SlideShare a Scribd company logo
1 of 148
Południowe Kaszuby (Brda)
25-30.06.2015
Skład obozu:
 Dr hab. Wojciech Wiesner
 Marta Mucha (sekretarz), Zuzanna Wilczyńska
(wodzirej), Emilia Just (fotograf), Karolina Przyboś
(topograf), Aleksandra Augustyniak (ekolog), Joanna
Krzeszowska (ratownik), ja – Joanna Mastalerz
(kronikarz)
 Andrzej Prymel (szef), Michał Łastowski (sprzętowy
I), Rafał Goriaczko (Sprzętowy II), Mateusz Ziętek
(finansowy), Paweł Osiński (żywieniowy)
Zwiedzanie Swornychgaci
Integracja
Pierwszego dnia pan profesor odpuścił nam pływanie
kajakiem z racji niewielkich problemów technicznych (na
szczęście!). Jednakże w myśl zasady, że zajęcia dydaktyczne
nie mogą być czasem wolnym, udaliśmy się na bardzo
ciekawą wycieczkę po Swornychgaciach. Widzieliśmy Dom
Kaszubski, gdzie kupiliśmy mapy okolicy (Zaborski Park
Krajobrazowy). Na piętrze domu panie splatały wiklinę, na
dole mieści się sklepik i wystawa przedmiotów użytku
domowego. Byliśmy też w kościele św. Barbary, który na
wszystkich zrobił większe wrażenie niż wszystkie kościoły
z objazdówki. Przy okazji zrobiliśmy solidne zakupy na
kolację.
Wieczór spędziliśmy wspólnie paląc ognisko i bawiąc
się w „Zgadnij kim jestem”. Poszliśmy spać przed 23. Noc
była… naprawdę zimna.
Rozkładamy namioty po raz pierwszy…
Rafał i Mateusz mieli świetny namiot, choć nie tak łatwo
było go rozłożyć…
Po rozłożeniu biwaku usiedliśmy przywitać się i porozmawiać.
Podziwiamy pierwsze widoki.
Kolejno: flaga Swornychgaci, flaga Polski i herb kaszubski.
Nasze pierwsze grupowe zdjęcie (będzie ich jeszcze trochę)!
Piękny
kościół św.
Barbary
Wnętrze zrobiło wrażenie na nas wszystkich.
Oto dom, który zwiedziliśmy.
Panie splatające wiklinę w różne przedmioty.
Pan profesor opowiedział nam trochę o swoich podróżniczych przygodach.
To jest tylko udawane do zdjęcia…
Słynna tablica w ulubionym sklepie studentów w Swornychgaciach.
Michał chyba niczym mnie już nie zdziwi.
Przypływały każdego dnia. Trochę się ich baliśmy…
Michał całuje bądź wznieca ognisko (?)
Z karteczkami na głowie nie wyglądaliśmy zbyt inteligentnie, lecz ta
gra integracyjna była jedną z naszych ulubionych.
Swornegacie –Laska (pieszo 17 km)
Laska-Swornegacie (kajakiem 16 km)
Cóż, przed przewodnikami tego dnia stało nie lada wyzwanie
(przyznam, że byłam jednym z nich). Wraz z Martą Muchą
musiałyśmy poprowadzić pieszą wycieczkę do wsi Laska, gdzie
czekały na nas kajaki i, stamtąd, wrócić nad jezioro Witoczno.
Przyznam, że z racji uczucia niepewności w zaborskim borze
obrałyśmy dosyć niefortunną (lecz bezpieczną) trasę szlakiem
niebieskim – wędrowaliśmy aż 3,5 godziny! Pan profesor ze
sprzętowymi byli znudzeni czekaniem na nas. Jednakże dzięki
tej trasie zobaczyliśmy, jak wygląda prawdziwe południe
Kaszub. Zobaczyliśmy parę wiosek, podziwialiśmy uroki
Zaborskiego Parku Krajobrazowego, czytaliśmy tablice.
O godzinie 14 wyruszyliśmy na kajakach przez jeziora. Trasa
nie była zatem lekka jak na pierwszy dzień spływu.
Zaobserwowaliśmy jednak parę gatunków ptaków wodnych
(czapla siwa, łabądź niemy, łyski, kaczki krzyżówki…)
Po powrocie, zmęczeni, ruszyliśmy grupą na kolację i mecz
siatkówki.
Pomocy… Którędy…
Kaszubska chata w wersji „wypasionej”
Kto zgadnie, czyje to ślady?
Chłopaki, gdzie byliście? Co robiliście?
Chodźmy tędy… Nie! Chodźmy tędy! Ale tędy będzie bezpieczniej… A tędy szybciej!
Czasami można było gdzieś dostrzec
budki dla ptaków.
Wesoła wycieczka…
„Cześć!”
Asia Krzeszowska na tle jednej z zaborackich wsi.
Niektórzy mieszkają w takich pięknych miejscach!
Zuza i jej nowe koleżanki
Wzruszające 
No WRESZCIE!
Półgodzinny odpoczynek po pieszej wędrówce
Pierwszy raz wsiadamy do kajaków!
Nieźle z Martą wiosłowałyśmy
Oglądamy mecz siatkówki w pobliskim barze
Rzeka Chocina
Kaszubski festyn miejscowy
Panią przewodniczką dnia trzeciego była Asia
Krzeszowska. Większość naszej trasy objęła rzeka Chocina.
Studentom podobała się ona ze względu na szybki nurt
(mniej męcząca) i bliski kontakt z naturą. Trasa ta nie
należała jednak do łatwych! Rzeka – wąska o szybkim
nurcie, zaliczyło się parę pni i gałęzi. Spływ ten zajął nam
jednak nie tak wiele czasu i stanowił rozgrzewkę przez
spływem z bagażami najdłuższym odcinkiem, który odbył
się nazajutrz. Tego dnia ćwiczyliśmy więc techniczne
umiejętności wiosłowania.
Po powrocie, nie tak bardzo zmęczeni, udaliśmy się na
krótki spoczynek, a następnie zorganizowaliśmy mecz
siatkówki i grę miejską z zagadkami (a la podchody). Gra
skończyła się w amfiteatrze miejscowym, gdzie wzięliśmy
udział w kaszubskim festynie. Na scenie miały miejsce
występy dzieci i kaszubskiego kabaretu młodzieżowego w
języku kaszubskim.
Rzeka miała przyjemny nurt
Humory dopisywały 
Uważajcie na przeszkody!
Rzeki z bystrą
wodą mają to
do siebie, że
ciężko na
nich
cokolwiek
zjeść, gdyż co
chwilę
pokazuje się
„niespodzian
ka”, która
sprawia, że
musimy
szybko
chwytać za
wiosło.
Mniam, mniam… jemy z Muchą byle co
Ustalenia przed meczem siatkówki
Bardzo porządne chłopaki
Teren koło amfiteatru
Oryginalna scena przy amfiteatrze, gdzie odbył się festyn
Swornegacie-Mylof (22 km)
Najdłuższy odcinek
Czwartego dnia potrzebowaliśmy więcej czasu by
wyruszyć, gdyż: po pierwsze – musieliśmy zapakować
wszystkie nasze rzeczy do kajaków, a po drugie – odcinek
przed nami był naprawdę długi. Jestem pod wrażeniem
tego, jak sobie poradziliśmy. Na trasie nie było ani jednego
problemu, za to widoki – niezapomniane. Zrobiliśmy sobie
jeden dłuższy postój w Męcikale. Przewodnik dnia –
Andrzej – zabawiał wszystkich nie do końca prawdziwymi
legendami o „łabędzim szlaku”, „jeziorze topionych
kotów”, „nie-bobrach”… Dzień ten był więc jednym z
najbardziej udanych.
Po powrocie nie mieliśmy jednak zbyt wiele sił
witalnych. Jedyne, o czym marzyliśmy, to porządnie zjeść.
Po rozbiciu biwaku udaliśmy się więc do restauracji przy
hodowli pstrąga, a później – cały wieczór przegraliśmy w
mafię przy ognisku.
W tle śniadanie, na pierwszym planie Karolina zaczyna się
pakować przed długą wędrówką.
Pierwsze pakowanie kajaku nie było łatwym zadaniem
Ja i Marta zrobiłyśmy to najszybciej, jednak Michał – chyba najlepiej.
Para, która egzekwo z Michałem zajęła pierwsze miejsce w moim
„Plebiscycie na najlepiej zapakowany kajak” 
Taka moda…
Łabędzie, układając w ten sposób skrzydła, wykorzystują
wiatr do przesuwania się (niczym żagiel)
Dobrze, że Asia nie widzi, co Paweł robi z tyłu... A raczej – czego nie robi!
Ej, Wy!
Męcikał
Ponownie rozbijamy biwak
Mniam, mniam!
Mylof-Brda (18 km)
Wizyta w restauracji przy hodowli pstrąga
Trasa tego dnia była również dość długa. Wiodła
ona wyłącznie rzeką. Zrobiliśmy więc postój w
miejscowości Rytel (była to największa miejscowość,
którą widzieliśmy w trakcie spływu). Po powrocie z
zakupów poznaliśmy sympatycznych kajakarzy,
którym zwodować się i odpłynąć pomógł
niezastąpiony Michał. Tuż przed dopłynięciem do celu
zdarzył się mały wypadek – moja kajakowa partnerka
dostała gałęzią w oko i musiała pojechać do lekarza.
Wszystko skończyło się jednak szczęśliwie i Marta
mogła dokończyć spływ. Ufff…
Zrobiło się tak gorąco, że chłopcy pościągali koszulki
Michał i jego nieśmiały koleżka
Wiosłujecie pierwsza klasa.
Ups, wiosło.
M.in. takie przeszkody czekają na wioślarzy na rzekach
I znów, lecz ostatni już, biwak.
Brda-Woziwoda (9 km)
Do domu!
Ostatni dzień obozu zaskoczył nas piękną pogodą.
Wstaliśmy bardzo wcześnie i odpłynęliśmy już o 7:50!
Wszystkim zależało, żeby wcześniej skończyć spływ i
zdążyć na pociąg.
Po zwodowaniu i oczyszczeniu naszych kajaków,
tudzież przepakowaniu rzeczy, nadszedł czas na
ostatnie wspólne grupowe zdjęcie i pożegnanie. Pan
profesor podziękował nam i wyróżnił dwie osoby:
Michała i Andrzeja jako najbardziej pomocnych w
obozowym życiu. Uścisnęliśmy sobie wszyscy ręce i
rozstania nadszedł czas…
Po przepłynięciu, umyciu kajaków, rozpakowaniu się i wreszcie
przebraniu w czyste, suche ubranie – wszyscy nagle tacy
eleganccy…
Podsumowanie obozu
Brawa dla osób wyróżnionych przez pana profesora
Prawie cały skład obozu z wyjątkiem kronikarza i fotografa
Ostatnie nasze grupowe zdjęcie…
Chrrr…
Papa, Kaszuby!

More Related Content

Similar to Wędrowny obóz kajakowo-pieszy (8)

Oferta jednodniowych wycieczek kajakowych w Gdańsku i poza Trójmiastem
Oferta jednodniowych wycieczek kajakowych w Gdańsku i poza TrójmiastemOferta jednodniowych wycieczek kajakowych w Gdańsku i poza Trójmiastem
Oferta jednodniowych wycieczek kajakowych w Gdańsku i poza Trójmiastem
 
Gazetka Wrzes
Gazetka WrzesGazetka Wrzes
Gazetka Wrzes
 
Kannka czerwiec 2017
Kannka czerwiec 2017Kannka czerwiec 2017
Kannka czerwiec 2017
 
Wizyta w Grecji Grudzień 2010
Wizyta w Grecji Grudzień 2010Wizyta w Grecji Grudzień 2010
Wizyta w Grecji Grudzień 2010
 
Bojadła
BojadłaBojadła
Bojadła
 
Wycieczka Kraków
Wycieczka KrakówWycieczka Kraków
Wycieczka Kraków
 
Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza OSP Stołpno w 2003 roku
Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza OSP Stołpno w 2003 rokuMłodzieżowa Drużyna Pożarnicza OSP Stołpno w 2003 roku
Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza OSP Stołpno w 2003 roku
 
Krzytsztof
KrzytsztofKrzytsztof
Krzytsztof
 

Wędrowny obóz kajakowo-pieszy

  • 2. Skład obozu:  Dr hab. Wojciech Wiesner  Marta Mucha (sekretarz), Zuzanna Wilczyńska (wodzirej), Emilia Just (fotograf), Karolina Przyboś (topograf), Aleksandra Augustyniak (ekolog), Joanna Krzeszowska (ratownik), ja – Joanna Mastalerz (kronikarz)  Andrzej Prymel (szef), Michał Łastowski (sprzętowy I), Rafał Goriaczko (Sprzętowy II), Mateusz Ziętek (finansowy), Paweł Osiński (żywieniowy)
  • 4. Pierwszego dnia pan profesor odpuścił nam pływanie kajakiem z racji niewielkich problemów technicznych (na szczęście!). Jednakże w myśl zasady, że zajęcia dydaktyczne nie mogą być czasem wolnym, udaliśmy się na bardzo ciekawą wycieczkę po Swornychgaciach. Widzieliśmy Dom Kaszubski, gdzie kupiliśmy mapy okolicy (Zaborski Park Krajobrazowy). Na piętrze domu panie splatały wiklinę, na dole mieści się sklepik i wystawa przedmiotów użytku domowego. Byliśmy też w kościele św. Barbary, który na wszystkich zrobił większe wrażenie niż wszystkie kościoły z objazdówki. Przy okazji zrobiliśmy solidne zakupy na kolację. Wieczór spędziliśmy wspólnie paląc ognisko i bawiąc się w „Zgadnij kim jestem”. Poszliśmy spać przed 23. Noc była… naprawdę zimna.
  • 5. Rozkładamy namioty po raz pierwszy…
  • 6. Rafał i Mateusz mieli świetny namiot, choć nie tak łatwo było go rozłożyć…
  • 7. Po rozłożeniu biwaku usiedliśmy przywitać się i porozmawiać.
  • 9. Kolejno: flaga Swornychgaci, flaga Polski i herb kaszubski.
  • 10. Nasze pierwsze grupowe zdjęcie (będzie ich jeszcze trochę)!
  • 12. Wnętrze zrobiło wrażenie na nas wszystkich.
  • 13. Oto dom, który zwiedziliśmy.
  • 14. Panie splatające wiklinę w różne przedmioty.
  • 15. Pan profesor opowiedział nam trochę o swoich podróżniczych przygodach.
  • 16.
  • 17.
  • 18.
  • 19.
  • 20.
  • 21. To jest tylko udawane do zdjęcia…
  • 22. Słynna tablica w ulubionym sklepie studentów w Swornychgaciach.
  • 23.
  • 24. Michał chyba niczym mnie już nie zdziwi.
  • 25. Przypływały każdego dnia. Trochę się ich baliśmy…
  • 26. Michał całuje bądź wznieca ognisko (?)
  • 27. Z karteczkami na głowie nie wyglądaliśmy zbyt inteligentnie, lecz ta gra integracyjna była jedną z naszych ulubionych.
  • 28. Swornegacie –Laska (pieszo 17 km) Laska-Swornegacie (kajakiem 16 km)
  • 29. Cóż, przed przewodnikami tego dnia stało nie lada wyzwanie (przyznam, że byłam jednym z nich). Wraz z Martą Muchą musiałyśmy poprowadzić pieszą wycieczkę do wsi Laska, gdzie czekały na nas kajaki i, stamtąd, wrócić nad jezioro Witoczno. Przyznam, że z racji uczucia niepewności w zaborskim borze obrałyśmy dosyć niefortunną (lecz bezpieczną) trasę szlakiem niebieskim – wędrowaliśmy aż 3,5 godziny! Pan profesor ze sprzętowymi byli znudzeni czekaniem na nas. Jednakże dzięki tej trasie zobaczyliśmy, jak wygląda prawdziwe południe Kaszub. Zobaczyliśmy parę wiosek, podziwialiśmy uroki Zaborskiego Parku Krajobrazowego, czytaliśmy tablice. O godzinie 14 wyruszyliśmy na kajakach przez jeziora. Trasa nie była zatem lekka jak na pierwszy dzień spływu. Zaobserwowaliśmy jednak parę gatunków ptaków wodnych (czapla siwa, łabądź niemy, łyski, kaczki krzyżówki…) Po powrocie, zmęczeni, ruszyliśmy grupą na kolację i mecz siatkówki.
  • 31.
  • 32. Kaszubska chata w wersji „wypasionej”
  • 33. Kto zgadnie, czyje to ślady?
  • 34.
  • 35.
  • 36. Chłopaki, gdzie byliście? Co robiliście?
  • 37.
  • 38.
  • 39. Chodźmy tędy… Nie! Chodźmy tędy! Ale tędy będzie bezpieczniej… A tędy szybciej!
  • 40. Czasami można było gdzieś dostrzec budki dla ptaków.
  • 43.
  • 44. Asia Krzeszowska na tle jednej z zaborackich wsi.
  • 45.
  • 46. Niektórzy mieszkają w takich pięknych miejscach!
  • 47.
  • 48.
  • 49.
  • 50. Zuza i jej nowe koleżanki
  • 51.
  • 52.
  • 54.
  • 55.
  • 56.
  • 57.
  • 58.
  • 59.
  • 61. Półgodzinny odpoczynek po pieszej wędrówce
  • 62. Pierwszy raz wsiadamy do kajaków!
  • 63.
  • 64.
  • 65.
  • 66. Nieźle z Martą wiosłowałyśmy
  • 67.
  • 68. Oglądamy mecz siatkówki w pobliskim barze
  • 70. Panią przewodniczką dnia trzeciego była Asia Krzeszowska. Większość naszej trasy objęła rzeka Chocina. Studentom podobała się ona ze względu na szybki nurt (mniej męcząca) i bliski kontakt z naturą. Trasa ta nie należała jednak do łatwych! Rzeka – wąska o szybkim nurcie, zaliczyło się parę pni i gałęzi. Spływ ten zajął nam jednak nie tak wiele czasu i stanowił rozgrzewkę przez spływem z bagażami najdłuższym odcinkiem, który odbył się nazajutrz. Tego dnia ćwiczyliśmy więc techniczne umiejętności wiosłowania. Po powrocie, nie tak bardzo zmęczeni, udaliśmy się na krótki spoczynek, a następnie zorganizowaliśmy mecz siatkówki i grę miejską z zagadkami (a la podchody). Gra skończyła się w amfiteatrze miejscowym, gdzie wzięliśmy udział w kaszubskim festynie. Na scenie miały miejsce występy dzieci i kaszubskiego kabaretu młodzieżowego w języku kaszubskim.
  • 71.
  • 72.
  • 73.
  • 77.
  • 78.
  • 79. Rzeki z bystrą wodą mają to do siebie, że ciężko na nich cokolwiek zjeść, gdyż co chwilę pokazuje się „niespodzian ka”, która sprawia, że musimy szybko chwytać za wiosło.
  • 80.
  • 81.
  • 82.
  • 83.
  • 84. Mniam, mniam… jemy z Muchą byle co
  • 86.
  • 87.
  • 88.
  • 89.
  • 90.
  • 92.
  • 94. Oryginalna scena przy amfiteatrze, gdzie odbył się festyn
  • 95.
  • 97. Czwartego dnia potrzebowaliśmy więcej czasu by wyruszyć, gdyż: po pierwsze – musieliśmy zapakować wszystkie nasze rzeczy do kajaków, a po drugie – odcinek przed nami był naprawdę długi. Jestem pod wrażeniem tego, jak sobie poradziliśmy. Na trasie nie było ani jednego problemu, za to widoki – niezapomniane. Zrobiliśmy sobie jeden dłuższy postój w Męcikale. Przewodnik dnia – Andrzej – zabawiał wszystkich nie do końca prawdziwymi legendami o „łabędzim szlaku”, „jeziorze topionych kotów”, „nie-bobrach”… Dzień ten był więc jednym z najbardziej udanych. Po powrocie nie mieliśmy jednak zbyt wiele sił witalnych. Jedyne, o czym marzyliśmy, to porządnie zjeść. Po rozbiciu biwaku udaliśmy się więc do restauracji przy hodowli pstrąga, a później – cały wieczór przegraliśmy w mafię przy ognisku.
  • 98. W tle śniadanie, na pierwszym planie Karolina zaczyna się pakować przed długą wędrówką.
  • 99. Pierwsze pakowanie kajaku nie było łatwym zadaniem
  • 100.
  • 101. Ja i Marta zrobiłyśmy to najszybciej, jednak Michał – chyba najlepiej.
  • 102.
  • 103.
  • 104. Para, która egzekwo z Michałem zajęła pierwsze miejsce w moim „Plebiscycie na najlepiej zapakowany kajak” 
  • 106. Łabędzie, układając w ten sposób skrzydła, wykorzystują wiatr do przesuwania się (niczym żagiel)
  • 107.
  • 108.
  • 109.
  • 110.
  • 111.
  • 112.
  • 113. Dobrze, że Asia nie widzi, co Paweł robi z tyłu... A raczej – czego nie robi!
  • 114.
  • 117.
  • 118.
  • 119.
  • 120.
  • 122.
  • 123.
  • 125. Mylof-Brda (18 km) Wizyta w restauracji przy hodowli pstrąga
  • 126. Trasa tego dnia była również dość długa. Wiodła ona wyłącznie rzeką. Zrobiliśmy więc postój w miejscowości Rytel (była to największa miejscowość, którą widzieliśmy w trakcie spływu). Po powrocie z zakupów poznaliśmy sympatycznych kajakarzy, którym zwodować się i odpłynąć pomógł niezastąpiony Michał. Tuż przed dopłynięciem do celu zdarzył się mały wypadek – moja kajakowa partnerka dostała gałęzią w oko i musiała pojechać do lekarza. Wszystko skończyło się jednak szczęśliwie i Marta mogła dokończyć spływ. Ufff…
  • 127.
  • 128.
  • 129.
  • 130.
  • 131. Zrobiło się tak gorąco, że chłopcy pościągali koszulki
  • 132. Michał i jego nieśmiały koleżka
  • 135. M.in. takie przeszkody czekają na wioślarzy na rzekach
  • 136. I znów, lecz ostatni już, biwak.
  • 137.
  • 139. Ostatni dzień obozu zaskoczył nas piękną pogodą. Wstaliśmy bardzo wcześnie i odpłynęliśmy już o 7:50! Wszystkim zależało, żeby wcześniej skończyć spływ i zdążyć na pociąg. Po zwodowaniu i oczyszczeniu naszych kajaków, tudzież przepakowaniu rzeczy, nadszedł czas na ostatnie wspólne grupowe zdjęcie i pożegnanie. Pan profesor podziękował nam i wyróżnił dwie osoby: Michała i Andrzeja jako najbardziej pomocnych w obozowym życiu. Uścisnęliśmy sobie wszyscy ręce i rozstania nadszedł czas…
  • 140. Po przepłynięciu, umyciu kajaków, rozpakowaniu się i wreszcie przebraniu w czyste, suche ubranie – wszyscy nagle tacy eleganccy…
  • 141.
  • 143. Brawa dla osób wyróżnionych przez pana profesora
  • 144. Prawie cały skład obozu z wyjątkiem kronikarza i fotografa
  • 145. Ostatnie nasze grupowe zdjęcie…
  • 146.