4. Spis treści
Teksty
1. Adam Kowalczyk: Ukraina – gorący rok 2013.......................................................... 6
2. Magdalena Soja: Budżet UE - Polska biernym udziałowcem porozumienia........... 11
3. dr hab. Krzysztof Szczerski: Wybory w Niemczech. Na Zachodzie bez zmian?........ 15
4. Paweł Musiałek: South Stream wygrywa z Nabucco, czyli sukces gazowej
dyplomacji Kremla.................................................................................................. 19
5. dr Rafał Wordliczek: Medialna wrzawa, niewiele znaczące skutki. Konsekwencje
afery Snowdena...................................................................................................... 24
6. dr Krzysztof Strzałka: Papież Franciszek i nowy pasterski wymiar działalności Stolicy
Apostolskiej............................................................................................................ 29
7. Łukasz Kołtuniak: Gruzja po Miszy i Bidzinie.......................................................... 34
8. dr hab. Aleksander Głogowski: Porozumienie z Iranem – kredyt zaufania dla
Hasana Rouhaniego............................................................................................... 38
9. Mateusz Mikowski: Konflikt w Syrii – słabnące USA i rosnąca w siłę Rosja............ 42
10. Bartosz Światłowski: Czechy po politycznym trzęsieniu ziemi.............................. 48
Wywiady
prof. dr hab. Zdzisław Krasnodębski........................................................................... 53
dr Witold Waszczykowski........................................................................................... 54
dr Jacek Saryusz-Wolski.............................................................................................. 56
Prof. Antoni Dudek...................................................................................................... 58
dr Marcin Zaborowski................................................................................................. 60
Prof. Tomasz Grzegorz Grosse.................................................................................... 61
dr Andrew A. Michta.................................................................................................. 63
dr Przemysław Żurawski vel Grajewski....................................................................... 64
Konrad Szymański....................................................................................................... 66
5. 5
formą, co wymusza ich ograniczoną objętość.
Rezygnując z wielu szczegółów niezbędnych
przy kompleksowej analizie, autorzy nie roszczą
sobie pretensji do wyczerpania złożoności
przedstawianych zagadnień.
O doborze i kolejności wydarzeń zdecydowała
ocena zespołu analitycznego Fundacji.
Proponowanym wydarzeniom członkowie
zespołu przyporządkowali punkty w zależności
od wagi wydarzenia dla Polski. Suma zebranych
punktów zdecydowała o ostatecznej kolejności.
Jest to pierwsza edycja serii wydawniczej, która
planujemy kontynuować w kolejnych latach.
Mamy nadzieję, że przedstawione analizy
pozwolą Państwu nie tylko zgłębić wiedzę
o aktualnych wydarzeniach międzynarodowych,
ale także ukazać ich przyczyny oraz skutki.
Życzymy miłej lektury,
Marcin Przydacz i Paweł Musiałek
Szanowni Państwo,
z myślą o popularyzacji wiedzyo stosunkach
międzynarodowych oddajemy w Państwa ręce
najnowszą publikację Fundacji Dyplomacja
i Polityka pt. „10 najważniejszych wydarzeń
międzynarodowych w 2013 r. Perspektywa
polska”. Stanowi ona podsumowanie
najistotniejszych wydarzeń politycznych, które
miały miejsce w ubiegłym roku, ocenianych
z punktu widzenia Polski.
Na publikację składa się 10 artykułów, które
przedstawiają nie tylko istotne wydarzenia na
arenie międzynarodowej w 2013 r., ale także
osadzająjewszerszymkontekściegeopolitycznym
i starają się odpowiedzieć, jakie będą ich
konsekwencje dla naszego kraju. Ponadto
publikacje uzupełniają oceny i refleksje innych
ekspertów, specjalizujących się również
w tematyce międzynarodowej.
Publikacja jest adresowana do szerokiego
grona odbiorców. Dlatego teksty starają się
godzić analityczne ujęcie tematów z przystępną
6. 6
Adam Kowalczyk
1. Ukraina – gorący rok 2013
Niepodpisanie przez Ukrainę Umowy Stowarzyszeniowej oznacza zakończenie realizowanego od
2009 r. modelu integracji na linii Unia Europejska-Ukraina. Ogłaszana wola zbliżania Ukrainy do
UE nie znalazła odzwierciedlenia w realnych działaniach decydentów nad Dnieprem. Jest to wynik
instrumentalnego potraktowania przez władze ukraińskie idei integracji z Zachodem, błędów
ze strony samej UE (w tym Polski), a także skuteczności Moskwy w realizowaniu strategii „kija
i marchewki”.
Wprowadzenie
Rok 2013 na Ukrainie obfitował w wiele ważnych
i wartych przypomnienia wydarzeń. Przede
wszystkim to czas zamknięcia dotychczasowej
formuły współpracy z Unią Europejską
w ramach programu Partnerstwa Wschodniego.
Niepodpisanie na wileńskim Szczycie PW Umowy
Stowarzyszeniowej (Association Agreement - AA)
wraz z Umową o Wolnym i Pogłębionym Handlu
(Deep and Comprehensive Free Trade Agreement
-DCFTA) pomiędzy UE a Ukrainą może mieć
poważne konsekwencje z punktu widzenia nie
tylko Ukrainy, ale także całego regionu. Istotne
więcwydajesiękrótkieprzypomnieniewydarzeń,
które do takiego stanu rzeczy, doprowadziły,
bądź były z tym procesem związane.
Ostatnie dwanaście miesięcy to także czas
intensywnych, choć posiadających zmienną
dynamikę relacji na linii Kijów-Moskwa.
Relacji, których swoistym „ukoronowaniem”
jest ukraińsko-rosyjskie porozumienie
gospodarczo-handlowe zawarte w grudniu
2013 r. Ze społecznego punktu widzenia za
najistotniejsze zjawisko bez cienia wątpliwości
trzeba uznać największy od Pomarańczowej
rewolucji oddolny protest części społeczeństwa
przeciwko działaniom obozu władzy po klęsce
listopadowego szczytu PW.
Rok2013upłynąłteżpodznakiemwartychuwagi,
lecz pomniejszych wydarzeń, do których można
zaliczyć np. długotrwałą blokadę Werchownej
Rady przez opozycję czy też przejęcie przez
kojarzonego z interesami ukraińsko-rosyjskimi
oligarchę Dymytro Firtasza, opiniotwórczego,
względnie niezależnego kanału telewizyjnego
Inter. Zagadnienia te, podobnie jak i wiele
pomniejszych zasługują jednak na opracowanie
w osobnej analizie.
Relacje Unia Europejska – Ukraina w 2013 r.
wkontekścielistopadowegoszczytuPartnerstwa
Wschodniego.
Rok 2013 z unijnej perspektywy uznać można
za kluczowy w kontekście stosunków UE z jej
wschodnimi sąsiadami objętymi programem PW:
Ukrainą, Białorusią, Mołdawią, Gruzją, Armenią
oraz Azerbejdżanem. Stanowił on zwieńczenie
dotychczasowego wzorca współpracy z tymi
krajami w ramach wyżej wspomnianej inicjatywy,
będącej częścią składową Europejskiej Polityki
Sąsiedztwa.WprzypadkuUkrainymiałooznaczać
to podpisanie (po uprzednim parafowaniu
w marcu 2012 r.) AA oraz zawartej w niej DCFTA.
Aby ów cel osiągnąć, Kijów musiał spełnić do
listopada 2013 roku szereg warunków, które
postawiła Bruksela. Unia oczekiwała dokonania
zmian przede wszystkim w obszarze prawa
wyborczego i wymiaru sprawiedliwości, a także
przeprowadzenia pewnych reform politycznych.
Dodatkowo kością niezgody w dwustronnych
relacjach pozostawała sprawa uwięzionych
za kadencji prezydenta W. Janukowycza byłej
premier Julii Tymoszenko i byłego ministra spraw
wewnętrznych, Jurija Łucenki. UE zapowiedziała
bowiem, iż najpóźniej w 2013 r. muszą zostać
opracowane odpowiednie rozwiązania i formuły
prawne pozwalające na ich rehabilitację
(początkowo) i ułaskawienie (później). Ponadto
7. 7
kolejną komplikacją była niechętna, a co najmniej
ambiwalentna postawa części państw „starej” UE
wobec podpisania z Kijowem ww. dokumentów.
Finalnie udało się w ciągu ostatnich dwunastu
miesięcy uchwalić pewną część wymaganych
przez Brukselę ustaw (dotyczących np.
kompetencji Izby Obrachunkowej czy materii
antykorupcyjnej). Bez wątpienia jednak nie
zostały przez Ukrainę wypełnione wszystkie
postawione przez UE cele. Nie podjęto m.in.
głębszej reformy wymiaru sprawiedliwości,
który bez wątpienia wymaga poważnej i pilnej
przebudowy. Trudno wyobrazić sobie, zwłaszcza
w warunkach ukraińskich, demokratyczne
państwo prawa bez sprawnego funkcjonowania
tego segmentu. Nie dokończono też
implementowania przepisów, umożliwiających
wprowadzenie ruchu bezwizowego do państw
unijnych.
Początkowo nieprzejednane stanowisko Brukseli
oraz części wpływowych przywódców państw
zachodnich w sprawie uwolnienia uwięzionej J.
Tymoszenko (J. Łucenko został ułaskawiony przez
prezydenta w kwietniu 2013 r.) było stopniowo
zmiękczane. Nad rozwiązaniem tego problemu
pracowali do czasu samego szczytu w Wilnie
specjalni wysłannicy PE na Ukrainę: Aleksander
KwaśniewskiorazPatCox.Łącznie,nieograniczając
się wyłącznie do ostatniego roku, spędzili oni
na Ukrainie 75 dni, odbywając w tym czasie 27
wizyt. Podjęli oni próbę znalezienia kompromisu,
akceptowalnego zarówno przez prezydenta
Janukowycza, jak i samą osadzoną. Przez dłuższy
czas wydawało się, że takim kompromisem
mogłoby być wysłanie mającej poważne
problemy zdrowotne byłej premier na leczenie
do Niemiec. Niestety, pomimo wielokrotnych
deklaracji Janukowycza dotyczących rozwiązania
powyższej sprawy, Najwyższa Rada nie była
w stanie (także z powodu kontrproduktywnych
i skazanych na niepowodzenie propozycji
opozycji parlamentarnej) przegłosować ustawy,
pozwalającej Tymoszenko poddać się kuracji na
terenie państwa trzeciego.
Pomimo niespełnienia przez Ukrainę wszystkich
przewidzianych przez UE warunków, Bruksela
gotowa była podpisać bardzo rozbudowaną,
obejmującą wiele obszarów Umowę
Stowarzyszeniową. Unijna (w tym polska) presja
okazała się jednak, przy aktywnej postawie
Kremla, niewystarczająca, a Janukowycz
oraz rząd Mykoły Azarowa ogłosili czasowe
zawieszenie przygotowań do dalszej integracji
z UE, w warstwie retorycznej nie wycofując się
jednak z proeuropejskich deklaracji.
Stosunki ukraińsko – rosyjskie w 2013 r.
Politycy nad Dnieprem kontynuowali
w minionym roku strategię „wielobiegunowości”
w polityce zagranicznej. Dlatego też, równolegle
obok relacji Ukrainy z UE, Kijów utrzymywał
intensywne stosunki z Moskwą. Za główne
problemy w stosunkach bilateralnych
w 2013 r. uznać można komplikacje związane
z tygodniowym zablokowaniem możliwości
importowania ukraińskich towarów na rosyjski
rynek, a także konsekwencje spowodowane
potencjalnym podpisaniem przez Kijów
Umowy Stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Wskazane problemy były jednak osadzone
wgłębszymsporzeostrategicznemiejsceUkrainy
w geopolitycznej przestrzeni regionu. Rozbieżne
wizje, co do przyszłości Ukrainy wynikały z chęci
przyciągnięcia przez Kreml Kijowa do rosyjskiej
strefy wpływów poprzez członkostwo w Unii
Celnej, jako alternatywy wobec integracji z UE.
Ten cel spowodował zintensyfikowanie przez
Moskwę politycznej oraz gospodarczej presji
wobec Janukowycza i jego obozu politycznego,
a także niektórych ukraińskich oligarchów.
W tym kontekście wymienić należy m.in.:
wybiórcze, motywowane politycznie działania
Rospotriebandzoru, rosyjskiego odpowiednika
inspekcji sanitarnej, która ustami swojego
przewodniczącego Giennadija Oniszczenki
stwierdziła w lipcu 2013 r., że 90% przebadanych
próbek słodyczy ukraińskiej firmy Roshen,
należącej do biznesmena Petra Poroszenki, ze
względu na niespełnienie norm, nie nadaje
się do importu na teren Federacji Rosyjskiej;
praktyczne zablokowanie w sierpniu przez stronę
rosyjską możliwości importu innych ukraińskich
8. 8
towarów przez 7 dni (nadanie produktom statusu
„najwyższego ryzyka”); nieustanne i oficjalne
deklaracje wysokich rangą polityków rosyjskich
mówiącychodługotrwałychidotkliwychskutkach
kontynuowania procesu zacieśniania relacji
z UE, przejawiających się np. w obostrzeniach
handlowych czy też utrudnianiu podejmowania
pracy przez obywateli Ukrainy w Federacji
Rosyjskiej (istotny element ukraińskiego PKB).
Wydaje się, że także sama świadomość
możliwych skutków podpisania AA mogła
w dużym stopniu zaważyć na ostatecznej decyzji
Kijowa, który zdecydował się nie podpisywać
dokumentu na wileńskim szczycie. Biorąc pod
uwagę katastrofalny w ostatnich dwunastu
miesiącach stan ukraińskiej gospodarki, mizerne
prognozy ekonomiczne na rok 2014 (wzrost PKB
rzędu 1% według MFW), brak jakichkolwiek
finansowych „poduszek bezpieczeństwa” ze
strony UE można dostrzec w decyzji ukraińskich
władz ekonomiczną kalkulację i polityczną
racjonalność. Należy jednak podkreślić, że wielu
ekspertów twierdzi, że Ukraina w ogóle nie miała
zamiaru podpisać Umowy Stowarzyszeniowej,
aprowadzonenegocjacjemiałyzazadaniejedynie
wzmocnienie ich stanowiska negocjacyjnego
w rozmowach z Federacją Rosyjską lub też
uzyskanie na korzystnych warunkach pomocy
z Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Finalnie, 17 grudnia 2013 r. zostało zawarte
pomiędzy Kijowem a Moskwą porozumienie
o charakterze handlowym i gospodarczym. Na
jego mocy Rosja zobligowała się do wykupienia
ukraińskich obligacji skarbowych na kwotę
15 mld USD oraz do znacznej obniżki cen gazu
ziemnego (do 268,5 dolarów za 1000 m3
), co ma
fundamentalne znaczenie dla energochłonnej
gospodarki Ukrainy. Polityczne rezultaty
spotkania (potencjalne ukraińskie koncesje
w tym zakresie) nie są oficjalnie znane, nie
można jednak wykluczyć, iż w zamian za pomoc
finansową Janukowycz zobowiązał się do
zatrzymania procesu zbliżania Ukrainy do Unii
Europejskiej, a nawet przystąpienia Kijowa do
Unii Celnej (Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej)
po wyborach prezydenckich w 2015 r.
„Euromajdan”
Podjęcie decyzji o niepodpisywaniu Umowy
Stowarzyszeniowej z Unią Europejską
spowodowało wybuch znaczących społecznych
protestów wśród mieszkańców Ukrainy.
Oddolne, początkowo zupełnie niezwiązane
z partiami opozycyjnymi demonstracje,
rozpoczęły się jeszcze przed wileńskim szczytem
PW. Na Placu Niepodległości w Kijowie zostało
zbudowane przez protestujących prowizoryczne
miasteczko, zaś sam protest przyjął charakter
trwały. W innych miastach (głównie na zachodzie
kraju, w mniejszym stopniu na wschodzie
i południowym wschodzie) również pojawiły się
demonstracje (w dużej części studentów i ludzi
młodych). Warto odnotować, iż zostały one
wsparte przez miejscowe władze we Lwowie,
Tarnopolu, Winnicy czy Iwano-Frankiwsku.
Wydarzenia zapoczątkowane w listopadzie
w Kijowie, zwane popularnie „Euromajdanem”
okazały się być największym, najliczniejszym,
najdłuższyminajbardziejgwałtownymprotestem
od 2004 r. Zapoczątkowały one kryzys polityczny,
którego przejawem była m.in. próba odwołania
rządu M. Azarowa. Należy podkreślić, że
z biegiem czasu nastąpiła znacząca radykalizacja
haseł demonstrantów. Początkowo protestujący
domagali się podpisania AA z Brukselą, ale
stopniowo Majdan zaczął się przeradzać
w generalny protest przeciwko władzom Ukrainy.
Jego uczestnicy zaczęli domagać się odejścia
prezydenta Janukowycza i rządu Azarowa.
Oddolna organizacja oraz ambiwalentne
traktowanie przemawiających na nich liderów
opozycyjnych, chcących wykorzystać dynamikę
„Euromajdanu”, wskazywać może na wzrost
świadomości politycznej części społeczeństwa
ukraińskiego, a nawet wytworzenia się zrębów
społeczeństwa obywatelskiego. Z pewnością
zaś jest oznaką zmęczenia całą klasą polityczną
na Ukrainie. Wobec braku zaufania większości
protestującychdogłównychliderówopozycyjnych
wydaje się, że istnieje możliwość podjęcia przez
protestujących oddolnych działań, które mogą
mieć charakter gwałtowny i nieprzewidywalny,
a na pewno nieuzgodniony z trójką przywódców
opozycji.
9. 9
Konkluzje i prognozy
Niepodpisanie Umowy Stowarzyszeniowej
oznacza zakończenie realizowanego od 2009
r. modelu integracji na linii Unia Europejska-
Ukraina. Ogłaszana i konsekwentnie
podtrzymywana werbalnie w minionym roku
przezstronęukraińską,wolazbliżaniasiędoUEnie
znalazła odzwierciedlenia w realnych działaniach
decydentów nad Dnieprem. Wskazywać to może
na instrumentalne potraktowanie idei integracji
z Zachodem i sprowadzenie jej wyłącznie do
chęci uzyskania pokaźnej, ekonomicznej pomocy
ze strony MFW czy też UE. Symptomatyczne
i warte podkreślenia jest odwrócenie „narracji”
ukraińskiego rządu oraz prezydenta na temat
oferty UE zawartej w parafowanych wcześniej
dokumentach.
W sytuacji, w której niemożliwe stało się
przerzucenie winy za niepodpisanie AA
na Brukselę, w Kijowie zaczęto podkreślać
negatywne skutki, które miałyby być związane
z wprowadzeniem rozwiązań zawartych
w powyższym dokumencie. Pomimo iż nie
nastąpiło (przynajmniej na poziomie retoryki),
zapowiadane przez polityków unijnych na
początku roku, zamknięcie dla Ukrainy po
wileńskim szczycie „okna możliwości”, nic nie
wskazuje na to, aby w najbliższym czasie możliwa
była ze strony władz ukraińskich zmiana decyzji.
Stosowanie przez Rosję w 2013 r. wobec
Ukrainy metody na przemian „kija” tj. presji
ekonomicznej, politycznej i gróźb słownych
oraz „marchewki” w postaci obietnicy pożyczek
i innych korzyści materialnych (bez wymagań
jakichkolwiek strukturalnych reform) przyniosło
oczekiwany na Kremlu skutek. Zawarcie 17
grudnia 2013 r. przez Ukrainę i Federację
Rosyjską porozumień gospodarczych traktować
należy jako krótkoterminowe remedium na
coraz poważniejsze bolączki Kijowa związane
z fatalną sytuacją ukraińskich finansów
publicznych, zmniejszającymi się dochodami
(skutkującymi coraz większym deficytem
budżetowym), pogłębiającą się recesją oraz
realnym niebezpieczeństwem częściowej
niewypłacalności ukraińskiego państwa w sferze
socjalnej (m.in. wynagrodzenia dla sektora
państwowego). Cele Rosji i Ukrainy nadal
pozostają jednak zróżnicowane. Dla Moskwy
strategicznym zadaniem pozostaje włączenie
sąsiada do struktur tworzącej się Unii Celnej.
Prawdopodobnejestwięctaktyczneiwarunkowe
wspieranie tamtejszej ekipy rządzącej do
wyborów w 2015 r., przy jednoczesnym
zapewnieniu sobie instrumentów kontroli
„posłuszeństwa” gwarantowanych w zawartej
umowie. Celem Ukrainy było natomiast rychłe
ustabilizowanie sytuacji budżetowej poprzez
zastrzyk gotówki oraz znaczącą obniżkę cen
importowanego gazu przy minimalizowaniu
ustępstw na rzecz Rosji. Formalnie cele te udało
się Kijowowi zrealizować. Możliwe jednak, że
za podpisanymi porozumieniami idą niejawne
koncesje natury politycznej, jak np. obietnica
realnegoprzyłączeniasiędointegracjinaobszarze
postsowieckim po wyborach prezydenckich
w 2015 roku. Przypuszczać jednak należy, że
Janukowycz, wraz z czołowymi politykami jego
obozu politycznego, będzie dalej kontynuował
politykę lawirowania pomiędzy UE a Rosją,
obawiając się rosnących wpływów tej ostatniej,
a także nastrojów społecznych i wzrostu poparcia
dla opozycji.
Zarówno władza, jak i opozycja, nie były
przygotowane do odpowiednich reakcji na
ukraiński „Euromajdan”. Po obu stronach
zauważalny był brak strategicznego planu
i jasno zdefiniowanych celów. Pomimo wielu
pozytywnych skutków, na czele których wskazać
można skupienie przez dłuższy czas uwagi
światowej opinii publicznej na Ukrainie czy
też świadomość samomobilizacji społecznej
Ukraińców,niesposóbwskazaćnadzieńdzisiejszy
żadnych istotnych konsekwencji politycznych,
będących skutkiem protestów. W związku
z tym, można wnioskować, że protesty prędzej
czy później wygasną. Możliwe jednak jest też
szczątkowe trwanie do kluczowych dla sytuacji
Ukrainy wyborów prezydenckich w 2015 r.
Wreszcie, istnieje pewne prawdopodobieństwo
nadania protestom nowej dynamiki na skutek
trudnychdoprzewidzeniawydarzeń(prowokacja,
10. 10
agresywnapróbarozbicia„Euromajdanu”,pobicia
dziennikarzy i działaczy społecznych). Dlatego
też, nie sposób wykluczyć, mimo wszystko, bliżej
niesprecyzowanego wariantu siłowego. Nie ulega
natomiast wątpliwości, iż opozycja do końca
będzie próbowała wykorzystywać „Euromajdan”
do swoich celów, próbując czerpać z niego
polityczne profity.
Rozpatrując2013rokzperspektywywewnętrznej
sytuacji politycznej na Ukrainie pamiętać
należy, że odłożenie ad acta podpisania AA czy
zawarcie porozumień gospodarczych z Rosją
stanowią zaledwie preludium przed ukraińskimi
wyborami prezydenckimi w 2015 r. Do tego
czasu najważniejszym zadaniem prezydenta
Janukowycza będzie unormowanie niespokojnej
sytuacji politycznej (z możliwym scenariuszem
„dokręcania śruby”), a zwłaszcza opanowanie
fatalnej sytuacji gospodarczej. Ze względu na
dynamiczne wydarzenia na „Euromajdanie”
możliwesąrównieżpewneprzesunięciaipodziały
welicierządzącejorazPartiiRegionów.Wpolityce
zagranicznej obóz rządzący prawdopodobnie
nadal będzie próbował lawirowania pomiędzy
UE a Rosją, choć po wileńskim szczycie zadanie
to musi zostać ocenione jako bardzo trudne.
Nie ulega wątpliwości, że reelekcja Janukowycza
stanowić będzie główny cel prezydenta,
jego obozu politycznego i administracji oraz
związanych z nim oligarchów (zwłaszcza tzw.
„rodziny”). Ich przebieg oraz wyniki mogą być
kluczowe z punktu widzenia przyszłości Ukrainy
oraz całego regionu. Aktualne sondaże (stan na:
koniec roku 2013) nie są jednak dla urzędującego
prezydenta optymistyczne. W ewentualnej II
turze wyborów obecnie przegrywa on zarówno
z Tymoszenko, jak i Jaceniukiem oraz Kliczką.
Główne wyzwania dla Polski:
Gwałtowne i intensywne wydarzenia, które
miały miejsce w 2013 roku na Ukrainie,
wymagają od Polski zdiagnozowania nowych
okoliczności wraz ze zdefiniowaniem polskiego,
po-wileńskiego raison d’État na Ukrainie.
Do najważniejszych wyzwań polskiej polityki
wschodniej po Wilnie można zaliczyć: próbę
zredukowania powstałego po ostatnim szczycie
PW w Wilnie napięcia politycznego na Ukrainie;
odbudowanie relacji z obecnymi ukraińskimi
władzami poprzez poprawienie wiarygodności
Polski, prawdopodobnie częściowo utraconej
po licznych wizytach polskich polityków na
Placu Niepodległości w Kijowie; przełamanie
politycznegoimpasunaliniiUE-Ukrainaipodjęcie
działań mających na celu niedopuszczenie do
alienacji politycznej Janukowycza na forum Unii
Europejskiej, w tym proponowanie i forsowanie
propozycji dla uczestników protestów na
„Euromajdanie” - społeczeństwa obywatelskiego
oraz opozycji (wizy, stypendia etc.). Nade
wszystko głównym wyzwaniem Warszawy jest
wypracowanie nowego i konsekwentnego
programu politycznego wobec Ukrainy w ramach
bilateralnych relacji Polska-Ukraina. Strona
polska powinna również aktywnie lobbować na
rzecz stworzenia wobec Kijowa ambitnego planu
na forum UE. Należy mieć jednak świadomość, iż
będzie to zadanie bardzo trudne.
Adam Kowalczyk – analityk Fundacji Dyplomacja
i Polityka
11. 11
Wprowadzenie
Prace nad Wieloletnimi Ramami Finansowymi
(WRF) UE są najważniejszym powtarzającym
się cyklicznie przetargiem interesów na forum
Unii Europejskiej. Ustalenie siedmioletniej
perspektywy finansowej stanowi zawsze
przedmiot trudnych negocjacji pomiędzy
państwami członkowskimi i wzbudza wśród
decydentów wiele emocji i kontrowersji.
Podobnie było w czasie negocjacji nad
unijnym budżetem na lata 2014-2020. Był on
sprawdzianem siły i jedności UE. Negocjacje
odbywały się bowiem w tle dyskusji na temat
przyszłości unii gospodarczej i walutowej,
co utrudniało przebieg debaty nad WRF. Po
raz pierwszy budżet UE został ustalony na
poziomie mniejszym od poprzedniego, co
jest konsekwencją kryzysu gospodarczego,
będącego największym wyzwaniem dla unijnych
negocjatorów. Spowodował on, że przebieg
rozmów odbywał się po torach bardzo wąsko
zdefiniowanych przez państwa interesów
narodowych, co potwierdza tendencję do coraz
mniejszego poczucia solidarności wśród państw
UE. Stawka rywalizacji była wysoka, zwłaszcza,
że od dawna mówiło się o konieczności polityki
„zaciskania pasa” i dużych cięciach w budżecie.
Na dodatek szczodrości kanclerz Niemiec Angeli
Merkel nie sprzyjały jesienne wybory w RFN,
awWielkiejBrytaniidyskusjomnadbudżetemnie
pomagał wyraźny dystans rządu wobec Brukseli.
Premier David Cameron przed zakończeniem
negocjacji zapowiedział rozpisanie między 2015
a 2017 rokiem referendum dotyczącego wyjścia
tego kraju z UE. Z kolei dla prezydenta Francji
Francois’a Hollande’a był to pierwszy europejski
sprawdzian jego skuteczności przed opinią
publiczną.
Z punktu widzenia polskiej racji stanu tendencje
te były niepokojące, m.in. ze względu na fakt,
że Polska jest słabszym od wyżej wspomnianych
graczemijejsukceszależałodtego,jakpogodzimy
własne interesy z interesami najsilniejszych
państw. Duże zagrożenie dla polskich interesów
wiązało się przede wszystkim z próbami
ograniczania wydatków na politykę spójności,
która jest motorem modernizacji naszego kraju.
Problemem był także pomysł ustanowienia
górnej granicy wsparcia, jakie może uzyskać
jedno państwo. Taka bariera godziła zwłaszcza
w Polskę, aczkolwiek bez względu na wielkość
i tak byłaby jego największym beneficjentem.
Ponadto, niekorzystne były tendencje kładące
nacisk na zwiększanie i przesuwanie wydatków
w kierunku badań, rozwoju i nowych technologii
kosztem infrastruktury czy ochrony środowiska.
Brak dobrej jakości dróg i kolei na europejskim
poziomie wymusza na Polsce bowiem
nadrabianie tych zaległości, do czego niezbędne
są środki z unijnego budżetu na lata 2014-2020.
Negocjacje budżetowe i budżet UE
Ograniczenie dynamiki wzrostu dochodów
budżetowych państw członkowskich, będące
konsekwencją kryzysu gospodarczego, znacząco
skomplikowało negocjacje. Kryzys spowodował
zatrzymanie lub spowolnienie inwestycji
państwowych, które miały pobudzić wzrost
gospodarczy. Możliwości finansowe nawet
najbogatszych państw członkowskich zostały
Magdalena Soja
2. Budżet UE - Polska biernym udziałowcem porozumienia
Po długich i trudnych negocjacjach Parlament Europejski przyjął 19 listopada 2013 r. budżet UE na
lata 2014-2020, którego główne założenia zostały wcześniej ustalone na szczycie Rady Europejskiej
w lutym tegoż roku. Polska będzie największym odbiorcą unijnych funduszy i otrzyma 105,8 mld
euro, co stanowi kwotę o ok. 4,5 mld euro większą niż w latach 2007-2013.
12. 12
mocno zachwiane. W konsekwencji każde
państwo zabiegało o to, aby składki wpłacane do
unijnej kasy były jak najniższe, natomiast środki
płynące z funduszy unijnych jak najwyższe.
Presja na oszczędności na poziomie UE ze strony
najbogatszych państw była ogromna. Państwa -
płatnicy netto, a więc głównie Wielka Brytania,
Francja, Niemcy, Holandia i Austria stanęły na
stanowisku, że cięcia budżetowe w państwach
członkowskich powinny znaleźć odzwierciedlenie
w nowym budżecie Unii na lata 2014-2020,
a dodatkowo Bruksela powinna wywierać presję
na prowadzenie polityki oszczędności.
Kolejnym utrudnieniem dla prowadzenia
rozmów budżetowych był fakt, że do negocjacji
przystępowało aż 28 różnych pod względem
rozwoju gospodarczego państw (w pracach
nad budżetem na lata 2007-2013 nie brała
udziału choćby Rumunia i Bułgaria). Członkowie
UE reprezentowali często odmienne interesy
i różne oczekiwania w zakresie nowych
Wieloletnich Ram Finansowych. Każde państwo
członkowskie koncentrowało się na ściśle
określonych interesach narodowych, a nie na
zapewnieniu lepszego budżetu dla Europy.
W procesie negocjacji wyraźnie zarysowała się
polaryzacja stanowisk w UE, która nigdy jeszcze
nie była tak znaczna u progu rozmów. Nastąpiła
konfrontacja „północnej” i „południowej”
Europy. „Północną” reprezentowały: Wielka
Brytania, Niemcy, Holandia, Szwecja i Finlandia.
Wskazane kraje domagały się cięć budżetowych.
Natomiast po drugiej stronie były kraje Europy
Środkowo-Wschodniej, w tym również Polska,
ale także część państw tzw. „starej Unii”, które
dotknięte były kryzysem gospodarczym (Grecja,
Portugalia, Włochy i Hiszpania). Kraje te stały
na stanowisku, że fundusze mają sprzyjać
zmniejszeniu dystansu pomiędzy krajami UE
i dlatego potrzebują wsparcia finansowego,
by zmniejszać różnice rozwojowe. Planowane
cięcia unijnego budżetu nie cieszyły się więc
poparciem z ich strony. Zmniejszenie unijnej
kasy osłabiłoby, zdaniem tych państw, szanse
na pobudzenie wzrostu gospodarczego w UE,
ponieważ budżet europejski jest w dużej mierze
budżetem inwestycyjnym. Chcąc zwiększyć swoją
siłę głosu na forum UE państwa te powołały do
życia Grupę Przyjaciół Funduszu Spójności, do
której poza Polską przystąpiła Bułgaria, Czechy,
Estonia, Grecja, Hiszpania, Litwa, Łotwa, Malta,
Portugalia, Rumunia, Słowacja, Słowenia,
Węgry oraz Chorwacja. Celem było zwiększenie
lub utrzymanie roli Funduszu Spójności
w perspektywie finansowej na lata 2014-2020.
WRF na lata 2007-2013 opiewały na kwotę 1035
mldeuro,aobecnewynoszą997mldeuro.Przyjęty
budżet Unii Europejskiej jest podzielony na dwie
grupy, które przewidują pokrycie wydatków
w zobowiązaniach w sumie 960 mld euro, co
stanowi 1,00% DNB UE i oznacza, że ogólny pułap
wydatków realnie obniżył się o 3,4% w stosunku
do WRF 2007-2013. Kwota z kolei rzeczywistych
płatności wyniesie 908 mld euro, co stanowi
0,95% DNB UE, podczas gdy w poprzednich
ramach finansowych wynosiła ona 942,78 mld
euro. Bez zmian pozostał brytyjski rabat we
wpłatach do budżetu Unii. Rabaty przyznano
również Niemcom, Holandii, Szwecji, Austrii
i Danii. Wydatki zostały pogrupowane w sześciu
działach mających odzwierciedlać polityczne
priorytety. Zwiększono środki finansowe na
badania naukowe, innowacje i edukację. Pułap
w poddziale konkurencyjność wzrósł o ponad
37% w stosunku do finansowania 2007-2013.
Zobowiązano się podnieść środki finansowe na
programbadawczy„Horyzont2020”inaprogram
„Erasmus dla wszystkich” oraz program COSME
(nowy program dla MŚP), jak również utworzyć
instrument „Łącząc Europę”, przeznaczony na
rozbudowę europejskich sieci transportowych,
energetycznych i cyfrowych. Wyodrębniono
osobne fundusze na duże projekty, takie jak ITER,
GALILEO i COPERNICUS. Jednocześnie zadbano
o elastyczność przenoszenia zobowiązań
i płatności między działami i okresami,
by umożliwić wykorzystanie całości kwot
przewidzianych na lata 2014-2020. Państwa
członkowskie Unii Europejskiej otrzymały dłuższy
czas na rozliczanie projektów. Alokacje z danego
roku będą musiały być wypłacone w ciągu 4, a nie
3 lat. Nieodzyskiwany VAT będzie wydatkiem
kwalifikowanym, co oznacza, że samorządy będą
mogły zmniejszyć swój rzeczywisty wkład własny
13. 13
w projekty europejskie. W nowych Wieloletnich
RamachFinansowychzawartazostałatakżenowa
inicjatywa na rzecz zmniejszenia bezrobocia
wśród osób młodych, jak również program
pomocy dla osób najbardziej potrzebujących.
Dodatkowo w nowych ramach utrzymano
zobowiązanie UE do świadczenia pomocy
rozwojowej i humanitarnej.
Budżet UE a Polska
Pomimo, iż budżet UE na lata 2014-2020
jest mniejszy od poprzedniego, Polska jest
jego największym beneficjentem. Otrzyma
łącznie 105,8 mld euro, co stanowi ok. 4,5 mld
euro więcej niż w latach 2007-2013. Środki
przeznaczone na politykę spójności to 72,9 mld
euro, natomiast na politykę rolną - 28,5 mld euro.
Polska otrzyma więc 22,5% wszystkich funduszy
w polityce spójności, podczas gdy w poprzedniej
perspektywie finansowej było to 19,5%. Jest to
kwota nieco wyższa niż zakładała listopadowa
propozycja Przewodniczącego Rady Hermana
Van Rompuya (72,4 mld euro), jednakże niższa
niż propozycja KE z czerwca 2012 roku (76 mld
euro).
Natomiast w przypadku Wspólnej Polityki
Rolnej Polska otrzyma prawie 4 mld euro mniej
niż w poprzednim wieloletnim budżecie Unii.
W listopadowej propozycji Przewodniczącego
Rady Polska miała otrzymać około 32 mld euro,
a w dokumencie opracowanym przez KE prawie
35 mld euro. Zmiana nastąpiła przy podziale
środków pomiędzy I i II filar polityki rolnej.
W poprzedniej perspektywie środki były dzielone
pół na pół pomiędzy dwa filary. W latach 2014-
2020 nastąpi zmniejszenie środków o ok. 3 mld
euro (do 9,5 mld euro) w II filarze na politykę
rozwoju obszarów wiejskich. Więcej środków
przyznano Polsce w ramach pierwszego filaru,
z którego finansowany jest m.in. system dopłat
do gruntów rolnych. Pierwotna propozycja
KE zakładała przyznanie Polsce ponad 19,168
mld euro na dopłaty bezpośrednie. Projekt
Hermana Van Rompuya zmniejszył jednak tą
kwotę o 1%, do 18,739 mld euro, natomiast
na szczycie europejskim obcięto kolejne
środki, w sumie zabierając Warszawie 2,2% ze
środków wstępnie zaproponowanych przez KE.
W nowej perspektywie dopłaty w całości będą
finansowane przez Brukselę. W poprzednich
WRF UE dopłacała 25%, resztę zaś Polska.
Później, stopniowo z każdym rokiem, udział
pieniędzy unijnych zwiększał się, aż do 90%
w 2012 roku. Kolejna modyfikacja nastąpiła przy
dopłatach bezpośrednich. Do tej pory Polska
mogła zwiększać rolnikom dopłaty bezpośrednie
z krajowego budżetu, a obecnie nie ma takiej
możliwości.
Polsce udało się wynegocjować opłacenie
VAT obecnie płaconego przez m.in.
samorządy terytorialne przy okazji inwestycji
finansowych przez UE ze środków unijnych
(tzw. kwalifikowalność VAT). Daje to korzyść
w wysokości prawie 7 mld euro. Oprócz
kwot przyznanych w ramach WRF ważne jest
przyjęcie regulacji prawnych określających
zasady i warunki wydatkowania pieniędzy, np.
kwalifikowalność VAT, zaliczki, warunkowość,
wkład minimalny, sposób rozliczania z Brukselą.
Polskie wpłaty do wspólnej unijnej kasy mogą
z kolei wynosić w latach 2014-2020 około 3,7-3,8
mld euro rocznie.
MSZ ocenia, że Polska w pełni wykorzystała
czas przygotowania do negocjacji budżetowych,
zwłaszcza pod kątem budowania koalicji, dzięki
której mogliśmy realizować nasze interesy
narodowe. Jako przykład podaje się współpracę
w ramach Grupy Wyszehradzkiej czy Trójkąta
Weimarskiego, a przede wszystkim działanie
w ramach tzw. Grupy Przyjaciół Funduszu
Spójności, która przyczyniła się do wypracowania
wspólnego stanowiska na forum negocjacyjnym.
Należy jednak zauważyć, że do tej grupy zaliczały
się głównie państwa, które więcej otrzymywały
niż wpłacały do unijnego budżetu, co nie było
wystarczające do osiągnięcia sukcesu. Dopiero
porozumienie z Francją pozwoliło przełamać
impas w prowadzonych rozmowach między
dwiema grupami państw członkowskich. Paryż,
podobnie jak Warszawa, postrzega wydatki na
politykę rolną oraz spójności, jako skuteczny
mechanizm przeciwdziałania kryzysowi.
14. 14
Deklaracja obu państw dotyczyła współpracy na
rzecz nowego budżetu UE, opartego o zasadę
solidarności i nieprzeciwstawianie sobie obu
wspomnianychpolityk.Jednakżeoparciestrategii
negocjacyjnej Polski na obronie polityki spójności
spowodowało, że osiągnięcie tego celu oznaczać
będzie obniżenie finansowania w zakresie
wspólnej polityki rolnej. Jest to najwyższa
strata dofinansowania WPR spośród wszystkich
krajów UE. Bardzo niekorzystne z punktu
widzenia polskich rolników jest też przesunięcie
środków z drugiego do pierwszego filara, gdyż
może to mieć negatywne konsekwencje dla
polskiego rolnictwa w kolejnych siedmiu latach.
Jednocześnie w unijnym budżecie położono
nacisk na duży wzrost wydatków na cele
klimatyczne i ekologiczne, co dla Polski wiąże
się z kosztami, wynikającymi z konieczności
spełnienia szeregu dodatkowych kryteriów
ochrony środowiska.
Wśród opinii na temat polskiej strategii
negocjacyjnej, należy podkreślić krytyczne
głosy wskazujące, że Polska jest biernym
udziałowcem unijnego porozumienia. Uzyskane
środki nie są efektem skutecznych działań
polskich negocjatorów, a pulą pieniężną, która
nam się należy ze względu na wielkość i stopień
zamożności kraju. W przeciwieństwie do innych
członków UE nie udało się zatem zyskać nic
ponad to, co wcześniej proponowano. Niemcy
i Belgia wywalczyły dodatkowe środki na pomoc
regionalną. Litwa zapewniła sobie unijne
wsparcie przy likwidacji obiektów jądrowych.
Ponadto w budżecie UE znalazły się dodatkowe
środki na walkę z bezrobociem wśród młodzieży.
To dowodzi, że Polska nie była bez szans
w sięgnięciu po dodatkowe korzyści.
Zakończenie
Prowadzenie negocjacji budżetowych w czasie
problemów gospodarczych w UE, sprawiło, że
każde państwo w jeszcze większym stopniu
skoncentrowane było na realizacji własnego
interesu. Nowy wieloletni budżet na lata 2014-
2020 jest więc budżetem trudnego kompromisu.
Osiągnięty został on przede wszystkim pod presją
uwidocznieniasłabościfunkcjonowaniainstytucji
unijnych i nadszarpnięcia i tak spadającego
zaufania do Unii na arenie międzynarodowej.
Trudności, jakie pojawiły się w trakcie negocjacji
pokazują, że Unia Europejska, by móc sprawnie
funkcjonować, musi zbudować system
przychodów własnych i nie opierać zasobów
tylko na składkach pochodzących od jej członków.
Wieloletnie Ramy Finansowe są liczbowym
wyrażeniem planowanych na najbliższe lata
priorytetów Unii Europejskiej. Biorąc jednak
pod uwagę wciąż nierozwiązane systemowe
problemyekonomicznewielukrajówUE,sytuacja
gospodarcza może ponownie pokrzyżować plany
i wymusić zmianę priorytetów Brukseli, tak jak
miało to miejsce w czasie obecnej perspektywy
finansowej. Ustalanie WRF na okres aż siedmiu
lat w sytuacji dużej niepewności sytuacji
gospodarczej i politycznej w UE jest dyskusyjne
i wymaga przemyślenia.
Z punktu widzenia Polski niewątpliwie należy
podkreślić niezbędność unijnych środków
w najbliższych latach, aby zmniejszyć dystans
do średniej europejskiej. Niemniej należy
podkreślić, że uzyskanie pieniędzy z budżetu
UE, to dopiero pierwszy krok na drodze rozwoju
kraju. Największe wyzwanie dla Polski to ich
efektywne wykorzystanie.
Magdalena Soja – analityk Fundacji Dyplomacja
i Polityka
15. 15
Wybory dla CDU/CSU, negocjacje dla SPD
Wybory do Bundestagu, które odbyły się 22
września 2013 r. zakończyły się spektakularnym
zwycięstwem koalicji CDU/CSU. Chadecy
zdobyli wspólnie 41,5% głosów (zabrakło
jedynie pięciu mandatów do uzyskania
większości bezwzględnej), czym poprawili wynik
z poprzednich wyborów o prawie 8%. Także
SPD osiągając 25,7%, poprawiła swój wynik
o ok. 3%, ale był on znacznie poniżej oczekiwań
władz partii, będącej poprzednio w opozycji.
W Bundestagu po wrześniowych wyborach
zasiadła jeszcze Partia Lewicy (Die Linke - 8,6%
głosów)iPartiaZielonych(8,4%).Wyniktejdrugiej
był również mocno rozczarowujący, z uwagi na
fakt, że przedwyborcze sondaże wskazywały
na dwucyfrowe poparcie. Największą jednak
porażkę ponieśli Liberałowie, współtworzący
dotąd z chadecją rządzącą koalicję. Uzyskali
oni poparcie zaledwie 4,8% wyborców (stracili
prawie 10%) i tym samym po raz pierwszy od
1949 roku FDP nie dostała się do Bundestagu.
Brak dotychczasowego koalicjanta w Bundestagu
postawił chadeków przed trudnym wyborem.
Pozbawiona realnej alternatywy CDU/CSU
musiała zgodzić się na wiele ustępstw wobec
socjaldemokratów. Po prawie dwumiesięcznych
negocjacjach nad liczącą 185 stron umową
koalicyjną i pozytywnym wyniku wewnętrznego
referendum w SPD, od którego socjaldemokraci
uzależnili wejście do rządu, w grudniu 2013 r.
została powołana „Wielka koalicja”. Tym samym
Angela Merkel po raz trzeci z rzędu objęła fotel
kanclerza Niemiec, po raz drugi zaś w ramach
koalicji z SPD. Mimo wynoszącej prawie 20%
straty do CDU/CSU, SPD zdołała wywalczyć sobie
szereg znaczących ustępstw zarówno w zakresie
programowym (m.in. zgoda na wprowadzenie
płacy minimalnej, zalegalizowanie podwójnego
bywatelstwa), jak i w obsadzie konkretnych
stanowisk. SPD otrzymała bowiem sześć
ministerstw, a CDU i CSU odpowiednio pięć
i trzy. Podział tek między koalicjantami wskazuje
na mocną pozycję SPD w rządzie i świadczy
o determinacji chadeków do zawiązania koalicji
z socjaldemokratami.
Kontekst wewnętrzny - dominacja CDU/CSU,
hegemonia „Wielkiej koalicji”
SytuacjapowyborczawNiemczechjestszczególna.
Zawarta przez polityków głównych partii „Wielka
koalicja” dysponuje 503 mandatami przy
ledwie 127 osobowej opozycji złożonej z dwóch
partii: lewicy postkomunistycznej („Die Linke”)
i „Zielonych”. Oznacza to bezprecedensową
dominację parlamentarnych klubów
koalicji rządowej, która zagraża politycznej
równowadze w Bundestagu. Gwarantowane
prawa opozycji, np. do kierowania niektórymi
komisjami parlamentarnymi, dotyczą bowiem
partii posiadających co najmniej 25% głosów.
Tymczasem w obecnej kadencji cała opozycja
dysponuje zaledwie jedną piątą mandatów.
Stąd dla zachowania obyczaju politycznego
powierzono niektóre komisje opozycji, choć
decyzja ta nie została podjęta bezdyskusyjnie.
Powyższa uwaga unaocznia podstawową cechę
powyborczej sceny politycznej w Niemczech.
dr hab. Krzysztof Szczerski, prof. UJ
3. Wybory w Niemczech. Na Zachodzie bez zmian?
Wyniki wyborów parlamentarnych potwierdziły dominującą rolę CDU/CSU na niemieckiej scenie
politycznej. Powołanie tzw. „Wielkiej koalicji” doprowadziło do zmarginalizowania opozycji.
W ciągu najbliższych kilku lat możliwy jest scenariusz stworzenia w Niemczech stabilnego systemu
wielopartyjnego z wyraźną dominacją jednej partii. Niemcy pod rządami nowej koalicji w polityce
zagranicznej wchodzą w fazę „półkroku mocarstwowego”.
16. 16
Jest nią bardzo duża stabilność koalicyjna,
powodująca jej hegemonalną dominację
w instytucjonalnym systemie rządzenia, przy
jednoczesnej politycznej i formalnej przewadze
wewnątrz koalicji po stronie CDU/CSU i osobiście
kanclerz Angeli Merkel. Jej pozycja jest na
tyle silna (wzmacniają ją zarówno osobista
popularność wśród wyborców, jak i formalne
uprawnienia jakie kanclerzowi daje niemieckie
prawo konstytucyjne), że niektórzy obserwatorzy
zadają wprost pytanie, czy na koniec obecnej
kadencji Bundestagu, ktokolwiek będzie w stanie
stworzyć realną opozycję wobec głównego nurtu
niemieckiej polityki, którego bieg wyznaczać
będzie Angela Merkel? Przed wewnętrzną
polityką niemiecką stoją dziś dwa scenariusze.
Pierwszy z nich to wizja sytemu wielopartyjnego
zwyraźnąpartiądominującą.JeżeliMerkelbędzie
w stanie zachować stabilność koalicji poprzez
umiejętny balans między programem chadeckim
i socjaldemokratycznym, może okazać się, że
w najbliższych latach scenę polityczną Niemiec
będzie tworzyć główny nurt „polityki ludowej”,
uzupełniony elementami różnych programów
partyjnych. Tym samym będzie to oznaczało
de facto wyeliminowanie (poprzez wtopienie)
SPD jako realnej alternatywy politycznej oraz
dalszą marginalizację opozycji spod znaku
wschodnioniemieckich postkomunistów,
liberałów, zielonych oraz „pozasystemowej”
prawicy. Drugi scenariusz to pojawienie się
prędzej czy później różnorodnych napięć
wewnątrz koalicji, wywoływanych przede
wszystkim przez słabszego partnera koalicyjnego
(SPD), niezbędnych dla podkreślenia przez tę
partię własnej tożsamości politycznej. Nie można
wykluczyć, że w sytuacji skrajnej może dojść do
rozpadu wielkiej koalicji przed końcem obecnej
kadencji, gdyby dalsze trwanie w niej było dla
SPD zbyt politycznie kosztowne i prowadziło do
zatarcia podmiotowości.
Wybory do Parlamentu Europejskiego szansą
SPD
Paradoksalnie czynnikiem, który może
sprzyjać trwałości niemieckiej koalicji, poprzez
zrównoważenie wpływów obu partii, mogą
być wyniki wyborów europejskich w roku
2014. Już bowiem wiadomo, że SPD udało się
przeforsować wśród socjalistów europejskich
(przy entuzjastycznym wręcz przyjęciu, np. ze
strony polskiego SLD) kandydaturę Niemca
Martina Schulza jako kandydata centrolewicy na
stanowisko kolejnego Przewodniczącego Komisji
Europejskiej. To oznacza, że kanclerz Merkel
nie będzie już mogła wskazać kogoś z kręgu
swojej partii na to stanowisko, jako kandydata
chadeków. Europa źle zniosłaby świadomość, że
kwestia wyboru szefa Komisji jest wewnętrzną
kwestią polityki niemieckiej. Dlatego też Merkel
poszukuje dziś odpowiedniego kandydata, który
mógłby stać się jej plenipotentem w polityce
europejskiej. W interesie niemieckiej kanclerz
na pewno nie jest wybór na przewodniczącego
Komisji osoby politycznie samodzielnej. Dlatego
namawia ona do startu tych, którzy „błędu
samodzielności” z pewnością nie popełnią.
Wydaje się, że zwycięstwo lewicy w wyborach do
Parlamentu Europejskiego i tym samym sukces
Schulza doprowadziłby do potrzeby zawarcia
przez Merkel drugiej „Wielkiej koalicji”. Tym
razem dotyczyć miałaby relacji Berlin – Bruksela,
przy czym pozycja negocjacyjna SPD byłaby
w tym układzie dużo silniejsza. Innymi słowy,
Europą rządziłby podwójny węzeł niemieckiej
polityki: w relacjach międzyrządowych
dominowałaby„Wielkakoalicja”kanclerzMerkel,
w relacjach ponadnarodowych „Wielka koalicja”
przewodniczącego Schulza. Taki scenariusz
będzie oznaczał, że kluczowe decyzje na obydwu
poziomach władzy pozostawałyby w niemieckich
rękach. Przy sukcesie wyborczym europejskiej
chadecji rzecz jest jeszcze bardziej czytelna –
obiema arenami polityki europejskiej kierowałby
Angela Merkel – jedną osobiście, a drugą
przez plenipotenta. Warto na tę okoliczność
przenikania się polityki wewnątrzniemieckiej
i ogólnoeuropejskiej zwrócić uwagę, ponieważ
pokazuje znaczenie unijnych rozstrzygnięć dla
polityki wewnętrznej Niemiec, a także pozwala
umieścić w szerszej perspektywie niemieckie
plany dotyczące polityki w Unii Europejskiej
zawarte w umowie koalicyjnej między CDU/CSU
a SPD.
17. 17
Polityka globalna – umacnianie partnerstw
Należy podkreślić, że w polityce działań
zewnętrznych RFN, zarówno na forum Unii
Europejskiej, jak i w polityce globalnej, nie należy
oczekiwać zasadniczych zmian. Niezależnie
bowiem, która z „wielkich” partii tworzy rząd lub
nim kieruje, główne cele polityki zagranicznej
i europejskiej Niemiec pozostają niezmienne.
W polityce międzynarodowej jest to objęcie
przez Berlin pozycji kraju uczestniczącego
w głównych globalnych procesach decyzyjnych
bez ograniczeń, jakie przez cały okres powojenny
nakładały na tę politykę konsekwencje II wojny
światowej i niemieckiej odpowiedzialności
za zbrodnie przeciw ludzkości. Stąd też
docelowym dążeniem Niemiec jest trwałe
miejsce w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Dlatego
Berlin dba o swoje uczestnictwo we wszystkich
ważniejszych negocjacjach międzynarodowych,
w tym np. w kwestii Iranu. Dla osiągnięcia
tego strategicznego celu Niemcy poszukują
sojuszników na całym świecie, wykorzystując
między innymi swoje zasoby gospodarcze
i kontakty inwestycyjno-handlowe, co znalazło
swoje silne zaakcentowanie także w programie
rządu Angeli Merkel.
Odpowiadając na pytanie, jakie mogą być główne
działania w polityce zagranicznej i europejskiej
rządowej koalicji w najbliższych latach warto
sięgnąć po dokument umowy koalicyjnej,
ponieważ jest on – nawet jak na warunki
polityki niemieckiej – bardzo drobiazgowy
i usystematyzowany. Pozwala to przypuszczać,
że – o ile nie zajdą nadzwyczajne okoliczności
– rząd federalny będzie realizował zawarte
w nim cele. Warto podkreślić, że wszystkie one
mają złożyć się na to, co umowa koalicyjna
określa, jako „niemiecką odpowiedzialność
w świecie”. To jednoznacznie sugeruje bardziej
aktywną i współdecydującą o sprawach
międzynarodowych politykę zagraniczną
Niemiec, co znajdując swe odzwierciedlenie
w stanowisku, iż kraj ten chce „aktywnie pomóc
w kształtowaniu porządku globalnego”. W tym
kontekście warto zwrócić uwagę, że w umowie
koalicyjnej Niemcy po raz pierwszy tak klarownie
zwracają się w kierunku instrumentów
wojskowych jako narzędzia swojej polityki
międzynarodowej. Oczywiście mowa w tym
przypadku o działaniach z zakresu interwencji
kryzysowych, ale jednocześnie wspomina się
także o „uczestniczeniu w konfliktach”.
Wumowietradycyjniezapartnerastrategicznego
uznanoStanyZjednoczone,wobecktórychwyraża
się nadzieję na dokończenie negocjacji wielkiej
umowy o wolnym handlu, która stworzyłaby
transatlantycką przestrzeń gospodarczą. Idea ta
była pomysłem kanclerz Merkel przedstawionym
w poprzedniej kadencji, mającym wypełnić
lukę po malejącym zainteresowaniu Stanów
europejskim bezpieczeństwem. Za partnerów
strategicznych, (wedle sekwencji: przez
gospodarkę do polityki) wskazywane są także
Chiny i Rosja. Partnerstwo z Pekinem to ambicja
kanclerz Merkel. Strategiczne relacje z Moskwą
to z kolei „konik” ministra spraw zagranicznych
z SPD Franka Waltera Steinmeira, który pełnił
już tę funkcję w rządzie kanclerza Schroedera
(znanego z wiele mówiącej umowy o Gazociągu
Północnym). Dobór krajów szczególnego
znaczenia nie jest przypadkowy. Wymienione
są trzy z pięciu mocarstw światowych, wszystkie
to stali członkowie Rady Bezpieczeństwa (dwaj
pozostali członkowie to kraje europejskie, więc
ich przychylność Niemcy powinny zyskać niejako
naturalnie). Partnerstwo z Chinami, Rosją i USA
pozwoliłoby zatem Niemcom stać się graczem
globalnym „wagi ciężkiej”. Pytaniem otwartym
pozostajejednakwypełnienietreściąwskazanych
kierunków partnerstwa. W przypadku relacji ze
Stanami Zjednoczonymi, obok kwestii umowy
handlowej UE-USA pojawia się na przykład
oczekiwanie, wywołane głównie przez nastroje
opinii publicznej, uregulowania współpracy
w obszarze bezpieczeństwa związanego
z inwigilacją elektroniczną. W kontekście kwestii
wschodnich, charakterystyczne może się okazać
stanowisko specjalnego pełnomocnika rządu
ds. współpracy z Rosją, który poparł koncepcję
Putina trójstronnych rozmów o przyszłości
Ukrainy z udziałem Rosji, Unii i Ukrainy, mimo że
została odrzucona przez Brukselę. Świadczyłoby
to o gotowości Niemiec pod rządami „Wielkiej
18. 18
koalicji” do pogłębionej współpracy z Rosją
wykraczającej poza limity polityki wspólnotowej.
Polityka unijna – ku niemieckiej Europie
WpolityceeuropejskiejczytelnymcelemNiemiec
jest zapanowanie nad pokryzysową strefą euro,
by w przyszłości nie ponosić kolejnych kosztów
jej stabilizowania. W tym celu Berlin chce
wymusić na wszystkich krajach Unii Europejskiej
„odpowiedzialny model gospodarowania”.
Oznacza to przede wszystkim powielenie
niemieckiego podejścia do równowagi
budżetowej i stawiania zapory przed groźbą
wybuchu inflacji wspólnej waluty. Wszystkie
proponowane przez Niemcy reformy unijne,
niezależnie czy mają charakter gospodarczy czy
instytucjonalny,służyćmajątemusamemucelowi
–dyscyplinowaniupaństwunijnychiograniczeniu
pola ich samodzielnej nieodpowiedzialności.
Oczekiwać można także utrzymania kursu
obranego przez poprzedni rząd kanclerz Merkel
dotyczącego podkreślenia obowiązku wzięcia
na siebie ciężarów walki z kryzysem przez kraje,
które wpadły w stan nierównowagi finansów
publicznych. Jest to podkreślone jednoznacznie
w umowie koalicyjnej poprzez odrzucenie
jakichkolwiek planów uwspólnotowienia długów
publicznych poprzez np. emisję euroobligacji.
Wspomaganie jakichkolwiek krajów strefy
euro ma być powiązane z ustalonymi z Unią
(Niemcami) planami reform wewnętrznych
w tych krajach.
Nie widać w kierunkach polityki niemieckiej
szczególnego entuzjazmu dla żadnych
dalekosiężnych zmian w Unii Europejskiej,
o których mówił choćby premier Wielkiej
Brytanii David Cameron, postulujący nowy
traktat unijny i zmianę zasady relacji Unia-
państwa członkowskie. Niemcy najwyraźniej
chcą porządkować strefę euro za pomocą
instrumentów,którejużposiadająiprzyelastycznej
interpretacji prawa traktatowego. Najważniejsze
dla nich jest powiązanie przepływów środków
w UE z wyraźną warunkowością i uzyskanie
wpływu na kierunki polityki budżetowej krajów
członkowskich. W zakresie polityki europejskiej
umowa kolacyjna podkreśla ponadto poparcie
Niemiec dla polityki klimatycznej Unii
Europejskiej, ale przy zachowaniu potrzeby
utrzymania konkurencyjności gospodarki
niemieckiej i europejskiej. Oznacza to w praktyce
swobodne określanie mixu energetycznego
Niemiec. Jest to istotne w kontekście powrotu
Berlina do wspomagania energetyki węglowej,
przy jednoczesnej redukcji subsydiów, np. dla
energii z farm wiatrowych.
W ramach dwustronnej polityki europejskiej
umowa wskazuje tradycyjnie na znaczenie
szczególnych stosunków niemiecko-francuskich,
ale też, co warto podkreślić, na rolę relacji
niemiecko-polskich, jako istotnych dla skutecznej
realizacji polityki niemieckiej na kontynencie. Jak
podkreśla się w komentarzach powyborczych,
umowa kolacyjna dość niespodziewanie podnosi
też znaczenie kontaktów niemiecko-czeskich,
ale odnosi to wyraźnie do kwestii zacieśniania
współpracywkontekściezacieranianegatywnych
konsekwencji tzw. dekretów Benesza (postulat
ten do umowy wpisała CSU, w ramach której
działają liczne ziomkostwa czeskie).
Podsumowanie
Niemcy pod rządami nowej koalicji wchodzą
w fazę „półkroku mocarstwowego”. Nie są
w stanie dłużej pozostawać w roli „średniej
siły” (Mittelmacht), jak definiował rolę Niemiec
kanclerz Schroeder, ani udawać, że stanowią
obserwatora wydarzeń światowych lub
„lunatykującego giganta”, który niechętny jest,
by go budzić. Niemcy urastają do roli globalnego
gracza, kierującego się swoimi interesami
narodowymi i sięgającego po instrumenty nie
tylko natury gospodarczej, ale także politycznej
i militarnej. Nie jest to sytuacja zaskakująca
inowa.Niemcystopniowopodnosząwagępolityki
zagranicznej, nie zmieniając dotychczasowych
kierunków, ale licytując w międzynarodowej grze
o poziom wyżej. Na tym polega konsekwentna
dynamika polityki niemieckiej, która tylko
pozornie może wyglądać na uśpioną.
dr hab. Krzysztof Szczerski, prof. UJ – fundator
i ekspert Fundacji Dyplomacja i Polityka
19. 19
South Stream jako odpowiedź na Nabucco
Idea budowy gazociągu South Stream, łączącego
Rosję z Europą, powstała, tuż po intensyfikacji
planów budowy tzw. południowego korytarza
gazowego do Europy. Służyć miał on do
dywersyfikacji dostaw „błękitnego surowca” do
państwUE,dziękiuzyskaniuprzezEuropędostępu
dozłóżkaspijskich.PokryzysiegazowymwEuropie
w 2006 oraz 2009 r. i sporach na linii Ukraina-
Rosja, w Unii Europejskiej zaczęto bowiem
większą uwagę zwracać na kwestie związane
z bezpieczeństwem energetycznym. Zdano
sobie wówczas sprawę z konieczności uzyskania
przez państwa UE bezpośredniego dostępu do
niekontrolowanych przez Rosję surowców i trasy
przesyłowej. Zaczęto rozważać wówczas kilka
projektów, wśród których za faworyta uchodził
projekt Nabucco. Był to najbardziej ambitny
projekt południowego korytarza. Zakładał
on przepustowość rury na poziomie 31 mld
m3
rocznie z możliwością jej podwojenia, co
realnie pozwalałoby zdywersyfikować dostawy
gazu do UE i jednocześnie wiązałoby również
w wymiarze geopolitycznym region kaspijski
i Bliski Wschód z Europą. Koszt realizacji projektu
miał wynieść około 10 mld USD. Gazociąg miał
pozwalać przesyłać gaz do Europy ze złóż Morza
Kaspijskiego, w tym przede wszystkim z II fazy
eksploatacji azerskiego złoża Shah Deniz, przez
Gruzję, Turcję, Rumunię, Węgry i dalej do
austriackiego hubu gazowego w Baumgarten.
Pomysł budowy południowego korytarza musiał
spotkaćsięwięczreakcjązestronyKremla.W2007
r., powołana została spółka South Stream, która
miaławybudowaćkonkurencyjnywobecunijnych
planów gazociąg, którym rosyjski gaz miał być
tłoczony na rynki Europy Środkowej i Bałkanów.
W ten sposób rozpoczęła się rywalizacja
South Stream z unijnymi projektami, z których
najważniejszym konkurentem było Nabucco.
Rosyjski projekt okazał się jednym z największych
i najdroższych projektów infrastrukturalnych
w historii Gazpromu. Przewidywał on budowę
gazociągu o łącznej długości około 2430
km (925 km odcinek morski; 1505 km część
lądowa w Europie) i przepustowości 63 mld
m3
rocznie. Budowa gazociągu ma rozpocząć
się od rosyjskiego czarnomorskiego wybrzeża
Kraju Krasnodarskiego w rejonie miasta Anapa.
Magistrala ma prowadzić z Rosji, po dnie Morza
Czarnego przez wyłączną strefę ekonomiczną
Turcji, do Bułgarii. Według pierwotnych założeń
gazociąg South Stream miał obejmować dwie
nitki: północną (Bułgaria, Serbia, Węgry,
Słowenia, Austria) oraz południową (Bułgaria,
Grecja, Włochy). W aktualnej wersji projektu
pozostała tylko nitka północna i to skrócona,
ponieważ docelowo gaz trafi nie, jak pierwotnie
zakładano, do hubu w Baumgarten, którego nie
udało się Gazpromowi przejąć, ale do Włoch. Za
budowę poszczególnych odcinków w państwach
tranzytowych mają odpowiadać powołane w tym
celu spółki joint venture tworzone przez Gazprom
oraz państwowe spółki energetyczne (udziały
po 50%) krajów leżących na trasie projektu.
Odcinek morski z kolei miało wybudować
międzynarodowe konsorcjum South Stream
Transport AG. Według wstępnych szacunków
koszt realizacji projektu z infrastrukturą na
terytorium Rosji włącznie miał wynieść ok. 26,6
mld euro.
Paweł Musiałek
4. South Stream wygrywa z Nabucco, czyli sukces gazowej
dyplomacji Kremla
Rosyjski gazociąg South Stream od kilku lat jest jednym z najgłośniej komentowanych projektów
infrastrukturalnych w Europie. W 2013 r. jego realizacja weszła w decydującą fazę. Na pełny sukces
Rosji złożyła się także rezygnacja z konkurencyjnego projektu forsowanego przez UE– gazociągu
Nabucco.
20. 20
Mozaika interesów
Ważną motywacją Gazpromu w budowie
nowego gazociągu do Europy, poza hamowaniem
budowy alternatywnych gazociągów do UE, było
zmarginalizowanie roli Ukrainy jako państwa
tranzytowego w przesyle rosyjskiego gazu do
Europy. Dzięki South Stream i wybudowanemu
w2012 r.gazociągowiNordStreamRosjamogłaby
tłoczyć niemal cały eksportowany do Europy
gaz z pominięciem dotychczasowych państw
tranzytowych, w tym przede wszystkim Ukrainy.
To pozwoliłoby zwiększyć bezpieczeństwo
przesyłu i zaoszczędzić na opłatach przesyłowych
płaconych przez Moskwę Kijowowi (ok. 3 mld
USD rocznie). Możliwość ominięcia Ukrainy
pozwoliłoby także osłabić pozycję ukraińskiego
Naftohazu wobec Gazpromu i osiągać większy
zysk ze sprzedaży rosyjskiego gazu na Ukrainę.
Niezależnie od realizacji projektu, dużym
sukcesemRosji byłopodzielenie Europywkwestii
samej idei budowy gazociągu. Przedsięwzięcie
zyskało poparcie tradycyjnych partnerów Rosji
i samego Gazpromu, czyli Niemiec, Włoch
czy Francji. Największym rosyjskim sukcesem
dyplomatycznym było jednak podzielenie
Europy Środkowo-Wschodniej, dotychczas
solidarnie wspierającej się w obronie przed
rosyjską ekspansją gazową. Państwa, przez które
przebiegaćmagazociągchętnieudzieliłyzgodyna
realizację projektu, widząc potencjalne korzyści
wynikające nie tylko z dywersyfikacji szlaków
przesyłowych, ale także z tytułu osiągnięcia
pozycji państw tranzytowych. Bułgaria, Serbia,
Węgry oraz Słowenia liczą nie tylko na dostęp do
gazu przesyłanego przez South Stream, ale także
na zyski w postaci opłat za przesył gazu. Ponadto
w zamian za zgodę na tranzyt Gazprom oferował
obniżki cen gazu. Rosja, świadoma korzyści
wynikających ze zwiększenia regionalnej roli tych
państw w przesyle surowca, inicjowała rozmowy
z państwami sąsiednimi, sugerując możliwość
przesunięcia trasy gazociągu (m.in. z Bułgarii
do Rumunii oraz z Węgier do Chorwacji). W ten
sposób wzmacniała swoją pozycję negocjacyjną,
ale także inicjowała rywalizację poszczególnych
państw w regionie i rozbijała solidarność
w sprawach energetycznych. Rosjanie osiągnęli
porozumienia ze wszystkimi państwami, przez
które miał przechodzić gazociąg. Tak było
również w przypadku Turcji, która udzieliła
zgody na budowę gazociągu na trasie biegnącą
przez jej strefę ekonomiczną Morza Czarnego,
a także Bułgarii, która jest kluczowym
państwem tranzytowym tego projektu. Zgoda
Sofii i Budapesztu na South Stream była wiele
mówiąca, ponieważ wcześniej oba kraje
deklarowały poparcie dla Nabucco. Zmiana ich
decyzji dowodzi dyplomatycznego sukcesu Rosji.
Pozostałe państwa regionu, które nie były
bezpośrednimi beneficjentami projektu,
krytycznie oceniały rosyjski projekt. Dla Ukrainy,
Białorusi, ale także Słowacji jego realizacja
będzie oznaczać możliwość ominięcia tych
krajów w tranzycie rosyjskiego gazu do Europy,
a tym samym utratę dotychczasowych korzyści
z tego wynikających oraz osłabienie pozycji
wobec Gazpromu. Polska oraz państwa bałtyckie
przestrzegały przed realizacją projektu, który
zwiększałby uzależnienie Europy od rosyjskiego
gazu. Dlatego wspierały realizację budowy
południowego korytarza UE, w tym projektu
Nabucco. Stanowisko instytucji unijnych
nie było jednoznaczne. Mimo oficjalnego
wsparcia dla tego projektu, wstrzymywano
się z postrzeganiem projektu South Stream,
jako konkurenta. Z jednej strony wynikało to
z polityki UE wspierania wszystkich projektów,
które zwiększają możliwości dostarczenia gazu
do Unii. Z drugiej strony nie bez znaczenia był
silny lobbing najsilniejszych państw UE i samego
Gazpromu,abyrealizacjęprojektutraktować,jako
wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego
Europy. Zgodnie z interesem Rosji wskazywano,
że kryzys energetyczny z roku 2006 i 2009
podkreślił znaczenie konieczności dywersyfikacji
tras przesyłowych (czytaj: ominięcie Ukrainy
i Białorusi), a nie dywersyfikacji dostawców
(czytaj: Rosji), co silnie akcentowała m.in. Polska.
Rurociągowy wyścig i zwycięstwo Gazpromu
Dyplomatyczna sprawność Rosji i sprzeczne
interesy państw UE połączone z ograniczonymi
21. 21
instrumentami Brukseli spowodowały, że
stopniowo na prowadzenie wyścigu wysuwał
się projekt Gazpromu. W 2011 r. po kilku
latach zabiegów rosyjski koncern zawarł
porozumienie z włoskim ENI, niemieckim
Wintershall oraz francuskim EdF o utworzeniu
spółki South Stream Transport – przyszłego
właściciela 900-kilometrowego morskiego
odcinka gazociągu South Stream. Tym samym
rosyjski koncern osiągnął duży wizerunkowy
sukces przyciągając do inwestycji największe
zachodnioeuropejskie przedsiębiorstwa gazowe.
Nabucco z kolei stawało się coraz mniej realne.
Głównym problemem unijnego przedsięwzięcia
było znalezienie dostawców gazu. Wydobycie
16 mld m3
gazu rocznie, które miało pochodzić
zdrugiejfazyrozbudowyazerskichzłóżShahDeniz,
niebyłowystarczające,abyzapewnićrentowność
gazociągu. Coraz bardziej odległe było natomiast
turkmeńsko-azerskie porozumienie budowy
transkaspijskiego gazociągu po dnie Morza
Kaspijskiego,którymgazzTurkmenistanumógłby
zasilać Nabucco. W 2011 r. stało się pewne, że gaz
z tego kraju ostatecznie trafi do Chin, co bardzo
obniżyło szanse realizacji Nabucco. Ponadto USA
sprzeciwiały się włączeniu do projektu Iranu,
a inne państwa kaspijskie grały „na dwa fronty”,
raz to oferując swoje zasoby UE, innym razem
kierując ofertę w stronę Rosji.
W 2011 r. zawarto porozumienie między
Azerbejdżanem, a Turcją dotyczące przesyłu
azerskiego gazu, na co długo czekała także
UE, ponieważ współpraca Ankary i Baku była
niezbędna do budowy Nabucco. Umowa
obejmowała jednak szerszy zakres współpracy
gazowej między krajami. Zakładała ona bowiem
budowę gazociągu Transanatolijskiego TANAP,
którymiałłączyćtepaństwa,alejednocześniejego
trasa pokrywała się z trasą przebiegu gazociągu
Nabucco. Gazociąg TANAP wzmacniał pozycję
Ankary i Baku wobec UE, ale przede wszystkim
dowodził problematyczności sztandarowego
unijnego projektu gazowego. Przedłużenie
gazociągu TANAP do Europy nazwane Nabucco-
West stało się bowiem odtąd jedynie jednym
z wariantów, jakie były brane pod uwagę.
Wobec budowy gazociągu South Stream
i problemów z bazą surowcową na znaczeniu
zyskiwał skromniejszy projekt południowego
korytarza - gazociąg Transadriatycki (TAP), który
byłprzedłużeniemTANAPskierowanymdoGrecji,
Albanii i Włoch. Planowana przepustowość tego
gazociągu wynosiła zaledwie 10 mld m3
, czyli
kilkukrotnie mniej od Nabucco. Tym samym
projekt Nabucco musiał rywalizować już nie
tylko z gazociągiem rosyjskim, ale także musiał
przekonać Azerbejdżan, że projekt jest bardziej
opłacalny od gazociągu TAP.
W tym kontekście należy wspomnieć
także o innych wariantach, które wówczas
rozważano. Brano pod uwagę budowę m.in.
interkonektora Turcja–Grecja–Włochy (ITGI).
Zaletą tego projektu był istniejący odcinek
pomiędzy Turcją i Grecją. Innym dyskutowanym
interkonektorem było połączenie Azerbejdżan–
Gruzja–Rumunia (AGRI), które miało pozwalać
Azerbejdżanowi ominąć Turcję. Projekt zakładał
powstanie terminalu do skraplania gazu na
gruzińskim wybrzeżu Morza Czarnego oraz
terminalu do odbioru LNG w Rumunii. Najmniej
prawdopodobną opcją był projekt White Stream,
również omijający Turcję, ale zakładający
budowę gazociągu z gruzińskiego wybrzeża przez
Morze Czarne do Rumunii, z potencjalną odnogą
na Ukrainie.
Coraz bardziej zaawansowane prace nad South
Stream oraz brak dostępu do odpowiednio
wielkich złóż, regularne odsuwanie terminów,
wzrastające koszty przy rosnącej niepewności
popytu na gaz w Europie spowodowały, że
spółka Shah Deniz w czerwcu 2013 r. podjęła
strategiczną i długo oczekiwaną decyzję
w sprawie przeznaczenia gazu eksploatowanego
w kolejnej fazie rozbudowy złóż Shah Deniz.
Konsorcjum zdecydowało, że gaz z tego złoża
trafi do gazociągu TAP. Tym samym Gazprom
osiągnął duży sukces dyplomatyczny, ponieważ
najważniejszy cel South Stream – powstrzymanie
dywersyfikacji dostaw gazu do Europy - został
prawie w całości osiągnięty. Gaz z gazociągu TAP
trafi na inne rynki i to w niewielkiej ilości, co
nie niesie znaczącego uszczerbku dla interesów
22. 22
Gazpromu. Odrzucenie Nabucco-West było
efektem niechęci Azerbejdżanu do wchodzenia
w konflikt z rosyjskim Gazpromem. Wpływ na
tą decyzję miało także wygranie przez azerską
państwową spółkę SOCAR przetargu, który
pozwolijejprzejąćgreckąsieciągazowąiterminal
LNG, co daje Azerbejdżanowi więcej opcji
wyboru przyszłych rynków gazowych. Budowa
gazociągu TANAP przez Azerbejdżan i Turcję
oraz odrzucenie Nabucco West powoduje, że
Południowy Korytarz nie będzie miał znaczenia
geopolitycznego dla UE i staje się narzędziem
realizacji głównie interesów Azerbejdżanu.
Niepewna realizacja?
Rezygnacja z budowy Nabucco spowodowała,
że coraz częściej pojawiły się głosy
sugerujące rezygnację także z projektu South
Stream. Od czasu kryzysu w 2009 r. wciąż
bowiem utrzymywał się niski popyt na gaz
w Europie, a w dodatku Gazprom zaczął tracić
na konkurencyjności na europejskim rynku na
rzecz innych dostawców. To spowodowało, że
coraz bardziej wątpliwa stawała się ekonomiczna
zasadność budowy, kolejnej po Nord Streamie,
rury. Eksperci podkreślali, że po oddaniu tej
ostatniej Gazprom już obecnie odnotowuje
dużą nadwyżkę przepustowości w stosunku do
zakontraktowanego wolumenu gazu. W kwietniu
2013 r. Rosja zaproponowała budowę gazociągu
Jamału II przez Białoruś i Polską, co przez część
ekspertów zostało odebrane, jako pretekst do
modyfikacji założeń projektu South Stream. Ze
strony rosyjskiej konsekwentnie podkreślane jest
jednak zainteresowanie projektem. Potwierdza
to oficjalne rozpoczęcie budowy, które odbyło
się 7 grudnia 2012 r. Wydarzenie miało charakter
symboliczny, ponieważ realna budowa ma się
rozpocząć w 2014 r. Wydarzenie miało dowieść
prestiżowego zwycięstwa Gazpromu i pokazać,
że projekt jest realizowany zgodnie z planem.
Podobny charakter miała oficjalna inauguracja
budowy w Bułgarii 31 października 2013 r.
i 24 listopada 2013 r. w Serbii. Niemniej w tych
przypadkach wydarzeniom towarzyszyły ważne
ustalenia. Pierwszą ceremonię poprzedziło
zawarcie nowego porozumienia precyzującego
warunki finansowania bułgarskiego odcinka.
Wbrew początkowym ustaleniom Sofia będzie
pobierać opłaty tranzytowe już od pierwszego
roku funkcjonowania gazociągu. Inauguracji
w Serbii towarzyszyło podpisanie umowy
o finansowaniu inwestycji i umowy o tranzycie,
a dwa tygodnie przed ceremonią władze Serbii
wydały pozwolenie na budowę gazociągu.
Belgrad jako jedyny zgodził się na większościowy
udział Gazpromu w joint venture, co wynika ze
słabej pozycji negocjacyjnej Belgradu.
Realizacja projektu mimo oczywistych
i poważnych ekonomicznych wątpliwości,
a w dodatku w okresie niesprzyjających
okoliczności dowodzi dużej determinacji Kremla
w realizacji przedsięwzięcia. Wydaje się, że
strategiczna ranga gazociągu spowodowała,
że projekt stał się „too big to fail” i rezygnacja
z niego oznaczałaby dużą prestiżową porażkę
Moskwy. Kontynuacja projektu mimo wątpliwej
rentowności dowiodła, że kluczową motywacją
Kremla są kwestie geopolityczne, w tym przede
wszystkim stworzenie wygodnego narzędzia
nacisku na władzę w Kijowie. Zasadne w tym
kontekście jest pytanie o budowę South Stream
w przypadku przejęcia ukraińskiej infrastruktury
przesyłowej. Szef Gazpromu, Aleksiej Miller,
deklarował, że w przypadku objęcia kontroli
nad ukraińskimi gazociągami Rosja mogłaby
w ogóle zrezygnować z realizacji South Streamu.
Wyraźny zwrot prorosyjski Ukrainy w stronę
Rosji w 2013 r. przed szczytem w Wilnie, który
zaowocował odłożeniem ad acta podpisanie
umowy stowarzyszeniowej wskazuje, że taki
wariant nie jest wykluczony. Co prawda rabat
na cenę gazu, jaki Kijów otrzymał w zamian
za odstąpienie od podpisania umowy, nie
przewidywał zbycia kontroli nad gazociągami,
ale w sytuacji utrzymania fatalnej sytuacji
gospodarczej i koniecznością dalszej pomocy
ze strony Rosji, kolejne żądania Kremla mogą
dotyczyć ukraińskich gazociągów.
Paradoksalnie, jeśli na europejskim rynku gazu
nie nastąpią znaczące zmiany, to nie Europa
uzależni się bardziej od Gazpromu, ale to
rosyjska spółka w jeszcze większym stopniu
23. 23
będzie uzależniona od europejskiego rynku.
Rozbudowa infrastruktury pozwalającej na
pozyskiwanie gazu od innych dostawców,
w tym z rynku LNG oraz postęp w budowie
wspólnego rynku UE, powoduje coraz większą
dostępność gazu w Europie spoza Rosji. Nie jest
więc wykluczone, że jeśli Gazprom nie będzie
oferował konkurencyjnej ceny, wybudowany
gazociąg South Stream w dużej mierze może
pozostać „suchy”. Co więcej budowa kosztownej
infrastruktury powoduje, że rosyjski monopolista
będzie miał ograniczone możliwości ekspansji na
rynek azjatycki. Mimo deklarowanej od wielu lat
dywersyfikacji kierunków eksportu gazu poprzez
budowę lądowego połączenia w kierunku Azji
Wschodniej, dotychczas rosyjski gaz trafia
w niewielkiej ilości na ten rynek, jedynie poprzez
terminal LNG we Władywostoku.
South Stream a III pakiet energetyczny
Istotnym problemem w realizacji projektu jest
zarzut Komisji Europejskiej niezgodności umów
zawieranych przez Rosjan i państwa tranzytowe
(Austrią, Bułgarią, Chorwacją, Grecją, Słowenią,
Węgrami i Serbią) z III pakietem energetycznym.
Komisja w grudniu 2013 r. wniosła o zmianę
porozumień, aby uwzględniały fakt, że Gazprom
jako producent nie może być właścicielem
i operatorem systemu przesyłowego. Komisja
zwróciła także uwagę, aby zapewniony był
swobodny dostęp stron trzecich do gazociągu
oraz w transparentny sposób rozstrzygnięta
kwestia taryf. Spór wokół South Streamu
jest drugim strategicznym starciem między
UE a Rosją dotyczącym unijnego prawa
gazowego. Pierwszym jest rozpoczęte
w 2012 r. i wciąż nierozstrzygnięte postępowanie
antymonopolowe przeciw rosyjskiej spółce.
Zarzuty Komisji zostały formalnie przedstawione
w trakcie trwającego politycznego konfliktu
na Ukrainie. W związku z tym często były
odczytywane, jako sygnał o wykorzystywaniu
sprawy South Stream w geopolitycznej grze
z Rosją, ale należy mieć na uwadze fakt, że
działania KE są wynikiem długofalowych działań
UE na rynku gazu.
Stanowisko KE, podobnie jak w przypadku
zastrzeżeń dotyczących nadużywania pozycji
rynkowej, spotkało się ze sprzeciwem Rosji, która
podnosi, że jako państwo nienależące do UE, nie
jeststronąIIIpakietuenergetycznego.Kremldąży
do pełnej swobody dysponowania dostępem
do gazociągu i jego przepustowością. Dlatego
przedstawiciele Rosji zabiegają o wprowadzenie
zapisu gwarantującego wyłączenie rosyjskich
gazociągów spod unijnych regulacji do umowy
Rosja–UE. Szanse na uwzględnienie postulatów
Gazpromu są jednak niewielkie. Należy jednak
podkreślić,żenawetnegatywnaopiniaKomisjinie
jestwstaniezatrzymaćinwestycji,aconajwyższej
utrudnić jej finansowanie. Stanowisko Komisji
jest niezręczne przede wszystkim dla państw
UE, które podpisały z Rosją umowę, a które nie
mogą sobie pozwolić na otwarty konflikt wokół
prawa UE. Obecnie starają się balansować, aby
z jednej strony zachować zgodność gazociągu z III
pakietem, a z drugiej wywiązać się ze zobowiązań
wobec Gazpromu. Komisja ostrzegła, że jeśli
Rosja odmówi renegocjacji umów z rządami,
będzie musiała zalecić krajom członkowskim, by
nie stosowały tych umów, ponieważ nie będzie
to zgodne z prawem UE.
Paweł Musiałek – ekspert Fundacji
Dyplomacja i Polityka
24. 24
Wprowadzenie
W czerwcu 2013 r. na łamach brytyjskiego
dziennika The Guardian i amerykańskiego The
Washington Post ukazała się seria artykułów
przedstawiających skalę inwigilacji prowadzoną
przez amerykańskie służby specjalne. Źródłem
informacji okazał się informatyk Edward
Snowden, były współpracownik CIA i NSA, który
od kwietnia 2012 r. zbierał tajne dane wskazujące
na przekraczanie kompetencji amerykańskich
służb i ich rzekomo nielegalnych metod działania.
Szpiegowanie obywateli
Dokumenty dostarczone przez Snowdena
ujawniały, że Narodowa Agencja Bezpieczeństwa
systematycznie gromadziła dane milionów
użytkowników telefonii komórkowych
w USA, w tym informacje dotyczące lokalizacji
i treści rozmów. Upubliczniono m.in. istnienie
tajnego programu PRISM, dającego pełny
i niekontrolowany dostęp rządowym agencjom
do informacji zawartych na serwerach takich
potentatów IT, jak Microsoft, Facebook,
Yahoo, Google, YouTube, Apple. Komputerowy
system X-Keyscore umożliwiał z kolei wgląd
rządowym analitykom do prywatnej mailowej
korespondencji Amerykanów, czatów, historii
przeglądania stron internetowych i śledzenia
transakcji pieniężnych bez uprzedniej autoryzacji
sądowej, dzięki czemu tworzono wyszukane
modele społecznych powiązań danej osoby,
mogące określić jej profil i lokalizację. Krótko
po opublikowaniu tych informacji prezydent
Barack Obama zapewnił w jednym z wywiadów,
że „nikt nie szpieguje Amerykanów”, ale James
R. Clapper, dyrektor National Intelligence wydał
oświadczenie, w którym stwierdził, że informacje
uzyskiwane za pomocą tych programów
„wykorzystywane są do obrony kraju przed
rozmaitymi zagrożeniami”, czym potwierdził fakt
inwigilacji.
Sensacyjnymi okazały się doniesienia
o szpiegowaniu obywateli w innych państwach.
NSA miała pozyskiwać dostęp do systemów
telefonii komórkowych, m.in. w Chinach, Brazylii,
Australii, Niemczech, Francji, Holandii i krajach
skandynawskich. Przy tym dostęp ten często
odbywał się przy aprobacie służb inwigilowanego
kraju. Przykładowo niemiecka agencja
bezpieczeństwa Bundesverfassungsschutz
miała systematycznie przesyłać dane osobowe
niemieckich rezydentów do NSA i CIA w zamian za
informacjedotycząceszpiegostwawsieci.Według
doniesień Snowdena amerykańska Agencja
Bezpieczeństwa dziennie potrafi zgromadzić
informacje z ponad 20 milionów rozmów
telefonicznych w Niemczech, a w Hiszpanii
tylko w grudniu 2012 r. zgromadzono ponad
60 milionów takich danych. Dopuszczano się
również szpiegostwa gospodarczego inwigilując
firmy handlujące surowcami naturalnymi, jak
brazylijski Petrobras.
Szpiegowanie przywódców innych państw
Prawdziwą konsternację wywołały w mediach
doniesienia o szpiegowaniu przez amerykańskie
dr Rafał Wordliczek
5. Medialna wrzawa, niewiele znaczące skutki.
Konsekwencje afery Snowdena.
W połowie roku 2013 światem wstrząsnęły informacje dotyczące ogromnej inwigilacji obywateli,
jaką miały prowadzić amerykańskie służby specjalne. Źródłem przecieku okazał się pracujący
w CIA informatyk - Edward Snowden. Oburzenie było tym większe, że szpiegowaniu podlegać mieli
także przywódcy innych państw. Pomimo dużej medialnej nośności afera podsłuchowa dotychczas
jednak nie przyniosła poważnych konsekwencji ani w polityce wewnętrznej, ani międzynarodowej
USA.
25. 25
agencje rządowe przywódców i instytucji innych
państw. Media doniosły o podsłuchiwaniu m.in.
ambasady Unii Europejskiej w Waszyngtonie,
europejskich przedstawicieli przy ONZ
w Nowym Jorku, Komisji Europejskiej w Brukseli,
przechwytywano tajne rozmowy dyplomatów
podczas szczytu G-20 w Londynie w 2009 r.
i Toronto w 2010 r. We wrześniu z informacji
udostępnionych przez Snowdena wynikało,
że obiektem inwigilacji było 35 światowych
przywódców, w tym prezydent Brazylii Dilma
Rousseff i jej najbliżsi współpracownicy,
prezydent Meksyku Enrique Peña Nieto, a także
sama kanclerz Niemiec Angela Merkel. Biały
Dom zaprzeczył tym doniesieniom stwierdzając,
że kanclerz nie była i nie będzie podsłuchiwana.
Inny tajny program o nazwie Stateroom zakładał
przechwytywanie informacji telefonicznych
z ministerstw w 80 państwach na świecie dzięki
nadajnikom zamontowanym w siedzibach
amerykańskich ambasad i konsulatów. Program
przeprowadzany przez amerykańskie misje
dyplomatyczne na polecenie NSA i CIA pozwalał
na dogłębną inwigilację pod przykryciem
oficjalnych akredytacji i immunitetów. Do
monitorowania niemieckich agencji rządowych
i członków Bundestagu wykorzystywana
była między innymi amerykańska ambasada
w Berlinie, zlokalizowana tuż przy Bramie
Brandenburskiej.
SamEdwardSnowdenjeszczeprzedujawnieniem
światu informacji dotyczących nieprawidłowości
w pracy amerykańskich służb specjalnych uciekł
do Hong Kongu. Po wybuchu skandalu, E.
Snowden w wywiadzie dla The Guardian ujawnił,
żetoonjestźródłemtychsensacyjnychinformacji.
Powiedział też, że jedynym jego motywem
jest chęć poinformowania światowej opinii
publicznej o powszechnym niebezpieczeństwie
inwigilacji. 14 czerwca 2013 r. postawiono mu
oficjalne zarzuty kradzieży rządowej własności
i ujawniania tajnych informacji dotyczących
bezpieczeństwa narodowego, co zgodnie
z amerykańskim prawem jest formą szpiegostwa.
W dniu unieważnienia przez Stany Zjednoczone
paszportu Snowdena i wydania nakazu
ekstradycji, bohater afery uciekł do Moskwy,
gdzie przez ponad miesiąc przebywał w strefie
tranzytowej lotniska Szeremietiewo, aż do czasu
uzyskania rosyjskiego azylu. W międzyczasie
starał się o uzyskanie azylu w 26 krajach, jednak
żaden nie przyjął podania amerykańskiego
whistblowera. Będąc w Moskwie Snowden
dalsze tajne dokumenty, które zdołał wykraść
podczas swojej pracy dla NSA, a których, jak sam
twierdzi, jest około miliona. Amerykanin uzyskał
poparcie dla swoich działań ze strony Juliana
Assange’a, założyciela WikiLeaks i organizacji
kontrolujących swobody obywatelskie, m.in. od
Amnesty International, Wysokiego Komisarza
ONZ ds. Praw Człowieka oraz Transparency
International.
Inwigilacja nie od dziś
W Stanach Zjednoczonych po aferze Snowdena
rozgorzała dyskusja na temat prawa do
prywatności obywateli i ewentualnych jego
naruszeńprzypozyskiwaniuosobistychinformacji
przezsłużbyspecjalne.SekretarzstanuJohnKerry
przyznał,żewniektórychprzypadkachNSAmogła
„posunąć się za daleko w swojej działalności”.
Niemniej szef NSA gen. Keith Alexander broni
programu PRISM twierdząc przed senacką
komisją, że umożliwił on powstrzymanie wielu
groźnych przestępców i terrorystów zarówno
w USA, jak i w innych krajach. Przypomniał,
że dzięki internetowej inwigilacji udało się
zapobiec zamachom przygotowywanym przez
Nadżibullaha Zaziego, Afgańczyka mieszkającego
w Stanach Zjednoczonych, który przyznał
się do planowania samobójczych ataków
terrorystycznych w Nowym Jorku. Generał i część
polityków z Waszyngtonu oskarżyła Snowdena
o nadwyrężenie bezpieczeństwa kraju. Sama
amerykańska opinia publiczna jest podzielona
w ocenie wydarzeń. W ostatnim sondażu Pew
Research Center 55% badanych stwierdziło, że
Snowden naruszył publiczny interes Ameryki
ujawniając tajne dokumenty. Pomimo dużej
medialnej nośności afera podsłuchowa, którą
wywołały informacje przekazywane przez
Edwarda Snowdena, nie przyniosła dotychczas
poważnych konsekwencji ani w polityce
26. 26
wewnętrznej, ani międzynarodowej USA.
Towarzyszący wydarzeniu szum medialny nie
odpowiadawięcrealnemuznaczeniuwydarzenia.
Przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych
korzystaniezpodsłuchuwcelachbezpieczeństwa
jest znaną opinii publicznej praktyką. Pierwsze
masowe inwigilacje sięgają czasów między
I a II wojną światową, kiedy w latach prohibicji
za pomocą podsłuchów próbowano złapać
przemytników alkoholu, a w okresie pierwszej
czerwonej gorączki wytropić komunistów
i anarchistów. Po II wojnie światowej metody
inwigilacji stają się coraz szerzej stosowane
ze względu na rozwój dotychczasowych służb
specjalnych, w tym FBI, jak i dzięki powstaniu
nowych instytucji, w tym CIA i NSA. W latach 70.
XX w., dzięki działalności senackich komisji opinia
publiczna dowiedziała się, że od lat 50. masowo
inwigilowano setki tysięcy osób podejrzewanych
o działalność zagrażającą bezpieczeństwu
Stanów Zjednoczonych. Wspomnieć należy
chociażby o trwającym wiele lat programie FBI
COINTELPRO, podczas którego infiltrowano
studentów, działaczy ruchów obywatelskich,
imigrantów, itp. Jednocześnie od tego czasu
mamy do czynienia z próbami usankcjonowania
działalności służb specjalnych, które mogą
naruszać konstytucyjne swobody obywatelskie.
Po atakach terrorystycznych z 11 września 2001
r. nastąpiła kolejna fala zmożonej aktywności
agencji. Ustawy PATRIOT, Protect America oraz
poprawka wniesiona do ustawy FISA umożliwiły
tajnymsłużbomswobodniejszydostępdodanych
obywateli. Zmiany legislacyjne usprawiedliwiane
były ideą narodowej strategii bezpieczeństwa
i prewencyjnym działaniem przeciw aktom
terroryzmu.
Konsekwencje w polityce wewnętrznej
Rozwój sprawy Snowdena, gdzie po serii
pierwszych informacji sprawa ta straciła na
dynamice, dowodzi, że dla wielu Amerykanów
takie metody działań służb nie budzą dużych
emocji. Edward Snowden nie okazał się na
tyle ważną personą, aby oddalić przeciętnego
Amerykanina od problemów wewnętrznych,
z jakimi borykają się obecnie Stany Zjednoczone.
Po pierwszych sensacyjnych doniesieniach
o powszechnej inwigilacji sprawa ta ustąpiła
miejsca problemom z przyjęciem ustawy
budżetowej, wdrażaniem nowego systemu
opieki zdrowotnej, czyli tym, co bezpośrednio
dotyka każdego obywatela. Świadczy to o tym,
że ranga tego wydarzenia najwyraźniej nie jest,
aż tak istotna jak próbują to przedstawić niektóre
media i środowiska. Nagłośnienie sprawy było
w dużej mierze efektem wakacyjnego okresu,
na który przypadł rozwój afery, a który sprzyja
nagłaśnianiu spraw mających drugorzędne
znaczenie.
Naruszenieswobódobywatelskichorazwolności,
będącej fundamentem Ameryki, miało, w ocenie
wielu komentatorów, spowodować utratę
popularności Baracka Obamy. Tymczasem
sprawa Snowdena w bardzo niewielkim stopniu
nadszarpnęła wizerunek Prezydenta USA.
Główne media i ośrodki opiniotwórcze nie
wiązałysprawypersonalniezObamą,wwiększym
stopniu obarczając odpowiedzialnością jego
administrację. Do tego zmierzali również
doradcy medialni Prezydenta wskazując,
że nie jest on w stanie w pełni kontrolować
ogromnej machiny administracyjnej, w tym
wszystkich operacji służb specjalnych. Należy
jednak przypuszczać, że prawdopodobnie
posiadał on wiedzę przynajmniej o inwigilacji
najważniejszych przywódców. Pierwszy
czarnoskóry prezydent Stanów Zjednoczonych,
a więc postać symboliczna, cieszy się jednak na
tyle dużą popularnością i silną pozycją medialną,
że sprawa podsłuchów nie powinna obciążyć
jego karty w historii kraju.
Afera podsłuchowa jest jednak prestiżową
porażką Stanów Zjednoczonych. Po raz pierwszy
na taką skalę pracownik służb specjalnych
ukradł i upublicznił tajne materiały. Podobna
sytuacja miała miejsce przy aferze WikiLeaks,
ale w tym przypadku szeregowy Bradley
Manning dostarczający tajne dokumenty został
aresztowany i skazany za kradzież własności
państwowej. Afera Snowdena jest bardziej
dotkliwa wizerunkowo dla Waszyngtonu,
27. 27
ponieważ jej główny bohater uciekł z USA do
Hong Kongu, a następnie do Rosji, próbując
wcześniej znaleźć schronienie w krajach Ameryki
Łacińskiej, również tak nieprzychylnych Stanom
Zjednoczonym jak Ekwador, Wenezuela, czy
Boliwia. Dlatego wydaje się, że Amerykanie
w dalszym ciągu będą podejmowali działania
celem ściągnięcia Snowdena do USA i osądzenia
go pod zarzutem dokonania zdrady.
Konsekwencje międzynarodowe
Z dokumentów udostępnionych przez Edwarda
Snowdena świat dowiedział się, że obiektem
zainteresowaniaamerykańskichsłużbspecjalnych
byli nie tylko obywatele amerykańscy, ale także
innych narodowości w wielu różnych krajach.
W mediach bardzo często pomija się jednak
fakt, że przy gromadzeniu danych o obywatelach
poza USA głównym źródłem dostarczającym
informacje są lokalne służby krajowe,
a więc nie tylko NSA czy CIA, na które zrzuca się
odpowiedzialność. Rola „Sojuszu Pięciorga Oczu”
(Five Eyes), czyli porozumienia pomiędzy tajnymi
służbami Stanów Zjednoczonych, Wielkiej
Brytanii, Australii, Nowej Zelandii i Kanady
o wymianie informacji zawartego jeszcze pod
koniec lat 40. XX w. oraz ich kooperacja z innymi
krajami pokazuje, że współpraca wywiadów
jest standardem dzisiejszej rzeczywistości
politycznej na świecie, a inwigilacja zjawiskiem
powszechnym.
Podsłuchiwanie przywódców i polityków obcych
państw nie jest również praktyką dotychczas
nieznaną w polityce międzynarodowej. Nie
ma wątpliwości co do tego, że doniesienia
z pierwszej ręki od osób decyzyjnych w kraju są
najbardziej pożądanymi przez wywiad i każde
liczące się państwo dąży do tego, aby uzyskać
jak najbliższe kanały dostępu do najwyższych
rangą polityków. Nadszarpnięcie zaufania ze
strony sojuszników Stanów Zjednoczonych jest
jedną z najważniejszych konsekwencji afery
podsłuchowej,aleniewydajesiębyćonaznaczącą
dla pozycji USA na świecie. Mocno podkreślana
przez media reakcja kanclerz Angeli Merkel na
informacje dotyczące jej podsłuchiwania wydaje
się być jedynie grą pozorów. „Musimy mieć
zaufanie do naszych partnerów; szpiegowanie
swoich przyjaciół jest niedopuszczalne” – mówiła
kanclerz. Angela Merkel rzeczywiście mogła być
zdziwiona podsłuchem, aczkolwiek przesadą
jest „zszokowanie” inwigilacją, o czym donosiły
niektóre media. Rozpoczynająca trzecią kadencją
szefowa niemieckiego rządu bardzo dobrze zna
realia pracy wywiadowczej i zdaje sobie sprawę,
że takie praktyki są domeną każdych służb
specjalnych. Ponadto zbyt wiele wzajemnych
interesów łączy Niemcy i Amerykę, by ta
kwestia mogła poważnie wpłynąć na wzajemne
relacje. Afera nie spowodowała więc oziębienia
stosunków czy zmian w polityce Berlina wobec
Waszyngtonu, aczkolwiek z uwagi na posiadanie
wielu wrażliwych informacji przez Snowdena nie
można wykluczyć, że sprawa będzie rozwojowa.
Sprawa inwigilacji została wykorzystana
propagandowo przez antyamerykańskie rządy
latynoskich prezydentów. Przebywający w strefie
tranzytowej lotniska Szeremietiewo Snowden
starał się o azyl w krajach Ameryki Łacińskiej.
W lipcu w Moskwie przebywał prezydent Boliwii
Evo Morales, który po śmierci Hugo Chaveza
pretenduje do bycia przywódcą latynoskim
przeciwko Stanom Zjednoczonym. Istniała
obawa, że w drodze powrotnej do La Paz zabierze
on na pokład Snowdena, dlatego zmuszono
prezydencki samolot do lądowania w Wiedniu.
Po przeszukaniu stwierdzono, że bohatera afery
nie było w samolocie. Rosja całą sytuację uznała
za skandal, który, zdaniem Kremla, dowodził,
że Europa jest na usługach Ameryki, która
w realizacji swoich interesów nie cofnie się nawet
przed upokorzeniem głowy państwa. Należy
jednak zwrócić uwagę, że kryzys w stosunkach
amerykańsko-boliwijskich trwa od 2006 r.,
kiedy prezydentem został Morales. Sprawa
Snowdena nie była więc bezpośrednim źródłem
napięcia relacji z Waszyngtonem, a jedynie
służyła Moralesowi do celów propagandowych.
Tą samą retoryką posłużył się także prezydent
Rosji. Władimir Putin wykorzystał incydent
z prezydentem Boliwii do udowodnienia
egoistycznej postawy Stanów Zjednoczonych
w polityce międzynarodowej i promocji Rosji,
28. 28
jako państwa sprzyjającego interesom regionu
Ameryki Południowej.
Podsumowanie
Sprawa podsłuchów ujawniona przez Edwarda
Snowdena, jak wskazuje prof. Zbigniew
Lewicki może być elementem gry wywiadów
prowadzących do osłabienia Stanów
Zjednoczonych. Jest zagadką dlaczego świetnie
opłacany trzydziestolatek nagle przechodzi na
stronę antyamerykańską i mówi o tym, że leży mu
na sercu dobro obywateli amerykańskich. To są
jednak pytania, na które oddaleni od kulis polityki
ludzie, czy nawet obserwatorzy sceny politycznej
mogą tylko dywagować. Racje ma dr Grzegorz
Kostrzewa – Zorbas, który skomentował sprawę
mówiąc o „globalnym teatrze rozgrywanym
przed zdumionymi oczami społeczeństw,
które nie znają się na polityce i rządzącymi nią
regułami”. Wiedzą o nich tylko gracze polityczni,
a reszta porusza się w tej materii po omacku
bazując na informacjach z drugiej i trzeciej
ręki. Dlatego afera miała większy rezonans
dla opinii publicznej niż w realnej polityce.
Ujawnione praktyki amerykańskich służb
specjalnych pokazują jak wygląda współczesny
świat i międzynarodowa polityka. Państwa,
które reguł tych nie przyjmują same odcinają się
od źródłem informacji. Sama afera nie zmieni
metod działalności służb, aczkolwiek zmusi ich
do lepszych zabezpieczeń i bardziej dyskretnych
mechanizmów pozyskiwania informacji.
dr Rafał Wordliczek – ekspert Fundacji
Dyplomacja i Polityka
współpraca – Agnieszka Nowak, analityk
Fundacji Dyplomacja i Polityka
29. 29
Wprowadzenie
Niespodziewana rezygnacja papieża Benedykta
XVI z posługi Piotrowej, zapowiedziana przed
gronem kardynałów w dniu 11 lutego 2013 r.
w Watykanie, a następnie przekazana światu
przez media, postawiła po raz pierwszy
świat katolicki i Kościół przed faktem dotąd
niespotykanym. Niespełna ośmioletni pontyfikat
wybitnego „papieża teologa” – niedocenianego
i wielokrotnie niesłusznie krytykowanego
za zarządzanie Kościołem – zakończył się
w sposób niecodzienny. Niespodziewana decyzja
Benedykta XVI pozwoliła jednak ocenić jego
dokonania w sposób bardziej zrównoważony
i neutralny. Nawet najwięksi przeciwnicy
papieża uznali jego gest za godny prawdziwego
męża stanu, a poczucie odpowiedzialności za
Kościół, którym się kierował za cenne przesłanie
dla współczesnego świata. Tym niemniej stan
niepewności, troski o przyszłość Kościoła
i stawiane znaki zapytania o kierunek dalszej
strategii zdominowały przekaz medialny.
Stolica Apostolska i Kościół katolicki znalazły się
porazpierwszyodśmierciJanaPawłaIIwcentrum
zainteresowania mediów całego świata.
Wskazywano na pozytywne procesy wewnątrz
samegoKościołaimożliwościzwiązanezwyborem
nowego następcy Świętego Piotra. Analizy,
spekulacje medialne i wskazywanie faworytów
wśród kardynałów (papabile), zwłaszcza po
efektywnym opróżnieniu katedry Św. Piotra
(po 28 lutego 2013 r.), uwzględniały globalny
i powszechny charakter Kościoła katolickiego.
Rozważano możliwość wyboru kandydata
spoza Europy, choć początkowo uznawano
takie rozwiązanie za mniej prawdopodobne
po dwóch niewłoskich pontyfikatach. Bardziej
wnikliwi obserwatorzy utrzymywali jednak, iż
sytuacja dojrzała do podkreślenia uniwersalnego
przekazu Kościoła, jego pasterskiej i misyjnej roli
w świecie. Zaznaczano w związku z tym, iż od
kilkunastu lat epicentrum świata katolickiego
przeniosło się z Europy na nowe kontynenty,
zwłaszcza pod względem liczby wyznawców (3/4
katolików mieszka poza Europą), jak również
ilości powołań i rozbudowy struktur kościelnych.
Wybór przez Kolegium Kardynałów 77-letniego
arcybiskupa Buenos Aires, Jorge Maria
Bergoglio, na 266. następcę Świętego Piotra
był zaskoczeniem nie mniejszym, niż wybór
35 lat temu arcybiskupa Krakowa. Wprawdzie
Bergoglio znajdował się na liście potencjalnych
kandydatów, a Amerykę Łacińską uznawano od
dawna za najbardziej obiecujący dla Kościoła
kontynent (z liczbą katolików sięgającą prawie
500 milionów, w stosunku wobec 300 milionów
w Europie) to jednak z uwagi na zaawansowany
wiek argentyński kardynał nie był postrzegany
jako faworyt.
Ukazanie się papieża w dniu 13 marca w loży
błogosławieństw Bazyliki Świętego Piotra, proste
i serdeczne gesty pozdrowienia skierowane do
zgromadzonych wiernych oraz wybranie imienia
Franciszek wyznaczyło od razu nowy, bardziej
otwarty styl pontyfikatu. Wielu komentatorów
z niedowierzaniem odnotowywała wybór
argentyńskiego jezuity o włoskich korzeniach
na nowego papieża upatrując w tym znak czasu,
nie koniecznie prowadzący do pozytywnych
rozwiązań dla Kościoła. Lewicowe media niemal
dr Krzysztof Strzałka
6. Papież Franciszek i nowy pasterski wymiar działalności
Stolicy Apostolskiej
Niespodziewana decyzja Benedykta XVI postawiły Kościół Katolicki w sytuacji dotąd niespotykanej.
Wybór na Stolicę Piotrową dnia 13 marca 2013 r. argentyńskiego kardynała Jorge Maria Bergolio
i jego proste oraz serdeczne gesty pozdrowienia skierowane tego wieczoru do zgromadzonych
wiernych wyznaczyło nowy, inny styl pontyfikatu.
30. 30
od razu wyciągnęły niesprawdzone i, jak się
później okazało, nieprawdziwe informacje
o współpracy Jorge Bergolio z reżimem
argentyńskich generałów w latach 70-tych. Nie
przeszkodziło to tym samym środowiskom po
kilku miesiącach nowego pontyfikatu uczynić
z papieża „rewolucjonistę” i swojego „pupila”,
przede wszystkim za sprawą interpretacji
wyrwanych z kontekstu publicznych wypowiedzi
Franciszka dotyczących kwestii etycznych
i moralnych.
Pierwsze tygodnie potwierdziły, iż nowy
pontyfikat będzie oznaczał dla Kościoła i świata
nową jakość. Widocznym było, że stanie on pod
znakiemjezuickiejsłużby,ubóstwaŚw.Franciszka,
prostoty gestów i wezwań do pokory, miłości
i miłosierdzia. Papież Franciszek przywykły
do prostego trybu życia i pracy w Argentynie,
bezpośrednich kontaktów oraz bycia blisko
wiernych - starał się zaadoptować te mechanizmy
do warunków działalności w Watykanie.
Zrezygnował z zamieszkania w Pałacu
Apostolskim na rzecz skromnej rezydencji
w Kolegium Św. Marty. Porusza się najczęściej
pieszo. Komunikuje bezpośrednio swoje
polecenia oraz stara się osobiście odpowiadać na
listy i prośby do niego kierowane. Komunikację ze
światem umożliwia papieżowi Franciszkowi także
uruchomiony niemal natychmiast po inauguracji
pontyfikatu profil na Tweeterze, który cieszy się
niesłabnącym zainteresowaniem internautów
(ponad 11 milionów wpisów do końca 2013 r.),
co wzmacnia zainteresowanie jego działalnością.
W uroczystościach z udziałem papieża Franciszka
w 2013 roku w Watykanie (audiencje generalne,
spotkania na modlitwie Anioł Pański, Msze
Święte) wzięła udział rekordowa liczba ponad
6,6 mln osób. Stanowi to dwukrotnie więcej niż
w okresie pontyfikatu poprzedniego papieża
Benedykta XVI.
Duszpasterska odnowa Kościoła w duchu Św.
Franciszka i Św. Ignacego
Papież „pochodzący z końca świata” poprzez
proste gesty, serdeczność oraz pozytywny
i spontaniczny przekaz słowny potrafił niemal od
razu ująć i zachwycić świat nie tylko wierzących,
czego wyrazem są wielotysięczne tłumy obecne
na modlitwach, audiencjach generalnych, czy
też publicznych nabożeństwach. Bezpośredni
styl zarówno w działaniu, jak i w codziennych
homiliach, częsty uśmiech na twarzy, solidarność
z cierpiącymi i potrzebującymi zjednują
papieżowi ogromną popularność i sympatię oraz
świadczą o „pasterskim” charakterze nowego
pontyfikatu. Czy z tych zewnętrznych świadectw
można wysnuć jednak prawdziwy program
nowego papieża? Niektórzy sądzą, iż sam wybór
imienia Franciszek, jezuicki rodowód Ojca
Świętego oraz jego argentyńskie doświadczenie
są przekonującymi wskazówkami, aby rozpoznać
wnichcharakternowegookresuwżyciuKościoła.
Wydajesię,żejestwtymsporoprawdy.Wkażdym
razie powyższe elementy, pierwsze publiczne
wystąpienia, dotychczasowe homilie i dwa
oficjalne dokumenty papieskie (encyklika Lumen
fidei – Światło wiary - z 5 lipca 2013 r. i adhortacja
apostolska Evangelii gaudium - Radość ewangelii
- z 24 listopada 2013 r.) świadczą o dość jasnym
przesłaniu, jakie się wyłania na przyszłość.
Kościół Franciszka to „kościół ubogi dla
ubogich”, samarytański, przemawiający
prostym, zrozumiałym dla wszystkich językiem,
Kościół pokorny i otwarty, bliski cierpiącym
i poszukującym, wyciągający rękę do wątpiących
i bardziej miłosierny, niż potępiający.
Niewątpliwie taki pastoralny i duszpasterski
charakter nowego pontyfikatu jest wyrazem
nowego spojrzenia na Kościół i jego potrzeby,
na Kościół nie jako instytucję, ale wspólnotę
wszystkich wierzących: osób konsekrowanych,
świeckich oraz poszukujących. Wezwanie
papieża do skupienia się na podstawach
wiary, wyjaśniania jej poprzez nowe i proste
formy przekazu oraz osobiste świadectwo jest
wezwaniem do odnowy i reformy.
Adhortacja „Radość ewangelii” powstała na
zakończenie „Roku Wiary” (ogłoszona 24
listopada 2013 r.) i będąca efektem pracy
Synodu Biskupów na temat nowej ewangelizacji
(z października 2012 r.) wyraża w sposób
najpełniejszy programowe tezy nowego papieża.