2. H Projekt
Ośrodek Wsparcia
Ekonomii Społecznej
Izabela Szymańska
Aktywista w małym mieście
Kilka lat temu zaczynali działalność, bo chcieli ożywić swoje miasto. Dziś nie tylko to robią,
ale też uczą innych, jak działać lokalnie.
Rok 2001. Andrzej Zaręba kończy studia we Wrocławiu.
W mieście zawsze coś się dzieje: koncerty, spektakle, filmy.
Studenci, oprócz zajęć na uczelni, mogą angażować się do
różnych stowarzyszeń, grup, działać społecznie.
Po ukończeniu wydziału Inżynierii Ekonomicznej Przemysłu
Spożywczego postanawia wrócić do rodzinnej Warki. Tu
nie może znaleźć sobie miejsca. Niby ładna miejscowość,
urokliwe sady, ale nie ma gdzie wyjść wieczorem. W kinie
pokazują filmy, które cztery miesiące wcześniej można było
zobaczyć w Warszawie, na sali siedzi pięć osób. Postanawia
razem ze znajomymi wziąć sprawy w swoje ręce. Zakładają
Stowarzyszenie W.A.R.K.A.
– Pierwsze działania były odzwierciedleniem tego, co
interesowało nas samych – opowiada dziś Andrzej. Mówi
szybko, chodzi szybko, szybko prowadzi samochód.
Siedzimy w restauracji w Warce przy stoliku nakrytym
pomarańczowym obrusem, z głośników słychać radio
RMF FM.
Razem z nami jest Dorota Lenarczyk – spokojna i łagodna
kierownik biura stowarzyszenia i koordynatorka projektów.
Pojawiła się w grupie trzy lata później niż Andrzej,
więc na razie on będzie opowiadał. Andrzej wypija colę
i zaczynamy.
Ożywić rynek, kino, kawiarnie
– Do początku lat 90. na rynku w Warce odbywały się
turnieje koszykówki, a wcześniej przyjeżdżali nawet
sportowcy ze Związku Radzieckiego. Postanowiliśmy
wrócić do sportowej tradycji. Oczywiście jako amatorzy
nie mogliśmy przygotować imprezy z tamtym rozmachem.
Zaprosiliśmy więc lokalną młodzież, by rozegrała
miniturnieje. A na specjalnie wybudowanej scenie
pokazaliśmy przygotowany przez gimnazjalistów program
o Unii Europejskiej, w którym uczniowie przedstawiali kraje
3. H Projekt
Ośrodek Wsparcia
Ekonomii Społecznej
członkowskie. Ta impreza zgromadziła rzeczywiście sporo
ludzi – wspomina Andrzej.
Grupa odniosła pierwszy sukces. Oczywiście dla wszystkich
działanie w stowarzyszeniu to zajęcie dodatkowe.
Wstają do pracy na siódmą rano, a kiedy wychodzą
z niej o piętnastej, biegną na spotkania w sprawie
kolejnych imprez: potańcówek w stylu lat 60., wystaw
czy maratonów filmowych. Te ostatnie cieszą się bardzo
dużą popularnością. Organizatorzy wyświetlają dwa filmy
(m.in. tytuły pokazywane na Warszawskim Festiwalu
Filmowym – przeglądzie kina artystycznego); między
nimi jest półgodzinna przerwa, w czasie której widzowie
dostają kawę i ciastka. Salę udostępnia im dom kultury.
Na pierwszym spotkaniu zajętych jest nie pięć, ale dwieście
miejsc, całe kino. Udaje się tak po raz drugi, trzeci, przy
czwartym są już kłopoty. Nie z frekwencją. Z domem kultury.
– Uznano nas za konkurencję, więc musieliśmy zacząć
płacić za salę, aż w końcu zrezygnowaliśmy.
Wtedy dom kultury postanowił wykorzystać ich pomysł.
Zorganizował maraton: dwa filmy, w przerwie kawa
i ciastka. Przyszło pięć osób.
– Władze domu kultury nie rozumiały, na czym polegała
idea. Nam nie do końca chodziło o same filmy, bo
przecież koneserzy kina znają sposoby, żeby zobaczyć je
wcześniej. Bardziej zależało nam na spotkaniu z naszymi
rówieśnikami. Salę dzieliliśmy na sektory. Każdy z członków
stowarzyszenia dostawał bilety i miał za zadanie je
rozkolportować. Tym sposobem zapełnialiśmy całe kino.
Dom kultury nie potrafił dotrzeć do osób w naszym wieku.
Wtedy Andrzej zaczął dostrzegać, że prowadzenie takiej
pionierskiej działalności nie będzie łatwe.
– Musisz zrozumieć różnicę między małym a dużym
miastem. Kiedy w małym mieście ktoś wybija się ponad
przeciętność, najczęściej władza go nie lubi. Dlaczego?
Bo może ten ktoś zaraz zechce stanąć w wyborach
i kandydować na wójta, radnego? To jest przykre, ale
w ciągu kilku lat działalności zauważyłem taką tendencję,
że niewielu samorządowców jest na tyle proobywatelskich,
żeby wykorzystywać niezależne inicjatywy i wspólnie
rozwijać lokalne działania.
Idea: Centrum
W.A.R.K.A organizuje imprezy, ale coraz częściej napotyka
na niechętne jej osoby. Dodatkowo każdy z członków
stowarzyszenia zaczyna wchodzić w kolejny etap życia:
kilka lat po studiach zakładają rodziny, nie mają już tej
chęci i entuzjazmu, by angażować się w wieszanie banerów
o jedenastej w nocy. I wtedy powstaje nowy pomysł:
pomagać innym grupom, które mają podobne problemy.
– Pojawiła się możliwość wystartowania w konkursie
na lokalną organizację grantową programu „Działaj
Żeby sąsiad znał sąsiada, by
na osiedlach nie wznoszono
absurdalnych płotów
zamykających podwórka.
Żeby ludzie nie bali się siebie
nawzajem, ale chcieli razem
pracować. Temu mają służyć
inicjatywy lokalne: osiedlowy
klub dyskusyjny, mała
organizacja sąsiedzka, zespół
dziecięcy, kursy doszkalające.
Takie działania wspiera
Stowarzyszenie W.A.R.K.A.
4. H Projekt
Ośrodek Wsparcia
Ekonomii Społecznej
Lokalnie” Polsko‑Amerykańskiej Fundacji Wolności
i Akademii Rozwoju Filantropii. To piękny pomysł. Udało
nam się zostać taką jednostką.
Wtedy do stowarzyszenia przychodzi Dorota. Jest tyle pracy,
że zatrudniają ją na etat.
Zmiana charakteru działalności pociąga za sobą wiele
konsekwencji: muszą rozszerzyć pracę na teren całej gminy,
współpracować z samorządami i firmami. – W małych
miejscowościach wszyscy się znają. Kiedy ktoś chce
zorganizować imprezę i ma zaufanego wójta, to nie
przygotowuje projektu na dofinansowanie, tylko idzie
na spotkanie, co najwyżej napisze zwykłe podanie. I dostaje
wsparcie. To ma negatywne konsekwencje zarówno dla
biorącego, jak i dającego. Kiedy później organizacje
startują w konkursach ogólnokrajowych lub nawet
wojewódzkich, to przepadają, bo nie mają doświadczenia
w przygotowywaniu projektów lub co gorsza okazuje się, że
wcale nie startują, bo nie potrafią. A z takiego rozdawania
przez wójta czy wspierania przez właścicieli małych firm
pierwszych lepszych inicjatyw też nic dobrego nie wynika:
nie ma stałej współpracy – mówią.
Chcą więc pokazać, jak to się robi. Mają idée fixe:
Powiatowe Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej.
Pod tą dostojną nazwą ma się kryć konkretne miejsce
i zespół ludzi. Miejsce, do którego każdy, kto chce zrobić
coś pożytecznego dla otoczenia, będzie mógł przyjść.
Tam spotka osoby, które powiedzą mu, jak uzyskać
na to pieniądze i pomogą napisać wnioski, wypełnić
formularze.
– Uczyliśmy się na własnych błędach i od innych. Teraz my
chcemy pomóc następnym osobom. Dziś mamy do czynienia
z coraz większą konkurencją wśród niezależnych grup. Nie
dostaje się pieniędzy za projekt napisany „na szybko”,
wieczorem – mówią.
Dorota i Andrzej przyznają, że wprawdzie są organizowane
szkolenia, na których można dowiedzieć się, jakie zasady
działania obowiązują w trzecim sektorze, ale najczęściej są
one przygotowywane w dużych miastach i w godzinach 8–16.
A większość niezależnych aktywistów jest wtedy w pracy.
Swoje poznajcie!
Obecnie pracują głównie poza Warką – w Grójcu, Jasieńcu.
Tam zawsze mogą dostać sale na spotkania, poprowadzić
szkolenia w sobotę. Organizacji pozarządowych jest w ich
okolicy około stu dwudziestu. Na razie na małą skalę
przeprowadzają działania, które mają być trzonem Centrum.
– Ostatnio złożyliśmy trzy projekty, na realizację dwóch
zdobyliśmy środki. Czekamy na ocenę trzeciego. To świetne
rzeczy. W Chynowie działa zespół ludowy „Vistula”, który
gromadzi młodzież z okolic. Zalążek zespołu powstał
cztery lata temu w ramach programu „Działaj Lokalnie”.
5. H Projekt
Ośrodek Wsparcia
Ekonomii Społecznej
Przez te kilka lat bardzo się rozwinął. Napisaliśmy projekt,
dzięki któremu czterdzieści osób z zespołu wzięło udział
w dwutygodniowych folklorystycznych warsztatach
muzycznych i tanecznych. Uczestniczyli też w festiwalu
„Święto Dzieci Gór”.
– Myślę, że takie wyjazdy dają niezwykłą energię. Pokazują,
że warto się angażować, robić coś więcej – mówi Andrzej.
– Pomogliśmy napisać wspólny projekt nauczycielce, która
prowadzi zajęcia teatralne, fajnie je rozwija, ale wie, że
szkoła nie ma pieniędzy na zajęcia dodatkowe, więc musi
szukać ich na zewnątrz, żeby dać dzieciom coś więcej niż
szkolny program. Podobnie współpracujemy z powstałym
niedawno Klubem Seniora w Chynowie, który prowadzi
program „Seniorzy z kulturą”. W jego ramach prowadzone
są m.in. warsztaty rękodzielnicze – opowiada.
W.A.R.K.A. organizuje również konkurs „Lider Aktywności
Lokalnej” i wyróżnia osoby oraz grupy, które w ich okolicy
działają społecznie. Pomagając innym, pamiętają też o tych,
którzy im pomogli. Firmę, która od początku użycza im
pomieszczeń na biuro, z sukcesem zgłosili do konkursu
„Dobroczyńca Roku”. Zorganizowali także lokalny konkurs
„Dobroczyńca Powiatu Grójeckiego”. – Ale tu już ma to inny
wymiar niż w Warszawie. W stolicy taki tytuł to prestiż.
W naszym powiecie część małych firm boi się go otrzymać.
Obawiają się, że zaraz przybiegnie masa osób, które będą
chciały, aby je wesprzeć i co oni wtedy powiedzą? Przecież
są dobroczyńcą! To ciągle te różnice między dużym a małym
miastem – mówią.
Wspólnie z Muzeum im. Kazimierza Pułaskiego w Warce
realizują dwa projekty: „Vivat Pułaski piknik historyczno
‑kulturalny” i „Kazikowy jarmark” – jarmark ludowy. Jeszcze
bardziej jednak skoncentrują się na działaniach, które
promują okolicę: wydają np. komiks historyczny – „Bitwa
pod Warką” czy mapę turystyczną powiatu grójeckiego.
Działać społecznie i ekonomicznie
Kiedy dopytuję o ekonomię społeczną, przyznają, że
na razie ten temat jest dla nich nowy. – Nasz region
to centrum sadownicze. Działa tu sporo firm, więc
jest stosunkowo małe bezrobocie. Raczej nie myślimy
o założeniu przedsiębiorstwa ekonomii społecznej
w znaczeniu: zakład aktywności zawodowej czy
spółdzielnia socjalna – mówi Dorota. – W tej chwili nie
mamy skonkretyzowanych pomysłów na prowadzenie
działalności gospodarczej, ale jeśli się na nią zdecydujemy,
to chcielibyśmy, aby była ona związana z głównymi
obszarami naszych działań (np. prowadzenie szkoleń,
promocja, wydawanie publikacji). Zyski z działalności
przeznaczylibyśmy na wkład własny do projektów lub
realizację pomysłów, na które trudno jest pozyskać
dotację, a które są ogromnie potrzebne, np. prowadzenie
Stowarzyszenie W.A.R.K.A.
powstało w 2006 roku.
Tworzą je ludzie, którzy lubią
swoją miejscowość i chcą dla
niej jak najlepiej. Wspierają
inicjatywy lokalne, pomagają
innym realizować projekty
– zespół ludowy „Vistula”,
Klub Seniora w Chynowie.
Organizują pikniki
historyczne „Vivat Pułaski”
i „Kazikowy jarmark”.
6. H Projekt
Ośrodek Wsparcia
Ekonomii Społecznej
Powiatowego Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej
– dodaje.
Widzą dobre strony prowadzenia działalności gospodarczej:
– Dzięki uniezależnieniu od konkursów i dotacji
organizacje mogłyby myśleć perspektywicznie o swoim
rozwoju. W obecnej sytuacji musimy czekać na wyniki
i dopasowywać swoje działania do otrzymanych dotacji
– wyjaśniają.
O kolejnych planach działań opowiadają z błyskiem
w oku. Widać, że angażują w pracę całych siebie. I swój
czas. Dorota: – Po powrocie z biura odpisuję na e‑maile,
załatwiam to, co na rano musi być zrobione. Do pionu
stawia mnie moja córka, która podchodzi, zamyka klapę
laptopa na moje palce i mówi: Mamo, nie pracuj już!