2. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .
3.
4.
5. W ramach ferii bez nudy
da∏em si´ Bazylkowi namówiç
na zaj´cia sportowe w jego
szkole. Bardzo przyjemna
sprawa. PouprawialiÊmy
wszystkie dost´pne i mo˝liwe
w tym obiekcie dyscypliny, ˝e wspomn´ tylko
o koszykówce, pi∏ce no˝nej oraz tenisie sto∏owym.
Jedynie strój mia∏em taki troch´ nieodpowiedni,
bo niestety nie posiadam w swojej kolekcji odzie˝y
typowo sportowej. Wystàpi∏em wi´c w kraciastych
szortach, bardzo szykownych, czerwonych adidaskach
oraz bluzie od dresu z napisem CCCP .
Bazylek, który na co dzieƒ ma troch´ wi´cej
wspólnego ze sportem, zaprezentowa∏ kreacj´ doÊç
spójnà kolorystycznie, w której najwa˝niejszy element
stanowi∏a jego kultowa ju˝ koszulka Boilermakers
Cement Division.
A napotkany w drodze powrotnej Pan Dyrektor
powiedzia∏, ˝e mo˝emy przychodziç na treningi,
kiedy tylko chcemy. I nie musimy sobie zawracaç
g∏owy harmonogramem.
Warto wiedzieç.
Bo dopiero si´ rozgrzaliÊmy.
5
6. – Tato, a mo˝e byÊmy ju˝ rozebrali naszà choineczk´
– powiedzia∏ Bazylek o Êwitaniu,
pa∏aszujàc Êniadanko. – Jak myÊlisz?
Ha. CoÊ w tym jest. Co roku, od niepami´tnych
czasów mamy ten sam problem. Âwiàteczne drzewko,
nie wiedzieç kiedy, wkomponowuje si´ na sta∏e
w aran˝acj´ przestrzennà i ani nam w g∏owie coÊ
z tym robiç. Ale ju˝ chyba czas najwy˝szy.
Bo to koniec lutego.
Wczoraj udaliÊmy si´ na urodzinowy kinderbal
do naszej ma∏oletniej przyjació∏ki, gdzie poznaliÊmy
niejakiego Kacpra, przesympatycznego zresztà
facecika, metrykalnie troch´ zbli˝onego
do Bazyliszka. Podczas procedur powitalnych
oraz wzajemnej prezentacji Bazylek, który ma
(zupe∏nie nie wiem, po kim) zami∏owanie
do kwiecistej frazy, niespodziewanie powiedzia∏
do Kacpra:
– Masz przyjemnoÊç mnie poznaç.
6
7. Poniewa˝ zabrzmia∏o to troch´ nieskromnie
i ma∏o galanteryjnie, natychmiast wmiesza∏em si´
do rozmowy i oÊwiadczy∏em, ˝e nam równie˝ bardzo
jest mi∏o poznaç Kacpra.
Ch∏opcy natychmiast znaleêli wspólny j´zyk
i po∏àczyli si∏y oraz pomys∏y, co w krótkim czasie
przerodzi∏o si´ w ca∏kiem s∏usznà zadym´. Jak to
zwykle bywa w podobnych przypadkach, musia∏em
wkroczyç do akcji, by dyplomatycznie spacyfikowaç
agresorów oraz przegrupowaç wojska tak, by nie
zagra˝a∏y pozosta∏ym balowiczom. Ewentualnie
zmyÊlnie pokierowaç zabawà, co jest tak na marginesie
mojà specjalnoÊcià.
Zorganizowa∏em wi´c szereg pouczajàcych rozrywek,
takich jak choçby zmasowany atak na dziewczyny
przy u˝yciu trzystu balonów zgromadzonych
w pokoiku. Natomiast po kapitulacji dziewczyƒskiej
twierdzy wyprowadzi∏em mój oddzia∏ do sàsiedniego
pokoju, gdzie urzàdziliÊmy sobie regularnà ustawk´,
czyli walki w systemie wszyscy na wszystkich.
Po zakoƒczeniu pojedynku, kiedy le˝eliÊmy na
pod∏odze i ch∏odziliÊmy si´ powietrzem z kompresora
(uprzednio s∏u˝àcego do nadmuchiwania balonów),
wszyscy uczestnicy manewrów zgodnie orzekli,
˝e to przepyszna imprezka.
– Tato, opowiedz mi coÊ takiego, ˝ebym si´ tym
zm´czy∏ i od razu zasnà∏ – poprosi∏ Bazylek wczoraj
w ∏ó˝eczku.
7
8. – Czy to ma byç nudne? – zapyta∏em, bo niezbyt
dok∏adnie zrozumia∏em Bazylkowe zamówienie.
– Przeciwnie – odpar∏ – ciekawe i m´czàce
zarazem. I takie nielogiczne, ˝ebym nad tym myÊla∏,
myÊla∏ i w koƒcu zasnà∏.
– Aha, to ju˝ chyba rozumiem – odpowiedzia∏em.
– Musz´ si´ w zwiàzku z tym chwilk´ zastanowiç nad
odpowiednià historyjkà.
– Ale zanim jeszcze zaczniesz, to opowiem ci,
jak sobie radz´ ze zwidami, które czasami mam –
nagle rozgada∏ si´ Bazylek. – Wystarczy zamknàç oczy
i jeÊli zwidy nadal sà, to znaczy, ˝e sà nieprawdziwe.
– I ˝e to tylko takie chochliki w g∏owie – doda∏em,
usi∏ujàc si´ pod∏àczyç do jego rozumowania.
– Jakie chochliki? – oburzy∏ si´ Bazylek. – Który
filozof u˝y∏by takiego okreÊlenia? PowinieneÊ
powiedzieç „z∏udzenia umys∏u” albo „zwodnicze
myÊli”.
Odpad∏em. Ale po chwili przypomnia∏em sobie,
˝e przecie˝ moje dziecko od niedawna odbiera
gruntowne wykszta∏cenie w tej dziedzinie, a to za
sprawà ksià˝ki W´drówki filozoficzne.
– Dobra, opowiadaj – z zamyÊlenia wyrwa∏ mnie
g∏os Bazylka. – O filozofii albo najlepiej psychologii.
Ale nie jakieÊ kity, tylko konkretne przypadki, zgoda?
Zgoda. Wspià∏em si´ wi´c na wy˝yny mojego
gaw´dziarstwa i przedstawi∏em Bazylkowi kwiecistà
opowieÊç na temat reinkarnacji, bogato ilustrowanà
znanymi mi – jak równie˝ nieznanymi dotàd
– przyk∏adami.
– Zaniepokoi∏a mnie ta opowieÊç – us∏ysza∏em
po chwili Bazylkowy g∏osik dobiegajàcy spod ko∏dry.
– Ale w sumie to czym ja si´ martwi´, nie? Przy tobie
8
9. mog´ czuç si´ bezpiecznie, bo ty mi wszystko
wyt∏umaczysz, prawda?
Ano prawda.
– Nadal nie mog´ zasnàç – poskar˝y∏ si´ Bazylek.
Sytuacja robi∏a si´ troch´ krytyczna, bo dochodzi∏a
pó∏noc. Uciek∏em si´ zatem do sprawdzonej sztuczki.
Opowiedzia∏em baaaardzo rozwlek∏à, monotonnà
i hipnotyzujàcà histori´ o wyczerpujàcym, d∏ugim
biegu przez las, bezkresnym zm´czeniu i kojàcym
odpoczynku na ukwieconej ∏àce.
To stary trik, który niekiedy skutkuje, o ile ten,
kto opowiada, postara si´ byç bardzo przekonujàcy.
Ja da∏em z siebie wszystko i by∏em prawie pewny,
˝e nareszcie si´ uda∏o, kiedy niespodziewanie
us∏ysza∏em Bazylkowy, nad wyraz trzeêwy g∏osik:
– Przepraszam, niezbyt dok∏adnie s∏ucha∏em,
bo o czymÊ myÊl´. Martwi mnie troch´ ten filozof,
o którym ostatnio gadaliÊmy. Przypomnij mi, tato...
– Gandhi? – strzeli∏em.
– Ten od g∏odówki? Nie. – odpar∏ Bazylek.
– Mo˝e Siedzàcy Byk – zaryzykowa∏em.
– Ten indiaƒski ekolog? Te˝ nie. Chodzi mi o tego
od podÊwiadomoÊci.
– Ach, Freud – domyÊli∏em si´.
– Tak, tak – potwierdzi∏ Bazylek. – MyÊl´ teraz
o nim, bo mi nie daje spaç moja podÊwiadomoÊç. Czyli
ta ma∏pka grajàca na perkusji (tak podÊwiadomoÊç
zilustrowa∏ Pan Autor W´drówek – przypis mój).
9
10. Gra i gra, i ja ju˝ nie wiem, czy w∏aÊciwie to chce mi
si´ spaç, czy nie.
Powa˝na sprawa.
O Freudzie przegadaliÊmy ostatnio dwie godziny,
bo Bazylek a˝ do czarnej nocy chcia∏ s∏uchaç
o znanych mi przypadkach wypierania oraz leczenia
toksycznych wspomnieƒ z dzieciƒstwa. OczywiÊcie
moje historyjki ka˝dorazowo wieƒczy∏ happy end
oraz absolutny triumf psychoanalizy.
Choç z tym to ró˝nie bywa.
Wczoraj Bazylek zakoƒczy∏ cowieczorne oglàdanie
Minimaksa i przystàpi∏ do przeszukiwania innych
kana∏ów. W pewnej chwili znieruchomia∏ i w niemym
zachwycie zapatrzy∏ si´ na dziarsko maszerujàcà
w kwiecistej sukience Madonn´, wyÊpiewujàcà swój
najnowszy singlowy hit Love Profusion.
– Pi´kne – oÊwiadczy∏ Bazylek, szczerzàc szczerby.
– Mamy to na p∏ytce?
MieliÊmy, ale si´ sprzeda∏o, jako ˝e American Life
nie powali∏o mnie od pierwszego s∏uchania. WyjaÊni∏em
Bazylkowi, jak si´ sprawy majà, ale na pocieszenie
zaprezentowa∏em mu inny krà˝ek Madonny,
a mianowicie Greatest Hits Vol. 2, która to pozycja
jest absolutnym ˝elaêniakiem w naszej kolekcji.
– W∏àcz to – poprosi∏ Bazylek, po czym zgodnie
wytarzaliÊmy si´ przy Deeper and Deeper oraz
Beautiful Stranger.
10
11. Tym samym troszk´ odeszliÊmy od g∏ównego,
rockowego nurtu naszych zainteresowaƒ muzycznych,
ale nic to. Bo s∏uchaç Madonny nie wstyd.
Przeciwnie.
Po jakimÊ czasie powróciliÊmy przed telewizor,
gdzie ze wzruszeniem obejrzeliÊmy par´ klipów
kultowej grupy Bee Gees. W ka˝dym z kawa∏ków
braciszkowie Gibb przechadzali si´ tyralierà
i Êpiewali. Ale jak Êpiewali.
– Tato, jak oni to robià, ˝e tak piszczà? – zapyta∏
Bazylek w pewnej chwili.
Ha. Sam si´ nad tym zastanawia∏em wiele razy.
Przedpo∏udnie sp´dziliÊmy
w lesie na wyczerpujàcych
zimowych manewrach.
Nie b´d´ si´ wdawa∏
w szczegó∏y, powiem tylko,
˝e przew´drowaliÊmy Las
Wariacki wzd∏u˝ i wszerz. Siedem
razy. Po powrocie do domu
ekspresowo przygotowa∏em pizz´,
na którà Bazylek rzuci∏ si´ i którà
po˝ar∏ z dzikim b∏yskiem w oku.
– Ale masz apetyt –
zauwa˝y∏em.
– Dziwisz si´? – odpar∏ Bazylek.
– Ja przele˝a∏em na sankach trzy
kilometry.
11
12. Popo∏udniowà porà uci´liÊmy sobie z Dziadkami
partyjk´ Tri-Bonda, czyli przepysznej gry
towarzyskiej. Dziadek, który teoretycznie jawi∏ mi si´
jako wymarzony, trudny i równy partner, srodze mnie
rozczarowa∏ – w trakcie pasjonujàcej gry urzàdza∏
sobie drzemki i generalnie nie zdradza∏ wi´kszego
zainteresowania rywalizacjà. Za to Bazylek zrobi∏
na mnie wielkie wra˝enie, bo z tej strony to ja go
jeszcze nie zna∏em. Synalek mój okaza∏ si´
mianowicie arcymistrzem w dziedzinie, która na razie
jest dla mnie studziennà niewiadomà i kosmosem.
Wszystkie zadania w konkurencji „wyzwanie”
oraz „rozmaitoÊci”, gdzie potrzebne by∏o kojarzenie
abstrakcyjno-pokr´cone, rozwiàzywa∏
w okamgnieniu, nie wnikajàc zbytnio, czy to jego
kolejka, czy te˝ niekoniecznie.
Najwi´ksze m´czarnie na jego twarzy zauwa˝y∏em,
kiedy to Babcia Frytka wylosowa∏a kolejne pytanie
z ukochanej Bazylkowej dziedziny. Pytanie brzmia∏o:
„Co ∏àczy kraj, cz∏owieka oraz but?”
– Nie podpowiadamy – osadzi∏em Bazylka, który
akurat przyk∏ada∏ do ust tràbk´ ze zwini´tych d∏oni,
gotowy wyr´czyç Babci´.
– OK – odpar∏, po czym niby to opar∏ g∏ówk´
na r´ce, a tak naprawd´ dyskretnie wystawi∏ j´zyk
w stron´ Babci i s´katym paluszkiem zaczà∏ w niego
stukaç.
Ale stremowana oraz zestresowana Babcia i tak
niczego nie pokapowa∏a.
12
13. Po kolacyjce Bazylek zasiad∏ przed telewizorem
i obejrza∏ zblokowanà porcj´ programów
edukacyjnych. Na pierwszy ogieƒ posz∏a produkcja
poÊwi´cona bohaterskim pracownikom nietypowego
pogotowia niosàcego pomoc ofiarom ukàszeƒ
jadowitych w´˝y na Florydzie. Z rzadka komentujàc,
Bazylek obserwowa∏ mo˝liwoÊci i poczynania ˝mii
gaboƒskiej, sympatycznego w´˝yka koralowego
oraz swojej ulubionej, os∏awionej czarnej mamby.
Na koniec programu w obeliskowe os∏upienie
wprawi∏a Bazylka opowieÊç o pytonie tygrysim,
który za∏atwi∏ swojego niefrasobliwego w∏aÊciciela
ze skutkiem Êmiertelnym.
– Ale nam si´ Êmign´∏o – powiedzia∏, obserwujàc
doÊç sugestywne zdj´cia z miejsca zdarzenia.
– Dobrze, ˝e zamieni∏eÊ pierwszego Zakusia.
Ale ten nasz to i tak by nam nic nie zrobi∏,
bo po pierwsze, jest zbyt niepozorny, a po drugie,
mamy go od maleƒkoÊci i on to docenia.
Te˝ tak sàdz´.
– A tak w ogóle to coÊ jest pomieszane w przy-
rodzie – ciàgnà∏ Bazylek – bo ma∏e w´˝yki powinny
byç stworzone przez Boga jako jadowite, a tylko
te wielkie jako dusiciele. Bo to jest niesprawiedliwe.
Jak taki ma∏y dusiciel ma sobie poradziç w ˝yciu?
– zakoƒczy∏ dramatycznym pytaniem.
13
14. Ano, jakoÊ sobie radzà, co raczej dobitnie pokaza∏
rzeczony program.
Potem przysz∏a kolej na reporta˝ o tropicielu
tornad i innych tràb powietrznych.
– Co za g∏upek – skomentowa∏ Bazylek, kiedy
puco∏owaty Amerykanin z dumà wsiad∏ do jeepa
i oÊwiadczy∏, ˝e jedzie si´ poÊcigaç z tornadem. – Jak
tornado nagle skr´ci, to b´dzie mia∏ wyÊcigi.
W chwil´ potem rumiany, wàsaty staruszek
z uÊmiechem opowiada∏, jak tràba powietrzna
porwa∏a mu dom, meble i dwa samochody.
– Nie rozumiem, z czego on si´ tak cieszy – zdziwi∏
si´ Bazylek. – Mo˝e to jest ∏owca odszkodowaƒ
– doda∏. – Widzia∏em ostatnio w Discovery program
o takim typku.
– Ale czemu nie pokazujà lawy? Zamiast o niej
gadaç, niech poka˝à law´! – denerwowa∏ si´ Bazylek
podczas kolejnego materia∏u, tym razem o budzàcych
si´ do ˝ycia wulkanach. – Kogo obchodzà te
opowieÊci? Jak by∏ wybuch, to niech go nareszcie
poka˝à, zamiast tak gadaç – wykrzykiwa∏ i macha∏
pulchnà ∏apkà.
Troch´ si´ wyciszy∏ w trakcie nast´pnego programu
traktujàcego o walce z terroryzmem po jedenastym
wrzeÊnia roku pami´tnego. Za to niespodziewanie
popad∏ w nastrój refleksyjny.
– W wypadku terrorystów reinkarnacja troch´ traci
sens – stwierdzi∏ po d∏u˝szym namyÊle – bo taki
terrorysta odrodzi si´ na nowo i znowu b´dzie
podk∏ada∏ bomby albo porywa∏ samoloty. I tak
w kó∏ko.
Hmmm.
14
15. Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.
Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym można
nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione są
jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym e-booksweb.pl - Audiobooki, ksiązki audio,
e-booki .