Wskaźnik Mglistości Gunninga
Istnieje bardzo pożyteczny wskaźnik wynaleziona przez Roberta Gunninga z „Instytutu Jasnego Wyrażania się Roberta Gunninga w Santa Barbara”.
Powstał on z myślą o dziennikarzach
1. Po pierwsze prosty język głupcze!!
Większość ludzi tak naprawdę nie ma ochoty czytać
tego, co napisałeś!
Wskaźnik Mglistości Gunninga
Istnieje bardzo pożyteczny wskaźnik wynaleziona przez Roberta Gunninga z „Instytutu Jasnego
Wyrażania się Roberta Gunninga w Santa Barbara”.
Powstał on z myślą o dziennikarzach piszących w języku angielskim ale łatwo można go
zastosować do każdego z języków.
Nazywa się on „Wskaźnikiem mglistości” a zadaniem jego jest zmierzenie poziomu czytelności
przypadającą na element pisania.
Należy wybrać próbkę tego, co napisaliśmy do 150 słów.
Obliczyć średnią liczbę słów przypadającą na zdanie.
Następnie przeliczyć liczbę słów zawierających co najmniej 3 sylaby.
Przedstaw to procentowo, dzieląc przez ogólna liczbę słów.
Dodaj te dwie liczby razem i podziel je przez 2,5.
Przykład
Średnia liczba słów w zdaniu 12
Procentowo liczba wyrazów 3 i więcej sylabowych 18
Wskaźnik Mglistości 12+18/2.5 12
„Time magazine” i „Wall Street Journal” mają średni Wskaźnik Mglistości - 11.
"The Reader's Digest" charakteryzuje się średnim Wskaźnikiem Mglistości - 10.
Jeśli chcesz dotrzeć do czytelnika, nawet jeśli są to raporty biznesowe, należy nie
przekraczać liczby 12 wyżej przedstawionego wskaźnika - chyba że przedmiot na który
piszemy jest techniczny.
Badania wykazały, ze 50% czytelników gubi się, gdy zdanie przekracza 14 słów. Natomiast
80% czytelników gubi się, gdy zdanie składa się z więcej jak 20 słów.
Niektóre programy komputerowe są wyposażone w „Wskaźnik Mglistości”
Tak naprawdę to najbezpieczniej jest budować zdania składające się od 10-14 słów.
Colin Rose
1
2. Po pierwsze prosty język głupcze!!
WSKAŹNIK MGLISTOŚCI GUNNINGA
Po pierwsze prosty język głupcze!!
Kiedy Szekspir pisał „Hamleta”, mógł wybierać spośród 20 tysięcy słów. Gdy Lincoln
gryzmolił na kopercie przemówienie getysburskie, miał ich do dyspozycji 114 tysięcy. Dzisiaj
słownik Webstera zawiera definicje 600 tysięcy słów. Tom Clancy wykorzystał chyba każde
z nich, pisząc swoją najnowszą, tysiącstronicową powieść. Język staje się coraz bardziej
skomplikowany. W rezultacie ludzie muszą walczyć z pokusą wypróbowania przynajmniej
paru z tych nowych, rzadko używanych wyrazów.
Co by się stało, gdyby niektóre znane powiedzonka napisał ktoś o cięższej ręce, posługujący
się bardziej wyrafinowanym słownictwem? Oto kilka próbek, jak można skomplikować
proste przesłanie:
• Brak dogłębnej analizy faktów prowadzi do niezgodnych z prawdą konkluzji.
(Pozory mylą).
• W przypadku sędziwych okazów flory drzewnej zmiana stanowiska wegetacji jest
niewskazana. (Me przesadza się starych drzew).
• Materiały węglopochodne nie wydzielają dostrzegalnych oparów, jeśli nie zostały poddane
procesowi spalania. (Me ma dymu bez ognia).
• Długotrwałe oddziaływanie niewielkimi dawkami płynu na litą substancję skalną powoduje
jej erozję. (Kropla drąży skalę).
Już wiesz, w czym rzecz. Żaden tekst, pisany czy mówiony, nie może przyprawiać odbiorcy
o ból głowy. Musi być jasny i zrozumiały. Im krótszy, tym lepszy.
Dziennikarz telewizyjny Bili Moyers miał następujący patent na dobry tekst: „Wyrzuć ze
swego tornistra wszelkie przymiotniki, przysłówki i sformułowania, które spowalniają twój
krok i osłabiają tempo. Poruszaj się lekko i zwinnie. Pamiętaj, że najbardziej znane zdania
w języku angielskim są jednocześnie najkrótsze: «Król nie żyje», i «Jezus zapłakał»”.
Jakby te wszystkie nowe słowa nie wyrządzały już wystarczająco wiele szkody, ludzie
biznesu pracowicie tworzą swój własny język. Oto dosłowny cytat z wypowiedzi pewnego
futurologa i guru zarządzania: „Menedżerowie zrozumieli, że istnieją wielorakie kategorie
zmian. Pierwszą z nich nazwałem «wzmacnianiem paradygmatu». Mieszczą się w niej takie
koncepcje, jak jakość totalna czy ciągłe udoskonalanie. Druga to kategoria zmiany radykalnej
albo zmiany paradygmatu. W niczym nie przypomina ona całej reszty zmian, z którymi mamy
do czynienia".
Magazyn „Fortune" napisał artykuł o firmie Better Communications z Lexington w stanie
Massachutsetts, która uczy pracodawców sztuki wysławiania się.
Przedstawiono tam przykłady menedżerskiego żargonu odszukane przez tę firmę w, jak to
określono, „notatkach z piekła rodem", krążących po największych amerykańskich
przedsiębiorstwach.
2
3. Po pierwsze prosty język głupcze!!
• Ta wizja wykrystalizowała się na najwyższym szczeblu kierowniczym. (Szefostwo patrzy
w przyszłość).
• Wartość dodana jest kluczowym czynnikiem, od którego zależy nadanie krzywej zysku
charakteru wykładniczego. (Zwiększymy sprzedaż i zyski, dogadzając klientom).
• Należy zwymiarować inicjatywę zarządczą i nadać jej funkcjonalne ramy.
(Przygotujmy plan).
• Zastosowaliśmy w procesie decyzyjnym metodę transfunkcjonalnej kooperacji.
(Ludzie z różnych działów pogadali ze sobą).
• Nie ingeruj w programy motywacyjne pracowników. (Nie majstruj przy płacach).
• Pańskie stanowisko zostało okresowo zaliczone do kategorii „utrzymane”. (Jeszcze cię
nie zwalniamy).
Dlaczego język przedsiębiorstw jest tak enigmatyczny, kiedy mówi się o takich pojęciach jak
„osiowe kompetencje" (co robimy najlepiej), „upełnomocnienie" (dzielenie się
uprawnieniami) czy „paradygmaty" (w jaki sposób działamy)? Doszło już nawet do tego, że
autorka książki Fad Surfing in the Boardroom (Dyrektorskie gabinety na falach mody) była
zmuszona dołączyć do niej słownik terminów biznesowej nowomowy. A „Wall Street
Journal” (z 8 czerwca 1998) ujawnił istnienie wśród pracowników nowego sportu,
nazywanego „słownym bingo". Zabawa polega na wyłapywaniu podczas narad wszelkich
żargonowych zwrotów i frazesów, których szefowie nie szczędzą swoim podwładnym.
(Wśród punktowanych określeń znajdziemy m.in. „dyrektywy”, „netto netto”
i „oddziaływalność”).
Rozumiemy, że menedżerom wydaje się, iż używając tych pompa-tycznych sformułowań
będą sprawiać wrażenie niesamowicie bystrych, skomplikowanych i ważnych. Ale jedyne, co
w ten sposób osiągają, to zupełna niezrozumiałość.
Jack Welch, mający na koncie wiele sukcesów prezes General Electric, ujął to bardzo trafnie
w wywiadzie udzielonym pismu „Harvard Business Review”:
Menedżerowie, którym brak pewności siebie, wszystko komplikują. Wystraszeni
i podenerwowani, sięgają po opasłe tomy uczonych podręczników planowania i produkują
slajdy gęsto zapełnione całą wiedzą zdobytą od czasów dzieciństwa. Prawdziwi przywódcy nie
potrzebują takich rekwizytów. Człowiek musi być pewny swego, jeśli ma się wyrażać jasno
i precyzyjnie. To mu daje gwarancję, że każdy uczestnik jego organizacji - od najwyższego do
najniższego szczebla - rozumie, jakie cele stawia sobie przedsiębiorstwo. Ale to nie takie
łatwe. Nie do wiary, jak ciężko przychodzi ludziom bycie prostymi, jak bardzo się tego boją.
Obawiają się, że będą wówczas postrzegani jako ciemniacy. Naturalnie w rzeczywistości jest
zupełnie odwrotnie. Największa prostota cechuje ludzi o bystrym umyśle i silnej osobowości.
Powiedziawszy to wszystko, powinniśmy teraz odpowiedzieć na pytanie, jak menedżer ma
zwalczać skłonność do komplikowania spraw. Nietrudno tutaj o pomoc.
Doktor Rudolph Flesch zainicjował jednoosobową krucjatę przeciw pompatycznej
i bełkotliwej manierze pisania. (Wśród jego książek znajdziemy m.in. TheArt ofPlain Talk
3
4. Po pierwsze prosty język głupcze!!
[Sztuka jasnego wysławiania się]). Jako jeden z pierwszych postawił tezę, że ludzie biznesu,
którzy piszą tak, jak mówią, osiągają lepsze rezultaty.
Stosując podejście Flescha, odpowiedź na list należałoby sformułować następująco: „Dzięki
za propozycję, Jack. Przemyślę ją sobie i dam ci znać, jak tylko będę mógł”. Podejście
odwrotne wyglądałoby tak: „Otrzymaliśmy pański list tego i tego dnia. Zawartą w nim
propozycję poddamy niezbędnej, dogłębnej analizie. Wnioski przedstawimy na piśmie
w terminie późniejszym".
Inni badacze odkryli, że prostotę tekstu pisanego da się zmierzyć. W latach 50. Robert
Gunning opracował wskaźnik mglistości Gunninga. Pokazuje on, jak łatwo czyta się dany
tekst, w zależności od liczby słów i ich trudności, liczby zawartych w nim myśli oraz
przeciętnej długości zdania.
Walkę z bełkotem można wygrać, stosując się do 10 zasad przejrzystego pisania:
1. Pisz krótkimi zdaniami.
2. Mając do wyboru dwa słowa, wybieraj prostsze z nich.
3. Używaj wyrazów ogólnie znanych.
4. Unikaj słów niepotrzebnych.
5. Tchnij życie w swoje czasowniki.
6. Pisz tak, jak mówisz.
7. Używaj terminów, które trafią czytelnikom do wyobraźni.
8. Nawiązuj ściśle do doświadczeń odbiorcy. (To podstawa pozycjonowania).
9. Maksymalnie wykorzystuj różnorodność.
10. Pisz tak, by wyrazić myśli, a nie, by zrobić wrażenie.
Musisz zostać orędownikiem prostego, bezpośredniego języka i postawić tamę żargonowi nie
tylko w piśmie, ale i w mowie.
Co więcej, musisz forsować prostotę jako sposób na lepsze dotarcie do słuchaczy.
We współczesnym, zalanym przez bełkot świecie sztuka słuchania przeżywa ciężkie chwile.
Badania pokazują, że ludzie zapamiętują zaledwie 20% z tego, co usłyszeli w ciągu kilku
ostatnich dni.
W artykule z 10 lipca 1997 „Wall Street Journal” napisał, że Amerykanie stali się narodem
gadułów, który w ogóle nie chce słuchać. Tylko czekamy na okazję, żeby coś powiedzieć.
A jakby tego wszystkiego było mało, donosi gazeta, uważnemu słuchaniu nie sprzyja również
biologia. Ludzie przeważnie mówią z szybkością 120-150 słów na minutę. Nasz umysł
natomiast może bez problemu przetwarzać 500 słów na minutę. To pozostawia wystarczająco
dużo czasu, by poczuć zniecierpliwienie. Jeśli mówca zacznie choć trochę komplikować
i chachmęcić, tylko przy ogromnym wysiłku woli potrafimy skupić się na jego słowach,
zamiast jedynie udawać zainteresowanie.
Zebrania czy prezentacje, które nie są proste i rzeczowe, to tylko strata czasu i pieniędzy.
Na takich imprezach do słuchaczy prawie nic nie dociera, bo się zwyczajnie wyłączają. A to
może bardzo drogo kosztować.
Wiele lat temu wychodziłem wraz z kolegą z dwugodzinnego spotkania. Pewna firma
graficzno-projektowa prezentowała na nim swoje propozycje przygotowane w ramach
4
5. Po pierwsze prosty język głupcze!!
zakrojonego na parę milionów dolarów programu zmiany logo. Prowadzący prezentację jak
zwykle posługiwali się określeniami typu „modalność" czy „paradygmaty", wtrącając czasem
niejasne dygresje na temat „preferencji kolorystycznych". Całe wystąpienie aż kipiało od
niezrozumiałych, skomplikowanych pojęć. Ponieważ zajmowałem wówczas niskie
stanowisko, przyznałem się koledze, że po spotkaniu mam w głowie zupełny mętlik
i spytałem o jego opinię. Nieoczekiwanie uśmiechnął się i widać było, że poczuł wyraźną
ulgę. A po chwili wyznał, że on również nie zrozumiał ani słowa z tego, co zostało
powiedziane. Bał się jednak przyznać, żeby nie wyjść na głupka.
W efekcie miliony dolarów wyrzucono w błoto, zmieniając logo, któremu nic nie brakowało.
Nikomu z obecnych na prezentacji nie starczyło bowiem odwagi, by poprosić o wyjaśnienie
przedstawianych zaleceń prostym, przystępnym językiem. Gdyby tak się stało, graficy wraz
ze swymi pomysłami zostaliby wyśmiani z sali.
Z powyższej historii płynie następujący morał: traktuj podejrzliwie każde niejasne słowo
i pojęcie. Może cię to uchronić przed kosztownymi błędami. Żądaj od autorów prezentacji, by
tłumaczyli swoje skomplikowane terminy na ludzki język. Nigdy nie bój się powiedzieć:
„Nie rozumiem". Musisz być bezlitosny wobec intelektualnej arogancji.
Nie lekceważ pierwszego wrażenia. Bardzo często jest ono najbliższe prawdy.
Nie bój się, że wyjdziesz na głupka. W pewnych sytuacjach z pozoru najbardziej naiwne
pytania mogą się okazać najbardziej zasadnicze.
Na koniec zobaczmy, co ma do powiedzenia na temat prostego języka Peter Drucker.
„Jednym z najbardziej przerażających zjawisk w ostatnich czterdziestu latach jest coraz
silniejsze przekonanie, że kto jest zrozumiały, ten jest prymitywny. W czasach mojej
młodości rzeczą naturalną było, że ekonomiści, fizycy, psychologowie - autorytety w każdej
dziedzinie - starali się, by ich rozumiano. Einstein spędził kilka lat razem z trzema różnymi
współpracownikami, by nadać teorii względności postać przyswajalną dla laika. Nawet John
Maynard Keynes mocno się wysilał, by w przystępny sposób formułować swoje teorie
ekonomiczne.
Tymczasem zupełnie niedawno słyszałem, jak pewien starszy profesor z pełną powagą
krytykował swego młodszego kolegę, za to, że więcej niż pięć osób rozumie problemy, nad
którymi pracuje. Naprawdę.
Nie możemy pozwalać na taką arogancję. Wiedza daje władzę. Właśnie dlatego w przeszłości
ludzie, którzy ją posiedli, starali się zachować ją w sekrecie. W świecie postkapitalistycznym
władzę mają nie ci, którzy ukrywają informacje, lecz ci, którzy je rozprzestrzeniają, czyniąc
z nich pożytek".
PROSTE PODSUMOWANIE
Wielkie pomysły najczęściej ukrywają się w skromnych słowach.
Jack Trout
- najsłynniejszy amerykański specjalista w dziedzinie strategii marketingowych -
5