SlideShare a Scribd company logo
1 of 4
Świat ponumerowany

…to świat, w którym ponumerowane i łatwe w każdej chwili do zlokalizowania byłyby nie tylko
samochody i portfele, ale nawet nasze buciki i skarpetki – warto zastanowić się, co z tego mogłoby
wyniknąć.




Zapewne niewielu ludzi – nawet tych nieźle już obytych z internetem - wpisując w okno przeglądarki
adres jakiejś witryny i naciskając klawisz ENTER, zastanawia się nad tym, co tym prostym działaniem
powoduje. Przeciętnemu użytkownikowi komputera całkowicie bowiem wystarcza, że w ostatecznym
wyniku na ekranie komputera pojawia się obraz odpowiedniej strony; jest to zatem sytuacja zupełnie
podobna do tej, w której pani domu, wchodząca wieczorem do pokoju i naciskająca wyłącznik światła,
jest zainteresowana wyłącznie tym, by stało się jasno – a najzupełniej jej nie obchodzi, co się po
naciśnięciu klawisza dzieje z elektronami w domowej sieci energetycznej…

Powiedzmy od razu: z jednej strony jest to absolutnie normalne; wymaganie od owej damy, by
zastanawiała się nad prawami Ohma i korpuskularną teorią światła byłoby – delikatnie mówiąc – lekką
przesadą, podobnie jak byłoby nierozsądne spodziewać się, że internauta, otwierając, dajmy na to,
Wikipedię, rozważy subtelności protokołu TCP/IP, czy choćby zastanowi się nad tym, skąd komputer
„wie”, że adres pl.wikipedia.org oznacza właśnie polską wersję tej genialnej encyklopedii, nie zaś
składnicę nieprzyzwoitych obrazków. Jest tak, i już.

Z drugiej jednakże strony – nadmiar wiedzy nigdy, o ile wiem, nikomu nie zaszkodził. Tym bardziej,
że niektóre fakty, związane z opisaną wyżej prostą sytuacją zaglądania w jakieś zakamarki Sieci, rodzą
konsekwencje zupełnie niespodziewane, a przy tym ważne nie tylko dla miłych i urodziwych pań domu
(innych, o ile mnie pamięć nie myli, w Polsce nie ma?) czy ich szanownych małżonków, ale wręcz dla
całej ludzkości.

Do szczegółów zatem. Można chyba łatwo zrozumieć, że komputer – w końcu martwe bydlę
elektroniczno-mechaniczne – nie umie czytać i nie „domyśla się” (bo i nie myśli w naszym rozumieniu
tego słowa), ani tym bardziej nie „wie”, że ciąg znaków w adresie pl.wikipedia.org oznacza to, co
oznacza (zauważmy przy okazji, że średnio inteligentny człowiek momentalnie i niejako automatycznie
skojarzy początkowe literki pl z Polską, zaś drugie słowo wpisanego adresu powie mu natychmiast, o
co chodzi; tu właśnie widać różnicę inteligencji ludzkiej i komputerowej). Komputer musi
przetłumaczyć wpisany mu ciąg znaków alfabetu na swój język; jest to zaś pewien bardzo specjalny
język liczbowy.

Co ciekawe i ważne, komputer nie zrobi tego sam; musi w tym uzyskać pomoc innych komputerów.
Nie powinno to nas dziwić, bowiem trudno spodziewać się, że w pamięci naszej maszyny są zapisane
takie przyjazne przede wszystkim dla człowieka wszystkie możliwe adresy istniejących (a i
nieistniejących) witryn świata; za dużo byłoby tych informacji i obciążałyby one niepotrzebnie ową
pamięć. W dodatku takie rozwiązanie… nie jest w ogóle możliwe teoretycznie, bowiem w każdej
sekundzie powstają gdzieś na świecie nowe witryny, nasz komputer zaś nie jest przecież na ogół
„podpięty” do Internetu na stałe; skąd ma zatem brać ową wiedzę i po co obciążać się jej nieustanną, a
nieuniknioną aktualizacją?
Ta wiedza siedzi zatem gdzieś w internecie; ściślej, w specjalnie przystosowanych do jej
przechowywania komputerach, które noszą nazwę „serwerów DNS”. Gdy więc wpisujemy w okienko
przeglądarki http://studioopinii.pl, nasz komputer wysyła ten ciąg znaków do najbliższego dostępnego
mu takiego serwera, który błyskawicznie wytłumaczy mu, że chodzi o coś, co ma przypisany taki oto
numer: 217.11.242.172. Są to – jak widać – cztery grupy cyfr, oddzielone kropkami; dodajmy, że w
każdej grupie mogą wystąpić liczby od 0 do 256. Każdy komputer na świecie ma w danym momencie
taki właśnie (inny w szczegółach, naturalnie) „numer IP”. Zupełnie podobnie każdy samochód świata
dopuszczony do ruchu ma własny numer rejestracyjny; jedyna różnica polega na tym, że w różnych
krajach istnieją różne systemy identyfikowania samochodów, komputery zaś opisuje się jednolicie w
skali globu.

Kilka słów wyjaśnienia. Napisałem, że każdy komputer ma określony adres IP „w danym momencie”.
To istotne zastrzeżenie; niektórym komputerom i ich zawartości numery IP są bowiem przydzielane
„dynamicznie”; nie ma potrzeby na przykład (jeszcze nie ma – o czym niżej), by prywatny komputer
Jana Kowalskiego miał zawsze ten sam numer, kiedy się połączy z Siecią; wystarczy, by w momencie
rzeczywistego połączenia ten numer był unikatowy i pozwalał zidentyfikować maszynę w chwili jej
pracy. Dlatego też – jeśli, powiedzmy, Kowalski korzysta z usług Telekomunikacji Polskiej –
odpowiedni system przypisze losowo jego komputerowi określony numer IP tylko na okres
podłączenia do internetu; następnym razem ten numer może być całkiem inny.

Inaczej jest z komputerami, na których goszczą stale witryny internetowe. Te, oczywiście, muszą mieć
niezmienne numery IP; w przeciwnym wypadku nie byłyby możliwe do natychmiastowego
odnalezienia przez użytkowników. Dlatego właśnie, jeśli Kowalski sprawdza – buszując po Sieci –
swój aktualny numer IP, to może za każdym sprawdzeniem uzyskać inny wynik; jeśli jednak Kowalski
założył gdzieś w internecie swoją prywatną witrynę, to ona już ma numer stały, zawsze ten sam.

Rozwiązanie z dynamicznym przydzielaniem numerów IP jest – powiedzmy z miejsca –
koniecznością, wynikającą z potrzeby oszczędnego gospodarowania tym numerowym dobrem. Wynika
ona zaś stąd, że obecnie komunikacja w internecie zorganizowana jest właśnie w oparciu o te cztery
grupy liczbowe, czyli według systemu (fachowcy mówią: protokołu) o nazwie IPv4. A ten system
pozwala używać jednocześnie maksimum 4 294 967 295 ponumerowanych „przedmiotów”; na
kilometr kwadratowy powierzchni naszej planety daje to ok. 8,5 dostępnego adresu. I – choć to ponad 4
miliardy! – okazuje się to już za mało!

Przypomnijmy sobie, co się działo z numeracją naszych samochodów: używany niegdyś system
(zresztą: też któryś z kolei), wykorzystujący dwie litery i cztery cyfry, w pewnym momencie również
okazał się zbyt mało pojemny i trzeba go było zastępować nowym. Zupełnie podobna sytuacja jest
obecnie w internecie, przy czym słowo „obecnie” należy tu traktować dość umownie: problem
dostrzeżono już całkiem dawno, zaczęto zaś rozwiązywać technicznie w roku 1995: trzynaście lat
temu…

Rada na problem nazywa się IPv6. Jest to w zasadzie ten sam „protokół” IP, tylko używający nie
czterech, ale sześciu grup cyfr (stąd ta szóstka). Ta z pozoru mała zmiana pozwala już ponumerować…
drobiazg, 3,4×1038 obiektów. Wykonanie działania 3,4×1038 : 4,3×109 zostawiam lubiącym rachunki
Czytelnikom; tyle razy więcej rzeczy da się opisać po nowemu. Oznacza to, że teraz będziemy mieli do
dyspozycji… 6,7×1017 ( to jest 67 z szesnastoma zerami) wolnych adresów na każdy milimetr
kwadratowy (!) powierzchni Ziemi; liczba to wręcz niewyobrażalna. Z pewnością wystarczy, by każdy
istniejący komputer otrzymał swój numer na stałe; i jeszcze zostanie ogromnie dużo wolnych adresów.
No i właśnie. Co to znaczy?

A no, ni mniej, ni więcej tylko tyle, że można będzie przypisać stały numer IP nie tylko komputerowi,
ale także jego właścicielowi, mieszkaniu tego właściciela, jego samochodowi, a także każdym jego
gaciom i chusteczce do nosa; słowem, wszystkiemu. Każdej rzeczy żywej lub martwej.

Wyobraźmy sobie teraz, że każda taka rzecz zostanie wyposażona w miniaturowy lokalizator GPS; już
dziś nie nastręczyłoby to żadnych trudności technicznych i nie byłoby jakoś przesadnie kosztowne, jest
to więc pomysł całkiem realny. Co z tego wyniknie?

Dużo dobrego. Jeśli jakiś niechętny pracy łobuziak – niech się zowie Walczak - gwizdnie
Kowalskiemu zegarek (albo nawet właśnie chustkę do nosa), to światowy system komputerowy, taki
Internet przyszłości, będzie o tym natychmiast wiedział. Kowalski może nawet nie spostrzec straty:
komputery same rzecz zarejestrują w swoich bazach danych i zawiadomią – jeśli wykryją brak
autoryzacji takiego przemieszczenia - o zmianie właściciela zegarka najbliższy posterunek policji.
Policja pojedzie do Walczaka i w ogóle nie będzie go musiała pytać o miejsce ukrycia łupu, bo ono też
będzie znane systemowi. Będzie też zbędny proces, bowiem fakty i dowody są w takiej sytuacji
niepodważalne i oczywiste. Po prostu, system automatycznie odnotuje po niedługim czasie, że…
Walczak na kilka lat zmienił adres; nowy brzmi mniej więcej tak: cela numer 6, Państwowy Zakład
Karny w Białołęce. Wszystko; w tym układzie nawet sąd staje się, jak powiedzieliśmy, w dużej mierze
zbędny, choć pewno politycy zachowaliby go pro forma.

Mhm, całkiem fajna perspektywa. Były minister Ziobro – gdyby mógł ją sobie intelektualnie przyswoić
– byłby zapewne zachwycony. Ja mniej. Ponieważ obok niewątpliwie pozytywnych, rzecz ma też
aspekty nie tyle nawet negatywne, ile wręcz nie do przyjęcia.

Opisany system – jeśli byłby wdrożony – pozbawiłby nas bowiem prywatności w skali całkowicie
niewyobrażalnej. Byłoby to coś dużo większego – i groźniejszego – od Orwellowskiego „Wielkiego
Brata”. I nie chodzi tu wcale o to, że zdradzane żony z łatwością nakrywałyby niewiernych małżonków
(lub odwrotnie), życie bowiem każdego człowieka byłoby rejestrowane w jakichś terabajtach pamięci
komputerowych z dokładnością do każdej minuty i każdego miejsca, w którym kiedykolwiek byliśmy.

Chodzi o to, że gdyby władzę w jakimś państwie objęła grupa, uzurpująca sobie prawo decydowania o
ludzkich zachowaniach (czy, innymi słowy, o ludzkiej moralności), to – mając do dyspozycji taki
system – z łatwością wypleniłaby inaczej myślących i ugruntowała swoje panowanie na wieczność.
Byłby to technologiczny koniec demokracji, totalitaryzm w najskrajniejszym wydaniu. A historia uczy,
że takie grupy władzę często w demokratycznych wyborach zdobywały; i wcale nie mam tu na myśli
incydentu z objęciem rządów przez niejakiego Adolfa, tylko sięgam w okolice i czasy znacznie nam
bliższe. Na szczęście, nie miały do dyspozycji protokołu IPv6.

Zatem, kochani: zachwycajmy się nowoczesną technologią, ile wlezie. Bawmy się naszymi cudownymi
iPhone’ami i makintoszami, to miłe.

Ale nie przesadźmy. „Umiar jest ozdobą wieku dojrzałego” mawiał wuj Leon. Miał rację. Zasłużmy na
miano ludzi dojrzałych. W szczególności zaś: wystarczy, jak ponumerowane będą komputery. Zupełnie
wystarczy.

                                                                                         Bogdan Miś
Świat ponumerowany Miś

More Related Content

Viewers also liked

Viewers also liked (9)

Zdrowa żywność
Zdrowa żywnośćZdrowa żywność
Zdrowa żywność
 
Best husband (sto)
Best husband (sto)Best husband (sto)
Best husband (sto)
 
Zebrad4
Zebrad4Zebrad4
Zebrad4
 
Przestań odwlekać
Przestań odwlekaćPrzestań odwlekać
Przestań odwlekać
 
Gabriela Antczak, Słowa – klucze marketingu startup’ów. Dlaczego naprawdę Mal...
Gabriela Antczak, Słowa – klucze marketingu startup’ów. Dlaczego naprawdę Mal...Gabriela Antczak, Słowa – klucze marketingu startup’ów. Dlaczego naprawdę Mal...
Gabriela Antczak, Słowa – klucze marketingu startup’ów. Dlaczego naprawdę Mal...
 
El infierno final
El infierno   finalEl infierno   final
El infierno final
 
Spirala bogactwa
Spirala bogactwaSpirala bogactwa
Spirala bogactwa
 
3 vgoru photo
3 vgoru photo3 vgoru photo
3 vgoru photo
 
Gender dla średnio zaawansowanych - Inga Iwasiów - ebook
Gender dla średnio zaawansowanych - Inga Iwasiów - ebookGender dla średnio zaawansowanych - Inga Iwasiów - ebook
Gender dla średnio zaawansowanych - Inga Iwasiów - ebook
 

More from Bogdan Miś

Dziennikarstwo internetowe - program
Dziennikarstwo internetowe - programDziennikarstwo internetowe - program
Dziennikarstwo internetowe - program
Bogdan Miś
 
Biznes zerka na Sieć
Biznes zerka na SiećBiznes zerka na Sieć
Biznes zerka na Sieć
Bogdan Miś
 
Wielkie Twierdzenie Fermata
Wielkie Twierdzenie FermataWielkie Twierdzenie Fermata
Wielkie Twierdzenie Fermata
Bogdan Miś
 
Zadania z wyszukiwania
Zadania z wyszukiwaniaZadania z wyszukiwania
Zadania z wyszukiwania
Bogdan Miś
 
Bezpieczeństwo w sieci Internet
Bezpieczeństwo w sieci InternetBezpieczeństwo w sieci Internet
Bezpieczeństwo w sieci Internet
Bogdan Miś
 
Historia Chrześćjaństwa ciekawe
Historia Chrześćjaństwa ciekaweHistoria Chrześćjaństwa ciekawe
Historia Chrześćjaństwa ciekawe
Bogdan Miś
 
Superkomputery - lista TOP500 2009
Superkomputery - lista TOP500 2009Superkomputery - lista TOP500 2009
Superkomputery - lista TOP500 2009
Bogdan Miś
 
Program szkolenia infobrokerskiego
Program szkolenia infobrokerskiegoProgram szkolenia infobrokerskiego
Program szkolenia infobrokerskiego
Bogdan Miś
 
Recenzja dla Forum Klubowego
Recenzja dla Forum KlubowegoRecenzja dla Forum Klubowego
Recenzja dla Forum Klubowego
Bogdan Miś
 
Urok nowej techniki
Urok nowej technikiUrok nowej techniki
Urok nowej techniki
Bogdan Miś
 
Być racjonalistą
Być racjonalistąByć racjonalistą
Być racjonalistą
Bogdan Miś
 
Historia informatyki
Historia informatykiHistoria informatyki
Historia informatyki
Bogdan Miś
 
Dziennikarstwo internetowea
Dziennikarstwo internetoweaDziennikarstwo internetowea
Dziennikarstwo internetowea
Bogdan Miś
 

More from Bogdan Miś (20)

Dziennikarstwo internetowe - program
Dziennikarstwo internetowe - programDziennikarstwo internetowe - program
Dziennikarstwo internetowe - program
 
Biznes zerka na Sieć
Biznes zerka na SiećBiznes zerka na Sieć
Biznes zerka na Sieć
 
Wielkie Twierdzenie Fermata
Wielkie Twierdzenie FermataWielkie Twierdzenie Fermata
Wielkie Twierdzenie Fermata
 
Swiatłowód
SwiatłowódSwiatłowód
Swiatłowód
 
laser
laserlaser
laser
 
Zadania z wyszukiwania
Zadania z wyszukiwaniaZadania z wyszukiwania
Zadania z wyszukiwania
 
Bezpieczeństwo w sieci Internet
Bezpieczeństwo w sieci InternetBezpieczeństwo w sieci Internet
Bezpieczeństwo w sieci Internet
 
Historia Chrześćjaństwa ciekawe
Historia Chrześćjaństwa ciekaweHistoria Chrześćjaństwa ciekawe
Historia Chrześćjaństwa ciekawe
 
Superkomputery - lista TOP500 2009
Superkomputery - lista TOP500 2009Superkomputery - lista TOP500 2009
Superkomputery - lista TOP500 2009
 
wordpress
wordpresswordpress
wordpress
 
Program szkolenia infobrokerskiego
Program szkolenia infobrokerskiegoProgram szkolenia infobrokerskiego
Program szkolenia infobrokerskiego
 
Recenzja dla Forum Klubowego
Recenzja dla Forum KlubowegoRecenzja dla Forum Klubowego
Recenzja dla Forum Klubowego
 
StronySłownik
StronySłownikStronySłownik
StronySłownik
 
Urok nowej techniki
Urok nowej technikiUrok nowej techniki
Urok nowej techniki
 
Netykieta
NetykietaNetykieta
Netykieta
 
Zegar atomowy
Zegar atomowyZegar atomowy
Zegar atomowy
 
Być racjonalistą
Być racjonalistąByć racjonalistą
Być racjonalistą
 
Historia informatyki
Historia informatykiHistoria informatyki
Historia informatyki
 
Dziennikarstwo internetowea
Dziennikarstwo internetoweaDziennikarstwo internetowea
Dziennikarstwo internetowea
 
Laser i maser
Laser i maserLaser i maser
Laser i maser
 

Świat ponumerowany Miś

  • 1. Świat ponumerowany …to świat, w którym ponumerowane i łatwe w każdej chwili do zlokalizowania byłyby nie tylko samochody i portfele, ale nawet nasze buciki i skarpetki – warto zastanowić się, co z tego mogłoby wyniknąć. Zapewne niewielu ludzi – nawet tych nieźle już obytych z internetem - wpisując w okno przeglądarki adres jakiejś witryny i naciskając klawisz ENTER, zastanawia się nad tym, co tym prostym działaniem powoduje. Przeciętnemu użytkownikowi komputera całkowicie bowiem wystarcza, że w ostatecznym wyniku na ekranie komputera pojawia się obraz odpowiedniej strony; jest to zatem sytuacja zupełnie podobna do tej, w której pani domu, wchodząca wieczorem do pokoju i naciskająca wyłącznik światła, jest zainteresowana wyłącznie tym, by stało się jasno – a najzupełniej jej nie obchodzi, co się po naciśnięciu klawisza dzieje z elektronami w domowej sieci energetycznej… Powiedzmy od razu: z jednej strony jest to absolutnie normalne; wymaganie od owej damy, by zastanawiała się nad prawami Ohma i korpuskularną teorią światła byłoby – delikatnie mówiąc – lekką przesadą, podobnie jak byłoby nierozsądne spodziewać się, że internauta, otwierając, dajmy na to, Wikipedię, rozważy subtelności protokołu TCP/IP, czy choćby zastanowi się nad tym, skąd komputer „wie”, że adres pl.wikipedia.org oznacza właśnie polską wersję tej genialnej encyklopedii, nie zaś składnicę nieprzyzwoitych obrazków. Jest tak, i już. Z drugiej jednakże strony – nadmiar wiedzy nigdy, o ile wiem, nikomu nie zaszkodził. Tym bardziej, że niektóre fakty, związane z opisaną wyżej prostą sytuacją zaglądania w jakieś zakamarki Sieci, rodzą konsekwencje zupełnie niespodziewane, a przy tym ważne nie tylko dla miłych i urodziwych pań domu (innych, o ile mnie pamięć nie myli, w Polsce nie ma?) czy ich szanownych małżonków, ale wręcz dla całej ludzkości. Do szczegółów zatem. Można chyba łatwo zrozumieć, że komputer – w końcu martwe bydlę elektroniczno-mechaniczne – nie umie czytać i nie „domyśla się” (bo i nie myśli w naszym rozumieniu tego słowa), ani tym bardziej nie „wie”, że ciąg znaków w adresie pl.wikipedia.org oznacza to, co oznacza (zauważmy przy okazji, że średnio inteligentny człowiek momentalnie i niejako automatycznie skojarzy początkowe literki pl z Polską, zaś drugie słowo wpisanego adresu powie mu natychmiast, o co chodzi; tu właśnie widać różnicę inteligencji ludzkiej i komputerowej). Komputer musi przetłumaczyć wpisany mu ciąg znaków alfabetu na swój język; jest to zaś pewien bardzo specjalny język liczbowy. Co ciekawe i ważne, komputer nie zrobi tego sam; musi w tym uzyskać pomoc innych komputerów. Nie powinno to nas dziwić, bowiem trudno spodziewać się, że w pamięci naszej maszyny są zapisane takie przyjazne przede wszystkim dla człowieka wszystkie możliwe adresy istniejących (a i nieistniejących) witryn świata; za dużo byłoby tych informacji i obciążałyby one niepotrzebnie ową pamięć. W dodatku takie rozwiązanie… nie jest w ogóle możliwe teoretycznie, bowiem w każdej sekundzie powstają gdzieś na świecie nowe witryny, nasz komputer zaś nie jest przecież na ogół „podpięty” do Internetu na stałe; skąd ma zatem brać ową wiedzę i po co obciążać się jej nieustanną, a nieuniknioną aktualizacją?
  • 2. Ta wiedza siedzi zatem gdzieś w internecie; ściślej, w specjalnie przystosowanych do jej przechowywania komputerach, które noszą nazwę „serwerów DNS”. Gdy więc wpisujemy w okienko przeglądarki http://studioopinii.pl, nasz komputer wysyła ten ciąg znaków do najbliższego dostępnego mu takiego serwera, który błyskawicznie wytłumaczy mu, że chodzi o coś, co ma przypisany taki oto numer: 217.11.242.172. Są to – jak widać – cztery grupy cyfr, oddzielone kropkami; dodajmy, że w każdej grupie mogą wystąpić liczby od 0 do 256. Każdy komputer na świecie ma w danym momencie taki właśnie (inny w szczegółach, naturalnie) „numer IP”. Zupełnie podobnie każdy samochód świata dopuszczony do ruchu ma własny numer rejestracyjny; jedyna różnica polega na tym, że w różnych krajach istnieją różne systemy identyfikowania samochodów, komputery zaś opisuje się jednolicie w skali globu. Kilka słów wyjaśnienia. Napisałem, że każdy komputer ma określony adres IP „w danym momencie”. To istotne zastrzeżenie; niektórym komputerom i ich zawartości numery IP są bowiem przydzielane „dynamicznie”; nie ma potrzeby na przykład (jeszcze nie ma – o czym niżej), by prywatny komputer Jana Kowalskiego miał zawsze ten sam numer, kiedy się połączy z Siecią; wystarczy, by w momencie rzeczywistego połączenia ten numer był unikatowy i pozwalał zidentyfikować maszynę w chwili jej pracy. Dlatego też – jeśli, powiedzmy, Kowalski korzysta z usług Telekomunikacji Polskiej – odpowiedni system przypisze losowo jego komputerowi określony numer IP tylko na okres podłączenia do internetu; następnym razem ten numer może być całkiem inny. Inaczej jest z komputerami, na których goszczą stale witryny internetowe. Te, oczywiście, muszą mieć niezmienne numery IP; w przeciwnym wypadku nie byłyby możliwe do natychmiastowego odnalezienia przez użytkowników. Dlatego właśnie, jeśli Kowalski sprawdza – buszując po Sieci – swój aktualny numer IP, to może za każdym sprawdzeniem uzyskać inny wynik; jeśli jednak Kowalski założył gdzieś w internecie swoją prywatną witrynę, to ona już ma numer stały, zawsze ten sam. Rozwiązanie z dynamicznym przydzielaniem numerów IP jest – powiedzmy z miejsca – koniecznością, wynikającą z potrzeby oszczędnego gospodarowania tym numerowym dobrem. Wynika ona zaś stąd, że obecnie komunikacja w internecie zorganizowana jest właśnie w oparciu o te cztery grupy liczbowe, czyli według systemu (fachowcy mówią: protokołu) o nazwie IPv4. A ten system pozwala używać jednocześnie maksimum 4 294 967 295 ponumerowanych „przedmiotów”; na kilometr kwadratowy powierzchni naszej planety daje to ok. 8,5 dostępnego adresu. I – choć to ponad 4 miliardy! – okazuje się to już za mało! Przypomnijmy sobie, co się działo z numeracją naszych samochodów: używany niegdyś system (zresztą: też któryś z kolei), wykorzystujący dwie litery i cztery cyfry, w pewnym momencie również okazał się zbyt mało pojemny i trzeba go było zastępować nowym. Zupełnie podobna sytuacja jest obecnie w internecie, przy czym słowo „obecnie” należy tu traktować dość umownie: problem dostrzeżono już całkiem dawno, zaczęto zaś rozwiązywać technicznie w roku 1995: trzynaście lat temu… Rada na problem nazywa się IPv6. Jest to w zasadzie ten sam „protokół” IP, tylko używający nie czterech, ale sześciu grup cyfr (stąd ta szóstka). Ta z pozoru mała zmiana pozwala już ponumerować… drobiazg, 3,4×1038 obiektów. Wykonanie działania 3,4×1038 : 4,3×109 zostawiam lubiącym rachunki Czytelnikom; tyle razy więcej rzeczy da się opisać po nowemu. Oznacza to, że teraz będziemy mieli do dyspozycji… 6,7×1017 ( to jest 67 z szesnastoma zerami) wolnych adresów na każdy milimetr kwadratowy (!) powierzchni Ziemi; liczba to wręcz niewyobrażalna. Z pewnością wystarczy, by każdy istniejący komputer otrzymał swój numer na stałe; i jeszcze zostanie ogromnie dużo wolnych adresów.
  • 3. No i właśnie. Co to znaczy? A no, ni mniej, ni więcej tylko tyle, że można będzie przypisać stały numer IP nie tylko komputerowi, ale także jego właścicielowi, mieszkaniu tego właściciela, jego samochodowi, a także każdym jego gaciom i chusteczce do nosa; słowem, wszystkiemu. Każdej rzeczy żywej lub martwej. Wyobraźmy sobie teraz, że każda taka rzecz zostanie wyposażona w miniaturowy lokalizator GPS; już dziś nie nastręczyłoby to żadnych trudności technicznych i nie byłoby jakoś przesadnie kosztowne, jest to więc pomysł całkiem realny. Co z tego wyniknie? Dużo dobrego. Jeśli jakiś niechętny pracy łobuziak – niech się zowie Walczak - gwizdnie Kowalskiemu zegarek (albo nawet właśnie chustkę do nosa), to światowy system komputerowy, taki Internet przyszłości, będzie o tym natychmiast wiedział. Kowalski może nawet nie spostrzec straty: komputery same rzecz zarejestrują w swoich bazach danych i zawiadomią – jeśli wykryją brak autoryzacji takiego przemieszczenia - o zmianie właściciela zegarka najbliższy posterunek policji. Policja pojedzie do Walczaka i w ogóle nie będzie go musiała pytać o miejsce ukrycia łupu, bo ono też będzie znane systemowi. Będzie też zbędny proces, bowiem fakty i dowody są w takiej sytuacji niepodważalne i oczywiste. Po prostu, system automatycznie odnotuje po niedługim czasie, że… Walczak na kilka lat zmienił adres; nowy brzmi mniej więcej tak: cela numer 6, Państwowy Zakład Karny w Białołęce. Wszystko; w tym układzie nawet sąd staje się, jak powiedzieliśmy, w dużej mierze zbędny, choć pewno politycy zachowaliby go pro forma. Mhm, całkiem fajna perspektywa. Były minister Ziobro – gdyby mógł ją sobie intelektualnie przyswoić – byłby zapewne zachwycony. Ja mniej. Ponieważ obok niewątpliwie pozytywnych, rzecz ma też aspekty nie tyle nawet negatywne, ile wręcz nie do przyjęcia. Opisany system – jeśli byłby wdrożony – pozbawiłby nas bowiem prywatności w skali całkowicie niewyobrażalnej. Byłoby to coś dużo większego – i groźniejszego – od Orwellowskiego „Wielkiego Brata”. I nie chodzi tu wcale o to, że zdradzane żony z łatwością nakrywałyby niewiernych małżonków (lub odwrotnie), życie bowiem każdego człowieka byłoby rejestrowane w jakichś terabajtach pamięci komputerowych z dokładnością do każdej minuty i każdego miejsca, w którym kiedykolwiek byliśmy. Chodzi o to, że gdyby władzę w jakimś państwie objęła grupa, uzurpująca sobie prawo decydowania o ludzkich zachowaniach (czy, innymi słowy, o ludzkiej moralności), to – mając do dyspozycji taki system – z łatwością wypleniłaby inaczej myślących i ugruntowała swoje panowanie na wieczność. Byłby to technologiczny koniec demokracji, totalitaryzm w najskrajniejszym wydaniu. A historia uczy, że takie grupy władzę często w demokratycznych wyborach zdobywały; i wcale nie mam tu na myśli incydentu z objęciem rządów przez niejakiego Adolfa, tylko sięgam w okolice i czasy znacznie nam bliższe. Na szczęście, nie miały do dyspozycji protokołu IPv6. Zatem, kochani: zachwycajmy się nowoczesną technologią, ile wlezie. Bawmy się naszymi cudownymi iPhone’ami i makintoszami, to miłe. Ale nie przesadźmy. „Umiar jest ozdobą wieku dojrzałego” mawiał wuj Leon. Miał rację. Zasłużmy na miano ludzi dojrzałych. W szczególności zaś: wystarczy, jak ponumerowane będą komputery. Zupełnie wystarczy. Bogdan Miś