiło do-
wody, że nie posiada broni, która mogłaby zagrozić Ziemi?
Jeżeli ich nie przedstawi w ciągu 10 dni, zaatakujemy.
  - To nie jest głupi pomysł - profesor pokiwał z uznaniem
głową - jednak mamy już pewne plany wobec tego tajemni-
czego organizmu. Zwłaszcza że nasza składająca się
z przedstawicieli różnych opcji komisja uznała go właśnie
za bezmyślne zwierzę. Zdradzę wam, że zastanawiające są
np.: jego zdolności regeneracyjne. Kiedy okuliści pobrali
niewielką próbkę, struktura dosłownie na naszych oczach
się odbudowała. Jakaż to szansa dla medycyny!
  - Można by też testować na nim szampony i mydło -
wtrąciła się Katarzyna.
  - A widzi pani na nim włosy? - zapytał jeden z nieziden-
tyfikowanych osobników z obstawy Hajmrata.
  - Chodzi o to, czy kosmetyki nie szczypią w oczy! Robi
się przecież eksperymenty na królikach. A po co męczyć
biedne zwierzaki, jeśli mamy pod ręką takie wielkie oko?
  Gromada kosmonautów roześmiała się serdecznie.
  - A zatem drodzy państwo, przejdźmy do mojego pojaz-
du, gdzie podpisze-my odpowiednie oświadczenia, a póź-
niej zapraszam na skromny poczęstunek i kieliszeczek wód-
29
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


ki. - powiedział Hajmrat.
  Kiedy Kerol wsiadał do pojazdu, wydało mu się, że czuje
na plecach cię-żar czyjegoś wzroku. Odwrócił się i otworzył
usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił wydo-
być z siebie głosu. Przeszył go dreszcz. Oko patrzyło
wprost na niego i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w spoj-
rzeniu tajemniczej istoty dostrzega smutek oraz świadomość
porażki.
„Też coś.” - pomyślał, po czym pokazał oku środkowy
palec i szybko wsiadł do pojazdu, w nagłym poczuciu za-
grożenia zaciskając pośladki.
Kilkanaście miesięcy później Michał Kerol spacerował
zatłoczonymi uliczkami jednego z miast na planecie, której
nazwy nie pamiętał. Zaczynało zmierzchać się i padał
deszcz.
  Ukrywający twarze w cieniu ortalionowych kapturów
przechodnie mijali go pospiesznie, nie okazując najmniej-
szego śladu zainteresowania tajemniczym intruzem.
  Michał zdawał sobie sprawę, że znalazł się w jakiejś ro-
botniczej dzielnicy, niebezpiecznie oddalonej od centrum
miasta. Jednak nie przejmując się tym, brnął w stronę coraz
ciemniejszych zaułków. Światła lamp stawały się coraz
30
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


mniej jaskrawe, a kosze na śmieci pełniejsze...Kolorowe
neony ustępowały miejsca nie oprawionym żarówkom.
   Fascynował go świat brudnych ulic i obskurnych barów,
z ciekawością obserwował prostytutki i robiących podejrza-
ne interesy mężczyzn. Wiedział, że nie jest częścią tego
świata, ale w plastikowej Europie, czy sterylnie czystych
wnętrzach kosmicznych baz czuł się równie obco.
   - Witam pana serdecznie! - Usłyszał Kerol
   - O co chodzi? - zapytał, chowając rękę do kieszeni,
gdzie spoczywał niewielki blaster.
   - Nie wygląda pan na mieszkańca okolicy. Niech zgad-
nę... szukamy sensu życia, czy definicji człowieczeństwa?
   - Ani jednego, ani drugiego - powiedział Michał, słysząc
w swoim głosie nutę niepokoju - Patrzę, gdzie by tu można
było wypić jakieś piwko. Młody człowiek roześmiał się, po
czym wyszedł z cienia.
   - Dzień dobry. Nazywam się Łukasz Gazebo. Pracuję
w firmie Czadowe Książki.
   - Miło mi - skłamał Michał, niechętnie odwzajemniając
uścisk dłoni.
   - Oto moja wizytówka - powiedział Gazebo, wręczając
Michałowi kawałek tektury. - Jeżeli szuka pan sensu życia,
31
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


to mam tu coś akurat dla pana.
  - Dziękuję, nie jestem zainteresowany - powiedział Od-
krywca przyspieszając kroku. Młody akwizytor nie dał jed-
nak za wygraną i również przyspieszył.
  - Autor tej ciekawej książki usiłuje dociec tajemnicy
Boga. Dlaczego Bóg milczy? Czy jesteśmy tylko zabawką
w jego ręku? Michał zatrzymał się.
  - Młody człowieku... takie tematy interesowały mnie 15
lat temu. Teraz mam już wyrobiony światopogląd. Przykro
mi, ale nie kupię tej książki, więc nie ma sensu, aby mi pan
o niej opowiadał.
  - Rozumiem - odpowiedział Łukasz Gazebo, po czym
zrobił efektowną pauzę i nagle kontynuował: - Ale czyż nie
jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga? Jeżeli całe ży-
cie uczymy się i rozwijamy, to może podobnie było w przy-
padku naszego Stwórcy...
  Michał przeniósł ciężar ciała na jedną nogę, jakby zamie-
rzał ruszyć z miejsca, jednak zawahał się i wreszcie wzru-
szył z rezygnacją ramionami. Umieścił w ustach papierosa
i zapalił go. Kiedy wrzucał paczkę papierosów wraz
z zapalniczką do kieszeni swej skórzanej kurtki, ciężko
westchnął. Wydostający się z dużą prędkością z jego ust
32
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


błękitny dym upodobnił go na moment do zionącej
radioaktywnym ogniem Godzilli.
  - Chcesz mi opowiedzieć coś o Bogu, młody człowieku?
W takim razie słucham.
  - Czy może pan mnie poczęstować papierosem? - spytał
akwizytor.
  - Nie.
  - Myślę, że wtedy byłoby nam łatwiej rozmawiać...
  - Nie.
  - Szkoda.
  - Miał mi pan, zdaje się, zareklamować książkę. Mówię
to zniecierpliwionym tonem. Udało się to panu zauważyć?
  - Oczywiście. Przeszedłem odpowiednie szkolenie.
Znam także mowę ciała i wiele technik nawiązywania kon-
taktu... Ale znowu widzę, że pana niecierpliwię. Przechodzę
zatem do rzeczy! Autor książki twierdzi, że tak jak my
zmieniamy się z głupiego, ssącego palec dzieciaka w doro-
słego, szukającego sensu życia człowieka, tak Bóg prze-
szedł transformację z niedojrzałej, oczekującej uwielbienia
istoty, w znającego Prawdę mędrca. Prawdopodobnie jako
istota istniejąca poza czasem zrobił to świadomie.
  - Brzmi rozsądnie - powiedział Kerol.
33
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


   - Aby zilustrować fazy Jego rozwoju, autor książki przy-
pomina kilka zachowań Boga, które nie licują z obrazem
mądrego Ojca. Nie przedłużając, powiem tylko, że chodzi
tu np. o potop. Znudzony, czy może raczej rozczarowany
zabawkami, które nie spełniły jego oczekiwań, Bóg wymie-
nił je na nowe. To pierwszy przypadek nieodpowiedzialne-
go zachowania Nadistoty. Zamiast szukać wymagających
wysiłku rozwiązań, po prostu wciska „reset”. Jak wynika
z Biblii, sam Bóg zauważył, że nie postąpił słusznie i ogło-
sił, że już nigdy nie zrobi takiej katakumby.
     Zapanowało kłopotliwe milczenie, które przerwał
wreszcie Odkrywca.
   - Chyba hekatomby.
   - No mówię właśnie, że hekatomby.
   - Nie. Powiedział pan: „katakumby”.
   - Akurat. Bierze mnie pan pod włos.
   Akwizytor poszperał chwilę w kieszeniach, wreszcie
wyjął zmiętą paczkę papierosów bez filtra.
   - Właściwie, to mam swoje papierosy. - powiedział. -
Wie pan, jak to jest. Jak jedna paczka musi człowiekowi
wystarczyć na cały tydzień, to się różnie kombinuje.
   - No dobra, to co z tym Bogiem? - spytał Kerol, ruszając
34
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


powoli w stronę okalającego jeden z kontenerów na śmieci
niewysokiego murku, o który zamierzał się oprzeć. Łukasz
Gazebo pospieszył za nim.
  - Jak zauważa autor książki, o niedojrzałości Boga
w czasach biblijnych świadczy cała historia z narodem wy-
branym i jego wyprowadzeniem z Egiptu. Począwszy od
sztuczek w stylu płonącego krzaka, poprzez robiące wraże-
nie na maluczkich spektakularne gesty ze zsyłaniem manny,
aż po podżeganie do wojen i niszczenia ołtarzy czy świę-
tych miejsc wyznawców innej religii. Czy zdaje Pan sobie
sprawę, że tylko po to, aby udowodnić Faraonowi swoją
wyższość, nasz Stwórca stosuje zasady odpowiedzialności
zbiorowej? Zsyła na Egipcjan straszliwe plagi. Już nawet
nie chodzi o to, że powoduje ciemności czy atak komarów
i much. Chodzi raczej o grad, który zabija przebywających
na dworze ludzi, albo o uśmiercenie wszystkich pierworod-
nych synów w Egipcie!
  - Faktycznie, trudno tu doszukać się mądrości i dobra.
  - Ten okres istnienia Boga porównano w książce do
wczesnej fazy rozwoju osobowości dziecka. Dziecka, które
chce być kochane i domaga się od wszystkich uwagi. Dziec-
ka, które potrafi bez chwili namysłu zdusić chomika za to
35
        Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


tylko, że wysiusiał mu się na rękę.
      - To dziecko wydaje się wyjątkowo okrutne - bąknął Od-
krywca, byle tylko coś powiedzieć.
      - Owszem. Ustanawiało prawa i żądało, aby kamienowa-
no za ich nieprzestrzeganie. Wymagało całkowitego posłu-
szeństwa i oddania. Żądało ofiar, domagało się, aby budo-
wano mu świątynie i dokładnie dyktowało określone proce-
dury. Nie podejmowało żadnej próby zrozumienia słab-
szych istot. Po pro-stu wprowadziło terror i tyle.
       - Czytałem kiedyś przypowieść o Hiobie... - wtrącił Ke-
rol
      - Tak jest! Autor książki omawia także przypadek Hioba.
Podjudzony, że się tak wyrażę, przez Szatana Bóg zsyła na
tego lojalnego człowieka dziesiątki nieszczęść. Pozbawia go
dobytku, zabija jego rodzinę i wreszcie wywołuje u niego
jakieś paskudne choroby. Po co? Pojawia się podejrzenie, że
robi to tylko po to, by zaspokoić swoją próżność.
      - Skoro, jak pan mówi, Bóg był wtedy młody, to może
po prostu sprawdza się porzekadło, że młodość musi się
wyszumieć? - zażartował Kerol.
      - Oczywiście - podchwycił akwizytor. - Aż wreszcie nad-
chodzi czas na refleksję. Odzywają się wyrzuty sumienia.
36
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


My ludzie jesteśmy swego rodzaju miniaturą Boga. Jeste-
śmy stworzeni na jego obraz i podobieństwo, a zatem
w mniejszej skali i w nieco symbolicznym sensie życie
każdego z nas jest odzwierciedleniem Jego drogi. Jeżeli my
potrafimy wyciągnąć wnioski z grze-chów młodości
i obrócić je ostatecznie w coś dobrego, to czyż istota tak
potężna miałaby nie posiadać takiej umiejętności?
  Gazebo wybałuszył oczy na Kerola i najwyraźniej ocze-
kiwał jakiejś odpowiedzi. A że się jej nie doczekał, konty-
nuował:
  - Kiedy Bóg zrozumiał, co jest naprawdę ważne, potrafił
przyznać się do błędu. Jak każda rozwijająca się istota po-
trafił wyciągnąć wnioski i zmienić postępowanie. Przybrał
postać Jezusa i przedstawił nowe zasady.
  - Rozumiem - powiedział Kerol - Jezus usiłował wpoić
zasady wzajemnego szacunku, miłości i braterstwa. Z tego
co pamiętam z historii, zwracał uwagę na potrzebę czynie-
nia dobra. Uczył wybaczać i patrzeć na cudze słabości ze
zrozumieniem. Pokazał, że potrzeba czynienia dobra i sze-
rzenia pokoju jest ważniej-sza niż konieczność przestrzega-
nia pisanych praw. Mam rację?
  Akwizytor zawahał się.
37
        Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


    - Trochę przerwał mi pan myśl... ale tak. Bóg ujawnił
w ten sposób swoją przemianę. A przy okazji odpokutował
swoje winy. Dobrowolnie przyjął cierpienie z rąk tych, któ-
rych kiedyś sam traktował bezlitośnie. Autor książki uwa-
ża, że cierpienie, którego wówczas doświadczył w cielesnej
powłoce, pchnęło Go na kolejny jeszcze wyższy stopień
rozwoju. W przypadku istoty, która nigdy wcześniej nie
doznała żadnej nieprzyjemności, takie ukrzyżowanie musia-
ło być naprawdę potężnym szokiem! Tutaj znów pojawia
się analogia do ludzkie-go życia. Ludzie często wchodzą na
drogę rozwoju duchowego pod wpływem jakiegoś nagłego,
traumatycznego doświadczenia, które wybija ich ze spokoj-
nego rytmu normalnego życia.
    Ci, którzy nie osiągają mądrości poprzez medytacje czy
modlitwę i świadome zdobywanie doświadczenia, otrzy-
mują szansę dotarcia do niej drogą cierpienia.
    -Czytałem kiedyś o ludziach, którzy sami się umartwia-
li...
    -Tak. To ci, którzy odkryli, że nie do końca należy iden-
tyfikować się z własnym ciałem. Nie chodzi tu tylko
o chrześcijańskich ascetów. Mnisi Buddyjscy podczas
medytacji także okładają się niekiedy nawzajem znienacka
38
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


kijami, a fakirzy chodzą po szkle. Ale zdaje się, że
zbaczamy z tematu.
  Otóż wszyscy mędrcy, myśliciele czy święci dochodzą w
końcu do wniosku, że słowa nie są w stanie wyrazić praw-
dy. Że są niepotrzebne. I po prostu prze-stają mówić. Np.
taki święty Tomasz z Akwinu...
  - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, kto to był.
  - Niech się pan nie martwi, ja też usłyszałem o nim
dopiero na szkoleniu. Co nie zmienia faktu, że różni święci i
mędrcy rezygnowali z używania słów, ponieważ nie sposób
opisać nimi rzeczywistości. Istnieją przecież zakony, w któ-
rych od tysięcy lat nie padło żadne słowo.
  Budda z kolei powiedział: „Jeżeli na swej drodze spo-
tkasz Buddę, zabij go”. Trzeba wsłuchać się w siebie i od-
kryć mądrość. Ludzie, którzy osiągnęli oświecenie, zdają
sobie doskonale sprawę z tego, że przemiany świata można
dokonać jedynie zmieniając siebie samego. Nie sposób na-
rzucić innym sposobu myślenia, nie można wytyczyć ko-
muś jedynie słusznej drogi. Jeżeli prawdy te odkryli zwykli
ludzie, to czyż o wiele doskonalszy Bóg mógłby pozostać
na nie ślepy? Autor książki twierdzi, że nie. I tym właśnie
tłumaczy milczenie tej potężnej istoty. Jego zdaniem Bóg
39
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


posiadł absolutną mądrość, a równocześnie uszanował
wreszcie ludzkie prawo do rozwoju. Nie odwrócił się od
ludzi, nie opuścił ich, a jedynie pozwolił, abyśmy wreszcie
sami zadbali o swój rozwój.
  - No tak. - powiedział Kerol gasząc papierosa - Po takim
wywodzie argument ateistów, że gdyby Bóg istniał, nigdy
nie pozwoliłby na wojny i obozy koncentracyjne, wydaje
się śmieszny.
  - Możliwe - powiedział Gazebo. - Szczerze mówiąc, nig-
dy się nad tym nie zastanawiałem. Nawet nie przeczytałem
tej książki. Po prostu mówię z pamięci to, czego nauczono
mnie na kursie. Sam pan rozumie. Żona, dziecko, a o pracę
niełatwo. Trzeba jakoś zarabiać na życie.
    Mężczyźni roześmiali się szczerze.
  - Muszę przyznać, że to wyznanie mnie rozbroiło. Pana
słowa brzmiały wiarygodnie, zupełnie jakby wierzył pan
w to, co mówi. Niewiarygodne.
  - Przepraszam pana, jestem już od 10 godzin na nogach.
Czasem może mi się coś głupiego wypsnąć.
  - Tak, rozumiem... To ile kosztuje ta książka?
  - 10 Eartho.
  Kerol poszperał w kieszonce na prezerwatywy i po kilku
40
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


nieudanych próbach wydobył stamtąd dwie monety.
   - Poproszę jeden egzemplarz. - powiedział.
   - Świetna decyzja -ucieszył się Gazebo. - Serdecznie gra-
tuluję. Gdyby chciał pan polecić mnie znajomym, to śmiało.
   Akwizytor wręczył Kerolowi kilka wizytówek, po czym
ukłonił się pięknie i chowając zarobione pieniądze, upatrzył
sobie nową ofiarę, by z entuzjazmem ruszyć w jej kierunku.
   Kerol tymczasem wszedł do jednego z pobliskich lokali.
Zlustrował wzrokiem pomieszczenie i ocenił, że znalazł się
w jakimś dotowanym przez Unię barze dla ubogich. Wrzu-
cił zakupioną chwilę wcześniej książkę do kosza na śmieci
i podszedł do kontuaru. Rzucił okiem na cennik. Apetyczne
zapachy po-budziły jego ślinianki.
   Zamówił przysmak firmowy i koktajl z truskawek, po
czym usiadł przy niezbyt czystym stoliku, który jedna z bu-
fetowych przetarła czymś, co wyglądało jak zdechły gołąb.
   Kiedy pani za barem krzyknęła: „Firmowe i koktajl”,
Odkrywca sam przy-niósł sobie jedzenie. Było wyjątkowo
smaczne, choć na pierwszy rzut oka nie wyglądało szcze-
gólnie apetyczne. Posiłek przypominał nieco wyglądem nie-
dogotowaną jajecznicę, jednak zamiast kawałków żółtka,
można było w niej zna-leźć jakiś rodzaj błękitnej galaretki.
41
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  - Bardzo dobre - powiedział Michał do starszego
człowieka, który bez pytania o zgodę dosiadł się do stolika.
  - Gdzie tam, panie. Ja tam takiego czegoś nie jem.
Pociągnie pan tabaki? - Kerol poczęstował się tabaką i ku
swej satysfakcji nie kichnął. Pożyczył od starca kawałek
gazety i przeczytał wiadomości sportowe.
  Wreszcie założył palto, odniósł naczynia i uśmiechnął
się do pani, która wystawała przez okienko.
 - Dobre to wasze danie firmowe.
 - Ano dobre - powiedziała pani. - Teraz to bardzo modne,
 wszędzie takie robią.
  Michał uśmiechnął się sympatycznie. Kobieta była mło-
da i ładna. Rozebrał ją w myślach, po czym ubrał z powro-
tem. Pomyślał, że jest pewnie studentką, która dorabia do
stypendium. Uznał, że być może warto zaprosić ją do kina...
  - A mogę zapytać, z czego się to przyrządza?
  - Z jakichś zwierzaków z planety Friedomshield.
Śmiesznie się nazywają... Chyba Oko!
  Dziewczyna była rzeczywiście bardzo atrakcyjna, jednak
Michał nigdy się z nią nie umówił. Uszczęśliwił natomiast
panią, która odpowiada za czystość podłogi. Po raz pierw-
szy w 35-letniej karierze sprzątaczki otrzymała napiwek.
42
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl




                             ELFY

   Nikt nie pamiętał, kto wzniósł fortecę. Forteca istniała od
zawsze i zawsze rządzili nią Ludensi. Rasa panów. Potężne
istoty o wielkich brzuchach i przepastnych kieszeniach.
Najcięższe prace wykonywali ludzie. Istoty zgrabne, piękne
i inteligentne, choć nie zawsze używające dezodorantu. Le-
genda głosi, że kiedyś w fortecy spotkać można było elfy.
Ale to tylko legenda. W rzeczywistości spotkać można je
tam teraz.
   Pewnego dnia stało się tak, że pracujący w kopalni miał-
kiego mułu człowiek Gnutr spojrzał w lustro i dostrzegł na
swym czole jasny promień. Długo biegał po pokoju w po-
szukiwaniu ukojenia zszarpanych nerwów, zanim zrozu-
miał, że blask bije z wnętrza czaszki. A zatem był potom-
kiem Gluuja, pierwszego z diamentowych elfów. Miał
w głowie kryształ wiedzy i kryształ ten lśnił!
   Gnutr długo usiłował przekonać przyjaciół, że tak wła-
śnie jest i że jego czoło świeci. Oni jednak patrzyli na niego
jak na człowieka, który zębami otwiera butelkę piwa po to
43
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


tylko, by połknąć kapsel i powtarzali zażenowanym tonem:
„ he he, no no ...”
   I było tak do czasu, gdy Gnutr spotkał Thrill. Był wstrzą-
śnięty. Czoło Thrill świeciło tak samo jak jego. Zaprosił ją
do kina i od tej pory już zawsze byli razem, choć z toalety
korzystali osobno. Żyli długo i szczęśliwie pośród ludzi
o ciemnych czołach i usiłowali prowadzić nierówną walkę
z otaczającą ich pustką. Gnutr wstawał wcześnie rano
i rozpoczynał swój obłąkańczy taniec pracownika umysło-
wego. Szalał przed komputerem, odgrywając swoją
symfonię pracowniczego zapału, drżąc w taranteli animuszu
i sprzedając swe ciało systemowi. Był trybikiem w ma-
szynie społecznego podporządkowania, apologetą pluto-
kracji i heteroseksualistą. A do tego bardzo lubił pić piwo
i obstawiać zero w kasynie, co nie bardzo podobało się jego
żonie, szczególnie kiedy wypadała dwójka.
   Gnutr i Thrill żyli sobie długo zadowoleni ze swojego
życia, choć przytłoczeni bylejakością tego co oferowała im
forteca, a co wszyscy ludzie o ciemnych czołach uważali za
rzeczy wartościowe. Oboje czuli, że poza fortecą istnieje
inny lepszy świat. Świat prawdziwy, w którym uczucia ta-
kie jak miłość i przyjaźń istnieją naprawdę, gdzie słowa
44
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


mają znaczenie, gdzie istnieje prawdziwa treść. Nie mieli
jednak odwagi opuścić fortecy. Może nie znali drogi. Może
nie chcieli jej szukać...
   Pewnego dnia, idąc ulicą i wyobrażając sobie, że szczeli-
ny między płytkami chodnikowymi to miny przeciwpie-
chotne, na które nie wolno nadepnąć, Gnutr dostrzegł dziw-
ny blask. Blask przypominający jego światło. Blask przypo-
minający światło Thrill.
   I tak oto odnalazł Lightona i Valę. Od tej pory spotykali
się regularnie. Ciesząc się swoim towarzystwem, poruszali
wszelkie tematy, pławili się w przyjaźni, stawali się sobie
bliscy. Popijając piwo zmierzali ku przeznaczeniu i wresz-
cie musieli podjąć decyzję.
   Pewnego dnia spakowali plecaki i sprzedawszy cały do-
bytek ruszyli na swych rumakach ku murom fortecy. Jadący
na wielkim czarnym koniu Gnutr, odziany w czarną zbroję
i ciężki czarny płaszcz, wytyczał drogę. Obserwował czuj-
nym wzrokiem mijanych ludzi, elfy i wstrętne zielone orki.
Na ich widok przejmował go wstręt. O ile do ludzi czuł tyl-
ko niechęć, orków nienawidził. Obleśne, krępe istoty
o obrzydliwych twarzach i brudnych duszach.
Mijając stawy i pokonując brody z dumą spoglądał na
45
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


odbicie swej postaci. Dumny czarny jeździec o błyszczą-
cym czole. Pozostawiał za sobą zwykły świat, odważnie
prowadząc przyjaciół ku lepszemu życiu. Aż pewnego dnia
dotarli do rozstaju dróg.
   - Cholera - powiedział Lighton. - Rozstajne drogi.
   - Niepodobna! - powiedziała Thrill.
   - Hmmmm - rzekł Gnutr
   - Hmmmm - powtórzyła Vala i Gnutr spojrzał jej w oczy.
   - No? - zapytała Thrill - Co jest? Są dwie drogi. Jedna
wąska, choć przejezdna. Druga szeroka, lecz zwaliło się na
nią wielkie drzewo w kształcie krzewu i o wadze dziesiątek
dorosłych mężczyzn oraz jednej niepełnoletniej kobiety.
Konie go nie przeskoczą! Nie mamy wyboru.
   - Hola! - wykrzyknął Gnutr. - Zobaczymy, czy nie uda
się przesunąć tego cholernego drzewa. Podszedł do
przeszkody i zebrał wszystkie siły. Kątem oka spojrzał na
Valę. Patrzyła na niego. Zebrał wszystkie siły i chwycił
przeszkodę.
   - Niemożliwe. Żaden człowiek nie da rady tego podnieść
- powiedziała Thrill.
   - Możliwe. - rzekła Vala.
   Gnutr użył całej siły, ale drzewo nie drgnęło. Przywołał
46
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


wszystkie moce kryształu. Blask bijący z jego czoła nieco
przygasł, ale poczuł wielką siłę mię-śni, które nagle naprę-
żyły się pod zbroją wypełniając ją niemal całkowicie. Ode-
pchnął drzewo jedną ręką!
   - Ha! - krzyknął, a blask jego czoła znowu przygasł.
   Ruszyli zatem przed siebie szeroką drogą. Jechali wiele
dni widząc zbliżającą się Górę Thhhh. Jedyny twór wzno-
szący się ponad mury fortecy.
   - Nie będzie łatwo wspiąć się na taką górę - powiedział
Lighton.
   - Nie martw się, w razie czego na pewno ci pomogę. Je-
steśmy w końcu przyjaciółmi. Możesz na mnie liczyć. -
oświadczył Gnutr i dumnie wyprostował się w siodle. Jego
oczy zwęziły się na podobieństwo lisich, uderzył konia pej-
czem w zad i pogalopował ku przeznaczeniu. Vala popędzi-
ła za nim.
   Thrill i Lighton jechali wolno, podziwiając piękno krajo-
brazu. Lighton nie widział, że na policzku Thrill pojawiła
się wąska mokra stróżka, którą szybko otarła. Wkrótce na-
stała noc.
   Gdy przyjaciele spotkali się u podnóża góry Thhhh, oczy
Gnutra wydawały się jeszcze węższe. Rozpalił ognisko
47
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


i rozdał racje żywnościowe.
  - Jak ci się udało zepchnąć to drzewo? - zapytał Lighton,
wlawszy w siebie trzecie piwo.
  - No wiesz, mam silną prawą rękę. Jako dziecko chodzi-
łem do szkoły muzycznej. Codziennie szedłem trzy kilo-
metry na piechotę niosąc w futerale fortepian.
  Zapanowała ogólna wesołość. Nie przerwała jej nawet
pięciogodzinna drzemka czwórki przyjaciół. Niestety, rano
trzeba było wstać.
  - Cholerna góra - powiedział Gnutr.
  - Góra jak góra. Cieszę się, że pokonamy ją razem - od-
rzekł Lighton.
  - Ja też się cieszę - powiedział Gnutr. - Wreszcie zoba-
czymy, jak wygląda prawdziwy świat. Zostawimy tę choler-
ną fortecę za sobą. Razem z tymi wszystkimi ludźmi i or-
kami. Z tymi obrzydliwymi intrygami i poddaństwem,
z niewolniczą pracą i fałszywymi uczuciami. Będziemy
wolni, Lighton! Bo nie jesteśmy byle śmieciem. Nie
należymy do tej cholernej masy, którą zostawiamy z tyłu.
Jesteśmy świetlistymi elfami. Mamy kryształy. Jesteśmy
stworzeni do wielkich czynów. Cieszę się, że nie jestem
człowiekiem.     Będę     wskazywał        drogę,     obudzę    tych
48
         Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


wszystkich idiotów. Może kiedyś...
   - Jak myślisz, jak tam wygląda?
   - Nie wiem. Na pewno wszystko jest tam prawdziwe.
Prawdziwe jeziora, prawdziwe gwiazdy... Kiedy byłem
młodszy, często chodziłem nad jezioro Gssss. Stałem na
trawie i patrzyłem na odbijające się w jego powierzchni
gwiazdy. Byłem wtedy szczęśliwy. Miałem wszystko, cze-
go mi potrzeba. Spokój, woda i gwiazdy... Ale to jezioro
było małe, Lighton. I sztuczne. A gwiazd widać niewiele.
Bo część nieba zasłonięta jest przez mury fortecy. A tam...
Tam wszystko będzie wielkie, nieograniczone, prawdziwe.
Ech...
   Rozpoczęli marsz. Najpierw obrali taktykę czujnych my-
śliwych, później rączych orłów. Wreszcie wbiwszy się pa-
znokciami w gładką powierzchnię skały, rozpoczęli mozol-
ny marsz ku szczytowi. Nie sposób opisać trudów, jakie
przy-szło im pokonać. Byłoby to nudne, a nasza opowieść
urosłaby do niesłychanych rozmiarów. Dość powiedzieć, że
wspinaczka trwała prawie dwa tygodnie, nie licząc czasu,
który zmarnowali, gdy Thrill zgubiła obuwie i trzeba było
zejść na dół, aby je odnaleźć. Poszukiwania trwały blisko
rok i zakończyły się fiaskiem, a zatem nasi podróżni wrócili
49
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


do miasta w centrum fortecy, gdzie kupili Thrill nowe buty
i tym razem przykleili je plastrem dla bezpieczeństwa
i wygody.
   Powrót na górę nie był łatwy, ale już wkrótce stał się
faktem. Czas płynął im na rozmowach o eutanazji, na orga-
nizacji specjalnych seansów video i paleniu tytoniu, gdy
tymczasem ich młode ciała nieludzkim wysiłkiem pokony-
wały przeszkody. Niestety, przed samym szczytem natrafili
na półkę skalną podobną do parapetu, na który często pada
deszcz a stare babcie układają na nim poduszki, aby opiera-
jąc się wygodnie wypełniać puste chwile swego równie pu-
stego życia obserwacją przechodniów i samochodów oraz
jabłek, jeżeli takowe znajdą się w zasięgu wzroku lub przy-
najmniej w polu widzenia.
   Półka wystawała ze ściany i rzadko kto był w stanie po-
konać przeszkodę. Ponieważ głównym bohaterem (Sic!) na-
szej opowieści jest niejaki Gnutr, to właśnie on pierwszy
znalazł się na szczycie. Spojrzał w ufne twarze przyjaciół
i wyciągnął dłoń. Wszyscy liczyli na jego pomoc, ale on nie
spojrzał nawet na Lightona ani Thrill. Chwycił dłoń Vali
i zaczął wciągać ją na górę.
   Lighton poczuł, że jego palce zaczynają się ześlizgiwać
50
        Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


po gładkiej powierzchni sztucznego marmuru, z którego
wykonana była góra.
      - Gnutr! Spadam... - wycedził przez zęby, usuwając
w ten sposób resztki pozostającego tam pokarmu dla
ptaków, którym wszyscy odżywiali się od tygodnia, nie
zwróciwszy nawet uwagi na mannę z nieba, padającą już od
blisko trzech dni.
      - Chciałbym ci pomóc Lighton, ale akurat trzymam Valę.
Oczywiście, mam jeszcze jedną rękę, ale co zrobię, jeżeli
zacznie mnie swędzieć tyłek? Jedną rękę muszę mieć wol-
ną. Żegnaj Lighton.
      - O kurde! Nie! - powiedział Lighton i puściwszy ostatni
promyk nadziei, na którym zawieszone było jego męskie
ciało, zaczął zsuwać się w dół.
      - A ty co? - Zapytał Gnutr patrząc w oczy Thrill. Zoba-
czył w nich smutek i ból. - Puść się wreszcie!
      Thrill wykonała jego polecenie i wesoło zjechała sobie
z góry, traktując tę podróż jako przyczynek do rozmyślań
natury egzystencjalnej, a także doskonały test wytrzymało-
ści materiału, z którego wykonano jej spodnie oraz poślad-
ki.
      Vala uśmiechnęła się patrząc w oczy Gnutra. Zobaczyła
51
        Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


tam jednak chłód. Jego czoło straciło blask, jakby kamień
elfów zgasł lub zniknął.
   - Bla bla bla bla bla - powiedział i puścił jej dłoń.
Odwrócił się, by nie pa-trzeć jak spada. Pozostał sam i nie
wiedział, dlaczego. Stanął na szycie góry. Rozejrzał się
dookoła. Nie dostrzegł nic. Forteca otoczona była gęstą
mgłą.
   Ciepły wiatr pieścił jego dumne czoło rozwiewając dłu-
gie czarne włosy.
   Spojrzał za siebie. Nie było tam już nic. Nic oprócz pu-
stej przestrzeni i samotnego drzewa o powykręcanych kona-
rach.
   Nie było tam nikogo, kto nosiłby w głowie kryształ. Nie
było tam elfów ani ludzi.
   Gnutr usiadł przy brzegu małego źródełka i ostatni raz
spojrzał w odbicie swoich smutnych oczu. Nie były to oczy
elfa. Jego skóra stała się zielona, jego dłonie zmieniły się
w szpony.
   Wiedział już, że światło które kiedyś w sobie odkrył, nie
pochodziło z kryształu elfów. Był po prostu orkiem.
Wstrętnym zielonym ordynarnym orkiem, który cuchnął
ziemią. Bo do niej należał. Nie miał odwagi podnieść głowy
52
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


i spojrzeć w gwiazdy...
   Chwilę myślał o szczęściu. Przypomniał sobie twarz Li-
ghtona. Przypomniał sobie twarz Thrill. Przypomniał sobie
twarz Valli.
   Odbicie jego oblicza drgnęło. Duża, ciepła kropla zbu-
rzyła delikatną równo-wagę, uderzając w gładką powierzch-
nię wody. Gnutr zacisnął zęby i patrzył na rozchodzące się
koncentrycznie kręgi.
   Spojrzał na gwiazdy odbijające się w drżącej jeszcze wo-
dzie. Tak jak wte-dy, gdy szukał spokoju nad jeziorem
Gssss. Tak jak wtedy, gdy wierzył, że jest królem Elfów...
Wyszczerzył kły i głośno zawył, a spośród konarów samot-
nego drzewa zerwało się stado spłoszonych nietoperzy.
   „W życiu każdego człowieka pojawia się taki moment,
kiedy czuje nieodpartą chęć, aby stanąć przed całą świato-
wą społecznością, skupić na sobie uwagę wszystkich ludzi
i powiedzieć coś ważnego. Nie mogę wprost uwierzyć, że
spotkał mnie ten zaszczyt i stoję tu dziś przed wami
wszystkimi, oślepiony flesza-mi aparatów, kadrowany przez
tysiące kamer przekazujących obraz do wszystkich krajów
świata.
   Wybraliście mnie Ziemianinem roku 3050. To wspaniałe.
53
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


Z tym większym bólem przyjmuję zatem fakt, że stojąc tu
przed wami, odczuwam swoisty nie-smak. Kiedy mam
wreszcie okazję przemówić do miliardów ludzi, jedyne co
przychodzi mi do głowy to krótkie : „mam was wszystkich w
dupie”. I jeszcze jedno pytanie, które chciałbym wam za-
dać. Dlaczego wszyscy macie takie głupie gęby?”



Z Wielkiej Księgi Przemówień pod redakcją Adolfa Gluja,
rozdział czwarty pt. „Kuriozalne przemówienie Roberta
Trawy na forum ONZ (XXXI wiek)”




                        W PUDLE

   Robert Trawa siedział nad trzecią już tego ranka butelką
ginu i powoli osuszał jej zawartość. Wodził smutnym
wzrokiem po odrapanych ścianach wynajętego mieszkania
i rozmyślał o życiu.
   „Kiedyś nosili mnie na rękach” - myślał - „Teraz jestem
nikim. Dobrze, że chociaż nie zamknęli mnie w więzieniu.
Osiem lat w zawieszeniu. Też coś!”
   W areszcie spędził jednak tylko osiem godzin - tyle wła-
54
         Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


śnie zajęło generałowi Drutowi zebranie kwoty, przezna-
czonej na kaucję. Trawa uważał, że jego przełożony celowo
zwlekał z wpłatą, ponieważ powodował nim gniew! Być
może tak było. Nikt już tego nie pamięta, ponieważ wspo-
mniane wydarzenia miały miejsce cztery lata wcześniej.
   Przez cały ten czas generał milczał - nawet obiady w sto-
łówce zamawiał przy użyciu pióra i kajetu.
   Kiedy zadzwonił telefon, Trawa odłożył suszarkę. Z no-
stalgią w lewym oku omiótł wzrokiem zakurzoną galerię
dyplomów uznania i starych fotografii. Wreszcie podniósł
słuchawkę.
   - Halo! - powiedział dawno niesłyszany głos.
   - Generał Drut! Coś podobnego. Cóż się stało, że przypo-
mniał pan sobie o dawnym podwładnym?
   - Ludzie zmieniają się w pudle. - odpowiedział sucho ge-
nerał.
   „Na miłość boską,” - pomyślał były Zdobywca - „sie-
działem zaledwie osiem godzin. O co mu chodzi? To było
cztery lata temu!”
   - Spokojnie - powiedział . - Ja się nie zmieniłem. Nie
miałem na to czasu.
   - Nie martw się Trawa. I na ciebie przyjdzie kolej, jeżeli
55
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


nie zaczniemy działać. Masz u mnie być za dwadzieścia
minut. Znów jesteś Zdobywcą!
   - Nie wiadomo, czy mam na to ochotę! - odpalił Robert
czując, że powraca z martwych!
   - Nie denerwuj mnie! Ludzie zmieniają się w pudle, do
cholery! Nie ma czasu na pierdoły.


  Słuchawka, rzucona przez Druta, uderzyła w widełki
z taką siłą, że aż stary generał uwierzył w uzdrawiającą moc
marchwi, którą odżywiał się regularnie od czterech dni.


                                 *

  Trawa zdenerwował się, a że był człowiekiem czynu, na-
tychmiast założył kurtkę-skórę i opuścił mieszkanie. Kiedy
znalazł się na klatce schodowej, po-kiwał z niedowierza-
niem głową. Kiedyś zwykł mieszkać w luksusowych apar-
tamentach. Gdyby tydzień przed feralnym wystąpieniem
powiedziano mu, że będzie korzystał z klatki schodowej,
która cuchnie moczem i potem sąsiadów, nie uwierzyłby.
A jednak od kilku miesięcy jego życie przypominało raczej
festiwal absurdu, niż zwykłą nawet wegetację. Przynajmniej
w jego rozumieniu.
56
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  - Uspokój pan tego psa! - ryknął kopiąc w drzwi sąsiada,
za którymi od wielu godzin bezustannie wyła jakaś dzika
bestia. - Oszaleć można!

                                 *

  - Zastanawiam się czasem - mówił zbyt stanowczym to-
nem generał Drut - czy ty w ogóle rozumiesz założenia na-
szej służbowej zależności?
  - Tak - odpowiedział beznamiętnie Trawa, mniej więcej
tak, jak opowiada się o przypadkowym spotkaniu z przyja-
ciółką żony, nawet jeżeli jest ona buddystką lub feministką.
Albo i jednym i drugim.
  - To jest zależność typu mistrz - uczeń! Trawa roześmiał
się serdecznie jak jakaś szczebiotliwa ptaszyna.
  - A to ci dopiero heca! - powiedział.
  - Heca koło pieca - odrzekł generał z powagą, która zna-
komicie korespondowała z czernią jego garnituru. - To
dziwne, ale sposób, w jaki prowadzimy dzisiaj rozmowę,
wydaje się nie być typowym!
  - Nie szkodzi - podsumował Trawa. - Ponieważ moje
życie zmieniło się, mogę powiedzieć, co o panu myślę. Otóż
uważam, że cierpi pan na manię wielkości.
57
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  Generał roześmiał się serdecznie, jak dziecko, któremu
wpuszczono w pieluszkę żabę, lub złośliwa kochanka, która
rozpoznała u swego mężczyzny symptomy przedwczesnego
wytrysku.
  - To nie ma znaczenia, Trawa. Porozmawiamy o tym,
kiedy odrośniesz nie-co od ziemi, i sięgniesz mi powyżej
pięty. Na razie skoncentrujmy się na tobie.
Jesteś niezły. Trudno o lepszego Zdobywcę. Masz dar. I tak
to już z tobą jest, że kiedy inni zawiodą i sytuacja wydaje
się beznadziejna, ty potrafisz znaleźć jakieś zaskakujące
rozwiązanie. Potrafisz szukać go tam, gdzie inni nic nie wi-
dzą. Za to cię zawsze ceniłem. Aż do dnia, kiedy zrobiłeś
z siebie błazna. Mniejsza o to. Ludzie zmieniają się
w pudle.
  Trawa wydawał się zniecierpliwiony. Irytowało go to po-
wtarzane wciąż przez Druta zdanie.
  - I co z tego? - zapytał.
  - Jak to, co z tego? - generał wydawał się oburzony, choć
taki nie był. Był po prostu stary. Stary i mądry. - Wyobraź
sobie, jak będzie wyglądał świat, kie-dy nie zostanie już ani
jeden człowiek. Świat pełen pudli! Coś nieprawdopodo-
bnego!
58
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


   W umyśle Zdobywcy pojawiła się mała, jasna kropka.
Kropka, która eksplodowała nagle feerią zrozumienia i nio-
sącej oświecenie fali rozbawienia.
   „A zatem o to chodziło!” - myślał. - „Ale ze mnie dener-
wujący egocentryczny bubek. Nie chodziło mu o mnie
i więzienie, tylko o jakieś cholerne, irytują-ce pudle! A ja
myślałem, że jestem pępkiem świata. Ha! ha! ha!... Ale za-
raz, zaraz... nie jestem? Przecież jestem najważniejszy na
świecie! Reszta ludzi się nie liczy. Cóż oni mnie obchodzą?
Cóż oni mają do zaoferowania? Nic! A ja? Ja już z pięć razy
ratowałem ten świat przed zagładą. I wygląda na to, że będę
musiał ratować go po raz kolejny...
   - Jak to możliwe? - zapytał.
   - Nie wiadomo. Po prostu jedna trzecia społeczeństwa
zamieniła    się    już    w    pudle.     To    przerażające,   ale
w większości są to pudle miniaturki i do tego jeszcze białe.
Nie sposób ukryć niechęci. Sam kopnąłem wczoraj jednego.
Aż strach pomyśleć, co będzie, kiedy okaże się, że to pani
Irena z portierni...
   Mężczyźni popatrzyli chwilę na siebie nawzajem, trochę
badawczo, a później ryknęli nagle głośnym śmiechem.
   -A prezes agencji, profesor Zuś? - Zapytał Trawa.
59
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  - Zuś zamienił się w dużego czarnego psa. Zresztą, nie
do końca. Czasami jeszcze coś mówi, choć mało sensownie.
Wysnuł mianowicie teorię, że przemiana następuje tylko
w czasie oglądania telewizji. Chciał to udowodnić i kazał
przywiązać się do fotela przed ekranem telewizora.
  - I co, się okazało? Miał rację?
  - Niezupełnie. Z inicjatywy profesora Krojcwelda Jakoba
zamiast telewizora umieściliśmy w pokoju placebo. Ku na-
szemu całkowitemu zaskoczeniu, place-bo pierwsze zmieni-
ło się w pudla. Przemiana Zusia nastąpiła zaraz potem. Nie
później niż 0,0001 sekundy po placebo. Wydaje mi się na-
wet, że Zuś nie zdążył zorientować się, co jest grane, tym
bardziej, że włączyliśmy mu samą wizję.
  - To jakiś absurd!
  - Tak, to absurd!
  Po raz pierwszy od wielu lat obaj mężczyźni przyznawali
sobie nawzajem rację.
   - Jak za dawnych czasów, Drut!
   - Jak za dawnych czasów, Rob!
Zdobywcy padli sobie w ramiona, a nad światem zawisło
widmo nadziei!
60
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl




                                  *

   Trawa wiedział, że trzeba działać. Nie kochał ludzi, ale
bardzo podobały mu się niektóre kobiety. Sex z pudlami nie
interesował go w ogóle, w związku z czym nie pozostało
mu nic innego, jak po raz kolejny ratować ludzkość!
   Aby zacząć od początku, należy zawsze zastanowić się,
od czego zacząć. W przeciwnym razie można zacząć od
końca, co i tak skończy się powrotem na początek, aby stać
się przyczynkiem do zastanowienia. By zatem nie przedłu-
żać chwili napięcia, Trawa udał się do sklepu papiernicze-
go, gdzie zdążył jesz-cze nabyć notes i najtańszy, jednora-
zowy długopis, zanim sprzedawczyni za-mieniła się w przy-
stojną pudelkę. Niestety, nie zdążyła już wydać reszty.
   Zmartwiony nieco Zdobywca ruszył przed siebie zasta-
nawiając się, po co to robi, tym bardziej, że przed nim znaj-
dowała się akurat gruba, betonowa ściana. Ponieważ jednak
słynął z błyskotliwej inteligencji, a nawet członkowie
mensy ustawiali się swego czasu w kolejce, by uścisnąć
jego dłoń, domyślił się, że należy wykonać obrót o 180
stopni.
   „Ciekawe, czy kiedy już odkryję istotę zjawiska, uda mi
61
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


się cofnąć jego skutki? Może tylko powstrzymam dalszy
rozwój tego szaleństwa, a ci nieszczęśnicy pozostaną na
zawsze pudlami? Dość tych myśli! Prezes agencji profesor
Zuś na to nie zasłużył!”
   Tak właśnie myśląc otworzył świeżo nabyty notes na
czternastej stronie.
   Nie wszyscy wierzą w przypadek. Są tacy, którzy twier-
dzą, że wszystkie wydarzenia są dziełem naszej woli. Inni
uważają, że istnieje przeznaczenie a jeszcze inni plotą jakieś
bzdury o karmie. Jaka była więc przyczyna tego, że notes,
który kupił Trawa, okazał się dawno zgubionym notesem
Radosława Zusia? Nikt tego nie wie. A wyjaśnienie jest ta-
kie oczywiste. Po prostu, jako tęga głowa i znany nauko-
wiec, prezes agencji, profesor Zuś, został zaproszony pew-
nego dnia do fabryki artykułów papierniczych! Tam schylił
się nieopatrznie, usiłując obejrzeć źle ukryte w kusej blu-
zeczce piersi jednej z sekretarek i notes po prostu wysunął
mu się z kieszeni. Ponieważ była to przednia kieszeń
spodni, istnieje uzasadnione przypuszczenie, że notes został
wypchnięty od wewnątrz na skutek reakcji somatycznej na
bodźce wizualne. Następnie notatnik wpadł do kadzi,
w której miesza się notesy i wreszcie z niej wlano go do
62
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


odpowiedniej formy. Ot i cała filozofia.
   Trawa czytał na głos:
   „Pomimo że gromadzenie przedmiotów sprzed tysiąca
lat jest zakazane, z największą przyjemnością gromadzę
płyty DVD, na których nagrywano kiedyś filmy. Oczywi-
ście nie takie beznadziejne jak te, które dziś powstają, tylko
prawdziwe arcydzieła kina. Tak! Kina! Choć dziś nikt już
nie zna tego słowa i wszystkim wydaje się, że filmy oglądać
można tylko na ekranie telewizora. Istniało kiedyś coś ta-
kiego jak kino. W skrócie jest to takie miejsce, gdzie po
ciemku wyświetla się filmy na wielkiej ścianie. A zresztą,
po co ja to w ogóle piszę. Przecież to mój notes, z którym
nigdy się nie rozstaję i nikt nigdy nie zapozna się z jego tre-
ścią. A już na pewno nie Robert Trawa, facet, który był kie-
dyś moim idolem a później zbłaźnił się na oczach świata.
Choć czy aby na pewno?”
   - Taaaaaak! Muszę obejrzeć te filmy.- zadecydował Tra-
wa.
   - Być może to w nich ukryto klucz do rozwiązania
zagadki! - powiedział jeszcze, po czym bezceremonialnie
wtargnął do domu profesora. Zastał tam tylko jego żonę,
która zareagowała błyskawicznie, zrzucając szlafroczek.
63
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl




                                  *

     Generał Drut po raz kolejny czytał „Potop” i jak zwy-
kle zalewał się łza-mi. Scena, w której odczytywane są za-
sługi Kmicica za każdym razem przyprawiała go o wzru-
szenie graniczące z obłędem. Niestety, tym razem nie udało
mu się w spokoju dotrzeć do końca rozdziału, ponieważ se-
kretarka przyniosła mu w zębach telefon. Podrapał ją za
uchem, otarł łzy i przełknął wzruszenie, po czym powie-
dział :
   - Halo?
   - Ludzie nie zamieniają się w pudle Drut! - powiedziała
słuchawka zachrypniętym głosem Trawy.
   - Jak to?
   - To proste. Większość z nas zawsze była pudlami, tylko
nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Na pewnym etapie
rozwoju zaczynasz widzieć sprawy takimi, jakimi są, Drut.
Twój egocentryzm okazał się uzasadniony. Widzisz pudle,
bo sam przestałeś być jednym z nich!
   - Ciekawe - wycedził generał przez zaciśnięte zęby.
Robił to wolno i starannie, jakby usiłując zyskać nieco
64
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


czasu, choć być może po prostu szczeliny po-między jego
zębami okazały się tak wąskie, że nawet krótkie słowa
długo się przez nie przeciskały. - To znaczy, że prezes
agencji, profesor Zuś może nadal myśleć, że jest
człowiekiem?
   - Tak. Być może nie zauważył także, że inni są pudlami.
A może postrzega w ten sposób nas. Niestety, nie zdążę już
tego ustalić, ponieważ mój czas mija. Dostałem się do fil-
moteki Zusia i zobaczyłem dawny świat...
   - Na miłość boską Trawa! To zakazane! Zakazane i nie-
bezpieczne.
   - To nie ma znaczenia, Drut. Wolę młodo umrzeć niż po-
zostać pudlem i nawet się o tym nie dowiedzieć.
   - Trawa nie rób głupstw!
   - Idę na dach, Drut. Żegnaj...

                                 *
   Kiedy generał Henryk Drut pokonał ostatni stopień scho-
dów, nie potrafił ukryć zadowolenia. Co prawda przez
5 minut nie mógł ruszyć się z miejsca i wśród zalewających
plecy i pośladki strużek potu czekał na uspokojenie tętna
modląc się, aby wreszcie udało mu się złapać oddech,
jednak cieszyło go, że żyje.
65
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl




  Cieszył się, że po tylu latach używania windy, zdobył się
wreszcie na tak ogromny wysiłek fizyczny. Był wreszcie na
dachu. Nałożył beret, aby uchronić skórę głowy przed pada-
jącym nieprzerwanie od trzech miesięcy, delikatnym, po-
dobnym raczej do mgły deszczem. Nałożył okulary i wytę-
żył wzrok w poszukiwaniu podwładnego, który, choć wsty-
dził się do tego przy-znać nawet sam przed sobą, był po
prostu jego przyjacielem.
  Trawa siedział mokry i pognieciony, opierając się pleca-
mi o szczerbaty ko-min. W dłoni trzymał białego gołębia.
Generał zbliżył się do niego powoli i bezszelestnie, jakby
bał się, że go wystraszy, spłoszy... Wreszcie usiadł naprze-
ciw niego, nie dbając o drogie spodnie, które gwałtownie
wchłonęły sporą dawkę wilgoci. Nie myślał także o swoich
korzonkach, których ból miał stać się wkrótce najtrwalszą
pamiątką opisywanych tu wydarzeń.
  Trawa podniósł wzrok. Kiedy Drut spojrzał w jego czer-
wone, przekrwione oczy, jakaś niewidzialna ręka ścisnęła
go za gardło.
  Tymczasem Zdobywca odezwał się najłagodniejszym to-
nem, jaki generał kiedykolwiek słyszał:
66
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  - Widziałem rzeczy, o których wy, mali ludzie, nie macie
zielonego pojęcia. Widziałem młodych chłopców oddają-
cych życie za swe ideały, gdy ich maszyny płonęły podczas
ataku na „Gwiazdę Śmierci”, widziałem krążowniki i super-
niszczyciele ginące w symfonii ognia nad księżycem Endor.
Widziałem kobietę walczącą z bestiami o podwójnych
szczękach o życie dziewczynki, która mimo to wkrótce zgi-
nęła w katastrofie statku. Widziałem chłopca, który zrobił
wszystko, na co stać człowieka, by uratować brzydką ko-
smiczną istotę, zagubioną na naszej nieprzyjaznej planecie.
Widziałem dzielnego mężczyznę, poświęcającego życie, by
uratować ukochaną kobietę przed bezlitosną, wysłaną
z przyszłości maszyną. Widziałem wreszcie dzieciaka
pędzącego    na    wielkim      włochatym        smoku,         któremu
przygoda wynagrodzić miała brak dawno zmarłej mamy. -
głos Trawy załamał się - Wszystkie te chwile odeszły...
zaginęły pośród codziennych spraw jak... jak łzy w deszczu.
  Generał patrzył na niego poruszony. Po raz pierwszy
w życiu nie wiedział, co powiedzieć. Po raz pierwszy
w życiu nie wiedział, co myśleć. Gdzieś głęboko w pod-
świadomości odnalazł cień tego, o czym opowiadał Trawa,
lecz nie potrafił do końca zrozumieć słów przyjaciela. Stał
67
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


tylko i patrzył...
   Dłoń Zdobywcy opadła bezwładnie, uwalniając białego
gołębia... Ten jednak nie wzbił się w powietrze. Przeszedł
kilka kroków, po czym walnął wielką zieloną kupę.



                         KAWAŁKI

   Komputer pokładowy oszalał!
   - Aaaaaaa! Zaraz się rozbijemy! - wrzeszczał. - Do
cholery, Lidon, zrób coś! Statek się pali! Jezu! Co robić? Co
robić?
   Kosmonauta milczał. Chłodnym okiem omiótł płonące
wnętrze kokpitu. Nieczuły na piękno rodzących się tu i ów-
dzie, krótkotrwale żywych błękitnych ogników wyładowań
elektrycznych, utkwił wzrok w czarnym ekranie czoło-
wym. Patrzył na usianą gwiazdami panoramę kosmosu, któ-
ra wydała mu się nagle dziwnie dwuwymiarowa.
   - Przestrzeń, przestrzeń! - powiedział gniewnie - Dlacze-
go to zimne, okrutne piękno, właśnie teraz, kiedy je wresz-
cie pokochałem, okazuje się groźne i nieprzyjazne?
   - Nie rozumiem. O co chodzi? - odpowiedział histerycz-
nym tonem komputer - Przecież my spadamy! Płoniemy
68
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


i spadamy! Na Boga, Lidon! Przecież zło-żono mnie
dopiero cztery lata temu! Jestem młody... Jeszcze gigabajty
danych przede mną do wchłonięcia. Zrób coś Lidon, ty
łajdaku!...
Zamilkł, ponieważ Lidon uspokoił go ciosem wielkiej niby
pół bochna baltonowskiego chleba, dłoni. Cios wymierzony
był w jeden z wielu monitorów, które znajdowały się na
pulpicie. Lidon nie potrafił wyjaśnić, dlaczego zrobiło to na
komputerze jakiekolwiek wrażenie. Jego serce znajdowało
się przecież kilkanaście metrów dalej, w zupełnie innym
pomieszczeniu, a po całym statku rozsiano tysiące
ważniejszych peryferiów, takich jak chociażby czujniki, ka-
mery i klawiatury. Teoretycznie jednostka centralna mogła
nawet nie wiedzieć o uszkodzeniu jakiegoś mało istotnego
monitora. Czas na zastanowienie skończył się jednak i choć
zagadnienie wydawało się stosunkowo interesujące, Lidon
musiał porzucić temat i działać.
   Z wewnętrznej kieszeni kombinezonu wyjął stary bru-
lion, dokładnie taki, jakich używano w połowie i pod koniec
20 wieku -brunatna okładka z tek-tury, jakby od niechcenia
okraszona niezbyt wyraźnym wizerunkiem jakiejś zabytko-
wej kamienicy, pożółkłe, niezbyt świeżo, ale za to
69
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


intensywnie pachnące kartki. Chwycił leżący do tej pory na
pulpicie ogryzek ołówka i w tempie, którego sam się po so-
bie nie spodziewał, zajął się rysowaniem krzywych i pro-
stych, a także obliczaniem słupków.
   Tymczasem komputer modlił się w skupieniu, które po-
woli przekształciło się w ekstazę. Najpierw gdzieś w naj-
głębszych zakamarkach elektronicznego mózgu pojawiły
się słowa modlitwy, które już po upływie nanosekundy roz-
lały się po całym jego jestestwie, zalewając pamięć i wy-
pełniając dyski, aby wy-trysnąć wreszcie w przestrzeń ze-
wnętrzną jako widoczny początkowo tylko na monitorach,
później wypluwany przez wszystkie pokładowe drukarki
i holowizjery ciąg znaków, który przybrał wreszcie formę
słów i zalał statek kakofonią dźwięków.
   - Zamknij się, ty cholerna dewotko! Nie mogę się
skupić! - wrzasnął Lidon. I wtedy właśnie skończył się jego
świat.
   Ognista, plująca we wszystkie strony odłamkami synte-
tycznego tworzywa kula, którą kiedyś nazywano „Gwiezd-
nym Frachtowcem”, pruła atmosferę planety Chleb, zbliża-
jąc się do granicy lądu i morza. Następujące jedna po dru-
giej coraz silniejsze eksplozje zmusiły wreszcie komputer
70
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


do milczenia, a w serce Lidona wtłoczyły strach. Wdziera-
jący się w nozdrza zapach krwi i pieczonego mięsa,
przejmujący ból i wreszcie świadomość własnej agonii
spowodowały,       że     ten    dzielny      człowiek,         słynący
z profesjonalizmu i odwagi pilot, po raz pierwszy w życiu
zaniechał   działania,     jakiego      należało     się    po     nim
spodziewać. Poddał się niosącemu go w nieznane nurtowi
bezlitosnego strumienia wydarzeń, na które nie miał już
żadnego wpływu. Lidon pogodził się ze śmiercią...
  I kiedy ból i lęk ustąpiły miejsca spokojnej zadumie, plą-
tanina mięśni, kości i żył, którą kiedyś nazywano człowie-
kiem, wyrzucona przez silny ognisty po-dmuch z rozbitego
kokpitu, upadła na piasek jednej z niezbyt słonecznych plaż
planety.
  Lidon nie wiedział, co stało się ze statkiem. Nie intereso-
wało go to. Wiedział tylko, że nie może się poruszyć, sły-
szał szum morza, widział wdzierające się w oczy drobinki
piasku, a nawet czuł zapach nasyconego jodem powietrza.
  „Może nie jest ze mną tak źle?” pomyślał.
  - Jest z tobą bardzo źle - powiedział, a raczej wyryczał
ojciec. - Spójrz na siebie! Co ty sobą w ogóle
reprezentujesz, ty cholerny nieuku?!
71
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


  To mówiąc, przedarł trzymane w tłustych dłoniach świa-
dectwo akademii pilotów.
  - Trója na świadectwie? -wycedził przez zęby zbliżając
wykrzywioną ja-kimś upiornym grymasem twarz do oczu
Lidona. - W jakim świetle ty mnie stawiasz przed Nagórski-
mi? Co ja im powiem na imieninach matki? Że co? Że
utrzymuję w domu tuka i darmozjada?! Po co ty siedzisz
tyle godzin w tym pokoju? Co ty tam robisz zamiast się
uczyć?
  - Uczę się - powiedział Lidon.
  - Uczysz się. Uczysz!... Ty nie masz się uczyć, tylko na-
uczyć! Rozumiesz?! Nie chodzisz do szkoły, żeby się
uczyć, tylko żeby się nauczyć, ty tuku! Przemek Nagórski
jest już na ostatnim roku, wkrótce robi dyplom! A ty co?
Siedzisz w tym chlewie, który nazywasz swoim pokojem
i piszesz te swoje głupie piosenki. Coś ci powiem. Żeby
tego słuchać, trzeba być chyba chorym! Rozumiesz? Nikt
tych twoich gówien nie będzie chciał słuchać! Nikt ci tego
nigdy nie wyda. Bo żeby pisać teksty, trzeba coś najpierw
wiedzieć.
  Lidon zacisnął zęby, mrużąc oczy w obawie, by któraś
z kropel rozpryskującej się w rytm soczystych słów ojca
72
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


śliny nie uszkodziła mu rogówki.
   - Moje piosenki to moje piosenki! Ja to piszę i to jest
moja osobista sprawa. I nie masz prawa tego krytykować,
bo to nie jest przekaz adresowany do ciebie!
   - Jeszcze mi tu pyskujesz gówniarzu jeden?! Co to
znaczy „ciebie”? Do kogo mówisz? Nie jestem twoim
kolesiem! Kto cię tak wychował? Wielki autor, bard
swojego pokolenia, psia krew. Przekaz! Dobre sobie. Żeby
coś prze-kazać, to trzeba mieć temat. Jakiś wywiad rzeka
z byłym prezydentem albo szpiegiem... to jest przekaz.
Książkę napisać, to jest wyzwanie! W podstawówce to
jeszcze jakoś pisałeś ładne wiersze... Ale teraz? Zupełnie ci
się w głowie pomieszało! Ty masz się uczyć i przynosić
ładne świadectwa! A nie tróje! Masz szlaban na całe
wakacje. I w ciągu tygodnia masz sobie znaleźć jakąś pracę.
Bo ja cię darmozjadzie nie będę utrzymywał, jak się nie
chcesz uczyć... I posprzątaj ten chlew!
   Ojciec wpadł jak tornado do pokoju Lidona i zamaszy-
stymi ruchami zaczął zrzucać wszystko z półek.
   - O pięknie są twoje gówniane wypociny! - ryknął chwy-
tając teczkę z twórczością Lidona. - Wszystko idzie do ki-
bla, rozumiesz? I nie wolno ci pisać ani grać, dopóki nie po-
73
      Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


prawisz ocen!
   - Nie... wyszeptał Lidon i spróbował się poruszyć. Nie
udało się. Usłyszał głuche brzęczenie mikromotorów. Wie-
dział, co się dzieje. Kombinezon oceniał stan jego zdrowia,
być może nawet operował go już. Był pewien, że gdyby nie
zlekceważył pierwszych symptomów awarii i postępując
zgodnie z instrukcją założył hełm, mógłby teraz spokojnie
wstać i przespacerować się po okolicy.
   Całkiem możliwe, że specjalne, umieszczone w ręka-
wach i nogawkach grodzie pozamykały się, odcinając
wszystkie kończyny. Ciało Lidona odrzuciło wszelkie nie-
zdrowe fragmenty mogące stać się źródłem zakażenia.
Umieszczone wewnątrz kombinezonu igły wbiły się w jego
mięśnie i żyły, wsączając w nieodpowiednie dawki środków
znieczulających,      bakteriobójczych         i   regeneracyjnych.
Pozornie wiotkie, a w rzeczywistości piekielnie silne tyta-
nowe witki nastawiały połamane kości i sondowały uszko-
dzone narządy. Największy problem stanowiły z pewnścią
poparzone płuca i skóra twarzy. Być może także kości
czaszki .
   - Cholerny hełm - szepnął Lidon.
   - Chodźmy już. Nie rozumiem, co w tym ciekawego -
74
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


powiedział Marcin.
  Było zimno. Ostre, listopadowe powietrze wgryzało się
w krtań i zatoki, usiłowało wślizgnąć się za kołnierz. Prze-
chodnie pędzili gdzieś przed siebie, choć w to piątkowe po-
południe niewielu z nich miało coś ważnego do załatwienia.
  - Nie rozumiem, co w tym niby ciekawego. To chyba ja-
kiś festiwal żenady.
  - W tym rzecz - odpowiedział Lidon. - Interesuje mnie
to, co nazywasz żenadą.
  Na niebie błysnęła pierwsza gwiazda. Ale choć słońce
już dawno schowało się za horyzontem, na Starym Rynku
wciąż było jasno. Dziesiątki gastro-nomicznych lokali, pu-
bów i sklepików wciąż wabiło klientów wielobarwnym
światłem neonów bądź sztucznym, halogenowym dniem.
Przed jednym z bar-dziej eleganckich pubów stał mężczy-
zna. Był kompletnie pijany. Jego ubranie nasycone brudem
w stosunku 1gram materiału = 1gram brudu cuchnęło, a tłu-
ste włosy w kolorze starej szmaty opadały na tępą pijacką
twarz. Kilkudniowy zarost, którego naturalny kolor
w znacznej części zamaskowała siwizna, nosił znamiona
niedawnej biesiady.
  - Ciekawe, w którym kiblu się stołuje? - zapytał Marcin
75
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


z filozoficzną nutą w zachrypniętym głosie.
  Mężczyzna tymczasem, postawiwszy na kamiennym
chodniku jakieś niesamowite, powiązane cienkim sznur-
kiem tobołki, niespodziewanie zaczął tańczyć w rytm sączą-
cej się z zawieszonych nad szyldem pubu niewielkich gło-
śników muzyki.
  Tańczył nieporadnie, ale z pełnym zaangażowaniem. Za-
taczał się, wykonywał jakieś nieskoordynowane ruchy, po-
tykał się i uśmiechał. Muzyka pochłonęła go bez reszty.
Patrzył gdzieś w przestrzeń niewidzącymi oczyma, jakby
udało mu się dojrzeć jakąś alternatywną nitkę rzeczywisto-
ści, w której był atrakcyjnym, brylującym w środowisku
mężczyzną. Tańczył tak, nie widząc mijających go obojęt-
nie przechodniów, nie zwracając uwagi na mijające go znie-
smaczone tym przykrym widokiem kobiety, nieczuły na do-
cinki przechodzących dzieciaków.
  - Ciekawe, o co mu chodzi ? - zapytał Lidon.
  - O nic. Jest totalnie zalany i pewnie wydaje mu się, że
poszedł na dyskotekę. Przecież widać, że to jakiś śmierdzą-
cy bezdomny.
  - Tak. Pewnie zamiast krwi ma czysty spirytus.
  - Raczej siarkę. Chodźmy wreszcie.
76
     Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


Kilka minut później siedzieli w jednej z niedrogich pizzerii.


  - Twoje zdrowie - powiedział Marcin. - Za twój sukces!
  - Sukces jak sukces - odparł Lidon. - Szczerze mówiąc,
nie jestem pewien, czy to nie porażka. Mężczyźni napili się
przyniesionego przez atrakcyjną kelnerkę piwa.
  - Pizza będzie za jakieś dziesięć minut. -powiedziała ko-
bieta i odeszła umiejętnie, acz delikatnie zwracając uwagę
mężczyzn na swoje poruszające się kusząco pośladki.
  - Jak to porażka? - zdziwił się Marcin. Ukończyłeś
akademię pilotów z wynikiem bardzo dobrym. Nie udawaj,
że nie wiesz co to oznacza! Zwiedzisz najdalsze zakątki
wszechświata! Dostaniesz najlepiej płatną pracę w całej ga-
laktyce. Będzie cię stać na wielki dom, najlepsze pojazdy,
kobiety i czego tylko zapragniesz. Szczerze ci zazdroszczę.
  - No właśnie - powiedział Lidon. - Widziałeś przed
chwilą tego pijaka. Nie wiem, czy zrozumiesz, o co mi
chodzi, ale wydaje mi się, że wiem, co on tam widział
w oddali. Być może widział coś, co kiedyś utracił. Może ja
też zatańczę kiedyś taki taniec. Być może i ja tracę coś,
czego będę kiedyś wyglądał, narażając się na śmieszność?
  - Jasne - odpowiedział Marcin podnosząc kufel. - Mnie
77
         Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl


już teraz udało ci się zażenować.
   - Żenada - powiedział Lidon podnosząc głowę. Spojrzał
w słońce. Wysoko w górze krążyło kilka pięknych dużych
mew. Nie miały odwagi obniżyć lotu.
Kilka zwęglonych ciał ich towarzyszek świadczyło dobit-
nie, że kombinezon Lidona działa jak należy, likwidując
wszelkie zagrożenia.
   Kosmonauta wstał i rozejrzał się dookoła. Miejsce nie
było piękne. Nie przypominało egzotycznych, usianych pal-
mami ziemskich plaż. Woda mor-ska miała kolor gnijących
wodorostów, a piasek nie był żółty. Raczej popielaty. Gra-
natowe niebo wydawało się złowrogie.
   Nagły podmuch wiatru omal go nie przewrócił.
   - Cholera - zaklął i spojrzał w dół. Nie dostrzegł nóg.
Wspierał się na trzech tytanowych witkach, które wbijały
się głęboko w podłoże. Wyraźnie czuł jednak, że ma nogi
i może nad nimi panować. Spróbował przejść kilka kroków
w stronę wody. Udało się. Czuł również ręce i dłonie, ale
kiedy podniósł je na wysokość twarzy, znów zobaczył tylko
witki.
   - Cuda techniki - powiedział. - Wybawienie człowieka
XXIV wieku.
Zapach asfaltu.
Zapach asfaltu.
Zapach asfaltu.
Zapach asfaltu.
Zapach asfaltu.

More Related Content

Viewers also liked (10)

Stań się postrachem bukmacherów
Stań się postrachem bukmacherówStań się postrachem bukmacherów
Stań się postrachem bukmacherów
 
NO STRESS
NO STRESSNO STRESS
NO STRESS
 
Inwestowanie i finanse w Internecie
Inwestowanie i finanse w InternecieInwestowanie i finanse w Internecie
Inwestowanie i finanse w Internecie
 
Wynagrodzenie za pracę
Wynagrodzenie za pracęWynagrodzenie za pracę
Wynagrodzenie za pracę
 
E-biznes od podstaw
E-biznes od podstawE-biznes od podstaw
E-biznes od podstaw
 
Bajki buddyjskie
Bajki buddyjskieBajki buddyjskie
Bajki buddyjskie
 
Gipsowe odlewy dłoni. Krok po kroku
Gipsowe odlewy dłoni. Krok po krokuGipsowe odlewy dłoni. Krok po kroku
Gipsowe odlewy dłoni. Krok po kroku
 
Doświadczenia Tomasza C.
Doświadczenia Tomasza C.Doświadczenia Tomasza C.
Doświadczenia Tomasza C.
 
Coaching kariery
Coaching karieryCoaching kariery
Coaching kariery
 
Inny świat
Inny światInny świat
Inny świat
 

Similar to Zapach asfaltu.

Magia kości - Fiona E. Higgins - ebook
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebookMagia kości - Fiona E. Higgins - ebook
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebooke-booksweb.pl
 
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
21.37 - Mariusz Czubaj - ebooke-booksweb.pl
 
Czerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebook
Czerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebookCzerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebook
Czerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebooke-booksweb.pl
 
Fałszywy trop Henning Mankell ebook
Fałszywy trop   Henning Mankell ebookFałszywy trop   Henning Mankell ebook
Fałszywy trop Henning Mankell ebooke-booksweb.pl
 
Mężczyzna, który się uśmiechał Henning Mankell ebook
Mężczyzna, który się uśmiechał   Henning Mankell ebookMężczyzna, który się uśmiechał   Henning Mankell ebook
Mężczyzna, który się uśmiechał Henning Mankell ebooke-booksweb.pl
 
Dick philip k. ubik
Dick philip k.   ubikDick philip k.   ubik
Dick philip k. ubikANIA
 
Gra na cudzym boisku Aleksandra Marinina ebook
Gra na cudzym boisku   Aleksandra Marinina ebookGra na cudzym boisku   Aleksandra Marinina ebook
Gra na cudzym boisku Aleksandra Marinina ebooke-booksweb.pl
 
Morderca bez twarzy Henning Mankell
Morderca bez twarzy  Henning MankellMorderca bez twarzy  Henning Mankell
Morderca bez twarzy Henning Mankelle-booksweb.pl
 
Uciekinierzy - Tomasz Trojanowski - ebook
Uciekinierzy - Tomasz Trojanowski - ebookUciekinierzy - Tomasz Trojanowski - ebook
Uciekinierzy - Tomasz Trojanowski - ebooke-booksweb.pl
 
Jacek hugo-bader biała gorączka
Jacek hugo-bader biała gorączkaJacek hugo-bader biała gorączka
Jacek hugo-bader biała gorączkaPatrycja Łukaszek
 
Róże cmentarne Mariusz Czubaj Marek Krajewski
Róże cmentarne   Mariusz Czubaj Marek KrajewskiRóże cmentarne   Mariusz Czubaj Marek Krajewski
Róże cmentarne Mariusz Czubaj Marek Krajewskie-booksweb.pl
 
Krasnale. Rzecz o kreatywności i zmianie - Marek Stączek - ebook
Krasnale. Rzecz o kreatywności i zmianie - Marek Stączek - ebookKrasnale. Rzecz o kreatywności i zmianie - Marek Stączek - ebook
Krasnale. Rzecz o kreatywności i zmianie - Marek Stączek - ebooke-booksweb.pl
 

Similar to Zapach asfaltu. (12)

Magia kości - Fiona E. Higgins - ebook
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebookMagia kości - Fiona E. Higgins - ebook
Magia kości - Fiona E. Higgins - ebook
 
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
21.37 - Mariusz Czubaj - ebook
 
Czerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebook
Czerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebookCzerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebook
Czerwony byk - Mirosław M. Bujko - ebook
 
Fałszywy trop Henning Mankell ebook
Fałszywy trop   Henning Mankell ebookFałszywy trop   Henning Mankell ebook
Fałszywy trop Henning Mankell ebook
 
Mężczyzna, który się uśmiechał Henning Mankell ebook
Mężczyzna, który się uśmiechał   Henning Mankell ebookMężczyzna, który się uśmiechał   Henning Mankell ebook
Mężczyzna, który się uśmiechał Henning Mankell ebook
 
Dick philip k. ubik
Dick philip k.   ubikDick philip k.   ubik
Dick philip k. ubik
 
Gra na cudzym boisku Aleksandra Marinina ebook
Gra na cudzym boisku   Aleksandra Marinina ebookGra na cudzym boisku   Aleksandra Marinina ebook
Gra na cudzym boisku Aleksandra Marinina ebook
 
Morderca bez twarzy Henning Mankell
Morderca bez twarzy  Henning MankellMorderca bez twarzy  Henning Mankell
Morderca bez twarzy Henning Mankell
 
Uciekinierzy - Tomasz Trojanowski - ebook
Uciekinierzy - Tomasz Trojanowski - ebookUciekinierzy - Tomasz Trojanowski - ebook
Uciekinierzy - Tomasz Trojanowski - ebook
 
Jacek hugo-bader biała gorączka
Jacek hugo-bader biała gorączkaJacek hugo-bader biała gorączka
Jacek hugo-bader biała gorączka
 
Róże cmentarne Mariusz Czubaj Marek Krajewski
Róże cmentarne   Mariusz Czubaj Marek KrajewskiRóże cmentarne   Mariusz Czubaj Marek Krajewski
Róże cmentarne Mariusz Czubaj Marek Krajewski
 
Krasnale. Rzecz o kreatywności i zmianie - Marek Stączek - ebook
Krasnale. Rzecz o kreatywności i zmianie - Marek Stączek - ebookKrasnale. Rzecz o kreatywności i zmianie - Marek Stączek - ebook
Krasnale. Rzecz o kreatywności i zmianie - Marek Stączek - ebook
 

Zapach asfaltu.

  • 1. 1 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl
  • 2. 2 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl ZAPACH ASFALTU Kuba Turkiewicz Skład i łamanie: Patrycja Kierzkowska Korekta: Anna Matusewicz Okładka: Julia Górniewicz Wydanie pierwsze, Jędrzejów 2007 ISBN: 978-83-60320-57-0 Wszelkie prawa zastrzeżone! Wydawnictwo Escape Magazine ul. Spokojna 14 28-300 Jędrzejów http://www.escapemag.pl
  • 3. 3 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl JAKIEŚ OKO Nie potrafił powiedzieć, ile czasu spędził leżąc w bezruchu. Być może było to zaledwie dziesięć minut, być może dwie godziny. Kiedy ramię kobiety zaczęło mu ciążyć, podniósł je deli- katnie i odsunął się powoli od jej irytująco ciepłego ciała. Usiadł na brzegu łóżka. Nie znał jej imienia i nie zamierzał go poznać. Sięgnął po papierosy i zapalił jednego z nich. Krople deszczu leniwie bębniły w zardzewiały parapet, poruszając w mężczyźnie strunę, która nie powinna była drgnąć. Założył szorty i podszedł do okna, by odsłonić firankę. Chwilę stał w bezruchu, obserwując wyludnione miasto. Lubił blask sodowych lamp przeglądających się w błyszczą- cej powierzchni mokrego asfaltu. Otworzył okno i uśmiechnął się lekko, czując na twarzy ciepły powiew. Wyrzucił papierosa i głęboko odetchnął. Kochał ten zapach a myśl, że już nigdy więcej nie będzie miał okazji go poczuć, wywołała w jego żołądku nieprzy-
  • 4. 4 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl jemne uczucie. Ogarnął go graniczący z paniką strach, przed którym nie potrafił się obronić. Wiedział, że przemi- jająca właśnie chwila należy do tych, które powrócą w przy- szłości jako nieznośne wspomnienie. Spojrzał na zegarek. Fosforyzujące wskazówki zawsze kojarzyły mu się ze ślepiami czyhającego w mroku potwo- ra. Dochodziła czwarta. - Cholera - zaklął, wiedząc, że nie będzie miał już okazji się zdrzemnąć. Poszedł do łazienki, gdzie zapalił światło. Stanął przed lustrem i umieścił w ustach kolejnego pa- pierosa. Przyglądając się swojemu odbiciu, zapalił go. Chwilę obserwował wizerunek swoich zmierzwionych włosów, po czym prze-niósł wzrok na odbicie ust. Wypuścił powoli dym i na moment skoncentrował na nim uwagę. Wierzył, że dzięki temu opanuje zdenerwowanie. Nie udało się. Spomiędzy kłębów błękitnej mgły wyłoniła się twarz jednego z jego przełożonych - profesora Hajmrata. - Powiedz mi Michale - mówił profesor - co zrobisz, je- żeli komputer wyrzuci ci komunikat, że nie widzi gwiazd? - Szczerze mówiąc, nie wiem - odpowiedział. Nie lubił Hajmrata i często zastanawiał się, czy istnieje sposób, aby wcisnąć mu te jego głupie pytania z powrotem do gardła.
  • 5. 5 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - To do poniedziałku będziesz wiedział - powiedział pro- fesor zdecydowanym tonem. - Poszperasz w dokumentacji, a gdybyś nic nie znalazł, zajrzyj do biblioteki. Odpowiedź wpiszesz mi do e-notesu. Chcę ją mieć przed dwunastą. Dwa dni wcześniej, kiedy miała miejsce ta rozmowa, Michał nie odpowiedział. Teraz kiedy ją wspominał, wyce- dził przez zaciśnięte zęby słowo „gówno”. Wyrzucił papie- rosa do muszli i spłukał wodę. Niedopałek zniknął niesiony gwałtownym prądem wody. Wspomnienia Hajmrata nie dało się spłukać. Michał Kerol od blisko trzydziestu lat przygotowywał się do Najważniejszego Lotu. Gdy był ma- łym chłopcem, jego rodzice zadecydowali, że zostanie Od- krywcą. Matka wysłała sms’a pod odpowiedni numer i od tego czasu odpowiedzialność za losy chłopca spoczęła na barkach opiekunów Unii. Jak napisano w dotyczącej jego osoby notce biograficz- nej w finansowanej głównie przez organizacje rządowe, En- cyklopedii Prawdziwych Bohaterów: „[...] Unia nauczyła go wszystkiego, co potrafił, uczyniła z niego człowieka, jakim się stał. Człowieka o niezłomnej woli i szczerym uśmiechu, człowieka gotowego nieść pomoc i radę nie tylko temu, kto jej potrzebował. W czasie trwania swojego relatywnie nie-
  • 6. 6 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl długiego przecież aktywnego życia odbył trzy transgalak- tyczne wyprawy, za każdym razem odkrywając nowe plane- ty, poszerzając horyzonty ludzkości, kłaniając się nowym światom. Pierwszy Europejczyk wyróżniony przez Badedas International nagrodą-stypendium za po-zostawienie od- cisku buta z logo firmy na czterech dziewiczych globach outer ringu.” Podczas kosztownych podróży, które zajęły mu w sumie niewiele ponad trzy lata, na ziemi upłynęły całe wieki, a jednak ku wielkiemu zdziwieniu Michała, niewiele się tu zmieniło. Owszem, przemianom ulegała moda, pojawiały się nowe pojazdy, wynaleziono kilka rodzajów nowej broni. Nie stworzono jednak szczepionki na raka, nie nawiązano kontaktów z pozaziemską cywilizacją, a w radio wciąż puszczano disco polo. Nie zmieniały się też warunki klima- tyczne ani granice państw - przynajmniej od czasu pamięt- nej operacji wojskowej „Pokój i godność dla narodów”, po której pozostały tylko Stany, Izrael, Unia i Rezerwat. Michał spuścił klapę i usiadł na klozecie. Wtulił twarz w dłonie, po czym mocno potarł pokryte wczorajszym zaro- stem policzki. - Jestem pełen złych przeczuć -powiedział głośno. Wie-
  • 7. 7 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl dział, że tym razem poleci wyjątkowo daleko, gdzieś poza granice znanego kosmosu. Najtęższe umysły planety - także elektroniczne - nie potrafiły przewidzieć, czego należy się spodziewać po odległym świecie. Michał zdawał sobie spra- wę, że kiedy wróci, także Ziemia nie będzie już tą samą pla- netą, ponieważ upłynie tu ponad trzy tysiące lat. Wiedział wreszcie, że życie Odkrywcy nie jest łatwe. Cenił sobie jed- nak świadomość, że już od blisko 500 lat jego nazwisko po- jawia się w podręcznikach historii, a myśl, że będzie tak jeszcze przez dziesiątki wieków, napawała go dumą. - A najważniejsze - powiedział - że kiedy wrócę, nie bę- dzie tu już nawet śladu po Hajmracie. Odkrycie to wypełniło jego serce taką radością, że myjąc zęby, zaczął wesoło śpiewać i tańczyć. Uspokoił się dopiero wtedy, kiedy sąsiad z dołu walnął kilka razy kijem od szczotki w sufit. Podróż okazała się jedną wielką męczarnią. Zawieszony w gęstej cieczy będącej niczym innym niż uboczny produkt fermentacji nasienia Padiump - głębinowych ślimaków od- krytych w XXII wieku przez kapitana Gojirę - śnił na jawie, doświadczając najgorszych koszmarów, jakie kiedykolwiek pojawić się miały w ludzkim umyśle. Na poły świadomy,
  • 8. 8 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl usiłował dostrzec w całkowitej ciemności swoje dłonie, choć wiedział, że takie działania z góry skazane są na niepowodzenie. Nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że rozmoczona skóra zaczyna odłączać się od mięśni jak u gotowanego kurczaka. Czuł strach i obrzydzenie. W podprzestrzennych cylindrach podróżowało się nago, a wszelkie produkty przemiany materii trafiały do wypeł- niającej pojazd zawiesiny. Pomyślał o tym... Poczuł skurcz żołądka. Zaczął się modlić, aby odpędzić złe myśli. Wie- dział, że gdyby zdarzyło mu się teraz zwymiotować, do celu dotarłaby jedynie wielka konserwa z martwym golasem... Zapadł w sen. Kiedy się obudził, leżał w łóżku. Rozpoznał przyjemny zapach świeżej po-ścieli i miły dotyk poduszki. Przeciągnął się i otworzył oczy. Pomieszczenie, w którym się znajdo- wał, wyglądało na zwykłą kajutę oficerską, taką, jakich wie- le w rozsianych po całej znanej części galaktyki ko- smicznych bazach. Czyżby podróż miała okazać się jedynie snem? A może coś poszło nie tak i powrócił na Ziemię? Uśmiechnął się. - Witaj na planecie Friedomshield, Michale - odezwał się znajomy głos. Uśmiech zniknął z twarzy Odkrywcy, jakby
  • 9. 9 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl starła go niewidzialna ścierka. - Hajmrat? - zapytał podnosząc głowę. - A kogo się spodziewałeś? E.T.? - powiedział profesor wybuchając śmiechem. Michał pomyślał, że istnieją różne rodzaje śmiechu. Szczery, sztuczny, złośliwy... Melodia śmiechu Hajmrata wyrażała wiarę człowieka w to, że wypowiadane przez niego treści powinny rozbawić każdego. Michał wyczuł wyraź-nie nutę zachęty do wspólnego radowania się z faktu, że profesor potrafi żartować. Mimo to, nie zareagował. - Niech zgadnę - powiedział - planetę odkryli Amerykanie, tak? - A kto mógł nadać nazwę Friedomshield? - Hajmrat zawiesił na chwilę głos, po czym ponownie wybuchając śmiechem dodał: - E.T.? Michał Kerol usiadł w łóżku i przeczesał włosy. Były świeżo umyte i ład-nie pachniały cytryną. Nie zastanawiał się, dlaczego profesor powtórzył żart o E.T. Jeżeli był w tym jakiś ukryty cel, na pewno niebawem zostanie ujawniony. Jeżeli nie, być może Hajmrat po prostu się starzał.
  • 10. 10 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Co to za planeta? - zapytał, odnajdując wzrokiem sie- dzącego na krześle w kącie pokoju przełożonego. Profesor wyglądał inaczej, niż wtedy, gdy widzieli się na Ziemi. Cał- kowicie osiwiał i lekko się zgarbił. - Właśnie ta, do której miałeś dotrzeć. Powiedz mi Mi- chale, ile ziemskich lat trwała twoja podróż? Odkrywca zacisnął zęby. Profesor nigdy nie odpowiadał wprost. Zamiast udzielać odpowiedzi wciągał ludzi w dłu- gie, niepotrzebne rozmowy, usiłując doprowadzić do sytu- acji, kiedy rozmówca popełni najmniejszy choćby błąd. Miał wtedy okazję do wygłoszenia wykładu i wyjaśnienia, skąd wzięła się pomyłka. Zazwyczaj winą obarczał niewy- starczający poziom wykształcenia osoby, z którą rozmawiał. - Szczerze mówiąc, nie mam teraz ochoty na takie dys- kusje - powiedział Kerol. - Jestem zmęczony. - A skąd się bierze tego rodzaju zmęczenie? Jak myślisz? Czy to tylko sprawa fizjologii, czy zwykłe objawy psycho- somatyczne? - Profesorze, proszę o litość. Hajmrat uśmiechnął się, po czym wstał z krzesła i pod- szedł do Kerola.
  • 11. 11 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Dobrze. Mam teraz ważniejsze sprawy na głowie, ale nie ciesz się zbytnio. Ciebie zostawię sobie na deser! Prze- myśl te tematy, a jutro wieczorem poinformujesz mnie, ja- kie wyciągnąłeś wnioski. - Rozumiem - Odkrywca przyjął słowa Hajmrata z nieja- ką ulgą. - Proszę mi jednak wytłumaczyć, w jaki sposób znalazł się pan tu przede mną? - Właśnie miałem zamiar to zrobić. Gdybyś mi nie prze- rywał, na pewno już byś wszystko wiedział. Zaledwie rok po twoim starcie wynaleziono napęd nadprzestrzenny. Nie wnikając w szczegóły, powiem tylko, że nie jest to zwy-kły silnik, jednak współczesna wiedza pozwala na bardzo tanią produkcję tych urządzeń. Dzisiaj wyposaża się w nie także cywilne pojazdy, na które stać na-wet średnio zamożnych mieszkańców Unii. To dość zabawne, że w ciągu roku zmieniłeś się z pioniera kosmicznych podróży w faceta dry- fującego w zardzewiałej kapsule gdzieś pomiędzy uczęsz- czanymi masowo kosmicznymi szlakami. - Tutaj profesor pozwolił sobie na trzydziesto sekundową pauzę, podczas której śmiał się długo i serdecznie, aż do czasu, kiedy za- krztusił się śliną i mu-siał poprosić Kerola, aby mocno klep- nął go w plecy. Wreszcie odchrząknął, wypluł coś w nie-
  • 12. 12 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl zbyt schludnie wyglądającą chustkę do nosa i skrzywił się z niesmakiem. Po chwili zastanowienia wydmuchał nos i kontynuował: - Wyobraź sobie, że w przypadku tego napędu rozbieżność czasu pokładowego z ziemskim przy najodleglejszych trasach nie przekracza kilkunastu minut. W komputerze masz wszystkie istotne dane dotyczące tych silników. Przeczytasz je przez trzy dni, a za tydzień będziesz wszystko znał na pamięć. - Ale skoro na Ziemi upłynęło kilka wieków, to jakim cudem... - Chodzi ci o to, dlaczego żyję? Dałem się zamrozić a później zmodyfikowałem sobie DNA. Dzisiaj ludzie żyją po trzysta lat drogi chłopcze. Jest tyle planet do skolonizo- wania, tyle pracy, że to i tak za krótko. Profesor chwilę stał w pozycji zastanawiającego się nad czymś człowieka. Wreszcie poruszył się, klepnął dłonią w udo i powiedział: - Ubieraj się. Jest zadanie do wykonania! Godzinę później, po niespełna 15-minutowej odprawie w gabinecie Hajm-rata, ubrany w wygodny, niby sportowy dres kombinezon kosmiczny nowej generacji, Kerol kołysał
  • 13. 13 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl się delikatnie w fotelu kosmicznego łazika o wiele mówią- cej nazwie „Kosmiczny Łazik One”. W przestronnym pomieszczeniu, zwanym potocznie ła- downią, które w normalnych warunkach służy przewozowi 25 komandosów, urządzono wygodne laboratorium wraz z częścią wypoczynkową wyposażoną w skórzane fotele, barek i stół do ping-ponga. Kiedy Odkrywca sprawdził odczyty poszczególnych przyrządów, uśmiechnął się szeroko, po czym zdjął wypo- sażony w nieprzezroczystą osłonę twarzy hełm. Omiótł wzrokiem pomieszczenie, a później skierował spojrzenie na twarze towarzyszy. Było ich troje: Poważny, wyrażający przy użyciu mimiki dumę z faktu posiadania generalskiego stopnia, żołnierz o nazwisku Kwiek siedział pod ścianą, ostrząc przy użyciu osełki ko- mandoski nóż, w którego rękojeści umieszczono wszystko co potrzebne do przeżycia w trudnych warunkach niego- ścinnych, obcych planet. Niezbyt ładna kobieta o krótkich, rozczochranych włosach obdarzała świat bezczelnym uśmiechem, pozwalającym dostrzec przyobleczone w stal ortodontycznego aparatu zęby, a przy okazji rozwiązywała krzyżówkę z ostatniej strony jakiegoś kolorowego magazy-
  • 14. 14 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl nu. Muskularny Amerykanin rasy czarnej podrygiwał w rytm muzyki, płynącej z niewielkich głośników jego zmodyfikowanego kombinezonu, wyposażonego w interfejs umożliwiający odtwarzanie kostek dźwiękowych. Kobieta przedstawiła się jako Katarzyna Orson-Kransun, a afro- amerykanin, co zaskoczyło Kerola, nazywał się Rafał Jęczmionka. Kochający muzykę murzyn kierował pojazdem, wpatru- jąc się w olbrzymie monitory, których blask rozświetlał wnętrze pojazdu błękitną poświatą, nadając całej scenie nie- co oniryczny charakter. Ruchy podróżujących transporterem osób wydawały się nieco powolne i jakby nieciągłe, a kolor ich twarzy przywodził na myśl oblicza topielców, lub tajemniczych nieziemskich istot. Michał Kerol wyciągnął przed siebie rękę i szybko ma- chając dłonią obserwował swoje palce. W emitowanym przez monitory świetle dłoń wyglądała zabawnie. Choć podróż trwała już blisko pół godziny, nikt nie ode- zwał się słowem - Dibu dibu! - powiedział wreszcie Kerol. Wyrwana z zamyślenia Katarzyna Orson Kransun pod- skoczyła w swoim wygodnym fotelu.
  • 15. 15 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Słucham? - zapytała. - Dibu, dibu. - powtórzył Michał. - Aha. - kobieta ze zrozumieniem kiwnęła głową, po czym wróciła do rozwiązywania krzyżówki. Po kilku długich sekundach opuściła gazetę i zerkając na Kerola znad okularów spytała. - Ale właściwie co „dibu dibu”? - Nic. Tak sobie mówię, żeby przerwać ciszę. - To już lepiej pogadać o pogodzie - wtrącił się murzyn. Żołnierz tymczasem przerwał ostrzenie noża. - O jakiej pogodzie? Co za bzdura! - Dlaczego bzdura? - zdenerwował się murzyn - Trzeba trochę porozmawiać. To naturalne. - Nic mnie nie obchodzi pogoda na jakiejś cholernej pla- necie. - powiedział generał - Od tego są służby meteorolo- giczne. Jeżeli coś nam zagrozi, na pewno dadzą znać. Kerol nie uczestniczył w rozmowie. Ponownie skoncen- trował uwagę na dłoni i rozdwajających się pozornie pal- cach. - Ja myślę, że chodzi po prostu o to, żeby trochę rozru- szać język - odezwała się Katarzyna. - W końcu znaleźliśmy się tu wszyscy razem i to naturalne, że chcemy jakoś zago-
  • 16. 16 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl spodarować czas. Od słowa do słowa i może się wykluć cie- kawa dyskusja. - Cóż za mądra myśl - powiedział generał, a jego twarz jakby pojaśniała. - Zgaś pan ten cholerny reflektor ! - wrzasnął - O, przepraszam - szepnął Jęczmionka.- Chciałem wy- próbować sprzęt. - Dać chłopu trochę techniki, cholera jasna... - To co? -zapytał Jęczmionka zaczepnie. - Nic - odpowiedział generał nieprzyjaznym tonem i po- wrócił do ostrzenia noża. Michał pomyślał, że cisza, która zapadła, należy do ga- tunku tych najgorszych. Odniósł wrażenie, że przybrała ma- terialną formę, że można jej dotknąć, a pod naporem jej cię- żaru resory łazika ugięły się mocno, wydając ciche jęknię- cie. - A może coś wypijemy? - powiedział pozornie bez wy- siłku. - Oczywiście, to dobry pomysł -odezwała się Katarzyna Orson-Kransun podnosząc wzrok znad krzyżówki - ale nie myśli pan chyba, że to ja zrobię herbatę! Jestem tutaj dlate- go, że unijne normy wymagają, aby 25% każdej załogi od-
  • 17. 17 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl krywczej stanowiły kobiety. Robię to dla pana Hajmrata, re- zygnując z udziału w manifie na planecie Equal. - Hmmmm - mruknął Kerol, patrząc w stronę Kwieka. - W takim razie napijemy się dopiero w bazie. Żołnierz nie przerwał ostrzenia noża i nawet nie skiero- wał wzroku w stronę Odkrywcy. Michał wzruszył ramiona- mi. Dlaczego właściwie liczył na poparcie z jego strony? - Nie dyskutuj, biała suko, tylko rób herbatę! Ale już! - wrzasnął Jęczmionka, wymachując przyobleczoną w dzie- siątki złotych pierścieni dłonią. Konsternacja nie trwała dłużej niż dziesięć sekund. Żoł- nierz uśmiechnął się pod nosem, a Kerol lekko rozchylił usta w niemym zdziwieniu. Tymczasem Katarzyna spojrza- ła z niedowierzaniem na Jęczmionkę, po czym odłożyła ga- zetę na stół i powoli wstając, powiedziała: - No dobrze, dobrze, nie pali się! - a następnie wstawiła wodę. - Swoją drogą - odezwał się wreszcie Kwiek - to cieka- we, że nawet w sytuacji spotkania z nieznanym, człowiek myśli przede wszystkim o zaspokojeniu swoich podstawo- wych potrzeb! Za chwilę po raz pierwszy nawiążemy kon- takt z przedstawicielem obcej cywilizacji, a my o czym roz-
  • 18. 18 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl mawiamy? O Herbacie! - No, nie przesadzajmy - powiedział szybko Kerol zado- wolony, że wreszcie pojawił się zalążek prawdziwej rozmo- wy - w końcu to tylko napój. W hermetycznych transporte- rach panuje mała wilgotność, a do tego te wszystkie jony... Powietrze pachnie ozonem, jak w jakimś sklepie z kompu- terami. Po prostu zaschło nam w ustach. Katarzyna skończyła zabawę z elektrycznym czajnikiem, po czym poprawiła okulary. - Stworzyliście konsumpcyjne społeczeństwo. Zawsze wysługiwaliście się kobietami, by zaspokajały wasze żądze. A sami tylko byście brali... - Ale my, to znaczy kto? - zapytał Kwiek. - No wy! Mężczyźni. - E tam - Kerol machnął ręką. - To zabawne - powiedział żołnierz, chowając nóż. - Ale coś w tym jest. Lu-bimy konsumować. Pomyślcie tylko o marsjańskich węgorzynach! Jak można to w ogóle jeść? - Jak to? Zdziwił się Odkrywca. - Wiem, że długo spa- łem, ale z tego co wiem, węgorzyny są trujące! - Faktycznie, długo musiał pan spać - roześmiała się Ka- tarzyna.- Węgorzyny to popularny posiłek od kilkuset lat.
  • 19. 19 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl Nie wyobrażam sobie bankietu bez węgorzyn. - Najlepsze są z cebulką. Palce lizać - wtrącił się Jęcz- mionka. - Trzeba co prawda wyciąć ponad połowę mięsa, ale reszta po wymoczeniu w marynacie nadaje się do jedze- nia. Zwłaszcza wnętrzności. - I co? Nie ma wypadków? - zapytał Michał - Nie wiem. Ryzyko na pewno istnieje. Ale jak to się mówi, bez ryzyka nie ma zabawy. - Czego to ludzie nie wymyślą, byle tylko wepchnąć coś do ust. - warknął Kwiek. - Tak... - zgodził się Kerol - Pamiętam, że kiedyś pod- czas Konferencji Obrońców Ziemi, na księżycu, zaserwo- wano muchomory sromotnikowe a’la pasta z kraba z koper- kiem. Niechętnie spróbowałem, a okazały się całkiem smaczne. Ale wtedy to było co innego, bo poszukiwano roz- maitych środków pozwalających zaoszczędzić żywność dla Rezerwatu - Komercja, bracie. Pieprzona komercja - odezwał się niespodziewanie Jęczmionka. - Wy Europejczycy nawet swoje relacje z Bogiem sprowadziliście do spożywania jego ciała. Zanim Odkrywca zdążył wyrazić oburzenie, rozmowę
  • 20. 20 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl przerwała szaleńczo wesoła melodyjka z telefonu komórko- wego. Po chwili zastanowienia, potrzebnej na rozpoznanie, do kogo należy hałasujący aparat, do kieszeni sięgnął Rado- sław Kwiek. - To tylko SMS - powiedział - Od Hajmrata. „Wreszcie wyjąłeś mnie z tej śmierdzącej kieszeni. Twój telefon”. Odkrywca pokiwał z zażenowaniem głową a Katarzyna prychnęła z pogardą: „faceci”. - Szczerze mówiąc, po szefie Europejskiej Agencji Ko- smicznej można by spodziewać się nieco bardziej wysubli- mowanego poczucia humoru. - Niby co ci się nie podoba, człowieku? - zapytał Jęcz- mionka. - Kawał był cool! Kiedy dotarli na miejsce zbiórki, maszyna Hajmrata wła- śnie wyłączała silniki. Założyli hełmy i po sprawdzeniu wszystkich zabezpieczeń przeszli do komory dekompresyj- nej. Kerol zwrócił uwagę na niską jakość sprzętu łącznościo- wego. Rozbawił go widok zwykłego mikrofonu umieszczo- nego wewnątrz hełmu, a także para najtańszych głośnicz- ków, jakie można sobie wyobrazić, które umieszczono na wysokości uszu. Jak pamiętał ze swoich pierwszych wy-
  • 21. 21 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl praw, tego rodzaju urządzenia, nie dość, że nie wysyłają sy- gnałów identyfikacyjnych, to jeszcze tak znacząco zmienia- ją ludzki głos, że nie sposób rozpoznać, do kogo należy. Każdego roku Europejska Agencja Kosmiczna zamawiała tysiące takich kombinezonów, nic więc dziwnego, że ele- mentem decydującym o atrakcyjności sprzętu stała się cena i wytrzymałość. Ponieważ twarze kosmonautów skrywały przyciemnione osłony hełmów, dawanie delikatnych zna- ków ręką przez osoby zabierające głos stało się powszech- nym nawykiem. Kerol pierwszy opuścił pojazd, schodząc ostrożnie po obitej szorstką, gumową wykładziną rampie. Grawitacja na Friedomshieldzie wydawała się nieco słabsza niż na Ziemi, ale nie na tyle, aby sprawiało to komukolwiek problemy w poruszaniu się. - Witaj Michale - powiedział Miś-Hajmrat - Jak zwykle się guzdrzesz. - A pan jak zwykle pierwszy. Można by pomyśleć, że wypłacają pensję... - Widzę, że wyrobiło ci się poczucie humoru. Radzę ci jednak synu, abyś od-puścił sobie takie żarty, bo Marlowe to z ciebie żaden.
  • 22. 22 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Kto? - Nie wiem. Słyszałem taki tekst w jednym z barów i nie wiedzieć czemu przypadł mi do gustu. Tymczasem pozostali członkowie załogi postawili stopy na powierzchni planety. - Piasek, piasek, piasek - powiedział ktoś, nie wiadomo jednak kto, bo wbrew zasadom nie poruszył ręką. - Zupełnie jak na Marsie. Oprócz profesora, Kerola, Katarzyny Orson-Kransun, Rafała Jęczmioki i Radosława Kwieka obok pojazdów poja- wiło się także dwóch naukowców towarzyszących Hajmra- towi, których nazwisk żadnemu z członków załogi „Ko- smicznego Łazika One” nie było dane poznać. - Jak to jest - zapytał Kerol - że nie rozpoczęto jeszcze kolonizowania tej planety? - To proste - odparł Hajmrat. - Nie ma jej na mapie. Poza tym, dla bezpieczeństwa otoczyliśmy ją naszymi lotniskow- cami. Zresztą... kto chciałby żyć wśród takich pustkowi i ru- dego kurzu? No chyba, że on... Profesor Miś-Hajmrat wskazał ręką w stronę jednej z niewysokich diun. Istnieje takie mądre, buddyjskie powiedzenie, że kiedy
  • 23. 23 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl mędrzec wskazu-je księżyc, głupcy patrzą na palec. Załogę Kosmicznego Łazika One dobrano w taki sposób, aby po- ziom IQ lekko przekraczał średnią unijną, a zatem wszyscy z wyjątkiem Jęczmionki spojrzeli w stronę wydmy. Na wysokości około 50 metrów unosiło się olbrzymie oko. Zapanowało kłopotliwe milczenie, które trwało mniej więcej tyle czasu, ile potrzeba, aby sprzedać napotkanemu na ulicy nieznajomemu tubkę pasty do zębów. Wreszcie wszyscy zaczęli mówić równocześnie. - Spokój! - wrzasnął Miś-Hajmrat, a kiedy cisza zapano- wała ponownie, uśmiechnął się stwierdzając, że mimo po- deszłego wieku nie stracił jeszcze charyzmy. -Oto jest wła- śnie ten obcy. Jedyna istota, która żyje na planecie Friedom- shield! - To niesamowite - powiedział Kwiek ruszając w stronę oka. Wiedziony instynktem Kerol usiłował chwycić go za ramię, lecz profesor łagodnym gestem powstrzymał jego rękę. - Nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Generał Kwiek szedł coraz szybciej, aż wreszcie puścił się biegiem. Zatrzymał się dopiero w odległości, którą uznał
  • 24. 24 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl za optymalną dla nawiązania kontaktu. Pozostali członko- wie grupy dołączyli do niego po niespełna minucie. Kwiek podniósł rękę w braterskim geście pozdrowienia. - Przybywamy z planety Ziemia. Nie mamy złych zamia- rów. Jesteśmy przyjaciółmi! Oko nie zareagowało. Zdawało się patrzeć gdzieś daleko poza horyzont za plecami żołnierza. - Hej! Czy mnie słyszysz? - krzyknęła Katarzyna Orson- Kransun, a Kerol zaczął się zastanawiać, czy hełmy prze- puszczają w ogóle na zewnątrz jakiekolwiek dźwięki. - Hallo! - krzyczała kobieta cierpliwie. - To oko, a nie ucho, do cholery! - powiedział Kerol, krę- cąc z rezygnacją głową. Kwiek roześmiał się, lecz pozostali członkowie załogi nawet tego nie zauważyli. W podnieceniu wymieniali mię- dzy sobą opinie, usiłowali zwrócić na siebie uwagę obcego. Nie udało się. Wreszcie obeszli oko dookoła, co zajęło im trochę ponad godzinę. - I Nic! - powiedziała Katarzyna Orson-Kransun. - Oko milczy i najwyraźniej ani myśli się do nas odezwać. - No właśnie - powiedział Hajmrat - Oko niestety milczy. Oko milczy! I to, drodzy państwo, pozwoliło mi sformuło-
  • 25. 25 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl wać tezę, że nie jest to żaden inteligentny twór a jedynie bezmyślne zwierzę! Szkoda. Ale cóż? Nie takie rozczaro- wania znane są nauce, prawda? Mam nadzieję, że podziela- cie państwo moją opinię. Przygotowałem odpowiednie oświadczenia. Mam nadzieję, że zechcecie je państwo pod- pisać. - Zaraz, zaraz! - odezwał się Kwiek. - A jeżeli to istota inteligentna? W końcu patrzy jakoś tak... melancholijnie. - Pan wybaczy generale. Nie pytałem o pańską opinię. Niech pan to potraktuje jak ćwiczenie operacji podpisywa- nia dokumentu w warunkach zmniejszonej grawitacji. Wnioskowanie proponuję pozostawić naukowcom. - O, doprawdy? - żachnął się generał. Profesor Hajmrat wykonał pojednawczy gest. - Drogi panie generale. To po prostu wielkie oko. Cały czas otwarte. Ma powiekę i rzęsy, ale nie mruga. Z każdej strony wygląda tak samo. Zdradzę panu sekret. Niedawno przybyła tu ekipa okulistów. Mierzyli, badali i stwierdzili, że oko ma świetny wzrok. Bardzo nas to ucieszyło, bo nie posiadamy jeszcze technologii, która pozwoliłaby wyprodu- kować takie wielkie szkło kontaktowe. Zatem oko doskona- le widzi. Widzi, że próbujemy się z nim skontaktować i nie
  • 26. 26 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl reaguje! A przecież wiemy, jak ważna dla istot rozumnych jest komunikacja. Na pierwszym lepszym bazarze widać przykłady wymiany informacji. Telewizja i internet dopeł- niają obrazu. Ponad 10 wieków temu wymyśliliśmy telefo- nię komórkową ! Po co? Po to, żeby było można mówić, komunikować się. Oko jednak milczy. To znaczy, że nie po- siada inteligencji. Każda mądra istota ucieszyłaby się z fak- tu, że ludzkość wyciąga do niej dłoń! - A jeżeli to jakiś olbrzym? - zapytała Katarzyna Orson- Kransun - Jeżeli to olbrzym, którego oko widzimy? Może reszta jest zawieszona w innym wymiarze, którego nie do- strzegamy? Może jest tak inteligentny, że nas po prostu ignoruje. - Droga pani Kasiu - głos naukowca stał się łagodny, jak- by mówił do dziecka. - Zapewniam panią, że żadne olbrzy- my nie istnieją. Nauka już dawno dowiodła, że nie ma także tzw. innych wymiarów. Zresztą, nawet gdyby były, to czy ktoś mądry mógłby uznać, że można nas ignorować? Ludz- kość osiągnęła najwyższy stopień rozwoju. A oko co? Oko nic. Mogłoby chociaż mrugnąć, a ono co robi? Gapi się jak sroka w gnat. Ba! Podobno niekiedy odwraca wzrok, gdy ludzie wchodzą w pole jego widzenia! Nie przejawia
  • 27. 27 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl ciekawości. Gdyby oko było mądrzejsze od nas, na pewno chciałoby nas zbadać. Nawiązać kontakt. Dowiedzieć się, co słychać. Oto moja opinia. Czy zgadzacie się państwo ze mną? Mam nadzieję, że tak, a nawet jeśli nie, to nie macie innego wyjścia niż podpisać dokumenty. Niedługo wracacie na Ziemię i choć pozornie fakt ten niewiele ma wspólnego z omawianym tematem, to jednak warto przypomnieć sobie jak niebezpieczne jest wchodzenie w jej atmosferę. Mam nadzieje, że się rozumiemy. Przez chwilę w głośniczkach na wysokości uszu Michała Kerola rozlegały się dźwięki przypominające zgrzytanie zę- bów. Odkrywca spojrzał w stronę oka. Nie szkolono go po to, aby wyciągał wnioski na podstawie ulotnych wrażeń czy krótkich obserwacji, i nie za to mu płacono. Dlatego zdecy- dował się podpisać odpowiednie oświadczenie i nie zada- wać niepotrzebnych pytań. - To może lepiej zniszczyć to cholerne oko i tyle? - zapy- tał generał Kwiek. - Kto wie, co ono knuje? Może tylko udaje głupiego, a tak naprawdę przygotowuje napaść na na- szą cywilizację? - Jak pan to sobie wyobraża? - zapytał Hajmrat, a w jego głosie zabrzmiała nuta autentycznego zainteresowania.
  • 28. 28 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Można by na przykład zażądać, aby przedstawiło do- wody, że nie posiada broni, która mogłaby zagrozić Ziemi? Jeżeli ich nie przedstawi w ciągu 10 dni, zaatakujemy. - To nie jest głupi pomysł - profesor pokiwał z uznaniem głową - jednak mamy już pewne plany wobec tego tajemni- czego organizmu. Zwłaszcza że nasza składająca się z przedstawicieli różnych opcji komisja uznała go właśnie za bezmyślne zwierzę. Zdradzę wam, że zastanawiające są np.: jego zdolności regeneracyjne. Kiedy okuliści pobrali niewielką próbkę, struktura dosłownie na naszych oczach się odbudowała. Jakaż to szansa dla medycyny! - Można by też testować na nim szampony i mydło - wtrąciła się Katarzyna. - A widzi pani na nim włosy? - zapytał jeden z nieziden- tyfikowanych osobników z obstawy Hajmrata. - Chodzi o to, czy kosmetyki nie szczypią w oczy! Robi się przecież eksperymenty na królikach. A po co męczyć biedne zwierzaki, jeśli mamy pod ręką takie wielkie oko? Gromada kosmonautów roześmiała się serdecznie. - A zatem drodzy państwo, przejdźmy do mojego pojaz- du, gdzie podpisze-my odpowiednie oświadczenia, a póź- niej zapraszam na skromny poczęstunek i kieliszeczek wód-
  • 29. 29 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl ki. - powiedział Hajmrat. Kiedy Kerol wsiadał do pojazdu, wydało mu się, że czuje na plecach cię-żar czyjegoś wzroku. Odwrócił się i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, jednak nie potrafił wydo- być z siebie głosu. Przeszył go dreszcz. Oko patrzyło wprost na niego i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w spoj- rzeniu tajemniczej istoty dostrzega smutek oraz świadomość porażki. „Też coś.” - pomyślał, po czym pokazał oku środkowy palec i szybko wsiadł do pojazdu, w nagłym poczuciu za- grożenia zaciskając pośladki. Kilkanaście miesięcy później Michał Kerol spacerował zatłoczonymi uliczkami jednego z miast na planecie, której nazwy nie pamiętał. Zaczynało zmierzchać się i padał deszcz. Ukrywający twarze w cieniu ortalionowych kapturów przechodnie mijali go pospiesznie, nie okazując najmniej- szego śladu zainteresowania tajemniczym intruzem. Michał zdawał sobie sprawę, że znalazł się w jakiejś ro- botniczej dzielnicy, niebezpiecznie oddalonej od centrum miasta. Jednak nie przejmując się tym, brnął w stronę coraz ciemniejszych zaułków. Światła lamp stawały się coraz
  • 30. 30 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl mniej jaskrawe, a kosze na śmieci pełniejsze...Kolorowe neony ustępowały miejsca nie oprawionym żarówkom. Fascynował go świat brudnych ulic i obskurnych barów, z ciekawością obserwował prostytutki i robiących podejrza- ne interesy mężczyzn. Wiedział, że nie jest częścią tego świata, ale w plastikowej Europie, czy sterylnie czystych wnętrzach kosmicznych baz czuł się równie obco. - Witam pana serdecznie! - Usłyszał Kerol - O co chodzi? - zapytał, chowając rękę do kieszeni, gdzie spoczywał niewielki blaster. - Nie wygląda pan na mieszkańca okolicy. Niech zgad- nę... szukamy sensu życia, czy definicji człowieczeństwa? - Ani jednego, ani drugiego - powiedział Michał, słysząc w swoim głosie nutę niepokoju - Patrzę, gdzie by tu można było wypić jakieś piwko. Młody człowiek roześmiał się, po czym wyszedł z cienia. - Dzień dobry. Nazywam się Łukasz Gazebo. Pracuję w firmie Czadowe Książki. - Miło mi - skłamał Michał, niechętnie odwzajemniając uścisk dłoni. - Oto moja wizytówka - powiedział Gazebo, wręczając Michałowi kawałek tektury. - Jeżeli szuka pan sensu życia,
  • 31. 31 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl to mam tu coś akurat dla pana. - Dziękuję, nie jestem zainteresowany - powiedział Od- krywca przyspieszając kroku. Młody akwizytor nie dał jed- nak za wygraną i również przyspieszył. - Autor tej ciekawej książki usiłuje dociec tajemnicy Boga. Dlaczego Bóg milczy? Czy jesteśmy tylko zabawką w jego ręku? Michał zatrzymał się. - Młody człowieku... takie tematy interesowały mnie 15 lat temu. Teraz mam już wyrobiony światopogląd. Przykro mi, ale nie kupię tej książki, więc nie ma sensu, aby mi pan o niej opowiadał. - Rozumiem - odpowiedział Łukasz Gazebo, po czym zrobił efektowną pauzę i nagle kontynuował: - Ale czyż nie jesteśmy stworzeni na podobieństwo Boga? Jeżeli całe ży- cie uczymy się i rozwijamy, to może podobnie było w przy- padku naszego Stwórcy... Michał przeniósł ciężar ciała na jedną nogę, jakby zamie- rzał ruszyć z miejsca, jednak zawahał się i wreszcie wzru- szył z rezygnacją ramionami. Umieścił w ustach papierosa i zapalił go. Kiedy wrzucał paczkę papierosów wraz z zapalniczką do kieszeni swej skórzanej kurtki, ciężko westchnął. Wydostający się z dużą prędkością z jego ust
  • 32. 32 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl błękitny dym upodobnił go na moment do zionącej radioaktywnym ogniem Godzilli. - Chcesz mi opowiedzieć coś o Bogu, młody człowieku? W takim razie słucham. - Czy może pan mnie poczęstować papierosem? - spytał akwizytor. - Nie. - Myślę, że wtedy byłoby nam łatwiej rozmawiać... - Nie. - Szkoda. - Miał mi pan, zdaje się, zareklamować książkę. Mówię to zniecierpliwionym tonem. Udało się to panu zauważyć? - Oczywiście. Przeszedłem odpowiednie szkolenie. Znam także mowę ciała i wiele technik nawiązywania kon- taktu... Ale znowu widzę, że pana niecierpliwię. Przechodzę zatem do rzeczy! Autor książki twierdzi, że tak jak my zmieniamy się z głupiego, ssącego palec dzieciaka w doro- słego, szukającego sensu życia człowieka, tak Bóg prze- szedł transformację z niedojrzałej, oczekującej uwielbienia istoty, w znającego Prawdę mędrca. Prawdopodobnie jako istota istniejąca poza czasem zrobił to świadomie. - Brzmi rozsądnie - powiedział Kerol.
  • 33. 33 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Aby zilustrować fazy Jego rozwoju, autor książki przy- pomina kilka zachowań Boga, które nie licują z obrazem mądrego Ojca. Nie przedłużając, powiem tylko, że chodzi tu np. o potop. Znudzony, czy może raczej rozczarowany zabawkami, które nie spełniły jego oczekiwań, Bóg wymie- nił je na nowe. To pierwszy przypadek nieodpowiedzialne- go zachowania Nadistoty. Zamiast szukać wymagających wysiłku rozwiązań, po prostu wciska „reset”. Jak wynika z Biblii, sam Bóg zauważył, że nie postąpił słusznie i ogło- sił, że już nigdy nie zrobi takiej katakumby. Zapanowało kłopotliwe milczenie, które przerwał wreszcie Odkrywca. - Chyba hekatomby. - No mówię właśnie, że hekatomby. - Nie. Powiedział pan: „katakumby”. - Akurat. Bierze mnie pan pod włos. Akwizytor poszperał chwilę w kieszeniach, wreszcie wyjął zmiętą paczkę papierosów bez filtra. - Właściwie, to mam swoje papierosy. - powiedział. - Wie pan, jak to jest. Jak jedna paczka musi człowiekowi wystarczyć na cały tydzień, to się różnie kombinuje. - No dobra, to co z tym Bogiem? - spytał Kerol, ruszając
  • 34. 34 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl powoli w stronę okalającego jeden z kontenerów na śmieci niewysokiego murku, o który zamierzał się oprzeć. Łukasz Gazebo pospieszył za nim. - Jak zauważa autor książki, o niedojrzałości Boga w czasach biblijnych świadczy cała historia z narodem wy- branym i jego wyprowadzeniem z Egiptu. Począwszy od sztuczek w stylu płonącego krzaka, poprzez robiące wraże- nie na maluczkich spektakularne gesty ze zsyłaniem manny, aż po podżeganie do wojen i niszczenia ołtarzy czy świę- tych miejsc wyznawców innej religii. Czy zdaje Pan sobie sprawę, że tylko po to, aby udowodnić Faraonowi swoją wyższość, nasz Stwórca stosuje zasady odpowiedzialności zbiorowej? Zsyła na Egipcjan straszliwe plagi. Już nawet nie chodzi o to, że powoduje ciemności czy atak komarów i much. Chodzi raczej o grad, który zabija przebywających na dworze ludzi, albo o uśmiercenie wszystkich pierworod- nych synów w Egipcie! - Faktycznie, trudno tu doszukać się mądrości i dobra. - Ten okres istnienia Boga porównano w książce do wczesnej fazy rozwoju osobowości dziecka. Dziecka, które chce być kochane i domaga się od wszystkich uwagi. Dziec- ka, które potrafi bez chwili namysłu zdusić chomika za to
  • 35. 35 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl tylko, że wysiusiał mu się na rękę. - To dziecko wydaje się wyjątkowo okrutne - bąknął Od- krywca, byle tylko coś powiedzieć. - Owszem. Ustanawiało prawa i żądało, aby kamienowa- no za ich nieprzestrzeganie. Wymagało całkowitego posłu- szeństwa i oddania. Żądało ofiar, domagało się, aby budo- wano mu świątynie i dokładnie dyktowało określone proce- dury. Nie podejmowało żadnej próby zrozumienia słab- szych istot. Po pro-stu wprowadziło terror i tyle. - Czytałem kiedyś przypowieść o Hiobie... - wtrącił Ke- rol - Tak jest! Autor książki omawia także przypadek Hioba. Podjudzony, że się tak wyrażę, przez Szatana Bóg zsyła na tego lojalnego człowieka dziesiątki nieszczęść. Pozbawia go dobytku, zabija jego rodzinę i wreszcie wywołuje u niego jakieś paskudne choroby. Po co? Pojawia się podejrzenie, że robi to tylko po to, by zaspokoić swoją próżność. - Skoro, jak pan mówi, Bóg był wtedy młody, to może po prostu sprawdza się porzekadło, że młodość musi się wyszumieć? - zażartował Kerol. - Oczywiście - podchwycił akwizytor. - Aż wreszcie nad- chodzi czas na refleksję. Odzywają się wyrzuty sumienia.
  • 36. 36 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl My ludzie jesteśmy swego rodzaju miniaturą Boga. Jeste- śmy stworzeni na jego obraz i podobieństwo, a zatem w mniejszej skali i w nieco symbolicznym sensie życie każdego z nas jest odzwierciedleniem Jego drogi. Jeżeli my potrafimy wyciągnąć wnioski z grze-chów młodości i obrócić je ostatecznie w coś dobrego, to czyż istota tak potężna miałaby nie posiadać takiej umiejętności? Gazebo wybałuszył oczy na Kerola i najwyraźniej ocze- kiwał jakiejś odpowiedzi. A że się jej nie doczekał, konty- nuował: - Kiedy Bóg zrozumiał, co jest naprawdę ważne, potrafił przyznać się do błędu. Jak każda rozwijająca się istota po- trafił wyciągnąć wnioski i zmienić postępowanie. Przybrał postać Jezusa i przedstawił nowe zasady. - Rozumiem - powiedział Kerol - Jezus usiłował wpoić zasady wzajemnego szacunku, miłości i braterstwa. Z tego co pamiętam z historii, zwracał uwagę na potrzebę czynie- nia dobra. Uczył wybaczać i patrzeć na cudze słabości ze zrozumieniem. Pokazał, że potrzeba czynienia dobra i sze- rzenia pokoju jest ważniej-sza niż konieczność przestrzega- nia pisanych praw. Mam rację? Akwizytor zawahał się.
  • 37. 37 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Trochę przerwał mi pan myśl... ale tak. Bóg ujawnił w ten sposób swoją przemianę. A przy okazji odpokutował swoje winy. Dobrowolnie przyjął cierpienie z rąk tych, któ- rych kiedyś sam traktował bezlitośnie. Autor książki uwa- ża, że cierpienie, którego wówczas doświadczył w cielesnej powłoce, pchnęło Go na kolejny jeszcze wyższy stopień rozwoju. W przypadku istoty, która nigdy wcześniej nie doznała żadnej nieprzyjemności, takie ukrzyżowanie musia- ło być naprawdę potężnym szokiem! Tutaj znów pojawia się analogia do ludzkie-go życia. Ludzie często wchodzą na drogę rozwoju duchowego pod wpływem jakiegoś nagłego, traumatycznego doświadczenia, które wybija ich ze spokoj- nego rytmu normalnego życia. Ci, którzy nie osiągają mądrości poprzez medytacje czy modlitwę i świadome zdobywanie doświadczenia, otrzy- mują szansę dotarcia do niej drogą cierpienia. -Czytałem kiedyś o ludziach, którzy sami się umartwia- li... -Tak. To ci, którzy odkryli, że nie do końca należy iden- tyfikować się z własnym ciałem. Nie chodzi tu tylko o chrześcijańskich ascetów. Mnisi Buddyjscy podczas medytacji także okładają się niekiedy nawzajem znienacka
  • 38. 38 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl kijami, a fakirzy chodzą po szkle. Ale zdaje się, że zbaczamy z tematu. Otóż wszyscy mędrcy, myśliciele czy święci dochodzą w końcu do wniosku, że słowa nie są w stanie wyrazić praw- dy. Że są niepotrzebne. I po prostu prze-stają mówić. Np. taki święty Tomasz z Akwinu... - Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, kto to był. - Niech się pan nie martwi, ja też usłyszałem o nim dopiero na szkoleniu. Co nie zmienia faktu, że różni święci i mędrcy rezygnowali z używania słów, ponieważ nie sposób opisać nimi rzeczywistości. Istnieją przecież zakony, w któ- rych od tysięcy lat nie padło żadne słowo. Budda z kolei powiedział: „Jeżeli na swej drodze spo- tkasz Buddę, zabij go”. Trzeba wsłuchać się w siebie i od- kryć mądrość. Ludzie, którzy osiągnęli oświecenie, zdają sobie doskonale sprawę z tego, że przemiany świata można dokonać jedynie zmieniając siebie samego. Nie sposób na- rzucić innym sposobu myślenia, nie można wytyczyć ko- muś jedynie słusznej drogi. Jeżeli prawdy te odkryli zwykli ludzie, to czyż o wiele doskonalszy Bóg mógłby pozostać na nie ślepy? Autor książki twierdzi, że nie. I tym właśnie tłumaczy milczenie tej potężnej istoty. Jego zdaniem Bóg
  • 39. 39 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl posiadł absolutną mądrość, a równocześnie uszanował wreszcie ludzkie prawo do rozwoju. Nie odwrócił się od ludzi, nie opuścił ich, a jedynie pozwolił, abyśmy wreszcie sami zadbali o swój rozwój. - No tak. - powiedział Kerol gasząc papierosa - Po takim wywodzie argument ateistów, że gdyby Bóg istniał, nigdy nie pozwoliłby na wojny i obozy koncentracyjne, wydaje się śmieszny. - Możliwe - powiedział Gazebo. - Szczerze mówiąc, nig- dy się nad tym nie zastanawiałem. Nawet nie przeczytałem tej książki. Po prostu mówię z pamięci to, czego nauczono mnie na kursie. Sam pan rozumie. Żona, dziecko, a o pracę niełatwo. Trzeba jakoś zarabiać na życie. Mężczyźni roześmiali się szczerze. - Muszę przyznać, że to wyznanie mnie rozbroiło. Pana słowa brzmiały wiarygodnie, zupełnie jakby wierzył pan w to, co mówi. Niewiarygodne. - Przepraszam pana, jestem już od 10 godzin na nogach. Czasem może mi się coś głupiego wypsnąć. - Tak, rozumiem... To ile kosztuje ta książka? - 10 Eartho. Kerol poszperał w kieszonce na prezerwatywy i po kilku
  • 40. 40 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl nieudanych próbach wydobył stamtąd dwie monety. - Poproszę jeden egzemplarz. - powiedział. - Świetna decyzja -ucieszył się Gazebo. - Serdecznie gra- tuluję. Gdyby chciał pan polecić mnie znajomym, to śmiało. Akwizytor wręczył Kerolowi kilka wizytówek, po czym ukłonił się pięknie i chowając zarobione pieniądze, upatrzył sobie nową ofiarę, by z entuzjazmem ruszyć w jej kierunku. Kerol tymczasem wszedł do jednego z pobliskich lokali. Zlustrował wzrokiem pomieszczenie i ocenił, że znalazł się w jakimś dotowanym przez Unię barze dla ubogich. Wrzu- cił zakupioną chwilę wcześniej książkę do kosza na śmieci i podszedł do kontuaru. Rzucił okiem na cennik. Apetyczne zapachy po-budziły jego ślinianki. Zamówił przysmak firmowy i koktajl z truskawek, po czym usiadł przy niezbyt czystym stoliku, który jedna z bu- fetowych przetarła czymś, co wyglądało jak zdechły gołąb. Kiedy pani za barem krzyknęła: „Firmowe i koktajl”, Odkrywca sam przy-niósł sobie jedzenie. Było wyjątkowo smaczne, choć na pierwszy rzut oka nie wyglądało szcze- gólnie apetyczne. Posiłek przypominał nieco wyglądem nie- dogotowaną jajecznicę, jednak zamiast kawałków żółtka, można było w niej zna-leźć jakiś rodzaj błękitnej galaretki.
  • 41. 41 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Bardzo dobre - powiedział Michał do starszego człowieka, który bez pytania o zgodę dosiadł się do stolika. - Gdzie tam, panie. Ja tam takiego czegoś nie jem. Pociągnie pan tabaki? - Kerol poczęstował się tabaką i ku swej satysfakcji nie kichnął. Pożyczył od starca kawałek gazety i przeczytał wiadomości sportowe. Wreszcie założył palto, odniósł naczynia i uśmiechnął się do pani, która wystawała przez okienko. - Dobre to wasze danie firmowe. - Ano dobre - powiedziała pani. - Teraz to bardzo modne, wszędzie takie robią. Michał uśmiechnął się sympatycznie. Kobieta była mło- da i ładna. Rozebrał ją w myślach, po czym ubrał z powro- tem. Pomyślał, że jest pewnie studentką, która dorabia do stypendium. Uznał, że być może warto zaprosić ją do kina... - A mogę zapytać, z czego się to przyrządza? - Z jakichś zwierzaków z planety Friedomshield. Śmiesznie się nazywają... Chyba Oko! Dziewczyna była rzeczywiście bardzo atrakcyjna, jednak Michał nigdy się z nią nie umówił. Uszczęśliwił natomiast panią, która odpowiada za czystość podłogi. Po raz pierw- szy w 35-letniej karierze sprzątaczki otrzymała napiwek.
  • 42. 42 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl ELFY Nikt nie pamiętał, kto wzniósł fortecę. Forteca istniała od zawsze i zawsze rządzili nią Ludensi. Rasa panów. Potężne istoty o wielkich brzuchach i przepastnych kieszeniach. Najcięższe prace wykonywali ludzie. Istoty zgrabne, piękne i inteligentne, choć nie zawsze używające dezodorantu. Le- genda głosi, że kiedyś w fortecy spotkać można było elfy. Ale to tylko legenda. W rzeczywistości spotkać można je tam teraz. Pewnego dnia stało się tak, że pracujący w kopalni miał- kiego mułu człowiek Gnutr spojrzał w lustro i dostrzegł na swym czole jasny promień. Długo biegał po pokoju w po- szukiwaniu ukojenia zszarpanych nerwów, zanim zrozu- miał, że blask bije z wnętrza czaszki. A zatem był potom- kiem Gluuja, pierwszego z diamentowych elfów. Miał w głowie kryształ wiedzy i kryształ ten lśnił! Gnutr długo usiłował przekonać przyjaciół, że tak wła- śnie jest i że jego czoło świeci. Oni jednak patrzyli na niego jak na człowieka, który zębami otwiera butelkę piwa po to
  • 43. 43 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl tylko, by połknąć kapsel i powtarzali zażenowanym tonem: „ he he, no no ...” I było tak do czasu, gdy Gnutr spotkał Thrill. Był wstrzą- śnięty. Czoło Thrill świeciło tak samo jak jego. Zaprosił ją do kina i od tej pory już zawsze byli razem, choć z toalety korzystali osobno. Żyli długo i szczęśliwie pośród ludzi o ciemnych czołach i usiłowali prowadzić nierówną walkę z otaczającą ich pustką. Gnutr wstawał wcześnie rano i rozpoczynał swój obłąkańczy taniec pracownika umysło- wego. Szalał przed komputerem, odgrywając swoją symfonię pracowniczego zapału, drżąc w taranteli animuszu i sprzedając swe ciało systemowi. Był trybikiem w ma- szynie społecznego podporządkowania, apologetą pluto- kracji i heteroseksualistą. A do tego bardzo lubił pić piwo i obstawiać zero w kasynie, co nie bardzo podobało się jego żonie, szczególnie kiedy wypadała dwójka. Gnutr i Thrill żyli sobie długo zadowoleni ze swojego życia, choć przytłoczeni bylejakością tego co oferowała im forteca, a co wszyscy ludzie o ciemnych czołach uważali za rzeczy wartościowe. Oboje czuli, że poza fortecą istnieje inny lepszy świat. Świat prawdziwy, w którym uczucia ta- kie jak miłość i przyjaźń istnieją naprawdę, gdzie słowa
  • 44. 44 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl mają znaczenie, gdzie istnieje prawdziwa treść. Nie mieli jednak odwagi opuścić fortecy. Może nie znali drogi. Może nie chcieli jej szukać... Pewnego dnia, idąc ulicą i wyobrażając sobie, że szczeli- ny między płytkami chodnikowymi to miny przeciwpie- chotne, na które nie wolno nadepnąć, Gnutr dostrzegł dziw- ny blask. Blask przypominający jego światło. Blask przypo- minający światło Thrill. I tak oto odnalazł Lightona i Valę. Od tej pory spotykali się regularnie. Ciesząc się swoim towarzystwem, poruszali wszelkie tematy, pławili się w przyjaźni, stawali się sobie bliscy. Popijając piwo zmierzali ku przeznaczeniu i wresz- cie musieli podjąć decyzję. Pewnego dnia spakowali plecaki i sprzedawszy cały do- bytek ruszyli na swych rumakach ku murom fortecy. Jadący na wielkim czarnym koniu Gnutr, odziany w czarną zbroję i ciężki czarny płaszcz, wytyczał drogę. Obserwował czuj- nym wzrokiem mijanych ludzi, elfy i wstrętne zielone orki. Na ich widok przejmował go wstręt. O ile do ludzi czuł tyl- ko niechęć, orków nienawidził. Obleśne, krępe istoty o obrzydliwych twarzach i brudnych duszach. Mijając stawy i pokonując brody z dumą spoglądał na
  • 45. 45 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl odbicie swej postaci. Dumny czarny jeździec o błyszczą- cym czole. Pozostawiał za sobą zwykły świat, odważnie prowadząc przyjaciół ku lepszemu życiu. Aż pewnego dnia dotarli do rozstaju dróg. - Cholera - powiedział Lighton. - Rozstajne drogi. - Niepodobna! - powiedziała Thrill. - Hmmmm - rzekł Gnutr - Hmmmm - powtórzyła Vala i Gnutr spojrzał jej w oczy. - No? - zapytała Thrill - Co jest? Są dwie drogi. Jedna wąska, choć przejezdna. Druga szeroka, lecz zwaliło się na nią wielkie drzewo w kształcie krzewu i o wadze dziesiątek dorosłych mężczyzn oraz jednej niepełnoletniej kobiety. Konie go nie przeskoczą! Nie mamy wyboru. - Hola! - wykrzyknął Gnutr. - Zobaczymy, czy nie uda się przesunąć tego cholernego drzewa. Podszedł do przeszkody i zebrał wszystkie siły. Kątem oka spojrzał na Valę. Patrzyła na niego. Zebrał wszystkie siły i chwycił przeszkodę. - Niemożliwe. Żaden człowiek nie da rady tego podnieść - powiedziała Thrill. - Możliwe. - rzekła Vala. Gnutr użył całej siły, ale drzewo nie drgnęło. Przywołał
  • 46. 46 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl wszystkie moce kryształu. Blask bijący z jego czoła nieco przygasł, ale poczuł wielką siłę mię-śni, które nagle naprę- żyły się pod zbroją wypełniając ją niemal całkowicie. Ode- pchnął drzewo jedną ręką! - Ha! - krzyknął, a blask jego czoła znowu przygasł. Ruszyli zatem przed siebie szeroką drogą. Jechali wiele dni widząc zbliżającą się Górę Thhhh. Jedyny twór wzno- szący się ponad mury fortecy. - Nie będzie łatwo wspiąć się na taką górę - powiedział Lighton. - Nie martw się, w razie czego na pewno ci pomogę. Je- steśmy w końcu przyjaciółmi. Możesz na mnie liczyć. - oświadczył Gnutr i dumnie wyprostował się w siodle. Jego oczy zwęziły się na podobieństwo lisich, uderzył konia pej- czem w zad i pogalopował ku przeznaczeniu. Vala popędzi- ła za nim. Thrill i Lighton jechali wolno, podziwiając piękno krajo- brazu. Lighton nie widział, że na policzku Thrill pojawiła się wąska mokra stróżka, którą szybko otarła. Wkrótce na- stała noc. Gdy przyjaciele spotkali się u podnóża góry Thhhh, oczy Gnutra wydawały się jeszcze węższe. Rozpalił ognisko
  • 47. 47 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl i rozdał racje żywnościowe. - Jak ci się udało zepchnąć to drzewo? - zapytał Lighton, wlawszy w siebie trzecie piwo. - No wiesz, mam silną prawą rękę. Jako dziecko chodzi- łem do szkoły muzycznej. Codziennie szedłem trzy kilo- metry na piechotę niosąc w futerale fortepian. Zapanowała ogólna wesołość. Nie przerwała jej nawet pięciogodzinna drzemka czwórki przyjaciół. Niestety, rano trzeba było wstać. - Cholerna góra - powiedział Gnutr. - Góra jak góra. Cieszę się, że pokonamy ją razem - od- rzekł Lighton. - Ja też się cieszę - powiedział Gnutr. - Wreszcie zoba- czymy, jak wygląda prawdziwy świat. Zostawimy tę choler- ną fortecę za sobą. Razem z tymi wszystkimi ludźmi i or- kami. Z tymi obrzydliwymi intrygami i poddaństwem, z niewolniczą pracą i fałszywymi uczuciami. Będziemy wolni, Lighton! Bo nie jesteśmy byle śmieciem. Nie należymy do tej cholernej masy, którą zostawiamy z tyłu. Jesteśmy świetlistymi elfami. Mamy kryształy. Jesteśmy stworzeni do wielkich czynów. Cieszę się, że nie jestem człowiekiem. Będę wskazywał drogę, obudzę tych
  • 48. 48 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl wszystkich idiotów. Może kiedyś... - Jak myślisz, jak tam wygląda? - Nie wiem. Na pewno wszystko jest tam prawdziwe. Prawdziwe jeziora, prawdziwe gwiazdy... Kiedy byłem młodszy, często chodziłem nad jezioro Gssss. Stałem na trawie i patrzyłem na odbijające się w jego powierzchni gwiazdy. Byłem wtedy szczęśliwy. Miałem wszystko, cze- go mi potrzeba. Spokój, woda i gwiazdy... Ale to jezioro było małe, Lighton. I sztuczne. A gwiazd widać niewiele. Bo część nieba zasłonięta jest przez mury fortecy. A tam... Tam wszystko będzie wielkie, nieograniczone, prawdziwe. Ech... Rozpoczęli marsz. Najpierw obrali taktykę czujnych my- śliwych, później rączych orłów. Wreszcie wbiwszy się pa- znokciami w gładką powierzchnię skały, rozpoczęli mozol- ny marsz ku szczytowi. Nie sposób opisać trudów, jakie przy-szło im pokonać. Byłoby to nudne, a nasza opowieść urosłaby do niesłychanych rozmiarów. Dość powiedzieć, że wspinaczka trwała prawie dwa tygodnie, nie licząc czasu, który zmarnowali, gdy Thrill zgubiła obuwie i trzeba było zejść na dół, aby je odnaleźć. Poszukiwania trwały blisko rok i zakończyły się fiaskiem, a zatem nasi podróżni wrócili
  • 49. 49 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl do miasta w centrum fortecy, gdzie kupili Thrill nowe buty i tym razem przykleili je plastrem dla bezpieczeństwa i wygody. Powrót na górę nie był łatwy, ale już wkrótce stał się faktem. Czas płynął im na rozmowach o eutanazji, na orga- nizacji specjalnych seansów video i paleniu tytoniu, gdy tymczasem ich młode ciała nieludzkim wysiłkiem pokony- wały przeszkody. Niestety, przed samym szczytem natrafili na półkę skalną podobną do parapetu, na który często pada deszcz a stare babcie układają na nim poduszki, aby opiera- jąc się wygodnie wypełniać puste chwile swego równie pu- stego życia obserwacją przechodniów i samochodów oraz jabłek, jeżeli takowe znajdą się w zasięgu wzroku lub przy- najmniej w polu widzenia. Półka wystawała ze ściany i rzadko kto był w stanie po- konać przeszkodę. Ponieważ głównym bohaterem (Sic!) na- szej opowieści jest niejaki Gnutr, to właśnie on pierwszy znalazł się na szczycie. Spojrzał w ufne twarze przyjaciół i wyciągnął dłoń. Wszyscy liczyli na jego pomoc, ale on nie spojrzał nawet na Lightona ani Thrill. Chwycił dłoń Vali i zaczął wciągać ją na górę. Lighton poczuł, że jego palce zaczynają się ześlizgiwać
  • 50. 50 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl po gładkiej powierzchni sztucznego marmuru, z którego wykonana była góra. - Gnutr! Spadam... - wycedził przez zęby, usuwając w ten sposób resztki pozostającego tam pokarmu dla ptaków, którym wszyscy odżywiali się od tygodnia, nie zwróciwszy nawet uwagi na mannę z nieba, padającą już od blisko trzech dni. - Chciałbym ci pomóc Lighton, ale akurat trzymam Valę. Oczywiście, mam jeszcze jedną rękę, ale co zrobię, jeżeli zacznie mnie swędzieć tyłek? Jedną rękę muszę mieć wol- ną. Żegnaj Lighton. - O kurde! Nie! - powiedział Lighton i puściwszy ostatni promyk nadziei, na którym zawieszone było jego męskie ciało, zaczął zsuwać się w dół. - A ty co? - Zapytał Gnutr patrząc w oczy Thrill. Zoba- czył w nich smutek i ból. - Puść się wreszcie! Thrill wykonała jego polecenie i wesoło zjechała sobie z góry, traktując tę podróż jako przyczynek do rozmyślań natury egzystencjalnej, a także doskonały test wytrzymało- ści materiału, z którego wykonano jej spodnie oraz poślad- ki. Vala uśmiechnęła się patrząc w oczy Gnutra. Zobaczyła
  • 51. 51 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl tam jednak chłód. Jego czoło straciło blask, jakby kamień elfów zgasł lub zniknął. - Bla bla bla bla bla - powiedział i puścił jej dłoń. Odwrócił się, by nie pa-trzeć jak spada. Pozostał sam i nie wiedział, dlaczego. Stanął na szycie góry. Rozejrzał się dookoła. Nie dostrzegł nic. Forteca otoczona była gęstą mgłą. Ciepły wiatr pieścił jego dumne czoło rozwiewając dłu- gie czarne włosy. Spojrzał za siebie. Nie było tam już nic. Nic oprócz pu- stej przestrzeni i samotnego drzewa o powykręcanych kona- rach. Nie było tam nikogo, kto nosiłby w głowie kryształ. Nie było tam elfów ani ludzi. Gnutr usiadł przy brzegu małego źródełka i ostatni raz spojrzał w odbicie swoich smutnych oczu. Nie były to oczy elfa. Jego skóra stała się zielona, jego dłonie zmieniły się w szpony. Wiedział już, że światło które kiedyś w sobie odkrył, nie pochodziło z kryształu elfów. Był po prostu orkiem. Wstrętnym zielonym ordynarnym orkiem, który cuchnął ziemią. Bo do niej należał. Nie miał odwagi podnieść głowy
  • 52. 52 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl i spojrzeć w gwiazdy... Chwilę myślał o szczęściu. Przypomniał sobie twarz Li- ghtona. Przypomniał sobie twarz Thrill. Przypomniał sobie twarz Valli. Odbicie jego oblicza drgnęło. Duża, ciepła kropla zbu- rzyła delikatną równo-wagę, uderzając w gładką powierzch- nię wody. Gnutr zacisnął zęby i patrzył na rozchodzące się koncentrycznie kręgi. Spojrzał na gwiazdy odbijające się w drżącej jeszcze wo- dzie. Tak jak wte-dy, gdy szukał spokoju nad jeziorem Gssss. Tak jak wtedy, gdy wierzył, że jest królem Elfów... Wyszczerzył kły i głośno zawył, a spośród konarów samot- nego drzewa zerwało się stado spłoszonych nietoperzy. „W życiu każdego człowieka pojawia się taki moment, kiedy czuje nieodpartą chęć, aby stanąć przed całą świato- wą społecznością, skupić na sobie uwagę wszystkich ludzi i powiedzieć coś ważnego. Nie mogę wprost uwierzyć, że spotkał mnie ten zaszczyt i stoję tu dziś przed wami wszystkimi, oślepiony flesza-mi aparatów, kadrowany przez tysiące kamer przekazujących obraz do wszystkich krajów świata. Wybraliście mnie Ziemianinem roku 3050. To wspaniałe.
  • 53. 53 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl Z tym większym bólem przyjmuję zatem fakt, że stojąc tu przed wami, odczuwam swoisty nie-smak. Kiedy mam wreszcie okazję przemówić do miliardów ludzi, jedyne co przychodzi mi do głowy to krótkie : „mam was wszystkich w dupie”. I jeszcze jedno pytanie, które chciałbym wam za- dać. Dlaczego wszyscy macie takie głupie gęby?” Z Wielkiej Księgi Przemówień pod redakcją Adolfa Gluja, rozdział czwarty pt. „Kuriozalne przemówienie Roberta Trawy na forum ONZ (XXXI wiek)” W PUDLE Robert Trawa siedział nad trzecią już tego ranka butelką ginu i powoli osuszał jej zawartość. Wodził smutnym wzrokiem po odrapanych ścianach wynajętego mieszkania i rozmyślał o życiu. „Kiedyś nosili mnie na rękach” - myślał - „Teraz jestem nikim. Dobrze, że chociaż nie zamknęli mnie w więzieniu. Osiem lat w zawieszeniu. Też coś!” W areszcie spędził jednak tylko osiem godzin - tyle wła-
  • 54. 54 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl śnie zajęło generałowi Drutowi zebranie kwoty, przezna- czonej na kaucję. Trawa uważał, że jego przełożony celowo zwlekał z wpłatą, ponieważ powodował nim gniew! Być może tak było. Nikt już tego nie pamięta, ponieważ wspo- mniane wydarzenia miały miejsce cztery lata wcześniej. Przez cały ten czas generał milczał - nawet obiady w sto- łówce zamawiał przy użyciu pióra i kajetu. Kiedy zadzwonił telefon, Trawa odłożył suszarkę. Z no- stalgią w lewym oku omiótł wzrokiem zakurzoną galerię dyplomów uznania i starych fotografii. Wreszcie podniósł słuchawkę. - Halo! - powiedział dawno niesłyszany głos. - Generał Drut! Coś podobnego. Cóż się stało, że przypo- mniał pan sobie o dawnym podwładnym? - Ludzie zmieniają się w pudle. - odpowiedział sucho ge- nerał. „Na miłość boską,” - pomyślał były Zdobywca - „sie- działem zaledwie osiem godzin. O co mu chodzi? To było cztery lata temu!” - Spokojnie - powiedział . - Ja się nie zmieniłem. Nie miałem na to czasu. - Nie martw się Trawa. I na ciebie przyjdzie kolej, jeżeli
  • 55. 55 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl nie zaczniemy działać. Masz u mnie być za dwadzieścia minut. Znów jesteś Zdobywcą! - Nie wiadomo, czy mam na to ochotę! - odpalił Robert czując, że powraca z martwych! - Nie denerwuj mnie! Ludzie zmieniają się w pudle, do cholery! Nie ma czasu na pierdoły. Słuchawka, rzucona przez Druta, uderzyła w widełki z taką siłą, że aż stary generał uwierzył w uzdrawiającą moc marchwi, którą odżywiał się regularnie od czterech dni. * Trawa zdenerwował się, a że był człowiekiem czynu, na- tychmiast założył kurtkę-skórę i opuścił mieszkanie. Kiedy znalazł się na klatce schodowej, po-kiwał z niedowierza- niem głową. Kiedyś zwykł mieszkać w luksusowych apar- tamentach. Gdyby tydzień przed feralnym wystąpieniem powiedziano mu, że będzie korzystał z klatki schodowej, która cuchnie moczem i potem sąsiadów, nie uwierzyłby. A jednak od kilku miesięcy jego życie przypominało raczej festiwal absurdu, niż zwykłą nawet wegetację. Przynajmniej w jego rozumieniu.
  • 56. 56 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Uspokój pan tego psa! - ryknął kopiąc w drzwi sąsiada, za którymi od wielu godzin bezustannie wyła jakaś dzika bestia. - Oszaleć można! * - Zastanawiam się czasem - mówił zbyt stanowczym to- nem generał Drut - czy ty w ogóle rozumiesz założenia na- szej służbowej zależności? - Tak - odpowiedział beznamiętnie Trawa, mniej więcej tak, jak opowiada się o przypadkowym spotkaniu z przyja- ciółką żony, nawet jeżeli jest ona buddystką lub feministką. Albo i jednym i drugim. - To jest zależność typu mistrz - uczeń! Trawa roześmiał się serdecznie jak jakaś szczebiotliwa ptaszyna. - A to ci dopiero heca! - powiedział. - Heca koło pieca - odrzekł generał z powagą, która zna- komicie korespondowała z czernią jego garnituru. - To dziwne, ale sposób, w jaki prowadzimy dzisiaj rozmowę, wydaje się nie być typowym! - Nie szkodzi - podsumował Trawa. - Ponieważ moje życie zmieniło się, mogę powiedzieć, co o panu myślę. Otóż uważam, że cierpi pan na manię wielkości.
  • 57. 57 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl Generał roześmiał się serdecznie, jak dziecko, któremu wpuszczono w pieluszkę żabę, lub złośliwa kochanka, która rozpoznała u swego mężczyzny symptomy przedwczesnego wytrysku. - To nie ma znaczenia, Trawa. Porozmawiamy o tym, kiedy odrośniesz nie-co od ziemi, i sięgniesz mi powyżej pięty. Na razie skoncentrujmy się na tobie. Jesteś niezły. Trudno o lepszego Zdobywcę. Masz dar. I tak to już z tobą jest, że kiedy inni zawiodą i sytuacja wydaje się beznadziejna, ty potrafisz znaleźć jakieś zaskakujące rozwiązanie. Potrafisz szukać go tam, gdzie inni nic nie wi- dzą. Za to cię zawsze ceniłem. Aż do dnia, kiedy zrobiłeś z siebie błazna. Mniejsza o to. Ludzie zmieniają się w pudle. Trawa wydawał się zniecierpliwiony. Irytowało go to po- wtarzane wciąż przez Druta zdanie. - I co z tego? - zapytał. - Jak to, co z tego? - generał wydawał się oburzony, choć taki nie był. Był po prostu stary. Stary i mądry. - Wyobraź sobie, jak będzie wyglądał świat, kie-dy nie zostanie już ani jeden człowiek. Świat pełen pudli! Coś nieprawdopodo- bnego!
  • 58. 58 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl W umyśle Zdobywcy pojawiła się mała, jasna kropka. Kropka, która eksplodowała nagle feerią zrozumienia i nio- sącej oświecenie fali rozbawienia. „A zatem o to chodziło!” - myślał. - „Ale ze mnie dener- wujący egocentryczny bubek. Nie chodziło mu o mnie i więzienie, tylko o jakieś cholerne, irytują-ce pudle! A ja myślałem, że jestem pępkiem świata. Ha! ha! ha!... Ale za- raz, zaraz... nie jestem? Przecież jestem najważniejszy na świecie! Reszta ludzi się nie liczy. Cóż oni mnie obchodzą? Cóż oni mają do zaoferowania? Nic! A ja? Ja już z pięć razy ratowałem ten świat przed zagładą. I wygląda na to, że będę musiał ratować go po raz kolejny... - Jak to możliwe? - zapytał. - Nie wiadomo. Po prostu jedna trzecia społeczeństwa zamieniła się już w pudle. To przerażające, ale w większości są to pudle miniaturki i do tego jeszcze białe. Nie sposób ukryć niechęci. Sam kopnąłem wczoraj jednego. Aż strach pomyśleć, co będzie, kiedy okaże się, że to pani Irena z portierni... Mężczyźni popatrzyli chwilę na siebie nawzajem, trochę badawczo, a później ryknęli nagle głośnym śmiechem. -A prezes agencji, profesor Zuś? - Zapytał Trawa.
  • 59. 59 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Zuś zamienił się w dużego czarnego psa. Zresztą, nie do końca. Czasami jeszcze coś mówi, choć mało sensownie. Wysnuł mianowicie teorię, że przemiana następuje tylko w czasie oglądania telewizji. Chciał to udowodnić i kazał przywiązać się do fotela przed ekranem telewizora. - I co, się okazało? Miał rację? - Niezupełnie. Z inicjatywy profesora Krojcwelda Jakoba zamiast telewizora umieściliśmy w pokoju placebo. Ku na- szemu całkowitemu zaskoczeniu, place-bo pierwsze zmieni- ło się w pudla. Przemiana Zusia nastąpiła zaraz potem. Nie później niż 0,0001 sekundy po placebo. Wydaje mi się na- wet, że Zuś nie zdążył zorientować się, co jest grane, tym bardziej, że włączyliśmy mu samą wizję. - To jakiś absurd! - Tak, to absurd! Po raz pierwszy od wielu lat obaj mężczyźni przyznawali sobie nawzajem rację. - Jak za dawnych czasów, Drut! - Jak za dawnych czasów, Rob! Zdobywcy padli sobie w ramiona, a nad światem zawisło widmo nadziei!
  • 60. 60 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl * Trawa wiedział, że trzeba działać. Nie kochał ludzi, ale bardzo podobały mu się niektóre kobiety. Sex z pudlami nie interesował go w ogóle, w związku z czym nie pozostało mu nic innego, jak po raz kolejny ratować ludzkość! Aby zacząć od początku, należy zawsze zastanowić się, od czego zacząć. W przeciwnym razie można zacząć od końca, co i tak skończy się powrotem na początek, aby stać się przyczynkiem do zastanowienia. By zatem nie przedłu- żać chwili napięcia, Trawa udał się do sklepu papiernicze- go, gdzie zdążył jesz-cze nabyć notes i najtańszy, jednora- zowy długopis, zanim sprzedawczyni za-mieniła się w przy- stojną pudelkę. Niestety, nie zdążyła już wydać reszty. Zmartwiony nieco Zdobywca ruszył przed siebie zasta- nawiając się, po co to robi, tym bardziej, że przed nim znaj- dowała się akurat gruba, betonowa ściana. Ponieważ jednak słynął z błyskotliwej inteligencji, a nawet członkowie mensy ustawiali się swego czasu w kolejce, by uścisnąć jego dłoń, domyślił się, że należy wykonać obrót o 180 stopni. „Ciekawe, czy kiedy już odkryję istotę zjawiska, uda mi
  • 61. 61 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl się cofnąć jego skutki? Może tylko powstrzymam dalszy rozwój tego szaleństwa, a ci nieszczęśnicy pozostaną na zawsze pudlami? Dość tych myśli! Prezes agencji profesor Zuś na to nie zasłużył!” Tak właśnie myśląc otworzył świeżo nabyty notes na czternastej stronie. Nie wszyscy wierzą w przypadek. Są tacy, którzy twier- dzą, że wszystkie wydarzenia są dziełem naszej woli. Inni uważają, że istnieje przeznaczenie a jeszcze inni plotą jakieś bzdury o karmie. Jaka była więc przyczyna tego, że notes, który kupił Trawa, okazał się dawno zgubionym notesem Radosława Zusia? Nikt tego nie wie. A wyjaśnienie jest ta- kie oczywiste. Po prostu, jako tęga głowa i znany nauko- wiec, prezes agencji, profesor Zuś, został zaproszony pew- nego dnia do fabryki artykułów papierniczych! Tam schylił się nieopatrznie, usiłując obejrzeć źle ukryte w kusej blu- zeczce piersi jednej z sekretarek i notes po prostu wysunął mu się z kieszeni. Ponieważ była to przednia kieszeń spodni, istnieje uzasadnione przypuszczenie, że notes został wypchnięty od wewnątrz na skutek reakcji somatycznej na bodźce wizualne. Następnie notatnik wpadł do kadzi, w której miesza się notesy i wreszcie z niej wlano go do
  • 62. 62 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl odpowiedniej formy. Ot i cała filozofia. Trawa czytał na głos: „Pomimo że gromadzenie przedmiotów sprzed tysiąca lat jest zakazane, z największą przyjemnością gromadzę płyty DVD, na których nagrywano kiedyś filmy. Oczywi- ście nie takie beznadziejne jak te, które dziś powstają, tylko prawdziwe arcydzieła kina. Tak! Kina! Choć dziś nikt już nie zna tego słowa i wszystkim wydaje się, że filmy oglądać można tylko na ekranie telewizora. Istniało kiedyś coś ta- kiego jak kino. W skrócie jest to takie miejsce, gdzie po ciemku wyświetla się filmy na wielkiej ścianie. A zresztą, po co ja to w ogóle piszę. Przecież to mój notes, z którym nigdy się nie rozstaję i nikt nigdy nie zapozna się z jego tre- ścią. A już na pewno nie Robert Trawa, facet, który był kie- dyś moim idolem a później zbłaźnił się na oczach świata. Choć czy aby na pewno?” - Taaaaaak! Muszę obejrzeć te filmy.- zadecydował Tra- wa. - Być może to w nich ukryto klucz do rozwiązania zagadki! - powiedział jeszcze, po czym bezceremonialnie wtargnął do domu profesora. Zastał tam tylko jego żonę, która zareagowała błyskawicznie, zrzucając szlafroczek.
  • 63. 63 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl * Generał Drut po raz kolejny czytał „Potop” i jak zwy- kle zalewał się łza-mi. Scena, w której odczytywane są za- sługi Kmicica za każdym razem przyprawiała go o wzru- szenie graniczące z obłędem. Niestety, tym razem nie udało mu się w spokoju dotrzeć do końca rozdziału, ponieważ se- kretarka przyniosła mu w zębach telefon. Podrapał ją za uchem, otarł łzy i przełknął wzruszenie, po czym powie- dział : - Halo? - Ludzie nie zamieniają się w pudle Drut! - powiedziała słuchawka zachrypniętym głosem Trawy. - Jak to? - To proste. Większość z nas zawsze była pudlami, tylko nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Na pewnym etapie rozwoju zaczynasz widzieć sprawy takimi, jakimi są, Drut. Twój egocentryzm okazał się uzasadniony. Widzisz pudle, bo sam przestałeś być jednym z nich! - Ciekawe - wycedził generał przez zaciśnięte zęby. Robił to wolno i starannie, jakby usiłując zyskać nieco
  • 64. 64 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl czasu, choć być może po prostu szczeliny po-między jego zębami okazały się tak wąskie, że nawet krótkie słowa długo się przez nie przeciskały. - To znaczy, że prezes agencji, profesor Zuś może nadal myśleć, że jest człowiekiem? - Tak. Być może nie zauważył także, że inni są pudlami. A może postrzega w ten sposób nas. Niestety, nie zdążę już tego ustalić, ponieważ mój czas mija. Dostałem się do fil- moteki Zusia i zobaczyłem dawny świat... - Na miłość boską Trawa! To zakazane! Zakazane i nie- bezpieczne. - To nie ma znaczenia, Drut. Wolę młodo umrzeć niż po- zostać pudlem i nawet się o tym nie dowiedzieć. - Trawa nie rób głupstw! - Idę na dach, Drut. Żegnaj... * Kiedy generał Henryk Drut pokonał ostatni stopień scho- dów, nie potrafił ukryć zadowolenia. Co prawda przez 5 minut nie mógł ruszyć się z miejsca i wśród zalewających plecy i pośladki strużek potu czekał na uspokojenie tętna modląc się, aby wreszcie udało mu się złapać oddech, jednak cieszyło go, że żyje.
  • 65. 65 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl Cieszył się, że po tylu latach używania windy, zdobył się wreszcie na tak ogromny wysiłek fizyczny. Był wreszcie na dachu. Nałożył beret, aby uchronić skórę głowy przed pada- jącym nieprzerwanie od trzech miesięcy, delikatnym, po- dobnym raczej do mgły deszczem. Nałożył okulary i wytę- żył wzrok w poszukiwaniu podwładnego, który, choć wsty- dził się do tego przy-znać nawet sam przed sobą, był po prostu jego przyjacielem. Trawa siedział mokry i pognieciony, opierając się pleca- mi o szczerbaty ko-min. W dłoni trzymał białego gołębia. Generał zbliżył się do niego powoli i bezszelestnie, jakby bał się, że go wystraszy, spłoszy... Wreszcie usiadł naprze- ciw niego, nie dbając o drogie spodnie, które gwałtownie wchłonęły sporą dawkę wilgoci. Nie myślał także o swoich korzonkach, których ból miał stać się wkrótce najtrwalszą pamiątką opisywanych tu wydarzeń. Trawa podniósł wzrok. Kiedy Drut spojrzał w jego czer- wone, przekrwione oczy, jakaś niewidzialna ręka ścisnęła go za gardło. Tymczasem Zdobywca odezwał się najłagodniejszym to- nem, jaki generał kiedykolwiek słyszał:
  • 66. 66 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl - Widziałem rzeczy, o których wy, mali ludzie, nie macie zielonego pojęcia. Widziałem młodych chłopców oddają- cych życie za swe ideały, gdy ich maszyny płonęły podczas ataku na „Gwiazdę Śmierci”, widziałem krążowniki i super- niszczyciele ginące w symfonii ognia nad księżycem Endor. Widziałem kobietę walczącą z bestiami o podwójnych szczękach o życie dziewczynki, która mimo to wkrótce zgi- nęła w katastrofie statku. Widziałem chłopca, który zrobił wszystko, na co stać człowieka, by uratować brzydką ko- smiczną istotę, zagubioną na naszej nieprzyjaznej planecie. Widziałem dzielnego mężczyznę, poświęcającego życie, by uratować ukochaną kobietę przed bezlitosną, wysłaną z przyszłości maszyną. Widziałem wreszcie dzieciaka pędzącego na wielkim włochatym smoku, któremu przygoda wynagrodzić miała brak dawno zmarłej mamy. - głos Trawy załamał się - Wszystkie te chwile odeszły... zaginęły pośród codziennych spraw jak... jak łzy w deszczu. Generał patrzył na niego poruszony. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, co powiedzieć. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, co myśleć. Gdzieś głęboko w pod- świadomości odnalazł cień tego, o czym opowiadał Trawa, lecz nie potrafił do końca zrozumieć słów przyjaciela. Stał
  • 67. 67 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl tylko i patrzył... Dłoń Zdobywcy opadła bezwładnie, uwalniając białego gołębia... Ten jednak nie wzbił się w powietrze. Przeszedł kilka kroków, po czym walnął wielką zieloną kupę. KAWAŁKI Komputer pokładowy oszalał! - Aaaaaaa! Zaraz się rozbijemy! - wrzeszczał. - Do cholery, Lidon, zrób coś! Statek się pali! Jezu! Co robić? Co robić? Kosmonauta milczał. Chłodnym okiem omiótł płonące wnętrze kokpitu. Nieczuły na piękno rodzących się tu i ów- dzie, krótkotrwale żywych błękitnych ogników wyładowań elektrycznych, utkwił wzrok w czarnym ekranie czoło- wym. Patrzył na usianą gwiazdami panoramę kosmosu, któ- ra wydała mu się nagle dziwnie dwuwymiarowa. - Przestrzeń, przestrzeń! - powiedział gniewnie - Dlacze- go to zimne, okrutne piękno, właśnie teraz, kiedy je wresz- cie pokochałem, okazuje się groźne i nieprzyjazne? - Nie rozumiem. O co chodzi? - odpowiedział histerycz- nym tonem komputer - Przecież my spadamy! Płoniemy
  • 68. 68 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl i spadamy! Na Boga, Lidon! Przecież zło-żono mnie dopiero cztery lata temu! Jestem młody... Jeszcze gigabajty danych przede mną do wchłonięcia. Zrób coś Lidon, ty łajdaku!... Zamilkł, ponieważ Lidon uspokoił go ciosem wielkiej niby pół bochna baltonowskiego chleba, dłoni. Cios wymierzony był w jeden z wielu monitorów, które znajdowały się na pulpicie. Lidon nie potrafił wyjaśnić, dlaczego zrobiło to na komputerze jakiekolwiek wrażenie. Jego serce znajdowało się przecież kilkanaście metrów dalej, w zupełnie innym pomieszczeniu, a po całym statku rozsiano tysiące ważniejszych peryferiów, takich jak chociażby czujniki, ka- mery i klawiatury. Teoretycznie jednostka centralna mogła nawet nie wiedzieć o uszkodzeniu jakiegoś mało istotnego monitora. Czas na zastanowienie skończył się jednak i choć zagadnienie wydawało się stosunkowo interesujące, Lidon musiał porzucić temat i działać. Z wewnętrznej kieszeni kombinezonu wyjął stary bru- lion, dokładnie taki, jakich używano w połowie i pod koniec 20 wieku -brunatna okładka z tek-tury, jakby od niechcenia okraszona niezbyt wyraźnym wizerunkiem jakiejś zabytko- wej kamienicy, pożółkłe, niezbyt świeżo, ale za to
  • 69. 69 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl intensywnie pachnące kartki. Chwycił leżący do tej pory na pulpicie ogryzek ołówka i w tempie, którego sam się po so- bie nie spodziewał, zajął się rysowaniem krzywych i pro- stych, a także obliczaniem słupków. Tymczasem komputer modlił się w skupieniu, które po- woli przekształciło się w ekstazę. Najpierw gdzieś w naj- głębszych zakamarkach elektronicznego mózgu pojawiły się słowa modlitwy, które już po upływie nanosekundy roz- lały się po całym jego jestestwie, zalewając pamięć i wy- pełniając dyski, aby wy-trysnąć wreszcie w przestrzeń ze- wnętrzną jako widoczny początkowo tylko na monitorach, później wypluwany przez wszystkie pokładowe drukarki i holowizjery ciąg znaków, który przybrał wreszcie formę słów i zalał statek kakofonią dźwięków. - Zamknij się, ty cholerna dewotko! Nie mogę się skupić! - wrzasnął Lidon. I wtedy właśnie skończył się jego świat. Ognista, plująca we wszystkie strony odłamkami synte- tycznego tworzywa kula, którą kiedyś nazywano „Gwiezd- nym Frachtowcem”, pruła atmosferę planety Chleb, zbliża- jąc się do granicy lądu i morza. Następujące jedna po dru- giej coraz silniejsze eksplozje zmusiły wreszcie komputer
  • 70. 70 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl do milczenia, a w serce Lidona wtłoczyły strach. Wdziera- jący się w nozdrza zapach krwi i pieczonego mięsa, przejmujący ból i wreszcie świadomość własnej agonii spowodowały, że ten dzielny człowiek, słynący z profesjonalizmu i odwagi pilot, po raz pierwszy w życiu zaniechał działania, jakiego należało się po nim spodziewać. Poddał się niosącemu go w nieznane nurtowi bezlitosnego strumienia wydarzeń, na które nie miał już żadnego wpływu. Lidon pogodził się ze śmiercią... I kiedy ból i lęk ustąpiły miejsca spokojnej zadumie, plą- tanina mięśni, kości i żył, którą kiedyś nazywano człowie- kiem, wyrzucona przez silny ognisty po-dmuch z rozbitego kokpitu, upadła na piasek jednej z niezbyt słonecznych plaż planety. Lidon nie wiedział, co stało się ze statkiem. Nie intereso- wało go to. Wiedział tylko, że nie może się poruszyć, sły- szał szum morza, widział wdzierające się w oczy drobinki piasku, a nawet czuł zapach nasyconego jodem powietrza. „Może nie jest ze mną tak źle?” pomyślał. - Jest z tobą bardzo źle - powiedział, a raczej wyryczał ojciec. - Spójrz na siebie! Co ty sobą w ogóle reprezentujesz, ty cholerny nieuku?!
  • 71. 71 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl To mówiąc, przedarł trzymane w tłustych dłoniach świa- dectwo akademii pilotów. - Trója na świadectwie? -wycedził przez zęby zbliżając wykrzywioną ja-kimś upiornym grymasem twarz do oczu Lidona. - W jakim świetle ty mnie stawiasz przed Nagórski- mi? Co ja im powiem na imieninach matki? Że co? Że utrzymuję w domu tuka i darmozjada?! Po co ty siedzisz tyle godzin w tym pokoju? Co ty tam robisz zamiast się uczyć? - Uczę się - powiedział Lidon. - Uczysz się. Uczysz!... Ty nie masz się uczyć, tylko na- uczyć! Rozumiesz?! Nie chodzisz do szkoły, żeby się uczyć, tylko żeby się nauczyć, ty tuku! Przemek Nagórski jest już na ostatnim roku, wkrótce robi dyplom! A ty co? Siedzisz w tym chlewie, który nazywasz swoim pokojem i piszesz te swoje głupie piosenki. Coś ci powiem. Żeby tego słuchać, trzeba być chyba chorym! Rozumiesz? Nikt tych twoich gówien nie będzie chciał słuchać! Nikt ci tego nigdy nie wyda. Bo żeby pisać teksty, trzeba coś najpierw wiedzieć. Lidon zacisnął zęby, mrużąc oczy w obawie, by któraś z kropel rozpryskującej się w rytm soczystych słów ojca
  • 72. 72 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl śliny nie uszkodziła mu rogówki. - Moje piosenki to moje piosenki! Ja to piszę i to jest moja osobista sprawa. I nie masz prawa tego krytykować, bo to nie jest przekaz adresowany do ciebie! - Jeszcze mi tu pyskujesz gówniarzu jeden?! Co to znaczy „ciebie”? Do kogo mówisz? Nie jestem twoim kolesiem! Kto cię tak wychował? Wielki autor, bard swojego pokolenia, psia krew. Przekaz! Dobre sobie. Żeby coś prze-kazać, to trzeba mieć temat. Jakiś wywiad rzeka z byłym prezydentem albo szpiegiem... to jest przekaz. Książkę napisać, to jest wyzwanie! W podstawówce to jeszcze jakoś pisałeś ładne wiersze... Ale teraz? Zupełnie ci się w głowie pomieszało! Ty masz się uczyć i przynosić ładne świadectwa! A nie tróje! Masz szlaban na całe wakacje. I w ciągu tygodnia masz sobie znaleźć jakąś pracę. Bo ja cię darmozjadzie nie będę utrzymywał, jak się nie chcesz uczyć... I posprzątaj ten chlew! Ojciec wpadł jak tornado do pokoju Lidona i zamaszy- stymi ruchami zaczął zrzucać wszystko z półek. - O pięknie są twoje gówniane wypociny! - ryknął chwy- tając teczkę z twórczością Lidona. - Wszystko idzie do ki- bla, rozumiesz? I nie wolno ci pisać ani grać, dopóki nie po-
  • 73. 73 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl prawisz ocen! - Nie... wyszeptał Lidon i spróbował się poruszyć. Nie udało się. Usłyszał głuche brzęczenie mikromotorów. Wie- dział, co się dzieje. Kombinezon oceniał stan jego zdrowia, być może nawet operował go już. Był pewien, że gdyby nie zlekceważył pierwszych symptomów awarii i postępując zgodnie z instrukcją założył hełm, mógłby teraz spokojnie wstać i przespacerować się po okolicy. Całkiem możliwe, że specjalne, umieszczone w ręka- wach i nogawkach grodzie pozamykały się, odcinając wszystkie kończyny. Ciało Lidona odrzuciło wszelkie nie- zdrowe fragmenty mogące stać się źródłem zakażenia. Umieszczone wewnątrz kombinezonu igły wbiły się w jego mięśnie i żyły, wsączając w nieodpowiednie dawki środków znieczulających, bakteriobójczych i regeneracyjnych. Pozornie wiotkie, a w rzeczywistości piekielnie silne tyta- nowe witki nastawiały połamane kości i sondowały uszko- dzone narządy. Największy problem stanowiły z pewnścią poparzone płuca i skóra twarzy. Być może także kości czaszki . - Cholerny hełm - szepnął Lidon. - Chodźmy już. Nie rozumiem, co w tym ciekawego -
  • 74. 74 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl powiedział Marcin. Było zimno. Ostre, listopadowe powietrze wgryzało się w krtań i zatoki, usiłowało wślizgnąć się za kołnierz. Prze- chodnie pędzili gdzieś przed siebie, choć w to piątkowe po- południe niewielu z nich miało coś ważnego do załatwienia. - Nie rozumiem, co w tym niby ciekawego. To chyba ja- kiś festiwal żenady. - W tym rzecz - odpowiedział Lidon. - Interesuje mnie to, co nazywasz żenadą. Na niebie błysnęła pierwsza gwiazda. Ale choć słońce już dawno schowało się za horyzontem, na Starym Rynku wciąż było jasno. Dziesiątki gastro-nomicznych lokali, pu- bów i sklepików wciąż wabiło klientów wielobarwnym światłem neonów bądź sztucznym, halogenowym dniem. Przed jednym z bar-dziej eleganckich pubów stał mężczy- zna. Był kompletnie pijany. Jego ubranie nasycone brudem w stosunku 1gram materiału = 1gram brudu cuchnęło, a tłu- ste włosy w kolorze starej szmaty opadały na tępą pijacką twarz. Kilkudniowy zarost, którego naturalny kolor w znacznej części zamaskowała siwizna, nosił znamiona niedawnej biesiady. - Ciekawe, w którym kiblu się stołuje? - zapytał Marcin
  • 75. 75 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl z filozoficzną nutą w zachrypniętym głosie. Mężczyzna tymczasem, postawiwszy na kamiennym chodniku jakieś niesamowite, powiązane cienkim sznur- kiem tobołki, niespodziewanie zaczął tańczyć w rytm sączą- cej się z zawieszonych nad szyldem pubu niewielkich gło- śników muzyki. Tańczył nieporadnie, ale z pełnym zaangażowaniem. Za- taczał się, wykonywał jakieś nieskoordynowane ruchy, po- tykał się i uśmiechał. Muzyka pochłonęła go bez reszty. Patrzył gdzieś w przestrzeń niewidzącymi oczyma, jakby udało mu się dojrzeć jakąś alternatywną nitkę rzeczywisto- ści, w której był atrakcyjnym, brylującym w środowisku mężczyzną. Tańczył tak, nie widząc mijających go obojęt- nie przechodniów, nie zwracając uwagi na mijające go znie- smaczone tym przykrym widokiem kobiety, nieczuły na do- cinki przechodzących dzieciaków. - Ciekawe, o co mu chodzi ? - zapytał Lidon. - O nic. Jest totalnie zalany i pewnie wydaje mu się, że poszedł na dyskotekę. Przecież widać, że to jakiś śmierdzą- cy bezdomny. - Tak. Pewnie zamiast krwi ma czysty spirytus. - Raczej siarkę. Chodźmy wreszcie.
  • 76. 76 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl Kilka minut później siedzieli w jednej z niedrogich pizzerii. - Twoje zdrowie - powiedział Marcin. - Za twój sukces! - Sukces jak sukces - odparł Lidon. - Szczerze mówiąc, nie jestem pewien, czy to nie porażka. Mężczyźni napili się przyniesionego przez atrakcyjną kelnerkę piwa. - Pizza będzie za jakieś dziesięć minut. -powiedziała ko- bieta i odeszła umiejętnie, acz delikatnie zwracając uwagę mężczyzn na swoje poruszające się kusząco pośladki. - Jak to porażka? - zdziwił się Marcin. Ukończyłeś akademię pilotów z wynikiem bardzo dobrym. Nie udawaj, że nie wiesz co to oznacza! Zwiedzisz najdalsze zakątki wszechświata! Dostaniesz najlepiej płatną pracę w całej ga- laktyce. Będzie cię stać na wielki dom, najlepsze pojazdy, kobiety i czego tylko zapragniesz. Szczerze ci zazdroszczę. - No właśnie - powiedział Lidon. - Widziałeś przed chwilą tego pijaka. Nie wiem, czy zrozumiesz, o co mi chodzi, ale wydaje mi się, że wiem, co on tam widział w oddali. Być może widział coś, co kiedyś utracił. Może ja też zatańczę kiedyś taki taniec. Być może i ja tracę coś, czego będę kiedyś wyglądał, narażając się na śmieszność? - Jasne - odpowiedział Marcin podnosząc kufel. - Mnie
  • 77. 77 Kuba Turkiewicz, Zapach asfaltu, http://www.escapemag.pl już teraz udało ci się zażenować. - Żenada - powiedział Lidon podnosząc głowę. Spojrzał w słońce. Wysoko w górze krążyło kilka pięknych dużych mew. Nie miały odwagi obniżyć lotu. Kilka zwęglonych ciał ich towarzyszek świadczyło dobit- nie, że kombinezon Lidona działa jak należy, likwidując wszelkie zagrożenia. Kosmonauta wstał i rozejrzał się dookoła. Miejsce nie było piękne. Nie przypominało egzotycznych, usianych pal- mami ziemskich plaż. Woda mor-ska miała kolor gnijących wodorostów, a piasek nie był żółty. Raczej popielaty. Gra- natowe niebo wydawało się złowrogie. Nagły podmuch wiatru omal go nie przewrócił. - Cholera - zaklął i spojrzał w dół. Nie dostrzegł nóg. Wspierał się na trzech tytanowych witkach, które wbijały się głęboko w podłoże. Wyraźnie czuł jednak, że ma nogi i może nad nimi panować. Spróbował przejść kilka kroków w stronę wody. Udało się. Czuł również ręce i dłonie, ale kiedy podniósł je na wysokość twarzy, znów zobaczył tylko witki. - Cuda techniki - powiedział. - Wybawienie człowieka XXIV wieku.