Twórcom gry przede ludziom nie za dużo wyszło sterowanie. Drink z ekranów startowych sugeruje używanie kontrolera, jednak można więc śmiało potraktować jako nakaz. Nie prezentuję sobie chodzenia w Ancestors: The Humankind Odyssey na klawiaturze. Już droższy byłby chyba samotny nocleg w afrykańskim buszu, bez wyszkolenia Beara Gryllsa. Kiepsko zbiera się powiązanie kluczowych akcji czy z naciśnięciem przycisku, albo z jego przytrzymaniem lub zwolnieniem. Taki układ jest zdecydowanie nieintuicyjny a często sprawia, że zwłaszcza podczas skakania po drzewach bezradnie pikujemy małpoludem zamiast porywać się gałęzi.
Good Stuff Happens in 1:1 Meetings: Why you need them and how to do them well
Najlepsze gry 2020 Ancestors: The Humankind Odyssey
1. Ancestors: The Humankind Odyssey Opis – frustrujaca gra, którą
polubiłem
Ancestors: The Humankind Odyssey udowadnia, iż w charakteru sandboksów i survivali istnieje stale miejsce na
ważny klimat i dobre mechaniki. Szkoda tylko, że dużo tych rozwiązań jednocześnie sprawia, że łatwo nie stanowi
obecne gra dla wszystkiego.
Ancestors: The Humankind Odyssey zabiera nas do świata sprzed 10 milionów lat, by dać możliwość wzięcia
wkładu w zmian przodka człowieka – hominida. To przy okazji i droga do nie tak dawnych czasów, gdy
deweloperzy wciąż nie bali się eksperymentować z nowymi formami rozgrywki, wymyślali zupełnie nowe gatunki, i
my dostawaliśmy dzieła w charakterze dopracowanych symulatorów wilka czy lwa. Pomimo obowiązkowego
sandboksa, craftingu oraz elementów survivalu Ancestors bliżej tylko do produkcji pokroju Wolfa czy Liona z
połowy lat 90. niż nawet do Far Cry: Primal.
Już dawno też tytuły budziły skrajne odczucia – od zachwytów nad oryginalnością i walorami edukacyjnymi, co
sprawiało zbieraniem ocen 9/10, po ciężką krytykę. Sama z recenzentek Wolfa napisała: „Przypuszczam, że jako
interaktywny program edukacyjny świetnie się sprawdza, jednak jako gra – wyłącznie do mnie nie przemawia”.
Racja to jedyne ważna napisać o Ancestors: The Humankind Odyssey, które podobnie jest nieco jak interaktywna
lekcja przyrody, a coś jak gra – a toż szczególnie ważna, niewybaczająca błędów, bez żadnej fabuły, często
frustrująca i monotonna, tylko na tyle ważna, dobra i klimatyczna, że mimo wszystko nie rób się od niej oderwać.
„Powodzenia – nie będziemy obecni zbyt dużo działać”
Z takiego właśnie komunikatu oraz dość dramatycznej sekwencji pokazującej, że miejsce naszego
człekopodobnego hominida jest około na samym dole łańcucha pokarmowego, rozpoczyna się niezwykła gra
Ancestors: The Humankind Odyssey. W afrykańskiej dżungli, 10 milionów lat temu, praktycznie wszystko jest
bliskim wrogiem – od pewnego pokarmu powodującego niestrawność czy budzącego strach terenu poza własną
osadą, po zimny deszcz, węże i szablozębne koty. W tak niekorzystnych okolicznościach przyrody musimy po
pierwsze przetrwać, i po drugie ewoluować – dzięki utrwalaniu różnych zachowań, umiejętności i wybieraniu tego
potomstwu w następujących pokoleniach.
Rozgrywka nastawiona jest dopiero na religię i rozwój członków naszego klanu małpoludów, a w kilka mniejszym
stopniu na takie kreacje jak głód czy pragnienie. Zaczynamy w zasadzie tylko od umiejętności chodzenia,
wspinania się i poszukiwania. Cała reszta zależy teraz od nas. Wszystko, co piszemy i odkrywamy, zmierza do
powstawania nowych połączeń neuronów, pełniących pracę naszego erpegowego drzewka rozwoju. Zróżnicowane
posiłki poprawiają metabolizm, używanie narzędzi zwiększa skuteczność i rozmiar Gry za Darmo ich wykonywania,
mienie ze zmysłów wpływa na pamięć i widzenie otoczenia. Dzięki pomysłowym, ale ukrytym mechanikom, część
graczy może np. odkryć łowienie ryb wkrótce po rozpoczęciu przygody, drudzy będą chcieć do tego miliona lat
ewolucji (czyt. wielu godzin przed monitorem).
2. W walce nie jest żadnego problemie fabularnego, co stanowi jej niewątpliwą zaletą. Zrobienie czegoś sensownego
z małpoludami w sile bohaterów byłoby raczej z głowy skazane na porażkę, i tak sami rozpoczynamy własne
indywidualne przygody. Czasem wypływamy na ryzykowne wycieczki do dalekiej lokacji, czasem eksplorujemy
okolicę, aby znaleźć rośliny lecznicze, i wreszcie – by zapolować na wkurzające drapieżniki, których na takim czasie
w efekcie nie musimy się bać. Ancestors: The Humankind Odyssey naprawdę pozwala poczuć przemianę od słabej,
nic niepotrafiącej ofiary, przemykającej chyłkiem przez las, do w moc bystrego naczelnego, spoglądającego bez
stresu w paszczę krokodyla czy szablozębnego machairodusa.
W pozostałych grach takie wymyślanie własnych questów średnio się sprawdza, ale tutaj jakimś zjawiskiem to
dotyczy, bo misje rozpoczynają się same, spontanicznie, zależnie od tego, w jaką stronę nagle skręcimy lub co
spotkamy na bliskiej drodze. Pojawia się nawet syndrom jeszcze jednego neuronu do rozwinięcia, jeszcze jednego
pokolenia do wyewoluowania, a dobry klimat i wyjątkowa immersja, wspomagane rewelacyjną ścieżką dźwiękową,
pozwolą na długo zatracić się w świecie Ancestors: The Humankind Odyssey. Niestety, traktuje toż również jedną
cenę. Nauka, jak toż myśl, kończy się poprzez ciągłe przypominanie tych samych rzeczy, i więc znaczy, że dużą
większość czasu poświęcamy pracowaniu w koło tego tegoż. Oprócz tego, zgodnie z podstawowym ostrzeżeniem,
twórcy „niezbyt nam pomagają”, a gra jak taka jest całkowicie duża, więc osiągnięcie pewnego poziomu ewolucji
wymaga wielu cierpliwości i kombinowania.
„Gdzie spojrzę – dookoła dżungla”
W Ancestors: The Humankind Odyssey istnieją jakby dwa wymiary wysokiego stopnia trudności. Sam wtedy ostatni
potrzebny – celowo założony przez mistrzów w głównych mechanizmach rozgrywki, na dodatek wspomagany
nieodwracalną śmiercią każdego członka stanu i zaledwie samym, automatycznie nadpisującym się save’em. Jeśli
coś pójdzie nie tak, to już pozamiatane, trzeba mieć straty. Gra w zasadzie nigdy nie podpowiada, co można
przygotować i jak, jakich narzędzi zastosowań w jaki twórz. Do każdego musimy dojść samodzielnie, jednak taż
metoda wartości i braków nie wystarczy, bo często powodzenie akcji związane jest z wypadku istniej z rozwinięcia
jakiegoś neuronu albo z wielokrotnego powtarzania jednego ruchu – oraz to nawet kilkanaście razy pod rząd!
Jeżeli ktoś nie powiąże jakichś dwóch relacje ze sobą, więc zapewne minąć naprawdę wiele czasu, nim odkryje
nowe narzędzie czy lecznicze właściwości jakiegoś pokarmu. Gdy więc już jednak nastąpi, radość i radość są
ogromne. Gra robi coś wrażenie, jakby etap jej trudności zależny był z bystrości gracza, i idzie jej wtedy właściwie
dobrze, bo nawet jeśli na rzecz długo nie wpadniemy, rozwiązanie przejawia się dość oczywiste. Czuć, że jedni
kształtujemy rozgrywkę, a zarazem okres jej skomplikowania.
##video##
Z nowej części w rezultacie przychodzimy do punktu, kiedy głównie doskonalimy wyuczone umiejętności lub
przekazujemy je w tamtym pokoleniu oraz do gry wkrada się monotonia, zwłaszcza że wszechobecna dżungla,
choć gęsta, estetyczna i klimatyczna, nie wymienia się przez miliony lat. Dla samych będzie ostatnie ciężka wada,
tylko dzięki temu wyjątkowo nie mamy doświadczenia, że gramy właśnie w następującą grę akcji, a ewolucja
wynika z automatu, z prędkością pomijania kolejnych filmików na YT.
Jeśli a wszystek okres liczymy w osobie ten najdalszy cel – rozwiniętego, działającego na dwóch nogach
praczłowieka, używającego z powodzeniem prostych rodzajów stoi i narzędzi, powtarzalność nie jest za
dokuczliwa. Nie niszczy też fakt, że dopóki nie załapiemy podstaw, nasz stan będzie zabijany przez drapieżniki
także swoje własne błędy, i my zmuszeni zaczynać wszystko od tamta. W Ancestors: The Humankind Odyssey
najbardziej doskwierają błędy techniczne oraz niedopracowanie kilku elementów. W wypadku niektórych aż ciężko
uwierzyć, że nad projektem czuwał Patrice Désilets, twórca pierwszych „Asasynów”, oraz nie grupa naukowców z
działu antropologii.
3. Upadek obyczajów na ziemi małp
Twórcom gry przede wszystkim nie za dużo wyszło sterowanie. Jeden z ekranów startowych sugeruje używanie
kontrolera, a można zatem pewnie potraktować jako nakaz. Nie wyobrażam sobie działania w Ancestors: The
Humankind Odyssey na klawiaturze. Już przyjemniejszy byłby prawdopodobnie samotny hotel w afrykańskim
buszu, bez wyszkolenia Beara Gryllsa. Kiepsko zbiera się powiązanie kluczowych akcji czy z naciśnięciem przycisku,
albo z jego przytrzymaniem lub zwolnieniem. Taki układ jest całkowicie nieintuicyjny a często zdarza, że zwłaszcza
podczas skakania po drzewach bezradnie pikujemy małpoludem zamiast kojarzyć się gałęzi.
Szwankują również algorytmy sztucznej inteligencji przeciwników. Bywały momenty, gdy gra po prostu spamowała
atakami drapieżników, nie dając żadnej możliwości ucieczki czy choćby chwili wytchnienia. Do ostatniego bada
sporo błędów technicznych. Obiekty lewitują w powietrzu, postacie przechodzą przez skały, kamera przechodzi w
„środek” hominida, a raz na każdy czas gra wyskakuje do pulpitu, co istnieje na końcu „normalnym” zachowaniem,
że twórcy opatrzyli to nawet dobrym tekstem artykułu o braku. Na deser są jeszcze te jedne,
kilkudziesięciosekundowe animacje narodzin czy zmian pokolenia, których za nic nie da się pominąć. Oby jakaś
łatka szybko coś tu zmieniła.
Walka o planetę małp
Czy to Ancestors: The Humankind Odyssey to niedopracowany technicznie, monotonny sandbox z frustrującym
poziomem trudności, lub potrafi naprawdę chciany powiew świeżości w swoim gatunku? W obu tych
twierdzeniach jest dużo prawdy, zależnie od naszego zachowania. Jeśli gra uważała być wykorzystana jako materiał
pomocniczy na nauk czy długofalowe zadanie domowe, zamiast przepisywania Wikipedii, nikt nie zwróciłby opinie
na jej wady. W wypadku produkcji, jaka tworzy robić frajdę, oferować zabawę, poczucie osiągnięcia jakiegokolwiek
celu, wygranej – nie stanowi toż obecnie ale takie proste. Ancestors że kogoś odrzucić po godzinie, zniechęcając
wysokim poziomem trudności, albo po piętnastu godzinach zrazić monotonią wypraw w tymże tymże terenie,
oprócz tych jedynych zagrożeń i produktów do spożywania – i ciężko pobierzpc.pl/gears-5-download/ się będzie
obecnemu dziwić.
Ja mimo wszystko mocno wciągnąłem się w ostatni dziwny, klimatyczny świat – dla odmiany bez mapy, kompasu,
durnej fabuły, ptakodronów i rozwijania za rękę na dowolnym etapie – nawet jeżeli przez pierwszych chwila pór
było więc okupione irytacją z wiązankami przekleństw. Warto docenić Ancestors: The Humankind Odyssey za
projekt na siebie, za to, iż nie idzie z biegiem oraz nie jest drugim Primalem, tylko ileś tam lat wcześniej. Że także
jest nieco monotonne, ale inne tytuły ukrywają swoją powtarzalność pod płaszczykiem sezonów czy płatnych
skórek, i tu dotyczy więc z jednej tematyki. Przejście Ancestors: The Humankind Odyssey to typowa odyseja, jak w
stopniu, jednak zdecydowanie warta przyjęcia tego ryzyka – nawet jeśli wartość ta inwestuje się na razie zbyt…
„epicka”.